IndeksIndeks  SzukajSzukaj  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

Share
 

 Posiadłość Potterów

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość
Dorcas Meadowes
Dorcas Meadowes

Posiadłość Potterów Empty
PisanieTemat: Posiadłość Potterów   Posiadłość Potterów EmptySob 15 Lut 2014, 19:57



Posiadłość Potterów


Nie za duży, ale też nie mały dom w wiktoriańskim stylu, typowym dla angielskich domów jednorodzinnych. Za płotem zapewniającymi prywatność znajduje się dość spory ogród, dopieszczony przez panią domu.

Jared Wilson
Jared Wilson

Posiadłość Potterów Empty
PisanieTemat: Re: Posiadłość Potterów   Posiadłość Potterów EmptySob 02 Sie 2014, 16:06

Jak będziesz wracał z ministerstwa, zajrzyj do Doliny i zaproś mojego chrześniaka do domu. Jerry zastanawiał się czy żona przypadkiem nie pomyliła go ze skrzatem. Latanie za dzieciarnią nie należało do hobby Wilsona, w szczególności, jeśli wymagało to od niego nakładania drogi. Posłuchał jednak Kate, gdy niby to przypadkiem wspomniała, że jeśli nie podejdzie do Pottera, to zostanie z małymi Wilsonami sam w domu. To twoje dzieci, świetnie sobie z nimi poradzisz.
Dzieci z piekła rodem, po kim one miały ten nieskończony zapas energii? A te decybele, gdy zaczną wydzierać się jedno przez drugie ciągnąc za sobą psa... zdecydowanie wolał sprawdzenia, czy chrześniak jego żony jeszcze żyje.
Teleportował się niedaleko małego domu. Mimo ładnej pogody miał na sobie swoją nieśmiertelną szatę, z którą nie lubił się rozstawać. Wyjął z kieszeni pudełeczko z cygarami i zapalił jedno, wsadzając je w kąt ust. Różdżka błysnęła ogniem podpalając końcówkę cygara. Patrzył na pusty z pozoru dom. Wilson pamiętał jak wczoraj pogrzeb najpierw pani Potter, a potem Charlesa. Na obu był. Byli jego... przyjaciółmi, dobrymi znajomymi. Wilson nie wyglądał na skruszonego ani smutnego. Całe życie wyglądał jakby pies mu umarł, a ubierał się na czarno, co z kolei wskazywało, że non stop chodzi na czyjeś pogrzeby. Bądź do nich doprowadza.
Schował różdżkę do kieszeni i westchnął. Nie przybył tu ani z dobrym słowem ani z sentymentu. Przyszedł, bo musiał. Gdyby nie stanowcza prośba małżonki, wróciłby do domu, najadł się, a potem zajął się czytaniem gazet. Wystarczy, że przyniesie jeszcze jednego dzieciaka na Grimmauld Place 37 i z powodzeniem będą mogli otworzyć przedszkole. Najpierw ich córka, syn, teraz Everettówna, na której pobyt w swoim domu się po prostu nie zgadzał, a teraz przyprowadzi Pottera.
Nie zapukał, tylko wszedł od razu do środka domu, nie bawiąc się w uprzejmości.
- Potter, pakuj manatki, bo wyjeżdżasz na wakacje. - odezwał się do przedpokoju. Nie musiał unosić głosu, bo i tak jego tembr był mocno słyszalny. Przeszedł jak gdyby nigdy nic do kuchni i zlokalizował lodówkę. Otworzył ją i szukał tam piwa czy czegoś zjadliwego, skoro zaszedł w goście. Niewiele tam zastał, co utwierdziło go w przekonaniu, że z młodym Potterem pewnie nie jest najlepiej i musi go po prostu rzucić na pastwę własnej rodziny. Nakarmią go, odżywią, rozerwą ogólnym hałasem i zajmą. Chociaż to był winien Charlesowi. Sprawdzenie czy jego syn radzi sobie, a ewidentnie na to wcale się nie zanosiło. Wyprostował się, łapiąc cygaro między palec wskazujący a kciuk.
- Twoja matka chrzestna zaprasza cię na Grimmauld Place, więc bądź tak uprzejmy i uwiń się z pakowaniem szybciej. - rzucił w przestrzeń, czekając aż Potter łaskawie pojawi się i zaszczyci gościa swoją obecnością. Jeśli nie, Jerry będzie sam musiał go znaleźć, a wolał tego nie robić. Potter stracił rodziców i chociaż Wilson nie przejmował się nigdy drugim człowiekiem, tutaj skłaniał się do taryfy ulgowej i dopilnowaniu, aby latorośli jego zmarłych przyjaciół nie stało się nic złego.
James Potter
James Potter

Posiadłość Potterów Empty
PisanieTemat: Re: Posiadłość Potterów   Posiadłość Potterów EmptySob 02 Sie 2014, 17:39

Nie radził sobie. Ewidentnie. Na meblach widniało pełno kurzu, ponieważ po jednej próbie czyszczenia ich, zbił dwa wazony, ramkę ze zdjęciami i trzy figurki kotów. Odpuścił więc sobie. W lodówce natomiast został chyba tylko spleśniały ser. Mili państwo Smitch, przynosili mu posiłki, więc nie czuł się w obowiązku powędrować do najbliższego spożywczego. Wystarczało mu to co dawali mu sąsiedzi. Pod schodami zagnieździły się myszy, natomiast w jego szafie powoli brakło mu bokserek w znicze, bo od przyjazdu do domu, nie zrobił ani razu prania. Nie wiedział jak. Nie umiał obsługiwać pralki (i był pełen podziwu, że jego matka opanowała tę machinę tak perfekcyjnie). Nic tylko załamać ręce nad biednym Rogaczem. Brakowało mu damskiej ręki. Bardzo mu brakowało.
Nie można mu jednak zarzucić, że nie próbował być przykładnym panem domu. Wręcz przeciwnie, naprawdę się starał. Wczoraj opanował zdolność posługiwania się miotłą. A raczej zaczarowania jej tak, by sama sprzątała. Tylko od czasu do czasu myliła kierunki i zamiatała część brudu pod dywan. Każdemu może się zdarzyć, prawda? Naczynia też umie już zmywać (Rogacz, nie miotła), gotować też, ale jak już wspominałam, nie chce mu się chodzić do sklepu. No i ogarnia powoli rzeczy rodziców. Po tygodniu spędzonym na sentymentalnym noszeniu ojcowskiej koszuli i przytulania się do poduszki mamy, postanowił nie zachowywać się jak mały chłopiec, a jak mężczyzna. Był człowiekiem z pokaźną sumą w Banku Gringotta oraz pięknego domu w Dolinie Godryka. Nic tylko wydać go za jakąś piękność. Dom miał, pieniądze też…brakowało tylko syna i dębu w ogrodzie. Nie mógł więc snuć się po domu przez cały dzień i przytulać misia, którego podarowali mu jak miał roczek, prawda?
Dzisiejszy dzień, poświęcił na sprzątnięcie strychu. Pomijając kurze, miał zamiar uporządkować papiery (okazało się, że trochę tego było), powyrzucać stare, niepotrzebne rzeczy i wrzucić do jednego pudła (albo pokaźnego kufra) wszystkie pamiątki po rodzicach, których żal byłoby wyrzucać. Tak więc do wielkiego worka wrzucał stare ubrania, dziwne przedmioty, niektóre stare listy, które zawierały dosyć lakoniczne informacje (ojciec i jego mania przechowywania nawet krótkiego wezwania, jako dowód). Natomiast przy jego lewym kolanie zaczęła rosnąć sterta przedmiotów do pozostawienia. Pamiętniki matki, listy ojca, zawierające ciekawostki życiowe, medale od ministra, szefa biura aurorów, dyrektora Hogwartu, futerał z trąbką, na której Charles grywał kiedy tylko miał czas (ach ta jego miłość do jezzu), niektóre książki.
I zapewne by tak dalej sprzątał, gdyby nie sygnał, że ktoś (bardzo nieproszony) wszedł do domu. James gwałtownie się podniósł i z różdżką w dłoni najpierw zsunął się po drabinie, a potem ruszył ku schodom. I dopiero głos Jareda i widok jego parszywej i gburowatej gęby, kazały mu schować drewienko do kieszeni spodni. Ale nie tylnej. Nie chciał sobie poparzyć pośladków. Oparł się o framugę drzwi kuchennych i założył ręce na piersi, przyglądając się Wilsonowi z zaciekawieniem.
-Dlatego grzebiesz w mojej lodówce, wujku? – zapytał ze śmiechem, podkreślając ostatnie słowo. No cóż…mógł podejrzewać, że w końcu Kath sobie o nim przypomni.
Jared Wilson
Jared Wilson

Posiadłość Potterów Empty
PisanieTemat: Re: Posiadłość Potterów   Posiadłość Potterów EmptySob 02 Sie 2014, 19:00

Nie pomyślał, że ktokolwiek musiałby posprzątać rzeczy Charlesa czy to z ministerstwa z jego gabinetu czy to w domu. Jerry stracił tylko jedną osobę również w młodości. Nie musiał tego robić. Tak więc nie zorientował się, że to bardzo wiele kosztuje sił młodego chłopaka. Nie zauważył żadnych kurzów ani walających się ubrań czy butelek po piwie. Czystość domu należała do obowiązku skrzata i kobiety. Dla niego mógłby być tu śmietnik, a nie przejąłby się, tylko zabrał dzieciaka na Grimmauld Place i tam młody tłumaczyłby się ze swoich grzechów Kate.
Nie przejął się tym, że wzbudził swoim zachowaniem pewien niepokój, stąd różdżka Pottera. Jerry włożył cygaro z powrotem do ust i wyszedł z kuchni rozglądając się po domu. Uprzejmie nie skomentował nazywania go "wujkiem", co do Wilsona po prostu nie pasowało. Zresztą, młody Potter z reguły powinien się tak do niego zwracać, przecież Wilson widział go jak ten latał w pieluchach i raczkował.
- Sprawdzałem stan piwa. - mruknął i schował ręce do kieszeni, oglądając dom, który wyglądał na opuszczony. Dodać ciemności, pustki i można uznać go za nawiedzony.
- Pakuj się, nie mam wiele czasu. Ciocia się za tobą stęskniła. - zerknął na chłopaka przez ramię. - Dzieciaki też. Seth opowiada, że obiecałeś go nauczyć latać na miotle, bo jego ojciec jest za gruby i za wielki, żeby go jakakolwiek miotła udźwignęła.- uniósł brew, bo to nie były żadne śmieszne rzeczy. Sześciolatek go obrażał, w dodatku własny syn, we własnym domu przy własnej żonie, córce, psie i skrzacie. Gdyby honor mu na to pozwalał, udowodnił by swojemu potomnemu, że uniesie go jeszcze jakaś miotła i jest w tym dobry. Ale oczywiście Wilson nie był żadnym sławnym zawodnikiem quidditcha, tylko "Dżejmi". Z przyjemnością wpakuje syna na Pottera, to może obaj zajmą się sobą i przez chwilę będzie spokój.
Przechodząc kawałek wgłąb domu od jego nogi odbiła się ciemnozielona butelka. Jerry sięgnął po nią i obejrzał.
- Pijesz to świństwo od Rosmerty? Widzę, że jest z tobą gorzej niż myślałem. Pije się tylko alkohol od Aberfotha, Potter. Tylko od niego. - pokręcił głową z niedowierzaniem i odłożył butelkę na miejsce. Nie kwapił się do udzielenia pomocy i posprzątania domu. Miał tylko odebrać dzieciaka i przetransportować go do GP, a więc tylko to zrobi. Jerry jest głodny. Chciał wracać do domu i dużo zjeść.
James Potter
James Potter

Posiadłość Potterów Empty
PisanieTemat: Re: Posiadłość Potterów   Posiadłość Potterów EmptyWto 12 Sie 2014, 13:01

Uśmiechnął się i już miał rzucić jakiś kąśliwy komentarz na temat faktu, że to Jared jest ojcem Setha i powinien go uczyć latać na miotle, czy mu się to podoba czy nie, kiedy do kuchni wleciała brązowa sowa z małym liścikiem przyczepionym do nóżki. James sprawnym ruchem odczepił kawałek pergaminu i nie zwracając uwagi na fakt, że wyleciała przez okno, troszkę obrażona, przeczytał wiadomość. Kath, kochana Kath. I jak on miał odmówić? No właśnie, nie dało się.
-No dobra, dobra, już idę się spakować. – westchnął i pokręcił głową. – I nie ja je pijam, tylko Syriusz. – rzucił przez ramię, byle tylko odsunąć od siebie podejrzenia, że jest na tyle miękki, że pija bezalkoholowe. Co oczywiście było kłamstwem. Bo pijał je ostatnimi czasu hektolitrami. Szedł więc w kierunku schodów z sercem na ramieniu, bo martwił się, że całe zapasy kremowego wylądują w zlewie lub za oknem. Czego by oczywiście nie przeżył.
Pakowanie się nie zajmuje dużo czasu, w szczególności, gdy szafki świecą pustkami. Spakował tyle czystej bielizny jaka mu pozostała, trochę koszulek i spodnie do zmiany. I kiedy tak pakował również mniej potrzebne szpargały, natknął się na list od ojca, który znalazł wczoraj w jego gabinecie. Przyjrzał mu się jeszcze raz i ciężko usiadł na brzegu swojego łóżka. Rozwinął pergamin, bardzo ostrożnie i wygładził zgięcia. Nie był zaadresowany do nikogo konkretnego. Tak naprawdę Rogacz podejrzewał, że Charles po prostu spisał swoje myśli i nie był to list jako taki, tylko notatka pozostawiona dla szczęśliwca, który postanowi mu przetrząsnąć cały gabinet.
Cytat :
Wojna jest już faktem. I to tylko kwestia czasu kiedy Voldemort opanuje całe Ministerstwo, jeżeli już tego nie zrobił. Nie możemy siedzieć i czekać na śmierć. Trzeba walczyć. Udawanie, że nic się nie dzieje, nikt nie ginie i nie znika jest nie na miejscu i jest niesamowitą oznaką tchórzostwa. Musimy walczyć. Jeżeli Ministerstwo tego nie robi, to trzeba wziąć sprawy we własne ręce. Zebrać się i walczyć incognito.

Cała reszta tekstu to były różnego rodzaju pomysły, jak można by było to zorganizować. Rogacz wiedział, że musi to komuś pokazać. I nawet jeżeli w jego głowie zaczął się kształtować jego własny pomysł, to czuł, że powinien powiedzieć o tym chociaż Jaredowi. A on będzie wiedział co z tym zrobić. Tak więc zapiął torbę, zarzucił ją sobie na ramię  i z pergaminem trzymanym w dłoni, zszedł z powrotem na dół.
- Znalazłem to wczoraj u ojca w gabinecie i pomyślałem, że może powinieneś o tym wiedzieć, w końcu byłeś jego przyjacielem – i podał mu notatkę. Oparł się o ścianę przy drzwiach i obserwował Wilsona.
Jared Wilson
Jared Wilson

Posiadłość Potterów Empty
PisanieTemat: Re: Posiadłość Potterów   Posiadłość Potterów EmptyWto 12 Sie 2014, 14:31

Rozpoznał sowę swojej żony. Skomentował to wywróceniem oczami. Nie miała do niego za grosz zaufania, jeśli chodzi o sprowadzanie dzieciaków do domu bądź o sprawy do załatwienia w mieście. Przecież wykonywał swoją robotę świetnie, prawda? Nie wspomniała mu, że ma być miły i delikatny, bo jej chrześniak stracił rodziców. Codziennie ktoś umiera, co ma rozpaczać, skoro ma masę roboty do załatwienia? Było widzieć jego minę, gdy Williams zaproponował Jerry'emu kilka dni wolnego zaraz po śmierci Charlusa. Nie było wesoło.
Kiedy Potter zwinął się na górę spakować kufer, Wilson wrócił do kuchni na zwiady. Pusto, pusto i pusto. Zero strawy, jak to możliwe, żeby w tej części domu nie było jedzenia? Znalazł w dolnej szafce butelkę... piwa kremowego. Jerry zmarszczył brwi i upił mały łyk... wypluł to po chwili, krzywiąc się.
- Co za ohydztwo. - wzdrygnął się i wylał to wszystko do zlewu. Słodkie, mdłe, wysuszające język. Rzucił butelkę do jednej komory i wzdrygnął się. Tego nie dało się nawet pić! Skoro Potter jest pełnoletni, będzie mógł bez wyrzutów sumienia pokazać mu jak smakuje prawdziwy alkohol. Jared miał wysłać sowy do Hagrida, Sebastiana, Doriana, Williamsa i kilku innych znajomych, aby spotkali się Pod Świńskim Łbem na szklaneczki Diabelskiego Whisky. Buszował dalej po szafkach, jednak już niczego nie znalazł. Zirytował się, bo naprawdę był głodny. Wiedząc, że w domu czeka na niego porządny obiad jeszcze bardziej wściekał się na obijanie się Jamesa. Miał już nawet pognać go, gdy ten zszedł na dół wpatrzony w skrawek pergaminu. Nie no, listy miłosne teraz czyta? Poważnie? Wilson zgromił go wzrokiem za niepotrzebną zwłokę. Zmarszczył lekko brwi zaciekawiony czymś co pochodziło od Charlusa. Stary byk był świetnym aurorem i kompanem w pracy. W każdy czwartek wpadał do gabinetu Jareda na kufelek piwa korzennego, który obaj przemycali nielegalnie do ministerstwa. Nawet oni mieli w sobie coś z dzieciaka, który chce za wszelką cenę złamać zasady.
Rozwinął pergamin i przeleciał po nim wzrokiem. Dwa razy i nie wydawał się tym jakoś zaskoczony.
- Zawsze tak mówił. Widocznie chciał zacząć działać, ale nie zdążył. Miał świętą rację. Skurczybyk dobrze wiedział, że ministerstwo przymyka na wszystko oczy. - burknął z uznaniem pod adresem seniora Pottera. Popierał jego idee, bo pasowały idealnie do jego charakteru. Jared nudził się niemiłosiernie nie mogąc działać. Ileż razy wykłócał się z Williamsem na temat wprowadzenia prawa do mordowania śmierciożerców i Charlus go popierał. Wilson non stop otrzymywał zgłoszenia zaginięć czarodziejów w różnym wieku, dostawał akta o zgonach rodzin mugolskich i nie mógł prawnie tego zakończyć. Wszystko przez durnego ministra, którym miał ochotę porządnie potrząsnąć albo zdzielić w twarz, aby w końcu przejrzał na oczy.
Zerknął na notatkę i wyciągnął rękę, oddając własność Jamesowi.
- Szkoda, że nie zdążył. Zbieraj się, Potter. - warknął nieprzyjemnie, wściekły na ministerstwo. James przypomniał mu tylko o rozmowach z Charlusem, gdy próbowali nakłonić z innymi aurorami ministra do rozsądnego myślenia. Gdyby żył... Senior Potter miał w sobie charyzmę. Mógłby zdziałać wiele. Wilson wkurzył się. Z reguły ciągle wyglądał na zagniewanego, lecz teraz jego oczy miotały piorunami. Był głodny, zirytowany, a notatka tylko dała mu do myślenia. Auror odwrócił się na pięcie i otworzył z trzaskiem drzwi, wychodząc na świeże powietrze.
Po chwili dołączył do niego Potter. Jared nawet na niego nie spojrzał, tylko położył mu rękę na ramieniu. Na osiedlu rozległ się trzask i obaj teleportowali się. Gdzie? Na Grimmauld Place 37.

[zt x2]
Sponsored content

Posiadłość Potterów Empty
PisanieTemat: Re: Posiadłość Potterów   Posiadłość Potterów Empty

 

Posiadłość Potterów

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

 Similar topics

-
» Posiadłość Rifflesione'ów
» Posiadłość van Dykenów
» Posiadłość rodziny Carrow
» Posiadłość Chantal Lacroix [Devon]
» Posiadłość Silverów [Dover, Wielka Brytania]

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Marudersi :: 
Inne Magiczne Miejsca
 :: 
Dolina Godryka Gryffindora
 :: Domy Mieszkalne
-