Zadaszony teren przy jeziorze, który skrywa wiele łódek dostępnych dla uczniów oraz te, którymi co roku pierwszoroczni przypływają ze stacji kolejowej. Letnią porą nie brakuje chętnych do zabrania pary wioseł i łódki, aby wypłynąć nad jezioro gdzie zapewnioną ma się odrobinę intymności. Do przystani można dostać się skrótem z dziedzińca,wystarczy zbiec po ścieżce na wzgórzu usytuowanym przy moście i właściwie jest się na miejscu.
Laurel Lancaster
Temat: Re: Przystań Wto 11 Mar 2014, 19:42
To był jeden z tych przyjemnych dni, kiedy wiatr tańczył wraz z puklami włosów, a promienie słoneczne przyjemnie padały na twarz, powodując, że jedyne na co się miało ochotę, to wskoczyć do jeziora i napawać się przyjemnością, jaka płynęła z prostej czynności, jaką było chociażby unoszenie się na wodzie. Jednakże w magicznym świecie, czy komukolwiek się to podobało czy nie, wskakiwanie do zbiornika wodnego, którego się nie znało, mogło się równać z samobójstwem. Laurel należała do tych osób, które chociaż miały czasami szalone pomysły, nie zawsze wprowadzały je w życie. I nawet jeżeli przez króciutką chwilę, miała ochotę po prostu wskoczyć do wody, nie zrobiła tego. Westchnęła i obróciła się na pięcie, by przestać kusić samą siebie i zeskoczyła z pomostu, prosto do łódki. Odwiązała cumę, chwyciła za wiosła i zaczęła wypływać w stronę środka jeziora. Na sobie miała tylko krótki top oraz spodnie od dresu. Po kilkunastu minutach ciągłego wiosłowania, w końcu odłożyła wiosła i wstała. Chwyciła jeden z drążków, które wrzuciła na dno łodzi jeszcze w przystani i stanęła okrakiem, na krawędziach łodzi. Balansowała przez krótką chwilę, szukając środka ciężkości. W pewnym momencie po prostu zaczęła ćwiczyć. A to jeden wymach, a to drugi. Nie zachowywała się rozsądnie. Nie minął cały dzień, od jej kłótni z bratem. Nie widziała go od tamtego czasu, ale wiedziała jedno…nikt nie zmusi jej do powrotu do domu. Jeżeli by musiała, będzie się zapierała rękoma i nogami, zrobi raban na cały Hogwart…ale się stąd nie ruszy. A doskonale wiedziała, że zabieranie dzieci z zamku nie sprzyja wizerunkowi szkoły – wierzyła więc w to, że nie jeden członek personelu ją poprze. No może oprócz Filch’a. Ten zawsze się zachowywał tak, jakby wolał, by nikt mu się po zamczysku nie kręcił. Dawała więc upust swojej wściekłości. Na dodatek na tyle mocno, że w końcu, w pewnym momencie, straciła równowagę. Plusk! i znalazła się w wodzie. Prychnęła jeden i drugi raz, gdy wypłynęła na powierzchnię. Chwyciła się za burtę i próbowała wdrapać się do środka łódki.
Mistrzyni Proxy
Temat: Re: Przystań Sro 12 Mar 2014, 09:29
W podwodnym świecie słoneczne promienie zbyt wiele nie zmieniały, przedzierały się bowiem jedynie przez kilka metrów cieczy potocznie określanej jako przezroczysta. Dalej, wśród glonów i podwodnych osiedli, panował wieczny półmrok rozpraszany syntetycznymi źródłami światła. Drewniane dno łodzi przecinało lekko pomarszczoną wiatrem taflę jeziora, a siedząca w nim dziewczyna nie zdawała sobie sprawy, że tuż pod nią tłoczy się kilkanaście druzgotków zwabionych poruszeniem i już ostrzących sobie małe ząbki na potencjalną ofiarę. Te niewielkie demony wodne były zawsze gotowe opleść swoimi długimi, silnymi palcami czyjąś kostkę, albo nadgarstek i upuścić mu trochę krwi. Potrafiły także cierpliwie czekać na swoją chwilę, tak jak to robiły teraz, tłumnie wlepiając wodniste oczy w dno dryfującej nad nimi łodzi. To, co się stało, mogło się nigdy nie wydarzyć. Laurel mogła nigdy nie stracić równowagi, tym samym pozbawiając druzgotki uciechy, jaka pojawiła się w ich sercach na widok drobnego ciała wpadającego w zimne objęcia jeziora. Dopadnięcie do dziewczyny zabrało im dokładnie tyle czasu, ile ona potrzebowała na wypłynięcie na powierzchnię i zaciśnięcie palców na burcie łodzi. I całe jej szczęście, bo gdyby nie to, najprawdopodobniej już pierwszy szturm demonów zakończyłby się dla niej wciągnięciem pod wodę i jakąś tragedią. Rodzeństwo Lancasterów miało chyba we krwi łamanie reguł, których zadaniem było zabezpieczenie ich zdrowia i życia. Gdyby Dumbledore nie osiwiał już jakiś czas temu, zapewne ich dwoje wystarczyłoby aby znacznie przyspieszyć ten proces.
Laurel Lancaster
Temat: Re: Przystań Sob 15 Mar 2014, 19:23
To było trochę jak sen. Bardzo, bardzo zły sen. Laurel nie pomyślała nawet, że zwykła wyprawa łodzią, zamieni się w istne piekło, bo przez swoją głupotę i nieostrożność, wpadnie do wody, gdzie roiło się od najgorszych stworzeń wodnych jakie stworzyła natura. Widocznie, w jej zamyśle była czysta i chłodna kalkulacja, zwana doborem naturalnym. Eliminacja głupców, którzy nie mają dość instynktu samozachowawczego, by siedzieć grzecznie na tyłeczku, przed kominkiem w miękkim fotelu z kubkiem kawy w dłoni. Laurel właśnie teraz była takim głupcem. Trzymając się burty i łapiąc wielkie hausty powietrza, nagle, niespodziewanie, ponownie została wciągnięta pod wodę, tym samym obracając swoją łódkę do góry dnem. Przez pewną chwilę, nie orientowała się gdzie jest góra, a gdzie jest dół. Jedyne co była w stanie zarejestrować to ogromna ilość druzgotków, pływająca wokół niej i łapiąca ją za kostki, łydki i powoli dobierająca się do rąk. Koło niej, powoli opadał jeden z drążków, które zabrała ze sobą na wycieczkę. W przypływie chęci poratowania się, zaczęła nim wymachiwać na prawo i lewo, starając się odpędzić wredne demony, by móc wypłynąć na powierzchnię. Czuła jak długie pazury przebijają jej skórę, widziała wodę, powoli barwiącą się na czerwono. Była głupia. Zdawała sobie teraz z tego sprawę, akurat wtedy, kiedy znajdowała się w tak beznadziejnym położeniu. Przypomniała sobie swoją kłótnię z Henrym. I chociaż nadal nie zgadzała się z nim w pewnych kwestiach, teraz pomyślała, że mogli przecież jakoś to rozwiązać. Razem. Powoli czuła jak zaczynała opadać z sił. Brak powietrza, powodował, że coraz bardziej miała ochotę wyć z bezsilności. Machnęła jeden i drugi raz, jeszcze raz usilnie starając się wypłynąć na powierzchnię, by zaczerpnąć trochę życiodajnego tlenu.
Mistrzyni Proxy
Temat: Re: Przystań Sob 15 Mar 2014, 23:05
Taki bardzo zły sen popularnie określany jest mianem koszmaru i ma to do siebie, że można się z niego obudzić. A to co miało miejsce w tej chwili, działo się jak najbardziej naprawdę. Daleka jestem od tego aby nazywać druzgotki najgorszymi stworzeniami wodnymi, ostatecznie było wiele groźniejszych i bardziej morderczych potworów, takich, które nie dałyby Laurel szansy na przeżycie. Te małe demony nie radziły sobie natomiast z ofiarą tak szybko. Poza tym lubowały się jej skazanymi na klęskę próbami wyzwolenia, gwałtownymi ruchamy nóg oraz rąk, które każdorazowo odrzucały kilku z nich, natychmiast zastępowanych przez kolejnych. Raz udało się jej nawet oswobodzić i zachłysnąć się zbawiennym powietrzem, ale po tym drobnym incydencie została pociągnięta jeszcze głębiej w podwodny półmrok. Przed jej oczami latały mroczki, a od czasu do czasu przez głowę przemykały sceny z życia, tworząc nieco groteskową wersję literackich opisów śmierci. Wraz z powietrzem ulatywało z Laurel życie, powoli i nieubłaganie jej próby walki gasły, a myśli stawały się coraz bardziej ociężałe. Kiedy już zaczęło się wydawać, że to koniec, coś większego poruszyło się w pobliżu i wyraźnie przestraszyło druzgotki, które przynajmniej częściowo wyzwoliły dziewczynę ze swoich morderczych objęć. Przez chwilę zdawały się stawiać opór nowemu napastnikowi, ale szybko się poddały, kiedy jedno z nich przebite zostało ostrym szpikulcem trójzębu. Jakieś inne palce zacisnęły się na nadgarstku bezwładnej dłoni Puchonki, nie tak długie, cienkie i ostre, bardziej ludzkie, ale połączone delikatną błoną. Osobnik, do którego należały, pociągnął dziewczynę w górę, ku zbawiennemu powietrzu, śpiewowi ptaków i rozkwitającej, wiosennej przygodzie. Nie doholował jej do łodzi, ale na niewielką mieliznę na odleglejszym od zamku skraju jeziora, która fragmentami wystawała nawet ponad poziom wody i porośnięta była drobnymi chwastami i innymi roślinkami. Delikatnie ułożył niedoszłego topielca na piasku, i wycofał się na nieco większą odległość. Był trytonem, ale jednym z tych, które wykazują zainteresowanie światem ludzi i nie pozostają obojętne na podobne incydenty. Znał kilka słów w mowie ludzi, przez nich określanej jako język angielski, jednak było to stanowczo zbyt mało, aby swobodnie móc się porozumieć z powoli odzyskującą przytomność nieznajomą. Wlepiał w nią swoje spore oczy, elektryzująco turkusowe i pokryte błoną chroniącą gałkę przed wodą. Jego skóra miała barwę nawet nieco podobną do ludzkiej, tyle że o błękitnawym zabarwieniu, ale od pasa w dół posiadał rybi ogon, pokryty szafirową łuską odbijającą wesoło promienie słoneczne.
Lucas Shaw
Temat: Re: Przystań Sro 31 Gru 2014, 17:10
Były dni, kiedy wolał być sam. Wróć. Wolał, by otaczały go góra dwie osoby i to te najbardziej zaufane. Było mu duszno w pokoju wspólnym, za duży zgiełk tam panował. Pojawienie się Mrocznego Znaku wczoraj przyprawiło Lucasa o dreszcze na całym ciele, ale nie dał tego po sobie poznać. Pomógł prefektom, zaganiając dzieciaki do dormitoriów, uspokajając co niektóre dziewczyny. Był przy tym jednak nieobecny spojrzeniem ani duchem. Martwił się. O rodzinę to swoją drogą, bo zarzucili go milionem sów na drugi dzień. Martwił się o Resę. Przecież była razem z nim w zamku. Mogła być w niebezpieczeństwie. Chciał ją chronić, ale wiedział też, że była bardzo niezależna i na to by nie pozwoliła. Poza tym, chyba nadal było jej wstyd za wakacje. Lucas nie wiedział, czemu. Przecież nie zrobił jej krzywdy, a i ona nie zrobiła jemu. Na myśl o tym, jak Resa pocałowała Lucasa w policzek uśmiechnął się pod nosem. Mimo, że padało, wyszedł pobiegać. Woda spływała po jego mokrej koszulce, włosy przylepiły się do jego twarzy... biegł. Byle przed siebie. Jak najdalej. Kiedy wszystkie emocje znalazły swoje ujście, Lucas dotarł w okolice jeziora. Otarł czoło z wody i wszedł do przystani. Wspinał się po linach do łódek, które są pod sufitem. Lubił się wspinać i być gdzieś wysoko, ponad ziemią. Rozsiadł się wygodnie w jednej z nich. Mało kto wiedział, że lubił tutaj przebywać. Wiedziały te osoby, których towarzystwo nigdy mu nie przeszkadzało.
Anastasia Cassidy
Temat: Re: Przystań Czw 01 Sty 2015, 20:47
Przez ostatnie dwa dni Anastasia praktycznie nie ruszała się z dormitorium. Głównie dlatego, że powoli zaczynały się normalne zajęcia i nie chciała się opuścić w nauce, ale także dlatego by pobyć w samotności. Przez całe wakacje przyzwyczaiła się do takiego stanu rzeczy, w którym była cały czas sama, a ludzie patrzyli na nią z pogardą, jakby dopuściła się jakiegoś strasznego czynu. A przecież to ona była tutaj ofiarą. Bynajmniej nie ukrywała swojego zdania na ten temat. Zawsze jednak miała skłonności do izolowania się od społeczeństwa. Wrodzona nieśmiałość dawała jej się we znaki za każdym razem, gdy spotykała kogoś nowego. To też wolała postawić na spokojne i znajome wnętrze. Potrzebowała tego, po wczorajszym pojawieniu się znaku. Siedziała wtedy dokładnie tak jak teraz, na parapecie wyglądając przez okno gdy na niebie pojawił się ten okropny znak. Wciąż czuła dreszcze, które wówczas się pojawiły. Wiedziała, że to co się zaczynało dziać w zamku nie mogło być niczym innym jak czystym złem. Ziewnęła przeciągle, zasłaniając usta dłonią. Wczorajszej nocy nie zmrużyła oka, choć wszyscy szybko zostali odesłani do swoich łóżek. Zabawne było przekonanie dorosłych, że wystarczy się położyć by od razu zasnąć. Dziewczyna potrząsnęła głową, z ironicznym uśmiechem na ustach. Dokładnie w tym momencie dostrzegła za oknem przebiegającą postać. Była to zaledwie chwila, a ona patrzyła z dużej odległości, jednak coś jej podpowiadało, że też musi wyjść i pójść w tą samą stronę. Tak też zrobiła. Z niewiadomych powodów znalazła się na przystani. Rozejrzała się dookoła, odgarniając z twarzy zabłąkane kosmyki włosów. - Hej… – odezwała się drżącym głosem. –Jest tutaj ktoś?
Lucas Shaw
Temat: Re: Przystań Sob 03 Sty 2015, 19:57
Bieganie uwalniało w nim wszelkie emocje. Mógł się pozbyć złych myśli i wspomnień, skupiając się tylko na tych radosnych. Liczyło się to, że biegnie i może wszystko za sobą zostawić. Odetchnąć. Nie przeszkadzały mu strumienie wody spływające po ciele. Nawet mokre kosmyki włosów przylepiające się do twarzy nie były dla niego przeszkodą. Biegł na czuja, jakby od zawsze znał drogę. I nie pomylił się. Trafił do swojego zakątka, gdzie zwykle pozostawał sam. Tylko parę osób go tutaj nakryło lub sam je przyprowadził. Jako oznakę zaufania. Nie spodziewał się kogokolwiek tu spotkać i miał rację. Był zupełnie sam. Odpowiadało mu to. Leżał na podwieszonej pod sufitem łódce i patrzył w strop, który z biegiem lat był już nieco naruszony zębem czasu, ale nadal pozostawał szczelny. Poniekąd. Zawilgotniała deska przepuściła krople deszczu, która spadła Lucasowi na nos. Przetarł go, mrużąc przy tym oczy. Wtedy właśnie usłyszał głosik. Cichy, nieśmiały głosik dziewczyny. Normalnie by nie wyjrzał, licząc na to, że pozostanie niezauważony... ale poznał właścicielkę głosu. -Ktoś na pewno. -odparł nieco rozbawionym tonem. Wychylił się by spojrzeć na Anastasię. -Wolisz bym Ci pomógł tu wejść czy może okazać łaskę i zeskoczyć na dół? -zapytał, uśmiechając się lekko. Ona na pewno mu nie przeszkadzała. Poczuł lekki chłód z racji przemoczonych ubrań, ale nie zamierzał sięgać po różdżkę, zanim nie stanie się to absolutnie konieczne.
Anastasia Cassidy
Temat: Re: Przystań Nie 04 Sty 2015, 15:34
Tak naprawdę dziewczyna sama nie wiedziała, co ją zmusiło by pójść z postacią w deszczu. Po prostu to zrobiła, nie myśląc o konsekwencjach. Dopiero stojąc na przystani, zdała sobie sprawę z tego jak lekkomyślna była ta decyzja. Z tak wielkiej odległości nie mogła dojrzeć twarzy przebiegającego. Mógł to być jeden z uczniów, ale tak samo jeden ze śmierciożerców. Z tego co wiedziała nie mieli oni prawa wstępu na teren zamku, jednak od wczoraj wszystko się zmieniło. Stała przez chwilę wpatrując się w otoczenie i czekając na jakiś znak ostrzegawczy, który by ją poinformował o zbliżającym się zagrożeniu. Odruchowo chwyciła różdżkę w dłoń, gotowa by się bronić. Czuła krople deszczu spływające jej po włosach i wsiąkające w ubranie. Cisza była dla niej zbyt przytłaczająca. Mimo wszystko nie odczuwała strachu. Była… zadziwiająco spokojna. I w tym momencie odezwał się głos. Aż podskoczyła, a z jej ust wyrwał się cichy pisk. - Lucas! Ale mnie przestraszyłeś idioto! – chwyciła się za pierś, czując swoje galopujące serce. Schowała różdżkę do jednego z kozaczków. –Naprawdę jeśli chcesz się mnie pozbyć z tego świata, są ciekawsze sposoby niż zawał serca – powiedziała, choć jej różowe usta same zaczęły rozciągać się w uśmiechu. Tak już na nią działał. - Biorąc pod uwagę twoją masę ciała, łódka długo nie wytrzyma – odparła, opierając dłonie na biodrach, spoglądając na niego z dozą drwiny w oczach. –Złaź tu!
Lucas Shaw
Temat: Re: Przystań Nie 04 Sty 2015, 17:27
Roześmiał się błogo, gdy zobaczył naburmuszoną minę Any. Oparł głowę o rękę, wychylając się poza łódkę. Lubił ją irytować. Jak nikogo innego. Była wtedy taka słodziutka. Aż do schrupania. Wolał jednak zostawić sobie ją na gorsze czasy, gdy będzie przymierał głodem. Tak. To dobra opcja. Jeszcze chwilę przyglądał się ślicznej Krukonce, aż ta pozycja go nie zmęczyła. Westchnął z rozbawieniem. Usiadł na skraju. Rozpostarł ramiona w geście uradowania. -No co jest, nie przyjdziesz i nie przytulisz się do swojego ulubionego potwora? -zapytał, uśmiechając się zabójczo. Nie potrafił się powstrzymać. -Taaak... chociażby... Cię zjeść! -mruknął niskim głosem, co by zabrzmiał wiarygodnie. -Pomyśl, ile będę ważyć z Tobą w żołądku... masz rację. Uwaga, schodzę! -zeskoczył, że aż deski zatrzeszczały. Otrzepał się z wody, chlapiąc tym samym Anastasię. Podbiegł do Krukonki i złapał ją w objęcia. Była lekka, więc bez problemu okręcił się z nią wokół własnej osi. Co z tego, że miał mokre ubranie i na pewno Ana to odczuła na swoich ciuchach z powodu tego cholernego deszczu. Kara jej się należała. -Nieładnie mówić, że jestem idiotą. -postawił ją na nogach i pacnął palcem w czubek nosa. Przyjrzał jej się nieco poważniej. -Nie spałaś? -zapytał srogim tonem.
Anastasia Cassidy
Temat: Re: Przystań Wto 06 Sty 2015, 15:25
To, że była słodka miała zapisane w genach. I nie dlatego, że pochodziła od willi. Chociaż… kto wie, nigdy nie śledziła dokładnie swojego drzewa genealogicznego. Mimo tego, że nie przepadała za swoją rodzicielką, darzyła ją szacunkiem. Matka Any była naprawdę piękną kobietą i to właśnie po niej dziewczyna odziedziczyła urodę. Dziewczyna spoglądała na Lucasa z dozą rozbawienia, ale i lekkiej irytacji. Tylko on potrafił ją wytrącić z równowagi, a ona nie miała mu tego za złe. Taki po prostu był i takiego go uwielbiała. - A skąd pewność, że jesteś moim ulubieńcem, co? – droczyła się z nim. Skoro on mógł, to Ana nie mogła pozostać w tyle. Na wzmiankę o zjedzeniu, przewróciła oczami choć uśmiech nie schodził z jej pięknej twarzyczki. Gdy chwycił ją w objęcia, aż zaparło jej dech. Nic w tym dziwnego. Lucas był od niej większy i silniejszy, a jego uścisk skutecznie odebrał jej resztki powietrza. Jednak po chwili zaczęła się śmiać jak dziecko, gdy zaczął się z nią obracać. Czasami żałowała, że naprawdę nie są rodzeństwem. Nie przeszkadzało jej nawet to, że ją ochlapał i zapewne ubrudził jedyne normalne ciuchy, które jej zostały. - Ale taka jest prawda – odgryzła się, pokazując mu język. –Nie, od wczoraj nie mogę zasnąć. Boję się – przyznała. Nikomu innemu by tego nie powiedziała, ale wiedziała że Shaw dotrzyma tajemnicy. –Wiesz… czasami czuję, że coś na obserwuje – westchnęła, kręcąc głową. Chyba powoli wpadała w paranoje.
Lucas Shaw
Temat: Re: Przystań Nie 11 Sty 2015, 01:08
Sam nie czuł się najlepiej od czasu, gdy nad zamkiem pojawił się Mroczny Znak. O siebie się nie bał. Zawsze ojciec mówił mu, że nadejdzie taki dzień, iż będzie musiał stawić czoło najgorszemu złu. Bronić mamy, przyjaciół i tej jedynej, na którą padnie wybór. Lucas nie wyobrażał sobie, aby jakakolwiek krzywda stała się mamie, małej Skai, Wandzie, Yumi, Anie czy... samej Resie. O nią bał się najbardziej. Nie wyobrażał sobie, aby ktokolwiek zechciał zerwać chociażby włos z jej pięknej główki. Uśmiechnął się mimo tych wizji do Krukonki. -Bo żaden inny potwór by z Tobą długo nie wytrzymał. -zażartował, łaskocząc Anę po bokach. Lubił jej dokuczać, może dlatego określali się mianem duchowego rodzeństwa. Wkurzali się na siebie niemiłosiernie, ale jedno za drugim wskoczyłoby w ogień tylko po to, aby je wyciągnąć i opieprzyć z góry na dół za lekkomyślność. Zawsze traktował ją jak młodszą siostrę, której nigdy nie miał. Może dlatego tak czasem przesadzał z nadmiarem troski w jej kierunku. Ale i z zabawą. Nadrabiał stracone lata. Z żalem puszczał Anę ze swych objęć. Zmierzwił jej dodatkowo włosy. Dla porządku. Spoważniał, gdy Anastasia powiedziała mu, że się boi. Rozumiał ją, aż za dobrze. -Nie bój się. Nikt nie ma prawa Cię skrzywdzić. Nikt nie ma prawa skrzywdzić nikogo z moich przyjaciół. -powiedział śmiertelnie poważnym tonem. Podszedł do dziewczyny i przytulił ją mocno, muskając wargami jej czoło. Po tej chwili czułości odsunął się na odległość wyciągniętej ręki. -Obserwuje? Chyba Ciebie pod prysznicem. Zaraz gadaj który to, nie będzie mi wzrokiem siostry obmacywał. -zażartował.
Anastasia Cassidy
Temat: Re: Przystań Wto 13 Sty 2015, 17:14
Uwielbiała go z wielu powodów. Był towarzyski, uprzejmy, honorowy, zabawny i opiekuńczy. Był po prostu… dobry. Wiedziała, że bez względów na wszystko, zawsze może na niego liczyć. Choćby się waliło i paliło, on i tak by jej wysłuchał, gdyby miała problem. Kochała go. Ale nie tak jak chłopaka. Od zawsze czuła z nim więź bliskiej temu, co czuła do swojego rodzonego braciszka. Jednak od kiedy wyruszył w świat, a dziewczyna została sama, zaczęła coraz bardziej doceniać takiego przyjaciela jakim był dla niej Lucas. Co wcale nie zmieniało faktu, że czasami strasznie ją irytował. - Ha ha, bardzo śmieszne wiesz – powiedziała, kręcąc głową wyrażając swoje niedowierzanie ale i rozbawienie. Nie brała na poważnie jego słów. To były tylko żarty. Zresztą sama też nie pozostawała mu dłużna. Zazwyczaj. Jednak żarty żartami, ale rzeczywiście ostatnio działo się wiele rzeczy. Niekoniecznie dobrych, choć może Anastasia była zbyt przewrażliwiona. Przytuliła się do niego, jakby była małą dziewczynką i tylko on mógł ją obronić. Ona naprawdę w to wierzyła, bo tylko taka wiara utrzymywała ją przy zdrowych zmysłach. Wiara, że oni, jej przyjaciele i ona, obronią się wzajemnie. - Obiecujesz? – szepnęła, wciąż w niego wczepiona. Nie była jakąś bardzo strachliwą dziewczyną, jednak poprzedni rok jak i trudny początek nowego, dawały jej się we znaki. Uroniła kilka łez, które wsiąknęły w jego bluzę. Szybko jednak przywołała się do porządku. Uśmiechnęła się do niego z ulgą. W tym momencie nie mogła go bardziej uwielbiać. -Ech ty i ta twoja zaborczość. Naprawdę nie wiem co widzi w tobie Resa – odparła, szturchając go lekko w ramię. Uwielbiała się z nim droczyć. Traktowali się jak rodzeństwo, choć czasami patrząc na niego z Resą czuła zazdrość. Cieszyła się z tego, że Lucas kogoś ma. Naprawdę... jednak czasem samotność doskwierała jej zbyt mocno. Czasem zastanawiała się co by się stało, gdyby musiał wybierać między nią i Resą. Podejrzewała kogo by wybrał, dlatego miała nadzieję że nigdy do tego nie dojdzie. - Muszę się zbierać, odezwij się czasem - powiedziała, po czym uścisnęła go mocno i odeszła.
/zt
Lucas Shaw
Temat: Re: Przystań Wto 20 Sty 2015, 01:46
-Chyba w tym problem droga Ano, że ona chyba właśnie nic nie widzi... albo nie chce widzieć. -uśmiechnął się kwaśno na samo wspomnienie Resy. Nie mógł przestać żywić do niej tego nader czystego uczucia sympatii. Impreza w jego rodzinnym domu dała mu wiele do myślenia. Odczuwał, że dziewczyna ma jakiś problem z okazywaniem uczuć wobec niego, przestała być taka pewna siebie przy nim jak kiedyś. Miała żal do niego czy może do siebie samej? Nie mógł tego pojąć. Kochał Anę jak siostrę, więc gdyby znał jej myśli o wybieraniu, ostro by się sprzeciwił. Nie można było wybierac między takimi osobami. A na pewno on by nie chciał wybierać. Objął Krukonkę i przytulił mocno. Pozwolił jej odejść, wzdychając cicho pod nosem. Sam miał plany na resztę dnia.
Z tematu.
Gość
Temat: Re: Przystań Wto 24 Lut 2015, 19:16
Artie zawsze miał pomysły na wszystko, nawet jeśli musiał wymyślać je na żywo. Na szczęście tak nie było w tym przypadku. Odpowiednio wszystko przygotował. Nie chciał, aby wszystko wyszło spontanicznie, tak jak ostatnio ze Swietką w Pokoju Życzeń. Wolał mieć pewność, że tym razem może uda mu się zdobyć coś więcej… Niż kilka pocałunków wygranych w kości. Zwyczajnie dziewczynie zaproponowałby wycieczkę na jego kolanach, ale miał na uwadze jej słowa o tym, że na pewne rzeczy powinien przyjść odpowiedni czas, kiedy bliżej się poznają. Także – zero narzucania swojej własnej woli. Uśmiechnął się jedynie ciepło do dziewczyny. Nikt w tym wszystkim nie maczał palców… No może oprócz Anne Shepard, którą Artie wysłał na przeszpiegi. Musiał mieć kilka informacji o Murphy, prawda? Różne dziewczyny różnie reagowały na jego liściki, a w tym przypadku chciał być pewien, że nie popełni katastrofalnego błędu. Nie miał na to siły ani energii. Chciał tylko dobrze się bawić i spędzić miło czas. Razem z dziewczyną dotarł do przystani. Artie uśmiechnął się dziwnie, tak jakby był wielkim zwycięzcą tego dnia. A zresztą, czy nim nie był? Wielu chłopaków wysyłało liściki do dziewcząt, ale zawsze brakowało im odwagi, aby się przyznać kim są. Artie nie miał z tym żadnego problemu. Nie widział nawet nic zdrożnego w wysłaniu dziewczynie swojego zdjęcia z wakacji. Aż strach pomyśleć co takiego będzie jej wysłać, jeśli (o ile oczywiście) ich znajomość będzie na wyższy poziomie. - Przystań, łódki, wiosła. – Uśmiechnął się szeroko. Przejechał przez drewniany pomost. Wszystko wyglądało na naprawdę zaplanowane, ponieważ jedna z łódek była już przyszykowana do „rejsu”. Artie wysunął dłoń w stronę dziewczyny, aby pomóc jej wejść na pokład. W końcu jak to mówiono – panie przodem. Jeśli Murphy skorzystała z pomocy i wsiadła do łódeczki, przyszedł czas na Artiego. Pomocy żadnej nie potrzebował. Całkowicie bez jakichkolwiek problemów „przeszedł” z wózka do łódki. Wspomagał się nieco zaklęciami, ale dziewczyna wcale nie musiała tego wiedzieć. Na brzegu pozostał wózek, Artie bowiem zabrał swój plecak. Otworzył go i wyciągnął z niego koc. Dokładnie był to żółty koc z ogromnym herbem Hufflepuffu. Nie było wątpliwości, skąd go wytrzasnął. Ze swojego własnego łóżka. Używał go, kiedy było bardzo zimno. W gwoli uściślenia całej sytuacji – Artie siedział na miejscu osoby, która miała zajmować się wiosłowaniem, a Murphy siedziała naprzeciwko niego. W łódeczce nie było zbyt wiele miejsca, więc spokojnie oboje mogli się okryć kocem. Był na tyle duży, że dziewczyna mogła otulić się nim cała, a Artiemu starczyło na przykrycie nóg. - To co? Jest pani gotowa na rejs? – Uśmiechnął się szeroko. Ale nie czekał na odpowiedź. Chwycił za wiosła i ruszył powoli. Znał się na tym. Naprawdę. Ciekawe co jeszcze skrywał ten Puchon? Wkrótce zostawili przystań za sobą. Artie mógł tylko pomachać swojemu wózkowi. Nie wypływali na sam środek jeziora, Artie wolał trzymać się bezpiecznych wód. Z pogodą jednak nigdy nic nie było wiadomo. - Powiem całkiem szczerze, że nie wierzyłem w to, że mi odpiszesz. – Pokręcił dziwnie głową. I raz i dwa. Dobrze wychodziło mu to wiosłowanie. – Naprawdę byłem w szoku, kiedy trzymałem list od Ciebie w dłoniach. Jeszcze skroplony perfumami. Cudnie pachną.