|
| Stara, przestronna sala [Patronus] | |
| |
Autor | Wiadomość |
---|
Ben Watts
| Temat: Re: Stara, przestronna sala [Patronus] Sro 02 Wrz 2015, 11:42 | |
| Zadziwiające, jak obecność jednej osoby potrafi przegonić wszystkie złe myśli i zdjąć z barków ciężar, którego istnienia nie do końca się zauważało. Przez ciemne chmury zawisłe nad głową Krukona wraz z przybyciem Jolene przedarł się promień słońca, choć na moment rozganiając troski męczące go od pewnego czasu, dając świadomość, że obok znów stał ktoś życzliwy, komu nie był obojętny, lub nie stanowił dlań łatwo wymiennego elementu. Od dnia wyjazdu Sama na wymianę do Durmstrangu, spotkania i rozmowy z Hristiną dawały mu namiastkę właśnie takiego spokoju i poczucia przynależności, ale ciężko by konkurowała z kimś, kogo Ben znał o wiele dłużej i lepiej. Porwanie Joe w ramiona przyszło łatwo, absolutnie naturalnie, nie wywołując żadnych dzwonków alarmowych nakazujących zwiększoną powściągliwość. Jej śmiech, który słyszał tuż przy uchu, tylko wzmagał uczucie ciepła rozlewającego się na sercu, blokującego niejako chłód panujący w sali. Euforia powstała wcześniej przy udanych próbach zaklęcia, została rozdmuchana, spowodowała kolejny wyrzut adrenaliny do organizmu, sprawiając, że chłopak czuł się, jakby mógł w tej chwili przenosić góry. Dobrze, że żadnej nie było w pobliżu, bo jeszcze by idiota spróbował i sobie coś uszkodził. Truskawkowe perfumy Puchonki załaskotały go w nos, gdy wreszcie dała znać, by odstawił ją na podłogę. Inspekcję swojego wcale-nie-tak-szałowo-zmienionego wyglądu skwitował uśmieszkiem unoszącym kąt ust oraz przewróceniem oczu, samemu nieco uważniej spoglądając na dziewczynę – nie, w tej kwestii nie odnotował żadnych zmian. Skarcony przez prowadzącego (choć ciężko to było nazwać faktycznym doprowadzeniem do porządku), odruchowo uniósł dłoń do karku, pocierając go nerwowo – wyuczona reakcja między innymi na wytknięcie głupstwa. Kiwnął krótko głową, z łatwością pojmując sens niewerbalnego przekazu Jolene i skupił się z powrotem na lekcji, z zadowoleniem przyjmując ekspresowe osuszenie szat przez Halla. Chociaż jeden, który nie chciał posyłać uczniów do Skrzydła Szpitalnego, niech mu los wynagrodzi w czekoladowych żabach. Prefekt mimowolnie powiódł wzrokiem ku skrzyni, która od samego początku tak interesowała grupę, gdy auror wreszcie zdradził, co się w niej znajdowało – nie było to zbyt zaskakujące, biorąc pod uwagę jego wcześniejsze słowa, ale Watts mimo to zagryzł lekko wnętrze policzka. Nikt nie chciał być stawiany przed swoim najgorszym strachem, a bogina nie szło w żaden sposób oszukać. Jeśli można było tak powiedzieć, stanowiły grupę naturalnych, idealnych legilimentów, odpornych na wszelkie techniki osłony umysłu. Zawsze przybierały dokładnie tę postać, która sprawiała, że krew w twoich żyłach zamieniała się w lód, a perspektywa zaśnięcia niosła ze sobą zwiększone prawdopodobieństwo koszmarów. Tej nocy raczej nikt, kto zdecydował się przyjść na te zajęcia, nie zaśnie spokojnie. Ben wycofał się posłusznie razem z resztą, przełykając mocniej ślinę, gdy auror wywołał go do linii – wcześniejsza radość nie zgasła całkowicie, ale przytępiła się nieco, zbladła w obliczu lęku, choć próbował usilnie się jej trzymać. Spięty, myślami będąc już przy zadaniu, które musiał wykonać, nie złowił pokrzepiającego spojrzenia Jolene, stając dokładnie przy srebrnej granicy, na tyle blisko by bogin zmienił postać. Krnąbrna różdżka z wiązu, którą trzymał w dłoni, nagle wydała się chłopakowi bardzo śmieszną obroną – nawet gdyby chciał go pokonać odpowiednim zaklęciem, nie potrafiłby. Od zawsze nie potrafił do końca zniszczyć bogina, nie mogąc wydusić z siebie śmiechu. Kto by pomyślał, że coś tak błahego może sprawiać tyle kłopotów? Gdy stwór ze skrzyni przybrał postać jego matki, Watts wstrzymał na chwilę oddech, po czym wypuścił go przez usta w sposób, który dla wprawnego ucha zabrzmiałby niezwykle żałośnie. Dobrze, że nikt nie stał na tyle blisko, by to usłyszeć, ani zobaczyć, jak twarz chłopaka wykrzywiła się na moment w bolesnym grymasie, a oczy zaszkliły póki nie mrugnął. O to właśnie chodziło aurorowi, chciał ich posłać na skraj rozpaczy przy użyciu ich własnego strachu, postawić w sytuacji pewnego ekstremum – dokładniej takiej, w jakiej znaleźliby się, gdyby patronus mógł ocalić im życie. Choć dłoń mu zadrżała, gdy idealna kopia Mary podcięła sobie gardło lśniącym nożem, Ben zamknął na moment oczy, przywołując pod powieki najnowsze szczęśliwe wspomnienie, które wciąż czuł jeszcze jak słodycz miodu w tyle języka. - Expecto patronum – wymamrotał miękko, wykonując odpowiedni ruch dłonią. Powrót Jolene oderwał od końca jego różdżki kilka srebrzystych nitek, które choć słabsze niż poprzednie próby zaklęcia, wciąż stanowiły kroczek naprzód.
Ostatnio zmieniony przez Ben Watts dnia Sro 02 Wrz 2015, 19:33, w całości zmieniany 1 raz |
| | | Huncwot
| Temat: Re: Stara, przestronna sala [Patronus] Sro 02 Wrz 2015, 11:42 | |
| The member ' Ben Watts' has done the following action : Dices roll'6-ścienna' : |
| | | Aria Fimmel
| Temat: Re: Stara, przestronna sala [Patronus] Sro 02 Wrz 2015, 15:56 | |
| Z ulgą przyjęła zakończenie męczących ją zaklęć. Wzięła głęboki oddech, gdy pręty otaczające drobne ciało zniknęły, a w sali pozostała tylko jedna sztuka każdego ucznia oraz nauczycieli. Odgarnęła z twarzy niesforne kosmyki ciemnych włosów, próbując wmówić sobie, że wszystko będzie dobrze - bo przecież tak musi być, prawda? Nieprzyjemne uczucie chłodu wciąż nie znikało, lecz coraz mniej przeszkadzało, przynosząc momentami nawet dziwne ukojenie. Zamyślona, przybycie Jolene zauważyła dopiero w momencie, kiedy to Ben poderwał dziewczynę z podłogi. Cień uśmiechu zamajaczył na twarzy Krukonki, która pozazdrościła tej dwójce ich radości. Nie pamiętała, by ktoś aż tak bardzo cieszył się na jej widok, a może tylko ciche głosiki w jej głowie podsycały rosnący niepokój. Odwróciła wzrok, żałując, że to nie Skai wpadła do sali. Razem z wspomnieniem młodszej dziewczyny, przed oczy wdarł się obraz Yumi. Krukonka pokręciła głową, odganiając natrętne myśli. Jeżeli nic się nie zmieni, po prostu będzie musiała opuścić to pomieszczenie, uciec jak najdalej. Nie mogła znieść tych wszystkich wspomnień o dobrych czasach, które zdawały się po prostu jednym wielkim kłamstwem, a nie nadzieją na lepsze jutro. Wszystko było kolorowe, o ile sięgało się pamięcią daleko wstecz. Czy kiedykolwiek jeszcze coś zmieni się na dobre? Aria miała wrażenie, że było to tylko złudną fantazją, wyciągniętą z książki. Szczęśliwe zakończenia, cóż za bzdura! Kolejny etap zajęć napawał dziewczynę strachem. Wątpiła we wszystko, a najbardziej w swoje własne możliwości, które do tej pory na nic się nie zdały. Nie radziła sobie i dobrze o tym wiedziała, choć wciąż próbowała się w tej kwestii oszukiwać. Nakazywała sobie myśleć tylko o dobrych rzeczach, odsuwając chociaż na krótką chwilę szarą rzeczywistość w dal, lecz tym razem zdawało się to wręcz niemożliwe. Wycofała się w stronę ławki, tak jak pozostali. Nerwowo obracała różdżkę w palcach, przygryzając wnętrze policzka. Zatrzymała na krótką chwilę oddech, gdy jako pierwszy został wywołany Ben. Coś w jej wnętrzu zaczęło krzyczeć, że nie powinno tak być. Za chwilę zostaną obnażeni i każdy dowie się, co jest ich największym strachem. Było w tym coś tak osobistego, że nawet rozważała zamknięcie oczu, lecz tylko resztkami opanowania udało jej się nie spuszczać wzroku z bogina. Wiele myśli buzowało w głowie Krukonki, gdy przed Benem stanęła blondwłosa kobieta, lecz na moment wszystko ustało, gdy zobaczyła ciąg dalszy. Nie wiedziała, co stało się dalej. Zamknęła oczy, nie chciała tego oglądać, a tym bardziej sama stanąć przy wyznaczonej linii. W końcu nadeszła kolej Arii. Zawahała się, zbyt wolno idąc w odpowiednim kierunku. Ściskała różdżkę tak mocno, że zbielały jej kłykcie, a oddech szalał jeszcze nim bogin zdążył się uformować. Nagle wszystko ucichło. Nie słyszała zupełnie nic, a jedynym, co widziała, była jej siostra. Rozchyliła usta, chcąc coś powiedzieć, ale przecież to nie była Porunn. Nie ta prawdziwa. Dlaczego więc serce wciąż biło tak mocno, jakby samo chciało uciec? Aria nie była w stanie się poruszyć, choć postać bliźniaczki uśmiechała się niemalże zachęcająco. Zmarszczyła lekko brwi widząc w dłoni siostry... zapalniczkę? Gdyby nie to, że już wcześniej natknęła się na ten przedmiot, nie wiedziałaby czym on jest. Nie była w stanie oderwać wzroku od Porunn, a nim zdążyła zareagować, bliźniaczka już podpaliła własne ubranie. Krukonka nawet nie czuła spływających po policzkach łez. Stała jak sparaliżowana, choć była pewna, że z jej gardła wydobył się krzyk. Wspomnienie pożaru, tego, że niedawno Porunn ponownie otarła się o śmierć, zupełnie zablokowało możliwość działania. Owszem, Norweżka uniosła różdżkę, wymówiła odpowiednie zaklęcie, lecz nic się nie stało. Czy było już za późno na odwrót? Chciała tylko, żeby to wszystko już się skończyło.
Ostatnio zmieniony przez Aria Fimmel dnia Czw 03 Wrz 2015, 13:29, w całości zmieniany 1 raz |
| | | Huncwot
| Temat: Re: Stara, przestronna sala [Patronus] Sro 02 Wrz 2015, 15:56 | |
| The member ' Aria Fimmel' has done the following action : Dices roll'6-ścienna' : |
| | | Murphy Hathaway
| Temat: Re: Stara, przestronna sala [Patronus] Czw 03 Wrz 2015, 17:30 | |
| Dusząc w skrytości serca całkiem pokaźnie „uhauhanie się”, Murph zwróciła swe szarozielone oczęta na znowuż to mówiącego Halla. Który zgrabnym ruchem różdżki doprowadził do suchości ubrania co po niektórych a rzucanymi tak łatwo słowami… no cóż, w nielicznych zaszczepił nieprzyjemne poczucie strachu. No dobrze - zapewne w każdym z nich - bo i kto chciałby stawać oko w oko ze swoim największym koszmarem? Nawet nasza Gryfonka, jakże dzielna ale nie pozbawiona instynktu samozachowawczego przełknęła teraz cichutko ślinę. Uścisnęła mocniej różdżkę i z na wpół obłąkanym uśmiechem usiadła na ławce czekając na swoją kolej. Wściekle zaciekawiona czym może okazać się jej własny, osobisty bogin, pomasowała wolną dłonią skroń, spoglądając mimowolnie kątem oka na poczynania poprzednika. Po czym, gdy dosyć szybko nadeszła i jej kolej - wstała. Dzielnie, z wysoko uniesionym czołem, tak pieczołowicie skrywając strach kiełkujący gdzieś na dnie jej brzucha. Czego mogła się spodziewać? Smoka? Ponuraka? Widoku martwego Chrisa? Przecież i takie upiory przybierają postacie. Odetchnęła głęboko, modląc się tylko, by nie zobaczyć martwego, mętnego spojrzenia pewnych zielonych tęczówek. Zobaczyła, co prawda spojrzenie ale nie to, o którym myślała. Nie spodziewając się tutaj jej dosłownego koszmaru, cofnęła się z przestrachem nawet o pół kroku. Bo oto stał przed nią, mężczyzna w skórzanej kurtce, którego nie raz jej senne ja przyłapywało na podglądaniu ją w nocy. Murph, jako osoba miewająca ze snem o wiele zbyt więcej problemów niż by chciała nie raz nie dwa popadła w różne stany orfeuszowego odrętwienia. W różne koszmary, czasami półśnione już po przebudzeniu jak ten, który przez opowieści brata nawiedzał ją od dziecka. Od czasu, gdy przez całodzienne przechadzki poza domem mama Hathaway nie napuściła Christophera, żeby uraczył małą dziewczynkę wcale-nie-wymyśloną-historyjkę o złym panie z nożem grasującym gdzieś po lasach okolicznych Aberdenn. A ona, taka nieustraszona, śniła o nim niemalże co noc, zawsze to samo. Mianowicie - budziła się, z poczuciem niejasnego zagrożenia tylko po to, żeby obrócić główkę w stronę biurka skąpanego w świetle księżyca i zobaczyć. Jego stojącego przy biurku, z kapturem nasuniętym na głowę i tym samym, szaleńczym uśmiechem. Oraz nożem, połyskującym od świeżej krwi rodziny. Bo Murphy bała się psychopatów. Zazwyczaj wtedy zapalała światło, żeby odegnać nocne koszmary i to pomagało. Prawie zawsze, bo raz śniła sen w śnie. Albo wołała o pomoc brata, mamę, ojca a teraz… no cóż, była sama. On i ona. Mimowolnie zagubiona szesnastolatka i facet z nożem, morderca, dusiciel, gwałciciel. Oraz, na szczęście, czerwony dąb - tak przyjemnie ciepły w jej nagle drobnej dłoni. Który skierowała w kierunku pana z szalonym uśmiechem i skupiając w sobie resztki tego, co w innej sytuacji nazywa szczęściem, zaintonowała. - Expecto Patronum - naprawdę, naprawdę oczekując teraz pomocy. Wspominając zawzięcie wszystkie te razy, gdy na histeryczny płacz zbłąkanej dziewczyny odpowiadał jej brat. Ciepłą czekoladą, gromadnym przytuleniem oraz przede wszystkim - swoją cholerną obecnością, której tak bardzo było jej brak. Niesamotna, to trudniejszy cel. Na końcu włosa wili zawisło parę srebrnych iskier, które mimo wszystko dodały otuchy by próbować dalej.
Ostatnio zmieniony przez Murphy Hathaway dnia Czw 03 Wrz 2015, 18:06, w całości zmieniany 1 raz |
| | | Huncwot
| Temat: Re: Stara, przestronna sala [Patronus] Czw 03 Wrz 2015, 17:30 | |
| The member ' Murphy Hathaway' has done the following action : Dices roll'6-ścienna' : |
| | | Jasmine Vane
| Temat: Re: Stara, przestronna sala [Patronus] Czw 03 Wrz 2015, 17:43 | |
| Im dłużej trwała lekcja tym bardziej Jasmine zastanawiała się, co zostanie z jej biednych nerwów. Tak bardzo się starała na tych zajęciach, a jedyne na co było ją stać to durna, migocząca przez chwilę mgiełka. Zawsze miała spore ambicje i nawet w takiej sprawie jak pozalekcyjna nauka patronusa chciała, by szło jej jak najlepiej. Jednak na tle innych nie wypadała najgorzej. Na szczęście wszystkie zaklęcia, które dopadły uczniów przestały działać, a Jasmine mogła w końcu wstać i się wyprostować. Poczuła pieczenie na dłoniach i kolanach, na które upadła. Miała nadzieje, że inni byli tak zajęci sobą, że tego nie dostrzegli. Posłała nieco zmęczone spojrzenie Sebastianowi. Nie miała siły się z nim żywiołowo witać, a jeszcze czekała ją kolejna część lekcji. Doprowadziła się do porządku i czekała na to, co znajduje się w kufrze. Spodziewała się wszystkiego, lecz nie tego. Nie włochatego, ogromnego i śmierdzącego wilkołaka. Poczuła, jak mrozi jej krew w żyłach, a serce bije tak szybko, że nie może wyróżnić poszczególnych uderzeń. Oddychała tak szybko, że bała się, że zaraz zemdleje. Spokojnie Jasmine, to nie może być prawdziwy wilkołak, nikt by go tutaj nie wpuścił... Uspokojona nieco tą myślą skupiła się znowu na Franzu. Gęsia skórka towarzyszyła jej na skórze, mimo wspomnienia. Już miała rzucić dość pewnie inkantacje, kiedy wilkołak obnażył kły, a ona zadrżała. Wspomnienie lekko osłabło, chociaż całkiem niedawno wypełniało ją do cna. -Expecto patronum! -wydusiła, a z końca różdżki wychynęły nieśmiało srebrne nitki. Nie było najgorzej, ale potęgujący strach odbierał jej zdrowy rozsądek.
Ostatnio zmieniony przez Jasmine Vane dnia Czw 03 Wrz 2015, 23:18, w całości zmieniany 1 raz |
| | | Huncwot
| Temat: Re: Stara, przestronna sala [Patronus] Czw 03 Wrz 2015, 17:43 | |
| The member ' Jasmine Vane' has done the following action : Dices roll'6-ścienna' : |
| | | Alex Hall
| Temat: Re: Stara, przestronna sala [Patronus] Czw 03 Wrz 2015, 21:01 | |
| *Ben - Spoiler:
Poderżnięcie gardła twojej matce najwyraźniej nie wystarczyło boginowi, który poczuł się ignorowany rzucaniem jakiegoś zaklęcia. Usta pani Watts wykrzywiły się w grymasie, niebieskie oczy zwęziły wyraźnie, gdy wysyczała Nigdy cię nie chciałam, powodując gwałtowniejsze popłynięcie krwi z poderżniętego gardła. Kobieta zachwiała się, rozlewając dookoła więcej posoki, po czym gwałtownie zrobiła krok w twoim kierunku, a potem kolejny, unosząc dłoń z nożem. Jesteś obrazą dla naszej rodziny! *Murphy - Spoiler:
Bogin nie odpuścił ci tak łatwo – dlaczego zresztą miałby to zrobić, skoro jedynym sensem jego istnienia było zaszczepianie strachu w innych istotach żywych? Mężczyzna powoli, ruchem niemal lubieżnym odrzucił kaptur, w pełni pokazując woskową twarz wykrzywioną pokracznym uśmiechem, który w każdej innej sytuacji mógłby zostać nazwany poczciwym. W jego oczach nie było ani odrobiny ciepła, jedynie zimna kalkulacja drapieżnika gotowego do skoku. Obrócił nóż w dłoni, robiąc krok w twoją stronę. Zanim jednak podszedł na tyle blisko, byś mogła poczuć jego oddech na twarzy, jego usta uformowały małe „o”, jakby sobie o czymś nagle przypomniał – sięgnął więc dłonią pod połę kurtki, wyciągając plik zdjęć. Rozrzucone niedbale przed tobą ukazywały całą rodzinę Hathaway'ów zarzynaną na najróżniejsze sposoby przez psychopatę, którego widziałaś tak wyraźnie. *Aria - Spoiler:
Choćbyś życzyła sobie, by te wyrafinowane tortury się już skończyły, nie miałaś w tej sytuacji nic do powiedzenia – bogin nie posłuchałby niczego, poza celnie wymierzonym Riddikulusem. Ubranie Porunn coraz szybciej zajmowało się ogniem, aż płomień liznął jej twarz. Dopiero wtedy zdała się zauważyć, że coś jest nie tak – twarz twojej bliźniaczki wykrzywił ból, gdy wrzasnęła, próbując na próżno ugasić się dłońmi. W mgnieniu oka stała się ludzką pochodnią, tam gdzie widać było odsłoniętą skórę, pojawiły się gwałtownie podchodzące surowicą bąble i oparzenia. *Jasmine - Spoiler:
Wilkołak zaczął warczeć, obnażając zażółcone kły – chyba nikt nie chciałby, by znalazły się na tyle blisko, by mógł je zatopić w ciele, zarazić skazą, której obawiało się tak wielu czarodziejów. I całkiem słusznie zresztą. Stwór bez ostrzeżenia skoczył nagle do przodu, zatrzymując się tuż przed tobą i prostując – czułaś na twarzy jego śmierdzący oddech.
*Jolene - Spoiler:
Twoja młodsza, nie tak karykaturalna postać zaczęła kołysać się coraz szybciej i gwałtowniej na krześle, pojękując bliżej niezrozumiałe słowa. Nagle uniosła głowę, oczami zaczerwienionymi od płaczu wodząc wzrokiem za czerwonym piórkiem, które zaczęło wirować w powietrzu i opadać powoli na ziemię. Bogin zaszlochał, objął drobnymi rękami kolana i spojrzał prosto na ciebie. *James - Spoiler:
Owad, w którego przemienił się twój bogin, nie przestawał poruszać obrzydliwymi czułkami, jakby doskonale wiedział, że właśnie to wprowadzało cię w stan bliski palpitacjom. Zatrzymał się w odległości dwóch kroków od ciebie, błyskając pancerzykiem, szeleszcząc odnóżami po podłodze. A potem nagle rozłożył skrzydełka, bucząc przeraźliwie, gdy poderwał się do lotu. Z tej pozycji lądowanie na twojej głowie nie byłoby dla niego większym problemem.
przed napisaniem posta kulacie k6: 0-2 – nic się nie zadziało 3, 4 – z różdżki wystrzeliły srebrne strzępy 5, 6 – zaklęcie uformowało się w srebrno-błękitny obłok kostki dla Joe: 0-3 – nic się nie zadziało 4-6 – z różdżki wystrzeliły srebrne strzępy *po tej próbie następuje koniec zadania i to wasz ostatni odpis. Wypuszczę wszystkich w kolejnym poście Halla *Rosalie, jeśli chcesz kontynuować zajęcia z patronusa, zgłoś się do mnie na PW (czy na Halla czy na Wattsa, wszystko jedno) - póki co uznaję, że zemdlałaś w trakcie zajęć; brak informacji zwrotnej będzie równoznaczny z wykreśleniem cię z listy *czas na odpis do 5.09 (sobota) do godziny 21 |
| | | James Potter
| Temat: Re: Stara, przestronna sala [Patronus] Czw 03 Wrz 2015, 21:34 | |
| |
| | | Huncwot
| Temat: Re: Stara, przestronna sala [Patronus] Czw 03 Wrz 2015, 21:34 | |
| The member ' James Potter' has done the following action : Dices roll'6-ścienna' : |
| | | Aria Fimmel
| Temat: Re: Stara, przestronna sala [Patronus] Czw 03 Wrz 2015, 22:06 | |
| Desperacka próba rzucenia zaklęcia po raz kolejny się nie powiodła, nie stało się zupełnie nic. Koniec różdżki nawet na chwilę nie rozbłysnął jasnym światłem, a Aria stała przerażona w zupełnym bezruchu. Tylko wargi zdawały się wypowiadać nieme słowa w obcym języku, lecz spomiędzy nich nie wydobył się ani jeden dźwięk. Szeroko otwarte oczy wpatrywały się w te niebieskie, jakby w danej chwili na świecie nie istniało nic innego. Płomienie nie gasły, nabierając wielkości, rozprzestrzeniając się na całym ubraniu bliźniaczki. Chciała jej pomóc... Nie czuła jednak swojego ciała, nie mogła się poruszyć, a łzy coraz szybciej spływały po policzkach, drążąc niewidzialne ścieżki. Miała wrażenie, jakby znajdowała się gdzieś poza zasięgiem tego wszystkiego, mogąc być jedynie niemym obserwatorem. Dopiero w momencie, w którym jaskrawy płomień liznął twarzy Porunn, a bogin wrzasnął, Krukonka drgnęła, nieznacznie się cofając. Zacisnęła powieki, kuląc się i zakrywając dłońmi uszy. Nie upuściła jednak różdżki, wciąż ściskając ją między palcami. Złowrogi syk płomieni przedzierał się głęboko przez umysł, narzucając bolesne wspomnienia, których tak panicznie próbowała się pozbyć. Porunn tak bardzo bała się ognia, a teraz jej płonąca postać majaczyła nawet przed zamkniętymi powiekami Arii. Z ust dziewczyny wyrwał się cichy szloch, gdy próbowała skupić w sobie resztki sił, by odgonić od siebie te obrazy. Miała ochotę wybiec, rzucić to wszystko... Wiedziała jednak, że było to niemożliwe - musiała być silna. To były tylko zajęcia, nie prawdziwe zagrożenie. Nie zmieniało to jednak niczego, nie w tej chwili. Krukonka jeszcze mocniej przycisnęła dłonie do uszu, by za chwilę je od nich oderwać. Opuściła obie ręce, nie otwierając oczu. Uczucia były słabością, której musiała się na tę chwilę wyzbyć. Zrozpaczona, ponownie spróbowała uchwycić się jakiegoś wspomnienia. Dnia, w którym obie dziewczyny były bezpieczne, w zaciszu własnego domu - z dala od wszystkiego, co mogło im zaszkodzić. - Expecto patronum! - krzyknęła, gwałtownie unosząc dłoń z trzymaną w niej różdżką. Ostatnia próba, nic więcej. Nie otworzyła oczu, by zobaczyć, czy zaklęcie się powiodło. Mogła tylko poczuć, jak magia próbuje się uwolnić. Chwilę po tym odwróciła się plecami do bogina i dopiero wtedy otworzyła zapłakane oczy. Stawiała nogę przed nogę, początkowo powoli zbliżając się do drzwi, by po kilku sekundach po prostu rzucić się przed siebie w biegu. Nie czekała na nikogo, nie słyszała niczego. Nawet, jeżeli ktoś próbował ją zatrzymać, nie zdołałby jej dopaść. Aria nie odwróciła się za siebie ani razu, gdy otworzyła drzwi, znikając z sali.
[z/t]
Ostatnio zmieniony przez Aria Fimmel dnia Pią 04 Wrz 2015, 15:00, w całości zmieniany 1 raz |
| | | Huncwot
| Temat: Re: Stara, przestronna sala [Patronus] Czw 03 Wrz 2015, 22:06 | |
| The member ' Aria Fimmel' has done the following action : Dices roll'6-ścienna' : |
| | | Ben Watts
| Temat: Re: Stara, przestronna sala [Patronus] Czw 03 Wrz 2015, 23:07 | |
| Ben z jednej strony przyklaskiwał pomysłowości w użyciu bogina, z drugiej klął w myślach na czym świat stoi, życząc młodemu aurorowi, żeby potknął się o własne sznurówki i zleciał ze schodów. Póki co jednak, miał dużo większe zmartwienia. Stwór, który przybrał postać matki, zapożyczoną ze wspomnień Krukona, nie dawał za wygraną, roztaczając przed nim dużo gorsze wizje, niż ledwie chwilę wcześniej. Straszył już nie tylko śmiercią, a dotykał tych ukrytych głęboko pokładów niepewności, potrzeby bycia bezwarunkowo kochanym i jakiegoś niedookreślonego strachu przed samotnością. W tej sytuacji uzyskiwał jednak odmienny skutek od zamierzonego – popychany na granicę rozpaczy, Watts zapierał się rękoma i nogami, przemieniając strach w gniew. Gniew, który bezkompromisowo odrzucał możliwość padnięcia na kolana i poddania się w obliczu pozornie niemożliwej do przejścia przeszkody. Tu nie było miejsca na smutek, na ustąpienie pola, choć przed oczami miało się najgorszy z osobistych koszmarów. Odmawiał pozwolenia na wciągnięcie się w czarną toń chłodu i rozpaczy. Uchwycając się wspomnienia, które przywoływał już wcześniej, pierwszych wakacji w Dover z Samem i Isabelle, rzucił zaklęcie. Obłok posłusznie oderwał się od końca różdżki i chociaż nie był jeszcze cielesnym patronusem, jego pojawienie się stanowiło osobiste zwycięstwo. Kiedy Hall zawołał kolejną osobę, a bogin przestał straszyć bladą, pokrwawioną twarzą Mary, Ben odetchnął głęboko, dopiero teraz zdając sobie sprawę, jak bardzo był spięty. Siadając na ławce przy drzwiach, oparł tył głowy o ścianę, spoglądając przez chwilę w sufit, jakby odnalazł w nim sens wszelkiego istnienia – bezwiednie przetaczał różdżkę między palcami, zwracając uwagę na resztę osób w pomieszczeniu dopiero, kiedy serce przestało mu walić jak szalone. Wystarczająco nerwów jak na jeden dzień. Próbował złowić spojrzenie Joe, uśmiechając się kątem ust, jeśli mu się to udało. Ledwie wróciła, a miała zostać wrzucona razem z nimi w paszczę potwora, cudne powitanie... Jak się okazało, nie było mu dane spokojnie przesiedzieć do końca zajęć – histeria w głosie zwykle spokojnej Arii musiała zwrócić na nią uwagę wszystkich, którzy wcześniej odwracali wzrok od jej bogina. Moment, w którym ruszyła prosto ku drzwiom, uruchomił alarmowe dzwonki w głowie Krukona, automatycznie podnosząc go z siedzenia. - Aria? Aria! – rzucił za Fimmelówną, wypadając za nią z sali. Być może chciała zostać sama, ale wątpił, czy to taki dobry pomysł.
[z/t]
Ostatnio zmieniony przez Ben Watts dnia Sob 05 Wrz 2015, 14:57, w całości zmieniany 1 raz |
| | | Huncwot
| Temat: Re: Stara, przestronna sala [Patronus] Czw 03 Wrz 2015, 23:07 | |
| The member ' Ben Watts' has done the following action : Dices roll'6-ścienna' : |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Stara, przestronna sala [Patronus] | |
| |
| | | | Stara, przestronna sala [Patronus] | |
|
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |