IndeksIndeks  SzukajSzukaj  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

Share
 

 That makes me anxious, gives me patience, calms me down, lets me face this. Let me sleep.

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość
Wanda Whisper
Wanda Whisper

That makes me anxious, gives me patience, calms me down, lets me face this. Let me sleep. Empty
PisanieTemat: That makes me anxious, gives me patience, calms me down, lets me face this. Let me sleep.   That makes me anxious, gives me patience, calms me down, lets me face this. Let me sleep. EmptyPią 12 Cze 2015, 18:58

Opis wspomnienia
Otoczeni starożytnymi murami, w blasku chwały i chęci przetestowania swych umiejętności staną na przeciwko siebie, by rozpocząć walkę.
Nie będą grać w bierki. Ani wymieniać się książkami.
W trudzie, z urywanym oddechem będą czujnie obserwować ruchy drugiej osoby. Czy jedno z nich odważy się powiedzieć stop gdy będzie już za późno?

Strzeżcie się Krukonów. Nigdy nie wiadomo, kiedy ten na Ciebie wpadnie.

.
Osoby:
Ben Watts, Wanda Whisper.
Czas:
Pierwszy tydzień października, 1977 roku.
Miejsce:
Pokój Życzeń.
Wanda Whisper
Wanda Whisper

That makes me anxious, gives me patience, calms me down, lets me face this. Let me sleep. Empty
PisanieTemat: Re: That makes me anxious, gives me patience, calms me down, lets me face this. Let me sleep.   That makes me anxious, gives me patience, calms me down, lets me face this. Let me sleep. EmptyPią 12 Cze 2015, 21:42

Z góry uprzedzam, że niniejsza sesja została szczegółowo omówiona między graczami biorącymi w niej udział. Dlatego też grzecznie uprasza się wszystkich Mistrzów Gry czy inne postaci kanoniczne, które mogą wejść do sesji, by tego nie robiły.
Ponadto sesja będzie opierać się na systemie kostkowym. Dziękuję.


Był czwartek rano kiedy do pana Wattsa podeszła jedna z młodszych dziewcząt z domu Kruka – nie odwracając się za siebie bezczelnie przeszkodziła mu w śniadaniu wręczając przy tym zwitek pergaminu. Zanim ten zdążył cokolwiek zarejestrować ta już zniknęła w tłumie uczniów wylewających się z Wielkiej Sali. Kartka była zapisana schludnym pismem, które Ben zdążył już poznać.
Cytat :

Ben,
Sam mówiłeś, że mam u Ciebie dług wdzięczności. Dlatego proszę, spotkajmy się przy gobelinie Barnabasza Dzikiego. Dziś. O 21.
Bądź sam, załóż wygodne ubrania. I weź ze sobą różdżkę.

Wanda.

Tylko suche fakty. Raczej informacje, które mogłyby dać mu do myślenia. No bo czego mogłaby chcieć od niego panna Whisper? Ta układna dziewczyna, wieczorem i to w jego towarzystwie? Do czego mogłaby się posunąć ów istota, gdy wie, że blondyn w tej chwili byłby skłonny zrobić dla niej praktycznie wszystko? Gdy uczeń w błękitnym krawacie próbował odszukać wzrokiem koleżankę z roku mógł jedynie trafić na burzę brązowych loków, które stopniowo oddalały się. Jak widać Krukonka zmierzała właśnie na poranne zajęcia.

Przez cały dzień dziewczyna zbywała czy też wyraźnie unikała naszego pana prefekta najzwyczajniej w świecie skrywając jakąś tajemnicę, którą chciała się podzielić najpewniej wieczorem, gdy zostaną sam na sam. Odwracała wzrok, rozmawiała ze swoimi przyjaciółkami przyciszonym głosem, bądź też prowadziła konwersację z nauczycielami. Teoretycznie dzień jak co dzień, ale co także chodziło po głowie młodej Whisperówny? Co kryło się za piwnymi tęczówkami wpatrzonymi w podręcznik od eliksirów? Czy tego chłopak miał się dowiedzieć dopiero po godzinie dziewiątej? Jeżeli w ogóle się wybierze na spotkanie.
Szatynka robiła wszystko co do niej należało. Krok po kroku nie oglądając się za siebie. Nie podpytywała, nie dawała żadnych znaków- robiła to co każda dziewczyna w jej wieku. Udała się na kolację, po kolacji do biblioteki, gdzie siedziała z Henrym i tłumaczyła mu na czym polega różnica pomiędzy wywarem żywej śmierci, a […]. Po wszystkim udała się do dormitorium, gdzie przebrała się w czarne i dopasowane legginsy, które w żaden sposób nie krępowały jej ruchów i zwykły tank top o tej samej barwie. Na nogi włożyła wygodne, sportowe buty o grubszej podeszwie, które kiedyś można było nazwać białymi, a różdżkę wsunęła w bezpieczne miejsce. Włosy spięła w kok na środku głowy- pojedyncze pasma i tak okalały jej buzię, ale z tym już nic nie mogła zrobić. Syta i ogólnie zadowolona z życia przewędrowała z wieży Ravenclawu na siódme piętro, gdzie ów Gobelin się znajdował. Była odrobinę przed czasem, to jasne i postawiła sobie za cel poczekać dwa kwadranse na kolegę. Jeżeli ten nie przyjdzie najpewniej wzruszy ramionami i stwierdzi, że nie warto prosić kogokolwiek o pomoc. Coś jednak mówiło jej, że Ben przyjdzie. Spóźniony czy też nie ale przyjdzie. I będzie zadowolony z wyniku spotkania.
Korzystając z wolnej chwili i braku towarzystwa przeciągnęła się solidnie czując jak wszystkie mięśnie się jej napinają z wysiłku po czym robiąc półobrót usiadła na zimnej posadzce wyczekując pewnego wysokiego jegomościa. Na jej uroczej twarzy wciąż chwiał się uprzejmy uśmieszek, a ciemne oczy błyskały wesoło.


Ben Watts
Ben Watts

That makes me anxious, gives me patience, calms me down, lets me face this. Let me sleep. Empty
PisanieTemat: Re: That makes me anxious, gives me patience, calms me down, lets me face this. Let me sleep.   That makes me anxious, gives me patience, calms me down, lets me face this. Let me sleep. EmptyNie 14 Cze 2015, 18:19

Jak można być tak okrutnym, by powołując się na dług wdzięczności wezwać kogoś na spotkanie, ale niczego nie wytłumaczyć? Od czasu odczytania wiadomości przy śniadaniu możliwe wyjaśnienia oraz formy odpłaty za pomoc przy tajemniczej przesyłce z kwiatami nie chciały opuścić jasnej głowy Krukona. Podczas porannych zajęć sprawiło to, że całkiem wyłączył się podczas wykładów, a potem ocknął w połowie zupełnie innego zagadnienia niż pamiętał.
Wanda unikała jego wzroku, zgrabnie usuwała się z drogi, kiedy próbował podejść i zapytać, co też takiego miała na myśli – robiła to z pełną premedytacją, nie miał żadnych wątpliwości. Był to zabieg irytujący, perfidny i nijak niepasujący do obrazu słodkiej, pomocnej istoty który roztaczała panna Whisper wraz z okazjonalnym aromatem pierników. Ale cóż mógł zrobić. Udzieliła mu pomocy, gdy o nią poprosił znajdując się w sytuacji co najmniej patowej i nawet gdyby nie obiecywał, że Wanda może zażądać w zamian, czego tylko zachciała i tak czułby się w obowiązku spłacić dług. A potrafił zrobić czy poświęcić bardzo wiele pchany poczuciem wdzięczności.
Dla własnego spokoju przestał jednak roztrząsać, co mogło chodzić koleżance po głowie – dowie się w swoim czasie. Póki co, w oczekiwaniu na odpowiednią godzinę, zatopił się w kolejnych punktach planu dnia, od czasu do czasu odsuwając natrętne myśli, które powracały jak bumerang. Musiał wspomnieć dziewczynie, by więcej go w ten sposób nie męczyła.
Watts nie zamierzał się spóźnić, naprawdę. Wyznawał zasadę, że lepiej przyjść kwadrans za szybko niż minutę po czasie, ale los bywa czasem zwyczajnie złośliwy. A czasem podsyła do biblioteki, w której pisze się pracę, bandę młodziaków chętnych, by roznieść cały przybytek w pył, przyprawić panią Pince o zawał serca, a starszych kolegów wypełnić pogardą dla młodszych. Obezwładnienie i przywołanie do porządku grupki tałatajstwa, a potem sukcesywne odprowadzenie ich przed domowych opiekunów nie wiadomo kiedy pożarło czas, sprawiając, że gdy wybiła dziewiąta, Ben popędził z lochów na siódme piętro. Był spóźniony, wciąż ubrany w szkolny mundurek, a z ramienia zwisała mu ciężka torba, z której wystawał niedokończony esej z run. Pięknie, po prostu pięknie. I jeszcze schody dwa razy zmieniły kierunek, dodatkowo opóźniając prefekta. W efekcie zdyszany i zaczerwieniony wpadł pod gobelin dziesięć minut po czasie, próbując złapać oddech i opanować irytację.
- Ja... Już... Chwila – wydusił między urywanymi wdechami na widok Wandy, po czym pochylił się i oparł dłonie na udach, by uspokoić bijące po biegu serce. Choć nieco masochistycznie lubił biegać dookoła szkoły i miał lepszą kondycję niż przeciętny uczeń, wbieganie po schodach było dużo bardziej wyczerpujące niż po płaskim terenie. Siedem pięter w górę. Koszmar.
- Przepraszam za spóźnienie – wreszcie zdołał sklecić pełne zdanie. Podniósł głowę, nerwowym ruchem odgarniając do tyłu jasne kosmyki włosów, które robiły w tej chwili co chciały.
Wanda Whisper
Wanda Whisper

That makes me anxious, gives me patience, calms me down, lets me face this. Let me sleep. Empty
PisanieTemat: Re: That makes me anxious, gives me patience, calms me down, lets me face this. Let me sleep.   That makes me anxious, gives me patience, calms me down, lets me face this. Let me sleep. EmptyNie 14 Cze 2015, 20:58

Kiedy Ben biegł po szkolnych korytarzach, by jak najszybciej znaleźć się na siódmym piętrze gdzie oczekiwała go panna Whisper – ona właśnie wpatrywała się w obraz przedstawiający młodą Rowenę Ravenclaw w towarzystwie swoich najlepszych przyjaciół, czyli książek. Dzieło ukazane było całe w błękitach – jedynie włosy sławnej czarownicy były czarne jak smoła. Krukonka oglądała go z zaciekawieniem malującym się na twarzy – zastanawiała się zapewne czy i ona kiedyś dojdzie do takiej władzy – czy będzie postrzegana jako ktoś wielki i światowy. Oparła dłoń o podbródek i westchnęła, najpewniej marząc o swojej świetlanej przyszłości, której miała nadzieję dożyje. Miała również nadzieję, że jej obecna sytuacja niezbyt długo będzie rzutować na kolejne lata ej życia, które ma zamiar spędzić u boku kochającej osoby w świetnej pracy, którą dostanie zaraz po szkole. Wszyscy chyba wiedzieli, że marzy się jej zostanie aurorem – na samą myśl jej różdżka rozpaliła się, co zaowocowało jedynie przypaleniem jej tyłka.
Nie minęło dziesięć minut od ustalonego czasu, a Wanda usłyszała dudniące kroki na świeżo wypastowanej przez Filcha posadzce. Uniosła głowę akurat w momencie gdy na horyzoncie pojawił się prefekt jej domu, nieco zdyszany i zmęczony, co ta tylko skwitowała uśmiechem.
- Dziesięć minut, panie Watts. – Powiedziała słodko podnosząc się z ziemi i obciągając kraniec koszulki. Uniosła dłoń w geście powitania i wskazała mu by kierował się za nią. Jej ruchy były nad wyraz pewne, a i jej postura mówiła sama za siebie, że wie doskonale czego chce i po co go tu przyprowadziła.
- Przepraszam Cię za list. Nie wyjaśniłam w nim wszystkiego, to prawda. Ale nie chciałam Cię też niepotrzebnie stresować. – Kontynuowała idąc w kierunku ściany, przy której stanęła. Wyciągnęła rękę przed siebie i natrafiła na jedną z cegieł – wyjątkowo ciepłą jak na tę porę roku, która zaraz przesunęła się, ustępując miejsca klamce, którą Wanda nacisnęła. Drzwi się otworzyły, a dziewczyna zerknęła za siebie sprawdzając czy chłopak aby na pewno nie uciekł z krzykiem. Wykrzywiła wargi z satysfakcją gdy czuła jego ciepło za sobą, co znaczyło jedynie, że nie bał się konsekwencji jakie prowadziły do wchodzenia z ni w konszachty. Zamknęła wrota za nimi delektując się wyjątkową atmosferą i scenerią, jaką dzisiaj akurat przybrał pokój życzeń.
- Mówiłeś, że mogę poprosić Cię o wszystko. O wszystko czego zapragnę, co mi będzie potrzebne, prawda? – Jej głos miękko wybijał się ponad wszystko. Ponad potężne filary z białego marmuru, głowy lwów zerkające na nich groźnie niemal ze wszystkich stron czy ponad sklepienie układające się w potężne krzyże. Wszystko w jasnych barwach, z cennego kruszcu i co najważniejsze – nie pozostawało żadnych wątpliwości, że oto znajdują się w prowizorycznym Koloseum. Ben mógł przysiąc, że w jego uszach rozległ się jakiś hymn pochwalny.
Szatynka w końcu odwróciła się w stronę kolegi z klasy, którego znała od pond sześciu lat i oparła dłonie o biodra. Dalej wyglądała na pewną siebie i na wyjątkowo poważną personę, co niezbyt pasowało do codziennego obrazu jakim sobą reprezentowała na co dzień.
- Rzadko proszę o przysługi, ale dzisiaj będziesz mi potrzebny do sprawdzenia moich umiejętności. Zbliżają się ciężkie czasy i wie o tym niemal każdy kto umie słuchać. Nie mam zamiaru patrzeć jak moi przyjaciele giną, dlatego chcę ich wszystkich obronić. Na tyle ile zdołam oczywiście. – Zaczęła tłumaczyć spokojnym i wyważonym tonem nie spuszczając przy tym oczu z blondyna.
- Nie będę przyglądać się z boku jak historia się zmienia. Chcę być jej częścią i Ty mi w tym pomożesz. – W międzyczasie dziewczyna wyjęła swoją różdżkę z tylnej kieszeni i obróciła ją zgrabnie w dłoni.
- Walcz ze mną, Ben. Nie traktuj mnie jak dziewczynę czy koleżankę, a jako przeciwnika. – Powiedziała twardo, a jej głos odbił się echem od ścian potęgując jej prośbę.
Ben Watts
Ben Watts

That makes me anxious, gives me patience, calms me down, lets me face this. Let me sleep. Empty
PisanieTemat: Re: That makes me anxious, gives me patience, calms me down, lets me face this. Let me sleep.   That makes me anxious, gives me patience, calms me down, lets me face this. Let me sleep. EmptyNie 14 Cze 2015, 22:04

Zabawne, jak osoby, które w naszym mniemaniu poznaliśmy już naprawdę dobrze, wciąż potrafią zaskakiwać.
Sześć lat znajomości to szmat czasu pozwalający na długie obserwacje w różniących się warunkach, a wyglądało na to, że Wanda wciąż posiadała w zanadrzu sekrety, których jak dotąd nie było dane Wattsowi zobaczyć. Samo zaprowadzenie do Pokoju Życzeń nie było jeszcze takie dziwne, choć jeszcze próbował uspokoić oddech - to jak wyglądało jego wnętrze natomiast... Marmury, płaskorzeźby oraz wysokie sklepienie robiły wrażenie oświetlone pomarańczowym blaskiem pochodni umieszczonych w gładkich ścianach. Brakowało tylko widowni usadowionej dookoła okrągłej sceny, podnoszącej podekscytowany wrzask na ich widok. Piasek, którym wysypana była podłoga, zachrzęścił pod stopami.
Ben przestał się rozglądać, ścierając z twarzy wyraz podziwu dla tego miejsca, gdy powoli gęstniejące powietrze przeciął głos Wandy. Jasne brwi Krukona zbiegły się, przecinając czoło siatką zmarszczek.
- Oczywiście – odparł krótko, nie rozwodząc się nad faktem, jak wiele znaczyła dla niego wcześniejsza pomoc Whisperówny i że gotów był zrobić wiele, by się odwdzięczyć. Co jednak miała do jej planów ta niesamowita sceneria? Kolejne słowa tylko pogłębiały marsową minę Szkota, rozrysowując przed nim zgoła odmienną sylwetkę kogoś, kogo zdawałoby się, że znał. Dziwny dreszcz zsunął się powoli wzdłuż kręgosłupa chłopaka, wbijając pazurki w przestrzenie między kręgami. Oddychał wolno, kontrolując każdy wdech, utkwiwszy spojrzenie niebieskich oczu w Wandzie, która nagle zdała się urosnąć, stać o wiele wyrazistsza. Elektryczność trzaskała niewielkimi wyładowaniami w przestrzeni jej ciała, fantomowy zapach ozonu łaskotał w nos.
Ben stał sztywno, bez ruchu jak posąg, rozważając w sobie wypowiedziane słowa. Odwaga koleżanki była godna podziwu tak samo jak jej chęć do działania, do znalezienia się dokładnie tam, gdzie mogłaby okazać się użyteczna. Nie w samej idei pojedynku leżał jednak problem, a w zasadzie, którą podkreśliła. Nie traktuj mnie jak dziewczynę czy koleżankę, a jako przeciwnika – innymi słowy, Nie miej litości. To nie miał być przyjemny, kontrolowany sparing, a walka odzwierciedlająca sytuację życia lub śmierci, w której Watts nie powinien przyjąć roli worka treningowego, a kogoś kto czuł realną potrzebę urwać Wandzie jej śliczną główkę. Czy będzie potrafił obudzić w sobie coś takiego i dać Krukonce to, czego po nim oczekiwała? Podświadomie wiedział, że tak i myśl ta jednocześnie wzbudzała lęk oraz budziła do życia coś brzydkiego, co kryło się głęboko w trzewiach Bena. Coś, co miało kły i jeżyło grzbiet węsząc krew. - Nic co powiem, nie sprawi, że zmienisz zdanie, prawda? – spytał wreszcie, nie oczekując jednak odpowiedzi. Zdjął pasek torby z ramienia, odkładając ją przy drzwiach wciąż widocznych w ścianie, a potem metodycznie, pewnymi ruchami zsunął szatę z ramion, wyjmując z niej uprzednio różdżkę. Rozwiązany krawat syknął cicho, sunąc po materiale koszuli, mankiety zostały z wprawą podwinięte do łokci, dwa odpięte guziki przy szyi dodały nieco swobody ruchu.
- Zasady to brak zasad? – spytał krótko, wchodząc kilka kroków między kolumny. Przesunął dłonią po powierzchni jednej z nich, nie wyczuwając pod palcami żadnych nierówności i zadr. Wreszcie powrócił wzrokiem do Wandy, pewnie ujmując różdżkę w dłoń. Systematycznie odsuwał od siebie sentyment, usilnie próbując zobaczyć w niej prawdziwego przeciwnika, a nie dobrą koleżankę. Skoro tego chciała, właśnie to spróbuje jej dać.
Wanda Whisper
Wanda Whisper

That makes me anxious, gives me patience, calms me down, lets me face this. Let me sleep. Empty
PisanieTemat: Re: That makes me anxious, gives me patience, calms me down, lets me face this. Let me sleep.   That makes me anxious, gives me patience, calms me down, lets me face this. Let me sleep. EmptyNie 14 Cze 2015, 23:43

Czy tak naprawdę w szkole znajdowała się choć jedna osoba, która zdążyła na tyle dobrze poznać pannę Whisper? Czy ktokolwiek wiedział co chodzi po jej ciemnej główce, jakie ma plany, co trzyma w rękawie? Możliwe, że osoby te zdołałoby się policzyć na palcach u jednej ręki. Wanda doskonale potrafiła wtopić się w tło i dostosować do swojego rozmówcy. Mimo, że nie wyglądała na przebiegłą a na zwykłą, szarą dziewczynę ta umiejętność niezwykle okazała się przydatna jak widać.
Zaskoczenie malujące się na twarzy Wattsa było jak cudownie chłodny prysznic w upalny dzień – Krukonka uśmiechnęła się delikatnie na potwierdzenie swoich słów, że mówi całkowicie poważnie. Ucieszyła się również, gdy chłopak twierdząco odpowiedział na zadane przez nią pytanie. Przez moment to właśnie ona nadawała ton ich rozmowie, do czego była w głównej mierze przystosowana właśnie przez korepetycje, których udzielała niemal wszystkim. Jej mocny ton, twarde spojrzenie i łagodne rysy twarzy kłóciły się ze sobą - jak to możliwe, że ktoś taki jak Wanda będzie chciał się bić? Może na to nie wyglądało, ale dziewczyna już od kilku lat skrupulatnie interesowała się wyuczeniem zawodu aurora – pragnęła pomagać innym, walczyć ze złem i nieść chwałę. Nie pragnęła zaszczytnych tytułów, a jedynie uśmiechu i podziękowań.
Ostatnio coraz więcej plotek dochodziło do jej uszu, dotyczących zarówno Voldemorta jak i nadchodzącej wojny. To co powiedziała o domniemanej bierności albo i jej braku było prawdą. Nie chciała patrzeć jak rozlewana jest krew niewinnych istot, chciała przeciwstawić się złu, walczyć z nim twarzą w twarz. Jak jednak miała to zrobić bez uprzedniego sprawdzenia swoich sił w pojedynku? Nie było szans by coś takiego zorganizowali na zajęciach w klasie – nie kiedy połowa uczniów nie jest przygotowana na bezpośrednie starcie czy chociażby na samą wzmiankę o nadchodzących, gorszych czasach. Dlatego też, po długich namysłach postanowiła poprosić kogoś zaufanego, by jej pomógł. Dlaczego akurat Ben? Przez te sześć lat zdążyła poznać go dosyć dobrze – wiedziała jak się zachowywał, uważała go za porządnego chłopaka, który chyba nie pozwoliłby by ta wykrwawiła się na amen, kiedy już ten pogrąży się w zwycięstwie. Obserwowała go od dłuższego czasu – spokojny młodzieniec miał w sobie ten niemy zapał, którego nie widać na pierwszy rzut oka, a który się jej spodobał. Lubiła niepozorność, bo tylko ta skrywała pewne przyjemne smaczki, którymi nie można było się dość nacieszyć.
- Nie. Absolutnie nic. – Potwierdziła jego słowa, jego obawy, uśmiechając się wyjątkowo uroczo – dołeczki w jej policzkach pogłębiły się nieznacznie kiedy ta przechylała łepetynę na bok zastanawiając się także czy chłopak nie stchórzy.
Zaraz po tym przeszła kilka kroków po wyłożonej piachem i żwirem arenie ciesząc się po krótce, że założyła wygodne obuwie sportowe z grubszą podeszwą, która umożliwi jej swobodny marsz czy też bieg. Przez ten cały czas nie zdejmowała ciemnego spojrzenia z Bena, który najwyraźniej jeszcze gryzł się z myślą, że ma się bić z dziewczyną. Ona nie zwracała w tej chwili uwagi na jego status, wiek czy płeć. Liczyła się tylko rozgrywka i nauka czegoś nowego.
Zwiększali między sobą dystans powoli, acz skrupulatnie. Obserwowali się wzajemnie z czającą się uprzejmością w spojrzeniach, jednak… czy to aby na pewno była uprzejmość? Krukonka raz jeszcze złapała mocniej za trzon swojej różdżki i wysunęła prawą nogę do przodu wpierw składając krótki ukłon w stronę swojego przeciwnika.
- Nie miej litości, Watts. – Mruknęła jeszcze kierując wzrok na jego twarz. Wyglądała niezwykle poważnie – jedynie rozbawienie przebijało się przez piwne tęczówki Whisperówny, która zaraz to wyprostowała się. Początek będzie lekki, delikatna rozgrzewka, tak sądziła.
- Locomotor mortis! – Ruch dłoni przeciął powietrze, a różdżka została wycelowana wprost w nogi oponenta dziewczęcia z domu Kruka. Skupienie odmalowało się na jej twarzy dosłownie przed sekundą gdy wyrzucała z siebie zaklęcie. Nie zamierzała póki co robić mu krzywdy, nie teraz, kiedy nie wie dokładnie na co sobie może pozwolić, a na co nie.
Miała jedynie nadzieję, że wyjdą stąd żywi.
Huncwot
Huncwot

That makes me anxious, gives me patience, calms me down, lets me face this. Let me sleep. Empty
PisanieTemat: Re: That makes me anxious, gives me patience, calms me down, lets me face this. Let me sleep.   That makes me anxious, gives me patience, calms me down, lets me face this. Let me sleep. EmptyNie 14 Cze 2015, 23:43

The member 'Wanda Whisper' has done the following action : Dices roll

'6-ścienna' :
That makes me anxious, gives me patience, calms me down, lets me face this. Let me sleep. JPnRRLL
Ben Watts
Ben Watts

That makes me anxious, gives me patience, calms me down, lets me face this. Let me sleep. Empty
PisanieTemat: Re: That makes me anxious, gives me patience, calms me down, lets me face this. Let me sleep.   That makes me anxious, gives me patience, calms me down, lets me face this. Let me sleep. EmptySro 17 Cze 2015, 20:00

Czy w tym szaleństwie była jakaś metoda? Prawdopodobnie tak, w założeniu zapowiadałoby się nawet, że całkiem skuteczna, choć niekoniecznie konwencjonalna oraz bezpieczna. Kto jednak obiecał, iż życie po ukończeniu szkoły będzie ich rozpieszczać, a żadne strachy nie spojrzą nawet w kierunku domu? Ano nikt. Byłoby to przykładem skrajnego kretynizmu oraz braku wyobraźni.
Czując na sobie wzrok Wandy, Ben czuł powolne gotowanie pod skórą czegoś gęstego i czerwonego, co powoli nabierało prędkości, wlewało się w komórki ciała. Nie miej litości. Nie miała pojęcia, o co prosiła, nie wiedziała, do czego potrafił się posunąć, gdy zdjął sobie wszystkie moralne oraz powodowane rozumem ograniczenia. Nie chciał wracać do tego ciemnego miejsca wewnątrz siebie – i bez tego będzie wystarczająco wymagającym przeciwnikiem, a nie żałosnym workiem treningowym, który nie wie, jak robić użytek z różdżki.
Niczym lustrzane odbicie skopiował delikatny ukłon Whisperówny, jednocześnie zaciskając mocniej palce na kawałku magicznego drewna. Uchwyt był dobry, wystarczył tylko gest dłonią i inkantacja, by wywołać pożądany efekt. Czekał, oddał jej prawo do pierwszego ruchu. Zanim Wanda skończyła wymawiać formułę zaklęcia, rzucił własne z zamiarem oślepienia przeciwniczki:
- Lumos Soren!
Zbiegło się to w czasie z odruchowym unikiem za jeden z marmurowych filarów (4+4+4 = 12). W końcu zasadami miał być brak zasad, prawda? Zaklęcie Wandy (9+1=10) śmignęło gdzieś obok filaru, ledwie się o niego ocierając i podnosząc w powietrze cierpki zapach rozgrzanego kamienia. Krukon odczekał chwilę, wziął dwa oddechy, chcąc przeciągnąć moment i nieco zdezorientować dziewczynę. Nie usłyszał ruchu, dziwne... Czyżby nie ruszyła się z miejsca?
- Drętwota! (9+3=12)


Ostatnio zmieniony przez Ben Watts dnia Sro 17 Cze 2015, 20:42, w całości zmieniany 1 raz
Huncwot
Huncwot

That makes me anxious, gives me patience, calms me down, lets me face this. Let me sleep. Empty
PisanieTemat: Re: That makes me anxious, gives me patience, calms me down, lets me face this. Let me sleep.   That makes me anxious, gives me patience, calms me down, lets me face this. Let me sleep. EmptySro 17 Cze 2015, 20:00

The member 'Ben Watts' has done the following action : Dices roll

'6-ścienna' :
That makes me anxious, gives me patience, calms me down, lets me face this. Let me sleep. Ux57E8X That makes me anxious, gives me patience, calms me down, lets me face this. Let me sleep. Ux57E8X That makes me anxious, gives me patience, calms me down, lets me face this. Let me sleep. J5aPXGj
Wanda Whisper
Wanda Whisper

That makes me anxious, gives me patience, calms me down, lets me face this. Let me sleep. Empty
PisanieTemat: Re: That makes me anxious, gives me patience, calms me down, lets me face this. Let me sleep.   That makes me anxious, gives me patience, calms me down, lets me face this. Let me sleep. EmptyNie 13 Wrz 2015, 18:51

Zważywszy na okoliczności w jakich ta dwójka się spotkała to Wanda nie pro siła o jakąkolwiek taryfę ulgową dla siebie. Nie przyszła tu po to by porozmawiać z Wattsem o wszystkim i o niczym – przyszła tu po to by zademonstrować swoje umiejętności, które może według niektórych nie były zbyt imponujące, ale czy to miało jakiekolwiek znaczenie? Chciała się sprawdzić, zobaczyć jakie uczucia będą jej towarzyszyć, gdy w końcu zasmakuje smaku walki – tej prawdziwej, nie udawanej, nie będąc na lekcji pod czujnym okiem nauczyciela.
Chciała się przetestować – siebie jak i Bena, który już dał znak, że stanie po tej samej stronie barykady co ona. To dawało jej poczucie, że w pewnym stopniu może mu zaufać – między innymi właśnie do niego się zgłosiła z prośbą, chociaż jej znaczenie poznał dopiero parę chwil temu. Instynktownie dziewczyna jednak wiedziała, że nie ucieknie, a przyjmie propozycję bez mrugnięcia okiem.
Początek przebiegł gładko - obserwowanie przeciwnika, krótki skłon i szybkie obmyślanie strategii, która i tak nie przejdzie w taki sposób w jaki byśmy chcieli. Mimo wszystko pierwsze kalkulacje zostały zobrazowane, a myśli Wandy dotyczyły jednego – nie dać się skrzywdzić.
Pierwsze zaklęcie, które rzuciła nie było zbyt wymyślne – miało na celu tylko rozkręcić pannę Whisper, która z racji wykonywania zawodu kujona nie często brała udział w pojedynkach. Zwłaszcza w pojedynkach, w których przeciwnikiem okazywał się całkiem dobry kolega z domu.
Nie miała szczęścia, bowiem jej czar przeciął co prawda powietrze i poszybował w odpowiednią stronę, ale otarł się tak niefortunnie o Wattsa, że ten bez problemu mógłby zatańczyć kankana w obecności chórku hogwardzkiego, a i tak nie zostałby trafiony.
Brwi krukoniastej dziewoi powędrowały ku górze, a usta rozwarły się w niemym okrzyku, gdy zauważyła z oddali błysk i mocne dziabnięcie, które nią szarpnęło, ale które nie spowodowało zbyt wielkiego uszczerbku na zdrowiu. Do jej nozdrzy nie doszedł żaden zapach krwi także było dobrze. Odruchowo, by nie wypaść z roli padła na kolana czując jak jej lewa ręka sztywnieje jakby rażona prądem. Celowo opadła na ziemię, by za kurtyną ciemnych włosów skryć swoją twarz, która co prawda nie wyrażała boleści czy wielkiego smutku, a by zwyczajnie nabrać Bena na numer stary jak świat. Wykorzysta jego nieuwagę i zaatakuje – taki przynajmniej był plan. Co z tego jednak wyjdzie?

W zetknięciu z zimną podłogą podświadomie wstrząsnął nią potężny dreszcz – przymknęła wargi i odetchnęła niespokojnie wiedząc, że minie chwila zanim paraliż ustąpi. I chociaż nie była leworęczna, a spetryfikowana łapa nie powinna jej przeszkadzać, to wolała wziąć Wattsa z zaskoczenia. Cierpliwie odczekała aż pierwsza fala niedowierzania minie. Czekała kuląc się możliwie jak najciaśniej mając nadzieję, że wygląda w miarę przekonywująco.
Pisnęła raz, drugi niemalże zawodząc pod nosem.
Oscara za to nie dostanie, ale nuż widelec…
Sponsored content

That makes me anxious, gives me patience, calms me down, lets me face this. Let me sleep. Empty
PisanieTemat: Re: That makes me anxious, gives me patience, calms me down, lets me face this. Let me sleep.   That makes me anxious, gives me patience, calms me down, lets me face this. Let me sleep. Empty

 

That makes me anxious, gives me patience, calms me down, lets me face this. Let me sleep.

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

 Similar topics

-
» if I never see your face again...
» "The first time ever i saw your face..."

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Marudersi :: 
Fasolkowo
 :: 
Archiwum
 :: Fabularne :: Myślodsiewnie
-