Temat: Pucholandia i szczypta wstydu do smaku Pon 17 Sie 2015, 19:57
Opis wspomnienia
Sympatyczne, ale skomplikowane spotkanie wypełnione babeczkami, pechem i buraczanymi twarzyczkami oraz urokiem osobistym. Czyli przepis na bycie Puchonem w pigułce
Osoby: Melanie Moore, Chris Dolmeth
Czas: Początek października 1977
Miejsce: Dormitorium panów
Piękny początek listopada, już zepsuty deszczową pogodą. Nic tylko iść hasać po błoniach Hogwartu w tym przyjemnie i cholernie zimnym deszczu, który końca nie miał. Dlatego nie było nic dziwnego w tym, że życie w samych murach tętniło życiem. A tak naprawdę to tylko głupia wyobraźnia Mel, której nie chciało się nigdzie wychodzić w dniu wolnym. Była złym człowiekiem, skoro tak sobie wyobrażała by nagle wszystkich przebywających na dworze zlał porządny deszcz. Nie, nie jest taka. Fakt, faktem bardzo lubiła deszcz i chętniej by wyszła by móc poczuć ten cudowny zapach i trochę kropelek na swojej twarzy. Jesień już to okazję będzie miała już niejedną, a wiele. Dzisiaj jakoś wyjątkowo wolała posiedzieć w swoim własnym towarzystwie, oczywiście udając lekko przemęczoną by nie musieć użerać się z narzekaniem dziewczyn. Na szczęście szybko odpuściły i tak dormitorium, pewnie nawet pokój wspólny opustoszał. Leżała na łóżku w dormitorium panienek z podręcznikiem wróżbiarstwa w rękach. Było tak cicho i spokojnie, jej jednym towarzyszem była Tyr. Pałętała się wszędzie, ale nie chciała jej nigdzie wypuszczać, by chociaż ją słyszała. Obracała się z boku na bok po co chwilę pozycja w jakiej była stawała się niewygodna i bolesna, to szyja albo ramię lub noga. Odłożyła w końcu książkę po tym jak przejrzała wszystkie w miarę interesujące ją ciekawostki. Czas by zacząć rozmyślać o życiowych sprawach, sensie jej istnienia - lepiej nie, tylko wprawi ją to w zły nastrój. Znaleźć sensowne zajęcie. Gapiła się przez chwilę w sufit starając się myśleć o niczym, ale nie dało się tak. Co chwilę coś dziwnego jej wchodziło do rudej główki, a tego nie chciała. W sumie taka pora, a ona jeszcze w piżamie się kręciła, warto się przebrać. Przebrała się, miała na sobie jeansy, wyciągnięty, czarny sweter i trampki. Jak to dziewczyna musiała przejść rytuał przyglądania się sobie w lusterku z rączką jaki posiadała. W pewnym momencie kotka zaczęła drapać o drzwi, zobaczyła to w odbiciu. Odwróciła się i podeszła do futrzaka. -Co jest - mruknęła pod nosem widząc zachowanie zwierzaka. Przesunęła ją nogą, nie chciała się z nią użerać, nie spodobało jej się to. Syknęła jak to koty i zaraz poszła, chowając się w otwartym kufrze dziewczyny. Nawet nie warto było dalej to ciągnąć. Otworzyła drzwi i zobaczyła na ziemi babeczkę. Znowu, nikogo nie było. Pokój wspólny był pusty, podniosła babeczkę i stwierdziła, że jednak ją zje. Jest smakoszem to nie potrafi się oprzeć. Skoro już miała tak blisko to postanowiła sprawdzić czy będzie miała okazję do rozmowy z tą osobą. Przeszła przez pokój do dormitorium chłopców powoli zajadając się czekoladową babeczką. Po prostu czekoladowe niebo. Taka prosta, a wyjątkowa. Stanęła pod drzwiami i gapiła się na nie przez chwilę. Wejść po prostu czy lepiej zapukać jak kulturalna dziewczyna, a może lepiej po prostu sobie pójść i dokończyć słodycz w towarzystwie kota, który by się na nią rzucił chcąc to zjeść. To już lepiej zapukać. W lewej dłoni babeczka, palce prawej upaćkane ciastkiem. Po omacku zapukała nadgarstkiem i zaczęła oblizywać palce żeby nic się nie zmarnowało. Tak uroczo musiało to wyglądać, mówiąc sarkastycznie. Dlatego liczyła na to, że jednak za chwilę wróci do siebie i na tym się skończy jej przygoda dnia. Magiczna babeczka i wkurzający kot.
Chris Dolmeth
Temat: Re: Pucholandia i szczypta wstydu do smaku Pon 17 Sie 2015, 22:06
Wszystko poszło jak po maśle! Podrzucenie babeczki nie było w końcu zadanie trudnym, a obite kolano o schody podczas prób ucieczki nie było przeszkodą - w końcu każdy wiedział, że nie ma, absolutnie nie ma niewiasty która nie podążałaby za głosem babeczki! Jeśli taka była, to Chris nie był pewien czy chce ją znać - w końcu brak miłości do babeczek przypisywał raczej złym i okrutnym osobistościom, a z takimi nie chciał mieć nic wspólnego. No chyba że byli tak rozkosznie zagubieni i po prostu potrzebowali przyjaźni - był na przykład pewien że Czarny Pan nie jest zły, po prostu nie znalazł nigdy przyjaciela. Nie powinno się z nim walczyć, prawda? Wystarczyło oddelegować jego - króla zawierania przyjaźni, mistrza wzbudzania ciepłych uczuć! A on sam już by sobie poradził z Sami Wiecie Kim i zostaliby najlepszymi przyjaciółmi. Tak by było, na pewno. Tak czy siak - gdy już dobiegł do swojego dormitorium natychmiast postanowił odegrać scenę "nie wiem o co chodzi i skwierczę spokojnie niczym pieczony ziemniak". Dlatego też chwycił pierwszą lepszą książkę i rzucił się na łóżko, po drodze zgarniając okulary które założył na nos. Wtedy też rozległo się pukanie. I to był moment, na który się przygotowywał - zdjął więc z nosa okulary do czytania, których oczywiście nie potrzebował, odłożył książkę od Eliksirów, którą trzymał do góry nogami (i która wyglądała dla niego de facto identycznie w te stronę jak we właściwą, więc mało kto by się zorientował że coś jest nie tak) i westchnął ciężko, rzucając najbardziej męskim głosem jaki umiał z siebie wydobyć "już idę". Wstał więc powoli, starając się nie biec do drzwi. Był podekscytowany swym genialnym planem na zbawienie tutaj swojej... hmm... koleżanki. Prawdopodobnie to podekscytowanie spowodowało, że nie zauważył iż kotara nienawiści wisząca dookoła jego łóżka, postanowiła wyrwać mu nogę. Co za tym idzie, gdy zrobił pierwszy krok postanowiła ona przytrzymać nogę biednego Puchona. A co się dzieje, gdy ciało idzie, a noga jest niechętna do dalszego chodzenia? Stawiasz krok. Potem drugi - ale drugi krok już nie chce być postawiony. To powoduje efekt lawinowy, który Dolmeth zaprezentował idealnie - noga w tył, a on w przód! Krew pociekła z jego skroni gdy przyłożył głową w szafkę nocną z rozpędu. Upadł na ziemię, robiąc oczywiście spory hałas i wydostał sie z paskudnej zasłonki, podrywając się na równe nogi. Nogą (tą wolną i mniej chętną do rubasznych żarcików) kopnął drzwi szafki, które się otworzyły i poszedł do przodu. A jak wiadomo, nieszczęścia chodzą parami. Górna część szafkowych drzwi smutku, przytrzasnęła skrawek przydługiej koszuli Chrisa...ALE NIE Z NIM TAKIE NUMERY! Tym razem nie zamierzał poddać się bez walki i wywrócić się jak ostatnia łamaga. Był twardy! Był niepokonany! Zamierzał walczyć do skutku! Dlatego też najpierw szafka nocna puściła się za nim w pogoń, przejeżdżając ze swojego pierwotnego miejsca o prawie cal, a następnie stało się co musiało się stać - PUCHONLAND BRAŁ UDZIAŁ W AKCJI UWOLNIĆ ORKĘ! Co prawda, nie mieli orki, a tylko pechowego puchona, jednakże ta okrutna koszula pękła w szwach i uwolniła klatkę piersiową Dolmetha. No i oczywiście Puchona spod jarzmu mebla ciemności. Pędem rzucił się do drzwi, zanim reszta dormitorium postanowiłaby mu dowalić i właśnie w takiej kreacji otworzył drzwi Melanie - z krwią swawolne spływającą wolną stróżką po policzku, brodzie, nagiej klatce piersiowej oraz delikatnym kaloryferku aby na końcu wsiąknąć w pas jego czarnych spodni. Jakby tego było mało, na widok swej ulubionej rudości wśród Puchońskich foteli rozpromienił się i uśmiechnął szeroko. - Melanie Moore! Cóż za niespodzianka widzieć Cie tutaj! Babeczkę? - spytał wskazując koszyk stojący nieopodal wypełniony...cóż, retoryka powie co tam było. Tak czy siak był nimi wypełniony po brzegi! I niech nikt nawet nie pyta, jak okrutne katusze musiał znieść, aby zdobyć tyyyyyyyyyyyyle babeczek.
Melanie Moore
Temat: Re: Pucholandia i szczypta wstydu do smaku Pon 17 Sie 2015, 23:48
Gdy zapukała do drzwi jak łamaga za raz usłyszała odzew i to jeszcze ten głos. Poznała go od razu. Przerwała oblizywanie palców i zaczęła się patrzeć wszędzie tylko nie w drzwi. Czyli jednak zobaczy się z człowiekiem, który zostawia pod jej drzwiami takie pyszne niespodzianki. To dobrze czy nie dobrze? Mateńko ma, może jednak lepiej wycofać się ostatniej chwili.. nie tak przecież nie wypada. Stała pod drzwiami, chłopak otwiera i jednak nikogo nie ma. Nie, nie nie! Co sobie o niej jeszcze pomyśli. Taka tchórzofretka, chociaż zwyczajów tych stworzeń nie zna i tchórzem jest tylko z nazwy gatunku. Idealnie pasująca do niej ksywka, już nawet jest ruda. Ta nagła panika co się stanie jak już otworzy drzwi i co powie? "Dziękuję za przepyszną babeczkę, która to już w tym tygodniu?" Dobra trochę przesadza, gdyby tak codziennie je dostawała to do wagi plus 20 kilogramów i pa pa uroku osobisty. Obróciła się tyłem do drzwi i patrzyła się tak na połowę babeczki, jak na zakazany owoc. Kusi by zjeść, ale co ją czeka potem? Wtem usłyszała nagły rumor, uderzenie za drzwiami. Koniec świata?! Ten biedaczyna znowu coś sobie zrobił? To, aż tak trudno dojść nawet do klamki bez żadnego wypadku. Ktoś taki powinien być pod opieką pielęgniarki chyba dwadzieścia cztery godziny na dobę. Jak sama nie jest świadkiem to widzi bynajmniej efekty. Obróciła się i przytknęła uchem do drzwi. Dobrze by zrobiła gdyby weszła tak do środka, a jeśli zobaczyłaby coś nieodpowiedniego dla jej oczu. Same dylematy w ciągu czterech minut. Życie Puchona jest naprawdę ciężkie. -Co się tam dzieje? - nerwy zjadły jej głos i sama siebie z ledwością usłyszała. Co za zdecydowanie! Spokojnie Mel, na pewno to przeżyje. Do póki słyszy jakieś uderzenia i jęki znaczy, że jeszcze żyje. Gorzej jak już zrobi się cicho, wtedy wyjścia już nie będzie miała. Chyba się uspokoiło, odsunęła się żeby nie było, że podsłuchuje. Tyle, że czegoś takiego nie dało się nie usłyszeć. W końcu otworzył. Ruda stanęła wyprostowana, jak słup soli. Myślała, że wszystko będzie w porządku. Myliła się. Półnagi Chris, zakrwawiony wita się z nią jakby nigdy nic i od razu proponuje poczęstunek. Szczerze teraz na chwilę będzie miała daleko słodycze skoro tutaj jej kolega jest w takim stanie. Nie wie jak, babeczka wypadła jej z dłoni a drugą przykryła usta i przy okazji zarumienione policzki. Bardzo rzadko miała okazję oglądać osobnika płci przeciwnej bez koszulki, jak już to z daleka. Dlatego reakcja ta miała bardzo proste podłoże, speszyła się lekko tą sytuacją. -Matko. Chris coś ty zrobił, wszytko w porządku? Krwawisz! - on z takim ciepłym uśmiechem, a Mel przejęta jego stanem zdrowotnym - Dobra, nie jest w porządku - zaczęła błądzić rękoma po spodniach, zawsze ma przy sobie różdżkę. Nie myślała nawet, że byłaby jej potrzebna tutaj to też nie brała, za to znała kilka przydatnych zaklęć leczniczych i szybko by poszło - Nie mam różdżki przy sobie, trzeba coś z tym zrobić szybko - już nawet nie zwróciła uwagi na babeczki, którymi ją przywitał. Fakt przyjemną rzeczą byłoby zjedzenie ich, no ale. Melanie miała na chwile obecną inny priorytet i ogarnąć Chrisa, który tym razem mocno musiał uderzyć się w głowę - Masz może coś, żeby to wytrzeć, opatrzyć. Ewentualnie się wrócę i z różdżką szybko pójdzie - zbliżyła się do niego, już nie zwracała uwagi jak to wygląda i czy jej policzki dalej są różowe jak maliny, bo były. Położyła delikatnie dłoń na jego czuprynce by nie zabolało, chciała się przyjrzeć czy rana nie jest zbyt duża. Jej twarz mówiła wyraźnie "Jak dziecko, coś ty znowu zrobił?" Tak jakby odezwał się w niej jak instynkt matczyny, opiekuńczy wszystko jedno. Po prostu w jednej chwili nabrała odwagi do tego, tylko ile tak wytrzyma. Za chwilę ręce jeszcze zaczną się trząść z nerwów i po prostu no! To miała być swobodna rozmowa, jak widać to raczej nie możliwe.
Chris Dolmeth
Temat: Re: Pucholandia i szczypta wstydu do smaku Wto 18 Sie 2015, 04:55
Na twarzy Melanie spodziewał się ujrzeć raczej radość i szczęście, zamiast szoku i przerażenia - dopiero po chwili doszło do niego, że gdzieś zaginęła jego koszula i pewnie to jest powodem dla którego przyjaciółka nie przywitała go radością i nie popadła razem z nim w babeczkowe szaleństwo. Prawdopodobnie przy takiej wersji mogliby zostać, gdyby nie fakt że Mel uświadomiła go chwilę potem co właściwie jest nie tak z jego wyglądem. Słowo "krwawisz" odbiło się po jego biednej, obitej łepetynie kilkukrotnie zanim dotarło do niego że faktycznie, z jego skroni wydobywa się trochę lepkiej, czerwonej cieczy która niekoniecznie była w tym wypadku pożądana. Zaskoczyło go tylko, że do tej pory się nie zorientował - w końcu powinien raczej odczuwać piekący ból, syczeć i złorzeczyć naokoło ze względu na krzywdę, która go spotkała. - Oh, faktycznie. Krwawię. Wybacz jeśli Cie przestraszyłem, ale uwierz - to nie jest specjalna charakteryzacja, co to to nie - powiedział lekko nieprzytomnie, macając się zawzięcie po rozciętej skroni oczekując...cóż, każdy wie czego może oczekiwać kretyn który na myśl o wszelakich ranach, postanawia je wymacać. Jednakże ku własnemu zdziwieniu nie poczuł pieczenia, swędzenia, bólu, czy jakichkolwiek innych nieprzyjemności. Powinien je poczuć, powinien zdać sobie sprawę z tego że stała mu się krzywda. Dla pewności pomacał ponownie, plamiąc dłoń własną krwią po raz kolejny - w dalszym ciągu nie czuł nic, ale nie był w stanie dojść do tego dlaczego, więc postanowił zignorować ten temat. - To chyba źle, prawda? O ile nie planujemy nakreślić pentagramu z mojej krwi i wezwać wielkiego kurczaka w gumiakach, to może to być nieprzydatne - zażartował, udając że nie widzi czerwonych policzków koleżanki - fakt faktem zauważył, ale wolał w tej chwili nie wspominać że pięknie wygląda gdy jest tak uroczo zaczerwieniona. Przez chwilę zapatrzył się na te jej przepiękną, buraczkową twarzyczkę i prawdopodobnie to go na chwilę wyrwało ze świata doczesnego. Z zamyślenia ocknął się dopiero, gdy poczuł drobną dłoń na swej łepetynie i zobaczył Puchonkę w bardzo nieznacznej odległości. Była wręcz tak blisko, że zdecydowanie w jakiś sposób naruszało to jego sferę intymną, jednakże jakoś nie czuł potrzeby proszenia jej żeby się odsunęła. Zamrugał tylko, zaś jego policzki przybrały bardziej różowy odcień bladości. Trzeba przyznać że troska dziewczyny o stan jego ciała troszkę go rozczuliła - to było urocze i poczuł wdzięczność, pomimo że sam nie widział problemu. W końcu bólu z jakiegoś powodu nie czuł, skaleczenie nie było głębokie, krwotok nie był też zbyt obfity ani niebezpieczny - czym tu się przejmować? Położył dłoń na dłoni Melanie i uśmiechnął się do niej ciepło. - Nie martw się, nic poważnego się nie wydarzyło. Zaraz coś poradzimy. - powiedział z uśmiechem. Nie żeby zgrywał twardziela - po prostu nie czuł się zagrożony przez troszkę krwi. Wyciągnął różdżkę i trochę zbyt entuzjastycznie nią machnął, przez co podczas pierwszej próby, uderzył łokciem w ścianę, na co ona odparła mu głuchym dudnieniem, zaś ręka nieprzyjemnym trzaśnięciem. Wolał nie wiedzieć co sobie uszkodził, więc machnął ręką znacznie mniej autodestrukcyjnie i wybąkał: - Ferula To powinno uniemożliwić mu plamienie posadzki, a do wesela się zagoi - chociaż patrząc po jego współczynniku szczęścia, raczej polemizowałby czy uda mu się przeżyć własny ślub, więc wesela to on raczej nie doczeka - w końcu każdy wie, że księża są równie krwiożerczy co skrzaty domowe, więc kto wie co może się wydarzyć. - Widzisz? Już wszystko jest w najlepszym porządku, jednakże dziękuję za troskę! - powiedział radośnie i po schowaniu różdżki, złapał Melanie za rączkę. Sam nie wiedział dlaczego i już po chwili pożałował tej decyzji, bo zalała go od środka fala gorąca (czyżby któryś ze współlokatorów rozlał whisky a jego opary właśnie do niego dotarły?). Jednakże nie mógł przecież pokazać, że zawstydziło go jego własne posunięcie - to byłoby strasznie głupie. Dlatego też udając że tak właśnie powinien postąpić, trzymał dłoń dziewczyny dzielnie. Drugą ręką zaś postanowił zrobić coś konstruktywnego. Porwał jedną z babeczek z koszyka (za kidnaping babeczek chyba nie idzie się do Azkabanu, prawda?) i podsunął ją Melce pod twarz, mówiąc jedyne co przyszło mu do głowy: - Nie każ radosnej słodyczy czekać! Wiem że tego chcesz Melciu! Nie odmawiaj babeczkom, bo one mściwe! Gdy ich nie zjesz, to rzucają Imperiusa na moją rękę, a wówczas czy chcę czy nie - muszę Cię nimi nakarmić
Melanie Moore
Temat: Re: Pucholandia i szczypta wstydu do smaku Wto 18 Sie 2015, 14:55
Tak tak, widok zakrwawionego Puchona na pewno by sprawił u niej szeroki uśmiech na twarzy. Wyszłaby tylko na psychopatkę, która cieszy się z cudzego nieszczęścia. Ją na sam widok bolało i to dość mocno, jeszcze po tym jak słyszała te uderzenia za zamkniętymi drzwiami. Przyjemne to, to na pewno nie było, aż dziwiła się Chrisowi, że nie zareagował przez jakiś jęk czy marudzenie lub nawet płacz. Dobra faceci przecież nie płaczą, troszkę przesadziła. Za to po prostu przywitał ją z uśmiechem jakby nigdy nic się nie stało. To tak jakby przeszedł tor przeszkód i chciał zdobyć pierwsze miejsce przez otworzenie drzwi. Czy Mel była nagrodą? -Przestraszyłeś to mało powiedziane, w charakteryzację akurat bym nie uwierzyła po tym co słyszałam. Skrzaty ci sznurówki związały czy jak? - zmartwiła się i jakoś nie było jej teraz do śmiechu widząc go takim jakim teraz był. Ranny, zakrwawiony, pół nagi. Dlaczego pół nagi? Za chwilę do jej głowy wpadną dziwne insynuacje dotyczące tego małego szczegółu, tylko bardziej zaczerwienić się przez to mogła. Dobra, uznajmy jeszcze spał... no dobra, nie bardzo to pasuje skoro zdołał podrzucić jej babeczkę pod drzwi. -Nie żartuj sobie dobrze? - powiedziała smutnym półgłosem. Wiedziała, że w taki sposób prawdopodobnie do tego podejdzie. Przyzwanie kurczaka w gumiakach. Zabawna wizja z chęcią by takiego zobaczyła, ale nie w takim momencie! Jak w ogóle nie mógł tego poczuć, przecież to nawet wygląda nieprzyjemnie. Zapewne napływ emocji po tym co miało miejsce tak na niego wpłynęło i czegoś takiego można w ogóle nie poczuć. Naprawdę niesamowite jest jak czasem działa ludzkie ciało, do tego nie ma to nic wspólnego z magią. Z przymróżeniem oka patrzyła jak jeszcze sprawdzał tę ranę na skroni. Nawet sobie nie zdawał z tego sprawy, nie poczuć nawet spływającej po ciele krwi? Jeszcze bardziej niesamowite, ale to Chris no i co więcej można powiedzieć. Nie, nie maila na myśli go obrażać w jakikolwiek sposób. On po prostu zaskakuje na każdym kroku. Gdy chwycił jej dłoń poczuła nagłe ciepło przepływajace od ręki do reszty ciała. Dobrze, jak zareagować by nie dać po sobie poznać, że nawet taki mały gest nią delikatnie wstrząsnął. Najlepiej po prostu nic zrobić i nie mówić. Jednakże to nie ulżyło gdy ten ponownie się uderzył! - Ajć - mruknęła pod nosem. Chodzące tornado, wszędzie potrafi sie gdzieś potknąć, uderzyć. Brakuje jeszcze tego by komuś innemu zrobił przypadkowo krzywdę. Czy samo stanie obok może sprawić, ze jej również grozi jakieś minimalne niebezpieczeństwo? Pocieszyło ją, że rzucił udane zaklęcie i wszelkie urazy oraz ślady krwi poszły w niepamięć - Uważaj, nawet kiedy wyciągasz różdżkę. Za chwilę zacznę do Ciebie mówić jak nadopiekuńcza mama, a wolałabym nie. Za młoda jestem - oczywiście miała na myśli macierzyństwo, ale to raczej nijak się ma do trzymania oka na chłopaku, który po prostu przyciąga za sobą katastrofy. Zapomnijmy, niech już więcej złego się dzisiaj nie przytrafi. Dalej może już bardziej sympatyczna częśc tego spotkania ją czeka, już bez wypadków. Jak narazie nie jest źle, ale zachowanie Chrisa dalej trochę ją szokowało. Ponownie chwycił jej dłoń i wprowadził do pokoju. Dlaczego tak bardzo sobie upodobał jej chudą rączkę. Może chciał po prostu ją przymusić by weszła i tyle. Stanło się coś innego jednak, zgarnął jedną z babeczek i ją podsunął Mel pod nos. Zaśmiała się kiedy mówił o tej cudownej słodyczy. Babeczki, które mściły by się za niezjedzenie ich i wyczarowanie Imperiusa? Naprawdę miał wybujałą wyobraźnię do wymyślania takich niestworzonych rzeczy, rozbawiało ją to. Nawet nie myślała o tym, co jeszcze dwie minuty temu się tu wyprawiało. -Nie martw się. Nigdy nie odmówię, ale sama się nakarmię dobrze? - spojrzała na niego pod kątem, a banan z twarzy zniknął z jej twarzy kiedy przejęła babeczkę z jego dłoni i powoli przegryzła z zamkniętymi oczyma. Odpłynęła na chwilę z tym cudownym smakiem, istna rozkosz w ustach jak zawsze zresztą. Przełknęła przegryziony lekko kawałek i otworzyła oczy. Właśnie zdała sobie sprawę z tego, że dalej czuje uścisk jego dłoni i to, że nadal stoi tak bardzo blisko niej pół nagi! Jak się stało w tej krótkiej chwili, że w ogóle splotła palce dłoni razem z jego. Ona to zrobiła?! To przez tą babeczkę, wywołuje u rudej jakieś tajemnicze reakcje i niewyjaśnione zachowanie. Czy w przepisie jest zawarty jakiś tajemniczy składnik poza czekoladą, która już jest wystarczająca do wzbudzenia w jej pozytywnych emocji. Uwolniła delikatnie dłoń i odsunęła się kawałek do tyłu onieśmielona już kompletnie tym wszystkim. Dopiero teraz zapaliła jej się czerwona lampka w głowie - Em.. nie jest Ci może zimno? - spytała sugerując delikatnie by się jednak ubrał kręcąc palcem wskazującym w jego kierunku, a wyraz twarzy dosłownie prosił o to by jednak coś na siebie włożył. Czy można by rzec, ze to odrobinkę krępująca sytuacja czy po prostu zawstydzona Mel przesadza?
Chris Dolmeth
Temat: Re: Pucholandia i szczypta wstydu do smaku Sro 19 Sie 2015, 03:54
- Nie, nie sądzę by te krwiożercze bestie chciały wiązać moje sznurówki, ale kto je tam wie. W każdym razie dawno żadnego nie widziałem, więc raczej to nie ich sprawka. Długa historia, którą na próżno bym opowiadał. Jednakże zapamiętaj - nie każdy kto Cie kryje, jest Twoim przyjacielem - wypaplał radośnie, mając w ostatniej wypowiedzi na myśli oczywiście kotary dookoła jego łoża, albowiem zdawał sobie sprawę że zbrodnia z ukradzioną nogą, była tylko i wyłącznie ich sprawką. Miał tylko nadzieję że to był dramat jednoczęściowy, w końcu wolałby obejść się bez sequela. A gdyby tak zrobić z tego trylogię? Kotary Zła: Zbrodnia Ukradzionej Nogi, Kotary Zła: Powrót Materiału i Kotary Zła: Ślizgońska Bawełna? Miał tylko nadzieję, że ta trylogia mu już dzisiaj nie pokrzyżuje czekoladowych planów, jakkolwiek sprośnie by nie brzmiały "czekoladowe plany", lecz w wypadku akurat tego Puchona, chyba nikt nie miał wątpliwości że chodziło tylko i wyłącznie o słodycze. Jednakże mimo że całe dormitorium uparło się, aby uszkodzić go na tyle by nie mógł usmarować buzi czekoladowym smakołykiem, to on dzielnie stał i nie poddawał się tyranii czterech ścian. - Nadopiekuńcza matka? To by było urocze, chociaż...trochę chyba byłbym skrępowany, gdybyś biegła za mną pod prysznic z okrzykiem: "zapomniałeś gąbeczki" albo jeszcze lepiej: "chodź tutaj Chris, mamusia Melanie umyje Ci włoski". Trochę głupio by mi było - odparł, wciąż wyszczerzony jak głupi do sera. A czemu miałby być smutny? Dzisiaj tylko radość, smutki pozostawi sobie na kiedy indziej. Na przykład na jakiś odległy dzień, gdy Ślizgońscy siepacze będą go masakrować na boisku. To był wielki minus meczy Quidditcha - nikt, absolutnie nikt nie mógł przymknąć oka na mały, zgrabny miecz przewieszony przez plecy zawodnika - ponoć to niedozwolone, a szkoda. Przecież wówczas ze zwykłego nawalania się pałkami, mogliby przejść na zupełnie nowy etap rywalizacji! A tak to każdy od razu wiedział co się wydarzy, gdy tylko człowiek zbliży się za bardzo do pałkarza Ślizgonów. Przykra sprawa, jednakże jego propozycja wysłana do Międzynarodowej Ligi Quidditcha czy gdzieś tam, została najwyraźniej zignorowana. Nie wiedzą co czynią, jednakże kim on był by pokazywać im że to jedyna słuszna droga, do rozwinięcia tego wspaniałego sportu? Lecz wtedy zostało mu tylko rozkoszowanie się widokiem Melanie jedzącej babeczkę, z przyjemnością wymalowaną na twarzy. Dla takiego widoku, warto było ją karmić babeczkami przy każdej okazji - było to na tyle urocze, że mógłby się gapić jak urzeczony długimi godzinami. Motywowało to wręcz do pieczenia babeczek, jednakże jego popisy kuchenne zwykle nie należały do kategorii jadalnych, a wypieki...cóż, prawdopodobnie był na świecie ktoś tak zdesperowany, żeby zjeść babeczkę upieczoną przez Chrisa. Tak czy siak, nie był w stanie nimi karmić nikogo. No chyba że to miałaby być kara, dla jakiegoś wyjątkowo wyrywnego Ślizgona - a może by tak podesłać kilka Franzowi? W końcu ten przerośnięty bydlak nie grzeszył pewnie inteligencją, skoro próbę zaprzyjaźnienia się skwitował agresją, więc pewnie i zwęgloną babeczkę by spróbował. To był jakiś plan. Z rozmyślań nad zemstą, wyrwało go tym razem coś innego. Drobny gest, którego wielu by nie zauważyło, jednakże dla niego był wystarczająco szokujący by mógł zapisać to w pamiętniku, jednakże nie prowadził więc raczej tego nie zrobi. Przed chwilą jeszcze, to on trzymał Puchonkę za rękę, jednakże w aktualnej chwili, w jakiś pokrętny sposób trzymali się nawzajem. Zrobiło mu się trochę duszno, zaś wyobraźnia podpowiadała mu dziwne obrazy i myśli, które sprawiły że zrobił się troszkę bardziej różowy na twarzy. - Co? Mi? Nie, wręcz przeciwnie. To nie tak, że zostałem siłą rozebrany przez szafkę! Po prostu...hmm. Gorąco tutaj. I uważam, że w takiej kreacji przynajmniej...hmm, nie zagotuję się. W końcu ciało ludzkie składa się głównie z wody, więc jakbym się ubrał, to musiałbym wziąć fusy do ust i byś mogła zaparzyć sobie herbatę! To po prostu gorąco, tak, to dlatego. Zresztą sama powinnaś spróbować, jak przyjemnie jest w takim stroju! - powiedział entuzjastycznie i naiwnie, nie mając świadomości że zabrzmiało to jak wyjątkowo kiepski podryw. Dla niego to był tylko radosny żarcik i nie było w tym podtekstów, jednakże jego wyobraźnia była zawsze na służbie. Tak też po chwili jego niewinność została zdeptana, gdy wyobraził sobie jak Melanie faktycznie postanawia pozbyć się górnej części swojego ubioru i staje przed nim półnago. A jak można się domyślić, takie wyobrażenie mogło go doprowadzić tylko do jednego - przyjął najbardziej Gryfoński kolor twarzy, jaki tylko jest możliwy. Miał tylko nadzieję że przyjaciółka uzna że to przez ten gorąc o którym wspomniał - wolałby się nie przyznawać do tego, co mu przemknęło przez myśl.
Melanie Moore
Temat: Re: Pucholandia i szczypta wstydu do smaku Sro 19 Sie 2015, 19:05
-Akurat raczej wolę się kryć za kimś kto moim przyjacielem jest i nie wbije mi noża w plecy. Tylko ta pozycja wskazywałaby na to, że to ja prędzej mogłabym to zrobić! Okropne… okropne, że coś takiego mi do głowy przyszło! – nawet nie może ufać samej sobie. Nie, lepiej by nigdy nie doszło do mementu by się kimś posłużyć w ramach czysto przyjacielskiej pomocy. Bo co jeśli nagle Mel by odwaliło i wkopała osobą, która by ją broniła. Samo nieszczęście, a tego nie chce. Mel ma dobrą duszyczkę, zresztą nawet gdyby to kto inny miałby jakieś ukryte intencje wobec niej?! Jak się z kimś zadaje to raczej nie jest to persona dwulicowa. Za to co jej chłopak powiedział kryło cię cos jeszcze? Jakaś historia z moralnym pouczeniem, że nawet jej dał taką małą radę. Domyślając się po tym co słyszała, to bardziej prawdopodobne było to, że już nie ufa przedmiotom codziennego użytku. -Dobra o tym akurat nie pomyślałam. Dla mnie to też byłoby z lekka krępujące, ale z myciem włosków przesadziłeś jesteś już dużym chłopcem – machała mu palcem przed jego uśmiechniętą twarzą. Czasem człowiek tak coś palnie i nie pomyśli nawet jak to mogłoby wyglądać w praktyce. Dopiero potem człowiek sobie uświadamia z czegoś takiego, tylko bardziej zażenowana może się poczuć na samą myśl i takich scenach! Do tego w ubraniu typowej mamusi tak około czterdziestoletniej, ale młodą twarzą. Sceny jak z durnego serialu o szczęśliwej rodzinie, ale w przenośni na szczęście. Dobrze, że życie nie jest takie w rzeczywistości bo oszaleć można od tego wszystkiego, szerzącej się głupoty oraz słodkości, która się w tym gnieździ. Gdyby tak ona została matką, dobra… nie ma co wybiegać, aż tak w przyszłość. Jednak nigdy przenigdy się nad tym nie zastanawiała. Skoro jeszcze pracuje nad samą sobą to jak jeszcze kogoś wychować! Dość ciężkie zadanie, nawet bardzo i ta odpowiedzialność. Za to ten czas tak pędzi, trzeba to życie jakoś ogarnąć, a przede wszystkim siebie. Jak na przykład panowanie nad sobą, to co robi i w jaki sposób to robi. Dziewczyny mają w głowach zamontowane jakieś dziwne urządzenia, które automatycznie każą kim być w towarzystwie osobników płci męskiej dość… jakby to ująć. Kuszące, to zbyt mocne słowo. Urocze, w jej przypadku brzmi to od razu lepiej. Nie wie jak, nie wie czemu. Po prostu każdy jej ruch i mimika twarzy przy Chrisie nie była taka jak zawsze. W samotności potrafi w ciągu minuty zjeść takich 3 co nie jest raczej przyjemnym widokiem, a tutaj! Od razu zgrywa taką… panienkę z dobrego domu i kulturalną, jakby. Kolejna wymówka i tłumaczenia w jego wykonaniu. To jest po prostu.. trudno to nawet określić, gdyż cokolwiek mu nie powiedzieć ona chyba zawsze będzie reagował uśmiechem i takim właśnie zachowaniem. Skąd to się u niego brało w ogóle? Z chęcią by się dowiedziała, za to pomysł parzenia herbaty w jego ustach. Raczej by podziękowała, ale ze względu na to jaki byłby prawdziwy tego efekt. Gorsze niż uderzenie czołem o szafkę. Gryzła kolejny kawałek babeczki w czasie gdy on dalej tak opowiadał. Doszło do momentu kiedy miała nadzieję, że się jednak przesłyszała. Coś co zabrzmiało niemal jak… jakaś propozycja? Jej reakcja była taka, że lekko się zakrztusiła kawałkiem słodyczy jaką miała już w ustach. Odkaszlnęła ją z trudem by wpadła do właściwego układu. Położyła jedną dłoń na mostku i odetchnęła, gdy się wyprostowała wytarła szybko łezki, które zebrały się w kącikach jej oczu. Do tego jeszcze bardziej zabarwione na różowo policzki. Wolałaby wiedzieć, że to było efekt zwykłego zagmatwania oraz zapędzenia się Chrisa w tym wszystkim i jego wyobraźni. Chwila… wyobraźni?! O matko, a co jeśli on zaczął rozmyślać o niewiadomo czym?! To tylko wywołało u niej większe speszenie, zasłoniła usta otwartą dłonią i wędrowała wzrokiem praktycznie wszędzie gdzie nie było jego. -Wiesz, jednak podziękuję. Jest mi wystarczająco ciepło, ale teraz to już w ogóle. Spokojnie, nie ugotuję się – odparła w dalszym ciągu zasłaniają twarz dłonią. Usiadła sobie na pierwszym lepszym łóżku jakie tylko znajdowało się najbliżej. Chociaż za gdyby tak miałaby sprawdzić temperaturę to na pewno trochę podskoczyła w górę przez to wszystko. Niby to nic takiego, żart czy coś, ale jednak reakcja była taka, a nie inna. Spojrzała na Puchona, który chyba sam się domyślił co właśnie powiedział sądząc po jego twarzy. Da się wybaczyć skoro wypaplał to nieumyślnie, ale nie mogła się zabrać na dalsze słowa.
Chris Dolmeth
Temat: Re: Pucholandia i szczypta wstydu do smaku Czw 20 Sie 2015, 01:11
- Hmm. Wolałbym raczej unikać nożów w plecach. Pozwolisz że będę stał zawsze przodem? - zażartował trochę nietaktownie, jednakże taki już był. Jakże uroczy w swej nieporadności i głupocie - prawdopodobnie kiedyś umrze przez przypadek, a ostatnie słowa jakie wymówi przed śmiercią będą brzmiały jakoś tak - "i nie opuszczę was aż do śmierci!", lub coś równie taktownego i wspaniałego. Tak właśnie będzie, przeczuwał to. Po prostu czuł w kościach, że będzie musiał umrzeć w idiotyczny sposób, w idiotycznych okolicznościach, ale co tu mówić o śmierci - jeszcze miał wiele nietaktownych wypowiedzi w swoim życiu przed sobą! - Tak, sądzę więc że lepiej będzie gdy będę kąpał się sam. Dla naszego własnego dobra. A jeśli jednak najdzie Cie ochota by wyszorować mi plecki, to usiądź spokojnie i poczekaj aż przejdzie, dobrze? - rzucił kolejnym jakże śmiesznym żarcikiem, bardzo przypominając z twarzy w tej chwili zwyczajowe "XD" którego w tamtych czasach jeszcze nie wynaleziono, więc można uznać że jego twarz była pionierem nowych trendów! Grunt że nie pionierem nowego trądu - wówczas już na pewno nie miałby szans na uwodzenie białogłów, a co za tym idzie - byłby bardzo głęboko w du...żym poważaniu kobiet wszelakich. A przecież nikt nie chciałby być samotnym ziemniaczkiem po kres swych dni - każdy wie, że w życiu robi się bardziej różowo, gdy na Twym polu wyrośnie urocza bulwa, szczerząca do Ciebie korzonki! A że Chris od zawsze gustował w filigranowych kartofelkach, to można powiedzieć że aktualnie był na właściwej grządce. Jako wprawnemu obserwatorowi, udało mu się też zauważyć że Melanie chyba nie bardzo spodobała sie jego uwaga o rozdziewaniu się - nic w tym dziwnego, w końcu to zabrzmiało bardzo źle. Zaburaczył jeszcze bardziej, o ile to w ogóle możliwe - nie to miał na myśli! W każdym razie nie umyślnie. - Nie! Czekaj! Źle mnie zrozumiałaś...ja wcale nie...to przypadkiem! Nie gniewaj się, tak po prostu się palnęło! Dobrze wiesz że nie chciałbym Cie zobaczyć...znaczy...oczywiście jesteś bardzo piękna i każdy by chciał ale...no...chodziło mi o to...to nie była żadna niemoralna propozycja, yo! Tak mi się powiedziało, yo. - wyrzucił z siebie i spuścił wzrok, będąc zażenowanym swoimi własnymi słowami. Co też on najlepszego uczynił! Nie powinien tego tak zostawić. Ruszył więc w stronę Puchonki i dosłownie i przenośni padł jej do stóp. A ten kto położył tu ten dywan, był na pewno chorym sadystą - nie mógł wpaść na to, że co niektórzy uczniowie mogą się o niego potknąć?! Jednakże ciężko było prowadzić mu konwersacje ze stópkami Melanie - oczywiście nic przeciwko nim nie miał, ale one raczej nie mówiły zbyt wiele, toteż pozbierał swoje jestestwo do kupy i podniósł się. Teraz to dopiero było mu głupio! Jednakże to jeszcze nic! Miał znacznie bardziej ambitny plan na pogrążenie się we wstydzie. Gdy się podniósł chwycił Melkę za obie rączki i spojrzał na jej zaczerwienioną twarzyczkę, która kolorem prawie dorównywała jemu. - Melciu! Nie martw się! W ubraniach też jesteś przepiękna - wyrzucił z siebie, po czym zorientował się że palnął coś idiotycznego...znowu...i znowu. Za każdym razem. Spanikował, czując wstyd i dezorientacje. Nie wiedział co ze sobą zrobić, więc zrobił jedyne co mu przyszło na myśl. A nie była to myśl zbyt lotna. Dlatego też zcałował trochę wstydu z ust Melanie - brawo Chris, mistrzu taktu i wyczucia odpowiedniego momentu. To na pewno był dobry pomysł całować teraz dziewczynę którą przed chwilą mentalnie znokałtowałeś. Jesteś bogiem podrywu. Zrobiło mu się tak głupio, że puścił ją, obdarzył ją przepraszającym spojrzeniem i odskoczył w tył jak oparzony. A czy wspominał już, że ten dywan to przekleństwo bogów? Otóż tak - Chris po raz kolejny wyrżnął pięknego orła. Tym razem z saltem w tył, zakończonego na podłodze. Jednocześnie z głuchym łupnięciem, rozległ się nieprzyjemny trzask a z nosa Puchona poleciało dużo krwi. Prawdopodobnie go złamał. Brawo dzielny synu Hufflepuffu - rzuciłeś milion nietaktownych żartów, zawstydziłeś dziewczynę, ukradłeś jej buziaka, runąłeś jak długi i dorobiłeś sobie kolejny uraz. Helga jest z Ciebie dumna!
Melanie Moore
Temat: Re: Pucholandia i szczypta wstydu do smaku Czw 20 Sie 2015, 11:32
-Jak wolisz - odparła unosząc ręce w geście obronnym. Skoro tak wybrał po tym co Mel powiedziała, że to ona mogłaby się okazać zdrajcą. Na szczęście to tylko takie niemożliwe gdybanie, nigdy i przenigdy czegoś takiego by nie zrobiła! No chyba, że faktycznie ktoś by na to zasłużył. Jeszcze na złą drogę zejdzie przez takie myślenie, jeszcze się okaże, że w jej wnętrzu tkwi coś złego. Taki kryptoślizgon? Haha, nie ma szans, ruda to typowa Puchonka jak nic, szerząca miłość i ziemniaki dookoła. -Tak, zdecydowanie to będzie lepszy pomysł. Zrobię tak i będę liczyć do dziesięciu, zazwyczaj działa - słowa jakie wypowiedział w tym... "najdzie ochota" Matko jedyna! Jest normalna godzina przecież, a tutaj same dziwne podteksty widzi. Czyżby z głową Melanie było coś nie tak, przecież z niej jest taka niewinna duszyczka ziemniaczana. Tylko dlaczego tak się dzieje? Dobra, trzeba się zaśmiać, żeby się nie zorientował, że coś jest z nią nie tak i nie reaguje, tylko ma dziwne przemyślanie w tym rudym łebku. Coś na nie zdecydowanie tutaj źle wpływa, tylko co? Sekunda zastanowienia... chyba już wiedziała. Przecież ten tutaj nadal nie raczył się ubrać i wciąż tak przy niej paraduje. Natura ludzka! Przed tym nie da się uciec, ale są babeczki. One szybko ją naprawią, ze smakiem kończyła powoli, tą którą dostała. Całe szczęście przeczucie dziewczyny nie zmyliło ją. Zwykłe zagubienie się w słowach Chrisa do tego doprowadziło. Oczywiście to nic takiego, każdemu może się przydarzyć coś takiego i nie trzeba od razu wywoływać końca świata. Dało się to wybaczyć bo nawet jeśli próba wyjaśnienia tego nie była jakaś takie przekonująca, ale widać, że jednak sam tym mógł się speszyć. -Nie, nie.. spokojnie. Nic się nie stało - co prawda nie miała pojęcia co w ogóle sobie myśleć gdy w tym całym bełkocie również i komplementował Mel. Miło, ale jednak cała ta sytuacja. Nie wiadomo jak zareagować. Chyba trzeba mu po prostu pozwolić by skończył, a potem się zastanowi jak to wyprostować i nie przejmować się tym. Tyle, że szok jaki towarzyszył dziewczynie przyglądając się zachowaniu Puchona w tym nie pomagał ani trochę. Po co ta cała szopka?! On chyba sam nie zdawał sobie sprawy co robi i po prostu panikuje bardziej niż ona, ale Mel to raczej ukrywa. Za to Dolmeth wszystko wywala na wierzch, podniósł i złapał jej dłonie. Kolejny komentarz skierowany w jej stronę. Palnął? Jeżeli tak naprawdę uważał, jakkolwiek można by to odebrać to całkiem miłe. Jednakże chyba nad sobą nie panował, a co dało się zauważyć od razu. Gdyby chociaż miała szansę na wybąkanie z siebie tego zwykłego i prostego słowa "Dziękuję?" Tego to się stało zaraz nie spodziewała nawet przez chwilę. Szybki skradziony buziak, stało się to tak szybko, że nie miała w jakikolwiek sposób zareagować, odsunąć się czy cokolwiek. Chris był szybszy i tylko bardziej pogorszył sprawę przez nagłą próbę ucieczki od tego. Niestety nie skończyła się ona dobrze. Kolejny wypadek!? Powinno się na niego rzucić jakieś zaklęcie ochronne przed wszelkimi wypadkami lub nie wiem uwarzyć słynny eliksir Felix Felicis w ilościach hurtowych. Gdy runął na podłogę jak długi Mel natychmiast wstała i przyklękła przy nim - Chris, wszystko w porządku? - rutynowe pytanie, ale co to dało skoro widać, że nie było w porządku! Znowu polała się krew! Co robić, co robić?! Teraz to ona zacznie panikować jak głupia. Obróciła go na plecy, tak, ze jego głowa leżała na jej kolanach. Trzeba coś z tym zrobić bo porządnie przywali w nos. No tak! Miał różdżkę, trzeba będzie zaryzykować i z niej skorzystać. Proste zaklęcie raczej nie pogorszy sprawy, bo jednak obca osoba z niej skorzysta, a nie miała pojęcia z czego była wykonana. Miał ją chyba przy sobie z tego co pamiętała, sięgnęła ręką do kieszeni by wyciągnąć różdżkę. Żeby się udało. Skierowała różdżkę w jego nos i skorzystała z zaklęcia jakie znała - Mytin -powinno przynajmniej przerwać krwawienie, ale sam nos. Nie wiadomo co z nim było, co jeśli będzie konieczne odwiedzenie skrzydła szpitalnego? Z tym człowiekiem to tylko same problemy i jak go tutaj zostawić w potrzebie? Biedaczek.
Chris Dolmeth
Temat: Re: Pucholandia i szczypta wstydu do smaku Czw 10 Wrz 2015, 21:37
Czego właściwie miałby się spodziewać po swoim jakże wspaniałym życiu? Jedyne co przychodziło mu do głowy, to fakt że nagle wszystkie poprzednie, nieprzyjemne i krępujące wspomnienia z tego spotkania nie miały większego znaczenia. Zrobił najgłupsze co mógłby zrobić - najpierw naruszył nietykalność ust Melanie, następnie zamiast stać twardo to postanowił uciec, aż dotarł do momentu w którym zwyczajnie się wyrżnął. Witamy w Puchońskim świecie, proszę się rozgościć - mam nadzieję że państwu będzie wyjątkowo wygodnie. Zaproszenie najwyraźniej podziałało wyjątkowo skutecznie - już chwilę później Melanie uklękła przy nim i postanowiła naprawiać jego rozoraną twarz. Rozczuliło go to wręcz - mimo wszystko dalej czuła potrzebę opiekowania się nim. To było takie słodkie, że miał ochotę polizać ją po policzku i sprawdzić czy zostanie mu cukier na języku. Szczególnie że z tej perspektywy również wyglądała bardzo pociągająco i mimo że wstydził się do tego przyznawać, ale naprawdę mu się podobała. Od jej rudych włosów, poprzez kształtną figurę, aż do jej dobrego serca, które z jakiegoś powodu nakazywało jej się zająć nim po tym jak się rozbił po raz kolejny, zamiast spoliczkować go za podkradanie buziaków i uciec. Chwycił ją za rączkę, którą nie trzymała jego różdżki ( ( ͡° ͜ʖ ͡°) ) i jakoś tak ją pogłaskał palcami po zewnętrznej stronie dłoni. Oczywiście zrobił też coś, co było najmądrzejszym posunięciem w życiu - zaczerwienił się. Chociaż nie - on się nie zaczerwienił, on został pełnoprawnym burakiem, koloru buraka z rodu buraków - z ojca buraka, dziada buraka i prapraprapraprzodka buraka. Ziemniaczany burak, nowy trend kulinarny - zapraszam państwa, niech każdy weźmie sobie kawałek i spróbuje tego awangardowego warzywa. A do warzywa daleko mu nie było. W głowie mu szumiało, czuł jakieś dziwne poruszenie serca w okolicy jabłka Adama (oczywiście nie mówię tutaj o Morganie) i nie do końca rozumiał co się dzieje. Chciałby to zrzucić na upływ krwi, ale obawiał się że raczej problemem jest tutaj jej przepływ - z mózgu, w bardzo nieodpowiednie miejsce. - Tak. Wszystko jest świetnie. Wspaniale. Zjawiskowo. Cudownie. Przepięknie. Mój świat jest kolorowy, zmysłowy i idealny. - wykrzyknął niezbyt przekonująco, po czy dodał bardzo, ale to bardzo cicho: - Prawie tak idealny jak Ty Po chwili miał już nadzieję że tego nie usłyszała, więc po prostu się podniósł do pozycji siedzącej i złapał ją w objęcia, patrząc uparcie w ścianę za nią i mając nadzieję że nie wspomni ani słowem o tym co mu się wyrwało.
Melanie Moore
Temat: Re: Pucholandia i szczypta wstydu do smaku Czw 10 Wrz 2015, 23:12
Po prostu musiała. Miała to wyryte w swoim małym ziemniaczanym serduszku by po prostu pomóc gdy ktoś tego potrzebuje i oczywiście zasługuje na troskę rudej Puchonki. Nie wiele jest takich, do których miała by w ogóle tą cierpliwość. Inna dziewczyna zapewne by uciekła prędko zaraz po takim skradzionym buziaku bez słowa z obawą, że jeszcze jej by zrobił przypadkiem krzywdę. Z jakiegoś powodu umysł Mel działał w ten sposób "No spójrz tylko na niego, nie możesz go tak zostawić. Potrzebuje Twojej pomocy" Nie jeden upadek jego widziała i za każdym razem ten mięsień pompujący krew między innymi do jej głowy tylko bardziej miękł na ten widok. Czy to dziwne, że ktoś zdobył jej sympatie bo wyrył nosem w drzwi?! Coś tutaj jest zdecydowanie nie tak, ale to jest nie do wytłumaczenia ot co. Z każdym kolejnym momentem czuła się tylko bardziej bezsilna, jakby była gotowa zrobić wszystko, żeby Chris był w jednym kawałku. Tylko, że przez to wszystko mogłaby z pewnością dołączyć do rodziny ziemniaczanych buraków. Upewnił ją w tym jeden mały gest, niewielki, ale znaczący...chyba? Czy pogłaskanie dłoni może cokolwiek znaczyć. Zdecydowanie ma za duży mętlik w głowie i krwi, której czerwona barwa uwydatniła się na jej bladej twarzy jeszcze bardziej. To już nie jest dobry moment na nagłą ucieczkę, za późno. Straciła swoją szansę i chyba w końcu ten durny mętlik ułoży się w coś konkretnego. Uśmiechnęła się ciepło i naturalnie kiedy Chris próbował prawdopodobnie jakoś wyjść z tej sytuacji. Jak może być tak kolorowo po czymś takim? Jak już to ewentualne efekty uderzenia w głowę, co jest normalne. Za to kolorowo za raz to jej się zrobi przed oczyma. Nagle wzięło go na przytulenie Melanie. O jejuniu. Czuła go, ciepłe ciało. Nagie ciało! Tylko, że przyjemne i nie chciała się odsuwać, chociaż umysł jej to kazał. Miała to gdzieś, przecież to nie jest odpowiednie. Nie powinna chyba, prawda? Wciągając powietrze nosem jednocześnie poczuła jego zapach. Za chwilę naprawdę ujrzy tęczę, przyjemna woń tylko bardziej ją przyciągała. Czuła się strasznie spokojnie, nawet efekt buraczkowej twarzy jej minął zostawiając delikatne rumieńce, a większość tej krwi przepływała przez szaleńczo bijące serduszko. -Nie jestem taka idealna - szepnęła cicho. Słyszała to, ale nie wiedziała jak powinna zareagować, a nie potrafiła te zignorować Jej dłonie, a dokładniej koniuszki jej palców instynktownie znalazły się na jego żebrach, za to nos schowała w jego ramieniu. Dlaczego tak reagowała. Sympatia jaką ukrywała chyba dawała się we znaki i trudno było ją powstrzymać.
Chris Dolmeth
Temat: Re: Pucholandia i szczypta wstydu do smaku Sob 19 Wrz 2015, 00:15
Był w wyjątkowo dziwnej sytuacji, w której sam nie do końca wiedział czego chciał, ale coś przebijało się na zewnątrz. Jego ziemniaczane serduszko biło trochę mocniej niż powinno, a gdy ją tak przytulał, to zdał sobie sprawę że Melanie...naprawdę ma czym oddychać. Czuł je na swojej klatce piersiowej, co doprowadzało do tego że policzki płonęły mu bezustannie. Do tego bardzo ładnie pachnęła - zaczął zwyczajnie odnosić wrażenie, że to nie był najlepszy pomysł żeby ją przytulać, bo zwyczajnie zaciemniło mu to w mózgu. Teraz nie myślał jasno i logicznie, bardziej instynktownie - czuł się trochę tak, jak wtedy gdy Tosiek spił go swoim słynnym piwem - miał ochotę czynić rzeczy szalone i niestosowne, żeby trochę pożyć, przeżyć coś co będzie mógł wspominać. A że dodatkowo miał pewne uczucia względem Puchońskiej przyjaciółki, które odbiegały trochę od typowo przyjacielskich - cóż, to wszystko stawało się pokręcone, dziwne, lekko krępujące i przede wszystkim takie inne. Wpadł na głupi pomysł, jednakże choć miał świadomość że to może wszystko pokiełbasić, to w tej chwili się tym nie przejmował - mężczyzna musiał być mężczyzną, raz na jakiś czas przynajmniej, a do odważnych świat należy. Dlatego też, po wypowiedzi panny Moore, lekko naparł na nią ciałem. Delikatnie i subtelnie położył ją na ziemi, zaś sam lekko się odsunął, tak że ich ciała dzieliła już jakaś odległość, jednakże pomiędzy własnymi zaczerwienionymi policzkami, błyszczały oczy które przelewały na Puchoneczke więcej uczuć, niż to ustawa przewidywała. - Hmm...a co jeśli jesteś? Wiesz. Może to trochę dziwne czy coś...ale sądzę że jesteś. Bo. Yo. No tak...trochę jednak jest tak...yo. Po prostu...cieszę się że tu jesteś, yo. Nie zrozum mnie źle, yo. Ja naprawdę...wiesz. Pragnę Cię...tak wiesz...yo. Sądzę że jesteś...yo - wydukał z siebie. Oto i "odważny mężczyzna" na stanowisku. Gratulujemy Chrisie i życzymy dalszych sukcesów. Jednakże skoro i tak już zrobił z siebie idiotę, to nie zostało mu nic innego jak spróbować jakoś naprawić swoją sytuacje. Bardzo powoli zbliżył swoje oblicze do przepięknej twarzy Melanie, dając jej czas na próbę odsunięcia się albo uderzenia go. Jeśli jednak tego nie zrobiła, to zwyczajnie ją pocałował i mimo że nie robił tego najlepiej, to włożył w to dużo starań i uczucia. Następnie lekko przysunął swoje ciało do jej ciała i spróbował ją dotknąć w pewne wyjątkowo urocze i przepiękne miejsca, jednakże gdy tylko opuszki jego palców znalazły się na piersi dziewczyny, spanikował i przesunął dłonie na jej biodra - tam się czuł jednak bezpieczniej, szczególnie że nie był do końca pewien co i jak powinien robić. Jednakże całował ją zaciekle, jak tylko mógł najlepiej, idąc za ciosem w myśl zasady, że jeśli dziewczyna chce go odtrącić, to skoro i tak już jest zawstydzony jak cholera, to lepiej wykorzystać być może ostatnią szansę. Fakt, że było mu aż zbyt gorąco, a jego policzki były zbyt czerwone by były prawdziwe, można w tym wypadku pominąć.
Melanie Moore
Temat: Re: Pucholandia i szczypta wstydu do smaku Nie 20 Wrz 2015, 09:56
Dziwną sytuacją by tego nie nazwała. Takie rzeczy są chyba normalne nie? Znaczy, bez znaku zapytania, przecież to nic niezwykłego. Przytulić kogoś, oh. Ile razy to już robiła, więc nie powinno to powodować, że jej serce zacznie szybciej bić. Być może to dlatego, że częściej w jej ramionach znajdują się dziewczyny, przyjaciółki i tak sobie wyznają swoją wzajemną sympatię. Od tego serce z piersi nie chce od razu wylecieć, ale teraz naprawdę niewiele do tego brakowało. Tak ten chłopaczyna na nią działał, powinien być chyba z siebie dumny już sama nie wiedziała co myśleć. Była kłębkiem nerwów i myśli, nieracjonalnych myśli wręcz nielogicznych. Tak to chyba działa w tym wieku hormony, instynkt i chęć poznania. Zdecydowanie to było to. Wszystko to spowodowane jej ukrytymi uczuciami do Chrisa, których w ogóle nie rozumiała i nie była ich pewna, nawet nie zdawała sobie sprawy w jakim kierunku miałoby to pójść dalej. Otworzyła oczy kiedy bezsłowną decyzją chłopaka stała się zmiana ich pozycji. Przełknęła ślinę, a jej zielone i przeszklone oczy patrzyły tylko na niego. Zupełnie tak jakby miała się za chwilę popłakać czy coś, ale nie ma się czego bać. Nie wyleci stąd z płaczem, ale jak widziała i słyszała zresztą nie tylko ona miała problem ze zrozumiałą wypowiedzią oraz kontrolowaniem uczuć. Inaczej, ona w ogóle nie była wstanie cokolwiek z siebie wydusić bo co chwilę tylko bardziej ją zaskakiwał, a jej nieśmiałość i speszenie odbierało jej zdolność mowy. Gdyby tak chociaż była wstanie przyjąć taki.. hm, komplement? No, na pewno nim był, inny niż jakikolwiek dotąd słyszała. Kurcze. Przyćmiło ją całkiem kiedy wyraźnie usłyszała "Pragnę". Co, co?! Przyznać się z może z dłonią na sercu, że nawet jej poprzedni chłopak czegoś takiego nie powiedział, ale to była zabawa, a nie coś poważnego. Dlatego można by powiedzieć, że to jej taki pierwszy raz. Jakkolwiek to nie zabrzmi. Był coraz bliżej, ale nawet nie próbowała się odsunąć czy cokolwiek innego by nie dopuścić do kolejnego takiego czynu. Chyba nawet na to czekała przymrużyła oczy, a nim ich usta się złączyły -Chris - mruknęła cichutko bo tyle już zdążyła. W takim momencie potrafi naprawdę odpłynąć na fali uczuć i przyjemności, a jeszcze zmieszane ze wstydem. Co z tego, że prawie płonęła i sama nie jest w tym mistrzem, ale chciała by było jak najlepiej się da. Do tego szybko reagujący układ nerwowy na ten delikatny dotyk jej piersi, no już nic z tym zrobiła bo szybko dostała sygnały z innej części jej ciała. Jedną dłoń powiodła po ciele Chrisa, od żeber po klatkę piersiową, miała nawet szansę poczuć jego bijące serce, równie szybko co jej i tak powoli do szyi oraz włosów. Rozgrzana od stóp do głów i już pojawiła się chęć zaczerpnięcia powietrza, przerwała na chwilę ten pocałunek, ale nie pozwoliła mu się odsunąć skoro jej palce wplecione były w jego włosy. Jednakże bała się otworzyć oczy, wystarczającym było nawet czuć, że po prostu się nie odsunie nagle w panice. Nagle się okaże, że to ona za raz da się ponieść i nie wiadomo co z tego wyjdzie. Tylko by tego brakowało, a przecież nie ma pojęcia co robi. Chyba w ten sposób to właśnie działa.
Chris Dolmeth
Temat: Re: Pucholandia i szczypta wstydu do smaku Pon 21 Wrz 2015, 10:30
Nagle coś go olśniło - przez niesamowitą falę sprzecznych bodźców, nakazujących na zmianę mu wziąć więcej Melanie i czerwienić się jak burak, przemknęła pewna logiczna myśl. To dormitorium nie było strefą zamkniętą z zakazem wstępu, zaś każdy przedstawiciel Puchonlandu mógł tu wejść, bez żadnych konsekwencji - a to byłoby raczej niezbyt przyjemne, gdyby ktokolwiek wpadł im do dormitorium. Chris co prawda nie wiedział, co właściwie będzie się działo, ale odnosił dziwne wrażenie że Puchonce podobają się jego posunięcia, a co za tym idzie - nie psuć nastroju proszę! Postanowił więc się zabezpieczyć. Z niechęcią zabrał jedną rączkę z Melci i sięgnął po różdżkę, celując w drzwi. - Colloportus - mruknął cicho. Miał tylko nadzieję, że dziewczyna nie spanikuje przez to - po prostu uznał, że dla ich bezpieczeństwa i prywatności, lepiej by było gdyby nikt ich tu przypadkiem nie nakrył. Wbrew pozorom - to była ta łatwiejsza część tego, co powinien teraz robić. Odrzucił różdżkę lekko drżącą ręką, czując jak serce wali mu w piersi. To chyba dość oczywiste, że czuł się trochę za bardzo podniecony - spędzanie czasu, całując się na ziemi z nieziemsko atrakcyjną dziewczyną, do której miał jakieś niezdefiniowane, ciepłe uczucia, każdego normalnego chłopca doprowadziłoby do wręcz obsesyjnego stanu rozpalenia. I trochę się obawiał - nie można powiedzieć, żeby był jakimś sułtanem kobiecych łóż. Prawdę mówiąc, jego przeżycia seksualne ograniczały się do nagiego tańca przed Harley i nie można ukryć, że obecna sytuacja była dla niego dość nowa. Wrócił myślami do Melanie, która w tej chwili wyglądała nawet bardziej pociągająco niż zwykle. Przez chwilę zamarł, niepewny co powinien teraz zrobić, po czym uznał że i tak nie wymyśli nic mądrego. Jego "doświadczenie" opierało się na gazetkach które któryś z chłopaków kitrał pod fotelem w pokoju wspólnym. Postanowił więc dać się ponieść. Delikatnie poprawił się, by wsunąć się ciałem pomiędzy nogi dziewczyny i ujął jej policzki. Popatrzył jej w oczy, długo, przeciągle, spojrzeniem gdzie prócz wstydu i dość widocznego podniecenia, czaiła się nutka uczuć znacznie silniejszych od zwykłego, fizycznego pociągu. I zaczął ją namiętnie całować w usta, powoli przesuwając dłonie z jej policzków i wplątując je w przepiękne, rude włosy dziewczyny. Po chwili jednak się oderwał, uznając że powinien powiedzieć przyjaciółce o pewnym, dość krępującym fakcie. - Mel...ja jeszcze...nigdy nie...oh...cokolwiek - powiedział cicho, lekko drżącym głosem, po czym zrobił coś na co miał ochotę od bardzo dawna. Delikatnie i subtelnie, ucałował dziewczynę w szyję. Następnie drugi raz, trzeci i czwarty. Nie można ukrywać że mu się spodobało. Lekko poprawił się, czując że przypadkiem otarł się o nią w sposób bardziej intymny niż kiedykolwiek i wędrował pocałunkami po jej szyi, przez dłuższą chwilę.
Nie wiem czy to już podchodzi, ale czytacie to na własną odpowiedzialność zbereźnicy:
Po chwili uznał, że chyba wolno mu spróbować pójść trochę dalej. Powoli zsunął z niej sweter przez głowę, aż przygryzając wargę gdy ujrzał piersi dziewczyny w staniku. Ucałował jedną z nich, czując że drży z podniecenia, a krew już bardzo dawno odpłynęła mu z mózgu - Melanie była niesamowicie piękna, a jej ciało sprawiało że odpychał od siebie logikę i moralność, chciał po prostu więcej. Przesunął dłonie na jej plecy, niezręcznie mocując się z zapięciem stanika, cały czas zasypując pocałunkami biust jego ulubionej rudości. Gdy w końcu udało mu się uporać z tą drobną przeszkodą, z braku innych pomysłów, chwycił biustonosz zębami, ściągając go powoli. Dopiero teraz dowiedział się, co to znaczy być w stanie euforii - gazetki nie oddawały piękna tego, co teraz ujrzał. Widok piersi Melci był czymś, co mógłby obserwować godzinami, jednakże to nie czas na przyglądanie się - musiał wykorzystać sytuacje, póki starcza mu odwagi by jej dotykać. Powrócił ustami na jej szyje, teraz jednak przesuwając po niej czubkiem języka, zaś ręce umiejscowił na biuście Puchonki, zaczynając go delikatnie masować. Może i totalnie nie wiedział co robi, ale nie można mu odmówić że wkładał w to naprawdę dużo serca.
Melanie Moore
Temat: Re: Pucholandia i szczypta wstydu do smaku Wto 22 Wrz 2015, 19:25
Była na tyle oderwana od świata rzeczywistego i tak oczywistych rzeczy, jakie mogą mieć miejsce, że potrzebowała 2 sekund by zrozumieć co blondyn kombinuje z różdżką. Wpatrywała się w niego swoimi zielonymi, zaszklonymi oczyma jak w obrazek. Za to słowa jakby docierały do niej ze znacznym opóźnieniem, jakby jej jaźń się rozdwoiła i ta dominująca kazała jej skupić tylko i wyłącznie na osobie, z którą tutaj była. Zdecydowanie wygrywała walkowerem bo w takich chwilach słaba silna wola Mel traci jakiekolwiek znaczenie. Gdy skapnęła się o co chodzi zamknęła na chwilę oczy i wypuściła powietrze z ust małym dziubkiem. Miała nadzieję, że z tym opuszczą ją wszelkie nerwy, ale to raczej nie wiele da. Nie ma możliwości, żeby się uspokoić jak jest tutaj i teraz z Chrisem. Dla niej tak się składa nie jest to osoba obojętna, może nawet i dość ważna. Za to widząc i czując upewnia się w przekonaniu, że być może to odwzajemnione uczucie. Ewentualnie na tyle postradała zmysły i jej głowa jest przepełniona samymi cudownymi oraz kolorowymi wyobrażeniami. Automatycznie czując jak Chris się układa wygodnie... między jej nogami wyraz twarzy od razu mógł powiedzieć "O matko! Co robisz?! Mama za chwilę tu wejdzie" Coś w tym stylu na pewno. Moment paniki odszedł w zapomnienie gdy ujął jej policzki. Nabrała powietrza przez usta napełniając płuca do momentu, aż już zabrakło w nich miejsca. Błagalnym spojrzeniem, ale z wyraźnym błyskiem którego źródło było niewyjaśnione, patrzyła na Chrisa, mogła prawie się zatopić w jego ciemnych oczach. Miała wrażenie jakby w tym momencie całkiem mu się poddała. Może i tak było. Nawet spojrzeniem przecież prosiła o jeszcze więcej i dostała to czego podświadomie pragnęła. Kolejny soczysty pocałunek. Taka dała się wciągnąć w tę grę ich splecionych ust, że nie chciała pozwolić na przerwanie. Zaczęła drażnić palcami jego szyję oraz tył głowy, a drugą rękę przesunęła na jego nagie plecy. Tak blisko, tak ciepło.. coraz cieplej. Nie.. proszę, nie przerywaj. A jednak, ale z konkretnego powodu.Teraz to już w ogóle walnęła buraka gdy usłyszała jego wyznanie -Ehm.... no. Jest nas dwoje - skoro Chris się zdobył na odwagę to ona również musiała. Zaprawdę była w tym zielona i nawet nigdy nie przejawiała jakiegoś zainteresowania tą sferą życia. Coś było chyba nie tak jak jest w wieku gdzie ludzie szaleją na tym punkcie, ale co się dziwić jak tyle czasu była szarą myszką. Na szczęście ten fakt poszedł precz i postanowiła się tym nie przejmować, bo zalała ją fala pocałunków w szyję. Jeszcze cudowniej, teraz powinna się zastanawiać czy fakt jakim się podzielił na pewno jest prawdziwy. Nie ważne, jak się okazuje szyja może być bardziej wrażliwa od ust.
Spoiler:
Nadszedł jeszcze bardziej intymny moment, znaczy dla niej oczywiście. Przecież pierwszy raz w życiu została powoli pozbawiana swojego odzienia przez kogoś innego i to jeszcze chłopaka. Coś co jak dotąd było dla niej dalekimi wyobrażeniami działo się teraz. Pozbawiona swetra powinna poczuć chyba chłód, ale tak nie było. Na tyle rozgrzana nie czuła żadnej różnicy, a jaj biust opadając i unosząc się z każdym kolejnym wdechem jeszcze obdarowany pocałunkiem. Co ona wyprawia. Zamknęła oczy i dała się owładnąć nerwom, które przekazywały do jej głowy tylko przyjemność z każdym dotykiem, muśnięciem i... dłonią na swoich plecach. Chciała zapaść się pod ziemię gdy jej piersi w całej okazałości ukazały się oczom Chrisa. Chciała je zasłonić, to jej podpowiadał instynkt, ale było za późno. Przez czynności chłopaka jej dłoń z szyi wylądowała obok jej głowy i nie zdążyła się obronić bo ona już kontynuował. Mógł usłyszeć wydobywający się z jej ust dźwięk łapczywie złapanego powietrza. Przechyliła głowę bardziej do tyłu dając mu więcej przestrzeni i wolną rękę umiejscowiła na jego ramieniu. Dała się w to pochłonąć całkowicie.