IndeksIndeks  SzukajSzukaj  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

Share
 

 A korytarzem przechodzi ludzkie pojęcie

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : 1, 2  Next
AutorWiadomość
Aeron Steward
Aeron Steward

A korytarzem przechodzi ludzkie pojęcie Empty
PisanieTemat: A korytarzem przechodzi ludzkie pojęcie   A korytarzem przechodzi ludzkie pojęcie EmptySro 18 Lis 2015, 21:47

Opis wspomnienia
Zderzenie (zdarzenie?) w środku nocy. Czy przyjemne? Kto wie. Interesujące? Raczej na pewno. A już z pewnością niespodziewane
Osoby:
Vipera Le Fay, Aeron Steward
Czas:
Druga połowa października, roku pańskiego 1977
Miejsce:
Drugie piętro, Hogwart



_______________________________________



I kto mówił że w nocy w zamku nic się nie dzieje? Dobra, pewnie miał rację. Raczej na pewno. Cisza zalegająca w całej szkole była wręcz namacalna. Jak puszyste ciasto, które rosło i rosło aż do rana. W tej ciszy właśnie znajdował się pan Steward. Z dala od pokoju wspólnego, w którym to powinien już dawno tkwić. No właśnie. Powinien. Magiczne słowo, które sprawiało że pan Steward dosyć luźno podchodził do wszelkiej maści zakazów nakazów i przekazów. Tak, był świadomy ryzyka przyłapania go przez Flicha, bądź innego z nauczycieli. Szczególnie teraz, podczas ni mniej ni więcej wojny. Mogli go wziąć za zamachowca. Ewentualnie za Puchona, ale nie był do końca pewien która opcja była gorsza. Nie byłby jednak sobą, siedząc teraz spokojnie w bezpiecznym i nudnym jak cały dom Helgi Hufflepuff razem z jego członkami pokoju. Tak, znowu łaził po Hogwarcie, co rusz zatrzymując się przy pustych klasach. Do biblioteki nie śmiał się zapuszczać, bowiem był to teren względnie niebezpieczny, i bez wyraźnego powodu chodzenie tam nawet jak na niego było czymś raczej rzadkim. Dziś w planach była jedna z wież, parę górnych pięter, może coś na dole, a potem pusta sala gdzieś w pobliżu wieży Ravenclaw. Tako rzeknięte, pałętał się to tu, to tam, uważnie jednak nasłuchując czy aby akurat dziś pan uprzejmy woźny nie zdecydował się na zmianę jego dotychczasowej trasy. Czy może też jego futrzana kompanka gdzieś się tu nie kręciła. Jedno i drugie zwiastowało kłopoty, i jeśli jeszcze od tego drugiego dało się w miarę sprawnie uwolnić, to woźny był nader upierdliwą przeszkodą.
Czas przeznaczony na przyjemności szybko mija, i ledwo Arcio zauważył, a znajdował się gdzieś na korytarzu drugiego piętra. Kierowany jakimś dziwnym przeczuciem zdecydował się tu pozostać, miast wracać do swojego dormitorium. Dziwne, bowiem przeczucia były u niego dość rzadkie. Dawno temu nauczył się ich jednak słuchać. Tu również było pusto i cicho, co zresztą bardzo bu odpowiadało. Noc to najlepsza pora całego dnia. Szczególnie piękna, czysta i ciepła noc. Można wtedy godzinami siedzieć w oknie i przypatrywać się ciemności, bądź malutkim gwiazdom próbującym z całych swoich sił rozświetlić niebo. Kto mieszka w dużym mieście ten nie ujrzy prawdziwego ich piękna, tak powszechnego tylko na kompletnym pustkowiu. Teraz było jednak zdecydowanie zbyt chłodno na przesiadywanie na dworze. Już raz tak zrobił, i nieźle się pochorował. Najgorszy z tego wszystkiego był ten upierdliwy kaszel, męczący go przez dobry miesiąc. Na samą tylko myśl o nim wpadał w zły humor.
W pewnym momencie do jego uszu doszedł niewyraźny szmer. Tak delikatny i ulotny, jak dźwięk rosnącej trawy. Przystanął na chwilę, nasłuchując wszelkich możliwych nieprawidłowości w bezmiarze ciszy. Nic. Ruszył powoli do przodu, tym razem jednak wolniej niż poprzednio. Oczy, przyzwyczajone do ciemności łowiły każdy, najdrobniejszy nawet ruch. W końcu doszedł do rozwidlenia, z którego jedna odnoga prowadziła dalej prosto, a druga skręcała w lewo. Krótka chwila namysł wystarczyła na podjęcie decyzji, której skutkiem był zamiar skrętu w lewo. Tak ażeby złagodzić trochę tą monotonię.
Gość
avatar

A korytarzem przechodzi ludzkie pojęcie Empty
PisanieTemat: Re: A korytarzem przechodzi ludzkie pojęcie   A korytarzem przechodzi ludzkie pojęcie EmptySro 18 Lis 2015, 23:17

Był wieczór, a ona nie miała nic ciekawego do roboty toteż wpadła na pomysł, za który potem się przeklinała. Jednak aktualnie jej się podobał, mianowicie postanowiła poznać zamek, pospacerować, pozwiedzać, jak zwał tak zwał. Do ciszy nocnej miała jeszcze trochę czasu. Potrzebowała samotności, przemyśleć parę spraw. Wyszła z pokoju wspólnego Ślizgonów i nieśpiesznym krokiem przemierzała korytarze lochów. Pogrążyła się we własnym umyśle i jak zawsze w takich momentach powróciła do swojego dzieciństwa. Do wspomnień o matce. Nie zauważyła nawet kiedy znalazła się na piętrze. Przystanęła i spojrzała przez okno na gwieździste niebo. Lubiła noc, nie musiała przed nikim nikogo udawać, mogła zrzucić wszystkie maski, które przybierała w zależności od sytuacji i swoich celów. Było juz ciemno, nie miała pojęcia ani która godzina, ani jak tu dotarła. Pomyśli nad tym pózniej. Ruszyła dalej wolnym krokiem, zastanawiając się nad tym jak mogłaby przywrócić matkę do życia... Może jakiś eliksir? Sięgnęła do pasa i wyciągnęła ukryty sztylet, prezent. Obracała go w palcach przyglądając się, błyszczącym w świetle księżyca, szmaragdom wyraźnie odciętym na srebrze z wygrawerowanymi na nim różami. Oderwała się od ponurych myśli i rozejrzała wokół. Nie pamietała żeby tu kiedykolwiek była, pierwszy raz przeklęła swój pomysł. Podeszła do okna i na podstawia wysokości oceniła, że znajduje się na drugim piętrze, natomiast pozycja srebrnej tarczy na niebie powiedziała jej, że jest naprawdę późno. Skrzywiła się i poszła korytarzem na wprost, gdy nagle usłyszała stukot czyiś butów. Nie chciała i nie miała zamiaru przekonywać się kto to, więc przyspieszyła, kiedy jednak usłyszała ciche miauknięcie w jej myślach ukształtował się obraz Filcha i jego kotki, pilnowali ciszy nocnej. Pogłoski, które do niej dotarły o tym osobniku wystarczyły aby rzuciła się do ucieczki, nie miała najmniejszej ochoty na szlaban, a zgubić się bardziej już nie dało. W duchu dziękowała ojcu za te wszystkie mordercze treningi, przez które teraz biegła korytarzami z dużą szybkością bez większego wysiłku. Przestały do niej docierać odgłosy świadczące o czyjejś obecności mimo to nie miała zamiaru jeszcze zwalniać, ostrożności nigdy dosyć. Rzuciła krótkie spojrzenie w tył. Niestety to był błąd, kiedy odwróciła głowę było już za późno żeby wyhamować. Zobaczyła tylko wychodzącego z bocznego korytarza chłopaka, a sekundę późnej wpadła na niego z wielkim impetem zwalając go z nóg. Nieznajomy wylądował na zimnej posadzce, a ona na nim. Po kilku sekundach szoku, pozbierała się i podała mu rękę pomagając wstać. Było jej trochę niezręcznie, więc powiedziała cicho aczkolwiek bez wahania. Przepraszam. Otrzepała się z niewidzialnego kurzu mrużąc oczy, oceniła, że może mieć tyle lat co ona, jest więc szansa, iż będzie wiedział jak dojść do lochów. Musi być miła jeśli chce wydobyć te informację. Nałożyła więc jedną ze swoich uprzejmych i skruszonych masek, unosząc lekko kąciki ust w przepraszającym geście.
Aeron Steward
Aeron Steward

A korytarzem przechodzi ludzkie pojęcie Empty
PisanieTemat: Re: A korytarzem przechodzi ludzkie pojęcie   A korytarzem przechodzi ludzkie pojęcie EmptyCzw 19 Lis 2015, 20:22

Czy Aeron mówił coś o monotonii? Było nawet takie powiedzenie, wręcz idealne do określenia sytuacji w której się znalazł. Nie wywołuj wilka z lasu. No ale niestety, wilk przywołany został, i to w dość spektakularny sposób. Może gdyby Arcio przykładał nieco więcej uwagi do tego co dzieje się po jego lewej stronie, zamiast nasłuchiwać podejrzanych dźwięków, to może zauważyłby pędzącą przez korytarz nieznajomą dziewczynę. Ale stało się inaczej, i gdy tylko większa część jego ciała wychynęła zza ściany, wpadła na nią owa dziewoja. Dziewoja nie należąca do najmniejszych, co miało duży wpływ na brak zachowania równowagi podczas zderzenia. Skutkiem tego był upadek obojga na podłogę, zimną i stosunkowo twardą. Może dlatego że było kamienna. Upadek nieco bolesny, ale tylko ze strony która starła się z podłogą. Druga strona, uderzona przez ciało dziewczyny oparła się o pewne zabezpieczenia w które owe ciało sprawczyni wypadku zostało wyposażone przez naturę. W pierwszej chwili Aeron w ogóle nie ogarnął co się stało. Nieco zaskoczony leżał na podłodze, przygnieciony ciężarem leżącym na nim. Trwało to chwilę, ledwie parę sekund, po czym ciężar wstał i podał mu rękę. Arcio pomoc przyjął aczkolwiek tylko i wyłącznie z uwagi na dobre wychowanie, bowiem nie miał najmniejszego zamiaru opierać się na pomocy od obcej dziewczyny. Mimo wszystko nie znał jej, nie kojarzył jej nawet z widzenia, a to było coś nowego. Mogła być potencjalnym wrogiem. Zmrużył oczy, przyglądając się osobie stojącej przed nim, przy okazji sięgając tylko w kierunku schowanej różdżki. W razie wypadku najlepiej będzie jak najszybciej ją wyjąć. Tymczasem jednak powstrzymał się, woląc nie wywoływać konfliktu niezamierzenie. Przyjrzał się za to osóbce stojącej przed nim. Średniego wzrostu, choć jak na przedstawicielkę płci pięknej raczej wysoka. Cera blada, i to dosyć mocno, choć bardziej wyglądało to na cechę genetyczną aniżeli na oznakę strachu. Oczy zielone, nawet ładne. Oczywiście wpatrzone w niego, z powodów raczej mało romantycznych. Po chwili usłyszał krótkie przepraszam, które skwitował tylko skinieniem głowy. Dziewczyna chwilowo nie stanowiła zagrożenia, nie była jednak w zamku sama. Przed czymś musiała uciekać, a to nie wróżyło niczego dobrego. Rozejrzał się dookoła, nasłuchując jednocześnie jakichś bardziej podejrzanych dźwięków. Marnym pomysłem byłoby zostawać w miejscu w którym się zderzyli. Mogli iść dalej, ale ciągnął się tam korytarz bez żadnych pustych sal. W razie wypadku ciężko będzie się schować. Najlepiej więc będzie cofnąć się nieco w stronę z której Arcio przybył, i przeczekać nieco czasu. Ściszonym głosem, prawie że szeptem przekazał dziewczynie najważniejsze informacje:
-Słuchaj, bo to ważne. Tym zderzeniem narobiłaś sporo hałasu, i dam sobie głowę uciąć że zaraz ktoś się tu pojawi. Nie widzi mi się odbywanie szlabanu, i Tobie raczej też nie. Musimy zniknąć, i to w tej chwili. Mów tylko szeptem, idź za mną, i staraj się nie wpaść na nic więcej.- po czym odwrócił się, i cicho ruszył w korytarz z którego dopiero co wyszedł. Przeszedłszy parę kroków, zatrzymał się i odwrócił, dodając jeszcze:
-Jestem Aeron- po czym ruszył dalej.
Gość
avatar

A korytarzem przechodzi ludzkie pojęcie Empty
PisanieTemat: Re: A korytarzem przechodzi ludzkie pojęcie   A korytarzem przechodzi ludzkie pojęcie EmptyCzw 19 Lis 2015, 21:58

Przyglądała się tajemniczemu chłopakowi jak wstawał. Słysząc jego, można by rzec, reprymendę skrzywiła się, ale skinęła głową i ruszyła za nim. Zirytowała się słysząc ostatnią uwagę. „Za kogo on mnie ma?!” Pomyślała, jednak postanowiła dalej grać miłą i skruszoną, w końcu chciała dostać się do pokoju wspólnego Ślizgonów. Po chwili dotarło do niej, że nieznajomy się przedstawił. Zacisnęła usta, znów musi przedstawić się obcemu… Wcale jej się to nie podobało, ani odrobinę, ale czego nie robi się dla osiągnięcia własnego celu? Vipera, rzuciła cicho i mimo, że chciała zabrzmieć miło raczej tak nie zabrzmiało. Jej głos, spokojny, aczkolwiek chłodny, wskazywał na nieobecność duchową. Wodziła wzrokiem, mimo iż nie widziała szczegółów, zwykłe zarysy, ot co. Machinalnie kroczyła Hogwardzkimi korytarzami za Aeronem. Dopiero po dłuższej chwili wróciła do rzeczywistości, ostatnio zbyt często zdarza jej się zatapiać we własnym umyśle, wspomnieniach i przemyśleniach. Musi to zatrzymać, bo inaczej szybko straci życie, przykładowo na eliksirach. Mało to takich co nie umieją uwarzyć najprostszego eliksiru? Wystarczy, że obok któregoś usiądzie i się zamyśli. Spojrzała na chłopaka i odezwała się cicho, nadal chłodno, jednak już bardziej przekonująco niż poprzednio. Co robisz o tej porze na korytarzu? Zapewne zastanawiasz się czemu zawdzięczasz to niefortunne spotkanie, pozwól, że wyjaśnię. Jego głównym powodem jest ten woźny, Filch, czy jakoś tak mu jest, no i ta przeklęta kotka. Miała nadzieję, że zrobiła dobre wrażenie i teraz nie będzie miał nic przeciwko, aby pomóc jej w odnalezieniu drogi powrotnej. Jeśli to Ślizgon… Jeśli nie… Cóż, będzie musiała przenocować w którejś z pustych klas. Byle żaden z nauczycieli się nie zorientował. Nie po to zwiewała przed ty okropnym charłakiem, żeby dostać szlaban. Słuchaj, mam pytanie, jesteś może Ślizgonem? Modliła się do wszystkich bóstw o jakich słyszała, żeby tylko usłyszeć pozytywną odpowiedź. W przeciwnym wypadku będzie musiała pogodzić się z noclegiem na zimnej, twardej i raczej nie za wygodnej podłodze, bo wątpiła w to, że ktoś spoza Slytherinu będzie wiedział jak tam trafić.
Aeron Steward
Aeron Steward

A korytarzem przechodzi ludzkie pojęcie Empty
PisanieTemat: Re: A korytarzem przechodzi ludzkie pojęcie   A korytarzem przechodzi ludzkie pojęcie EmptyPią 20 Lis 2015, 17:40

Wraz z każdym krokiem z którym Aeron oddalał się z miejsca wypadku, malał jego niepokój związany z prawdopodobnym zatrzymaniem ich przez woźnego bądź innego przyjemnego (czy raczej nie bardzo) osobnika należącego do grona pedagogicznego. Im więcej mijało czasu, tym mnie myślał o tym co się stało, a tym więcej zwracał uwagę na towarzyszkę jego podróży. Jej osoba wzbudzała lekkie zainteresowanie ze strony pana Stewarda. Kojarzył praktycznie wszystkich uczniów najstarszych klas, w ten czy inny sposób. Tej pani jednak za diabła nie mógł przypasować do żadnego z czterech domów. Musiała więc być tu od stosunkowo niedawna. W tym samym momencie, jako odpowiedź na podanie własnego imienia, Aeron usłyszał imię dziewczyny. Vipera. Nigdy nie słyszał podobnego, toteż oznaczało iż jego właścicielka zdecydowanie nie pochodzi z tych stron. Mimo to na jego twarzy dalej gościł ten ponury grymas, towarzyszący mu od zawsze. Starał się utrzymywać go jak najczęściej było to możliwe, albowiem wprawny obserwator potrafił czytać z mimiki twarzy jak z otwartej książki. Skupił się więc na brzmieniu ich kroków, które delikatnie się unosiło, powoli zatapiając swe istnienie w odmętach czarnej i pustej ciemności. Owy korytarz przywodził na myśl życie Arcia. Ciemne i puste, z ledwie widocznymi śladami pozostawionymi przez przeszłe wydarzenia czy też przez przewijające się tu i ówdzie osoby. Nie potrzebował światła. Przyzwyczajony do mroku, żył sam. Ale jedno to żyć samemu. Co innego to wytrzymać całe życie z samym sobą.
W międzyczasie usłyszał głos nowo poznanej Vip. Słowa zawisły w powietrzu, czekając na spotkanie z ich kompanami niosącymi odpowiedź. Nim Aeron odpowiedział, minęło parę sekund. Jego głos, cichy i chłodny dryfował wśród cieni.
-Podziwiam noc. A w międzyczasie bywam potrącany przez obce mi dziewczyny.- dodał z przekąsem. Wytrącanie Arcia z przemyśleń bywa zgubne, tak dla niego samego, jak i dla innych. Słysząc słowa Vip tłumaczące swój nagły wybuch chęci przytulenia Arcia, ten skwitował je jeno wzruszeniem ramion.
-To oczywiste. Każdy średnio zaznajomiony ze zwyczajami pana Filcha wie iż o tej porze nocy patroluje on właśnie tę część zamku. Co zaś potwierdza moje przypuszczenia, dotyczące Twojej osoby. Przybyłaś tu niedawno, mam rację? Przenosiny o tej porze roku to raczej rzadkość.- powiedział, rzucając przy tym przelotne spojrzenie w stronę Vip. Na pierwszy rzut oka wydawała się raczej sympatyczna, lub tylko taką udawała. A życie zdążyło nauczyć Arcia dość ważną lekcję. Nic nie jest takim, jakim jest naprawdę. Dlatego też utrzymywał pewną dozę rezerwy w stosunku do dziewczyny. Zbytnie odsłanianie się to czysta głupota, a to coś czego pan Steward wyjątkowo nie lubił.
Tuż przed dotarciem do wyznaczonego celu usłyszał kolejne pytanie. Czy był Ślizgonem? Formalnie, nie. Druga sprawa że Tiara Przydziału wyjątkowo długo zastanawiała się pomiędzy Ravenclawem, a właśnie Slytherinem. Praktycznie był w połowie tym, a w połowie tym drugim.
-Niestety, nie jestem, aczkolwiek sporo osób widziałoby mnie właśnie tam, aniżeli w Ravenclawie.- odpowiedział tuż przed dotarciem pod drzwi opuszczonej Sali. Nacisnął delikatnie zimną metalową klamkę, by następnie popchnąć nieznacznie grube drewniane skrzydło. Ustąpiło ono nie wydając przy tym najmniejszego dźwięku. Wszedł szybkim krokiem do środka, rejestrując przy okazji brak innych ludzkich bytów w środku. Skinął głową w stronę Vip, pokazując jej by również tu weszła. On sam zaś udał się na drugą stronę, zatrzymując się tuż przy ławie znajdującej się pod oknem. Niebo rozciągające się za szkłem przysłane było tu i tam szarymi chmurami, zwiastującymi zapewne bliski już opad śniegu. Robiło się coraz chłodniej.
Gość
avatar

A korytarzem przechodzi ludzkie pojęcie Empty
PisanieTemat: Re: A korytarzem przechodzi ludzkie pojęcie   A korytarzem przechodzi ludzkie pojęcie EmptySob 21 Lis 2015, 16:57

Szła za nim czekając na odpowiedź, nie wiedziała czego ma się po nim spodziewać, jedno było pewne, zaczynał ją irytować. A kiedy dotarła do niej odpowiedź Krukona, irytacja przerodziła się w złość, jednak trzymała swoje emocje w ryzach, przecież nie może zdradzić swojej prawdziwej natury. Tym razem dostała rolę, niewinnej nastolatki, zagubionej w nowym środowisku, szukającej drogi do swojego pokoju i tak musi się zachować. Nigdy nie narzekała, jednak ten chłopak wyjątkowo wyprowadzał ją z równowagi. Nie wiedziała dokładnie czemu, analizowała całą jego postać, słowa, ton, jakim je wypowiadał. Niby wszystko było w porządku, ale było w nim coś co ją doprowadzało do szaleństwa, nie mogła zidentyfikować co to dokładnie jest, ale miała tego świadomość. Tak, wiem. Jestem tu od kilku dni. Zastanawiała się czy powiedzieć mu więcej, a raczej kalkulowała czy to, że mu powie przyniesie jej jakieś korzyści. Uznała, że nie, więc już nic nie dodała. Do jej uszu doszła odpowiedź na najważniejsze pytanie. Dopiero po kilku sekundach zrozumiała, że on nie jest Ślizgonem! Zaklęła pod nosem. Świetnie! Czyli czeka ją noc na, jakże przytulnej, podłodze pustej klasy, do której właśnie weszli. Powiodła wzrokiem za Aeronem, przez chwilę go obserwowała, kiedy zatrzymał się przy ławie stojącej pod oknem, odwróciła wzrok i podeszła do ściany. Oparła się o nią przymykając oczy. Czuła bijący od kamiennych bloków chłód, który przejmował całe jej ciało i docierał do serca, które mimo wszystko pozostawało od nich zimniejsze. Westchnęła wplatając ręce we włosy i osuwając się powoli w dół, aż opadła na podłogę. Przeklęła zamykając oczy. Skoro nie jesteś z Domu Węża to zapewne nie wiesz jak dojść do Pokoju Wspólnego, czy tak? Jej głos nie był już miły, raczej dało się w nim usłyszeć nutkę goryczy i irytacji. W żadnym stopniu nie przypominał poprzedniego słodkiego brzmienia, był wręcz zupełnym przeciwieństwem. Zimny, cichy i trochę syczący. Nauczyła się nie zaciągać francuskim, ale przez to nabrała dziwnego nawyku przeciągania niektórych spółgłosek, co dawało efekt syku. Nie dbała już o zachowanie pozorów milutkiej uczennicy, ale nie zrzuciła maski całkowicie, nie zrobiła tego nawet w połowie. Skoro nie mógł jej pomóc nie ma po co się przymilać. Skrzywiła się, właściwie po co zadała to durne pytanie? Chyba tylko po to, aby upewnić się, że nie ma żadnej nadziei na powrót do dormitorium. Teraz zapewne wysłucha pustej i nic nie wartej wypowiedzi, jak to mu jest przykro i pozbędzie się towarzysza, a resztę nocy spędzi w tej zapyziałej klasie. Piękna perspektywa, nie ma co! Z jej twarzy można było wyczytać frustrację i złość, nic poza tym. Sama sobie jestem winna, trzeba było patrzyć gdzie łażę. Nie myśleć tyle o przeszłości, tylko trzymać się teraźniejszości! Głupia! Czas na przemyślenia powinien być wyselekcjonowany, oddzielony od życia codziennego. Zagłębianie się w mrokach przeszłości prowadzi do zguby, tak się właśnie zaczyna, od utraty kontaktu z rzeczywistością. Wiedziała, że to zaczęło się już dawno, kiedy zobaczyła jak matka umiera. Wracała myślami do tej chwili, to była jej motywacja. Motywacja, która przerodziła się w pragnienie. Pragnienie przywrócenia życia. Jednak pragnienie przerodziło się w obsesje, a wszyscy wiedzą, że od obsesji już tylko jeden krok do szaleństwa.
Aeron Steward
Aeron Steward

A korytarzem przechodzi ludzkie pojęcie Empty
PisanieTemat: Re: A korytarzem przechodzi ludzkie pojęcie   A korytarzem przechodzi ludzkie pojęcie EmptySob 21 Lis 2015, 21:40

Aeron doskonale zdawał sobie sprawę z irytacji jaką wywoływał u większości obcych osób. Ba! On specjalnie zachowywał się tak a nie inaczej. Po pierwsze dlatego że odstraszało to sporą większość tych osobników z którymi kontakt Arciowi i tak nie wyszedłby na zdrowie. Nie było sensu marnować na nich czasu. Okrutne, ale niestety bardzo prawdziwe. Po drugie, gdy już znalazł się ktoś kto mimo wszystko dalej próbował nawiązać kontakt z panem Stewardem, wtedy właśnie owa irytacja przychodziła z pomocą. Jak bowiem powszechnie (tak, jasne, większość osób i tak jest tak ślepa, że nie odróżnia lewej od prawej) wiadomo, ludzie ludzi oszukują. Istnieje więc parę sztuczek, dzięki którym można sprawić by druga osoba zdradziła nieco więcej aniżeli by sama chciała. Irytacja i tracenie nad sobą kontroli były jedną z nich. Człowiek wytrącony z równowagi bardzo często ujawnia wbrew sobie tą część własnej natury, którą skrzętnie ukrywa. Zresztą Arcio, osoba o wyjątkowym zamiłowaniu do obserwacji, wprost uwielbiał przyglądać się zachowaniu i odruchom ludzi. Było to idealne zajęcie dla kogoś takiego jak on, samotnego, przebywającego w cieniu skrycie biegnącego wzdłuż głównego nurtu życia.
Podobnie było i teraz. Podświadomie czuł że panna Le Fay jest nieco bardziej skomplikowana niż to na pierwszy rzut oka próbuje pokazać. Mało kto zgodziłby się na przebywanie sam na sam z kimś takim jak Arcio. Usłyszawszy odpowiedź zadane przez niego pytanie jedynie kiwnął delikatnie głową, dając jakby znak że owa wiadomość wcale go nie zaskoczyła. Kątem oka zauważył że Vip zsunęła się po ścianie, by w końcu spocząć u zbiegu jej krawędzi z podłogą. Jeśli o niego chodziło, to raczej by tego nie robił. Podłoga o tej porze dosyć szybko traciła ciepło, przez co stosunkowo łatwo było złapać wilka. Nie powiedział jednak nic, sam bowiem otworzył nieco stare okno, wpuszczając do środka trochę chłodnego, ale za to świeżego powietrza. Widok nie powalał z nóg, albowiem znajdowali się jedynie na drugim piętrze, ale i tak, chwilę potem naszła go ta przemożna ochota zamiany w kruka, i wzbicia się w zimnie powietrze. Odpędził ją jednak, gdyż szafowanie takimi rzeczami przed obcymi było wyrazem braku szacunku. Dla samego siebie.
Jego uwagę przykuły słowa płynące z głębi sali. Choć może nie tyle słowa, a sam sposób ich wypowiedzenia. Na moment na jego twarzy zagościł upiorny uśmiech, który jednak znikł tuż przed momentem w którym odwrócił się w stronę panny Le Fay. Przeskanował ją wzrokiem, wciąż zachowując swój zwykły wyraz twarzy.W końcu począł zastanawiać się nad odpowiedzią, co jednak nie trwało zbyt długo. Przecież nie chciał być niegrzeczny dla jego nowej towarzyszki, czyż nie? Odezwał się, starając nie zmieniać zbytnio własnego głosu:
-Zapewne tak brzmiała by odpowiedź na Twoje pytanie, gdybyś zadała je komu innemu. Jednak widzisz, w przeciwieństwie do innych, ja znam drogę do Lochów, i owego Pokoju Wspólnego.- pewnie że znał. Wbrew pozorom i temu co mówił, nie była to jakaś tajemna wiedza, i co drugi bardziej ogarnięty szóstoklasista z pewnością wiedziałby gdzie znajduje się siedziba Slytherinu. Ale tu właśnie tkwił haczyk. Nikogo innego poza nim tutaj nie było. Chcąc nie chcąc, panna Le Fay była na niego zdana. A Arcio nie zwykł wypuszczać okazji z rąk. Dodał więc jeszcze:
-Ale widzisz, Wieża Ravenclawu jest w całkiem odwrotnym kierunku. Odprowadzenie Cię do Lochów i dotarcie z powrotem na górę zajęło by mi trochę czasu. Nie mówiąc już o możliwości napotkania pana Filcha.- przerwał, wzruszając jednocześnie ramionami. Mówił spokojnie, lecz w głębi ducha dryfował ten jego ponury uśmiech.
-Musiałbym mieć naprawdę dobry powód by tam zejść, nie sądzisz?-
Kiedyś spłonie za to w piekle.
Gość
avatar

A korytarzem przechodzi ludzkie pojęcie Empty
PisanieTemat: Re: A korytarzem przechodzi ludzkie pojęcie   A korytarzem przechodzi ludzkie pojęcie EmptyNie 22 Lis 2015, 00:35

Zamknęła oczy, pozwalając aby zimna ściana stopiła się z jej ciałem. Chwilę później poczuła mroźne powietrze, jesiennej nocy, wdzierające się do sali. Uśmiechnęła się lekko, uwielbiała to uczucie przejmującego, kawałek po kawałku, chłodu. Już miała się w tym zatopić, znów dać się ponieść swoim myślom i utracić kontakt z rzeczywistością, kiedy coś, a raczej ktoś, sprowadził ją na ziemię. Ożywiła się wstając i podchodząc w jego stronę o kilka kroków. Naprawdę wiesz jak dojść? Czyli, jest szansa! Wiedziała, że w życiu nie ma nic za darmo, tak samo jak miała świadomość, że każdy ma swoją cenę. Pytanie tylko jaka jest jego? Kiedy usłyszała drugą część jego wypowiedzi i trzecią, jej dobry humor prysł. Właśnie, jaki powód ona mu może dać? Znowu narosła w niej irytacja. Czy on niczego nie może powiedzieć w normalny sposób?! Przynajmniej nie jest nudny, nie żeby była optymistką, jednak musi czymś powstrzymać mordercze instynkty, a szkoda byłoby zabijać potencjalnie ciekawą osobowość i do tego w tej chwili przydatną. I jakim cudem on jest w Ravenclaw? Przecież po krótkiej rozmowie większość miałaby pewność, że to Ślizgon. Szczerze mówiąc sama odniosła takie wrażenie. Jednak teraz to jest już nieważne, to jest już przeszłość. Jeszcze nie wszystko stracone, zawsze można obrócić sytuację na swoją korzyść, a przynajmniej częściowo. Nie musisz mieć powodu, Aeron. Wystarczy mi, że narysujesz mapę. Jestem na tyle inteligentna, żeby trafić z jej pomocą i mam nadzieję, że ty jesteś na tyle inteligentny, aby ją narysować. Uśmiechnęła się, można by pomyśleć, że kpiąco. Miała świadomość tego co zrobiła, mocno przegięła, ale miała nadzieję na jakieś rezultaty. Może nawet uda jej się wyprowadzić go z równowagi? Musi zbadać teren, wiedzieć jak daleko może się posunąć, bo to, że nie ma po co grać grzecznej uczennicy jest oczywiste. Oczywiście nie chcę cię w żaden sposób urazić. Powiedziała uśmiechając się niby to zachęcająco, niby kpiąco, a sam sposób w jaki to mówiła mógł zostać zakwalifikowany do obraźliwych, nie jednoznacznie, ale po głębszej analizie…Usiadła na jednej z ławek i przechyliła lekko głowę nie spuszczając go z oczu. Była ciekawa jego reakcji, wiedziała, że stąpa po kruchym lodzie, bo w tym momencie właśnie straciła szanse na powrót do bezpiecznego dormitorium, albo wręcz przeciwnie, zyskała i to nie tylko pomoc, ale i coś więcej. Miała głęboką nadzieje, że jednak zyska aniżeli straci. Tak naprawdę to czy można coś stracić lub zyskać jednoznacznie? Raczej nie, bo nawet jeśli zyskujesz to również coś tracisz, wcześniej czy później, to nieistotne. Logika podpowiada, że to musi działać także w drugą stronę, więc nawet jeśli straci szanse spędzenia nocy we własnym łóżku to zyska coś innego. Pytanie brzmi co i czy na pewno tak się stanie? A jeśli nie? Jeśli to tak nie zadziała? Czy straci wszystko co mogła zyskać? Znajomość, powrót do Pokoju Wspólnego Ślizgonów? Nie, na pewno tak się nie stanie, bo jeśli to zaprzepaści to zyska, wroga, ale jednak zyska. Więc ta teoria się sprawdza, interesujące. Nadal nie spuszczała z niego wzroku, obserwując i analizując każdy ruch. Czekała na odpowiedź, czekała na wynik. W końcu postawiła wszystko na jedną kartę. Kiedyś spłonie za to w piekle.
Aeron Steward
Aeron Steward

A korytarzem przechodzi ludzkie pojęcie Empty
PisanieTemat: Re: A korytarzem przechodzi ludzkie pojęcie   A korytarzem przechodzi ludzkie pojęcie EmptyNie 22 Lis 2015, 12:16

-Oczywiście że wiem jak tam dojść. Wiem również jak z reguły omijać woźnego.- powiedział. To że wiedział to jedno. Czymś innym jednak była chęć dzielenia się tą wiedzą. Dla kogoś takiego jak Arcio, osoby która, można by powiedzieć, żyła z informacji, oddawanie czegoś za darmo wydawało się czymś raczej niemożliwym. Panna Le Fay z pewnością chciała dowiedzieć się jak dotrzeć do Lochów. Pytanie tylko, jak bardzo? Każdy ma swoją granicę, po przekroczeniu której odrzuca wszelkie dalsze oferty handlu. To właśnie dzieliło amatorów od zawodowców. Umiejętność rozpoznania i działania wzdłuż tej granicy.
Oczywiście, to też był swego rodzaju test, czy może gra. Każda reakcja, każde słowo, każdy gest, to wszystko mówiło bardzo wiele o człowieku. Nie tak łatwo było znaleźć wartościowych ludzi w dzisiejszych czasach. W czasach zagrożonych wojną, w których na każdym kroku czai się zło, gotowe skoczyć bezbronnym do gardła. Wszystko jawiło się w zamglonym obrazie, przez co ciężko było przewidzieć wydarzenia na najbliższy tydzień. Nie mówiąc już o roku, paru latach, czy też całym życiu.
Aeron widział zbliżającą się Vip. Widział jak się zatrzymuje, uderzona jego wcześniejszymi odpowiedziami. Widział piękną zmianę w jej osobie, tą chwilową nadzieję, nagle zastąpioną przez coś innego, coś bardziej złego. Zawsze fascynowały go te procesy przejścia. Czy to było złe? Zapewne. Ale taki już był.
Usłyszał propozycję panny Le Fay. Widział ten jej uśmieszek, błąkający się po twarzy. Jej wypowiedź wcale go nie obraziła. Był zbyt doświadczony w słownych przepychankach, żeby taka zaczepka coś mu zrobiła. Było to swoiste rzucenie rękawicy, niczym w średniowiecznym pojedynku rycerzy. Dobrze, panienko Le Fay. Skoro tak chcesz się bawić, to dam Ci to czego tak pragniesz, pomyślał. Obserwował ją, jak przechodzi dalej, by w końcu spocząć na jednej z ławek. Widział że patrzy na niego, ale nie odwrócił wzroku. Nie miał powodu czuć się speszonym. To jego gra, i nie miał zamiaru w niej przegrać. A już z pewnością nie z jakąś obcą mu dziewczyną.
-Nic się nie dzieje bez powodu. Mapa wystarczy, owszem, ale czy ufasz mi na tyle by z niej skorzystać? Mógłbym przecież narysować Ci drogę prosto do pomieszczenia w którym stacjonuje Filch. Jesteś na tyle inteligentna by z niej skorzystać, ale to chyba wszystko na co Cię stać.- odparł, wzruszając lekko ramionami, jak gdyby prowadził zwykłą rozmowę ze znajomym. Problem w tym, że on z reguły nie miał znajomych, i że tak właśnie wyglądała jego zwykła rozmowa. Przeciągnął się, przy okazji strzelając kręgosłupem. Nigdy nie wiedział dlaczego, ale ten dźwięk zawsze go rozluźniał. To samo z kośćmi palców. Każdego ranka musiał przejść serię „strzałów”, inaczej bowiem cały dzień czuł się sztywny jak gdyby połknął trzech gryfońskich prefektów naczelnych. Nim panna Le Fay zdążyła odpowiedzieć, Arcio dodał jeszcze:
-Nadal nie widzę żadnego powodu by cokolwiek robić. Mapa, przechadzka po Hogwarcie, czy też cokolwiek innego. A przy okazji, słyszałem że w nocy bywa bardzo zimno. - pozwalając by na ułamek sekundy na jego twarzy wypełzł ten zawadiacki, nieco ponury uśmiech. Niech się dziewczyna nieco rozrusza, bo jeszcze trochę, a pan Steward zaśnie tu z nudów.
Gość
avatar

A korytarzem przechodzi ludzkie pojęcie Empty
PisanieTemat: Re: A korytarzem przechodzi ludzkie pojęcie   A korytarzem przechodzi ludzkie pojęcie EmptyNie 22 Lis 2015, 15:06

Zacisnęła usta i pięści w myślach uspakajając się, trzeba to rozegrać w sposób raczej wyrafinowany aniżeli agresywny. Oprócz tych dwóch gestów jej twarz pozostawała beż uczuć, niczym twarz posągu. Skoro chce tak pogrywać, nie widziała powodu, aby mu odmówić. Właśnie, powód. Znowu wszystko sprowadza się to tej cholernej karty przetargowej, którą aktualnie posiada ten przeklęty czarnowłosy Krukon. Musi coś wymyślić, żeby to ona ją miała, ale co? Przecież go nie zna, skąd ma wiedzieć czego on chce… Duma nie pozwalała jej odpuścić, nie teraz kiedy, można by rzec, pojedynek, się zaczął. Za to ambicja nie dopuszczała do myśli przegranej. Oczywiście, że ci nie ufam, za kogo ty mnie masz? Prychnęła. To pytanie miało swój cel i nie chodziło w nim o mapę, co za głupiec. To był pewnego rodzaju test, sprawdzian. Wykrzywiła usta w pogardliwym uśmiechu. Może się pomyliła w stosunku do niego? Hamowała gniew jak tylko mogła, niepokoiło ją to, że ten człowiek, jeden jedyny, potrafi ją wytrącić z równowagi. Ją, tą, która uczyła się samodyscypliny zanim zaczęła porządnie mówić! Być może to było głównym powodem dla którego tu jeszcze była. Ciekawość, pierwszy stopień do piekła, potężne narzędzie i słabość większości ludzi. Tu już nie chodziło o powrót do dormitorium, o nie, teraz gra toczyła się o honor. Doprawdy? Tak sądzisz? Jej głos ociekał jadem i ironią. Niewiele mnie obchodzi co o mnie myślisz, zimno w żadnym stopniu mi nie przeszkadza, wręcz przeciwnie, lubię je, ale nie o tym teraz rozmawiamy. Chcesz powodu? Dobrze, jednak może najpierw ruszyłbyś tym swoim ptasim móżdżkiem i podał cenę, bo jeśli jeszcze nie zdążyłeś się zorientować, raczej się nie znamy i nie wiem o tobie wystarczająco dużo, żeby coś zaproponować. Mam nadzieję, że masz na tyle rozumu, aby przetrawić i zaakceptować te informacje, bo jeśli nie to, cóż, nie widzę sensu prowadzenia konwersacji z kimś, kto dorównuję inteligencji gumochłonom. Kiedy mówiła nie spuszczała z niego wzroku, patrzyła prosto w jego szare oczy, a głos mimo że miał melodyjne brzmienie, rozchodził się emanując ukrytą groźbą, odbijał się od czterech ścian opuszczonej klasy. Cisza jaka po tym zaległa wydawała się ciężka i złowroga, Vipera stała na środku wpatrzona w Aerona, tak jak drapieżnik patrzy na ofiarę. Tylko czekała na jego ruch, czuła, że może się to źle skończyć. Rozsądek podpowiadał jej, aby stąd wyszła porzuciła tę niebezpieczną walkę. Niebezpieczną, dlatego, że trafiła na czarodzieja o zadziwiającej zdolności załamywania równowagi emocjonalnej w jej osobie. To było zagrożeniem, nie tylko dla niej, ale również dla otoczenia. Jednak to było też coś nowego, coś co nikomu się jeszcze nie udało, a już na pewno nie w tak krótkim czasie, dlatego ją przyciągał, dlatego tu została, ignorując ostrzeżenia swojego rozsądku.
Aeron Steward
Aeron Steward

A korytarzem przechodzi ludzkie pojęcie Empty
PisanieTemat: Re: A korytarzem przechodzi ludzkie pojęcie   A korytarzem przechodzi ludzkie pojęcie EmptyNie 22 Lis 2015, 18:16

I o to Arciowi chodziło. Słowa przez niego wypowiedziane osiągnęły zamierzony cel. Panna Le Fay została wyprowadzona z równowagi, mimo iż ta wcale nie była skłonna tego pokazać. Czasem sama rozmowa nie była nawet w połowie tak dobra, jak świadomość że druga osoba jest pewna swojej dominacji, a tak naprawdę bywa wodzona za nos przez pana Stewarda. Pewnie dlatego zawsze zachowywał spokój. Ludzie wbrew pozorom postępowali według całej masy szablonów, i nauczenie się ich nie zajęło Arciowi dużo czasu. Było warto, bowiem dzięki temu przewidywanie zachowania innych osób stało się o wiele łatwiejsze. Gorzej gdy trafiał się ktoś, kto albo był tego świadomy, i świadomie postępował wbrew własnej naturze, albo był tego nieświadomy, i robił co akurat mu wpadło do głowy. Wtedy to należało przedsięwziąć kroki odpowiednio dopasowane do sytuacji, aczkolwiek były to przypadki na tyle rzadkie, że nie warto było o tym teraz wspominać. Wracając jednak do wydarzeń w pustej sali.
-Nie ufasz mi, a jednak jesteś gotowa przyjąć, czy może raczej prosić o pomoc z mojej strony. Ciekawe.- powiedział, specjalnie stawiając niemy znak zapytania za ostatnim słowem. Ciekawe jak daleko mógł się zapuścić w tym podpuszczaniu i denerwowaniu panny Le Fay. Z ledwie skrywaną ciekawością przysłuchiwał się pięknej tyradzie w wykonaniu towarzyszącej mu ślizgonki. W sumie, to usłyszał więcej niż się spodziewał. Głos, w którym piękną melodię wygrywała złość i groźba, odbijał się po sali jak rzucona piłka. Nie siedziała już, lecz stała, wpatrzona w niego jak w jakąś rzeźbę. Uśmiechnął się delikatnie, a w jego myślach przeleciało parę słów. Widzisz, jak chcesz to potrafić być zła. Cóż, Vip powiedziała swoje, teraz jednak kolej na Aerona.
-Nie wiele obchodzi Cię to co powiedziałem, a jednak przejęłaś się moimi słowami. Coś krucho z Twoją wiarygodnością.- powiedział, opierając się tyłem do okna. Lekkie podmuchy wiatru, wpadające z dworu przyjemnie ochładzały napiętą atmosferę. Jeszcze trochę, i można by zacząć smażyć grilla. No i oczywiście te oczy wpatrzone tylko w niego. W innych okolicznościach mogłoby to uchodzić za objaw romantyzmu, teraz jednak jedyne za co to uchodziło, to chęć morderstwa jego własnej osoby. Cóż, zawsze to jakieś uczucie, nie? No bo kto żywi do drugiej osoby tak silne emocje? To nie miłość, no ale jak to mówią, na bezrybiu i rak ryba.
-Bardzo się cieszę że martwisz się o mój rozwój intelektualny. To dość nietypowe, szczególnie że jak sama wspomniałaś, prawie w ogóle się nie znamy.- przerwał, by słowa dotarły do odbiorcy, po czym zaczął dalej mówić:
-Mogę Cię jednak zapewnić, iż mój mózg ma się świetnie. A właśnie. Wiem że jestem przystojny i w ogóle, ale wpatrujesz się w moje oczy już dobrych parę chwil. Rozumiem że Ci się podobam, ale spokojnie, nie doszliśmy jeszcze tak daleko.- dodał. Oj, ależ był ciekaw reakcji panny Le Fay. Cóż, raczej wątpliwe by nagle zalała ją fala miłości do jego osoby, toteż niepostrzeżenie przesunął prawą rękę bliżej tej lewej, w której ukryta była różdżka. Wolałby uniknąć stosowania środków przymusu bezpośredniego. Na sam koniec zaś dodał:
-Wiesz, zazwyczaj gdy nie wiemy co zaoferować, wtedy najczęściej oferuje się po prostu przysługę. Gdzieś, kiedyś, w przyszłym odległym czasie. Ja wiem że słowo honor mało co już znaczy w dzisiejszych czasach, ale chyba stać Cię na chociażby pudełko czekoladek? Nie bardzo wiem jak to jest w Twoim kraju, może dawanie czekoladek tam to śmiertelna obraza. Myślę jednak że Twój mózg zdoła wymyślić coś na zastępstwo.-
Gość
avatar

A korytarzem przechodzi ludzkie pojęcie Empty
PisanieTemat: Re: A korytarzem przechodzi ludzkie pojęcie   A korytarzem przechodzi ludzkie pojęcie EmptyNie 22 Lis 2015, 19:27

Salazarze… On naprawdę się o to prosi… Nie wiedziała jak długo będzie w stanie się powstrzymać. To aż dziw, jakie skrajne emocje ten chłopak może w niej wywołać. Na razie tylko negatywne i miała nadzieję, że tak pozostanie. Słuchała jego wywodu z kamienną twarzą, a kiedy wspomniał o tym, że się w niego wpatruję i w jaki sposób, uśmiechnęła się rozbawiona. Uświadomiła sobie, że on ją prowokuje, podpuszcza, czyli próbuje zrobić dokładnie to samo co ona. Zbadać, jak daleko może się posunąć. Problem w tym, że ona sama nie wie jak daleko może to zrobić, ponieważ nie wie gdzie jest granica. To ją najbardziej denerwowało, ta przeklęta niewiedza, która musiała ją dopaść akurat przy tym człowieku! Albo los z niej kpi, albo coś jest z nią nie tak. Cel uświęca środki, drogi Aeronie. Może już to słyszałeś? Postąpiła krok bliżej uśmiechając się w sposób, który nie należał do przyjaznych, nie był też jednoznaczny. Nie ruszyły mnie twoje słowa, ja po prostu nie należę do osób cierpliwych. Skłamała, ale miała w tym swój cel, a to był dobry argument. Zdolność oszukiwania ludzi mogła uznać za wrodzoną. Zastanowiła się na chwilę, nad jego uwagą o swoim wyglądzie, rozważała czy pociągnąć ten temat, to mogłoby być ciekawe… Nie mogę zaprzeczyć, że jesteś niczego sobie, jednak weź pod uwagę to, że możesz nie być w moim typie, a kontakt wzrokowy utrzymuję w zupełnie innym celu. Stała trzy kroki od niego z lekko przekrzywioną głową w prawą stronę, a światło księżyca padało na jej twarz oświetlając długą bliznę, ciągnącą się przez lewy policzek, i podkreślając kolor jej oczu. Jako całość dawało to dość specyficzny obraz, raczej rzadko spotykany. Gdyby ktoś bliżej się przyjrzał jej oczom mógłby dostrzec zalążki obłędu, które czaiły się w głębi. Z pewnością nie należała do osób normalnych, ani przewidywalnych. Prawą rękę miała ukrytą pod kurtką, palcami gładziła rękojeść swojego sztyletu, z którym nigdy się nie rozstawała. To był jedyny przedmiot łączący ją z rzeczywistością i jedyny, który coś dla niej znaczył. Zacisnęła na nim palce, była tak blisko niego, zaledwie trzy kroki, ale to już nie jest Francja, tu panują inne zasady, a nie miała zamiaru zmarnować sobie życia w więzieniu, co to to nie. Odparła więc: Proponowanie przysługi może być niebezpieczne, nigdy nie wiesz, czego osoba, której jesteś dłużnikiem, zażąda. Zwłaszcza, jeśli jest to osoba, której nie znasz… Znowu przedłużyła spółgłoski, nieumyślnie, aczkolwiek dało to ciekawy efekt syku, który nawet jej się spodobał. Wątpliwe jest też to, że za symboliczne pudełko czekoladek zrobisz to o co poprosiłam, jak również to, że zaufania nie da się kupić. Nie znam twojego stanu majątkowego i jakkolwiek mogę cię urazić proponując pieniądze, jest to jedyny uniwersalny powód, który do niczego nie zobowiązuję. Więc jak, panie Steward?
Aeron Steward
Aeron Steward

A korytarzem przechodzi ludzkie pojęcie Empty
PisanieTemat: Re: A korytarzem przechodzi ludzkie pojęcie   A korytarzem przechodzi ludzkie pojęcie EmptyPon 23 Lis 2015, 16:44

W przeciwieństwie do panny Le Fay, która mimo najszczerszych chęci ukazywała oznaki zdenerwowania, wzburzenia czy też innej mało pozytywnej emocji, Aeron był ciągle spokojny. Odbijało się to przede wszystkim na jego postawie, w której próżno było szukać u jakiejś części ciała, która ruszałaby się więcej niż było to konieczne. Wyjątek stanowiła tu twarz, której mimika od czasu do czasu zmieniała się, głównie w celu zaakcentowania wypowiedzianych przez nań słów. Wszystko to zresztą komponowało się w pewną całość, lub też formę zachowania, które jeszcze bardziej potrafiło wytrącać ludzi z równowagi. No bo jak to tak, ja tu się denerwuje, przeżywam i tracę dwadzieścia litrów wody na godzinę z powodu potu, a ten sobie stoi jak gdyby rozmawiał z pieprzoną ścianą? Niee, tak nie może być, teraz serio się wścieknę i mu pokażę! I tak dalej. Ludzie są doprawy zabawni.
Sedno całej tej konwersacji sprowadzało się tak naprawdę do decyzji Arcia. Czy pokaże pannie Le Fay dojście do Lochów i jej upragnionego Pokoju Wspólnego, czy też pozwoli dziewczynie siedzieć tu przez całą noc, narażając ją na przyłapanie przez któregoś z błądzących tu dyżurujących nauczycieli. Jego decyzja jednak zależała od panienki Le Fay. Czy będzie w stanie wystarczająco go zabawić, czy też zabije go nudą?
Ślizgonka znów się zbliżyła, tak że stała już dosyć blisko Arcia. Jej słowa z tej odległości słychać było głośno, niestety o ich wyrazistości nie można było powiedzieć za wiele dobrego. Akcent typowy dla osób używających angielskiego jako języka obcego dawał się mu mocno we znaki. Na słowa o cierpliwości (chyba, bo w sumie to nie był tak do końca pewny czy chodziło właśnie o to; równie dobrze mogła mówić o cnocie pierwszej władczyni z dynastii Wei) Arcio pokiwał głową z politowaniem. Po co kłamać, skoro oszustwo widać jak na dłoni.
-Gdybyś faktycznie nie była cierpliwa, to już dawno wyszłabyś z tej Sali, ewentualnie sprawiła mi jakąś przykrą formę modyfikacji ciała bądź też umysłu. Wymyśl coś lepszego.- powiedział tonem którym mógłby dawać radę przyjacielowi, gdyby w ogóle jakiegoś miał. No dobra, nie było tak źle, jeden czy dwóch by się znalazło, ale szczerze wątpliwe było by którekolwiek z nich go posłuchało.
Karnacja Vip była faktycznie jasna. Tak jasna, że Arcio zastanawiał się czy rozmawia już z trupem, czy raczej z człowiekiem co słońca na oczy nie widział. Z nieboszczykiem jeszcze nie miał przyjemności prowadzenia konwersacji, podejrzewał jednak że może być ona trochę sztywna.
-W jakimże to celu wpatrujesz się więc we mnie, panno Vipero?- spytał, ni to poważnie, ni to żartem. Tak o po prostu zadał pytanie. Zaczepka z zadurzeniem działała zazwyczaj tylko za pierwszym razem, potem było już tylko nie śmiesznie. A do tego Aeron dopuścić nie mógł. Swoją drogą, wciąż nie mógł przyzwyczaić się do tego imienia. Kojarzyło mu się ze starą wioskową matroną, aniżeli ze zgrabną młodą dziewczyną. Ktoś chyba był okrutny, jeśli chodzi o wybór imienia. Okrutny, albo głuchy.
-Wszystko może być niebezpieczne, nawet oddychanie. Zresztą, jak sama powiedziałaś raptem kilka chwil temu, cel uświęca środki. Przysługa to przysługa. Zawsze znajdzie się ktoś, kto stoi na lepszej pozycji. Teraz mogę być to ja, ale za tydzień możesz być to Ty. Uczciwość to bajka dla brzydkich dzieci, co by się nie czuły zbyt mocno pokrzywdzone przez los. I wybacz, ale pieniądze mnie nie interesują.- powiedział. Ponieważ to on znał drogę, a nie Vip, to jego szala była cięższa. Jeśli mu nie zaufa, to pewnie przesiedzi tu całą noc, o ile zresztą wcześniej nie wyleci ze szkoły za przebywanie poza wyznaczoną strefą. Jej decyzja. Raptem przypomniał sobie coś, i dodał:
-I na wszystkich nieistniejących bogów, proszę Cię przestań syczeć, bo zacznę na Ciebie wołać Pani Pyton.-
Gość
avatar

A korytarzem przechodzi ludzkie pojęcie Empty
PisanieTemat: Re: A korytarzem przechodzi ludzkie pojęcie   A korytarzem przechodzi ludzkie pojęcie EmptyPon 23 Lis 2015, 19:35

Słuchała jego wywodu znudzona, zastanawiając się jak go załatwić i przechylić szalę na swoją stronę, jednak jej spokój nie trwał długo, kiedy do jej uszu dotarło to, jakże wyrafinowane, określenie dotyczące jej osoby, a raczej jej akcentu, który de facto nie miał nic wspólnego z tą sprawą. Panna Le Fay zacisnęła usta w wąską kreskę porzucając wszelkie pozory, które jeszcze jako tako zachowywała. Przecież nikogo tu nie ma oprócz nich, nie ma nic do stracenia, a ten chłopak naprawdę prosi się o to, żeby zrobić mu krzywdę. Muszę tutaj wtrącić, że w ciągu jej, krótkiego, aczkolwiek pełnego wrażeń, życia tylko raz zdarzyło jej się stracić panowanie nad sobą, a było to w ten pamiętny dzień, w którym zginęła jej matka. Jedyna osoba na której jej naprawdę zależało. Pan Steward więc nie jest świadom, że dostąpił zaszczytu, zapewne wątpliwego, aczkolwiek zaszczytu, wyprowadzenia z równowagi młodej damy drugi raz w życiu. Należy również wspomnieć, że owego dnia nie skończyło się to szczęśliwie, a już na pewno nie dla otoczenia, w takim wypadku można zacząć snuć czarne scenariusze z Aeronem Stewardem w roli głównej. Takie też myśli krążyły po głowie Vip, jeden pomysł gonił drugi i każdy był gorszy od poprzedniego. Ogólną postawę i emocje z niej emanujące porównać można było do greckich bogiń Erynie skumulowanych w jednej osobie. Przysunęła się do niego jeszcze o kawałek, mocno zaciskała rękę na rękojeści sztyletu mierząc go morderczym wzrokiem. Słucham?! Przestałą się powstrzymywać, uprzednio rzuciła niewerbalnie zaklęcie wyciszające. Nie chciała, aby krzyki zwabiły tu któregoś z nauczycieli lub tego woźnego, Filcha. Jeszcze zachowała na tyle trzeźwości umysłu, aby o to zadbać. Sposób wymowy jest tylko i wyłącznie moją sprawą Aeron i nie radzę ci się w to mieszać. Wysyczała na przekór chłopakowi. Mam cię już po dziurki w nosie! Sama nie wiem co ja jeszcze tu robię! Oddech zaczął jej przyspieszać, a oczy błyszczały nadchodzącą fala furii. Nieświadomie wysunęła sztylet, który teraz spoczywał w jej prawej dłoni niczym nie osłonięty. Tylko ślepy nie zauważyłby błyszczących w świetle księżyca szmaragdów i gładkiej tafli srebrnego ostrza. W obecnej chwili kumulowała złość na rękojeści broni zaciskając na niej palce z całej siły, aż pobielały jej knykcie. Wypuściła powietrze przez nos powoli podnosząc rękę z jej ulubionym rodzajem broni białej i przykładając końcówką do jego mostka. Wpatruję się w ciebie bo jesteś przystojny. Szepnęła, wyraźnie z niego kpiąc. Zdrowy rozsądek postanowił sobie wziąć urlop po bardzo długim czasie ciągłego pracowania, a Vipera korzystała z chwili wolności, chciała ją wykorzystać do końca i zatopić w nim klingę aż po uchwyt, na samą myśl o tym przeszły ją przyjemne dreszcze podniecenia, a oczy rozświetliły się nowym blaskiem. Zjechała sztyletem w dół zatrzymując się, kiedy szpic wpadł do zagłębienia, gdzie znajdował się pępek. Wtedy przycisnęła trochę mocniej i odezwała się cichym morderczym tonem. A więc przysługa, incitateur!
Aeron Steward
Aeron Steward

A korytarzem przechodzi ludzkie pojęcie Empty
PisanieTemat: Re: A korytarzem przechodzi ludzkie pojęcie   A korytarzem przechodzi ludzkie pojęcie EmptyPon 23 Lis 2015, 22:15

No to byłoby na tyle. Jeśli chodziło o nudną rozmowę, oczywiście. Szczerze mówiąc, to owa Pani Pyton zadziałała znacznie, znacznie lepiej niż to pierwotnie przewidział. Jego wcześniejsze słowa nie wprawiły Vip w tak doskonały stan, jak owe przezwisko. Hmm, zdecydowanie będzie musiał sobie je gdzieś zapisać. Oczywiście jeśli wyjdzie z tego żywy, bowiem panna Le Fay chyba była dość przeczulona na punkcie swojego akcentu. Czemu tak sądził? Pewnie z powodu miny, jaką zrobiła. Miny, która spokojnie mogłaby służyć jako środek wykonywania kar śmierci w Azkabanie. Piękny, aczkolwiek raczej śmiercionośny widok.
Aeron starał się zachować spokój, i nie wybuchnąć śmiechem za każdym razem gdy w jego głowie przelatywały słowa „Pani Pyton”. Było to, trzeba przyznać, wyjątkowo trudne zadanie, bowiem im bardziej zła, wściekła  i pełna żądzy mordu była Vip, tym bardziej syczała. W końcu się jakoś opanował, co było konieczne, gdyż Pani Pyton Panna Le Fay zbliżyła się do niego jeszcze bardziej; była teraz tak blisko, że Arcio mógł sięgnąć jej ramion. Niestety, ktoś tu traktował całą tą scenę wyjątkowo poważnie, co Pan Steward wywnioskował po wysuwającym się z połów kamizelki sztylecie. Był ładnie wykonany, zapewne cholernie ostry, no i chętny do skosztowania czyjejś krwi, w tym wypadku Aerona. Szczerze mówiąc, nigdy nie przepadał za oddawaniem krwi i innymi tego typu sprawami, wolałby jednak nie uszczuplać swoich i własnych, i tak już zresztą małych zapasów.
Warto było jednak ryzykować by usłyszeć to krótkie, ale jakże piękne „Słucham?!”. Takich rzeczy nie jest się świadkiem codziennie, a więc Arcio chłonął każdy pojedynczy dźwięk owego słowa. Wysłuchał w międzyczasie paru słów dotyczących priorytetów i spraw osobistych, a na stwierdzenie „Sama nie wiem co ja jeszcze tu robię!”, mało co nie odpowiedział „syczysz”. Mogło to jednak jeszcze bardziej pogorszyć i tak już konkretnie napiętą sytuację, toteż pośmiał się tylko we własnych myślach, po czym wrócił do rzeczywistości. Rzeczywistości która syczała i wprost emanowała wściekłością. Arcio czuł się trochę jak gdyby rozmawiał z palącym się dynamitem. Wiedział do czego to wszystko zmierza, a przynajmniej przewidywał dokąd zmierzyć może. Wszystkie scenariusze były albo strasznie wybuchowe, albo przerażająco pesymistyczne. Nim zdecydował co dalej, panna Le Fay postanowiła iść na całość (no prawie), i przyłożyła sztylet do jego mostka, przy okazji szepcząc coś o podobaniu się. Jeśli o podryw chodzi, to Arcio nie był specjalistą, ale jak na jego gust, to w państwie z którego Vip pochodzi dominują dziwne obyczaje. Tutaj nikt raczej nie wyznaje miłości drugiej osobie mierząc do niej sztyletem. Zwrócił się więc do dziewczyny:
-Wiesz, jeśli tak bardzo Ci się podobam, to zawsze możemy umówić się potem na jakieś ciastko czy coś, bowiem widzę że starasz się działać zgodnie z zasadą „przez żołądek do serca”.-
Chwilę wcześniej jednak Vip przesunęła sztylet nieco niżej, jednocześnie wzmacniając nacisk na Arciowy brzuch. W sumie to zjadłby coś, bo od tej całego paplaniny zrobił się głodny. Niestety nie było to w tej chwili możliwe, gdyż zajmował się właśnie  niezwykle interesującym przypadkiem molestowania seksualnego. Przysługa?
-Niech zgadnę, powiesz coś w stylu „zaprowadzisz mnie albo Cię rozpłatam”.- powiedział, patrząc Vip przenikliwym wzrokiem prosto w oczęta. Płynnie przeszedł z rozbawienia w stan stuprocentowej powagi. Przydatna umiejętność, gdy nagłe sytuacje wyskakują jak grzyby po deszczu. Prawa ręka, do tej pory ukryta, chwyciła różdżkę, podczas gdy lewa, nie dając Vip szans na reakcję, chwyciła rękę dziewczyny wraz ze sztyletem, nieco ją blokując. Nie przerywając kontaktu wzrokowego, zwrócił się do panny Le Fay:
-Jak myślisz, co jest szybsze? Twój sztylet czy moje zaklęcie? Chcesz zaryzykować, postawić na szali swoje życie, wszystko to co planowałaś i co chciałaś w nim osiągnąć? Zrobisz to tylko ze względu na chwilowy wybuch złości?- przerwał, dając jej krótką chwilę na przetrawienie słów, nie na tyle jednak długą by mogła coś wykombinować. Zbliżył się do niej, nadal trzymając jej rękę tak by sztylet miał mniejsze pole manewru. Nie bał się białej broni, szczególnie mając na dłoniach rękawiczki ze smoczej skóry. Gdy ich twarze prawie się stykały, a w jej oczach widział własne odbicie, zapytał:
-Twój ruch, cailin-
Sponsored content

A korytarzem przechodzi ludzkie pojęcie Empty
PisanieTemat: Re: A korytarzem przechodzi ludzkie pojęcie   A korytarzem przechodzi ludzkie pojęcie Empty

 

A korytarzem przechodzi ludzkie pojęcie

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 2Idź do strony : 1, 2  Next

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Marudersi :: 
Strefa Gracza
 :: 
Dodatki do postaci
 :: Myślodsiewnia :: Zakończone
-