IndeksIndeks  SzukajSzukaj  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

Share
 

 Uczta [możliwa bilokacja]

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : Previous  1, 2, 3
AutorWiadomość
Yumi Mizuno
Yumi Mizuno

Uczta [możliwa bilokacja] - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Uczta [możliwa bilokacja]   Uczta [możliwa bilokacja] - Page 3 EmptySro 01 Lip 2015, 11:49

Wzruszyła ramionami. Odznaka to odznaka, obowiązki to obowiązki, nie czuła wewnętrznej presji do pieczołowitego przestrzegania zasad. Nigdy nie złamała regulaminu (oprócz potajemnego wyjścia do Hogsmade i napotkania tam Greybacka, acz to inna historia), bo nie znajdywała w tym frajdy. Zasady są po to, aby je łamać. Zasady dbają o harmonię w Hogwarcie, a i tak w szkole panował chaos, sodoma i gomora oraz dojmująca nuda.
- Filch liczy się jeszcze z prefektami. -zapewniła cicho Rosalie, wsłuchując się w tykanie zegara. Nim zdążyła upłynąć minuta, Ślizgonka opuściła jej towarzystwo pozostawiając po sobie obietnicę rychłego spotkania, które nie będzie owocowało nudą. Yumi bardzo cicho poprosiła Rose, gdy ta już nie mogła tego usłyszeć, aby naprawdę wydarzyło się coś, co rozproszy cienie czające się za jej plecami. Wszystek jest lepsze niż pożerający od środka marazm.
Zmiażdżyła w palcach ciasteczko, dopiła różaną herbatę dopisując ją do listy ulubionych i podniosła się z ławki. Odkąd zrezygnowała z drużyny quidditcha nie musiała pilnować diety i zjadania pięciu posiłków dziennie. Pozostały tylko nawyki.
[z tematu]
Wanda Whisper
Wanda Whisper

Uczta [możliwa bilokacja] - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Uczta [możliwa bilokacja]   Uczta [możliwa bilokacja] - Page 3 EmptyNie 15 Lis 2015, 13:27

/ któregoś ranka przed spotkaniem z Dorianem.

Ostatnie dni przeżywane przez pannę Whisper zlewały się niesłychanie – jeden za drugim, trzeci za czwartym. Chodzenie na lekcje, pilnowanie młodszych uczniów by nic nie nabroili – świecenie po oczach nową odznaką prefekta i odrabianie lekcji, zakopywanie się pod książkami i czajenie na kolejne, nowe wydania encyklopedii.
Ostatnim chyba czego chciała to wyróżnienie jej w czymkolwiek – rozumiała, że była jedną z tych uczennic, które zachodzą w pamięć, ale nie spodziewała się, że zaraz po zniknięciu Yumi przypadnie jej rola prefekta Ravenclaw. Skłamałaby gdyby powiedziała, że nie chciała mieć stałego dostępu do magicznej łazienki, w której można było się zatopić w przyjemnych wspomnieniach kojące serce. Nie wiedziała jednak jak ma reagować na to wyróżnienie – czy naprawdę nie było nikogo lepszego na jej miejsce? Zwłaszcza teraz gdy była w drobnej rozsypce, a nieuleczony organ wciąż bił zbyt mocno gdy w promilu pięciu metrów pojawiał się jakikolwiek blondyn w mundurku z herbem Hufflepuffu na piersi? Wanda po ostatniej rozmowie z bibliotekarzem postanowiła zadbać o siebie, o swoje przyjemności i o swój dobry humor. Nie przeskoczy tego, czego nie może przeskoczyć. Musi poczekać aż zauroczenie minie, aż jej życie towarzysko-rodzinne się uspokoi – coś w głębi duszy mówiło jej, że niedługo się polepszy, że będzie lepiej. Odnajdzie Doriana, a szczęście znowu będzie ją rozsadzać od środka. Póki co jednak musiała się przyzwyczaić do nowej sytuacji, do życia w społeczeństwie, do tego, że za kilka miesięcy będzie zdawać OWUTemy, a potem pójdzie na kurs aurorski, o którym marzyła już od dziecka. Dopnie swego choćby nie wiem co – właśnie to sobie obiecała dzisiaj rano szykując się na śniadanie, na które zawsze przychodziła pierwsza najwyraźniej nie chcąc mieć do czynienia z pewnymi osobnikami z klasy czy rocznika.
Trudno było wrócić do żywych istot, które nie musiały przeżywać aresztowania brata i rozstania z chłopakiem – i chociaż miała tylko siedemnaście lat czasami czuła się jakby była zbyt dojrzałą kobietą mającą trójkę dzieci i męża alkoholika, który ją bije. Zawiązując krawat spojrzała na swoje odbicie – na nieumalowaną buzię i zbyt poważne spojrzenie. Poklepała się po policzkach, by się chociaż trochę orzeźwić po czym wygięła usta w uśmiechu – zbyt sztucznym jak na jej gust, ale lepszy taki grymas niż żaden. Burza czekoladowych loków rozsypała się na jej ramionach okrytych białą koszulą. Do tego szary, rozpinany sweter z błękitną lamówką, bowiem na dworze robiło się coraz chłodniej – krótka spódnica z plisami i czarne rajstopy. Kolorowy plecak pełen książek i była gotowa do wyjścia. Zerknęła jeszcze do dormitorium zauważając, że jej współlokatorki dopiero zsuwają się z łóżek – pozdrowiła je skinieniem łepetyny i wybiegła na korytarz nie chcąc być druga czy o mój Merlinie trzecia na śniadaniu. Chciała szybko coś zjeść, by nabrać energii na cały dzień i pouczyć się jeszcze przed eliksirami.
Gdy przekroczyła próg Wielkiej Sali zauważyła uczniów z innych klas, którzy zaczynali powoli budzić się do życia – jedni sprawdzali poranną pocztę, inni czytali Proroka, a jeszcze inni odpisywali prace domowe. Kilka głów podniosło się, by sprawdzić kto też wszedł do pomieszczenia – w oczach młodszych dzieciaków pojawiła się trwoga i przerażenie – szybko poczęli chować podręczniki i pergaminy jakby bały się, że Whisper zaraz podejdzie i zabierze im cały dobytek wlepiając im kary. Nic takiego się nie stało – minęła ich jak gdyby nic i skierowała się do stołu Krukonów przy, którym dojrzała jasną czuprynę Lowthera – serce na moment stanęło dziewczynie gdy zbliżała się właśnie do niego, do niego, którego ostatnimi czasy perfidnie olewała, ignorowała nie dając się nikomu zbliżyć do siebie. Było jej głupio, że akurat teraz, podczas jedzenia śniadania, tak przyziemnej rzeczy musiała go spotkać. Na lekcjach siadała do niego tyłem, byleby na niego nie patrzeć lecz los wiedział kiedy podstawić jej nogę.
To nie to, że miała co do Tima – nie. Zwyczajnie za dobrze go znała, tak samo jak on za dobrze znał ją.
Nie wiedząc gdzie mogłaby uciec – a nie mogła – usiadła obok niego zsuwając plecak z ramion i kładąc go obok siebie na ławce.
- Cześć, co tak wcześnie się zerwałeś? – Spytała mimochodem zerkając z ukosa na chłopaka – nie mogła opanować drżenia swego głosu jak i nóg, które skrzyżowała pod stołem nalewając sobie przy okazji soku pomarańczowego.
Timothy Lowther
Timothy Lowther

Uczta [możliwa bilokacja] - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Uczta [możliwa bilokacja]   Uczta [możliwa bilokacja] - Page 3 EmptyNie 15 Lis 2015, 17:48

Wstawanie o świcie nie było czynnością, którą praktykowałby z nadmiernym entuzjazmem, w ciągu swego siedemnastoletniego życia miał jednak dość czasu, by przekonać się, że czasem trzeba. Porannych pobudek związanych z podróżowaniem po świecie nie pamiętał, bo dotyczyły zbyt wczesnego dzieciństwa. Znał je tylko z opowieści Anniki, która w chwilach szczególnie sentymentalnych lubiła powracać do tej części życia, gdy nie wędrowali przez nie w duecie, ale we czwórkę, z żyjącymi jeszcze rodzicami. Każda wyprawa w najdziksze ostępy świata wiązała się podobno z witaniem dnia o wschodzie słońca i żegnaniem go wiele godzin po zachodzie. Latorośle Lowtherów nie uczestniczyły w tym regularnie - Tim zresztą nie uczestniczył prawie wcale, jego małoletni wtedy organizm miał własny rytm dni, pobudek i snu - siostra pamiętała jednak, jak po pozostawieniu ich w jednym z wynajętych pokoi rodzice wymykali się po cichu, by ponownie stanąć na niewydeptanych, wąskich ścieżkach. Annika wiele razy żałowała przy tym, że nie pozwalali jej tego wszystkiego doświadczyć - wstawania rano, adrenaliny, cichych podchodów z dala od ludzkich oczu. Nawet teraz, z perspektywy czasu, gdy była starsza i podobno mądrzejsza, nie przyjmowała do wiadomości, że tak było dla niej bezpieczniej. Wyprawy, w których nie uczestniczyła, były jednym z jej największych żali do tragicznie zmarłych rodziców.
Wracając jednak do tematu - Timothy swą przygodę ze skandalicznie wczesnymi godzinami rozpoczął później, już pod skrzydłami nowych opiekunów. Poranne pobudki nie były wtedy jego obowiązkiem, ale prędko stały się jedną z dróg ucieczki. Wstać, gdy dorosły świat śpi jeszcze po burzliwych nocach, wymknąć się na wymarłe ulice, włóczyć samodzielnie lub w towarzystwie siostry i patrzeć, jak budzi się miasto. Lubił to. Te niewielkie wyprawy przez długi czas były dlań namiastką ekspedycji rodziców lub podróży, które sam miał organizować w przyszłości, mając na karku nie lat osiem, a o dwadzieścia czy trzydzieści więcej.
Były też wczesne zrywy już w szkolnych murach. Obowiązkowe zajęcia zaczynały się zazwyczaj o godzinach bardziej przyzwoitych, Timothy jednak czasami całkiem świadomie decydował się na falstart dnia. Tocząc ze sobą długotrwałe, nieme bitwy na argumenty, zwlekał się z łóżka przed lub po piątej rano, mył się pospiesznie i ubrany w ciepły sweter wychodził na korytarze lub, jeśli pogoda pozwalała, na błonia. To te drugie poranki były przy tym jego ulubionymi - te, gdy mógł usiąść na trawie mokrej od rosy, skulić się w sobie i spoglądać, jak słoneczna tarcza powoli wyłania się zza horyzontu. Taki był z niego romantyk, proszę państwa.
Teraz był starszy, miał lat nie jedenaście, a siedemnaście, wciąż jednak uważał, że zerwanie się przed obowiązkową godziną bywa przydatne i nie jest końcem świata. Praktykował to rzadziej, niż niegdyś, jego siła woli wyraźnie w tej dziedzinie osłabła, mimo tego cierpiał mniej, niż większość. Wywlekał się z łóżka, półprzytomny jako-tako się ogarniał i stawał się gotowym do życia. To było wykonalne. Czasem przydatne - szczególnie wtedy, gdy doba okazywała się za krótka, a nauka wyciągała zachłanne łapska po dodatkowe godziny - a czasem po prostu przyjemne. Ciche minuty czy godziny, gdy zamek pomrukuje gardłowo, pogrążony w głębokim śnie, potrafiły być doświadczeniem czysto duchowym i oczyszczającym.
To, że tego dnia znalazł się w Wielkiej Sali o tak wczesnej porze wynikało jednak z bardziej przyziemnych pobudek. Tym razem nie marzył o katharsis, śniadanie o świcie miało posłużyć do realizacji konkretnego, namacalnego celu, który wyklarował się poprzedniego wieczora. Gdy do kolekcji dni pozbawionych towarzystwa Wandy dołączyła kolejna doba, Lowther nawet nie krył, że czuje się z tym nieswojo. To, że słyszał już szkolną plotkę o uczuciowej porażce panny prefekt wcale sytuacji nie poprawiało, wręcz przeciwnie, budziło w Krukonie ludzkie uczucia. Tak, miał je - potrafił się troszczyć, współczuć, martwić się. Whisper doskonale o tym wiedziała, tym bardziej więc nie potrafił zrozumieć, dlaczego tak się z nim bawi, dlaczego nagle dopuszcza do głosu egoizm. Nie ulegało wątpliwości, że dziewczę unikało go świadomie, omijało szerokim łukiem i starannie kalkulowało godziny posiłków, byle tylko się nie spotkać, Timothy czuł więc pewną satysfakcję, gdy zdecydował się wreszcie zaburzyć ten jej doskonały plan.
Sprawa była prosta - wystarczył rozbawiony uśmiech jednego z krukońskich kolegów, przezabawny komentarz o tym, jak to panna W. z nim pogrywa (i wygrywa), by Lowther bez wahania przyjął zakład. Tamten twierdził, że relacja Wanda-Tim wymaga dłuższej separacji i nie ma co liczyć na rozmowę w najbliższym czasie. Siedemnastolatek natomiast za punkt honoru przyjął sobie udowodnić, że mimo wszystko jest inaczej.
Szybko okazało się, że ma rację. I nawet nie musiał się przy tym namęczyć.
- Proszę, proszę. - Dostrzegając znajomą sylwetkę już z daleka - nie było to trudne, Wielka Sala była teraz przecież niemal zupełnie pusta - śledził ją wzrokiem przez chwilę, potem wracając do konsumowanego tosta. Dokończył go niespiesznie, otrzepał dłonie i upił łyk soku akurat na czas, by po przybyciu Wandy być już w stanie mówić, a nie tylko zmagać się z kolejnym kęsem. - Chyba właśnie wygrałem zakład.
Lustrując ją wzrokiem, gdy siadała obok westchnął cicho i pokręcił głową z politowaniem.
- Może dlatego, żeby powiedzieć ci, jak okropnie wyglądasz - stwierdził beztrosko, nie spuszczając oka z przyjaciółki. - Jakimś dziwnym trafem od kilku dni nie miałem okazji tego zrobić. - Oczywiście, że była to wypowiedź sugestywna. Oczywiście, że robił jej wyrzuty. Miał do tego pełne prawo.
Nie zamierzał jednak Whisper dręczyć, nie po to zwlekł się z łóżka przed całą zgrają innych uczniów. Podobne rozgrywki może i były zabawne w innych okolicznościach, ale nie teraz. Nie trzeba było być bystrzakiem, by zauważyć, że z panną prefekt nie jest najlepiej. Najwyższa pora, by ktoś wreszcie odważył się z nią o tym porozmawiać i poukładać pewne sprawy.
- Możesz mi wyjaśnić, co to miało znaczyć? - zapytał w końcu, nie siląc się na wymuszone żarty czy beztroski ton. Nie sięgał też po nachalność. Był sympatyczny i ciepły, udowadniając, że wbrew wszystkim plotkom i komentarzom, jakie mogły o nim krążyć - jest człowiekiem dokładnie takim samym, jak pozostali. - Zrozumiałem aluzję i nie zbliżałem się do muru, jakim się otoczyłaś, nie zmienia to jednak faktu, że nie rozumiem, po co to było. Lepiej ci po takich unikach? - Jakkolwiek by się nie starał, pewnej drobnej dozy arogancji nie umiał się pozbyć. Nie każdą cechę da się od tak schować do kieszeni.
Wanda Whisper
Wanda Whisper

Uczta [możliwa bilokacja] - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Uczta [możliwa bilokacja]   Uczta [możliwa bilokacja] - Page 3 EmptyNie 15 Lis 2015, 18:39

Mało kto potrafił rozgryźć jej plan idealny – mało kto wiedział o czym myśli i co dokładnie robi, jakie ma zamiary. Timowi się to jednak udało. Dopadł ją tutaj, teraz, na oczach uczniów i co poniektórych nauczycieli, którzy w spokoju jedli śniadanie podbierając kawałki czekolady, która lądowała w ich ustach raz za razem. Wanda chcąc nie chcąc musiała kontynuować swoją grę – nie miała gdzie uciec, gdzie się schować, chociaż w pewnym stopniu bardzo tego chciała. Pragnęła na powrót zaszyć się w ustronnym miejscu, najlepiej z książką i ciepłą kołdrą, którą objęłaby mocno aż do utraty tchu. Ucieczka jednak była niedozwolona co zauważyła od razu spoglądając nie tylko za siebie, ale i na uśmieszek, który wykwitł na twarzy przyjaciela, który jak gdyby nigdy nic chwilę temu zajadał jeszcze co ciepłego tosta.
- Jaki zakład? Który więcej zje jajek na twardo? – Spytała odgarniając ciemne loki z twarzy i skupiając się zarazem nie na sylwetce chłopaka siedzącego obok, a na jedzeniu, które idealnie współgrało z nakrytym stołem. Chwilę błądziła wokół ogromnych talerzy by zaraz dopaść słodkie bułki z dżemem. Westchnęła jednak czując się obserwowana i zerknęła na winowajcę całego tego zamieszania – według jej mniemania.
Mina jej zrzędła niemal natychmiast gdy usłyszała niezbyt wyszukany nie – komplement, na który tylko wzruszyła ramionami – wiedziała, że nie wygląda jak miss czy chociażby panna, której zależy na rozgłosie i wianuszku adoratorów. W tej chwili nawet nie chciała prezentować się ładnie, a praktycznie. Nie musiała się malować i stroić nie wiadomo jak by reszta zauważyła jej intelekt i odrobioną pracę domową.
Było jej odrobinę – no dobrze, bardzo głupio, że ostatnio przez swoje problemy zaniedbała przyjaciela. Bała się jednak, że jeżeli zacznie opowiadać o tym co ją trapi, co ją gryzie to do końca się rozpadnie, a nikt ze znanych jej osób nie posiadał odpowiedniego kawałka, który mógłby scalić ją na powrót. Głównie dlatego unikała Timothy’ego jak mogła – trzymała się głównie przyjaciółek, siedziała w dormitorium czy w bibliotece i tak mijał jej czas podczas gdy wyrzuty sumienia powoli zjadały ją od środka gdy widziała jak Lowther snuje się po szkole czy klasie szukając jej wzroku, którym potrafiła przykuć jego uwagę.
Niczego jednak takiego nie było – panna Whisper musiała się oswoić z nową sytuacją, z nowymi obowiązkami i poczuciem pustki, które nieustannie jej towarzyszyło. Dzień w dzień – ssące uczucie wyjadało z niej resztki człowieczeństwa, sympatii i tej swobody, którą przejawiała w ruchach. Teraz, po kilku tygodniach bez Henryka było jej o wiele lżej, zwłaszcza, że miała co robić i nie narzekała na nudę. Czy jednak jej kumpel z klasy potrafiłby to zrozumieć? By się dowiedzieć spojrzała na niego niemal od razu i zaraz zrobiła bezradną minkę pakując praktycznie na raz całą bułkę do buzi by nie musieć odpowiadać na jego słowne zaczepki. Musiała zastanowić się co chciała mu przekazać, jak go przeprosić i wynagrodzić stracony i zmarnowany czas. Odwróciła na moment wzrok i zaczęła bawić się szklanką soku, który o mało co nie wylała w momencie gdy usłyszała zarzut, który trafił ją w serce. Przełknęła resztki jedzenia i upiła łyk napoju, coby się nie zakrztusić.
- Rozumiem, że stęskniłeś się za moją brzydką twarzą, dlatego teraz mi o niej wspominasz? – Spytała starając się wpleść w swoją wypowiedź odrobinę żartu, nie goryczy. Nie miała mu za złe, że robi jej wyrzuty – zwyczajnie się o nią martwił co zauważyła, czy raczej wyczytała z jego oczu. Klepnęła go w udo pieszczotliwie, niezbyt mocno by rozluźnić atmosferę i na nowo przyzwyczaić się do jego arogancji.
- Wiem jak to mogło wyglądać. Przepraszam. Nie miałam jedna ochoty na jakiekolwiek rozmowy, Tim. – powiedziała w końcu, gdy pomarańczowa plama dosięgła białego obrusu – Wanda zaklęła tylko cicho i zasłoniła plamę talerzem z kanapkami.
- Chciałam być sama i byłam sama. Trochę się pokomplikowało – sam widziałeś jak się zachowywałam i co robiłam. Teraz jednak skoro mnie złapałeś czy czujesz się w związku z tym usatysfakcjonowany? – Spytała poważnym tonem spoglądając na niego bystro i o wiele jaśniej niżby zrobiła to jeszcze dwa czy trzy tygodnie – świeżo po rozstaniu. Odetchnęła głębiej wiedząc, że nie ma już sensu zamartwiać się na nowo – zbyt wiele złego ją spotkało, by martwić się o bzdety jakimi byli chłopcy ze szkoły. Miała dobre oceny, możliwość kąpania się w łazience prefektów i przyjaciół, którzy chcieli spędzać z nią czas. Czy mogła prosić o coś więcej?
- Przyznaję, że teraz jest mi lepiej. Dlatego nie musisz się już zamartwiać o mnie. Lepiej zrób mi bułkę z czekoladowym musem. – Jej piwne oczy złagodniały, a usta drgnęły w sympatycznym grymasie, który powinien utrzymać się przez kilka najbliższych chwil, prawda? Doceniała troskę Timothy’ego, naprawdę. Tak samo jak doceniała wszystkie miłe słowa i sowy przesyłane pod jej adres. Być może dlatego ostatecznie dosiadła się do chłopaka, chociaż mogła przecież wyjść – co wyglądałoby dziwnie i ostatecznie popsułoby relację między nimi.
- Naprawdę jest już okej. Dobra? Nie gniewaj się na mnie. – Tim mógł poczuć powiew waniliowego powietrza, którym zawsze pachniała Wanda kiedy ta nachylała się do niego – jej ramiona oplotły jego szyję, a jej policzek wylądował na jego ramieniu. Uścisk był chwilowy i z pewnością przyjemny, ale skończył się w momencie, w którym do Lowthera doszło to, że jego przyjaciółka skradła mu tulasa.
Wciąż czuła się jak paskudna egoistka, ale przynajmniej miała okazję się zrewanżować.
Timothy Lowther
Timothy Lowther

Uczta [możliwa bilokacja] - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Uczta [możliwa bilokacja]   Uczta [możliwa bilokacja] - Page 3 EmptyNie 15 Lis 2015, 22:58

W przeciwieństwie do Wandy, Timowi taka czy inna publika tego ranka zupełnie nie przeszkadzała. Przecież i tak nikt nie będzie słuchał ich rozmowy. Wbrew pozorom nawet szkolna brać nie była zazwyczaj wścibska w tak oczywisty, jawny sposób. Skoro w najbliższym otoczeniu krukońskiej dwójki nie było nikogo, kto rzeczywiście mógłby usłyszeć to i owo, to Lowtherowi trudno było wyobrazić sobie, by nagle ktoś wstał ze swego miejsca i po prostu podszedł bliżej, zainteresowany dyskursem. Takie rzeczy, jakkolwiek prawdopodobne się wydawały, rzadko kiedy miały miejsce i chłopak nie obawiał się teraz podobnej ingerencji. Gdy zaś ten najważniejszy argument przemawiający za wyższością rozmów na osobności poległ w starciu z rzeczowymi argumentami, Krukon nie widział żadnego innego powodu, dla którego obecność innych miałaby mu przeszkadzać. Ale on nie spędzał ostatnich dni na uciekaniu i kryciu się po kątach, więc co mógł o tym wiedzieć?
Whisperówny puścić jednak nigdzie nie zamierzał. Złapał ją, poświęcił się i wstał specjalnie po to, by ich ścieżki się przecięły, nie było więc mowy, by ponownie dał się zignorować. Gdyby panna prefekt nie rozpoczęła rozmowy sama, zrobiłby to on, ewentualną dziewczęcą dezercję dopuszczając po wymianie przynajmniej kilku słów, sympatycznych bądź mniej. Cierpliwość Timothy'ego, choć spora, też miała swoje granice, o które Wanda ocierała się już od co najmniej dwóch dób.
- A chciałem być miły. - Westchnął tymczasem Krukon. Jego twarzy chwilowo nie rozjaśnił uśmiech, ale że znali się nie od dziś, to nastolatek nie obawiał się, że swą postawą Wandę zrazi, odstraszy czy choćby zawiedzie. Dziewczę wiedziało, jak się z nim obchodzić, w związku z tym nie musiał bawić się w jakąś wymuszoną słodycz. Nawet i bez promiennej aureolki wokół swojej postaci manifestował swą ulgę - robił to po prostu mniej nachalnie i ofensywnie. Błysk w oku, uwaga, jaką poświęcał Whisper, to, że od jej przybycia otoczenie nie interesowało go już ani trochę. W przypadku Timothy'ego takie szczegóły znaczyły więcej niż oczywiste gesty czy słowa.
- Simon cały wczorajszy wieczór przekonywał mnie, że nie mam u ciebie szans. - Całkiem świadomie decydując się na taki dobór słów, Krukon uniósł znacząco brwi. Kąciki ust drgnęły mu w leniwym uśmiechu. - Dla świętego spokoju postanowiłem udowodnić mu, że się myli.
Ostentacyjnie teatralnym gestem sięgnął po swoją szklankę soku i wypił napój niespiesznie, unikając jednocześnie wzroku Whisper. Dopiero gdy naczynie ponownie spoczęło na stole zwrócił się do przyjaciółki i uśmiechnął szerzej. Podobne ujęcie sprawy jak to, które zafundował jej przed momentem na różne dziewczynki działało w równie zróżnicowany sposób. Jedne by go wyśmiały, inne zaczęły robić sobie nadzieje. W przypadku Wandy Timothy nie obawiał się, że jego słowa poskutkują czymś dziwnym i nieprzewidzianym. Byli blisko, dość blisko, by panna prefekt wparowywała do jego dormitorium o godzinie co najmniej nieprzyzwoitej, bo przypomniało jej się coś nieprawdopodobnie ważnego (oboje się myliliśmy, Tim, esej na eliksiry miał mieć 1200 słów, nie 1000; poprawimy je razem przed zajęciami, tak?), ale była to bliskość cywilizowana, ujęta w karby, odmienna od tej, którą zwykło się z Timothym kojarzyć. Z tego względu na tematy związków, zobowiązań czy swawoli łóżkowych mógł sobie żartować często i bez analizowania konsekwencji - bo i tak do niczego to nie doprowadzi poza tym, że się pośmieją. Największym sukcesem mogło być co najwyżej zawstydzenie Wandy, ale i to zdarzało się względnie rzadko. Znali się zbyt dobrze i zbyt dobrze wiedzieli, gdzie przebiega dzieląca ich granica, by myśleć o sobie w ten dziwny sposób, który skutkuje skrępowaniem, podchodami i całą tą zabawną damsko-męską grą.
- Żebyś wiedziała - przyznał więc równie beztrosko Tim, ani myśląc negować samokrytycyzmu Whisper. Samokrytycyzmu zupełnie bezpodstawnego, bardzo zauważyć. Skromnym zdaniem Lowthera Ravenclaw dorobił się szefowej nie tylko szalenie inteligentnej, ale także kusząco kobiecej i atrakcyjnej. Gdyby nie to, że sama myśl o uwodzeniu jej wydawała mu się już nadwyrężeniem starannie wypracowanej relacji, czymś zupełnie nie na miejscu, mógłby na poważnie rozważyć pomysł wciągnięcia Wandy w coś więcej niż niewinny, sporadyczny flirt.
- Ostatnio otaczało mnie tyle piękna, że moje poczucie estetyki zaczęło rzygać tęczą. Brakowało mi równowagi - parsknął cicho, kończąc poprzednią myśl z nieukrywanym rozbawieniem.
Następnie przyszedł czas na wyjaśnienia. Uśmieszek spełzł mu z twarzy, pozostawiając będącą bardziej na miejscu uwagę. Wysłuchał dziewczyny w milczeniu, od niepotrzebnych wyrzutów powstrzymując się także i później. Skoro dotąd go unikała, to najwyraźniej rzeczywiście tego potrzebowała. Wytykanie jej, że wystarczyłoby oświadczenie: poważne rozmowy nie są w tej chwili pożądane nie miałoby sensu. Wbrew wszystkiemu, co można by o nim mówić, Tim nie czerpał przyjemności z wbijania komuś szpili... Przynajmniej zazwyczaj.
- Jak najbardziej - przyznał więc zamiast tego, jako że jego satysfakcja rzeczywiście była niepodważalna. - Nie będę już musiał udawać fascynacji zajęciami z astronomii. Znów będę miał kogo pilnować na ONMSie. Odzyskam najskuteczniejszy straszak na nadmiar trzecio- i czwartorocznej, dziewczęcej miłości. Jak mógłbym nie być usatysfakcjonowany?
Ostatecznie skapitulował przy zapewnieniu, że wszystko jest w porządku. Faktem jest, że Wanda wyglądała lepiej, niż jeszcze tydzień temu. Bardziej jak Wanda, mniej jak cień Wandy. I nawet, jeśli decyzję o przestaniu martwienia się o nią miał podjąć osobiście, po krótkotrwałej obserwacji, czy na pewno wszystko gra, to nie miał zamiaru drążyć stanu uczuciowego Whisper. Skoro niewygodna separacja została przerwana, Tim powrócił do założenia, że w razie potrzeby Wanda sama wyrwie sobie dość jego czasu, by coś opowiedzieć, o czymś porozmawiać. Lowther wiele mógł się domyślać, ale nigdy nie był nachalny i raczej nie wchodził z buciorami w nieswoje życie. Musiałoby być już naprawdę bardzo źle, by nie czekał na żaden sygnał ze strony przyjaciółki i sam z siebie przyparł ją do muru, wymagając spowiedzi i nie znosząc sprzeciwu. Dzisiaj, na przykład, ewentualną odmowę jeszcze by zniósł.
Nic więc nie stało na przeszkodzie, by zajął się dokarmianiem Wandy. Wiele by dla niej zrobił a przygotowanie porządnego śniadania było najmniejszym z poświęceń. Gdy więc nieoczekiwanie zamknęła go na chwilę we własnych objęciach, w jednej ręce trzymał już do połowy posmarowaną musem kromkę chleba, którą teraz musiał ewakuować z zasięgu dziewczęcej szaty. Nie mógł pozwolić, by jego prefekt paradowała po szkole wysmarowana czekoladą, prawda?
- Nie gniewam się. Chociaż z drugiej strony, jeśli tak zamierzasz z tym walczyć, może powinienem pobyć obrażony jeszcze przez chwilę. - Uśmiechnął się półgębkiem, w kolejnej chwili kończąc smarowanie chleba i podsuwając gotową kanapkę prosto ku usteczkom Wandy, oferując jej kęs albo dwa.
Wanda Whisper
Wanda Whisper

Uczta [możliwa bilokacja] - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Uczta [możliwa bilokacja]   Uczta [możliwa bilokacja] - Page 3 EmptyPon 16 Lis 2015, 09:38

Nie zamierzała uciekać w nieskończoność – nie wiedziała jaki będzie jej kolejny krok, co uczyni czy też nie by unikać przyjaciół, którzy chcieli dla niej dobrze. Jedynym i w miarę rozsądnym wyjściem jak widać było zaczajenie się na nią w Wielkiej Sali, do której Wanda chodziła – musiała – przecież jedzenie było jednym z tych elementów świata, dla których poniekąd żyła i cierpiała. Pierwsze dni po rozstaniu były trudne i owszem, wtedy jedzenie dostarczały jej sowy czy koleżanki z sypialni za co była im wdzięczna. Teraz jednak była już na tyle silna i na tyle sprawdziła swoją psychikę, że bez przeszkód mogła wybrać się po śniadanie. Nawet jeżeli wiedziała, że ktoś może na nią czyhać – by wydusić z niej coś więcej niż przelotne i sarnie spojrzenie rzucone z nierozwagą.
Obecnie znajdowała się tutaj i starała się skupić na posiłku – towarzyszył jej Lowther, który podstępem na nią wpadł, a raczej – pozwolił się jej natknąć na siebie co było dobrym posunięciem – musiała mu to przyznać, fakt. Musiała teraz grzecznie wysiedzieć odpowiadać na pytania, które delikatnie kłuły lewą część jej klatki piersiowej – ale czy to nie był już ten czas by oswoić się ze stratą ukochanego? Każdy przecież przeżył kiedyś zawód miłosny – każdy miał taki moment w swoim życiu, kiedy zakochał się w kimś nieodpowiednim, w kimś kto Ciebie nie chciał, albo kimś kto stracił pamięć. Wyraz twarzy panny Whisper wydawał się niezwykle sympatyczny – z nutą smutku wypisaną w jej brązowych tęczówkach, którymi lustrowała sylwetkę swojego kompana. Póki co nie odzywała się nic dając mówić blondynowi – był na nią zły, czuł rozgoryczenie czy zwyczajnie się o nią martwił?
- Nie musisz być miły tylko szczery. – Odezwała się raptownie, w momencie gdy chłopak opowiadał o teoretycznym wyrywaniu jej co zaowocowało jedynym uniesieniem brwi.
- Tak, spróbuj mnie poderwać. Życzę powodzenia. – Cierpkie słowa wyszły z jej ust, a wzrok umknął gdzieś ku pucharom z napojami – Krukonka wiedziała, że to był tylko żart, tak więc zareagowała tak jak zawsze – ironia, sarkazm, zabawne powiedzonka. Nigdy nie przyszło jej do głowy by kręcić z własnym przyjacielem, który był dla niej pewnego rodzaju ostoją i oparciem , którego potrzebowała w najmniej oczekiwanym momencie. Timothy nie był głupim chłopakiem, znał swoją wartość i był piekielnie niebezpieczny z tymi swoimi podchodami i informacjami, które potrafił zebrać z samych wyłącznie obserwacji. Nie wiedziała nawet jakim cudem zaczęli ze sobą swobodnie rozmawiać – musiało to się chyba stać po tym jak przez przypadek wylała na niego zupę w trzeciej klasie – w okresie kiedy jeszcze wypatrywała go maślanymi patrzałkami, a gdy pojawiał się na horyzoncie jej serce zaczynało tańczyć cza-czę. Teraz ewidentnie się uspokoiło, ale myśl o kolejnym związku wyprowadziło ją z równowagi – stąd też ta nieuwaga i poplątanie języka. Wanda zdusiła w sobie wszelakie westchnienia i tylko pokręciła łepetyną, bo cóż innego mogła jeszcze zrobić? Jak na tą chwilę miała dość bliskich spotkań trzeciego stopnia z przedstawicielami płci męskiej – zwłaszcza pochodzącej z Huflepuffu – i tutaj Gwen miała chyba rację – ziemniakoPuchony chyba wyjdą jej bokiem, jeżeli jeszcze raz się za którymś obejrzy.
Chichot wydarł się z jej gardła kiedy przypomniała sobie słowa przyjaciółki i jej własną pogoń za przedstawicielami domu Borsuka – mogło to wyglądać komicznie zważywszy na nastrój jakim obdarowywała wszystkich i wszystko panna Pierniczkowa. Uspokoiwszy się trochę oparła ramię o bark kolegi i zanosząc się śmiechem poprosiła go.
- Jeżeli jeszcze raz spojrzę na Puchona, to proszę. Wybij mi go z głowy. – Przez chwilę ich spojrzenia się spotkały, a w Wandzie narodziła się myśl, że niby tak – nie miała do nich szczęścia, ale zawsze mówi się, że do trzech razy sztuka. Czy teraz takie motto również by się sprawdziło?
Wolała nie sprawdzać, nie knuć, nie rozprowadzać teorii spiskowych, co by było gdyby tylko skupić się na rzeczywistości. Na żartach na temat jej domniemanej brzydoty, które z połączeniem otaczającej Tima śliczności doprowadziły go do śmiechu, który połaskotał jej bębenki. Prefekt odsunęła się od towarzysza i znowu przylepiła się do soku, który tym razem pozostał na swoim miejscu, nie znacząc wyjątkowo ścieżki pośród talerzy i półmisków.
- Dzięęęęęęki. Skoro otaczają Cię same pięknotki, to proponuję byś postawił zdjęcie z mym nad wyraz paskudnym licem przy łóżku, by odstraszać potencjalne dziewczyny. To byłby dobry pomysł w sumie. – Dodała już ciszej nie szczędząc sobie ironii, o nie. Pochyliła się nad swoim naczyniem, wkładając do niego świeżą babeczkę z truskawkami. Jej słowa zlały się z jego wypowiedzią traktującą o młodych latoroślach, które tylko wyczekują, aż Lowther wyjdzie z Sali by te mogły w spokoju rzucić się na niego, otoczyć i zbombardować miliardem pytań. Szatynka uniosła na moment głowę by móc zerknąć na chłopaka, który posługiwał się nią jak skutecznym odstraszaczem na laski. Czuła się w tej chwili jak strach na wróble co niezbyt jej przeszkadzało. Była wykorzystywana w tej roli już wielokrotnie, dlatego ta łatka przylgnęła do niej na stałe, a teraz jak gdyby nigdy nic mogła do niej powrócić.
Przytulenie miało na celu załagodzić ich mini konflikt, który tak naprawdę konfliktem nie był – taki miły gest, który zażegnał spór i niewygodne milczenie utrzymujące się z jej winy. Powinna to zrobić, musiała – inaczej wszystkie wyrzuty sumienia powróciłyby ze zdwojoną siłą co tylko wykończyłoby pannę Whisper tuż przed zakończeniem ostatniej lekcji.
- O nie, nie ma wykorzystywania mojej dobroci i chwilowej słabości do własnych, niecnych celów. Nie zgadzam się na to. – Odparła od razu kierując piwne patrzałki na gotową kanapkę, którą chwyciła delikatnie zębami i ugryzła chleb nie raz, czy dwa, a TRZY razy. Mogło wyglądać to dziwnie zważywszy na fakt, że Tim niejako ją karmił. Chwila intymności jaką się otoczyli, bliskość i skupienie wzroku na czymś innym – Wanda pewnie na jedzeniu, a Lowther…?
Dla niej jednak nie stanowiło to problemu. Od kilku dni naprawdę poczuła się swobodnie, swojsko i przede wszystkim dobrze, zgodnie z naturą. Nie miała poczucia, że ktoś ją obserwuje w nachalny sposób, że ktoś ją ocenia i po cichu jej dogryza czy komentuje wydarzenia z jej życia. Uśmiechnęła się pod nosem, po chwili gdy czekolada rozpuściła się w jej ustach i delikatnie pchnęła nadgarstek przyjaciela, by i on doświadczył tej niewątpliwej przyjemności jaką było skosztowanie czekoladowej słodyczy na śniadanie.
- Zjedz. Będziesz grubszy i już żadna na Ciebie nie poleci. – Dodała dobrodusznie po czym sama porwała i wsadziła sobie do ust rzeczoną babeczkę.
Timothy Lowther
Timothy Lowther

Uczta [możliwa bilokacja] - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Uczta [możliwa bilokacja]   Uczta [możliwa bilokacja] - Page 3 EmptyWto 17 Lis 2015, 22:39

Przeszłość to zabawna sprawa. Z samej jej specyfiki wynika, że mamy ją już za sobą, a jednak mało co boli tak, jak popełnione kiedyś błędy czy, jeszcze gorzej, te rzeczy, których popełnić nie zdążyliśmy. Od bólu, frustracji czy zażenowania wynikającego z jakichś zamierzchłych upokorzeń gorszy był tylko żal za czymś, przed czym się powstrzymaliśmy. Twierdzenie, że to właśnie dlatego - żeby nie żałować - Tim pozwalał sobie na to, na co sobie pozwalał było wnioskiem wyciągniętym zbyt szybko, za to oceną już jak najbardziej słuszną było stwierdzenie, że obecna tutaj Wanda z minionymi rozdziałami ma ewidentne problemy. Jak każdy zresztą.
Lowther nie był jasnowidzem, jeszcze kilka lat temu nie pomyślałby więc, że zaprzyjaźni się z kimś takim, jak Whisper. Nie brzmi to najlepiej, w rzeczywistości chodzi jednak o to, że cztery lata temu Krukonka była po prostu jedną z wielu. W trzeciej klasie Tim nie myślał wprawdzie jeszcze o uwodzeniu kogokolwiek, już wtedy jednak zdawał sobie sprawę z lepiej lub gorzej ukrywanych powłóczystych spojrzeń i z tego, jak bardzo go one irytują. W tamtych czasach panna W. była właśnie taką, do której nie zbliżyłby się nawet z kijem (zmądrzał dopiero później, wniosek, że niekoniecznie każdą trzeba odpędzać potrzebował czasu, by dojrzeć w młodocianym sercu) i przez myśl by mu nie przeszło, że parę lat później będzie potrafił przegadać z nią niezliczone godziny. Bo tak teraz było - rozmawiali dużo, mniej lub bardziej sympatycznie, ale zawsze w ten sposób, który był nieosiągalny z kimkolwiek innym. Tim nigdy nie aspirował do miana partnera Wandy i ona nigdy nie próbowała nawet konkurować z tymi wszystkimi pannicami, które próbowały w taki bądź inny sposób zwracać na siebie uwagę, ale i tak - a może właśnie dlatego? - rozumieli się doskonale, lepiej niż z kimkolwiek innym. Nie musieli rywalizować o swoje serca, skoro i tak je już mieli. Czy to się komuś podobało czy nie, krucza więź dojrzała wreszcie na tyle, by być silną i jeśli nie nierozerwalną, to przynajmniej bardzo trwałą.
Wniosek z tego wszystkiego taki, że życie płata niespodzianki i w tej chwili Lowther znajdował się w miejscu, którego nigdy by dla siebie nie przewidział. Gotów wysłuchiwać wszystkich radości Wandy, był też przy niej - dopóki mu pozwalała - w chwilach słabości, oferując swoje wsparcie. W zamian niczego nie oczekiwał, ale wszystko dostawał. Wszystko to, czego mógłby w tej chwili sobie życzyć.
W takiej sytuacji nie mógł zbyt długo się złościć - to zresztą nie było w jego stylu - ani też nazbyt Whisper dręczyć. Była jego przyjaciółką i nawet, jeśli przyjaciele mają pełne prawo wbijać sobie szpilki zawsze i wszędzie, to każdy inteligentny człowiek wiedział, kiedy przestać. Wiedząc więc, że przeszłość - szczególnie ta ostatnia - jest dla Krukonki przeszkodą trudną do pokonania, Timothy mógł korzystać z całego arsenału docinek, jakimi dysponował, mógł być pozornie złośliwy i arogancki bardziej niż na co dzień, nic z tego jednak nie było naprawdę, nie do końca. Lowther nie miał złych zamiarów i całe szczęście, że przynajmniej Wandzie nie musiał tego tłumaczyć.
- No co? - zapytał więc jak gdyby nigdy nic, zupełnie niezrażony. Żarty żartami, ale to była poważna sprawa. Jeśli miała mu coś do zarzucenia, powinna mu to powiedzieć. Absolutnie. Przecież nie można pozwolić na to, by nieświadomie tkwił w swym niestosownym narcyzmie, czyż nie?
- Przynajmniej nie jestem Puchonem. - Nie mógł się powstrzymać. Unosząc znacząco brwi uśmiechnął się leniwie, odbijając piłeczkę jej własną argumentacją. Znał przynajmniej część perypetii panny prefekt z Borsukami. Nie plotkował z przyjaciółką jak dwie najlepsze psiapsióły, ale byłoby czymś nieprawdopodobnym, by nie orientował się chociaż ogólnikowo. Wiedział więc, że do Hufflepuffu Krukonka rzeczywiście szczęścia nie ma, co pozwoliło mu wyciągnąć taki a nie inny argument na swoją korzyść, jak gdyby faktycznie coś tu negocjowali.
- A wiesz, że to niegłupie - kontynuował tymczasem beztrosko. Ich dyskusje często zdawały się wykraczać poza granice dobrego wychowania, kultury czy taktu, ale dopóki sami zainteresowani wiedzieli, że mówią nie do końca to, co myślą, póty było w porządku. - Ale to już przywilej wyższej rangi, musiałbym za niego zapłacić, nie? - Zmarszczył brwi, jakby poważnie tę kwestię rozważając. - To co, mam ci udostępnić też swoje zdjęcie? Tak dla równowagi? Gdyby znowu jakiś idiota poczuł się wobec ciebie zbyt pewnie? - To pierwszy raz, kiedy Tim bezpośrednio nawiązał do problemów Wandy. Nawiązał banałem, kiczowatym wręcz stwierdzeniem sugerującym, gdzie i w jakim poważaniu ma samca, który wzgardził jego przyjaciółką, ale czasem tak po prostu trzeba. Banalnie. Jak w bajce, w historyjce o księżniczkach i rycerzach. Lowther wiedział, że to czasami pomaga, dlatego też jego słowa nie brzmiały nawet zbyt sztucznie.
A potem się zapatrzył. Nie na jedzenie, wiadomo, że nie. Na kobietę. Ma się czasem takie przebłyski, że rzeczywistość zalicza niespodziewaną woltę i prezentuje się w zupełnie inny, nierozważany dotąd sposób. Tak było i teraz, gdy tym nieświadomym gestem wciągnął ich - siebie i Wandę - w moment bliskości specyficznej, intymnej, dobrze mu znanej, ale nie w tej konfiguracji. Nie z Whipser. To było dziwne. Nie niekomfortowe, nie niewygodne, ale inne. Nie wiedział, jak się do tego ustosunkować, może dobrze więc, że to naprawdę była tylko chwila, jeden moment, który minął równie szybko, jak się pojawił.
Na kolejną przyjacielską radę parsknął więc już śmiechem niewymuszonym, stłumionym przez wepchniętą do buzi pozostałością wspólnej kanapki.
- Powinienem się częściej ciebie radzić - przyznał spokojnie i otrzepał ręce, jednocześnie racząc się przyjemną słodyczą na języku. - Chociaż wtedy mógłbym mieć problemy z wdrapaniem się nawet do dormitorium, a to byłby także i twój problem. Byłabyś pierwszym prefektem, który przekarmił swego podopiecznego, bo przecież ja do niczego bym się nie przyznał. - A miał się do czego przyznawać, bo też był łasuchem. Nie afiszował się z tym może i ponad cukier przekładał potrawy bardziej konkretne, ale lubił jeść i z jedzeniem eksperymentować. Nie było dania, którego nie chciałby spróbować - póki coś było zjadliwe, to jest póki istniała choćby jedna osoba, która potrawę x jadła, póty Timothy nie znajdował argumentów, które powstrzymałyby go od kosztowania nieznanego. To, że coś wygląda obrzydliwie nie znaczy jeszcze, że takie jest, przynajmniej nie zawsze.
Wanda Whisper
Wanda Whisper

Uczta [możliwa bilokacja] - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Uczta [możliwa bilokacja]   Uczta [możliwa bilokacja] - Page 3 EmptySro 18 Lis 2015, 00:04

Kto z nas nie miał problemów natury osobistej – kto nie miał złamanego serca, kto nie łamał serc, a kto jeszcze nie odpisał choć raz pracy domowej z transmutacji. Nie było chyba takiego ucznia, który się czymś nie martwił – wystarczyło spojrzeć po Wielkiej Sali, która powoli zapełniała się zaspanymi uczniami chcącymi zjeść coś smacznego przed długim dniem spędzonym na zajęciach.
Wanda nie była wyjątkiem – ostatni rok nie należał do najszczęśliwszych biorąc chociażby pod uwagę fakt, że podczas wakacji jej ojciec został brutalnie zamordowany przez wyznawcę idei Czarnego Pana, którego dziewczyna szczerze nienawidziła. To był cios w jej krukońskie serce kiedy dowiedziała się o stracie drugiego już z rodziców. Została sierotą, czuła się opuszczona przez wszystkich – do tego doszły kłótnie z bratem, który miał swoje problemy, a który ostatecznie został oskarżony o morderstwo ojca. To wszystko składało się na wszelkie niedorzeczności, stek bzdur – jednak ktoś w to uwierzył i kazał wierzyć Wandzie.
Było jej ciężko, musiała się w sobie zebrać i stoczyć walkę z innymi, ze sobą ze swoim odbiciem, w które wpatruje się co dzień zastanawiając się co takiego złego do cholery uczyniła, że los płata jej niezbyt zabawne figle. Zauważyła również, że mimo nieszczęść jakie ją spotkały wydoroślała – zaczęła obserwować wnikliwiej środowisko i zwracać uwagi na rzeczy czy szczegóły na, które wcześniej nie zwracała uwagi. Otaczała się przyjaciółmi, którzy znali ją doskonale i wiedzieli kiedy będzie potrzebne jej ich wsparcie – taką osobą był Timon. Ten wiedział kiedy nadstawić rękaw czy chusteczkę i chociaż panna Whisper płakała przy nim tylko raz i to w piątej klasie kiedy zdarła sobie kolano to wiedziała, że może na niego liczyć. Z czego w sytuacji obecnej nie skorzystała wykorzystując resztki perfidii, które w sobie posiadała pielęgnując ów cechę wykorzystując ją niezwykle rzadko.
Teraz jednak decyzję o odcięciu się podjęła świadomie – widząc jednak jak Krukon zabiega o jej uwagę – posuwając się do zwykłych, prozaicznych czynności chciała dać mu, sobie szansę i przystanąć, złapać oddech i wrócić do żywych. Nawet jeżeli jeszcze było za wcześnie.
Chłopak będąc jej przyjacielem musiał liczyć się z protekcjonalnym niekiedy zachowaniem wobec swojej osoby przez panią prefekt, która przyjaciół płci brzydszej dopuszczała do wyznaczonej granicy, ustalonej niewerbalnie już na samym początku. Traktowała go jak brata, nie szczędząc mu gorzkich słów czy wywodów, na które w pełni zasługiwał o czym ten doskonale wiedział. Sama nie była święta i pamiętała ich niezliczone kłótnie i rumieniące się policzki trzecioklasistki, którą niegdyś była. Z perspektywy lat wydawało się, że jej uwagę przykuła twarz chłopaka z tego samego roku – jego oczy i włosy, które wydawały się jej wówczas nad wyraz interesujące i bardzo w jej guście. Teraz również nie mogła odmówić mu urody – był jednym z przystojniejszych panów jakich znała, ale momentami czuła się przy nim dziwnie, obco – jakby zupełnie nie pasowała do obrazka czy iluminacji jaką wokół siebie wytwarzał. Często obserwowała panienki z jakimi się zadawał i chyba z automatu porównywała je do siebie. Nijak nie mogła uważać się za lepszą od tych wszystkich modelek o alabastrowej skórze i blond puklach z ustami wypełnionymi… marzeniami oczywiście. Czuła się jak szarak, zwykły kujon z tym swoim plecakiem wypełnionymi po brzegi książkami z działu zakazanego. Timothy jednak ją za coś polubił i była mu wdzięczna, że nie próbuje na niej swoich sztuczek – być może obawiała się, że nie zdoła się oprzeć, a wtedy ich magiczną przyjaźń trafi szlag? Od zawsze odznaczała się słabą wolą i słabością do chłopców nie z jej ligi dlatego nie zdziwiłaby się samej sobie.
- Nie mówmy już o Puchonach, proszę. Wszędzie oni. Najbardziej rozpoznawalni to Ci z blond czupryną i błękitnymi oczami. Oni mnie prześladują, wiesz? To strasznie niepokojące. – Złapała go w pewnym momencie mocno za ramię witając się z powrotem z rzeczywistością – przez jej myśli nie przeszedł już ani gram słów czy wspomnień związanych z przeszłością, o której chciałaby zapomnieć – bądź też o pewne fragmenty zawalczyć.
- Nie obraziłabym się za Twój portrecik. Byłoby przyjemnie móc patrzeć na coś IDEALNEGO, do czego większość panów w Twoim wieku dąży. – Zaczęła niewinnie skubiąc kolejną babeczkę – tym razem z polewą czekoladową. Zerknęła przy tym na kolegę, któremu najwidoczniej nie przeszkadzała wizja posiadania jej zdjęcia przy ramie łóżka co mogłoby być faktycznie intrygującą zagrywką – przecież nie od dziś wiadomo, że dormitorium, w którym sypiał Lowther było jednym z najczęściej odwiedzanych przez młode przedstawicielki domu Kruka, które na własne oczy chciały ujrzeć jak wygląda młody panicz o mrocznym spojrzeniu bez koszulki.
Owszem, było na co patrzeć, ale po co? Ewentualnie do czego to doprowadza?
Spięła się odrobinę starając się nie wyobrażać sobie Tima w intymnej sytuacji z jedną z wielu dziewcząt, które chciałoby się ubiegać o zaszczytne miano jego dziewczyny – Whisper jednak zbyt dobrze znała blondyna i wiedziała jakie ten ma preferencje, które niekoniecznie jej odpowiadały. Chociaż flirt towarzyszył jej nieodłącznie i był, jest czymś czym posługuje się niewymuszenie to od zawsze marzyła o wielkiej miłości i stabilizacji. O słodkich słówkach i długich spojrzeniach. I w gruncie rzeczy miała to przez ostatnie dwa czy trzy miesiące, ale zostało to wzburzone wraz z jej marzeniami przez jeden głupi wypadek. Bolało.
- Ciekawe co by było gdyby jedna z Twoich fanek zobaczyła moje zdjęcie. Chyba nie mogłabym spokojnie przejść przez Pokój Wspólny, bo jeszcze nie daj Merlinie, któraś by mnie zaatakowała. – Wydała z siebie ciche parsknięcie oznaczające, że chętnie zobaczyłaby jak jakaś mała Krukonka rzuca się na nią z pazurami podczas gdy ta się uchyla i z satysfakcją rzuca jej karteluszkę pod nogi informującą o szlabanie. Jej spojrzenie pomknęło gdzieś tam, wyżej, nad stołami nieobecne jakby trochę, co nie przeszkadzało dziewczynie w zjedzeniu kolejnego ciastka i kolejnego.
Zupełnie przez przypadek – oczywiście – nie zareagowała na wspomnienie o domniemanych idiotach ją otaczających – może przez chwilę w jej piwnych patrzałkach można było dostrzec błysk bólu czy raczej smutku, ale ta skutecznie go zignorowała uśmiechając się wymuszenie pod nosem. Najwidoczniej wciąż obwiniała się o rozpad swojego związku. Ale kto jej to wybije z głowy jak nie ona sama.

Tak samo kto nie zauważy chwilowego zawieszenia, które rozegrało się dosłownie przez chwilę? Coś, jakby prąd przeszedł po jej dłoni, a zimny pot oblał wnet jej ciało. Jedno spojrzenie w bok, potem na twarz przyjaciela i dziwne zastygnięcie wszystkich mięśni. Zrobiło się jej przyjemnie, w ten specyficzny sposób, ale czy tak właśnie powinno być? Odsunęła od siebie niewygodne myśli, które pewnie będą chodzić jej po głowie przez najbliższe dwa wieczory po czym wzruszyła ramionami odgarniając ciemny lok wpadający jej do oczu. Daleko mu było do osoby otyłej o czym doskonale wiedział – mimo tego podjął jej beznadziejny nie-argument. Nie chciała go spasać, chciała by wydoroślał i znalazł sobie jakąś porządną partnerkę nie na raz, ani na dwa tylko na stałe. O czym też stale mu mówiła.
- No już, w porządku. Nie będę Cię dokarmiać zatem już nigdy więcej. Będę za to za Tobą biegać rano i poganiać Cię byś spalił zbędne kalorie. Ale upsss, w sumie nie musisz tego robić bo ze spalaniem kalorii jakoś nie masz problemu. – Sarkazm aż bił z jej wypowiedzi kiedy ta zdusiła okropny chichot w kubku z sokiem pomarańczowym. Nie od dzisiaj wiedziała, że Tim wyczynia cuda w łóżku – o jego zdolnościach mogła posłuchać wszędzie – co sprawiało, że ta jedynie bardziej zwracała uwagę na zachowanie przyjaciela.

Timothy Lowther
Timothy Lowther

Uczta [możliwa bilokacja] - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Uczta [możliwa bilokacja]   Uczta [możliwa bilokacja] - Page 3 EmptySro 18 Lis 2015, 23:06

Wielka miłość i stabilizacja. Tim powinien w to wierzyć, jego rodzina na tym przecież się opierała. Nie miał wprawdzie dość czasu na to, by napatrzeć się na uczucie kwitnące między jego rodzicami, ale nie powinien mieć tej wiary jakoś w genach? W podświadomym przekonaniu, że w każdej bajce jest ziarno prawdy? Dzieciństwa nie miał aż tak złego, jak mogłoby się wydawać, nikt go nie skrzywdził i nie dał powodu do negacji naturalnej ufności w czyste, cudowne uczucia. Dlaczego więc Lowther ufnością taką się nie cechował? Może jeszcze nie dorósł. Po nastolatkach nikt nie oczekuje przecież absolutnej lojalności, celibatu czy czegokolwiek podobnego. Nikt nie spodziewa się skrajnej dojrzałości. Wiek mógł więc być wyjaśnieniem. A może chodziło o coś innego, o samcze ego, tożsamość zdobywcy, drapieżnika. Ileż opracowań psychologicznych wydano na ten temat! Chęć dominacji, instynkt myśliwego czy, sięgając po jeszcze bardziej fachowe, biologiczne określenia - genetycznie zakodowany przymus rozsiewania swych genów jak najdalej, jak najczęściej. To jednak brzmiało źle i - umówmy się - po prostu śmiesznie. Niepotrzebne nadinterpretowanie sprawy, która była znacznie prostsza. Doskonale sprawdzało się stwierdzenie, że Tim musi się po prostu wyszaleć. Nie chodziło o to, że on w rodzinę, miłość nie wierzy. Wierzył. Tylko dotąd nie znalazł nikogo, kto skłoniłby go do przypomnienia sobie tych wartości. W tej chwili chodziło mu o przyjemność - koniec, kropka. Żadnego drugiego dna, chorej satysfakcji wynikającej z wykorzystywania drugiego człowieka, żadnego nałogu. I żadnego spaczenia postrzegania uczuć wyższych. Timothy, podobnie jak większość dorosłych ludzi, gotów był do rezygnacji z obecnego trybu życia, gdyby tylko trafił się ktoś, dla kogo warto byłoby to zrobić. To nie był rachunek zysków i strat, chodziło tylko o to, by zaczęło mu zależeć. Teraz mu nie zależało, przynajmniej nie w ten sposób, który pchnąłby go do walki o kobietę jego życia, który sprawiłby, że nikt inny by się nie liczył, który wreszcie pozwoliłby Lowtherowi stwierdzić, że to już czas na kolejny rozdział. Nie było jeszcze takiej, której przysługiwałby tytuł kobiety Timothy'ego. Nie było takiej, która swą osobowością, inteligencją, ciałem (nie ukrywajmy, to też było ważne) i sposobem bycia zdominowała cały świat Krukona. To nie znaczyło jeszcze, że Tim w miłość nie wierzył, wskazywało jedynie, że chłopak nie należy do tych, którzy swą samotność przeżywają w sposób intensywny i wzniosły. Bo i po co? Miał siedemnaście lat i dość czasu na ułożenie sobie życia. Mógł czekać, nigdzie mu się nie spieszyło.
Gdyby więc dotarł do takich tematów w rozmowie z Wandą, gdyby odsunęli na bok swe zwyczaje i na chwilę spoważnieli, wtedy mogłoby się okazać, że wielka miłość to kolejny temat, co do którego się zgadzają. Jedyna różnica była taka, że Whisper sądziła dotąd, że taką już znalazła, a Timothy nigdy do takiego wniosku nie doszedł. Nie, nieoczekiwana chwila niecodziennej bliskości z panną prefekt też tego nie zmieniła. Lowthera nie trafił grom z jasnego nieba, nie uświadomił sobie nagle, że bardzo ją kocha, nic z tych rzeczy. W prawdziwość podobnych wydarzeń Tim zresztą bardzo wątpił - scenariusz życia szerokim łukiem omijał raczej wszystkie te romantyczne bajdurzenia, na których wychowywały się kolejne pokolenia dorastających nastolatek. Nie było czegoś takiego jak miłość od pierwszego wejrzenia, to po prostu niemożliwe. Nie da się kochać kogoś, kogo się nie zna. Uczucia to efekt wypracowany, skutek solidnej znajomości drugiej osoby, jej wad i przyzwyczajeń. To jednak także temat dość rozległy, by poświęcać mu obszerne pozycje książkowe, dajmy więc temu spokój.
- Z autografem? - parsknął więc tylko Tim, nie kryjąc rozbawienia tematem zdjęć. Zamieszanie wokół jego osoby stale go bawiło, co nie przeszkadzało mu z tego korzystać. Każdy, kto znał Krukona trochę lepiej powinien już jednak znać dotyczący tego wszystkiego paradoks. Im bardziej dziewczyna czy kobieta przykuwała uwagę Timothy'ego - przykuwała ją w ten sposób, o który chodziło wszystkim tym wzdychającym stworzeniom, sposób związany z zauroczeniem, zakochaniem, jakimkolwiek większym przywiązaniem - tym mniejsze miała szansę na spełnienie swych marzeń dotyczących Tima bez koszulki. Uściślając - gdy mu zależało, nie ciągnął dziewczyny do łóżka. Nie tak, jak robił to z innymi. Gdy w grę zaczynały wchodzić jakiekolwiek uczucia, szybki, niezobowiązujący seks stawał się czymś niedopuszczalnym.
Osobą, na której mu zależało była - jak już zostało wspomniane - Wanda. To dlatego wiedziała o nim więcej, niż inni i pośrednio to właśnie dlatego życzyła mu ustatkowania. Życzyła albo wymagała, zależy jak na to spojrzeć. Wiedział, co kryło się pod jej sugestią zamienienia się w żywy pączek. Drugie dno tego oświadczenia mógł przegapić ktokolwiek inny, ale dla Timothy'ego było ono jasne. Z jego ustatkowania, spoważnienia, zmiany trybu życia Whisper cieszyłaby się być może bardziej niż on sam. Gdyby oświadczył jej, że znalazł wybrankę swego serca i zamierza poprowadzić ją do ołtarza, Wanda mogłaby jeszcze uznać to za swoje własne osiągnięcie. Obdarowałaby go błogosławieństwem na nową drogę życia i odetchnęła z ulgą, że Lowther nie okazał się jednak przypadkiem beznadziejnym. Jaka szkoda więc, że Tim nie mógł jej tego szczęścia przynieść, przynajmniej jeszcze nie teraz. Nie zamierzał z nikim wiązać się na siłę, więc pomimo tego, jak dobrze mu życzyła, w tej jednej kwestii Krukon przyjaciółkę nieustannie zawodził. W jednej kwestii... Nie, nie w jednej. W bardzo wielu. Gdy sobie to uświadamiał, nie mógł nie zastanawiać się, jak ona go znosi. To nie była przesadna skromność czy samokrytyka. Timothy zdawał sobie po prostu sprawę, że jest osobnikiem trudnym w obyciu i irytującym. Sam siebie omijałby pewnie szerokim łukiem, bo ileż można znosić towarzystwo takiego aroganta? Ale Wanda znosiła i robiła to tak dobrze, że nie drażniła go nawet jej chęć wymiany co niektórych cech jego własnego charakteru.
- Oho, zazdrościsz? - odbił więc piłeczkę w odpowiedzi na jej sarkazm. Celowo też pominął poprzedni, zauważalny ból w spojrzeniu Wandy. Nikt nie lubił gdy drążyło się jego słabości i w przypadku Krukonki Lowther niechęć tę szanował. Jej cierpienie martwiło go, to było oczywiste, ale będzie jeszcze okazja, by coś z tym zrobić. Kiedyś indziej, w innym miejscu, o innej porze.
- Wiesz, że zawsze mogę wpisać cię w swój grafik. To o tyle łatwiejsze, że drogę do mojego dormitorium znasz lepiej niż ktokolwiek inny. Może nawet lepiej niż ja sam. - Uniósł znacząco brwi. Zdawał sobie sprawę, jak ta rozmowa mogła brzmieć z boku, dobrze więc, że w Wielkiej Sali wciąż nie było tłumów. Nie chciał przecież zepsuć dobrego imienia panny prefekt, gdzieżby śmiał to robić.
Podążając dalej tym tematem, Tim bardzo szybko napotkał podobną blokadę, co przedtem Wanda - tak jak ona nie chciała fantazjować na jego temat, tak i on nie chciał jej sobie wyobrażać w dwuznacznych sytuacjach. To było nie w porządku i nawet jemu - "nawet" było tu konieczne, skoro już tak swobodnie bawimy się wyolbrzymionymi do granic możliwości plotkami na jego temat - wydawało się niestosowne, niewygodne. Wanda Whisper była jego Wandą, ale w ten sposób, który nie dopuszczał podobnych obrazów. Nie i już.
Co nie przeszkadzało jednak podkreślić wymowy swych słów ułożeniem dłoni na jej udzie. To akurat nie było nic nowego, bo sam dotyk nie był problemem. Przytulał Whisperównę często, obejmował w talii równie regularnie (z przerwami na te momenty, kiedy w życiu Wandy pojawiał się samiec niezbyt tolerujący podobne czułości - przy czym Tim powstrzymywał się wyłącznie z szacunku dla przyjaciółki, nie dla jej partnera), raz czy dwa zdarzyło im się też chyba razem spać - bez podtekstów i dwuznaczności, tak po prostu kończyło się zbyt długie przesiadywanie nad kilkunastoma tomiszczami, z których próbowali wyciągać najlepszą esencję do zadanego eseju. Mógł ją nosić na rękach czy brać na kolana i nie było w tym ani nic złego, ani w żaden sposób zobowiązującego. Taka bliskość nie przekraczała żadnych granic - przynajmniej zdaniem krukońskiej pary - mógł więc sobie na nią pozwolić. Tym razem więc wędrówka dłoni Tima od kolana Wandy w górę również co najwyżej ocierała się o flirt, głównie mając ją jednak sprowokować. Do protestu, kolejnej drwiny, może umoralniającej rady?
Wanda Whisper
Wanda Whisper

Uczta [możliwa bilokacja] - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Uczta [możliwa bilokacja]   Uczta [możliwa bilokacja] - Page 3 EmptyCzw 19 Lis 2015, 09:59

Czasami zastanawiała się co głównie miało wpływ na jej relację – wyjątkowo dobrą i silną – z Timothy’m. Wszak chłopak był znany ze swego pociągu do wszelkiej maści uciech cielesnych, ze swego ciętego charakteru i mrocznego spojrzenia, które sprawiało, że młodszym jak i starszym dziewczętom miękły kolana.
Jej również. Niegdyś. Gdy miała te trzynaście czy czternaście lat – wówczas zwróciła uwagę nie tylko na jego postawę jaką reprezentował, a na jasne refleksy jego włosów i odcień oczu – po prostu wpadła po uszy, zauroczyła się chłoptasiem, który raczej nie zwracał uwagi na kujonki z tej samej klasy być może uznając je za nieciekawe? Nie pamiętała już kiedy przestała się nim interesować w ten sposób ale wiedziała, że czas, w którym to się dokonało był dobrym czasem do faktycznego poznania panicza Lowthera – omijając już krótkie słowa czy uwagi, którymi się wymieniali. Docierali się długo, mozolnie – rzadko kto mógłby stwierdzić, że te dwie osoby będą w stanie nawiązać przyjaźń opartą na zaufaniu, sarkazmie i próbie ratowania drugiej osoby. Jednak im się udało, chociaż początkowo może nie rozumieli siebie tak jakby tego naprawdę chcieli. Jak jest po latach? Wanda doskonale wie do kogo może się zwrócić w przypadku nie tylko problemów z pracą domową ale i z kłopotami, które ciążą jej na sercu czy w umyśle – te które nie dają jej spać, sprawiają trudność w oddychaniu i normalnym funkcjonowaniu.
W ich relacji pełniła niejako rolę niańki, mamy mówiącej kiedy Tim ma założyć szalik, a kiedy elegancką koszulę – ciągle wypominała mu jego błędy, informowała o ważnych wydarzeniach, o których powinien pamiętać i strofowała go gdy zachował się źle. Rozmawiała z nim o wszystkim – prawie nadmieńmy bo jednak temat łóżkowych harcy wciąż był dla niej tematem tabu. Nie chciała wyobrażać go sobie nagiego, nie teraz kiedy wie jaki naprawdę jest, kiedy przebiła się przez skorupę obojętności i wyższości – gdy w spokoju, swobodnie może się do niego przytulić podczas gdy inne mierzą ją wzrokiem od stóp do głów rejestrując nie jej inteligencję, a to, że ma zbyt szerokie biodra.
Głównie dlatego, by nie psuć ich relacji – czego nie chciała, nie chciałaby nic zmieniać między nimi – dyskretnie wycofywała się z jego życia seksualnego informując jedynie o swej gotowości w razie podjęcia ów tematu, z którym musiałaby się oswoić. Jej doświadczenie z chłopakami było biedno – bogate – zależy jak na to patrzeć, z której strony. Miała w życiu kilka sympatii jednak nic więcej – żadnego gorącego seksu, pieszczot na błoniach i innych wymyślnych gierek. Wanda póki co była tradycjonalistką i chociaż miała w sobie spore pokłady namiętności trzymała się twardo celibatu. Czego nie uważała za powód do wstydu, warto dodać.
- Z autografem i datą kolejnego spotkania, by nadać otoczce dramatyzmu. [/b – Dodała wymachując energicznie rękoma by pokazać ogrom całego wydarzenia z tym związanego – oczywiście wiemy jak to się skończy – zdjęcia może i swoje mieli, mają i będą mieć, ale czy naprawdę chcieli trzymać je przy łóżku? Whisper co prawda posiadała album zdjęć swoich przyjaciół, który trzymała POD łożem i zaglądała do niego wtedy gdy czuła się nie na siłach – ostatnim razem gdy tam zaglądała to kłuły ją w oczy zdjęcia Henryka, dlatego nie drąc ich – o nie, to była zbyt cenna pamiątka - schowała je na tył okładki by zbytnio nie kusiły, nie rozdrapywały ran, które jeszcze się goją.
Tak jak myślała chłopak nie dał jej za wygraną i musiał odbić pytanie – sprawnie i szybko nawet ja na niego. Wypalone słowa dotarły do pani prefekt, a jej spojrzenie niosło ze sobą politowanie zmieszane z rozbawieniem.
- [b] Jasne, że tak, mistrzu. Ja tylko czekam aż spojrzysz na mnie jak na kobietę i pojmiesz w swe ramiona!
– Wyrzuciła z siebie niczym zawodowa aktorka odgrywająca rolę życia – teatralne gesty, odchylenie głowy do tyłu i długi westchnięcie. Chwila ciszy, efektowna pauza i jej śmiech przebijający się o otoczenie. Wraz z dłonią na jej udzie, która tam pozostała, a na którą spojrzała dziewczyna – mimo tego, że nie był jej obcy dotyk Lowthera teraz poczuła się dziwnie, niepewnie. Ostatnim chłopakiem, który dotykał ją w niewymuszony sposób był Lancaster, dlatego minęło kilka sekund zanim Whisperówna zrzuciła rękę przyjaciela [znów się do niej przyzwyczajając] starając się nie pokazać, że to przykuło jej uwagę na niepotrzebną chwilę. Uśmiechnęła się pod nosem mówiąc coś w stylu Nono, nic z tych rzeczy, całkiem sympatycznie i oparła policzek o łapsko, a łokieć o stół co mogłoby okazać się całkiem niegrzeczne gdyby nie to, że znajdowała się w towarzystwie Tima. Odwróciła się wygodnie w jego stronę by mieć pogląd na jego całą sylwetkę i zajęła się obserwowaniem go przez ułamek minuty. Był przystojnym młodzieńcem, który mógłby podbić świat gdyby tylko chciał – był inteligentny i zdolny, do tego ta niewyparzona gęba. Wanda parsknęła śmiechem cicho zatykając sobie buzię i zamykając oczy wiedząc, że mogło wyglądać to strasznie głupio z innej pespektywy niż jej, ale o to nie dbała. Czuła się o wiele lepiej niż przez ostatnie tygodnie co podniosło ją na duchu, sprawiło, że faktycznie chciała spotykać się z innymi, a nie przesiadywać całe wieczory w bibliotece czy sypialni pod kołdrą. Męczyły ją już jej humorki, wahania nastroju i ciągłe odmowy. To co powiedział jej Benjamin miało w sobie prawdę, pewną moc, która ją zainteresowała, zaintrygowała i sprawiła, że dziewczę z domu kruka naprawdę chciało zrobić coś tylko dla siebie.
- Zróbmy sobie dziś wagary. – Wypaliła mimochodem przekładając nogę za ławkę, by siedzieć teraz na niej okrakiem. Obiema dłońmi objęła rzeczone siedzenie i pochyliła się w stronę przyjaciela – jej piwne oczy zabłyszczały i wpatrywały się oczekująca w kumpla.
- Moglibyśmy zrobić dziś coś szalonego. – Dodała już ciszej by nikt nie usłyszał ani nie zgapił jej pomysłu. Była podekscytowana tym nieznanym światem, czymś co mogłoby ją ostatecznie postawić na nogi, a jednocześnie była zadowolona bo mogłaby spędzić popołudnie na wykonywaniu rzeczy naprawdę konstruktywnych nie sama, a z Timem.
Timothy Lowther
Timothy Lowther

Uczta [możliwa bilokacja] - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Uczta [możliwa bilokacja]   Uczta [możliwa bilokacja] - Page 3 EmptyPią 20 Lis 2015, 22:16

Trudno przyszło mu zmusić się do zabrania ręki. Ingerencja Wandy - spodziewana i pożądana - ułatwiła to tylko nieznacznie, bo Tim mimo wszystko z chęcią ponapawałby się dłużej. Nawet znając specyfikę granicy, jaką wytyczyli sobie razem z Whipser nie mógł tak po prostu wszystkiego ignorować. Nie dobierał się do Krukonki przede wszystkim dzięki swej silnej woli, a nie dlatego, że tak bardzo wierzył w czystość ich relacji. Trudno nie dostrzec w tym ambiwalencji - z jednej strony rzeczywiście czułby się w jakiś sposób niekomfortowo, gdyby Wanda nagle, tak po prostu pozwoliła mu na więcej, z drugiej jednak wciąż byłby mężczyzną o takich a nie innych upodobaniach. Po raz pierwszy w życiu nie wiedziałby może, jak się zachować, ale to byłby problem chwili, nic, nad czym szczególnie by się rozwodził. To, że znał pannę prefekt tak dobrze z jednej strony byłoby przeszkodą do pokonania, z drugiej jednak sprawiałoby, że ich kontakt miałby jakąś wartość. To byłoby zupełnie co innego, niż te wszystkie przygodne rozrywki i oboje musieli zdawać sobie z tego sprawę.
Co nie zmieniało faktu, że zasady się nie zmieniały. Z szerokim uśmiechem zabrał więc dłoń, na pocieszenie uraczył się dodatkową szklanką słodkiego soku i potem był już gotów, by spojrzeć na Wandę z odpowiednią dozą teatralnej podejrzliwości. Jak do tematu zdjęć czy podszytych erotyką żartów nie miał już nic do dodania, tak propozycja Whisper domagała się komentarza jak mało co.
- Czy powinienem wyczuwać w tym podstęp? - zapytał więc jak gdyby nigdy nic, spoglądając na podekscytowaną nagle przyjaciółkę z rozbawionym, nieznacznym uśmiechem. - To jakiś test uczciwości i przyzwoitości, kontrola zadanej mi pracy domowej? - Wszyscy wiedzieli, że panna Wanda była jedną z nielicznych, jeśli nie jedyną osobą, której uwag Timothy skłonny był słuchać. Nie znaczyło to od razu, by od ręki się jej sugestiom podporządkowywał i nie robił sobie z nich żartów, tym niemniej zdanie Krukonki szanował. Raz, że nie chciał robić jej przykrości, dwa, że nie miał zamiaru utrudniać jej pracy prefekta - zdarzało mu się więc faktycznie stulić uszy po sobie i ostentacyjnie przytaknąć: tak, mamo. Sceny urządzane mu czasami przez Whisper były ich domownikom bardzo dobrze znane, bo a to Tim źle się zachował wobec trzeciorocznego, a to bezczelnie pastwił się nad jakąś nastolatką, racząc ją komentarzami, których ta zwyczajnie nie rozumiała. Albo tracił cierpliwość, gdy przyszło mu coś komuś tłumaczyć, albo parskał jawnie śmiechem na jakiś komentarz mniej rozgarniętego ucznia. To wszystko mogło być przy tym nawet całkiem zabawne, mogło skutkować salwami śmiechu ze strony innych świadków sceny - ale z pewnością nie Wandy. Bo choćby i ona nieźle się bawiła, to przecież była prefektem, a od prefekta wymaga się sprowadzania swych podopiecznych do pionu. Trzeba przyznać, że w tym panna Whisper sprawdzała się zaś doskonale. Z jednej strony Lowther miał więc pełne prawo podejrzewać ją o świadome podpuszczanie, jakiś test tego, czy wyszedł już na ludzi, czy wciąż potrzebuje głosiku sumienia za uchem.
Zbyt długo się jednak znali, by Timothy uwierzył w taką perfidię. Wanda może i umiała być złośliwa i cwana, ale nie była konserwatywnym stworzeniem habitu. Celibat celibatem, ale szaleństwa lubiła jak każdy - i jeśli wychodziła z taką propozycją, to dokładnie to miała na myśli. Wagary. Coś, czego nikt by się po nich - a przynajmniej po niej - nie spodziewał.
Krukon bez wahania postąpił śladem przyjaciółki i zmienił pozycję na ławce, również siadając na niej okrakiem. Pochylił się także ku Whisperównie, bo w końcu snuli konspiracyjne plany, a to zobowiązywało. Właśnie zamierzał przystać na nieprzyzwoitą ofertę złożoną jej przez prefekta, to wymagało odpowiedniej otoczki.
- Nie jestem pewien, jakim cudem twoja prefektowska połowa serca ci na to pozwala, ale jeśli znalazłaś sposób na spacyfikowanie jej i zakneblowanie, to mogę temu tylko przyklasnąć - mruknął cicho, gdy już niemal stykał się z dziewczyną nosami. - Zakładam jednak, że przyzwoitości ci nagle nie ubyło i nie masz na myśli wspólnego skorzystania z prefektowskiej łazienki, więc... - Uniósł znacząco brwi. - Jakieś sugestie, panno Whisper? Co tym razem obejmuje promocja rankingowa, co nam się upiecze i nie przyniesie ujmy domowi? - Uśmiechnął się z rozbawieniem. Gdyby jej nie znał, to może i by się zdziwił, ale w obecnej sytuacji mógł co najwyżej z satysfakcją obserwować przebłysk ludzkiego oblicza Krukonki. Kto wie, może okaże się, że całe to rozstanie wyjdzie jej jeszcze na dobre? Nigdy o podobne stwierdzenie by się nie pokusił - a przynajmniej nie teraz, nie tu i nie w tak bezpośredni sposób - ale co pomyślał, to jego. Zawsze powstrzymywał się od wytykania wad i ułomności partnerom Whisperówny, co nie znaczyło, że wszystkich akceptował. Szczerze mówiąc, nie znalazł się dotąd taki, którego Tim uznałby za godnego panny prefekt - i wynikać to mogło zarówno z wysokich wymagań Lowthera (pod tym kątem pełnił trochę rolę starszego-nie-starszego brata, najsurowszego z krytyków jeśli chodzi o kolejne obiekty zainteresowania Wandy), albo też z tego, że żaden z samców nie dorastał Wandzie do pięt. Żaden - łącznie z tym, który tak beztrosko pozwalał sobie innych oceniać.
Wanda Whisper
Wanda Whisper

Uczta [możliwa bilokacja] - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Uczta [możliwa bilokacja]   Uczta [możliwa bilokacja] - Page 3 EmptySob 21 Lis 2015, 18:31

Kto jak kto ale panna Whisper po tym co ostatnio przeszła w swoim życiu miała szansę zrobić coś co by jej nie zaszkodziło, a co by pomogło w rozrastaniu się depresji i nieprzyjemnych myśli. Od wielu lat podporządkowywała się ogólnemu systemowi i zasadom panującym w szkole – tworzyła jej jakąś część i dawała innym przykład i dobre rady, które uczniowie mogli wprowadzać w swoje życie. Ale kiedy miała zająć się sobą, kiedy jej myśli uciekały ku osobom – a konkretnie ku osobie, która najpewniej w tej chwili o niej nawet nie myślała| Wanda ostatnio usłyszała wiele prawdziwych i gorzkich słów na temat swojego postępowania – nie chciała być samarytanką, nie powinna być Matką Teresą i zbawiać wszystkich kiedy ona sama nie czuje się dobrze z tym jak jest, jak żyje. Powinna dać na wstrzymanie i zająć się sobą – pomyśleć co mogłaby zrobić by poczuć się lepiej, by na nowo odżyć – ciągła nauka może i dawała jej poczucie spełnienia, wykonania dobrze zadania i nadziei na lepsze jutro – bowiem wykształcenie liczyło się dla niej najbardziej – na równi z umiejętnościami, które pomogą jej w walce, ale… Czy to chciała robić całymi dniami? Powinna nauczyć się żyć na nowo, odkopać stare znajomości, zawierać nowe i nie myśleć o tym co było – całą przeszłość powinna zostawić za sobą i nie oglądać się za siebie zwłaszcza, że osoba, którą szczerze pokochała i na której skupiła się do granic możliwości odeszła ze szkoły porzucając ją praktycznie bez słowa wyjaśnienia, z którego byłaby zadowolona.
Dlatego tak, teraz chciała zrobić coś co by poprawiło jej humor, coś czym by się zbytnio nie zamartwiała, a może coś co by jej się zwyczajnie spodobało. Dlatego wypaliła o tym teraz, w towarzystwie Tima bo wiedziała, że nie tylko jest mu winna spędzenia z nim popołudnia, dwóch lub dziesięciu ale i to on był jedną z tych osób, do których mogła się zgłosić wtedy gdy miała taką potrzebę. I chociaż ostatnio sama unikała go za wszelką cenę to teraz poczuła potrzebę zaciągnięcia go gdzieś w ustronne miejsce gdzie znaleźliby się tylko we dwójkę, gdzie mogliby wspólnie poknuć i zagrać na nosie innym.
Dziewczyna zaobserwowała zmianę pozycji przyjaciela co tylko ją rozbawiło – wyglądali na knujną parkę, która chce schować swoje sekrety głęboko w sercach – dlatego by nie paść na ziemię z bezczelnym uśmiechem na ustach oparła obie dłonie na udach chłopaka pociągniętych mundurkowymi spodniami. Jej gest był łagodny, nie wyzywający czy insynuujący jakieś zakazane i perwersyjne zainteresowania. Piwne oczy wpatrywały się z napięciem w blondyna, a w jej głowie powoli wyłaniał się jakby zza mgły prefektury pomysł.
- Nie, nie, nie. Przestań. Po prostu rzućmy dzisiaj kalendarz szkolny w kąt i zaplanujmy dzień po swojemu. – Powiedziała utrzymując cichy ton przy okazji rzucając przestraszone spojrzenie na bok sprawdzając tym samym czy inni cokolwiek podejrzewają. Co prawda kilku nauczycieli siedziało już przy swoich stanowiskach i z pewnością ich widzieli ale od czego są wielkie umysły i odrobina fantazji? Wymyślenie idealnej wymówki nie byłoby niczym trudnym, zwłaszcza teraz gdy połowa szkoły wiedziała co się działo z bratem Wandy – poza tym była jedną z uczennic, która naprawdę stosuje się do regulaminu szkolnego tak więc jeden dzień odstępstwa nie uczyni niczego złego, prawda? Zwłaszcza gdy u jej boku znajdzie się jeden Krukon, który samym uśmiechem zdołałby powalić tuzin narajanych nauczycielek w średnim wieku. Dlatego już, samo przez to, przez sam fakt byli na wygranej pozycji.
Miała wielką ochotę roześmiać się Timothy’emu w twarz kiedy ten wspomniał o jej przeobrażeniu - nie było to nic wielkiego, bo zdarzało się jej zrywać z lekcji nie jeden raz, ale w obecnej sytuacji jego reakcja była jak najbardziej zrozumiała. Nawet jeżeli trącała o ironię i sarkazm. Nie przeszkadzało jej to – trudniej było jej za to utrzymać poważny wyraz twarzy bo kąciki ust wciąż rwały się ku górze.
- Wybacz, ale kąpiel już brałam. Było wspomnieć o tym wcześniej to zastanowiłabym się czy byłbyś odpowiednim kandydatem do podania mi mydła. – Zgryźliwość przysłoniła jej wypowiedź kiedy ta unosiła łepetynę by pomachać jednej Puchowce z szóstego roku. Po chwili wróciła ciemnymi patrzałkami na twarz Krukano z klasy i westchnęła.
- Tim, pomyśl sobie co zawsze chciałeś zrobić, a czego nie udało Ci się jeszcze dokonać| Chodzi mi o coś przyziemnego, może nawet głupiego. I nie chodzi mi o żadne nieprzyzwoite rzeczy bo to nie miejsce na to. – Dodała oczywiście tonem starszej siostry szczypiąc dodatkowo chłopaka w udo – delikatnie i pieszczotliwie niż z chęci zrobienia mu krzywdy.
Pytała o radę Lowthera bo sama nie wiedziała co mogłaby zrobić z kilkoma, wolnymi godzinami. Może znowu wróciłaby do pieczenia pierników|\/ Od momentu rozstania z Henrym trudno jej było wrócić do starych przyzwyczajeń, stąd też jej wypieki póki co nie obiegały połowy Hogwartu jak dawniej. Brakowało jej Powera, załącznika, czegoś co ponownie pomogłoby zrozumieć jej ideę pieczenia. Być może nie miała w sobie na tyle odwagi by znaleźć tą tlącą się i szczerą miłość, która dawała jej kopa| A może zwyczajnie bała się, że jej nie wyjdą? Dosłownie na moment, na ułamek sekundy jej oblicze przysłoniło gradowe chmury, jednak ta szybko się z tego otrząsnęła i teraz wpatrywała się w jasne tęczówki przyjaciela.
- Trudno jest być niegrzecznym uczniem. Nie mam pojęcia co moglibyśmy odwalić. Może … może… – Rozpaczliwie starała się coś wymyślić jednak jej poczucie sprawiedliwości było zbyt silne.
Zawsze faktycznie mogli zejść do kuchni albo mogli zaszyć się na błoniach spacerując tu i ówdzie bądź…
- A może popłyniemy gdzieś łódką? – Rzuciła jak gdyby nigdy nic.
Timothy Lowther
Timothy Lowther

Uczta [możliwa bilokacja] - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Uczta [możliwa bilokacja]   Uczta [możliwa bilokacja] - Page 3 EmptySob 21 Lis 2015, 22:58

Egoizm to coś, co w dzieciństwie rodzice próbują wyplenić z dziecięcych serduszek, a co jednak w dorosłym życiu się przydaje. Co więcej, ktoś, kto nie był choćby w połowie egoistą, musiał być bardzo nieszczęśliwym człowiekiem. Podchwytując tę myśl Tim nie zamierzał wprawdzie stwierdzić, że idealnym przykładem takiego nieszczęścia jest jego własna przyjaciółka, natomiast jej osoba rzeczywiście stanowiła całkiem niezły punkt zaczepienia do takich rozważań. Wanda Whisper o gołębim sercu. Wanda, która z dużą dozą prawdopodobieństwa sukcesem zakończyłaby każdą próbę przychylania nieba innym uczniom, jednocześnie zapominając o sobie samej. Wanda, której myśli orbitowały między dbaniem o to, by innym żyło się dobrze oraz tym, by porządnie ugruntować swoją przyszłość i karierę, nie pozostawiając w tym miejsca na własne przyjemności i rozrywki. I nie, Krukon nie miał teraz na myśli aktywności takie, jakie sam preferował. Chodziło tylko o to, że panna prefekt mogła łatwo wygrać życia innych, przegrywając przy tym własne. To brzmiało patetycznie, ale prawda była taka, że za bardzo skupiając się na innych, po iluś latach mogłaby bardzo wiele żałować. Dobroć była w cenie, ale wszystko powinno mieć swoje granice.
Lowther dzisiejszą chęć zorganizowania dnia po swojemu przywitał więc szerokim uśmiechem. Nie w głowie było mu upominanie przyjaciółki, że nie powinni, bo właściwie - czemu nie? Lekcje może i są ważne, ale to nie będzie koniec świata, jeśli raz pozwolą sobie na wolne. Szczególnie, że obydwoje byli przecież uczniami sumiennymi i raczej nie dającymi powodu do uwag. Uczyli się dobrze, prace domowe gotowe były zawsze o czasie, oceny też były wystarczające - może nie ze wszystkiego najwyższe, ale wciąż akceptowalne - dlaczego więc nie mogliby sobie pozwolić na moment oddechu? Mogli. Nauczyciele mogli nie przyznać im racji, ale prawda była taka, że ten duet naprawdę zasługiwał na chwilę wytchnienia. Albo i na cały dzień, bo właściwie czemu nie?
- W porządku - stwierdził więc wreszcie odkładając na bok żarty, żarciki i tę odrobinę nietypowego, fizycznego napięcia, która towarzyszyła im jeszcze przez chwilę. Nikt nie wylał mu na głowę kubła zimnej wody, najwyraźniej jednak Timothy wcale tego nie potrzebował i doskonale poradził sobie bez podobnej pomocy. Myślał trzeźwo, wracając w wytyczone sobie wzajemnie granice i nic nie stało na przeszkodzie knuciu. Cały dzień. To dość dużo, gdy tylko wytnie się z grafiku wszystkie narzucone zajęcia. Dość dużo, by zafundować sobie wcale nie tak małą eskapadę, jeśli tylko starczy na nią pomysłów.
Te jednak wcale nie przychodziły tak łatwo, prawda? Ani Wanda, ani Tim nie mieli wystarczającej wprawy w łamaniu regulaminu i teraz, gdy wreszcie postanowili to zrobić, największą zagwozdką było złożenie jakiegokolwiek planu, który byłby dość szalony i satysfakcjonujący.
- Łódką... - Sama wizja rejsu po jeziorze nie była mu na rękę tak, jak obraz, który pociągnęła za sobą. Bo skoro już tak dobrze szło im to uzgadnianie niecnych planów, to czemu ich nieco nie rozszerzyć, nie zrobić faktycznie czegoś, za co mogłoby im się trochę dostać po łbach? Trochę, tylko trochę, bo w końcu mieli silne argumenty - Wandę było trzeba pocieszać, gwarne korytarze szkolne nijak się do tego nie nadawały i tak dalej, i tak dalej - ale jednak mogło się tak zdarzyć, że ktoś argumentacji nie doceni. Whisper chciała jednak czegoś szalonego, tak? A więc proszę bardzo.
- Popłyńmy do Hogsmeade - rzucił beztrosko, wcale nie żartując. Bujanie się na łódce dla samego bujania to jeszcze nic, jeśli to mógł być tylko początek pięknego dnia. - I zostańmy tam do jutra. Zawsze chciałem wyrwać się ze szkoły na większe wagary i przespać gdzieś bez perspektywy zaczynających się za godzinę zajęć. - Uniósł znacząco brwi. Tak, to było wyzwanie, rękawica rzucona prosto do zgrabnych stópek Wandy. Ale sama chciała, mogła go nie namawiać! Powinna wiedzieć, że półśrodki go nie usatysfakcjonują, tak? Tak. Zresztą, może wiedziała. Może wcale nie będzie zaskoczona, co więcej, może wizję noclegu w Trzech Miotłach powita podobnym entuzjazmem? Naprawdę, kto by nie chciał zrobić sobie nadmiarowego weekendu w środku tygodnia? Każdy by chciał. A oni mogli sobie na to pozwolić. Jakoś by się wybronili, mieli zbyt czyste karty, by taka wycieczka miała być podpisaniem wyroku. A i z samych Mioteł też nikt ich nie podkabluje, bo i dlaczego? Byli uczniami, powinni być w szkole, ale przecież każdy ich znał. Panna Wanda, wzór cnót, autorytet dla młodych dziewczynek. Kawaler Tim, cnota wprawdzie dyskusyjna, ale obiektywnie - niewiele można było mu zarzucić. Na sporadyczne występki takich uczniów po prostu przymyka się oko.
Wanda Whisper
Wanda Whisper

Uczta [możliwa bilokacja] - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Uczta [możliwa bilokacja]   Uczta [możliwa bilokacja] - Page 3 EmptyNie 22 Lis 2015, 12:43

Skoro powiedziała A to musiała i powiedzieć B. Już samą propozycją zdziwiłaby niejednego przedstawiciela hogwardzkiej gawiedzi ale nie interesowało ją to ani o jotę. Miała zalążek planu, miała towarzysza więc jedyne co jej pozostało to wyciągnąć rękę po rękawicę rzuconą do jej stóp.
I tak też zrobiła – spojrzała raz jeszcze bystro na przyjaciela, który przedstawił jej swoją wersję wypadu na łódkę połączoną z wyprawą – całonocną dodajmy – do wioski, w której mieliby również spędzić noc i wrócić dopiero nad ranem. Perspektywa otrzymania szlabanu wisiała gdzieś nad nią, ale była zbyt odległa by dziewczyna faktycznie się nią przejęła. Dlatego gdy tylko zgodziła się z jego słowami z niemym okrzykiem zadowolenia uderzyła o jego uda i wyprostowała się od razu prezentując swoje zdecydowanie.
- To postanowione. – Zarządziła i chwyciła jeszcze między palce kruchą babeczkę z budyniem, którą wsadziła sobie do ust jednocześnie badając wzrokiem salę, w której siedzieli. Spoglądała na znajome twarze, na oblicza nauczycieli i już wiedziała, że spotka ich dopiero jutro o tej samej porze albo i później – w zależności od tego jak minie im poranne leniuchowanie. Krukonka po krótkiej chwili otrzepała dłonie i sięgnęła po torbę, którą ułożyła sobie na kolanach jak gdyby nigdy nic, jak gdyby właśnie chciała wybrać się na zajęcia.
- Teraz pójdziemy do dormitorium, spakujemy się, a ja przyjdę po Ciebie za jakiś czas. Czekaj na mnie i nikomu nic nie mów. – Pochyliła się jeszcze na moment nad kolegą, w momencie, w którym podnosiła się od stołu i przerzuciła zgrabnie nogi nad ławką. Instrukcja była prosta i niezbyt skomplikowana – to tylko początek planu, a co będzie później zobaczą.
- Do zobaczenia, Tim. – Pożegnała się jeszcze raz nie wzbudzając niczyich podejrzeń po czym poprawiwszy błyszczącą odznakę prefekta odeszła od stołu, który do tej pory zajmowała i skierowała swe kroki w stronę bijących się pierwszoklasistów, którym nie zaszkodzi usłyszenie kilku słów gorzkiej reprymendy padających z ust samej panny Whisper, która miała swoje sposoby na załagodzenie ów konfliktu.

Z tematu oboje.
Sponsored content

Uczta [możliwa bilokacja] - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Uczta [możliwa bilokacja]   Uczta [możliwa bilokacja] - Page 3 Empty

 

Uczta [możliwa bilokacja]

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 3 z 3Idź do strony : Previous  1, 2, 3

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Marudersi :: 
Fasolkowo
 :: 
Archiwum
 :: Fabularne
-