|
| |
Autor | Wiadomość |
---|
Jolene Dunbar
| Temat: Re: Centaur?! Czw 11 Gru 2014, 21:45 | |
| Schylanie się na dłuższą metę nie było dobrym pomysłem. W karku zaczęło jej coś łomotać odbierając trochę przyjemności ze spacerku. Co jakiś czas Jolene drżała od chłodnej wody wsiąkającej w skarpetki. Nie mogła uwierzyć, że tą drogą chadza huncwot. Musi być jakieś inne przejście, bardziej atrakcyjne i łatwe. Podskoczyła na dźwięk rumoru za nimi. - To jest jak scena z książki science- fiction. - szepnęła, a przez jej kręgosłup przebiegł zimny dreszcz. - Nie mów tak, Johny. - skarciła go, nie chcąc aby wprowadzał w ich wyprawę takie ponure myśli. Pójdą spotkać małe centaurzątko, powitają je, dowiedzą się jak ma na imię i jeśli dobrze im pójdzie, wrócą cali i zdrowi do szkoły przed wschodem słońca. Zdrowi nie do końca, Joe bolał już kręgosłup domagający się wyprostowania i masażu. W głowie dziewczęcia zaświtała myśl, aby zatrudnić Gadającego Pióropusza do masowania. Mały instruktaż i mogłaby go wykorzystać, a potem rozpuścić o nim plotkę w Lustrze. To był wyśmienity pomysł! Na tyłach jej kompani rozpoczęli średnio przyjemną dyskusję. Puchonka nie potrafiła zrozumieć ich braku humoru. Czy tylko ona była podekscytowana wyprawą? - Chłopcy, nie kłóćcie się. Cii... - upomniała ich, puszczając mimo uszu ich sprzeczki i zaczepki słowne. - Zachowujecie się jak stare, dobre małżeństwo. Skupcie się, bo mamy przed sobą... ślepy zaułek? - jęknęła rozczarowana takim zakończeniem drogi. Z ulgą wyprostowała kręgosłup i pomasowała swoją łopatkę i kark. Uniosła różdżkę szukając na cegłach wskazówki czy klamki i ponownie jęknęła, zawiedziona, że nie są już w Zakazanym Lesie. - Descendo. - ponowiła zaklęcie w desperacji szukając jakichkolwiek oznak pojawienia się ukrytego przejścia. - Johny, czy nie pomyliłeś tuneli? A co, jeśli Syriusz mówił o innym przejściu? Nie wierzę, że tędy chodził. - mruknęła do Gryfona urażona mokrymi skarpetkami, śmierdzącym powietrzem, ciemnościami, niskim sklepieniem i bólem kręgosłupa. Dziewczę obróciło się wokół własnej osi z uniesioną różdżką doszukując się gdzieś rozwidlenia czy czegokolwiek. Z żalem spojrzała na ścianę i zapukała w nią pięścią. |
| | | Gość
| Temat: Re: Centaur?! Czw 11 Gru 2014, 22:04 | |
| Navi wbrew pozorom bardzo dobrze się bawił. Uwielbiał kłócić się i być wrednym dla innych, zwłaszcza gdy ktoś mu podpadł, a Puchon ewidentnie to zrobił. Wszystko byłoby fajnie i pięknie, dopóki Callas nie wjechał mu na ambicje. Na twarzy Ukraińca pojawił się czerwony rumieniec. Dobrze, że był odwrócony do całej trójki tyłem, bo jeszcze zobaczyliby tego pięknego buraka! Nie, nie mógł tak tego zostawić. - Z pewnością dłuższe niż Twój siusak. - parsknął pod nosem, odgryzając się jednocześnie blondynowi. No nie mógł się powstrzymać, musiał mu dopiec. A niech to diabli, że ta woda taka płytka i nie mógł go w niej utopić! To była bardzo kusząca wizja! Nastolatkowie w końcu doszli do końca tunelu. Byli zmęczeni, przemoczeni, bolał ich kręgosłup i co najgorsze - byli głodni! Brunet oddałby własną różdżkę za kurczaka z ryżem i warzywami, choć w tym miejscu mógłby się pożywić co najwyżej szczurem. Pod warunkiem, że jakimś cudem by takiego upolował. Przed ich oczami ukazała się wysoka na dwa metry ściana. Niestety nie było to nic na ich korzyść - stali w bezruchu, nie za bardzo wiedząc co robić dalej. Ślepy zaułek, koniec gry. Chłopak jęknął cicho, rozmasowując sobie bolące plecy. Jedyny plus był taki, że można było się wreszcie wyprostować i ponarzekać dalej. Jolene oczywiście zaczęła jako pierwsza, więc Navi postanowił jej zawtórować. - No, albo w ogóle zrobił Cię w konia... hehe, rozumiesz. W konia... że centaura. - próbował być śmieszny, ale chyba niezbyt mu to wyszło. - No i w ogóle pewnie nie ma żadnego centaura. - dodał. A co jeżeli to zginą, a co jeżeli nie ma stąd wyjścia? A co najgorsze, co jeżeli nie ma tutaj jedzenia?! - Ja bym go kijem nie dotknął, no chyba, że po pijaku. Spójrz na niego, mokry jest jeszcze brzydszy niż normalnie, nie to co ja. - prychnął i poprawił swoją fryzurę, a następnie otrzepał się z całego brudu który napotkali w opuszczonym tunelu. Jasną rzeczą było, że w tym momencie żartował i tylko ostatni kretyn nie wyczułby sarkazmu w jego głosie. Dość jednak było docinek, trzeba było działać! - Tam jest jakiś wąż. Widziałem taki znak przed wejściem. - oznajmił dumnie całej grupie. Poczekał aż pani magiczna wyczaruje swoje magiczne sztuczki. - Drugi raz ten sam numer? Będę zaskoczony, jeżeli zadziała. - skomentował poczynania swojej towarzyszki podróży. Nie żeby wątpił w jej zdolności, ale ktoś słabo by się zabezpieczył, dając dwa razy ten sam bajer. Chłopak poczekał na ruchy towarzyszy, sam zaś podszedł do wystającego fragmentu. - A co jeżeli nagle wyskoczą stąd jakieś potwory? - zadumał się. - W sumie to idealne miejsce na pułapkę. Nie przebilibyśmy się przez ścianę, a ten mały tunel nie byłby zbyt pożyteczny do ucieczki... - podrapał się po brodzie. Odruchowo zacisnął dłonie na różdżce, jakby będąc gotowym na każdą ewentualność - rzucić jakimś zaklęciem ofensywnym by pokonać bestię, albo ochronić swych towarzyszy przed śmiercią! Trochę taka paranoja, ale różne plotki chodziły o Hogwarcie. - Może węże? Słyszałem, że są gatunki które potrafią pływać. Są szybkie i świetnie się kamuflują, czekając na swoją ofiarę. - pochwalił się swoją znajomością gadów. - Allan, zobacz w majtki, może jakiś wreszcie tam się pojawił. - dodał by wkurzyć Puchona. Trzeba było jednak zrobić coś z tą płytką. Docisnąć ją, pociągnąć, warknąć na nią. Pewnie czuła się tutaj taka samotna... - No dalej, sezamie otwórz się! - no co? Musieli spróbować każdej opcji! |
| | | Gość
| Temat: Re: Centaur?! Pią 12 Gru 2014, 20:55 | |
| Nie odezwałem się do Johnego, bo właściwie miał rację. Poza tym, byłem skupiony głównie na moich plecach, które miały już dość pozycji, w której się znajdowałem. Nie, żebym narzekał! Po prostu czułem, że to się skończy tym, że nie będę mógł jutro wstać z łóżka. O ile w ogóle dożyję jutra, a z taką grupą wielce prawdopodobnym jest, że mi się to nie uda. Miałem przemoczone buty i skarpetki, generalnie waliło błotem i innymi fekaliami natury. No to nieźle się wpakowałem. Jedno było pewne. Nigdy więcej takich szalonych przedsięwzięć! No nie… Do tego wszystkiego doszedł pisk szczurów. - Navi, twoja rodzina chyba się nie cieszy na twoje przyjście. Dowaliłem mu tak delikatnie w odwecie. Bardzo nie chciałem, ale zaśmiałem się kiedy Navi rzucił swoim suchym żartem. Może nie do łez, to było takie parsknięcie śmiechem. Ważne, że chyba tylko na mnie z tej grupy ten żart „podziałał”. W końcu udało nam się dotrzeć do dużej ściany. Właściwie, to wszystko zaczęło obierać bardzo dziwny kierunek. Tajemnica na tajemnicy. Jolene znowu rozpoczęła swój magiczny rytuał różdżkowo-zaklęciowy. No cóż, podobnie jak Navi, wątpiłem by ta sama sztuczka zadziałała drugi raz, ale kto wie. - Ejj… Spojrzałem pod swoje nogi, a raczej trochę powyżej nich. W ścianie było jakieś wgłębienie. Mieliśmy coś tam wcisnąć? Coś na nim położyć? Wskazałem na ów zagwozdkę reszcie grupy. - Myślicie, że coś tędy wylatuje? Albo my mamy coś tędy przecisnąć? Może wtedy będziemy mogli przejść dalej? Na ogół, gdybym nie bał się zbyt dużego rozgardiaszu, namówiłbym ich na rzucenie bombardy w tym samym momencie, aczkolwiek… Może lepiej było tego nie robić? Przynajmniej na razie. - Popatrz… Powiedziałem do Naviego, chociaż zasadniczo chciałem zaczepić Johnego. Ach, cóż ten mózg mi za żarty robił. Odruchowo pociągnąłem go za ramię, nie jakoś mocno, tak po prostu, żeby podszedł i zwrócił uwagę raz jeszcze na wcięcie w ścianie. - Jak myślisz? Co mamy z tym zrobić? Po zadaniu tego pytania, rozejrzałem się po wszystkich. Ciarki przeszły mi po plecach. Czyżbym zaczynał się bać? Możliwe. - Nie wiem, jak wy, ale ja mam wrażenie, że coś nas zaraz pożre… Przedostańmy się dalej, jak najprędzej. Niekompetencji Gryfona wolałem już nawet nie komentować. Mówił o narodzinach centaura, a nie potrafił nas na dobrą sprawę wyprowadzić nawet z zamku. To znaczy, chyba już byliśmy poza jego terenami? Kto wie, ten budynek to jedno z najbardziej nieprzewidywalnych miejsc na ziemi. Na całym świecie nie ma zapewne nikogo, kto byłby go wstanie pojąć w całości.
|
| | | Anonim
| Temat: Re: Centaur?! Sob 13 Gru 2014, 09:49 | |
| Johny połknął powietrze, wzruszając ramionami z rosnącym strachem na buzi. Nie przerywał jednak marszu, twardo brnąc do przodu z przekonaniem „Syriusz tędy szedł, to sprawdzona droga” i właśnie to wymamrotał po chwili milczenia. W końcu wyszliście i ujrzeliście przed sobą potężną ścianę. Navi miał rację – drugi raz ten sam numer nie przejdzie. Zaklęcie rozpłaszczyło się po cegłach, ale nic poza tym. Zupełnie nic. - Nie, nie pomyliłem! Syriusz sam mi mówił, że to ten między dwoma obrazami! – Tupnął nogą jak obrażona księżniczka i skrzyżował ręce, opierając się bokiem o ścianę. Plecy bolały go nieznośnie, jak całą resztę zresztą. – Tylko podśmiechiwał się potem… - Dodał ciszej, dopiero teraz dostrzegając ten dodatkowy element. Huncwot najwyraźniej wywinął im psikusa. Najwyraźniej głód doskwierający Navi’emu podzielany był przez jego żołądek, bo cicho zaburczał w proteście. - Jest! Na pewno tam jest! – wydarł się Gryfon, podrywając się gwałtownie z zamiarem szarpnięcia Ślizgona za ramię. Niestety, ból w plecach uziemił go dosłownie, bo z donośnym „auuu” wrócił na ścianę. Atmosfera strachu, jaką wokół siebie roztaczaliście robiła się coraz gęstsza i gęstsza, a piski szczurów i odgłosy wody z rur wcale nie pomagały w opanowaniu emocji. Zaklęcie nie zadziałało, ale tam gdzie pochylił się Navi… wystarczyło tylko docisnąć płytę, aby cegły zaczęły się odsuwać tak samo jak w przypadku ulicy Pokątnej. Niezbyt szeroki, ale za to wysoki. Nie musieliście się już garbić. Przed Wami rozciągał się widok na Zakazany Las, byliście w lewym skrzydle zamku na wysokości błoni. Widzieliście je dobrze, a do pierwszych drzew dzieliło was może 20-30 metrów.
Co robicie?
Następny post Lemura: 15.12 (poniedziałek) godzina 10. |
| | | Gość
| Temat: Re: Centaur?! Sob 13 Gru 2014, 11:32 | |
| Nie ukrywajmy - sytuacja nie szła po ich myśli. Błąkali się jak pijane dzieci we mgle od samego początku. Ich kochany Gryfon najwyraźniej został małą ofiarą Blacka, o ile w ogóle Syriusz go nie wyrolował. Syriusz powiedział, Syriusz powiedział... - Przeklęty Gryfonie, mógłbyś to chociaż sprawdzić! - pomyślał. Miał ochotę go skarcić za to wszystko, jednak darował sobie. Jeszcze był cień nadziei, że rzeczywiście odnajdą tego centaura. Niewielki, ale zawsze! Na razie jednak siedzieli w podziemiach. Szczury piszczały, woda szumiała w rurach. Mrok, zło i zniszczenie, chciałoby się rzec - jednak nie dla Naviego. Już siódmy rok musiał spędzać wieczory w dormitorium Slytherinu, także po tylu latach spędzonych w tych warunkach przestało to na nim robić jakiekolwiek wrażenie. - Mokro i zimno tu. - nie dało się ukryć. - Johny, nie ekscytuj się tak, bo jeszcze pomyślą, że jakiś potwór zabija uczniów w kanałach! - upomniał go. Ostatnie czego im brakowało, to nauczyciele zbiegający i dający im szlaban. - Na brodę Merlina, w tym Gryfindorze same takie księżniczki? - pokiwał głową w milczeniu. Ten Johnathan nic nie robił, od początku do końca! Trzeba było iść samemu, więcej tajemniczości by było! Stali tak jak idioci. Zaklęcie Jolene oczywiście nie podziałało, a wnioski Allana były mylne. Na szczęście jak zwykle z nieocenioną pomocą przyszedł Ukrainiec, który sprytnie wywnioskował co trzeba zrobić. Naciśnięta płyta otworzyła im dalsze przejście - ściany rozeszły się na boki i wreszcie mogli ruszyć dalej. Przed ich nastoletnimi duszyczkami ukazał się Zakazany Las - ten sam o którym krążyły legendy i mity. Wcześniej Noyis był tu kilka razy, nigdy nie zapuszczał się jednak głębiej między drzewa. - A więc, Johnathanie, masz jakiś plan? Gdzie mamy iść? - zapytał wychodząc na zewnątrz i otrzepując swoje spodnie z brudu. Teraz, gdy poczuł wiatr uderzający w zmoczoną, dolną część ciała zrozumiał, że ta gra nie jest warta świeczki. To, że się przeziębią było bardziej niż pewne. Sięgnął ponownie po różdżkę. Teraz, gdy byli na zewnątrz, z dala od wody i ciemności, mógł się wreszcie choć trochę ogrzać, a przynajmniej zapobiec groźniejszym objawom ewentualnej choroby. - Sicarre - wypowiedział, a z różdżki zaczął wydobywać się strumień ciepłego powietrza. Navi skierował zaklęcie na swoje nogi oraz stopy, dzięki czemu miał nadzieję pozbyć się nieprzyjemnej wilgoci i dać trochę ciepełka swojemu ciału. - Radzę wam zrobić to samo, no chyba, że macie zamiar chodzić zimną nocą w mokrych ubraniach... - zasugerował. - Cóż, jest nas czworo, więc proponuję iść tak, żeby każdy miał na widoku swoją stronę. Nawet pierwszoklasista wie, że to niebezpieczne miejsce, także dobrze mieć oczy dookoła głowy. - zaproponował i czekał, co powie Johnatan oraz reszta. |
| | | Jolene Dunbar
| Temat: Re: Centaur?! Sob 13 Gru 2014, 14:12 | |
| Popsułeś mi kolejkę! BU! :))
Kłótnia chłopców stawała się nie do zniesienia. Pukanie, baśniowe zaklęcie i Descendo nie podziałało, a Allan z Navim postanowili drzeć koty podczas tak ważnej misji. Joe zasznurowała usta i zmarszczyła brwi. Tak być nie może. W jaki sposób mają powitać centaurzątko na świecie, nie obrażając go jednocześnie, skoro ta dwójka postanowiła się ze sobą droczyć zamiast myśleć jak się stąd wydostać? Odwróciła się na pięcie do chłopców. Podeszła do Allana, uniosła rękę i trzepnęła go w ucho. Spokojnym krokiem znalazła się przy Navim i jemu zrobiła to samo. Spojrzała na Johny'ego, ale jemu krzywdy tej bolesnej nie uczyniła. - Jeśli będziecie dalej się kłócić i opowiadać o swoich klejnotach, zamknę was w tym tunelu i pójdę sama z Johnym! - pogroziła im palcem, mówiąc to poważnie. Cel tej wyprawy był inny niż pranie swych urazów przy publiczności. W innej sytuacji chętnie próbowałaby im dokuczyć bądź ich pogodzić. Aktualnie mieli poważniejszy problem - ścianę i psikus Syriusza Blacka. Podeszła żwawo we wskazane przez nich miejsce i odetchnęła głośno z ulgą, gdy przejście się otwarło. - W końcu! I teraz nie kłócić się, bo nie dam wam słodyczy. A wzięłam je ze sobą, o tutaj! - poklepała się po tajemnej kieszeni w spodniach. Wzięła prowiant i najwyraźniej tylko ona o tym pomyślała. Brała go z myślą o nowo narodzonym centaurzątku i właśnie w tej chwili użyła tego jako szantażu na chłopcach. Jakoś musi ich utrzymać w ryzach, prawda? Zgasiła różdżkę i wyszła na teren Zakazanego Lasu, biorąc głęboki wdech. Pozbyła się z płuc zapachu stęchlizny i dotleniła się świeżym powietrzem. Za poradą Naviego użyła Sicarre, ale wcześniej zdjęła buty i usiadła na pupie na ziemi. Westchnęła z ulgą, gdy skarpetki powoli wysychały. Gorzej miało się z butami. Uniosła głowę na Gryfona, posyłając mu długie spojrzenie błyszczących oczu. - Dobra, w jakich rejonach mieszka centaurzątko? Nigdy nie widziałam żadnego na oczy. - powiedziała, susząc dalej skarpetki. Oglądała ich obrazki w książkach. Dumne, prawe, honorowe i łatwo je urazić. Oraz przepiękne. Joe serce ściskało się z bolesnej ekscytacji na myśl, że będzie je widzieć pierwszy raz w życiu. Nie mogła się doczekać, zatem nasiliła zaklęcie 'Sicarre', wysuszyła sobie skarpetki i trochę buty, aby za chwilę ubrać je i stanąć na równych nogach. Rozejrzała się bacznie wokół, rymując sobie w myślach zaklęcia na wszelki wypadek, ochraniające. Ktoś powinien pilnować chłopców, bo póki co tylko się kłócą. Joe ufała, że szantaż słodyczami przywoła ich do porządku. - Ok, Johny prowadzi. Ja oglądam się pod nogi, Allan na lewo, Navi stań z tyłu jak wcześniej i pilnuj prawej. Na wypadek jakiegoś ataku czy odwiedzin zwierzątka, krzyczcie. - uśmiechnęła się do chłopców słodko i złapała Johny'ego za ramię. Postawiła go na czele i asystowała tuż za nim, aby mieć oko na wszystko i jeszcze więcej. Lumos skierowała na ziemię, mając za zadanie spełnić polecenie wydane przez samą siebie. Celowo poustawiała chłopców, chociaż gdyby nie wielka ciekawość, stanęłaby między Navim i Allanem i ich pilnowała. Musiała jednakże zdać się teraz na moc ich żołądków i łakoci ukrytych w swojej kieszeni. Głodny facet to posłuszny facet. |
| | | Gość
| Temat: Re: Centaur?! Nie 14 Gru 2014, 15:24 | |
| Obyło się na całe szczęście bez zbędnych docinków. Navi użył szarych komórek i rzucił zaklęcie rozgrzewające. Hmm! Nie mogłem odmówić mu słuszności wykonanego działania, które oczywiście po nim powtórzyłem. Nie chciałem się zaziębić i tak byłem dość chorowity. Powiedzmy, że Jolene pozwoliła sobie na trochę za dużo. Szczerze mówiąc, to chciałem złapać ją za kłaki i rozwalić jej głowę o glebę. Stwierdziłem jednak, że w razie ewentualnego zagrożenia, przypadkiem to ona będzie służyła, jako żywa tarcza, a co! - Pilnuj się… Warknąłem do niej w sposób naprawdę złowieszczy, a następnie przeciągnąłem się. Moje plecy! No, ale byliśmy już teraz na dobrej drodze. I znałem świetne – powiedzmy – ukryte przejście. Na pewno będę z niego korzystał częściej. O ile wcześniej nie będę musiał wymienić kręgosłupa. - Daj to gówno swoim mendom na piździe. Tak, właśnie takie słowa wypowiedziałem w jej stronę. Generalnie czułem, jak moja agresja wzrasta. Teraz każda moja myśl była skupiona na tym, żeby po prostu jej nie pobić. Jakim prawem naruszyła moją cielesność i śmiała mnie uderzyć? Przytulenie - no dobra, chociaż wolałbym zgniatacz palców Filcha, byłem wstanie znieść. Ale nie będzie mnie jakaś małpia wariatka biła! Zdenerwowany wyszedłem przed nich wszystkich. Miałem ochotę wrócić do łóżka. Chciało mi się ryczeć. Kanaliki łzowe zapiekły, a w nosie nazbierało się gluta. Nie płacz, nie płacz. Mówiłem sam do siebie i chyba tylko dzięki temu ostatecznie powstrzymałem łzy. Co mnie obchodziło to, co sobie o mnie pomyślą? I tak wszyscy w zamku wiedzieli, że nie należę do osób, które przebierają w słowach i są trochę… Nienormalne, o. - Nie mów mi, co mam robić. Warknąłem na nią ponownie, kiedy potwierdziła tylko zamysł Ślizgona. Czemu miałem tak wielką ochotę pozbawić ich życia. I siebie. Generalnie kicha. Wziąłem głęboki oddech i wypuściłem powietrze powoli, miarowo… I znowu. Dobra, w końcu dostosowałem się do „ustalonego” planu. - Róbcie se co chcecie, ja waszych zadów ratować nie będę. Wyglądało to trochę tak, jakbym się obraził no i w sumie tak też było. Cóż, ich strata! Mogłem się śmiało pochwalić tym, że tak dobrze zaklęć defensywnych, jak ja, to chyba nikt nie rzucał w całym zamku! Dlatego też wiele moich pojedynków kończyło się „remisem”, jeżeli tak to można określić. - Właściwie to lepiej by było, jakby coś nas teraz pożarło. Mojej gadaninie nie było końca...
|
| | | Anonim
| Temat: Re: Centaur?! Nie 14 Gru 2014, 20:01 | |
| Niczym na zawołanie, chłopak odwrócił się przez ramię , posyłając Navi’emu jadowite spojrzenie urażonego dziecka. – I tak wy robicie więcej hałasu! – Skomentował buntowniczo, wyraźnie urażony uwagą Ślizgona. Drgnął, zafascynowany widokiem Zakazanego Lasu i… zrobił krok do tyłu, w wyraźnym strachu. - Ja… e…. – zaczął dukać, ale nic z tego nie wyniknęło. Nawet nie odważył się wyjść razem z wami z tunelu, oglądając się nerwowo przez ramię i chyba żałował, że w ogóle wybrał się na taką wycieczkę. Udał, że nie usłyszał pytania i skupił się na rzuceniu zaklęcia, dzięki któremu mógł wysuszyć sobie stopy. Nie zamierzał sprzeciwiać się liderowi, który samoistnie wyłonił się z grupy. Zamrugał nerwowo oczami, najwyraźniej nie zamierzając powiedzieć tego co wie. O ile w ogóle wiedział coś więcej niż wy. - Nie! Niech Navi prowadzi! – Zaprotestował gorąco, pod wpływem impulsu podchodząc do Ślizgona i chowając się za jego plecami. Zaciskał mocno zęby, starając się nie szczękać zębami. – Jeszcze nigdy nie byłem w zakazanym lesie… - wymamrotał wstydliwie. Wywinął się zręcznie z rąk dziewczyny i uczepił Ślizgona, popychając go prosto w ramiona Puchonki. – On jest w tym bardziej ogarnięty. – Dodał na swoje usprawiedliwienie.
Navi i Jolene – Wasze zaklęcia podziałały bez zarzutów, macie sucho w butach i skarpetkach Allan – zakręciło cię w nosie i kichasz, zaklęcie częściowo zadziałało, ale czujesz wilgoć przy palcach u stóp
Co robicie?
Post Lemura : 16.12 (wtorek) godzina 20
|
| | | Jolene Dunbar
| Temat: Re: Centaur?! Pon 15 Gru 2014, 11:17 | |
| Zachowanie Allana zrobiło się nie do zniesienia. Dotychczas Jolene nie przejmowała się i roztaczała wokół siebie samą miłość. Zmuszona do opanowania chłopców, powzięła sobie za cel przypilnowania ich za wszelką cenę. Czuła, że tylko jej zależy na ujrzeniu centaurzątka. Towarzysze nie wyglądali na zainteresowanych celem, a tylko drogą na tej misji. Posłała zimne spojrzenie Allanowi, co nigdy się jej nie zdarzyło i odwróciła się do niego plecami. Dumnym krokiem podeszła do Naviego i Johny'ego. - Błagam, nie mów, że masz niepotwierdzone informacje. - wykrzywiła usta w podkówkę. Cała droga nadaremnie? Gryfon chował się za Navim, co skutecznie osłabiło entuzjazm Puchonki. Mężczyźni. Dlaczego wcześniej nie wpadła na szczegółowe przesłuchanie Gryfona zanim wejdą w paszczę lwa? Zaskoczona popchnięciem Naviego w jej stronę, w porę cofnęła się o krok, asekurując ewentualne potknięcie się chłopaka poprzez złapanie jego ramienia. Nie miała nic przeciwko przytulaniu, jednakże wolała to przełożyć na później. Zostali skazani na swoją wrodzoną niezawodną intuicję i geniusz. Allana ostentacyjnie ignorowała, jakby go tutaj nie było. Nie powiedziała mu nawet "na zdrowie". Niech kicha! Ma za swoje. - Nie mam pojęcia gdzie one mieszkają. Może trzymajmy się dróżki? - zapytała Naviego z nadzieją w oczach, że ma lepszy pomysł. Wyjęła ze swej tajnej kieszeni pudełeczko kandyzowanych ananasów i podsunęła pachnący, słodki i aromatyczny smakołyk pod nos ślizgonowi, a potem John'owi. Myślenie jest efektywniejsze o pełnym brzuchu. Pobrudziła sobie palce od słodkiej posypki ananasów, ale warto było. Jak tylko poczuła słodki smak rozpływających się w ustach owoców, humor powrócił tak samo jak nadzieja w powodzenie misji. Zaświeciła różdżką na twarz ślizgona i uśmiechnęła się od ucha do ucha. - Wiesz, centuary to pierwsi jasnowidze. Może oglądają właśnie niebo na jakimś wzgórzu? - rzuciła pytanie jednak było widać niepewność na jej twarzy. Ugryzła się w policzek i szukała w pamięci jakichkolwiek wzmianek o centaurach zasłyszanych na ONMS. Oddała pałeczkę przywódcy Naviemu. Bardziej się do tego nadawał. |
| | | Gość
| Temat: Re: Centaur?! Pon 15 Gru 2014, 17:42 | |
| Przez ostatnie kilka minut wydarzyło się więcej, niżeli przez pierwsze kilkadziesiąt minut. Cholercia, jak ten czas szybko leciał. Nie był to jednak zbyt mile spędzony czas. Navi z trudem ukrywał swoje rozczarowanie i zażenowanie istniejącą sytuacją. Najpierw dostał pstryczka od Jolene, a potem... a potem to dopiero się zaczęło! - Te! - warknął na niego stanowczo, a w jego głosie było słychać, że zaraz może bardzo mocno uszkodzić swojego kolegę Puchona. - Blond piękności, ogarnij swoje foszki! - schował twarz w dłoniach, ukazując swoje rozczarowanie. Powoli zaczynało go to męczyć, te ciągłe kaprysyy i niekompetencja. Z kim on musiał pracować?! Zachowywali się gorzej niż kobieta podczas okresu! Jednak to nie zachowanie Allana było najgorsze. Całe gromy miały spaść na Johnathana który tak naprawdę nie miał pojęcia o niczym. Nie oszukujmy się - nie wiedział gdzie jest wejście, nie wiedział jak je otworzyć, a na końcu nawet nie wiedział jak dostać się do zakazanego lasu. A na dodatek zwalił całą robotę na Naviego. W tym samym momencie został popchnięty na Jolene, przez co musiał wylądować na niej. Na całe szczęście była silniejsza niż wygląd by na to wskazywał, i zdołała utrzymać chłopaka w równowadze. Ukrainiec zacisnął zęby tak mocno, że o mało nie pękła mu szczęka. Allan się fochał, Jolene żyła w innym świecie a Johnathan był idiotą. Drużyna marzeń, chciałoby się rzec. - Spokojnie Noyis, spokojnie, nie zniszcz ich... oddychaj... to tylko debile... nie z takimi już sobie radziłeś... - powtarzał w myślach, choć miał ochotę rozkwasić gębę Gryfona na kwaśnie jabłko. Jabłko... tak. Z pomocą właśnie przyszły owoce, a konkretniej ananasy w posypce, którymi Jolene postanowiła uraczyć Ślizgona i Gryfona. Brunet przez chwilę się zawachał. To było takie miłe, ale takie... niespodziewane. Puchonka całkowicie pominęła swojego kolegę z domu. Nie trzeba było geniusza, żeby odkryć skrywanego focha. Naprawdę, gorzej niż z dziećmi! Nie potrafił jednak sobie odmówić, tym bardziej, że jeszcze niedawno burczało mu w brzuchu, a taka przekąska była istnym rajem dla jego głodnej duszy. Tak, tak! - Dziękuję! - powiedział, odwzajemniając uśmiech. - Od ananasów robi się słodka sp... eee, dzięki! - zachichotał pod nosem i miał już zjeść swój kawałek, gdy nagle jego wzrok zetknął się z biednym Allanem. Stał taki sam, odosobniony, wyglądał jakby zaraz miał się rozpłakać. W tym momencie w wężowym serduszku uaktywniła się ta dobra część. Ta dbająca, chcąca pomagać. Nie mógł tak po prostu go zostawić, tym bardziej, że byli grupą. A grupa powinna się trzymać razem. Kłótnie trzeba rozwiązać dobrocią i byciem miłym! - Proszę. Pożryj to. - uśmiechnął się do niego, tak jakby od dawna byli najlepszymi przyjaciółmi, a cała akcja przed chwilą nie miała miejsca. Przełamał ananaska na pół i zjadł swoją połówkę ze smakiem wymalowanym na ustach. Drugą podsunął pod usta blondyna i z radością czekał na jego reakcję. Miał nadzieję, że nie odgryzie mu dłoni. - Dobra, koniec tej słodkości. Za długo stoimy w jednym miejscu. - podsumował ich i szybko wyruszył naprzód. Chyba nikt nie miał nic przeciwko jego przywództwo, a Johnathan i Jolene wręcz mu kibicowali. Kurcze, jak miło! - Johnathan, co Ci powiedział Syriusz? - zapytał Gryfona i czekał na odpowiedź. - W sumie trafna uwaga, Jolene. - przyznał jej rację, co nieczęsto się zdarza. - Gwiazdy obserwuje się daleko od światła, więc raczej nie spotkamy centaurów na obrzeżach. Zresztą oni żyją z dala od ludzi, co oznacza, że musimy wejść głębiej. Także podwinąć gacie, wysmarkać nosy i nie bać się mi tutaj! - radośnie klepnął Johnathana w plecy tak, że ten o mało nie wypluł płuc. No co? Trzeba było ich jakoś zmotywować! - Z takimi mistrzami pojedynków jak ja i Allan wszyscy jesteśmy bezpieczni, haa! - Czyżby nareszcie uwolniła się w nim radość? Dziwny był ten chłopak, oj dziwny. Jeżeli Gryfon nie przedstawił żadnego alternatywnego planu, to zamierzali podążać we wcześniej ustalonym szyku, drogą którą zaproponowała Jolene. |
| | | Gość
| Temat: Re: Centaur?! Wto 16 Gru 2014, 17:59 | |
| Zimne spojrzenie, jakie posłała mi Puchonka w ogóle nie zrobiło na mnie wrażenie. Ludzie robili gorsze rzeczy. Może, gdyby wpatrywała się we mnie dłużej, to byłoby to miało jakąś moc sprawczą, bo bardzo nie lubiłem, jak ktoś się we mnie zbyt długo gapił. Oczywiście istniały pewne wyjątki od tej reguły, na ogół po prostu drażniło mnie poczucie czyjegoś spojrzenia na sobie. Poruszałem palcami w butach, zimno mi było, kurdę bele! Nie odpowiedziałem nic na swego rodzaju uwagę, którą w moją stronę wystosował Navi. Lepiej dla niego, żeby się za bardzo nie produkował, bo zaraz może oberwać. Z tym, że on to już raczej dostał by po prostu w mordę. Nie, żeby jakoś bardzo zasługiwał. Po prostu zostałby ofiarą mojego niewypowiedzianego gniewu, a co! - Doprawdy, urzekła mnie twoja historia, chłopcze. Wypowiedziałem tak zblazowanym głosem, że od samego jego brzmienia człowiek mógł popaść w ciężkie stany depresyjne. Nie fochałem się. To znaczy, oczywiście fochałem, ale nie tak, jak oni sobie myśleli. Jakim prawem Jolene mnie w ogóle dotknęła, idiotka! - Powiedz tej kretynce, żeby trzymała swoje brudne łapska przy sobie. Warknąłem w jego stronę. Wyglądało to trochę tak, jakby nieporadne dziecko skarżyło się rodzicowi. Zdecydowanie, jeżeli chodziło o relacje międzyludzkie, to byłem bardziej nieporadny od dziecka. Myślałem, że szlag mnie jasny trafi, kiedy Gryfon „zrzekł” się przywództwa. No przecież… TRZYMAJCIE MNIE! - Aha, czyli wyciągnąłeś nas tutaj, a teraz umywasz od wszystkiego ręce? Było to, rzecz jasna, pytanie retoryczne. No cóż, w sumie, to całe moje życie tak wyglądało, dlatego też nie zdziwiłem się szczególnie takim obrotem spraw. Niech sobie Navi z Jolene robią co chcą, ja wiedziałem, że dam sobie radę. Potrafiłem dbać o własną skórę. Spokojnie Allan. To tylko debile. Navi to kretyn, ale zdolny, Jolene to kretynka, ale może się nadać na pożarcie, Johny też jest niczego sobie kupą tłuszczu… Tak czy siak przeżyjesz dzisiejszą noc, wystarczy tylko dać czasowi płynąć… Wziąłem głęboki oddech i z potężnym zrezygnowaniem wypuściłem świszczące, przepychane przez zęby powietrze. - Twoje zwierzątka będą głodne, uważaj bo jeszcze pożrą włosy. Rzuciłem do Jolene, dopowiadając trochę do ostatniej obrazy w nią posłanej. Nie chciałem nic jeść, nie byłem głodny. Pić też mi się na razie nie chciało. Na razie. No dobra, chciało mi się, ale nie mogłem tego powiedzieć im, choćbym miał się skręcać z pragnienia. Nie ukrywam, że bardzo miło mi się zrobiło, kiedy Ślizgon podzielił się ze mną swoim ananasem! - Emm… Dzięki. Powiedziałem trochę zmieszany. Przecież jeszcze przed chwilą miałem ochotę go pobić! To znaczy, może nie pobić, ale wyrażałem się, przynajmniej w myślach, na temat chłopaka w sposób bardzo niekorzystny. Wywróciłem oczyma na słowa Jolene. Nie, żeby mówiła niemądrze, bo mówiła chyba poprawnie… Po prostu nie lubiłem takiego paplania. Navi coraz bardziej się nakręcał, nie rozumiałem jego przesadnej ekscytacji, aczkolwiek to chyba nawet lepiej dla morali grupy, no nie? - Taa… Powiedziałem troszeczkę bardziej radośnie, kiedy chłopak wspomniał coś o mistrzach pojedynków. No kto, jak kto, ale my byliśmy w te klocki naprawdę nie najgorsi! No to idziemy! Jakiś radosny, słaby głosik odezwał się w mojej głowie. Była to już prawie nieistniejąca ekscytacja.
|
| | | Anonim
| Temat: Re: Centaur?! Wto 16 Gru 2014, 20:30 | |
| Johny uciekł wzrokiem na bok, ale wymamrotał coś pod nosem. Coś co przypominało: - No wiem, że tam jest centaur…- Wzruszył ramionami, ani myśląc wychodzić zza ramienia kolegi. Jakoś ociągał się z sięgnięciem po proponowanego przez dziewczynę ananasa. – Noo… powiedział gdzie jest to przejście i że centaur podchodzi do chatki Hagrida … to.. em… wszystko… - Wzruszył ramionami, uciekając wzrokiem tylko po to, aby nie patrzeć w oczy Ślizgonowi. I reszcie grupy. Ciągnąc stopę za stopą ruszył za nowym liderem, przyśpieszając kroku i wzmacniając uchwyt na różdżce.
Widok przed Wami nie zmienił się – widzicie obrzeża Zakazanego Lasu, a chatka gajowego jest małym punkcikiem w zasięgu waszego wzroku. Słychać hukanie sów, ale ogólnie nie widać nikogo ani niczego wrogiego.
Co robicie?
Następny post Lemura: 18.12 (czwartek) godzina 20:30
|
| | | Gość
| Temat: Re: Centaur?! Wto 16 Gru 2014, 23:50 | |
| Blondyn nadal wydawał się sfochowany, nic a nic nie zmieniła się jego reakcja. Z kim tutaj pracować, skoro każdy ma wiecznie jakiś problem?! - Dzięki? - burknął, odchodząc od niego. W głosie nastolatka chyba zdawało się słychać smutek. Wyszedł przed szereg i pochylił głowę, gapiąc się w ziemię. Zrobił dla niego coś miłego, a usłyszał tylko "dzięki"? - Spoko. - powiedział z chłodem w głosie. Nie odwrócił się już ani do Allana, ani do Johnathana, nawet do Jolene. Nawet nie skarcił Gryfona za to, że jest idiotą. Po prostu miał taki kaprys, żeby się przestać do kogokolwiek odzywać. Teraz to Ślizgon się fochnął. Widać to było bo jego chodzie - szybkim, pewnym, nawet nie starał się udawać. Po prostu szedł przed siebie jak taran, nie przejmując się niczym. - Wredny, niewychowany gnojek... - przeszło mu przez myśl. Nie dość, że Allan psuł całą atmosferę, to jeszcze Gryfon uwiesił mu się na ramieniu. Miał szczęście, że unikał wzroku wężowatego, bo gdyby mógł nim zabijać, to chłopak raptem padłby martwy. Ukrainiec w jednym momencie stracił całą radość i znowu stał się tym chłodnym paniczem z Slytherinu. W tej sztywnej atmosferze szli przed siebie, aż wreszcie zauważyli chatkę Hagrida. Lubił tego olbrzyma, teraz jednak nie mogli wpaść do niego na herbatkę. Jako, że on był dowódcą, to skierował całą drużyną za drzewa - po to, aby się ukryć. Nie mogli stać tak na samym środku otwartego terenu - zaraz by ich kto zauważył i tyle byłoby z przygody. Centaur by zwiał, dostaliby opierdziel od gajowego i szlaban od jakiegoś nauczyciela. - Po co my tu w ogóle przyszliśmy. Przebiją nam krtanie strzałami, jak tylko nas zobaczą. - wymamrotał niewyraźnie. - Trzeba było iść na libację alkoholową, a nie... Tak w ogóle, Johnathan, po co nas tutaj zaprowadziłeś? No chyba nie nie powiesz mi, że interesuje Cię centaur, skoro nawet nie byłeś nigdy w zakazanym lesie. - wydedukował. Niezależnie od tego, co miło stać się dalej, postanowił jednak w jakiś sposób sprawdzić co tu się święci. Mocno zacisnął dłoń na różdżce i zamknął oczy. Musiał się skoncentrować - miał zamiar użyć zaklęcia, którego wcześniej nie używał w ten sposób. Można było się spodziewać, że zadziała, jednak... no cóż. Testy, testy i jeszcze raz testy. Jego celem było odnalezienie młodego centaura za pomocą magii. - Skoro młody centaur sam podchodzi do chaty Hagrida, to muszą mieć siedlisko gdzieś w pobliżu. Raczej nie puściliby młokosa na samotną wędrówkę przez zakazany las - nawet jeżeli to centaur, to w lesie jest mnóstwo innych, straszniejszych zwierząt gotowych zabijać... Może spróbuję odnaleźć ich legowisko... Jak macie jakieś inne pomysły na znalezienie tego bobasa, to śmiało. Byleby cicho. - zakomunikował im. - Możemy tu siedzieć do rana, ale wtedy... Lepiej dla Twojego dobra, Johnathan, żeby Syriusz nie kłamał. - powiedział z szatańskim uśmiechem na twarzy. - A tymczasem... Animalium Revelio - nie miał pojęcia, czy zaklęcie poprawnie zadziała. Poznał je dopiero w tym roku. Trudno orzec, czy ma ono prawo zadziałać na centaura, który był mieszanką człowieka i zwierzęcia. Ukrainiec postanowił jednak spróbować - w końcu co mu szkodzi? Jedyną słuszną przeszkodą była trudność. Nawet dorośli czarodzieje nie zawsze potrafili użyć go poprawnie, choć niewątpliwie plusem było to, że "zepsucie" czaru nie wiązało się z żadnymi konsekwencjami. Zamknął oczy i starał się wytężyć wszystkie swoje zmysły. Na początek wzrok - musiał sobie wyobrazić centaura, skierować wszystkie swoje zmysły w poszukiwaniu tego jednego, konkretnego gatunku. Przypomniał sobie ryciny które oglądał w szkole oraz obrazy z książek. Navi był jak architekt - najpierw zaczynał od konturów, potem dopiero zabierał się za szczegóły. Musiał jak najdokładniej odwzorować to, na czym opierali się w szkole. Duże ciało, choć bardziej końskie niż człowiecze. Twarz przypominająca człowieczą, choć zdziczałą, pokrytą bliznami i gęstym zarostem. Mina wskazująca na stoicki spokój, choć jednocześnie wskazująca na gotowość do walki. Nogi silne, mocno widoczne mięśnie. Dobrze wyrobiona, ludzka klatka piersiowa... Silne owłosienie i ogólny nieład - zupełnie jakby stworzenia te były nieskalane codziennym życiem... Oddychał spokojnie, powoli. Czerpał każdy zapach jaki wlatywał do jego nozdrzy - a w przypadku przebywania w pobliżu lasu tych zapachów było mnóstwo. Ptaki, ssaki, płazy, drzewa, krzewy, kwiaty i wiele innych - wszystko to miało swój zapach. Należało jednak wybrać jeden, konkretny. Wyizolować wszystkie pozostałe. - Skoncentruj się Navi... Skoncentruj się... - powtarzał sobie w myślach. To była ich jedyna nadzieja. Na koniec odgłosy... jakie odgłosy mogły wydawać centaury? Nigdy żadnego nie słyszał, nawet nie wiedział z jakim akcentem mogą mówić i czy w ogóle potrafią! Postanowił więc wyobrazić sobie to, co już wiele razy słyszał, czyli... odgłos końskich kopyt uderzających o ziemię. Tak, to mogło zadziałać! Teraz tylko skoncentruj się, wykryj go.. a może Ci się uda, panie Noyis? |
| | | Gość
| Temat: Re: Centaur?! Czw 18 Gru 2014, 22:41 | |
| Nie leżało w moim interesie zrazić do siebie Naviego. Po prostu mu podziękowałem. Dla mnie była to reakcja całkowicie naturalna. Czego on ode mnie oczekiwał? Nie będę przecież skakał ze szczęścia albo płaszczył się przed nim w afektowanej podzięce. Nie należałem do takich osób. Zawsze okazywałem adekwatną lub trochę mniejszą ilość wdzięczności w zamian za coś, co zostało dla mnie zrobione. W tym wypadku ktoś podzielił się ze mną jedzenie. No dobra, to super! W końcu to jedzenie, ale… Hmm. Właściwie to o co chodzi. - No dzięki, a niby co mam Ci odpowiedzieć. Nie ma sprawy, następnym razem w ogóle nic nie powiem. Wywróciłem oczyma, mówiąc to. Phiew! Mogłem mu równie dobrze powiedzieć, że nie chcę jego zawszonych ananasów i tyle. No dobra, nie mogłem, bo byłem głodny, ale wiadomo o co chodzi. Nie będzie mi tu jakaś płaszczka fukać. Szliśmy sobie spokojnie dalej. Spokojnie, ale za to w naprawdę trupiej atmosferze. Może to i lepiej? Przynajmniej nie musiałem słuchać ujadania Jolene, bzdurzenia Johnego i wredoty Ślizgona. Nie, wcale nie było fajnie. Jak tak dalej pójdzie, to to się skończy tragedią, bez dwóch zdań. Westchnąłem ciężko, jednak nie powiedziałem ani jednego słowa. Jak chcą, to niech tak będzie! Ja nie będę robił za kogoś, kto będzie ich godził. Chociaż w sumie doprowadzić do takiego stanu rzeczy to mogłem… Ujrzałem chatkę Hagrida. O wszystkie świętości! Jak ja nienawidziłem tego obleśnego grubasa. Powinno się go zesłać do Azkabanu i tam dać na pożarcie dementorom. Ygh, zbiera mi się na torsję na samą myśl o tym dzikusie. Sam nie znałem konkretnej przyczyny nienawiści względem gajowego. Tak po prostu było. I tyle. - O, to to! Zaklaskałem w dłonie podekscytowany i przyznałem Naviemu rację, kiedy powiedział o libacji alkoholowej. Takie proste, a takie genialne! Wódka najlepszym przyjacielem człowieka, czy jak to tam było to przysłowie… - To u mnie czy u Ciebie? Zapytałem pół żartem, pół serio. Oczywiście, nie obraziłbym się, gdyby dzisiejszy wieczór zakończył się jakimś procentowym posiedzeniem. Wiedziałem, że ta dwójka tutaj nie ma pojęcia o piciu, ale czego by nie mówić – ja i Ślizgon na trunkach wysokoprocentowych znaliśmy się jeszcze lepiej niż na pojedynkowaniu, zatem była to naprawdę niebywała wiedza i umiejętność! - Pewnie się z kimś założył… Rzuciłem średnio inteligentnie. Tak o. Dla zapchania ciszy i wkurzenia Gryfona, którego miałem ochotę rozszarpać na drobne kawałeczki. Jak można było być tak nieodpowiedzialnym, naiwnym i głupim?! Nie, to nie głupota. To już była bezdenna otchłań kretynizmu, w którą papuśny chłopiec zagłębiał się od urodzenia. - Chyba nie damy rady zrobić nic lepszego… Po prostu czekałem na to, co wyniknie z działań Ślizgona, który znowu mnie ubiegł.
|
| | | Rubeus Hagrid
| Temat: Re: Centaur?! Czw 18 Gru 2014, 22:43 | |
| Johnathan wolał się nie odzywać, uciekając spojrzeniem za każdym razem, jeśli ktoś próbował zmusić go do konfrontacji. Zamykając się w sobie przełknął cicho porażkę swojego jestestwa i spalenie całej wyprawy, pogrążając się w wyrzutach sumienia. Słowa Naviego mocno na niego wpływały, co uwidaczniało się coraz mocniej zaciskającymi się pięściami. W końcu, ktoś rzucił hasło „wymarsz”. Więc poszliście przed siebie w ciemną dzicz, trzymając się granicy lasu, by w razie potrzeby umknąć przed niebezpiecznymi centaurami. Navi: zaklęcie rozbłysnęło i zniknęło między drzewami zielonym strumieniem, a Ty dostrzegłeś jakiś punkt daleko, daleko na horyzoncie. Najpierw jeden, jakby niepewny i z wahaniem. Drugi, trzeci, aż w końcu nie byłeś w stanie ich zliczyć. Wszystko szło zgodnie z Waszym planie, ale…
Hagrid cieszył się z czasu, kiedy wreszcie w Hogwarcie znów rozpoczęło się życie. Nowy rok szkolny był dla niego tak orzeźwiający jak szklanka dobrego, grzanego wina, która z niezwykłą łagodnością rozchodziła się w jego organizmie. Radość? Tak, mógł właśnie tak nazwać to wspaniałe uczucie, które przepełniało jego całego. Wyszedł na obchód, jak co noc z resztą. Musiał przypilnować obrzeży Zakazanego Lasu i sprawdzić, czy przypadkiem młodociani przestępcy nie chcieli szukać wrażeń w tej okolicy. Coś go tchnęło, żeby pójść jeszcze koło północy, aby móc położyć się spać z czystym sumieniem. W dodatku niedawno jedna z żeńskiej części Centaurów wydała na świat młodego i musiał się upewnić, że nikt nie stwierdził, że fajnie by było złamać zasady. Szczególnie, że tuż przed końcem wakacji bardzo się postarał i wysłał wszystkim uczniom, bez wyjątku sowy, aby przypomnieć im czego im nie wolno. Szkoda, że zawsze znajdowały się ci odważni, którzy Zakazany Las uważali za miejsce do spędzania świetnie czasu. - No, Kieł. Idziemy, nie leń się ślinioku – powiedział, podciągając spodnie, aby znów mu się nie zsunęły tak, że miałby wrażenie, że zaraz mu spadną. Zdecydowanie będzie musiał się zaopatrzyć w nowy, skórzany pasek. Przerzucił kuszę przez ramię i rozejrzał się dookoła, po czym ruszył przed siebie, uderzając kilka razy w lewe biodro, aby przywołać psa do siebie. Co jak co, ale wielki brytan należał do największych tchórzy w Psiej Historii. Westchnął ciężko, mając tylko nadzieję, że naprawdę nie natrafi na żadnych rozbitków, którzy w swojej całej chęci zaznania przygody i ciekawości świata nie zgubili drogi do dormitorium. Szybko jednak się przekonał, że nadzieja była matką głupich i jak zwykle musiał trafić na śmiałków, którzy zdecydowali się złamać szkolny regulamin. Może potraktowałby ich tak źle, gdyby kręcili się poza murami zamku koło zachodu słońca, ale nie gdy wybijała już prawie północ. Trzymając w dłoniach lampę naftową, wyciągnął ją wysoko do góry, aby zwrócili na niego uwagę. Chrząknął potężnie, gdyby jakimś cudem nie zauważyli jego wielkiej postury. W sumie o tej porze równie dobrze mogliby go pomylić z jakimś mieszkańcem Lasu, czy kimś podobnym, kto chciał im zrobić krzywdę. Nic z tych rzeczy. Hagrid tylko przyszedł pilnować porządku i szybko zagonić młodych poszukiwaczy przygód do zamku. Kątem oka zauważył małego centaura, po czym pomachał w jego kierunku ręką i tupnął głośno nogą, aby przegonić go w głąb zarośli. To było niebezpieczne, szczególnie takie wychodzenie na teren szkoły, gdzie kręciło się wielu ciekawskich, uznających, że sen jest dla słabych. - No młodzi, koniec nocnej wyprawy. Wydaje mi się, że wizyta u Psora Dumbledora i woźnego Argusa Filcha będzie dla was niezłą nauczką. O tej porze nie powinno was tutaj być! – krzyknął, po czym ruszył w ich kierunku, łapiąc potężną ręką za ramiona Allana i Naviego, którzy znajdowali się najbliżej jego zasięgu. Miał nadzieję, że reszta w żadnym wypadku nie będzie chciała uciekać czy się chować. Pamięć do twarzy, to Hagrid miał naprawdę dobrą i nawet w ciemności potrafił rozpoznać Jolene Dunbar, jego ulubioną Puchonkę.
Upominam o stworzeniu kart czekoladowych żab i wstawieniu linku do profilu. Podsumowanie eventu: Zdobycze: + znacie tajne przejście prowadzące na Błonia + pojawienie się plotki o nowym duchu w Hogwarcie, która wybuchnie nazajutrz rano; Wy jednak wiecie, że to chodzi o Was i Waszej nocnej przeprawie + Navi: 1 punkt do ONMS + Jolene: 1 punkt do ONMS + Allan: 100 fasolek Straty: - szlaban u Filcha, każde z Was musi się zgłosić do niego - nie ujrzeliście upragnionego centaura
Dziękuję Wam za udział w evencie i poniekąd przepraszam za dwa ostatnie posty (zwalam to na chorobę i złe samopoczucie). Zapraszam do kolejnego mini-eventu i zabawy na przyszłość~
Mistrz Lemur
|
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Centaur?! | |
| |
| | | |
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |