IndeksIndeks  SzukajSzukaj  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

Share
 

 Gabinet Katji

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : Previous  1, 2, 3  Next
AutorWiadomość
Vincent Roginsky
Vincent Roginsky

Gabinet Katji - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet Katji   Gabinet Katji - Page 2 EmptySro 19 Lut 2014, 23:02

Bardzo prawdopodobne, że Odineva miała rację. W sferze uczuciowej jednak potrafiła mówić o wiele więcej, niż on sam, który nigdy zbyt dobrze sobie w życiu prywatnym nie radził. Miał wrażenie, że zawsze podświadomie dążył ostatecznie do tego, by zranić kogoś mu bliskiego, choć wcale tego nie chciał. Jego ukochana z Durmstrangu była jedyną, która pozostawała dla niego czysta, nieskazitelna i której nie wyrządził żadnej krzywdy. Niestety, i ją, a właściwie jej ciało, musiał trzymać w objęciach. Choć do jej śmierci się nie przyczynił, ręce miał już splamione krwią, a jego serce napełniło się poczuciem winy. Ktokolwiek znał to uczucie, ktokolwiek dotykał zimnej skóry swojej największej miłości, na pewno zdawał sobie sprawę z tego, że pozostawiało ono piętno na duszy człowieka już do końca jego dni. Może i dobrze, że między Vincentem i jego rozmówczynią nic więc w czasach szkolnych nie zaszło, bo zapewne Roginsky z biegiem lat jeszcze gorzej czułby się ze świadomością, że był nie w porządku wobec obu kobiet, które były dla niego równie ważne, mimo iż wydarzenia potoczyły się tak, że w związku był z tą drugą.
A teraz, obawiał się, że ich relacje legną w gruzach przez jeden głupi znak na jego przedramieniu i przez kilka jeszcze mniej znaczących błędów, które popełnił podczas pobytu w Hogwarcie. Od czasu śmierci Katji i opuszczenia Azkabanu wszystko w życiu mężczyzny jednak nie układało się po jego myśli. Musiał przyznać, że nie miał niczego na swoje usprawiedliwienie, bo nawet w tak trudnych chwilach nie powinien zachowywać się jak ostatni drań i wykorzystywać innych ludzi do ulżenia sobie samemu w cierpieniach. Teraz, po przemyśleniu był w stanie zrozumieć, jak wiele zła wyrządził i jak wiele ran pozostawił na kobiecych sercach. A wszystko przez to, że on jeden był nieszczęśliwy i nie radził sobie z ostatnimi wydarzeniami. Udawał silnego, ale chyba jednak nie był na tyle twardy, by samotnie stawić czoła największemu czarnoksiężnikowi obecnych czasów. Konsekwentnie jednak odrzucał również wszelką pomoc, unosząc się dumą i jeszcze bardziej pogrążając się w świecie pełnym mroku i rozpaczy. Być może powinien zmienić swoje podejście i dopuścić do siebie kogoś, kto będzie dla niego oparciem?
I w tym momencie musiało niestety wyrwać go z zamyślenia to pytanie, którego Rogogon nigdy nie chciałby usłyszeć, bowiem związek z Raiją traktował w zasadzie jako jedną z największych swoich pomyłek. Zakończył go, choć nie zasługiwał akurat pod tym względem na pochwałę, biorąc pod uwagę to, co działo się wcześniej. Potrafił jednak wycofać się w odpowiednim momencie. Teraz czuł się za dziewczynę odpowiedzialny i nic poza tym. Prawdę powiedziawszy, nie mógł nawet powiedzieć, by kiedykolwiek ją kochał. Była dla niego ważna, to akurat nie budziło żadnych wątpliwości, ale chyba tylko przez wzgląd na to, iż wtedy potrzebował kobiety przy swoim boku. Kobiety, a nie siedemnastoletniej uczennicy, o czym w natłoku swoich spraw zdążył najwyraźniej zapomnieć. Nie wiedział, jak ma się z tego wytłumaczyć przed młodą Rosjanką, dlatego milczał przez dłuższą chwilę, mimo że jego mina zapewne powiedziała już jego towarzyszce wszystko. No, nawet nie musiał długo czekać, aby się o tym przekonać.
-Nie mam zamiaru Cię oszukiwać. Popełniłem błąd, wiem, ale zakończyłem to wszystko. Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie. Była pełnoletnia, więc to legalne, choć nieetyczne. W zasadzie żałuję, że w ogóle na to pozwoliłem… - mruknął tylko niezbyt głośno, jakby nie chciał się wcale przyznać do swoich czynów. Chyba nic dziwnego, nie było bowiem nic, na co można by w tym przypadku spojrzeć przychylnym okiem. Chociaż akurat w związku z przystąpieniem do śmierciożerców i uzasadnieniem jego decyzji chyba oceniała go nazbyt surowo. Bo czy tu tylko chodziło o młodą Flosadottir…
-Ale czy to ważne? Starszy człowiek umiera, młoda dziewczyna żyje. To sprawiedliwy układ, chyba niezależnie od okoliczności, prawda? – dodał praktycznie od razu, bo próbie wytłumaczenia swojego zachowania względem siedemnastoletniej podopiecznej. Wbrew pozorom, było to o wiele trudniejsze, niż wyjaśnienie Odinevie dlaczego przyłączył się do popleczników Voldemorta. Tutaj bowiem jego racji nie bronił żaden argument, a zapewne każda postronna osoba uznałaby Vincenta za zwykłego dupka, który pobawił się sercem nieświadomej nastolatki.
-Zdaję sobie sprawę, ale wcale nie chcę Cię przekupić. Mówię prawdę. Po prostu prawdę. – po tych słowach upił łyka letniej już herbaty, choć cały czas patrzył w oczy Katji. Wcale nie oczekiwał tego, aby się nad nim rozczulała. W rzeczywistości spodziewał się nawet o wiele bardziej gniewnej reakcji, a skoro nie został wyrzucony z jej gabinetu, to i tak trafił na wyjątkowo łagodną karę. Postanowił odpokutować swoje grzechy na własny sposób, chciał tylko, żeby wiedziała, że to nie on jest tutaj tym złym, jednak nie mógł już nic poradzić na to, że jego obraz w jej oczach z pewnością przybrał nieco więcej ciemnych barw. Wolałby, aby nigdy nie dowiedziała się o jego porażkach. Szczególnie, kiedy oznajmiła mu, że była w nim zakochana i że w zasadzie jako jedyna wierzyła w jego niewinność. Tak bardzo pragnąłby teraz być nadal niewinny w jej mniemaniu, ale niestety, zatracił tę szansę nieodwracalnie.
-Kiedy myślałem, że straciłem wszystko, pojawiłaś się Ty. Po tylu latach. Pewnie teraz w Twoich oczach jestem największym draniem, ale wiedz, że jesteś dla mnie niezwykle ważna. Nie chciałbym stracić i Ciebie. – kontynuował swój wywód, który powinien zapewne zakończyć już po jej komentarzu o zbędnych komplementach. Problem polegał na tym, że to nie były te słodkie słówka, którymi Vince raczył przedstawicielki płci pięknej w ramach swego „niewinnego” flirtu. Tym razem naprawdę postanowił coś zmienić i otworzyć się na kogoś, kto nie tyle będzie dla niego wsparciem i silnym ramieniem, a drogowskazem.
Katja Odineva
Katja Odineva

Gabinet Katji - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet Katji   Gabinet Katji - Page 2 EmptyCzw 20 Lut 2014, 00:54

Och, Katja wcale nie radziła sobie lepiej od niego! Może po prostu była z natury znacznie bardziej otwarta i emocjonalna, stąd złudzenie, że nie ma większych problemów z życiem osobistym. To wszystko jednak było dość złudne, bo ostatecznie przez większość swojego życia spotykała się z facetami, do których tak naprawdę niczego poważniejszego nie czuła. Ten kłopot szczególnie irytujący był w Durmstrangu, kiedy wciąż kręcił się koło niej Rogogon niejedenokrotnie naśmiewając się z jej podbojów, ale także po zakończeniu szkoły nie radziła sobie wiele lepiej. Częściowo wina leżała po jej stronie, bo nie chciała angażować się na poważnie wiedząc, że nie ma zamiaru zostawać nigdzie na stałe. Dlatego szukała facetów, którzy nie potrzebowali obietnic i zobowiązań. Kilka razy skończyło się to dla niej bardzo przykro, ale w tej chwili wolała nawet od tego nie wracać. Dość powiedzieć, że miała kilka okazji aby ostatecznie zrazić się do całego rodzaju męskiego. Zostawmy jednak przeszłość i skoncentrujmy się na chwili obecnej, bo już bez odnoszenia się do wspomnień ta parka miała przed sobą do rozwiązania sporo problemów.
Życie Katji było dotychczas, może poza tymi nieszczęsnymi związkami, raczej beztroskie i na pewno szczęśliwe. Robiła to, co kochała i niczym nie musiała się martwić. Zjechała pół świata, odwiedziła miejsca, o których większości się nawet nie śniło i przeżyła sporo niesamowitych przygód. Może po prostu nadeszła pora aby i ona zaczęła mieć jakieś poważniejsze kłopoty. A skoro tak, to dawny przyjaciel był zapewne jedną z najlepszych osób, które mogłyby je na nią ściągnąć. Wszystkich innych by rozszarpała na miejscu. A wydaje się na pozór taka niewinna, prawda?
W porównaniu z Vincentem jej żywot mógłby uchodzić za sielankę! Oczywiście mogła twierdzić butnie, że gdyby była na jego miejscu sprawiłaby się lepiej, ale to byłyby tylko puste słowa. Nie oszukiwała się w tej kwestii, nie mogła wiedzieć co by zrobiła na jego miejscu. Nie lubiła także gdybać i choć wcale nie próbowała znaleźć dla mężczyzny usprawiedliwienia, to do pewnego stopnia nie potrafiła obarczać go całą winą za wszystkie te błędy i niepowodzenia. Chyba była stanowczo zbyt wyrozumiała i ugodowa.
W tym momencie była jednak także po prostu w głębokim szoku. Nawet nie specjalnie się na niego gniewała, nie była w zasadzie wściekła, po prostu nie ogarniała tej osoby, którą najwyraźniej stał się Vincent. Oczywiście, że w latach szkolnych także folgował swoim mrocznym zainteresowaniom i przed poznaniem Katyi uchodził za Casanovę, jednak nie podejrzewałaby go nigdy o to, czego dowiadywała się o nim dzisiaj. Cóż, ostatecznie ostatni raz widziała go wiele lat temu, a ludzie się zmieniają! Ona także nie była tą samą kulą pozytywnej energii, przybyło jej doświadczenia i ubyło nieco tej śmiesznej naiwności.
Wolała już nie wnikać w przeszłość tego tajemniczego mężczyzny, który siedział przed nią i w końcu odważył się spojrzeć jej w oczy. I tak zbyt wielu rzeczy niefortunnie się dowiedziała, ale choć nie potrafiła się z nimi jeszcze pogodzić, niedługo zapewne przyzna sama przed sobą, że lepsze to niż życie w niewiedzy. Ostatecznie kiedyś prawda i tak wyszłaby na jaw, a znając Katję byłoby już o wiele za późno.
Nie znała szczegółów jego związku z Raiją. Ba, nie znała imienia tej dziewczyny i nie miała pojęcia jak to mogło w ogóle funkcjonować. Nie potrafiła go sobie wyobrazić w roli wykorzystującego niewinność pożeracza serc, więc automatycznie przypuściła, że dziewczyna musiała przystąpić do tak niebezpiecznej gry dobrowolnie, no ale czemu tutaj się dziwić, skoro Vince miał w sobie jakiś magnetyzm, który działał na kobiety niezależnie od wieku? To po jego stronie powinno leżeć określenie granic nauczyciel - uczeń i ukazanie niestosowności podobnego zauroczenia. Nie wiedziała kto romans zainicjował i nie chciała wiedzieć. Właściwie ten brak zainteresowania musiał być bardzo nietypowy, przeważnie przedstawicielki płci pięknej chciały znać jak najwięcej szczegółów, a już szczególnie kiedy były tak ciekawskie jak Odineva. Najwyraźniej jednak znalazła temat tabu.
Kiedy zaczął coś pokrętnie tłumaczyć, machnęła tylko ręką na znak aby sobie podarował,
-To z kim sypiasz jest tylko i wyłącznie twoją sprawą, chociaż mnie odstraszyłaby sama myśl o tym jak niezręcznie będzie kiedy postanowicie to zakończyć. - odparła siląc się na spokojny ton głosu. No a co się miała pieklić? Czy to, że była w nim głupio zakochana dawało jej jakiekolwiek prawa? Nie była jego przyzwoitką, ani tym bardziej dziewczyną, więc pozostawało jej jedynie zaakceptowanie tego faktu z jego przeszłości i przejście nad nim do porządku dziennego. Alternatywą było zerwanie ich przyjaźni, a skoro nawet Mroczny Znak nie zmotywował jej do rozważenia tej ewentualności, to romans z jakąś Ślizgonką tym bardziej. Na jej skali przestępstw moralnych plasował się jednak niżej,
-Ale ty nie umarłeś, przynajmniej nie fizycznie. - odparła rzeczowo na jego stwierdzenie. I owszem, wystarczyłoby jej, gdyby powiedział, że od jego decyzji zależało życie jakiegokolwiek drugiego człowieka. Nie musiał już dodawać, że był to ktoś, z kim czuł się szczególnie związany. Ta nadprogramowa informacja była niepotrzebna i jedynie sprawiła mu problemy, a jeśli komentarz Katji zabrzmiał jakby tylko odnalezienie prawdziwej miłości uzasadniało zaakceptowanie mrocznego znaku, to było tak tylko dlatego, że nie miała pojęcia co jeszcze mogłaby powiedzieć.
Prawienie jej komplementów w takich okolicznościach nie było z jego strony zbyt mądrym zabiegiem, bo nawet jeśli zaprzeczał, to wyglądało to i tak sprawiało to wrażenie jakby chciał ją przekupić. Albo przynajmniej ukoić jej złość, której nota bene nie odczuwała. Nieistotne przy tym było to czy mówił co myślał, czy też prawił jakieś puste frazesy nie mające żadnego odzwierciedlenia w rzeczywistości... Stop. Nieprawda, to miało znaczenie. I działało na Katję, która tylko chciałaby aby było inaczej.
Nie zamierzała go karać, jej osobiście nic nie zrobił, choć idiotyzmem byłoby twierdzić, że dzisiejsze rewelacje pozostawiały jej zdanie o nim nienaruszonym. Po prostu nie mogła czuć się zraniona personalnie, inną sprawą była niezbyt cicha dezaprobata dla niektórych jego decyzji. Co do tej całej niewinności, to nigdy nie był w jej umyśle uosobieniem tego określenia, w więc aż tak wiele znowuż nie tracił. Nie ma co rozpaczać. Słysząc jego ostatnią wypowiedź ku swojemu i zapewne jeszcze większemu ze strony Vincenta zdumieniu, zaczęła się śmiać tak, jak to miała w zwyczaju, a więc zaraźliwie.
-Nie odstawiajmy już tutaj takiego melodramatu. - stwierdziła w kńcu, kiedy udało się jej uspokoić. - Być może przespałeś się z siedemnastolatką i od czasu do czasu uwieszasz się na ramieniu największego mordercy naszych czasów, ale nie panikujmy! - zadrwiła rozładowując napiętą atmosferę, która już od dłuższego czasu panowała w gabinecie. Cała Kat, nie martwiła się długo i większość poważnych spraw bagatelizowała, albo patrzyła na nie pod takim kątem, że faktycznie wydawały się zabawne,
-Za największego drania uznaję właśnie jego, więc nie musisz się martwić. Aby zasłużyć sobie na to zaszczytne miejsce musiałbyś się trochę bardziej postarać. - dodała żartobliwie, po czym w końcu się rozluźniła i usiadła wygodniej na fotelu. Podobało jej się to, że nie rzucił wszystkiego i sobie nie poszedł, tylko usiłował sprawy naprawić. To oznaczało, że mu zależy.
-Vince. - spojrzała na niego nieco poważniej, już bez tamtego rozbawienia - Zbyt długo cię znosiłam w postaci przyjaciela, aby teraz wyskakiwać z jakimiś dramatami. Jestem na to za stara. Mogę na ciebie powrzeszczeć, popatrzeć krzywo albo się ponabijać, ale nie zamierzam zaczynać jakiejś wojny milczenia, czy innej równie idiotycznej rzeczy. - stwierdziła w końcu, nieco chaotycznie ale konkretnie prezentując swój punkt widzenia.
-Dolałabym Ci nawet gorącej wody, taka jestem miła, ale wolałabym nie wiedzieć co masz wytatuowane na drugiej ręce.

bla bla bla
2x z/t
Henry Lancaster
Henry Lancaster

Gabinet Katji - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet Katji   Gabinet Katji - Page 2 EmptySob 17 Maj 2014, 22:04

Przyszedł tutaj za nauczycielką. Niechętnie szedł, bo wiedział, że znowu jego osoba pojawiła się przy słowie "kłopoty". I choć nie dotyczyły one go bezpośrednio, po raz kolejny miał w nich udział. Henry nieco tęsknił za czasami, gdy głównym problemem było poprawienie stopnia czy ucieczka przed woźnym. Za pozwoleniem nauczycielki otworzył drzwi jej gabinetu i przepuścił lewitującą Tanję i psorkę, a na końcu wszedł sam. Nie usiadł jednak, patrzył jak kobieta umieszcza gryfonkę na kanapie. Przez całą drogę, czyli dwa piętra, martwił się czy aby dodatkowe wstrząsy nie zaszkodzą Tanji. Stał gdzieś z boku i wiedział, że musi teraz wyjaśnić co się stało. Najlepiej, aby to zrobił zanim obudzi się dziewczyna i przeżyje jeszcze większy szok. Oczywiście martwił się też o swój żywot. Będzie miała święte prawo się do niego nie odzywać i choć mu się ku temu nie uśmiechało, musiał wybrac mniejsze zło. Nie żałował jednak, że sprowadził opiekunkę domu.
- Po przeczytaniu tego listu wybiegła z biblioteki. Zderzyła się z chodzącą zbroją. - skrzywił się, gdy wspomniał ten huk. Wyglądało bardzo groźnie, choć skończy się tylko na guzie i bólach głowy. - Udało mu się ją ocucić prostym zaklęciem, ale potem znowu zemdlała. - uciekł wzrokiem, bo wiedział o jej "tajemnicy" od początku roku. Zataił to na jej prośbę. Teraz już chciał mówić, pomóc Tanji, skoro ciągle temu odmawia. Drugi raz był w gabinecie nauczycielki i drugi raz działo się nie do końca przyjemnie. Henry wziął głębszy wdech i schował ręce do kieszeni spodni. Powtarzał sobie ciągle w myślach, że dobrze zrobił i nie ma czego żałować.
Katja Odineva
Katja Odineva

Gabinet Katji - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet Katji   Gabinet Katji - Page 2 EmptyNie 18 Maj 2014, 13:21

Było widać po wyrazie twarzy Katji, że nad czymś intensywnie myśli. To oczywiste, że znając treść listu nie może pozwolić Tanji na powrót do domu, ale instynktownie czuła, że dziewczyna będzie się opierać. A przecież nie mogła jej zmusić, owszem, istniały służby, które mogłyby w tej sytuacji zacząć działać, ale po pierwsze Odnineva chciała tę sprawę załatwić jak najdyskretniej, po drugie podlegały one Ministerstwu, a Kat należała do tych osób, które nie do końca ufają oficjalnej władzy.
-Nic jej nie będzie, myślę, że to może być lekki wstrząs mózgu. - odpowiedziała Henry'emu uspokajająco. Widziała na jego twarzy smutek, samooskarżenie, poczucie winy i dezorientację. Przypuszczała, że mógł wiedzieć o wszystkim wcześniej, albo po prostu obawiał się jaka będzie reakcja Tanji, kiedy dziewczyna dowie się, ze zaangażował we wszystko nauczycielkę.
-Henry. - zwróciła się do niego łagodnym tonem. -Postąpiłeś właściwie. - dodała, kiedy już na nią spojrzał. Postukała palcami w gładki blat zawalonego papierami stolika kawowego, po czym uprzątnęła się szybko dookoła herbaty. Podała chłopakowi jedną filiżankę, a z drugiej sama upiła niewielki łyczek, dając sobie czas na ułożenie konstruktywnej wypowiedzi.
-Z twojej postawy rozumiem, że Tanja nie chciała z nikim podzielić się tym, co dzieje się u niej w domu. - zerknęła na Lancastera, ale nie potrzebowała od niego potwierdzenia, to było oczywiste. -Widzisz... To typowe, nie chcemy dzielić się z innymi tym, co nas boli, co jest dla nas trudne, albo związane z sytuacją, w której nawaliliśmy. - zaczęła spokojnym tonem. Ten element układanki na pewno rozumiał, przecież nie tak dawno sam podobnych uczuć doświadczał.
-A już na pewno nie chcemy się zwierzać jakimś przypadkowym dorosłym, zwłaszcza kiedy inni wielokrotnie nas zawiedli, co musiało stać się w przeszłości udziałem panny Everett. - dodała po chwili. To natomiast ona przeżyła w czasach nauki. Jej rodzinie daleko było od tak poważnej patologii, ale wiedziała co to poczucie bezradności i przeświadczenie, że nie ma co szukać pomocy u starszych.
-Tylko, że w naszym świecie, świecie dorosłych, pewne sprawy wyglądają zupełnie inaczej. I nie wydają się nierozwiązywalne. Nie bagatelizuję przy tym tego z czym ma do czynienia twoja koleżanka. To na prawdę poważna sprawa, już dawno powinna porozmawiać o tym z kimś odpowiedzialnym. - westchnęła. Lancaster nie był odpowiednią osobą, aby poruszać z nią niepokoje targające teraz duszą Katji. Potrzebowała kogoś, kto nie był dzieciakiem, a już na pewno nie takim po przejściach. Teraz się chciała upewnić, że Henry nie czuje się winny za to co zrobił, potem będzie musiała zająć się na poważnie sprawą Tanji.
Henry Lancaster
Henry Lancaster

Gabinet Katji - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet Katji   Gabinet Katji - Page 2 EmptyNie 18 Maj 2014, 14:09

Nie oskarżał samego siebie o podjętą decyzję. Wiedział, że musiał to zrobić, bo Tanja nigdy by się na to nie zdobyła. On też nie chciał iść na przesłuchanie i dopiero po pewnym nacisku z paru stron pojął, że pewne rzeczy trzeba robić nawet, gdy się tego nie chce. Może to już przyspieszone dorastanie, że Henry rozumiał świat dorosłych. Trochę mu to zajęło i to w czasie niewskazanym, ale poradził sobie i teraz ciągle zdrowiał. Zaczął pojmować, że samemu Tanji nie pomoże, bo jest tylko nastolatkiem. Nawet gdyby był wybitnie utalentowany, a niestety nie był, i tak niewiele by zdziałał będąc tak młodym.
Przyjął filiżankę herbaty. Zastanowił się dlaczego nauczyciele zawsze go częstują tym napojem, gdy jest u nich w gabinecie. Dumbledore też tak zrobił, ba nawet podał ciasteczka. To chyba pokonanie tej bariery psychicznej i odległości jaka istnieje między profesorem a uczniem. Kiwnął powoli głową przytakując nauczycielce. Rozumiał to podejście.
- Dlatego wysłałem do pani Simona, pani profesor. - spojrzał na śpiącą Tanję i w myślach rozważał czy kiedyś to zrozumie i nie będzie na niego tak bardzo wściekła jak to się stanie zaraz po pobudce. Lubił ją, świetnie się rozumieli i często śmiali w swoim towarzystwie. Nie chciałby tego tracić. - To trwało za długo i w końcu do mnie dotarło, że ona nic z tym nie zrobi. Nie chcę mieć jej na sumieniu. - przyznał się, że wiedział. Katja nie była tak nieprzystępną nauczycielką, mógł jej przyznać się do wszystkiego i wiedzieć, że jeśli robił to w dobrych intencjach, zrozumie to.
- Wspomniała, że jej ojciec pracuje w ministerstwie. - znowu powrócił spojrzeniem do dziewczyny wyraźnie zmartwiony czy aby nie będzie poważniejszych konsekwencji uderzenia się w głowę z dodatkiem głębokiego szoku. Napił się herbaty, choć ledwie czuł jej smak. Zrobił co musiał, teraz będzie tylko lepiej. Tanja wyjdzie z tego, wciąż sobie to powtarzał. Utwierdzał się w swojej decyzji co tylko przywoływał w myślach siniaka na jej brzuchu z odciśniętym sygnetem. Jakoś nie przyszło mu do głowy mówić, że była używana tam przemoc. Za bardzo skupiał się nad tym, co się stanie w przyszłości.
- Za bardzo rozumiem co się z nią dzieje. - powiedział chyba sam do siebie, nie bardzo świadom, że mówi to na głos. Wypuścił powoli powietrze z płuc i w końcu oderwał od niej zmęczone i zmartwione spojrzenie, przenosząc je na nauczycielkę.
Katja Odineva
Katja Odineva

Gabinet Katji - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet Katji   Gabinet Katji - Page 2 EmptyPon 19 Maj 2014, 11:36

Szkoda, że dopiero teraz. Gdyby Tanja, Henry albo ktokolwiek, kto zdawał sobie sprawę z opłakanej sytuacji dziewczyny, zwrócił się do któregokolwiek z nauczycieli wcześniej, może dziewczynie zostałaby oszczędzona chociaż cząstka tego koszmaru. Tymczasem jednak nie było co dumać nad przeszłością. Trzeba było jedynie upewnić się, że Gryfonka więcej nie wróci do domu, w którym najwyraźniej działy się przerażające rzeczy. Katja nigdy na własnej skórze nie doświadczyła przemocy ze strony rodziców, ale miała wielu znajomych, którzy nie mieli tyle szczęścia. Wiedziała, że to zostawia w psychice człowieka ranę, która nigdy się nie zabliźnia. Rosjanka nie mogła pozwolić, aby ta Tanji jeszcze się pogłębiła. Niezależnie od tego jak bardzo dziewczyna zamierzała protestować.
Wypiła jeszcze łyka herbaty, w tak charakterystycznym dla siebie odruchu. Nie podała jej Henry'emu po to aby łamać jakiekolwiek bariery. Po prostu potrzebowała sama się napić, a kultura wymagała przy okazji zaproponować ją gościom. Tanję pominęła ze względów oczywistych, ale zapewne nadrobi zaległości, jak tylko dziewczyna dojdzie do siebie.
-Zrobię wszystko, co w mojej mocy, aby więcej jej nie skrzywdził. - powiedziała poważnym głosem, patrząc Henry'emu prosto w oczy. Dużo dla niej znaczyło to, że chłopak jej zaufał. Poza tym nie chciała go zawieść, być może nie była przykładem osoby odpowiedzialnej i dojrzałej, ale miała w tej chwili uczucie podobne do tego, którego doświadczała na szlaku, kiedy działo się coś któremuś z jej towarzyszy. W takiej sytuacji robi się wszystko, żeby pomóc. Bo co jeśli Ty będziesz następny? Poza tym w grupie zawsze było raźniej i bezpieczniej.
-To by wiele wyjaśniało. - mruknęła do siebie, w następstwie informacji udzielonej jej przez Henry'ego. Jeśli jej ojczulek był jakąś szychą, mógł łatwo zmanipulować swoich towarzyszy, albo zatuszować próby uzyskania pomocy przez córkę. Właściwie to uzasadniałoby także dlaczego dziewczyna nie ufa dorosłym i nie zająknęła się ani słowem przed jakimś nauczycielem.
Widząc zmęczony i smutny wzrok Henry'ego, westchnęła lekko. Nienawidziła tego, że młodzi ludzie musieli borykać się z tak okropnymi problemami jak przemoc, tortury i poczucie bezsilności. Na moment uścisnęła rękę chłopaka i obdarzyła go pokrzepiającym uśmiechem.
-Zobaczysz, wszystko się ułoży. I dla Ciebie i dla niej... Słyszałam, że ostatnio widuje się Ciebie w towarzystwie panny Larsen. - zagadnęła go, aby dać mu wytchnienie od ciężkich tematów i zwrócić jego uwagę na nieco bardziej pozytywne strony rzeczywistości.
Henry Lancaster
Henry Lancaster

Gabinet Katji - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet Katji   Gabinet Katji - Page 2 EmptyPon 19 Maj 2014, 17:59

Usłuchał Tanji i jej gorliwych obietnic, że to stało się tylko raz i nie będzie podobnych sytuacji. Wtedy jej uwierzył, bo sam widział świat z innej perspektywy - nie przyglądał się tak ludziom i przyjmował składane obietnice. Nie wyglądał poza nie, szanował cudzą prywatność. Gdy już teraz przejrzał na oczy w dosyć brutalny sposób, jego mózg pojął, że nie każde dane słowo jest prawdą. Wszystko jest możliwe. Może się wydawać, że Henry zaczął bardziej rozumieć ludzi jak i pacjentów w św. Mungu. Był jednym z nich i wie co czują, szczególnie gdy dotyka ich niesprawiedliwe cierpienie. Żałował teraz, że od razu nie zgłosić tego Odinevie czy komukolwiek. Kto wie czy od tego czasu nie wydarzyło się nic złego... Zamrugał oczami wracając do teraźniejszości i przyszłości.
Dotychczas siedział zamknięty w swoim świecie i w swoich wspomnieniach, próbując się kurować i zdrowieć. Spotkanie z Tanją i ta cała beznadziejna sytuacja otworzyła mu oczy. Nie tylko on został dotknięty nadchodzącą (a może już trwającą?) wojną. W Proroku ciągle pisano o zaginięciach, śmierciach, nawet w szkole zdarzały się takie sytuacje, zwykle tuszowane. Ktoś kogoś z jego rówieśników tracił z rodziny, bo tego wymagała wojna : ofiar. Henry w końcu skupił się na kimś, na czyimś problemie, a nie na swoim. To dla niego było zdrowe, może i pomoże tym samym Tanji? Naprawdę było mu nieco smutno, że sytuacja tak się potoczyła i dziewczyna musi to przeżywać. Uśmiechnął się niemrawo do nauczycielki. Obiecała, że pomoże i wiedział o tym. Ufał jej i była to chyba jedyna nauczycielka, której mówił o wypadku, pomijając rzecz jasna Dumbledore'a. Może uda mu się namówić do tego Tanję? Jeśli nie chce ufać temu nowemu nauczycielowi od transmutacji czy McGonagall, poleci jej Odinevę, najbardziej przyjazną.
- Profesor Dumbledore jest bardzo potężny i wiem, że pani i pan dyrektor zrobicie coś dla Tanji mimo posady jej ojca. - wątpliwości co do zgłoszenia sytuacji nauczycielom, rozprysły się w powietrzu. Gryfonka w końcu zrozumie dlaczego to zrobił i kto wie, może we wrześniu będą mogli dalej swobodnie rozmawiać, jak za dawnych czasów?
Henry momentalnie poczerwieniał, gdy nauczycielka wspomniała nazwisko Sol. Dostrzegał powrót szeptów na temat i jego i Sol, choć na szczęście nie było to na skalę całej szkoły. Ot wskazywanie głowami, gdy po spotkaniu ze Słoneczkiem w Wielkiej Sali wracał do dormitorium śmiejąc się do samego siebie. Wbił spojrzenie w herbatę, ale trzeba przyznać, że uśmiechnął się pod nosem. Niewygodnie było mu mówić o takich sprawach z nauczycielką.
- T-tak... t-trochę tak. - wydukał jąkając się. Był nieco czerwony, bo wiedziała o tym opiekunka domu! Co innego uczniowie i znajomi, a co innego grono pedagogiczne. Oni w ogóle zwracają na takie coś uwagę?
- Wezwie pani profesora Dumbledore'a? - zapytał na głębszym wdechu, wciąż czując palenie na karku za temat, jaki nauczycielka poruszyła. Lubił ją jako psorkę, ale gdzie tu do miłosnych zwierzeń, choć pewnie ich nie oczekiwała. Docenił jednak, że chciała go nieco rozluźnić. Napił się herbaty i głośno ją przełknął. Zawsze gdy padał temat Soleil, jąkał się i gubił język. Ciekawe czemu tak się dzieje...
Katja Odineva
Katja Odineva

Gabinet Katji - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet Katji   Gabinet Katji - Page 2 EmptyWto 20 Maj 2014, 12:38

Naiwność często miała wysoką cenę, jednak nie należało tak od razu wykreślać jej ze swojego życia. czasem odrobina łatwowierności wcale nie była niczym złym, a pomagała przy nawiązywaniu nowych znajomości. Ludzie wczuwali, kiedy podchodziło się do nich z dystansem. Tym niemniej gdyby Henry wcześniej się zdecydował na rozmowę z którymś z nauczycieli, być może wszystko wyglądałoby teraz inaczej. Nie powinien jednak się obwiniać o to, że kiedyś Tanji uwierzył i z posiadanymi informacjami nic nie zrobił. Postąpił tak, jak uznał za słuszne, teraz zmienił zdanie i zadziałał inaczej. Nikt nie zamierzał go krytykować, ani karać. Od tego było sumienie, aby podpowiadało, która z dróg jest właściwa.
Tortury i pobyt w szpitalu bez dwóch zdań sprawiły, że chłopak został pozbawiony przynajmniej części swoich złudzeń, takie rzeczy nie przechodzą bez echa. Da się wyleczyć ciało, ale dusza na zawsze pozostanie w pewien sposób kaleka, nawet wtedy, kiedy ma się najlepszych lekarzy i same cudowne osoby dookoła siebie. Być może, choć zabrzmi to odrobinę brutalnie, Lancaster potrzebował właśnie zaopiekować się kimś w potrzebie, aby nie skupiać się tak na swoich problemach. Czy nie coś podobnego zasugerowała Sol jeszcze w Mungu? Tego oczywiście Katja wiedzieć nie mogła, poza tym nie zamierzała obarczać go żadną odpowiedzialnością, zwłaszcza w tak poważnej sprawie, tylko dlatego, że to zdawało się go absorbować na tyle, że wspomnienia traciły na swojej mocy.
-Posada jej ojca nic nie zmienia, mógłby być Ministrem Magii i tak by zapłacił za przemoc w stosunku do dziecka. - nie ważne czy Dumbledore by się w to zaangażował czy nie. Katja też nie była bezbronna, miała szerokie znajomości pośród znaczących ludzi, kontakty w prasie na całym świecie. Gdyby nie to, że sprawę lepiej byłoby załatwić po cichu, rozpętałaby Panu Everett piekło, popamiętałby, że z Odinevą się nie zadziera.
Zauważyła zmieszanie Henry'ego, kiedy przywołała do rozmowy osobą panny Larsen. Uśmiechnęła się na ten widok pobłażająco, ale nie zamierzała chłopaka męczyć. Wiedziała, że podobne rozmowy z nauczycielami nie są na porządku dziennym i mogą powodować pewien dyskomfort. Osiągnęła już z resztą to, co chciała, sprawiając, że myśli Lancastera poszybowały w kierunku tematu innego niż kłopoty Tanji. Choć na moment. Litościwie nijak nie skomentowała nagłych rumieńców chłopaka, które mówiły więcej niż niepewna wypowiedź, którą z siebie wydobył. Ach, ona też pamiętała to uczucie towarzyszące pierwszemu zakochaniu, co śmieszne, jego obiekt znajdował się w tym samym zamku, miał na przedramieniu Mroczny Znak, a na koncie romans z uczennicą. I ona chciała tutaj reperować życia innym, podczas gdy jej własne zdawało się przypominać plan jakiejś parodii?
-Dyrektora chwilowo nie ma w szkole, ale chyba wiem, kto mógłby pomóc. - odparła, na pytanie chłopaka i podniosła się z fotela. Podeszła do żerdzi, na której spał Cacao i obudziła go delikatnie gładząc pióra, z zewnątrz niepozorne, a w środku zachwycające faerią barw, co stało się widoczne kiedy papuga rozwinęła skrzydła. Napisała szybko kilka słów na kawałku pergaminu, przywiązała liścik do nóżki ptaka i wypuściła go przez okno.
Wracając do Henry'ego zatrzymała się na chwilę przy Tanji, i odgarnęła delikatnie włosy z jej twarzy.
-No, nasza mała koleżanko, czas już wstawać. - odezwała się delikatnie, ale nie użyła żadnego zaklęcia. Jej organizm sam powinien zadecydować kiedy się wybudzić.
Henry Lancaster
Henry Lancaster

Gabinet Katji - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet Katji   Gabinet Katji - Page 2 EmptyWto 20 Maj 2014, 15:35

Możliwe, że opieka nad kimś pomoże mu samemu wyzdrowieć. Wyleczył dawno swoje ciało, które nie nosiło żadnej pamiątki po wypadku. Gorzej miało się z duszą jak słusznie zauważyła Katja. Wyleczenie tej sfery zajmowało o wiele więcej czasu, bo to właśnie tu, w głowie jest najwięcej spustoszeń i ta paląca dziura w głowie. Henry był świadomy, że musi wyleczyć się i psychicznie, jeśli ma dalej dążyć ku realizacji swego marzenia - Uzdrowicielstwa. Zostało mu niewiele czasu w Hogwarcie, bo praktycznie dwa lata. Czy przez ten okres uda mu się stanąć na nogi? Problem Tanji mógł mu w tym pomóc. Nie jest to egoistyczne czerpanie korzyści z cierpienia drugiej osoby, co to, to nie. Henry mógł pomóc Tanji poprzez właśnie zgłoszenie sprawy odpowiednim osobom, a ona mu pomoże dając mu odrobinę zaufania. Wiedział jak ciężko jest zaufać, sam to przeżywał. Sama świadomość, że mają na swoich kontach piekło go przytłaczała.
Uniósł głowę na nauczycielkę. Słyszalna determinacja w jego głosie dodała mu sporo otuchy. Tanja powinna słyszeć te słowa. Uwierzyłaby w siebie i w możliwości nauczycieli, którzy nie są przecież ich wrogami. Nie lubił konkretnych profesorów, ale przecież oni mieli uczyć i pomagać. Przepaść między nimi była spora; niewiele uczniów odważyło się ją przekroczyć. Henry zaczął widzieć inną furtkę i formę pomocy, Odinevę. Trzeba zauważyć, że Puchon niekoniecznie potrafił i chciał przyjmować pomoc. Zawsze był samowystarczalny. Zapewne i Tanja tak myśli. Postanowił, że kiedyś z nią porozmawia, tak poważnie i szczerze. Nie sądził, że są tak do siebie podobni. Kto wie, może jest jego daleką krewną? Wątpił, ale taka wizja bardzo mu się podobała.
Na twarzy chłopaka pojawił się grymas, gdy nauczycielka wspomniała o nieobecności dyrektora. To go właśnie martwiło. Nie wiedział czy Dumbledore jest w szkole, ale słyszał pogłoski o jego wybyciu. Spojrzał zmartwiony w stronę Tanji. Ona nie zaufa nikomu, kto nie jest potężnym czarodziejem z nazwiskiem Dumbledore. Przecież go jej polecał, a Katja miała na myśli kogoś, kto nie jest nim. Henry nie wiedział co ma o tym myśleć. Mógł jedynie zaufać, że nauczycielka wie co robi i jest stuprocentowo pewna co do osoby, którą ma na myśli. Nie miał bladego pojęcia o jej kontaktach i znajomościach. Gdyby był tego świadomy, może by się uspokoił. Postawił jednak na zaufanie, wszak nauczycielka jeszcze nigdy go nie zawiodła.
Lancaster przyjrzał się papudze z żywym zainteresowaniem. Od wielu miesięcy zbierał się, aby wypytać Odinevę na temat pupila, ale nigdy nie było okazji bądź zapominał. Teraz też nie był to stosowny moment. Jego oczy lekko błysnęły na widok barwnych piór. Najpierw feniks, teraz to cudo... kiedyś o tym porozmawia, lecz nie teraz. Wstał, gdy kobieta podeszła budzić Tanję. Henry poczuł, że powinien już iść i zostawić ich samych. Byłby dodatkowym niepotrzebnym bodźcem.
- Ja pójdę, pani profesor. Nie chcę rozpraszać Tanji jak się obudzi. - odstawił filiżankę z herbatą na stolik, pod nosem dziękując za poczęstunek. Przez chwilę stał i przypatrywał się bladej dziewczynie. Po raz kolejny w myślach poprosił ją o łagodny wymiar kary za nadużycie zaufania i zgłoszenie jej sprawy kadrze.
- Dziękuję, że pani jej pomaga. - spojrzał prosto w oczy nauczycielce i po chwili odwrócił się. Bezszelestnie wyszedł i cicho zamknął za sobą drzwi. Dopiero gdy za nimi był, pozwolił sobie na wzięcie głębszego wdechu i odetchnięcie. Z nauki nici, nie uda mu się myśleć o niczym poza Tanją. Powolnym krokiem, z nieco nieobecnym spojrzeniem poszedł do Wielkiej Sali na obiad. Może spotka kogoś ze znajomych?

[zt]
Jared Wilson
Jared Wilson

Gabinet Katji - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet Katji   Gabinet Katji - Page 2 EmptyWto 20 Maj 2014, 17:00

Dotykała go niesprawiedliwość losu, jeśli niesprawiedliwością można było nazwać przerywanie świetnie zapowiadającej się imprezy w chatce gajowego. Wypił góra dwa kieliszki i musiał już iść, wzywany przez obowiązki. Pracował jak wół, wypełniał wszystko, co miało zostać wypełnione, dbał o zlecone zadania, a gdy przychodziło co do czego, dokładano mu jeszcze więcej roboty. Jerry nudził się w Hogwarcie jak diabli, kisił się w tych murach i cierpiał przez obecność nastolatków, których po prostu nie lubił. Ożywiał się trochę, gdy wychodził do Zakazanego Lasu, ale ten też jakby ucichnął i popadł w marazm. Zapisał sobie w głowie, aby już w ten weekend wyskoczyć do Świńskiego Łba i upić się na umór w ramach zrelaksowania po "pracowitych" tygodniach. Sprosi Hagrida, tego młodego praktykanta, kto wie, może Rogińsky? Parę osób do towarzystwa. Nawet Dumbledore by mu nie przeszkadzał, chociaż do niego zaproszenia nie planował wysyłać.
Świeże powietrze nieco go ocuciło, wymazując z jego twarzy jakiekolwiek objawy wypicia dwóch kieliszków whisky. Powróciła gburowata wersja Jerry'ego odstraszająca mijających go uczniów. Posyłali mu dziwne spojrzenia, szeptali, a potem znikali zanim zwrócili na siebie uwagę. Katja go wzywała w tajemniczej sprawie, nie mógł lekceważyć żadnych listów. Musiał sprawdzać każdą wątpliwość, każde podejrzenie o cokolwiek. I choć robił to niechętnie, robił precyzyjnie. Minął jakiegoś Puchona ze smętną miną. Chyba wychodził od małej Katji. Ciekawe co mu zrobiła, że tak wyglądał? Jerry pozwolił sobie na lekkie zdziwienie. Ta kobieta kochała chyba wszystko i wszystkich, skąd więc takie miny u jej podopiecznych? Zakończył rozważanie tego w chwili, gdy bez pukania wszedł do gabinetu nauczycielki. Pierwszy rzut oka na osoby przebywające w środku wystarczyło mu na wyciągnięcie początkowych wniosków. Macica Everett jest w stanie krytycznym i trzeba to leczyć. Tylko po co na gacie Merlina jest tutaj potrzebny? Ma trzymać za rękę czy co?
- Co się dzieje? - zapytał przyjaznej mu kobiety, wchodząc wgłąb gabinetu. Zerknął kątem oka na chyba już wybudzającą się dziewuchę. Gryfonka. Znowu. Spojrzenie Wilsona schłodniało.
- Mam ci pomóc zakopać zwłoki? - zapytał, pozwalając sobie na trochę lżejszy ton w obecności znanej mu osoby. Katja była jedną z niewielu, która go znała i przy której pozwalał sobie na żart czy uśmiech. Co prawda tego drugiego nie było, ale robił postępy w ogóle pokazując się z żartem na ustach. Spoważniał po chwili i dalej stojąc prosto jakby połknął kij od miotły, oczekiwał wyjaśnień. Nie była to ani krew, ani dogorywający szpieg ani upolowany śmierciojadek, czyli totalne znudzenie i spełnianie mniej ekscytujących obowiązków. Blada dziewczyna, zmartwiony wzrok Katji. Coś musiało się stać. Nie lubił stanu niewiedzy, więc uniósł obie brwi w geście ponaglającym.
Katja Odineva
Katja Odineva

Gabinet Katji - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet Katji   Gabinet Katji - Page 2 EmptySro 21 Maj 2014, 11:32

To był przecież jej obowiązek! Jako nauczycielka musiała wspierać uczniów i służyć im pomocą. Ale nawet gdyby było inaczej, gdyby dowiedziała się o tym nie będąc w Hogwarcie profesorką, tak czy inaczej nie mogłaby przejść obok podobnej sprawy obojętnie. Była niezwykle czuła na ludzką niesprawiedliwość, przemocą zaś gardziła nade wszystko. Uznawała jedynie obronę własną i to nie przesadną.
-Nie ma za co, Hanry. Ja też dziękuję za zaufanie. – doparła i odprowadziła Puchona wzrokiem. Miała nadzieję, że Jared szybko otrzyma jej wiadomość i jej nie zbagatelizuje. Owszem, był lekkoduchem i czasem nawet trzpiotką, ale musiał zdawać sobie sprawę, że użyłaby innych słów, gdyby sytuacja nie była naprawdę poważna. Być może była w tym pewna niesprawiedliwość, że został oderwany od butelki whiskey, ale widocznie los nie miał tym razem najlepszego wyczucia czasu.
Odetchnęła na widok Wilsona wchodzącego do gabinetu; jego czujna, profesjonalna postawa dawała jej nadzieję, że z jego pomocą będą w stanie poradzić sobie ze sytuacją. Nie była przyzwyczajona do konieczności korzystania z cudzej pomocy i robiła to nad wyraz niechętnie, ale tym razem chodziło o dobro dziewczyny, którą życie i tak zbyt mocno doświadczyło, nie zamierzała się więc unosić dumą. I w tej chwili poniekąd ją nawet olśniło! Jared był może sztywnym, zbyt mało wyluzowanym i spontanicznym jegomościem, ale dawał jej poczucie, że może się na nim oprzeć. Ostatecznie to coś znaczyło, że to o nim pierwszym pomyślała, prawda?
-Ona żyje. Jeszcze. – odparła na żart mężczyzny, a w jej tonie głosu i wyrazie twarzy próżno by szukać rozbawienia. Sprawa była zbyt poważna, aby sobie żartować. Nie miała jednak tego za złe aurorowi. Nie wiedział ostatecznie o co chodzi. Podniosła się z klęczek i podeszła do mężczyzny, w wyciągniętej dłoni trzymając list pana Everett’a do córki.
-Musisz mi pomóc i to dyskretnie. Ta mała dość się wycierpiała. – na twarzy Rosjanki było widać złość i smutek. Nie rozumiała jak można krzywdzić własne dziecko. Nie byłaby matką idealną, ale to wykraczało poza jej zrozumienie. I to dalece.
Wiedziała, że Jared i Katherine jej nie odmówią. Mogła na nich liczyć, byli jej przyjaciółmi i ludźmi o dobrych sercach, nawet jeśli u Jerry’ego nie było tego widać na pierwszy rzut oka.
Jared Wilson
Jared Wilson

Gabinet Katji - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet Katji   Gabinet Katji - Page 2 EmptySro 21 Maj 2014, 12:08

Jerry znowuż wydawał się chłodno patrzącym na świat sztywniakiem, który miał w nosie cudze problemy. Obok uczniów przechodził obojętnie, nawet ich nie dostrzegając i nie traktując poważnie. Nie biegł na pomoc, nie wykazywał się publicznie szlachetnymi uczuciami i ideami jak to mają za zwyczaj aurorzy. Zero uśmiechu, niecierpliwość w rozmowie z mało ważnymi osobami, które mu przeszkadzają. Powarkiwania, gdy coś nie idzie po jego myśli. Nie wydawał się osobą godną zaufania z takim podejściem do świata. Nikt jednak nie widział, że w towarzystwie dam - nieważne czy to była dorosła kobieta czy taka nastolatka, przepuszczał w drzwiach, pomógł wstać, trzymał różdżkę w pogotowiu przy potencjalnym zagrożeniu, działał profilaktycznie widząc np. spadającą górę książek na nieświadomego niczego ucznia czy wyjątkowo obleśny harc Irytka. Jerry był takim partyzantem. Widział wszystko, a działał dyskretnie, nie przypisując sobie żadnych zasług. To dobry człowiek, tylko trudny i ciężkostrawny. Brakowało mu wiele, ale też wiele miał. Fakt, że Katja pomyślała najpierw o nim zamiast o innym nauczycielu przemawiał na jego korzyść. Potrafił zapewnić poczucie bezpieczeństwa w swej nieustępliwości i gburowatości. Był odpowiedzialny, choć tego nie widać za maską obojętności.
Nie dostrzegając rozbawienia na twarzy Katji ani też krztyny dobrego nastroju, w jego głowie zaświeciła ostrzegawcza lampka. Everett musiała się wpakować w niezłe kłopoty, skoro doprowadziła Odinevę do takiego wyrazu twarzy. Bez słowa wyciągnął rękę po najprawdopodobniej istotną karteczkę. Przeczytał treść dwukrotnie i gdy tylko po pierwszym zdaniu pojął o co chodzi, w jego osobie coś się zmieniło. Kontury twarzy wyostrzyły się, a spojrzenie nabrało dotkliwej lodowatości. Tłumiony gniew i pragnienie wyprucia flaków z autora listu. Jerry spojrzał najpierw na Katję pełen trwogi, a potem na dziewczynę. Czy było to współczucie, litość? Nie. Nie okazywał tego ani też nie dostrzegał takich uczuć w swojej osobie. To gniew, który mówił wszystko.
Machnął różdżką w powietrzu. Pergamin uniósł się w powietrzu, a po chwili został zamknięty w foliowej torebce jako dowód przeciwko ojcu, który jak zostanie dopadnięty, nigdy nie ujrzy światła dziennego.
- Rozumiem. - jego głos również się zmienił, był bardziej agresywny, choć wciąż z pozoru spokojny. Zmarszczył brwi i podszedł na chwilę do okna, wyglądając przez nie. Podjęcie decyzji zajęło mu około dwóch sekund. Expecto patronum wystrzeliło z końca różdżki tworząc w powietrzu błękitną poświatę zamieniającą się w nieduże stworzenie... ciężko było się domyśleć co to za istota, a była to surykatka - tak bardzo nie pasująca do osobowości Jareda.
- Przekaż Moody'emu. - padło ciche polecenie. Patronus okrążył cały gabinet, a potem wyskoczył przez okno znikając, nie zostawiając po sobie śladu. Na chwilę zapanowała głośna cisza, po czym Jerry wrócił do Katji i schował obie ręce do kieszeni. List opakowany w folię dalej lewitował nad biurkiem niczym neon.
- Zajmę się tym, Katju. - uspokoił nauczycielkę, biorąc całą odpowiedzialność na swoje barki. - Trzeba jej teraz znaleźć inne zamieszkanie albo przydzielić aurora. Jeszcze dziś przejrzę jej dokumenty i coś ustalę z Katherine. - musiał znać parę informacji m.in. czy matka żyje, potencjalne rodzeństwo, przeszłość, nawet zachowanie w Hogwarcie. Wszystko, aby wiedzieć od podstaw od czego zacząć. Jerry nie należał do osób delikatnych, ale wiedział co to jest dyskrecja. Na prośbę Katji potrafił zataić sprawę, choć gdyby ta tego nie powiedziała na głos, wcale by nie pomyślał o uczuciach Tanji. Śledztwo to śledztwo, Jerry nie przejmował się tak bardzo osobami, które były podmiotami takich spraw. Nie wykluczało to jednak wymalowanej na jego twarzy zaciętości i pewnego rodzaju agresji. Też był ojcem, miał dwoje dzieci. Nigdy, przenigdy nie uniósł na nich ręki ani różdżki. Przy patronusie myślał o synu i to zawsze starczało. Katja jak i zarówno Tanja mogły spać spokojnie. Jared zmiecie z powierzchni ziemi autora listu, jak tylko go dopadnie w swoje ręce. Azkaban będzie wydawał się sielanką, gdy ojciec Everett stanie naprzeciw Wilsona. Nie była to żadna forma wyolbrzymiania. Ten czarnoskóry człowiek zawsze dotrzymywał danego słowa.
Katja Odineva
Katja Odineva

Gabinet Katji - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet Katji   Gabinet Katji - Page 2 EmptySro 21 Maj 2014, 14:24

Katja żyła na tym świecie dość długo aby wiedzieć, że to co widać na pierwszy rzut oka, nie zawsze jest zgodne z prawdą. Jareda znała natomiast dość długo i wystarczająco dobrze, aby dostrzegać coś pod tą fasadą, którą pokazywał światu. Był dobrym, czasem nawet szarmanckim facetem, z poważnym problemem w wyrażaniu uczuć, co jednak dla Katji czyniło go nawet bardziej uroczym. Mężczyzna zapewne oburzyłby się na użycie tego przymiotnika w opisie jego osoby, ale Rosjanka przecież niewiele mogła na to poradzić. Taki był dla niej i już. A oprócz tego stały, godny zaufania i roztropny. Gdyby była kimś innym, może nawet by się też zdecydowała na małżeństwo z rozsądku, gdyby miała gwarancję, że trafi na partnera takiego jak Wilson.
Nie jego samego, bo nie potrafiła patrzeć na niego jak na potencjalnego partnera. Może to dlatego, że przyjaźniła się z Kath i byłoby to zwyczajnie niemoralne, a może po prostu od zawsze traktowała go jak kumpla, czy przyjaciela i nie umiała już podejść do niego inaczej. Nie chodziło tutaj natomiast o jego wygląd, Kat w swoich podróżach po świecie miała partnerów wszystkich rozmiarów i kolorów. Nie była rasistką, większej uwagi na wygląd nie zwracała, może to już wytarty slogan, ale bardziej liczyło się dla niej to, co w środku.
Przyglądała się Jaredowi, kiedy czytał list i jej uwadze nie uszły zmiany, które zaszyły w wyrazie jego twarzy. Czuła to samo, być może w nieco bardziej kobiecej, a więc łagodniejszej wersji, ale także miała ochotę udowodnić temu człowiekowi, że przemoc wobec drugiego człowieka nie może ujść nikomu na sucho. Nawet jakiejś wielkiej personie MM.
Bez słowa przyglądała się jak wysyła patronusa do Moody’ego i zabezpiecza list. Czekała aż w końcu odezwie się do niej, ale kiedy to zrobił, wcale nie była już taka zadowolona. Zmarszczyła brwi i podparła się dłońmi pod boki.
-Nie ma mowy, Jerry. Nie „zajmiesz się” tym, a przynajmniej nie sam, bo nie zamierzam stać z boku i czekać na rezultaty. Może jesteś wielkim panem aurorem, ale Tanja to moja uczennica i mam tutaj coś do powiedzenia, to ja dowiedziałam się pierwsza i zdecydowałam się poinformować ciebie. Nie masz prawa mnie odsunąć od sprawy. – oświadczyła gniewnie. Była optymistyczną, pozytywną istotą, ale umiała bronić swego i w razie czego bez wahania sięgała po ostrzejszy ton głosu, czy też bardziej obrazowe argumenty.
-Poza tym mam dostęp do miejsc, w których ty nie miał byś czego szukać. – dodała odrobinę spokojniej. Jako pracownica Proroka bez wzbudzania podejrzeń mogła przekopać całe archiwum, a jako nauczycielka miała dostęp do wszystkich danych uczniów. Oczywiście Jared też mógłby je uzyskać, ale ostatecznie zależało im na dyskrecji, czyż nie? Przepraszam, Katji na niej zależało. Nie chciała, żeby Katję spotkał ten sam los co Henry’ego.
-I wiesz, co trzeba zrobić jeszcze zanim przeorganizujesz jej życie? Porozmawiać z nią, jest przerażona, zastraszona i boi się o matkę, nie możesz jej postawić przed faktem dokonanym. – dodała zdecydowanym tonem. Jared nie był najlepszy we wczuwaniu się w sytuację drugiej osoby, zwłaszcza jeśli była nią nastolatka. Nie należał do osób delikatnych, ale tym razem tą stroną miała zająć się Katja. Która też ideałem nie była, ale przynajmniej nie przypominała słonia w składzie porcelany.
Jared Wilson
Jared Wilson

Gabinet Katji - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet Katji   Gabinet Katji - Page 2 EmptySro 21 Maj 2014, 15:05

Epitet "uroczy" nie spotkałby się z aprobatą. Daleko było mu do bycia "uroczym", hen daleko. Ten człowiek był powściągliwy i surowy, a uczuć po prostu nie okazywał, chyba, że były tak silne to dawał im proste ujście - w przemocy, czyli w pracy, gdy na drugim końcu różdżki miał szpiega Voldemorta. Prosty schemat, łatwy do stosowania i bardzo skuteczny. Wykreowany tak przez życie, wiódł spokojny żywot urozmaicony w napady złego humoru. Dbał o wszystko i o tych, których mu powierzono pod opiekę. W tym Kate i dzieci. Choć nie potrafił dać im potęgi szczerych uczuć, pilnował, by niczego im nie brakowało. Czasami poświęcał im za mało czasu, ale starał się i twierdził, że był dobrym mężem i ojcem. Nie wymarzonym księciem na białym koniu, ale oswojonym troglodytą, który gdy zajdzie potrzeba potrafi przyłożyć. Przyzwyczaił się do swojego trybu życia, było mu wygodnie, choć wiedział, że traci wiele przez swoją nabytą w młodzieńczym wieku gburowatość. Nic nie robił w kierunku, aby to zmienić. Nazywał się Jared Wilson. Tacy się nie zmieniają. Spełnił oczekiwania matki i społeczeństwa, nie był przesiąknięty złem, tylko przeszłością. To musiało starczyć, jeśli chciało się oceniać Jerry'ego.
Nie spodziewał się protestów ze strony Katji. Ogólnie rzecz biorąc mało kto mu się sprzeciwiał, gdy brał na siebie jakieś śledztwo czy sprawę. Mógł się spodziewać, że zaprzyjaźnione mu kobiety łatwo nie odpuszczą. Zmierzył Katję czujnie od stóp do głów, analizując jej bunt przeciwko wykluczenia ze sprawy. Wywrócił oczami twierdząc uparcie w myślach, że może mu przeszkadzać, ale skoro nalega...
-... jak chcesz. - machnął na to ręką. - Masz wolną rękę, bylebym nie widział cię z różdżką goniącą tego typa. - upomniał nauczycielkę. Nie, żeby traktował kobiety jako płeć słabszą... okej, traktował ich tak, ale uprzejmie tego nie mówił na głos. Faktycznie miała święte prawo uczestniczyć w sprawie Everett, skoro wie o tym póki co jako jedyna nauczycielka. Pamiętał, że miała wgląd od kuchni w Proroka Codzienego i choć sam sobie by z tym jakoś poradził (racja, nie dałoby wtedy rady utrzymać dyskrecji), poddał się i dał wolną rękę Odinevie. Przeczuwał podświadomie, że gdyby się sprzeciwiał, poszłaby do Kahterine, a z tymi dwoma kobietami jednocześnie nie chciałby mieć do czynienia w szczególności wściekłymi.
Po raz kolejny go upomniała i wytknęła mu brak empatii, próbując przywołać go do porządku. Nie pomyślał o rozmawianiu z przerażoną dziewczynką. Podmioty spraw były drugim planem, mniej istotnym.
- Dlaczego nie mogę? Może być szybko i bezboleśnie, a rozmawiając z nią tylko ją przepłoszysz i będzie robić problemy. - nie widział sensu w bawienie się w psychologa dziecięcego. Mało empatii mieściło się w tym wielkim cielsku.  Widząc upartość w spojrzeniu Katji uniósł obie dłonie w geście poddania.
- Dobra, dobra, rozmawiaj i tłumacz. Będę miły. - obiecał starać się na uprzejmość i wrażliwość wobec uczuć drugiej osoby. Ten stan był mu obcy, więc wymagał nieco wysiłku i zaangażowania. Chęci zbyt wiele nie miał, ale co poradzić...
Zmarszczył nagle brwi, gdy w głowie huczała mu ostatnio przeprowadzona rozmowa z inną gryfonką.
- Jest jeszcze coś. - mruknął przypominając sobie kropka w kropkę pewien incydent, który ponownie tyczył się panny Everett.
- Tak się składa, że nie dalej jak dwa tygodnie temu miałem na głowie inną gryfońską dziewuchę. Anderson, znasz ją może? Podobno jest jasnowidzem. Rozmawiałem z jej rodzicami i nauczycielami, coby się upewnić do tych... zdolności. - spojrzał na nieprzytomną uczennicę i nie spuszczał z niej wzroku pamiętając dokładnie co się stało wtedy w lochach. - Miała tak zwaną wizję. Jak na złość przy mojej osobie. - zniżył trochę głos na wszelki wypadek. - Domyślam się o co może chodzić. Mówiła o płonącym domu i zbiegu. Oraz o mojej obecności tam. Nie mogę tego zlekceważyć, choć nie bardzo w to wierzę. - powrócił spojrzeniem do nauczycielki. - Ta mała ma przechlapane. Po przeczytaniu listu nie mogę jej puścić w wakacje do domu. Porozmawiam o tym z Dumbledore'm. - albo spędzi wakacje w domu swoich koleżanek czy dalszych krewnych albo otrzyma prywatnego aurora, który będzie jej pilnował. Zależy co Tanja woli, sama zadecyduje co wybrać. Jerry zajmie się samą sprawą, a strzeżenie dziewczyny zrzuci na barki kogoś innego. Wilson zamilkł. Nie przywykł, aby mówić tak dużo w jednej wypowiedzi. Z reguły ograniczał się do półsłówek czy warknięć, więc póki co zamilkł i czekał na komentarz Katji bądź wybudzenie się dziewuchy.
Tanja Everett
Tanja Everett

Gabinet Katji - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet Katji   Gabinet Katji - Page 2 EmptyCzw 22 Maj 2014, 17:58

Ostatnie co pamiętała to mina Henry'ego i twarda podłoga.. od tamtej pory panowała ciemność. Nie była świadoma niczego, tego, że Henry wezwał Katję, że nauczycielka przeczytała list, że była teraz w jej gabinecie i warzyły się jej losy.. była spokojna, jeszcze przez ten moment nieświadomości. Lepiej by nie wiedziała, jakie emocje będą ją czekały już za chwilę...
Czerń umykała przed białym światłem, które raziło.. niemiłosiernie. Zamrugała, ale nie była w stanie otworzyć oczu. Kolejna próba.. do kącików zebrały się łzy. Ktoś dotykał jej czoła? Wydawało się, że słyszy kobiecy głos. Delikatny, słyszała go przez mgłę..
-Mamo.. -wyszło z jej ust, tak cicho, że jedynie bezwzględna cisza pozwoliła by, aby ktoś to usłyszał. Lecz co było dziwnego? Powiedziała to po.. rosyjsku. Znała ten język tak samo dobrze jak angielski, ale nie używała go już od paru lat.. jedynie jak bywała w Rosji u dziadków, ale dziadkowie już nie żyli..
Otworzyła w końcu oczy. Była w jakimś pomieszczeniu, którego nie znała. Odwróciła głowę, bo nie znała otoczenia.. po chwili dopiero wyostrzył jej się zmysł wzroku i aż zakręciło jej się w głowie. Odineva. Oraz ten pokichany auror. Zerwała się, ale zaraz tego pożałowała. Zawroty głowy i ból wróciły bardzo szybko, więc postanowiła usiąść. Oparła się o ścianę.
-Co się stało, co ja tu robię.. -znowu mówiła po rosyjsku i nie wiedziała, czemu auror patrzy na nią jak na wariatkę.. chociaż głównie tak patrzył.
Nie było nigdzie Henry'ego, chyba zawołał nauczyciela by ją docucił i się nią zajął. Jednak musiała go znaleźć by dokończyć z nim rozmowę. Bardzo ważną rozmowę. Jednak nie ją teraz zainteresowało.. oni rozmawiali.. nie słyszała wszystkiego, ale parę słów poważnie ją zaniepokoiło.. słowo list.. dziewczyna.. te słowa wyraźnie wskazywały na to, że gadali o niej. Pełna wszelakich obaw wsunęła rękę do kieszeni. Listu tam już nie było. Tan podniosła nieco wzrok i znalazła go. Jeszcze miała nadzieję, że miał go Henry.. lecz pergamin w jakimś przeźroczystym woreczku wisiał między dorosłymi jak dowód zbrodni. Krew odpłynęła z jej twarzy. Nie.. to nie mogła być prawda.. jakimś cudem odnalazła różdżkę.
-Accio list! -woreczek wystrzelił w jej kierunku. Złapała go i mocno ścisnęła. Jeśli oni go przeczytali.. to był koniec. Musiała się teraz stąd wydostać. Natychmiast.
Sponsored content

Gabinet Katji - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet Katji   Gabinet Katji - Page 2 Empty

 

Gabinet Katji

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 2 z 3Idź do strony : Previous  1, 2, 3  Next

 Similar topics

-
» Gabinet Miltona
» Gabinet Le Chiffre'a
» Gabinet Hendleya
» Gabinet Halla
» Gabinet K. Wattsa

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Marudersi :: 
Fasolkowo
 :: 
Archiwum
 :: Fabularne
-