|
| |
Autor | Wiadomość |
---|
Christopher Richardson
| Temat: Re: Legowisko Żmij Pią 16 Sty 2015, 23:08 | |
| Czuł się dość nieswojo w towarzystwie dwójki dorosłych ludzi. Cieszył się, że jednak miał z kogo brać przykład i mógł w każdej chwili poprosić o tak bardzo potrzebną pomoc. Gdzieś w głębi duszy, wołał o wskazówki, wypuszczenie go z wielkiej klatki, do której klucz jest bardzo uważnie schowany. Lucjusz mógłby stanowić mu starszego brata. Chciałby takiego mieć. Pomógłby mu w każdej trudnej sytuacji i w razie czego poprawił poglądy. A poza tym bardzo lubił dziewiętnastolatka i mógłby się z nim nawet „przyjaźnić”. Avery zaczął wywód na temat małżeństwa. Christopher przypatrywał się mu uważnie. Mężczyzna miał długie, jasne włosy i sprawiał wrażenie groźnego człowieka. Kiedy Malfoy rzucił kąśliwą uwagą, Christopher zaśmiał się w duchu. Wtedy do głowy przyszło mu pytanie, które mógł obrócić do zdobycia cennych dla niego odpowiedzi. - Skąd tak naprawdę wzięły się pogłoski o… - zawahał się. Nie wiedział jak go nazwać. Mógł wykorzystać to imię w takim momencie? Wolał nie ryzykować. – Czarnym Panie? Gdzie był pierwszy atak? Czy znacie osobiście jakiegoś… poplecznika? I może w ministerstwie coś o tym mówili… albo rodzice, którzy coś usłyszeli… jak takim zostać? – zapytał, mrużąc oczy. Jego twarz wykrzywił krótki, przebiegły uśmiech. Nadal siedział na krześle i obserwował twarze osób przebywających w pomieszczeniu. Najwięcej uwagi zwracali właśnie na niego, więc musiał też uczestniczyć w rozmowie. Sam zastanawiał się nad tymi wszystkimi poplecznikami, zamachami na mugoli i szlamy. Przecież to wszystko było tylko i wyłącznie prawdą. Wszyscy byli w niebezpieczeństwie. W tamtych czasach nikt nie mógł czuć się bezpiecznym. Nikt poza jego wyznawcami. Jednym z nich był Christopher. Miał zadatki na śmierciożercę? Być może, jednak takim mógł zostać dopiero za kilkanaście lat. Teraz, gdy nie miał swojego ojca, musiałby radzić sobie inaczej. To była świetna okazja do uzyskania tych najważniejszych informacji, więc nie zamierzał też odpuszczać. Dwóch zasłużonych ludzi stojących przed nim. I znający jego ojca. Po prostu nie mógł wymarzyć sobie lepszej chwili. Wszystko było możliwe. A on chciał po prostu wiedzieć. Miał do tego prawo, bo w końcu żył od dwóch lat zupełnie sam. Nikt właściwie o tym nie wiedział. Nikt poza nimi. A tak przynajmniej mu się wydawało. Nawet nie wiedział, jak bardzo się mylił.
|
| | | Gość
| Temat: Re: Legowisko Żmij Pią 16 Sty 2015, 23:24 | |
| - Mój drogi Lucjuszu, właśnie te moje wady chronią cię przed zbyt pochopnymi zachowaniami, gdy dobrze ci radzę - odparł swobodnie Matthew, zupełnie nie przejmując się słowami młodego Malfoya. Ci który mieli z nim do czynienia, znali jego lekceważące poczucie humory. Matt miał wrażenie, ze któregoś dnia mężczyzna napyta sobie tym biedy, bo powie coś niewłaściwego przy nieodpowiedniej osobie i zbierze bardzo nieprzyjemny plon takiego siewu.
- Cóż, Ministerstwo ściga tych, którzy parają się czarną magią. Zagrożenie może pojawić się wszędzie, zapewne każdy z nas zna jakiegoś zwolennika Tego-Którego-Imienia-Nie-Wolno-Wymawiać, nie wiedząc o tym. Nie pytaj mnie, jak zostać Śmierciożercą, czy wyglądam ci na człowieka, który jest zdolny wymordować całą wioskę w ramach jakiejś idei? - oczywiście, że nie. Mógł to zrobić bez żadnej idei. I zrobił, zaledwie cztery lata wcześniej - mugolska wielka Cremyll, blisko Doliny Godryka, był tam z dwójką przyjaciół. Gazety pisały o owej rzezi całymi miesiącami. Zginęli nie tylko mugole, ale również kilkoro charłaków - wygnańców czarodziejskiego świata. Sceny makabry posiadały iście dantejski wymiar, do tego stopnia, iż kilku aurorów trafiło na okresowe terapie, nie mogąc wymazać owego obrazu spod powiek.
Spojrzał wymownie w stronę Lucjusza. Wokół nich było zbyt wiele chętnych uszu. To nie było bezpieczne posunięcie rozmawiać o takich rzeczach w tym miejscu. Dziecku mógł wybaczyć brak pomyślunku, ale po Malfoyu spodziewał się jak najbardziej prawidłowej reakcji. |
| | | Lucjusz Malfoy
| Temat: Re: Legowisko Żmij Pią 16 Sty 2015, 23:44 | |
| -A Ty, Avery traktujesz mnie wciąż jak dziecko, choć nim nie jestem od dawna.- Przynajmniej Lucjusz tak uważał. Ale dziewiętnaste urodziny coś znaczą, prawda? -Dawno Cię nie było. Trochę się pozmieniało pod twoją nieobecność...- Urwał nie chcąc kontynuować przy dzieciaku. Poza tym... po co teraz sobie zaprzątać tym głowę. Nie warto.
Spojrzał nagle na Christophera. Ta seria pytań trochę go zdziwiła. Widocznie młody już nie mógł się powstrzymać. Lecz były niecodzienne. Zastanawiał się co powiedzieć, ale Matthew go wyprzedził. Może i dobrze. -Tak, Ci ludzie są poszukiwani. A Pierwszy ich atak był dawno temu...- Westchnął spoglądając na przyjaciela. -Po raz kolejny zgodzę się z Matthew'em. Każdy może Jemu służyć. Dobrze się ukrywają.- Dodał coś od siebie. Kiedy Avery wspomniał o wymordowaniu całej wioski miał ochotę parsknąć śmiechem, ale cudem powstrzymał się, chowając się za kamiennym wyrazem twarzy. -Wyglądasz na potulnego jak baranek.- Powiedział z nutką ironii. Teraz pokierował spojrzenie na ślizgona. Przeszył go swoim lodowatym spojrzeniem. -Żeby być kimś takim trzeba mieć zapewne mocne nerwy i serce z kamienia. A Ty Christopherze? Czemu Cię to interesuje?- Spytał takim tonem jakby był zaciekawiony tym zainteresowany i przejęty. Jednak prawdą było, że chciał usłyszeć co sobie dwunastolatek wymyślił. Nie kontynuował. Jeśli trzeba coś dopowiedzieć to Matt się raczej nie zawaha.
Malfoy posłał śmierciożercy spojrzenie, które miało an celu dać znać, że rozumie. Widocznie to coś większego niż się spodziewał. Jeśli głupota jaką wykazał się w tym momencie Lucjusz go nie zniechęciła do dzielenia się swoimi "opowieściami" z Indii, to pewnie nadejdzie dzień, w którym mu wszystko wyjaśni. |
| | | Christopher Richardson
| Temat: Re: Legowisko Żmij Sob 17 Sty 2015, 11:08 | |
| Wszystko w nim buzowało. Mógł się dowiedzieć całej prawdy, być może odzyskać swojego rodziciela i znowu zacząć żyć normalnie. Przecież to wszystko było dość nienormalne. Powinni już dawno oddać go do sierocińca, którego tak bardzo unikał. Może nikt nie zrejestrował dwunastolatka śpiącego samego w domu? Przecież stracił rodzinę, jego matka została zabrana do Świętego Munga, a on... Został sam. Zupełnie sam. Z Banku Gringotta wyjęli sporą sumę pieniędzy, przeznaczyli ją Chrisowi. Co wieczór odwiedzał go daleki wujek z rodu jego matki. Nie zamierzał tak dłużej żyć. Nie chciał. Chciał tylko być normalnym, cieszącym się z życia dzieciakiem. - No cóż... – przemyślał krótko to co miał za chwilę powiedzieć. W jego oczach można było dostrzec trzaskające iskierki. Jednak była jakaś nadzieja. Może tak naprawdę nie musiał dawać rady sobie sam? Mógł ponownie latać na miotle nie wspominając swojego rodzica. Tyle chciał oddać, a los dalej się nim bawił. Przełknął głośno ślinę i w końcu przechylił lekko głowę w bok. Nie mógł powiedzieć im prawdy. Bo jak zabrzmiałoby to z jego ust? Taki silny… A jednak słaby. – Dużo się o tym w szkole rozmawia. No i tak zacząłem się tym wszystkim interesować. Może to i niestosowne… ale podziwiam jego popleczników. Nie każdy czarodziej ma taką moc… - powiedział zgodnie z prawdą. Chciałby być takim silnym czarodziejem potrafiącym wytępić każdego mugola, który stanąłby na jego drodze. Co prawda, był zbyt młody i nie rozumiał jakie to ryzyko. Specjalnie wychowano go na agresywnego chłopca. Aby potem to rozpowszechniał swoim potomkom. Ale jeśli ojciec uciekł z tak błahego powodu jakim było przydzielenie chłopca do Hogwartu, a nie Durmstrangu… To nie wszystko musiało pójść po jego myśli. Mógł zejść na człowieka żeniącego się z mugolką. I cały ród Richardsonów zostałby zerwany za jednym razem. Wszystko co pielęgnowali od tak młodych lat… po prostu mogło runąć. Wszystko leżało w rękach Christophera. On jeszcze o tym nie wiedział. – I chyba wam mogę powiedzieć… Bo go znaliście. Odszedł i wspomniał coś o nich. O śmierciożercach – ostatnie słowa wypowiedział najpoważniej jak potrafił. |
| | | Gość
| Temat: Re: Legowisko Żmij Sob 17 Sty 2015, 12:52 | |
| - Do masowych mordów na mugolach nie jest potrzebna zbyt szczególna moc, a jedynie gram tolerancji dla bezsensownego okrucieństwa - zakpił Avery, odstawiając lampkę z niedopitym trunkiem. Jego rozbawienie było dość wyraźne. - Radykalnie konserwatywna opcja polityczna, z jakiej się wywodzą, interesuje część czarodziejów czystej krwi, jako że walczy o wzmocnienie ich praw. Jawnie popiera segregację pod kątem czystości krwi, oddzielając czarodziejów mugolskiego pochodzenia, wychowanych przez osoby niemagiczne, od reszty czarodziejskiego społeczeństwa. Jednak zamiast ich intensywnej reedukacji proponuje całkowitą izolację lub nawet likwidację. Nie jest to zbyt nowy pomysł. To zaledwie krok dalej od ideologii Grindelwalda, krok w stronę bardzo mugolskiej ideologii, a mianowicie ideologii Hitlera. Osobiście bardziej fascynuje mnie czysty nietzscheanizm, bez takich naleciałości... - zaspokajał ciekawość młodego Richardsona Avery. Osobiście był zdania, że większość czystokrwistych młodzików, zaciągających się w szeregi Voldemorta, tak naprawdę szczała na jego ideologię i wykorzystywała polityczne hasła, by wyżyć się i zaspokoić swoje puste, nadęte powietrzem ego, urosłe do rozmiarów aerostatu. Voldemort pozwalał im na to. Jedni hodowali swoje dzieci jak psy do szczucia zwierzyny w lesie, głupie, bo butne, fanatyczne i zapiekłe w swojej megalomanii. Inni wmawiali dzieciom zacność dobrodziejstw niesionych przez parzenie się z własnym kuzynostwem - przez co coraz więcej rodziło się w czystokrwistych rodzinach charłaków. Dzieciaki rzucały się na czarną magię, bo była zakazana. Większość z nich przy pierwszej styczności z torturami, krwią, czy zwłokami mdlała, czy też wymiotowała. Wszystko było dobrze, dopóki zabawa w groźnych, złych czarodziejów, należących do tajnej, supersilnej organizacji, nie przerodziła się w prawdziwe życie. Nie mieli pojęcia, co ich czekało.
Podziwiał zdolności Lorda do manipulacji. Jeden człowiek, o w połowie mugolskiej krwi, opętał konserwatywną frakcję swoją ideologię i pchnął ich do samozagłady, by dokonać swojej zemsty na obu światach i zyskać potęgę ich kosztem. Śmierciożercy byli jego ofiarą całopalną. Co za ironia losu - największe ich cnoty obrócił przeciwko nim. Dzieci uczone niegdyś psiej wierności rodowi, wierności aż do śmierci, tresowane były tak, by zabić nawet własną rodzinę, jeśli sprzeciwi się przywódcy. Sam towarzysz Stalin nie zrobiłby tego lepiej.
Avery nie miał już zbyt wiele do stracenia. Ale przede wszystkim interesowała go moc i rozwój. Wszystko inne było tylko dodatkiem. Przyłączył się do Czarnego Pana dla niego samego. Między innymi dlatego tak dobrze dogadywał się z szaloną Bellatrix. Liczył na to, że któregoś dnia Czarny Pan zdobędzie władzę i zakończy się epoka walki. Pojawią się reformy. Voldemort był potworem, ale nie był głupcem i to zatrzymywało przy nim Matthew - podziw dla chorego i przekraczającego społeczne granice intelektu. Grupa nie interesowała go. Nie interesowała go nawet elita, czy władza, czy bogactwa, czy też sława, jakich spodziewali się inni Śmierciożercy. Avery widział swój wyższy cel.
- Przykro mi, Christopherze, ale nie słyszałem o twoim ojcu już od dawna - odpowiedział Matthew, mierząc uważnie wzrokiem młodzika. Cała ta rozmowa w miejscu, gdzie gromadziło się tak wiele osób, budziła jego niesmak. Postanowił się z niej wyłączyć. Dla bezpieczeństwa własnego i być może bezpieczeństwa Lucjusza, który, jak to wszyscy butni młodzieńcy, uważał, że ma cały świat w garści i nic mu nie grozi.
Po chwili przeprosił gospodarza, zwracając mu pełnię swobody i nie zatrzymując innych osób pragnących porozmawiać z Młodym Malfoyem, zniknął na jakiś czas w tłumie, wciągnięty przez obecną na przyjęciu Bellatrix, która jak widać posiadała idealne wyczucie czasowe. |
| | | Lucjusz Malfoy
| Temat: Re: Legowisko Żmij Sob 17 Sty 2015, 14:26 | |
| -Nie dziwi mnie to.- Mruknął pod nosem, kiedy chłopak wspomniał, że dużo się o tym gada. Włożył ręce do kieszeni, tym razem wysłuchując dokładnie tego co ma do powiedzenia Avery. Jak zwykle, rozgadał się. Ale końcówka go poruszyła. -Porównujesz śmierciożerców do nazistów?- Parsknął śmiechem. -Doprawdy, nigdy mi to do głowy nie przyszło.- Dodał ponownie ich okrążając.
Christopher był trochę podobny do Lucjusza za dziecka. On także rwał się do władzy i potęgi. O ile do teraz tego nie robi. Lecz była w ślizgonie taka iskra. Miał ambicje, to Malfoy ceni. Może byłby wstanie mu powiedzieć to czego ojciec nie zdążył... gdyby nie okoliczności. -Trzeba umieć nad mocą panować.- Rzucił jeszcze siadając w fotelu. Kiedy dwunastolatek spytał o ojca Lucjusz trochę nie wiedział co mówić. Był nowy w tym wszystkim. Naprawdę, niewiele wiedzącym. -Niestety, mi też nic nie wiadomo.- Czy skłamał? Nie dowiemy się. Niektórych sekretów lepiej strzec.
-...liczę na ponowne spotkanie Avery.- Pożegnali się ze starszym mężczyzną. Nagle pojawił się w pokoju skrzat Malfoy'ów, Kavka. -Paniczu! Pański ojciec wzywa! Goście Cię szukają!- Wydyszał skrzat. Jubilat kiwnął głową i skierował spojrzenie na Chrisa. -Chodź. Dosyć się zasiedzieliśmy.- Po chwili zeszli do sali balowej. Uroczystość wciąż trwała...
[z/t] |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Legowisko Żmij | |
| |
| | | |
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |