Temat: Kłopoty w mini raju. Pon 07 Wrz 2015, 22:41
Opis wspomnienia
Wakacje powoli, a nawet bardzo powoli (a nawet, kurde, bardziej niż bardziej) upłynęły pannie Blackwood pod znakiem ogromnego znaku zapytania. Co robi Enzo? Jak mija mu czas wolny? Czy dobrze się bawi? Aż wreszcie - dlaczego, na Merlina, nie zaprosi jej do siebie!? Na te i na inne pytania Blake postara się uzyskać odpowiedź. Jak będzie?
Osoby: Enzo Romulus Blake Blackwood
Czas: 02 wrzesień '77 roku.
Miejsce: Schody pomiędzypietrami
Blake Blackwood
Temat: Re: Kłopoty w mini raju. Pon 07 Wrz 2015, 22:42
To przecież on tak o nią zabiegał. To przecież on najbardziej nalegał na to by byli razem, by pokazywali się razem, by razem spędzali czas. Blake już dawno przestała odczuwać to dziwne ukłucie rozczarowania, narastające z każdym dniem tych minionych, powolnie upływających wakacji. To dla niego nie pojechała do Londynu. Planowała spędzić lato zupełnie inaczej, chciała zaciągnąć się do jakiejś pracy ale naiwność kazała jej postąpić zgoła odwrotnie - kazała jej wypatrywać sowy Romulusa każdego dnia w nadziei, że to może być właśnie ten, w którym otrzyma od niego zaproszenie. Bardzo chciała odwiedzić Włochy i głupio sądziła, że Enzo zechce pokazać jej swoje miasto. Nie była nawet zła. Była rozżalona, że dla faceta nagięła swoje zasady, choć zawsze obiecywała sobie, tego nie robić. Złamała się, bo po raz pierwszy w życiu poczuła się dla kogoś ważna, ale jak widać okazało się inaczej. To, że spędziła wakacje w Hogsmeade, razem z matką, która nie robiła nic innego tylko wyręczała się nią, non stop narzekając ile kosztuje utrzymanie panny Blackwood, to wina tylko i wyłącznie jej potężnej naiwności. I głupoty. Tak, głupotę też można było pod to podpiąć, bo gdyby puchonka choć przez chwilę posłuchała rozumu, w tym roku miałaby nową szatę, nowe podręczniki a także nową torbę szkolną kupione za własne, osobiście zarobione galeony. Ale nic to. Przynajmniej ma nauczkę na kolejne lato. Nie będzie się sugerować pierwszym lepszym facetem, który zawróci jej w głowie, tylko zrealizuje własne plany. Jeśli jej coś nie wyjdzie, będzie mogła mieć pretensje tylko do siebie. Te wszystkie myśli kołowały się w jej głowie od samego poranka. Drugi dzień września nie był jeszcze zbyt przesiąknięty tym szkolnym nawałem zajęć, co niestety pozwoliło pannie Blackwood na bezcelowe przemyślenia. Mijając gadający gobelin, pokręciła głową sama do siebie. Wracała właśnie z biblioteki, do której musiała udać się by wypożyczyć kilka podręczników po starszych rocznikach i gdy tylko natknęła się na Enzo, najpewniej kierującego swoje kroki do wieży Ravenclawu powitała go chłodno, zmuszając się do tego by unieść kąciki ust w pół uśmiechu. To i tak dużo, zważywszy na fakt, w jakim nastroju się znajdowała. - Jak minęły wakacje, Enzo? Mam nadzieję, że dobrze się bawiłeś, a przynajmniej w połowie tak dobrze jak ja - sarknęła. - Bardzo dziękuję za te wszystkie listy, którymi zostałam obsypana, to tylko upewniło mnie w przekonaniu, że wciąż o mnie myślałeś - ciągnęła, a ironia, którą podszyty był jej ton narastała z każdą sekundą. Nie chciała robić mu afery na schodach, toteż nie uniosła nawet głosu. Ktoś obserwujący ich z daleka mógł nawet pokusić się o stwierdzenie, że to zwyczajna rozmowa dwójki znajomych, ale gdyby tylko chłód jaki bił z oczu dziewczyny potrafił zabijać, połowa Hogwartu nagle padłaby martwa.
Enzo Romulus
Temat: Re: Kłopoty w mini raju. Wto 08 Wrz 2015, 00:26
Wakacje to najlepszy czas w roku zdaniem Romulusa. Można spać do dwunastej, chlać wódę, bić się o byle co i palić ile wlezie. Przynajmniej on tak spędzał te wakacje. Co kilka dni jednak zbierał się w sobie, żeby odpowiedzieć na list od Blake i uraczyć ją sztuczną historyjką o tym jak to jest u niego świetnie i jak bardzo za nią tęskni. Czy tęsknił? Sam nie był co do tego stuprocentowo pewny. Może dlatego, że był na ciągłej bani? Znaczy... w lekkim upojeniu alkoholowym? Pytanie z cyklu: co na to jego matka nie jest tu do końca na miejscu, bo robił wszystko żeby się z matką nie widzieć. Spotykali się jedynie na obiadku, żeby mógł usłyszeć klasyczne: "Zjedz mięso, ziemniaki zostaw" pod koniec posiłku, a na początek "Skaranie boskie z Tobą. Widziałeś się dzisiaj w lustrze? Kto Cię tak załatwił?" kiedy to dumnie prezentował po raz tysięczny swój złamany nos. Jedno zaklęcie później nos wracał do normalności, a jakaś miła dziewoja smarowała jego policzek stosowną maścią, aby pojawiające się tam limo się nie rozgościło na dobre. Matka miała po stokroć ważniejsze sprawy od tego czy jej synek zadaje się z miejscowymi łobuzami czy nie. W końcu po ciężkiej pracy w Hogwarckich murach nadszedł czas na pracę jeszcze cięższą, bo nadzorowanie rodzinnego dziedzictwa czyli najlepszego zamtuzu w całych Włoszech, a może nawet w całej Europie. Miejsca które pewnego dnia odziedziczy Enzo. Miejsca o którym nie wie jego własna dziewczyna. Miejsca z którym mimo wszystko bardzo ciężko się rozstać po dwóch miesiącach. Jak on teraz biedny zaśnie na trzeźwo, bez odgłosów godnych jednego z tych filmów przyrodniczych o których wiedzą tylko dorośli? Jak zacznie dzień bez kawy i papierosa? Jak skończy karierę ulicznego kung fu pandy? Odpowiedź jest prosta: szybko. Takie jest życie. Po klasycznej zjebce pod tytułem: spóźniliśmy się do szkoły pani Romulus kilkoma machnięciami swojej różdżki spakowała całą rodzinę i klik, znaleźli się tak blisko Hogwartu jak to tylko możliwe. Najmłodsza pociecha jak zwykle na kacu, zapach papierosów i kawy wyczuwalny był z odległości mili, a krawat zawiązany przez matkę był zbyt ciasny, a ona prowadziła go niemalże jak na smyczy całą drogę do Wielkiej Sali tłumacząc mu, że ostatni rok jest najważniejszy i musi wreszcie zachowywać się dorośle i odpowiedzialnie, bo właśnie tego od niego oczekuje. Przed Wielką Salą go puściła, albowiem sama musiała iść do stołu przeznaczonego dla pedagogów, a on sam zajął swoje miejsce przy stole Krukonów gdzie został sympatycznie przywitany przez swoich rówieśników. Po uczcie jedyne o czym marzył to sen, długi i głęboki więc właśnie na taki się udał. Następny dzień przywitał dzbankiem kawy i irytacją, bo w jednej chwili odcięto go od używek. Dlatego nie był w najlepszym nastroju kiedy wchodząc po schodach trafił prosto na pannę Blackwood. W jednej chwili zdał sobie sprawę, że powinien znaleźć ją wczoraj. To jednak nie tłumaczyło jej gniewnej miny. Instynktownie poluzował swój krawat na wypadek gdyby Puchonka planowała go nim udusić aby dać sobie kilka dodatkowych sekund życia. - Byłoby o wiele lepiej gdybyśmy mogli spędzić je razem, kochanie - rzucił zmęczonym tonem opierając się bokiem o barierkę. Niezbyt wiedział co ma zrobić z rękami, więc wepchnął dłonie do kieszeni swoich zaprasowanych w kant spodni i zmusił się do lekkiego uśmiechu. Mimo wypitych hektolitrów kawy nadal był nieco śpiący i nieco nieobecny. Przede wszystkim czuł jednak jak jego raczek nieboraczek domaga się śniadanka. I to sprawiało, że nie był w szczytowej formie. - Przecież pisałem! - jęknął jeszcze w obronie na chwilę rozkładając ręce. Lekko drżące ręce. Cholera, cholera, cholera. Delirka. Abstynencja jeszcze nikomu nie wyszła na dobre. - I tęskniłem. I myślałem - dodał tak na wszelki wypadek, gdyby Blake miała jakiekolwiek wątpliwości co do tego.
Blake Blackwood
Temat: Re: Kłopoty w mini raju. Wto 08 Wrz 2015, 11:43
Jednym słowem - pozazdrościć. Szkoda, że wakacje panny Blackwood nie opiewały we wszelkiego rodzaju używki, stany upojenia, dobrą zabawę i co tam jeszcze? Ah, no tak, filmy przyrodnicze, cokolwiek to znaczy. Szczerze mówiąc, Blake naprawdę dawno już się tak nie wynudziła. Codziennie wstawała rano tylko po to, by przeżyć każdy kolejny dzień dokładnie tak samo jak poprzedni. Różniły się tylko daty, na samowyrywających się kartkach kalendarza, który kupiła matce na ostatnie święta. Poza szkołą wisiało nad nią widmo Namiaru, bo skoro nie była jeszcze pełnoletnia, nie mogła używać różdżki w wakacje. Enzo był. Mógł czarować jakkolwiek, kiedykolwiek i kogokolwiek. Ale nie teraz. I nie ją. Dodatkowo irytował ją fakt, że wyraz twarzy chłopaka jasno dawał do zrozumienia, że nie ma ani siły, ani ochoty na tę rozmowę, a przecież MUSIELI porozmawiać. I to koniecznie. - Nie kochaniuj mi tu! - głos podniósł się o kilka oktaw i brylował gdzieś pomiędzy sopranem, a nieodkrytą jeszcze przez człowieka skalą ponaddźwiękową. Nie no, teraz to przegiął, popełniając karygodny błąd. Przecież od wieków wiadomo, że rozzłoszczonej dziewczyny nie należy nazywać żadnym słonkiem, misiem, rybką, kwiatuszkiem, a już tym bardziej, nie wolno mówić do niej kochanie. Osoba z takim doświadczeniem w sprawach damsko-męskich tego nie wiedziała? - Gdybyś faktycznie chciał spędzić je ze mną, to byś mnie zaprosił ALBO - powiedziała, kładąc znaczny nacisk na ostatnie słowo - przyjechałbyś do mnie chociaż na kilka dni ALBO wybralibyśmy się gdzieś wspólnie. A ty, kiedy tylko skończyła się uczta pożegnalna PUFF! Zniknąłeś! - Nadal starała się mówić w miarę cicho, pomijając pierwszy wybuch oczywiście. Wiedziała, że ma rację i wiedziała, że Enzo też zdawał sobie z tego sprawę. Jego mina, gdy tylko ją zobaczył mówiła wszystko - oprócz jednego. Blake nie miała pojęcia, czy chłopak w ogóle czuje się winny. - Pisałeś? - uniosła brwi - Pi sa łeś? A czy udało ci się NAPISAĆ chociaż jeden? O wysłanie nie pytam, skoro żaden list do mnie nie dotarł. Nie wiem Enzo, albo masz problemy z kaligrafią, albo masz wyjątkowo pokraczną sowę, która widocznie się zgubiła. Zdała sobie sprawę, że w tej całej złości ściskała poręcz schodów, od czego pobielały jej kłykcie. Westchnęła czując, że wściekłość powoli opuszcza jej ciało ustępując miejsca rozczarowaniu. W istocie, nigdy nikt jej tak nie zawiódł jak ten stojący przed nią Włoch. Nigdy nie interesował się nią żaden chłopak. Czym zawiniła, że po tylu latach zainteresował się nią taki, który wcale nie zasługiwał na jej uwagę? - Błagam cię, Lorenzo - pokręciła głową, z premedytacją używając pełnego imienia chłopaka - nie uważasz chyba, że jestem aż tak głupia? Tęskniłeś? Myślałeś? Wciskaj takie bzdury komuś innemu. Pomyśleć, że jak ta ostatnia... Puchonka czekałam na jakąkolwiek wiadomość od ciebie. Nawet nie chcę wiedzieć jak bardzo musiałeś być zajęty, że nie znalazłeś czasu dla swojej, podobno, dziewczyny.
Enzo Romulus
Temat: Re: Kłopoty w mini raju. Wto 08 Wrz 2015, 14:42
Najwidoczniej ona miała inne zdanie na temat jego pisania, myślenia i tęsknienia. Jej wysoki głos naparł na jego bębenki uszne dostając się do biednej głowy, aby tam rozbić się echem. Aż zamrugał zaskoczony, że jego kochana mała Puchoneczka jest w stanie wydobyć z siebie tak nieznośne dla uszu dźwięki. Przy okazji poczuł na sobie wzrok Gryfonek stojących piętro wyżej i mimowolnie się wzdrygnął. Nie lubił robić scen. Nie lubił jak plotki z zadziwiającą szybkością są roznoszone potem po szkole. A już szczerze nie znosił kiedy te plotki dotyczą jego sfery uczuciowej i docierają do uszu grona pedagogicznego. Zanim jednak zdążył jakkolwiek zareagować próbując wyjść naprzeciw zbliżającej się katastrofie było już za późno. - Nie, Blake. Nie mógłbym Cię zaprosić - przyznał cicho i zanim zaczęła znów atakować go słownie on złapał ją za nadgarstek, silnie, stanowczo, a jego mina wyraźnie wskazywała na to, że nie przyjmuje żadnych protestów. Zaprowadził ją po schodach piętro niżej uciekając tym samym przed wzrokiem ciekawskich. Na korytarzu skręcili w bok do jednego z tych nieużywanych skrzydeł, a on w końcu ją puścił. - Nie zaprosiłaś mnie. Dlatego nie przyjechałem - dodał, aby zaraz zastanowić się co tam jeszcze było. Ach... wspólny wyjazd. Faktycznie, mogli gdzieś razem wyjechać. Jego wiecznie otumaniony alkoholem umysł nie wyprodukował takiego pomysłu przez ostatnie dwa miesiące. - Dwa listy na tydzień. Pisałem i wysyłałem. I nie mów o mojej sowie, że jest pokraczna - powiedział z kamienną twarzą czując jak rośnie w nim irytacja. Rosła dość szybko i dość niespodziewanie. Nie, nie czuł się winny, bo niby dlaczego miałby być. Dlatego, że nie zaprosił ją do Włoch? To wykluczone. Nie mógł zaprosić jej do domu. Wtedy cały misterny plan poszedłby w pizdu. Chociaż chyba i tak pójdzie. - Skoro moja sowa jest pokraczna, to dlaczego twoja nigdy nie dotarła? To działa w dwie strony, Blake - syknął krzyżując ręce na piersiach.
Blake Blackwood
Temat: Re: Kłopoty w mini raju. Wto 08 Wrz 2015, 15:39
Ciągnął ją w dół, stanowczo trzymając jej nadgarstki, nie sprawiając jej jednak przy tym żadnego bólu. Nie oponowała, bo i ona sama z trudem powstrzymywała się, by nie wydobyć głosu o wyższej sile decybeli niż to normalne. Gdy tylko schowali się w rzadko odwiedzanym skrzydle pomyślała, że może w końcu nie będzie musiała tego robić. To, że była na niego zła to jedno, ale przecież nie chciała tak kategorycznie i permanentnie kończyć z nim znajomości. Nie taki miała zamiar. Jakiś puchon kiedyś, w dobrej wierze zdradził jej tajemnicę: jeśli dziewczyna chce pozbyć się chłopaka wystarczy, że zrobi mu scenę na oczach znajomych. Blake miała w pamięci kilka takich porad. Może czas najwyższy napisać poradnik Jak stracić faceta w dziesięć dni? Panna Blackwood powoli przyswajała do siebie słowa chłopaka starając się je jakoś logicznie wytłumaczyć. - Nie mogłeś mnie zaprosić? Dlaczego nie mogłeś mnie zaprosić? - spytała tonem, który jasno dawał do zrozumienia, że nie za bardzo wierzy w wymówkę Enzo. Grubymi nićmi była szyta, ot co. - Jak miałam cię zaprosić, albo jak miałam do ciebie napisać skoro nawet nie podałeś mi swojego adresu? - zauważyła. - Skąd moja sowa miałaby wiedzieć gdzie cię znaleźć? To tylko ptak! Czekałam na list od ciebie by moc ci od razu odpisać ale nie doczekałam ani jednego. Naprawdę bardzo chciała. Naprawdę usilnie starała się uwierzyć krukonowi w to, że faktycznie pisał do niej dwa razy w tygodniu. Szesnaście listów w końcu nie znika od tak, a sowa Romulusa statystycznie powinna trafić do niej choć raz - zupełnie przypadkiem. Rozumiała to, że z Wloch do północnej części Anglii nie jest rzut beretem, no ale... Szesnaście listów? - Dlaczego tak ciężko mi w to uwierzyć? Widziałeś siebie w lustrze tak w ogóle? Wyglądasz, jakbyś codziennie przeżywał imprezę stulecia. Do teraz jedzie od ciebie alkoholem - skrzywiła się i zamilkła, czekając na odpowiedź chłopaka. Z jednej strony była wściekła, a z drugiej strony przez całe wakacje nie mogła wyprzeć z siebie tej tęsknoty za nim. Teraz, kiedy stał przed nią i kiedy patrzyła na to, jak się prezentował coś podpowiadało jej, że jest mu niepotrzebna, bo do czego? Nie piła, nie paliła... - Twierdziłeś, że mnie nie musisz się wstydzić, ale widzę, że jednak wcale się tak bardzo nie pomyliłam.
Enzo Romulus
Temat: Re: Kłopoty w mini raju. Wto 08 Wrz 2015, 16:43
Dlaczego? Niby powinien spodziewać się tego pytania, a jednak mimo wszystko go zaskoczyło. Zamrugał lekko zaskoczony, a zaraz jego pełne wargi wygięły się w ironicznym uśmiechu. - Ponieważ nie mieszkam w rezydencji na wzgórzu której wjazdu pilnują dwa posągi ze złota, a podjazd jest tak długi, że tej bramy z okna sypialni wcale nie widać. Nie mam plantacji winogron i winnicy w zestawie, więc nie moglibyśmy romantycznie spacerować pomiędzy krzakami, drzewkami czy na czym to cholerne winogrono rośnie. Dlatego właśnie nie. Jednak jak skończę Hogwart to na pewno sobie taką rezydencję zakupię i Cię zaproszę. Z pewnością - wyrzucał z siebie dość szybko słowa zaciskając coraz mocniej dłonie w pięści. Wątpił, naprawdę wątpił aby ta odpowiedź ją usatysfakcjonowała, ale nic nie szkodziło spróbować. Niby zdawał sobie sprawę, że czas na słowa "Kochanie, bo ja mieszkam w burdelu" zbliża się nieubłaganie, ale gdyby mógł odkładałby tą informację w nieskończoność. Najchętniej nie powiedziałby jej nigdy, bo przypuszczał, że wie jak zareaguje. A nie chciał kończyć tej znajomości. - To magiczne ptaki. Trafiłaby - stwierdził spokojnym tonem. Dla odmiany wepchnął teraz dłonie do kieszeni, żeby grzecznie słuchać dalej jak Puchonka suszy mu głowę. Nawet nie zdawała sobie sprawy jak bardzo jej słowa go bolały. Uniósł nieco wyżej podbródek nie bardzo wiedząc co ma jej powiedzieć. Przepraszam, że nie jestem idealny? To nie brzmiało najlepiej nawet w jego głowie. - Dlatego, że mi nie ufasz. Na twoim miejscu porozmawiałbym z mamą, bo moja sowa jest niezawodna - powiedział cicho opierając się o jedną ze ścian. W głowie mu szumiało, ręce drżały coraz bardziej. Nie czuł się dobrze. Wątroba odzwyczaiła się od stanu normalności więc naturalnie bolała też. Wszystko go bolało. Czy widział się w lustrze? Oczywiście. Inaczej nie zawiązałby tego krawacika i nie wyczesałby włosów tak, że wyglądały w miarę znośnie. Lekko podkrążone oczy i ślad po sińcu na policzku też widział. - Nie wstydzę się Ciebie - powtórzył po raz tysięczny cicho wzdychając. Za każdym razem musiał to usłyszeć? Gdyby to było chociaż zgodne z prawdą...
Blake Blackwood
Temat: Re: Kłopoty w mini raju. Czw 10 Wrz 2015, 11:01
- Wyobraź sobie, że ja też nie. - powiedziała. - Uważasz, że spotykam się z tobą ponieważ myślę, że jesteś bogaty? Uważasz, że zależy mi na galeonach i oczekuję, że będziesz mieszkał w średniowiecznej rezydencji? Przecież wiesz, że nie. Jakie mam prawo do oceniania tego gdzie i jak mieszkasz? Ja chciałam się z tobą po prostu zobaczyć... Panna Blackwood nie należała do najzamożniejszych uczennic tego magicznego przybytku wiedzy, ale nigdy jakoś nie czuła się z tego powodu gorsza. Nie dzieliła ludzi na bogatych i biednych tylko na tych w porządku albo nie w porządku. Miała nadzieję, że Enzo ma tego świadomość a wyjaśnienie, jakie użył, wcale nie miało tak zabrzmieć, choć zabrzmiało nieco niefortunnie i chłopak pewnie sam by na to wpadł. - Dla mnie to możesz kupić sobie nawet namiot - dodała jeszcze, co by Włoch nie miał już żadnych wątpliwości. Gdy Romulus stwierdził, że jego sowa jest niezawodna drgnęła i zamilkła, przetwarzając sobie jego słowa w głowie. Tak bardzo była zawiedziona faktem, że nie otrzymała od niego żadnego listu, że nawet przez głowę nie przeszła jej myśl, że wina faktycznie może nie leżeć po jego stronie. Czyżby to naprawdę jej mama posunęła się do czegoś tak okropnego? Przecież wypatrywała sowy codziennie, to nie możliwe, żeby szanowna Gloria Blackwood aż szesnaście razy zdołała ukryć ją przed córką. Spojrzała na twarz Enzo, na której malowała się niezachwiana pewność, że wie co mówi. Nie wiedziała już nawet co gorsze i w co ma wierzyć. Cichy głosik w głowie podpowiadał Blake, że mamusia była do tego zdolna, dziewczyna nie potrafiła jednak znaleźć odpowiedzi na pytanie, które zaczęło ją dręczyć - co nią kierowało? - Naprawdę do mnie pisałeś? - spytała już całkiem spokojnym tonem. Skoro sprawa się wyjaśniła, to nie chłopak był osobą na którą powinna się złościć. Westchnęła cicho postanawiając, że zrobi wszystko, by matka zapłaciła za to co zrobiła. - Ja nie mogłam do ciebie napisać, bo akurat moja sowa JEST pokraczna i z pewnością pięć razy zgubiłaby drogę i to tylko w jedną stronę - wyjaśniła. Okazało się, że z tej dwójki go ona była ta zła. Chociaż patrząc na nich, to Blake przynajmniej nie wyglądała jak poskładane na opak siedem nieszczęść.
Enzo Romulus
Temat: Re: Kłopoty w mini raju. Czw 10 Wrz 2015, 17:27
Patrzył na nią z lekkim niedowierzaniem. Na cycki Roweny... Ona nie wiedziała absolutnie nic o jego życiu we Włoszech. Nie wiedziała, że jego rodzina była delikatnie mówiąc dziana. Nie wiedziała nic. I właśnie zdał sobie sprawę, że to dlatego iż nigdy o tym nie mówi. Woli zmienić temat, zręcznie odbić piłkę lub zająć jej wargi czymś innym niż notorycznym zadawaniem pytań. Czy niedopowiedzenie to też kłamstwo? Podobno tak. Blake nie chciał zbytnio okłamywać. Z nieznanych sobie do końca powodów był z nią szczery, bo wiedział, że w inny sposób nie uzyska szczerości od niej, a nie wytrzymałby gdyby go okłamała. Ich związek opierał się więc na szczerości która teraz była delikatnie mówiąc umiarkowana. I to była tylko i wyłącznie jego wina. Wciąż opierając się o ścianę przez chwilę obserwował ją nieobecnym wzrokiem. Cicho odchrząknął zanim zaczął w końcu mówić. Przecież kiedyś trzeba. Nie można takich rzeczy ukrywać w nieskończoność, czyż nie? - Jestem cholernie bogaty, Blake. Moja rodzina prowadzi w Watykanie Dom Nocy który przynosi naprawdę duże zyski. Dom Nocy to naprawdę wyjątkowe miejsce o którym raczej nie będziesz chciała słuchać, kiedy dowiesz się czym jest. A jest to zamtuz, burdel, przybytek wolnej miłości, dom publiczny, kurwidołek... Nazw jest naprawdę wiele dla takich miejsc - powiedział cicho czekając na jej reakcję. To może być ciekawe. Nawet bardzo ciekawe. Prawdopodobnie dostanie w ryj, ale to żadna nowość. Dostał już w dziób tyle razy, że pogubił się w rachunkach. Bardziej martwiło go to, że się odwróci i sobie pójdzie. No a może zacznie mu współczuć, że wychował się w wysoce nieetycznych warunkach, a to w sumie byłoby najgorsze. Kochał to miejsce. Nie było wcale nieetyczne. Było bardzo etyczne. Było tam bardziej gustownie i z klasą niż w niejednym "normalnym" domu. Wszyscy byli uśmiechnięci i zadowoleni. Cudowna atmosfera. Żeby wszyscy na świecie się tak kochali to nie byłoby wojen. - Naprawdę. W środy i soboty. W sumie szkoda, że ich nie dostałaś. Byłem w nich zaiste czarujący i kochany - zażartował wyginając wargi w delikatnym uśmiechu. Wątpił jednak, żeby jej złość przeszła, więc wciąż stał wciśnięty w ścianę a jego ciemne spojrzenie nie opuszczało jej twarzyczki.
Blake Blackwood
Temat: Re: Kłopoty w mini raju. Pią 11 Wrz 2015, 16:45
Patrzyła jak patrzył i nie miała pojęcia jak ma odczytywać jego wzrok. Poczuła się lekko urażona jego poprzednimi słowami, bo absolutnie nie miała ochoty czekać, aż Enzo łaskawie kupi sobie jakiś inny dom i ją do niego zaprosi. Dlaczego nie chciał zaprosić jej teraz? Ukrywał tam jakąś inną narzeczoną? W końcu chłopak odezwał się, choć ewidentnie słowa przychodziły mu z wielkim trudem, kiedy skończył, Blake wcale nie dziwiła się już dlaczego. Przez chwilę wpatrywała się w niego intensywnie szukając jakichkolwiek oznak tego, że to może być żart, kiedy jednak nic takiego nie znalazła, zwyczajnie wybuchła gromkim śmiechem. Zatkała usta dłonią, ale nie powstrzymało to wcale rechotu, który wydobywał się z panny Blackwood. Śmiała się długo, ale nie śmiała się złośliwie. Śmiała się po prostu dlatego, bo nie miała pojęcia jak miałaby inaczej zareagować na fakt, że jej chłopak przez letnią przerwę zamieszkuje burdel. Cóż, brzmi to dość śmiesznie, nic więc dziwnego, że Blake nie potrafiła opanować wesołości. Mimo wszystko, to było jednak dość smutne. Nie zaprosił jej, bo miał w swoim zamtuzie o wiele lepsze rzeczy do roboty. Co się wyprawia w Domu Nocy? Nie trzeba być wcale jakoś przesadnie mądrym, żeby się domyślić. Blake, kiedy już się uspokoiła, zdała sobie sprawę, że jednak wcale jej się to nie podoba. - Rozumiem, że wcale nie narzekasz na to, że musisz tam mieszkać - powiedziała po chwili nieznośnej ciszy. Musiała przerwać niezręczna atmosferę jaka się nagle za sprawą Włocha wytworzyła, a przy okazji dowie się kilku istotnych rzeczy. - I rozumiem, że to dlatego mnie nie zaprosiłeś, bo skoro ja nie daję ci tego co chcesz, to nie byłam ci tam niezbędna. Nadrobiłeś to w domu z nawiązką. Pominęła już sprawę listów, bo one zostały przecież wyjaśnione. W zasadzie to wszystko dla niej jedno czy był w nich czarujący i kochany. Enzo mieszkał wśród prostytutek i był to dla Blake wystarczający powód do tego, by mu wcale nie ufać. Nie miała zamiaru co wakacje zastanawiać się, czy przypadkiem jej akurat nie zdradza z jedną ze swoich... Pracownic.
Enzo Romulus
Temat: Re: Kłopoty w mini raju. Sob 12 Wrz 2015, 14:30
Cisza. Nie ta z gatunku niezręcznych, a raczej z tych pełnych niepewności. Tysiące scenariuszy pojawiało się w głowie Włocha, lecz znikało równie szybko co się pojawiło. Tysiące myśli, mniej i bardziej sensownych zdążyło na kilka sekund zdążyło zaistnieć pod tą ciemną czupryną. Starał się przygotować na to co za chwilę nastąpi. Chciał wiedzieć. Jak zwykle chciał wiedzieć przed wszystkimi co za chwilę się wydarzy. Czytanie książek zaczynał od sprawdzenia jak one się kończą, bo uwielbiał wiedzieć wcześniej jak opowieść się kończy, by czytając dowiedzieć się jakie czynniki wpłynęły na to, że koniec był taki a nie inny. Życie to jednak nie powieść i nie można przewidzieć co będzie dalej. Chyba, że ma się otwarte trzecie oko i wizje przyszłości. Jednak jego trzecie oko było tak szczelnie zaciśnięte, że bardziej się nie dało. I choć matka tkwiła w dziwnym przeświadczeniu, że ma potencjał by je w pełni otworzyć tym razem nie miała racji. Nie lubił Wróżbiarstwa tylko dlatego, że nie był w tym dobry. I dlatego, że był nieco faworyzowany. Wolał Starożytne Runy, bo jego zdaniem były całkiem proste, a Sebastian postawił mu poprzeczkę cholernie wysoko. Wyzwania. Kochał wyzwania. Otwarcie trzeciego oka nie było wyzwaniem tylko niemożliwością, więc szkoda tracić na to czas i energię. Nie zmieniało to jednak faktu, że brak przewidywalności go irytował. Dlatego obmyślał scenariusze i tworzył plany w swojej głowie. Panna Blackwood nie była jednak zwykłą dziewczyną. Gdyby nią była z pewnością nie byłaby jego dziewczyną. Nie była typowa. Typowa dziewczyna właśnie teraz wyrywałaby mu włosy z głowy podczas gdy pusty korytarz wypełnił się dźwięcznym śmiechem Puchonki. Dość szczerym i radosnym co wprawiło Krukona w zdziwienie, ale też swego rodzaju zawstydzenie, zawiedzenie i irytację. Dziwna mieszanka. Nie cieszył go jej śmiech. Nie powinna się śmiać. On nie śmieje się z jej domku w Hogsmeade. Zacisnął wargi w wąską kreskę i zmarszczył czoło zaciskając mocno dłonie w pięści. - Nie narzekam. Dlaczego miałbym? Nigdy nie stała mi się tam krzywda. Tam mnie wychowano i to jest mój dom. Nie znam innego życia, a to które mam mi odpowiada. Jestem szczęśliwym człowiekiem. Dlaczego miałbym narzekać, Blake? - mówił cicho, spokojnie z lekkim chłodem. Tak to widział. Taki był właśnie jego świat. Gotów jej był to grzecznie i cierpliwie wytłumaczyć, choć dzisiejszego dnia sięgał to tych pokładów cierpliwości dla panny Blackwood które zostały zatrzymane na czarną godzinę. Więc tak. To jest ta czarna godzina. Kolejne wyrzuty go najzwyczajniej w świecie wkurwiły. I choć on był wciśnięty w ścianę tak chwilę później role się odwróciły. Teraz to Puchoneczka była pod ścianą, a on opierał łapska o tą ścianę tuż obok niej zamykając ją niczym w klatce. Pochylił się, aby ich oczy znalazły się na tym samym poziomie, a rozszerzone nozdrza wyraźnie wskazywały na to, że jest wściekły. - Nie zaprosiłem Cię z kilku powodów. Po pierwsze- mieszkam w burdelu. Twoje cnotliwe oczy i jeszcze cnotliwsze uszy nie wytrzymałyby tam dłużej niż dwa dni. Po drugie- to nie jest najlepsze miejsce na zaproszenie dziewczyny. Po trzecie- ja bym nie wytrzymał gdybyś tam była, a chcę uszanować twoją decyzję. Staram się ją uszanować, choć niekoniecznie ją rozumiem. I dla twojej informacji nie sypiam z pracownicami. Jestem synem szefowej, nieetycznie by więc było sypiać z personelem, nie sądzisz? Wbrew pozorom tam jest bardzo etycznie. Nieetycznym by też było sypiać z kimkolwiek innym oprócz swojej dziewczyny, jeśli się takową ma. A ja mam. I zastanów się, Blake... Czy mój ryj wyglądałby tak gdybym zabawiał się z dziewczętami? - mówił powoli. Cicho i powoli. Cierpliwie jej to tłumaczył. Podniósł nawet prawą dłoń i pokazał jej poobijane kostki które aktualnie były koloru bardzo dojrzałej śliwki. Dodatek do obitego ryja. Zaraz jednak znów oparł ją o ścianę nie pozwalając jej uciec.
Blake Blackwood
Temat: Re: Kłopoty w mini raju. Sob 12 Wrz 2015, 16:38
Mogłaby się zezłościć. W zasadzie to byłaby najbardziej logiczna reakcja, jakiej można by się było spodziewać po każdej normalnej dziewczynie, która słyszy takie nowiny. Mogłaby go strzelić w pysk i pójść sobie bez słowa, albo mogłaby go strzelić w pysk i wykonać monolog godny najbardziej urażonej panny świata, mogłaby go strzelić w pysk i się rozpłakać, aż w końcu mogłaby się rozpłakać bez żadnych rękoczynów. Mogłaby, ale ona chyba za bardzo nie była normalna. Enzo tak naprawdę był pierwszym chłopakiem, któremu pozwoliła na coś więcej niż rozmowę. Nie miała zbyt dużego doświadczenia w tym, jak zachowywać się w takich sytuacjach i mimo, że ich związek polegał głównie na kłóceniu i godzeniu się to przecież czuła coś do tego Włocha. Coś, co nie pozwoliło jej się wściec i sobie pójść i coś co sprawiło, że zamiast tego się zaśmiała. A ona nie śmiała się z jego burdelu. To w zasadzie nawet nie było śmieszne. Ona śmiała się z całej tej sytuacji, bo podejrzewała go o zupełnie inne rzeczy. Nigdy w życiu nie wpadłaby na to, że jego niechęć do zaproszenia jej wiąże się z tym, że w pokoju obok tego ,w którym sypia, kręci się przyrodnicze filmy, delikatnie mówiąc. Jego odpowiedź jednak, mimo wszystko, nie zachęcała do pogodzenia się z zaistniałym stanem rzeczy. Jego wyraz twarzy, do spółki ze słowami sprawiły, że wesołość Blake zniknęła tak szybko jak się pojawiła. Nie miała bladego pojęcia co o tym myśleć. Milion różnych słów cisnęło się na usta dziewczyny, ale żadne z nich nie znalazło ujścia. Panna Blackwood była nad wyraz inteligentna, ale żadna z przeczytanych książek nie mówiła o tym, co powinna teraz zrobić. - Mhm.. - stwierdziła dość elokwentnie, po czym spuściła wzrok, walcząc ze sprzecznościami, które targały jej wnętrzem. Z jednej strony, świadomość tego, kim Enzo się otacza nie nastrajała zbyt optymistycznie. Blake wiedziała, że zawsze będzie o tym myśleć, zawsze będzie ją to gryzło. Z drugiej jednak czy coś to zmieniało? Romulus mieszkał tam od dziecka i jak twierdził - tam się wychował. To nie było tak, że przeniósł się do tego przybytku o dość wątpliwe reputacji nagle i całkiem niedawno. Takiego go poznała, w takim Enzo się, powiedzmy, zakochała. No ale była dziewczyną. Musiała zacząć gadać głupoty, które denerwują facetów. Gdy chłopak przycisnął ją do ściany podniosła głowę. Widziała jego ramiona na wysokości jej uszu, a gdy się pochylił, spojrzała mu w oczy. Widziała, że był wściekły. Widziała, że ostatkami sił zachowuje resztki cierpliwości ale, do cholery! Dlaczego nie potrafił postawić się w jej sytuacji? Blake była naprawdę ciekawa, jak Enzo zareagowałby na wieść, że jego dziewczyna zamieszkuje miejsce wypełnione po brzegi testosteronem, w którym gorący męski towar oferuje swoje ciało w zamiast za sakiewkę. Wymądrzał się, bo w swoim przypadku nie widział nic zdrożnego. Cnotliwa Blake Blackwood niestety odbierała to kompletnie inaczej. - Chcesz mi powiedzieć, że wcale nie muszę być o to zazdrosna? - spytała. Wiedziała doskonale, że będzie musiała się z tym przespać. To nie takie proste podjąć decyzję od razu, tym bardziej kiedy było się zamkniętym w pseudopułapce. - To wszystko tak ładnie brzmi w twoich ustach, Enzo. Naprawdę doceniam to, że się o mnie martwiłeś. Szkoda, że nie powiedziałeś mi o tym gdzie mieszkasz zanim zacząłeś wpychać mi swój język w usta.
Enzo Romulus
Temat: Re: Kłopoty w mini raju. Pon 14 Wrz 2015, 23:36
Mhm... Jedna z jego krzaczastych brwi uniosła się w niedowierzaniu. Nie rozumiał jej. Tak, to już chyba oficjalne. Ona łamała wszelkie stereotypy. Zawsze robiła dokładnie to czego by się po niej nie spodziewał. I jak wydawało mu się, że rozumie płeć piękną, skoro tyle lat spędził w towarzystwie najpiękniejszych kobiet Watykanu, to miał rację. Wydawało mu się. Chociaż całą resztę posiadaczek jajników zdawał się rozumieć. Nie rozumiał tej jednej Puchonki. Starał się ją rozszyfrować, ale zawsze jego próby okazywały się niepowodzeniem. Dlatego się kłócili. I godzili. Zdecydowanie wolał się z nią godzić, choć wolałby aby pojednania były bardziej dogłębne. Ona jednak wolała powierzchownie. Miała zasady. Miała cały kodeks zasad które starał się szanować. Starał się. Dokładnie tak. Wymagało to niemalże nieludzkiego wysiłku. Jego mały przyjaciel kompletnie nie rozumiał dlaczego rzeczy mają się tak, a nie inaczej. Pewnie dlatego w ramach protestu po przeprosinach stał pół nocy i na pewno gdyby mógł to patrzyłby z wyrzutem. Dzięki Merlinowi, że jednak nie mógł. Za to mógł sobie wyobrazić pannę Blackwood mieszkającą w raju dla kobiet. On z pewnością nie zareagowałby na to ostro. Może dlatego, że miał ogromną tolerancję na te tematy. Wychowano go w przekonaniu, że przyjemność fizyczna nie jest niczym złym. Jest wręcz potrzebna do życia. Równie mocno potrzebna do życia co tlen. Wychował się obok tego wszystkiego. Umiał się zdystansować. Nie wątpił w to, że gdyby ona mieszkała w takich warunkach jak on z pewnością też nabrałaby dystansu i tolerancji. A już na pewno nie byłaby taka... pruderyjna. - Wcale nie musisz być o to zazdrosna, Blake - powtórzył cierpliwie, tak bardzo jak tylko mógł. Wydawało mu się, że to nie powinno niczego zmieniać. Dlaczego miałoby? Kiedy go poznała już był taki jak jest teraz. - Przestań. Powiedziałaś już dość, Blackwood - widać było w jego ciemnych tęczówkach, że jej słowa go uraziły. Dotknęły do żywego bardziej niżby tego chciał. Odsunął się od niej i machnął dłonią w kierunku z którego przyszli. - Droga wolna - stwierdził ironicznie wpychając wciąż drżące dłonie do kieszeni spodni.
Blake Blackwood
Temat: Re: Kłopoty w mini raju. Wto 15 Wrz 2015, 13:04
Widziały gały co brały a Blake ostrzegała, że nie będzie lekko! Przecież Enzo doskonale wiedział, że wchodzi w związek z osobą o konkretnych priorytetach jakimi są nauka, nauka i po stokroć jeszcze raz nauka. Po drugie to nie jej wina, że niczym szczególnym ją po dziś dzień nie zachęcił, by przeszli chociażby do trzeciej bazy. Lubiła go, nawet więcej niż bardzo, ale to wszystko. Było jej z nim po prostu dobrze. Już nie budziła się rano z myślą, że to kolejny samotny dzień, bo wiedziała, że będzie na nią czekał przy wejściu do Wielkiej Sali. Wiedziała, że w czasie długiej przerwy spotkają się na błoniach, w czasie obiadu czasami usiądzie przy stole puchonów, a po kolacji zaszyją się na godzinną sesję całowania w jednej z opuszczonych sal. Tak jej to wszystko pasowało, że nie chciała póki co niczego więcej bo i nic więcej jej do szczęścia potrzebne nie było. Teraz, patrząc na Romulusa zastanawiała się, czy to wszystko nie było jednak głupim zadurzeniem, przez które straciła wiele czasu i energii. Chłopak nie zatrzymywał jej już. Nie opierał się o ścianę, toteż nie czuła na sobie jego świdrującego spojrzenia, ani oddechu na policzkach. On ją wręcz odsyłał. Blake po jego ostatnich słowach prychnęła. Jeszcze rok temu nie pomyślałaby, że w ogóle potrafi to robić. Znajomość z Enzo zmieniła ją, co widać było na każdym kroku i na co zwróciła uwagę nawet Claire. Zaczęła być opryskliwa i niemiła. No i nauczyła się prychać. - Wiedziałam, że prędzej, czy później do tego dojdzie - powiedziała. - Szkoda tylko, że nie widzisz tego kto tu kogo tak naprawdę okłamał. A nie, sorry, ty mi po prostu nie powiedziałeś całej prawdy. - Uniosła brwi i odeszła kilka kroków kierując się w stronę lochów. Wiedziała, że może popełnia błąd życia, bo oprócz Enzo nikt inny nie zwraca na nią uwagi ale nie dbała o to. Była wściekła na niego, bo skoro stwierdził, że ma drogę wolną, to widocznie mu na niej nie zależało. Stanęła do niego tyłem, wepchnęła dłonie do kieszeni szkolnych szat i przymknęła oczy. Co ona robiła? Czy faktycznie chciała to kończyć w ten sposób? Czy faktycznie chciała to kończyć w ogóle? Pokręciła głową wzdychając. - Daj mi trochę czasu, do jutra na przykład. I postaraj się mnie zrozumieć.
Enzo Romulus
Temat: Re: Kłopoty w mini raju. Sro 16 Wrz 2015, 00:34
Kiedyś nie prychała, teraz prycha niczym kotka. Czyżby on miał z tym coś wspólnego? Niestety tak. Przy nim nauczyła się prychać, krzyczeć i opanowała wprost mistrzowsko sarkazm którym teraz tak często operowała. Co się stało z miłą i nieśmiałą Puchoneczką którą poznał rok temu? Otóż zniknęła. Pojawiła się Puchonica która była doskonale świadoma tego, że ma go pod pantoflem. A to coraz mniej mu się podobało. Powoli męczyło go ciągłe bieganie za Blake i robienie wszystkiego żeby była szczęśliwa. Jak jakiś pieprzony labrador. Gotów przyjąć kizianie za uszkiem jak tylko królowa pani łaskawie zechce za tym uszkiem pokiziać. I dla tego kiziania jest w stanie zrobić tysiące różnych sztuczek. Nie wspominając o tym, że dla jej uśmiechu jest w stanie zrobić z siebie największego pajaca w tym zamku. - Dziwisz mi się? - zapytał z zaciekawieniem unosząc jedną z krzaczastych brwi nieco wyżej. Ciekawe co cwaniara zrobiłaby na jego miejscu. Chociaż nie. Kobiety mają łatwiej. Nie należą do tej płci która statystycznie zdradza częściej. Zdradza, bo może. Niewierność ciężej udowodnić mężczyźnie niż kobiecie, bo mężczyzna nie zajdzie w niechcianą ciążę. Matka Natura nie jest sprawiedliwa. Mężczyźni też mają słabą wolę i wiele decyzji podejmuje za nich ich organ rozrodczy. Kobiety za to dużo myślą i potrafią przewidzieć konsekwencje swoich czynów. I są bardziej nieufne. Przynajmniej tak twierdził Romulus. Odwróciła się i odeszła. Dokładnie tak jak przypuszczał, że zrobi. I dobrze. Nie mógł mieć do niej o to żadnych pretensji. W końcu sam kazał jej odejść, czyż nie? Zdziwił się tylko, że jeszcze się do niego odezwała. Zacisnął mocno dłonie w pięści. - Za długo i za bardzo się starałem. Czas na ciebie - zauważył po czym sam ruszył pośpiesznie korytarzem poprawiając jeszcze swój krawat, żeby wyglądał należycie po czym ruszył w kierunku Krukońskiej wieży nie oglądając się za siebie ani razu.