IndeksIndeks  SzukajSzukaj  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

Share
 

 Oberża pod Dzwonkiem

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4  Next
AutorWiadomość
Henry Lancaster
Henry Lancaster

Oberża pod Dzwonkiem - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Oberża pod Dzwonkiem   Oberża pod Dzwonkiem - Page 2 EmptyPon 23 Lut 2015, 14:12

Sorka za zwłokę, ale w ciągu ostatnich dni to ja nie byłem zbyt przytomny i wczoraj nie zdążyłem Ciebie nadrobić. SŁYSZAŁEM, jak mi groziłaś na cb zabiciem postaci. ;P

Udawał, że wcale omal nie zaliczył gleby i to trzy razy. Nawet chodzenie przy Wandzie sprawiało kłopoty, skoro uśmiechała się szeroko od ucha do ucha i rzucała na niego dziwny urok. Henry co chwila robił z siebie błazna i nawet nie musiał się starać, bo to samo z niego wychodziło. Uszy mu poczerwieniały ze wstydu, ale jakoś nie żałował swoich prawie wywrotek, skoro rozśmieszył Wandę. Przeszli przez pierwsze standardowe wzajemne poinformowanie się o trudnych przebytych rozmowach, a więc teraz mieli sporo czasu na własne towarzystwo i nie wracanie do nich. Soleil i Gilgamesh póki co przestali grać pierwsze skrzypce.
Uniósł łepetynę i parsknął śmiechem. U jamnika jeszcze nigdy nie był, a jak zajrzał przez szybę to jęknął. Ludzi jak mrówków.
- Co ty, zmieścimy się jeszcze. Zobacz w menu daniu dnia: smażone mięsne szaszłyki, mięsne $%^&, czego nie umiem wymówić i nawet koktajl mięsny... To chyba menu dla wilkołaków. - ale zachęcony mięsem otworzył drzwi Wandzie i wpuścił ją do środka. Nie planował zapuszczać się do Pudifoot ani rzucać w jej szpony. Henry nie przepadał za tamtą atmosferą i dziwną ciszą i za obrazami, które się na nich gapią i czekają nie wiadomo na co. Przepchnął się za Wandą między spoconymi czarodziejami i trafili na skrawek wolnego stołu i w miarę czystego. Puchon wziął najpierw od Wandy kurtkę, znowu komentując coś o braku czapki i przeziębieniu uszu jak to ma w zwyczaju przyszły Uzdrowiciel i dopiero potem pozbył się z siebie kurtki. Logo wyjców na jego bluzie zrobiło szpanerski piruet. Wrócił do stolika i usiadł wygodnie naprzeciwko Wandy. Po chwili jednak przesunął krzesło bliżej niej, aby dobiegał go jeszcze zapach wanilii. Potarł dłonie o siebie, bo choć "U jamnika" nie było luksusowo, to chociaż ciepło. Sięgnął po kartę menu i zaczął wertować w poszukiwaniu sam nie wiedział czego. Opuścił obiad, a śniadanie jadł osiem godzin temu. Trochę mu się zgłodniało, a skoro na kolację mają się spóźnić... Uniósł brew do samonotującego notesu i pióra, które cierpliwie czekało na ich decyzję. Posłał Wandzie spojrzenie typu "Jesteś pewna, że stawiasz?" i przerzucił żółtą kartkę menu. Zamówił w końcu gorący kufel miodu. Nawet nie kwapił się dyskutować na temat stawiania picia. Wiedział swoje i odmawiał mimo, że Wanda nie przyjmowała odmów. Henry czasami był uparty jak osioł. Czy tam gargulec.
- Udało mi się w końcu złapać boisko jutro. Co chwila ktoś tam koczował, ale Odineva dała radę. I niestety, Laurel dalej tkwi w drużynie. Gdyby nie była piekielnie dobra, wiadomo, że po starszym bracie, to bym ją wyrzucił za samo bycie moją rodziną. - zagadnął na luźny temat, coby odpędzić niedawny szok i wściekłość. Jeszcze Henry'emu do końca to nie przeszło, ale wolał o tym nie rozmawiać.
- No i nie mam uroczej asystentki. - akurat ta wiadomość bardzo przybiła biednego kapitana drużyny. Spojrzał złośliwie na Wandę i znowu na chwilę zapomniał jak on właściwie miał na imię.
Wanda Whisper
Wanda Whisper

Oberża pod Dzwonkiem - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Oberża pod Dzwonkiem   Oberża pod Dzwonkiem - Page 2 EmptyPon 23 Lut 2015, 14:49

/ To wszystko z miłości. Przecież wiesz.

Sama Wanda nie wiedziała czy wolałaby się znaleźć w przytulnej, nieco zbyt cukierkowej i różowej kawiarence czy w jeszcze gorszej spelunie. Dla niej liczyło się głównie towarzystwo, w którym przebywa, dlatego też dostosowywała się do otoczenia i chłonąc je starała się być tak jak inni. Potoczyła piwnym spojrzeniem po reszcie przebywających głównie mężczyzn w średnim wieku oraz po dziwnych kobietach i aż się wzdrygnęła. Na dzisiaj chyba sobie odpuści zachowywanie się jak dorosła i pozostanie sobą, bo to wychodziło jej najlepiej. Poza tym pewnie jej nagła zmiana nie spodobałaby się Henrykowi, który przyzwyczaił się do jej czułego uśmieszku i do tych rozbawionych iskierek tańczących w jej tęczówkach. Zerknęła na niego znad karty i kiwnęła głową, potwierdzając tym samym swoje wcześniejsze słowa traktujące o tym, że to ona dzisiaj stawia. Wzięła ze sobą sporo gotówki, więc dlaczego nie miałaby jej wydać na jedzenie?
- Tylko miód? – Odezwała się zaraz, widząc jak chłopak zamawia jedynie coś do picia, co ją zmartwiło. Henry opuścił obiad w szkole, nie było go kilka godzin, zapewne w tym czasie nic zupełnie nie jadł, a zanim wrócą do zamku także minie kilka godzin. Spojrzała na Puchona surowo, ściągając brwi i marszcząc nos, jakby przed chwilą dowiedziała się o tym jakoby dostał Trolla za wypracowanie z eliksirów.
- Chyba żartujesz. Nic nie jadłeś od rana. Nie chcę byś mi padł z wycieńczenia. – Syknęła i podyktowała niewidzialnemu kelnerowi pozycję numer 34. Z karty dań - Gorące żeberko z serca Durmstrangu – Nie wiedziała dokładnie skąd wzięła się tam taka dziwna nazwa, aczkolwiek żeberka same w sobie były dobre – te będą z dodatkiem nieco pikantnego sosu, sezamu, z pieczonymi ziemniaczkami i kukurydzą. Dla siebie natomiast zamówiła gorącą czekoladę z bitą śmietaną i pozwoliła oddalić się swojemu zamówieniu, za które zapłaci sama. Krukonka zamknęła menu z głuchym pacnięciem, które doszło zaraz do jej uszu i odłożyła na bok kartę, do której być może zajrzą raz jeszcze, gdyby apetyt Puchona przerósł jej oczekiwania, co miała nadzieję się stanie. Bo nie ma przyjemniejszego widoku od zadowolonego partnera. Oparła dłonie wraz z łokciami o blat stołu i chociaż wiedziała, że tak nie wypada – że dobre maniery mówią, czy krzyczą inaczej to nie zwracała na to uwagi – znajdowali się w tak zatłoczonym miejscu, gdzie czarodzieje zwracali tylko uwagę na to czy nie siedzą obok śmierciożercy, oraz na to czy kelnerka ma wystarczająco duży dekolt. Ponownie skupiła spojrzenie na twarzy Prefekta, który postanowił przybliżyć się do niej, co zaobserwowała z rosnącym uśmiechem i wsłuchała się w jego głos, tak hipnotyzujący i łaskoczący nie tylko jej uszy ale i wyobraźnię.
- Hej, to już jutro, tak? – Zdziwiła się w pierwszej chwili, bo dopiero teraz zauważyła jak ten czas szybko leci. Zamrugała i ciągnęła dalej.
- Chętnie bym wpadła, chociażby po to by oddelegować Artiego na boisko, ale sądzę, że nie byłoby to mile widziane przez resztę drużyny. Nie tylko Twojej. – Mówiąc to Wanda nawet nie zsuwała czujnego spojrzenia z lica Lancastera, na którego po prostu przyjemnie było się jej patrzeć. Wierzyła, że trening ukochanego się uda, a nawet, że młodsza siostra nie będzie w stanie wyprowadzić go z równowagi. Zaśmiała się krótko tylko po tym jak wspomniał o swojej ponadprzeciętnej umiejętności utrzymania się na miotle.
- Nie powinieneś tak jej traktować, Henry. To Twoja siostra i to, że jest młodsza nie upoważnia Cię do robienia czegoś takiego. – Palnęła, czując się w obowiązku bronienia dobrego miana młodszych sióstr, którą również była. Czy Dorian też tak o niej myślał? Czy tak samo postrzegał ją, jak blondyn Laurel? Zacisnęła na krótką chwilę usta w cienką linię, a dopiero po chwili się rozluźniła. Nie chciała się denerwować i spinać, bo tak naprawdę nie miała o co – mieli spędzić przyjemny wieczór, z dala od problemów i kłopotów.
- A czy rozesłałeś ogłoszenie, że poszukujesz uroczej asystentki? Jeżeli nie, to sam jesteś sobie winien. Mnie Shaw znalazł w Pokoju Wspólnym. – Roześmiała się rozbawiona wizją Henry’ego, który z plikiem plakatów pod pachą przemierza szkolne korytarze w poszukiwaniu jedynej dziewczyny w Hogwarcie, która byłaby w stanie parzyć mu kawę, podawać ręczniki, uczestniczyć z nim w treningach.
- Poza tym uważam, że asystentka Ci niepotrzebna. Po co Ci ona jak masz mnie. Może nie umiem latać na miotle czy nie znam zwrotu kolibra ale! Ale w sumie nie wiem co. – Rozciągnęła usta w szerokim uśmiechu i na moment przykryła jego dłoń swoją, by pokazać, że ma w niej oparcie i jeżeli zamarzy mu się herbata o czwartej nad ranem to ona mu ją zrobi. Być może również chodziło tutaj o lekką zazdrość – nie chciałaby jakaś panienka kręciła się wokół jej chłopaka
Henry Lancaster
Henry Lancaster

Oberża pod Dzwonkiem - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Oberża pod Dzwonkiem   Oberża pod Dzwonkiem - Page 2 EmptyWto 24 Lut 2015, 11:18

Chyba by nie przepadał za wspólnym piciem alkoholu. Nie był uprzedzony czy coś z tych rzeczy, ale po prostu alkohol Henry wolał pić w towarzystwie męskim i jak najdalej od Wandy i dziewcząt. Miał coś do ukrycia, a mianowicie własne nieciekawe myśli, którymi nie chciał się dzielić, bo nie chciał, aby rzutowały na ich relację. Nie były tak tragiczne, ale by zmartwiły, wpędziły w zażenowanie i jego i Wandę. Przy niej i bez alkoholu plótł trzy po trzy, plątał mu się język i robił z siebie błazna, a więc alkohol pogorszyłby tylko sprawę. Jeszcze trochę potrwa zanim przestanie robić z siebie nieumyślnie durnia przy niej. Chociaż nie podobała mu się wizja odwiedzin słodziutkiej herbaciarni, gdyby Wanda się uparła to i by poszedł z miną męczennika, bo jak to zauważyła, liczy się towarzystwo. Przepocone ciała starych czarodziejów i gwar "U jamnika" w oberży nie był tak kłopotliwy. Mogli pozostać anonimowi. I pobyć trochę sami, bo w ostatnich dniach nie mieli na to czasu. Henry nawet nie chciał myśleć co będzie kiedy Wanda już ukończy szkołę, a jemu pozostanie ostatni rok.
To Henry z reguły się o kogoś troszczył i chociaż miał nadopiekuńczą matkę i wredną siostrę, miło się poczuł, gdy ktoś go rozstawiał po kątach i tym samym dbał, aby nie zamienił się z powrotu w cień dawnego siebie jak to było zaraz po wyjściu ze św. Munga. Nawet nie miał szans zaprotestować, bo Wanda już składała zamówienie - serce Dumstrangu? Dziwnie to brzmiało, ale znając życie to będzie typowe danie z ich kraju. No i mięsne, a więc nie pytał, tylko czekał.
- Dwie porcje. - zakomunikował notesowi jeszcze zanim ten odleciał, żeby przekazać zamówienie kucharzom. - Nie będę jadł sam. Oboje się spóźnimy na kolację. - wyszczerzył zęby do Wandy i nic nie mówił na temat, że to ona ma płacić. Nie chciałby, aby go zabijała za to wzrokiem. Trochę nie było mu na rękę, że się tak upierała, ale może do końca spotkania się tak naje, że zapomni albo się rozmyśli. Gdy przeczytał od nowa co będzie z żeberkami, jak na zawołanie jego żołądek zawył z głodu. Skoro jutro ma trening quidditcha, może jednak powinien się objeść. Zaplanował wizytę na boisku o szóstej rano, przed śniadaniem. Potulnie zgodził się z Wandą i czekał niecierpliwie na jedzenie. Kochał jedzenie.
- Artie to kawał chłopa, oddeleguje sam siebie i pewnie połowę drużyny. Już słyszę te ich jęki, gdy będą musieli zwlec się z ciepłych łóżek o szóstej rano. - wyszczerzył się znowu. Pamiętał jak jego w zeszłym roku budził kapitan drużyny też o tej porze i jaki był wściekły z tego powodu. A dzisiaj sam powielał ten zwyczaj. Dobrze zrobi im rozruszanie kości przed długim dniem pełnym zajęć. Później go zabiją, gdy wygrają mecz z trzema domami.
Wanda znowu się roześmiała i Henry znowu się rozkojarzył. Uwaga o siostrze spłynęła po nim jak po kaczce. Dzielił z nią życie zbyt długo, aby się na nią nie denerwować. Była młodszą siostrą i zawsze nią pozostanie, a Henry dalej będzie traktował ją jako pulchnego dzidziora z lokami wrzeszczącego zawsze, gdy Henry dostawał większy kawałek ciastka.
- Piękna. - wymsknęło mu się ni stąd ni zowąd. I miał na myśli swoją dziewczynę, bo co chwila sobie uświadamiał, że naprawdę mu się poszczęściło. Lubił patrzeć w jej piwne oczy, bo zawsze się uśmiechały, a często skakały w nich złośliwe iskry. Czasami się ich bał, bo pomysłowość Wandy nie miała granic.
- Mnie możesz oddelegować. Ciągle troszczysz się o Artiego. Czuję się zazdrosny. - powiedział pół żartem pół serio. Wanda miała w sobie tyle troski i Henry musiał poczuć się zaniedbany. Żartował oczywiście, bo jak narkoman chciał jeszcze raz usłyszeć ten dźwięk dzwoneczków, czyli śmiech Wandy, który rozpoznałby nawet na końcu świata.
Zmrużył oczy i patrzył podejrzliwie na Wandę. McCallister, Shaw... coś za dużo chłopaków się wokół niej kręciło. Henry musiał chyba dobitnie powiadomić świat, że Wanda jest już zajęta. Zapomniała najwyraźniej napomknąć o tym przypadkiem wszystkim wokół. Może demonstracja w Wielkiej Sali podczas obiadu?
- Zająłem całą tablicę ogłoszeń w pokoju wspólnym quidditchem. Ale jeszcze dzisiaj napiszę ogłoszenie o asystentkę. Żebyś wiedziała. - nie sądził, aby ktoś się zgłosił i zobowiązał do wstawania przed świtem i tracenia wolnego czasu po południu, aby podawać drużynie ręczniki, wodę mineralną czy zbierać z trawy poszkodowanych. Ale zawsze można spróbować.
Ucałował wierzch dłoni, skoro miał ją już przy sobie. Uśmiechał się czysto puchońsko.
- Wiem, że mam ciebie, ale jesteś asystentką przeciwnego domu. I tak mnie już rozkojarzasz i nie wiem czy nie odbije się to na treningu. Zamiast patrzeć na kafle, będę patrzył na ciebie. Tak więc nie mogę ciebie zaprosić, sama wiesz dlaczego. - powiedział całkowicie szczerze. Nachylił się ku jej ustom i musnął je, na wypadek, gdyby się obraziła, że nie może jej zaprosić na trening. Mając Wandę na trybunach i wspomnienie tego co wyrabiali ostatnio na boisku, a potem w łazience prefektów, puszczałby wszystkie gole. Cwane zagranie i choćby oddał wszystko, żeby Wanda tam była, rezygnował. Drużyna musi działać sprawnie i rozkojarzony kapitan jest ostatnią rzeczą, jaka powinna się tam zdarzyć. Na trzeźwo i na ziemi potykał się o każdą dziurę, bo na nią patrzył, a więc strach pomyśleć co działoby się w powietrzu.
Wanda Whisper
Wanda Whisper

Oberża pod Dzwonkiem - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Oberża pod Dzwonkiem   Oberża pod Dzwonkiem - Page 2 EmptyWto 24 Lut 2015, 13:11

Temat alkoholu już zostawmy – Wanda zdała sobie sprawę, że to pogorszyłoby sytuację – nie bała się widoku pijanego chłopaka, bo takich wielu widziała chociażby na imprezach krukońskich – tak, Krukoni też się czasem bawią. Jeżeli Henry miał tajemnice, nieprzyjemne myśli to mogłyby one mieć ujście. Podżegane alkoholem uciekłyby i pokazały się światu, bądź też osobie, która nie powinna być świadoma kilku spraw. Bo tak zawsze jest bezpieczniej.
Nie miała nic przeciwko temu, gdy temu czerwieniły się uszy, gdy się potykał, mruczał coś niewyraźnie, a jego ruchy momentami bywały nieporadne. To wszystko składało się na jedną spójną całość, którą tak zdążyła polubić, szanować czy pokochać. Inni nie mieli znaczenia, przyjaciele pozostali przyjaciółmi, ale reszta absztyfikantów została pognanych – po co mieli się dalej starać, skoro jej serce było już zajęte? Chłopak nie musiał w żaden sposób pokazywać innym, zaznaczać swojego terytorium czy czegokolwiek innego. Choćby się paliło i waliło, ona będzie wiedzieć do kogo pójść. Chociaż pomysł z małą demonstracją w Wielkiej Sali może by Krukonce przypadł do gustu. Kto to wie? Lepiej ją wziąć chyba z zaskoczenia. Wtedy zawsze wszystko wychodzi najlepiej. I bardziej spontanicznie.
Tak samo jak teraz – martwiła się o Henryka, nie chciałaby zasłabł i choć może na co dzień tego nie okazywała – tego uporu i wewnętrznej siły, to kiedy trzeba było to ona dochodziła do głosu i niech się krył ten czy tamten, którzy nie wierzyli w siłę perswazji.
- Hej, chyba nie myślałeś, że zamówiłam tylko dla Ciebie. Też jestem głodna. – Powiedziała zaraz po tym gdy blondyn dopowiedział na ile sztuk zrobić zamówienie, była lekko rozbawiona, szczęśliwa można by rzec, a i tym sposobem bardziej skora do żartów, od których to wszystko się zaczęło. Powracając do rachunku, pamięć miała wyjątkowo dobrą, więc Henry niech nawet nie myśli o tym by wciskać pieniądze obsłudze – byli parą, co nie znaczyło, że to on ma ciągle płacić. Mogli się wymieniać, nie było jasno spisanych zasad, działali po omacku, a Whisperówna zwyczajnie chciała zrobić mu przyjemność.
- O szóstej rano? – Źrenice dziewczyny się rozszerzyły, kiedy to usłyszała, o której godzinie kapitan drużyny zamierza wstać, wróć ! być już na boisku wraz z resztą dzieciarni. Zatrzęsła się i pokręciła głową, w duchu dziękując, że są z innych domów.
- Och, nie wiem czy Artie i inni będą zadowoleni z tego faktu. To trochę… zbyt wcześnie, nie uważasz? Bądź przygotowany na rzucanie zaklęciami i wyzwiskami w Twoją stronę. – Parsknęła zaraz wyobrażając sobie wszystkich, co do jednego, którzy biegają za Henrykiem w rytm muzyczki z Benny’ego Hilla. To byłby cudowny widok – nadgorliwość czasami nie popłaca, co? Chociaż… Zależy od sytuacji. Tak jak teraz, kiedy spojrzenie Puchona zasnuło się mgłą sygnalizując światu, że uwaga, Lancaster się rozkojarzył – i to nikim innym jak Wandą, która była i pozostała tylko sobą. Nie zmieniała się, bo nie uważała tego za konieczne, a co jak na razie wychodziło na plus, bo gdy tylko zerknęła na towarzysza, jej tęczówki jeszcze bardziej pogłębiły swój odcień, tym razem na ten cieplejszy. Zdecydowanie.
- Słucham? – Spytała ze złośliwym uśmieszkiem, by sprawdzić czy ten będzie miał na tyle odwagi by powtórzyć to, co mu się wymknęło spomiędzy ust. Zrobiło się jej niezwykle miło, a przyjemny dreszcz zatańczył pod fałdkami jej skóry, wprawiając jej ciało w ekscytację. Obserwowała go jednak dalej, niewzruszona zapisując jedynie w pamięci ten lekko nieogarnięty zawias występujący na twarzy ucznia.
- Artie to mój przyjaciel, przecież wiesz. – Odpowiedziała automatycznie i przede wszystkim szczerze bo nie miała powodu by kłamać. Shaw, McCallister i inni to tylko kumple ze szkoły – z innymi dogadywała się lepiej, z innymi gorzej, ale wszyscy pozostają na jednej płaszczyźnie.
- Nie bądź zazdrosny, głuptasie. Jeju, naprawdę nie musisz, bo wiesz, jestem zajęta. No i się o Ciebie troszczę! Nie chcę byś był chudszy ode mnie. – Przekomarzała się z nim przez chwilę, chcąc wszystko obrócić w żart i jak na zawołanie roześmiała się, a wspomniane dzwoneczki zadygotały w powietrzu chroniąc ich przed kłótnią czy czymkolwiek innym, z serii nieprzyjemnych zdarzeń. Uśmiechnęła się szerzej – o ile było to możliwe, gdy wargi chłopaka zetknęły się z jej dłonią, której nie zabrała, a pozostawiła na swoim miejscu.
W międzyczasie do ich stolika oddelegowały się ich zamówienia – duży kufel pitnego miodu, cudownie słodkiego, oślepiającego ich blaskiem bursztynu, który zmaterializował się przed Lancasterem. Natomiast przed Wandą pojawił się kubek z gorącą pitną czekoladą, upstrzoną bitą śmietaną, której nikt jej nie pożałował i posypką z cynamonu. Dwa, kwadratowe talerze wsunęły się na stół kusząc zapachem świeżo zmielonej ostrej papryki, kminku i czegoś jeszcze – żeberka polane sosem mieniły się, pieczone ziemniaczki i kukurydza grzecznie leżały obok czekając na konsumpcję. Srebrne, o dziwo sztućce pobrzękiwały ochoczo przy ich dłoniach. Krukonka rzuciła okiem na jedzenie i przysunęła się bliżej blatu, sięgając jeszcze wcześniej po jedną z serwet, która zaraz też wylądowała na jej kolanach – jak jadła nie zwracała uwagi na to co się wokół niej dzieje, a nie chciała wyjść poplamiona, z tłustymi plamami wszędzie, toteż wolała się zabezpieczyć. Po prostu.
- No to wsuwaj, Henry. Masz wszystko zjeść. – Tym samym życzyła mu smacznego i zaraz też zajęła się swoim talerzem, starając się spróbować wszystkiego, powoli, by nie wyjść na zbyt wielkiego łakomczucha. Pikantny sos w połączeniu z mięsem był naprawdę dobrym pomysłem, dlatego Wanda zjadała wszystko ze smakiem. Myślami znowu skupiła się wokół prefekta i zamrugała, gdy sos starał się wypalić ścieżkę do piekła wzdłuż jej gardła. Jak na zawołanie na blacie pojawiły się dwa kielichy z wodą. Dopadła jeden z nich i przechyliła, dopiero potem się odezwała nawiązując do jego wcześniejszych słów.
- Bardzo proszę. Myślę, że jakaś Puchoneczka z młodszych klas by się znalazła. No wiesz, spędzanie czasu z kapitanem drużyny, wspólne pogawędki, ustalanie treningów, wow, wow. Taki fejm. – Poruszyła brwiami i zaraz się wyszczerzyła do Henryka, bo cała sytuacja nieziemsko ją bawiła. Widziała jak dziewczynki reagowały na to, gdy w ich towarzystwie zjawiał się Lancaster. Natychmiast milkły i wodziły spojrzeniem za nim, do momentu kiedy albo ona na nie nie spojrzała, albo on nie zniknął z ich pola widzenia. Blondyn naprawdę był przystojny i podobał się dziewczynom – to dziw, że on jeszcze się tego nie domyślił, a ślepo pozostawał skromny. Może jednak to dobrze, że się nie puszył? Gdzie wtedy uchowałby się jego urok i charyzma?
- To może w ogóle powinnam sobie odpuścić chodzenie na mecze, w których Twoja drużyna brałaby udział, co? Oczywiście nie licząc meczu z Krukonami, bo wtedy ale wybacz, będę musiała się pojawić i uświetnić tym samym całą uroczystość. – Wykonała nieokreślony ruch ręką, a zaraz potem jeden z ziemniaków trafił do jej ust.
- Nie będzie sentymentu. Wpadnę w sukience czy czymkolwiek innym i będę bezczelnie obgadywać Was z Shawem. – Zaśmiała się wrednie, ale z nutką słodyczy, bo oczywiście nie zrobiłaby czegoś tak paskudnego. Sukienkę najpewniej i tak założy, jakąś ładną, w odcieniu żółci. Bądź błękitu. Albo tego i tego. Będzie chodzącą flagą Ukrainy, skoro serce podpowiada jej jedno, a rozum drugie.
Kącik jej ust zadrżał, gdy blondyn zdecydował się na scałowanie słów uciekających spomiędzy jej warg, co przyjęła z aprobatą.
Henry Lancaster
Henry Lancaster

Oberża pod Dzwonkiem - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Oberża pod Dzwonkiem   Oberża pod Dzwonkiem - Page 2 EmptyWto 24 Lut 2015, 18:44

Apetyt więc dopisywał. Nie muszą się spieszyć na kolację mimo, że dawno powinni być w Hogwarcie. Pewnie jeszcze nie zauważyli ich nieobecności, jeśli Dwayne ani Laurel nie wpadli na chory pomysł szukania go po tak długim spacerze. Wrócą tajemnym przejściem. Henry znał ze dwa, ale rzadko z nich korzystał, w końcu dalej był prefektem, mimo, że planował z tym skończyć i z czystym sumieniem mogąc łamać sobie regulamin. Tutaj mieli trochę czasu dla siebie, bo w szkole ich dormtioria były oddzielone setkami schodów i piętrami.
- Tak, szósta. Trudno było zarezerwować boisko, ale w końcu Odineva wepchnęła nas zaraz po Gryfonach. A i wyślę im rano wyjce, aby wstali. Trochę roboty mamy. - nie czuł się specjalnie winny swoim zamierzonym planom. Wcześnie czy nie, musieli łapać każdy wolny termin. Nie było zlituj. Gdy Henry dostał ostatni rozkład rezerwacji boiska na październik to się załamał. Musiał zamawiać boisko z miesięcznym wyprzedzeniem. W tym roku będzie się działo na meczach, skoro wszystkie domy się ledwie mieściły z treningami.
- Przestaną się boczyć, gdy wygramy. - wzruszył ramionami. Odwykł od słuchania plotek na swój temat, bo w większości były to bzdury. Od jutra go znienawidzą za wyjce i zwlekanie z łóżka. A powinni się cieszyć, że pogoda ma sprzyjać. Chociaż nawet gdyby leciał grad to nie odwołałby treningu. Na meczu warunki pogodowe mogą przyprawiać o zawał, a więc trzeba zahartować wszystkich. Jak coś, ma być uzdrowicielem, będzie ich łatał. Nie będą musieli wymyślać wymówek, żeby zostać w łóżku. Jako kapitan, Henry był nieznośny.
Wywrócił oczami, gdy już udało mu się przypomnieć gdzie ma język i jak się mówi. Ciągle mu się zdarzało tracić rezon w połowie zdania, skoro co spojrzał na Wandę to mu się robiło goręcej. Była sobą i była dlatego piękna. Dla niego, bo zadurzył się w jej oczach, a dopiero potem w ciele. Dopóki te oczy się śmiały, miał niebo na ziemi i nie musiał wracać myślami do niepewnej przeszłości. I prawidłowo, bo nie czekało tam na niego nic dobrego. Bał się myśleć o Soleil.
Wymamrotał pod nosem coś na kształt "niejestemzazdrosny".
- Oj, nie grozi tobie bycie grubszą ode mnie. Ciotka jak mnie zobaczyła od Munga do teraz to powiedziała, że przytyłem chyba dwa razy tyle co ważyłem. Jedzenie w Mungu było okropne, więc teraz nie mam czego sobie oszczędzać. - stwierdził łopatologicznie i z maślanym wzrokiem wbijał się w lewitujące dania lecące do ich stolika. Jak tylko poczuł kuszący zapach mięsa, znowu mu zaburczało w brzuchu. JEŚĆ. Ale zanim zdążył sięgnąć po talerze, znowu wszystko szlag trafiło, bo Wanda się roześmiała tak szczerze i cudownie, że przez chwilę Henry błądził wzrokiem po oberży i znowu się zgubił. Otrząsnął się, uszy mu jeszcze bardziej poczerwieniały i wziął w końcu lewitujący talerz. Podsunął Wandzie i dopiero wziął swój. Złapał widelec i nóż, oderwał kawałek żeberka i wpakował do ust. Nawet się nie skrzywił, gdy papryka zaczęła palić mu gardło. Jeszcze trochę, a z uszu poleci mu para. Nie miał czasu się na tym skupić, skoro obserwował jedzącą Wandę. Nie będzie miał problemu z pochłonięciem całego dania. Ono aż się prosiło o zjedzenie i nie zamierzał odmawiać.
- No nie wiem czy ktoś będzie chętny specjalnie dla mojej ulgi wstawać o szóstej rano czy moknąć od burzy z pierunami piorunami. - nie znał nikogo, kto by się tak poświęcał albo go tak lubił. Nie prosił znajomych, bo wiedział, że chociaż go lubili, to prędzej by go wyśmiali niż chcieli za nim łazić w niepogodę i o chorych porach dnia. Ktoś kiedyś Henry'emu wspomniał, że ma jakieś ciche wielbicielki, ale Henry nigdy tego nie widział mimo, że się zawsze rozglądał na prawo i lewo. Musiały używać zaklęcia kameleona albo pić eliksir niewidzialności, bo nie wierzył, że gdzieś były, skoro nigdy ich nie spotkał.
- Wanda, to cios poniżej pasa chodzić na mecze i obgadywać mnie z Shawem. Ja wiem, że on kazał tobie mnie rozkojarzyć, ale się już wydałaś. Na meczach masz być, bo bez ciebie nie wsiądę na miotłę. - uniósł brwi i wpakował do ust pół kolby kukurydzy i przegryzł to drugim kawałkiem pikantnego mięsa. Popił gorącym miodem i westchnął zadowolony. Pierwszy głód zaspokojony.
- Co masz na myśli mówiąc "w czymkolwiek innym"? - zapytał gdy przestał całować jej usta smakujące teraz papryką po daniu. Tę przyprawę dopiero teraz poczuł, bo była na jej ustach. Wyprostował się na krześle, bo zauważył, że parę ludziów zwróciło na nich uwagę. Wyszczerzył się do nich i wpakował do ust kolejną porcję pysznego jedzenia. Zakończenie dnia było o niebo lepsze niż początek. Tak powinna wyglądać sobota. W towarzystwie pięknej damy gdzieś poza Hogwartem. Gdy tak patrzył na Wandę, a patrzył co chwila (nie trafił widelcem do ust i pobrudził sobie policzek papryką bo tak się zagapił), wpadał coraz bardziej po uszy.
Anonim
Anonim

Oberża pod Dzwonkiem - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Oberża pod Dzwonkiem   Oberża pod Dzwonkiem - Page 2 EmptySro 25 Lut 2015, 08:06

- ŁAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA! - Dziewczyna siedząca naprzeciwko młodego chłopaka przy sąsiednim stoliku poderwała się gwałtownie do góry, przewracając talerz z przygotowanym posiłkiem.
- Szczur! - Krzyknęła kobieta po waszej prawej stronie, a Wanda już po chwili mogła poczuć coś obliślizgłego ocierającego się o jej kostkę. Zaraz zniknęło, a przy kolejnym stoliku ktoś krzyknął i po chwili większa część klienteli stała.
- Zabierzcie to!
- Dajcie miotłę!
- Reklamuję ten posiłek!
Gwar zrobił się nieziemski, a szczególną uwagę nalezy poświęcić piskliwym krzykom kobiet. Kelnerka wyskoczyła po chwili z miotłą i stanęła niedaleko was: - Gdzie? Gdzie jest?
Wanda Whisper
Wanda Whisper

Oberża pod Dzwonkiem - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Oberża pod Dzwonkiem   Oberża pod Dzwonkiem - Page 2 EmptySro 25 Lut 2015, 13:15

Wstawanie rano nie było takie złe – i tak ich zajęcia zaczynały się o ósmej, czasami wcześniej – tak jak zielarstwo czy później – tak jak astronomia. Gorzej było z weekendami, a zazwyczaj wtedy można było na spokojnie zorganizować trening, o ile ktoś wcześniej się przed Tobą nie wepchnął. Wanda dopiero od szóstej klasy zaczęła częściej uczestniczyć w zgrupowaniu drużyny Krukonów, bo dopiero wtedy zgadała się z Shawem, że niby mimochodem może zacząć mu pomagać. I nawet jeżeli była kompletną nogą w lataniu na miotle, to zmysł techniczny jakiś tam miała, i w przypadku gdy Lucas miał problem czy zagwozdkę to zawsze mógł liczyć na jej dobrą [lub nie] radę odnośnie tego czy tamtego. Dlatego uważała, że jeżeli jest się drużyną to wszyscy cierpią i wszyscy tak samo czerpią korzyści – nie rozumiała alarmu, czy paniki wzbudzanej przez członków drużyny – skoro wszyscy mieli zjawić się o szóstej to wszyscy. Nie ma przebacz.
- Nie wiem czy będą zadowoleni z wyjcy o szóstej rano, ale jak mus to mus, prawda? Uzbrój się w cierpliwość i stalowe nerwy bo pewnie potem Ci żyć nie dadzą. – Powiedziała jeszcze pieszczotliwie zanim na dobre nie zajęła się jedzeniem. Uwielbiała pikantne potrawy dlatego z chęcią zajadała wybornie doprawione mięsiwo, na zmianę z pieczonymi kartoflami czy kolbą kukurydzy. Nie popijała czekoladą by nie zmieszać sobie smaków, chociaż co niektórzy uważali, że i żeberka w czekoladzie nie byłyby takie złe.
- Kurcze, byłoby naprawdę fajnie jakby rozgrywki z tym roku wyglądały zupełnie inaczej. – Mruknęła między jednym kęsem, a drugim mając na myśli to, że przyjemniej by jej się oglądało mecz finałowy, gdyby na bramce stał jej Henry, a nie dajmy na to Black czy Allison – z całym szacunkiem do tej drugiej osóbki, którą Wandzia uwielbiała. Gorąco kibicowała Puchonom i najchętniej zostałaby osobistą asystentką Lancastera i wyręczała go we wszystkim, począwszy od namydlenia mu pleców pod prysznicem, ale los chciał, że przydzielił ich do innych domów, przez co ubolewała nad tym faktem niezmiernie. Może dlatego zaciągnęła go do pierwszej lepszej knajpki? By jeszcze pobyć z nim przez chwilę i nie martwić się tym co nadejdzie potem? Nie martwić się, że ktoś ze znajomych ich obserwuje, że komuś nie podoba się to, że są razem? W szkole mieli mało czasu dla siebie, bo jak nie nauka to treningi, a teraz czuła się wyjątkowo dobrze, bo w jego towarzystwie. Wzmiankę o tyciu skomentowała śmiechem, bo faktycznie od początku roku szkolnego Henry nieco utył, co nie odebrało mu uroku, a wręcz przeciwnie – przestał wyglądać jak śmierć, a nabrał koloru.
- Dobrze, jedz na zdrowie i już nie gadaj tyle. – Teraz to ona wywróciła malowniczo patrzałkami i zajęła się konsumpcją smażonych ziemniaczków w chrupiącej posypce. Przez moment nic nie mówiła tylko skupiała się na słowach wyłapywanych ponad gwar toczących się rozmów i raz za razem kiwała głową zgadzając się z Henrykiem, do czasu gdy ten nie zwrócił uwagi na obgadywanie go.
- Nic mi nie kazał, Henry, wiesz? Ja też nic nadzwyczajnego nie robię, bo to Ty jakoś dziwnie reagujesz. – Wycelowała w niego widelcem i parsknęła rozbawiona. Faktycznie, rozmawiała z Lucasem o Lancasterze, ale nie o jego stylu gry czy treningach organizowanych przez młodszego ucznia, a raczej o tym, że jeżeli ten skrzywdziłby Wandę to popamiętałby. Ot, takie koleżeńskie przysługi. Nic nadzwyczajnego. Rozczuliła się jednak gdy usłyszała jak ten prawi o tym, że bez niej nie wejdzie na miotłę, co było wyjątkowo słodkim posunięciem. Uśmiechnęła się kącikiem ust i ciągnęła.
- Wejdziesz. Nawet nie będziesz wiedział gdzie siedzę. – Mruknęła jeszcze zanim sięgnęła po czekoladę z bita śmietaną – a jednak się skusiła na połączenie smaków. Pikantno – słodkie naznaczenie delikatnie spłynęło po jej języku, wprost do gardła mile je łechtając.
- Miałam na myśli jakiś inny strój. Nic innego. Nie patrz tak podejrzliwie jakbym miała tam wparadować nago! – Wytłumaczyła mu, że naprawdę miała ochotę ubrać się w coś szalonego, nie odważnego i nie kusego – bałaby się reakcji innych panów z sąsiednich domów czy chociażby trybun. Pozostawała więc zwykła, bezpieczna sukienka.
- Pobrudzi… – Już miała mu zasygnalizować, że ten się uwalił jedzeniem. Jej ręka zawisła w powietrzu, kiedy chciała wytrzeć lancasterowy policzek, gdy do uszu Wandy doszedł pisk. Jeden, drugi, trzeci. Echo rozdarło jej podświadomość, a coś dziwnie ciepłego i puchatego otarło się o jej nogę. Whisperówna miała nadzieję, że to był kot…
- C-co? – Spojrzała na swojego chłopaka jak gdyby nigdy nic, a jej pytanie zawisło między nimi kiedy to reszta klienteli podburzona i przerażona zaczęła robić burdę. Ciemne oczy Wandy wpatrywały się w chłopaka, a temperatura jej ciała zaczęła się zwiększać – czuła jak zaczynało się jej robić gorąco. Za gorąco. Niewidzialne macki strachu zacisnęły się na jej szyi, a ona z chwili na chwilę robiła się coraz bardziej blada. Dolna warga jej drgnęła, a nogi zaczęły się trząść. W sumie cała zaczęła się trząść. Merlinie, jak ona nienawidziła…
- HENRY, RATUJ. – Pisnęła. Nie, wrzasnęła przestraszona i wskoczyła mu na kolana, podwijając nogi pod siebie. Nie interesowało jej to czy było mu wygodnie czy nie. Czy była ciężka czy nie. Interesowało ją małe stworzenie buszujące po podłodze.
- OMerlinietosięomnieotarło. – Wyszczękała zaciskając zęby i tuląc się do swojego rycerza. Przylgnęła do niego cała, jak przylepa, a jeżeli ten by ja odtrącił z niewiadomych przyczyn to najpewniej wskoczyłaby na stół i czekała tam do momentu kiedy gryzoń nie zostałby spalony. Na jej oczach. Drżała na całym ciele i zacisnęła powieki nie chcąc widzieć tego co się wokół niej dzieje. Przytuliła policzek do szyi Puchona i czekała tylko na to, aż ktoś dopadnie sierściucha.
- ZabijgoHenryzabij. Błagambojesię. – Mówiła prędko, szybko, jak błyskawica. Nie wiedziała nawet czy Heniek ją rozumiał, ale w tej chwili nie miało to znaczenia. Serce o mało nie wyskoczyło jej z piersi.
Henry Lancaster
Henry Lancaster

Oberża pod Dzwonkiem - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Oberża pod Dzwonkiem   Oberża pod Dzwonkiem - Page 2 EmptySro 25 Lut 2015, 14:10

Przeczuwał,że jak obudzi cały Hufflepuff o szóstej rano, włącznie z niewinnymi osobnikami, to zostanie znienawidzony na samym wstępie. Ale cóż, qudditich wymaga poświęceń! Gdyby nie złapał terminu w ciągu dnia, namówiłby Odinevę na wyznaczenie terminu w środku nocy. Muszą koniecznie trenować, bo skład się zmienił i obowiązkiem jest zacząć ze sobą współpracować i wyrabiać w drużynie bezgraniczne zaufanie. Przynajmniej dwa treningi w tygodniu, a już pojutrze, gdy opanują Zwrot Kolibra, zaspamuje ich skrzynkę pocztową innymi drobiazgami, które trzeba dopracować. Henry lubił się tym zajmować. Sport kradł mu czas i sen z powiek, ale chłopak odnajdywał w tym swoistą przyjemność. Najpierw rysował schemat,a potem wprowadzał go w życie, redagował i osiągał sukces.
Nie miałby nic przeciwko namydlaniu pleców i chodzeniu za nim krok w krok, gdyby to go tak nie rozkojarzyło. Siedział w knajpie obok Wandy i już się plątał w zeznaniach i myślach. Różnica domów jednak nie pozwalała im na takie asystowanie. Henry również miał nadzieję, że w tym roku w Hogwarcie będzie ciekawiej i nie będą nudne, tradycyjne finały Slytherin i Gryffindor. Po paru latach oglądania tej ciągłej rywalizacji, trochę to brzydło. Lancaster zaplanował to zmienić i wejść do finału, najlepiej z Ravenclawem. Shaw uzbierał sobie kobiecą drużynę i Henry był ciekaw jak sobie z nią radzi. Czy przypadkiem nikt go tam nie zeżarł, jak się nie domyślił o co chodziło ścigającej.
Jak mu zabroniła, tak Henry wcinał żeberka i popijał miodem. Jego żółądek akceptował niemal wszystko i sprawował się świetnie. Takich dań nie spotka się w Hogwarcie. Trzeba by było prosić skrzaty, a Henry, jak wiadomo, za skrzatami nie przepadał, bo przerażały go.
- Niebo w gębie. - powiedział między jednym wielkim kęsem a drugim połknięciem ogromnego widelca chrupiących rumianych ziemniaków. Naburmuszył się, bo Wanda znowu się z niego śmiała, a był zazdrosny i miał do tego prawo. Wanda była bardzo ładną dziewczyną, uczynną, wszystkim oferowała korepetycje, była lubiana i wesoła. Tak, Henry miał ogromne szczęście. Udał kaszl, aby się nie roześmiać. Wejście nago na boisko? Nie miałby nic przeciwko, gdyby to on był jedyną publicznością. Ale dobrze wiedział, że miło będzie mieć Wandę na trybunach. W cokolwiek by sie ubrała, miło będzie miec kogoś, kto będzie mu kibicował i nie wyda jęku zawodu, gdyby Hufflepuff z dziwnych, nieosiągalnych powodów nie wygrał. A wygra.
W pierwszej chwili Henry nie zwrócił uwagi na krzyki w tle, bo zajęty był pałaszowaniem żeberek, które już w większości zniknęły. W pubach jest tak, że co chwila klientela wrzeszczy i domaga się reklamacji. Dopiero gdy poczuł na sobie spojrzenie Wandy i zauważył, że nie dokończyła słowa, uniósł głowę znad kolacji. Patrzył pytająco na dziewczynę, nie rozumiejąc o co chodzi. Zakrztusiła się? Zobaczyła ducha? Duchy widziała na co dzień, więc nie powinna wyglądać tak koszmarnie.
- Okej? - uniósł brew i odłożył sztućce na talerz. Nie podobało mu się, że Wanda tak zbladła. Gdyby jakiś znajomy teraz ich zobaczył, rozpuściłby plotkę, że Whisperówna w jego obecności jest przerażona, jakby właśnie kradł jej perfidnie jedzenie i czekoladę. Wsłuchał się w krzyki w tle i zrozumiał. Szczur. Ocknął się i zauważył, że w knajpie powstał wielki harmider. Co chwila jakaś kobita wrzeszczała, u sąsiadów zrezygnowali z jedzenia... a tu zaraz poczuł ciężar na kolanach i cud się stał, że się nie wywrócili w tył. Objął plecy dziewczyny i siedział przez chwilę nieruchomo, gdy ta kwiliła i błagała o ratunek. Szczur. To przecież nie dementor. Wtem przypomniał sobie, że jego śliczna dziewczyna panicznie boi się robaków. Zacisnął mocno szczękę, aby nie rozkasłać się i nie roześmiać. Jeszcze by go przetransmutowała w szczura i go nie dotknęła do końca życia.
- Yy... spokojnie, to tylko mały, puchaty szczurek. Po co to zamiesza... - ale czując na sobie wściekłe spojrzenie obcych kobiet, zamilkł. Przełknął gulę w gardle i wstał, mając w ramionach przerażoną dziewuchę. Nie musiał jej nawet obejmować, bo sama się go trzymała. Henry postawił ją obok siebie na podłodze.
- Stój, on ciebie nie zje. Zaraz go znajdziemy. Nie bój się, Lancaster ochroni ciebie przed krwiożerczym potworem. - dobył różdżki i ocierając buzię z sosu żeberkowego zaczął szukać szczura. Razem pewnie z innymi klientami, którzy zmuszeni przez morderczy wzrok swoich żon musieli udawać, że coś robią. Puchon przechylił się i zaczął szukać pomiędzy nogami stołów i kończynami klienteli szczura. Idąc za wrzaskami kobiet zauwazył, że szczur powinien być kilka metrów przed nimi. Henry kucnął i szukał pod stołami krwiożerczego potwora.
- Taś taś szczurek? - zawołał, bo nie wiedział jak się przywołuje gryzonie. - Chodź do wujka Henry'ego, taś taś? - zamierzał wziąć w ręce szczurka i go wynieść. Rozglądał się i próbował go namierzyć. W takich knajpach pojawiają się gryzonie. Może właściciel pubu zechciał sobie jednego oswoić i teraz ten zwiedza świat?
I zauważył Henry ogon.
- Tam! - przy beczce pełnej ciepłego miodu, z której można było sobie dolewać do kufla. Celując różdżką pod stołem, przymknął jedno oko i celował w ogon. - Accio szczur. - żeby się go pozbyć, musi go złapać i wynieść. Wolałby go nie zabijać. Jeśli będzie zmuszony stoczyć bój, aby ochronić swą lubą, podoła. Oczywiście, że podoła i przyniesie chwałę Lancasterom...
Wanda Whisper
Wanda Whisper

Oberża pod Dzwonkiem - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Oberża pod Dzwonkiem   Oberża pod Dzwonkiem - Page 2 EmptySro 25 Lut 2015, 23:51

Zdaniem Wandy, jeżeli ktoś decydował się na zostanie graczem jakiejkolwiek drużyny musiał się liczyć z tym, że kapitanowie to zazwyczaj ogarnięci dziwną manią wygrywania faceci, którym nie straszna pogoda, łzy i pot. Poza tym to nic nadzwyczajnego chyba mieć treningi o różnych porach dnia, prawda? Powinni być przygotowani na każdą ewentualność, zmianę pogody, składu, terminów i innych niesprzyjających skupieniu szczegółów. Dziwiła się graczom, że marudzili, skoro sami chcieli trafić do drużyny. Coś za coś, musieli dać od siebie trochę tego entuzjazmu – musieli pokazać, że im zależy, że są jednością, tak? To tak samo jak z korepetycjami. Jeżeli chcesz poprawić ocenę, sam szukasz osoby, która ma lepsze oceny od Ciebie, i która ma jakiekolwiek pojęcie o danym przedmiocie. Chcesz poprawić Trolla – to musisz się wziąć za naukę. Jeżeli nie, to nie zdajesz. Jeżeli masz problem z kapitanem i nie stosujesz się do poleceń to prawdopodobnie wylatujesz, si? Wanda niezbyt się znała na tych rozgrywkach, bo nigdy nie była członkiem żadnego z teamu i to się nie zmieni, bo lęk przed wysokością dalej miała.
Szczerze mówiąc dla niej nie liczył się wynik meczu – oczywiście w duchu życzyła wielu sukcesów Henrykowi, jeżeli jednak przegrałby mecz i tak dostałby w zamian nagrodę. Pocieszenia. Byłaby przy nim nawet gdyby wszyscy się od niego odsunęli, bo troszczyła się o niego, o jego samopoczucie, o to jak się czuje, o wszystko co było z nim związane. Chciała go mieć przy sobie zawsze, dlatego dzielnie słuchała go i kibicowała w myślach. Przyjdzie do niego na każdy mecz, nawet gdyby miała olać naukę – uwaga, poświęcenie pierwszej klasy. Zawsze może liczyć na jej wsparcie, niezależnie o co by nie szło ona postara się mu pomóc.
Myślałabym pewnie jeszcze dłuższą chwilę o tym i o tamtym, gdyby nie krzyki i wrzaski kobiet znajdujących się w pubie. Do ich zaszczytnego grona dołączyła Whisperówna, która panicznie bała się wszelakiej maści robaków czy obrzydliwych żyjątek czyhających tylko na jej życie. Dlatego tez przykleiła się do Lancastera i może uznałaby to za fajny wstęp do igraszek, gdyby nie fakt, że cała dygotała. Nie chciała z niego zejść, trzymała się go kurczowo jak tylko mogła, nawet wtedy, gdy ten wstał, by się rozejrzeć. Musiał ją od siebie siłą odlepić – ta za żadne skarby nie chciała zleźć z Puchona, kwiląc i jęcząc ze strachu, bo robiło się jej od tego wszystkiego po prostu niedobrze.
- Nie idź, nie idź! – Chciała go jeszcze złapać za ramię, ale ten już jej uciekł, więc chwyciła tylko powietrze i spanikowana zaraz wdrapała się na swoje krzesło i stała na nim dopóki ktoś nie zrobił z tym porządku. Popiskiwania kobiet stawały się głośniejsze, w zależności od tego gdzie znajdował się obecnie szczur. Paskudny i wredny buszujący po podłodze. Krukonka zaciskała pięści i jęczała za każdym razem gdy krzyki dam się wzmagały. Ona mimo, że nie widziała okropnego stwora czuła się w pełni zobowiązana do podzielania ich zachowania. Czuła jak serce jej wali, jak pot ją zalewa, a różdżka sama rwie się do działania. Miała ochote miotać zaklęci wszędzie, byle by złapać tego małego bazyliszka i zetrzeć go na proch.
- Henry, tylko nie waż mi się go dotykać! – Chyba po raz pierwszy uniosła głos, by przebić się przez ten rozgardiasz. Wiedziała, że chłopak ma dobre serce, ale naprawdę – nie miała ochoty dotykać kogoś, kto maczał palce w truchle szczurzyska. Skrzywiła się na samą myśl i obserwowała tylko poczynania Lancastera mając nadzieję, że chociaż unieszkodliwi gryzonia. Był jej rycerzem, jej powiernikiem! Powinien zrobić co należy.
- Dobij go! Dobij! – piszczała, dopingując ukochanego. Miała nadzieję, że go złapie i zrobi z nim coś okropnego, by ta nie musiała bać się zejść ze stołka. Wyłapała wzrok Henryka i zmarszczyła brwi. Wyglądała jak sierota, z bladą buzią, zaciśniętymi ustami i przerażeniem w oczach. Miała ochotę się stąd zerwać, zakopać w ramionach ukochanego i zapomnieć o okropnym zwierzaku.
- I jak, i co? – Zawołała jeszcze za nim, kompletnie nie zwracając uwagi na reszte klienteli.


Henry Lancaster
Henry Lancaster

Oberża pod Dzwonkiem - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Oberża pod Dzwonkiem   Oberża pod Dzwonkiem - Page 2 EmptyPią 27 Lut 2015, 16:25

Zdawał sobie sprawę, że znając Wandę dostanie nagrodę pocieszenia i nagrodę główną bez względu na wynik. Za to ją uwielbiał, bo swoją obecnością wprowadzała świetny nastrój i chciało się nie tylko grać, ale i śmiać. Taki świeży przypływ powietrza, które zawsze pachniało wanilią.
Henry próbował się nie śmiać przez co jego mina była... dziwna. Zastygła w prawie uśmiechu, który na dobrą sprawę można było nazywać grymasem czy też zmartwieniem. Tak czy owak, stał teraz plecami do Wandy i próbował pokonać krwiożerczego potwora.
- Muszę iść, jeśli mam go złapać. Stój spokojnie, nie podejdzie do ciebie. - uspokajał ją, ciągle mając ochotę wybuchnąć śmiechem. Pośmieją się dzisiaj z Dwaynem, o tak, ale nie z Wandy tylko ze szczura. Takie małe, a jakie wielkie wprowadza zamieszanie. Wystarczy mieć futro, długi ogon i każda kobieta w promieniu kilkunastu metrów zaczyna wrzeszczeć. Co taki mały gryzoń mógłby zrobić wielkim ludziom? Przecież ten szkodnik boi się bardziej ich, niż oni jego. Nie bez powodu uciekał, skoro ryzykował swoje życie na zdeptanie dziesięciocalowymi obcasami i przyłożenie z miotły. Henry zaczął współczuć szczurowi. Zaklęcie podziałało wyśmienicie i szczur, biedny szczur obił się trochę o drewniane nogi stołów zanim z piskiem wylądował w rękach Henry'ego. Dosłownie w tym samym momencie Wanda krzyknęła, aby nie ośmielał się go dotykać. FAIL. Merlinie, co robić?! Jak żyć?! Ratunku! Henry przełknął ślinę.
- yyy... ten... no.... widzę go! Zostań, zaraz mu otworzę drzwi to sam wyjdzie! - łgał, ale szybko zerwał się na nogi i nie odwracając się do Wandy zaczął przeciskać się przed odskakujący z krzykiem tłum. Henry trzymał w obu dłoniach wielkiego szczura i zakrywał mu oczy i pysk ręką. A ten piszczał i się wyrywał, a przecież Puchon właśnie ratował go przez zmiażdżeniem na ścianie. Na szczęście nie goniła go kelnerka z wielkim dekoltem i jeszcze większą miotłą. Henry wypadł na chwilę na lodowate powietrze i postawił szczura na chodniku. Otrzepał ręce o bluzę i z duszą na ramieniu wrócił do knajpy.
- Już uciekł, dopilnowałem osobiście. - poinformował zainteresowanych i zanim zdążyli nabrać podejrzeń do sposobu wypędzenia szczura, Henry wrócił szybko do stolika przy oknie i do bladej jak ściana Wandy. Wyszczerzył się do niej puchońsko.
- Krwiożerczy potwór pokonany. - oznajmił i przyglądał się uważnie dziewczynie i sam starał się wyglądać niepodejrzliwie. Nie dotykał szczura. Tylko kawałek jego pyska i ogona, żeby darować mu życie i go odnieść. Podczas gdy kelnerka wwiercała się w jego plecy i sprzątała po zamieszaniu, Henry podał kufel ciepłej czekolady Krukonce i wziął też miód. Stuknął się nim z Wandą i napił się. Chwila prawdy. Uwierzy mu czy nie?
Wanda Whisper
Wanda Whisper

Oberża pod Dzwonkiem - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Oberża pod Dzwonkiem   Oberża pod Dzwonkiem - Page 2 EmptyPią 27 Lut 2015, 19:09

Zdawała sobie sprawę, że to co teraz wyczynia jest nie tylko głupie ale i dziecinne. Nie mogła się jednak powstrzymać. Była tylko dziewczyną i to dziewczyną, która naprawdę bała się wszelkiego robactwa i innych paskudnych rzeczy. Nie wiedziała skąd się jej to wzięło, ale odkąd skończyła siedem lat nie mogła, ba! Nie chciała dotykać się do czegokolwiek co było oślizgłe, brzydkie i śmierdzące. Dlatego głównie nie zwracała uwagi na to jak reagują inni na jej zachowanie – miała pełne prawo stać na krześle i wykrzykiwać co jej się żywnie podobało. Zresztą, wszystkie kobiety tak robiły, więc ona także mogła.
Obserwowała jak jej dzielny rycerzyk zmaga się z paskudztwem. Jak celuje w niego różdżką, chcąc najpewniej go zabić, tak? Tak? TAK? PRAWDA? Henry chciał zabić szczura, a nie go złapać i dotykać i głaskać, macać, co – tam – można – innego – robić- z - paskudztwem, tak? Szatynka uważnie spoglądała na ta co robi Lancaster, bo po pierwsze – musiała dojrzeć czy krew ze zwierzaka popłynie czy zabije go na miejscu, a po drugie musiała być pewna, że go nie dotknie, pod żadnym pozorem! Już wcześniej zauważyła, że ten stara się powstrzymać salwy śmiechu – naprawdę nie jej wina, że cała się trzęsła na samą myśl, że jakiś robal mógłby się o nią otrzeć. Twarz jej się wykrzywiała od tego wszystkiego, a wszystkie mięśnie spinały się zupełnie jak przed ważnym egzaminem. Puchon mógł się z niej śmiać, bardzo proszę, niech mu to wyjdzie na zdrowie, ale niech go…
Nie. Dotyka.
Henry dotknął szczura. Ona to widziała! Ona widziała to wszystko! Dokładnie w tym momencie kiedy mu powiedziała, że ma go nie dotykać. Coonamaterazzrobić? Czy musi szukać nowego chłopaka, który wcześniej nie dotykał paskudnych zwierzaków? Chyba powinna puścić po szkole taką ankietę, która będzie się składać kilka pytań, a która da jej pogląd, którym facetem mogłaby się na nowo zainteresować.
Wanda, ta Wandeczka co Niemca nie chciała otworzyła tylko usta spomiędzy, których wydobył się pisk, przeraźliwy, z chwili na chwilę stający się coraz głośniejszy, ale nie aż nadto! Nie przebijała powietrza swoim sopranem czy innym altem, a po prostu musiała pokazać światu, że wszystko widziała. Nie odrywając oczu od sylwetki swojego partnera odprowadziła go do drzwi i czekała aż wróci. Było zimno, martwiła się o niego, ale chyba przestanie bo doskonale wiedziała i zdawała sobie sprawę co zrobił! Gdy Henryk zbliżał się do niej miał, mógł, a na nawet powinien mieć obawy przed Krukonką, która dalej nie zmieniła swojej pozycji i kiedy wszyscy odsapnęli z ulgą i poczęli wracać na swoje miejsca, ona dalej tam tkwiła z oczami wlepionymi w prefekta. Odebrała od niego kubek, który objęła obiema dłońmi i dalej tak stojąc i górując nad nim mrugała tylko zszokowana.
- Widziałam, Henry. – Powiedziała grobowym tonem zupełnie jakby informowała go o tym, że się rozstają albo co gorsza! Że dostała Trolla z eliksirów! Dalej była blada jak ściana, a w ustach jej zaschło. Napiła się gorącej jeszcze czekolady i zaraz przesunęła językiem po wargach by zlizać całą słodycz jaka jej pozostała.
- Dotknąłeś go. Dotknąłeś szczura. – Powtarzała jak zaczarowana, nie mogąc spuścić piwnego i tak ciepłego spojrzenia z blondyna. Ocknęła się i sama zeszła z krzesła, uważając by się nie wywrócić, czego naprawdę chciała uniknąć. Oddaliła się jednak od Henryka, bo dalej czuła niejakie obrzydzenie do małego stworka.
- Nie dotknę Cię, Henry. – Mimo, że była naprawdę wdzięczna za to co zrobił, to mówiła to śmiertelnie poważnie. Oddychała głębiej, tętno powróciło do normy, ale ona dalej była w szoku. Nie mogła usunąć wspomnienia związanego z tym jak Lancaster traktuje paskudę i jeszcze przez kilka dobrych chwil będzie oniemiała i no… będzie pamiętać. Po prostu!
Henry Lancaster
Henry Lancaster

Oberża pod Dzwonkiem - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Oberża pod Dzwonkiem   Oberża pod Dzwonkiem - Page 2 EmptyNie 01 Mar 2015, 12:45

Podśmiewał się trochę z lęku przed robakami, które przecież nie były ani szkodliwe ani straszne. Nigdy tego nie rozumiał. Nawet te małe żyjątka miały prawa do godnego żywota. Biedaki wzbudzały większy lęk w ludziach (kobietach) niż podejrzane typy. Henry mógł tylko wzdychać i starać się traktować poważnie strach Wandy.
- One boją się ciebie bardziej niż ty ich. Nie zjedzą cię. - przemówił do dziewczyny bardzo łagodnie, jakby się bał, że zaraz się na niego rzuci ze szponami za to, że ośmielił się uśmiechać w takiej strasznej sytuacji, gdy groziło jej wielkie niebezpieczeństwo ze strony krwiożerczego potwora. Oczywiście, że nie miał zamiaru głaskać, przytulać ani macać tego potwora, w końcu zagrażał życiu jego lubej. Gdzieżby takie obrzydliwe myśli miały mu się jawić w głowie?!
Wracając, marniał im bliżej był Wandy. Cholera jasna, widziała, że macał szczura. Że też musiała akurat widzieć to, zamiast pięknych kwiatków na stoliku. Henry poczuł, że wpada w wielkie tarapaty. Mina Wandy była jednoznaczna. Serce zaczęło mu walić jak szalone, zupełnie jak wtedy, gdy miał iść do Dumbledore'a na przesłuchanie w sprawie tortur. Nie wiedział skąd to pamięta, ale nie miał czasu się nad tym zastanawiać. Nie, Henry czuł się jakby szedł na ścięcie do Argusa Filcha. Albo natknął się na wściekłego Irytka albo O ZGROZO, na Jęczącą Martę!
Wzięła od niego kubek, pół biedy. Ale jej mina była przerażająca. Lancaster zastygł w bezruchu i patrzył niepewnie na Wandę, jakby zaraz miała mu oznajmić, że gorszego trolla nie widziała i że zdradził ją, złamał jej serce i nie mogą być już razem, bo dotknął szczura. Zatrząsł się pod jej rozczarowanym spojrzeniem i na wszelki wypadek cofnął o jeden krok.
- Wanda, to nie tak... - ale już mu obiecała, że go nie dotknie. Chwila. CO?! Nie dotknie?! NIE! Przełknął gulę w gardle. Zapatrzył się na jej usta, które oblizała po czekoladzie. On to chciał zrobić, a teraz wszystko przepadło. Nie chciała go dotknąć. Niemożliwe. Łamała mu w tym momencie serce, a on ryzykował dla niej życie w starciu ze szczurem...
- Wcale go nie dotknąłem! Tylko trochę, żeby go wynieść. Wanda, ja mówię prawdę. Mi nie uwierzysz? - postąpił krok w jej stronę i wyciągał ręce, jakby chciał ją teraz przepraszać i błagać na kolanach o przebaczenie. Cofnęła się przed nim. Henry minę miał nietęgą. Dziewczyna przed nim ucieka, a przecież nie jest żadnym obślizgłym szczurem, tylko niesamowicie przystojnym Puchonem z seksownymi nadgarstkami.
- Ja go tylko przytrzymałem za ogon. Mam czyste ręce, zobacz. - pokazał jej łapy, aby zobaczyła, że są czyściutkie i ekstremalnie nudne jak zawsze. Nie było na nich ani kropli krwi ani kawałka sierści czy też zwłok szczura. Henry się przeraził teraz nie na żarty.
- Nie możesz zrobić mi odwyku, to cios poniżej pasa. Uratowałem ciebie przed tym potworem! - nie zgadzał się i z chorym wyszczerzem na ustach starał się do siebie przekonać własną dziewczynę. Rozumiałby taką karę, gdyby miał do czynienia ze zmutowanym szczurem, ale nie zrobił nic takiego złego. Musiał jakoś pozbyć sie potwora, a zamiast padnięcia w ramiona, Wanda cofała się, jakby był zadżumiony. Ech, ciężkie życie faceta, który dotknął szczura, żeby uratować piękną niewiastę przed niebezpieczeństwem. Gdzie tu sprawiedliwość, gdzie?
Wanda Whisper
Wanda Whisper

Oberża pod Dzwonkiem - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Oberża pod Dzwonkiem   Oberża pod Dzwonkiem - Page 2 EmptyNie 01 Mar 2015, 15:19

Tutaj nie chodziło o to, że zwierzaki nie maja prawa do życia, do tego godnego czy też nie. Wanda nigdy nie zastanawiała się jakie życie do końca prowadzą zwierzęta. Może jedni przepijali cały hajs w pubach dla robali, a inni mieli długi. Inni zakładali rodziny, a reszta bawiła się na imprezach. Może tak było, kto to wiedział. W końcu nie tylko ludzie posiadają mózg. No ale mniejsza.
Wanda po prostu brzydziła się wszystko co nie było kotem, psem, koniem czy papugą. Miała w sobie odruch wymiotny gdy cokolwiek nieznanego jej prześlizgiwało się z nogi na nogę – już tak miała i nic tego nie zmieni. Tak jak wtedy kiedy w wakacje, a w sumie na początku spotkała Henryka na jednej z uliczek – atakował ją pająk. Wielkie i przerażający. Ona omal nie zemdlała, a on zachowywał spokój i powagę. Podśmiewał się z niej, zupełnie jak teraz, co jej nie przeszkadzało, nie irytowało jej, a powinno. Jeżeli chodziło o robale to nie mogła wykazać się odwagą, bo co i rusz spoglądała w stronę czegoś obrzydliwego miała ochotę krzyczeć. Dzisiejszego wieczoru znowu uratował ją Henryk. Był jej niepozornym Rycerzykiem o wielkim sercu, którego chciała przytulić, pocałować i schować pod kołdrą. Nikomu nie oddawać, zaznaczyć, że jest jej, że należy tylko do niego. Skoro tak było to dlaczego cofała się za każdym razem gdy ten postępował krok w przód? Czuła jak oblewa ją zimny pot, a całe jej ciało wyrywa się właśnie do niego, do tego chłopaczyny z Hufflepuffu, który zdobył ją samym sobą. Nie musiał skakać wokół niej – chociaż może to i robił, trochę nieumyślnie, ale jednak! Po prostu, trafiło ją. Tak samo jak trafiło ją to, że jej ukochany dotknął szczura. Wykrzywiła się automatycznie.
- Och, Henry. Ale dotknąłeś go. – Szepnęła, nie wiedząc zbytnio co począć ze sobą, co zrobić, co uczynić ze swym życiem. Czuła gorycz na koniuszku języka i tą niemoc.
Czekolada nieco ją ostudziła i uspokoiła. Oddech dalej był płytki, a myśli kłębiły się w jej głowie jak szalone, jakby nie chciały przestać. Mina Henryka wskazywała jedynie na to, że jest przerażony tym co ona wyprawia, tym co się dzieje. Spojrzała na jego dłonie, większe od jej i przez chwilę złapała się na tym, że chciałaby go dotknąć pomimo tego, że chwilę temu dotknął szczura. Przełknęła gulę, która zdążyła urosnąć w jej gardle do rozmiarów piłki do golfa i spojrzała wprost w szaro – błękitne oczy młodzieńca, którego darzyła silnym uczuciem. Westchnęła.
- Wiem, wiem! Ja to wszystko wiem, ale… bożetobyłotakieobrzydliwe. – Wydusiła z siebie jednym ciągiem, na jednym i potężnym wdechu, który niby miał ją uspokoić. Odetchnęła ponownie i przystanęła nie chcąc już więcej uciekać od Lancastera. Od tego Lancastera, którego sama powinna gonić. Podniosła swoje dłonie, które drżały i które domagały się dobrze znanego jej ciepła. Nie mogła wystawiać Puchona na taką próbę, bo jeszcze odszedłby do innej, czego by nie chciała. Nie chciała również łamać mu serca, toteż z pewnym ociąganiem, dozą niepewności wyciągnęła rękę w jego stronę i splotła swe palce wraz z jego. Koloryt znów musnął jej rozgrzane policzki, a ona uśmiechnęła się po swojemu, będąc w szoku, że dotknęła go mimo tego co uczynił. Mimo tego, że trzymał w objęciach przerośniętego zwierza, który był po prostu brzydki. Brzydszy od tego Sergiego, nowego Francuza w szkole.
Przyciągnęła go do siebie na moment zapominając gdzie się znajdują i ucałowała jego wargi delikatnie i z wyczuciem, jakby chciała go w ten sposób przeprosić, że wpadła w panikę. Taka już była. Nieidealna, nieszablonowa.
- Wybacz za to, ale ja po prostu śmiertelnie boję się takich rzeczy i no… Jestem panikarą. – Przygryzła policzek od środka i spojrzała na niego speszona czując się po prostu głupio, że narobiła takiego zamieszania. Miała nadzieję, że nie będzie miał jej za złe i że się jej nie wystraszy.
- Dziękuję za ratunek. Dostaniesz w zamian nagrodę. – Ostatnie zdanie wyszeptała mu do ucha zadowolona z siebie, że uda się jej jakoś zrekompensować mu ten nagły atak. Odsunęła się jednak od niego powoli i zajęła swoje miejsce jak gdyby nigdy nic. Skoro szczura już nie było to mogli zająć się sobą. Jak wcześniej. Chociaż patrząc na swój talerz i niedojedzone danie wolała się zająć chyba czekoladą.
- W życiu już tutaj nie przyjdę. – Mruknęła do chłopaka, starając się zapomnieć o potworze, a na nowo cieszyć się obecnością Puchona i słodką czekoladą, która parzyła ją w język.
Henry Lancaster
Henry Lancaster

Oberża pod Dzwonkiem - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Oberża pod Dzwonkiem   Oberża pod Dzwonkiem - Page 2 EmptyNie 01 Mar 2015, 19:24

Istniały różne fobie, które często śmieszyły. Henry na przykład przeraźliwie bał się swojej matki, gdy ta odkrywała, że jego dziecko choćby kichnie albo jest nie daj Merlinie, przeziębione. Często podważał czy aby na pewno jest jej dzieckiem, bo nie widzi w sobie podobieństw do niej. Bardzo miła, bardzo szlachetna i wojownicza, bo nie odpuści nikomu ze swojej rodziny, jeśli ten choćby cierpi. Z tego powodu Henry przeraźliwie chciał wrócić jak najszybciej do szkoły. W Devon czasami było wariatkowo, gdy kobiety Lancasterów dochodziły do głosu i brały wodze.
Tak więc, tak jak jego śmieszyła fobia Wandy, tak ona mogła się naśmiewać z jego lęku przed własną matką. Oczywiście, jeśli kiedykolwiek się dowie, że przed nią ucieka, jeśli ma choćby głupi katar.
Ze spuszczoną głową przyjmował werdykt. Nie dotknie go przez szczura, którego stąd wypędził. Powinien chyba poddać się Laurel i Jolene i dać sobie wyszorować ręce, bo dziewczyna nie chce go dotykać przez obślizgłe, futrzane i niewinne coś. Na takie wyrzeczenie niestety Henry nie był gotowy. I odwyk. To cios naprawdę poniżej pasa!
Uśmiechnął się z ulgą, gdy jednak się przełamała i go dotknęła.
- I po krzyku. - kamień z serca. Lancaster naprawdę się już wystraszył, że Wanda mówi prawdę. Miałby wytrzymać bez dotykania jej? Przecież ręce same do niej lgnęły, nie umiał utrzymać ich przy sobie, szczególnie, gdy Wanda się śmiała. Wyglądała wtedy przepięknie i zapierała dech w piersiach. Schylił głowę i ucałował wierzch obu jej dłoni. Od razu serce zafundowało mu salto. Z jeszcze większą ulgą odetchnął, gdy poczuł jej usta. Objął jej plecy, tymi rękoma-którymi-dotknął-szczura, przysuwając się do niej bardzo chętnie. Nieźle go nastraszyła. Zapominając, że kilka osób na nich jeszcze zerka, sam ukradł kilka sekund pocałunku, scałowując wilgotne i słodkie usta. Na wypadek, gdyby się rozmyśliła i postanowiła dać mu jednak szlaban. Nie uciekłby do innej, bo innej nie miał. Przypominam, że Henry dalej nie był świadomy, że ma jakiekolwiek fanki poza Wandą, jedną jedyną, którą widział.
- Rozumiem, ale nie musisz patrzeć na mnie z takim przerażeniem. Co ludzie o nas pomyślą... już nie ma żadnych szczurów. - odgarnął zbłąkanego loka z jej czoła i zahaczył o ucho. Wanda zaraz czmychnęła, ale to co powiedziała wywołało bardzo puchoński wyszerz.
- Nie mogę się doczekać. - stał tak przez chwilę opuszczony i osamotniony obok stolika. Najadł się i z chęcią dojadłby resztę, ale stracił apetyt. Usiadł obok Wandy i wziął do rąk ciepły miód. Nawet i na niego stracił ochotę, bo Wanda narobiła mu już smaku czym innym. Wystarczyło zobaczyć jak Henry na nią patrzył. Niecierpliwie.
- Jedzenie mają dobre, ale w menu zapomnieli dodać "gratis towarzystwo oswojonych tutejszych szczurów". - cycata kelnerka podeszła do ich stolika i zabrała talerze, a Henry jakby tego nie widział. Przyglądał się badawczo Wandzie i pod stolikiem położył rękę na jej kolanie. Zrobiło mu się goręcej. Znalazł jej dłoń i mocno ją ścisnął.
Wanda Whisper
Wanda Whisper

Oberża pod Dzwonkiem - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Oberża pod Dzwonkiem   Oberża pod Dzwonkiem - Page 2 EmptyNie 01 Mar 2015, 20:30

Owszem. Każdy z nas, czy mały czy duży, dziewczynka czy chłopiec miał coś czego się bał. Jedni bali się szczurów, inni nadopiekuńczych matek, a jeszcze kolejni latających kotów pofarbowanych na różowo. Fobii jest tyle ilu jest ludzi na świecie. Każdy znajdzie coś, czego będzie się potencjalnie bał. Tak było, jest i pozostanie.
Dlatego też Wanda odsunęła uprzedzenia na bok i po prostu złapała go za rękę, bo nie mogła zostawiać go tak długo samego i smutnego, z tą miną zbitego szczeniaczka. Momentalnie ciepło objęło jej klatkę piersiową, a spojrzenie złagodniało. Tak samo jak wszystkie ruchy, głos, mimika. Cieszyła się w duchu, że wykazał się odwagą i że ją uratował. Że chciał, choć nie musiał. Mógł siedzieć jak inni mężczyźni i tylko obserwować resztę, jak kobiety krzyczą, jak kelnerka z pełnym biustem lata z miotłą po przybytku. Mógł robić wszystko i nic, a zdecydował się właśnie na pomoc ukochanej. To głównie przez to postanowiła przezwyciężyć swój lęk i go dotknąć. Jego ciepłej ręki, którą znała już dobrze, a chciała poznać jeszcze lepiej. Chciała go poprowadzić, pokazać mu gdzie chce być dotykana, w jaki sposób, z jakim natężeniem. Znajdowali się jednak nie w ustronnym miejscu, a w zwykłej knajpie pełną obcych ludzi, którym mogło się nie spodobać to o czym właśnie myśli Krukonka. Może to właśnie miało być nagrodą? Może coś zakazanego, coś co oboje bardzo chcieli, ale z prostych przyczyn nie mogli do tego dosięgnąć? Nie przeszkadzało jej nawet, że spaczone dłonie chłopaka sunęły po jej plecach – wręcz przeciwnie, miała ochotę na więcej. Oderwała się i spojrzała na niego chytrze.
- Tak, już nie ma. Mam nadzieję, że zdechnie gdzieś pod mostem, bym ja mogła spokojnie spać. – Mruknęła i zaraz zajęła się swoją czekoladą, głównie na niej skupiając swoją uwagę. Zaraz jednak podniosła wzrok, bo zauważyła, że Puchon się na nią patrzy. Z pewną dozą niecierpliwości, jakby zupełnie stracił ochotę na jedzenie, a miał na co innego. Przełknęła ślinę i podniosła rękę do góry, by zasygnalizować kelnerce, że prosi o rachunek.
- Spokojnie, nagroda z pewnością nie ucieknie. – Zachichotała sama nie wiedziała z czego bo do końca nie opracowała ultra tajnego planu. Chciała jednak zrobić przyjemność swojemu chłopakowi, dlatego posyłała w jego stronę cały czas szczere uśmiechy, od których powoli zaczynały boleć ją policzki. Nie powiedziała o co dokładnie jej chodzi, bo to miała być pewnego rodzaju niespodzianka. Być może się jej spodziewał, być może nie, kto to wiedział. Z pewnością jednak nie mogli tutaj zostać, nie tylko ze względu na gryzonie, ale i na ludzi ich otaczających. Zamilkła na moment gdy poczuła jego dłoń na swoim kolanie i szepnęła jeszcze gdy kobieta obsługująca ich wcześniej zaczęła się zbliżać.
- Nie wiem czy one były do końca oswojone. Pewnie ten gagatek planował nas wszystkich wybić. Co do jednego. – przedstawiła mu swoja tezę, która nie do końca była prawdziwa, ale zabawna. Uśmiechnęła się do blondynki, która zaczęła zbierać ich talerze – Krukonka sięgnęła do torebki czy kieszeni, z której wyjęła garść złotych monet, które wsunęła do fartuszka pracownicy, a gdy ta odeszła westchnęła i przywołała ich płaszcze do stolika.
- No dobrze, nic tu po nas, co? Zwijamy manatki i idziemy szukać bezpiecznej drogi bez krwiożerczych pająków i szczurów. – Powiedziała zawijając szal wokół szyi i zakładając czarny płaszcz. Torbę przewiesiła przez ramię i zaczekała aż chłopak sam się zbierze. Chwyciła go za dłoń i wyszli razem z lokalu wprost w ciemną otchłań. Wanda nawet nie wiedziała, która jest godzina – niezbyt ją to interesowało, aczkolwiek zwróciła uwagę na coś innego. Odczekała moment aż znajdą się poza zasięgiem okien knajpki i przystanęła gwałtownie, nie puszczając go ani nie pozwalając odejść na milimetr. Wsunęła dłoń w jego blond włosy i trzymając twarz w odległości kilku centymetrów zmrużyła oczy napawając się taką nagłą bliskością.
- To tylko przedsmak nagrody głównej. – Powiedziała zachrypniętym od emocji głosem i pochyliła się by ucałować go możliwie najczulej jak tylko się dało. Włożyła wiele wysiłku by nie rzucić się na niego tu i teraz, chociaż było to kwestią czasu. Poczuła silną potrzebę scalenia się z Henrym właśnie teraz. Może to wszystko przez tą dziką akcje ratowniczą? Nie zastanawia się nad tym głębiej, bo wolała kontemplować miękkość warg ukochanego, które chyba nigdy się jej nie znudzą.
Sponsored content

Oberża pod Dzwonkiem - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Oberża pod Dzwonkiem   Oberża pod Dzwonkiem - Page 2 Empty

 

Oberża pod Dzwonkiem

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 2 z 4Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4  Next

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Marudersi :: 
Inne Magiczne Miejsca
 :: 
Hogsmeade
 :: 
Uliczki Boczne
-