O tym, jak spokój leniwej niedzieli został najechany przez nadpobudliwego, małego duszka.
Osoby: Riaan van Vuuren, Skai Wilson
Czas: Niedziela, 13 wrzesień 1977
Miejsce: Szkoła Magii i Czarodziejstwa Hogwart, Wielka Sala
Wrzesień tego roku był zimny i smutny, jakby przeczuwał tragiczne wydarzenia jakie miały nastąpić podczas tego roku szkolnego. Sklepienie Wielkiej Sali było szare, jak niebo na zewnątrz. Wielkie jasne chmury dryfowały jak żaglowce między ciemniejszymi obłokami przypominającymi niebezpieczne skały czyhające na podniebnych żeglarzy. Równolegle do tej sceny, poniżej odgrywała się inna. Tym razem bardziej przyziemna od górnolotnych porównań, które przychodziły do głowy Riaanowi wpatrującemu się rozmarzonym wzrokiem w sufit. Ostatnie godziny podawania śniadań nigdy nie były zaszczycone obecnością wielu uczniów, mimo tego odgłosy rozmów i szczękanie talerzy oraz zastawy stołowej wypełniało ogromne pomieszczenie. Chłopak masakrował w ustach mocno spieczonego tosta rozmyślając co dzisiaj pocznie. Oprócz tego, że musiał wieczorem skończyć wypracowanie dla profesora Duibhne, cały dzień miał wolny. Odłożył tosta i poprawił zielono-żółty sweter meczowy reprezentacji RPA. Golf był trochę za luźny i w sumie nie dziwne, ojciec ważył prawie dwadzieścia kilo więcej, więc jego szyja była szersza. Dzisiejszy dzień był idealny, aby go przeleżeć na kanapie w pokoju wspólnym i popijać ciepłą herbatę. Wciąż był jeszcze nie przyzwyczajony do chłodów Szkocji, dlatego często już teraz używał szalika, czapki i rękawiczek. Zimny wiatr hulający czasem po zamku skutecznie odstraszał go od długich wycieczek korytarzami, nie mówiąc już o szlajaniu się na dworze. Wyjątkiem były poranne, albo wieczorne biegi po błoniach, albo dodatkowe lekcje z profesorem Miltonem. Na myśl o ONMSie nałożył sobie na talerz więcej smażonego boczku i z powrotem pogrążył się w myślach. Szczególnie wesołych, bo życie nigdy nie kopało Riaana po dupie. Nie musiało, jak dotychczas wszystko i tak spływało z niego jak po kaczce. Rozstanie rodziców powinno na niego jakoś wpłynąć, a prawda była taka że się tym nie przejął. Słuchał jak niektóre dzieciaki przeżywały rozwody i ogólny stan małżeństw ich rodziców. I dziwił się garbiąc się jeszcze bardziej i praktycznie kładąc na stole. Jak spokojnie, jak miło. Z przyjemnością teraz położyłby się w gorącej kąpieli i pozwolił sobie na krótką drzemkę. Z dala od wszechobecnej zawiei, która nawet w tym momencie trzęsła oknami Wielkiej Sali. Powoli i spokojnie rozglądał się po sali w poszukiwaniu znajomych twarzy, z którymi mógłby zamienić słowo. Nie dostrzegając nikogo ziewnął sobie przeciągle i wrócił do boczku.
Skai Wilson
Temat: Re: Skai atakuje! Nie 21 Cze 2015, 09:35
Drugi tydzień września miał obfitować w szczególne wydarzenia w życiu Skai, która dzisiaj nie była ich świadoma. Trajkotała jak najęta o randce z Lloydem, chociaż ta odbyła się przeszło dziesięć dni wcześniej! Mulatka była rozweselona i przeszczęśliwa, nawet nie podejrzewając o podjętych działaniach rodziców, które zaprowadzą ich rodzinę do rozłamu. Przekroczyła próg Wielkiej Sali bardziej z ciekawości niż głodu, ponieważ brak nierozłącznych towarzyszek mocno ubódł dziewczynę. Teoretycznie mogła napisać sowę do Noelle i wyciągnąć ją na błonia, póki jeszcze pogoda była znośnie pozytywna, a następnie wyrzucić z siebie westchnięcia rozmarzenia na temat pewnego przystojnego Ślizgona. Powstrzymało ją przed tym tylko jedno – może odnajdzie podczas śniadania lepszego słuchacza, który nie będzie przewracać teatralnie oczyma i wysłucha ją z należytą uwagą? Wyławiając swoją ofiarę przy stole Gryfindoru pomknęła w sarnich susach za plecy Riaana, kąśliwie komentując jeszcze maniery podczas jedzenia. Chociaż musiała przyznać, że poprawił się ostatnimi czasy. Albo ona to sobie wmawiała. Niebieska spódnica zafalowała, wdzięcznie podkreślając szczupłe nogi mulatki, kiedy przystanęła za plecami kolegi i zarzuciła mu ręce na twarz. Dokładniej chłodnymi w dotyku dłońmi przykryła jego oczy, podejrzewając że spostrzegł ją kiedy podchodziła. Jak zwykle nie potrafiła utrzymać pokerowej twarzy i zachichotała pod nosem, zdradzając się. Ten dźwięk dzwoneczków charakteryzował tylko jedną osobę w Hogwarcie.
Riaan van Vuuren
Temat: Re: Skai atakuje! Czw 02 Lip 2015, 01:42
Spokojnie wpychał w siebie kolejne widelce boczku, oraz fasolki w sosie pomidorowym zbyt zajęty aby interesować się co dzieje się wokoło niego. Pewnie nie zauważyłby dziewczyny, gdyby nie nawyk sprawdzania kątem oka nawet najmniejszego zarejestrowanego ruchu, nieraz już uratowało mu to życie. Tym razem nie był w groźnej sytuacji, chyba że uroczą słodkością Skai potrafiłaby zabijać. Pomimo poruszenia w Wielkiej Sali, sporej liczbie uczniów spożywających śniadanie udało mu się wychwycić radosną postać koleżanki. W jednej chwili dziewczyna szybko do niego doskoczyła i zasłoniła mu oczy. Jej dłonie były nieprzyjemnie zimne, a chichot zdradziłby ją nawet gdyby Riaan wcześniej jej nie zauważył. - Nie umiesz się w to bawić, sarenko. - powiedział z pełnymi ustami i klepnął na siedzenie obok, nakazując jej dołączenie do niego przy stole. Skai była wesołym duszkiem, którego towarzystwo afrykaner bardzo sobie cenił. Była jak ognisko pośród ciemnej nocy, ogrzewała go zawsze świetnym humorem i miłym słowem. Tym bardziej, że ostatnio w to ognisko wrzucono kłodę o kształcie serca z wyrytym na niej imieniem Lloyda Avery'ego. Ślizgona. - Co się stało takiego fajnego? Wyglądasz jakbyś miała odlecieć wysoko w górę. - kiedy już przełknął, jego akcent stał się wyraźniejszy. Ciężko było nie poznać tego sposobu mówienia. W myślach zaczął błagać duchy zwierząt i przodków, aby nie zaczęła opowiadać o swojej randce ze Ślizgonem. Chyba zwróciłby wszystko co dotychczas zjadł. Ogólnie nie miał nic przeciwko ludziom z domu Salazara Slytherina, po prostu były między nimi jednostki których zachowanie bardzo mu się nie podobało. Zachowanie godne jego dziadka Klaasa. Zachowanie zupełnie bez klasy.
Skai Wilson
Temat: Re: Skai atakuje! Nie 05 Lip 2015, 10:40
Parsknęła śmiechem, wciąż nie przyzwyczajona do określeń, jakie czasami Riaan rzucał w jej stronę. Głównie z powodu bezpośredniości, która charakteryzowała w najwłaściwszy sposób osobowość Gryfona. Poniekąd z tego właśnie względu lubiła przebywać w jego towarzystwie, pokonując świadomie chorobliwą nieśmiałość do rozmów na niestosowne tematy. Skąd się to w ogóle wzięło? Trudno doszukiwać się przyczyny, po prostu zawsze rumieniec wypełzał na twarz mulatki, ilekroć ktoś inny powiedział coś niestosownego w jej towarzystwie. Nawet teraz, kiedy siadała przytrzymując rąby spódnicy czuła gorąc wypełzający na wysokości kości policzkowych i nic z tym nie mogła zrobić. – Oplułeś się – zauważyła ze szczerym rozbawieniem, które próbowała ukryć uciekając spojrzeniem na bok. Dla określenia miejsca, gdzie Riaan się ubrudził zastukała palcem w lewy kącik swoich ust, licząc w głębi serca, że pojmie tę subtelną aluzję. Tylko i wyłącznie czekała na pojawienie się tego magicznego pytania, prostując plecy i przekrzywiając tułowie (nie przekręcając) posłała ledwie wstrzymywany uśmiech, który w jej mniemaniu miał uchodzić za tajemniczy. W rzeczywistości w brązowych oczach Skai tliła się nieskrępowana niczym radość, a wargi aż drżały od usilnych prób powstrzymywania potoku słów. Przełknęła cichutko ślinę, aby ujść w oczach Riaana za dziewczynę powściągliwą. – Ah tam… – Westchnęła rozmarzona pod nosem, przechylając ciało w przeciwną stronę niż wcześniej, zaciskając palce na padołku. Nie minęło jednak dziesięć sekund jak odwróciła się przodem do kolegi i poprawiając pośpiesznie figlarne kosmyki włosów okalające twarz, wybuchnęła: - Nie wiem czy wiesz, ale byłam na randce! – Gdyby uczucie dumy posiadało moc wybuchową, same słowa sprawiłyby ogromne zniszczenia w Wielkiej Sali, za sprawą drobnej i niewinnej Skai Wilson. Dziewczynie nie wypadało opowiadać jakiemuś innemu chłopcu, że się całowała po raz pierwszy, ale ta myśl korciła ją tak bardzo, że nie myślała o niczym innym. Była przekonana, że mogłaby wykorzystać to na swoją przewagę, aby delikatnie dokuczyć Riannowi. Tylko czy nie przekroczyłaby granicy? Mogłoby zrobić mu się rzeczywiście smutno, jeśli on nie zaprosił jeszcze żadnej dziewczyny na jakiś romantyczny spacer. W sumie… skrycie zlustrowała sylwetkę kolegi, stwierdzając krzywdząco, że on nie byłby zdolny do jakichkolwiek przejawów romantyzmu. Prędzej zaproponowałby wchodzenie na drzewa, bieganie po krzakach i jedzenie surowego mięsa. Wzdrygnęła się na tę myśl, niejako żałując jego przyszłej dziewczynie. Może mogłaby mu jakoś podpowiedzieć co powinien zrobić, aby zdobyć jakąś dziewczynę? Pokręciła główką, aby jak najprędzej pozbyć się niepoprawnego ciągu myślowego, który sprowadził ją na zupełnie inne tory niż sądziła. Czerwony rumieniec przyozdabiał podłużną twarz mulatki, chociaż nie znała przyczyny dlaczego w ogóle się tam pojawił. - Oh - westchnęła ponownie - gdybym mogła, to bym podleciała pod sufit!
Riaan van Vuuren
Temat: Re: Skai atakuje! Pią 10 Lip 2015, 23:07
Na jej uwagę o zabrudzonej twarzy odłożył widelec i niezbyt zmieszany całą tą sytuacją bezceremonialnie otarł krawędź ust serwetką. Tak jakby kiedykolwiek przejmował się swoim brakiem manier przy stole. Może robił to na przekór? Był w końcu z szanowanego i bardzo starego rodu czarodziejów, ale wolał że ludzie o tym nie pamiętali. Wolał, że ojciec też o tym nie pamiętał. Inaczej pewnie wpakowałby go w jakiś kontrakt małżeński i skończyłby tak jak Yumi. Z dziewczyną głowie, której albo nie znał, albo nie lubił. Wzdrygnął się na samą myśl zauważając przy okazji jak zabawnie uśmiecha się Skai. Pewnie myślała, że wygląda enigmatycznie. Już w pierwszej chwili było widać o co chodziło. Na pewno zaraz zacznie świergotać o swojej schadzce z Averym. Bratem tej całej zadzierającej nosa Noelle. Riaan miał tylko nadzieję, że różnił się on choć trochę od siostry inaczej będzie miał raczej problem z polubieniem nowej miłości koleżanki. Ale Lloyd to Ślizgon, po nich nie spodziewał się zbyt wielu dobrych cech. Tym bardziej był ciekaw, co takiego widziała w nim delikatna Krukonka. Słysząc jej westchnienie, uśmiechnął się serdecznie i zaczął odliczać. 10. 9. 8. 7. 6. 5. 4. 3. 2. 1! I co? Gada o randce! Roześmiał się głośno nie mogąc uwierzyć jak łatwo można było ją przejrzeć. - Dzwoneczku, pół szkoły o tym gada! - Nalał sobie soku dyniowego i wychylił potężny łyk, bo od tego śmiechu aż mu zaschło w gardle. Plotki w Hogwarcie rozprzestrzeniały się natychmiastowo. Riaan usłyszał o randce Skai siedząc w bibliotece dwa dni wcześniej, oczywiście bez szczegółów, ale nawet jeśli mulatka planowała z niewiadomych powodów powiedzieć mu o tym jako pierwszemu, to i tak by jej się nie udało. Po prostu ściany miały uszy i oczy. - No dobrze, opowiadaj jak było, bo widzę że strasznie Cię swędzi język. - Przygotował się, usadzając się wygodniej na ławie, na długie i słodkie opowieści o tym, jaki wspaniały jest Lloyd Avery i jaki on to jest romantyczny i w ogóle, i w ogóle. Sam afrykaner nie znał się na romantyczności, miłosnych podchodach, ani na uczuciach. Czuł się czasem trochę niedorozwinięty pod tym względem, ale właściwie to nie potrafił nawet określić, jak objawia się zainteresowanie względem kobiet. Może wyniesie z opowieści Skai jakąś wiedzę?