|
| A korytarzem przechodzi ludzkie pojęcie | |
| |
Autor | Wiadomość |
---|
Gość
| Temat: Re: A korytarzem przechodzi ludzkie pojęcie Wto 24 Lis 2015, 15:18 | |
| Przez chwilę patrzyli na siebie w milczeniu, dopiero teraz do Vip dotarło jak mała odległość dzieli ich twarze. Nie żeby jakoś się tym przejęła, a już na pewno nie pod względem innym niż małe pole manewru, jednak zrobiło jej się dziwnie gorąco. Nigdy w życiu by się do tego nie przyznała, ale teraz, kiedy była tak blisko mogła dokładniej przyjrzeć się jego oczom. Były piękne, szarosrebrne niczym ostrze sztyletu, którego koniec aktualnie był wbity w pępek Aerona. Hipnotyzujące jak stal, którą darzyła tak wielką sympatią, czy to był zbieg okoliczności? Jednak ich głębia była tak samo zdradliwa i niebezpieczna. Do uszu panny Le Fay dotarła pierwsza część jego wypowiedzi, która przerwała, jakby nie patrząc, ciężką ciszę. Próbował odgadnąć jej zamiary, ale istnieje też opcja że było to pytanie czysto retoryczne, mimo wszystko znajdował się blisko prawdy, jednak to jeszcze nie było to. Kobieta już otworzyła usta chcąc mu odpyskować, kiedy kruczowłosy chłopak złapał ją za nadgarstek. Momentalnie zamknęła buzię, zaciskając zęby z całej siły, aż skrzypnęło. Spojrzała w dół, na jego rękę i wtedy jej oczy rozszerzyły w zdumieniu z lekkim przebłyskiem paniki. Smocza skóra! Tutaj muszę wtrącić co nieco o pewnym wydarzeniu z przeszłości. Nie jest tajemnicą, że Vipera aspiruję na stanowisko Mistrza Eliksirów, już od młodości miała do tego smykałkę, to był jej tak zwany konik. Pewnego razu, kiedy postanowiła trochę poeksperymentować w czasie przerwy świątecznej, posunęła się o krok za daleko. Po ustabilizowaniu wywaru i doprowadzenia go do, według niej, stanu używalności, chciała sprawdzić efekty. Nie było nikogo w pobliżu, więc zdecydowała się wypróbować eliksir na sobie, a przez małe niedopatrzenie, mianowicie o jedną kroplę krwi bazyliszka za dużo, wystąpiły niepożądane i z całą pewnością nieprzyjemne, efekty uboczne. Przez kilka dni, kiedy miała kontakt z jakimkolwiek przedmiotem o magicznych właściwościach dostawała duszności, skurczy mięśni i bólu, tak jak przy porażeniu prądem, zdarzały się również krwotoki z nosa lub uszu. Po kilku tygodniach rekonwalescencji wróciła do formy, a przynajmniej tak myślała. Niestety nie wszystko było tak jak powinno. Ubierając rękawiczki ze smoczek skóry dolegliwości nasiliły się, nie było krwotoków i skurczy mięśni, ale ból był dwa razy większy, a duszności powodowały silne zawroty głowy. Po przebadaniu przez magomedyka dowiedziała się, że musi unikać kontaktu z czymkolwiek wykonanym ze smoczej skóry, bo objawy będą natychmiastowe, ale nie dowiedziała się dlaczego dotyczyło to tylko tej konkretnej rzeczy. Lekarz sam tego nie wiedział. Teraz, po tylu latach znów poczuła ten okropny ból, o mało nie krzyknęła, powstrzymywała ją tylko obecność chłopaka. Popatrzyła na niego ponownie, furia zniknęła z jej twarzy zastąpiona przez ból i determinacje, złość jedynie była zanikającym echem. Zaczęła oddychać szybciej i ciężej, spróbowała wyrwać rękę w uścisku, ale Aeron nie należał do najsłabszych, więc wysiłki spełzły na niczym. Powoli wpadała w panikę, co raz ciężej jej się oddychało, a świat zaczynał wirować, nie mówiąc już o tym okropnym bólu. W pewnej chwili dostała tak silnych zawrotów głowy, że niechybnie by upadła, gdyby nie to, że odruchowo złapała się pana Stewarda, dzięki czemu chwiejnie, ale jednak wciąż stała