|
| |
Autor | Wiadomość |
---|
Claire Annesley
| Temat: Re: Stara Biblioteka Czw 05 Maj 2016, 20:48 | |
| - Spoiler:
Klarze trudno było odnaleźć się w nowej sytuacji, ale trudno bynajmniej nie znaczyło w tym przypadku, że było jej źle. Poczynając od pierwszych pieszczot przez kolejne, coraz bardziej intensywne, aż do sięgnięcia dwóch kolejnych szczytów, Puchonkę szturmowały fale zupełnie dla niej nowych bodźców. Stopniowo nie tylko oswajała się z dotykiem Bena, ale też stawiała pierwsze kroki ku uzależnieniu - bo choć jeszcze nie była tego świadoma, to właśnie ją czekało. Bliskość Szkota miała stać się dla niej czymś niezbędnym do życia, równie ważnym co powietrze wypełniające jej płuca. Każde uderzenie jej serca miało stać się oczywistym wyrazem pragnienia, bo Krukon miał być dla niej kimś znacznie więcej niż tylko jej chłopakiem. Zawsze sądziła, że to bzdury, że nie da się nikogo kochać tak bardzo, ale teraz mogła tylko kręcić głową z niedowierzaniem. Dało się. Dało się tak zupełnie w kimś, dla kogoś zatracić, dało się tak do reszty stracić głowę dla drugiego człowieka, dało się wreszcie stać się od niego tak bardzo zależnym. Teraz, oczywiście, nie pojmowała tego wszystkiego, jeszcze nie rozumiała całkowicie. Ale to tylko kwestia czasu, kwestia bardzo krótkiego czasu, kiedy to, co dotąd uważała za niemożliwe, stanie się jej rzeczywistością. Rzeczywistością o imieniu Ben. Ben, którego dobrze znała - a przynajmniej tak dotąd sądziła. Jeszcze odpowiadając na jego prośbę, reagując na aż nadto widoczne potrzeby chłopaka była przekonana, że wie, z kim ma do czynienia, że wie o nim niemal wszystko. I może rzeczywiście tak było, może faktycznie posiadała to niemal, a teraz po prostu odkrywała resztę, powoli, krok po kroku. Skupiona na brzmieniu męskiego oddechu, na pracy jego mięśni, na pocie roszącym jego skórę nie od razu uzmysłowiła sobie, czym był ten nowy, scałowany z warg Krukona smak. Koncentrowała się na Szkocie, na poznawaniu jego reakcji, na studiowaniu jego ciała i w takich okolicznościach potrzebowała jednej chwili nagłej, uderzającej świadomości. Ponad tło w postaci cichych warknięć i przyspieszonego oddechu wybiła się jedna prosta, to bólu bezpośrednia myśl. Chcesz poznać smak miłości? Bardzo proszę, oto on. Ty i on jednocześnie. Nie mogła jednak poświęcić się tej myśli na dłużej. Z jej warg wyrwało się tyleż samo zaskoczone co i bolesne sapnięcie. Bo choć jakiś czas potem ukąszone, czerwieniejące szybko miejsce złagodziła pierwotna w swym charakterze pieszczota, to nic nie mogło zmienić faktu, że poznanie drugiego - bardziej szczerego? - oblicza Bena przyszło w towarzystwie iskry bólu. Czy jednak... Czy gdyby miała prawo decyzji, odmówiłaby? Nie, uświadomiła sobie w chwili, w której Watts nie krył już absolutnie niczego, sam doprowadzając się do szczytu i znacząc tym samym jej rozgrzaną skórę. Nie odmówiłaby. Chciała go takiego, jakim był. Chciała każdej jego zachcianki i każdego pragnienia. Chciała byś w tym, biorąc całą dzikość, całe zezwierzęcenie, jakie Ben mógł w sobie nosić. W pewnym sensie to dlatego też nie spieszyła się z opuszczeniem swetra, na dobre kilka chwil układając się na blacie i oddychając głęboko. Pozostawione przez Szkota stygmaty zasychały powoli na jej ciepłym ciele, gdy Klara oddała leniwy, zaskakująco w tym momencie delikatny pocałunek Bena, chwilę później przytulając go po prostu do siebie i gładząc szerokie plecy.
- Nie chcę wracać do dormitorium. - Gdy zdobyła się wreszcie na jakieś słowa, na zburzenie pachnącej odurzającą teraz wonią ich obojga aury czymś bardziej przyziemnym i racjonalnym, z jej strony nie mogło paść teraz nic innego. Jak miałoby? Jak miałaby tak po prostu uznać, że było fajnie, ale czas wracać do rzeczywistości? - Zostańmy tutaj, Ben.Składając niespieszny pocałunek na krukońskiej szyi westchnęła cicho i z wyraźną przyjemnością przytuliła policzek do ramienia ukochanego. To nic, że biblioteka nie nadawała się na sypialnię. To nic, że w godzinach nocnych wszyscy uczniowie powinni być we własnych łóżkach. Nie było mowy, by w jakikolwiek sposób to teraz do Claire przemawiało. Jedynym, czego teraz potrzebowała, było ciepło i uspokajająca siła objęć Bena. Nawet, jeśli uzyskanie tego miało się wiązać z przesiedzeniem godzin w zakurzonym, ciemnym koncie starej biblioteki, Irlandka nie miałaby z tym najmniejszego problemu. |
| | | Ben Watts
| Temat: Re: Stara Biblioteka Czw 05 Maj 2016, 20:49 | |
| Wiedział, jak to było sięgać szczytu, zatracać się w przyjemności i na kilka dłuższych chwil zapominać, że w ogóle istniał jakiś świat, którym należało się przejmować. Znał miękką chmurkę wypełniającą przestrzeń pod czaszką, był dobrym przyjacielem słodkiego osłabienia oraz senności przychodzących po tym momencie absolutnej skrajności, gdy wszystko płonęło. Był świadom, jak to może wyglądać, ale w żadnym wypadku nie spodziewał się, że to wszystko nabierze na większej intensywności, gdy będzie dzielone z ukochaną kobietą. Że będzie aż... TAK. Zwierzę uniosło łeb, zostało spuszczone z łańcucha i na pewien czas nasyciło się, znacząc swoje terytorium w sposób co najmniej nieprzyzwoity, ale bardzo pożądany – do Krukona jeszcze nie do końca docierało, co naprawdę zrobił, brak protestu ze strony Claire nie wzbudzał też żadnych dzwonków alarmowych. Sięgając jednej z najwyższych form przyjemności, Szkot mógł teraz tylko dyszeć i czekać, aż jego ciałem przestaną wstrząsać drobne, elektryczne dreszcze, nad którymi nie posiadał żadnej kontroli. Zwykle osamotniony w takich chwilach, miał ochotę zwinąć się w kłębek i zacząć mruczeć po kociemu, gdy Puchonka objęła go drobnymi ramionami, sunąc dłonią po plecach w jednej z najprostszych pieszczot. Stygnąc powoli, Ben wisiał tak zawieszony między snem a jawą, póki ciszy nie przerwały słowa panny Annesley. Dormitoria? Niech ich Merlin broni przed rozdzielaniem się teraz, prefekt Krukonów w ogóle nie miał ochoty na powrót do wieży, ani tym bardziej na odstawianie Klary do lochów. Mieszkali w tym zamku zdecydowanie zbyt daleko od siebie. - Pieprzyć dormitoria – odparł bardzo elokwentnie, a sam wydźwięk zdania kłócił się ze spokojnym, sennym tonem głosu. Wzdychając cicho, Watts powoli, jakby z ociąganiem zapiął z powrotem spodnie, wsuwając dłoń pod plecy Puchonki i unosząc ją do siadu. Kaskada rudych, teraz nieco splątanych włosów opadła jej miękko na ramiona, w połączeniu ze zmierzwionym ubraniem i cieniem czerwieni pozostałym na policzkach tworząc taki obraz Claire, jaki do niedawna Szkot mógł sobie tylko wyobrażać – wszystkie te marzenia przegrywały w konfrontacji z rzeczywistością. Obejmując dziewczynę w pasie, Ben przysunął ją mocniej do siebie i najzwyczajniej w świecie podniósł z bibliotecznego blatu z łatwością, która nie powinna być możliwa, zważywszy na jego aktualny stan. Tak czy inaczej, kompletnie ignorując pozostawione na podłodze buty Annesleyówny, jej bieliznę i swój krawat, blondyn obrał za cel jedną z podłużnych, całkiem wygodnych sof porozstawianych w całej bibliotece i to właśnie tam przeniósł się wraz ze swoją pasażerką. Siadając, wciąż z nią na kolanach, pozbył się najpierw butów i dopiero wtedy z pewną trudnością zarządził zmianę pozycji na coś dużo wygodniejszego, przyjmując dla Claire rolę żywego materaca. Ciężar Puchonki leżącej na jego torsie nie przeszkadzał ani trochę, podobnie jak i ciepło, którym wciąż emanowała – te szczególnie zostało powitane z entuzjazmem, tym chętniej pociągnęło ramię, by objąć Irlandkę w talii i przytrzymać ją przy sobie. Dopiero tam, dopiero wtedy ze wzrokiem błądzącym leniwie po suficie starej biblioteki, Watts zdał sobie sprawę, jak bardzo dobrze się czuł. Jakby otoczyła go roziskrzona bańka szczęścia, nie dopuszczając do środka nic, co mogłoby zaburzyć spokój dziejących się w jej wnętrzu zdarzeń. Mrużąc oczy, Ben uśmiechnął się miękko, przyciskając pocałunek do czubka rudej, annesleyowej główki. |
| | | Claire Annesley
| Temat: Re: Stara Biblioteka Czw 05 Maj 2016, 20:49 | |
| Te kilka chwil ciszy, dostrajania oddechów i po prostu bycia obok było najpiękniejszymi nie tylko w kontekście ostatnich dni, tygodni czy miesięcy, ale w ogóle całego nastoletniego życia Puchonki. Choć dziewczyna przechowywała całą gamę wspomnień, których za nic w świecie by nie oddała, to żadne z nich nie mogło już konkurować z tym aktualnie zdobywanym. Niezależnie czy wiązały się z rodziną, czy może z Gallagherami, żaden pojawiający jej się czasem przed oczyma obraz nie mógł dać jej tyle szczęścia, co obecna, leniwie płynąca chwila. Zgoda na to, by zostali w bibliotece, wyrwała z ust Klary ciche westchnienie ulgi. Choć sama nie widziała absolutnie żadnej możliwości powrotu teraz do własnej sypialni i choć była niemal pewna, że podobnie widzi problem Ben, to mimo wszystko pozostały jej w głowie szczątkowe obawy, że gdzieś w tym wszystkim nadal może odezwać się ta druga część Wattsa, ta, która była aktualnie dumnym posiadaczem prefektowskiej odznaki. Prawda była zaś taka, że gdyby Szkot aż nazbyt racjonalnie stwierdził, że jednak muszą wrócić do własnych łóżek, Annesley poddałaby się jego decyzji potulnie, bez słowa protestu i dopiero w samotności odczułaby, jak bardzo jest jej źle z daleka od ciepła Krukona. Teraz jednak nie musiała się nad tym zastanawiać. Z przyjemnością przylegając do chłopaka, dała się przenieść, a chwilę później układała się już wygodnie na męskim torsie, nie zwracając szczególnej uwagi na to, że część ich rzeczy pozostała porzucona w okolicach pulpitu. Starając się nie wiercić za bardzo, ostatecznie rozpięła tylko kilka guzików benowej koszuli i przytulając policzek do nagiej, gorącej piersi chłopaka, westchnęła cicho z aż nadto wyczuwalną przyjemnością. Teraz, będąc tak blisko, z twarzą częściowo schowaną pod białym materiałem, odurzona zapachem Szkota - tak, mogła tak zostać. Jeszcze przez moment mimowolnie gładząc dłonią niewielki fragment torsu Wattsa, mruknęła cicho, jak rozleniwiony kociak w reakcji na przygarniające ją ramię i odetchnęła głęboko. Powieki opadły jej same, oddzielając od niepotrzebnych teraz, zawadzających tylko bodźców. Pozostała tylko cisza mająca rytm coraz spokojniejszych, równomiernych oddechów Bena, brzmienie pracy jego serca. Wsłuchana, Klara w jednej chwili straciła wszystkie pozostałe jej ewentualnie siły, stając się w tej chwili jednym ciepłym, miękkim, rozleniwionym stworzeniem. - Kocham cię - szepnęła jeszcze tylko cichutko i ostatni raz odrobinę zmieniając pozycję, stopniowo oddała się ogarniającemu ją, jakże przyjemnemu zmęczeniu. Nic, co dotąd było ważne, nie mogło teraz wyrwać jej i przywrócić do życia. Rzeczywistość skończyła się pannie Annesley w chwili, w której zawładnął nią dotyk i zapach Bena.
zt x2 |
| | | James Potter
| Temat: Re: Stara Biblioteka Pon 12 Lut 2018, 12:59 | |
| Jeżeli uważasz, że Potter nigdy nie zagląda do biblioteki do grubo się mylisz! Gryfon to tak naprawdę bardzo pilny uczeń, to jego zły brak bliźniak lata po zamku i płata figle! Ekhm...dobra, koniec bajdurzenia. Prawdą z tego wszystkiego był wstęp. Otóż od chwili odkrycia nowego korytarza i starej, zakurzonej biblioteki Rogacz wiele razy tutaj wpadał szukając nowych rzeczy - wymyślne zaklęcia, przepisy eliksirów, poradniki "jak podrywać dziewczyny". Tego ostatniego niestety jeszcze nie znalazł, ale uwierzcie mi, szuka wytrwale! Podczas dzisiejszego dnia zaszedł dość daleko zanim zaczął przeglądać regały. Ta część wyglądała na jeszcze nie tkniętą i wyglądała bardzo obiecująco. Raz za razem kichał wdychając znajdujący się wszędzie kurz, gdyby chciał kogoś przestraszyć albo śledzić to spaliłby swoją przykrywkę z chwilą wejścia tutaj. Dorwał wreszcie w miarę ciekawie wyglądającą książkę, usiadł przy jednym ze stolików i zaczął ją wertować w poszukiwaniu skarbów. |
| | | Alecto Carrow
| Temat: Re: Stara Biblioteka Pon 12 Lut 2018, 17:07 | |
| Stara bibliotek w ostatnim czasie stała się ulubionym miejscem panny Carrow, z dala od całego zgiełku Hogwartu, roześmianych czarodziejów i czarownic, którzy działali jej na nerwy jeszcze bardziej niż zwykle. Wianuszek dziewczyn, które zawsze były przy jej boku teraz doprowadzały ją do szaleństwa, najchętniej to rzuciłabym na nich wszystkich urok aby mieć święty spokój. Niestety tego typu praktyki były w szkole zakazane, dlatego Alecto pozostawało jedynie ukrywać się przed nimi wszystkimi. Tutaj znajdowała spokój, na który nie mogła sobie pozwolić w pokoju wspólnym czy dormitorium. Tam zawsze ktoś na nią czekał. A każda chwila spokoju była dla niej na wagę złota. Zapach książek i ta wszechobecna cisza od razu wprawiają ją w lepszy nastrój, dzięki temu mogła skupić się na swoich myślach, które ostatnio były pełne nieładu, sprzeczności i jeszcze większej ilości pytań pozostawionych bez odpowiedzi. Spór jaki nawiązał się między nią a rodziną był jedną z tych rzeczy które spędzała sen z powiek dziewczyny. Nigdy nie chciała przynieść wstydu swojej rodzinie, starała się zawsze wykonywać ich polecenia mimo, że nie ze wszystkimi decyzjami się zgadzała. Była przykładną córką i siostrą, jednak na ślub z Regulusem Blaskiem mimo początkowej zgody nie mogła pozwolić. Musiała w końcu poraz pierwszy w życiu głośno wyrazić swój sprzeciw, co nie spotkało się z entuzjastycznym przyjęciem, i choć Amycus popierał ją w pewnych kwestiach, teraz i on odwrócił się od niej. Ten którego miała za swojego powiernika i przyjaciela pozostawił ją samą sobie. Nie tylko on z resztą. Podobnie postąpił Daniel. Odtrącił ją jak jakąś zużytą zabawkę. Wykorzystał i porzucił kiedy ona w końcu zrozumiała swoje uczucia wobec niego. Jak dobrze że zginął, mam nadzieje że była to śmierć w męczarniach pomyślała gdy przechodziła pomiędzy kolejnymi regałami. Blondynka nie miała pojęcia tak naprawde co działo się z owym chłopakiem, już od bardzo długiego czasu nie miała z nim żadnego kontaktu, dlatego uznała że umarł. Tak było jej łatwiej zrozumieć dlaczego po tylu latach adorowania jej i walki o jej serce nagle odpuścił, nie odpisywał na jej listy i pozostawił ją. Piękna Ślizgonka właśnie skręciła w kolejną alejkę kiedy usłyszała jak ktoś kicha. Na początku myślała, iż tylko jej się wydawało, jednak im bardziej zbliżała się do miejsca z którego dochodził dźwięk tym bardziej utwierdzał się w przekonaniu że nie jest tutaj tak samotna jak sie jej to początkowo wydawało. Starając się być jak najciszej zbliżyła się do intruza niezauważona, tak że mogła się mu lepiej przyjrzeć. Nie był to nikt inny jak sam James Potter. Potter - powiedziała na tyle głośno by ten mógł zauważyć jej obecność. - Co tu robisz? Znowu coś knujesz z tą swoja wataha? - zapytała rozglądając się dookoła czy nie ma nikogo z jego straży przybocznej, gotowy zaraz zrobić coś co niekoniecznie było zabawne, a przede wszystkim dozwolone.
/mój pierwszy post od 3 lat więc proszę o wyrozumiałość :) |
| | | James Potter
| Temat: Re: Stara Biblioteka Pon 12 Lut 2018, 19:50 | |
| Rogaty tak się zaczytał, że niemal dał się zaskoczyć. W ostatniej chwili zmysł mu podpowiedział, że coś jest nie tak i uniósł głowę w kierunku Alecto. Uniósł lewą brew w geście zdziwienia nie mogąc sobie wyobrazić co też ślizgonka robi w bibliotece, szczególnie takiej brudnej i zakurzonej. Na słowo "wataha" parsknął śmiechem i obiecał sobie powtórzyć to huncwotom. Może przemianują się na Watahe Lupina? -Ładniejsza Carrow, w Twoim przypadku mógłbym zadać to samo pytanie. Jeśli nie zauważyłaś to czytam tę oto księgę, a mojej watahy jak to nazwałaś tutaj nie ma. Można powiedzieć, że zachowuje się jak omega. Obdarzył dziewczynę uśmiechem i powrócił do przewracania kartek. Po przewróceniu około dwudziestu natknął się na rysunek dwustronnicowy. Było to o tyle ciekawe, że do tej pory księga zawierała zbity, drobno pisany tekst. Dmuchnął na strony chcąc nieco je odkurzyć i zaczął delikatnie wodzić palcem szukając czegoś znanego. -Skoro już tu jesteś to może chciałabyś się przyłączyć? Prawie nikt tu nie chodzi, więc raczej nie zostaniesz przyłapana na konszachtach z gryfonem. No, śmiało. Poklepał krzesło obok siebie nie odrywając oczu od rysunku. |
| | | Alecto Carrow
| Temat: Re: Stara Biblioteka Pon 12 Lut 2018, 20:37 | |
| Obecność Alecto w owej bibliotece może i wydawała się dziwna, jednakże tylko i wyłącznie dla osób które nie znały panienki Carrow. Mimo tego jaką dziewczyna miała opinię w Hogwarcie lubiła czytać książki oraz uwielbiała muzykę klasyczną, choć zapewne nikt jej o to nie podejrzewa. Nienaganny wygląd, specyficzny humor i duma bijący od blondynki oraz chłód okazywany wobec innych sprawiały, iż nie miała ona zbyt pochlebnej opinii. Uchodziła za zadufaną w sobie pannę, która poza czubkiem własnego nosa nie widziała nic innego, niektórzy uważali nawet że jest tępa, choć nic bardziej mylnego. Wszystkiego co potrafiła nauczyła się sama, spędzała godziny na czytaniu ksiąg, ćwiczeniach, eksperymentach które nie zawsze kończyły się dobrze. Tylko i wyłącznie dzięki ciężkiej pracy dostawała bardzo dobre oceny i potrafiła sobie poradzić w życiu, ale i tak znajdą się tacy którzy wkoło powiedzą iż wszystko zawdzięcza nazwisku. Parsknięcie Pottera wywołało delikatne zdziwienie na twarzy Ślizgonki, jakby powiedziała coś zabawnego. Uniosła delikatnie jedną brew i spojrzała na Gryfona z lekką dezaprobatą. - Ładniejsza? Czyżby James Potter uważał mnie za ładną? – zapytała uśmiechając się, jednocześnie obchodząc stół przy którym siedział chłopak dookoła, dłonią sunąć po jego blacie. – Jaki to zaszczyt mnie spotkał, teraz powinnam zachichotać czy od razu omleć? - zadała kolejne pytanie, przypominając sobie rekcje niektórych czarownic na sam widok Wielkiego Pottera, nigdy tego nie rozumiała. Tego całego zachwytu, roześmianych dziewczyn, które błagalnym wzrokiem patrzyły na niego jak w obrazek, jakby licząc na to że on zaszczyci je większą uwagą niż tą trwająca sekundę czy dwie. Teraz Al powinna się uważać za wielką szczęściarę, choć ona sama tak się nie czuła. Nie wyraziła swojego zdania na temat omegi, uważała że komentarz był zbędny więc jedynie uśmiechnęła się delikatnie. Wpatrywała się w bruneta śledząc każdy jego ruch, nie znali się zbyt dobrze, dlatego też Carrow ani trochę mu nie ufała. Do obcych zawsze podchodziła z pewną rezerwą, tak było od zawsze, nawet gdy była mała. Nie wiedziała z czego to wynika, jednak nie raz uchroniło ją to przed nieodpowiednimi znajomymi. - Akurat o to się nie boję, dziwne że ktoś poza mną jeszcze tu przesiaduje – odparła zajmując miejsce naprzeciwko chłopaka –A ty czego tutaj szukasz poza czytaniem starych książek? – zapytała wskazując na tą leżącą przed nim.
|
| | | James Potter
| Temat: Re: Stara Biblioteka Pon 12 Lut 2018, 20:59 | |
| Pokręcił głową i przewrócił oczami na jej kpiące zaczepki. Może i miał powodzenie u dziewczyn i niektórym tak się spodobał, że go prześladowały, ale czy on tego chciał? Nie wiedział jak ma wszystkim tym pannom powiedzieć żeby dały mu spokój. Starał się o serce Lily i zaczynał się na równi denerwować i stresować co robi nie tak. W głowie 17 letniego Rogacza wszystko wyglądało w porządku, szczególnie kiedy specjalnie nie myślał o tym, jak dawniej prześladował rówieśników i sprawiał im głupie kawały. Ba, dalej to robił, był nawet umówiony z Syriuszem na udekorowanie "gabinetu" Filcha łajnobombami. -Wiesz, to, że jesteś ładniejsza od swojego brata nie oznacza, że uznaje Ciebie za piękność. Rób co chcesz, możesz nawet najpierw omdleć a później zachichotać, rzygać mi się już od tego chce. Odpowiedział nieco zbyt chamsko ale sama się o to prosiła. Na końcu języka miał kolejną docinkę za wzburzanie chmury kurzu przez jeżdżenie palcem po blacie ale szkoda było energii na ślizgonkę. Stara się być miły a ta się zachowuje jak typowy rozpuszczony bachor. -Coś taka dociekliwa? Zresztą nie odpowiedziałaś na moje pytanie. Wiesz, że to niegrzeczne, prawda? Zamknął księgę z hukiem posyłając chmurę kurzu w twarz dziewczyny. Wstał, odłożył książkę na miejsce i wrócił do stolika z kolejną. Może w tej coś będzie? -Odpowiedź jest banalnie prosta. Czego można szukać w starych książkach jak nie zapomnianych rzeczy? Nie udawaj, że nie wiedziałaś, wizerunek głupiej panny nie przystoi przy Twoich ocenach i wiedzy. |
| | | Alecto Carrow
| Temat: Re: Stara Biblioteka Pon 12 Lut 2018, 21:55 | |
| Alecto zdawała się nie zauważać kolejnego przewrócenia oczami przez chłopaka, to było takie….denerwujące. Sama zapewne nie raz i dwa podchodziła w ten sam sposób do głupich zaczepek, jednak teraz gdy zamieniła się miejscami już jej tak to nie pasowało. Panienka Carrow dokładnie widział, że mimo wielu dziewczyn które marzyły o kimś takim jak James Potter, oczywiście poza nią samą, Gryfon zakochany bez pamięci był w niejakiej Lily Evans. Nie rozumiała co takiego widział w niej, aczkolwiek kilka razy udało jej się zaobserwować jak chłopak patrzy na tę dziewczynę. Pewne rzeczy nadal były dla Ślizgonki niezrozumiałe, jednak nauczyła się obserwować innych, ich zachowanie i wyciągać z niego pewne wnioski a czasem również i wykorzystywać to, czego oni sami jeszcze nie do końca byli świadomi. Jego odpowiedź wywołała na ustach dziewczyny zdziwienie a następnie uśmiech. Była święcie przekona, iż Potter uwielbia całe to zamieszanie wokół siebie, jakie było jej zdziwienie gdy wyraził swoje zdanie na ten temat. - Jednak nie skorzysta z żadnej z tych opcji – odpowiedziała nieco łagodniej, czyżby ona, zagorzała Ślizgonka i zdecydowana przeciwniczka Gryfonów znalazła w jednym z nich kogoś podobnego sobie? Ona również nienawidziła całego tego zamieszania które towarzyszyło jej od dnia narodzin, a którego moc jedynie wzrosła gdy pojawiła się w Hogwarcie. Również kolejne lawiny zdarzeń mające miejsce w jej krótkim życiu sprawiały że wciąż była na językach ludzi, choć wcale się o to nie prosiła. Panienka Carrow zdecydowanie nie była rozpieszczonym bachorem, oj do takiego jej daleko ale Potter mógł myśleć sobie co chciał, jego zdanie nie było dla niej aż tak ważne. -Taka już moja natura, masz rację, a więc szukam spokoju – odparła zgodnie z prawda. Kolejnym dźwiękiem który wydobył się z jej ust był kaszel, ten głupek wbił w powietrze cały kłąb kurzu. –Mógłbyś trochę uważać – zganiła go lekko unosząc głos, kiedy już uspokoiła się. -Wizerunek głupiej panny? – zapytała – Skąd taki wniosek? – kolejne pytanie padło z jej ust.
|
| | | James Potter
| Temat: Re: Stara Biblioteka Nie 15 Kwi 2018, 20:09 | |
| Pan Potter został przyłapany w bibliotece i to wcale nie na próbie jej wysadzenia czy kradzieży całusa jakiejś ładnej uczennicy. Kto by pomyślał, że ten łajdak i powsinoga potrafi czytać? Syriusz miałby ubaw. Na dodatek był wyjątkowo nie w humorze. Lily wciąż wolała książki od niego (niedługo z Jamesa Rogacza Pottera przemianują go na Jamesa Frajera Pottera). Filch stał się wyjątkowo upierdliwy. Świat zmierzał do widowiskowego końca. A wszystko to przypadało w tym trudnym wieku, w którym już nieszczęśliwa miłość wydaje się przytłaczającą tragedią. — Wszystkie Ślizgonki to głupie panny — oznajmił, przesuwając palcami po krawędzi książek. Na większości grzbietów nie został nawet ślad tytułu, a sam Potter nie wiedział, czego naprawdę tutaj szukał. Rozwiązanie zagadki nie mogło tkwić na zapomnianej półce w cuchnącej stęchlizną alejce. Nie w ten sposób ratuje się świat. Nie po cichu i bez fajerwerków. — Ale ty wydajesz się wyjątkiem — odwrócił się w końcu z powrotem do dziewczyny, a na jego ustach zaigrał ten sławny, łobuzerski uśmiech. W jednej sekundzie można było pojąć, że cały urok chłopaka skrywa się w tym grymasie niegrzecznego chłopca i wesołym błysku w oku, którym tak trudno było się oprzeć. Właściwie tylko Lily pozostawała na niego obojętna. Lily i Filch. Czar nie krył się w samych słowach, a bezczelnym komplemencie, który został wypowiedziany pewnym tonem. Raczej żartobliwym niż szczerym. Potter nie potrafił przecież być poważny. Może zachowywał się w taki sposób, ponieważ chciał sobie coś udowodnić, po kolejnej nieudanej próbie podboju serca rudej królewny? Może uważał, że już lepiej podrywać ślizgonki niż być nudziarzem z książką jak śmierdziel Snape? |
| | | Alecto Carrow
| Temat: Re: Stara Biblioteka Nie 15 Kwi 2018, 21:59 | |
| To nie był jej dzień. Zdecydowanie nie. Jeśli byłaby stonogą, śmiało można by było powiedzieć, że wstała wszystkimi lewymi nogami. Najpierw kłótnia z jedną z dziewczyn w dormitorium, która na zbyt wiele sobie pozwalała, a teraz jeszcze spotkanie Pottera, w miejscu, gdzie najmniej by się go spodziewała. Jednocześnie miała nie mniejszy ubaw, niż sam Syriusz Black , gdyby zobaczył swojego przyjaciela pośród książek, a w dodatku pochłoniętego lekturą jednej z nich. Gryfon w jej skromnym mniemaniu nie należał do prymusów, wręcz przeciwnie, był uczniem któremu harce i głupie kawały bardziej siedziały w głowie niż chęci przeczytania jakiejkolwiek pozycji w bibliotece. Sądziła, że i tym razem w zapomnianych księgach szukał czegoś, co później będzie mógł wykorzystać w swoim kolejnym „występie”. Nie wierzyła w jego dobre intencje, nie była aż tak naiwna. Na jej twarzy malowała się złość i zażenowanie, gdy usłyszała jego komentarz dotyczących Ślizgonek, równie dobrze mogła to samo powiedzieć o naiwnych Gryfonkach, które w głowie czasem miały mniej niż dwóch Potterów razem wziętych. Miała ochotę wygarnąć mu jego chamstwo, jednak po chwili jakby uspokoiła się, wyprostowała się podnosząc swoje stalowe spojrzenie na chłopaka. On tymczasem odwrócił się do niej z łobuzerskim uśmiechem na ustach. Prychnęła w odpowiedzi na jego słowa. Myślał, że wskóra coś swoim uśmiechem oraz miłym jak na niego komentarzem? Chyba nie do końca był świadom z kim tak naprawdę ma zaszczyt rozmawiać. -Uderzyłeś się dzisiaj w głowę, czy ktoś nawdychałeś się za dużo kurzu? – zapytała unosząc pytająco jedną brew, dla niej jego zachowanie było jeszcze bardziej podejrzane niż zazwyczaj -Myślisz, że te twoje sztuczki działają też na mnie? – zaśmiała się.
|
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Stara Biblioteka | |
| |
| | | |
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |