IndeksIndeks  SzukajSzukaj  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

Share
 

 Sala Tronowa

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość
Mistrzyni Proxy
Mistrzyni Proxy

Sala Tronowa Empty
PisanieTemat: Sala Tronowa   Sala Tronowa EmptyPon 29 Cze 2015, 20:51



Sala tronowa


Żeby się tutaj dostać najpierw trzeba otworzyć potężne, mahoniowe drzwi, które kilkakrotnie przewyższają każdego przybyłego tutaj wędrowca. Podczas spaceru po chłodnym wyślizganym parkiecie, na który z nieszczelnego sufitu miarowo kapie woda, trzeba uważnie patrzeć pod nogi, bo nie trudno wywrócić się na wilgotnej powierzchni. Na przeciwległym końcu wyjątkowo długiej sali stoi tron. Ale czy jakikolwiek szanujący się władca zostawia to miejsce samotnie? Czy ktoś odważy się usiąść na zdobionym złotem krześle i przekona się, jakie będą tego konsekwencje?

Gość
avatar

Sala Tronowa Empty
PisanieTemat: Re: Sala Tronowa   Sala Tronowa EmptyPon 30 Lis 2015, 17:54

Z racji, że dziś zaczynał się weekend postanowiła kontynuować zwiedzanie zamku i zapamiętywanie kondygnacji sal i korytarzy. Nie chciała takiej sytuacji jak na samym początku jej pobytu w tej szkole. Dziś zawędrowała do dziwnej, rzadko odwiedzanej części zamku, wywnioskowała to z tego, że odkąd tu dotarła nie spotkała nikogo. Było zimno i wilgotno, ale jej to nie przeszkadzało, w zasadzie lubiła chłód, w granicach rozsądku rzecz jasna. Jest różnica między chłodem i przyjemnym zimnem, a mrozem przy którym zamarza ci wszystko co tylko może. Dotarła do wielkich mahoniowych drzwi, wręcz można by je nazwać bramą. Trzeba przyznać, że sporo się namęczyła próbując je otworzyć własnymi siłami i mimo że nie należała do najsłabszych kobiet, skutek był zerowy. Zapewne przez to, że zawiasy były zardzewiałe. Odsunęła się kilka kroków i za pomocą zaklęcia Diffindo otworzyła wyżej wspomniane drzwi, te uchyliły się ze zgrzytem, który poraził jej bębenki i poniósł się echem daleko w głąb zamku. Prześlizgnęła się przez otwór i stanęła jak wryta. Powiodła wzrokiem po sali, która byłą imponujących rozmiarów. Ciszę przerwała kolejna z wielu kropel zderzająca się z posadzką, spojrzała w górę, a potem w dół. Sufit był nieszczelny, a podłoga mokra i niewątpliwie śliska. Wtem coś przykuło jej uwagę, na drugim końcu sali, ostrożnie przebyła więcej jak połowę pomieszczenia i zatrzymała się. To było krzesło, nieduże, ale zdobione złotem co dawało całkiem interesujący efekt. To sala tronowa! Olśnienie spadło nagle, spojrzała w tył i w przód, tak to bez wątpienia sala tronowa. Jednak co tego typu pomieszczenie robiło w tym zamku, w szkole? To było pytanie na które nie miała odpowiedzi, pytanie nietypowe, wymagające nietypowej odpowiedzi, a zatem intrygujące i zapewne kryjące jakąś zagadkę. Zagadka, słowo, które przyciągało pannę Le Fay jak ogień ćmy. To coś, co uwielbiała i coś co zawsze przynosiło jej różnej wagi, kłopoty. Bowiem Vip nie przebierała w środkach, kiedy coś ją gnębiło, a już na pewno wtedy, gdy była to niewiedza. Powoli, uważając aby nie wylądować swoim zgrabnym tyłkiem na mokrej posadzce, zbliżyła się do tronu. Obejrzała go dokładnie, ale nic ciekawego nie znalazła, nie usiadła, chociaż krzesło wydawało się jakby wolne od wilgoci. Zbyt wiele nasłuchała się o klątwach rzuconych na królewskie własności, no i jedną przygodę z taką klątwą już miała zaliczoną, więcej jej nie było trzeba. Zapominając o czasie i rzeczywistości, krążyła po sali szukając, czegoś co tu nie pasuje, bądź jakiś runów, które byłyby jakąkolwiek podpowiedzią. Przesuwała się powoli wzdłuż zachodniej ściany, delikatnie przesuwając po niej ręką i intensywnie wpatrując się w ryciny. Musi coś znaleźć, cokolwiek co choćby pozwoliło jej ukierunkować poszukiwania w bibliotece, które na pewno, a nawet więcej niż na pewno, rozpocznie, gdy tylko wróci. Zatrzymała się w połowie wydawało jej się, że coś dostrzegła, jednak gdy się okazało, ze to tylko zwykły kurz, który ułożył się w runopodobny znak, westchnęła rozczarowana.
Aeron Steward
Aeron Steward

Sala Tronowa Empty
PisanieTemat: Re: Sala Tronowa   Sala Tronowa EmptyPon 30 Lis 2015, 20:45

Zwiedzanie niedawno odkrytej części zamku była dla Aerona nie lada zabawą. Było to coś czego nie znał, a to spora rzadkość jak na niego, szczególnie w szkole którą znał praktycznie co do pojedynczego kamienia. Spędzone tu lata robiły swoje, ale ostatnio pojawiła się nowość, której nie znał praktycznie nikt. Od tego czasu wybierał się tutaj parę razy, za każdym razem zapuszczając się dalej i głębiej, starając się zapamiętać każdy możliwy szczegół, każdy zakręt, każdą drobinę kurzu zawieszoną w stęchłym powietrzu. W jego umyśle kształtowała się mapa, jak za każdym razem gdy gdzieś wychodził. Wbrew pozorom miał prawie doskonałą orientację w terenie, więc nawet gdyby gdzieś się zgubił, co nie nastąpiło od jakichś czterech lat, gdy to po raz ostatni zabłądził w szkole, szybko odnajdywał drogę powrotną. Zawsze bowiem znajdą się ślady oznaczające wyjście. Czy to będzie delikatny powiew świeżego powietrza, czy też ślady butów odbite w kurzu, czy może pajęczyna niedawno zerwana z jednego z przejść. Takie małe, ledwie widoczne znaki były dla Arcia niczym drogowskazy, mówiące w którą stronę ma się kierować. Czuł się więc jak ryba w wodzie, zwiedzająca najbardziej stare i opuszczone części zamku. Choć z drugiej strony, nie było pewności czy faktycznie ta część była tak stara. Owszem, chodziły różne plotki, ale jak to plotki, ciężko było je zweryfikować. Z pewnością istniała jeszcze starsza część zamku, bowiem historia tej szkoły sięga wiele setek lat wstecz. Ciekawe co jeszcze kryła ta niezbadana część.
Tego wieczoru trafiło mu się eksplorowanie parteru. Nie minęło wiele czasu od jego wejścia tu, gdy, będąc jeszcze gdzieś na korytarzu, pan Steward usłyszał przeraźliwy jęk, godny torturowanego Puchona. Trzeba przyznać że owy dźwięk nieco Arcia zaskoczył, oznaczało to bowiem obecność kogoś innego. Kwestia która pozostawiała największe wątpliwości to personalia owej osoby. Jeśli to ktoś mało przyjazny, to mogą wyniknąć z tego problemy. Po niespodziewanej wizycie dementorów na Balu Duchów, Krukon był podejrzliwy jak tylko się dało, co bardzo utrudniało kontakty z innymi człowiekami. Zwolnił nieco kroku, nasłuchując po każdych kilkunastu krokach. W końcu dotarł do ogromnych, i to nie przesadzając, ogromnych drzwi. Grube na co najmniej dwie lub trzy grubości jego ramienia, wykonane były najprawdopodobniej z jakiegoś drewna. Aeron stawiał na mahoń, choć nie dałby sobie za to ręki urwać. Choć sądząc po żeńskiej części jego domu, powinien być specjalistą od desek. W każdym razie drzwi, mniejsze od wejścia głównego, były lekko uchylone. Krukon szybko połączył ten przeraźliwy jęk sprzed kilkunastu minut z tymi okropnymi drzwiami. Zwolnił kroku, w końcu zatrzymując się tuż przed pozostawioną szparą. Zajrzał do środka, a jego oczom ukazała się przestronna sala, z dziwnym tronem stojącym po drugiej stronie. Była pusta, za wyjątkiem osoby zwróconej plecami w stronę Aerona. Początkowo nie mógł określić żadnych detali, w końcu jednak, korzystając z chwili w której postać odwróciła się, Aeron rozpoznał w niej znajomą twarz. Panna Vipera, ślizgonka którą miał przyjemność (czy aby na pewno?) poznać jakiś czas temu. Poczekał jeszcze chwile, aż postać znów odwróciła się plecami, po czym cicho wsunął się do środka, starając się nie narobić zbytniego hałasu. Podszedł nieco bliżej i oparł się o jedną z kolumn. Ciemne oczy śledziły Vip, rejestrując każdy jej ruch. W końcu, nie ruszając się z miejsca, zapytał się na głos
-I co, znalazłaś tam coś ciekawego?-
Gość
avatar

Sala Tronowa Empty
PisanieTemat: Re: Sala Tronowa   Sala Tronowa EmptyPon 30 Lis 2015, 21:41

Przeszła powolutku o parę kroków w przód, po czym opuściła rękę zirytowana. Musiało tu coś być, inaczej to nie miałoby sensu. Skup się Vip! Zmrużyła oczy dalej uważnie lustrując każdy szczegół i kawałek ściany. Zupełnie nieświadoma wślizgującego się do sali nieproszonego gościa, zmarszczyła brwi i założyła kosmyk za ucho. Westchnęła ponownie, może na kolumnach coś będzie, albo znajduje się tu jakieś ukryte przejście? Przecież musi tu coś znaleźć. Wyciągnęła z wewnętrznej kieszeni zieloną chustkę i przetarła wyjątkowo brudną część kamiennej ściany, wcześniej ostrożnie stając na palcach, bowiem było to trochę wysoko i nie udało jej się wszystkiego oczyścić, mimo to nie odkryła niczego, oprócz kolejnej części nic nie znaczącej mozaiki. W tym momencie usłyszała głos, który, jak jej się wydawało, już gdzieś słyszała. Drgnęła zaskoczona i o mało co nie wylądowała na posadzce, w ostatniej chwili złapała równowagę. Odwróciła się powoli jedną ręką dyskretnie sięgając po różdżkę, a w drugiej nadal trzymając brudną szmatkę. Kiedy ujrzała Aerona, w pewnym sensie jej ulżyło, jednak nadal trzymała dłoń w okolicach magicznego patyka. Suffit de ne pas cette… Mruknęła cichutko, chociaż wcale nie odczuła jakiejś specjalnej niechęci, można by rzec, że od tamtej feralnej nocy narodziło się w niej coś na kształt sympatii. Oczywiście próbowała się oszukać na wszelkie sposoby tak jak i teraz. Po kilku sekundach dodała już głośniej w miarę neutralnym tonem, można było czasem dosłyszeć irytację, jednak nie spowodowaną spotkaniem tylko niewiedzą. Narazie nie, a ty co tu robisz? Schowała chustkę i na sekundę rzuciła okiem na jego ręce, wiedziała, że mógł to zauważyć, jednak nie obchodziło jej to. Za bardzo utkwiło jej to w pamięci i teraz tak prędko o tym nie zapomni. Przyrównałaby to do Cruciatusa i była pewna, że wyśmialiby ją, jednak ona była w dzieciństwie dość często częstowana tą klątwą, więc dla niej straciła ona swoją moc i prestiż. Znała ten ból i zawsze była na niego przygotowana, mimo iż nie musiała, tak jej zostało, nawet wtedy, kiedy zetknęła ze smoczą skórą, nie uroniła żadnej łzy, chociaż miała ochotę krzyczeć i ryczeć to blokada w postaci tego strachu przed karą pozostała i zapewne pozostanie jeszcze długo. Zapędziła się trochę za daleko i w momencie kiedy zakładała niesforny kosmyk za ucho, obraz ojca stanął jej przed oczami, na ułamek sekundy, jednak to wystarczyło by ręka drgnęła. Zamrugała kilka razy, jakby w nadziei, że to wymaże go z pamięci, na marne. Nie patrzyła Arciowi w oczy, bała się, że mógłby w nich zobaczyć za dużo, musi się najpierw opanować. Uśmiechnęła się lekko, jakby chciała dodać sobie otuchy i podeszła do tronu biorąc kilka głębszych wdechów, zatrzymała się naprzeciwko i już ze swoją zwyczajową maską i postawą odwróciła się w stronę jej towarzysza i przez chwile utrzymała kontakt wzrokowy, po czym skierowała spojrzenie na ścianę.
Aeron Steward
Aeron Steward

Sala Tronowa Empty
PisanieTemat: Re: Sala Tronowa   Sala Tronowa EmptyPon 30 Lis 2015, 22:38

Z czystym rozbawieniem przyglądał się niczemu nieświadomej Vip. Trzeba było przyznać, ale perspektywa postaci Vip, stojącej do niego plecami z tego miejsca jawiła się dosyć atrakcyjnie. Bowiem Arcio, bądź co bądź wyprany z większości uczuć, był facetem. A jak taki nie mógł odmówić sobie chwili poświęconej na podziwianie pięknych widoków, a takowym widokiem była teraz smukła ślizgonka. Oczywiście nie była świadoma tego co się właśnie działo, i dobrze, gdyż pan Steward nie do końca potrafiłby przewidzieć reakcję do jakich zdolna byłaby Vip. Patrzył więc na nią, a gdy w powietrzu rozległ się jego głos, postać panny Le Fay zareagowała w sposób który całkowicie zrekompensował Arciowi czas jak spędził na dotarciu tu. W tym zgrabnym i pełnym pięknego zaskoczenia drgnięciu brakowało tylko cichego pisknięcia, z gatunku tego wytwarzanego przez małe dziewczynki uciekające przed pająkiem. Szczęściem dziewczyna nie upadła, ale jakoś utrzymała równowagę, co tylko bardziej rozbawiło chłopaka. Starał się zachować poważną twarz, jak zwykł to zresztą zawsze czynić, nie był jednak do końca pewien efektów swoich wysiłków. Usłyszał jakieś słowa, zbyt ciche by poznać znaczenie, wystarczająco głośne by poznać iż wypowiedziane zostały w języku dla niego obcym, dla niej zapewne ojczystym, czytaj francuskim. Uśmiechnął się w środku ducha z delikatną nutą złośliwości, po czym zapytał:
-Co tam syczysz- to znaczy mówisz? Wiesz, z daleka raczej kiepsko Cię słychać.- oj, po prostu nie mógł sobie tego darować. Ta mała złośliwa cząstka jego jestestwa zawsze wyłaniała się w takich momentach, i zawsze zapewniała jedną z dwóch rzeczy. Albo wielki śmiech, oczywiście tylko Aerona, albo wielkie kłopoty, również należące tylko do niego. Czasem zaś zdarzały się takie chwile gdy obie te rzeczy działy się jednocześnie, i Aeron nie wiedział do końca czy ma się śmiać, czy raczej rozpaczać.
Gdy usłyszał odpowiedź na swoje pytanie, wzruszył ramionami.
-Chwilowo stoję, zapewne też oddycham, można również wspomnieć o tym że wypowiadam jakieś przypadkowe słowa jako odpowiedź na zadane pytanie. A tak poza tym to śledzę Cię, przyglądam się Twoim atry- ekhm, poczynaniom i ogółem spędzam miło czas na prawie świeżym powietrzu.- odpowiedział, zgodnie zresztą z prawdą. Jakże mógłby kłamać w obecności damy? Przecież nie wypada zachowywać się jak jakiś puchon czy inne zwierze. Spojrzał na Vip i zauważył jej wzrok, padający przez chwilę na jego ręce. Tak, wciąż pamiętał tamtą upojną i wyczerpującą noc, i dałby sobie wyrwać dwa włosy o zakład że ona też pamiętała. W ogóle, Arcio miał wrażenie że panna Le Fay jest nieco skrępowana jego obecnością. Było to nieco smutne, gdyż w głębi duszy chłopak był dobrym człowiekiem, tylko tak zawsze jakoś wychodziło odwrotnie. A to przypadkiem wystraszył ucznia, a to po drodze coś komuś powiedział i tak dalej. I co z tego że większość z tych osób to puchony?
Widząc że panna Le Fay przesunęła wzrok z jego osoby na ścianę, Arcio wzruszył ramionami i niespiesznie podszedł do niej, przyglądając się stojącej ścianie. Była to zwykła, kamienna ściana, być może marmurowa, bądź też betonowa, w której wszystko krzyczało „JESTEM NIEZWYKLE ZWYCZAJNA”. Ciągle patrząc na ścianę, odezwał się:
-Ciekawa ściana czyż nie? Jest taka inna od reszty, taka dzika, wolna. Wiesz o co mi chodzi?-
Gość
avatar

Sala Tronowa Empty
PisanieTemat: Re: Sala Tronowa   Sala Tronowa EmptyPon 30 Lis 2015, 23:16

W momencie, kiedy wypowiedział pierwsze trzy słowa, a głównie to jedno, ciśnienie momentalnie skoczyło jej w górę i zapomniała o wszystkich wcześniejszych, niezbyt przyjemnych, myślach, koncentrując się na Aeronie. Konkretniej na tym, że jeśli nie przestanie z niej kpić to tym razem mu coś zrobi. Jedynym co ją trzymało w jakiej takiej odległości, uznawanej za bezpieczną i nie naruszającą przestrzeni osobistej, były te przeklęte rękawice ze smoczej skóry. Na krótką chwile jej umysł wygenerował pytanie, roztrząsające powód, dla którego cały czas je nosi, jednak już po kilku sekundach wrócił na swoje wcześniejsze tory, czyli obmyślanie w jaki sposób zrobić mu krzywdę. Dalsza część jego wypowiedzi wleciała jednym uchem i wyleciała drugim, do momentu w którym jej mózg zarejestrował nie dokończone słowo, zapewne specjalnie, które nie pozostawiało wiele pola do domysłów. Zacisnęła usta i prychnęła w myślach: Faceci… Kpina w jego głosie była wręcz namacalna, co było wystarczającym argumentem, żeby się odciąć. Czego nie zamierzała sobie odmówić, jakże by mogła. Zakończenie jego wypowiedzi niemal zerwało ostatnie hamulce, to już nawet nie była kpina czy sarkazm, to było czyste chamstwo! Słuchaj no, jeśli przyszedłeś tu tylko po to, żeby ze mnie kpić to możesz już wyjść. Powiedziała spokojnym głosem, aczkolwiek można było w nim dosłyszeć nutkę irytacji. Ponadto jej oczy, jakkolwiek by nie próbowała tego ukryć, wprost świeciły się od gniewu. Nie bez przyczyny powstało powiedzenie „oczy są zwierciadłem duszy”. Skądś musiało się to wziąć. Póki jesteś w jednym kawałku, Aeron. Dodała świdrując go wzrokiem, który, jeśli by mógł, już dawno spaliłby go na popiół. Niestety, znów zasyczała, niezamierzenie, ale jednak ciężko było to powstrzymać kiedy jest się skupionym na dokonaniu cudu w postaci morderstwa samym wzrokiem. Bardzo żałowała, że jej się to nie udaje i zapewne nie uda, mimo to gdzieś tam głęboko, głęboko krzyczał mały głosik, który zaciekle protestował przeciw takiemu zachowaniu. Na szczęście lub nie Vip jeszcze nad nim panowała, więc marne szanse, że szybko jej przejdzie. Ściana jak ściana. Zbyła jego zaczepkę, wcale, a wcale nie zamierzała mu tłumaczyć dlaczego się w nią wpatrywała. Musiała przyznać, że pan Steward chyba miał talent do wyprowadzania jej z równowagi, bowiem dzisiaj udało mu się to znacznie szybciej niż za pierwszym razem. Aczkolwiek tym razem, żywiła głęboką nadzieję, że uda jej się sprawić iż tego pożałuje. W końcu nikt nie mógł tak bezkarnie z niej kpić! Oparła jedną rękę na biodrze, druga nadal był w pobliżu różdżki, i skierowała wzrok na jego paczadła, śliczne, bo śliczne, ale w to spojrzenie władowała tyle złości i wyraźnej irytacji, że gdyby przerobić je na siłę fizyczną Arcio niechybnie wylądowałby na ścianie korytarza za mahoniowymi drzwiami. W takim wypadku niewiele by pewnie pozostało z jego osoby, wątpliwe jednak, że panna Le Fay by się tym przejęła bardziej niż grudniowymi opadami śniegu. Może po jakimś czasie, nieokreślonym aczkolwiek możliwe, że bliskim, odezwałby się w jej głowie ten upierdliwy głosik, który tak obstawiał za Stewardem. Jednak to tylko hipotetyczne rozważania, bliskie prawdy czy nie to, zapewne, się tego nie dowiemy. Masz jeszcze coś ciekawego do powiedzenia? Zapytała głosem wręcz ociekającym jadem. Choć starała się ze wszystkich sił nie patrzyć w jego oczy dłużej niż to konieczne, znów magnetyzm szarosrebrnych tęczówek zadziałał niezawodnie, skutkując przedłużającym się kontaktem wzrokowym.
Aeron Steward
Aeron Steward

Sala Tronowa Empty
PisanieTemat: Re: Sala Tronowa   Sala Tronowa EmptyWto 01 Gru 2015, 00:09

Chyba wystarczy jak na powitanie. Vip gotowała się jak czajnik, i jeśli Arcio dalej będzie kontynuować swoje finezyjne oraz bardzo zabawne zaczepki, to zacznie piszczeć. Serio, ciężko było mu przestać. Sposoby w jakie ślizgonka reagowała na te małe prztyczki były wprost przepiękne. Wiedział że jeśli przesadzi, to ktoś wyleci w powietrze, i niestety nie mógł za bardzo przewidzieć kto. Zresztą, nie przyszedł tu bawić się w jakieś marne pojedynki. Gdyby jego zamiarem byłoby faktyczne zrobienie krzywdy dziewczynie, ta leżałaby prawdopodobnie już ogłuszona na ziemi. Wcale nie potrzebował zwracać na siebie uwagę. Prawdziwa walka to nie honor i godna śmierć. Prawdziwa walka nie ma zasad, i ten kto rozumie tą jedną jedyną zasadę, zawsze będzie miał przewagę. Ale nie przyszedł tu maltretować tej biednej syczącej ślizgonki, toteż zostawił te ponure rozważania na później.
Widział reakcję Vipery na jego słowa, szczególnie na drugą wypowiedź. Nie spodziewał się niczego innego, toteż nie był zawiedziony niemą groźbą, poprawioną później tą wypowiedzianą na głos. Ciekawe który to raz kiedy mu grozi? Jeszcze kilka takich spotkań i w ogóle straci rachubę. To, albo nagła śmierć przez wysadzenie jego ciała, powodowane zapewne przez wściekłą czarownicę.
-Ależ ja wcale z Ciebie nie kpię, moja droga! Twe słowa ranią me serce. Wiedz że wszystko co powiedziałem to święta prawda. - odpowiedział na jej zarzuty. No bo to przecież czysta prawda, wbrew temu jakkolwiek to brzmiało. Jednak największym plusem całej tej sytuacji był fakt, że znów na niego patrzyła. Tymi zielonymi oczami, tak zachmurzonymi jakby miało z nich zaraz zacząć walić piorunami. Na uprzejmą groźbę pozbawienia go postaci w której dałoby się zidentyfikować jego personalia, Arcio odpowiedział z udawanym przestrachem:
-Byłabyś zdolna do skrzywdzenia osoby która Cię uratowała? Gdzież ten słynny honor, z którego wręcz słyną obce nacje?- urwał, ledwie powstrzymując nagły wybuch śmiechu, który chciał wyrwać się na powierzchnie gdy tylko Aeron usłyszał syk z ust panny Le Fay. Gdyby teraz zacząłby się śmiać, dostałby albo w twarz, albo zaklęciem. Ewentualnie zaklęciem  w twarz. Ani jedna opcja nie mu nie podchodziła, toteż szybko się opanował, wciąż jednak mając przed oczami syczącą Vip.
Z przykrością był świadkiem olania jego fascynacji ścianą na którą przez chwilę oboje się patrzyli. Szczerze wierzył że ta zwykła ściana będzie w stanie wyjść z ram standardów moralnych. Że gdy wszystko inne będzie się walić, ona pozostanie taka jak zawsze. Niestety, jej marzenia zostały bezwzględnie zniszczone przez osobę która stała obok Aerona. Smutny chłopak w przypływie uczuć zmówił krótką modlitwę do boga ścian o szybką destrukcję tego tu nieszczęśnika. Niech jego marzenia przetrwają w innych ścianach, do budowy których użyte zostaną części tej ofiary. Podniósł głowę i spojrzał na Vip. Oparłszy rękę o biodro, wyglądała jak niezadowolona pani domu. Usłyszawszy padające pytanie, zastanowił się. Mógłby oczywiście powiedzieć jedną z dwustu pięćdziesięciu trzech ripost które właśnie pojawiły się w jego głowie. I pewnie zrobiłby to, gdyby nie fakt że dość już dziś namęczył pannę Le Fay. Odwzajemnił rzucone mu spojrzenie, odpowiadając jednocześnie:
-To zależy. Ciężko się rozmawia gdy druga osoba grozi Ci ciężkim kalectwem lub śmiercią, a sam jej wzrok potrafiłby ugotować wodę. Powinnaś częściej się uśmiechać, bo złość piękności szkodzi. A szkoda zmarnować taką twarz.-
Gość
avatar

Sala Tronowa Empty
PisanieTemat: Re: Sala Tronowa   Sala Tronowa EmptyWto 01 Gru 2015, 13:08

Słuchała z zaciśniętymi ustami, w pewnym momencie zagryzła wargę prawie do krwi. Niech tylko spróbuje się zaśmiać! Starała się jak mogła, żeby zatrzymać zalewającą ją fale furii, ale wiedziała, że nic z tego nie będzie, że da jej upust. Niezależnie od tego czy ją „uratował” czy nie. W momencie w którym ta myśl ukształtowała się w jej głowie, w pełni, z każdym szczegółem, na jej usta wpłynął uśmiech. Powolutku uniosła kąciki ust, które ułożyły się w jeden z najbardziej przebiegłych i kryjących, zapewne niemiłe, a wręcz niebezpieczne, plany. Niezauważalnie dotknęła różdżki i za pomocą zaklęcia niewerbalnego, transmutowała smocze łuski w wężowe. Wszystko, rzecz jasna, tak, aby Arcio się nie zorientował, musi mieć jakiś element zaskoczenia, no i pewność, że nie załatwi jej tak jak ostatnio. Być może… Odpowiedziała na jego pytanie dotyczące krzywdzenia, a na jej twarz wpłynęła maska niewinności, ale efekt psuł ten uśmieszek, który mimo usilnych starań nie chciał zejść. To takie miłe, że się przejmujesz moją urodą, ale zupełnie zbędne. Zakpiła powoli zbliżając się do pana Stewarda, jednocześnie spuściła rękę z biodra i uważnie analizowała jego położenie i okoliczne tereny. Trzeba przyznać, że warunki nie są najlepsze, ale wszystko da się zrobić, trzeba być tylko bardziej uważnym, żeby nie wylądować na mokrej posadzce. W gruncie rzeczy nie miałaby nic przeciwko gdyby on upadł, aczkolwiek jej samej nie śpieszyło się na tego typu spotkanie. Była już bardzo blisko, dzieląca ich odległość nie była większa niż, góra, dwa średnie kroki. Zapewne naruszyła już jego przestrzeń osobistą, jednak nie oszukujmy się, niewiele ją to obeszło, a co więcej zamierzała naruszyć ją jeszcze bardziej. Być może on miał talent do wyprowadzania jej z równowagi, być może świadomie go wykorzystywał, być może nie był tego świadomy, ale jednak to robił, a Vip była w stanie poświęcić trochę swoich nerwów na chwile zabawy, zabawy w jej mniemaniu, nie jego. Wyciągnęła rękę ukrytą pod kurtką, tak, że teraz były obie widoczne i obie puste, nie licząc pierścienia na prawej ręce, biżuteria nie wyglądała na ozdobną, raczej nasuwała skojarzenie z sygnetem rodowym, czym oczywiście był. Panna Le Fay nie przepadała za świecidełkami, chyba, że te świecidełka były w sztyletach, mieczach, czy innych rodzajach broni białej, tak jak w jej sztylecie, wtedy była wniebowzięta. Dziś nie związało włosów, więc szare kosmyki opadały jej na ramiona, żałowała, że nie wzięła żadnej spinki czy gumki, przydałaby się teraz, ale bez niej też sobie poradzi. Powiedz mi Aeron, umiesz walczyć wręcz? Uśmiechnęła się paskudnie i nie dała mu nawet szansy na odpowiedź tylko od razu wystrzeliła prawą ręką złożoną w pięść, idealnie wycelowaną w żołądek, a lewą nogą zamachnęła się na jego kolano, dokładniej rzepkę i chodź ciosy nie wyglądały na silne z pewnością, gdyby dotarły do celu okazałyby się niszczące, na żołądku na pewno odznaczyłby się sygnet,a rzepka, cóż, niewiele by z niej pozostało. Wiedziała, że wśród tutejszej arystokracji walki wręcz i bronią białą nie są tak szanowane, a co więcej nie są nawet trenowane, tak jak w jej ojczystym kraju. Dlatego zdecydowała się na ten krok, bo może i jej przeciwnik miał więcej siły, ale wątpiła, żeby posiadał jakąkolwiek technikę. Ona miała ich wiele, dlatego szala zwycięstwa, po jej kalkulacjach, znacząco przechyliła się w stronę panny Le Fay. Przewidziała również, że któryś z wyprowadzonych ciosów na pewno dosięgnie owego pana, on tylko musi zdecydować, który. Jeśli uniknie kopniaka dostanie zapewne w żebra, bo będzie musiał się odsunąć, jeśli jednak postanowi umknąć przed ciosem w brzuch, jego rzepka zostanie zdruzgotana. Dla niej wybór był oczywisty, jednak liczyła na to, że zaskoczenie chłopaka będzie na tyle duże, iż wybierze źle, bo nie oszukiwała się nawet, że mógłby nie zareagować.
Aeron Steward
Aeron Steward

Sala Tronowa Empty
PisanieTemat: Re: Sala Tronowa   Sala Tronowa EmptyWto 01 Gru 2015, 15:19

No i po co ta cała agresja? Nie lepiej byłoby posprzeczać się, jak normalni cywilizowani ludzie? Nie ufał Vip ani przez krótką chwilę w której znajdowali się tutaj. Wiedział  na co ją było stać, szczególnie mając na względzie ich ostatnie spotkanie, bardzo miłe zresztą. Więc gdy dziewczyna nagle zaczęła szczerzyć się do niego jak mysz do sera, w głowie chłopaka gdzieś tam zamigotała taka mała czerwona lampka informująca o zbliżającym się niebezpieczeństwie. Ten system uruchamiał się zawsze gdy krukon robił coś, co na pierwszy rzut oka wydawało się lekkomyślne i niebezpieczne. Vip reagowała w sposób całkiem odmienny od tego do którego był przyzwyczajony, a każde zachowanie które odstępowało od pewnej normy, można było określać mianem podstępu. Tak, podstępu, bo to że dziewczyna coś knuła, widać było na pierwszy rzut oka. Podstępu bardzo podstępnego, cwanego i godnego największych łajz chodzących po tym świecie.
Problem jednak leżał w tym, że Aeron był nawet gorszą łajzą. Łajzą z kategorii tych paskudnych, które to czerpią dziwną satysfakcję z obserwowania niepowodzeń innych osób. Tak więc gdy panna Le Fay zaczęła zbliżać się do krukona, ten, niby przypadkowym gestem, skrzyżował ręce i z ciekawością przyglądał się jej poczynaniom. Gest ten niósł za sobą jednak coś więcej niźli zmianę pozycji. Dzięki niemu mógł bowiem sięgnąć ręką do rękawa, w którym to ukryta tkwiła jego różdżka. Był to dobrze przemyślany ruch, taki który wciąga przeciwnika jeszcze głębiej w pułapkę. Bo co to byłaby za zabawa, gdyby Arcio tak po prostu wyciągnął patyk i zaczął rzucać zaklęciami na lewo i prawo? Nie chciał jej uszkodzić, tylko raczej pokazać jej że w walce liczy się coś więcej niż tylko siła mięśni i wymyślne zaklęcia. Każdy głupi (dobra, nie każdy, ale wiecie o co chodzi) może użyć zaklęcia niewybaczalnego, ale to zabija całą przyjemność.
W międzyczasie panna Vip zbliżyła się już dość mocno, tak że znowu znajdowali się w podobnej sytuacji jak ostatnio. Tym razem jednak, gdy wyciągnęła przed siebie ręce, nie dało się nie zauważyć że były one puste. Oprócz jakiegoś pierścienia znajdującego się na prawej ręce, nie tkwił w nich ani sztylet, ani nawet różdżka, na co Aeron uśmiechnął się w duchu. Magia bezróżdżkowa należała do jednych z najrzadszych umiejętności, i szczerze wątpił by ślizgonka była w stanie się nią posługiwać. Mógł więc z góry odrzucić możliwość wykorzystania przez nią jakichkolwiek zaklęć. Rzucić mu się w ramiona raczej też nie planowała, tak samo jeśli chodzi o zwykłą rozmowę. Pozostawało więc coraz mniej opcji, które zostały jeszcze bardziej zawężone przez wypowiedziane przez dziewczynę słowa. Czy lubił walkę wręcz? Nie trenował niczego specjalnego, jedynie starał się utrzymać własne ciało w jako takiej formie. Większość czarodziejów uważała coś takiego za całkowitą zbyteczność, bowiem posiadali przecież pokaźne zasoby zaklęć. Aeron jednak rozumiał potrzebę posiadania takich umiejętności, które przydają się w pewnych sytuacjach. Nie należy się jednak oszukiwać. Różdżka zawsze będzie silniejsza niż jakikolwiek cios. Dlatego też Aeron uważnie obserwował dziewczynę, szukając najmniejszych oznak ruchu. W prawie tym samym momencie, prawa ręka i lewa noga ślizgonki wystrzeliły do przodu, a ich celem był bezapelacyjnie stojący jakiś metr dalej krukon. Ten jednak nie wystraszył się, ani nawet nie uśmiechnął. Jego twarz nie ukazywała żadnych uczuć. W momencie w którym dziewczyna rozpoczęła atak, on jednym ruchem wyciągnął różdżkę, i krótkim szybkim ruchem rzucił zaklęcie Impedimenta., które oczywiście słychać było tylko w jego głowie. Zdążył w ostatniej chwili, gdyż odległość dzieląca rękę i nogę od jego ciała wynosiła raptem kilkanaście centymetrów. Było blisko, ale ciągle tak jak zaplanował. Obszedł dziewczynę, zatrzymując się z jej prawego boku, i w momencie w którym zaklęcie spowalniające przestało działać, zwyczajnie podstawił jej nogę. Pęd który wcześniej nadała swojemu ciału w zupełności wystarczał by znalazła się na ziemi. Aeronowi pozostawało teraz stanąć za nią, z wycelowaną na wszelki wypadek w nią różdżką.
-Nie ładnie tak atakować znienacka.- powiedział, przy okazji zauważając że jego rękawiczki zmieniły fakturę. Sapnął, bardziej z irytacji niźli z faktycznej złości. Zwrócił się chłodnym tonem do dziewczyny:
-Nie potrzebuje ich żeby Cię pokonać.-
Gość
avatar

Sala Tronowa Empty
PisanieTemat: Re: Sala Tronowa   Sala Tronowa EmptyWto 01 Gru 2015, 16:11

Wszystko stało się tak szybko, że przez chwilę czuła się zdezorientowana, oczywiście nie dała tego po sobie poznać. Kiedy zaklęcie, którym uraczyła go ta nieuczciwa łajza przestało działać, a podstawiona noga spełniła swoje zadanie, panna Le Fay poleciała na spotkanie z podłogą. Na szczęście zdążyła się osłonić rękami, inaczej niechybnie by rozbiła głowę albo nawet gorzej. Gruchnęła na ziemię z głuchym łoskotem, zacisnęła usta z bólu krzywiąc się. Kiedy usłyszała reprymendę ze strony pana Stewarda powoli, z grymasem bólu, odwróciła się na plecy. Oddychała powoli, ignorując mocno poturbowane kolano i ręce. Po następnym stwierdzeniu Arcia, dziewczyna po prostu zaczęła się śmiać, nie był to wesoły śmiech, ani gniewny, był pusty, wręcz szalony, a jej oczy dziwnie błyszczały. Jednak dobrze zrobiłam nie ufając ci, może nie potrzebujesz ich, ale dużo się nie pomyliłam co do twojej uczciwości. Odparła nadal z tym tajemniczym błyskiem w oku i krótko się zaśmiała. Ubrania miała lekko nasączone wodą zalegającą na kamiennym podłożu, a widząc wystawioną w jej stronę różdżkę wstała powoli, nie dając mu żadnych powodów do podejrzeń, czy rzucenia kolejnego zaklęcia. Wyprostowała się i zadarła nonszalancko głowę. Czyli wolisz walki magiczne? Bardziej stwierdziła niż zapytała, szaleńczy uśmiech nadal błąkał się na jej ustach. Nie słyszała jeszcze, żeby któryś z krukonów został nazwany podstępnym i nieuczciwym, zazwyczaj taka opinia krążyła o Domu Węża, ale cóż, najwyraźniej on był wyjątkiem. Nie mogła stwierdzić czy jej się o podobało czy nie. Gdy wstawała nie zauważyła, że podczas upadku z jej kieszeni wyleciał świstek pergaminu, niewielki, ale drobno zapisany. Sięgnęła po różdżkę powoli ją wyciągając i osuszając swoje ubranie. W głębi duszy była zadowolona, w końcu udało jej się zirytować tego pana, a to sapnięcie… muzyka dla jej uszu, warta bolesnego spotkania z niezbyt przyjazną i chętną do zawierania znajomości posadzką. Poprawiła włosy, które opadły jej na twarz i otaksowała wzrokiem wychowanka domu Ravenclaw. Na kilka sekund zatrzymała się na oczach po czym spojrzała zaraz za niego, na tron. Zaśmiała się chicho. A gdyby tak…? To mogłoby być ciekawe. Skoro już zaczęli swój mały pojedynek, chciała sprawdzić jego możliwości, szybkość odbijana zaklęć i ich znajomość. Wbrew pozorom to wiele mówiło o czarodzieju. Ton głosu owego pana znacznie się zmienił, można by powiedzieć, że dostosował się do temperatury panującej w sali, jednak jej to nie przeszkadzało. Stała w milczeniu wpatrując się w krzesło, chociaż go nie widziała, i rozpatrywała wszystkie możliwe ruchy i ich konsekwencje. W zależności od poziomu krzywdy jaką przedstawiała perspektywa danego pomysłu, jej uśmiech malał, bądź poszerzał się. W międzyczasie szykowała sobie stertę zaklęć, które mogłaby wykorzystać, a które nie uszkodziłyby trwale jego niezaprzeczalnie pięknej buźki. Po paru minutach, dwóch, trzech, tak na oko, w jej główce plan odwetu był gotowy w każdym szczególe i pod każdym względem, na tyle na ile było to możliwe. Niestety nie nauczyła się jeszcze legilimencji, więc nie mogła z całą dokładnością przewidzieć jego ruchów. Z resztą, czym jest życie bez ryzyka? Czy nie takie było jej motto? Wróciła do rzeczywistości i znów skierowała swój wzrok na obiekt główny swojego planu, nadal trzymał różdżkę skierowaną w jej stronę, tyle, że teraz i ona miała magiczny patyk w ręce. Mogłoby się wydawać, że szanse są równe. Nie miała co stawiać na wybryk w fizycznej postaci, bo znów oberwałaby zaklęciem, więc wypowiedziała w myślach zaklęcie Depulso, równocześnie robiąc odpowiedni ruch ręką. Wymierzyła je tak, że gdy trafi w przeciwnika, ten „siądzie” sobie na tronie. Nie sądziła, że zdąży się obronić, bądź je odbić. Odległość ich dzieląca była zbyt mała, zawsze istniało prawdopodobieństwo, że zdąży uskoczyć, co niewątpliwie skończyłoby się spotkaniem z podłogą, albowiem tam gdzie stał pan Steward było wyjątkowo ślisko, więc którejkolwiek opcji by nie wybrał Vipera byłaby, mniej lub bardziej, usatysfakcjonowana efektem.
Aeron Steward
Aeron Steward

Sala Tronowa Empty
PisanieTemat: Re: Sala Tronowa   Sala Tronowa EmptyPią 04 Gru 2015, 00:29

Widok lecącej na tyłek Vip był wprost nie do opisania. Mimo iż całe zdarzenie było dla niej zapewne szokujące, ślizgonka wykazała się jednak niezwykłym hartem ducha i nic po sobie nie pokazała. Było to o tyle dziwne, że podłoga, zimna kamienna, w dodatku mokra, wydawała się dość twarda. Na tyle, by zostawić jakieś ślady w postaci siniaków czy innych zadrapań. Ona jedynie lekko się skrzywiła. Widocznie była przyzwyczajona do bólu. Aeron sam nie wiedział czy to dobrze, czy może raczej źle. Tak po prawdzie, to nie bardzo miał ochotę się tego teraz dowiadywać. Nie spuszczał więc gramolącej się postaci z oczu, wiedząc że ta skrzętnie wykorzysta każdą chwilę jego nieuwagi.
Usłyszał dziwny śmiech, dochodzący z wnętrza Vip. Śmiech iście nienormalny, co tylko utwierdziło Aerona w obawach przed tą leżącą na podłodze osobą. Gdy do jego uszu doszły tym razem słowa wypowiedziane przez ślizgonkę, Arcio ledwo co powstrzymał wybuch śmiechu. Nie chodziło tu o jego uczciwość. Każdy bardziej rozgarnięty człowiek używający co najmniej jednej półkuli mózgowej w życiu nie powiedziałby (oceniając oczywiście na pierwszy rzut oka) że pan Aeron Steward z domu Ravenclaw jest uczciwy. Przecież ten chłopak na kilometr śmierdział oszustwem, podstępem i tajemnicą. Gdzie ta uczciwość? Chyba uczciwie poszła na urlop. Nie zraniło go również stwierdzenie że dziewczyna mu nie zaufała. Dobry boże, on sam sobie czasem nie ufa, a co dopiero inni? Nie, to wszystko bledło przy samym sensie wypowiedzi którą właśnie usłyszał. Oto bowiem podstępna łajza poucza (!) go o uczciwości i zaufaniu, samemu będąc najprawdziwszą i zupełnie miłą paskudą. Nikt oczywiście nie wspomni o grożeniu sztyletem przystawionym do jego żołądka, ani też o próbie znokautowania jego biednej osoby. I ta oto osoba śmie pouczać i krytykować jego! No doprawdy, to był iście zabawny żart. Patrzył na Vip i z rozbawioną miną kręcił głową.
-Wiesz, to nieco zabawne usłyszeć te właśnie słowa akurat z Twoich ust. Choć w sumie, musi być w tym trochę prawdy. Jesteś przecież dość biegła w oszukiwaniu ludzi, i chyba samej siebie co?- zapytał, ciągle uważnie obserwując ruchy jego chwilowej przeciwniczki. Widział jak wyciąga różdżkę, jak powoli używa jej do wysuszenia swojego nieco przemokłego ubrania. Trzeba było jednak przyznać, iż mokre odzienie nieco lepiej podkreślało kształty dziewczyny, szczególnie w pewnych ważnych miejscach. Aeron taktownie jednak nie dał po sobie nic poznać, bardziej z obawy o konsekwencje tego niźli z racji dobrego wychowania.
Pytanie które zadała zawisło w powietrzu, przybierając ciężar otaczającej ich atmosfery, by w końcu opaść i rozpłynąć się bezpowrotnie. Wzruszył ramionami, jak gdyby ten prostu gest sam w sobie miał służyć za odpowiedź. By jednak nie doszło do całkowicie zbędnych nieporozumień, dodał jeszcze:
-Walki? To nie walka, a raczej zabawa w kotka i myszkę. Gdyby to byłaby walka, to nie rozmawialibyśmy teraz, mogę Cię o tym zapewnić.- a głos jego brzmiał jak zawsze. Było to suche stwierdzenie faktu, takiego z którym nie można było się kłócić. Nastała cisza, przerywana tylko odgłosem wciąganego i wypuszczanego powietrza, to przez Arcia, to przez pannę Le Fay. Napięcie było wręcz namacalne, a atmosfera gęsta jak bita śmietana. W tym samym momencie w którym Aeron chciał coś powiedzieć, z różdżki trzymanej przez Vip wyleciał promień światła, którego celem był bezwątpienia chłopak. Nie zaskoczyło go to, szczególnie po ostatnich słowach wypowiedzianych przez ślizgonkę. Wprawnym ruchem, mówiąc w myślach Protego odbił zaklęcie, które zostało całkowicie zneutralizowane. Patrzył na dziewczynę, myśląc jednocześnie co dalej zrobić. W końcu przeciągnął się, chrupiąc przy tym połową swoich kości.
-I co teraz? Panno Le Fay.- zapytał, patrząc jej prosto w oczy.
Gość
avatar

Sala Tronowa Empty
PisanieTemat: Re: Sala Tronowa   Sala Tronowa EmptySob 05 Gru 2015, 13:49

Masz coś do moich ust? Zapytała krzywiąc się, uznała za zbyteczne odpowiadać na drugie pytanie to było oczywiste jak i to, że nie doceniła tego pana. Była wielce rozczarowana faktem, że udało mu się sparować zaklęcie, jednak też po części zadowolona z informacji wywnioskowanych, płynnością i szybkością ruchów. Cóż, żeby zyskać trzeba stracić i na odwrót, jak się traci to się zyskuje, ale mimo wszystko było jej trochę szkoda. W duchu obiecała sobie, że podwoi czas przeznaczony na ćwiczenia dopóki nie zobaczy tego osobnika w takich sytuacjach jak on ją widział. Łajza jeden, niezły, a nawet dobry, ale łajza. Nie podobało jej się to, że patrzy prosto w jej pociemniałe z gniewu, zielone oczęta, a właściwie nie był z tego zadowolony jej instynkt od spraw bezpieczeństwa, bo reszta zdecydowanie była rękami i nogami za tym, aby patrzył, ponieważ ona wtedy też mogła patrzyć, bezkarnie. Masz wysokie mniemanie o sobie, albo po prostu jesteś tchórzliwym aktorem. Postanowiła go trochę podrażnić przy okazji, albo przede wszystkim (?), odciągając swoje myśli od bardzo niestosownych i niebezpiecznych terenów jej wyobraźni i umysłu. Widząc, że już nic nie będzie z ciekawszej części tego dnia, czytaj pojedynku, walki, schowała różdżkę, ale tak, że mogłaby ją wyciągnąć w ułamku sekundy. Ty mi powiedz co teraz, Steward. Uśmiechnęła się bardzo nieprzyjemnie i nieprzyzwoicie, jednocześnie założyła niesforny kosmyk za ucho. Zignorowała to, że jego nazwisko niekontrolowanie wysyczała niż wypowiedziała, domyślała się jaki to skutek wywoła, jednak nic z tym nie zrobi, nie teraz, może kiedyś się tego pozbędzie. Przekrzywiła lekko głowę, wystawiając na światło swoją bliznę na policzku, nie przestawała się uśmiechać, ani nie zerwała kontaktu wzrokowego. Ręką sięgnęła do rzemyczka zwisającego z jej kurtki i zawinęła go sobie na palec. Bardzo chciała wiedzieć co teraz, ale sama nie wiedziała, więc założyła, że on coś wymyśli. Mimo wszystkich tych dziwnych sytuacji i wymian zdań, polubiła tego popaprańca, może dlatego, że mogła go zaliczyć do największych szumowin swojego rocznika. A trzeba tu wtrącić, że tą panienkę bardzo ciągnęło do takiego towarzystwa, mogła czuć się w pełni sobą i nie bawić się w te całe beznadziejne arystokratyczne obyczaje. Nielegalne pojedynki, najemnicy opowiadający o swoich najpaskudniejszych przygodach, pełno podejrzanych przybłęd handlujących równie podejrzanymi przedmiotami, o niebotycznych cenach, pełno ofert „pracy”, której nikt nie chce się podjąć, a która byłaby dla niej idealnym sprawdzeniem. Ryzyko. Coś co kochała jak nic innego, coś co zabrała jej ta przeklęta szkoła, coś co w jakimś stopniu dostarczał jej Arcio, albowiem każde spotkanie z nim niosło pewne ryzyko i wielką niewiadomą, być może to był powód dla którego działał na nią jak magnes na opiłki. Jej rodzina przewracałaby się w grobie, gdyby wiedziała w jakim towarzystwie się obracała gdy ojciec nie patrzył. Nie chciała nawet myśleć o tym co by się działo gdyby się dowiedział, dlatego skrzętnie to ukrywała, koniec końców oszustwa, kłamstwa i tajemnice to było coś co przychodziło jej z dziecinną łatwością, jak raczył zauważyć krukon. Czy jej to przeszkadzała? Czy miała wyrzuty sumienia? Absolutnie! Nigdy jej się to nie zdarzyło, wręcz przeciwnie uwielbiała ten dreszczyk grozy, adrenalinę i napięcie z tym związane. Czasem ją to męczyło, ale jak się raz w to weszło to nie da się już wycofać, cena takiego życia, dla niektórych wysoka dla innych wręcz śmiesznie mała.
Aeron Steward
Aeron Steward

Sala Tronowa Empty
PisanieTemat: Re: Sala Tronowa   Sala Tronowa EmptyCzw 10 Gru 2015, 00:30

-Skądże znowu, Twoje usta zupełnie mnie nie interesują.- odpowiedział jej spokojnie Aeron. Zdawał sobie sprawę że pokazał Vip to i owo, nie były to jednak rzeczy których uczył się gdzieś po kątach. Każdy nieco bardziej biegły (no i przede wszystkim myślący, choć z tym to było ostatnimi czasy coraz trudniej) czarodziej byłby w stanie zrobić to samo. No może Ci bez Magii Niewerbalnej mogliby mieć problem z odpowiednio szybkim wyartykułowaniem nazwy kontr zaklęcia, nie zmieniało to jednak faktu iż była to tylko zabawa. Taka mała gra, której wygrana zawsze dawała nieco satysfakcji. Jak już wspominał pannie Le Fay, gdyby faktycznie chciał ją skrzywdzić, to zrobiłby to w bardziej bezpośredni i skuteczny sposób. W prawdziwej walce nie ma czasu na finezję, jakieś głupie wymysły czy spektakularne zaklęcia. To można zostawić udawanym pojedynkom, które oprócz widowiskowości nie przynosiły wiele pożytku. Nie, tutaj liczyła się tylko jedna rzecz. Ten kto przeżyje, i ten co przegra. Dwie strony tej samej monety, którą obraca w ręce Śmierć. Ponura rzeczywistość.
Na wzmiankę Vip o jego wysokim mniemaniu o sobie, a także o jego marnych umiejętnościach aktorskich, chłopak tylko się uśmiechnął. Było wręcz przeciwnie. Jeśli chodziło o określanie rzeczywistości, w tym umiejętności osób trzecich, to Aeron nigdy nie przesadzał. Mogło to się skończyć tragicznie, toteż jakiekolwiek ryzyko należało zredukować do minimum. Działało to w jedną jak i w drugą stronę. Nie mógł tak po prostu uznać się za niepokonanego, bo pewnie umarłby już w kilka dni potem. A śmierć nie była zawarta w jego najbliższych planach. Przynajmniej nie jego śmierć.
Zauważył jak ślizgonka chowa różdżkę. Po odczekaniu paru sekund (tak na wypadek gdyby jednak zmieniła zdanie) to samo uczynił z własnym patykiem. Zabawa się skończyła, tylko pytanie co teraz. Dziewczyna nie była skłonna do współpracy, bowiem całą robotę wymyślania zwaliła na niego. Rozejrzał się dookoła, lustrując dokładnie pomieszczenie w którym się znajdowali. Nie było to najsympatyczniejsze miejsce w którym miał okazję się znaleźć, szczególnie przez tą kapiącą wodę. Przez te parę chwil nie wymyślił niczego wartego uwagi, toteż chwycił się ostatniej rzeczy która mu pozostała.
-Przed moim przyjściem coś tu szukałaś, albo knułaś. Możesz wrócić do robienia tego co robiłaś, a j się poprzyglądam. Brzmi nieźle, przynajmniej jak dla mnie.- powiedział, zawracając się zwykłym, bezbarwnym głosem do stojącej naprzeciw niego panny Le Fay. Nie zabawi tu długo. Raczej nie. Chwilowo nie było ku temu powodów. Odwrócił się bokiem do dziewczyny, cały czas mając jej postać gdzieś na krawędzi pola widzenia, w razie gdyby coś strzeliło jej do głowy. Nigdy nic nie wiadomo.
Gość
avatar

Sala Tronowa Empty
PisanieTemat: Re: Sala Tronowa   Sala Tronowa EmptyPią 18 Gru 2015, 16:29

Dziewczyna słuchała chłopaka jednym uchem, jednak rejestrowała wszystkie informacje gdzieś na obrzeżach swojego umysłu. Postępując wbrew zdrowemu rozsądkowi i jakimkolwiek zasadom bezpieczeństwa Vip odwróciła się od, jeszcze nie tak dawnego, przeciwnika i wolnym krokiem ruszyła w stronę ściany pod którą zastał ją Arcio. Była już w połowie drogi, kiedy pochyliła się trochę do przodu i potężnie kichnęła, aż echo rozeszło się po sali -Szlag. Mruknęła wyciągając chusteczkę i wycierając nos, po czym oczyściła ją i chowała kontynuując wędrówkę. Zatrzymała się przy filarze i odwróciła w stronę krukona. -Szukałam, nie zawszę muszę coś knuć… Chociaż, w moim przypadku, zazwyczaj jedno łączy się z drugim. Dodała w myślach. Zamyśliła się na chwilę zastanawiając się czy mu powiedzieć o swoim nowym celu. Nie wszyscy interesowali się tego typu zagadnieniami, a dużo czarodziei wręcz z nich kpiło, a panna Le Fay nie miała ochoty na kolejne kpiny ze strony pięknookiego chłopaka. Toteż postanowiła nie mówić mu wszystkiego, część prawdy powinna mu wystarczyć, zapewne uzna to za nudę i zabierze stąd to swoje dość zgrabne, jak raczyła kiedyś zauważyć, dupsko. -Rozglądałam się za czymś ciekawym, bądź czymś mówiącym o tym miejscu. Odpowiedziała po kilku minutach, zwykłym niewzruszonym tonem, którym zwracała się do zwykłych nie wartych uwagi ludzi. Oczywiście miała świadomość, że pan Steward nie należy do owej grupy, jednak dlaczegóż to miałaby go o tym informować? Lub, co gorsza, dawać jakąkolwiek satysfakcje, o nie, tego nigdy nie zrobi, a na pewno nie umyślnie. Zmierzyła go chłodnym wzrokiem i odwróciła się kontynuując swoje poszukiwania. Nie czuła się zbyt dobrze, ale nigdy nie chorowała przewlekle, czy choćby nawet długo, więc nie ruszyło jej to, że zapowiada się na przeziębienie, dwa dni i będzie po sprawie. Dziękowała matce za odporność po niej odziedziczoną, była naprawdę przydatna, zwłaszcza w okresie jesienno-zimowym kiedy to wszyscy wokół byli chodzącymi gniazdami wirusów i bakterii. Mimo wszystko, przesadziła z ubiorem, było tu zimno, a do tego wilgotno, jednak ona miała na sobie tylko bokserkę i cienką ramoneskę narzuconą na ramiona. Zdecydowanie nie był to ubiór na tę porę roku. Czasem jej ignorancja dawała jej w kość, lecz była to nieodłączna część jej osobowości i mimo niosących ze sobą kłopotów lubiła ją, choć często, kiedy konsekwencje dawały o sobie znać, przeklinała siebie za nią. A ty? Co tu robisz? Zapytała chcąc po prostu przerwać milczenie które dzisiaj nie wydawało jej się takie przyjemne, jak zazwyczaj miało to miejsce, a może po prostu chciała sprowokować kolejną ciekawą sytuację? Kto ją tam wie. Tak czy owak od czegoś trzeba było zacząć. Bo zdawało mi się, że ta część zamku jest dość daleko od wieży krukonów. Powiedziała beztroskim tonem niby to zaczepnie, niby przyjaźnie spoglądając przelotnie na Arcia i lekko się uśmiechnęła.
Aeron Steward
Aeron Steward

Sala Tronowa Empty
PisanieTemat: Re: Sala Tronowa   Sala Tronowa EmptyNie 27 Gru 2015, 23:06

-Na zdrowie- powiedział, słysząc potężne kichnięcie Vip. Jeszcze trochę, a sam zacznie psikać. A to wszystko przez tą cholerną salę. Nie dość że było tu zimno, to jeszcze wszędzie panowała niewyobrażalna wręcz wilgoć. Już czuł jak jego ubranie staje się nieco cięższe i chłodniejsze. Długo tu nie zabawi, to na pewno. Pięć, może dziesięć minut i znika. Coś mówiło mu żeby zbierał się stąd czym prędzej, i to nie z powodu kichającej Le Fay.
-Nic nie knułaś? Jakoś ciężko mi w to uwierzyć, wiesz. Szczególnie przez wzgląd na moje rękawiczki.- powiedział z lekkim przekąsem. Będzie musiał potem je zamienić z powrotem do swojej normalnej postaci. To było sprytne zagranie z jej strony, trzeba było przyznać, ale bardziej Arcia zirytowało aniżeli faktycznie sprawiło mu problemów.
Ślady mówiące o tym miejscu? Z tym mogło być raczej ciężko. Ta część zamku została odkryta stosunkowo niedawno, jeszcze przed przybyciem Vip do szkoły. Nikt za bardzo nie wie do czego służyła, jednak na pierwszy rzut oka dało się zauważyć jej wiek i zaniedbanie. Czemu była zamknięta, i to na tak długi czas, tego też nikt nie wie. Ani tego, dlaczego tak nagle została otwarta. Wzruszył ramionami i się odezwał.
-Nikt, no może oprócz dyrektora nie wie nic o tej części zamku. Oprócz tego że jest stara, i od bardzo długiego czasu nikt do niej nie zaglądał.- przeszedł pod ścianę, jak najdalej od kapiącej wody. Co on tu robił? Nic szczególnego. Przyszedł podenerwować Vip, co zresztą się mu udało. Teraz jednak nie wiedział co dalej, i postanowił że po prostu opuści to totalnie dobijające miejsce.
-Zwiedzałem. A właściwie wracałem. Wstąpiłem tylko na chwilę, zobaczyć co knujesz. Słowem, nic ciekawego- odpowiedział na pytania dziewczyny. Rozejrzał się jeszcze za czymś co mogłoby przykuć jego uwagę, nic takiego jednak nie znalazł. Westchnął. Nic tu po nim. Trzeba się zwijać, nim dopadnie go jakaś dziwna odmiana starożytnego przeziębienia, którego zarazki tu przetrwały. Zwrócił się do panny Le Fay:
-Wybacz mi, ale czas na mnie. Było, hmm miło? Ale niestety, muszę się zbierać. Jeszcze trochę a trafię do Skrzydła medycznego z jakąś dziwną chorobą. Do zobaczenia, Le Fay- powiedział, po czym ruszył do drzwi, by po chwili zniknąć za wielkimi drewnianymi skrzydłami. Pozostał po nim tylko niknący dźwięk kroków. Czas do dotrzeć do wieży. Cholernie daleko, psia krew.

z/t Arcio
Sponsored content

Sala Tronowa Empty
PisanieTemat: Re: Sala Tronowa   Sala Tronowa Empty

 

Sala Tronowa

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

 Similar topics

-
» Sala tronowa
» Sala rozpraw
» Sala balowa
» Sala z obrazami
» Sala posiedzeń

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Marudersi :: 
Hogwart
 :: Na drugim końcu korytarza, który już istnieje :: Parter
-