IndeksIndeks  SzukajSzukaj  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

Share
 

 Pokój Doriana Whispera

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość
Dorian Whisper
Dorian Whisper

Pokój Doriana Whispera Empty
PisanieTemat: Pokój Doriana Whispera   Pokój Doriana Whispera EmptyNie 25 Sty 2015, 23:18

Pokój Doriana Whispera, mieszczący się na końcu jednego z korytarzy na parterze. Drzwi są schowane za dużym, starym gobelinem przedstawiającym hipogryfa. Nieliczni wiedzą gdzie tak naprawdę się znajduje.
Wnętrze jest utrzymane w stonowanych, granatowo-srebrnych kolorach, co przypomina Dorianowi o dawnej przynależności do domu. Duże łóżko, na którym wyleguje się kot Doriana, gablota z wieloma książkami i solidne biurko. Raczej skromnie, lecz gustownie.
Brak jest w nim okien, przez co ciągle panuje półmrok. W rogu pokoju znajdują się niepozorne drzwi, prowadzące do łazienki.


Ostatnio zmieniony przez Dorian Whisper dnia Pon 26 Sty 2015, 16:29, w całości zmieniany 1 raz
Alexander O'Malley
Alexander O'Malley

Pokój Doriana Whispera Empty
PisanieTemat: Re: Pokój Doriana Whispera   Pokój Doriana Whispera EmptyPon 26 Sty 2015, 00:35

Uśmiechnął się rozbawiony, spoglądając w ślad za Fenrisem, opuszczającym pokój; krótki, konkretny w treści list zaskoczył go tuż po kolacji, gdy niechętnie spoglądając na zbyt leniwie poruszające się na zegarowej tarczy wskazówki usiłował skupić myśli na książkach, ku własnej bezradności będąc w stanie myśleć jedynie o Mrocznym Znaku, którego pojawienie się nad zamkiem zwiastowało jedynie problemy.
Zapewne rzuciłby tomiszczem w ścianę i pogrążył się w ponurych rozmyślaniach, gdyby nie wezwanie napisane ręką Whispera, które jego sowa dostarczyła zaledwie kilka chwil wcześniej. Skonsternowany ale i rozbawiony, porzucając na moment zmartwienia wczorajszego wieczoru, podniósł się z łóżka i zrzucił z ramion marynarkę, zamieniając ją na czarną bluzę z kapturem. Nieomal potykając się o własne, niezawiązane sznurowadła, ruszył w stronę schodów po drodze chwytając z szafki własną różdżkę i paczkę papierosów – wymknięcie się o tej porze z dormitorium nie stanowiło wyzwania, choć przemykanie korytarzem tuż przed godziną nocną bywało ryzykowne. I chociaż od kwatery Whispera dzieliło go zaledwie kilkadziesiąt metrów doskonale chłopakowi znanych korytarzy i zakrętów, przeklęte kocisko Filcha mogło czaić się gdziekolwiek. Spotkanie z nim oznaczało problemy i niepotrzebne komplikacje, a tego O’Malley pragnął uniknąć żarliwie i mocno.
Jego kroki odbijały się echem od ścian, gdy prześlizgnąwszy się przez główny korytarz zniknął w labiryncie skrótów, klucząc pomiędzy starymi przejściami i zasłaniającymi je gobelinami. Czujny, spięty, pokonywał rozjarzone pochodniami ciemności z pewną determinacją, niemalże zapomnianym uczuciem adrenaliny buzującej gdzieś w dole żołądka, która – o dziwo – nie miała nic wspólnego ze zdenerwowaniem.
Ostatnie metry dzielące go od wspomnianego w liście gobelinu z hipogryfem pokonał spokojniejszym krokiem, a nabyta przez ostatnie miesiące ostrożność, jakaś niepewność czająca się tuż pod skórą i świadomość, że wystawia się na kłopoty z własnej woli przyćmione zostały przyjemnym ciepłem wspinającym się wzdłuż kręgosłupa. Widzieli się rankiem, w przelocie, rzucając krótkie spojrzenia ponad tłumem zmierzających na śniadanie ludzi, to było jednak coś zupełnie innego niż perspektywa spędzenia razem kilku spokojnych godzin.
Odsunął ciężki, nasycony kurzem materiał i sięgnął dłonią klamki; ustąpiła ulegle pod naciskiem, wpuszczając Ślizgona do pomieszczenia kryjącego się za dębowymi deskami.
Rozejrzał się spokojnie, ściągając kaptur z głowy i wsunął dłonie do kieszeni spodni, napotykając niebieskie spojrzenie Doriana wbite w swoją twarz.
- Gobelin z hipogryfem? Dobrze, że nie kazał mi się pokłonić – parsknął, wyginając wargi w łobuzerskim uśmiechu. Stalowy uścisk zdenerwowania, towarzyszący jego żołądkowi od chwili w której ujrzał Mroczny Znak, odszedł w niepamięć. Pozostała jedynie leniwa radość, obejmująca umysł, wyostrzająca zmysły, wkładająca iskry w stalowoszare oczy.
- Cześć, Whisper – mruknął cicho, pokonując niespiesznie dzielącą ich odległość. Przesunął palcami po ramieniu byłego Krukona, dotknął jego dłoni, zatrzymał się na moment by uchwycić charakterystyczny zapach wody kolońskiej, a potem jak gdyby nigdy nic przysiadł na blacie biurka, krzyżując długie nogi na wysokości kostek.
- Przybyłem na wezwanie.
Dorian Whisper
Dorian Whisper

Pokój Doriana Whispera Empty
PisanieTemat: Re: Pokój Doriana Whispera   Pokój Doriana Whispera EmptyPon 26 Sty 2015, 16:25

Spotkanie z Wandą sprawiło, że miał jeszcze większy mętlik w głowie, niż wcześniej. Kochał swoją siostrę i to dlatego chciał ją od siebie odsunąć, aby była bezpieczna, niezamieszana w ten cały spór, w którym on nie miał zamiaru uczestniczyć. Gdyby mógł, to stanąłby po obu stronach, gdyż jedna i druga miała swoje racje. Poglądy, które się ze sobą kłóciły, jednak w jakiś sposób tworzyły jedną, zbitą całość. No cóż, możliwe, że Dorian tłumaczył sobie tak swoje racje, nie mogąc po prostu zdecydować. Nie miał zapalnika, który by mu pomógł, a nienawiść do mugoli, chociaż w tej chwili bezpodstawna, stawała się z każdą chwilą większa. Zła strona też nie była święta – w końcu zabili jego ojca. Najważniejsze w tej chwili było jednak bezpieczeństwo Wandy. Zdawała się być delikatna jak kwiatek, który z łatwością można było zniszczyć, a tego zdecydowanie nie chciał. Alexander umiał sobie radzić, o niego się nie martwił, skoro najpierw spojrzał śmierci w oczy, aby później móc wrócić całym i zdrowym.
Mroczny Znak, który pojawił się zeszłej nocy nad Hogwartem zaniepokoił go, jednak nie w takim stopniu jak innych. Nauczyciel Historii Magii musiał się czymś narazić Czarnemu Panu, aby zostać zaatakowanym na swoim własnym terenie, i to ot tak. Nie wątpił, że w szkole znajdowały się całe pokłady zwolenników wroga, także nic go nie dziwiło. Nikt nie był bezpieczny, nigdzie, chociażby starał się schować w najlepszej kryjówce na świecie. Jego ojciec był świetnym przykładem. Być może się nie spodziewał ataku, albo czekał na niego jak największa zakała czarodziejów, dają się po prostu zabić. Zawsze uważał go za potężnego czarownika. Dlaczego więc zostawił jego i Wandę samych, nie potrafiąc obronić swojego życia? Nawet we własnym domu nikt nie pozostawał nietykalny. Starał się to zrozumieć, jednak za nic nie mógł. Może przestał być już po prostu wyrozumiały? Nic go nie ruszało, więc nic dziwnego, że na wieść o targnięciu na życie jednego z pracowników szkoły tylko wzruszył ramionami. Stało się.
Postanowił się odprężyć z kubkiem gorącej herbaty, której ciepło rozchodziło się po całym jego ciele, wywołując na twarzy uśmiech. Nie chciał jednak spędzać wieczora samotnie, więc postanowił napisać sowę do Alexandra, z nadzieją, że chłopak zjawi się, aby dotrzymać mu towarzystwa. Nic dziwnego, że jak dostrzegł otwierające się drzwi do jego pokoju, od razu wiedział kto przyszedł. Nie każdy wiedział gdzie znajdował się jego pokój, a nie mógł wątpić, że kryjówka była bardzo sprytna. Podniósł się z siedzenia, odkładając niebieski kubek na brzeg szafki nocnej i przechylił głowę, wyszczerzając się na jego widok.
- O’Malley, bałem się że zabłądzisz i nie trafisz – powiedział na powitanie, po czym wzruszył ramionami, kwitując pierwszy komentarz chłopaka na temat gobelinu krótkim, gardłowym śmiechem. Przesunął kciukiem po dolnej wardze, po czym pokręcił głową, nie mogąc się pozbyć tego zawadiackiego i poniekąd głupkowatego uśmiechu.
Zamknął oczy, gdy Alexander zbliżył się do niego i przesunął dłonią po jego ramieniu, aby później dotknąć dłoni. Drgnął na samą myśl o tym, że był blisko. Charakterystyczny dla niego zapach uderzył nozdrza Doriana ze zdwojoną siłą, pobudzając wszystkie zmysły, paraliżując na chwilę ciało, zapierając dech w piersiach. Obserwował go, jak ze zwinnością kota przysiadł na brzegu jego biurka. Dorian niemalże od razu, jak przyciągany przez dziwną siłę, przysunął się do Ślizgona, kładąc dłonie po obu stronach jego bioder, pochylając się przy tym nad jego twarzą. Uśmiechnął się, spoglądając mu w te stalowe oczy, które tak bardzo kochał.
- Nudziłem się samotny. W dodatku widzisz jaki bajzel w szkole się zrobił. Wolałem być pewny, że będziesz bezpieczny u mojego boku, jakby coś miało się dziać grubszego – powiedział, jednak zanim chłopak cokolwiek odpowiedział, Dorian zamknął mu skutecznie usta pocałunkiem, nie pozwalając na ewentualne odepchnięcie od siebie.
Alexander O'Malley
Alexander O'Malley

Pokój Doriana Whispera Empty
PisanieTemat: Re: Pokój Doriana Whispera   Pokój Doriana Whispera EmptyWto 27 Sty 2015, 05:53

Uniósł brwi, z uśmiechem trudnym do zamaskowania obserwując jak Whisper pokonuje dzielącą ich odległość, by oprzeć dłonie na blacie biurka, tuż po obu stronach jego bioder. Dzieląca ich twarze odległość drastycznie zmalała, zapach wody kolońskiej znów uderzył do głowy, zamieszał w niej, zdekoncentrował; Alex skrzywił się z rozbawieniem, wysłuchując tyrady dotyczącej własnego bezpieczeństwa, nim jednak zdążył zauważyć, że ma różdżkę i potrafi się nią posługiwać, Whisper posłużył się własnymi ustami do odebrania mu takiej możliwości.
Parsknął cicho, marszcząc brwi z cieniem niezadowolenia tańczącym gdzieś pod osłoną czarnych rzęs, wreszcie jednak skapitulował, poddając się władczemu pocałunkowi; rozluźniony wsparł się dłońmi o blat biurka za swoimi plecami i odpowiedział na pieszczotę z rozleniwieniem o jakie nie podejrzewałby się w towarzystwie Whispera. Wyglądało jednak na to, że w jego towarzystwie nie potrafi się nawet dobrze zirytować. To, co było błahym odłamkiem rzeczywistości, sprawą lichą i mogącą poczekać w normalnym świecie, w obecności Doriana zupełnie traciło na znaczeniu, wypaczało swoje oryginalne przeznaczenie, ginęło gdzieś pomiędzy jednym miękkim pocałunkiem, a drugim. Gdzieś w niebieskich oczach, spoglądających na niego spod ciemnych brwi, gdzieś w kącikach wygiętych w zawadiackim, głupawym uśmieszku, który uwielbiał serwować na prawo i lewo; kiedyś doprowadzało to Ślizgona do szału, teraz cieszył się każdym takim niedojrzałym, dwuznacznym skrzywieniem, rozpoznając w nim ukrytą czułość. Coś, czego Dorian nie lubił pokazywać otwarcie, coś, co przelewał w gesty i czyny, sprowadzając słowa do rangi czegoś zupełnie niepotrzebnego.
Oderwał się od niego wreszcie, z pewnym trudem, stanowczo wpychając ręce pomiędzy ich ścierające się w imitacji objęcia ciała, odpychając Whispera do tyłu.
- Nie wmawiaj mi, że potrzebuję ochrony, nie pozwalając nawet zaprotestować! – prychnął wreszcie, chociaż na jego wargach wciąż kwitł ten sam uśmieszek, nijak nie pozwalający się wymazać.
Przesunął wzrokiem po sylwetce Whispera, by znów wrócić do jego oczu, napotkać ich niebieskie spojrzenie, skonfrontować z własnym, chłodniejszym.
- A poważnie, ton twojej wiadomości wskazywał wyraźnie na to, że czegoś ode mnie chcesz. Jesteś pewny, że to tylko troska, czy może pokrywasz nią inne, nieco mniej rycerskie pobudki? – uniósł brew, podciągając nogi do góry i przesuwając się do tyłu. Solidne, szerokie biurko bez problemu pozwoliło mu usiąść po turecku na blacie, a kiedy to zrobił, z kieszeni jego bluzy wyjrzała nieco pomięta paczka papierosów. Zajrzał do środka, krzywiąc się najwyraźniej na widok miernej zawartości opakowania, a potem wyciągnął jednego papierosa, wsuwając go do ust.
Przyłożywszy różdżkę do wystającego z bibułki tytoniu odpalił go, zaciągając się mocno; chmura dymu na moment przesłoniła jego twarz, rozmyła ostre rysy, uderzyła w skórę i oczy wywołując niewielkie łzawienie. O”Malley odkaszlnął, pocierając kąciki palcami, a potem znów zerknął na Doriana, obracając różdżkę w palcach.
- Nie przeszkadza ci to, prawda? – spytał spokojnie, posyłając mu uśmiech, tym razem dużo łagodniejszy, miękki. Jego palce bezwiednie odszukały szlufkę w spodniach byłego Krukona, przyciągając go nieco bliżej.
Dorian Whisper
Dorian Whisper

Pokój Doriana Whispera Empty
PisanieTemat: Re: Pokój Doriana Whispera   Pokój Doriana Whispera EmptySro 28 Sty 2015, 01:00

Obecność tego chłopaka wyzwalała w nim najbardziej intensywne uczucia, które zazwyczaj starał się ukryć pod grubą warstwą obojętności. Ciężko było, kiedy to woda kolońska Alexandra uderzała o nozdrza ze zdwojoną siłą, kiedy ten był w pobliżu. Naparł na niego, nie zwracając uwagi na jego niezadowolenie. Nie miało się wszystkiego za jednym zamachem, jednak Dorian brał tyle, ile mógł. W końcu Alexander był na tyle blisko, że nie miał zbyt dużego pola do manewru.  W końcu Ślizgon odepchnął Doriana od siebie, jakby pocałunek go bolał, bądź wyrządzał jakąś krzywdę, niekoniecznie fizyczną. Niebieskie oczy zlustrowały go więc uważnie, z pewną dozą wyrzutu, jednak Whisper nie zrobił nic, co mogłoby jeszcze bardziej podenerwować partnera. Pokręcił tylko głową i wypuścił z płuc powietrze, wysłuchują jego pierwszych słów. Wzruszył ramionami, przesuwając kciukiem po dolnej wardze, wysuwając nieco żuchwę do przodu. Spoglądał na niego spode łba, aby zaraz chwilę później roześmiać się, jakby O’Malley opowiedział jakiś przedni żart.
- Oj, wiesz, że wyobrażam sobie znacznie więcej rzeczy, niż tylko to, że potrzebujesz ochrony. Mam wyliczać, czy może wolisz, żebym zademonstrował? – spytał, po czym wyciągnął dłoń w kierunku Alexandra, aby dać mu pstryczka w nos. Przechylił głowę lekko w bok, obserwując zmiany na jego twarzy i z trudem udało mu się powstrzymać od śmiechu, który z pewnością rozniósłby się po całym pokoju, i może jeszcze dalej. Pochylił się nad nim na chwilę, powiedzieć mu prosto w usta.
- Rozchmurz się, bo wyglądasz teraz jak obrażony borsuk – musnął delikatnie wargi Alexandra, po czym założył ręce na torsie, prostując się. Gdy Alexander usiadł po turecku, Whisper odsunął się kilka kroków, aby podejść do barku stojącego niedaleko łóżka i wyjął butelkę z bursztynowym alkoholem, który chwilę później przelał do dwóch kryształowych szklanek. Odwrócił się do chłopaka, wskazując prostym ruchem na alkohol, nie przestając się szeroko uśmiechać.
- No chciałem się z Tobą napić. Porozmawiać o sprawach mniej lub bardziej ważnych. Coś w ten deseń. Mam też mały problem z siostrą i nie do końca wiem jak ją podejść. Okazałbyś współczucie i się ze mną napił, albo chociaż nie udawał niedostępnego, kiedy obaj wiemy, że ciężko Ci się oprzeć mojemu wewnętrznemu urokowi, który rozpala każde serce niemalże do czerwoności – powiedział, nie pozbywając się nawet na chwilę zawadiackiego wyrazu twarzy. Podszedł znów do Alexandra, obserwując dym papierosowy, który uniósł się wysoko ponad nich. Położył obie szklanki z whisky obok na biurku i wyjął z palców Ślizgona papierosa, aby samemu włożyć sobie do ust i naciągnąć się tytoniem.  
- Wszystko z najwyższej półki, ale czego ja się mogę po Tobie spodziewać – mruknął przeciągle, gdy został przyciągnięty za szlufkę. Zapach wymieszany z dymem i wodą kolońską na nowo sprawił, że Dorian chciał posiąść Alexandra w każdym calu. Miał go, był jego, jednak z każdą sekundą, kiedy stał obok niego… po prostu chciał go w całości tylko i wyłącznie dla siebie. Niemalże go zemdliło, gdy musiał myśleć o tym, że obracał się w towarzystwie pięknych dziewcząt, dla których był młodym bogiem. Zazdrość i terytorializm zdecydowanie należały do najgorszych cech Whispera, jednak potrafił to starannie ukryć pod marmurową maską, wyrażającą jak zwykle ironię i sarkazm. Idealny kamuflaż, chociaż Alexander znał go jak nikogo innego, na pewno potrafił dostrzec, że coś było nie tak.
Alexander O'Malley
Alexander O'Malley

Pokój Doriana Whispera Empty
PisanieTemat: Re: Pokój Doriana Whispera   Pokój Doriana Whispera EmptyWto 17 Lut 2015, 09:12

Dym wirował nad ich głowami, rozbijając się o kamienny sufit i rozchodząc w dalsze części pokoju; Alexander przyjął oferowaną mu szklankę, podnosząc naczynie z dębowego blatu, pieszcząc palcami chłodne szkło, odruchowo, nieświadomie badając jego fakturę w poszukiwaniu skaz, pęknięć, rys. Bez skrępowania czy protestu pozwolił Dorianowi odebrać sobie papierosa, samemu zwyczajnie sięgając po kolejnego. Cierpki, gorzki smak tytoniu na języku rozjaśniał umysł tak cudownie jak nic innego, a oni najwyraźniej znajdowali się w sytuacji dość patowej, zakleszczeni pomiędzy własnymi pragnieniami, buzującymi pod skórą nerwowym płomieniem, a potrzebą wyrzucenia z myśli i serca rzeczy mniej związanych z przyjemnością, bardziej zaś z duszącym uczuciem zagubienia, niepewności. Ciemność obejmowała ich ciasno, popychała ku sobie, budziła wątpliwości i strach, a choć obaj nie należeli do ludzi, którzy poddawali się łatwo, w życiu czasem po prostu tak bywało. Przyjemności należało odsunąć na bok, choć dotyk warg Whispera wciąż mrowił go w usta, a ciepło jego dłoni dotykającej ciała wyraźnie sugerowało zachłannym zmysłom, że mają prawo błagać o więcej.
Skupienie się na tym co mówi brunet wymagało od niego całego samozaparcia; bez względu na panującą wojnę, na powagę ich czasów i chłód w obliczach, O’Malley wciąż pozostawał nastolatkiem, a jako taki, miewał priorytety zupełnie różne od tych, które podsuwał mu rozsądek. Dopiero po kilku dłuższych chwilach i głębokim łyku ze szklanki zdołał otrząsnąć się z niezbyt przyzwoitych myśli, wbijając spojrzenie w twarz Doriana.
- Nigdy nie spodziewaj się po mnie niczego pośledniego, Whisper. Jestem cholernym synonimem królewskości – parsknął z rozbawieniem, mrugając do bruneta łobuzersko – młody, przystojny, swoją drogą czy mówiłem ci, że znów zmiotłem całą konkurencję na boisku i odzyskałem swoją pozycję w drużynie? Na czym to ja… Ach, tak. Młody, przystojny, niezwyciężony… - roześmiał się wreszcie, widząc jak Dorian powoli unosi jedną brew, przywołując na usta ten denerwujący, cholernie seksowny, nieco głupkowaty uśmieszek.
- A zostawiając żarty za sobą – spoważniał po chwili, przeniósł wzrok na szklankę, obserwując jak rozkołysany na jej dnie alkohol obmywa ścianki – co jest nie tak z Wandą? W co się znowu wplątała? – spytał, po raz kolejny podchwytując spojrzenie Doriana, zamykając go w kontakcie wzrokowym, nie pozwalając go przerwać uparcie i natrętnie.
Palce, którymi przyciągał go do siebie za szlufkę od spodni teraz leniwie strzepywały popiół z papierosa do pustego kubka po kawie, który zsunął na brzeg biurka siadając na nim. I chociaż korciło, by wyciągnąć dłoń, by dotknąć Whispera kolejny raz, by wsunąć dłoń pod jego koszulę i poczuć opuszkami palców ciepłą, miękką, plastyczną skórę, skutecznie się przed tym powstrzymywał. Papieros otrzeźwiał, nawet lepiej niż alkohol. Klarował myśli, oddzielał potrzebne od niepotrzebnego. I wyraźnie wskazywał w którym kierunku powinna pójść ich rozmowa.
- Słyszałem, że Grossherzog został zaręczony z mniej atrakcyjną i zdecydowanie bardziej mdłą Fimmelówną. Złamał jej serce, co? Wiedziałem, że tak będzie. Twoja siostra nigdy nie potrafiła utrzymać ani nóg razem, ani rozsądku na krótkiej smyczy. I och, nie patrz tak na mnie, Dorian. Obaj wiemy, że nigdy nie przepadaliśmy za sobą, ale nie powiedziałem nic, co nie byłoby w pewnym stopniu prawdą – skrzywił się, wypuszczając dym nosem i wrzucając niedopałek do kubka, wyciągnął dłoń po kolejnego papierosa – teraz pytaniem jest nie to, czy powinieneś mi przywalić za brak szacunku, a to, co zamierzamy zrobić w tej sprawie.
Dorian Whisper
Dorian Whisper

Pokój Doriana Whispera Empty
PisanieTemat: Re: Pokój Doriana Whispera   Pokój Doriana Whispera EmptyWto 17 Lut 2015, 13:59

Obserwował go w milczeniu, chłonąc przy tym jego bliskość. Zapach dymu papierosowego drażnił oczy i nozdrza, jednak również pobudzał w pewnym stopniu zmysły. Wciąż nie mógł odepchnąć od siebie uczucia, że to wszystko, co się teraz działo było istną bajką. Czymś, co niekoniecznie powinno mieć teraz miejsce, tu, w czasie rzeczywistym. Miał mętlik w głowie i tak naprawdę sam nie wiedział w jakim celu przywołał Alexandra do swojego pokoju. Chciał przestać chociaż na chwilę zaprzątać sobie głowę problemami, które ciągle go nawiedzały, nie dając w spokoju spać. Koszmary, przez które budził się z krzykiem w środku nocy, oblany potem i bólem głowy sprawiały, że miał po prostu dość. Być może dlatego łudził się, że Ślizgon pomoże mu ukoić zszargane nerwy, opowiadając o sobie, jak to często miał w zwyczaju. Lubił barwę jego głosu, te dumnie wypowiadane słowa, dzięki którym na twarzy Doriana pojawił się lekki, nieco wygasły uśmiech.
- Tak, słyszałem coś o tym, że zmiotłeś wszystkich, pokazując, że król jest tylko jeden – powiedział Dorian, przewracają oczami, zduszając ciche prychnięcie pod nosem. To, że nie lubił tej głupiej gry jaką był Quidditch wiedział chyba każdy w szkole. Jednak mimo wszystko, największym zdziwieniem było to, że pomimo swojej jawnej niechęci do tej dyscypliny sportu, przyszedł na ostateczny mecz tylko po to, aby móc kibicować temu przeklętemu, zadufanemu w sobie smarkaczowi, którego ciepła i bliskości w tej chwili niesamowicie potrzebował. Przesunął dłonią po ramieniu Alexandra, jakby chciał się upewnić, że był prawdziwy, ciepły w dotyku i żywy. Nie docierał do niego fakt, że wrócił i był, jak gdyby nic się tak naprawdę nie stało. Przymknął na chwilę powieki, słuchając dźwięku śmiechu, który wydobył się z ust chłopaka jak jedna z najpiękniejszych melodii na świecie. Już miał coś powiedzieć, dodać, jednak wszystko co zbyt dobrze szło, musiało się kiedyś zepsuć. Tym razem winowajcą był Ślizgon, który nie do końca potrafił trzymać języka za zębami, nie liczący się ze słowami, będącymi jedną z najbardziej bolesnych broni na świecie. I cały dobry humor Doriana szlag trafił.
Błękitne oczy, które jeszcze chwilę temu spoglądały na chłopaka z czułością, teraz zostały przysłonięte mgłą. Lodowate spojrzenie przeszyło Alexa, sprawiając uczucie, jakby ciało przebijały boleśnie ostre igiełki lodu. Zacisnął pięść, którą wciąż trzymał na ramieniu blondyna, wbijając w nie boleśnie palce. Dopiero po chwili się zreflektował i odsunął się o dwa kroki, chwytając się za nadgarstek. Spojrzał na drżące ręce z niedowierzeniem, starając się pohamować na tyle, aby nie zrobić czegoś, czego mógłby żałować. Potrafił powstrzymać się na tych durnych zajęciach z Filchem, to teraz też będzie w stanie. Bywało gorzej, a on zawsze wychodził z tego w miarę bez większego uszczerbku na zdrowiu.
Zdawał sobie sprawę z odwiecznej niechęci Alexandra do jego siostry i tak samo nie zaskoczył go sposób z jakim wypowiadał się na temat Arii Fimmel, która w przeciwieństwie do innych nawet nie myślała się od niego odwrócić. Obie, chociaż pewnie nie zdawały sobie z tego sprawy, powstrzymywały go od całkowitego pójścia na dno, kiedy to Alexander zniknął. Poczuł więc złość, nieopisaną złość, która z każdą sekundą przeobrażała się we wściekłość.
Śledził jego ruchy w milczeniu, obserwując jak wypala kolejnego papierosa i sięga po drugiego. Nie pozwolił mu na to. Chwycił go za nadgarstek i lekko wykręcił, aby ten wypuścił go z ręki. Dorian nie zrobił tego boleśnie, no, przynajmniej się starał. Przyciągnął Alexandra bliżej siebie, tym samym zmuszając go aby zszedł z biurka, na którym wcześniej zasiadł. Ich oczy się spotkały i dopiero po chwili milczenia, Whisper się odezwał.
- Nie chciałbym, abyś tak wyrażał się na temat mojej siostry. Ciebie zdecydowanie nie powinno obchodzić przed kim rozkłada nogi. I wierz mi na słowo, że w przeciwieństwie do niektórych dziewcząt w szkole, to Wanda ma do swojego ciała szacunek – wycedził przez zęby. Mówił jednak spokojnie, ważąc każde słowo, aby go nie wystraszyć czy zniechęcić. Co jak co, ale zdawał sobie sprawę, że był od niego młodszy i miał nieco lżejszy bagaż doświadczeń, w przeciwieństwie do niego samego. Nie miał jednak zamiaru pozwalać mu na zbyt dużo, mimo iż kochał go z całych sił. Jeśli ktokolwiek miałby źle mówić o Wandzie to tylko i wyłącznie Dorian. Jako starszy brat miał o wiele więcej praw, które mimo wszystko ujdą mu na sucho. Co do innych, nawet drogich mu osób, nie był w stanie przejść obojętnie. Wanda zbyt dużo ostatnio wycierpiała i mimo wszystko nieźle się trzymała, Dorian nawet czuł się za to wszystko winny, jednak nikomu w życiu by się do tego nie przyznał. W dodatku wspomnienie Grossherzoga przez Alexandra nie poprawiło niczego, ba nawet nieco bardziej rozjuszyło Doriana. Jednak mimo wszystko nie chciał dać jego wewnętrznym demonom wydostać się na zewnątrz, aby zniszczyły wszystko na co pracował tak długo, aby to ukryć.
- Ty nie masz nic do roboty w tej sprawie. Myślałem, że mi pomożesz, ale jak widać się myliłem. Wygląda na to, że moja siostra jest tylko i wyłącznie moim problemem. Zamierzam więc zadbać o to, aby była bezpieczna. Postaraj się więc odnosić do niej z szacunkiem, ze względu na mnie i podstawowe zasady dobrego wychowania, których widzę dalej ci brak – syknął mu prostu w usta, nie przestając wlepiać w niego błękitne, bezbarwne w swoim kolorze ślepia. Chwycił wolą dłonią za brodę Alexandra, nie pozwalając mu nawet na jeden gwałtowny ruch. Nie chciał mu zrobić żadnej krzywdy. Ba! Nawet o tym przez chwilę nie myślał.
Alexander O'Malley
Alexander O'Malley

Pokój Doriana Whispera Empty
PisanieTemat: Re: Pokój Doriana Whispera   Pokój Doriana Whispera EmptyWto 17 Lut 2015, 15:07

- Mógłbyś chociaż udawać, że mój sukces sprawia ci radość, Whisper – głos Alexandra wybrzmiał drwiną, czułą i ciepłą, podrażniającą zmysły jak wyjątkowo nęcący zapach, którego samo istnienie skłania do wyciągnięcia dłoni ku miejscu, z którego pochodził. Dorian nigdy nie potrafił się powstrzymać, nie, od kiedy ich drogi znów się zeszły, od kiedy pocałował go impulsywnie w tej przeklętej knajpie, od kiedy pierwszy raz poznał smak jego skóry i gibkość ciała. Od kiedy młody Ślizgon faktycznie stał się jego i tylko jego.
Muśnięcie na ramieniu, palce dotykające ciało przez materiał bluzy, gładzące je leniwie, pieszczota tak nieistotna i tak ważna jednocześnie; Alexander uśmiechnął się pod nosem, nierozważnie pozwalając by słowa płynęły swobodnie przez jego usta, niepomne celu i horyzontu, za którym miały zniknąć, by wywołać lawinę niekontrolowanych zdarzeń.
Impuls bólu przyszedł sekundę po nieprzyjemnym błysku w oczach, jakie stalowoszare tęczówki wychwyciły w spojrzeniu Doriana. Zaskoczony przeniósł wzrok na swoje ramię, patrząc jak starszy wbija w nie mocno palce, sprawiając, że ciało odruchowo odchyliło się w kierunku obolałego miejsca, próbując uchylić się przed krzywdą, jednocześnie uciekając z zasięgu jej źródła.
Oczy O’Malleya pociemniały lekko, wargi skrzywiły w grymasie niezadowolenia, a spomiędzy nich wyrwało się prychnięcie, do złudzenia mogące przypominać odgłos wydany przez rozjuszonego kota. Gdyby mógł, zapewne i uszy położyłby po sobie, a grzbiet zjeżył groźnie, próbując wyglądać na większego niż przeciwnik, co w niezbyt fortunnym rozłożeniu gabarytów wcale nie byłoby zadaniem łatwym.
Kiedy Dorian odsunął się od niego, chłopak bez wahania przechylił szklankę, dopijając resztkę bursztynowego alkoholu, czekającą na jej dnie; ostry smak Ognistej prześlizgnął się po języku, zapiekł w gardle, podchodząc łzami do oczu, otrzeźwił. Rozbudził. I sprawił, że coś w żołądku Ślizgona zagotowało się z irytacji.
Dla Doriana nie było żadną tajemnicą, że on i Wanda wcale nie darzyli się przyjaźnią – wręcz przeciwnie. Ilekroć ta cholerna trzpiotka pojawiała się na jego drodze, Alex miał z tego powodu same problemy, a im bardziej próbował ją od siebie odsunąć, zniechęcić, tym bardziej lgnęła do niego, z czystej właściwie złośliwości. Ich ostatnie bliższe spotkanie zakończyło się szlabanem u Filcha, wypraną w mydlinach kotką i kilkoma zmarnowanymi godzinami, które można było przecież wykorzystać na tyle kreatywnych sposobów. Nie licząc oczywiście imprezy po meczu, która skończyła się bijatyką z Grossherzogiem. Lata praktyki nauczyły więc O’Malleya, by omijać przeklętą Krukonkę szerokim łukiem, choć jednocześnie nie stronił od wyłapywania plotek na jej temat, będąc o wiele bardziej rozeznanym w szkolnym życiu, niż Dorian kiedykolwiek przez ostatnich osiem lat.
Nie oznaczało to jednak, że w razie potrzeby nie ruszyłby tej krnąbrnej pannicy na ratunek – czy to wychowanie, czy kwestia przyzwyczajenia, czy tradycja wbita do głowy, Alexander nie potrafił przejść obojętnie obok krzywdzonej lub nieszczęśliwej dziewczyny, a fakt, że była siostrą jego faceta, zdecydowanie ułatwiał wybór.
Sięgnął po papierosa, próbując ugasić w ostrym smaku tytoniu choć odrobinę, jednak stanowczo zbyt silny uścisk na nadgarstku uniemożliwił mu to; wykręcona dłoń zapiekła ukrytym w naciągniętych ścięgnach bólu. Szarpnięcie, które nastąpiło zaraz po niej zmusiło Alexandra do rozprostowania nóg, zsunięcia się z biurka, zmierzenia ze spojrzeniem Doriana z pozycji, która zakładała, że Ślizgon będzie musiał zadzierać głowę do góry, co sprawiało, że sytuacja z sekundy na sekundę robiła się coraz bardziej upokarzająca.
Dorian karcił go jak szczeniaka, jak dziecko, niepomny tego kim był i ile dla niego znaczył, a chociaż Alex potrafił zrozumieć jego irytację, złość buzującą gdzieś pod skórą, nigdy wcześniej nie potraktował go w ten sposób gdy młodszemu wymknęło się coś na temat Wandy.
Zmrużył oczy, z zaciśniętą szczęką wysłuchując kazania, a później pretensji, wyraźnie wyczuwalnej w głosie Whispera. To ostatecznie sprawiło, że młodszy wyrwał nadgarstek z jego uścisku i odsunął się, sięgając po papierosa jak gdyby nigdy nic; zdradził go drżący głos, którym cedził przepełnione jadem słowa, nie unosząc wzroku na Doriana.
- Bronisz jej, jakby była niewinna. Jakby nigdy nie zrobiła nic złego. Jakby nie spoufalała się z tym kretynem z własnej woli i na co jej to było? Potraktował ją jak zabawkę, dokładnie tak, jak na to zasłużyła, kiedy nie słuchała ostrzeżeń. A teraz ma z nim problem? Grossherzog nigdy nie oznaczał niczego dobrego, a mimo wszystko i ty, nawet ty, Dorian, znalazłeś sobie w nim materiał na kompana – gorycz przeciskająca się przez zaciśnięte zęby zawisła w powietrzu, napięła je, zagrała na słowach, które ukrywały się pod właśnie wypowiadanymi. Alexander skrzywił się niechętnie, wypuścił dym nosem i uniósł spojrzenie na swojego chłopaka, mierząc go wzrokiem pełnym wyzwania, buty. Młodzieńczego zadufania, jakiejś naiwności, jakiejś niesprecyzowanej chęci wywołania apokalipsy, choć zaledwie przed chwilą cieszyli się sielankowym spokojem.
- Nigdy jednak nie powiedziałem… Nigdy nie zasugerowałem nawet, że ci nie pomogę. Nie wiem, skąd wziąłeś ten niedorzeczny pomysł, że to nie jest moja sprawa. Jest. Mogę jej nie lubić. Och, zdecydowanie nie zamierzam szanować. Ale to twoja siostra i jeśli ktoś jej zagraża, nie odsuwaj mnie na bok, kretynie. Ostatnim razem, kiedy to zrobiłeś, dostałeś w prezencie nekrolog. Podobało ci się? – syknął, nim zdążył się powstrzymać.
Dorian Whisper
Dorian Whisper

Pokój Doriana Whispera Empty
PisanieTemat: Re: Pokój Doriana Whispera   Pokój Doriana Whispera EmptyWto 17 Lut 2015, 16:56

Słuchał go, ledwie panując nad swoimi emocjami. Nie był pierwszym lepszym żółtodziobem, który wybuchał ot tak, dając się ponieść agresji. Był dorosłym mężczyzną, mającym o wiele, wiele doświadczenia życiowego niż nie jeden, starszy od niego człowiek. Potrafił się powstrzymać, kiedy było to konieczne, kiedy wymagała od tego sytuacja. W tej chwili jednak nie był taki pewien czy dłużej będzie potrafił nad sobą panować. Te oczy, te stalowoszare oczy doprowadzały go do szaleństwa, które rozsadzało jego umysł i robiły wodę z mózgu.  Z jednej strony miał ochotę wszystko rzucić i wziąć go w ramiona i nigdy więcej nie puścić. Być może i byłby w stanie go udusić, żeby tylko nikt nie miał do niego prawa, tylko on.  Z drugiej zaś miał ochotę najzwyczajniej w świecie puścić swoje hamulce, dając się ponieść chwili, która podpowiadała mu, że gdyby właśnie to zrobił, przez chwilę przestałby czuć cokolwiek tylko niesamowitą ulgę, której mu było brak. Nie mógł się jednak na to zdobyć, gdyż wiedział, że kiedy ostatni raz dał się ponieść temu, co odczuwał, to zrobił coś, czego powinien żałować … ale za cholerę nie mógł wzbudzić w sobie poczucia winy.
- Grossherzog jeszcze będzie żałował za to wszystko co zrobił. Za wszystko, łącznie z tym, że oddycha. Zabiję w nim chęć do życia, sprawę, że będzie się kajał i przepraszał, a gdy spojrzę w jego zielone oczy, będę widział tylko i wyłącznie strach, zrezygnowanie. Był moim przyjacielem, jednak zdradził moje zaufanie, a tego się nie robi. Nigdy – powiedział Dorian przez zaciśnięte zęby, starając się by słowa przez niego wypowiadane miały odpowiedni wydźwięk. Dorian się zmienił. Nie chodziło tylko o to, że zmężniał w sposób fizyczny, jednak wszystko wywarło niesamowicie bolesny i głęboki odcisk na jego psychice. Niegdyś był osobą wycofaną, skrytą za maską obojętności i chłodu, teraz… Teraz przez Alexandrem stał mężczyzna żądny krwi, destrukcji i zniszczenia. Nienawiść wyżerała go od środka i nawet w jego błękitnych, chłodnych oczach było można dostrzec cień czegoś, co Dorian rozpaczliwie starał się ukryć w sobie. Nie mógł jednak puścić płazem tego, co zrobił Gilgamesh, co zamierzał robić dalej i za co nie miał zamiaru przepraszać. Już on na nim to wymusi.
- Wanda natomiast… Jest osobą, która ceni sobie przyjaciół. Ma to, czego ja nigdy nie miałem i mieć nie chciałem. Jest otoczona ludźmi, jednak tym samym nie wie kto tak naprawdę jest jej wrogiem. Jak widać, nawet osoba ukochana jest w stanie wbić nóż w plecy – dodał, siląc się na spokój. Zacisnął mocno pięści, nie spuszczając nawet na chwilę błękitnych ślepiów z Alexandra. Czy on go rozumiał? A może tylko udawał, żeby po prostu dał mu spokój i nie mówił o Wandzie. Wiedział, że żywił do niej niechęć, ale też był świadom, że mimo wszystko nie zrobiłby jej krzywdy, a nawet rzuciłby się na ratunek, gdyby zaszła taka potrzeba. Jednak czy Dorian chciał, żeby ktokolwiek próbował robić to, co tak naprawdę powinno należeć do obowiązków każdego starszego brata? Przygryzł wargę, nie puszczając Alexandra, nawet, jeśli ten wciąż próbował się wyrwać. Jego dłoń mocno ściskała nadgarstek chłopaka, tym samym Dorian przyciągnął go mocniej do siebie.
Ostatnie słowa wypowiedziane przez O’Malleya sprawiły jednak, że Dorian pomimo, iż się starał, nie wytrzymał. Pękł, jak bańka mydlana, dając upust swojemu rozgoryczeniu, nagromadzonej złości, przez które nie dał rady spać po nocach, przez które miewał koszmary. Podciął nogi Irlandczykowi, przewracając go tym samym na podłogę. Brutalnemu zetknięciu z zimną, kamienną podłogą towarzyszył głuchy huk. Nie było to przyjemne. Dorian dopadł do niego niemalże natychmiast, kładąc obie dłonie na jego szyi, mocno je na niej zaciskając.
- Wiesz gdzie uderzyć, O’Malley. Zawsze wiedziałeś o moich największych słabościach i idealnie udaje ci się dalej je wykorzystywać przeciwko mnie. Nie bój się, powoli się uodparniam, zawsze chciałeś, żebym przestał smęcić, prawda? Widzisz czym się stałem? WIDZISZ TO? – wrzasnął, patrząc na twarz swojego chłopaka, na Alexandra za którego byłby w stanie oddać własne życie, własne serce. Wystarczył jeden impuls, Dorian odsunął się O’Malleya z przerażeniem wymalowanym na twarzy. Spojrzał na swoje roztrzęsione dłonie, po czym pozwolił im opaść. Poczuł się jak szmaciana lalka, bez sił, pogrążona w swojej beznadziejności.
Alexander O'Malley
Alexander O'Malley

Pokój Doriana Whispera Empty
PisanieTemat: Re: Pokój Doriana Whispera   Pokój Doriana Whispera EmptyWto 17 Lut 2015, 19:17

- Wiesz jaki kolor oczu ma Grossherzog, jestem pod wrażeniem! – parsknął drwiąco, nie zważając na ból w nadgarstku, który znów pochwycony w silnym uścisku pulsował bólem pod coraz mocniej zakleszczającymi się palcami Doriana. Prawie jakby dyskutował ze swoim ojcem, jakby zaraz miał zostać skarcony za wtrącenie się, zabranie głosu, gdy ktoś starszy usiłował pouczać go i rozstawiać po kątach.
Ostatnie miesiące sprawiły, że zwykle cierpliwy chłopak nie miał na tę pogadankę najmniejszej ochoty. Nie chciał słuchać jak Dorian wyrzuca z siebie gorycz, jak przeżera go ona i dosięga do serca, zatruwając je nieodwrotnie, trwale. Boleśnie głęboko.
Nie chciał patrzeć jak niebieskie oczy ciemnieją złością, jak opanowuje je furia, którą ciężko było powstrzymać, a ten tytaniczny wysiłek doskonale widać było w grze mięśni, w drętwiejących palcach Alexandra, w zaciśniętych zębach Whispera, który najprawdopodobniej ostatkami silnej woli powstrzymywał się przed podniesieniem na niego ręki.
I być może wszystko potoczyłoby się zupełnie inaczej, gdyby obaj potrafili w czas spojrzeć przez ramię, rozpoznać własny błąd i zatrzymać się w miejscu. Cofnąć. Naprawić źle prosperujący mechanizm, nim ten przerodzi się w niebezpiecznie bliską wybuchu bombę. Jak to jednak w życiu bywa, ani młodziutki, naiwny, rozgniewany Ślizgon, ani dorosły już przecież, o wiele bardziej doświadczony były Krukon; żaden z nich nie potrafił rozpoznać wyraźnej, grubej linii postawionej na ścieżce, z której nie było już odwrotu.
Kiedy więc Alexander ostatecznie odpuścił próby walki z obejmującą trzewia wściekłością, pozwalając jej wybrzmieć w słowach przepełnionych jadem tak gorzkim, że mógłby zatruć nim świat cały, a nawet i niebiosa, ładunek wybuchnął mu prosto w twarz.
Nie przewidział nagłego błysku w oczach Doriana, lodowatej mgiełki, którą zaszły chwilę później; nie przewidział szarpnięcia, nagłej utraty gruntu pod nogami, zderzenia z ziemią od którego zadzwoniły mu zęby, a w potylicy zahuczało gwałtownie. Nadgarstek uwięziony w uścisku Doriana nie pozwolił mu na szybką asekurację, podobnie jak zaskoczenie wymieszane z iskrą strachu, wypychającego skutecznie wściekłość, kumulującego się gdzieś u podstawy czaszki, w spiętym karku.
Kamienna posadzka jeszcze nigdy nie wydawała mu się tak zimna i twarda jak w chwili, w której jego głowa spotkała się z jej powierzchnią, a nagły ból rozlał się falą w górę, docierając do oczu, czoła i zaciśniętych w niemym jęku zębów. Zamroczyło go na chwilę, odebrało dech, nim jednak zdążył zrobić cokolwiek by zminimalizować poniesione straty, Dorian znów do niego przypadł.
Dłonie, które zwykle tak pieszczotliwie dotykały jego ciała, które poprawiały kołnierz kurtki, lub krawat, które wiedziały gdzie szukać najbardziej podatnych na przyjemność miejsc zacisnęły się na jego szyi, a zwykle przepełniony czułą kpiną głos wyrwał się ze spokojnych ram, wykrzykując w świat wszystkie te rzeczy, o których Dorian nie chciał mówić nawet późną nocą, chowając twarz w zagłębieniu między szyją, a obojczykiem Alexandra.
Ślizgon zachłysnął się powietrzem, z trudem przełykana ślina stanęła mu w gardle, twarz, miast poczerwienieć, zbladła jeszcze bardziej, gdy stalowoszare oczy wpatrywały się w roziskrzone wściekłością ślepia Whispera.
Kiedy go puścił, kiedy się odsunął, najwyraźniej zszokowany, zagubiony, zupełnie zdezorientowany tym, co właśnie zaszło, Alex odetchnął głęboko, zakrztusił się tym haustem tlenu, rozkaszlał, z trudem przewracając się na bok i łapczywie rozchylając usta w kolejnych wdechach, które paliły płuca żywym ogniem, a z oczu wyciskały łzy. Uniósł się na łokciach, przyklęknął; nadgarstek wciąż pulsował bólem, w głowie wirowało mu nieprzyjemnie szybko, jakby cały świat zdecydował się urządzić w jednej chwili ogromną balangę. I chociaż chęć oddania Dorianowi płonęła w nim jasnym, mocnym płomieniem, mdłości zwyciężyły, unieruchamiając go w jednej pozycji, oddychającego ciężko, powoli, z trudem.
Dorian Whisper
Dorian Whisper

Pokój Doriana Whispera Empty
PisanieTemat: Re: Pokój Doriana Whispera   Pokój Doriana Whispera EmptyWto 17 Lut 2015, 23:01

Nie chciał go skrzywdzić. W życiu by mu nawet przez myśl nie przyszło, żeby zrobić cokolwiek Alexandrowi, czego później mógłby całe życie żałować. A jednak dopuścił się do tego, że zobaczył przerażenie w oczach ukochanego, coś, czego nigdy w życiu nie chciał uświadczyć. Czuł się źle. Jakby wpadł w bezdenną otchłań z której nie było żadnej drogi ucieczki i która powoli, boleśnie wysysała z niego życie. A już tak dobrze się trzymał, tak dobrze potrafił grać i udawać, że wszystko było w porządku. Trochę się to mijało z prawdą, jednak mimo wszystko podnosiło na duchu. Starał się być silny, starał się zwyciężyć to, czego tak naprawdę się najbardziej obawiał.
Samego siebie.  
Nie chciał doprowadzić się do stanu, w którym nie wiedziałby jak odróżnić dobro od zła, zbyt wiele miał na sumieniu aby nazwać się prawym. Mimo wszystko pragnął zachować resztki człowieczeństwa, które gdzieś tam się znajdowały, głęboko ukryte w zakamarkach labiryntu, jaki stworzył jego własny umysł.
Chwycił się za głowę, kuląc w sobie, kiedy tylko odsunął się od Alexandra, jak oparzony. Nie chciał tego robić, jednak to było silniejsze. Złość, która rosła i rosła, w końcu znalazła swoje ujście i los chciał, aby jego ofiarą była osoba, na której Dorianowi niesamowicie zależało. Czuł, jak jego ciało drżało, odmawiając posłuszeństwa. Chciał zniknąć, zapaść się pod ziemię i już nigdy nie pokazywać się światu. Musiał jednak być, musiał wciąż egzystować dla osób mu bliskich, które potrzebowały jego ochrony. Zachciało mu się bawić w rycerza, w wojownika, którym nigdy nie był i nigdy nie będzie. W końcu jednak odważył się podnieść wzrok na Alexandra. Poczuł się żałośnie. Jak on mógł coś takiego zrobić? Do czegoś tak okropnego dopuścić. Zawsze wychodził z założenia, że był silny i potrafił zapanować nad tym, nad czym musiał. Mylił się, a to napawało go odrazą do samego siebie.
- Jeśli każesz mi się w tej chwili pierdolić, to jestem w stanie to zrozumieć – powiedział w końcu, zaciskając mocno pięści. Nie wiedział, czy jeszcze kiedyś mógłby uświadczyć tego spojrzenia, jakim zawsze chłopak go obdarowywał. Nie był też godny miana osoby, która byłaby w stanie zapewnić mu bezpieczeństwo, skoro sam jawnie targnął na jego życie. Zmienił się i to zdecydowanie na gorsze. Źle się z tym czuł i nie miał na to żadnego wytłumaczenia. Stał się taki, bo sobie na to pozwolił. Bo tak było łatwiej niż stanąć na wysokości zadania i po prostu spojrzeć sobie w oczy. Być może się bał tego, co mógłby zobaczyć w lustrze. Puste oczy, przysłonięte czernią, których światło powoli się wypalało. Znikało bezpowrotnie.
- Upadłem niżej, niż kiedykolwiek wcześniej. Co gorsza, nie jestem w stanie tego zatrzymać – zaczął, wciąż siedząc na podłodze, z głową spuszczoną w dół. Rzucał spode łba krótkie spojrzenia w kierunku O’Malleya, które nie znaczyły nic wartościowego. Były one puste, bez wyrazu.
Idź już. Nie wiem czy będę w stanie się powstrzymać przed ukręceniem ci głowy, a tego nie chcę. Wierz mi – mruknął bezbarwnym, niskim barytonem. Był zmęczony, a jedyne czego teraz chciał, to dobrego snu, którego już dawno nie był w stanie uświadczyć.
Alexander O'Malley
Alexander O'Malley

Pokój Doriana Whispera Empty
PisanieTemat: Re: Pokój Doriana Whispera   Pokój Doriana Whispera EmptyWto 24 Lut 2015, 11:10

Oddychanie z każdą chwilą stawało się łatwiejsze; dławiące uczucie zagrożenia powoli przemijało, uwalniało rodzącą się gdzieś w trzewiach wściekłość, kumulowało się czerwoną mgiełką zasnuwającą umysł tuż przed oczami chłopaka, odejmując resztę zdrowego rozsądku, przecierając szlaki dla budzącej się w mięśniach siły. Spiął się, podźwignął z kolan, wyprostował; stalowoszare oczy pociemniały, wargi zacisnęły w nieprzyjemnym grymasie, a powoli pojawiające się na szyi ślady pulsowały wspomnieniem odebranego oddechu.
Nim jednak temperament zdążył pchnąć Ślizgona w objęcia kolejnego fatalnego w konsekwencji skutkach, jego wzrok padł na Doriana, prześlizgnął po jego skulonej sylwetce, dotarł do zastygłej w wyrazie przerażenia twarzy. Mięśnie rozluźniły się z oporem, choć nieubłaganie; chęć sprawienia bólu byłemu Krukonowi, chęć rzucenia go na kolana ostatecznie i upokarzająco nagle przeminęła, w mgnieniu oka zastąpiona przez rozżalenie i zrezygnowanie.
Odetchnął głęboko po raz kolejny, ciesząc się, że tym razem przychodzi mu to bez najmniejszego problemu, a potem podszedł, pokonując liczącą zaledwie kilka kroków odległość. Jego dotyk był zaskakująco miękki, łagodny. Palce przeczesujące ciemne włosy nie zakleszczyły się na nich, by odchylić głowę Doriana, dłoń zaciśnięta w pięść nie uniosła się do ciosu, a otworzyła powoli, ostrożnie. Głos Whispera wstrząsnął ośrodkami czuciowymi, przebudził je, otrzeźwił, wyrwał z potrzeby zemsty, ochłodził rozedrgane uderzeniem gorąca demony, szepczące, że Dorian zasłużył sobie na każdy ewentualny cios, jaki mógł na niego spaść.
- Już w porządku – powiedział cicho, przykucając przy chłopaku, dusząc w sobie resztki chęci, by dać mu w pysk – Już dobrze, Whisper – westchnienie, jakie wyrwało się spomiędzy jego warg było ciężkie, naznaczone zmęczeniem, jakąś słabością, wypływającą powoli na światło dzienne, lecz nieuniknioną.
- Nic się nie stało – dodał po chwili, ujmując jego twarz w dłonie. Miękki, czuły pocałunek złożony na jego ustach był jednak wszystkim, na co Alexander potrafił się w tej chwili zdobyć. Zdezorientowanie i szok, krążący wciąż w jego żyłach skutecznie wypierały wypity alkohol, otępiały umysł, zmywały resztki gniewu, pozostawiając jedynie bezradność, jakąś uległość, dotykającą najbardziej strzeżonych przez serce obaw.
Podniósł się powoli, odstąpił kilka kroków, sięgnął po leżącą na dębowym blacie różdżkę; palce zacisnęły się na drewnie powstrzymując irytujące drżenie; moc muskająca skórę, pochodząca z magicznego instrumentu wyeliminowała je zaś doszczętnie, nie pozostawiając nawet skrawka miejsca na negatywne emocje.
- Pójdę – zgodził się wreszcie, nasuwając kaptur na głowę. Spojrzał na Doriana po raz kolejny i znów westchnął, wciskając dłonie do kieszeni spodni.
- Przepraszam. Posunąłem się za daleko. To zajście… to moja wina. Wybacz – powiedział cicho, już z dłonią na klamce. Pchnął lekko drzwi, prześlizgnął się przez nie i zniknął, szybkim krokiem kierując się do dormitorium.

[z tematu x2]
Sponsored content

Pokój Doriana Whispera Empty
PisanieTemat: Re: Pokój Doriana Whispera   Pokój Doriana Whispera Empty

 

Pokój Doriana Whispera

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

 Similar topics

-
» Poczta Whispera - Sowa Bezimienna
» Pokój Życzeń
» Pokój gościnny #1
» Pokój gościnny #2
» Nieopisany pokój #1

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Marudersi :: 
Fasolkowo
 :: 
Archiwum
 :: Fabularne
-