|
| |
Autor | Wiadomość |
---|
Chayenne Montgomery
| Temat: Re: Most Wto 28 Lip 2015, 00:11 | |
| Zdawałoby się, że to tylko kilka miesięcy, że nic nie mogło zmienić się aż tak bardzo. Przeciwnie, całe życie Chayenne zostało wywrócone do góry nogami, dziewczyna zmieniła się przez to, zmieniła nastawienie, była zupełnie inną osobą niż ta, z którą jeszcze te kilka miesięcy temu Connor szlajał się po zamku łamiąc zasady. Wtedy była pewną siebie, wyrafinowaną, złośliwą su… wiadomo. A teraz? Nie komentowała już nic, nawet przestała zwracać uwagę na czystość krwi, bo najwyraźniej doszła do wniosku, że Ci czarodzieje, którzy tej czystej krwi nie mieli byli czasami, a nawet bardzo często, lepszymi osobami niż te, których rody mogły się poszczycić idealnie czystą krwią. Prawda była bolesna, bo w czym niby ona była lepsza od jakiegoś gryfona, krukona czy puchona, którzy byli półkrwi albo coś? Niczym, przeciwnie, była gorsza od nich, bo zachowywała się wtedy jakby nie miała serca. A teraz? Teraz miała i to rozdarte i zmiażdżone przez własną rodzinę, która ją psychicznie zniszczyła. - Nie odwracam żadnego kota żadnym ogonem. – rzuciła z uśmiechem. Wydawało jej się, że to napięcie pomiędzy nimi malało z każdą chwilą. To oczywiste, że będą musieli się nauczyć siebie od nowa, że będzie to trwało długie tygodnie i miesiące, ale z pewnością byli w stanie odbudować swoją pozytywną relację i zapomnieć o tych kilku miesiącach, z czasem na pewno zaczną ignorować ten czas, w którym nie rozmawiali ze sobą, bo po co to wspominać? To raczej bezsensowne. Poczuła jego palec na obojczyku, aż się wzdrygnęła, była bardzo koścista, więc nieco ją to zabolało, ale oczywiście nie dała tego po sobie nawet poznać. Za to spuściła głowę wbijając wzrok w taflę jeziora. Miała świadomośc, że Connor jest osobą godną zaufania, że nie pójdzie nigdzie i nie rozgada cokolwiek by mu dziewczyna nie powiedziała. Oczywiście zdawać by się mogło, że chłopak wcale nie naciskał, ale widział najwyraźniej, że coś jest z nią nie tak. Zaśmiała się delikatnie, choć nieco wymuszenie, z tekstu, że jest w posiadaniu jeszcze kilku fajków, a to bardzo dobrze, bo mogą się przydać. - Mógłbyś mieć jeszcze ognistą... – dodała szturchając go lekko w ramię. Celowo odwlekała rozpoczęcie tej rozmowy. Nie lubiła i nie chciała z nikim rozmawiać na ten temat, bo to ją tylko dobijało, ale wiedziała, że jemu powinna powiedzieć te kilka słów. – W święta będą moje zaręczyny. – wypaliła i nabrała powietrza do ust, aby zaraz wypuścić je ze świstem. – Moja rodzina zniszczyła mnie… kompletnie. Już nawet nie walczę o to, by tego uniknąć… Nie mam na to siły. – dodała po chwili i poprawiła włosy, zerknęła na niego przez ułamek sekundy, a potem po raz kolejny odwróciła wzrok. Faceci pojmują to nieco inaczej. Chayenne wciąż liczyła jak głupia na prawdziwą miłość, na swojego księga na białym rumaku i tym podobne, nie chciała brać ślubu z przymusu, bo ojciec postanowił sobie ubić doskonały interes „sprzedając” swoją córkę jakiemuś obcemu facetowi. Prawda, Chay nawet nie chciała dać mu szansy, bo po co? Nie można pokochać kogoś, kogo nienawidzi się za sam fakt, że zostaje się zmuszonym do zaręczyn z tą osobą. Niestety, chociaż Marco byłby nie wiadomo jaki… no cóż. Chayenne nie zmieni zdania wobec niego, ani wobec swojej rodziny. - Wolałabym umrzeć niż wyjść za mąż z przymusu. – dodała jeszcze. Czasem zastanawiała się czy nie wszcząć awantury z ojcem, kiedy jego poniosą emocje wie, że może ją skrzywdzić. Może nawet by ją zabił i wtedy nie wyglądałoby to na samobójstwo, a na morderstwo? Czy jej ojciec byłby do tego zdolny? Oczywiście, córka nie miała dla niego żadnego wartości, dla matki tak samo. Chayenne czuła się odtrącona i pozostawiona sama sobie wysłuchująca jak jakaś służba rozkazów rodziców, których wcale nie chciała spełniać. Była nieszczęśliwa, totalnie zniszczona wewnętrznie... - Nie chcę Cię zanudzać sobą... - dodała jeszcze odwracając głowę w drugą stronę. Po co miała jeszcze dokładać komuś swoje problemy? To z lekka bezsensowne, ale skoro już powiedziała... czasu nie cofnie.
|
| | | Gloria O'Loughlin
| Temat: Re: Most Sro 16 Wrz 2015, 21:20 | |
| Na cycki Roweny, czemu ten czas tak wolno płynie? Czy ja jestem jakaś nienormalna?! Czy naprawdę te wskazówki przesuwają się coraz wolniej?... Gloria znudzona jak mops zerkała cały czas na stary zegar, który stał w kącie sali. To były ostatnie zajęcia i to chyba te najdłuższe i najgorsze! Fuuuj, co tak śmierdzi?! Zmarszczyła się spoglądając na koleżankę z Gryffindoru, która zamiast skrzydeł nietoperza do kociołka wrzuciła śledzionę przez co odór zgniłych jaj wypełnił całą klasę w lochach. Pięknie! Cudownie! Wszyscy będą śmierdzieć przez resztę tygodnia! Jednak był jeden plus. Zajęcia skończyły się wcześniej! Która godzina? 16? Na Merlina! Nie zdążę! Biegła przez wszystkie korytarze z miotłą w dłoni i trąciła wszystkich po drodze. Przez ten występek na eliksirach musiała się wymoczyć w łaźni i wylać na siebie pół flakoniku ulubionych cytrusowych perfum. Ona używa perfumy! Naprawdę! Mimo bycia wieczną łobuziarą to Gloria lubiła pachnieć pomarańczami. A ten flakonik i tak dostała na urodziny od swojego przyjaciela. Od tego samego z którym się umówiła i właśnie jest spóźniona. Jak to zawsze w środy zaraz po zajęciach chodzili sobie na spacery wraz ze swoimi miotłami i tak o gadali o wszystkim i o niczym. A właśnie, pytanie czemu mimo jednego roku nie chodzili razem na zajęcia? A bo dlatego, ze Gloria musiała uzupełnić braki w eliksirach z których jest gorzej niż beznadziejna, Oli w tym czasie pewnie zbijał bąki w dormitorium, albo robił coś równie mało produktywnego. Miał się za dobrze. I teraz prawie się zabiła przepadając przez jakiś wystający korzeń jakiegoś pobliskiego drzewa. Ale wylądowała na dwie nogi nie kompromitując się przed całą Hogwarcką społecznością, która w ten deszczowy dzień wymyśliła sobie spacery. No właśnie. Padało. Nie jakoś intensywnie ale dało się to odczuć na swoim ciele i włosach, zwłaszcza tych świeżo wysuszonych, dobrze, że miała czapkę, nie będzie wyglądała jak jakieś zmokłe kurczątko. |
| | | Oliver Danniels
| Temat: Re: Most Czw 17 Wrz 2015, 12:26 | |
| Nosz kurczaki znowu pada! Kolejny dzień który powodował, że Oli czuł się bardziej zmęczony, po raz kolejny nie miał ochoty na nic więcej niż leżenie na kanapie w pokoju wspólnym. Było już po zajęciach na których to wymęczyli go już wystarczająco, a teraz pogoda go dobijała. Zwłaszcza kiedy to był dzisiaj umówiony na mały trening. Czas nieubłaganie mijał, a on musiał się w końcu zmusić do powstania z kanapy i poczłapania do swojego dormitorium by zmienić szkolne szaty na coś luźniejszego. Coś co nie będzie przypominało sukienki i w czym będzie mógł wygodnie latać. Listopad... Tak bardzo dołujący miesiąc trzeba się grubo ubierać, na całe szczęście nie był Szkopem bo by musiał odmrażać sobie genitalia. Co z pewnością nie było miłe. Biedne muszą być rody i aż dziwne, że jeszcze nie wymarli. Wyszedł z dormitorium dość ciepło ubrany i z miotłą opierając ją na lewym barku, przemknął szybko przez pokój wspólny i przekradł się przez korytarze w lochach. Jakoś tak dzisiaj nie miał szczególnie ochoty na jakieś sprzeczki z domem zaskrońców. Przekroczył przez wrota wejściowe do zamku i zatrzymał się spoglądając na niebo. Tak bardzo dołujące... Aż dziwne, że w taki oto miesiąc narodziło się tak wesołe i żywiołowe stworzenie jakim była Gloria. Naciągnął mocno kaptur na głowę i ruszył dalej w stronę jeziora pozwalając sobie na lekki trucht chcąc nieco bardziej się rozgrzać. Dotarł na miejsce kilka minut przed czasem i by nie tracić ciepła już zaczął się rozciągać wykonując ćwiczenia nie powodującego zbytniego przegrzania ciała i powodujących, że się będzie pocił. Chwilę po tym zauważył biegnącą dziewczynę na której widok się uśmiechnął. Nawet bardzo szeroko kiedy to ledwo co utrzymała się na nogach i nie wyrżnęła twarzą w mokrą od deszczu trawę i robiące się pomału błotko. - No już myślałem, że o mnie zapomniałaś!- Podszedł z wyciągniętymi szeroko rękoma i przytulił się lekko do dziewczyny. Wtedy w nozdrza wdarł się bardzo intensywny zapach pomarańczy. Aż za bardzo intensywny, choć zdecydowanie był to zapach który zawsze lubił. No i wydał mu się jakiś taki znany... - A Ty co w mandarynkach się kąpałaś?- powiedział z lekkim uśmiechem przyglądając się Glorii chcąc wyczytać cokolwiek z jej miny. - Pogoda trochę nie przyjemna, ale trzeba być gotowym na wszystko i nawet tornado nam nie przeszkodzi w treningu!- Rzekł powracając do swojej rozgrzewki wykonując przedtem trzy kroki do tyłu, aby nie przeszkadzali sobie nawzajem. |
| | | Gloria O'Loughlin
| Temat: Re: Most Czw 17 Wrz 2015, 14:13 | |
| Brawo Danniels, nabijaj się z niej! Zęby sobie prawie wybiła a ten się chichra. No dobra, chichra to za dużo powiedziane, ale się szczerzył. Jak głupek jakiś. Jak ona. Widzieć uśmiech na jego ponurej paszczy to coś naprawdę niesamowitego. Ale spróbowałby się nie cieszyć na jej widok. Przecież na tą wariatkę nie można być ani złym ani obrażonym ani tym bardziej nie dało się jej nie lubić. Nie no, są osoby, które aż gotują się jak widzą tą jej wiecznie roześmianą gębę jakby wykąpała się w Felix Felicis albo wpadła do kociołka z Ridikuskusem. Ale najmniej ją obchodziły powody czemu ktoś niej nie lubi. Ich strata. Szybko pobiegła po starym moście wprost w wielkie ramiona tego wielkiego człowieka. Gloria lubiła się tulić, no bo powiedzmy sobie szczerze kto nie lubi. Nawet ślizgoni lubią, może i są twardzi, może i gadają, że tak nie jest, ale prawda zawsze kiedyś wyjdzie na jaw. - Głupi? Nie zapomniałabym, po prostu tyle się działo! - powiedziała gestykulując i pospiesznie opowiedziała mu co się wydarzyło godzinę wcześniej, tym samym wyjaśniając czemu tak pachnie tymi cytrusami jakby się nimi wysmarowała. Kiedy skończyła gadać a on się odsunął dziewczyna zauważyła, że ma podwinięte rękawy tym samym ukazując liczne tatuaże. No ona to szalała na ich punkcie, sama miała jakieś małe na dłoniach, które notabene zrobiła za jego namową. Uwielbiała gdy o nich opowiadał i pokazywał, ona w tym czasie zamykała się na chwile ograniczając się tylko do kilku krótkich pytań. Oli był człowiekiem, który próbował ujarzmić to dzikie, małe stworzonko. - Z cukru przecież nie jesteśmy! - prychnęła i sama zaczęła rozciąganie skłonem w dół obejmując dłońmi swoje kostki, przez co czapka zsunęła się z jej głowy. Z westchnięciem podniosła ją szybko i na nowo założyła dochodząc do wniosku, że może jednak zmieni ćwiczenie i porozciąga ręce. Bo to właśnie ręce powinny być najważniejsze dla każdego pałkarza. - Musimy się przyłożyć w tym roku! Ja i moja nowa miotła pokażemy na co nas stać - rzekła dumnie spoglądając kątem oka na swój nowy nabytek, na którego sama zapracowała w wakacje. W zeszłym roku latała na jakimś starym modelu, który przeżył chyba dwa pokolenia, ale nadal dobrze się trzymała. - Trochę jeszcze mi daje popalić ale chyba się do mnie przyzwyczaja - dodała rozciągając sobie drugą rękę i aż jej coś w barku strzyknęła przez co się skrzywiła. Właśnie wychodziło jak czasami sobie bimba z treningami omijając wszelkie rozgrzewki, bo najlepiej to już wskakiwać na miotłę i lecieć ku zachodzącemu słońcu! - Ej właśnie, Mery się znowu o Ciebie pytała - przypomniała sobie rozmowę w łaźni z tą dziewczyną. Była młodsza o rok, ruda i chyba miała lekkiego fioła na punkcie Dannielsa, bo cały czas o nim gada, że jest taki osom! Że jej odpowiedział na "cześć". Taka lekka paranoja z czego Irlandka się śmiała, bo takie zachowanie było naprawdę zabawne. - Ostatnio zaczęła się malować, dobrze, że tego nie widziałeś! - dodała przypominając sobie ten widok. Wyglądał jakby pożyczyła kosmetyki od swojej matki, zamiast wydawać się starsza, przypominała bardziej jakiegoś klauna. |
| | | Oliver Danniels
| Temat: Re: Most Sob 19 Wrz 2015, 21:54 | |
| To była czysta prawda, zauważenie u niego uśmiechu to coś niezwykłego. Nie był jednak w stanie utrzymać tego wiecznego, typowego dla niego zobojętnienia i kamiennej maski, której jakoś specjalnie nigdy nie starał się też utrzymywać na swojej mordce. Gloria jednak miała jakiś szczególny dar, że potrafiła go rozbawić jak mało kto. Dlatego też pewnie z tego powodu zaczęli się ze sobą zadawać i Oli nie zrezygnował tak szybko z tej znajomości jak to najczęściej robił chłopak. Na całe szczęście! Bo bez tej małej wredoty byłby chyba uznawany za najbardziej nieszczęśliwą osobę. I na spokojnie jego twarz mogła by zająć miejsce omenu śmierci w odczytywaniu przyszłości - ponuraka. Ponieważ nawet ponurak byłby jakiś taki bardziej wesoły i mniej... Ponury. Jednak miał taką Glorię, która zmuszała jego mięśnie twarzy do jakiś większych ruchów niż te które musiał wykonywać by mógł mówić. A Ta powodowała, że zazwyczaj spoczywające w bezruchu m. dźwigacza kącika ust i dwa mm. jarzmowe w końcu zaczynały pracować. Wysłuchał całej opowieści dziewczyny i pokiwał głową na znak, że rozumie powód jej spóźnienia. - Aż dziwne, że to nie ty byłaś za to odpowiedzialna- Rzekł, a na jego ustach pojawił się na chwilkę złośliwy uśmieszek. Wiedział przecież jakie problemy miała ta Puchonka z eliksirami. Ćwicząc dostrzegł, że przyjaciółka znów zaczęła robić maślane oczy obserwując jego przyozdobienia skóry. - Kiedy to w końcu zrobisz sobie jakiś następny tatuaż? Może tym razem coś większego niż poprzednim razem, chociaż w sumie wiesz, że nigdy nie byłem za tym by robić sobie coś pierwszego lepszego, a by było to coś ważnego, ktoś ważny.- powiedział wspominając oczywiście o tatuażu który sobie zrobił. A była to czterolistna kończyna z napisami "Maireann croi eadrom i bhfad" wewnątrz niej i z literkami G, O, O, D na każdym z listków kończyny. Była to oznaka Glorii O'Loughlin oraz Olivera Dannielsa i ich przyjaźni która miała przetrwać wszystko. - No ja z pewnością nie. Cały Hogwart ci to powie, ale ty to już zupełnie inna sprawa.- odparł odchylając głowę i spoglądając na niebo. Tym samym odsłaniając twarz na lejące się z nieba krople. A co! On się nie bał wody. Najwyżej będzie cały mokry, przez co się przeziębi. Ale w zasadzie to po coś mieli te różdżki prawda? Było tyle zaklęć dzięki którym mogli się rozgrzać w krytycznych przypadkach. A ta mżawka w niczym im nie przeszkodzi. Bo prędzej wyrośnie mu świński ogon niż zrezygnuje z treningu. - Właśnie widzę, że masz nową miotłę! Normalnie burżuj! W sumie też bym musiał sobie kupić nową... Pfu, powiedzieć staruszką by mi dali na nią kasę.- Odparł spoglądając na swoją miotłę i skinął na nią brodą. - W tej to już witki zaczęły się wyginać i o wiele straciła już na prędkości w porównaniu do tego jak ją kupiłem.- Żalił się spoglądając na swoją miotłę z poirytowaniem. Wiadomym było jednak, że on nigdy nie miał jednej miotły dłużej niż rok. Bo przy jego intensywności korzystania z nich te nie wytrzymywały za długo. Kiedy to opowiadała o małych problemach z kontrolowaniem miotły on podszedł do swojej i wyciągając dłoń w jej stronę powiedział ciche "do mnie" by już z miotłą podejść do dziewczyny. - No to ten trening z pewnością ci się przyda. Bo do meczu musi być potulna jak puszek pigmejski - powiedział kładąc miotłę na płasko w powietrzu i siadając na niej uniósł się nieco ponad ziemię mogąc spokojnie pomachać nogami w przód i tył. Kiedy to wspomniała o jakiejś Mery spojrzał na nią ściągając brwi. Jasno i wyraźnie dając przyjaciółce znać, że w ogóle nie wie o kim ta mówi. I dopiero po chwili załapał o kim mówiła. Roześmiał się długo i prawie spadł z miotły. Na szczęście mocno padało przez co jego śmiech szybko został zagłuszony. Jeszcze by ktoś dostał zawału słysząc i widząc jak Oli się śmieje. - Prędzej bym wolał pocałować trolla niż zobaczyć tego małego stwora. - Dodał po fali śmiechu przecierając dłonią po policzkach. Bo oczywiście te kilka kropel łez mu bardzo przeszkadzały, a strumyk wody cieknący z kaptura już nie. - Ty mi lepiej powiedz, czy masz już jakiegoś faceta na oku. Wiesz, dawno się nie biłem i spuściłbym mu chętnie manto dla zasady.- Rzekł, a na jego twarzy znów się pojawiła ta jego typowa mina, nie zdradzająca nic przez co nigdy nie było wiadomo, czy w tych kwestiach mówił prawdę, czy tylko żartował. No ale Gloria znała go przecież zbyt długo i wiedziała, że dobrej bitki nie odpuści sobie nigdy. |
| | | Gloria O'Loughlin
| Temat: Re: Most Nie 20 Wrz 2015, 18:32 | |
| Ponurak to dobre określenie panicza Dannielsa, wcale by się nie zdziwiła gdyby to właśnie ten pies byłby jego patronusem. Ona z pewnością miałaby coś głupiego, albo małego i bardzo słodkiego. Chociaż nie chciałaby mieć jakiegoś królika, bo Gloria wcale nie była taka słodziutka i delikatna... i puchata. Chociaż... może gdzieś tam w środku ma jakąś taką słodką, dziewczęcą część, której nie chce przed nikim pokazać. - Bo starałam się niczego nie dotykać - powiedziała udając oburzenie i jeszcze wystawiła język w jego stronę, tak dla podkreślenia charakteru jej wypowiedzi. Była totalną ofermą jeżeli chodzi o eliksiry, nie nauczy się ich robić nawet mając w ręku podręcznik dla idiotów. Nie i koniec. Nie zmuszajcie ją do tego, od czego są sklepy i osoby, które naprawdę się na tym znają. Ona za to mogła pomagać wszędzie w transmutacji, miała do tego chyba wyjątkowy talent, potrafiła powtórzyć niemal wszystko co zaprezentował na lekcji profesor, a nawet uczyła się z wyprzedzeniem, bo to jedna z najciekawszych dziedzin magii. W sumie to też jeden z powodów dlaczego ta dwójka się przyjaźni. Miłość do transmutacji i to już od małego bajgla jeszcze jak im jej dziadek pokazywał różne sztuczki. W końcu był w tym mistrzem! - Może jak już osiągnę pełnoletność. Pamiętasz jak mój ojciec zareagował na tatuaż na dłoniach. To nie przystoi dziewczynie... blablabla... to oszpecanie się... żaden chłopak cie nie zechce... - mówiła przedrzeźniając swojego ojca robiąc przy tym głupie miny i zeza. Ojciec jej był człowiekiem bez humoru, dla niego wszystko było bardzo poważne, wszystko musiało mieć swoje miejsce a spontaniczność nie miała racji bytu. Problem w tym, że Gloria cała była spontaniczna i nie potrafiła usiedzieć na tyłku bez nie zrobienia czegoś szalonego! Tatuaż na dłoni zrobiła sobie na 16 urodziny, czyli prawie rok temu! Bo wiecie, ona była starsza od Oliego o jakieś pół roku, ale to mało ważny szczegół w ich szalonym życiu. Ona na znak tej przyjaźni też zrobiła sobie małą koniczynkę na nadgarstku aczkolwiek bez żadnych napisów, literek, sam zielony czterolistny listek. Wiedziała, że jak będzie starsza i będzie miała kasę to poszaleje bardziej i wtedy walnie sobie coś sentymentalnego! Też była zdania, że jak już tak ozdabia się ciało to nie mogą być to przypadkowe obrazki. które nie znaczą nic. Bo co jak po jakimś czasie się znudzą? Trzeba łazić, wymyślać coś jak to przerobić albo całkowicie zamazać. A to przecież dodatkowe koszta no i kłopot. - Jakbym się przejmowała wyglądem - odpowiedziała znów robiąc głupią minę. Gloria całe szczęście nie miała miliona pryszczy na twarzy więc nie musiała nic maskować, a malować się jakoś nie chciała bo to było zbyt dziewczyńskie i uważała, że laski robią to tylko żeby podobać się chłopakom. A ona nie miała takiego parcia, zresztą widziała jakie dramy temu towarzyszą. Wszelkie kłótnie, rozstania, płacze. Widziała jak dziewczyny się zachowują i nie chciała też być skrzywdzona. Może właśnie to był główny powód czemu tak tego unika. Skrzywdzenie, ból, rozpacz. Nie chciała wiedzieć jak to smakuje, nie chciała tego doświadczać. - Musisz chyba znaleźć sponsora, bo ta miotła nie przerwa długo - skomentowała. Ona tak bardzo swych mioteł nie niszczyła. Lubiła latać ale wiedziała, że jednak nic nie jest wieczne i takie przedmioty kiedyś stracą swą świetność. Dlatego dbała o swoją miotełkę, trzymała ją w specjalnym pokrowcu pod łóżkiem żeby przypadkiem nic się jej nie stało. Ciężko musiała na nią zapracować, ale teraz miała jedną z lepszych mioteł na rynku i duma ją nie opuszczała. Teraz skłon do boku i już czuła te wszystkie mięśnie, których tak dawno nie rozciągała. Oj będą rano zakwasy i pewnie nie ruszy się nigdzie z lochów. Wyłoży się na kanapie przed kominkiem i poczyta jakąś książkę. Ale teraz musiała poćwiczyć by jutro poleniuchiować. - Jest zabawna ale nie mów tak! Dziewczyna się zabujała nic nie poradzisz - zaśmiała się rozkładając ręce na boki i sama wskoczyła na swą miotłę zrównując się z Dannielsem. W końcu była na tej samej wysokości co on, bo tak to zawsze musiała patrzyć do góry by z nim pogadać, taki był wysoki. Gdyby teraz coś jadła zapewne by się zakrztusiła słysząc jego głupie pytanie. - Chyba oszalałeś, ja i chłopak. Kto by mnie zechciał! - odpowiedziała teatralnie jeszcze odrzucając swoje blond długie włosy do tyłu i szybko ruszyła przed siebie. Naprawdę ta miotła była szybka i aż się zlękła widząc jak ją zerwało - Może jakiś przystojniak mnie poskłada jak z niej zlecę i się połamię |
| | | Melanie Moore
| Temat: Re: Most Sob 21 Lis 2015, 12:17 | |
| Pierwszy śnieg, w końcu zima nadeszła. Najukochańsza pora roku Puchonki, ten puch, biel i zimno, który dawał się we znaki na jej bladych policzkach. Efektem były różowe ślady, bardzo wyraźne. Chociaż większe mrozy panowały i gorsze przetrwała, to i tak za każdym razem gdy pierwszy raz w roku temperatura spada minimalnie poniżej 0 od razu to odczuwa. To znaczy, że czas kiedy być może jest najszczęśliwsza w przeciągu całego roku już nadszedł. Co z tego, że coś jej może odmarznąć, wszyscy narzekał się "pi*dzi" złem i tak dalej. Melanie w tym czasie z miłą chęcią by rzuciła w taką osobę porządną śnieżką, jak to robi co roku właściwie. Czuje się jak małe dziecko o tej porze roku, od maleńkości jest wielką fanką tej pory roku. Przynajmniej do czasu kiedy śnieg nie zaleci jej za szalik i poczuje ten topniejący, zimny śnieg na karku. Ooh, to już jest całkiem inna sprawa. Niech umrze każda osoba, która to uczyni. Znaczy nie dosłownie, nikomu śmierci nie życzy. No, prawie nikomu. Po długim czasie nic nie robienia, unika wielu osób i ukrywania się by rozmawiać jak najmniej z innymi wyszła z norki, spod swojego koca. Wcześniej wykopując z niego kota, który tak samo jak ona lubi ten okres. Bez wyrzutów sumienia można powiedzieć, że się siedzi pod kocem, pije gorącą czekoladę i czyta książkę. No bo co innego robić?! Tyle, że czasem wypada się pokazać i rozwiać pukle rudych włosach przed oczyma innych uczniów, by pokazać, że Melanie wciąż żyje. Wyszła spod ziemi i to z jeszcze większą energią niż zwykle. Koszulka, sweter, jeansy, płaszczyk, zimowe buty, rękawiczki i czapka. Prawdopodobnie jedna z niewielu osób lubiących się ubierać na cebulkę, wtedy czuje się najlepiej. Nie lubi pokazywać za wiele, dlatego niskie temperatury jej sprzyjają bo na pewno nie będzie jej za gorąco, ale w sam raz. Po wyjściu z puchoniastej nory wybrała się na spacer tu i tam, gdzie ją nogi poniosą. No i zaprowadziły, aż na most. Skąd widok był naprawdę piękny, zatrzymała się na chwilę i wypuściła powietrze z ust, które przeobraziło się w mgiełkę. Tak biało, aż na myśl jej przyszły narty lub łyżwy. Tak, z chęcią by skorzystała z tej rozrywki. Wychyliła się trochę by spojrzeć w dół przepaści -Ciekawe co jest na dnie - mruknęła do siebie i nie odrywając spojrzenia od wielkie, białej przestrzeni pod nią. Gdyby tak spadła w dół, to ile czasu by zajęło nim by uderzyła o ziemię? No i w co by uderzyła. Jak na razie to jedynie śnieg może dostrzec. |
| | | Gość
| Temat: Re: Most Sob 21 Lis 2015, 12:46 | |
| Zima - okropna, męcząca, ZIMNA. To z pewnością nie był jego klimat, o nie! Narks wolał gorąc, lejący się po plecach pot, prażące słońce i dziewczyny w bluzeczkach z dużym dekoltem. Zakładanie na siebie więcej niż jednej warstwy ubrań strasznie go irytowało, a możliwość choroby demotywowała do wychodzenia z łóżka. Niestety, nawet w te nieprzyjazne miesiące trzeba było wybrać się na zajęcia, a na święta odbyć długą podróż do domu, gdzie już czekała na niego rodzina z tradycyjnym obiadem i wyprasowanym garniturem. Uch... Gdyby nie dobre jedzenie, to wcale by się na to nie cieszył. Niestety, Hylesowie mieli ważnych przyjaciół również wśród mugoli, a ci oczekiwali po dorastającym Narkym iście dżentelmeńskich manier oraz stroju, zwłaszcza, gdy poruszany miał być temat jego przyszłości. Nie chciał o tym z nikim gadać, ba, nawet myśleć mu się nie chciało o wielkich planach jakie snuli w związku z nim rodzice. Już dawno uznał, że nie da się stłamsić i będzie żył po swojemu, lecz gdzieś wewnątrz dobrze wiedział jak to się skończy. Niestety, nie miał odwagi przeciwstawić się ojcu i wszystko co ten mu karze, młody czarodziej będzie musiał prędzej czy później zaakceptować i wykonać. Chyba dlatego chociaż na te parę ostatnich lat szkoły postanowił zaszaleć i wrzucić na luz. Kochany tatuś i tak nie dowie się o jego postępkach poza domem, jeśli Narky nie przegnie na tyle, aby wypisywali o nim w gazetach. A tego z całą pewnością nie zamierzał robić! Wyszedł z zamku odziany w grubą, skórzaną kurtkę, z czerwono-złotym szalikiem owiniętym wokół szyi. Na głowie jak zwykle zawiązał chustę, która w taką pogodę pełniła funkcję dodatkowego ocieplacza. Nie zastanawiał się dokąd zmierza - chciał tylko rozprostować nogi i zaczerpnąć świeżego powietrza. Ograniczanie się do siedzenia w budynku strasznie mu ciążyło, był raczej typem rozkochanym w wolności i szukającym przygód. Szybko jednak pożałował swojej decyzji i starając się nie szczękać zębami rozejrzał się za czymś do roboty, czymś co pomogłoby mu nie myśleć o kąsającym chłodzie. Wtedy też dostrzegł rude dziewczę, wychylające się i wpatrujące w śnieżny puch pod sobą. Uśmiechnął się i podszedł do niej żwawo, oparł o barierkę, po czym zagadał raźno. - Szukasz czegoś? - nie był typem lovelasa, ale wpadł mu do głowy naprawdę świetny (jego zdaniem) tekst i nie mógł się powstrzymać, aby nie dorzucić. - Bo według mnie, to niczego ci nie brakuje. - wyszczerzył równe ząbki, czekając na jej odpowiedź. Już nie żałował, że wyściubił nos poza mury szkoły. |
| | | Melanie Moore
| Temat: Re: Most Sob 21 Lis 2015, 13:11 | |
| Dobrze, naprawdę potrafi zrozumieć ludzi, którzy zimy nie znoszą lub wręcz nienawidzą. Co kto woli, w ramach rekompensaty inni patrzą na święta, no bo w końcu między innymi z tym się wiążą wszelkie myśli gdy tylko ujrzy się pierwszy śnieg. Prezenty, choinka, rodzina, prezenty. Była moa o prezentach? W każdym razie Puchonka nie myśli o świętach, nie chce i nie lubi. No bo co to za frajda spędzać, je w Hogwarcie? No i tak już od trzech lat. Fakt, miewa towarzystwo bo są również inni co nie mają z kim spędzać świąt lub z rożnych przyczyn po prostu wolą zostać w murach zamku na ten czas i cieszyć się wolnymi dniami, snując się po przyozdobionych korytarz. Ewentualnie jeszcze użalać się nad sobą i swoim dennym życiem lub wyobrażać sobie idealne święta. Może i wyobraźnię jako taką Mel posiada, ale to za chwile ciągnie za sobą te gorsze myśli. Dlatego woli żyć z dnia na dzień i się nie zastanawiać, że to już Wigilia. Szczęście, że dostaje raz w roku jeden prezent od braka, który jest nie wiadomo gdzie. Nie ma pojęcia co się z nim dzieje, kontaktu zero. No i co to za rodzina? Idealna, wręcz. Dlatego myśl o tym, że jutro mogłoby już jej nie być chyba nikogo by nie przeraziła i nie zmartwiła. No dobra, niech nie będzie taka samolubna. Przecież ma tutaj przyjaciół, chociaż ostatnio naprawdę zwęziła kontakty z nimi kryjąc się po kątach, ale chyba zawsze będzie mogła liczyć na niektóre osoby. Pogrążona w fali wielu myśli, ignorowała wręcz wszystko dookoła. Nawet gdyby przeszedł obok niej jednorożec, zapewne by go olała i wpatrywała w się tą nicość dalej. Inaczej, do czasu gdyby jej nie zaczepił. Co właśnie uczynił posiadacz, pewnego męskiego głosu. Wyprostowała się po usłyszeniu, "tego". To była próba zagadania na śmiesznie czy jakiś denny podryw? Wpatrzyła się w uśmiechniętego blondyna jak w obrazek przez chwilę z rozchylonymi ustami i nagle wybuchła śmiechem. Uznała, że była to opcja pierwsza. Tak, naprawdę dobre. "Niczego jej nie brakuje" Gdy przestała się śmiać wytarła łezkę, która się napatoczyła w jej oku. -Przepraszam. Cokolwiek to miało być, wygrałeś dzisiaj mój dzień - odpowiedziała z uśmiechem. A co jeśli to był tekst na poważnie? Chociaż ten uśmiech raczej na to nie wskazywał. -Melanie - tak po prostu. Może nawet i ciekawa rozmowa się zawiąże, a chłopaka nie znała. Być może wiele razy mijała, ale nawet nie wie do którego domu mógłby należeć. Wyciągnęła do niego rękę w przyjaznym geście - Jeśli chodzi o szukanie, to raczej nic takiego. Nie mam co robić to wszystko - odpowiedziała na zadane wcześniej pytanie zerkając ponownie za barierkę. |
| | | Gość
| Temat: Re: Most Sob 21 Lis 2015, 13:57 | |
| Sam nie wiedział czego się spodziewał, gdy wpadł na pomysł przespacerowania się w tak okropną pogodę. Może i było w miarę słonecznie, a wiatr nie urywał łba, ale każda temperatura zmuszająca do schowania rąk w kieszenie z obawy przed ich odmarznięciem była dla Hylesa mocno zniechęcająca. Mimo to stał właśnie na moście w tym mrozie i szczerzył się jak ostatni przygłup do obcej mu panienki, która na jego słowa wybuchnęła gromkim śmiechem. Ktoś inny mógłby się za to nawet obrazić, ale Narks cieszył się, że wywołał uśmiech na jej rumianej twarzy i sam zaśmiał się, kiedy zaczęła go przepraszać. - Nie ma sprawy, ale jaka czeka mnie nagroda? - przysunął się do niej i posłał dwuznaczne spojrzenie. - Ty? - zanim miałaby szansę strzelić mu z liścia, zrobił duży krok do tyłu z niewinną miną. - Oczywiście żartuję. Jestem Narky Hyles, gryfon pierwsza klasa. - odparł dumnie i poklepał się po klacie. Następną chwilę poświęcił na bacznym przyjrzeniu się swej rozmówczyni, z zadumą mrucząc pod nosem. Gdy wreszcie ujął jej dłoń, nie potrząsnął nią, tylko ucałował lekko, ledwie muskając wargami jej rękawiczkę. Z pewnością w głosie odrzekł. - Nie widziałem cię nigdy u nas, więc musisz być z jednego z pozostałych domów. Na ślizgonkę jesteś za ładna... - tu puścił jej oczko. - Obstawiałbym Ravenclaw albo Hufflepuff. Może nawet to drugie, zważywszy na to jaka jesteś miła. - zadowolony ze swojej dedukcji, chociaż może odrobinę modlący się, aby ruda nie okazała się córą Slytherinu, ponownie oparł się o barierkę i zerknął w dół, tam gdzie jeszcze nie dawno spoczywało spojrzenie koleżanki. - A już myślałem, że coś ci tam upadło i chciałem ci rycersko pomóc. Cóż, nici z bycia bohaterem. - westchnął jakby naprawdę go to zabolało i zawiesił się na barierce. Ostatnim, żałosnym jękiem wydusił z siebie to co chodziło mu najbardziej po głowie. - Ja chcę już lato... |
| | | Melanie Moore
| Temat: Re: Most Sob 21 Lis 2015, 14:22 | |
| Dlatego rękawiczki to jeden z najlepszych wynalazków jakie stworzył człowiek. Niewygodną rzeczą jest trzymanie rąk cały czas w kieszeniach, gdy to trzeba wyjąć rękę, podając ją komuś lub czegoś poszukać. Jeszcze naciągać z materiałem, który pragnie wolności równie bardzo jak dłoń. Za to moment gdy ktoś się poślizgnie, a ręce w kieszeni! Upadek na nos lub cztery litery gwarantowany i tylko prawdziwi farciarze zdołają wygramolić chociaż jedną rękę z kieszeni i jako tako obronić się przed ziemią. Ruda niestety nią nie jest, doświadczyła tego i było dość boleśnie, zimno i nieprzyjemnie przez najbliższy tydzień. -Em.. nagroda? - zamrugała kilka razy nie wiedząc jakiej odpowiedzi by od niej oczekiwał. "Wygrałeś mój dzień" tak, jakieś wynagrodzenie się może byłoby i dobrym pomysłem, no ale ona go nie zna i powiedziała tak, bo ma ot po prostu dobry humor i chyba do końca dnia będzie się podśmiechiwać przez ten tekst. Cofnęła się jednakże gdy ten skrócił znacznie dystans między nimi i posłał "to" spojrzenie. No to kto postanowił sobie zażartować dzisiaj z Melanie, może to kryptoślizgon, który ukradł ten szalik pierwszoklasiście? W końcu nie raz, nie dwa jakieś ślizgony się zakładały o to kto poderwie Melanie, bo ruda, bo puchon. Tyle powodów, ale zawsze wiedziała, że coś jest nie tak! Tylko kiedy to było. -Podoba mi się Twój tok myślenia. Dziękuję i bardzo dobrze się domyślasz, Hufflepuff. Widziałeś kiedyś rudą ślizgonkę, chciałabym ujrzeć z kogo to natura miała polewkę - o jejku, jejku. Tyle komplementów od jednego, sympatycznego chłopaczyny. Za chwilę się okaże, że te rumieńce na jej policzkach to nie są z zimna, a zawstydzenia i tylko krótkotrwałego zauroczenia zabraknie. No to czym jeszcze może jej tam poschlebiać hm? Tak, wzięło ją chyba na takie żarciki. A co tam, więcej dobrego na dzień to zawsze lepiej dla jej ducha. -Na szczęście nie, ale za to rycerz może pilnować bym przypadkiem sama tam nie spadła - uśmiechnęła się unosząc jedną brew. Tak bardzo kiepskie. Niestety nie potrafi mówić takich rzeczy, całkiem inaczej wygląda to w jej głowie niż potem powie. Okropne. -Ledwo zima się zaczęła. Chyba się nie dogadamy, nie chcę tak bardzo lata - westchnęła ze smutnym wyrazem twarzy, opierając się plecami o barierkę. Splotła dłoni na wysokości klatki i zaczęła się bawić palcami, taki smutek. Już chcieć lato, przecież teraz jest najlepiej. |
| | | Gość
| Temat: Re: Most Sob 21 Lis 2015, 14:49 | |
| O nagrodę by się nie obraził, ale wcale jej nie oczekiwał. Wiedział co dziewczę miało na myśli, tylko kto młodemu zabroni ją trochę powkręcać? Była urocza, gdy się śmiała, albo robiła zaskoczoną minę. Nie potrafił i nie chciał odmówić sobie przyjemności patrzenia na jej reakcje. - Jestem pewien, że na przestrzeni lat była kiedyś jakaś ruda ślizgonka. - "W końcu co rude to wredne" przeszło mu przez myśl, nie wypowiedział jednak tych słów na głos. Nie chciał jej przecież urazić. - Lecz z pewnością nie dorównywała tobie urodą. - zakończył na swój typowy, słodzący sposób. Miał słabość do płci przeciwnej już od najmłodszych lat. Elsepeth i Meredith, jego dwie opiekunki, zawsze wpajały mu szacunek do kobiet i uczyły jak z nimi postępować. Do kolegów można było wyciągnąć rękę, wyśmiać ich strój czy bawić się z nimi na dworze, ale dziewczynka zasługiwała na ucałowanie dłoni, komplementy oraz ustępstwo na niemal każdym polu. I zawsze, ale to bez żadnego wyjątku, należało stawać w jej obronie. Najgorzej, gdy trafiała się ślizgonka... Te baby potrafiły bezwzględnie wykorzystywać jego dobre wychowanie, ale Narks nie dawał im się i zawsze znalazł sposób by wyjść cało z niewygodnej sytuacji. Na szczęście ta teraz była bardzo przyjemna i chłopak mógł być sobą bez żadnej krępacji. - Z wielką chęcią cię uratuję z każdej opresji, mademoiselle! - zapewnił ją i wyprostował się. Kiedy jednak zawiał chłodniejszy powiew, szybko wrócił do lekko skulonej pozycji. W taki sposób łatwiej było mu zachować ciepło. - Uch, dopiero się zaczęły chłody, a ja już mam dość. Nie wiem czy przeżyję jak zrobi się jeszcze zimniej... |
| | | Melanie Moore
| Temat: Re: Most Sob 21 Lis 2015, 16:02 | |
| Rude i wredne, tak? No dobrze, coś w tym jest. Przecież stereotypy nie biorą się znikąd, ale żeby tak od razu ślizgonką być? To bardzo, ale to bardzo daleko droga przed nią. W sumie to nawet nie chciała by iść tą drogą, to nie była by Mel przecież! To jak niebo i ziemia, całkiem inny świat. Gdyby coś nagle jej strzeliło do głowy i stała się jak typowy uczeń Slytherinu, zapewne uczyniony by nad nią jakieś egzorcyzmy czy coś w tym stylu. Opanowana przez złego ducha, zaklęta, przeklęta. To jedyna możliwa opcja przejścia na ciemną stronę mocy. -Ty tak nie słodź, bo jeszcze Cię polubię - uśmiechnęła się rzucając takim małym żartem z uśmiechem numer 3, sugerujący jednocześnie wszystko oraz nic. Niech sobie myśli teraz co tam chce w tej swojej blond głowie i ciekawe co wymyśli. Chociaż wcześniej nigdy jakoś przyzwyczajona do komplementów, gdyż nie wiele ich słyszała. Co prawda jak już, to z ust osób wyjątkowych, które lubiła tak samo lub bardziej. Aż do głowy przyszło jej pewne wspomnienie, ale moment na wspominki. Nie, nie ładnie tak. -Aż nie wiem czy przypadkiem nie specjalnie doprowadzić do jakieś malej tragedii - położyła palec na policzku zaczęła się tak zastanawiać na jaką skalę była by to tragedia w jej wykonaniu, a jeszcze bardziej to w jaki sposób gryfon by ją uratował w tej opresji. Pukała tak opuszkiem palca o policzek, historia jak z bajki niemalże! -Na zimno dobry jest koc, herbata lub gorąca czekolada albo druga osoba najlepiej - oj. To ostatnie miało być kotem, co grzeje człowieka siedząc mu na kolanach. Tak się wymsknęło przypadkiem, a może i nie? Melanie w taki nastrój wpadła, że kto wie. Jak już wymyśla sobie w głowie niestworzone bajki, typu księżniczka w opałach i rycerz na białym koniu. Do tego z kimś kogo poznała... 3 minuty temu?! Gratuluję wyobraźni, odwagi i poczucia humoru. Zwykle taka nie jest, albo po prostu potrzebowała takiej niecodziennej odskoczni od ostatniego czasu. Wręcz umierać z nudów mogła. |
| | | Gość
| Temat: Re: Most Sob 21 Lis 2015, 16:31 | |
| Kazała mu nie słodzić, ale jak mógł się powstrzymać przy tych płomiennie rudych kosmykach, długich rzęsach i malinowych ustach? To nie tak, że zakochał się w niej, to byłoby niedorzeczne, w końcu dopiero co nawiązał z nią znajomość! Miała jednak swój wdzięk i powab, a skoro dawała po sobie poznać, iż odpowiadały jej jego komplementy, to nie widział powodu do zmiany nastawienia. Wszak, chciał być jedynie uprzejmy względem damy, a w tym nie było nic złego. - Byłbym szczęśliwy, gdybyś obdarzyła mnie pozytywnymi uczuciami, Melanie. Osobiście już za tobą przepadam. - zapewnił z całkowitą szczerością, czując jak w towarzystwie dziewczyny o wiele łatwiej znieść mu niską temperaturę. Jej uśmiech był dla niego bardzo zagadkowy, a jeszcze mniej zrozumiał z następnych słów, które wydobyły się z jej ust. Nie chciał by źle go zrozumiała i specjalnie pakowała się w kłopoty! - Taaa, może lepiej nie. - jęknął drapiąc się po głowie, przy okazji poprawiając chustę i rozczesując długie włosy palcami. Latem było mu czasem ciężko zdzierżyć swoje pióra, które przyklejały się do pleców, wpadały na twarz i utrudniały ochłodzenie w gorący dzień, jednak teraz stanowiły dodatkową osłonę przed wiatrem i ani myślał ich choćby wiązać. Kiedy puchonka wspomniała o znanych sobie sposobach na walkę z zimnem, poczuł jak na twarzy wykwita mu lekki rumieniec. A może krew napłynęła mu do policzków z powodu niskiej temperatury? W końcu nie był wcale taki nieśmiały, a jednak dotąd nie miał jeszcze partnerki i wcale żadnej nie szukał. Wyobrażenie spędzenia mroźnego wieczora z dziewczyną pod kocem była nie tylko kusząca, lecz przede wszystkim lekko onieśmielająca. - Gorąca czekolada brzmi zachęcająco, aż bym poszedł do kawiarni na kubek i może jakieś ciastko. - uśmiechnął się do niej zalotnie. - Jeśli uda nam się kiedyś wybrać razem do Hogsmade, to zaproszę cię byś mi towarzyszyła. - żeby nie wyjść na takiego szybkiego Billa, postąpił krok do tyłu, dając do zrozumienia, że nie zamierza rudej dłużej zajmować czasu. W końcu podszedł do niej bez pytania, a ona mogła mieć powód dla którego samotnie wybrała się w to miejsce. - To ja już lecę. - wyciągnął dłoń z kieszeni i uniósł ją w górze, po czym odwrócił się i niespiesznie ruszył w stronę zamku. Jeszcze nie miał planów na resztę dnia, ale lepiej nie naprzykrzać się innym za długo, zwłaszcza, gdy chodziło o piękną damę. |
| | | Melanie Moore
| Temat: Re: Most Sob 21 Lis 2015, 18:40 | |
| Od słodyczy zęby się psują, co za dużo to nie zdrowo. Mówi to wielbicielka numer jeden pierniczków panny Whisper oraz innych słodkości. Tylko, że u niej tego nie widać. No i jak tutaj wierzyć w przesądy? Może po prostu brać ile dają i ile w siebie zdoła przyjąć, do póki nie zaczną się pojawiać negatywne skutki. W tym wypadku dodatkowa wada, w drugim wypadku? Czego można się nabawić od zbyt dużej ilości komplementów? Zakochać się w sobie i być ślepym na wszelkie ujmy w jej wyglądzie i charakterze, których zresztą ma sporo, a przynajmniej takich, który sama Mel nie lubi i z miłą chęcią by się pozbyła tego i tamtego. Życie takie trudne, nie wiadomo co o sobie myśleć. Trudno czasem zaakceptować samego siebie, ruda coś o tym wie, nawet i sporo. -No właściwie to już masz załatwione - odparła bez większego namysłu. No co? Czasem bardzo łatwo o pozytywną znajomość, a tutaj na razie same pozytywy widzi! Dlatego, czemu nie? Narky w jej oczach jest osobą wartą uwagi, nawet jeśli wie tyle co nic, to samo co o większej części uczniów, których mija na korytarzu. Chociaż nie! Przecież, ma okazję z nim porozmawiać to już coś. Naprawdę, jest postęp, wszystko jedno w jakim kierunku, ale kolejna znajomość bliższe lub nie, już jest. -Chętnie, kiedyś - no jeszcze nie spotkała się z osobą, która powiedziałaby, że gorąca czekolada jest zła na taką pogodę. Zawsze jest dobra i od czasu do czasu można się napić, polecany sposób i wielokrotnie wypróbowany. Za to wyjście do Hogsmeade zawsze jest dobre, nie ważna już pora roku czy dnia. Nawet gdyby na piwo kremowe. -Aż tak Cię zachęciłam na tą czekoladę, że już po nią biegniesz? - tak szybkich efektów polecania czegoś to jeszcze nie widziała. "Hej, gorąca czekolada jest fajna - Serio? To idę po nią" Tak, mniej więcej w ten sposób to wyglądało. Odbiła się od barierki i go dogoniła, w sumie nie wiedziała po co - To lepiej gdzieś się ulotnić, wolę nie spaść przypadkiem bo kto mnie uratuje - zażartowała. Najprawdopodobniej po prostu pójdą w swoje strony, chociaż Mel jeszcze nie wiedziała gdzie. Z tego wszystkiego pewnie do kuchni lub Wielkiej Sali. |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Most | |
| |
| | | |
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |