IndeksIndeks  SzukajSzukaj  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

Share
 

 Nie zawsze cisza i spokój.

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość
Blake Blackwood
Blake Blackwood

Nie zawsze cisza i spokój. Empty
PisanieTemat: Nie zawsze cisza i spokój.   Nie zawsze cisza i spokój. EmptyPon 31 Sie 2015, 13:15



Opis wspomnienia
Sobotni poranek zapowiadał się całkiem nudnie, bo Blake jak zwykle zapragnęła odwiedzić salę kominkową, w której będzie mogła rozłożyć nogi przed siebie i zaszyć się z książką o dźwięcznym tytule "Miłość i magia". Niestety owej soboty nie dane jej będzie spędzić w samotności, gdyż do sali wparuje jeszcze pewien krukoński jegomość.
Osoby:
Enzo Romulus
Blake Blackwood
Czas:
Koniec kwietnia '76
Miejsce:
Sala kominkowa
Blake Blackwood
Blake Blackwood

Nie zawsze cisza i spokój. Empty
PisanieTemat: Re: Nie zawsze cisza i spokój.   Nie zawsze cisza i spokój. EmptyPon 31 Sie 2015, 13:53

Tego konkretnego kwietniowego popołudnia, wskazówki na Zegarowej Wieży ciągnęły się niemiłosiernie. Koniec piątej klasy zwiastował Blake niechciany powrót do matki, a wakacje z nią spędzane nie należały do najwspanialszych jakie można sobie wymarzyć. Panna Blackwood stwierdziła nawet, że zwyczajnie do tego domu nie wróci, tylko złapie jakiś nielegalny świstoklik do Londynu i tam podejmie jakąkolwiek pracę. Może na Pokątnej ktoś akurat będzie potrzebował jednej pary rąk do pomocy? Tych kilka zarobionych galeonów zawsze się przyda, bo dostać sakiewkę od Glorii Blackwood to był cud większy niż Boże Narodzenie w lipcu. Blake wiedziała, że nigdy im się nie przelewało ale spotęgowane przez to skąpstwo czarownicy było już kompletnie nie do zniesienia. Przecież puchonka też miała swoje potrzeby! Całe szczęście, że w Hogwarcie nosiło się mundurki, różniące się jedynie naszywką z herbem domu, dzięki czemu jej bieda nie rzucała się tak bardzo w oczy. Swoje ukochane książki też zawsze mogła wypożyczyć, bez konieczności płacenia za to, tak jak zrobiła to uprzedniego dnia.
Właśnie teraz wspinała się powoli ku najwyższej w jej mniemaniu wieży w której znajduje się sala kominkowa. Miała to szczęście, że kiedy zawsze wybierała to miejsce jako swoją samotnię, sala w istocie była pusta i żadna żywa dusza nie mogła jej przeszkodzić. Czasem tylko spotykała tam jednego ze szkolnych duchów, ale i one nie były w tych momentach zbyt rozmowne, często szybko się ulatniając. Pokonywała schody, stopień po stopniu, przeklinając w duchu brak jakiejkolwiek kondycji, bo kiedy już dotarła do sali dyszała, a oprócz tego zlała się potem lekko, zapominając o tym, że kwietniowa aura jest już nieco przyjemniejsza więc nie było potrzeby zakładania wełnianego sweterka.
Odetchnęła i opadła na fotel ciesząc się jak zwykle z faktu, że jest sama bo wszyscy albo skorzystali z sobotniej możliwości odwiedzenia Hogsmeade, albo odsypiali miniony tydzień. Blake miała Hogsmeade powyżej uszu. W końcu tam się wychowała, ponadto widmo spotkania tam swojej matki skutecznie zniechęcało dziewczynę do jakichkolwiek wycieczek poza zamek.
Blake w wyśmienitym humorze wyciągnęła tknięta już zębem czasu miłosną opowieść i sadowiąc się wygodnie zatopiła się w lekturze, przerywając ciszę kartkowaniem stron co jakiś czas.
Enzo Romulus
Enzo Romulus

Nie zawsze cisza i spokój. Empty
PisanieTemat: Re: Nie zawsze cisza i spokój.   Nie zawsze cisza i spokój. EmptyPon 31 Sie 2015, 19:01

Wiedział gdzie jej szukać. To nie tak, że przyszedł tu przez przypadek. Po prostu wiedział. Kliknięcie ustępującej klamki z pewnością przykuło uwagę panny Blackwood, bo kiedy wszedł jej wzrok już szukał intruza który zakłócił jej święty spokój.
- Wiesz, że musimy porozmawiać - powiedział cicho i nie czekając na jakiekolwiek większe zaproszenie z jej strony wszedł do środka zajmując fotel naprzeciwko niej. Ciemnym spojrzeniem omiótł pomieszczenie w międzyczasie niedbale zakładając nogę na nogę. Wyglądał jak zwykle, w świeżo wykrochmalonej białej koszuli z czarnymi spodniami zaprasowanymi w kancik. Lakierki jak zwykle błyszczały, a włosy jak zwykle zostały pozostawione same sobie. Panicz Romulus jedynie przeczesał je niedbale palcami, żeby grzywka nie wchodziła w kontakt z narządem wzroku. Jedyne co nie było jak zwykle to jego nastawienie. Był poważny jak nigdy. Zanim znów się odezwał ostrożnie podwinął rękawy ukazując swój srebrny zegarek który oprócz pokazywania godziny wskazywał miejsce w którym aktualnie powinien być Lorenzo. Na przykład teraz ta wskazówka zatrzymała się na słowie boisko, bo właśnie teraz powinien na boisku być. Jakoś mu to jednak nie przeszkadzało siedzieć w sali kominkowej i wpatrywać się w Blake.
- Nic Cię ze mną nie łączy? - zapytał niemalże szeptem rozsiadając się w fotelu. To wyrzut. To zabolało. Widać to było w jego ciemnym spojrzeniu.
- Dlaczego ciągle mnie skreślasz, Blackwood? - nerwowym ruchem przeczesał swoje włosy przechylając nieco głowę. Jak sęp który wypatrzył sobie ofiarę. Nie lubił kiedy ktoś nie traktuje go poważnie kiedy on był poważny. A teraz był. O dziwo w stosunku do tej Puchonki, tej jednej jedynej Puchonki był poważny. Imponowała mu swoimi ambicjami i samozaparciem. Była pracowita i to chyba właśnie ta cecha która przeważyła kiedy w chwili założenia Tiary Przydziału. Pasowała do Ravenclawu. Pasowała do Enzo który przyjemniejsze uczucia ulokował w niej stając się w wiernym, bardzo czułym i szczerze oddanym. Wszystko po to, żeby usłyszeć od jakieś popieprzonej Joanne, że "Blake mówi, że nic was nie łączy, więc może udzielisz mi kilka lekcji latania na miotle?". Popieprzona Joanne i cholerna Blake.
Blake Blackwood
Blake Blackwood

Nie zawsze cisza i spokój. Empty
PisanieTemat: Re: Nie zawsze cisza i spokój.   Nie zawsze cisza i spokój. EmptyPon 31 Sie 2015, 19:53

Duże purpurowe rumieńce w ilości sztuk dwa, oblewały policzki panny Blackwood gdy doszła do tego momentu w książce w której Taurus Potężny posiadł z pasją i namiętnością nadobną czarownicę Klemencję a ta, choć z początku kilkakrotnie mu się opierała, teraz właśnie oddawała mu się nie mogąc już dłużej udawać, że jego zmysłowy wzrok i dotyk jej kompletnie nie obchodzi. Przez głowę nawet przeszła pannie Blackwood pewna osobliwa myśl - nic dziwnego, że książka była porządnie wyświechtana. Musiała być swego czasu bardzo popularna, przekazywana z jednych dziewczęcych rąk w drugie, aż w końcu zapomniana trafiła do Blake, która zamknęła się z nią w tej pustej sali.
Pustej niestety do czasu. Chrzęst naciskanej klamki skutecznie odwrócił uwagę dziewczyny od "Miłości i Magii" i zmusił ją do tego by spojrzała w stronę drzwi. Widok Lorenzo jednak wcale jej nie zdziwił. Próżno było doszukiwać się w jej wzroku zaskoczenia. Spokojnie odprowadziła go wzrokiem, zamykając książkę w tym samym czasie. Nie odzywała się bo szczerze mówiąc nie wiedziała nawet co miałaby powiedzieć. Wiedziała po co przyszedł, bo doskonale zdawała sobie sprawę, że narozrabiała, ale z drugiej strony... Co innego miałaby wtedy zrobić i powiedzieć?
- Wiem - szepnęła w zasadzie bardziej do siebie niż do Romulusa. Odłożyła książkę, ale już po zaledwie sekundzie pożałowała tego nie mając bladego pojęcia co zrobić z rękami.
Chociaż tak szczerze, to nie wiedziała nawet cóż ma począć z samą sobą. Lubiła Enzo, lubiła go nawet więcej niż bardzo ale czasami nie wiedziała co to tak właściwie oznacza. Chłopak nigdy nie powiedział jej wprost co tak właściwie łączy ich dwoje a ona nie chciała sobie zbyt dużo wyobrażać. Poza tym, może to i głupie, ale panna Blackwood często nie wiedziała jak ma się przy nim zachować. Tak po prostu było, zupełnie jakby musiała się do niego za każdym razem przekonać.
Zmusiła się by spojrzeć na jego włoską twarz w momencie, w którym zadał pierwsze pytanie. No proszę, dlaczego on zawsze zadawał te najtrudniejsze? Te, na które sam jej nigdy nie odpowiedział?
- Łączy - powiedziała w końcu próbując odgonić łzy, które cisnęły się jej do oczu. - Lorenzo, problem w tym, że ja nawet nie wiem co. Przychodzisz i odchodzisz kiedy chcesz, a ja nawet nie wiem co wtedy myśleć. Nie skreślam cię, tylko nie chcę się narzucać.
Joanne zadała proste pytanie. Chciała wiedzieć, czy Blake i Romulus to coś poważnego więc panna Blackwood odpowiedziała jej zgodnie z prawdą.
- Przecież w zasadzie to nie skłamałam.
Enzo Romulus
Enzo Romulus

Nie zawsze cisza i spokój. Empty
PisanieTemat: Re: Nie zawsze cisza i spokój.   Nie zawsze cisza i spokój. EmptyPon 31 Sie 2015, 20:47

Najtrudniejsze pytania to te na które dostaje się najlepsze odpowiedzi. Czy jakoś tak. On jednak nie zdawał sobie sprawy z tego, że to pytanie mogło się zaliczać do tego gatunku. Dla niego odpowiedź była oczywista. Gdyby ona zadała mu to pytanie odpowiedziałby z lekkim uśmiechem: "Nie, Blake. Coś nas łączy", ale tylko lekkim uśmiechem, bo to przecież temat z gatunku poważnych. Od początku ich znajomości traktował ją inaczej niż inne niewiasty. Inaczej czyli... poważniej. Może dlatego, że od początku mu się podobała. Od początku nie była "tą Puchonką" tylko miała imię.
Jej odpowiedź początkowo sprawiła, że jego pełne wargi wygięły się w ciepłym uśmiechu pełnym samozadowolenia. Taką odpowiedź chciał usłyszeć. Nie spodziewał się, że ma ona jednak dalszy ciąg. Uśmiech znikł tak szybko jak się pojawił.
- Enzo - poprawił automatycznie nieco się krzywiąc. Nie znosił kiedy ktoś mówi do niego "Lorenzo". A im bardziej tego nie znosił tym częściej słyszał je z ust matki i brata. O ile Sebastian używał tej formy aby mu dopiec, tak matka przy każdym zwróceniu uwagi wpadała w niezrozumiałą dla Enzo furię pod tytułem "To naprawdę piękne imię. LORENZO. Nie po to je wybierałam tygodniami, żeby wołać na ciebie tak tak... nijak".
- Nie skreślasz mnie? - parsknął unosząc jedną brew nieco wyżej. Niekoniecznie podzielał jej opinię. W zasadzie to nie podzielał tej opinii wcale.
- Nie przyjęłaś mojego zaproszenia na bal bożonarodzeniowy. Nigdy nie można zabrać cię na randkę do Hogsmeade. Nigdy nie przyjmujesz ode mnie zaproszeń na imprezy. Mam wymieniać dalej, Blake? - z każdym argumentem czuł się coraz bardziej jak skończony idiota. Taki skończony idiota, że aż musiał wstać i zaczął krążyć po pokoju.
- Ale to ja przychodzę i odchodzę, si? - wyrzucił jeszcze z siebie zanim zatrzymał się wpatrując na nią tymi trochę za dużymi oczyskami, wyglądając jak sarna którą potrącił samochód. Smutna sarna, którą boli. Postawę miał jednak normalną, wyprostowaną, a zęby zaciśnięte tak, że wyraźnie było widać jego rysy twarzy.
Blake Blackwood
Blake Blackwood

Nie zawsze cisza i spokój. Empty
PisanieTemat: Re: Nie zawsze cisza i spokój.   Nie zawsze cisza i spokój. EmptyPon 31 Sie 2015, 21:31

- Enzo - powtórzyła za nim, dusząc w sobie narastającą ochotę by wywrócić przy tym oczami. To takie trochę dziecinne, nie lubić swojego imienia ale Blake ani nie powiedziała tego nigdy głośno, ani nawet nie dawała tego chłopakowi odczuć. Chciała po prostu brzmieć poważnie. Chciała dostosować się do nastroju jaki sam wprowadził. Przecież nie nazwie go kwiatuszkiem, misiem, czy innym takim Pufkiem Pigmejskim, podczas gdy on miał TAKĄ minę.
I jeszcze wstał. Panna Blackwood powoli traciła cierpliwość, co było nie lada wyczynem jeśli chodzi o osobę tak spokojną jak ona. Bo co miała mu powiedzieć? Prawdę? Że boi się facetów? Że zdecydowanie bardziej komfortowe jest dla jej wzdychanie do kogoś z daleka? Obdarzenie kogoś miłością zwyczajnie platoniczną?
Szczerze wątpiła by przyjął coś takiego z niewzruszoną postawą.
Miała dotąd nadzieję, że jeśli będzie sprawiała wrażenie niedostępnej to Romulus odpuści, ale jak widać stało się kompletnie inaczej. Osiągnęła cel odwrotny od zamierzonego. Całe szczęście, że byli z innych domów. Lochy puchonów i wieża krukonów oddalone od siebie całkiem sporą odległością nie dawały zbyt wielu możliwości przypadkowego spotkania. Enzo jednak zbyt dobrze już ją chyba poznał, skoro wiedział chociażby gdzie mógłby ją znaleźć co było kolejnym minusem związków.
- Ja po prostu nie lubię imprez, rozumiesz? - westchnęła, po czym zebrała się w sobie i powiedziała coś, o czym myślała od dłuższego już czasu. - Nie uważasz, że do siebie nie pasujemy? Ty jesteś taki przebojowy, pewny siebie, przystojny. Mógłbyś mieć każdą dziewczynę! Jeanne oddałaby za ciebie własną różdżkę! Z pewnością mógłbyś liczyć na jej towarzystwo na balu Bożonarodzeniowym, czy na randce w Hogsmeade. A ja? Jestem taka zwyczajna, taka... Nijaka. Nie chcę cię sobą rozczarować.
Również wstała. Odeszła kilka kroków w stronę kominka i stanęła tyłem do Włocha, krzyżując ręce na piersi. Modliła się w duchu by krukon sobie stąd poszedł. By zostawił ją samą. Gdy jednak tego nie zrobił odezwała się znowu.
- Nawet nie mamy wspólnych zainteresowań. Ty lubisz Quidditch, a ja książki. Ty lubisz błyszczeć a ja wolę zostać w cieniu i nie kręci mnie popularność. Nawet gdybyś bardzo chciał, nawet gdybym bardzo chciała ja, to nie ma prawa bytu - stwierdziła odwracając się do niego przodem i wpatrując się w jego postać intensywnie.
Enzo Romulus
Enzo Romulus

Nie zawsze cisza i spokój. Empty
PisanieTemat: Re: Nie zawsze cisza i spokój.   Nie zawsze cisza i spokój. EmptyWto 01 Wrz 2015, 00:32

Słowa które wypłynęły z ust dziewczyny sprawiły, że ciśnienie jeszcze nieco mu skoczyło sprawiając, że znów zaczął chodzić po pomieszczeniu obserwując ją uważnie. Owszem, rozumiał to, że można nie lubić imprez. Nawet bardzo dobrze to rozumiał. Tylko czasami warto się przemóc dla towarzystwa. Ona nigdy nie chciała się nigdzie pokazać w jego towarzystwie, co prawdę mówiąc sprawiało, że czuł się jak skończony debil o nazbyt nadmuchanym ego. Chłopięce myśli z cyklu "Myślałem, że mnie lubi" powoli stały się normą po każdym jej "Nie". Im częściej ona odmawiała, tym częściej on chciał żeby się zgodziła. Tak to już jest z chłopcami, panno Blackwood- im bardziej się ich zlewa tym oni bardziej chcą. Przynajmniej do tej grupy zaliczał się Lorenzo. Łatwe łupy nie przynosiły najmniejszej satysfakcji. Ciągłe stawianie sobie wyzwań nadawało życiu słodki posmak kiedy coś się w końcu udało.
- Nie chcę ani Jeanne ani jej różdżki, Blake! - to prawie krzyk. To podniesiony ton człowieka, który zwykle się nie drze, bo drze się stare prześcieradło. On podnosi głos. Podnosi głos, bo nie rozumie, naprawdę nie rozumie skąd wzięła się jej niska samoocena. Nie ważyła sto tysięcy kilogramów, nie miała sto tysięcy pryszczy na czole i z pewnością nie była przeciętna. Na pewno nie dla człowieka który stał teraz naprzeciwko niej. Tu nie chodziło o jej aparycję choć nie ukrywajmy, aparycja też mu się podobała. Przede wszystkim jednak cenił sobie jej intelekt i sposób wyrażania zdania na naprawdę najróżniejsze tematy. Potrafił z nią rozmawiać na naprawdę wysokim poziomie o który z pewnością nie posądziliby go ludzie znającego Enzo z watykańskich ulicznych bójek. Na szczęście ci byli daleko od tego zamku, albo byli członkami jego rodziny więc tą lekkomyślność  i głupotę komentowali milczeniem, więc chwała im za to. Nie mniej jednak panna Blackwood powinna popracować nad swoją samooceną. Swoją drogą... co za pranie mózgu w tym Hufflepuffie! Jedna prawie włazi na człowieka, a konkretniej jego miotłę, a druga za nic w świecie nie chce sprawdzić czy ta miotła w ogóle jest.
- Czuję się nieco urażony, bo ja nie oglądam się za nijakimi dziewczynami – stwierdził ze spokojem, a nawet z rozbawieniem. Nie ma co. Trzeba obrócić to wszystko w żart zanim będzie za późno. I pewnie by tak zrobił. Gdyby ona nie mówiła dalej.
- Nadal cię chcę, Blake – przyznał cicho przechylając nieco głowę zanim powoli zmniejszył dystans między nimi. Patrząc jej głęboko w oczy odsunął kosmyk włosów z jej czoła w czułym geście i lekko się uśmiechnął.
- Jeśli jednak każesz mi spieprzać to sobie pójdę... – obiecał nie odsuwając się od niej nawet na milimetr. Wręcz przeciwnie. Dłonie ostrożnie ułożył na jej talii czekając na ostateczną decyzję.
Blake Blackwood
Blake Blackwood

Nie zawsze cisza i spokój. Empty
PisanieTemat: Re: Nie zawsze cisza i spokój.   Nie zawsze cisza i spokój. EmptyWto 01 Wrz 2015, 10:06

Skąd Blake mogła wiedzieć, że swoim postępowaniem sprawi, iż panicz Enzo z jeszcze większą determinacją będzie zabiegał o jej względy? Pojęcie na temat relacji damsko męskich miała naprawdę znikome. Serio. Bardziej niż żadne to i tak łagodne określenie. Przez to, że jej ojczulek zginął w tak absurdalnych okolicznościach nie miała na kim się wzorować, bo choć jej matka była całkiem ładna, to jakoś nikt jej już z bachorem nie chciał.
Kiedy panna Blackwood tylko zainteresowała się krukonem w życiu nawet nie pomyślałaby, że i on zainteresuje się nią. Gdy zaczął jej to okazywać przyjęła postawę obronną, bo co będzie gdy Enzo już się nią znudzi? Co będzie kiedy pewnego dnia stwierdzi, że zakochał się w kimś innym? Nie chciała być taka jak jej matka - zgorzkniała i nieprzyjemna. Wolała żyć w świecie miłości niespełnionej, lub takiej, jaką opisują w książkach, które czyta tak namiętnie. Wolała odrzucić tego chłopaka (i każdego następnego, jeśliby się w ogóle jakiś jeszcze trafił), szkoda tylko, że do Romulusa nic nie docierało.
Wzdrygnęła się lekko gdy podniesionym tonem oznajmił jej w jak głębokim poważaniu ma tę całą Jeanne. Ewidentnie się zdenerwował, lub coś w tym stylu a sama Blake musiała przyznać, że robiąc to wyglądał niezwykle uroczo. Ta delikatna bruzda na czole podkreślała tylko włoskie rysy jego twarzy.
Czemu zaś miała niską samoocenę? Po prostu. Otoczona tak ogromną ilością ślicznych uczennic przy których czuła się jak szara myszka, wiedziała, że nie ma jakichkolwiek szans na wybicie się ze swoją aparycją. To, że Enzo stał tu z nią i próbował przekonać ją do siebie niezwykle jej schlebiało, z drugiej jednak strony stali tu sami. Gdy tylko wyjdą znów otoczy ich wianuszek dziewcząt o sarnich oczach i malinowych ustach i ta delikatna próżność, którą chłopak przed chwilą mile połechtał, uleci gdzieś w okolice zaczarowanego nieba w Wielkiej Sali.
Obserwowała go z narastającym strachem, gdy zbliżał się do niej powolnym krokiem. Do tej pory lubiła spędzać z nim czas, lubiła z nim ROZMAWIAĆ. Dotykanie zawsze wpędzało pannę Blackwood w swego rodzaju panikę i dziś nie było inaczej. Gdy tylko poczuła jego dłonie na swojej talii jej serce przyspieszyło jak rozpędzony hipogryf. Chociaż w sumie, dlaczego? Nic więcej nie robił. Nie obłapiał jej jak napalony nastolatek tylko stał, cierpliwie czekając na jej odpowiedź lub reakcję. I odgarnął jej kosmyk z twarzy, zupełnie jak Taurus Potężny w "Magii i Miłości"! Blake jak zahipnotyzowana wpatrywała się w twarz chłopaka tocząc wewnętrzną walkę z samą sobą. Jeśli każe mu spieprzać, to on pewnie to zrobi. Nigdy już się do niej nie odezwie, mijając ją na korytarzu jak ducha - zupełnie tak jak kiedyś!
Mimo wszystko jednak kiedy już go poznała bliżej nie mogła oprzeć się wrażeniu, że Romulus jest zupełnie inny niż się spodziewała. W pozytywnym tego słowa znaczeniu, oczywiście. Gdyby miał spieprzać, to Blake po jakimś czasie zatęskniłaby za rozmowami z nim, za tym jak przepuszczał ją przodem, za tym jak się do niej uśmiechał.
Patrząc na sposób w jaki na nią teraz spoglądał, trochę wyczekująco i trochę z obawą zdała sobie sprawę, że już się złamała. I to nawet nie dziś, ale w momencie kiedy podszedł do niej kilka miesięcy wstecz by się przedstawić.
- Nie idź sobie - powiedziała na bezdechu, nie wierząc, że z jej ust wyszły takie słowa. Cóż, ale jak już powiedziało się a, to trzeba też powiedzieć b. Westchnęła i nawet uśmiechnęła się lekko, choć nadal stała sztywno nie wiedząc co począć z dłońmi, które bały się zawędrować w strefę osobistą chłopaka.
- Zgadzam się, znaczy, pójdę na następną imprezę na jaką mnie zaprosisz, tylko potem nie narzekaj. Reklamacji nie przyjmuję. Ostrzegałam cię, że nie jestem jak twoje koleżanki. - Nie wiedziała, czy dobrze robi. Romulus należał do tej przystojniejszej części Hogwartu, a Blake mimo całej swojej sympatii do niego bała się, że to wszystko może okazać się tylko głupim żartem.
- Nie będzie ci ze mną łatwo.
Enzo Romulus
Enzo Romulus

Nie zawsze cisza i spokój. Empty
PisanieTemat: Re: Nie zawsze cisza i spokój.   Nie zawsze cisza i spokój. EmptySro 02 Wrz 2015, 00:54

Cisza wypełniła pomieszczenie. Prawie kompletna, bo słychać było tylko ogień trzaskający w kominku i ciche tykanie jego zegarka. Cisze są zwykle są fajne, ale nie w takich chwilach. Na pewno nie w takich chwilach. A kiedy ta cisza przedłużała się wprost nieznośnie miał ochotę uciec, bo już wiedział, a przynajmniej wydawało mu się, że wie, co za chwilę usłyszy. Zacisnął zęby gotów przyjąć porażkę na klatę, choć ten rodzaj porażek nie leżał w jego naturze. Jej słowa sprawiły jednak, że obie krzaczaste brwi młodego czarodzieja powędrowały do góry. Ma nie iść? Naprawdę ma nie iść? Sama Blake wyglądała jakby nie wierzyła do końca w to co mówi. Zaraz jednak się uśmiechnęła, ale wciąż stała sztywno (hihihihihi).
- Nie chrumczesz jak się śmiejesz i nie ciapiesz przy jedzeniu, czego innego tu się wstydzić? Chyba, że nie rozmawiasz z obcymi. Wtedy Cię nie zabiorę, żeby nie narazić na szwank twoich zasad - powiedział z szerokim uśmiechem. Nie obawiał się zbytnio tego co powiedzą mu koleżanki czy koledzy. Raczej zalicza się do tych osób, które zdanie innych wysłuchują tylko po to, żeby wiedzieć co olewają ciepłym moczem. Fajnie, komuś się nie podoba Blake, bo jest z Hufflepuffu. To w zasadzie była jedyna wada którą można jej było wytknąć. Brak przebojowości to nawet zaleta. Ostatnio zamek zalała fala osób przebojowych które są przebojowe tylko w swoim mniemaniu. Ich przebojowość objawiała się zadzieraniem nosa i zbieraniem swoich zwolenników którzy przy każdym posiłku korzystają z okazji siedzenia i słuchania bełkotu osoby przebojowej. Co dziwne najczęściej zbierały się tak dziewczęta, najczęściej z jej domu. Może to odpycha innych mieszkańców zamku od Puchonów, a może to, że to najzwyklejsze w świecie pocieszne ziemniaki.
- Och, zamknij się, Blackwood - stwierdził w końcu przyciągając ją bliżej siebie, aby schylić się i najzwyczajniej w świecie ją pocałować. Nareszcie. Zaraz jednak się odsunął dając jej czas na przyswojenie tego wszystkiego.
- I nie jestem przystojny, Blake. Mam tak duży nos, że można z niego wyliczyć Pitagorasa. Cokolwiek to znaczy - tak on to widział. Chociaż on do swojej gęby przywykł, naprawdę. To, że często dawał ją sobie obić nie oznaczało, że potrzebuje taniego chirurga. On naprawdę przywykł.
Blake Blackwood
Blake Blackwood

Nie zawsze cisza i spokój. Empty
PisanieTemat: Re: Nie zawsze cisza i spokój.   Nie zawsze cisza i spokój. EmptySro 02 Wrz 2015, 11:09

Widziała, że Enzo rozluźnił się od razu, gdy tylko kazała mu zostać. To było takie... Prawdziwe. Blake zdała sobie sprawę, że nie tylko ona czuła się przez cały ten czas niepewnie i że w zasadzie swoim postępowaniem mogła go poważnie zranić. Jeśli oczywiście faktycznie coś do niej czuł, jak ciągle zapewniał.
Mimo wszystko bała się ruszyć by nie zakłócić atmosfery, która kształtowała się powoli między nimi. Czuła się jak pierwszoklasistka, która nie wiedziała jeszcze co z czym się je, ale tak było w istocie. Enzo Romulus był pierwszym chłopakiem, któremu pozwoliła na coś więcej niż tylko rozmowę, więc nie miała doświadczenia w tych sprawach. W głowie wciąż kotłowały się jej pytania: Co powiedzieć? Co zrobić? Przytulić się do niego, a może tylko zarzucić mu ręce na ramiona?
W końcu krukon przerwał zarówno ciszę jak i jej rozmyślania, co dziewczynę niezmiernie ucieszyło.
- Nie chodziło mi o to, że miałbyś się mnie wstydzić, tylko, że ja nigdy nie chodziłam na żadne imprezy i zwyczajnie nie wiem co na takich imprezach się robi - uśmiechnęła się. - No i gdybym nie rozmawiała z obcymi to przecież nigdy byśmy się nie poznali no nie? Nie chcę, żebyś się pewnego dnia obudził stwierdzając, że jestem kompletnym dziwadłem, nadającym się tylko i wyłącznie na ostatnie piętro w Mungu, więc postaram się tym dziwadłem nie być i... - nie dane jej było dokończyć. Enzo zrobił coś, co kompletnie ją zaskoczyło, ucieszyło, potem znów zaskoczyło, a kiedy szok minął i Blake zaczęła się nawet rozkręcać to chłopak nagle pocałunek przerwał, pozostawiając puchonkę w błogim uczuciu chwilowego niebytu.
Na Merlina, miał takie miękkie usta. Usta. Takie. Miękkie. Otworzyła oczy i zaczęła się w nie wpatrywać, bo nie mogła ukryć przed samą sobą - całowanie z Enzo niezmiernie się jej spodobało. Chłopak coś tam jeszcze mówił, ale do panny Blackwood nie docierały żadne słowa, tak była zahipnotyzowana kształtem warg Romulusa, że uniosła dłonie i okalała nimi kark krukona. Stanęła na palcach i tym razem to ona go pocałowała. Przymknęła powieki kompletnie zapominając o tym, że jeszcze kilka chwil temu nie chciała, żeby do tego doszło. Jaka była głupia, jak mogła świadomie sobie tego odmawiać?
- Enzo - wyszeptała pomiędzy jednym pocałunkiem a kolejnym. Uświadomiła sobie o czym przed chwilą mówił i uśmiechnęła się. - Bez tego nosa nie byłbyś Enzo.
Enzo Romulus
Enzo Romulus

Nie zawsze cisza i spokój. Empty
PisanieTemat: Re: Nie zawsze cisza i spokój.   Nie zawsze cisza i spokój. EmptyPią 04 Wrz 2015, 02:14

Czy wszystkie dziewczęta mówiły tak dużo kiedy się je oswoi czy to tylko domena tych Borsukowatych? Tego już Romulus nie wiedział. Jego doświadczenie z przedstawicielkami płci powszechnie uznawanej za piękniejszą było wystarczająco bogate by wiedzieć, że wystarczy odrobina charyzmy i dobrej gadki żeby pozwoliły sprawdzić co mają najlepszego pod spódniczką. Nie wiedział jednak nic na temat oswajania dziewcząt, bo nigdy nie starał się żadnej oswoić. No oprócz Blake. Ją chciał oswoić od samego początku, a ona niczym piękna gazela dzielnie kopytkowała z dala od niego. I w dodatku Puchonka. Kto to widział podejmować takie wyzwania? Jednak jego ciekawiło jaka będzie po pełnym oswojeniu.
Patrzyła się na jego usta. Ciągle, jakby zobaczyła je po raz pierwszy, co dawało optymistyczne prognozy na przyszłość. Oswaja się. Dość dobrze oswojenie przyjmuje. Lekko drgnął czując jej ręce na karku, ale posłusznie się schylił dając jej lepszy dostęp do swoich warg. Tak, na pewno da się ją oswoić. Odwzajemniał jej pocałunki całując ją zachłannie, niecierpliwie i władczo. Dość bycia ofiarą jej krótkiej spódniczki. Dość szukania okazji do rozmowy. Czas na przejęcie dowodzenia. Dłonie chłopaka powędrowały nieco do tyłu, ale zaraz wróciły do bioder. Nie, bo się spłoszy. Na dotykanie tyłka przyjdzie czas. Prawda? Całowali się dość długo, zbyt długo biorąc pod uwagę fakt, że żadnej kontynuacji w związku z tym nie będzie. Dlatego w pewnym momencie nieco się odsunął, a zęby błysnęły w łobuzerskim uśmiechu.
- Chodź na obiad, zanim mój brat zacznie przeszukiwać zamek - powiedział cicho, odsuwając jeszcze jej kosmyk włosów za ucho. Zaraz potem ujął ją za dłoń i razem ruszyli do Wielkiej Sali, co by szanownego profesora Machiavelliego nie denerwować. Brak obecności Enzo na posiłku zawsze zwiastował mniejszy czy większy problem wychowawczy, więc po co zbędnie biedaczka stresować?

[koniec myślo]
Sponsored content

Nie zawsze cisza i spokój. Empty
PisanieTemat: Re: Nie zawsze cisza i spokój.   Nie zawsze cisza i spokój. Empty

 

Nie zawsze cisza i spokój.

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

 Similar topics

-
» Zawsze jest Twoja kolej.

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Marudersi :: 
Strefa Gracza
 :: 
Dodatki do postaci
 :: Myślodsiewnia :: Zakończone
-