IndeksIndeks  SzukajSzukaj  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

Share
 

 Argusie, Woźny przewielebności... Jam jest proch marny...

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość
Syriusz Black
Syriusz Black

Argusie, Woźny przewielebności... Jam jest proch marny... Empty
PisanieTemat: Argusie, Woźny przewielebności... Jam jest proch marny...   Argusie, Woźny przewielebności... Jam jest proch marny... EmptyNie 25 Maj 2014, 12:18

Opis wspomnienia
Gryffindor balował całą noc; alkohol i piwo kremowe lało się strumieniami, muzyka głośno grała wstrząsając wszystkimi wieżami, nikt tej nocy nie spał. Po tym jak Rogacz zaciągnął siłą pijanego Łapę do dormitorium mogło się wydawać, że będzie spokój. Gdy Black obudził się nad ranem z wielkim kacem, myślał, że świat zaraz zwali mu się na głowę. Zataczając się poszedł w stronę kuchni, aby ugasić pragnienie. Powrót do swojej wieży okazał się ponad jego siły. Wanda została narażona na gwałtowną pobudkę o szóstej nad ranem.
Osoby:
Wanda Whisper, Syriusz Black
Czas:
dzień, a raczej ranek dnia następnego tuż po wygranej meczu quidditcha 77' po imprezie.
Miejsce:
schody Wieża Ravenclawu
Syriusz Black
Syriusz Black

Argusie, Woźny przewielebności... Jam jest proch marny... Empty
PisanieTemat: Re: Argusie, Woźny przewielebności... Jam jest proch marny...   Argusie, Woźny przewielebności... Jam jest proch marny... EmptyNie 25 Maj 2014, 12:46

Tego nie dało się przeżyć. To było ponad siły Łapy. Gdy obudził się bladym świtem pierwszy odgłos jaki wydał do złudzenia przypominał jęk Marty. Głowę miał jak z ołowiu, ciążyła mu i nie chciała się podnieść z resztą ciała. Nawet przewrócenie się na drugi bok było czymś niesamowicie trudnym. I ten hałas dobiegający z pokoju wspólnego... jakieś dzieciaki buszowały, choć panowała cisza jak makiem zasiał. Nawet szmery były dla Łapy jak bicza cios. Nie pamiętał za wiele co się działo tej nocy, zaś ból w nogach świadczył, że musiał się świetnie bawić. Film mu się urwał mniej więcej po tańcu z Charlie. Potrzebował dokładnie piętnastu minut, aby podnieść się do siadu. Przywołał do siebie na oślep wszystkie napoje znajdujące się w dormitorium. Wypił zimne piwo kremowe Rogacza, butelkę wody Remusa, a potem podpełzł i wygrzebał z kufra Glizdogona jeszcze jedno piwo. Wypił to wszystko duszkiem, ale i tak chciało mu się pić. Podniósł się na nogi i podpierając się ręką o ścianę wyszedł z dormitorium i pokoju wspólnego. Nawet nie wysłuchał tyrady Grubej Damy, która zrugała go za kręcenie się bladym świtem i potykaniem o przejście.
Nie udało mu się zejść po schodach do lochów. To jest, Łapa szedł, schodził i tak błądząc zachciało mu się śpiewać. Dobry humor mu dopisywał, poza tym uznał, że będzie weselej, jeśli sobie zanuci coś pod nosem. Nie wytrzeźwiał jeszcze do końca, a zawsze, gdy w żyłach płynęła mocna ognista whisky, Łapa miał zwyczaj wyć do księżyca bądź w szkole do obrazów. Któregoś razu przyszedł na pełnię wstawiony... podobno był z niego skoczny pies, który dał popis opery czym unieruchomił futrzaną wersję Luńka.
- Arguuuusie woźny przewielebnooości. Jam jest proch marnyy... ledwie płotka pragnąąąca by częścią twej kartoteki stać sięęęę... by móc... by móóóc... - złowieszczy chichot i potknięcie się o stopień. - By móc trwać przy tweeej wspaniaaałoo-o-o- - czknięcie. - ...ości. Moja słuuużba marna, lecz tyyy panieee móóój co nie odpuuuszczasz, sprawiaaasz, że wszyyyystko co łaaatwee stajee się wyzwaaanieem w świetlee poraanka. - roześmiał się i zatrzymał w ostatniej chwili, gdy schody zmieniły tor lotu. Zamachał rękoma niczym dorodny koczkodan, aby utrzymać równowagę. Złapał się poręczy i uwiesił na niej czując jak kręci mu się w głowie. Wywrócił gałkami ocznymi i z opóźnieniem spełzł na kolejne piętro. Miał iść do kuchni, a wylądował w innej wieży - Krukonów. Nie zauważając różnicy potykając się ruszył dalej.
- I stoję w świeetle widząc zasaady co wioodą cię przez zaamkuu ciemnoości. Krooczyć rozważnie, nadstawiać u-u-uu-uchaa... gdyż... gdyż... - odbiło mu się, co go rozbawiło, więc roześmiał się wesoło budząc okoliczne obrazy. - ... w każdej chwili możliweej twe zmysły czujnie śledzą czując ciągnąć za mną wstęgę zwątpieniaaa... - udało mu się wylądować na stabilnym gruncie. Oparł się ramieniem o ścianę i przecierał oczy starając się pojąć gdzie on jest. Chyba przed Pokojem Wspólnym Gryfonów. Powlókł stopami w stronę dziwnych drzwi. Zatrzymał się, zamrugał oczyma nieprzytomnie i zmarszczył brwi.
- Ej! Gdzie jest Dama? Ja chcę wejść. - podszedł do błękitnych drzwi i o nie załomotał. Obudził kołatkę, która na powitanie zaskrzeczała groźnie. - Jakie b-było hasło? Eee... eee... - rozejrzał się wokół siebie i złapał za obolałą głowę. - Scamander! - wykrzyknął ni stąd ni zowąd. Drzwi się nie otworzyły. Łapa naprawdę tego nie rozumiał. Opierając się o bliżej mu nieznany gobelin i próbował pojąć dlaczego nie może wejść do środka.
- No Scamander, otwórz te drzwiii. Chce mi się pić. - załomotał znowu do środka i odsunął się nagle, gdy zrobiło mu się niedobrze. Nie, chyba pawia nie puści.
Wanda Whisper
Wanda Whisper

Argusie, Woźny przewielebności... Jam jest proch marny... Empty
PisanieTemat: Re: Argusie, Woźny przewielebności... Jam jest proch marny...   Argusie, Woźny przewielebności... Jam jest proch marny... EmptyNie 25 Maj 2014, 14:38

Wanda miała ciężki wieczór, dlatego tak bardzo cieszyła się kiedy znalazła się w swoim łóżku w otoczeniu słodkich duszyczek, które wysłuchawszy jej opowieści o niej i pewnym Ślizgonie jak na zawołanie znalazły się obok niej z zapasem czekolady i soku dyniowego, który Krukonka tak bardzo lubiła. Poprzedni dzień był dla niej ważny. Wszakże z całych sił kibicowała drużynie Gryfonów, których uwielbiała ponad miarę, więc jej radość spowodowana ich wygraną była przeogromna. Bardzo żałowała, że nie może wybrać się z nimi na imprezę by oblać ich sukces, ale mówi się trudno. Zamiast tego wybrała się do przegranych, gdzie rozgrywały się dantejskie sceny rodem z tasiemca.
Nie chcąc psuć sobie humoru jeszcze bardziej powlokła się do dormitorium, gdzie wspomniane przyjaciółki się nią zajęły.
Oczywiście, nic nie może wiecznie trwać, jak to niegdyś śpiewała pewna znana Polka, dlatego też po tym Jak dziewczynie wreszcie udało się zasnąć, po kilku przespanych smacznie godzinach dobiegł do jej uszu dziwny stukot. Stukot jakby jej znany, ba! Zupełnie jakby słyszała go kilka razy dziennie. Dlatego też w pierwszym odruchu wydawało się jej, że się przesłyszała i po prostu odwróciła się na drugi bok mając nadzieję, że uda jej się ponownie odpłynąć. Niestety tak się nie stało, bo do denerwującego stukotu doszedł z lekka zapijaczony głos. Z niezadowoleniem wypisanym na twarzy podniosła się do siadu i jęknęła zerkając na godzinę. Na gacie Merlina była dopiero szósta! Co za kretyn dobija się do wieży Ravenclawu? Chcąc nie chcąc, skoro i tak już nie spała zwlokła się z łóżka i w samej piżamie; krótkich błękitnych spodenkach i tank topie wyszła z dormitorium tak by jej koleżanki się nie pobudziły. Po drodze zgarnęła jeszcze swoją różdżkę na wypadek gdyby to był ktoś niemile tu widziany i tuptając bosymi nóżkami poszła sprawdzić kto nie daje jej spać. Będąc już blisko o mało co nie potknęła się o własne nogi, na co tylko zaklęła głośno - zaraz jednak złapała równowagę i otworzyła drzwi, prowadzące do wyjścia na korytarz. Rozczochrana, blada i niewyspana zmrużyła oczy, które jeszcze nie przyzwyczaiły się do jasności, która wokół panowała wystawiła główkę z wieży, gdy zaraz jej wzrok padł na zapijaczonego młodzieńca prawie, że szarmancko opierającego się o gobelin. Jej pierwszym skojarzeniem było to, że stoi praktycznie twarzą w twarz z Regulusem Blackiem, tym podłym Ślizgonem. W przypływie gniewu korzystając z okazji, że ten jest chyba lekko zawiany wyskoczyła ze swojej kryjówki i wycelowała różdżkę w mordkę chłopięcia, który po dokładniejszym przyjrzeniu się jej wyglądał na nikogo innego jak …
- Syriusz? – Zdziwiona Krukonka zamrugała oczami kilkukrotnie, starając się ogarnąć w tej sytuacji. Cóż on tutaj robił? O ile sobie przypominała Gryfon nie miał żadnej sympatii w Ravenclawie, a i ich pokój wspólny mieścił się w zupełnie innym obszarze, co tylko jeszcze bardziej utwierdziło dziewczynę, że coś jest nie tak.
- Co tutaj robisz? – Przyjrzała mu się badawczo, na tyle ile mogła – wciąż była niewyspana, a na jej twarzy pojawiło się coś co mogło by być uznane za uśmiech gdyby tylko było ciemno.
Ach, zapomniałabym. Różdżka dalej jest wycelowana w jego stronę. Jest rano, Wandzia nie ogarnia, cóż.
Syriusz Black
Syriusz Black

Argusie, Woźny przewielebności... Jam jest proch marny... Empty
PisanieTemat: Re: Argusie, Woźny przewielebności... Jam jest proch marny...   Argusie, Woźny przewielebności... Jam jest proch marny... EmptyNie 25 Maj 2014, 14:59

Czysty pech sprowadził Łapę w te rejony. Tylko w stanie nietrzeźwym można pomylić dwie wieże, które wszak nie były do siebie nawet podobne. Black nawet nie pomyślał, że skoro jest tu kołatka to musiał zabłądzić. Nic bardziej mylnego, on był przekonany, że stoi przed Grubą Damą, a ta zamiast go przepuścić zabrała ramę i gdzieś poszła. Wybełkotał pod nosem wiązankę przekleństw pod adresem upartego obrazu. Zamrugał znowu ciemnymi, przekrwionymi oczętami, gdy Gruba Dama zmieniła się nagle w jakąś inną Damę. Nie była Gruba, wręcz przeciwnie. Coś mu tu nie pasowało. Od kiedy to Gruba Dama chodziła w szortach i wyglądała tak realistycznie jak człowiek? Przecież była malunkiem. I wtem trybik w głowie Łapci zaskoczył uświadamiając jego pijaną mózgownicę, że to uczennica, a dokładniej Wanda, którą nazywał >>Łandą<<. Celowała w niego różdżką. Chłopak zarechotał głośno, choć nie było przecież powodu do śmiechu.
- A co ty Łanda robisz przed Grubą Damą? - odepchnął się od gobelinu i jak oniemiały patrzył, że w niego celuje. - Eeeej, bo przyjdzie Wielebny Fiilch. Wiesz, ja znam świetną piosenkę o nim. - podszedł do dziewczyny i uwiesił się jej ramienia. Mogła z powodzeniem poczuć nieprzyjemny zapach alkoholu. Łapa nie wyglądał dobrze. Był boso - nawet tego nie zauważył, koszula była pomięta i źle zapięta na guziki, krawat leżał krzywo na ramieniu, zawsze opanowane włosy tworzyły bajecznie zabawną aureolę w jego głowie, dodając do tego wory pod oczami i nieprzytomny wzrok, tworzyło to obrazek dający powody do zmartwień. Musiał bardzo dobrze się bawić tej nocy, skoro tak wygląda. Podrapał się po nieogolonej brodzie i chrząknął dwa razy.
- Wielebnyy wooźny, panieee wielkii. Mój marnyy żywot skazanego na twąąą łaskęę. Zmieniaasz piękny owocnyy dramaat. Nie wiiidzę już żali i smuutku w mym sercuu , gdyż tyy paniee Filchuu niesieesz mniee w światłoo poraanka... - wyśpiewał wszystko prosto w twarz zaspanej Wandy. Nie dość, że został Mistrzem Tańca Zmysłowego Gryffindoru, szykował sie tytuł Wyjącego Piosenkarza Ravenclawu. Gdyby to jeszcze nie była Oda do Argusa i gdyby nie wył jak zraniony pies, dałoby się to znieść. Niestety swoim wywodem pobudził obrazy wokół i z pewnością przyprawił o migrenę wszystko żywe, co musiało tego słuchać. Czknął znowu i uśmiechnął się marzycielsko do Wandy.
- Przyszłaś mnie odwiedzić? Wiesz, mam dziewczynę, ale myślę... m-m-myślę, że spodoba ci się Luniek. Mówię ci, on jest f-fajny! - zamrugał oczami ponownie, gdy obraz zaczął się rozmazywać.
Wanda Whisper
Wanda Whisper

Argusie, Woźny przewielebności... Jam jest proch marny... Empty
PisanieTemat: Re: Argusie, Woźny przewielebności... Jam jest proch marny...   Argusie, Woźny przewielebności... Jam jest proch marny... EmptyNie 25 Maj 2014, 15:24

- Gruba Dama? – Wymamrotała tylko niezbyt wyraźnie bardziej do siebie niż do niego i ugięła się lekko pod wpływem jego dotyku. Chcą okazać się dobrą koleżanką objęła go wolną ręką i zaraz jednak oparła go o ścianę, gdy paskudny odór zwietrzałego alkoholu dotarł do jej nozdrzy. Skrzywiła się niemiłosiernie i zmarszczyła nosek, spoglądając w przekrwione oczy przyjaciela.
- Żeś się urządził, Syriusz. Dlaczego nikt Cie nie przypilnował? Czyżby wszyscy umarli przez Twoje wycie? – Spytała, poprawiając mu krawat i przesuwając dłonią po jego czuprynie, by wyglądał na bardziej ogarniętego niż jest obecnie. Spojrzała na niego jeszcze raz i pokręciła tylko głową rozbawiona, że jej dobry kolega doprowadził się do takiego stanu. Faktycznie, wygrali mecz, to nie mogło skończyć się inaczej, jak tylko ostrym melanżem i kacem mordercą. Nie wiedziała jednak, że Black będzie wyglądał aż tak źle… By nie słyszeć więcej jego jęków, zasłoniła mu usta ręką by i ona mogła pomyśleć na spokojnie, co teraz z nim zrobić. Przez tą chwilę kiedy ten nie otwierał swojej jadaczki ziewnęła potężnie i przeciągnęła się zaraz, starając się odegnać resztki snu.
- A niech Cię, Łapo. Gdybym mogła to bym Cię zamordowała. Obudziłeś mnie tym swoim klekotem! – Burknęła niezbyt przyjemnie mu w twarz. W przeciwieństwie do niego ona przynajmniej ładnie pachniała – mianowicie wanilią, więc chłopaka mogło albo zmulić, albo odwrotnie… Mierząc dalej go wzrokiem, zaraz rozejrzała się wokół i krótkim gestem przywołała postaci znajdujące się na obrazach do porządku. Gniewne spojrzenie omiotło wszystko i wszystkich po czym powróciło do postaci Gryfona. Wandzia była zła – Black miał szczęście, że dziewczyna pała do niego sympatią – to go uratowało od silnego kopniaka między nogi. Na jego wzmiankę o dziewczynie wywróciła tylko patrzałkami i parsknęła od niechcenia.
- Ooooch, tak mi przykro Syriuszu. Łamiesz mi me krukońskie serce. Już myślałam, że mam u Ciebie jakąś szansę. – Wydała z siebie istne teatralne westchnięcie i by pokazać jak bardzo jest jej ‘źle’ złapała się za serce i oparła o młodzieńca, wzdychając i jęcząc raz za razem. Za moment jednak wyprostowała się i pokręciła ciemną czupryną.
- Tak poza tym to nieźle Cię wywiało. Obecnie znajdujesz się w wieży Ravenclawu, mój drogi. – Powiedziała na spokojnie, zapewnie sprowadzając go tym zdaniem na ziemię. Współczuła mu trochę, jednak nie chciała tego okazać, bo dalej była trochę nadąsana, że ten uroczy pijaczyna przerwał jej nie mniej urocze sny. Akurat śniło jej się, że miała wchodzić do wanny pełnej płynnej czekolady mlecznej gdy ten… uch! Osobnik tak ją wyrwał… Nie dosłownie oczywiście. Obserwowała go kątem oka i podtrzymywała go lekko, gdyby ten chciał jej się nagle rozłożyć jak ścięta sosna. Przez głowę jej przebiegła myśl o przyniesieniu mu szklanki wody…. Równie dobrze mogłaby go potraktować zaklęciem, ale nie wiadomo czy Filch się tutaj gdzieś nie kręci – po ostatniej akcji jakoś wolała go nie spotykać znowu.,
Syriusz Black
Syriusz Black

Argusie, Woźny przewielebności... Jam jest proch marny... Empty
PisanieTemat: Re: Argusie, Woźny przewielebności... Jam jest proch marny...   Argusie, Woźny przewielebności... Jam jest proch marny... EmptyNie 25 Maj 2014, 15:43

Pilnował go Rogacz. Zebrał z pokoju wspólnego, gdy ten zaczął przejawiać ochotę w zmianę w psa mianowicie mając na karku coś w postaci futerka. James dzielnie zawlókł wówczas Łapę do dormitorium i wcisnął go do łóżka, gdzie pilnował aż ten nie zaśnie. Nie czekał długo, bo ten zaczął chrapać pięć minut po biadoleniu, że Dorcas sobie poszła.  Niestety Huncwot Naczelny nie mógł przewidzieć, że Łapa wstanie tak rano i wyjdzie na spacer. Sam potrzebował snu po imprezie tak jak połowa Gryffindoru. Łapa wyszedł i nie dało się nikogo obarczyć winą o niedopilnowanie. Ogniste Whisky było alkoholem drogim i mocnym, uderzało do głowy dosyć solidnie. Nie parowało z krwi tak szybko jak alkohol zwykły, to trzymało się o wiele dłużej tak samo jak i kac był o wiele dotkliwszy. Łapa musiał się upić, to było konieczne inaczej poszedłby do lochów, odnalazł Niemca i przemeblowałby mu twarz paroma zaklęciami, a potem powiesił bądź zmiótł z powierzchni ziemi. A to znowuż było ostatnią rzeczą jaka była mu potrzebna przed końcem roku.
Żołądek skręcił mu się w odwrotną stronę, gdy poczuł zapach wanilii. Choć był to aromat zapewne przyjemny, tym razem wywołało skutek nieprzyjemny. Łapa pozieleniał i stał tak około minuty z dziwnym kolorem twarzy zanim to nie zniknęło. Jeszcze trochę zapachów (np. odór Filcha), a zwróci alkohol jak i przeżuwane na imprezie przekąski na buty Wandy. Minę miał mało rozumiejącą, gdy dziewczyna wyznała, że serce się jej łamie, bo on jest zajęty. Kiedyś by się cieszył z takiego wzdychania, nawet ironicznego, a teraz marzył tylko o łóżku i wodzie. Zachwiał się znowu, więc z ulgą przywitał zimną ścianę, o którą sie oparł. Zjechał tyłkiem na dół i siedział teraz podpierając ją, coby nie przekrzywiła się tak, jak teraz Wanda.
- Masz siostrę bliźniaczkę? - zapytał, bo Krukonka mu się rozdwajała. Jedna tu z boku, druga też... nie, to była jedna Wanda z dwoma głowami. Wybałuszył na nią oczy i wpatrywał się w nią tępo. Musiał przerwać jednak te przyglądanie się dwóm głowom, gdy żołądek znowu zabulgotał ostrzegawczo. Z opóźnieniem przypomniał sobie, że ma coś powiedzieć.
- Rogaczmimówiłżebędziemyzdorcassiedzieć jutrojakniebędziemypić alemisięchciałopićiszukałempicia. - wszystko to był jeden wielki bełkot, ktorego nie dało sie zrozumieć. Było to wyjaśnienie dlaczego tutaj jest. Oparł głowę o ścianę i zamknął oczy na chwilę, coby świat przestał mu wirować przed oczami. Nie potrafił się skupić nawet. Parsknął śmiechem, gdy Wanda oświeciła gdzie się znajduje.
- Nnieee... ja byłem w pokoju wspólnym, to ty przyszłaś do złej wieży i do Lunatyka. Ja mu powiem, że byłaś, okej? On się ucieszy, chociaż marudził wczoraj o coś znowu... nazwałem go chomikiem, fajnie wyglądał. - wszystko to wypowiedziane na jednym tchu. Łapa przełknął głośno ślinę. Kończyny odmawiały mu już posłuszeństwa, nie miał sił, chciało mu się spać, w skroniach mu łomotało i to suszenie...
- Masz może wody albo whisky? Glizduś miał tylko jedno piwo, a zawsze miał trzy zgrzewki. - zapytał mrugając oczami. Dotknął swojego czoła, bo nie podobało mu się, że Wanda ma dwie głowy. Nie wyglądało to fajnie, wolał zdecydowanie, aby miała jedną, wtedy było jej z tym do twarzy.
Wanda Whisper
Wanda Whisper

Argusie, Woźny przewielebności... Jam jest proch marny... Empty
PisanieTemat: Re: Argusie, Woźny przewielebności... Jam jest proch marny...   Argusie, Woźny przewielebności... Jam jest proch marny... EmptyNie 25 Maj 2014, 19:22

Jak na jeden dzień Wanda stanowczo miała dość pijanych osób. Najpierw Gil, teraz Syriusz. Westchnęła ciężko przybierając uroczą minkę mówiącą wprost ‘tak, oczywiście, że staram się Cię zrozumieć’ i tylko raz na jakiś czas kiwała mądrze główką. Kompletnie nie rozumiała o czym do niej mówił, ale chyba było to związane z ich imprezą, którą tak szumnie i głośno oblewali. No nie ma co, Łapa się strasznie doigrał. Nie ogarniał Nawet, że znalazł się w innej części zamku. To cud, że w ogóle gdziekolwiek trafił – mogło to się skończyć o wiele gorzej, gdyby na przykład wpadł Ślizgonom o szóstej rano. Tamci z pewnością nie byliby zbyt zachwyceni.
Kucnęła przy nim i przyjrzała mu się badawczo. Zmarszczyła nosek, bo zapach alkoholu dalej roznosił się wokół osoby Gryfona więc jęknęła cicho i uniosła dłoń, tak by ten przestał mówić.
- Czekaj. Faktycznie trzeba się Tobą zająć. Ale uprzedzam. To będzie Cię sporo kosztować. Zrobię z Ciebie niewolnika. – Powiedziała poważnym tonem, spoglądając na niego z ukosa. Chciała trochę postraszyć chłopaka, bo tak naprawdę dalej była zła za jego wybryk, ale lubiła go tak bardzo, że nie odmówiła sobie chwili przyjemności jaką było wyznaczenie mu kary. Boże, zachowywała się jak Filch. Chyba zbyt długo przebywała w jego towarzystwie podczas jego szlabanów. Uniosła się i westchnęła po raz setny tego ranka. Zerknęła jeszcze w jego stronę, sprawdzając czy pozieleniały Black da sobie radę sam przez dosłownie chwilkę.
- Poczekaj chwilkę, zaraz przyniosę Ci coś do picia. – Mruknęła i skierowała swe kroki do pokoju wspólnego, gdzie wcześniej traktując kołatkę nieco po macoszemu odpowiedziała bez zająknięcia na jedno z jej pytań.
Nie było jej moment. Przez ten czas Wandzia założyła byle jakie trampki [wcześniej była boso] i zgarnęła dużą butelkę wody niegazowanej, idealnej na kaca. Do tego zorganizowała jeszcze czystą chusteczkę nasączoną wodą, co by przemyć twarz pijaczyny. Wyszła z pomieszczenia, tym samym powracając do Blacka i ponownie kucnęła przy nim. Była zadowolona, że nigdzie się nie ruszał – inaczej musiałaby go zamordować. Tak psuć jej krew, tak ją denerwować, uch. Przygryzła wargę i wpierw przetarła twarz chłopaczyny, by troszkę go orzeźwić i po chwili odkręciła butelkę z wodą i podała mu ją, asekurując przedmiot, gdyby temu niefortunnie ten wypadł z trzęsących się rąk. Jeżeli Łapa miałby problem, to po prostu Wandzia przystawiłaby butelkę do warg chłopaka.
Po chwili wpatrywania się w Łapę zmrużyła oczy.
- Co Ty tak cały czas gadasz o Lunatyku? Szukasz mu dziewczyny na siłę, czy jak? – Przekrzywiła łepek na bok, przypatrując mu się bacznie. Znała Remusa z wiedzenia i wiedziała, że to przemiły młodzieniec, który chyba miał się ku sobie z jej najlepszą przyjaciółką z roku – Sympcią. Dlatego też wydawało jej się dziwne, że Syriuszek tak dokazuje Lupinowi.
Syriusz Black
Syriusz Black

Argusie, Woźny przewielebności... Jam jest proch marny... Empty
PisanieTemat: Re: Argusie, Woźny przewielebności... Jam jest proch marny...   Argusie, Woźny przewielebności... Jam jest proch marny... EmptyNie 25 Maj 2014, 20:24

Nawet po pijaku nie trafiłby do Ślizgonów. To było głęboko w nim zakorzenione, nigdy by sie nie zgubił w ich rejonach nieświadomie, bez celu. Jeśli już tam chodzi, to tylko po to, aby komuś dokopać. Nie jest tak zalany, aby się tam szwendać bez różdżki (tak, została na półce obok łóżka) w dodatku w stanie, gdy ledwie sklecał wyrazy.
Słowa Wandy zlewały się w jedną niezrozumiałą całość i choć starał się odróżnić jedno od drugiego, nie do końca mu wychodziło. Łapa był w stanie opłakanym i choć Krukonka jako tako doprowadziła go do stanu stabilnego, łomotanie w głowie i tak przeszkadzało w logicznym, świadomym myśleniu. Marszczył czoło zastanawiając się jak też będzie się musiał jej zrewanżować za pomoc. Tak ciężko było mu teraz myśleć i podejmować decyzje. Ledwie rozumiał powód, dla którego miałaby coś od niego chcieć. Otworzył usta, gdy wstała i odeszła. Może już poszła do swojej wieży? Wróć, to jest jej wieża! Łapa zamrugał oczami, potarł twarz jakby dopiero się obudził i oszołomiony musiał jej przyznać rację.
- To nie jest Gruba Dama. - powiedział w chwili, gdy wróciła, wskazując oskarżycielsko palcem drzwi. Gapił się na kołatkę, jakby to była wszystko jej wina. Robił postępy! Zaczął łączyć pewne fakty i kojarzyć rzeczywistość. Wyciągnął ręce ku butelce wody widząc w tym zbawienie. Suszyło go tak, że nawet śliny mu brakło do nawilżania gardła. Poradził sobie z wzięciem butelki do rąk- tak źle z nim nie było, choć wyglądało, jakby nie potrafił utrzymać się sam na dwóch nogach. Duszkiem, na jednym tchu wyżłopał połowę wody, mrucząc przy tym jak zadowolony pies. Oderwał usta i otarł je, wzdychając rozluźniony. Tak, woda czyni cuda.
- Niech Ci Merlin w dzieciach wynagrodzi... - wydusił z siebie. Przeczesał obiema dłońmi włosy i dalej marszczył brwi, jakby analizując swoje położenie. Łatwo było się domyślić jak trybiki w jego głowie obracają się i dostarczają do mózgu informacje.
- Bo on coś gadał przez sen o Krukonce. - puścił do niej oczko i z pomocą ściany podźwignął się do pozycji pionowej. Ponownie świat zawirował mu przed oczyma, czego efektem był gwałtowny krok w tył w celu eliminowania ryzyka upadku. Jednak trzymał rękę na gobelinie, tak na wszelki wypadek. Pomasował drugą ręką pulsującą skroń i sięgnął ochoczo po butelkę. Pił, pił, pił, pił i pił bez końca aż butelka zaskrzeczała pusta. Poczuł się o niebo lepiej, wszak wyszedł właśnie w poszukiwaniu wodopoju. - To wiesz, jeśli coś ten teges, to daj znać. Jestem świetny w wymyślaniu randek w ciemno. - poruszył zaczepnie brwiami i uśmiechnął się nieco przytomniej. Nie znał wybranki Lunatyka, ale wiedział, który do dom. Łapa poluzował krawat i rozpiął guzik tuż pod kołnierzykiem. Żołądek dalej skręcał się niebezpiecznie, ale były postępy!
Sponsored content

Argusie, Woźny przewielebności... Jam jest proch marny... Empty
PisanieTemat: Re: Argusie, Woźny przewielebności... Jam jest proch marny...   Argusie, Woźny przewielebności... Jam jest proch marny... Empty

 

Argusie, Woźny przewielebności... Jam jest proch marny...

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

 Similar topics

-
» Piłka jest jedna, a czarodziei jest dwoje.
» Chimera nie jest taka zła
» Gdzie jest Stefan?
» Coś, co dla jednych jest łatwizną, dla drugich staje się drogą klęski
» 'Wendy, jedna dziewczynka jest lepsza niż dwudziestu chłopców.'

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Marudersi :: 
Strefa Gracza
 :: 
Dodatki do postaci
 :: Myślodsiewnia :: Zakończone
-