IndeksIndeks  SzukajSzukaj  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

Share
 

 Gabinet Le Chiffre'a

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość
Matthias Le Chiffre
Matthias Le Chiffre

Gabinet Le Chiffre'a Empty
PisanieTemat: Gabinet Le Chiffre'a   Gabinet Le Chiffre'a EmptyNie 15 Lis 2015, 19:34

Matthias odziedziczył gabinet w Ministerstwie Magii po jednym z wyjątkowo kompetentnych aurorów, który wreszcie odszedł na zasłużoną emeryturę. Mężczyzna poza latami efektywnej kariery, mógł poszczycić się naprawdę wspaniałym gustem - nic dziwnego, że Le Chiffre, kiedy tylko wstąpił do pomieszczenia, przyklasnął w dłonie. Był w końcu rad z tego, że niewiele musiał zmieniać w wystroju, który niemal perfekcyjnie wpasowywał się w jego wyrafinowane poczucie estetyki. Pokój utrzymany był w ciemnych, stonowanych, ale ciepłych barwach, współgrających z drewnianymi, antycznymi, dość masywnymi meblami. W dodatku półki regału uginały się pod ciężarem opasłych tomów traktujących nie tylko o rozlicznych dziedzinach magii, ale i hołdujących mugolskiej sztuce. Ściany przyozdobione były reprodukcjami obrazów oraz przeniesionymi na płótno z niezwykłą precyzją muralami Leonarda da Vinci, a także wypchaną głową jelenia z imponującym porożem, którego upolował najprawdopodobniej sam poprzednik Mattsa. W dodatku, w rogu gabinetu, na niewielkiej komodzie przeznaczonej do przechowywania dokumentacji, stał nadal sprawnie funkcjonujący gramofon; w szufladzie można było odnaleźć także kilka ciekawych płyt winylowych. Nie wszystkie z nich może odpowiadały gustom Brytyjczyka, ale część stanowiła naprawdę trudne do zdobycia okazy, dzieła ponadczasowych artystów. W pomieszczeniu nie zabrakło także miejsca na wygodne fotele i niewielkich rozmiarów kanapę z eleganckimi, bordowymi odbiciami, które odcieniem w słabym oświetleniu przypominały ciemny brąz, a także bogato uposażonego barku, w którym Le Chiffre znalazł parę butelek wysoko jakościowych trunków. Zaskakujące było to, że auror, który przez tyle lat tutaj pracował, pozostawił po sobie tak wiele skarbów, nie zabierając nic do domu. Najwyraźniej jednak zdecydował się definitywnie zamknąć pewien rozdział w życiu, a miał świadomość tego, że pamiątki z gabinetu konsekwentnie przypominałyby mu o latach jego świetności.
Sofia L. Clinton
Sofia L. Clinton

Gabinet Le Chiffre'a Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet Le Chiffre'a   Gabinet Le Chiffre'a EmptyNie 15 Lis 2015, 19:57

Powiadomienie o nagłym spotkaniu otrzymała w momencie, gdy dopijała ostatnią – trzecią już – poranną kawę w swoim prowizorycznym gabinecie, którego jeszcze nie zdążyła nawet ogarnąć. Wszędzie walały się papierzyska, niedopałki papierosów i kartony pełne wszystkiego.
Chłopaczyna, który wpadł oznajmić jej newsa zniknął tak szybko jak się pojawił – kobieta nie zdążyła go dopytać o co dokładnie chodzi i dlaczego ma się stawić u Le Chiffre’a, z którym wcześniej nie miała aż tak wiele wspólnego. Kojarzyła go, znała jego przeszłość, o której mówił niemal każdy kto wiedział co nieco o wszelkich szychach Ministerstwa. Ex – Chantal, mężczyzna postawny i wyjątkowo cichy jak na jej gust. Nikomu nie przeszkadzał, po prostu był. Cóż.
Włoszka wzruszyła ramionami i odstawiła pusty już kubek po kawie, którą teraz pachniała. Przez chwilę spoglądała na srebrną papierośnicę rzuconą na blat biurka jednak w ostateczności zrezygnowała z fajki twierdząc, że mogłoby to źle wypaść na pierwszej, poważnej rozmowie z Matthiasem. Tak jakby ją to obchodziło. Warto jednak było stwarzać pewnego rodzaju pozory bo nigdy nie wiadomo czy taka znajomość w przyszłości się jej nie przyda.
Poprawiła kołnierzyk białej i ewidentnie za luźnej koszuli, którą dobrała do czarnych cygaretek i skórzanych pantofli po czym przeczesała wolną dłonią rozpuszczone włosy i wyszła z pokoju nie przygotowując się do rozmowy wcale. Nie uważała to za konieczne, poza tym sama nie wiedziała czego ta będzie dotyczyć, także nie widziała w tej kwestii żadnego problemu.
Wyszła na korytarz wpadając niemal od razu na jednego z praktykantów, na którego warknęła od razu nie szczędząc sobie – czy Ci młodzi w ogóle patrzyli gdzie idą, gdzie są i w jakim towarzystwie się obracają? Czy nie bardzo? Clinton odetchnęła głębiej czując jak krew w niej buzuje i wyminęła chłoptasia grożąc mu przy okazji, że porozmawia z jego przełożonym.
Gabinet Mattsa znajdował się praktycznie kilkanaście metrów dalej niż jej własny – co nie przeszkodziło jej w pewnym spóźnieniu się – Sofia przechodząc przez drogę zdążyła zebrać nazwiska trzech jegomościów, którzy zamiast zająć się poważną pracą grali w magiczne szachy. Grali, tak, gdyby jeszcze faktycznie mieli pojęcie na temat tej gry to może przymknęłaby oko, ale tak? Nigdy.
Gdy znalazła się przed pokojem zwierzeń zapukała dyskretnie by i tak zaraz wejść. Drzwi zamknęła swobodnie i płynnie swoimi lakierkami i stanęła naprzeciwko biurka mężczyzny, który akurat za nim siedział. Blada i okrągła twarz pani auror nie zdradzała żadnych negatywnych emocji – może z początku lekka irytacja jeszcze tliła się w jej brązowych oczach o ciemnej oprawie, teraz nawet nie podkreślonej żadnym makijażem. Trwała wojna, która więc kobieta miałaby czas na malowanie się? Na pewno nie Sofia Clinton.
- Witam, miałam się u Ciebie, u Pana stawić. – Powiedziała na początku kompletnie nie wiedząc jak się do niego zwrócić. Teoretycznie różniła ich spora różnica wieku, jednak podczas kolacji wydawanych przez Chantal chyba przeszli na Ty. Kobieta zdecydowała się mówić mu po imieniu, już teraz, nie zwracając uwagi na swoje małe faux – pas, które popełniła. Wywróciła patrzałkami i zrobiła krok, dwa do przodu by zmniejszyć dystans między nimi by za moment zatrzymać się przed stołem i skrzyżować ramiona na piersi. Rozejrzała się po Sali jak gdyby nigdy nic w duchu przyznając Le Shiffre’owi punkt za klasę i gust. Nie przyszła tu jednak po to by komplementować kogokolwiek. Skupiła swój wzrok na twarzy Matthiasa i uniosła jedną brew.
- Przekazano mi, że powinnam się tutaj stawić. Także oto i ja. O co chodzi? – Włoski akcent mocno pobrzękiwał w jej słowach, które wypowiadała swobodnie.
Matthias Le Chiffre
Matthias Le Chiffre

Gabinet Le Chiffre'a Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet Le Chiffre'a   Gabinet Le Chiffre'a EmptyNie 15 Lis 2015, 20:59

Przybył do swojego biura dość wcześnie, by spokojnie przejrzeć czekające na niego dokumenty, rzecz jasna, przy szklaneczce wybornej whisky. Mimo że zdecydowanie bardziej fascynowała go praca w terenie, nie unikał wcale papierkowej roboty, która często towarzyszyła mu przecież w jego czarnych interesach. Napełnił więc tylko szklankę dwudziestopięcioletnią whisky single malt o głębokim i intensywnym aromacie, po czym zdjął marynarkę, odwieszając ją na oparcie fotela. Tego dnia wybrał brunatny garnitur w subtelną kratę, z kamizelką utrzymaną w tym samym stylu. Połączył ją z koszulą o barwie kości słoniowej oraz szerokim krawatem zawiązanym węzłem windsorowym. W brustaszy tkwiła dopasowana poszetka w ten sam, orientalny, ornamentowy wzór, co krawat, w nieco tylko jaśniejszej od marynarki kolorystyce. Mimo różnicy we wzorach, wszystko wydawało się współgrać idealnie; tworzyło spójną, choć nieco staromodną całość, która budziła skojarzenie wizerunku mężczyzny z dandysem. Właściwie słuszne, skoro Le Chiffre tak skrupulatnie dbał o elegancję i szyk, zarówno w stroju, jak i manierach.
Usiadł wreszcie przy biurku, rzucając okiem na stertę papierów leżącą na samym środku blatu wraz z aktualnym numerem Proroka Codziennego, który póki co Brytyjczyk zdecydował się odłożyć na bok. Podobnie zresztą jak kilka piekielnie nudnych zawiadomień i wezwań, które można było przeanalizować później. Jego uwagę przykuły dopiero akta pewnego aurora o nazwisku Cross. Ministerstwo podejrzewało go o współpracę ze śmierciożercami i zarządziło dyskretne śledztwo celem potwierdzenia tych przypuszczeń. Ostatni raz mężczyznę widziano w banku Gringotta, najprawdopodobniej w towarzystwie dwojga przedstawicieli słynnego rodu Blacków, kiedy to zdeponował w skrytce o numerze 5768 podejrzany pakunek. Matts ziewnął ostentacyjnie, mimo braku publiki, a może właśnie z tego powodu, że jej nie było - Ministerstwo Magii tak naprawdę nie dysponowało żadnymi faktami ani dowodami, próbując zatuszować swą niewiedzę barwnymi, acz niedookreślonymi pojęciami. Le Chiffre jednak stwierdził, że podejmie się zbadania tej sprawy, skoro i tak potrzebował jakiegoś bardziej porywającego zajęcia.
Upił łyka gorzkawego trunku, kiedy usłyszał pukanie do drzwi. Nie zdążył jednak nawet powiedzieć "proszę" zanim znajoma mu, choć w niewielkim stopniu, kobieta, przekroczyła próg gabinetu. Dopiero teraz auror przypomniał sobie o decyzji przełożonych, jakoby miał pracować z panną Clinton w duecie. Nawet w rozmowie z nimi nie ukrywał, że nie do końca odpowiada mu takie rozwiązanie, ale nie udało mu się przekonać żadnego z nich, że znacznie efektywniej pracuje w samotności. Zresztą, odnosił wrażenie, że niezależnie od tego w jaki sposób umotywowałby swoje wątpliwości, i tak został już wtedy postawiony przed faktem dokonanym. Właściwie zdawał sobie z tego sprawę już wcześniej. Domyślał się przecież, że wyznaczą mu do współpracy kogoś, kto przez cały czas, w ich mniemaniu, powinien patrzyć mu na ręce.
- Możesz mówić, Matts. Nie ma problemu. - Powiedział spokojnym tonem, kiedy podnosił się z krzesła. Wystarczyła chwila, by pojawił się przed Sofią, delikatnie unosząc i całując jej dłoń na przywitanie. Nie spodziewał się akurat jej, ale nie dał po sobie poznać, że nie jest ukontentowany z pracy w duecie. Jej niepewność co do sposobu w jaki powinna się do niego zwrócić wcale go nie zaskakiwała. On sam nie pamiętał czy mieli okazję przejść per "ty" przy okazji nielicznych spotkań u Chantal Lacroix. Skoro jednak zostali już postawieni przed koniecznością podzielenia się robotą, nic nie stało na przeszkodzie, by zedrzeć płachtę przesadnej oficjalności, która prędzej czy później stałaby się jedynie uciążliwą barierą.
Le Chiffre dostrzegł, że kobieta jest zestresowana; w końcu, bez żadnej przyczyny, dwukrotnie oznajmiła mu cel swojej wizyty. Mimo tego udawał, że wcale tego nie zauważył, a kąciki jego ust uniosły się ku górze, przyozdabiając twarz uwodzicielskim uśmiechem.
- Napijesz się czegoś? - Zapytał, nie proponując póki co niczego konkretnego, oczekując na preferencje swojego gościa. Barek był wypełniony po same brzegi, toteż mężczyzna nie spodziewał się życzeń, których nie byłby w stanie spełnić. Od razu zresztą powędrował do barku, jakby pokazując w ten sposób swojej towarzyszce, że nie dopuszcza do siebie możliwości odmowy. Prawdę mówiąc, mimo początkowej niechęci, teraz wyraźnie zaciekawiło go to, co może z tej współpracy wyniknąć.
- Nikt Ci jeszcze nie powiedział? Podobno od tej pory stanowimy drużynę. - Mruknął, odwracając swoje spojrzenie od błyszczących szklanek i kieliszków, żeby zaobserwować reakcję Sofii. Dziwił się, że kobieta nie ma nawet zielonego pojęcia o tym, po co miała się u niego zjawić. Najwyraźniej przepływ informacji w Biurze Aurorów funkcjonował jeszcze gorzej, niż Le Chiffre zwykł przypuszczać.
- Co o tym myślisz? - Zapytał po chwili, stwierdzając, że w pierwszej kolejności chciałby poznać jej zdanie na ten temat. Zresztą nie miał w zwyczaju odsłaniać swych kart dopóki jego "przeciwnik" nie pokazał swoich. Oparł się zatem dłońmi o drewniany mebel, a patrząc kobiecie w oczy, z niecierpliwością oczekiwał odpowiedzi.
Sofia L. Clinton
Sofia L. Clinton

Gabinet Le Chiffre'a Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet Le Chiffre'a   Gabinet Le Chiffre'a EmptyPon 16 Lis 2015, 10:21

Sofia Clinton rzadko się denerwowała.
To kłamstwo. Denerwowała się na każdym kroku, podczas wykonywania każdego zadania i wypowiadania słów do mężczyzn, którzy klasą mogliby dorównywać jej ojcu. Kobieta przechodząc już przez próg gabinetu wiedziała, że nie ma do czynienia z byle kim – z kolejnym szarym aurorem, który chełpi się pracą i swoimi dokonaniami. Matthias sprawiał inne wrażenie – osoby statecznej, poważnej i rzadko wdającej się w głupie dyskusje, które nic nie wnoszą do jego życia. Panna Clinton wręcz odwrotnie – potrafiła rozmawiać godzinami i przekonywać innych do swojej racji. Jeżeli Ci nie chcieli się z nią zgodzić zazwyczaj używała wtedy siły, która również była niezawodnym sposobem na wszelkie nie.
Jej ciemne oczy wędrowały po meblach, po ich zakrzywieniach w mig rozpoznając to, a tamto drewno, z którego zostało wykonane. Doceniła jego gust i poczucie stylu, które rzadko występowało u osobników brzydszej płci. Nie licząc oczywiście Włochów, z którymi miała często do czynienia, głupiego van Dykena, który na nieszczęście znał się na sztuce i Toma, którego dopiero co poznała. I oczywiście tych tuzina facetów, z którymi się spotykała raz czy dwa nie kontynuując znajomości z różnych przyczyn.
Nie przyszła tu jednak po to by w myślach komplementować kogokolwiek czy cokolwiek – wymieniła uprzejme dość spojrzenie z panem Le Chiffre i zajęła swoje miejsce stojąc, nie siadając – wolała być w ciągłym ruchu, a uziemienie tylko przeszkadzałoby jej w poruszaniu się czy przebieraniu nogami.
Oczywiście na samym początku musiała wykazać się nieprzygotowaniem do rozmowy oraz zdenerwowaniem, które zamaskowała irytacją. Nigdy się nie powtarza dwa razy – zwłaszcza w towarzystwie panów, którzy mogliby zostać jej nie daj Merlinie przełożonymi. Na szczęście dla niej Matts był tylko aurorem, nie wybitnym szefem czegoś, jakieś działu, którego nazwa nawet nie przeszłaby jej przez gardło.
Zażenowana swoimi wpadkami wywróciła oczami unosząc dłoń do pocałunku, który złożył jej nowy znajomy. Do tego typu zachowania była przyzwyczajona – to prawda. Od zawsze obracająca się w wyższych sferach, bywająca tam gdzie tylko bywać powinna młoda panna z dobrego domu witana była wielokrotnie muśnięciami dłoni co jej nie przeszkadzało, a co w ostatnimi czasy zostało zepchnięte na bok. Jako pani auror wyższego stopnia pracowała głównie z mężczyznami i gdyby nie kobiece kształty pewnie byłaby brana za równego ich. Stad też uprzejme słowa, gesty zostały wymazane z codzienności. Nie miała nic przeciwko temu by inni traktowali ją jak faceta – to jednak było miłe uczucie na powrót czuć się jak kobieta, nawet jeżeli wygląda się jak jedna z córek Ojca Chrzestnego. Włoska stylówka ziała od niej na kilometr. Czerń i biel – brakowało tylko efektownych szelek i kapelusza przełożonego na bakier. O tym pomyśli innym razem.
- Sofia. Ale Clinton też może być odpowiednie. Nie obrażę się. – Powiedziała zaraz po tym jak Matts zezwolił jej, dał jej zielone światło na bezczeszczenie jego imienia.
Poczuła się niezręcznie dosłownie przez chwilę, bo zawsze w tym momencie następowało solidarne uściśnięcie dłoni z drugą osobą. Teraz jednak mogłoby zostać to źle odebrane, dlatego Włoszka puściła ręce luzem modląc się by przypadkiem nie schować ich do kieszeni.
Gdy Le Chiffre uśmiechnął się do niej w sugestywny sposób odetchnęła. W porządku, to tylko kolejny gość, który myśli, że może mieć wszystkie panny w zasięgu swojej ręki, gdy tylko otworzy portfel i rzuci uwodzicielski grymas, od którego miękną kolana. Zośka kiwnęła głową przystając na jego propozycję mówiąc sobie, że napije się tylko jednego drinka. Nie chce przecież wyjść stąd na czworakach.
- Podwójna wódka z lodem powinna być odpowiednia. Dziękuję. – Przelotnie tylko zerknęła w kierunku dobrze zaopatrzonego barku, który sprezentował sobie auror. W myślach przyznała mu kolejny plus i z rozmachem znów przyrównała go do swego ojca. By nie myśleć za wiele o familii jak i o mężczyznach, a skupić się wyłącznie na pracy wyłączyła się i przeszła do dużego okna, z którego rozpościerał się znajomy widok. Oparła dłonie o parapet i wychyliła się odrobinę by móc ogarnąć wzrokiem horyzonty w czasie, w którym Matthias przygotowywał jej drinka, który najpewniej za chwilę do niej powędruje, a który ta bardzo chętnie przyjmie.
Nie wiedziała dlaczego tu przyszła – a raczej z jakiego powodu. Otrzymała krótką informację, że ma się zjawić i tylko tyle. Żadnych wyjaśnień, szeptów po co i dlaczego. Dlatego gdy odebrała swoją należność i upiła z niej łyka czując znajomy smak wzruszyła swobodnie ramionami opierając się już biodrem o blat. Jej twarz nie zmieniła wyrazu ani o jotę – wciąż tkwił na niej ironiczny uśmieszek, a ciemne oczy były nie do rozszyfrowania - chociaż jeżeli mężczyzna miał okazję to mógł dojrzeć w nich dosłownie przez sekundę niedowierzanie. Zupełnie jakby nie była przygotowana na taki stan rzeczy, taki obrót spraw. Po krótkiej kontemplacji alkoholu kiwnęła głową.
- Więc tak to teraz wygląda. – Rzekła w zastanowieniu trzymając szklankę w dłoni i obracając nią lekko i zgrabnie jakby koniecznie chciała się czymś zająć. Zaraz jednak odwróciła się na powrót do okna co mogło zostać uznane za niegrzeczne. Cóż.
- Nic mi o tym nie wiadomo. Chłopak, który przyszedł przekazać mi informację powiedział tylko to, że mam się tutaj pokazać. Bo może bał się, że oberwie. Mówiła swobodnie, tak jak nakazywał jej rozum i alkohol, który został jej podany. Może i była niedoinformowana ale tego przynajmniej nie ukrywała.
Tylko raz rzuciła przydługie spojrzenie Matthiasowi, który najwyraźniej czekał na jej ustosunkowanie się do obecnej sytuacji. Wargi jej zadrżały.
- Jeżeli będziesz przykładał się do swojej pracy i nie wchodził mi w paradę to nie mam nic przeciwko. – Odpowiedziała zgodnie z prawdą pozwalając na to by jej pełne usta rozciągnęły się w niezidentyfikowanym uśmiechu.
Matthias Le Chiffre
Matthias Le Chiffre

Gabinet Le Chiffre'a Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet Le Chiffre'a   Gabinet Le Chiffre'a EmptyWto 17 Lis 2015, 19:40

W chwili, kiedy czekał na swoją odpowiedź, miał okazję do tego, by przypatrzeć się lepiej postaci, która przekroczyła próg jego gabinetu. Pierwsze, co przykuło jego uwagę, to wręcz przesadnie formalny, ale i elegancki strój, który świadczył o przywiązaniu Sofii do tradycji. Żadnej ekstrawagancji, żadnych szaleństw, choć trudno powiedzieć czy to jedynie dzisiejszy wizerunek kobiety pozostawał w takich ramach, czy panna Clinton generalnie obawiała się wyjść poza utarte schematy. Matthias musiał przyznać jednak, że prostota w pewnych zestawieniach i sytuacjach wydawała się najlepszym rozwiązaniem, a akurat w kwestii stylu nie mógł mieć Włoszce niczego do zarzucenia. Jeżeli nawet sam poleciłby jej czasem zrezygnować z tak bezpiecznego podejścia, zachęcić do większego ryzyka, nie miał prawa mówić, by brakowało czegokolwiek w jej poczuciu estetyki. Wszystko w końcu pasowało do siebie perfekcyjnie, w dodatku podkreślało jej figurę, ale niezbyt nachalnie, co bardzo dobrze świadczyło o wyborze Sofii, zważywszy na to, że przebywali w Ministerstwie Magii, wypełniając swoje obowiązki i przyjmując petentów jako, powiedzmy to głośno i wyraźnie, osoby zaufania publicznego.
Zdecydowanie na dłużej jednak spojrzenie Le Chiffre'a zatrzymało się na twarzy panny Clinton, z której to zwykle dało się wyczytać znacznie więcej, niż gdyby słuchało się jedynie słów płynących z ust rozmówcy, czy rozmówczyni. Czasami ledwie widoczne zmiany w mimice twarzy pozwalały stwierdzić, czy łże jak pies albo czy jest zdenerwowany, co zresztą zwykle szło ze sobą w parze. Mężczyzna dostrzegł w oczach swej towarzyszki, że coś lub ktoś, na krótko przed wtargnięciem do jego gabinetu, musiało wytrącić ją z równowagi. Czuł na sobie bowiem nadal jeszcze płomiennie spojrzenie, chociaż zdawał sobie sprawę z tego, że to nie on był adresatem wzburzonym emocji Sofii, skoro nie było nawet ku temu żadnego, realnego powodu. Dopiero po chwili rozmowy twarz kobiety wyraźnie się rozjaśniła, a pani auror niedyskretnie wywróciła oczami, dając także ujście stresowi, który towarzyszył jej jeszcze na początku wizyty.
Matts poruszył się dopiero, kiedy jego gość oznajmił mu czego z chęcią by się napił. Prawdę powiedziawszy, Brytyjczyk nie spodziewałby się po pannie Clinton akurat takiego wyboru, dlatego musiał spędzić dłuższą chwilę na poszukiwaniu odpowiedniej butelki. Wreszcie wyciągnął trunek rodem z Polski - w końcu polska wódka uchodziła za najlepszą - i nalał mniej więcej połowę szklanki. W gabinecie na próżno szukać było kostek lodu, toteż akurat w tym zakresie Le Chiffre z niechęcią musiał posłużyć się magią. Z niechęcią, jako że w codziennych sprawach unikał wykorzystania różdżki. Zresztą... nie tylko w codziennych sprawach. O ile bowiem mężczyzna był naprawdę zdolnym czarodziejem i uważał, że takie magiczne triki okazują się w życiu nieziemsko przydatne, tak odnosił wrażenie, że równocześnie odbierają pewną przyjemność z dokonania czegoś samodzielnie, własnymi siłami. Brytyjczyk stronił więc od używania magii nie tylko w swych codziennych obowiązkach czy zachciankach. Nawet, kiedy mordował, często uciekał się do wyciagnięcia swej różdżki tylko celem rozbrojenia ofiary za pomocą prostego zaklęcia Ekspeliarmus, czy osłabienia jej w inny sposób, a nie do przeniesienia jej na łoże Abrahama. Avada Kedavra bowiem, mimo że towarzyszyła swego czasu Matthiasowi jako skuteczne narzędzie do zlikwidowania zbędnych członków zakłamanej rodziny, jawiła się w jego mniemaniu jako niezwykle nudna forma wyrazu, a poza tym pozbawiała tej niezwykłej dozy poczucia intymności z ofiarą w ostatnich chwilach jej życia. W każdym razie nie był to odpowiedni moment na tego typu przemyślenia, dlatego Matts podał tylko szklankę podwójnej wódki na lodzie do rąk Sofii, wsłuchując się w to, co ma do powiedzenia aurorka na temat decyzji przełożonych.
Miał rację co do tego, że nie oznajmiono jej w ogóle, że przyjdzie jej pracować w duecie z kimś, kto jeszcze niedawno zagrzewał miejsce w Azkabanie. Kobieta przyznała się zresztą do niewiedzy bez owijania w bawełnę, choć zdawało się, że nie jest pocieszona faktem, że nikt nie raczył jej poinformować o nadchodzących w Biurze roszadach. Le Chiffre wniosek taki wywiódł z jej zachowania: Sofia bowiem koniecznie próbowała w tej chwili zająć czymś swoje palce, najprawdopodobniej, by ukoić zszargane nerwy, a następnie odwróciła wzrok w stronę okna, najwyraźniej z zamiarem pozostawienia swoich przemyśleń na temat kompetencji niektórych pracowników Ministerstwa Magii dla siebie.
Wreszcie jednak zwróciła się w jego kierunku, by powiedzieć mu jak ocenia ich przyszłą pracę w duecie. Matthias domyślał się, że także nie będzie przeszczęśliwa, ale jej szczery komentarz sprawił, że jego brwi uniosły się ku górze. Bynajmniej jednak nie w wyrazie zaskoczenia, a raczej rozbawienia otwartością Włoszki, co zresztą mężczyzna potwierdził chwilę później, wybuchając gromkim śmiechem.
- No tak... To mamy podobne zdanie na ten temat. Liczę na to, że nie będziesz mi przeszkadzać. - Mruknął nadal rozpromieniony, przechodząc kilka kroków bliżej w stronę biurka. Bez większego w tym celu przesunął dłonią po blacie drewnianego mebla, by wreszcie ponownie powrócić spojrzeniem na swoją towarzyszkę. Jakby nie patrzeć, w doli i niedoli.
- Wypijmy zatem za owocną współpracę. - Wzniósł toast, choć ton jego wypowiedzi nie skrywał wcale ironii, zawoalowanej kpiny z tych, którzy mieli władzę i śmieli twierdzić, że z połączenia go z panną Clinton powstanie duet na miarę Holmesa i Watsona. Upił łyka swojej whisky, kiedy jego uśmiech przemieszał się z nutą grymasu, ostatecznie w pełni ustępując miejsca typowemu dla mężczyzny, pokerowemu wyrazowi twarzy.
Le Chiffre usiadł wreszcie przy biurku, wskazując Sofii bezgłośnie miejsce naprzeciwko. Sam zaś sięgnął do przewieszonej przez oparcie krzesła marynarki, wyciągając z jej kieszeni elegancką, metalową papierośnicę obitą naturalną, czarną skórą. Wysunął z niej jednego papierosa, częstując najpierw swoją towarzyszkę, po czym włożył drugiego do ust, zapalając go przy pomocy benzynowej zapalniczki. Był przy tym rad z tego, że po raz kolejny nie musi sięgać już po kawałek cisu skrywany pod koszulą i kamizelką, za paskiem spodni.
Sofia L. Clinton
Sofia L. Clinton

Gabinet Le Chiffre'a Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet Le Chiffre'a   Gabinet Le Chiffre'a EmptySro 18 Lis 2015, 21:01

Sofia nawet nie podejrzewała, że jej nowy kompan z drużyny okaże się być tak nieziemsko dobrym obserwatorem – podczas gdy ona w spokoju obserwowała otoczenie kłębiące się na zewnątrz budynku Matthias zdążył już skomentować w myślach jej strój oraz nastrój czy nastawienie z jakim tutaj wparowała. Nie była mistrzynią pokera i chociaż z pozoru potrafiła zapanować nad swoją mimiką to ktoś znacznie bystrzejszy czy uważny faktycznie będzie potrafił rozszyfrować jej zachowanie na każdym kroku co nie ułatwiało jej zadania. Już teraz wiedziała, że będzie musiała się pilnować przy Le Chiffrze – ten zbyt pilnie studiował jej twarz i osobę – nie w sposób nachalny jak to zazwyczaj robią mężczyźni chcący zwyczajnie zaciągnąć ją do łóżka, a w ten budzący niepokój sposób.
Jej nazbyt formalny strój, aczkolwiek noszony z pewną dozą nonszalancji – żadna bowiem inna kobieta w Ministerstwie nie poruszała się tak jak ona – jak zwierz – był jej znakiem rozpoznawczym. Zośka wiedziała jak się ubrać, znała najnowsze trendy i chociaż nie zawsze mogła ubierać się jak chce – wiadomo, praca i misje w terenie nie sprzyjają sukienkom i butom na obcasie. Jeżeli jednak Włoszka miała okazję to nosiła się elegancko, z klasą – tak jak lubiła.

Powracając jednak do wydarzeń rozgrywających się w gabinecie – nie zahaczając już w jakikolwiek sposób o ubiór obydwojga, któremu nie można było nic zarzucić. Sofia po otrzymaniu szklanki z wódką zaobserwowała jedynie, że mężczyzna niezbyt lubi posługiwać się magią co nieco ją zdziwiło – kto z nas przebywając w Hogwarcie nie chciał się bawić różdżkami? Ile z nas otrzymało szlaban za używanie magicznego kijka tylko po to by ściągnąć spodnie nielubianemu koledze? Nie skomentowała w żaden sposób jego zachowania tylko przyjęła drinka i upiła porządnego łyka na rozgrzanie. Oblizała usta czując znajomy posmak na języku po czym odwróciła się w stronę Matta, by nie wyjść na niegrzeczną kobiecinę, która nie ma za grosz wychowania i ogłady – co oczywiście było nieprawdą.
Zwróciła na niego ciemne oczy sprawdzając jego reakcję na jej szczerość – Sofia od zawsze twierdziła, że jeżeli ma z kimś pracować to ma być wobec niego szczera – i tego samego oczekiwała od drugiej połówki, niezależnie od relacji jakie wiązały ją z panem x. Widząc, a raczej słysząc jego śmiech i usta rozciągnięte w grymasie uniosła jedną brew jakby nie wiedząc z czego konkretnie ten się śmieje. Zanim jednak zapytała to odpowiedź otrzymała jak na tacy.
- Dobrze, że przynajmniej w tej kwestii się zgadzamy. Chociaż jestem ciekawa co wyjdzie z naszej współpracy – wielu pracowników Ministerstwa na mnie narzekało, więc wytrzymanie u mojego boku bez narażenia się na podnerwicowanie będzie dla Ciebie wyzwaniem. – Powiedziała bez krzty ironii przechodząc do wskazanego nań miejsca. Zanim jednak usiadła uniosła swego drinka i wygięła wargi w przyjemnym uśmiechu, który nie doszedł jednak do jej piwnych patrzałek. Musiała prześwietlić tego Le Chiffre’a zanim zostaną skierowani na jakąkolwiek misję – jej życie w pewnym sensie zależało nie tylko od niej samej ale i od powodzenia misji i zachowania wspólnika. Uśmiechając się dalej usiadła zakładając nogę na nogę – dosyć niedbale jakby nie zależało jej na pogłosie i poklasku po czym zanotowała w pamięci by dotrzeć do jego akt. I je przewertować. Skrupulatnie.
Dopiła do połowy wódkę czując jak jej twarz zaognia się w ten przyjemny sposób, a wszystko inne wydaje się być lżejsze. Jej lico wciąż rozpromienione spoglądało na Mattsa, a entuzjazm – tym razem ten prawdziwy wydarł się z jej gardła gdy zobaczyła papierośnicę w jego dłoni.
- Teoretycznie nie palę… – Co było oczywiście kłamstwem, bo każdy kto doskonale ją znał, albo o niej słyszał - słyszał i również o jej słabości do nikotyny. Jej dłoń wyciągnięta sięgnęła po jednego papierosa i wsunąwszy go do ust pozwoliła by jej nowy kumpel z branży go jej odpalił.
- Jak zatem wyobrażasz sobie naszą współpracę? Skoro ani Ty, ani ja mamy nie wchodzić sobie w paradę, hm? – Rozparła się wygodniej na fotelu po czym zaciągnęła się fajką czując nie tylko ulgę ale i odprężenie. Szary dym uniósł się nad jej głową, a błyszczące oczy wpatrywały się w Matthiasa.
Matthias Le Chiffre
Matthias Le Chiffre

Gabinet Le Chiffre'a Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet Le Chiffre'a   Gabinet Le Chiffre'a EmptyCzw 19 Lis 2015, 19:50

Matthias rzeczywiście przy stole pokerowym czuł się jak ryba w wodzie i bardzo dobrze odczytywał zamiary przeciwników jedynie po drobnych zmianach w ich zachowaniu, po nerwowych gestach czy nieco innym spojrzeniu. Mowa ciała nie była mu obca także przez wzgląd na ukończoną psychiatrię, choć trzeba było tutaj nadmienić, że wiedza teoretyczna stanowiła tylko pewną podstawę, którą należało dopiero nauczyć się wykorzystywać w praktyce. Ponadto nie wszyscy ludzie byli na tyle otwarci, by udawało się z nich czytać emocje jak z otwartej księgi. Czasami wymagało to znacznie dłuższej obserwacji, o wiele większego wysiłku... Niekiedy nawet rozmówca potrafił być na tyle skryty i zachowawczy, że trudno było jednoznacznie określić, co leży mu na sumieniu. Le Chiffre zdawał sobie zatem sprawę z tego, że należy wziąć poprawkę na wyniki swoich badań, które czasami mogły odbiegać w niewielkim stopniu od rzeczywistości. Jeżeli zaś mowa o Sofii, kobieta sprawiała wrażenie takiej, która stara się nie odkrywać w pełni, jednak drobiazgowe reakcje, nad którymi nie do końca sprawowała kontrolę, zdradzały jej prawdziwe oblicze i pozwalały wyciągnąć Mattsowi chociażby częściowe wnioski dotyczące tego, z kim naprawdę ma do czynienia.
Sam Le Chiffre nie próbował nawet ukrywać, że zdecydowanie woli ograniczać użycie magii do niezbędnego minimum. Nie było jednak prawdą, jakoby stronił od niej w ogóle. W innym wypadku pewnie nie nosiłby wcale różdżki za paskiem spodni. Poza tym należało nadmienić, że zupełnie inaczej sprawa wyglądała, kiedy Matts uczęszczał jeszcze do Hogwartu. Jako młokos z pewnością bowiem o wiele bardziej zafascynowany był czarodziejskim światem, a jego nienasycona żądza wiedzy popychała go do poznawania dziesiątek zaklęć i uroków. Ba, chłopak nawet pokazał klasę, zyskując szybko miano pojedynkowego króla, kiedy to widowiskowo pozamiatał przynajmniej z tuzin swoich przeciwników. Do tej pory pamiętał jak uczniowie Slytherinu, niegdyś szydzący z jego nieporadności, podrzucali go pod sam sufit dormitorium, radośnie skandując jego imię. Nie tylko na boisku quidditcha można było w końcu zyskać sławę i szacunek wśród swoich pobratymców. Z czasem jednak magia, która tak nęciła młodego człowieka, dopiero wkraczającego do tajemniczego świata czarodziejów, stała się czymś powszechnym, codziennym i chociaż nadal była skuteczna, straciła swój nad wyraz intrygujący charakter. Wtedy to zainteresowanie Mattsa skupiło się na świecie mugolskim, na broni palnej, przeróżnych wyrafinowanych metodach tortur, ale i na zwyczajnych przedmiotach, które pewnie w mniemaniu większości członków czarodziejskiej społeczności nie miałyby w sobie zupełnie nic, co mogłoby przykuć ich uwagę, a które Le Chiffre pamiętał jeszcze, jak przez mgłę, z czasów swojego dzieciństwa. Brytyjczyk uważał, że ma to swój urok - kiedy rezygnowało się z magii, z drogi na skróty, wszystko odczuwało się o wiele mocniej. Człowiek był znacznie bliżej wykonywanej czynności, przeżywał wszystko całym sobą. Innymi słowy, należało jego zdaniem docenić tak magię, jak i technologię, bo każda z tych dziedzin nosiła własne znamiona doniosłości, oferując zupełnie odmienne środki służące osiągnięciu celu.
- Skłamałbym mówiąc, że w moim przypadku jest inaczej. Mam jednak nadzieję, że w tym wypadku ciekawość nie okaże się pierwszym stopniem do piekła. - Odpowiedział wpierw na pierwszą część wypowiedzi swojej rozmówczyni, zaciągając się zaraz po tym papierosem, by wreszcie wypuścić z ust gęstą chmurę tytoniowego dymu. Uwielbiał to uczucie gryzącego powietrza, drażniące gardło, przyjemny, lekki ból towarzyszący każdemu wypalonemu fajkowi. Mimo tego nie palił wcale tak często jak mogłoby się wydawać i trudno powiedzieć czy palenie należało już uznać za jego nałóg, czy może jedynie za okazyjną uciechę.
- Jestem pewien, że sobie poradzę. Stawiałem czoła już nie takim wyzwaniom, więc nie łudź się, że to akurat mnie przerośnie. - Dodał po chwili, przywdziewając ledwie widoczny uśmiech. Widział, że panna Clinton próbuje swoich sił w zyskaniu dominującej pozycji w ich aurorskim duecie, na co jednak Matts nie miał zamiaru pozwolić. Nie był typem człowieka, który gotów byłby się podporządkować, toteż niezależnie od tego jak mocno nie naciskałaby jego partnerka, nie dopuszczał do siebie myśli o ewentualnej zmianie, czy porzuceniu swoich metod. Przed chwilą zresztą oboje przecież zgodnie stwierdzili, że ich relacje przetrwają w jak najlepszym porządku jedynie wtedy, gdy wzajemnie nie będą wchodzić sobie w drogę. I taki układ akurat mężczyźnie w pełni odpowiadał.
- Nie zastanawiałem się jeszcze nad tym. Przypuszczam, że będziemy musieli podzielić się pracą na bieżąco, zamiast na sucho analizować teraz opcje, które być może wcale nie będą miały racji bytu. - Wymruczał spokojnie, wpatrując się w akta leżące przed nim na biurku. Korzystając z chwili obopólnego milczenia, poukładał je szybko, choć w sposób uporządkowany, chowając zaraz po tym do szuflady. Niejako dał swoim zachowaniem wyraz temu, że nie życzy sobie wtykania nosa w nieswoje sprawy. Miał jednak przy tym świadomość, że w niektórych przypadkach będą musieli pojawić się na miejscu zdarzenia razem, i to właśnie takie sytuacje w tym momencie wydawały się najbardziej kłopotliwe. Nie sądził niestety, by udało im się opracować dokładny plan działania, póki nie staną przed koniecznością rzeczywistej współpracy. Pierwszy raz trzeba było chyba zdać się na los, poznać partnera duetu, by dopiero później wyciągnąć wnioski i zastanowić się nad tym jak uniknąć różnicy zdań w przyszłości. Póki co nie wiedzieli w końcu nic o sposobach pracy drugiej strony, co nie pozwalało uzgodnić wspólnej wersji.
Sofia L. Clinton
Sofia L. Clinton

Gabinet Le Chiffre'a Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet Le Chiffre'a   Gabinet Le Chiffre'a EmptyCzw 19 Lis 2015, 20:36

Strugi dymu wypuszczane przez nią unosiły się nad jej głową i mieszały się z kłębem Matthiasa, który również nie odmówił sobie tej przyjemności jaką było zapalenie papierosa. Gryzący tytoń wydawał się wgryzać w jej tchawicę i komórki szarpiąc je bezlitośnie, jednak to nie przeszkadzało – a raczej aurorka już się z tym pogodziła. Jej ciemne oczy wpatrywały się już tylko i wyłącznie w postać eleganckiego mężczyzny przed nią – spoglądała na jego rysy twarzy starając się przypomnieć skąd go może kojarzyć – prócz oczywiście pracowniczych korytarzy, w których mijali się nie raz czy dwa. Nic jej jednak nie przychodziło do głowy, dlatego postanowiwszy się męczyć się już zbytnio dopiła swojego drinka chwaląc w duchu dobór alkoholu po czym przerzuciła jedną nogę na drugą, w odwrotnej kolejności jak zrobiła to na początku. Pełne nonszalancji ruchy, gardłowy ton i włoski akcent – niejeden pan skusiłby się na jej wdzięki, chociaż okryte – Le Chiffre pozostał jednak niewzruszony co skrycie ją cieszyło. Jak widać nie będą mieli problemu z komunikacją, ani najpewniej nie połączy ich nić porozumienia w łóżku, która komplikowała nie tylko życie prywatne ale i obowiązki pracownicze. Usta Clinton wygięły się pod napływem wspomnień, myśli – podobało się jej w jaki sposób Matt podchodził do sprawy – sucho, logicznie podczas gdy ona rwała się do wszystkiego. Uzupełniali się co będzie dobrym wyznacznikiem ich pracy, wspólnych sił – o czym przekona się na dniach najpewniej.
Dogaszając papierosa pochyliła się jeszcze w stronę kolegi z branży i utrzymując chłodny półuśmiech wyprostowała się nagle wiedząc, że ma swoją robotę do wykonania, skoro jej nowy towarzysz zajął się niby przypadkiem przekładaniem dokumentów leżących na biurku. Zrozumiała aluzję – ich czas się skończył – może to i lepiej, będzie miała czas na prześwietlenie jego osoby i zebraniu się w kupę po tym jak oświadczono jej, że będzie pracować z kimś nowym, z kimś kogo nie zna. To oznaczało, że dotychczas wyszkolona przez nią grupa zostanie póki co bez lidera – taki obrót spraw jej nie uszczęśliwiał co można było zauważyć po pochmurnym obliczu panny Clinton. Ta wstała po chwili i zmiotła niewidzialny paproszek z białej koszuli – rzuciła przy tym jedno ze swoich spojrzeń w stronę gospodarza i skinęła mu głową.
- No dobrze, czas pokaże czy wytrzymamy w swoim towarzystwie, czy też może pozabijamy się nawzajem. – Mówiła to oczywiście w tonie przewrotnym, nie mając pojęcia, że jej kumplowi może to samo przyjść na myśl – w wersji dosłownej. Obdzieranie skóry nie byłoby miłym doświadczeniem – wiedziała o tym i bez inauguracji.
- Spotkamy się pewnie na dniach. Miłego wieczoru, Matthiasie. – Odwróciwszy się skierowała się zaraz do wyjścia tylko raz oglądając się za siebie.

Z tematu oboje.
Sponsored content

Gabinet Le Chiffre'a Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet Le Chiffre'a   Gabinet Le Chiffre'a Empty

 

Gabinet Le Chiffre'a

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

 Similar topics

-
» Gabinet Miltona
» Gabinet Hendleya
» Gabinet Halla
» Gabinet Hristiny
» Gabinet Profesora Machiavelliego

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Marudersi :: 
Fasolkowo
 :: 
Archiwum
 :: Fabularne
-