IndeksIndeks  SzukajSzukaj  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

Share
 

 Zamek Rodu Grossherzog [RFN]

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : 1, 2, 3  Next
AutorWiadomość
Gilgamesh von Grossherzog
Gilgamesh von Grossherzog

Zamek Rodu Grossherzog [RFN] Empty
PisanieTemat: Zamek Rodu Grossherzog [RFN]   Zamek Rodu Grossherzog [RFN] EmptyCzw 03 Lip 2014, 11:56

Zamek Rodu Grossherzog [RFN] 29eofwy

Całkiem pokaźnych rozmiarów zamek, należący do rodu Grossherzog. Dookoła niego jest oczywiście utkana sieć zaklęć ochronnych, przez co jest oczywiście całkowicie nienanoszalny i niemożliwy do odnalezienia, dla osób które nie wiedzą gdzie się znajduje. Mimo że z zewnątrz zamek nie wygląda reprezentacyjnie i zbyt obszernie (w końcu w czasach gdy był budowany służył głównie do obrony), to wnętrze jest wyjątkowo luksusowe. Przez lata zamieszkujący go ród dbał o to, aby było im jak najwygodniej i by łechtać własną próżność, ozdóbkami, portretami słynnych członków rodziny a także (w niektórych wypadkach) posągami. Wszędzie jest tego pełno i wszystko jest urządzone z przepychem. Na wszystkich czterech piętrach roi się od niekoniecznie potrzebnych rzeczy, które mają podkreślać bogactwo, jednakże nie wszystko jest takie kolorowe, bo prócz sypialni, pomieszczeń użytkowych i najróżniejszych magazynów czy spiżarni, w podziemiach są lochy i wymyślne sale tortur, w których lepiej by było się nie znaleźć.
Gość
avatar

Zamek Rodu Grossherzog [RFN] Empty
PisanieTemat: Re: Zamek Rodu Grossherzog [RFN]   Zamek Rodu Grossherzog [RFN] EmptyNie 13 Lip 2014, 23:17

Czas, który Selene spędziła w Hogwarcie uświadomił jej jedynie, że życie naprawdę lubi zaskakiwać nas z najmniej oczekiwanym momencie. Początki w nowej szkole były naprawdę trudnej dla tej rudowłosej piękności, musiała zmierzyć się z wieloma wyzwaniami, pogodzić z własnym losem i na nową podjąć walkę. Aż trudno było jej uwierzyć, że to już koniec. Ostania walizka została spakowana do samochodu, którym miała udać się do letniego domu razem z rodzicami. Przyszedł czas pożegnania z innymi uczniami, którzy również opuszczali peron. Zielone oczy dziewczyny błądziły po rozległym terenie, wyrazie kogoś szukała. Zagryzła delikatnie dolną wargę po czym westchnęła zrezygnowana, iskierki w jej oczach na chwilę zgasły.
-Coś się stało kochanie? – zapytała blondwłosa kobieta stojąca tuż przy Sel, jej oczy były zupełnie takie same jak Krukonki, kobieta była znacznie starsza, czas odcisnął na niej delikatnie swoje piętno, choć trzeba przyznać, iż delikatnie zmarszczki pojawiające się na jej twarzy dodawały jej jedynie uroku. –Nic mamo – odpowiedziała rudowłosa kierując się na swoje miejsce w samochodzie, jej wzrok ponownie padł na innych uczniów Nie ma go pomyślała tylko, po czym samochód ruszył.

***

Wypady do letniego domu państwa Casta zawsze były ulubioną częścią wakacji dziewczyny, dzięki temu mogła ona spędzić trochę czasu z ojcem, a dodatkowo rozwijać swoją pasję związaną z opieką nad magicznymi zwierzętami, choć tym razem nie potrafiła czerpać z tego radości. Myślami wciąż wracała do tego co wydarzyło się w szkole, nie potrafiła wyrzucić z głowy chłopaka , który chyba postanowił zabawić tam dłużej niż powinien. Siedziała przy stole bawiąc się swoim jedzeniem, cierpiała na brak apetytu, minęło już kilka tygodniu a ona nie dostała nawet jednej głupie wiadomości od Gila. Czyżby już o niej zapomniał? A może po prostu była dla niego jedynie rozrywką? Ta myśl sprawiła, że przez jej ciało przeszedł lodowaty dreszcz, na szczęście po chwili udało się jej zwalczyć to nieprzyjemne uczucie i w pewnym stopniu okiełznać swoje myśli. Wstała od stołu wrzucając talerz do zlewu, a wtedy ją ujrzała. Na parapecie siedziała śnieżnobiała sowa patrząc na nią przenikliwym wzrokiem, z ust rudowłosej wydobył się niemy odgłos strachu gdy ujrzała ptaka. Otworzyła okiennice wpuszczając go do środka, miała sięgnąć po list przyczepiony do jej nóżki gdy sowa zraniła ją w rękę. –Wredny ptak! – burknęła pod nosem, po czym spróbowała jeszcze raz. Tym samym po chwili w jej dłoni znajdował się kawałek pergaminu z pieczęcią. Nie czekając zbyt długo otworzyła list, który w rzeczywistości okazał się zaproszeniem od nikogo innego, jak Gilgemasha. Piska radości rozległ się z jej ust….
***
Po ponad dwóch godzinach przygotowań Sel była w końcu gotowa, odziana w czerwoną suknię podkreślającą jej prawie idealną sylwetkę stała przed lustrem z uśmiechem na ustach. Jej wargi były czerwonokrwistego koloru, świetnie kontrastując z czerwienią sukienki. Rude włosy spadały kaskadami na ramiona i plecy, tym razem były starannie wyprostowane, zupełnie nie podobnego do nieładu który zazwyczaj gościł na jej głowie. Stopy odziane w czarne szpilki sprawiały, że była znacznie wyższa niż zazwyczaj. Skłamałaby sama przed sobą mówiąc, że nie wygląda pięknie.
Dotarcie do zamku Gila zajęło jej również sporo czasu, choć była ona naprawdę wielka, trudno było ją odnaleźć. Dlatego nic dziwnego, że dziewczyna przybyła tam bardziej niż elegancko spóźniona. Zapukała trzy razy kołatką do drzwi, poprawiając się nieznacznie. Zdenerwowanie ogarniało ją bardziej niż zazwyczaj, chyba nigdy się tak nie denerwowała jak teraz, pomimo zimnych rąk były one delikatnie spocone. W pośpiechu wyciągnęła z małej kopertówki chusteczki, po czym wytarła w nie dłonie, chowając ponownie. Wtedy wielkie drzwi przed nią otworzyły się ukazując sylwetkę chłopaka. Serce Selene przyspieszyło bijąc w piersi jak oszalałe, przez chwilę bała się, że wyskoczy jej z piersi. Ślizgon wyglądał jeszcze przystojniej niż w szkole, uśmiech na jego ustach sprawiał, że przez ciało rudowłosej przechodził przyjemny dreszcz podniecenia. Nie potrafiła go nie odwzajemnić. Ujmując jego dłoń ruszyli korytarzem, żadne z nich nie wypowiedziało nawet słowa. Krukonka co jakiś czas spoglądała na swojego towarzysza obdarzając go nieśmiałym uśmiechem, chyba wyczuł jej zdenerwowanie, gdyż mocniej ścisnął jej dłoń.
-Dlaczego mnie tu właściwie zaprosiłeś? – zapytała. Przed wakacjami, między nimi wiele się wydarzyło. Korepetycje z Transmutacji były również dobrym czasem na rozmowę, czasami bywało tak, że nie ćwiczyli a jedynie prowadzili miłe konwersacje na różne tematy. Kilka razy się pocałowali, ale czy to oznaczało, że tworzą parę? Poza tym czasem spędzonym razem w sali nie rozmawiali ze sobą, czasami Sel wydawało się nawet, iż Gil jej unika. Mogła mu mieć to za złe? W końcu był bożyszczem szkoły, każda dziewczyna chciała mieć go tylko dla siebie, kim że ona była by rościć sobie prawa do niego?
Gilgamesh von Grossherzog
Gilgamesh von Grossherzog

Zamek Rodu Grossherzog [RFN] Empty
PisanieTemat: Re: Zamek Rodu Grossherzog [RFN]   Zamek Rodu Grossherzog [RFN] EmptyPon 14 Lip 2014, 00:27

Gilgamesh sam nie miał pojęcia co, jak i właściwie dlaczego. Nie wiedział z jakiego właściwie powodu postanowił wysłać tę sowę do swojej uroczej korepetytorki. Prawdopodobnie to wszystko było winą panny Whisper - od jego pamiętnej pseudo randki z Wandą, jakoś zbrzydły mu inne kobiety. A jak wiadomo, taka abstynencja seksualna mogła szkodliwie wpłynąć na jego narządy rozrodcze. Nie miał wątpliwości że siostrą Doriana nie miał aktualnie co próbować, dlatego też postanowił sięgnąć po inną Krukonkę, która zdecydowanie była już blisko. A mówią że do trzech razy sztuka. Zresztą miał plan, który uniemożliwiał jej jakiekolwiek próby odmowy. Zdawał też sobie sprawę jak na niego patrzyła, więc nie pozostało mu nic innego jak zaprosić i oczekiwać jej przybycia.
Kiedy wreszcie się zjawiła (oczywiście nie na czas, ale nie miał jej tego za złe) był już gotowy aby zrobić dobre wrażenie od samego początku. Mimo że był u siebie, to wyglądał jakby wybierał się przynajmniej na spotkanie władców świata. Biała koszula, dopasowane spodnie, na to narzucona wyjątkowo droga szata - jakże ktokolwiek mógł tego nie docenić? Szczególnie że sztab specjalnie przeszkolonych osobników niskiego pochodzenia, sterczał nad jego fryzurą a także doborem ubioru i ozdób, dobre parę godzin. Zanim jeszcze otworzył drzwi, przywdział na twarz jeden ze swoich popisowych uśmiechów. Oczywiście zaprosił ją do środka, ujął jej dłoń i prowadził po zamku. Wolał nie kłapać bez sensu jadaczką, pozwalając jej obserwować potęgę i bogactwo jego rodu. W końcu nie bez powodu ktoś tu upychał te wszystkie dzieła sztuki, puchate dywany, kryształowe żyrandole i inne twory, które krzyczały prosto w twarz: "dław się bogactwem Grossherzogów", cokolwiek miało to znaczyć, bo brzmiało przynajmniej jak sprośna propozycja. Dopiero gdy dotarli do jego komnaty, Sel postanowiła w końcu się odezwać. Gilgamesh spodziewał się tego pytania i miał odpowiedź przygotowaną już od dawna. Od całej minuty.
-Czy to dziwne, że stęskniłem się za Twoim towarzystwem? Zresztą...teraz jest zupełnie inaczej. Na korepetycjach byliśmy oboje z przymusu, tutaj spotkaliśmy się z własnej woli. Ja miałem prawo nie wysyłać zaproszenia, Ty mogłaś odmówić, więc to znacznie ważniejsze spotkanie, nie uważasz?-wygłosił z wielkim uśmiechem i otworzył przed nią drzwi do swego "pokoju". Chociaż czy można to nazwać pokojem? Dla wielu to byłby wspaniały apartament. Miejsca było aż nadto. Było tu ogromne, dwuosobowe łoże z kolumnami i baldachimem, parę zdjęć, obraz jego dziadka (z którym Gilgamesh miał wyjątkowo dobre kontakty), plakat Sokołów z Heidelbergu (ulubionej drużyny panicza), szafa, szafka nocna i kilka mniej lub bardziej przypadkowych ozdóbek. Pokój oczywiście miał też własną łazienkę (która skromnością też nie grzeszyła). Aktualnie w tej komnacie było coś jeszcze - spory okrągły stół zastawiony wymyślnymi potrawami (które dosłownie kilka sekund wcześniej, zostały tu przytargane przez skrzaty domowe), z kilkoma świecami i dwoma krzesłami.
-Zechcesz spożyć ze mną kolację?-spytał z szelmowskim uśmiechem, prowadząc ją do krzesła i odsuwając je dla niej. Jednego przynajmniej był pewien - dzisiaj nikt mu nie przeszkodzi. Na pewno nie tutaj.
Gość
avatar

Zamek Rodu Grossherzog [RFN] Empty
PisanieTemat: Re: Zamek Rodu Grossherzog [RFN]   Zamek Rodu Grossherzog [RFN] EmptyPią 18 Lip 2014, 01:24

Selene była jednocześnie zaskoczona, jak uradowana wiadomością od Gilgamesh’a. W ostatnich tygodniach ich spotkań zaczęła patrzeć na niego zupełnie inaczej niż wcześniej. Miała wrażenie, że jego ciało otacza dziwna aura, nie każdy mógł ją dostrzec, Ślizgon był bardzo charyzmatyczną osobą, trudno było jej temu zaprzeczyć. Posiadał w sobie coś, co sprawiało, że rudowłosa nie potrafiła o nim zapomnieć. Bardzo często chodziła zamyślona analizując przebieg każdego ich spotkania, każdego wypowiedzianego słowa, czy wykonanego gestu. W jej snach nie pojawiał się nikt poza jego osobą, sama nie wiedziała, co ma oznaczać to wszystko. Była zakochana? Nieee….to nie możliwe, ewentualnie zauroczona. Tak. To co czuła, to jedynie odzew jej głupiego organizmu, który w obecności Gila wydziela tzw. hormony miłości, które nie są niczym innym jak głupimi reakcjami chemicznymi. Przynajmniej ona właśnie tak starała sobie to wytłumaczyć, jak inaczej mogła wyjaśnić, że dotyk Ślizgona sprawiał, że po jej ciele przechodziły przyjemne dreszcze, a na skórze pojawiała się gęsia skórka, że jej serce było kilkanaście razy szybciej, zupełnie jakby przed chwilą przebiegła maraton, a przecież nawet nie ruszyła się z miejsca.
Nie wiedziała co siedzi w jego głowie, strasznie trudno było przejrzeć chłopaka, dlatego biedna Krukonka nie miała pojęcia, iż jest tą drugą. Nie przypuszczała, że traktuje on ją jak pewnego rodzaju zamiennik, łatwiejszy w obyciu. Zapewne gdy posiadała owe informacje nigdy nie pojawiłaby się u progu jego zamku.
Sama budowla robiła ogromne wrażenie, choć dla Sel wszystko to było zbyt na pokaz, zupełnie jakby mówiło „zobacz jaki jestem bogaty, mogę mieć wszystko”, to wywołało u dziewczyny pewnego rodzaju niesmak. Ją zadowoliłoby nawet małe mieszkanko, byle by należało do niej, zamiast wielkiego zamku z niezliczoną ilością pomieszczeń i drzwi, w którym łatwo jest zgubić drogę. Szła za Gilem nie protestując , przez całą drogę oboje milczeli. To było znacznie lepsze niż bezsensowna rozmowa o niczym, która niepotrzebnie zajęłabym im tylko czas. Krukonka skupiona na swoich myślach co jakiś czas spoglądała na chłopaka zastanawiając się o czym myśli. Cokolwiek, co pozwoli jej określić jak powinna się zachować. Pozostać przy jego boku, czy może uciekać tak daleko jak tylko się da?! Niestety, był dla niej jak zamknięta książka.
Odezwał się dopiero gdy rudowłosa zadała mu pytanie, choć uznała odpowiedź za wymijającą przytaknęła jedynie głową. Mogła się nie zgodzić na to spotkanie, nie musiała się tu pojawiać, wybór należał jedynie do niej, teraz nawet nie wiedziała jak zabójczym się okazał.
Po chwili drzwi przed nią otworzyły się ukazując wielką sypialnie, trzeba przyznać że była miejsce to było trochę surowe, w przeciwieństwie do jej pokoju, który mimo iż nie był tak ogromny, wyrażał jej osobowość. Wszędzie gdzie się tylko dało wisiały rysunki lub zdjęcia magicznych stworzeń, na półkach i komodzie stały rodzinne zdjęcia, na którzy każdy uśmiecha się do obiektywu. Tutaj było inaczej, dziewczyna aż wzdrygnęła się lekko, to miejsce trochę ją przerażało.
- Z przyjemnością – odpowiedziała delikatnie się uśmiechając, po czym usiadła na krześle poprawiając sukienkę. –Hm….więc…tutaj się wychowałeś? – zapytała omiatając spojrzeniem sypialnie, która była zapewne jedną z wielu w zamku.
Gilgamesh von Grossherzog
Gilgamesh von Grossherzog

Zamek Rodu Grossherzog [RFN] Empty
PisanieTemat: Re: Zamek Rodu Grossherzog [RFN]   Zamek Rodu Grossherzog [RFN] EmptyNie 20 Lip 2014, 04:13

Gilgamesh ostatnimi czasy nie miał zbyt wiele do roboty, jeśli chodzi o koronowanie kobiecego piękna, nic więc dziwnego że bez żadnych specjalnych bodźców ze strony partnerki był lekko pobudzony. Chociaż nie było w tym nic specjalnego - był na swoim terenie, a wiadomo że każdy łowca na własnym podwórku czuje się znacznie pewniej, niż w strefie neutralnej, także jego pewność siebie przekraczała wszelkie granice.
-Hmm, powiedzmy. Parę lat, tuż przed pójściem do Hogwartu po ukończeniu podstawowej edukacji szlacheckiej i wyryciu mi przynależności do rodu spędziłem w Londynie, pod okiem...wujka.-odparł, robiąc lekką pauzę przed ostatnim słowem. Kogo jak kogo, ale tego paskudnego sadysty nigdy nie zamierzał uznać za część swojej rodziny.
-Jednakże, teraz co roku przyjeżdżam tu na wakacje - czasem również na ferie i święta, zależnie od humoru. Zostawiłem tu też już dość sporo oznak swojej obecności. Postawili mi nawet pomnik, ale głupio mi się chwalić. Chyba że pragniesz go obejrzeć, wówczas potem Ci go pokażę.-dodał lekko niedbałym tonem. Oczywiście że zamierzał się chwalić - w końcu pomnik to nie byle co, nawet jeśli kazał go wybudować sam. Mimo to, źle by wyglądało gdyby opowiadał o tym zbyt ochoczo, więc wplótł to tak, żeby wyglądało jak zwykła informacja, zwykła część konwersacji, bez większego znaczenia. Zanim sam zasiadł do stołu, odpalił jeszcze świece (oczywiście różdżką, bo kogo by obchodził jakiś śmieszny Namiar w czarodziejskim zamku? Równie dobrze zaklęć mógł używać ktokolwiek w jego obecności, więc Gross się tym nie przejmował), po czym zgasił lampy i wszystko utonęło w lekkim półmroku. Wszystko oprócz oczywiście stołu, jego i Selene. Dopiero wtedy spoczął po drugiej stronie stołu, zajmując się jedzeniem. Zdecydowanie wolał jeść sam - gdy w pobliżu znajdował się jeszcze ktoś, zawsze trzymał się wszelakiej etykiety, a to było męczące. W samotności mógł obżerać się jak prosie, co było zdecydowanie łatwiejsze. Tym razem jednak nie posilał się samotnie, więc nie miał wyboru. Mimo że Krukonka o tym nie mogła wiedzieć, w pobliżu czaiło się parę skrzatów domowych, na każde najmniejsze skinienie, więc nie obawiał się dzisiaj o żadne niedopatrzenia.
-Selene-mruknął w pewnym momencie (oczywiście nie z pełnymi ustami, to by było wręcz idiotyczne)-Podczas naszych urywanych spotkań, odniosłem wrażenie że coś nas łączy i że również zdajesz sobie z tego sprawę. Czy jest coś, co chciałabyś mi powiedzieć?-spytał cicho jednakże ciepło, tonem z serii "wielki-książę-zachęca-Cie-do-zwierzeń". Oczywiście nie spodziewał się jasnej odpowiedzi, co to to nie. Był po prostu ciekaw jej reakcji, gdy tak niespodziewanie powie coś takiego prosto z mostu. Czy potwierdzi, będzie się wypierać, nie odpowie wcale? Proste pytanie, bez drugiego dna, a mogło rozwiązać tyle kwestii i podsunąć dalszy plan działania.
Gość
avatar

Zamek Rodu Grossherzog [RFN] Empty
PisanieTemat: Re: Zamek Rodu Grossherzog [RFN]   Zamek Rodu Grossherzog [RFN] EmptyCzw 24 Lip 2014, 12:48

Selene nie zdawała sobie nawet sprawy, z tego w jakim celu została zaproszona przez Gilgamesha do jeogo zamku. Jej racjonale myślenie zostało przyćmione przez głupie zauroczenie, któremu całkowicie się poddała. Po raz pierwszy w życiu zdarzyło się jej stracić dla kogoś głowę, przez dłuższy czas, wraz z koleżankami wyśmiewała się z dziewczyn, które dla faceta były gotowe zrobić wszystko. Uważała, że są niemądre, a ich poziom inteligencji był zerowy. Uważała się za lepszą od nich, przecież ona nigdy nie dałaby się omotać facetowi w taki sposób, a teraz…..siedziała w sypialni Gila naprzeciwko niego z głupiutkim uśmiechem na ustach.  Jej zielone oczy patrzyły na niego z wielkim zachwytem, jakby był jednym z najlepszych dzieł Michała Anioła. Ta sytuacja była tak irracjonalna. Ta która przez tyle lat potrafiła się oprzeć zalotom innych, teraz nie wyobrażała sobie tego, że na jej miejscu mógłby być ktoś inny.
Nie dało się ukryć, że napięcie między tą dwójką rosło z każdą chwilą, choć dziewczynie trudno było przyznać się do tego przed sobą samą, często wracała do dnia ich pierwszego spotkania. Władczość i siła z jaką działał wtedy Ślizgon bardzo jej zaimponowała, choć może się to wydawać głupie, ona lubiła wszystko, co niebezpieczne i silne, być może właśnie dlatego kochała smoki, a Gil właśnie taki był.
Krukonka wysłuchała jego słów, jednak nie potrafiła się na nich skupić, gdy tylko spoglądała w jego oczy całkowicie w nich tonęła. Widziała jak porusza ustami, jednak miała wrażenie, że nic nie słyszy, jakby zamknięta w przezroczystym pudle.
-….. Postawili mi nawet pomnik, ale głupio mi się chwalić. Chyba że pragniesz go obejrzeć, wówczas potem Ci go pokażę- usłyszała. Otworzyła szerzej oczy ze zdziwienia. –Taki pomnik to pewnie nie byłe co, chętnie go zobaczę – odpowiedziała uśmiechając się.  Po czym zajęła się posiłkiem w milczeniu. Jedzenie z ledwością przechodziło jej przez usta, nie dlatego, że nie było smaczne, wręcz przeciwnie było wyborne, zapewne w normalnej sytuacji zachwycała by się nim, jednakże przy Gilu nie potrafiła skupić się na niczym innym niż on. Co jakiś czas delikatnie zerkała w stronę wielkiego łoża przegryzając delikatnie dolną wargę. Czy to nie głupie, że myślę o nim w taki sposób? przeszło jej przez głowę. Wyobrażała sobie jego i siebie kochających się w tym wielkim łożu. Dłonie chłopaka badałyby każdy fragment jej ciała, pieściły i dawały rozkosz.  Jęknęła prawie niesłyszalnie czując jak wzbiera w niej pożądanie, nie potrafiła się mu dłużej opierać, bo to sprawiało jej fizyczny ból.
Słysząc swoje pełne imię spojrzała na niego wyczekująco, a pytanie które  wypowiedział sprawiło, że opuściła widelec na stół, od którego odbił się delikatnie i z łoskotem uderzył o podłogę.
-P-Przepraszam – powiedziała szybko podnosząc go, jej policzki zrobiły się czerwone, choć nie była pewna co wywołało tą znienawidzoną przez nią reakcje. –Ja…..ja…. – zaczęła, ale po chwili z rezygnowaniem zamknęła usta. Nie wiedziała co ma mu powiedzieć, tak wiele emocji kotłowało się w jej ciele, że trudno było je ubrać w słowa, by dogłębnie oddać to, co czuła.


***

Wstał i podszedł. Nie dotknął jej, ale stanął tak blisko, że jej serce załomotało jak szalone. Była jak wrośnięta w ziemię, niezdolna się ruszyć. Jej usta też straciły zdolność ruchu. Zbyt wiele sprzecznych emocji. Cała ta scena była nierzeczywista. Nie do ogarnięcia.
Gilgamesh von Grossherzog
Gilgamesh von Grossherzog

Zamek Rodu Grossherzog [RFN] Empty
PisanieTemat: Re: Zamek Rodu Grossherzog [RFN]   Zamek Rodu Grossherzog [RFN] EmptyPią 25 Lip 2014, 04:01

Po obiedzie nadeszła w końcu pora na to, co Gilgamesh najbardziej lubił w zapraszaniu kobiet na swoje terytorium. W końcu chyba nikt nie byłby w stanie uwierzyć że zrobił coś w przyjacielskim geście, ot tak, bezinteresownie? O nie, miał wielkie plany co do obecnej tu Krukonki i nie zamierzał tym razem odpuszczać. Po jej reakcjach doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że ma do niej wyjątkowo proste dojście - dziewczyna najwyraźniej coś do niego czuła, co zazwyczaj bardzo ułatwiało sytuacje. W pewien dziwny sposób też była mu bliska - prawdziwy łowca zawsze zżywa się z ofiarą, tak czy inaczej. A kimże innym był on tu i teraz, jak nie łowcą polującym na drobne, niewinne dziewczę? Chociaż czy tak niewinne? Wielokrotnie udało mu się uchwycić jej spojrzenia biegnące w stronę jego łoża. Znał ten wzrok - wielokrotnie już doświadczał tego na własnej skórze. Chrząknął, a na dany im znak, natychmiast pojawiło się parę skrzatów domowych i posprzątały ze stołu, po czym umknęły jakby obawiały się okrutnej śmierci. Może i miały racje?
Wstał - w końcu ileż można siedzieć? Nie tym razem, posiedzi sobie przy następnej okazji. Powoli zbliżył się do Sel, obserwując jej reakcje. Stanął za jej krzesłem i na chwilę zamarł tam bez ruchu, niczym jego własny posąg. Czekał przez moment zastanawiając się czy dziewczyna zamierza coś zrobić, jednakże nie poruszała się, nie odzywała...ciekawe czy chociaż oddychała? Pewnie tak, inaczej szybko zauważyłby efekty, prawda? Ale w sumie...wiedział że pierwszy ruch należy do niego, więc skoro tak to nie zamierzał się ociągać. Położył jej dłonie na ramionach, zdając sobie sprawę z tego że niezależnie od tego co by zrobił, to jest na wygrywającej pozycji. Nachylił się do jej ucha, wiedząc że szept sam w sobie odnosi niespodziewane efekty i wyszeptał:
-Wiem kim dla Ciebie jestem. Wiem co czujesz i to właśnie jest odpowiedni dzień żebym Ci to wyznał. Czuję to samo.
Na chwilę zamilkł, aby słowa zdążyły zrobić swoje. Jednakże nie na słodkich kłamstewkach zamierzał dzisiaj poprzestać. Powoli zsunął dłonie niżej, zatrzymując je na biuście dziewczyny - wiedział że mu wolno, czemu niby by nie? Selene na pewno zdawała sobie sprawę z jego zamiarów, zresztą po takim wyznaniu..czy naprawdę mogłaby się opierać? Nie, raczej nie.
-Możesz mieć to czego pragniesz.-mruknął jej do ucha. Kto jak kto, ale on nawet bez żadnej werbalnej odpowiedzi jednego był pewien - ten bój już wygrał, a teraz nadeszła pora na odebranie nagrody.
Gość
avatar

Zamek Rodu Grossherzog [RFN] Empty
PisanieTemat: Re: Zamek Rodu Grossherzog [RFN]   Zamek Rodu Grossherzog [RFN] EmptyWto 29 Lip 2014, 11:30

Selene nie myślała o sobie, jak o ofierze, święcie przekonana o tym, że między nią a Gilem zrodziło się jakieś uczucie. Czy aż tak bardzo mogła się pomylić, co do jego osoby. Zawsze trafnie oceniała zamiary drugiej osoby, lecz w tym wypadku prawidłowy osąd został przyćmiony przez buzujące w niej uczucia. Co jakiś czas spoglądała na łóżko przygryzając dolną wargę, jej myśli wcale nie były czyste, to sprawiło, że na policzkach dziewczyny pojawiły się delikatne czerwone plamki. Dziękowała Bogu, że oświetlenie w sypialni nie było tak idealne, dzięki temu mogła ukryć swoją reakcje.
Krukonka nie mogła ruszyć się z miejsca, czuła się jak zahipnotyzowana, dopiero dotyk Ślizgona sprawił, że odwróciła delikatnie głową. Przez jej ciało przebiegł dziwny dreszcz.
Słowa chłopaka sprawiły, że dłużej nie mogła siedzieć bezczynnie. Była lekko zszokowana tupetem Gila, że w ogóle zrobił coś takiego. Znała wszystkie plotki krążące na jego temat po szkole, mimo tego, wszystko to bledło gdy spojrzała w jego oczy. Nawet nie zwróciła uwagi na to kiedy pozbył się koszuli i teraz widziała już tylko piękną, nagą pierś. Przyciągnął jej dłonie, położył je na swoim ciele. Przekonała się, że jego skóra jest prawie idealnie gładka. Patrzyła na swoje dłonie oparte na jego piersi.
Zabrać ręce. Nic więcej nie musiała zrobić. Wystarczyło, żeby zabrała ręce, odsunęła się i przerwała tę niedorzeczną grę. Była o włos od normalności... a jednak nie mogła się ruszyć. Bez zastanowienia przesunęłam palce niżej, na brzuch. Gil nie był kulturystą, ale jego silne muskuły były twarde, rysowały się we wszystkich właściwych miejscach. Przesuwała palce dalej, obrysowując krzywizny i kontury. Ślizgon nie zrobił nic, nie odezwał się słowem. Ale ilekroć; spojrzała w górę, te zielone oczy były wbite we mnie, płonęły pożądaniem. Sprawiły, że jej ciało odpowiedziało żarem. Jej dłonie zeszły niżej, aż do paska dżinsów, z których wystawał brzeg niebieskich flanelowych bokserek. Wsunęła palce pod krawędź, podniecając się coraz bardziej tą niebezpieczną grą. Taka bliskość zakazanego terytorium sprawiała, że kręciło się jej w głowie. Spojrzała mu w twarz. Jego oddech przyspieszył. Powietrze między nimi skwierczało.
Wyciągnęła się w górę i pocałowała go, smakując te miękkie wargi, wpychając język - między nie, by w pełni poczuć jego smak.
Gilgamesh von Grossherzog
Gilgamesh von Grossherzog

Zamek Rodu Grossherzog [RFN] Empty
PisanieTemat: Re: Zamek Rodu Grossherzog [RFN]   Zamek Rodu Grossherzog [RFN] EmptyNie 03 Sie 2014, 03:20

Nie potrzebował wiele czasu, aby przystosować się do sytuacji. Bardzo wyraźnie go pragnęła, więc nawet sam nie zauważył kiedy zdążył się pozbyć swojej koszuli - a może to ona go jej pozbawiła? Nie wiedział, w końcu miał prawo powoli poddawać się podnieceniu prawda? Samo wyobrażenie tego co niechybnie nastąpi mogło sprawić, by nie jeden skakał z radości. On jednak twardo stał w milczeniu, pozwalając jej "badać" swoją klatkę piersiową, wiedząc że z każda chwilą coraz bardziej wpada w pułapkę.
Milczał i stał tak bez ruchu jeszcze przez chwilę, zupełnie jakby wyczekiwał na odpowiedni moment. Gdy w końcu nadszedł i dziewczyna zainicjowała, wówczas podjął pocałunek w duchu czując smak zwycięstwa. Umiejscowił dłonie na tylnej części jej ud, po czym powoli zaczął przesuwać je wyżej, wjeżdżając nimi pod sukienkę Krukonki i zatrzymując na jej pośladkach.
Spoiler:



[sesja zamrożona]
Gilgamesh von Grossherzog
Gilgamesh von Grossherzog

Zamek Rodu Grossherzog [RFN] Empty
PisanieTemat: Re: Zamek Rodu Grossherzog [RFN]   Zamek Rodu Grossherzog [RFN] EmptyPon 03 Gru 2018, 15:59

Świstoklik przeniósł ich pod bramę główną, jednakże Gross szybko przebył przez posterunek strażników (zastanawiając się za co im właściwie płacą, bo sukinkoty grały w kości) i zaprowadził dziewczynę do swojej komnaty. Ostatnimi czasy wystrój tego miejsca się zmienił - przybyło tutaj wiele książek, a ze ściany poznikały jego trofea (staniki, majtki i inne pamiątki po niewiastach), które zostały upchnięte w kufrze pod wielkim łożem. Wprowadził kolejna owieczkę do miejsca kaźni, a także jej małego kolczastego przyjaciela i wskazał jej jeden z foteli, które ostatnimi czasy również zasiliły umeblowanie jego komnaty. Kiedy dziewczyna już się rozsiadła rzucił tylko w eter:
- Ekel! Abscheu! Hässlichkeit!
Już po paru sekundach okazało się, że nie jest to wymyślny sposób na zastraszenie gościa, a jedynie imiona skrzatów. Na to przynajmniej by wskazywało, bo pojawiły się akurat trzy.
- Bring obst für Igel und alkohol für uns. Whisky, Wein, Bourbon, Spirituosen. Sofort - warknął na swoich podwładnych a skrzaty natychmiast się deportowały i rozpoczęły znoszenie zamówionych rzeczy. Winogrona, jabłka, truskawki, a także wcześniej wspomniane alkohole - whisky, wino, bourbon i spirytus. Dopiero kiedy wszystko już było na stole, który znalazł się tutaj również za sprawą skrzatów, zwrócił się po angielsku do dziewczyny i jeża:
- Mały kolczasty przyjacielu, częstuj się tym na co masz ochotę. Mam oczywiście na myśli owoce, alkoholu nie wolno. Moja droga - rzucił i na ćwierć sekundy urwał, orientując się że nie pamięta jak dziewczyna miała na imię, ale to chyba nie miało dla niego żadnego znaczenia: ..czego się napijesz? Trunki są najlepszej jakości i nie są zatrute, jeśli o to pytasz.
Miał już nawet plan jak wykorzystać zaistniałą sytuację. Wiadomo, upicie niewiasty byłoby najprostsze, jednakże miał znacznie więcej finezji. Zakładał że rudzielec nie zna niemieckiego - jeśli by znała, cały plan by poszedł w łeb. Zwrócił się ponownie do skrzatów:
- Gießen Sie mich bourbon! Gießen Sie sie, was sie sagt. Zauberspruch in ihre Tasse. Lass es auf ihr kleider ausschütten. Diskret, wenn Sie gehen. Dann geh raus. - rzucił jeszcze, po czym uśmiechnął się sympatycznie do dziewczyny: - Wybacz jeśli mój natywny język brzmi szorstko, jednakże skrzaty nie operują angielskim.
Teraz zostało tylko czekać aż przedstawienie się zacznie.

Katarina Vento
Katarina Vento

Zamek Rodu Grossherzog [RFN] Empty
PisanieTemat: Re: Zamek Rodu Grossherzog [RFN]   Zamek Rodu Grossherzog [RFN] EmptyPon 03 Gru 2018, 16:30

Podróż świstoklikiem nie należała do najprzyjemniejszych, ale są gorsze rzeczy w życiu, więc po wylądowaniu przełknęła ślinę zmieszaną z żółcią i nie dała po sobie nic poznać. Czasem zastanawiała się czy jej opanowanie nie działało jak placebo - ale nawet jeśli to dalej wynik był satysfakcjonujący, a jak wiadomo liczy się efekt. Co do efektu to musiała przyznać, że posiadłość, przed którą dane jej było się znaleźć robiła wrażenie i przez cała drogę do finalnego punktu wędrówki rozglądała się, zadzierała głowę, starając się skupić wzrok na jak największej ilości szczegółów. Pomimo widocznego bogactwa tego, kto odpowiadał za ufundowanie tej budowli nie uszły jej uwadze aspekty praktyczne pod kątem obrony, co musiała docenić. Przedkładała praktykę ponad wrażenia czysto estetyczne, to też ród Grossherzogów miał u niej małą zieloną lampkę.
Była przygotowana na używanie przez członka tej rodziny języka niemieckiego, jednakże pierwsza styczność z nim sprawiła, że prawie podskoczyła. Czy to już obóz koncentracyjny? Świstoklik do Oświęcimia, brzmi to jak magiczna powieść, dramat wojenny oparty na faktach. Pojawienie się skrzatów ponownie pozwoliło jej się rozluźnić, szczególnie, gdy przyniosły alkohol i rację żywnościową dla Gilles de Jeża, za którą prawdopodobnie sprzedałby własne organy, jej organy i jakimś sposobem przehandlowałby brodę Dumbledore'a. Prawie otworzyła usta, by przypomnieć mu, że nie powinien wpychać w siebie więcej niż może zjeść, ale pupil zniknął już w małym osobistym niebie. Westchnęła z lekkim uśmiechem, po czym wróciła spojrzeniem do Grossherzoga.
- Eliksiry wszelkiej maści to mój największy talent i jeśli dam się podejść w tak głupi sposób to moja egzystencja była niewiele warta. - skwitowała krótko, choć gdzieś tam w jej głosie pobrzmiewało wyraźnie, że zaczyna się rozluźniać przynajmniej w kwestii prowadzenia konwersacji z Gilgameshem. - Whisky. Zimne, ale bez lodu, jeśli łaska. Nie przepadam za rozwadnianiem czegokolwiek. A język niemiecki mi nie przeszkadza, choć bez przyzwyczajenia jego brzmienie jest dosyć... ostre. Pasowałby raczej na inkantację pradawnej klątwy aniżeli dialekt zwykłych śmiertelników.
Ponownie rozejrzała się dookoła, nie zapominając o krzątających się skrzatach czy wystroju wnętrz. Sama idea niewolnictwa skrzatów nie wadziła jej. Wychodziła z założenia, że było to podobne do koni pociągowych - ciężko pracujące stworzenia pod jarzmem ludzi, które jednak nie miały powodu do faktycznego narzekania, póki ktoś nie próbował bez powodu zajechać ich na śmierć. W końcu świat nie był miłym miejscem, a nawet ludzie między sobą nie byli równi, czemu miano by się pochylać nad samą w sobie profesją skrzatów?
- Wybaczam zatem. Mam więc rozumieć, że twój ubiór to kultywowanie tradycji?
Musiała przyznać, że nie do końca podobał jej się fakt, że Gilgamesh mógł swobodnie mówić do skrzatów, a ona nie rozumiała ani słowa. Wiązało się to z uczuciem dezinformacji, które wręcz nie znosiła, ale postanowiła jakkolwiek się zachowywać będąc goszczoną w czyimś domu. Szczególnie, że nigdy nie była w takim miejscu jak to, nie wspominając o tym, że w życiu nie odwiedziła Niemiec. Nie znała etykiety, języka, aczkolwiek nie czuła się tym speszona. Nie poczuwała się, by ktoś mógł tego od niej wymagać, a sama zanotowała z tyłu głowy, że warto doczytać to i owo na temat zwyczajów arystokracji.
Kiedy jeden ze skrzatów postawił przy niej kielich z trunkiem uniosła go, skinęła głową Grossowi, po czym upiła łyk. Poczuła przyjemne uczucie ognistego alkoholu otulającego jej gardło od środka, moszcząc się na koniec w żołądku. Jej radość niestety nie trwała długo, gdyż nim się obejrzała jej własne palce ją zawiodły. I na co trenować zręczność tasowaniem kart i precyzję wybierania właściwych figur spomiędzy wielu innych, gdy w takim momencie naczynie po prostu wymyka się z jej dłoni i marnuje płyn, które wartość zapewne przyprawiłaby ją o zawrót głowy. W ostatniej chwili złapała puchar nad kolanami, jednakże szkoda została poczyniona. Spaliła buraka? A skąd. Westchnęła odłożyła naczynie i pokręciła głową.
- Najwyraźniej ostra niemiecka aura ma swoje plusy i minusy. Powinnam była pamiętać o serwetce. - spojrzała ponownie na gospodarza nie tracąc animuszu. - Jeśli któryś ze skrzatów wskaże mi drogę do łazienki spróbuję zminimalizować starty. Wybacz za whisky, marnowanie dobrego alkoholu nigdy nie wypada dobrze, szczególnie na "dzień dobry".
Gilgamesh von Grossherzog
Gilgamesh von Grossherzog

Zamek Rodu Grossherzog [RFN] Empty
PisanieTemat: Re: Zamek Rodu Grossherzog [RFN]   Zamek Rodu Grossherzog [RFN] EmptyPon 03 Gru 2018, 18:59

Kiedy Katarina powiedziała czego się napije, skrzaty spojrzały jeszcze niepewnie na Gilgamesha. Jak ciężko o dobrego służącego od czasu gdy przypadkowo zabił Zeitverlusta.
- Ich sagte. Klar. - warknął na te odrażające stwory, które dopiero wtedy rzuciły się do wypełnienia wcześniejszego polecenia. Może przez ciągłe używanie angielskiego, jego akcent brzmiał jakoś gorzej i musiał im wszystko powtarzać? Do Katariny zaś rzucił:
- Eliksiry to Twoja mocna strona mówisz? W takim razie Tobie zdecydowanie bardziej podejdzie zapewne metoda z Eliksirem Życia
Wiedział o nim od niedawna, w sumie przypadkiem - jego ojciec pragnął dowiedzieć się, jak właściwie go stworzyć. Co prawda nie znał szczegółów, jednakże tworzenie Kamienia Filozoficznego wydawało mu się opcją odrealnioną i prawdopodobnie poza jego zasięgiem. Ciekawe jak dobra była ta drobna, ruda niewiasta - być może gdyby odpowiednio ją zmanipulował, to w sumie coś by z tego było? Może gdyby odkopał bardzo stare księgi z dolnych poziomów biblioteki, do których praktycznie nikomu nie można było zaglądać i skorzystał z jej możliwości...cóż, nieśmiertelność brzmiała całkiem nieźle, prawda? Nieśmiertelny ponadczasowy król - gdyby nie dało się go zabić, nie imałby się go czas ani choroba - czy nie czyniłoby to z niego kogoś właśnie takiego? Nic tylko gromadzić świat pod rządami jednej osoby. Do tego niestety niezbędna byłaby armia, ale doskonale wiedział już nawet komu mógłby taką podpierniczyć - problemem jednak było że i on nie wyglądał na osobę śmiertelną, jednakże eliksiry od zawsze były raczej niedocenianą dziedziną. Gdyby w ten czy inny sposób udało mu się stworzyć z Krukonki posłuszną sobie we wszystkim pacynkę, mógłby sięgnąć po wszystko. Będzie musiał to przemyśleć. Później. Wizja wiecznej władzy nad światem za bardzo go rajcowała żeby mógł to tak sobie odpuścić.
- Ten mundur? Nah, to taka drobna głupota. Pamiątka. Mój dziadek w latach trzydziestych i czterdziestych miał taką małą zabawę. Utrzymywał paru mugoli pod kontrolą swojego Imperio. Niejakiego Hitlera, Himmlera, Ribbentropa...ach no tak, jeszcze kogoś kogo zwali Doktorem Mengele, czy jakoś tak. Dokładnie nie pamiętam o co chodziło, ale dziadek twierdzi że wywołał jakąś wielką wojnę czy inną rzeź. Aż do śmierci twierdził że nic mu się aż tak nie udało jak to. No i właśnie by upamiętnić tą rozrywkę którą uskuteczniał, zostawił sobie paręnaście mundurów. Zawsze lubiłem dziadka, więc zawsze jak zakładam ten mundur mam dość ciepłe wspomnienia - powiedział spokojnie, z lekkim uśmiechem, po czym popił swojego bourbonu. Być może gdyby wiedział co dokładnie się wtedy działo, to inaczej by o tym opowiedział, ale jego dziadek oszczędzał mu szczegółów, gdyż w czasach gdy opowiadał to młodemu Gilgameshowi, to chłopak był siedmiolatkiem. Strzeżcie się wrogowie Grossherzogów jeśli okaże się że Gil wdał się w dziadunia. Opowiadał o tym bez skrepowania, bowiem co może mu zaszkodzić? Nawet jakby dziewczyna za bardzo rozpowiadała o tym co tu usłyszała, to jego ród i tak miał już paskudną sławę, a dziadek nie żył od wielu lat, on zaś był poszukiwany. Skoro do tej pory go nie znaleźli, to oznacza najwyraźniej że w dalszym ciągu jego zamek jest wystarczająco dobrze ukryty żeby żaden cholerny sukinsyn nie odważył się tu postawić nogi.
Szczerze mówiąc zastanawiał się od samego początku czy dziewczyna gdy tylko czary skrzatów zaczną działać i nadadzą przedstawieniu kolorów i musiał jej oddać jedno. Nie straciła twarzy. To było zastanawiające - czyżby była szkolona w subtelnej sztuce dyplomacji? Być może on jej nie doceniał od samego początku? On sam też ładnie zachował powagę. Postanowił wykonać kolejny test, tym razem może i mniej subtelny.
- Och, nie przejmuj się tym. Po prostu zdejmij mokre ubrania, o ile Cię to nie brzydzi to te małe włochate kartofle wypiorą Ci je. I przesiądź się na inny fotel, skrzaty doczyszczą. A o whisky się nie martw zupełnie, jest zaledwie stuletnie. Szkoda z zasady, bo jest całkiem niezłe, jednakże nic się nie stało. Mamy go wystarczająco byś dostała jeszcze jedną szklankę - powiedział spokojnie po czym wstał i zdjął górę munduru i podsunął ją dziewczynie.
- Tym możesz się okryć. Co prawda jest tu na tyle ciepło że raczej nie zmarzniesz, ale zauważyłem że Ci się podoba więc nie krępuj się, możesz go ponosić - dodał spokojnie. Przy okazji pozbył się krawatu który zaczynał go drażnić. Zdjął też nakrycie głowy, odkładając je spokojnie na stoliku i rozpiął górny guzik koszuli. Ubranie było idealnie dopasowane, przez co jego klatka piersiowa zdawała się jeszcze lepiej wyrzeźbiona niż w rzeczywistości, jednakże nawet Gross nie był tak butny by sądzić że to właśnie to teraz najbardziej przykuwa uwagę. Zdecydowanie więcej atencji dostanie jego naszyjnik, na łańcuchu stylizowanym na kości, z czaszką na końcu w której oczodołach tkwiły rubiny. Nie żeby nalegał by ktoś chwalił go za biżuterię, jednak bardzo lubił tą ozdobę i miał świadomość że to swojego rodzaju test - jeśli ktoś go skrytykuje, wówczas automatycznie był traktowany jak jednostka gorszego miotu. Ot naszyjnikowe zasady.
Katarina Vento
Katarina Vento

Zamek Rodu Grossherzog [RFN] Empty
PisanieTemat: Re: Zamek Rodu Grossherzog [RFN]   Zamek Rodu Grossherzog [RFN] EmptyPon 03 Gru 2018, 21:56

Eliksir Życia. Sama nazwa już przemawiała do Katariny na wszystkich poziomach zainteresowania, mimo, że wypowiedziana na głos wcale nie brzmiała jak specyfik o tak potężnym działaniu. Kamień filozoficzny mimo wszystko bardziej zapadał w pamięć niż ot, prosta nazwa taka jak ta. W tym momencie cieszyła się niesamowicie ze swojego talentu do alchemii, przybijając sobie piątkę za te wszystkie dni spędzone na nauce tej zacnej dziedziny. Nigdy nie rozumiała dlaczego przedmiot profesor Lacroix był tak niedoceniany, mikstury niosły ze sobą tyle korzyści. Większość osób twierdziła, że jest to mało ofensywny sposób na życie - najwyraźniej żaden z nich nie oberwał nigdy fiolką z trucizną, która wypala skórę i mięśnie lub powoduje szybki rozkład.
A propos wymyślnych sposobów na zniszczenie kogoś lub po prostu zabicie zazwyczaj w mało przyjemny sposób. Poruszenie tematyki Wojen Światowych i to jeszcze w taki sposób w pewien sposób wstrząsnął Krukonką. Słuchając słów Grossherzoga była przekonana, że ten nie ma pojęcia o skali wydarzeń, o których napomknął, co budziło pewne pokłady politowania w Katarinie. Rozumiała, że rody o krystalicznie czystym drzewie genealogicznym bronią się przed światem mugolskim rękami i nogami, jednakże nie chciało jej się wierzyć, że ogrom zniszczenia podczas kryzysu człowieczeństwa w pierwszej połowie obecnego wieku nie wpłynął makabrycznie i na świat magiczny. A mimo to ten oto osobnik wykazywał brak podstawowych informacji na ten temat lub po prostu nie rozumiał kalibru katastrofy. To nawet nie tak, że Vento należała do wybitnie empatycznych jednostek i oburzało ją takie podejście pod kątem umniejszania krzywdy ludzkiej. Nie, po prostu jako osoba poszukująca życia wiecznego, jednocześnie mocno zainteresowana tematyką śmierci samej w sobie poświęciła w swoim życiu wiele czasu na analizowanie jak bardzo świat stanął wtedy pod znakiem Żniwiarza. Najwyraźniej pod tym kątem nie mieli wspólnego zainteresowania i Gilgamesh postanowił skupić się tylko na życiu. Krótkowzrocznie w jej mniemaniu, ale każdy jest kowalem własnego losu.
- A więc tak to było. - skwitowała jedynie, a jej ton był o wiele bardziej neutralny, pusty niż wcześniej.
Odsunęła od siebie dywagacje na temat śmierci milionów, wytrącona z chłodnego świata umarłych przez niespodziewaną dosyć propozycję ex-Ślizgona. Uniosła brwi nieznacznie patrząc na niego z nieodgadnionym wyrazem twarzy. W jej głowie zaczynały pojawiać się podejrzenia co do celu tej zagrywki, a reputacja delikwenta tylko je podsycała. Czyżby więc o to chodziło cały ten czas? Powinna była się jednak tego spodziewać, choć nie mogła z czystym sumieniem stwierdzić, że temat nieśmiertelności został wykorzystany tylko jako wabik. Chłopak ewidentnie był zainteresowany tym tematem i posiadał jakąkolwiek wiedzę, a ich dywagacje i plany do zbytnio popularnych nie należały - szczególnie, że zazwyczaj życie wieczne wiązało się ceną, która nie dość, że nie była mała to najprawdopodobniej zapłacą ją inne jednostki. Do takich decyzji należało mieć nerwy ze stali - a więc może do tego to zmierza? Testuje ją? Nie byłoby to nieuzasadnione, co prawda. Na dodatek jeden i drugi potencjalny powód rozwoju wypadków nie kolidowały ze sobą. Przez moment prychała już w myślach, że nie zamierza zostać niczyją zabawką, po czym zastanowiła się nad tym głębiej. Czy aż tak wadziłby plotkarski scenariusz na tę chwilę? Skąd właściwie mogła wiedzieć? Nigdy żadna płeć nie wykazywała zainteresowania jej osobą, chyba że potrzebowano zostawić zwierzę pod opieką Krukonki na kilka dni lub odpisać pracę domową. Zdążyła poznać kilka osób, które pociągały ją seksualnie, jednakże nigdy nie była nawet blisko takiej relacji. Mimo wszystko ciekawiło ją to doświadczenie, które wciąż pozostawało w ciemnej mgle. W takim razie - co jeśli w kulminacyjnym momencie, gdy Gilgamesh potwierdzi tę teorię to ona wykorzysta sytuację? Jakby nie było, stanowiłoby to zdobywanie doświadczenia, wiadomości na temat ludzkiej natury i organizmu.
Jej twarz ponownie wróciła do neutralnego wyrazu, po czym dziewczyna lekko wzruszyła ramionami, wstając od stołu, by tym razem nie rozlać już żadnego z trunków, którymi opłaciłaby niejedną rzadką księgę.
- Może być. - rzuciła krótko, po czym bez zbędnych ceregieli zdjęła sweter i spodnie, rzucając je tak, by najbliżej krzątający się skrzat złapał części garderoby w locie. Bez najmniejszej zmiany w podejściu została w samej bieliźnie, która nie była żadnym koronkowym lepem na facetów. Prosty biały komplet, do którego zostawiła tylko białe podkolanówki. Nie lubiła marznąć w stopy. Przyjęła od Grossa górę od munduru i zarzuciła ją na siebie luźno, nie zapinając guzików. Mimo wszystko, na gołe ciało materiał, z którego wykonano odzież wojskową nigdy nie należał do najprzyjemniejszych, więc wolała zostawić sobie jakąś swobodę. Po chwili namysłu postanowiła postawić na jedną kartę - odrobinę bezczelności. Skoro gospodarz najwyraźniej miał zamiar grać w grę to ona nie zamierza godzić się na ustalone z góry warunki bez odrobiny rozrywki. Bez ceregieli podeszła do niego, chwyciła czapkę, po czym założyła na swoją głowę. Nie uszedł jej uwadze wisiorek, którym sama by nie pogardziła. Przyjrzała mu się dokładniej, w myślach doceniając kunszt i dbałość o szczegóły.
- Ładny. Choć ptasia czaszka z rubinami wyglądałaby jeszcze lepiej. - powiedziała, po czym usiadła na pobliskim krześle i chwyciła w dłoń whisky, z którą właśnie przybiegł skrzat. Pomimo treści tego zdania ton wypowiedzi sugerował szczery podziw tej drobnej części jubilerskiego rzemiosła. Upiła łyk, po czym spojrzała na Gilgamesha.
- A nie powiedziałabym, że temat samej w sobie śmierci cię interesuje, wręcz przeciwnie. Choć względy czysto estetyczne jestem w stanie zrozumieć. W każdym razie, wróćmy do eliksiru. Mówiłeś, że posiadasz księgi i inne źródła traktujące o różnych sposobach, podejrzewam, że tym również. Nadal nie sądzę byś faktycznie zdradził cenę za ujawnienie takiej wiedzy.
Uśmiechnęła się lekko, a nieruchome, szaro-błękitne oczy świdrowały osobę Grossherzoga spod daszku skradzionego nakrycia głowy. Podobała jej się ta czapka, miała wrażenie, że czuję się w niej trochę bardziej ożywiona, choć prawdopodobnie było to tylko złudzenie.
- Jaki masz w tym interes?
Gilgamesh von Grossherzog
Gilgamesh von Grossherzog

Zamek Rodu Grossherzog [RFN] Empty
PisanieTemat: Re: Zamek Rodu Grossherzog [RFN]   Zamek Rodu Grossherzog [RFN] EmptyPon 03 Gru 2018, 22:31

Dla Grossa w tej chwili najważniejsze było jedno - jak właściwie pójdzie jego mały test? Czy dziewczyna się speszy i ucieknie? A może zadziała zaczepnie? Pytań tyle, a tylko jedna odpowiedź była prawdziwa - wręcz nie mógł się doczekać aż się dowie jak będzie naprawdę. Już po chwili ją poznał i zdecydowanie mu się spodobała, jednakże nie dał po sobie poznać że bardzo podoba mu się że Krukonka właśnie poniekąd się przed nim rozbiera. Gdy zobaczył podkolanówki, poczuł wręcz pewne poruszenie. Nie potrafił tego pojąć - po bieliźnie mógłby stwierdzić wręcz że jest odseksualniona tak jak to tylko możliwe, a tu taki wspaniały element jego erotycznych preferencji? Obserwował ją uważnie, jednakże dbał oto aby jego twarz ani oblicze nie wyrażały dosłownie niczego - głupio byłoby się przyznać że jego wewnętrzny Grossherzog już podpowiadał co można zrobić z takim wspaniałym, zgrabnym ciałem. W sumie nigdy nie miał z tym problemów, ale czemu miałby odkrywać wszystkie karty naraz?
Nie skomentował też niczym poza uprzejmym kiwnięciem z lekkim uśmiechem, komentarza na temat jego wisiora - doskonale zdawał sobie sprawę z tego że jest ładny, on natomiast nie widział zupełnie ptasiej maski na miejscu klasycznej czaszki. Tak samo nie skomentował podkradnięcia jego czapencji - nawet jej pasowała, Katarina byłaby dobrym SS-manem. Już oczami umysłu widział jak batoży szlamy pracujące w kopalniach, krzycząc "schneller, schneller".
- Temat śmierci interesuje mnie czy chcę czy nie. Każdy kto para się moim fachem musi brać to pod uwagę, że jest z tym aspektem nierozerwalnie złączony już na wieki. Chociaż bardziej od samej w sobie śmierci pasjonuje mnie to, co do niej doprowadza - odniósł się jeszcze do tej części wypowiedzi - I owszem, posiadam sporo wiadomości na temat eliksiru. Zarówno tych prawdziwych jak i fałszywych - dodał.
Wtem nadeszło coś czego się spodziewał. Nie potrafił tego pojąć - dziewczyna była totalną świruską, a jednak znacznie inteligentniejszą niż połowa Slytherinu razem wzięta. Skubana miała trochę jego uwagi. Powinien teraz zachować szczególną ostrożność, ważyć każde słowo i przygotować genialny pod względem taktycznym jak i politycznym plan. Tak postąpiłaby osoba rozważna i ostrożna. Jednakże mówimy o Grossie. Nawet jeśli zmysł taktyczny posiadał, to był tym typem osoby która dotykała talerza by sprawdzić czy jest gorący. Uwielbiał rzucać się lekkomyślnie do przodu i płynąć z nurtem. Jakże mógłby odpuścić i tym razem?
- Po pierwsze, mówiłem prawdę - rozmowa z inteligentną osobą, jest moją ceną. Jak już wspomniałem - posiadam zarówno prawdziwe informacje jak i te FAŁSZYWE. Nawet po dokonaniu wstępnego przesiewu, nie jestem na tyle butny aby uważać że moje zdanie jest absolutem. Warto mieć jeszcze spojrzenie z boku na ten temat - powiedział spokojnie i wstał, podchodząc do szafki nocnej z której wyciągnął małe pudełeczko. Wysunął z niego talię kart i przetasował ją. Zupełnie nie wiedział po cholerę, bo wszystkie karty miały ciekawe motywy. W każdym razie odrzucił asa, potem dwójkę, trójkę i tak dalej, aż do dziesiątki. Wreszcie przystanął na walecie, który z jakiegoś powodu wydawał mu się odpowiedni, jako jedenasta w jego wyliczance figura. Dobra, chodziło o co innego - ta konkretna karta, mianowicie walet kier przedstawiała to o co dokładnie mu chodziło. Tak, to był jego sposób na prawdziwe rozpoczęcie tej partii. Jego gambit. Podrzucił wprawnym ruchem kartę Krukonce, niczym Szalone Przeznaczenie zwiastując to co jest punktem drugim. Karta pochodziła oczywiście z prywatnej talii Grossa, a co taka talia mogła przedstawiać? Oczywiście gołe niewiasty, bo jakby inaczej. Na tej konkretnej była akurat niezbyt wysoki, długowłosy rudzielec z biustem na wierzchu, w pozycji sugerującej że właśnie pozbywa się majtek. Tak lubiła swoje wróżenie z kart, on natomiast lubił hazard, więc mimo że nie miał już nic w rękawie, bowiem owe rękawy koszuli miał akurat podwinięte, to nawet z niewystarczającą ilością kart w kolorze zwycięskim postanowił swoje ugrać. Szlemik w bez atu. Kluczowym pytaniem było, czy dostanie kontrę.
Katarina Vento
Katarina Vento

Zamek Rodu Grossherzog [RFN] Empty
PisanieTemat: Re: Zamek Rodu Grossherzog [RFN]   Zamek Rodu Grossherzog [RFN] EmptyPon 03 Gru 2018, 23:15

Pomimo jego słów nadal podchodziła z rezerwą do rzekomego zainteresowania tematem śmierci, skoro nie posiadał jakichkolwiek informacji na temat wojen, które pochłonęły miliony ludzkich istnień. Ten czas był niczym żniwa czwartego jeźdźca apokalipsy, jedna z najważniejszych dat dla każdego kto faktycznie czuł się z tym aspektem jakkolwiek związany. Pozostawało jej jednak westchnąć w duchu i ewentualnie podsunąć Grossowi kiedyś sensowną lekturę na ten temat, by zobaczyć jak wpłynie to na jego rzekome zainteresowanie. Dlatego też póki co nie skomentowała tego w żaden sposób przeczuwając, że w obecnej chwili naprostowywanie braków w ogólnoświatowej edukacji nie jest jej zajęciem. Wbrew niektórym prognozom nie planowała zostać nauczycielem, a profesja korepetytora nie wydawała się adekwatna w tym miejscu i czasie.
Gdy wstał uniosła lekko brwi i podążała wzrokiem za jego sylwetką, uważnie obserwując poczynania osoby, która nadal potencjalnie mogłaby stwierdzić, że niemiecka krew jest w niej na tyle silna, że niczym druid wpuści do swojego ciała samego doktora Mengele. Tego wolałaby uniknąć. Nie była pewna jak bardzo wytrzymały jest jej żołądek, ale z dwojga wolałaby uczestniczyć w takich medycznych eksperymentach jako pomocnik niż ofiara.
Jej oczy błysnęły na widok kart. Czyżby zamierzał za pomocą wróżb odsiewać informacje? Wiedziała, że jest to możliwe, ale szczerze wątpiła czy ktokolwiek z nich znajduje się na tym poziomie wtajemniczenia i doświadczenia. Pomimo poszerzania wiedzy z zakresu wróżbiarstwa na własną rękę nie znalazła nadal instrukcji jak taką wróżbę przeprowadzić. Szybko jednak wyjaśniło się, że Gilgamesh wcale nie miał melodii na jeden z najrzadziej wybieranych przedmiotów Hogwartu. Kiedy na stół przed nią spadła ostatnia karta jej mózg już łączył wątki i klarował obraz sytuacji, w której się znalazła. Pomijając wizerunek uwieczniony na karcie nie uszło jej uwadze, że kolejność miała tutaj swoje znaczenie.
Podniosła ten niby nic nie znaczący kawałek papieru, by dokładniej mu się przyjrzeć. Poza rudymi włosami nie widziała żadnych podobieństw, aczkolwiek nie trudno było odgadnąć co też kryło się w tym gadzim umyśle, z którym przyszło jej się zmierzyć. Określenie "na waleta" nabierało zupełnie nowego znaczenia w obecnych warunkach. Westchnęła cicho, po czym wstała, co z początku wyglądało jakby chciała opuścić to jakże kameralne spotkanie, podprogowo wyrażając pogardę dla sztuczek prowodyra całego przedstawienia. Nie stało się tak jednak, gdyż przeszła parę kroków, po czym stanęła przodem do Grossherzoga, wbijając swoje spojrzenie w jego zielone tęczówki tak natarczywie i nieruchomo jak nigdy wcześniej. Odrzuciła górę od munduru na oparcie krzesła, na którym jeszcze przed chwilą siedziała, po czym wyjątkowo sprawnie zdjęła stanik, a następnie majtki - oczywiście wciąż świdrując bruneta oczami, które przypominały spokojny, górski strumień. Jej ruchy były płynne, niezbyt szybkie, jednakże też widać było, że dziewczyna nie zamierza przedłużać tej czynności na siłę. Została więc tylko w podkolanówkach i przywłaszczonej czapce, posyłając w końcu Grossowi enigmatyczny uśmiech, poprawiając nakrycie głowy trzymając daszek dwoma palcami.
- Mówisz więc, że zainteresowanie śmiercią to integralna część ciebie. Śmiem w to wątpić, przyznam szczerze, ale dobrze. W takim razie jedyne co mogę ci zaoferować to danse macabre.
Wcześniejsze wspomnienie doktora Mengele było o tyle zabawne, że gdy ta drobna Krukonka z całą dziwną atmosferą, która ją otaczała od chwili, gdy pozwoliła sobie na przykrycie włosów wyciągnęła dłoń w stronę byłego ucznia to przy akompaniamencie trzepotu skrzydeł mogła uchodzić za wyjątkowo niewinne widmo anioła śmierci. Jeśli ktoś faktycznie czuł przynależność do sfery zaświatów na wyższym poziomie to wyczuwa sobie podobnych. Mimo wszystko Vento jak najbardziej zasługiwała na określenie dziwnej, niepasującej. Czasem można było dostać szansę, by odkryć dlaczego.
- A jak wiadomo śmierć nie patrzy na status, wiek czy uzdolnienia. - dodała podchodząc bardzo powoli. - Czy ktoś taki jak ty nadal podtrzymuje swoje świadectwo?
Sponsored content

Zamek Rodu Grossherzog [RFN] Empty
PisanieTemat: Re: Zamek Rodu Grossherzog [RFN]   Zamek Rodu Grossherzog [RFN] Empty

 

Zamek Rodu Grossherzog [RFN]

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 3Idź do strony : 1, 2, 3  Next

 Similar topics

-
» Gilgamesh von Grossherzog
» Czarny Zamek
» Gilgamesh von Grossherzog
» Zamek Lémieux'ów [Francja]
» Wzór Opisu Rodu

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Marudersi :: 
Inne Magiczne Miejsca
 :: 
Świat
 :: Blok Wschodni
-