|
| |
Autor | Wiadomość |
---|
Aria Fimmel
| Temat: Re: Galeria rzeźb Pią 14 Sie 2015, 17:51 | |
| Miłość grała główną rolę w wielu książkach czytanych przez Arię. Wszystko w nich było niezwykle romantyczne, a historie bohaterów chwytające za serce. Czasami zastanawiała się jak będzie wyglądał jej pierwszy pocałunek, nawet po tym, jak kiedyś została zaskoczona przez Grossherzoga. Nie można było zaliczać tamtego incydentu do „prawdziwych pocałunków”, w końcu gdy tylko dotknął jej ust, momentalnie zaatakowała. Od tamtej pory wciąż uparcie unikała chłopaka, przez myśl nawet jej nie przyszło, że sytuacja mogłaby się powtórzyć. A jednak teraz oboje stali wśród rzeźb, oświetleni jedynie srebrzystym blaskiem księżyca. Aria się zmieniała, choć zapewne tylko ktoś z wprawnym okiem był w stanie to zauważyć. Na co dzień cicha i wycofana jak zwykle, lecz wewnętrznie tocząca wieczne walki. Mogła postąpić tak, jak zrobiła to za pierwszym razem – uderzając, być może nawet rzucając zaklęciami. Czy jednak Gilgamesh nie spodziewałby się właśnie takiego zachowania? Nie mogła być przewidywalna, a w sytuacji dla niej niekorzystnej warto było trochę zmienić taktykę. Zawsze broniła się przed cudzym dotykiem, niepotrzebną bliskością. Powoli i ten aspekt jej osobowości ulegał zmianie, inaczej nie byłaby w stanie przeżyć. Nic nie jest w stanie przetrwać, jeżeli nie zaczynało dostosowywać się do otoczenia. Taka była jej pierwsza myśl, gdy w złości się do niej zbliżył. Dopiero po chwili jej zmysły zaczęły odbierać inne bodźce, takie jak ciepło płynące przez jego dłonie, czy miękkość ust. Mimo, iż wcale nie chciała czuć czegoś innego, niż czystej niechęci, trochę dała się ponieść nowemu doświadczeniu. Współpracowała, przynajmniej starała się to robić, choć wszystko zdawało się nierealne. Dziwne. Zupełnie do niej niepasujące. Nie otworzyła oczu, gdy się odsunął, a spoczywające na jego torsie dłonie opadły bezwiednie wzdłuż ciała. Skupiła się na staniu w pozycji pionowej i uspokojeniu oddechu. Aria nawet nie zdążyła się otrząsnąć, a Ślizgon ponownie się do niej zbliżył, przytulając ją do siebie. Z ust dziewczyny wydobyło się tylko cichutkie „Oh”. Poczuła się jak dziecko, które musi zostać pocieszone, choć zapewne nie to było zamiarem Grossherzoga. Wydawało się, że tym razem odsunął się od niej ostatecznie. Zakłopotana, spuściła głowę, ale na twarz opadło tylko kilka niesfornych kosmyków, a nie cała kaskada włosów. Nagle jej buty wydawały się najbardziej interesującą rzeczą na świecie. Splotła ze sobą palce obu dłoni, nie wiedząc, co powinna z nimi zrobić. Myślała, że miała nad nim taaaką przewagę, a teraz stała jak ofiara losu. Nawet nie mogłaby uciec, bo chyba nogi odmówiłyby jej posłuszeństwa. Uniosła więc nieco głowę, chcąc coś powiedzieć, ale jej usta tylko otworzyły się po to, by za chwilę znów się zamknąć. Minęły kolejne długie sekundy, nim dziewczyna w końcu zdołała sie odezwać. - Nie chcę być twoim wrogiem - zaczęła, próbując w logiczny sposób połączyć słowa. - Ale musisz zrozumieć, że nie jestem i nigdy nie będę twoją własnością. |
| | | Gilgamesh von Grossherzog
| Temat: Re: Galeria rzeźb Pią 14 Sie 2015, 21:42 | |
| Gross przez dłuższą chwilę zrobił sobie życiową pauzę, po następnych słowach Arii. Pozwolił trwać ciszy, otulającej ich z każdej strony niczym puchaty płaszcz miłości, jednakże zdecydowanie daleko mu było do ciepłych uczuć. Zdawał sobie sprawę z tego, że Aria właśnie ugodziła w jego dumę i nawet rozkoszny zapach jej skóry i blask jej oczu, nie byłyby w stanie go ułagodzić gdyby się zawziął, by wziąć odwet za naruszanie jego królewskich poglądów. Jednakże miał inny plan - jeśli zamierzałby ją wziąć siłą i ukarać za jej krnąbrne słowa, rujnujące jego światopogląd, zawsze będzie miał na to okazję. A przecież zawsze mógł dać szansę jej się wykazać, prawda? - Nie jesteś moją własnością...he? - przerwał w końcu milczenie obojętnym głosem. Teraz rozpoczął grę, w której balansował na krawędzi - w jednej chwili, jednym nieopatrznie dobranym słowem mógł ją zrazić do siebie na zawsze. Mógł jednak też delikatnie poprawić ich stosunki, jednakże na trochę innej stopie niż mogliby to przypuszczać od początku - teraz wystarczyło odegrać przedstawienie do końca. Wybuchł więc opętańczym śmiechem - dość krótkim, acz wyjątkowo realistycznym. W końcu nie mógł oszczędzać na szczegółach, wszystko musiało być dobrze rozegrane. Dopiero po chwili ucichł. - Pozwól że Cie uświadomię. Jeśli nie będziesz mi przerywać, zdecydowanie szybciej zrozumiesz co mam na myśli. W momencie w którym się zaręczyliśmy, zdobyłaś praktycznie niezbywalny tytuł przyszłej żony księcia, od którego uratować może Cię tylko śmierć. Zostało to ustalone wbrew Twojej woli, ignorując Twoje pragnienia - taki jest los potomków wielkich rodów. W pewien więc sposób, stałaś się przez to ofiarą własnej krwi. A nikt nie lubi być ofiarą, prawda? - powiedział obdarzając ją twardym spojrzeniem i robiąc efektowną pauzę po tych słowach, by zawisły w powietrzu i dobrze wsiąkły w umysł drobnej Krukonki. Odnosił wrażenie że dziewczyna mogła już powoli zaczynać rozumieć, do czego właściwie Gross zmierza, jednakże jeśli przez chwilę potrzyma ją w niepewności to przecież nikt od tego nie umrze. - Taki jest Twój los - bycia własnością. - podjął szorstko urwany wątek - Chyba że udowodnisz wszystkim, że błędnie Cie osądzili. Wątła, krucha i wystraszona kobieta nigdy nie ugra nic w świecie, którym od zawsze rządzili mężczyźni. Tutaj nie ma mowy o równości - jesteśmy od zawsze bardziej uprzywilejowani. Dlatego też to ja jestem księciem, a Ty możesz być moją własnością...lub moją księżniczką. To właśnie jest wybór - doceń to, bo zwykle nie daję możliwości wyboru. To rzadkość, jednakże uważam że zasłużyłaś na to. Kim więc chcesz być? Wystraszoną, ubezwłasnowolnioną, zawstydzoną ofiarą, która nie jest niczym więcej jak dodatkiem do królewskiego łożą? Czy może...księżniczką. Partnerką. Żoną. Kochanką. Kimś, z kim każdy musi się liczyć, jeśli nie chce zakończyć życia w męczarniach. Już nie ma innych dróg Ario. Bądź łowcą, lub ofiarą. - dokończył swój monolog, zakańczając go wyzywającym uśmieszkiem. Nie zamierzał oczywiście na tym kończyć, bo miał jeszcze coś do powiedzenia - w końcu jak dotąd, tylko i wyłącznie ją uświadomił, a czekała ją jeszcze puenta. - Tak się składa, że jedno z nas doskonale wie jak przeżyć w świecie intryg, kłamstw i arystokratycznego bełkotu. Jak utrzymać w nim swoją pozycję. Jak nie zaginąć pośród cudzych manipulacji. Jak dożyć swych dni jako szanowany człowiek, którego wartości nikt nie ośmieli się poddać w wątpliwość. Jaką więc drogę wybierasz, Ario Fimmel? Księżniczka czy dobro materialne? - spytał z żywą ciekawością. Nie oczekiwał że dziewczyna przyjmie jego propozycję - był prawie całkowicie pewien, że zignoruje ona fakt że właśnie postanowił wyciągnąć do niej pomocną dłoń - czy to przez zwykłą ignorancje, czy też przez nieznajomość realiów, a może przez własną niechęć do jego osoby. Jednakże dał jej możliwość, spróbował - jeśli nie przemówił do niej w żaden sposób, to już absolutnie nie jego wina. Chociaż fakt faktem - w pewien sposób, właśnie przycisnął ją do muru, oferując tylko jedno wyjście - jego. Mimo wszystko, zrobił to przynajmniej szczerze i otwarcie - życie zwykle robiło to woalując wszystko wolnością wyboru, jednakże prawda była taka - życie wśród arystokracji pozostawia tylko jeden wybór. Przeżyj lub umrzyj - Ci słabi umierali zwykle zbyt szybko. |
| | | Aria Fimmel
| Temat: Re: Galeria rzeźb Pon 17 Sie 2015, 23:08 | |
| Wystarczyła krótka chwila złowrogiej ciszy, by Aria znów nieznacznie skuliła ramiona, a cała pewność siebie uleciała gdzieś w dal. W mgnieniu oka atmosfera wokół nich zgęstniała, wzmagając w dziewczynie nagłą chęć odwrotu. Już dawno powinna była uciec, nie bacząc na to, czy Gilgamesh z nią pójdzie, czy nie. Dlaczego w ogóle coś ją powstrzymywało przed wysłaniem Księcia na jedną ze ścian? Mogła złapać koszyk, odwrócić się na pięcie, wrócić do bezpiecznego dormitorium. Mimo wszystko jakaś malutka cząstka kazała jej zostać. Czyżby martwiła się o życie i zdrowie Ślizgona? Obojętny ton głosu oraz nagły wybuch śmiechu sprawiły, że Aria zaczęła bać się o zdrowie psychiczne chłopaka. Może udało jej się pociągnąć za niewłaściwe sznurki, ale przecież chciała tylko wyjaśnić ważną dla niej kwestię! Nie mógł traktować jej jak... jakąś rzecz, którą nie była. Nie mógł rościć sobie żadnych praw względem niej, nieważne, czy ojciec chciał ją sprzedać, czy też nie. W głowie dziewczyny zaczynały zapalać się wszystkie ostrzegawcze lampki, nakazujące natychmiastowy odwrót. Walka o swoje była zdecydowanie łatwiejsza, gdy miało się przy sobie sojuszników. Grossherzog jednak nigdy nie wydawał się być osobą, której mogłaby zaufać. Jeżeli jemu zaaranżowane narzeczeństwo nie było na rękę, co mogło go powstrzymać przed pozbyciem się jej? Dla niego była nikim, tylko siostrą dziewczyny, z którą się rzekomo przyjaźnił. Zgodnie z wolą Księcia nie odezwała się ani słowem. Patrzyła na niego tylko spod przymrużonych powiek, starając się uspokoić oddech. Ciężko było powiedzieć, czy się bała, czy po prostu jeszcze wirowało jej w głowie od pocałunku. Zaczęła żałować tego, że w ogóle się odezwała. Mogła trzymać buzię zamkniętą na kłódkę, pomyśleć sobie swoje i zniknąć. Nie musiałaby teraz słuchać litanii, a odpowiedź podesłałaby sową. Niezbyt długo wytrzymała spojrzenie chłodnych oczu, spuszczając głowę, gdy po raz kolejny nastała cisza. Tylko ona wiedziała, jak bardzo w tej chwili ze sobą walczyła. Właśnie tego chciała uniknąć - słabości. Okazywania jej komuś, kto nie powinien jej w takim stanie widzieć. Nawet nie czuła, że drobne ramiona zaczęły drżeć, a dłonie zacisnęły się w pięści. Wściekłość, strach, czy rozpacz? - Skończyłeś? - niemalże warknęła, próbując trzymać się w garści. Coś mocno wytrąciło Krukonkę z równowagi, jednak ciężko było stwierdzić, co było konkretną przyczyną. - Nie jesteśmy dodatkami. Znam wiele kobiet, które świetnie sobie radzą bez mężczyzn - zaczęła, choć nie miała zamiaru teraz prowadzić na ten temat dyskusji. Nie miałaby ona najmniejszego sensu, a rozmowy nigdy nie należały do mocnych stron dziewczyny. - Nie chcę być twoją własnością. Nie chcę też być TWOJĄ księżniczką. W ogóle nie chcę być twoja, ani niczyja. Jestem swoja - powiedziała, nagle odnajdując w sobie nowe pokłady odwagi. Postąpiła krok do przodu, zadzierając wysoko głowę, by spojrzeć chłopakowi prosto w twarz. - Księżniczki są bezwartościowe. Puste, o ładnych twarzach, będące tylko pięknymi dodatkami. Nie chcę być księżniczką - dodała, choć nie brzmiała tak pewnie, jakby sobie tego życzyła. Przypomniało jej się, jak niegdyś pisała podobne słowa Dorianowi, który nazwał ją Śnieżką... Cofnęła się, próbując wyrzucić z głowy obraz przyjaciela. - Nie chcę być słaba - powiedziała słabym głosem. Zacisnęła powieki, oddychając głęboko. Po chwili znów spojrzała na Gila, zdając sobie sprawę z tego, że teraz chyba ona musiała wyglądać na niezrównoważoną psychicznie. Nie wiedziała. Po prostu nie wiedziała, czy chciała być silna, czy wolała uciec w czyjeś ramiona i dać się ochronić. Dlaczego bycie silnym człowiekiem musiało być takie trudne? |
| | | Gilgamesh von Grossherzog
| Temat: Re: Galeria rzeźb Wto 18 Sie 2015, 19:52 | |
| Wysłuchał jej słów z uwagą, w duchu uśmiechając się cicho. Nic nie zrozumiała - słynący z wiedzy i inteligencji Krukoni oferowali tyle samo co zwykle. Cały jego monolog poszedł na marne, bo to nawet nie było tak że Aria nie chciała przyjąć pomocy. Ona po prostu nie zrozumiała co przed chwilą do niej powiedział, a on nie zamierzał jej tego tłumaczyć. Jej ostatnia wypowiedź poinformowała go o tym, że zwyczajnie nie była w stanie pojąć co właśnie wyciągnął na wierzch, jak wielkie znaczenie mogła mieć jej decyzja. I zwyczajnie jej nie podjęła, a to było najgorsze możliwe wyjście. - Rozumiem - odparł beznamiętnie z kamiennym obliczem. Przez chwilę stał w milczeniu - wiele sprzecznych myśli przeplatało się w jego umyśle, jednakże wszystkie prowadziły do raczej dramatycznych rozwiązań. Przyjrzał się jej dokładnie, wręcz prześwietlając ją, zupełnie jakby właśnie miał zobaczyć ją po raz ostatni w życiu i chciał zapamiętać jak najwięcej szczegółów. Nikt nie wiedział, co może przynieść jutro, jednakże Gilgamesh w pewnym stopniu już się tego spodziewał i był świadom że nie będzie to należało do najprzyjemniejszych rozwojów wypadków. Przez swą idiotyczną dumę (zdecydowanie odziedziczoną po starym Fimmelu - a mówili że Aria nie wdała się w ojca, hę?) właśnie odrzuciła możliwość rozwiązywania spraw na spokojnie, stawiając ich w sytuacji w której przyszłość niosła ze sobą tylko dramatyczne rozwiązania. Krew, ból, łzy i utrata bliskich była wpisana w sens ludzkiego istnienia, a gdy mowa była o arystokracji, w obliczu zbliżającej się wojny - nie było już przyjemnych wyjść, zostały tylko te drastyczne, które nikomu się nie spodobają. Teraz mogli już tylko wybierać mniejsze zło. Był w stanie przygotować kolejne przedstawienie na tą okazję, jednakże zwyczajnie mu się nie chciało - już wyjaśnił wszystko, teraz było trochę za późno żeby do tego wracać. Przybliżył się do Arii, świadom tego że czy chcą czy nie, nie dojdą do porozumienia i zrobił prawdopodobnie najgorszą rzecz jaką aktualnie mógł - przytulił ją. Mocno, wręcz przyjaźnie. - Toczysz walkę która Cie przerasta, Ario Fimmel. Uważaj, byś w poszukiwaniu siły by obronić bliskich, nie straciła ich jednego po drugim. - wyszeptał jej do ucha, mając gdzieś jak dziewczyna przyjmie jego słowa. Mogła je zignorować, mogło jej to nie dać absolutnie nic do myślenia, jednakże zdawał sobie sprawę z tego że przyjdzie dzień, gdy jego wypowiedź uderzy w nią rykoszetem. Następnie popełnił kolejny karygodny błąd - skradł jej kolejny pocałunek. Tym razem bez pośpiechu i nachalności, jednakże zrobił to stanowczo - to nie było pytanie o zgodę, a stwierdzenie faktu. Chwile później się odsunął i obdarzył ją lekko przygaszonym spojrzeniem. - Nadejdzie dzień, gdy w końcu rozumiesz, że mnie okłamałaś, choć sama tego jeszcze nie wiesz. Ty chcesz być słaba, Ario. Chcesz trzymać się osób które dopuściłaś pod swą tarczę niepewności, nawet wtedy gdy się od nich oddalasz, przekonana że będziesz na tyle silna by uchronić ich przed złem tego świata. Porunn, przyjaciele...a gdy ich wszystkich zabraknie zostaniesz z niczym, świadoma że mogłaś temu zapobiec. Mogłaś, jednakże Twoja godność nakazała Ci odrzucić przychylność osób, które mogły Ci w tym pomóc. Jednakże nim zdążysz tego pożałować, zorientujesz się, że już nie masz się do kogo zwrócić. Powiedzmy, że wiem coś o tym. Jakbyś miała jakąś oficjalną sprawę związaną z naszym przyszłym małżeństwem, Twoja sowa wie gdzie mnie znaleźć. Żegnaj. - wygłosił, a z każdym zdaniem jego ton stawał się chłodniejszy. I zostawił ją, w galerii rzeźb, z kotkami i tymi kilkoma zdaniami wiszącymi w powietrzu.
z/t x2 |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Galeria rzeźb | |
| |
| | | |
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |