IndeksIndeks  SzukajSzukaj  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

Share
 

 Prefektura Absurdu

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : 1, 2, 3  Next
AutorWiadomość
Luca Chant
Luca Chant

Prefektura Absurdu Empty
PisanieTemat: Prefektura Absurdu   Prefektura Absurdu EmptyNie 05 Paź 2014, 11:53



Prefektura Absurdu


Niezależnie od celu podróży, zawsze jest po drodze. Rano w oknach wiszą zasłonki w ananasy i drewniane chochle, a w środku spotkasz jeden ogromny stół zasłany obrusem i zastawiony śniadaniowymi różnościami, malowanymi dzbankami z kawą i słoiczkami domowego dżemu. W porze obiadowej wygląda jak mała włoska restauracja, a po południu z kątów wypełzają fotele, aby znaleźć się bliżej kominka i regałów z książkami. Wieczorem główne skrzypce gra wysoki bar przy którym podczas transmisji meczy Quidditcha leje się darmowe piwo, gdy “nasi” wygrają i czasem też kiedy przegrają, na pocieszenie.
Miejsce jest przewidywalne w takich samym stopniu jak działania Dumbledore’a, nigdy nie wiesz, co zastaniesz, wchodząc tutaj następnym razem. Zimową porą na parapetach rozsiadają się bezpańskie koty, które właścicielka wpuszcza z nadmiaru dobrego serca (jeśli tylko zachowują się grzecznie), a przez cały rok gdzieś w tle przemykają puchate króliki. Nie polecam zamawiać sałatki wiosennej, ciężko upilnować swoją zieleninę.


________________________________________________

Prowadził swoją dwuosobową grupę wycieczkową przez miasteczko, wiedząc że w którymś momencie właśnie tutaj się znajdą. Nie zaprzątał sobie głowy takimi rzeczami jak geografia, gubił się często, nie umiał przenieść treści mapy na rzeczywisty wygląd terenu i mimo najszczerszych chęci jako nawigator by się raczej nie sprawdził. Z Prefekturą było  łatwo, bo po prostu w pewnym momencie wyrastała spod ziemi. Mrugnął i ot, była.
Uśmiechnął się na widok króliczego pyszczka w oknie. Ostatnio często się uśmiechał. Poppy Pomfrey musiała mu zaaplikować coś gdy spał po dziabnięciu przez pająka. Nieważne.
Popchnął drzwi i znaleźli się w gwarnym, pachnącym kawą wnętrzu. Rozejrzał się za wolnym stolikiem i znalazł taki pod samym oknem, w rogu - kelnerka w kraciastym fartuszku kończyła przecierać blat po poprzednich klientach. Od razu trafili na najlepsze miejsca!
Odsunął przed Y. drewniane krzesełko z zieloną poduszką na siedzisku i rzucił plecak na ławeczkę stojącą po drugiej stronie.
- Zaraz wracam. - Mruknął zamyślony. - Nie zaczynajcie beze mnie.
Podszedł do regału wypełnionego od dołu do góry zbiorem przeróżnych filiżanek i kubków, nieco o tej porze przerzedzonym. Wybrał trzy czarki w kolorze głębokiego granatu ze złotymi brzegami i postawił je na tacy z bejcowanej deski. Poprosił o imbryk z różaną herbatą, a otrzymawszy go wraz z cukiernicą, dzbankiem gorącej wody i uśmiechem, całkiem zadowolony wrócił do stolika. Z półki za swoimi plecami zgarnął zabłąkany słoiczek konfitury i zaczął w zadumie podjadać zawartość.
- Otwieram walne zgromadzenie Chantów powiązanych przez krew i prawo. - Uderzył łyżeczką w imbryk, po czym zabrał się do nalewania herbaty. Sprawa intrygowała go prawie jak proces powstawania konfitury. Co prawda w drugim było znacznie więcej magii, ale czego wymagamy od domorosłych czarodziejów z Hogwardzkiej biblioteki…
- A teraz opowiedzcie mi o tym, jak nabroiliście. - Usiadł i splótł dłonie w koszyczek, patrząc na pozostałą dwójkę wyczekująco.


Ostatnio zmieniony przez Luca Chant dnia Nie 05 Paź 2014, 15:10, w całości zmieniany 1 raz
Yumi Mizuno
Yumi Mizuno

Prefektura Absurdu Empty
PisanieTemat: Re: Prefektura Absurdu   Prefektura Absurdu EmptyNie 05 Paź 2014, 14:44

Szła między dwoma Chantami. Jeden z przodu, drugi z tyłu. Jeden pełen rezerwy, skruszony i odrobinę zły, a drugi z podejrzanie dziwnym poczuciem humoru. Krukonka zaczęła podejrzewać, że leki tak pozytywnie na niego podziałały. A to sprowadzało się do prostej konkluzji: Luca powinien brać lekarstwa, aby utrzymać dobry humor. Taki był o wiele przystępniejszy i wygodniejszy. Może w tym stanie nie podjada nikomu budyniu?
Yu wystawiła twarz do słońca, zamykając powieki. Przytulała wykupioną książkę do brzucha, zastanawiając się w duchu co dalej będzie. Mogli udawać, że nie stało się nic złego i spędzić miło czas albo wejść głębiej w powstały problem. Intuicja jej mówiła, że ta rozmowa nie będzie miła zważywszy na jej własną ukrywaną irytację i złość na Hectora.
Nie wiedziała gdzie szli, pozwalając Lucowi poprowadzić ich w przytulne miejsce, w którym schronią się przed palącym słońcem. Dziewczyna poprawiła torebkę na nagim ramieniu, ozdobionym bladą blizną po pazurach dzikiego zwierzęcia. Zatrzymała się nagle, zaraz za Lucem zdziwiona, że przystanął w trakcie drogi. Uniosła wysoko brwi napotykając szyld skromnej restauracji. Mogła przysiąc, że przed chwilą jej tu nie było. Rozejrzała się wokół i wzruszywszy ramionami weszła do środka. Uśmiechnęła się niepewnie do króliczej głowy, a ta odwzajemniła ten gest.
- Kim jesteś i co zrobiłeś z Lucem? - zapytała Chanta (młodszego), siadając na podsuniętym zielonym krzesełku. Torebkę przewiesiła przez oparcie, ciastka odłożyła na stolik, a książkę na kolana. Królicza głowa podskoczyła na parapet przy ich miejscu, domagając się drapania za białym uchem, co też Yui uczyniła. Nie patrzyła dalej na Hectora, obawiając się własnej złości i żalu kierowanej pod jego adresem. Jak mógł zapomnieć? Znał Natsumi... Drgnęła wyrwana z namysłu przez dźwięk kładzionych czarek.
- Martwię się o ciebie Luca. Czy oni ciebie na obozie uderzyli w głowę? - zapytała go śmiertelnie poważnym tonem, spoglądając na niego z dołu. Sięgnęła do konfitur, które podjadał i poczęstowała się bez pytania, krzyżując nogi pod stołem. Królicza głowa bezczelnie spełzła na stolik koło imbiru, turlając się z boku na bok domagając się drapania. Dziewczyna zatęskniła za swoim jeżem. Westchnęła w chwili ogłoszenia Walnego Zgromadzenia Chantów. Wzruszyła ramionami, wciąż nie spoglądając na starszego Chanta.
- Twój brat znał moją mamę. Bardzo dobrze ją znał. - umyślnie podkreśliła czas przeszły, nie umiejąc ukryć wyrzutu w słowach. Yumi nie wiedziała, że ma rodzica chrzestnego. Nie pamiętała go, nie przypominała sobie takiej osobistości w swoim życiu. Jakże więc miała powitać Hectora z otwartymi ramionami po dziesięciu latach?
Gość
avatar

Prefektura Absurdu Empty
PisanieTemat: Re: Prefektura Absurdu   Prefektura Absurdu EmptyNie 05 Paź 2014, 17:55

Pozwalał się prowadzić swojemu bratu na rzeź. Miłość braterska miała granicę i jeszcze nie została przekroczona. Ufali sobie. W pewnym stopniu. Nie był do końca pewien, ale nie miał nastroju na zwątpienia i analizy. Lata temu wmówił Luce, że jeśli nadepnie na ziarenko od papryki to umrze. Piękne czasy. Miał cichą nadzieję, że młody krukon nie pamięta tego wydarzenia, inaczej mógłby się zemścić. Hector cicho modlił się, żeby po drodze nie zobaczyli żadnej papryki.
Wędrował więc posępnie na końcu łańcuszka, niezbyt zważając gdzie idą. Niech prowadzi, jak ten pasterz. Kwestia, czy owieczki na rzeź czy na coś przyjemniejszego, dla odmiany.
Czy wiedział, że Yu jest na niego wściekła? Oczywiście. Nie był idiotą. Wiedział, ze nie wyjdzie z tej rozmowy cało. Nie było najmniejszej szansy. Weszli razem do kawiarni i docenił wystrój oraz gust swojego brata. Dobrze go wychował! Wiedział chłopak gdzie zabrać towarzystwo na kulturalną rozmowę. Usiadł na krześle i oparł dłonie na stoliku, szukając wzrokiem jakiego zajęcia dla dłoni.
-On tak ma. - stwierdził wyjaśniająco Hector, zerkając na brata. -Jest pełen miłości i radości. Po mamie. - dodał, bawiąc się łyżeczką i obracając ją między palcami. Zaiste, taki był fakt. Jego brat, Luca Chant, był osobą wysoce pozytywną. Czasami zdarzały mu się ataki choroby zwanej potocznie 'niechęcią' ale zawsze czymś podparte. Przecież nie bierze się z powietrza. Nigdy. Zwłaszcza w przypadku Pana Luce Herculesa Chanta, który spokojnie mógłby walczyć o miano wojownika o miłość i sprawiedliwość. Gdyby nie macał rówieśniczek, o czym udało mu się ostatnio usłyszeć.
Westchnął, słysząc jad i oskarżenie w głosie Yumi. Podrapał się po głowie.
-Tak. Znałem twoją mamę. Znałem twoją mamę bardzo dobrze, więc porposiła mnie, żebym został twoim ojcem chrzestnym. - potwierdził rzeczowo, recytując praktycznie słowo w słowo to, co powiedziała Yumi, nadal bawiąc się łyżeczką i na niej skupiając większość spojrzenia. Zastukał ją dwa razy w blat i w końcu odłożył na bok. A nóż, widelec. Miał łyżkę. Nic nie ugra.
-I nie zapomniałem. Kontakt się urwał, nie miałem adresu. - powiedział. Po prostu. Cóż mógł wymyślać? Cóż mógł mówić? Przecież jeśli nie będzie chciała mu wybaczyć to i tak tego nie zrobi, chociaż wolałby żeby było inaczej. Nie chciał jej zostawiać, skoro już ją ‘poznał’ na nowo. To byłoby przykre i nie miał na to najmniejszej ochoty. -Miałem odwiedzać wszystkich Merebetów w książce telefonicznej? Tak się nie da. - stwierdził, nieco bezradnie.
Luca Chant
Luca Chant

Prefektura Absurdu Empty
PisanieTemat: Re: Prefektura Absurdu   Prefektura Absurdu EmptyNie 12 Paź 2014, 12:49

Upił  łyk herbaty i posłał Y. łobuzerskie spojrzenie znad filiżanki.
- Był smaczny. - Odpowiedział i na powrót zajął się herbatą.
Prawie bez przerwy zerkał na brata, zdziwiony jego skonfundowaną miną. Na twarzy starszego Chanta można było dostrzec wszystkie chyba możliwe emocje, pierwszy też od dawna raz zabrakło mu słów. No, może tak tylko mu się wydawało. W końcu nie widzieli się przeszło miesiąc, mogło mu w tym czasie brakować słów do woli.
Za oknem tuptali sobie ludzie, przed oknem - króliki, a dzień był tak piękny, że coś musiało się w najbliższym czasie zepsuć. Miał nadzieję, że nie jego zapas ciastek schowany pod łóżkiem.
Zmarszczył nos usłyszawszy o obozie i biciu po głowie. Przypomniał mu się pewien pniak.
- Tak, zaliczyłem spotkanie pierwszego stopnia z twoim narzeczonym. Cały obóz próbował mnie trzepnąć po głowie, ale kiedy już prawie mu się udało związali nam ręce. Ale wyszedł na strasznego drewniaka.
Mruknął. Amycus Carrow od jakiegoś czasu miał problem, którym był, nie wiedzieć czemu, właśnie on. Z niewyjaśnionych powodów osobnik ten uwziął się i postanowił położyć  kres życiu Krukona, co temu ostatniemu nieszczególnie odpowiadało. Jak na razie było 1:0 dla Ravenclaw.
- Hej, braciszku -Odezwał się od niechcenia, podpierając policzek jedną ręką. - Słabo się tłumaczysz.
Każdy chyba musiał przyznać, że pierworodny syn Cynthii oprócz tego, że był niezgorszym drwalem, przejawiał też cechy niesamowitego lenia. To jednak było do niego niepodobne. Darzył aż przesadnym szacunkiem naturę, ludzi i zasady, jakby bał się kary za bycie dla kogoś niemiłym. Nie skrzywdziłby nikogo naumyślnie, gdyby zrobił to niechcący, wyrzuty sumienia nie dałyby mu żyć. A funkcjonował przecież w miarę normalnie, puchato i leniwie jak zwykle wykonywał swoje obowiązki z niebywałą dbałością o szczegóły. Co takiego zaszło w przeszłości, że porzucił tak dobrze mu znane dwie istotki? Jak mógł mu się urwać kontakt z kimś tak bliskim? Skoro poprosiła go o bycie ojcem chrzestnym dla swojego dziecka, musiało ich łączyć coś ważnego.
Uszy Lucy Herculesa Chanta przybrały odcień głębokiej czerwieni.
Zdarzało mu się miewać sprośne myśli i obmacywać nieswoje tyłki, był też bez wątpienia mężczyzną i z pewnością miał za co się czerwienić. Tym jednak razem czuł się dziwnie z własną imaginacją, która posuwała mu najróżniejsze wytłumaczenia zaistniałej sytuacji.
Może Hector był w matce Yu po prostu zakochany?
Spojrzał na postać brata i zobaczył jak zza jego pleców wyrasta ciemnoszary potwór zwany friendzone. Miał też dziwne przeczucie, że odwiedził wszystkich Merberetów w książce telefonicznej.
Kobiety. Z pewnością świeciły nad prosta, męską egzystencją, tak jak ich Matka rozświetlała dom wkręcając żarówki, ale jakże to były problematyczne stworzenia! Przerastało to jego pojęcie.
Spojrzał smutno na brata. To dlatego nigdy nie widział w domu żadnej dziewczyny. Właściwie nie wydawało mu się, żeby jego brat był tym typem człowieka, który sprowadzałby co jakiś okres czasu, powiedzmy tydzień, następną koleżankę. Wyglądał na człowieka statycznego, wiernego swoim poglądom i wiernego w uczuciach. Ale mimo wszystko nigdy nie widział brata zakochanego. Czyżby matka jego koleżanki była tego powodem?
Poczuł się jeszcze bardziej nieswojo.
- To może zamówimy coś do jedzenia. - Powiedział nieco zbyt głośno i zaczął chaotycznie przetrząsać kieszenie w poszukiwaniu pieniędzy. Wyrzucił na stół małą kupkę knutów i trochę sykli, na oko razem może ze dwa galeony. - Co powiecie na pierogi? - Spojrzał na twarze towarzyszy. - Nie słyszę sprzeciwu. - Wstał jak najszybciej mógł i oddalił się w kierunku baru prawie biegnąc. Nagle odczuł nieprzemożoną potrzebę ewakuacji.
Yumi Mizuno
Yumi Mizuno

Prefektura Absurdu Empty
PisanieTemat: Re: Prefektura Absurdu   Prefektura Absurdu EmptyPon 13 Paź 2014, 15:09

Temat matki dla Yui wydawał się niekomfortowy. Zbyt często o niej ostatnio myślała, a to przywoływało dawny ból. Starała się nie przywoływać przygasłego, zamazanego obrazu Natsumi, aby nie cierpieć. Chantowie na nowo odgrzebywali jej sprawę, jej utratę i jej brak. Nie miała im tego za złe, wszak nie wiedzieli co robią. Smuciła się i starała się tego nie okazywać. Drapała królicze ucho na stole, spoglądając na Lucę. Pełen radości i miłości, a zdążyła poznać, że przez pewien czas chodził z głową w chmurach, a jego humor daleko odbiegał od pozytywnego. Miła odmiana zważywszy na atmosferę wakacji. Słowa Hectora czuła w środku serca, przez co wierciła się w miejscu. Usiadła wygodniej, oparła plecy o oparcie, zgarnęła włosy na plecy, zamieszała herbatkę, uciekała wzrokiem.
Młodszy Chant zbił ją z tropu wzmianką o Amycusie. Dopiero co udało się jej zaprzestać myśleć i zastanawiać czy jej narzeczony przeżył obóz oraz czy będzie na tyle silny, aby zmierzyć się z jej wściekłością, a teraz został ponownie przywołany. Zmarszczyła usta, analizując określenie nazwania go "drewniakiem". Drgnęła po minucie, bo Luca umyślnie nazwał Amycusa narzeczonym. Przy Hectorze. Jakby to było coś oczywistego, normalnego co przydarza się w dni powszednie każdej nastolatce.
- Jesteście obaj niemożliwi. - mruknęła, chowając ręce pod stołem. Luca miał czerwone uszy, a Yui policzki. Nie miała pojęcia do jakich wniosków dochodzi młodszy Chant, a chętnie usłyszałaby je i podzieliła się swoim: skleroza wrodzona/nabyta. Argument odległości, granicy i kosztów podróży był mocny i wyjaśniał nieobecność ojca chrzestnego. Jej humor nie poprawił się ani o jotę, wszak istniała jeszcze sowia poczta. Istnienie Hectora mogła zaakceptować, znowuż na zaufanie trzeba zasłużyć. Znał Natsumi, lecz Yumi nie. Nie dawało to gwarancji stworzenia rodzinnych relacji.
Luca po raz trzeci albo czwarty zbił ją z tropu swoim zachowaniem. Kobieca intuicja podpowiadała Yumi, że czerwone uszy Krukona miały bardzo wiele wspólnego z ucieczką. Otworzyła usta i spojrzała na Hectora niewiele rozumiejącym wzrokiem pytającym "to normalne?". W chwili, gdy zdała sobie sprawę, że przestała go ostentacyjnie ignorować, ponownie poczerwieniała z bliżej nieznanego powodu. Nie odezwała się, siedziała w milczeniu spoglądając do filiżanki pełnej stygnącej herbatki. Właśnie ta pachnąca herbatka pchnęła Yui do wyrwania karteczki ze swojego notatnika schowanego w kieszeni spodni. Napisała tam swój adres. Oraz drukowanymi literami nazwisko, pogrubiła je i podkreśliła dwa razy, aby zostało zapamiętane. Bez słowa podsunęła karteczkę ku Hectorowi, zapraszając ich obu do siebie, jeśli tylko cała trójka ochłonie.
Utkwiła wzrok w sylwetce Lucy stojącego przy bufecie. Podejrzewała, że jeszcze nie wyzdrowiał.
Gość
avatar

Prefektura Absurdu Empty
PisanieTemat: Re: Prefektura Absurdu   Prefektura Absurdu EmptyWto 14 Paź 2014, 17:09



Lekko zbity z tropu zerknął na Luce, kiedy ten wspomniał o Amycusie. Narzeczony? Spoglądał raz to na swojego brata, raz to na Yumi z wyraźnym zdezorientowaniem wypisanym na twarzy. Czy nie było za wcześnie? Czy nie miała ledwie piętnastu lat? W tym wieku powinna raczej uczyć się, bawić, a nie wychodzić za mąż. Takie było oczywiście jego skromne zdanie. Zmrużył brwi, zdezorientowany i przyglądał się Yumi przez moment.
-Narzeczony?- powtórzył jak echo, półgłosem, zastanawiając się właściwie co to wszystko ma znaczyć. Może nie miał z nią kontaktu już… długo, nie ukrywając. Jednak mimo wszystko niezbyt przypadła mu do gustu wizja tak młodej dziewczyny, która już planuje związek tak poważny. Na razie, dyplomatycznie, postanowił się nie wtrącać. Potem do tego wróci i ją o to zapyta.
Przyglądał się Lucy, lekko zdezorientowany. Nieprzerwanie. Jak dla niego wyglądał całkiem...normalnie. W sensie, gdzie mianem ‘normalnie’ określamy ‘tak jak zwykle’. Wzruszył ramionami.
-Oczywiście, że jesteśmy.- stwierdził krótko, może nawet odrobinę rozbawiony, ale zaraz uciekł od spojrzenia Yumi. Ale przecież to on był tutaj dorosły. Teoretycznie. Praktycznie czuł się puchatą kulka nieszczęścia. Typowy Chant. Hector. Christopher.
Kiedy napotkał spojrzenie Krukonki, wyraźnie kwestionujące stan zdrowia ducha i ciała szanowanego Pana Luce Chanta pokiwał głową w sposób wysoce nieokreślony. Podniósł dłoń w uspokajającym geście i przymknął oczy.
-To zupełnie normalne.- stwierdził spokojnie półgłosem, uśmiechając się mimochodem, pierwszy raz od dłuższego czasu.
Przyglądał się bratu, który wybrał się na odpowiedzialną przygodę celem zdobycia pierogów, cokolwiek to było, bowiem brzmiało dziwnie wschodnio i podejrzanie egzotyczne. Cóż. Zawsze można spróbować.
Zerknął na kartkę podsuniętą przez Yumi, przyglądał jej się przez moment ze zdziwionym wyrazem twarz aż, wyraźnie uradowany, wsunął ją do kieszeni na piersi i poklepał.
-Rozumiem aluzję.- stwierdził pogodnie.
Zauważył, że dziewczyna przygląda się Luce, który lawirował przy ladzie czekając na zamówienie. Wskazał na niego ruchem głowy i uśmiechając się delikatnie.
-Jego też mam zabrać?
Luca Chant
Luca Chant

Prefektura Absurdu Empty
PisanieTemat: Re: Prefektura Absurdu   Prefektura Absurdu EmptyPią 17 Paź 2014, 17:59

Przy kontuarze zdążyła się już zebrać niezła kolejka.
Zanim przyszło mu złożyć zamówienie, zdążył uspokoić oddech i rozplątać nieco myśli dziko kłębiących się w głowie. Mimo starań nie mógł się znaleźć w centrum wydarzeń, nawet po to, by odciążyć chociaż trochę jedno z zainteresowanych czy nawet dwójkę. Oni mieli swoje sprawy, ważne sprawy wymagające załatwienia i wyjaśnienia jak najszybciej. Dość już lat minęło na czekaniu.
Niewidzący wzrok utkwił w znajomym regale z filiżankami. Eh. Jej też przecież nie było łatwo. Chyba głównie jej. Może nie powinni, tak od razu... Zaciągnął ich tutaj i zmusił do rozmowy, kiedy tym, co czuli musiał być głównie chaos.
Przepuścił w kolejce pulchną czarownicę trzymającą za rękę równie pulchne dziecko.
Zacisnął zęby. Źle. Cały czas wahał się między niepomiernym szczęściem, a najgłębszą depresją, jego życie emocjonalne przypominało jazdę rollercoasterem. Społeczeństwo musiało uważać go za dziwaka. A może po prostu był dziwakiem. Miał wrażenie, że wszystko przez to psuje, ostatnio nie tylko sobie, ale też innym. Postanowił spróbować ustatkować swój charakter.
Tymczasem jednak wrócił do stolika z miną rzeczową i dość poważną, wymówił się ważną sprawą i rzucił na blat trochę drobnych na pokrycie rachunku. Potem pożegnał Y. i trzymając stanowczo ramię brata, pociągnął go do wyjścia.
- Dajmy jej trochę czasu... - Powiedział już na ulicy, puszczając jego ramię.

opuszczam temat razem z Hectorem.
Anonim
Anonim

Prefektura Absurdu Empty
PisanieTemat: Re: Prefektura Absurdu   Prefektura Absurdu EmptySro 22 Paź 2014, 17:42

Yumi nie musiała zbyt długo czekać na towarzystwo, bo zdążyła zdawkowo pożegnać braci kiedy do prefektury wszedł nie kto inny jak zdyszany Soren. Jego oczy błyszczały z ewidentnego przejęcia, ale kiedy podchodził do stolika silił sie przede wszystkim na spokój. Obdarzył uwaznym, acz nieco zbyt rozbieganym spojrzeniem otoczenie, po czym zatrzymał się przed krzesłem przez dziewczyną.
- Yumi, musimy już niestety iść. Pożegnaj... - Urwał w połowie zdania marszcząc w zabawny sposób swoje brwi, kiedy zdał sobie sprawę, że dziewczyna została porzucona przez towarzyszy. Uśmiechnął się pokrzepiająco do podopiecznej, po czym zaproponował dłuższy spacer do posiadłości.

Yumi zmiana tematu
Enzo Romulus
Enzo Romulus

Prefektura Absurdu Empty
PisanieTemat: Re: Prefektura Absurdu   Prefektura Absurdu EmptyWto 03 Lis 2015, 22:38

Randka. To coś w czym wbrew pozorom Enzo nie był dobry. Ani troszeczkę. Kilka randek na które zabrał Blake zanim stała się najgłębszą dziewczyną Hufflepuffu, if u know what I mean, nie zrobiło z niego randkowego eksperta. Wiedział jednak, że założenie czystego, kremowego swetra będzie bardzo mile widziane. Tak samo jak założenie czystych spodni w kancik. Cóż: prawdę mówiąc innego wyboru nie było, bo w jego garderobie można znaleźć tylko te spodnie w kancik, jakby szyte wprost do garnituru, a jednak marynarek tylu nie miał. Jego matka nie przyjęła jeszcze do wiadomości, że młodzież nosi dżinsy. Ledwie zniosła pojawienie się gum do żucia. Dżinsy? To już zbyt duży obciach żeby jej syn go reprezentował. Więc nie miał. Tak samo jak nie miał modnych butów. Miał lakierki które pasowały do tych spodni i do słowa "elegancja" które powinno być drugim imieniem Xandrii. Nie wyglądał jednak na kogoś komu tych dobrodziejstw nowoczesnego przemysłu odzieżowo-obuwniczego brakuje. Chodził ładnie ubrany. Ładnie i elegancko. Przynajmniej tak twierdziła najukochańsza matka czyli kobieta która skompletowała jego garderobę od A do Z. Tak, nawet te bokserki wybrała i kupiła najpiękniejsza Włoszka w Hogwarcie. Jemu to jednak odpowiadało. Włosów nie zaczesywał zbytnio, bo mijało się to z celem. Podjął jednak dzielnie walkę z kołtunami. Więc kołtunów nie było. Wszystko też wyglądało tak jak powinno, a nie jakby dopiero zwlókł dupsko z łóżka. I nawet miał kwiaty. Niewielki bukiecik stokrotek które przed transformacją i skopaniem małego Gryfona były zwykłymi sznurówkami. Stał i czekał. Kwadrans przed czasem. W czarnym płaszczu. Przestępując z nogi na nogę. Aż się nie pojawiła.
Na szczęście była punktualna. Szli więc sobie razem w stronę Hogsmeade i ciężko mu było ukryć zdenerwowanie. Ciężko było wydusić z siebie jakiś dobry żart czy też ciężko było mu obrócić w żart swoje zdenerwowanie. Dlatego nie był dobry w randkowaniu. Wziął się w garść dopiero kiedy przepuszczał ją w drzwiach do najbardziej oryginalnego lokalu w magicznej wiosce.
- W herbaciarni dostaję cukrzycy, a w Trzech Miotłach nie słychać swoich własnych myśli. Tu przynajmniej dobrze karmią i dają dobrą kawę - wyjaśnił zanim weszła do środka. W środku zaś było zadziwiająco normalnie. Okrągłe stoliczki, wygodne fotele, zapach kawy w powietrzu. Pomógł odwiesić Jasmine płaszcz zanim zajął się swoim i zajęli miejsce przy jednym ze stolików. I jak wydawało mu się, że dziś jest normalnie to wcale normalnie nie było. Króliki. Masa królików skakała z kąta w kąt, a koty patrzyły na nich wielkimi zielonymi oczyskami z perspektywy parapetu. Ten lokal z pewnością oblałby kontrole sanepidowskie. Na szczęście takie się tutaj nie zapuszczały.
-Dlaczego randki są zawsze tak stresujące? - zapytał cicho obserwując ją swoimi wielkimi, ciemnymi tęczówkami zanim wiekowa właścicielka nie przyszła z kartami gotowa wysłuchać ich zamówień.
Jasmine Vane
Jasmine Vane

Prefektura Absurdu Empty
PisanieTemat: Re: Prefektura Absurdu   Prefektura Absurdu EmptySro 04 Lis 2015, 00:22

Sowa od Enzo, a także kosz czerwonych róż były ostatnimi rzeczami, o których Jasmine mogła pomyśleć. Oczywiście doszło do jej uszu, że Blake postanowiła rzucić Krukona w dość niemiły sposób, najzwyczajniej w świecie "puszczając" się z Pridem. Tym starszym. Jas nie pałała sympatią do żadnego z tej parki, więc uznała, że trafił swój na swego, a Enzo przynajmniej nie traci niepotrzebnie czasu. Jakie było jej zdziwienie, gdy niedługo po spotkaniu w Kąciku dostała ów pergamin z zaproszeniem.
Randka.
Jasmine była nie raz i nie dwa na randce, chociaż czasami znajomość z jegomościami niekoniecznie od tego się zaczynała. Poprzednie stany to chociażby nienawiść, koleżeństwo lub zwykła obojętność. Wszystko zależało od jej humoru, nastroju i Merlin raczy wiedzieć, czego jeszcze. W końcu była kobietą, czyż nie? Propozycja od chłopaka, którego miała dotąd za dobrego kolegę postawiła ją przed ciężkim wyborem. Całkiem niedawno skończył się poważny dla niej związek. Franz obiecywał, że to zrobił dla jej bezpieczeństwa, ale od tamtej pory nie widziała go, nie słyszała ani nie wspominała. Zbyt często jeśli chodzi o to ostatnie. Chwilę dumała nad odpowiedzią, ale w końcu zadecydowała. Miała być sobą. Wrócić do starego trybu życia, więc... dlaczego nie?
Pojawiła się dokładnie o dziesiątej. Miała na sobie granatową sukienkę, rozkloszowaną od pasa do kolan. Na nogach zgrabne kozaki, a na ramionach zarzucony czarny płaszcz. Akurat zapinała guziki, kiedy zauważyła Krukona. Uśmiechnęła się do niego.
-To dla mnie? -zapytała, wskazując kwiaty. -Nie poznaję Cię... stokrotki, schludny sweter, spodnie w kancik... to chyba poważna randka? -zapytała go, mając ochotę roześmiać się w głos. Widziała jego zdenerwowanie, a jej podejrzenia potwierdziły się, gdy ruszyli do wioski. Z jednej strony bawiło ją to, ale z drugiej potrafiła zrozumieć zachowanie Krukona. Nigdy nie byli na randce.
Weszła do Prefektury, oglądając się na Krukona. Oddała mu swój płaszcz i pozwoliła się podprowadzić do stolika. Usiadła na krześle i rozejrzała się. Zmarszczyła nos widząc tumany kicających królików.
-Czy to przybytek nieudolnych mugolskich iluzjonistów? Oni wyjmowali króliki z cylindrów. -zauważyła, odwracając się do Krukona. Uśmiechnęła się i pokręciła głową.
-Połknąłeś dzisiaj swoją miotłę? To tylko ja, Enzo. Wyluzuj. -poprosiła go, zakładając nogę na nogę. Odebrała kartę i posłała rozbawione spojrzenie z nad niej, gdy usłyszała słowa Krukona o stresie.
-Pomyśl, że to nie randka tylko zwykłe spotkanie z gratyfikacją. Możesz bardziej legalnie wyrywać mnie na swoje bice. -spojrzała do karty i postanowiła zamówić kawę z likierem śmietankowym oraz maślanego rogalika z dżemem brzoskwiniowym. Odłożyła menu i uśmiechnęła się kokieteryjnie do chłopaka.
Enzo Romulus
Enzo Romulus

Prefektura Absurdu Empty
PisanieTemat: Re: Prefektura Absurdu   Prefektura Absurdu EmptySro 04 Lis 2015, 00:57

Za każdym razem kiedy na nią patrzył widział tą granatową sukienkę. I za każdym razem tak samo nie mógł się skupić. Powiedzieć, że wyglądała w niej dobrze byłoby niedopowiedzeniem. Wyglądała w niej fantastycznie. I ten kolor. Ciężko ukryć, że Lorenzo miał słabość do granatowego. Najchętniej jednak by z niej tą sukienkę ściągnął i wyładował wszystkie swoje frustracje. A miał ich kilka... kilkanaście zahaczające o kilkadziesiąt. Zamiast załamać się ostatecznie za namową swego najukochańszego brata, Sebastiana, zdecydował się wrócić do świata żywych i zgodnie z jego sugestią zaprosić gdzieś jakąś dziewczynę. Machiavelli zapewne nie miał na myśli panny Vane. Ba! Na pewno nie miał na myśli panny Vane, jednak nie ma co ukrywać: to podwajało jej wartość, która przedtem była znaczna- znów delikatnie rzecz ujmując.
- Tak, to dla Ciebie - te słowa padły kiedy podawał jej te stokrotki i wcale nie szukał w głowie dobrej riposty na jej zaczepkę, albowiem miał świadomość, że jej tam nie znajdzie. Dziś zawartość jego czaszki odmówiła pełnej współpracy robiąc z niego najzwyklejszego idiotę. Dobrze, że chociaż zdawał sobie z tego sprawę.
Atmosfera się zmieniła kiedy znaleźli się w środku. Enzo ten lokal znał i niezwykle cenił za umiejętność poprawnego warzenia jego ukochanego wywaru. Kawa była jego nałogiem, ale potrafił jeszcze rozróżniać jej smaki i klasyfikować je jakościowo, więc nie było z nim aż tak źle. Mógł więc jeszcze śmiało mianować się smakoszem. Co robił dość często, a Prefektura kawę dobrą miała. I ciasta też miała niczego sobie.
- Mam teorię, że właściciele uciekli z ostatniego piętra w Mungu. Nigdy jednak nie zawiodła mnie tutejsza kawa. Ani ciasto bananowe. Jednak to dość... osobliwe miejsce. Dziś jest tu w miarę normalnie. Raz jak przyszedłem rano, jak matkę kocham, stał tu jeden stół i wszyscy wyglądali jakby byli w trakcie Wigili. W maju - mówił, bo lepiej mówić niż milczeć. Palce jednak wybijały jednak nierówny rytm o obrusik w zajączki, a ironiczny uśmiech jak szybko się pojawił tak szybko znikł. Jednak to miejsce miało coś w sobie co go uspokajało. I jeszcze słowa Jasmine. W sumie racja. W sumie co złego może się stać? Nic. Przecież jest miło. Króliczki ocierają się o kostki kicając w swoją stronę, a koty spokojnie machały ogonami. Spokój.
- Gratyfikacją? Czyli jednak zmacamy się po? - uśmiechnął się lekko po czym przeniósł przepraszający wzrok na starszą panią która stała nad nimi gotowa przyjąć zamówienie. Dla siebie zamówił kubek americano i ciasto bananowe wiedząc, że się nie rozczaruje.
- Wyrywać na bice? Myślałem, że lubisz mnie za moje wysublimowane poczucie humoru, złoty intelekt i imponujące wyniki w sporcie - czuł, że wraca do siebie. Powoli, ale wraca. I dobrze.
Jasmine Vane
Jasmine Vane

Prefektura Absurdu Empty
PisanieTemat: Re: Prefektura Absurdu   Prefektura Absurdu EmptyCzw 05 Lis 2015, 23:51

W najśmielszych snach - a powiedzmy sobie szczerze, Jasmine miała wysoko postawiony poziom śmiałości - nie spodziewała się, aby Enzo Romulus kiedykolwiek zaprosił ją na randkę. A to czemu? W sumie było parę powodów. Pierwszy nazywał się Xandria Romulus. Drugi Sebastian Machiavelli. Trzeci - Franz Krueger. Jeszcze do niedawna, warto dodać. Czwarty to fakt, że do tej pory tylko się przyjaźnili. Rzadko kiedy taka relacja przeskakiwała o poziom wyżej. Wyraźnie coś musiało się pozmieniać w gustach Krukona i Ślizgonki, że zdecydowali się na taki krok. Randka. Dziwnie brzmiące słowo drażniło umysł Jasmine przez cały dzień od czasu dostania listu. Czym się różniła randka od ich zwyczajowego spotkania? Ano tym, że każdy określał się co do nadziei i marzeń, jakie wiąże z drugą osobą. Czy Jasmine szykowała się na coś poważnego, trwałego? Sama nie wiedziała. Musiała dać sobie szansę na normalne życie, a od czego zacząć? Właśnie od chodzenia na randki. Jeśli im się nie powiedzie, to zawsze mogą wrócić do przyjaźni i tylko się z tego śmiać.
Stokrotki zajęły zaszczytne miejsce w szklance, którą Jas napełniła wodą z różdżki. Doceniała ich wartość bardziej niż róż.
Słysząc teorię Krukona Jasmine najpierw uniosła brwi do góry, a później roześmiała się cicho. Przyjrzała się kicającym beztrosko króliczkom oraz spoglądającym na nie koty. Miała nieodparte wrażenie, że szykowały się do ataku, ale jak widać - nie mogły albo nie chciały tego zrobić.
-Ciasto bananowe? Mam nadzieję, że pozwolisz skosztować.-uśmiechnęła się do Krukona ciesząc się z tego, że nieco wyluzował. Czekali na swoje zamówienia, więc Jasmine przyglądała się obrazkowi za oknem, by wrócić czekoladowymi tęczówkami na lico Enzo.
-Nie macam się na pierwszej randce. Więc albo zbieraj na drugą albo... -wzruszyła ramionami, a w jej oczach pojawił się dziwny błysk.
-Przede wszystkim poczucie humoru. Intelekt. Ładna twarz. Wyniki w sporcie. I bice. Taka kolejność. -odsunęła ręce, aby przyjąć zamówienie. Wzięła łyk kawy, która była wyśmienita. Oderwała końcówkę rogalika, zanurzając go w miseczce z dżemem i łobuzersko patrzyła Krukonowi w oczy, kiedy jej usta objęły słodki wypiek.
-Faktycznie, dobre rzeczy tu mają. Wyraźnie wariaci potrafią dobrze gotować. -przyznała. -A jak Twój banan? -zapytała, starając się nie roześmiać. -Znaczy się ciasto. Z bananem.
Enzo Romulus
Enzo Romulus

Prefektura Absurdu Empty
PisanieTemat: Re: Prefektura Absurdu   Prefektura Absurdu EmptyPią 06 Lis 2015, 16:22

Skosztować jego ciasto bananowe? Wykluczone. Powstrzymał się jednak przed podzieleniem się z nią teorią, że jedzeniem i partnerem nie warto się dzielić. Powstrzymał się także przed zrobieniem miny która dobitnie będzie świadczyć o jego zdaniu na ten temat. Powstrzymał się na rzecz lekkiego uniesienia kącików warg. Jak sfinks. Niby się uśmiecha, a do dziś nikt nie wie co siedzi w jego głowie. Może dlatego, że to rzeźba z jakiegoś piaskowca. Mniejsza. Gdyby był żywy pewnie nikt też nie rozgryzłby tej zagadki.
- Jestem cierpliwy, Jasmine. I stać mnie na drugą randkę - zauważył teraz uśmiechając się już szczerze i szeroko. No może z tą cierpliwością trochę przesadził, ale w kwestiach damsko-męskich trzeba mu przyznać, że umiał wyczekać. Był jak myśliwy gotów okrążać upatrzoną zwierzynę tak długo, aż ta sama nie wejdzie mu w sidła. A to wymagało czasu. Precyzji. Kwiatów. Samozaparcia. Nie dało się jednak ukryć, że trochę wyszedł z wprawy. To pierwsze polowanie od dawna. Długiego dawna, bo przecież była Blake. Głęboka miłość z Hufflepuffu. Głębokie przekonanie, że wszystko jest w porządku. A najwidoczniej nie było. I naprawdę nie chciał usłyszeć dlaczego. Tak naprawdę nie chciał już słyszeć nic w tym temacie. Ani w jakimkolwiek innym temacie jeśli słowa miałaby wypowiadać panna Blackwood. Dlatego na jej liścik odpowiedział uroczo i dobitnie. Dlatego, że go zraniła. I nigdy nie dowie się jak bardzo. Nie będzie dawał jej żadnej satysfakcji.
- Och, bo się zarumienię. Jeszcze pomyślę, że chcesz mi się dobrać do gaci, Vane. A wiesz, jestem z dobrego domu. Mam zasady! - czyż nie tak brzmią na randkach te wszystkie cnotki-niewydymki? Właśnie tak. Oscara za to nie dostanie, ale jeden uśmiech uroczej Ślizgonki wystarczy jako nagroda. Źrenice mu się poszerzyły, a spodnie zrobiły się przyciasne kiedy widział z jakim pietyzmem bierze się do konsumpcji. Nic dziwnego, że została okrzyknięta najgorętszą dziewczyną Hogwartu. Skoro bez dotykania potrafiła doprowadzić go do stanu gotowości to aż strach się bać co może się stać kiedy już dotknie.
- Nie nazywaj ich wariatami. Mów, że są specyficzni. Oni to odbierają jako komplement i masz dolewkę gratis od firmy - wyszeptał teatralnie choć wiedział, że właściciele tego lokalu mają już problemy ze słuchem wynikające z tego, że mają już więcej lat od Dumbledore'a. Czyli jakiś tysiąc. Uśmiechali się jednak dobrodusznie i zawsze byli bardzo mili. Nawet jak w maju robili sobie wigilię. Gdyby byli nie fajni pewnie nie mieliby tylu uroczych kotów i króliczków.
- Dobry - odpowiedział lakonicznie, a na potwierdzenie swoich słów wepchał do ust łyżeczkę wypełnioną tymże dobrem i popił to dwoma łykami kawy. Widząc jej spojrzenie wiedział, że to jest ta jedyna chwila w której może sobie odpuścić i się podzielić. Ten. Jeden. Raz.
- Chcesz spróbować? - zapytał, a kiedy tylko wyraziła taką chęć nałożył jej na łyżeczkę i podał przez stół, jak na prawdziwą randkę przystało.
- To randka, więc powinnaś zrobić teraz przesłuchanie pod tytułem: kim są twoi rodzice i kim chcesz być w przyszłości, przy okazji dopytując o pikantniejsze szczegóły mojej przeszłości. Chociaż nie... O pikantne szczegóły chyba pyta się na drugiej randce... Ugh, czuję, że wypadłem z obiegu na zbyt długo- wygiął pełne wargi w podkówkę i znów upił kilka łyków kawy. Mocnej gorzkiej kawy. Takiej w sam raz.
Jasmine Vane
Jasmine Vane

Prefektura Absurdu Empty
PisanieTemat: Re: Prefektura Absurdu   Prefektura Absurdu EmptyPon 09 Lis 2015, 00:26

Całkiem dobrze znała Krukona i wiedziała, że ten nie lubił się dzielić, zwłaszcza łakociami, do których miał słabość. Była to swoistego rodzaju gra, w której to Jasmine starała się wypróbować Romulusa. Na ile się poświęci i na ile jej pozwoli. Widocznie musiało mu bardzo zależeć, bo powstrzymał się od wszelakich grymasów. To był już jakiś plus.
Uśmiechnęła się do niego równie szczerze, co on do niej.
-Nie wątpię, że Cię stać, wbrew pozorom nie jestem wymagająca. Preferuję spotkania po czterech kątach niż wieczne wychodne. Tudzież pozwalam na płacenie po połowie. Jednak męska duma jest wrażliwa... pozostawię to Tobie. -skończyła swój krótki wywód i zabrała się za dalszą konsumpcję rogalika, aż pozostały po nim zaledwie okruszki i jeden kęs. Podsunęła go do ust Krukona. Otarła kąciki ust z pieczywa i spojrzała na Enzo, który zabrał się teraz za swoje ciasto bananowe. Faktycznie, wyglądało zachęcająco.
Szerokim łukiem omijała temat Blake, huczała o niej cała szkoła, więc chyba wystarczyło biednemu Enzo. Może i była wredna i uchodziła niekiedy za kawał suki, to nie potrafiła zrobić takiego świństwa Krukonowi, który bądź co bądź, był jej w jakimś stopniu bliski.
-No wiesz co?! Jestem z równie dobrego domu co Twój, nie dobieram się nikomu do majtek. -prychnęła teatralnie, ale w jej uśmiechu można było odczytać umiejętnie wpleciony żart.
Faktycznie, dbała o swoje ciało i chociaż lubiła nęcić, nie doprowadzała do sytuacji bez wyjścia, jeśli ktoś wybitnie na to nie zasłużył. W jej życiu tylko dwie osoby doczekały się tego słodkiego nektaru. Po długim okresie czasu.
Na szept Enzo roześmiała się cicho i uchwyciła kątem oka właścicieli.
-Faktycznie, specyficzni pasuje do nich o wiele bardziej. -przyznała.
Im więcej się rozglądała, tym bardziej podobało jej się to dziwne miejsce. Obecność kotów nadawała miejscu przytulności, a królików zaś humoru. Kicające puchate kulki mogły rozbawić.
Spojrzenie jakim obdarzyło Enzo musiało zadziałać. Jasmine przyjęła kęs ciasta podany na łyżeczce. Faktycznie było przepyszne.
-Następnym razem się skuszę na to. Miałeś rację. -skinęła głową, koniuszkiem języka oblizując ubrudzone masą usta. Wzięła łyk swojej kawy z likierem. Delikatnie bawiła się bransoletką z zawieszkami na jej nadgarstku.
-Naprawdę chcesz o to pytać lub odpowiadać? -zapytała ironicznie, nie mając ochoty rozmawiać na takie tematy. -Twoją mamą jest Xandria Romulus, najgorętsza nauczycielka Hogwartu na równi z Lacroix oraz Odinevą, przyszywanym bratem, a moim kuzynem jest Sebastian. Twoje plany interesują mnie do momentu kolejnej randki ze mną, a przeszłość jest dawno poza nami i poza światem. Chyba, że chcesz coś dodać?-uśmiechnęła się. -A co do mnie, to chyba każdy wie, że pochodzę z rodu Gardów, mój dziadek jest Prezesem Klubu Eliksirowarów, zrzeszający najlepszych w tym fachu w całej Europie, mój ojciec był w Wizengamocie, matka interesuje się zielarstwem, osobiście chce przejąć schedę po dziadku. I może zostać aurorem, jak starczy czasu... ale w tej chwili moje plany sięgają momentu, aż usiądziesz bliżej mnie. -uśmiechnęła się niewinnie. Nie lubiła za mówieniem komuś co ma robić, jeśli ten ktoś był dla niej ważny, ale nie mogła się oprzeć.
Enzo Romulus
Enzo Romulus

Prefektura Absurdu Empty
PisanieTemat: Re: Prefektura Absurdu   Prefektura Absurdu EmptySro 11 Lis 2015, 21:10

Oczywiście, że on zapłaci. Jakże mógłby nie zapłacić. Nie był skąpcem, a jego matka dbała o to, żeby zawsze miał przy sobie pieniążki, prezerwatywy i czyste skarpetki. No wiecie, na wszelki wypadek. I wychowano go też tak, a nie inaczej. Gdyby zapłaciła sama za siebie przestałoby to być randką, a zaczęło być najzwyklejszym spotkaniem towarzyskim na którym normą jest dzielenie pomiędzy uczestników kwoty rachunku. Dlatego też on zapłaci. Od początku jasno i uczciwie stawiał sprawę: to randka. Najprawdziwsza w świecie pierwsza randka.
- Dobra wskazówka na przyszłość - zauważył kiedy przyznała się iż wieczne wychodne nie będzie tym co ją uszczęśliwi. Dobrze. Na przyszłość już miał plan który obejmował rabunek kuchni. I już wiedział, że ta przyszłość wcale nie jest aż tak odległa. Przyjął od niej kawałek rogalika i pokiwał z uznaniem. Szlachetny wypiek.
- Szkoda, ale może kiedyś zmienisz zdanie - uśmiechnął się szeroko i zaraz ten uśmiech ukrył za kubkiem z którego upił kilka łyków. Kawa była przepyszna, ale jego to już absolutnie nie dziwiło. W zasadzie... w tym lokalu naprawdę nic go nie dziwiło. Już nie. Po tym jak widział wigilię w maju i uciekającą z miski sałatę innej klientki już nic.
Na dobrą sprawę nie spuszczał z niej wzroku i kiedy zaczęła się oblizywać po jego cieście bananowym musiał nieco zmienić pozycję na wygodniejszą. Na szczęście obrusy były długie, a oni nie zamierzali już teraz wychodzić więc Lorenzo mógł z tej niezręcznej dla siebie sytuacji wciąż wyjść z twarzą. Chyba. Panna Vane sprawiała wrażenie jednostki całkowicie świadomej swoich poczynań. Ona wiedziała jak na niego działa i podstępnie to wykorzystywała.
- Zwykle mam rację - wzruszył lekko ramionami jakby to było niczym nadzwyczajnym i zaraz też się wyszczerzył pokazując przy okazji chłopięce dołeczki w obu policzkach. Był mężczyzną, oczywiście, że był omylny. Kobiety są za to ostoją prawd życiowych i one, dla odmiany, zawsze i wszędzie mają racje. Zawsze. Dlatego on ma rację "zwykle", ale gotów był wycofać się z tego zdania kiedy jej okaże się odmienne. I kiedy będzie już jego. Na razie nie była, ale z góry zakładał, że to kwestia czasu. Cierpliwość. Wystarczyło okazać cierpliwość.
- Dość pełny obraz, ale mimo wszystko nie kompletny. I proszę, nie nazywaj mojej matki najgorętszą nauczycielką w Hogwarcie bo... no wiesz... to moja matka. Czuję się zawsze wtedy niezręcznie. Tak samo jak wtedy kiedy ktoś mówi o Sebastianie w mojej obecności - lekko się uśmiechnął i zaraz odsunął sobie krzesełko, to krzesełko obok niej i zręcznie zmienił miejsce siedzące, uważając żeby obrus skutecznie zasłonił wybrzuszenie w okolicy krocza. Teraz była blisko. Bardzo blisko. Przechylił lekko głowę wpatrując się w jej oczy.
- I co teraz zakłada twój genialny plan, Jasmine? - zapytał cicho wciąż lekko się uśmiechając.
Sponsored content

Prefektura Absurdu Empty
PisanieTemat: Re: Prefektura Absurdu   Prefektura Absurdu Empty

 

Prefektura Absurdu

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 3Idź do strony : 1, 2, 3  Next

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Marudersi :: 
Inne Magiczne Miejsca
 :: 
Hogsmeade
 :: 
Uliczki Boczne
-