IndeksIndeks  SzukajSzukaj  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

Share
 

 Zapomniana sala

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Next
AutorWiadomość
Wanda Whisper
Wanda Whisper

Zapomniana sala - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Zapomniana sala   Zapomniana sala - Page 5 EmptyPon 04 Maj 2015, 11:49

Miliard sprzecznych emocji poruszało się w Wandzie kiedy słuchała paplaniny Henleya, którą zawsze ją raczył – niezależnie od tego gdzie się znajdowali. Czy była to Wielka Sala czy korytarz czy tara i opuszczona sala, w której teoretycznie miały rozgrywać się ich ultra tajne spotkania przyszłych aurorów.
Przyjemnie jej się słuchało tego męskiego szczebiotu, który traktował nie tylko o ogólnie pojętej nauce, ale i o dyscyplinie sportowej, którą Eric sobie upatrzył i ukochał – podobnie jak jej chłopak. Do tego strzępek informacji o balu, przyjaciołach i oczywiście dziewczynach tudzież przyszłych fankach nowego ścigającego. Wanda nie westchnęła, nie przewróciła oczami tylko słuchała i słuchała z lekkim uśmiechem na ustach, który pogłębiał się z każdym wyrazem czy też kurczy w przypadku słodkiego niedoinformowania Gryfona. Widać, że priorytety mieli takie same, identyczne – zależało im na ochronie swoich bliskich, niezależnie od tego co by się z nimi działo. To napawało ją optymizmem, było jej lżej na sercu. Ale czy mieli takie samo podejście? Eric był jeszcze nastolatkiem, beztroskim chłopakiem, który próbował zagadywać wszystko i wszystkich byleby tylko nie myśleć o problemach. Czy w taki sposób powinna i ona działać? Zaraz, czy nie działa podobnie? Wszystkich karmi, dba o nich i zagaduje starając się odrzucić swoje braki i kłopoty na drugi plan. Czy taka taktyka może działać wiecznie? Czy nie ma czegoś takiego jak limit, który możemy wykorzystać do określonych celów?
Wanda zasępiła się odrobinę i zamknęła z głuchym trzaskiem książkę mówiąc tym samym, że raczej tekst, który zawiera im się dzisiaj nie przyda. Czyżby? Odwróciła ciemne spojrzenie, by móc zerknąć na twarz swojego towarzysza i otworzyła usta, by coś powiedzieć.
- Póki co wolałabym byś skupił się na quidditchu, na relacji z Murphy, która jest zwyczajnie o Ciebie zazdrosna – nie dziwię się jej, bo tak przystojnych Gryfonów trzeba ze świecą szukać. – Tutaj uśmiechnęła się delikatnie, kiedy postanowiła rzucić niewymuszonym komplementem w przyjaciela.
- Zabierz Joe na kakao i odetchnij. Wyjdź na błonia i nie martw się na razie niczym. Wojna wisi w powietrzu, ale jak chcesz walczyć kiedy jesteś spięty? Nauka przychodzi łatwo gdy jesteś zdeterminowany, gdy masz o co walczyć i gdy Ty … – Jej palce musnęły jego czoło.
- Nie myślisz ciągle gorączkowo o tym jak uratować cały świat. - Dokończyła łagodnie, po czym zsunęła się z zakurzonego blatu ławki. Przetrzepała pośladki czując po prostu minimalną warstwę kurzu na dżinsowych spodniach. Gruby podręcznik do zaawansowanej nauki czarów dalej trzymała pod pachą, jak gdyby w ogóle nie zamierzała się z nim rozstać.
- Mówiłam, że nauka Patronusa jest ciężka. Na razie wydobrzej, bo w takim stanie nie nadajesz się do pobierania lekcji. Skup się na przyjemnych wspomnieniach, które pozwolą Ci wyczarować lisa, którego posiadasz. – Mówiła, miarowo oddychając, co było widać na pierwszy rzut oka. Odgarnęła zbłąkany lok z twarzy spoglądając na młodszego kolegę.
- Przyjdzie Ci go wyczarować z łatwością jeżeli skupisz się na czymś, co sprawia, że się uśmiechasz. Nie mędrkuj, nie zmartwiaj się niepotrzebnie, bo to tylko osłabi moc zaklęcia. Na razie poczytaj to, ciekawa lektura. Tylko nie obnoś się z tą książką, pochodzi z działu, do którego zwykli uczniowie nie mają dostępu.- Powiedziała konspiracyjnym szeptem kładąc mu książkę na kolanach i łapiąc go za rękę, by ten swój przytrzymał okładkę. Posłała w jego stronę kolejny, tym razem autentyczny uśmiech zadowolenia.
- Zgłoś się do mnie, gdy będziesz mógł bez przeszkód skakać przez płotki, dobrze? A teraz trzymaj się i uważaj na Filcha, bo jeszcze będzie gotowy pomóc Ci pokonać schody do wieży. - Potargała mu włosy i odwróciła się, zabierając po drodze swoją wypchaną dobrem torbę. Miała wyrzuty sumienia, że go tutaj zostawia, że nie dokończyła lekcji, że tak naprawdę nie zrobiła nic co by mu pomogło opanować czar tarczy. Chociaż z drugiej strony dała mu kilka rad, które i jej pomogły- bez nich, bez tego wewnętrznego opanowania najpewniej nie zrobiłaby nic.
Zresztą.
Stuknęła końcem różdżki o klamkę, która skrzypnęła cicho, podobnie jak drewniane drzwi – te wypuściły Wandę na korytarz.

Z tematu.
Eric Henley
Eric Henley

Zapomniana sala - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Zapomniana sala   Zapomniana sala - Page 5 EmptySob 06 Cze 2015, 02:02

Krukonka najwyraźniej nie zamierzała dziś korzystać ze zdobytej chyba niezbyt legalnie księgi zaklęć, po prawdzie to wyglądała jakby w ogóle nie miała dzisiaj ochoty na robienie czegokolwiek, zrezygnowanie malowało się na jej twarzy tak wyraźnie, że nawet beztroski Eric który najczęściej miewał duże problemy z identyfikacją uczuć swoich kompanów, dostrzegł ten fakt bez najmniejszego problemu. Nie do końca jednak wiedząc jak powinien zareagować, postanowił udawać, że niczego nie zauważył i na komplement przyjaciółki uśmiechnął się z delikatnym zawstydzeniem.
-  Eee…dzięki, ale wiesz, to przecież nie tak, no że Ja i Ona, nic z tych rzeczy  – powiedział próbując uciec od tematu, który od czasu balu stał się dla chłopaka nieco kłopotliwy. Wspomnienie Quidditcha sprawiło, że gdzieś głęboko w umyśle zaczęła kołatać mu się nieprzyjemna myśl przysparzając go o ból żołądka. Myśl o tym, że Quiddtich na pewno nie pomoże mu w walce  ze Śmierciożercami, sprawiła nagle, że poczuł przepełniającą wszystkie jego kończyny bezsilność. Sfrustrowany i zły za swoje beztroskie zachowanie, tego co mówiła doń Wanda słuchał tyko wybiórczo. Poza tym wcale nie chciał jej przerywać, chciał, żeby powiedziała coś co sprawi, że jego głupie, szczeniackie paranoje znikną gdzieś w niebycie. Nie chciał się przejmować wojną, chciał grać w Quidditcha, spacerować z ślicznymi dziewczynami po błoniach i od czasu do czasu stoczyć dla sportu jakiś pojedynek ze Ślizgonem-  jak każdy chłopak w jego wieku, jednak wątpił czy ktokolwiek po ostatnich wydarzeniach w szkole był w stanie spokojnie skupić się na byciu beztroskim. Mimo złudnej otoczki spokoju wywoływanej przez rutynowe uczęszczanie w zajęciach szkolnych, w sercach wszystkich czaił się strach.
-Wcale nie chcę ratować całego świata – odrzekł reagując nerwowym drgnięciem na dotyk przyjaciółki .
Słowa które wypowiedział, oraz ton głosu najprawdopodobniej zdradziły to, że On, Eric Henley, człowiek który zaraża optymizmem wszystkich i wszystko wokół, człowiek który jeszcze przed chwilą pragnął zagadać wszystko i wszystkich, pękł. Zwyczajnie pękł i potrzebuje pocieszenia, a jedyna osoba która mogła go w tej chwili zrozumieć, mimo jego próśb, aktualnie próbowała go zbyć, wzbudzając w chłopaku jeszcze większe rozżalenie. Oczywiście rozsądek podpowiadał mu, że Krukonka ma rację, wiedział, że Patronus wymaga spokoju ducha, a nie ciągłego zamartwiania się, wiedział, że cholernie dramatyzuje i niepotrzebnie negatywnie się nakręca, ale nigdy wcześniej jeszcze nie czuł się taki słaby.
- A Ja mówiłem, że umiem wyczarować Patronusa  – powtórzył zrezygnowany gdy zauważył, że sytuacja jest już stracona, że Wanda zamierza zostawić go samego.  – Nie wiem czy wiesz, ale mówisz to do najbardziej pogodnej osoby pod słońcem – dodał próbując zamaskować ówczesne zdenerwowanie, po czym odebrał z rąk przyjaciółki stare, tajemnicze tomiszcze, którym najprawdopodobniej miała zamiar go udobruchać.  Wprawdzie zakazana księga zrobiła na chłopaku wrażenie, ale nie mogła  zrekompensować mu lekcji z Wandą. Czy naprawdę prosił o tak wiele? Chciał tylko pobyć z nią chwilę, tylko chwilę poćwiczyć, nie prosił  przecież o zaczynanie od podstaw.
-Dzięki…yyy…wygląda na wypełnioną masą potężnych zaklęć – powiedział ze sztucznym entuzjazmem,  chociaż spodziewał się, że w ostatecznym rozrachunku będzie dziękował, dlatego podziękował i teraz.
Nie mógł jednak przeboleć faktu, że za kilka chwil zostanie sam jak palec. Jego żołądek aktualnie skręcał się jak szalony, a głowa wypełniała się dziesiątkami niechcianych myśli. Mimowolnie skrzywił  się gdy dziewczyna potargała mu włosy, był na nią obrażony i powinna zdać sobie z tego sprawę
- Dla Twojej informacji, właśnie się na Ciebie focham – oznajmił dziewczynie, nie chcąc brzmieć zbyt poważnie i odprowadził ją wzrokiem do drzwi  - I nie martw się o Filcha, na niego nie potrzebuję patronusa  - dodał z uśmiechem na twarzy i pomachał Wandzie na pożegnanie. A gdy tylko ta zatrzasnęła za sobą drzwi, gryfon wycelował różdzkę w leżącą w rogu pokoju kupkę gratów i powiedział przez zaciśnięte zęby:
-Expulso - .
Robiąc przy tym ogromny hałas, śmieci wystrzeliły we wszystkie strony, raz po raz odbijając się od kolejnych przedmiotów które zagracały zapomniany przez wszystkich pokój.
Eric wiedział, że zachowuje się jak dzieciak, wstydził się tego co robił i w jaki sposób myślał, nie potrafił jednak pozbyć się chęci wyładowania frustracji. Nie chcąc jednak pozostać dłużej wśród tych czterech ścian Wcisnąwszy wolumin do torby, podźwignął się na nogi i z pomocą kul w dość niezgrabnym stylu opuścił pomieszczenie.
[zt]
Eric Henley
Eric Henley

Zapomniana sala - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Zapomniana sala   Zapomniana sala - Page 5 EmptySro 15 Lip 2015, 12:27

Jolene Dunbar najwyraźniej nie była osobą która lubiła spóźnialskich, zwłaszcza gdy sprawa była tak wielce istotna dla ich wspólnego klubu fanów Quidditcha, prawdziwego Quidditcha rzecz jasna, a nie tego uprawianego przez obślizgłych Ślizgonów. Dlatego też Eric który był aktualnie w trakcie wędrówki na trzecie Pietro, został tak brutalnie zatrzymany na błoniach i niemal zapomniał o całym bożym świecie, włączając w to list przywiązany do nóżki swojej sowy, Puchonka postanowiła zainterweniować i to w iście żółciutkim stylu, zalewając całe gapiące się na nią towarzystwo nie tylko swoim promiennym uśmiechem którym zaraziła samego Henleya’ ale także lawiną, mniej lub bardziej, składnych zdań, w tym tych o domniemanej boskości nauczyciela od transmutacji, na co zresztą Eric przewrócił tylko oczyma nie mogąc do końca uwierzyć w fakt, że cała masa ładnych dziewczyn leciała na nauczycieli. Po tym jak błyskawicznie pożegnał się z całym towarzystwem, miał nawet wypomnieć ten fakt Joe, ale darował sobie i tym razem, bo mieli coś znacznie ważniejszego na głowie, coś co sprowadziło ich do zagraconej sali na 3 piętrze, gdzie wraz z Wandą regularnie- choć ostatnio z częstotliwością było nieco gorzej- trenowali zaklęcia oraz wszystkie chwyty niezbędne na egzaminach Aurorskich. Eric wychyliwszy się zza rogu spojrzał na korytarz prowadzący do pomieszczenia, jako, że droga na szczęście okazała się być czysta dał znać Joe stojącej tuż za jego plecami by powrócić do normalnej, wyprostowanej postawy i spokojnym krokiem, bez żadnego nerwowego rozglądania się, przeszli dzielący ich od drzwi kawałek podłogi.
-Droga Joe, czy udało Ci się może już odrobić zadaną przez psor Odinevę pracę domową?- zapytał zdenerwowany chłopak niemal przez zaciśnięte zęby- Yyyy…wiesz którą, to wypracowanie które robiliśmy wczoraj popołudniu – dodał chcąc brzmieć jak najbardziej naturalnie mimo, że prawdopodobnie zupełnie mu to nie wychodziło, zwłaszcza, że żadnej pracy domowej nie było, a wczoraj wieczorem Eric pracował samotnie na siódmym piętrze w dziwnym pokoju którego półki wypełnione były przeróżnymi ingrediencjami.
Nie wzbudzać podejrzeń, nie wzbudzać podejrzeń – powtarzał sobie w myślach – Wyglądamy jak zwykli uczniowie gadający o zaległych pracach domowych, taak…chociaż nie o zaległych, o zwykłych, niech nikt sobie nie myśli, że Eric Henley spóźnia się z jakimiś wypracowaniami.
-Dobrze, że zrobiliśmy to wcześniej niż większość uczniów, teraz będziemy mieli wolny weekend – powiedział tak sztucznie jak Smoczyca twierdząca, że traktuje uczniów Gryffindoru na równi ze swoimi zielonymi podopiecznymi. Szesnastolatek najwyraźniej również zdał sobie sprawę z tego, że chyba przesadził i, że taki słowami mógł tylko przyciągnąć uwagę jakiegoś kręcącego się po korytarzu prefekta, albo co gorsza Filcha lub irytka, dlatego już po chwili dodał.
-Oczywiście zrobiliśmy to na szybko, byle się nie czepiała, nie jesteśmy aż tak przykładnymi uczniami, co nie? – rzekł szturchając łokciem Jolene, a gdy znaleźli się przed drzwiami Sali, jakby od niechcenia obrzucił korytarz wzgardliwym spojrzeniem i popchnął dziewczynę delikatnie do środka.
Wnętrze oczywiście wciąż było zagracone, ale nieco mniej niż gdy był tutaj ostatnim razem, czyli wczoraj wieczorem, bowiem wczoraj wieczorem zastał tutaj istne pobojowisko po tym jak w gniewie trzasnął expulso w piętrzącą się teraz pod ścianą, względnie poukładaną górę gratów.
-Ok, mam tutaj idealne butki na mecz – powiedział z uśmiechem na ustach i puścił do niej oko – Accio – rzekł celując różdżką w sporych rozmiarów, czarne pudełko po obuwiu od Quidditcha, a gdy to już wylądowało w jego dłoni otworzył je i trzymając palec wskazujący prawej dłoni na ustach, podał do oględzin swojej Puchoniastej przyjaciółce.
-Będziemy tylko potrzebowali jakiegoś pojemnika, wiesz, no czegoś co pęknie i się rozchlapnie wkoło, coś jak łajnobomby - dodał przyciszonym tonem.
Jolene Dunbar
Jolene Dunbar

Zapomniana sala - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Zapomniana sala   Zapomniana sala - Page 5 EmptySro 15 Lip 2015, 13:34

Skoro Henry nie chciał dopuścić Joe do drużyny quidditcha (dlaczego?!), Puchonka musiała znaleźć sobie sposób na zapełnienie deficytu i potrzeby sportu. Aby móc w pełni cieszyć się z meczów, postanowiła wraz z Ericem stworzyć ultra tajną organizację zwaną żartobliwie przez Joe - Pomocą dla Ślizgonów w Przegraniu Wszystkich Meczów. Coś musieli zrobić. Skoro Jo została skazana na zerwanie związku z miotłami, wykorzystywała niewinnego Erica do swych celów. Nie tylko zgadzał się z jej filozofią, ale również miał tęgi umysł, mnóstwo pomysłów i był najlepszym zawodowym człowiekiem ds. knucia zaraz po Dwaynie.
Dosyć szybko zapomniała o wyciągnięciu Erica z błoni, zajęta już analizowaniem szczegółów. Umówili się na eliksir rozdymający, choć Joe rozważała już wymieszanie go z eliksirem rozśmieszającym. W Slytherinie uczniowie byli sztywni, wiecznie poważni i mało zabawni, a więc wypada towarzystwo rozerwać i rozbawić. Szczególnie podczas zbliżającego się meczu quidditcha. Tak, jak większość osób w Hogwarcie, Jo kibicowała Krukonom w starciu i absolutnie nie miało tu nic do rzeczy uwielbianie Sammy'ego i Lucasa.
Trzymając Erica pod rękę, szła powolutku przy nim, zachowując pełną powagę podczas udawania normalnych. Przedstawienie to było całkiem niepotrzebne zważywszy, że niewiele osób kręciło się teraz po korytarzu, a obrazom nikt nie wierzył. Mimo wszystko, przezorny zawsze ubezpieczony.
- O tak, Ericu, odrobiłam już tę pracę domową. Dostaniemy po Wybitnym. - mówiła całkowicie serio, poważnie i nawet nie zająknęła się ni nie uśmiechnęła. Nie zdradziła się absolutnie niczym. Poczekała aż Gryfon rozejrzy się i sprawdzi czy droga jest wolna. Nie wiedziała gdzie ją prowadzi aczkolwiek pozwalała mu prowadzić do tajnej skrytki. Zmarszczyła nagle usta, aby się nie roześmiać.
- Jesteś kiepskim aktorem. - szepnęła wprost do ucha Gryfona, bo na tę sztuczność nikt się nie nabierze, nawet Emanuel, Znajda i dzieci.
- Profesor Odineva będzie zadowolona, mówię ci. Nikt chyba w całej szkole nie odrabia prac domowych jak my. - powiedziała głośniej i wiarygodniej. Puściła ramię Erica i poczekała aż ten sprawdzi czy nie ma żadnych gości w klasie. Przez ten czas dyskretnie rozglądała się po korytarzu, bujała na piętach w przód i w tył oraz nuciła kawałek utworu Upiornych Wyjców. Całkowicie normalnie, totalnie nudno. Dobrze, że nie wzięła ze sobą Dwayne'a. Nie, żeby był zły w knuciu czy coś w tym stylu, jednakże Piotruś Pan cicho być nie umiał i tylko by ją niepotrzebnie rozpraszał. W tym przypadku muszą zachowywać się wybitnie poważnie i cicho.
Popchnięta do środka prawie wpadła na zardzewiałą klatkę. Zatrzasnęła za nimi drzwi i przez sekundkę nasłuchiwała czy nikt się nie czai i ich nie śledzi. To, co mają robić musi pozostać w tajemnicy aż do rozpoczęcia meczu. Rzuciła raz, dwa razy okiem na wnętrze pomieszczenia nazywając je w myślach graciarnią, czyli synonimem kufra Dwayne'a.
- Zrobiłeś sam eliksir rozdymający? - zapytała cicho z uznaniem. Spojrzała na Erica zaskoczona, z podziwem i szacunkiem. Dobrze mieć kolegę, który potrafi robić eliksiry.
- Myślałam jeszcze o zmieszaniu tego z eliksirem rozśmieszającym. - wyjęła buteleczkę eliksiru z pudełka i przyjrzała się zawartości. Rozciągnęła usta w uśmiechu, tym z kategorii knujnych i złośliwych. Uniosła brwi czekając na decyzję Erica. Będzie ogromne "bum" dla Ślizgonów; nie mogła się już doczekać. Pokiwała głową, zgadzając się, że niezbędne będzie opakowanie do ich eliksiru.
- Możemy zaczarować popsute przypominajki albo poszukać czegoś w schowku Filcha. - wejście do paszczy rogogona? Nie ma problemu, z woźnym radziła sobie świetnie od paru lat. Niegroźny był jej szlaban, gdyż ostatnie odrobiła i miała teoretycznie czystą kartę. Przeszła wgłąb sali i usiadła na skrzeczącym krześle, głową do oparcia. Knucie czas zacząć.
Eric Henley
Eric Henley

Zapomniana sala - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Zapomniana sala   Zapomniana sala - Page 5 EmptyCzw 16 Lip 2015, 19:54

Eric był znany z tego, że lubował się w łamaniu punktów szkolnego regulaminu, jednak talentu do wykpiwania się z opresji jako takiego niestety nie posiadał. Puchonka zatem mogła rzecz jasna mieć rację, Gryfon nie był najlepszym aktorem, z trudem udawało mu się oszukiwać nawet kochanego woźnego Filcha, przez co całkiem nierzadko, nawet pomimo wykonywania misternego planu, nielegalne  działania nie uchodziły mu na sucho. Zapewne dlatego też m.in. z tego powodu był w jakimś sensie  znany. Jak inaczej mógłby zasłynąć w kartotece Filcha gdyby nigdy nie został złapany? Taka już był kolej rzeczy i chłopak już dawno się z tym pogodził. Na komentarz dziewczyny odpowiedział dopiero gdy znaleźli się wewnątrz graciarni.
-Woźny się nabierał- rzekł wzruszywszy ramionami i począł szukać różdżki w kieszeni spodni - …tzn. No nie zawsze, i tak, tak, wiem w zawodzie Aurora odrobina talentu aktorskiego by nie zaszkodziła, do prowadzenia śledztw i takich tam, Wanda mi to często powtarza – dodał kręcąc głową po czym przywołał pudełko, które wywołało na Twarzy przyjaciółki zamierzony efekt, czyli mieszaninę zaskoczenia i podziwu.
-Powiem nieskromnie, że chyba mam do tego talent – odparł strzepując ostentacyjnie nibypyłek ze swetra i wyszczerzył się do puchonki, miał bowiem prawo być z siebie dumnym -  Wczoraj byłem w takiej super pracowni eliksirów, mówię Ci, jest ekstra, były tam wszystkie składniki których potrzebowałem, no i to nie to samo co w lochach u smoczycy, chyba jeszcze nigdy nie warzyłem niczego w takiej przyjemniej atmosferze, zabrałem się stamtąd dopiero koło drugiej nad ranem..hmm… swoją drogą to trochę dziwne, że wcześniej  nie natknąłem na tę klasę, ale to Dumbie pewnie otworzył ją dopiero niedawno, jak ten salon wspólny, w każdym razie no…musze Ci kiedyś pokazać to miejsce, jest na siódmym piętrze – opowiedział w skrócie historię swojego wczorajszego pobytu w przytulnej sali, gdzie zresztą prawie zasnął w ultra miękkim fotelu.
Do meczu pozostało już bardzo niewiele czasu, jednak na szczęście wydawało się, że najtrudniejsza z faz, którą w tym przypadku stanowiło warzenie eliksirów, była już za nimi, a przynajmniej tak się Gryfonowi wydawało.
-Rozśmieszającym…hmm….w sumie to Zielonym przydałoby się trochę śmiechu, Sam-Wiesz-Kto chyba rzadko organizuje imprezy podczas których mogliby się rozerwać – powiedział nie zawracając sobie głowy faktem, iż nie dość, że właśnie posądził o przynależność do grona śmierciożerców sporą część domu Slytherina, to jeszcze kpił z samego Voldemorta – Hej, tylko jakby coś to Cii…nie chcesz chyba, żeby któryś z naszych kochanych szkolnych Śmiercioli doznał uszczerbku na zdrowiu po tym jak rzucił się na mnie w ciemnym zaułku, wiesz, te słowa mogłyby ich troszkę urazić – dodał po raz drugi w ciągu kilku minut kładąc palec wskazujący prawej dłoni na ustach – Możemy dodać rozweselający, ale ja zaaplikowałbym je oddzielnie, wiesz co mogłoby się stać gdybyśmy zmieszali te dwa eliksiry? – zapytał poważnym tonem i odprowadził wzrokiem Joe która zajęła miejsce na podniszczonym krześle – Tak właściwie to nie wiem, ale pewnie nic dobrego –rzekł z uśmiechem który najwyraźniej miał sugerować przyjaciółce, że Gryfon właśnie zażartował.
-Ehh…no tak…o czym to Ja mówiłem? Jak wylać eliksir…hmm…stare przypominajki- powtórzył drapiąc się po podbródku- Ale jak ich użyjemy? Zostawimy im w szafkach na stroje? Ze znalezieniem nie będzie problemu tutaj jest pełno takich gratów, ostatnio potknąłem się nawet o jakąś podróbkę pucharu Quidditcha -  wyjaśnił przywołując w pamięci samego siebie szczerzącego się do lustra z upragnionym trofeum ściskanym w dłoniach – Eee…albo nad drzwiami do szatni czy coś, wiesz, nasi wielcy czarodzieje czystej krwi nie będą się spodziewali tak mugolskich zagrań – stwierdził obrzucając pomieszczenie badawczym spojrzeniem – Accio przypominajki – Powiedział a w jego stronę zaczęły szybować stare kule które z niemałym wysiłkiem wynurzały się spod góry piętrzących się rzeczy – Co by zrobił Dłejn? Jesteś dziewczyną superhuncwota, masz jakąś wizję? On jest w ty lepszy ode mnie– dodał jednym tchem próbując pochwycić lecące skarby, jednak udało ta sztuka udała mu się tylko z jednym spośród trzech egzemplarzy, które wylądowały mu u stóp – Dobra, mamy 3 przypominajki, jest całkiem dobrze – zawyrokował sprawdzając stan zniszczonych przedmiotów – Wyglądają nieźle – dodał szybko i pokiwał głową z aprobatą.
[zt]
Mistrzyni Proxy
Mistrzyni Proxy

Zapomniana sala - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Zapomniana sala   Zapomniana sala - Page 5 EmptySro 22 Lip 2015, 19:07

Rozmowa toczyła się powoli, leniwie, na temat przypominajek, jednak czas gonił duet Gryfona i Puchonki i powoli nadchodził wieczór, razem z godziną ciszy nocnej. Oboje postanowili więc już się rozejść, każde do swojego dormitorium. Pożegnali się i poszli w swoim kierunku, Joe w stronę piwnicy a Enric - ku wieżom.

ztx2
Eric Henley
Eric Henley

Zapomniana sala - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Zapomniana sala   Zapomniana sala - Page 5 EmptyWto 25 Sie 2015, 00:24

Gryfoni, Eric i Riaan, nie przejmując się interwencją nauczycieli, pewnym krokiem zmierzali w stronę opuszczonej sali na 3 piętrze. Dziś wieczór jeden z nich miał zamiar nauczyć pewnego napuszonego Ślizgona, że lepiej będzie dla niego jeśli wymachiwanie swoją pałką pozostawi czarodziejom swojej postury, albo chociaż zbliżonej, bo w ostateczności Henley był jednak niższy od Niemca. Mugolak nie uważał, że potrzebuje sekundanta, aczkolwiek zasady honorowych pojedynków tego właśnie wymagały.
Właściwie to był wdzięczny kumplowi za towarzystwo, nie to, żeby się bał tego śmiecia, ale nigdy nic nie wiadomo, ktoś kto w razie czego zetrze Cię z podłogi może się przydać. Kilka sekund później przekroczyli już próg klasy, a ich oczom ukazały się góry porozrzucanych gratów, które przy użyciu kilku zaklęć posłał pod ściany. Stanąwszy na jednym z końców sali odezwał się do kumpla i uniósł kciuk do góry.
- Tutaj będzie ok, Grossgerzogowi oddamy miejsce naprzeciwko -.
Kusiło go, żeby wykorzystać fakt, że przybył na miejsce jako pierwszy, ale nie chciał oszukiwać przy Riaanie. Spojrzał na zegarek, do ósmej pozostało jeszcze kilka minut.
Gilgamesh von Grossherzog
Gilgamesh von Grossherzog

Zapomniana sala - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Zapomniana sala   Zapomniana sala - Page 5 EmptyWto 25 Sie 2015, 01:02

Po wysłaniu szybkiej sowy do Franza, Gross paradował dumnie po Hogwarcie, najwyraźniej dając do zrozumienia obrazom i zbrojom obok których przechodził "look bitches, i'm fabulous". Mniej więcej w połowie drogi natrafił na Aristos, toteż powitał ją całusem złożonym na jej dłoni i miłym słowem, po czym wyruszyli na miejsce spotkania z Gryfonem. Wchodząc do klasy nie spodziewał się zastać tego wystraszonego obszczymurka, dlatego też był wielce zaskoczony i uradowany widokiem nie jednego, a dwóch Gryfków - obaj wyglądali jakby wręcz prosili się o solidne obycie pyszczków, a to mu się wyjątkowo podobało. Bardzo lubił gdy te nędzne kundle wyrażały swoje emocje w sposób tak wyraźny - ich mimika była wręcz stworzona do błagania o wyklepanie maski. Stanął więc naprzeciw Gryfonów.
- Egze...pojedynek, Gilgamesh von Grossherzog przeciwko Ericowi Henleyowi. Świadek: Aristos Lacroix. Mój sekundant to Franz Krueger. Twoim zapewne obecny tu obrońca Gryfonów - Riaan van Vuuren. - wygłosił oficjalnie, po czym obdarzył przeciwnika wrogim spojrzeniem:
- Daj znak gdy będziesz gotowy na cierpienie, nędzny kundlu
Aristos Lacroix
Aristos Lacroix

Zapomniana sala - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Zapomniana sala   Zapomniana sala - Page 5 EmptyWto 25 Sie 2015, 14:16

Bogowie, co też ją podkusiło, by odpowiadać Gilgameshowi na tę nieszczęsną wiadomość? Z jakiegoś powodu pomysł z pojedynkiem wydawał jej się w tamtym momencie tak cudownie kuszący i świeży, z tym intensywnym zapachem łamania regulaminu w tle, że zgodziła się przyjść na umówione miejsce bez większego zastanowienia. Równo na godzinę przed spotkaniem była już w stu procentach przekonana, że cała ta eskapada jest mocno nietrafiona i skończy się czyimś kalectwem, a w najlepszych okolicznościach - mocno poturbowanym Gryfonem.
Aristos Lacroix nie należała jednak do osób, które odwołują umówione spotkania w ostatniej chwili - niezależnie od tego jak katastrofalne w skutkach miałyby się nie okazać. Ponad to, będąc już w połowie schodów między wieżą Gryffindoru, a trzecim piętrem doszła do wniosku, że idzie tam by w razie problemów ratować sytuację. I Henleya. Wniosek ten nasunął się jej w wyniku niezwykle gorączkowego toku myślowego - czyli najprawdopodobniej w ramach jakiegoś usprawiedliwienia dla rażącej głupoty przyjaciela i swojej własnej słabej woli.
Cóż za przebiegłość, panienko Lacroix.
Zapomniana klasa, w której panowie postanowili sprawdzić swoje umiejętności - czyli zwyczajnie dać sobie po mordach, usprawiedliwiając to jakąś męską skłonnością do rywalizacji - była jednym z wielu pomieszczeń w Hogwarcie, które Merlin, Morgana, Założyciele i skrzaty opuścili diabli wiedzą kiedy, pozostawiając niepotrzebne sale samym sobie. Kilka zakurzonych regałów, jakieś stare podręczniki, pergaminy walające się tu i tam po kamiennej posadzce. Połamane krzesełko w rogu, fotel przy katedrze i sama katedra (nieco już sfatygowana), parę ławek... Nic specjalnego. Wystarczyło jednak, by zamienić się w pole bitwy.
Aristos uniosła brwi na widok Riaana, samego Erica również mierząc długim, powłóczystym spojrzeniem bławatkowych tęczówek. Nie wiedziała właściwie o co im poszło, ale znając Gilgamesha była pewna, że o jakąś nieistotną głupotę.
Ostrym ruchem nadgarstka wycelowała cedrową różdżkę w stoliki, szybkim zaklęciem przesuwając je na boki, by nie wadziły, a później przywołała fotel, rozsiadając się w nim wygodnie i przerzucając nogi przez podłokietnik.
- Ostrzegam z góry. Jeśli spróbujecie się pozabijać, wezwę Chantal - rzuciła jeszcze znudzonym tonem, wspierając głowę na dłoni.
Eric Henley
Eric Henley

Zapomniana sala - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Zapomniana sala   Zapomniana sala - Page 5 EmptyWto 25 Sie 2015, 17:37

Czas oczekiwania na pojawienie się Grossherzoga dłużył się niewyobrażalnie. Eric po minucie nerwowego spoglądania na zegarek zaczął spacerować niespokojnie badając wzrokiem elementy Sali które  mogłyby my się przydać pod kątem ewentualnego użycia w pojedynku.  Pomieszczenie na trzecim piętrze znał niemal jak własną kieszeń, w końcu spędzał tutaj całe godziny na ćwiczeniu zaklęć z Wandą, aktualnie jednak czuł się tak jakby trafił tutaj po raz pierwszy. Próba opracowania  jakiegoś planu również zakończyła się fiaskiem. Zdolność trzeźwego myślenia została przywrócona  mu jednak już po chwili, a dokładniej w momecnie gdy w progu stanął wreszcie Ślizgon, a tuż za nim pojawiła się Aristos. Eric wyrwany z zadumy uniósł brwi ze zdziwienia i wymieniwszy zdezorientowane spojrzenia z Riaanem, rzucił jej na powitanie krótkie „cześć”.
Trudno było mu uwierzyć w to, że Prefekt Gryffindoru miała zamiar być sekundantem tego frajera. Faktem jest, że mimo iż byli na tym samym roku nigdy jakoś specjalnie się nie polubili, ale w żadnym wypadku nie widział w niej wroga i nie miał zamiaru tego zmieniać. Planował nawet zaprotestować, ale Grossherzog odezwał się jako pierwszy zdradzając prawdziwą rolę dziewczyny w całym tym przedstawieniu. A zatem świadek. Eric pokręcił głową z niedowierzaniem. W gruncie rzeczy obecność prefekta była całkiem w porządku, ale czy Slytherin nie miał własnych na stanie? Spojrzał na Aristos ostatni raz i uznawszy, że nie ma jednak sensu tego komentować, odwrócił się w stronę swojego przeciwnika.
-Przyszedłeś walczyć czy obrzucać się wyzwiskami? Jestem Eric Henley i  lepiej to sobie zapamiętaj… – odparł spokojnie na obelgę skierowaną w jego stronę, chociaż w rzeczywistości miał ochotę pogruchotać mu wszystkie kości.
Zaczynajmy -  dodał klasnąwszy w dłonie i wyjął różdżkę z kieszeni szaty.
Nawet jeśli Grossherzog bardziej przypominał trolla niż porządnego czarodzieja, wszystko miało odbyć się kulturalnie, według oficjalnych zasad prowadzenia pojedynków. Dlatego Eric machnąwszy jeszcze tylko różdżką w stronę drzwi by je magicznie zamknąć, ukłonił się swojemu przeciwnikowi z szacunkiem. Teraz nie było już odwrotu.
-Ekspeliarmus – zawołał głosem przepełnionym determinacją, a ku Ślizgonowi błyskawicznie pomknął czerwony strumień światła.
Wiedział, że z pewnością nie załatwi tym sprawy, zresztą nie miał nawet najmniejszego zamiaru załatwiać tym sprawy, dlatego jeśli tylko udało mu się trafić Grossherzoga, wypowiedział kolejne zaklęcie celując w podłogę tuż za jego Plecami, tak by bariera pojawiła się kilka centymetrów od pięt tego śmiecia:
- Ignis Clustrum - .
Jeśli jednak przeciwnik skontrował atak, nie pozostało mu nic innego oprócz przywołania skutecznej tarczy.
-Contrprotego – powiedział z nadzieją, że  zaklęcie odbije się prosto w Ślizgona.
Riaan van Vuuren
Riaan van Vuuren

Zapomniana sala - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Zapomniana sala   Zapomniana sala - Page 5 EmptySro 26 Sie 2015, 22:11

Bez wahania zgodził się sekundować na pojedynku Erica z Grossherzogiem. Nie tylko dlatego, że zobowiązywała go do tego koleżeńska relacja z Henleyem. Innym powodem była szczera chęć zobaczenia jak Niemiec dostaje porządny łomot. Może coś w końcu przekłuje jego napompowane jak balon ego. Nie odzywał się przez całą drogę do sali, kiwając tylko głową na gadaninę Erica. Wszedłszy do opuszczonego pomieszczenia pomógł koledze uprzątnąć sprzęty, a kiedy chłopak wspomniał coś o oddawaniu Grossherzogowi miejsca, Riaan tylko uniósł kciuk do góry. Siedział cicho, ponieważ wiedział że jeśli przerwie ciszę ciężko będzie mu nie napomknąć o tym, że żaden z nich nie wie jakimi umiejętnościami dysponuje ich adwersarz. Przez to afrykaner musiał toczyć pojedynek równoległy do Ericowego. Tyle, że sam ze sobą i swoją bezpośredniością.
Kiedy nareszcie druga strona pojawiła się w sali, Riaan najpierw ukłonił się Aristos zaskoczony jej rolą w tym pojedynku i tym, że przybyła ze Ślizgonami, a nie z nimi.
- Zgadza się. Sekundantem Erica Henleya jestem ja, Riaan van Vuuren de Springbok. - oficjalności stało się zadość. Inwektywy były tego wystarczającym dowodem, na który młody Vuuren zacisnął szczęki, oraz pięści. Nie znosił takich ludzi jak Gilgamesh, ludzi których spotykał na przyjęciach ojca. Przepojonych własną wyższością, z racji tego że urodzili się w tej, a nie innej rodzinie. Panicznie obawiających się, że któryś z mugolaków przerośnie ich swoimi zdolnościami, kurczowo trzymających się starego porządku utrzymującego ich na powierzchni. Tych nazwisk i fortun niepopartych żadną ikrą, czy umiejętnościami. Zobaczymy, jak będzie tym razem.
Niech duchy Ci sprzyjają Eric, pomyślał Riaan i usunął się w kąt sali, wyciągając swoją różdżkę gotowy do odbicia każdego rykoszetu, jaki mógłby zagrozić jego osobie.


Ostatnio zmieniony przez Riaan van Vuuren dnia Czw 27 Sie 2015, 12:16, w całości zmieniany 1 raz
Gilgamesh von Grossherzog
Gilgamesh von Grossherzog

Zapomniana sala - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Zapomniana sala   Zapomniana sala - Page 5 EmptyCzw 27 Sie 2015, 03:46

Gross nie mógł się powstrzymać, słysząc słowa "lepiej to sobie zapamiętaj". Może powinien założyć specjalny notes, w którym by zapisywał sobie każdego kto ośmielił się wyzwać go na pojedynek? Brzmi prawie jak plan. Jednakże aktualnie autentycznie - nie potrafił go nie wyszydzić.
- We got a badass over here - zakpił, unosząc ręce do góry i robiąc przestraszoną minę. Dopiero gdy usłyszał "zaczynajmy", stanął z różdżką wycelowaną w Gryfona i przez moment czekał. Uznał że da mu możliwość rozpoczęcia - w końcu wszyscy byli raczej świadomi, że to Ślizgon jest raczej na uprzywilejowanej pozycji i to nie było nawet ego - zwyczajnie miał znacznie większy wachlarz możliwości. Przynajmniej jeśli chodzi o krzywdzenie kogoś - defensywa zeszła u niego na drugi plan, jednakże nie na tyle żeby nie był w stanie nic zrobić.
- Protego - wykrzyknął, gdy tylko zauważył że Gryfon postanowił zacząć pojedynek od tak śmiesznego zaklęcia jak rozbrajające - typowa szlama. Zamiast zająć się przeciwnikiem, postanowił bawić się zaklęciem pierwszoklasisty - a to zdecydowanie nie było Grossowi na rękę. Wręcz zirytował się faktem, że przeciwnik posunął się do tak niszowych sztuczek.
Jeśli nie udało mu się uchronić przed zaklęciem i stracił różdżkę, wówczas nie pozostało mu nic innego jak rzucić się w stronę przeciwnika i w pierwszej kolejności potraktować biedny, Gryfoński nos łokciem z rozmachu, a tuż po tym odzyskać swoją różdżkę i przygotować się do dalszej walki.
Jeśli jednak wszystko poszło tak jak powinno i Grossowa różdżka, będzie dalej w Grossowej ręce, wówczas Gilgamesh postanowił jednak uciec się do magicznych sztuczek. Dlatego też wycelował w prawą nogę Gryfona, mają nadzieję że nic mu nie przeszkodzi (nie chciałby przecież żeby się nagle okazało że trzyma różdżkę złym końcem, jak to już w historii bywało, więc zanim rzucił zaklęcie był pewien że trzyma ją w odpowiednią stronę) i poczęstował go jednym ze swoich ulubionych zaklęć:
- Bracchium Emendo
Aristos Lacroix
Aristos Lacroix

Zapomniana sala - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Zapomniana sala   Zapomniana sala - Page 5 EmptyPią 28 Sie 2015, 01:25

Post Ari
Post MG

W przeciwieństwie do Riaana, Aristos nie obawiała się, że odbite rykoszetem zaklęcie mogłoby ją ugodzić. Doskonale przeszkolona zarówno w urokach defensywnych jak i klątwach, odprężona i nieco rozbawiona przyglądała się starciu Gilgamesha i Erica, leniwie nawijając na smukłe palce kosmyk jasnych włosów. Jednocześnie bławatkowe spojrzenie od czasu do czasu wędrowało w stronę Riaana, nie bez cienia złośliwości wzbudzając w chłopaku drobne zaniepokojenie, a nawet - ku jej radości - nieco zakłopotania. Nie znała zbyt dobrze ani jednego, ani drugiego, chociaż z Henley'em uczęszczała na większość zajęć. Nigdy specjalnie jej nie interesowali, a znana ze swojego chłodu i dystansu wobec współdomowników Aristos nie szukała kontaktu na siłę. Przynajmniej dopóki ktoś nie stawał się dla niej użyteczny.
Słysząc obelgę wylatującą z ust Gilgamesha skrzywiła malinowe wargi, unosząc wzrok ku powale. Grossherzog uwielbiał mówić - właściwie nigdy się nie zamykał - nawet jeśli w tym momencie zdecydowanie powinien był skoncentrować się na przeciwniku. Szybko zresztą dognały go konsekwencje tej niefrasobliwości, a Aristos uniosła wysoko brwi i wyprostowała się w fotelu, patrząc jak różdżka Grossa szybuje w powietrzu by upaść prosto na jej kolana. Jakby tego było mało, Henley, popisując się godnym poklasku instynktem samozachowawczym, postanowił uwięzić rozeźlonego Ślizgona w potrzasku. Niebieskie oczy panienki Lacroix pociemniały na wspomnienie sytuacji, w której ostatni raz miała do czynienia z tą klątwą, moment ten jednak szybko minął, a Aristos roześmiała się dźwięcznie, zdejmując nogi z podłokietnika fotela i wstając.
- Grossherzog rozbrojony Expelliarmusem. Nie wierzę. Przyjacielu, może powinnam cię zastąpić? Henley to najwyraźniej nie twoja liga, a mnie przykro patrzeć, jak się tak miotasz... - parsknęła z wyraźną drwiną, odrzucając Gilgameshowi jego różdżkę. Jednocześnie zaś posłała Henley'owi krótkie spojrzenie, unosząc dłonie i klaszcząc powoli.
- Brawo. Teraz postaraj się przeżyć - rzuciła nieco pobłażliwym tonem, wycofując się znów na fotel.



Pomyśleć by można, że wychowanek domu Węża - domu słynącego ze ambicji, sprytu i ostrożności - poczeka z pyszałkowatymi uwagami do czasu, gdy jego przeciwnik zostanie rozłożony na łopatki u jego stóp. Byłoby to niewątpliwie oznaką rozwagi i jako takiego szacunku dla wielowiekowej tradycji pojedynków, niestety, Grossherzog nie należał do ludzi, którzy lubili powstrzymywać język (jeśli wiecie co mam na myśli). Na jego nieszczęście Henley skupił się jednak nie na obelgach, a na zaklęciach. Szybki Expelliarmus (10 + 9 = 19) wystrzelił w stronę Gilgamesha, a ten - choć wzniósł obronę - nie zdołał się przed nim osłonić (4 + 6 = 10). Jakby tego było mało, również próba wymierzenia Ericowi niezbyt koleżeńskiego, ale zupełnie zrozumiałego w tej sytuacji ciosu w nos się nie powiodła(wartość kości 2 - próg 5), bo sprytny Gryfon przewidział niebezpieczeństwo, odcinając od siebie Ślizgona ognistą barierą.(5 + 6 = 11)
Różdżka, wspaniałomyślnie posłana chłopakowi przez Aristos, wróciła do jego rąk, był jednak uwięziony - a to, powiedzmy sobie szczerze, nieco zawęża wachlarz możliwości.

Kości

Henley
1 - Expelliarmus
3 - Ignis Clustrum - jeśli udało mu się rozbroić Grossherzoga
6 - Contrprotego - jeśli Grossherzog odzyskał różdżkę.

Grossherzog
2 - Protego
4 - atak fizyczny - jeśli stracił różdżkę (próg trudności 5)
5 - Bracchium Emendo - jeśli stracił różdżkę, ale udał się atak fizyczny

Punkty:
Henley - 1
Grossherzog - 0

Ignis potrwa trzy kolejki. Do tego czasu Gilgamesh otrzymuje modyfikator -1 do każdego rzutu.

Zaczyna Gil.


Ostatnio zmieniony przez Aristos Lacroix dnia Pią 28 Sie 2015, 02:24, w całości zmieniany 3 razy
Huncwot
Huncwot

Zapomniana sala - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Zapomniana sala   Zapomniana sala - Page 5 EmptyPią 28 Sie 2015, 01:25

The member 'Aristos Lacroix' has done the following action : Dices roll

'10-ścienna' :
Zapomniana sala - Page 5 2hyvupf Zapomniana sala - Page 5 Ux57E8X Zapomniana sala - Page 5 KgiWIZL Zapomniana sala - Page 5 J5aPXGj Zapomniana sala - Page 5 ZjxL7Q5 Zapomniana sala - Page 5 KgiWIZL
Gilgamesh von Grossherzog
Gilgamesh von Grossherzog

Zapomniana sala - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Zapomniana sala   Zapomniana sala - Page 5 EmptyPią 28 Sie 2015, 02:31

No proszę, więc jednak Gryfon cośtam potrafił - co prawda to jeszcze nie był poziom, jednakże to musiało wyglądać zabawnie gdy Gross stracił różdżkę - a on nie lubił raczej być przedmiotem kpin, co za tym idzie - uznał że skoro jemu nikt nie da nikt pogadać, to i Henley się raczej nie powinien za dużo wysławiać. Miał nawet na to wyjątkowo uroczy sposób. Zdawał sobie jednak sprawę z tego, że jest osobą raczej uziemioną na miejscu i był świadom faktu, że prawdopodobnie zaraz w jego stronę poleci jakieś Depulso, lub coś w ten deseń, a to mogłoby się skończyć dla niego dość kiepsko, szczególnie że nigdy nie należał do osób które lubią być spychane do defensywny. Jednakże wiadomo też, że bez ofensywy przeciwnika, defensywa raczej nie będzie mu potrzebna. Co prawda nie wiedział, jak sprawnym niewerbalnie magiem jest jego przeciwnik, jednakże z góry założył że ktoś taki nie ma prawa być w tym dobry, pomimo łutu szczęścia, postanowił więc kupić sobie wystarczająco dużo czasu żeby owa bariera zniknęła.
- Fera Lingua
Teraz raczej Gryfon nie będzie należał do wygadanych, jednakże miał świadomość że jest możliwość że nie uda mu się wykonać tego zaklęcia. Ktoś mógłby powiedzieć że Gilgamesh nie ma szczęścia, ktoś inny że po prostu jest niewyszkolony lub nieprzygotowany, ale prawda była inna - Gross sam zmniejszył swoje szanse, zabierając ze sobą Aristos. Jej zapach w pobliżu działał na niego zawsze...dość nietypowo i prawdopodobnie to go rozproszyło, jednakże udało mu się o tym zapomnieć, stąd też fakt że sam się delikatnie pogrążył i nie mógł się skupić na początku walki na oponencie. Całkowicie zrezygnował z prób bronienia się i postanowił wytoczyć działo ofensywne, dlatego też niezależnie od powodzenia pierwszego zaklęcia, natychmiast po nim wystosował w Erica następne:
- Astrapoplectus
Sponsored content

Zapomniana sala - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Zapomniana sala   Zapomniana sala - Page 5 Empty

 

Zapomniana sala

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 5 z 7Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Next

 Similar topics

-
» Sala rozpraw
» Sala przesłuchań
» Sala wejściowa
» Sala z obrazami
» Sala posiedzeń

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Marudersi :: 
Fasolkowo
 :: 
Archiwum
 :: Fabularne
-