na nogach. Sztylet wypadł jej z ręki wraz z nową falą boleści. Szczęk zderzającej się broni z posadzką brutalnie rozerwała ciszę niczym krzyk banshee o północy, echo tego dźwięku rozeszło się po sali odbijając od czterech ścian. Proszę… puść… Wyszeptała głosem przepełnionym cierpieniem, w myślach klęła na wszystko i wszystkich za to, że musi się tak upokorzyć, jednak wiedziała, że długo nie wytrzyma. Chciała stanąć o własnych siłach, nie korzystając z jego „pomocy”, ale nie udało jej się ustać nawet kilku sekund, kolana się pod nią ugięły i znowu złapała się Krukona. Proszę… Szepnęła ponownie, ale teraz wyrwał jej się jęk bólu, za co miała ochotę się zaszlachtować, a już tak dobrze jej szło! A teraz? Wszystko w rękach tego przystojnego pana! Co za wstyd! |
| | | Aeron Steward
| Temat: Re: A korytarzem przechodzi ludzkie pojęcie Wto 24 Lis 2015, 16:34 | |
| Tego pan Steward nie przewidział. Trzeba było przyznać że sam wyglądał na nieco zaskoczonego. Spodziewał się oporu, może nawet jakiejś walki, czy chociażby paru zaczepnych, ostrych słów. To byłaby normalna reakcja, taka na którą gotów był zareagować. Zamiast tego dostał coś zgoła innego. Tuż po jego słowach panna Le Fay zatopiła się swoimi zielonymi oczętami w spojrzeniu Arcia, wprawdzie ledwie na ułamek sekundy, ale jednak. Choć Arcio nigdy nie miał problemów z patrzeniem komuś prosto w oczy, ta sytuacja była nieco inna. Nie dość że byli o krok od uszkodzenia ciała drugiej osoby, to jeszcze odległość między nimi wynosiła mniej niż ilość sympatii którą Aeron żywił w stosunku do puchonów. Innymi słowy, byli cholernie blisko. Dopiero teraz zdał sobie sprawę, że do jego nozdrzy napłynął zapach nieco inny niż zapach starej zakurzonej klasy. Jeśli miałby go określać to mógłby być z tym problem, potrafił bowiem wyróżnić tylko jedną znajomą nutkę zapachową. Zapach skórzanej skóry, nieco podobny do tej smoczej, jednak o wiele delikatniejszy. Oprócz tego znajdował się tam ślad typowy dla dziewczyny, niestety niemożliwy do określenia. Jeszcze tego mu brakowało, żeby zastanawiał się teraz nad istotą zapachu panny Le Fay. To wszystko jednak było jeszcze w miarę do zaakceptowania przez pana Stewarda. To co nastąpiło w chwilę po tym, już nie bardzo. Zerwawszy kontakt wzrokowy, Vip spojrzała w dół na ich złączone w nietypowy sposób ręce. I się zaczęło. Coś musiało przykuć jej uwagę, bowiem wyraz jej twarzy natychmiast się zmienił. Zamiast znanych Aeronowi wściekłości i furii, które zniknęły w ułamku sekundy, znalazło się tam coś czego pojawienia się w ogóle nie brał pod uwagę. Strach. Przez jedną piątą sekundy widział to wyraźnie. To coś zburzyło cały misterny plan ukntuy przez Stewarda tylko przez samo pojawienie się. A był to ledwie początek lawiny dziwnych wydarzeń które nastąpiły po sobie. Do jego uszu dotarł przyspieszony oddech Vip. Bynajmniej z rozkoszy. W głowie Arcia zapaliła się mała czerwona lampka przeczuwająca kłopoty. Skupił wzrok na jej twarzy, która tylko potwierdziła obawy krukona. Coś było zdecydowanie nie tak, problem w tym że Aeron nie bardzo wiedział co. O ile dobrze pamiętał, to przed wyjściem brał kąpiel. Może ktoś postanowił zrobić mu kawał, i zamiast zwykłej wody puścił święconą? Chciał coś powiedzieć, zapytać się o kurs dolara albo o jutrzejszą pogodę, niestety nie zdążył. Vip, targana jakimś dziwnym spazmem, puściła sztylet, który spadł na twardą ziemię, przy okazji wydając piękny dźwięk wibrującej stali. W tym samym momencie poczuł na ramieniu dłoń Vip, usilnie starającej się chwycić czegoś, prawdopodobnie w celu uniknięcia pójścia w ślady swojej broni, w drodze na zimną podłogę. Pozwolił oprzeć się ciału dziewczyny, ale w sposób który zapewniał jak najmniej kontaktu fizycznego. Jeśli nawet wyjdzie z tego cało, nie chciał dawać jej więcej powodów do zabicia go niż było to konieczne. Wtem do jego uszu dotarły dwa krótkie słowa. Słowa które nijak miały się do tego o czym rozmawiali przedtem. Dwa proste słowa, które dobiły Arcia. Ocknął się z chwilowego przestoju. Momentalnie doszedł do dwóch wniosków. Po pierwsze, coś w jego dotyku sprawiało że panna Le Fay dość mocno cierpiała. Po drugie, jeśli teraz ją puści, ta niechybnie pójdzie śladami swojej broni, i rąbnie o podłogę. Istniała przy tym spora szansa uszkodzenia jakiejś części jej ciała, w tym głowy, toteż z miejsca odrzucił chęć puszczenia ślizgonki. Usłyszał jeszcze jedno „proszę”, od którego faktycznie zrobiło mu się nieco przykro. Vip najwidoczniej chciała ruszyć się o własnych siłach, skończyło się to jednak na ponownym chwyceniu się Arcia. Wiedząc że mało czasu, zrobił coś co pewnie później okaże się gwoździem do jego własnej trumny. Schował różdżkę do kieszeni, dzięki czemu dysponował teraz dwoma wolnymi rękami. Następnie zwrócił się do Vip głosem w którym dało się usłyszeć pewną nutkę dowcipu: -Z góry przepraszam za to co teraz zrobię- po czym, korzystając z wątłych sił ślizgonki, chwycił wolną ręką jej kolana, a następnie delikatnie uniósł całą jej osóbkę, by na końcu zanieść ją i położyć na największej ławie w klasie. Starał się zrobić to jak najbardziej płynnie i szybko jak to możliwe, gdyż każda sekunda jego dotyku sprawiała jej ból. Gdy panna Le Fay leżała już bezpiecznie na ławce, Arcio cofnął się nieco, podnosząc przy okazji leżący na ziemi sztylet. Solidna robota. Spojrzał na dziewczynę, po czym zapytał głosem w którym próżno było szukać drwiny czy zaczepki: -Lepiej już?- |
| | | Gość
| Temat: Re: A korytarzem przechodzi ludzkie pojęcie Wto 24 Lis 2015, 17:22 | |
| Kobieta usilnie starała się zachować przytomność, reakcja na smoczą skórę okazała się silniejsza niż zwykle, nie wiedziała z jakich powodów. Może przez emocje? Jednak nie był to czas na gdybanie, dusiła się, a kiedy usłyszała ciąg słów wypowiedzianych przez Aerona i układających się w bardzo nietypowe zdanie, rozszerzyła oczy. Poczuła jak ją łapie i podnosi, kurczowo zacisnęła rękę na jego ramieniu i jęknęła, chwile potem znalazła się na ławie. Gdy pan Steward uwolnił ją od kontaktu z przeklętym materiałem, poczuła swoistą ulgę. Nie nadeszła kolejna fala bólu, przez co niemal się uśmiechnęła, tylko blizna na lewym policzku wciąż piekła. Oddech był nadal nieregularny, a całe ciało krzyczało w wyniku zaistniałej sytuacji. Pozwoliła opaść swojej głowie na bok w stronę jej wybawcy i oprawcy jednocześnie, a szare włosy rozsypały się po blacie. Zamknęła oczy chcąc pozbyć się nieprzyjemnego uczucia, które można było porównać do szalenie szybkiej jazdy na rollercoasterze. Gdzieś na końcu świadomości zarejestrowała głos pytający ją, czy lepiej, jednak nie to przyprawiło ją o niemały szok, tylko to, że nie było w nim ani grama drwiny czy jakiejkolwiek innej negatywnej emocji. Rozchyliła powieki, czuła się jakby spuszczono z niej całą energię życiową i pozostawiono tylko tyle, aby mogła jako tako funkcjonować. Otaczający ją świat w końcu przestał wirować i nie cierpiała już tak jak jeszcze kilka chwil temu. Oddech można było uznać za wyrównany, aczkolwiek płytki. Zastanawiała się czy ryzykować i usiąść, czuła się skrępowana, kiedy tak patrzył na nią z góry. Zdawała sobie sprawę, że musi mu podziękować, miała jeszcze na tyle przyzwoitości by to zrobić, mimo iż nie przywykła do bycia miłym, nawet nie wiedziała czy potrafiła taka być, nie grając, a będąc szczerym. Teraz mogła się przekonać, spróbować, kiedyś ktoś powiedział, że to chęci się liczą, nieważne jak nam to wyjdzie ważne, że podjęliśmy próbę. Poczuła nagły powiew mroźnego wiatru na twarzy, który podarował jej chwilową ulgę w bólu promieniującemu ze szramy. Przesunęła wzrokiem po jego sylwetce zatrzymując się na jego ręce, a konkretniej tej, w której trzymał sztylet. Koniec końców postanowiła usiąść, kosztowało ją to wiele wysiłku i znacznie więcej czasu niż mogła się spodziewać, ale udało się. Wpatrzona w jej ukochaną broń szykowała się do podziękowań, ciekawa była jak zareaguje, czy będzie z niej kpił? Ostatecznie nie zrobił tego, kiedy jej się pogorszyło, mimo tego, że sekundę wcześniej mu groziła. Dziwny człowiek. Podniosła wzrok i z pewną dozą niepewności spojrzała mu w oczy. Piękne… Przeszło jej przez myśl, jednak natychmiast je od siebie odgoniła, zdecydowanie nie był to pożądany kierunek. Nieświadomie oblizała zaschnięte usta i szczeliła palcami, zawsze tak robiła kiedy się denerwowała czymś lub miała robić coś pierwszy raz. Emm… Słuchaj. Chciałam ci podziękować. Wykrztusiła w końcu cichym, przepełnionym wyczerpaniem, tonem. Przyszło je to ciężko, a nawet cholernie trudno, ale nie oderwała od niego wzroku, chciała żeby wiedział, że to było szczere, no dobra, to był jeden z powodów, drugim były jego paczadła, które na pewno były jakoś zaczarowane, bo to niemożliwe, aby ktoś miał tak idealnie piękne i hipnotyzujące tęczówki. Nie zauważyła nawet, że przestała mrugać. Czy mogę odzyskać sztylet? Zapytała niewinnie, kiedy uznała, że cisza zbytnio się przedłuża. |
| | | Aeron Steward
| Temat: Re: A korytarzem przechodzi ludzkie pojęcie Sro 25 Lis 2015, 11:26 | |
| Vip była zdecydowanie lżejsza, niźli Arcio przypuszczał. W sumie nie ma w tym nic dziwnego, bądź co bądź była dziewczyną, a te z reguły są nieco mniejsze objętościowo od przedstawicieli płci męskiej. Z reguły, bowiem zdarzało mu się spotykać osobniki grubo ponad normę. Podziękował w duchu Vip za to że nie obżerała się po nocach przez większość czasu. Dziwnie czuł się niosąc ją w ten sposób. Wczepiona w niego, wydawała się zupełnym przeciwieństwem dziewczyny która jeszcze chwilę temu chciała zrobić z niego filet. Widywał, nie raz zresztą, kobiety które były bardziej męskie od niejednego faceta. Arcio nie wiedział co było gorsze - słaby facet czy silna kobieta. Vip najwidoczniej miała jednak bardziej delikatną stronę. Warto zapamiętać ten fakt, bowiem Arcio nie spodziewał się zobaczyć Vip w takim stanie w najbliższych dniach. Nie było to raczej coś, co pokazywała każdej napotkanej osobie, toteż w duchu cieszył się z własnego szczęścia. Dziwił go powód całego zajścia. Gdyby mógł, zaniósłby ją pewnie do samych Lochów, no chyba że przedtem umarłby ze zmęczenia. Dziewczyna czy nie, to nadal był pewien ciężar. Najwidoczniej jednak każdy kontakt jego rąk z ciałem panny Le Fay wywoływał dziwną reakcję jej ciała. Spojrzał przelotnie na własne łapki, ale oprócz rękawiczek ze smoczej skóry, nie zauważył tam nic specjalnego. Może więc to był powód całego zajścia? Smocza skóra. Nie słyszał jeszcze o nikim kto byłby na nią uczulony, i to tak mocno. Kryło się za tym coś więcej, Arcio przezornie jednak nie pytał co. Dość emocji jak na jeden wieczór. Przez chwilę obawiał się czy wyczerpana Vip będzie w ogóle w stanie się podnieść, nie wspominając już o przejściu więcej niż dwóch kroków. Wątpliwości jednak zostały rozwiane dosłownie w tej samej chwili, gdy ślizgonka podjęła zdecydowane próby podniesienia swojego siedzenia do pionu. Trwało to mniej więcej tyle co reklamy na Polsacie, w końcu jednak udało się jej. Arcio, chwilowo skupiony na podniesionym przez niego wcześniej sztylecie, początkowo nie zauważył że panna Vip znów wpatruje się w jego oczy. Gdy w końcu to zarejestrował, dziewczyna się zmieszała. Tak moi państwo. Pan Steward, mimo iż przez sekundę zaskoczony, nie skomentował tego w żaden sposób. Usłyszał jednak jak Vip zwraca się do niego, nieco nieporadnie, próbując mu podziękować. Arcio pokręcił tylko głową, odpowiadając: -Nic nie zrobiłem. Nie masz za co mi dziękować.- wzruszając jednocześnie ramionami. Tak po prawdzie, to gdyby nie jego chwyt, to raczej nie doszłoby do całej tej sytuacji. Cóż za przypadek. Że też akurat dziś, w tym samym miejscu, o tym samym czasie, spotkało się właśnie tych dwóch uczniów. Jaka była szansa że to właśnie Arcio chwyci Vip za rękę? Z pewnością mniejsza niż szansa na to że Arcio kiedykolwiek polubi Hufflepuff. Usłyszawszy niewinnie brzmiące zapytanie o zwrot narzędzia niedoszłej zbrodni, Arcio uśmiechnął się, po czym odpowiedział wesołym tonem: -Hmmm, nie.- przerwał na sekundę, po czym dodał: -Wiesz, jeszcze przed chwilą chciałaś mi go podarować w bardzo finezyjny sposób. Czemuż miałbym więc oddawać tak piękny prezent, który zapewne został podarowany z głębi serca?- zapytał, ciągle utrzymując ten żartobliwy ton. Przeszedł przy tym parę kroków, tak że znajdował się teraz nieco bliżej wyjścia. W tej odległości od otwartego okna nie czuć już było tego przenikliwego chłodu bijącego z otwartej przestrzeni. Ciągle patrzył na siedzącą teraz pannę Le Fay. Zmęczona i tak niezwyczajnie spokojna, wyglądała zupełnie jak zwykła dziewczyna. Aeron westchnął, po czym odwrócił się do niej plecami, wyjmując coś z wewnętrznej kieszeni kamizelki. Stał tak przez raptem pół minuty, wystarczająco by zrobić to co chciał, i nie dość by Vip poczuła się urażona. Gdy skończył, odwrócił się, a w jego lewej ręce dało się zauważyć zwitek papieru. Prawa, znikająca w kieszeni kamizelki, ukazywała przez ledwie sekundę czarne pióro. Gdy już pozbył się narzędzia zbrodni, podszedł powoli do Vip, kładąc zwitek papieru na ławce. Chwilę potem, jak gdyby na przekór delikatnym porywom wiatru wpadającego tu przez okno, wbił w zwitek sztylet ślizgonki. Jeden rzut okiem na papier wystarczył, by zauważyć iż jest to de facto mapa. Naszkicowana w pośpiechu, prowadziła do Lochów. Aeron cofnął się parę kroków, wracając do swojego poprzedniego miejsca przy drzwiach. Gdy już się tam znalazł, zwrócił się do Vip nieodgadnionym tonem: -Uznaj to za prezent. I formę przeprosin. Nie było moim zamiarem krzywdzenie Cię w taki sposób. Z tym powinnaś trafić prosto do Pokoju Wspólnego.- |
| | | Gość
| Temat: Re: A korytarzem przechodzi ludzkie pojęcie Sro 25 Lis 2015, 18:53 | |
| Siedziała czując jak z każdą chwilą wracają jej siły. Patrzyła przed siebie w jakiś nieokreślony punkt w przestrzeni, widoczny tylko dla jej oczu. Na ustach błąkał się ledwo dostrzegalny pół uśmiech, na wpół smutny, bowiem panna Le Fay znowu straciła kontakt z rzeczywistością, nie jest do końca jasne dlaczego, być może to jej towarzysz tak na nią zadziałał lub to wyczerpanie spowodowane tym nieoczekiwanym zajściem? Nie było widać wielkiej różnicy w zachowaniu, nie licząc tego, że siedziała spokojnie i nic nie mówiła, tak naprawdę tylko spojrzenie się zmieniło, stało się zamglone, nieobecne zupełnie tak jakby jej tu nie było, oddalone o tysiące mil. Znów była dzieckiem, biegła po schodach na dół, do sypialni rodziców, łzy ciekły jej po policzkach, ale nie wydawała z siebie żadnego dźwięku, gdyby ojciec usłyszał, że płacze dostałaby tak w skórę, że nie usiadłaby przez tydzień. Wślizgnęła się po cichu do sypialni i przesunęła palcami po policzku śpiącej kobiety, potem zwyczajnie wyszła i wróciła do swojej komnaty. Zawsze tak robiła, kiedy wracał jeden i ten sam koszmar, nie mogła jej normalnie obudzić, bo ojciec by się dowiedział. Kilka chwil później drzwi się otworzyły i weszła jej matka. Usiadła obok córki przygarniając ją do siebie. -Co się stało? -Znowu mi się to śniło mamo… Wyszeptała przerażona, a słone krople skapywały na pościel. -Opowiesz mi o nim? Nigdy nie mówisz, zrzuć z siebie ten ciężar. Vipera milczała dłuższą chwile zanim z jej ust wypłynął ciąg słów układających się w opis koszmaru. -Idę korytarzem strasznie długo, znam go, to piwnice naszego domu. Jest noc, nie ma światła. Dochodzę do jakiś drzwi, są uchylone, więc wchodzę. W środku jest jakiś pan, krzyczy na kogoś, nie widzę na kogo. Chowam się za fotelem i patrze. Ten pan bardzo się denerwuje, potem wyciąga różdżkę i krzyczy coś co brzmi jak Crucio, a z magicznego patyka wylatuje czerwony promień. Ta druga osoba, też pan, strasznie krzyczy i upada na podłogę, potem rzuca inne, nie pamiętam jakie, i… i zaczyna pojawiać się krew, dużo krwi… Po twarzy dziewczynki spływały strumienie łez. Potem pokój rozbłysł zielonym światłem i czarodziej odwrócił się w moim kierunku. To... to był tata… Zapytał czy wszystko widziałam, kiwnęłam głową, a on mnie uderzył i powiedział, że w takim razie już czas, abym nauczyła się co to prawdziwy ból. Rzucił na mnie to samo zaklęcie, to Crucio… Vipera zamilkła, a kobieta patrzyła na nią w szoku, skąd mogła wiedzieć, że taka klątwa istnieje? Niemożliwe, żeby jej mąż powiedział o niej jej małej córeczce. Przytuliła ją mocno, uspakajając i powtarzając w kółko, że to tylko sen. Kilka dni później, wydarzenia ze snu odnalazły dokładne odzwierciedlenie w rzeczywistości, a niedługo po tym jej matka zmarła na skutek, jak jej powiedziano, śmiertelnej choroby. Jednak po kilku latach panna Le Fay poznała prawdziwą przyczynę zgonu swojej matki, a był nią ojciec. Człowiek którego nienawidziła, ale wiele zawdzięczała to on ją wszystkiego nauczył, dyscypliny, czarnej magii, walki, ale też zabrał jej wszystko co było jej drogie, matkę. Jej mózg zarejestrował, że ktoś do niej mówi. Z chwilowym opóźnieniem dotarł do niej sens słów, zaśmiała się perliście, wracając do rzeczywistości. Finezyjny powiadasz, może innym razem. Powiedziała cicho obserwując jak wbija jej sztylet w nakreśloną na szybko mapę. Wstała, na sekundę nieruchomiejąc, jednak kiedy nie odczuła żadnych niepożądanych efektów zdarzenia, podeszła wyciągając sztylet i włożyła do wewnętrznej części kurtki. Drugą ręką podniosła mapę i obejrzała, uśmiechnęła się. Z pewnością trafię i na pewno jakoś się odpłacę w mniej lub bardziej finezyjny sposób. Powiedziała żartobliwie chowając ją do kieszeni. Przemierzyła dzielącą ich odległość i zatrzymała się dopiero przy drzwiach. Uśmiechnęła się, co miało oznaczać wdzięczność , nie chciała drugi raz się upokarzać i dukać jakieś marne podziękowania. |
| | | Aeron Steward
| Temat: Re: A korytarzem przechodzi ludzkie pojęcie Sob 28 Lis 2015, 15:23 | |
| Naturalny, zwykły śmiech Vip był kolejną wskazówką dla Arcia, że panna Le Fay również umie być po prostu dziewczyną, taką jak każda. Pewna bariera która powstawała między nimi, teraz chwiała się, ukazując coraz więcej interesujących rzeczy. Zapewne gdyby nie wypadek, nic takiego by się nie wydarzyło. Był to łut szczęścia, niczym moneta leżąca na środku drogi. Ona również miała swoją historię, tego jak się tu znalazła, i dlaczego była sama. Głupotą byłoby jednak zostawić ją tak jak leży. Podobnie było w przypadku Vip. W pewien sposób zaciekawiła Stewarda, nawet jeśli ten starał się tego nie ukazywać. Zostawiona mapa z wbitym w nią sztyletem tylko to potwierdzały. Aeron był niemal pewien że jeszcze kiedyś się spotkają. Nie mógł przewidzieć kiedy się to stanie, ani w jakiej sytuacji; czy będą wtedy wrogami, tak jak jeszcze kilka chwil temu, czy też może kimś zgoła innym. Czy było to możliwe? Nie wiedział. Być może. -Innym razem? Mam nadzieję że nie muszę się bać. A, jeśli planujesz napaść mnie w nocy, to pamiętaj że mam płytki sen, i musisz być bardzo delikatna.- powiedział, z małym uśmieszkiem na ustach, patrząc jak Vip wstaje i podchodzi do wbitego w deskę sztyletu. Wyjęła go bez problemu, następnie schowała i spojrzała na mapkę narysowaną przez Arcia. Nie było to dzieło sztuki, jakim pochwaliłby się profesjonalny kartograf. Szczerze mówiąc, Krukon zdecydowanie nie przepadał za rysowaniem czegokolwiek, będąc święcie przekonanym że każde jego dzieło może zagrażać stabilności dobrego smaku na świecie. Nie skomentowała jednak tego ósmego cudu świata piekielnego, a tylko zapowiedziała zrewanżowanie się. Arcio nie bardzo wiedział cóż mogłoby być tym odpłaceniem się, szczególnie jeśli weźmie się pod uwagę jej dość nietypowy sposób wręczania prezentów. Można było powiedzieć że ludzie zabijali się by je dostać. Ruszyła w jego stronę, a Arcio obserwował ją, w oczekiwaniu na sam w sumie nie wiedział na co. Gdy jednak zatrzymała się pod drzwiami, i na jej twarzy pojawił się uśmiech, taki szczery i pełny, Arcio nie wiedział co powiedzieć. Doprawdy, gdybyś tylko uśmiechała się tak nieco częściej, pomyślał. Może wtedy… potrząsnął głową. Nie czas na takie pomysły. Westchnął, po czym powiedział: -Miło było poznać, panno Vipero. Myślę że jeszcze kiedyś się spotkamy.- po czym wstał, i ruszył do drzwi. Stracił nieco rachubę czasu, i zdecydowanie lepiej byłoby gdyby w tej chwili znalazł się w pokoju wspólnym. Na nieszczęście, Wieża Ravenclawu znajdowała się sporo dalej niż lochy Vip. Oby nie zajęło mu to zbyt dużo czasu. W momencie w którym mijał stojącą ślizgonkę, spojrzał na nią nieodgadnionym wzrokiem, skinął lekko głową i zwinnie przeszedł obok, muskając jej ramię swoim ramieniem. Otworzywszy drzwi, rozejrzał się w obu stronach, a stwierdziwszy że korytarze są puste, wyszedł, jeszcze ostatni raz patrząc jej w oczy. Czemu miał dziwne wrażenie że te zielone patrzałki będą go prześladować?
KONIEC WSPOMNIENIA |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: A korytarzem przechodzi ludzkie pojęcie | |
| |
| | | | A korytarzem przechodzi ludzkie pojęcie | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |