IndeksIndeks  SzukajSzukaj  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

Share
 

 Pokój gościnny #2

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : Previous  1, 2
AutorWiadomość
Jared Wilson
Jared Wilson

Pokój gościnny #2 - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Pokój gościnny #2   Pokój gościnny #2 - Page 2 EmptySob 02 Sty 2016, 21:46

Końcówka cygara tliła się bez końca wypełniając klitkę Dziurawego Kotła dymem aż po brzegi. Wilson miał pewność, że nikt nie będzie go niepokoił. Sprzątaczka już pierwszego dnia otrzymała surowy zakaz przeszkadzania mu o każdej porze dnia i nocy. Aberfoth również nie wtykał tutaj nosa, nie wspominając o innych lokatorach. Efekty sławy bywają czasami korzystne, gdy chce się na przykład mieć święty spokój. W klitce szybko zrobiło się ciepło i trochę duszno.
Zanim Seth wszedł do środka, słyszał jego kroki na schodach. Nie musiał pytać, aby wiedzieć, że latorośl odziedziczyła po nim awersję do przestrzegania niektórych zasad. Zza młodu też taki był... co nie zmienia faktu, że czeka ich niezbyt przyjemna rozmowa. Gdy wszedł, Wilson podniósł się wypełniając klitkę swoją osobą. Odłożył cygaro na starą i brudną popielniczkę i podszedł do syna, patrząc na niego z góry. Nie było go raptem parę miesięcy, a Seth sięgał mu do brody. Pamiętał jak wczoraj gdy raczkował po dywanie z gołą pupą, a dziś jest młodym, pełnoletnim czarodziejem. W ślepiach Jareda pojawił się błysk, ale szybko przeminął zastąpiony surową miną. Bardzo dawno nie słyszał słowa "tato", co przypomniało mu jak bardzo zaniedbał swoich potomnych. Położył chłopcu rękę na ramieniu i to musiało wystarczyć na powitanie. Skai na jego miejscu od razu rzuciłaby mu się na szyję, mając w nosie zasady. Jednak oni, dwaj jedyni Wilsonowie musieli zachowywać się tak jak nakazywała ich posada w społeczeństwie.
- Usiądź. - wskazał mu krzesło, na którym przed chwilą siedział i wiedząc o złamaniu poleceń, wyczarował w powietrzu patronusa, nagrał wiadomość i wysłał ją profesor Chantal. Odwrócił się do chłopca i przyglądał mu się z zastanowieniem. Nie odwzajemnił uśmiechu; zachowywał się jakby w ogóle tego nie zauważył. Usiadł naprzeciw niego, po drugiej stronie krzywego drewnianego stolika, sięgając po niedopalone cygaro.
- Od dzisiaj chcę, żebyś przychodził tutaj co drugi tydzień na weekend, chyba, że w tygodniu Hall wyśle cię do tutaj z mojego polecenia. - bez żadnego "Jak w szkole?, jak się czujesz?". Nie wspomniał o Skai ani o matce, tym bardziej o swojej nieobecności. Jak zawsze Wilson darował sobie niektóre konwenanse i wymaganą uprzejmość wobec bliźniego. Przechodził do sedna sprawy.
- Będziesz chodził ze mną do pracy, a więc zawsze będziesz miał na sobie garnitur i to. - podał mu plakietkę: "Seth Wilson. Upoważniony do wejścia do Siedziby Wizengamotu do dnia 29.06.1978". Podczas gdy junior oglądał 'podarek', ojciec uważnie mu sie przyglądał.
- Powiedz mi, Seth... co ty chcesz robić po ukończeniu Hogwartu? - odezwał się po chwili milczenia, doskonale znając odpowiedź jaka zaraz zawiśnie w powietrzu. Wypuścił z ust smugę dymu i patrzył wyczekująco na chłopaka. Zachowywał spokój, choć w oczach Jareda było widać niezadowolenie, ale z czego? Tak rzadko wyglądał na dumnego, bo też nieczęsto okazywał pozytywne uczucia, nawet wobec własnych dzieci. Gdy były młodsze, jakoś łatwiej było mu ich pogłaskać, poklepać czy nawet dać się przytulić. Dzisiaj musiał pokazać swemu synowi co to znaczy prawdziwe okrucieństwo. Otworzy mu oczy i uzbroi go w bogate, choć bardzo przykre doświadczenie. Katherine nigdy by mu na to nie pozwoliła, gdyby się dowiedziała co mu chodzi po głowie. Żadna matka by się na to nie zgodziła. Mówiono, że przy nauce patronusa był bezwzględny. Seth jako jedyny dowie się, że tamto było postępowaniem łagodnym w porównaniu z najbliższą przyszłością. Być może znienawidzi własnego ojca na całe życie. To wielkie ryzyko i nawet Jared może słono za to zapłacić, zyskawszy na tym potężnego syna, swojego lepszego następcę.
Gość
avatar

Pokój gościnny #2 - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Pokój gościnny #2   Pokój gościnny #2 - Page 2 EmptySob 02 Sty 2016, 22:31

Brak jakichkolwiek pozytywnych emocji i gestów ze strony jego ojca nie było niczym zaskakującym. W końcu to był Jared Wilson, człowiek nie znający dobrych uczuć czy ciepłego słowa. Może i Skai poznała go od tej dobrej rzekomo dobrej strony, jednak dla Setha odkąd tylko pamiętał był zawsze surowy. Jednak nie miał mu tego za złe, bo przecież wiedział, że chciał go wychować na silnego czarodzieja, który da sobie w życiu radę. Nie bez powodu Wilson był jego autorytetem, człowiekiem, którego za wszelką cenę chciał naśladować, stać się jego wierną kopią. To, że nie do końca mu to wychodziło… no cóż. Nie wszyscy mogą być idealni od razu. Chłopak przysiągł sobie, że da z siebie wszystko, nieważne jak drogo będzie musiał za wszystko zapłacić, niezależnie od tego czy będą to łzy, pot czy krew. Da sobie radę. Co go nie zabije, to wzmocni. Jednak surowe, ciemne spojrzenie jego ojca sprawiło, że kolana się pod nim ugięły. Pomimo tak długiej nieobecności, to nie miał zamiaru się zapytać o to, jak było w szkole, czy coś podobnego.
Gdy usłyszał jego pierwsze polecenie, momentalnie usiadł na krześle, spoglądając na ojca uważnie. Nie mógł się powstrzymać od przewrócenia oczami, gdy zobaczył patronusa wyczarowanego przez Wilsona. Po co od razu taki hałas robić o byle wyjście? W końcu to tylko weekend, kumple go kryli, Smoczyca nie musiała o niczym wiedzieć. A teraz pewnie mu się jeszcze bardziej dostanie. Obserwował jak ojciec siada naprzeciwko niego i wyciąga cygaro. Osobiście nie był zwolennikiem papierosów, a dym tytoniowy drapał go w gardle, ale nie pokazał po sobie nawet na chwilę, że coś mu nie pasuje. Zacisnął tylko jedną pięść, natychmiast ją rozluźniając.
- Hall ma swoje własne sprawy, nie sądzę, żeby jeszcze chciał się bawić w uganianie się za mną, ojcze - powiedział, momentalnie się poprawiając, zapominając o tym, że chciał go nazywać inaczej. Chwila nieuwagi, dziecięca naiwność, że Wilson po tych miesiącach nieobecności mógł się trochę zmienić. Zmarszczył na chwilę czoło. Nie do końca odpowiadał mu fakt, że będzie musiał co drugi weekend zajmować się innymi sprawami niż bycie panem i władcą Hogwartu. Przecież to też był bardzo duży obowiązek. Szerzyła się agresja w tej szkole, a Seth był po to, aby ją chociaż w mniejszym stopniu zniwelować. Kto, jak nie on powstrzyma szaloną Fimmel, czy innego Ślizgona, dającego popalić młodszym i słabszym. Czy to nie był wzór do naśladowania? Owszem, był! Widocznie ojciec tego nie popierał…
- E… do twojej pracy? - uniósł brwi ze zdziwienia, chociaż nie sądził, żeby Wilson chciał teraz odpowiadać na jakieś pytania zadane przez niego. Seth jednak powoli zaczynał się wylutowywać, słuchając tego, co przygotował mu jego ojciec. O co chodziło? Jaką znowu dziwną naukę miał wynieść z tego wszystkiego Wilson Junior, którego największym marzeniem na dzień dzisiejszy było po prostu bycie podziwianym przez innych?
- Mogę zapytać po co mam chodzić z tobą do pracy? Czy to ma właśnie coś wspólnego z tym, co chcę robić po ukończeniu Hogwartu? Ojcze, przecież dobrze wiesz, że chcę być taki jak ty! - niemalże podniósł głos, nie mogąc się powstrzymać od wyrażania gwałtownych emocji, chociaż tak naprawdę nie były one potrzebne. Chciał pokazać swoją siłę, umiejętność przeciwstawienia się.
- Będę najlepszym aurorem, jakiego widział świat. Lepszym od ciebie- powiedział w końcu, po chwili ciszy. Opadł się mocniej łokciami o drewniany stół i spojrzał w dół. Ze zdumieniem zauważył jak jego prawa noga nerwowo podskakuje. Powinien się uspokoić i wyciszyć. Mimo, iż był wpatrzony w ojca jak w obrazek, to wciąż trawił fakt, że wrócił i od razu wymagał od niego czegoś, na co się nie pisał.
Jared Wilson
Jared Wilson

Pokój gościnny #2 - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Pokój gościnny #2   Pokój gościnny #2 - Page 2 EmptySob 02 Sty 2016, 22:47

Zawsze był oszczędny w uczuciach. Ba, skąpy, przez co małżeństwo po kilkunastu latach upadło. Dziwił się, że dzieci go podziwiają i zapewne jest to zasługa Katherine, która nigdy nie nastawiała ich przeciwko niemu. Nie rozumiał w jaki sposób to osiągnęła i nie wiedział jak ma jej podziękować. Żałował jedynie, że być może będzie musiał to popsuć i zniszczyć w imię przyszłości Setha. Otrzymał imię po swym dziadku... jego zadaniem było okrycie sławą i bohaterstwem i imienia i nazwiska. O tak, Seth musi być kimś wielkim, a póki co wciąż tkwił w szkolnych mrzonkach i zabawach.
- Nie będzie się za tobą uganiał. Będziesz się do niego regularnie stawiał. - powiedział tonem nieznoszącym sprzeciwu. Jared traktował Setha jak swojego podwładnego, jak pracownika, który musi zrozumieć, że nie ma czegoś takiego jak lekkie traktowanie poleceń. W Wilsonie bardzo mocno odbił się auror, za to tak niewiele było widać w nim człowieka, ojca. Nigdy nie był dobrym tatą. Nie wiedział jak to być dobrym ojcem, bo swojego stracił tak wcześnie.
Przeczekał gwałtowną odpowiedź syna. Zmarszczył brwi i zgasił pet cygara, miażdżąc go w popielniczce.
- Nie nadajesz się na aurora. - powiedział cicho, ale dobitnie wiedząc, że go tym zrani i zniszczy dziecięce marzenia o byciu potężnym. Nie tędy droga...
- Matka cię rozpieszczała, przez co nie potrafisz dostosować się do zasad. - nachylił się ku siedemnastolatkowi i patrzył we własne, młodsze i niewinniejsze odbicie.
- Auror nie ma prawa lekceważyć żadnego polecenia. Jeśli mówię, że masz przyjechać tu Błędnym Rycerzem, bez żadnego ale masz to wykonać i nie pytać. Przez swoją lekkomyślność mogłeś zostać zamordowany tuż pod drzwiami pubu, bo wolałeś się teleportować i szpanować niż przyjechać tutaj w sposób bezpieczniejszy. - wręcz warczał na juniora, choć nie uniósł głosu. Zachowywał spokoju, ale dobitnie przekazywał mu informacje. Gdzie to dziecko miało oczy? Jego rodzice od lat walczą i zmagają się z szajką Voldemorta, a on lekceważy polecenie własnego ojca, bo jest zbyt pewny swojej siły, której ma tak niewiele.
- Jesteś moim jedynym synem i musisz mi ufać. - w pokoiku panował półmrok, jednak widzieli siebie wyraźnie. Nie spuszczał oczu z Setha. Kilkanaście minut temu widział przez chwilę jego uśmiech - taki sam jak Seth Senior. Ten widok sprawiał mu ból. Po dziadku miał nie tylko imię, ale też tę łagodność, która w pracy aurorskiej jest niedopuszczalna.
Chcę być taki jak ty!. Nagle z siłą uderzył pięścią w drewniany stół.
- Przestań zachowywać się jak dziecko. Najwyższy czas dorosnąć. - Celowo jeszcze nie odpowiadał na pytanie co będzie robił w Ministerstwie Magii przez wiele, wiele weekendów. Przynajmniej nikt nie zarzuci Jaredowi braku czasu dla dziecka.
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Pokój gościnny #2 - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Pokój gościnny #2   Pokój gościnny #2 - Page 2 EmptyNie 03 Sty 2016, 03:03

Do pokoju zawitał srebrny niedźwiedź, patronus należący do Chantal Lacroix. Opiekunki domu Węża. Zmaterializował się tuż przed Jaredem.
-Przekaż swojemu synowi, że za swoją niesubordynację dostanie miesięczny szlaban. Niech zgłosi się do mnie w poniedziałek, jak wróci. Pilnuj go. -treść była krótka, wypowiedziana głosem Chantal. Nie unosiła się ani nie śmiała. Głos nie znosił sprzeciwu.
Gość
avatar

Pokój gościnny #2 - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Pokój gościnny #2   Pokój gościnny #2 - Page 2 EmptyNie 03 Sty 2016, 19:55

Seth przez chwilę spoglądał na ojca z jawnym oburzeniem na twarzy, jakby właśnie ktoś zasadził mu siarczyste uderzenie w policzek. Miał wrażenie, że cała krew odeszła mu z głowy, zrobiło się jakby zimniej niż było. Zacisnął pięść na kolanie, mocno ściskając materiał spodni. Nie miał pojęcia co powiedzieć, jak widać ojciec zaraz po powrocie postanowił się nim zająć tak, jak należy i to bez słów chociażby wyjaśnień co się z nim działo podczas nieobecności. Myślał, że to spotkanie po tak długim czasie sprawi, że się dowie czegokolwiek, nawet zwykłego jak się czuje i czy tęsknił za swoimi dziećmi, czy tęsknił za Skai… czy tęsknił za nim. A jednak nie. Wilson już miał szereg pomysłów jak tu mu namieszać w jego życiu prywatnym, które i tak było jednym wielkim chaosem. Miał tylko siedemnaście lat - jeszcze powinien zdążyć się nauczyć być prawdziwym mężczyzną, którym oczywiście już jest, ale Jared tego najwidoczniej w świecie nie zauważał, bądź miał po prostu inną wizję męskości Setha. Regularne stawianie się u Alexa Halla? Co on, przecież nie był żółtodziobem potrzebującym opiekunki w postaci Aurora. Potrafił sam sobie świetnie dawać radę w najgorszych sytuacjach. Tak po prostu - był przecież synem najlepszego czarodzieja jakiego znał.
Był synem swojego ojca. (nie mogłam się powstrzymać)
I wtedy usłyszał to, czego się nie spodziewał. Zawsze był pewny swoich umiejętności, przecież był jednym z najlepszych, podziwiano go! Szanowano. Jak to nie nadawał się na Aurora, kiedy to bronił zawsze niewinnych, słabszych, czasami przypłacając to siniakami czy złamanymi kośćmi? To kto tak naprawdę się nadawał na Aurora w oczach jego ojca, oprócz niego samego?
- Ojcze, nie żartuj sobie w ten sposób - wymamrotał, wykrzywiając usta w krzywym uśmiechu, spoglądając na Jareda spode łba. Z trudem panował nad drżeniem całego ciała ze złości i wstydu, jaka w nim się powoli zbierała. Tylko spokojnie, bez nerwów, z opanowaniem i uśmiechem na twarzy. Nikt nie pójdzie za mazgajem, którego słowa ojca tak bardzo w tej chwili dobiły. Musiał udawać chłopaka ze świetnym nastrojem, na luzie, oczywiście niewzruszonego twardziela. Tak był zawsze, przed ojcem nie pokaże się od żadnej innej strony. Przynajmniej będzie próbował.
- Przecież podczas teleportacji nikt mnie nie powinien zabić, a tłuczenie się Błędnym Rycerzem jest bez sensu, skoro umiem się przemieszczać lepszym środkiem transportu - powiedział, nie bacząc na słowa, które wcześniej wypowiedział jego ojciec. Był odważy, niczego się nie bał i tak łatwo zabić też by się nie dał, nawet jeśli był tylko siedemnastolatkiem. Niedługo będzie luty, to już będzie osiemnaście. Jeszcze lepiej. Tak czy owak, nie był dzieckiem, potrafił się bronić, nie był głupi. Tylko ten niebezpieczny warkot w głosie jego ojca przyprawiał go o dreszcze, sprawiając, że oblewał jego plecy zimny pot. Uciekał spojrzeniem gdzieś w bok, nie mogąc nieść tego przygniatających, czarnych ślepiów starego Wilsona. Czuł się przy ojcu niezwykle mały.
Gdy Wilson uderzył żelazną pięścią o stół, Seth aż spadł z siedzenia, uderzając całym ciałem o podłogę. Tego się nie spodziewał, z pewnością teraz wyglądał niezwykle żałośnie, a nie jak wymarzony twardziel. Zmarszczył brwi, z zamiarem podniesienia się na równe nogi, gdy do pomieszczenia wpadło jasne światło bijące od patronusa. Głos jego opiekunki domu przyprawiła go o nieprzyjemne dreszcze, przez co został na miejscu, nie ruszając się z podłogi. Szlaban na miesiąc? No to świetnie. Czy w tej chwili cały świat zwrócił się przeciwko niemu? Czy jak to w końcu było?
Powoli się podniósł, mając ochotę po prostu odejść, jednak usiadł znów prosto przy stole i spojrzał na ojca.
-Jestem dorosły, ale skąd ty to możesz wiedzieć, skoro nigdy cię nie było? - spytał chłodno. Jeśli już nie miał nic do stracenia, to po prostu walił prosto z mostu.
Jared Wilson
Jared Wilson

Pokój gościnny #2 - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Pokój gościnny #2   Pokój gościnny #2 - Page 2 EmptyNie 03 Sty 2016, 21:43

Seth miał święty spokój przez całą naukę w Hogwarcie. Jared nie wtrącał się w to jak mu się wiedzie, bo nikt ze szkoły nie informował go o niepokojących zachowaniach juniora. Tak więc dawał mu wolną rękę w życiu, nie wnikał i nie wtrącał się, bo nie było to konieczne. Można odnieść wrażenie, że przez ten czas Jared trzymał się od swojego syna z daleka, aby dać mu możliwość czerpania z życia. Nie chciał go przedwcześnie wciągać w brutalny i szary rzeczywisty świat. Dał mu spokojne dzieciństwo i to był jeden z objawów ojcowskiego przywiązania. Nawet nie zmuszał go do wpisania się w naukę patronusa. Skai, choć równiez nie wykazywała większego talentu, starała się i szło jej dobrze. Wilson naprawdę mógł nabroić, a mimo tego przez wiele lat trzymał się z daleka od swych zdrowych, wesołych i pogodnych dzieci. Dziś jest ten dzień, w którym czas wkroczyć z buciorami w życie własnego dziecka i wpojenie mu wszystkiego, co będzie dla niego niezbędne w przyszłości, w karierze aurorskiej, skoro wyraził taką chęć.
Uniósł brew, niemo zadając pytanie - czy ja wyglądam, jakbym żartował? Z poczuciem humoru bywało u niego różnie i kto jak kto, ale junior powinien dobrze o tym wiedzieć. Jerry zacisnął szczękę i podniósł się z krzesła, dając znać, że próby spokojnego przekazywania informacji właśnie się zakończyły.
- Jesteś młody, Seth. Jesteś bardzo młody i nie wiesz jeszcze wielu rzeczy. - odezwał się o dziwo spokojnie. - W trakcie teleportacji napastnik mógł nawiązać z tobą fizyczny kontakt i wtedy byłoby po tobie. Nie możesz lekceważyć moich słów, jeśli rzeczywiście zamierzasz wybrać karierę aurorską. - nie dopuści go do biura aurorów dopóki nie upewni się, że jego syn się do tego nadaje. Wielu młodych, początkujących ginie przy pierwszych-drugich misjach przez swoją lekkomyślność. Jareda nie było stać na stratę jeszcze jednego członka rodziny.
Rzucił okiem na patronusa Lacroix i w komentarzu tylko ciężko westchnął. Taka kara jest namiastką tego, jaką by poniósł, gdyby miał do czynienia ze Śmierciożercą. Dobrze mu zrobi odrabianie szlabanu i w wolnej chwili Jerry wyśle wiadomość Smoczycy o dotkliwym przeprowadzeniu kary. Przyszli aurorzy muszą bez słowa wykonywać polecenia, jeśli nie chcą zginąć.
Odwrócił się do syna ze ściągniętą z irytacji twarzą. Po pierwsze, teraz pokazał, że jest Wilsonem, bo niewielu młodych ma jaja mu odpowiadać takim tonem czy odpyskować. Po drugie, jego słowa trafiły prawie do zlodowaciałego serca gbura. Wykrzywił się. Po trzecie - co z tego dziecka wyrośnie, na brodę Merlina?
- Dorosłość a dojrzałość do dwie różne sprawy. - burknął chłodno, nie komentując jego braku w dzieciństwie. To nie czas na wyjaśnianie, że nigdy nie był i nie będzie dobrym ojcem. Oby tego po nim nie odziedziczył. Jerry ślepo wierzył, że Seth w stu procentach wrodził się w matkę, byle nie w niego. Wtedy ma spore szanse na bycie lepszym od swojego ojca.
- Chcę, żebyś przychodził do mnie zawsze co drugi tydzień, to odpowiednio cię przygotuję przed ukończeniem szkoły i zapisaniem się na kurs aurorski. W wakacje będziesz ćwiczył zaklęcie patronusa. Zapisz się również na wszystkie zajęcia, które usprawnią twoją spostrzegawczość i zwinność. Musisz przyłożyć się już teraz, jeśli chcesz być najlepszy w swoim... w naszym fachu. - wyłożył jeszcze cierpliwie. Ci nastolatkowie! Zdziwił się sam sobie liczbą mnogą. Tak rzadko używał określenia "my".
- W Wizengamocie będziesz oglądał rzeczy, których zwykły czarodziej nie doświadcza. - wyjaśnił krótko i bez wdawania się w szczegóły. Oparł się o oparcie krzesła jedną ręką i zaczerpnął oddechu. Brak snu i przeciążenie organizmu zaczynało dawać mu się we znaki. W końcu stał na tym mrozie jakieś dwie godziny (wyczekując Sofii, ale starał się teraz nie wymawiać jej imienia nawet w myślach dla świętego spokoju), przedtem zarywając dwie noce. Mimo to wciąż był olbrzymem, skałą, której nie da się ot tak przesunąć. Przed końcem życia Wilson musi mieć pewność, że Seth zajmie jego miejsce. Spojrzał na niego z ukrytą w oczach nadzieją. To jego jedyna deska ratunku i jedyna szansa.
Gość
avatar

Pokój gościnny #2 - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Pokój gościnny #2   Pokój gościnny #2 - Page 2 EmptyWto 05 Sty 2016, 00:51

Seth coraz odważniej spoglądał na ojca. Coraz mocniej zadzierał nosa, patrząc w ciemne ślepia Wilsona. Nabierał pewności siebie, zaczynając rozumieć na czym to wszystko polegało. Jeśli jednak jego ojciec myślał, że tak szybko wyprowadzi swojego syna z równowagi, mówiąc mu tak przykre rzeczy, to bardzo głęboko się pomylił. Chłopak może i nie był takim twardzielem, na jakiego starał się kreować, jakim był jego ojciec, ale mimo wszystko się starał. Nie chciał być kimś, kogo ludzie będą źle wspominać. W przeciwieństwie do ojca… miał przyjaciół, którzy go wspierali, za których chciał walczyć.
Słuchał słów o teleportacji z lekkim buntem. Może i ojciec był o wiele bardziej doświadczony, ale Seth nie widział zupełnie żadnego powodu, żeby w tej chwili ktoś miał się rzucić na czarodzieja, który wyrwał się z Hogwartu na Pokątną. De facto, pełną ludzi. Może to było jego luzackie rozumowanie, nie branie niebezpieczeństwa na poważnie, albo po prostu Jared był przewrażliwiony na punkcie bezpieczeństwa. Nagle taki dobry ojciec z niego? A czy wiedział, jakie oceny z eliksirów miał Seth?
- Nie lekceważę twoich słów. Po prostu czasami wybieram mniej skomplikowaną drogę do celu - odpowiedział tylko. Chyba nikt bardziej nie potrafił mu zepsuć humoru, jak jego własny ojciec. Już zdążył zapomnieć przez te kilka miesięcy nieobecności rodziciela, jak ten człowiek potrafił zgasić chociażby najmniejszy ogień entuzjazmu.
Westchnął ciężko, zakładając ręce na torsie, słuchając następnego wywodu swojego ojca w skupieniu i ciszy. Brał to sobie wszystko do serca, chociaż starał się grać znów twardziela i ważniaka, któremu nie jest potrzebna nauka takich błahostek. Podziwiał ojca w każdym calu. Chciał być taki jak on, a nawet lepszy. Reakcja ojca jednak sprawiła, że odechciało mu się pokazywać to uwielbienie, jakie do niego pałał. Po prostu stał się na ten czas biernym słuchaczem. Nie miał wyboru, jak się na wszystko zgodzić, bez dwóch zdań, bez słowa sprzeciwu. Przerwa świąteczna na pewno nie zapowiadała się usłana różami, jedzeniem i spotkaniami ze znajomymi. Raczej czekała go ciężka praca pod okiem ojca, który nie da mu się obijać. To na pewno nie wchodziło w żaden sposób w grę. Chciał mu przede wszystkim udowodnić, że mylił się co do niego, że z pewnością nadawał się na Aurora bardziej niż ktokolwiek inny. Miał motywację. Chciał uratować niewinnych i słabszych, pokazać tym samym swoją siłę.
- Czyli innymi słowy czeka mnie ciężki trening krwią i potem oznaczony, tak? - spytał dla upewnienia, chociaż już dawno znał odpowiedź na to pytanie. Wyciągnął różdżkę zza paska i położył ją ostrożnie na blacie stołu. Zacisnął dłoń mocno, po czym ją rozluźnił.
- Chcesz się jeszcze o coś zapytać, co cię interesuje? Nie wiem, czy mam dziewczynę albo czy nie jestem przypadkiem młodocianym ojcem? Chociaż nie, to też cię nie zainteresuje - powiedział, po czym wzruszył ramionami.  Zwykle się tak przy ojcu nie zachowywał, mając go za autorytet, osobę, którą trzeba wręcz naśladować. A jednak coś w nim pękło. Entuzjazm spowodowany spotkaniem z ojcem opadł jak balon bez powietrza.
- To na co czekamy? Zaczynajmy trening od razu, bo nie ma czasu do stracenia - zaproponował, a ognik w jego ciemnych oczach zapłonął. Był gotowy na wszystko.
Jared Wilson
Jared Wilson

Pokój gościnny #2 - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Pokój gościnny #2   Pokój gościnny #2 - Page 2 EmptyNie 10 Sty 2016, 20:50

Według Jareda Seth nie był jeszcze wystarczająco twardy. Nie był odporny ani zahartowany, a takiego nie mógł go dopuścić do kursu aurorskiego. Testy będzie musiał zdać na poziomie wybitnym, jeśli chce zajść daleko. Jedyny plus z tego wszystkiego to jego poprawne rozumowanie. Wie po której stronie stoi i nie ma ciągotek do fancklubu Lorda Voldemorta. Jednak jeśli miał walczyć z jego wielbicielkami, Seth musiał jeszcze wiele się nauczyć. Dla Jareda szczodre rozdawanie uśmiechów, wylewność i głośność oznaczało miękkość i kruchość. Łatwo takiego kogoś skrzywdzić i zmiażdżyć między palcami jak nędznego robaka. Osoby otwarte i pogodne to najłatwiejsze cele do zniszczenia, a jak już Wilson powtarzał sobie, nie stać go na utratę kolejnej osoby. Wiedział, że spóźnił się o całe siedemnaście lat z ojcowską miłością i zainteresowaniem. Nie oczekiwał wzajemności i do tej pory nie rozumiał dlaczego Seth czasami spogląda na niego z błyszczącymi ślepiami, jakby go, nie daj Merlinie, podziwiał. Wzdrygnął się. Wzorem do naśladowania to on nie był...
Zacisnął szczękę i nachylił się ku synowi, opierając się pięściami o stół. Czeka ich sporo pracy.
- Nie szukaj mniej skomplikowanych sposobów, bo tak myślą Śmierciożercy. Nie zdajesz sobie chyba sprawy jakie nosisz nazwisko. Nie zdajesz sobie sprawy ile mnie kosztowało zapewnienie tobie i Skai ochrony. Gdy staniesz się aurorem, w pakiecie startowym otrzymasz moich wrogów i nie możesz pozwolić sobie na lekkomyślność i nieskomplikowane myślenie, jak to ująłeś. - mówił cicho i była to jedna z jego najdłuższych wypowiedzi. Z reguły niewiele się odzywał, jeśli musiał. Dzięki wysokiej pozycji w Biurze Aurorów udało mu się zapewnić stu procentową ochronę swym dzieciom. Lepiej od nich chroniony był chyba tylko sam Minister Magii. Wyłożył na to połowę swego majątku, ale nigdy nie był skąpy, jeśli chodzi o bezpieczeństwo swych dzieci. Choć nie zdawali sobie sprawy, dopóki nie poszli do Hogwartu, nigdy nie byli sami. Zawsze ktoś ich obserwował. A jeśli chodzi o święta, to Wilson nie zawracał sobie nimi teraz głowy. To będą jego pierwsze święta, które spędzi poza rodziną. Bez Katherine, bez Setha, Skai i Adolfa. Zapewne pójdzie do Aberfortha albo Gillisa i się upiją, to najlepsze rozwiązanie. Dlatego też dobrodusznie nie wpadł na pomysł odpuszczenia Sethowi przed świętami.
Nie podobała mu się ta nuta w głosie juniora. Jeszcze niewystarczająco poważnie podchodził do sprawy. Skinął głową jedynie i to wystarczało za potwierdzenie rychłego nadejścia przykrego dla niego czasu.
Z jego płuc wydobyło się ciężkie westchnięcie, gdy chłopak zaczął coraz to odważniej robić mu wyrzuty. Kto jak kto, ale on ma do tego prawo i odwagę, więc Wilson wyjątkowo nie zareagował na to irytacją czy wybuchem gniewu. Wyprostował się i rozmasował knykcie.
- Wstrzymaj się z dziesięć lat z robieniem dzieci. - burknął, bo nie uśmiechało mu się udawanie dziadka. - Nie obchodzi mnie czy masz dziewczynę, bo chyba nie zapomniałeś, że to ja z twoją matką znajdziemy dla ciebie odpowiednią kandydatkę na żonę? To kwestia czasu. - powiedział to takim tonem, jakby właśnie podawał mu aktualną godzinę. Jerry był pewien, że syn dobrze wie, że w ich rodzinie tradycji stanie się zadość i parowanie małżeństwa przy obojgu dzieci nadejdzie prędzej czy później. On i Kate byli dowodem, że jednak można żyć przez szesnaście lat w zgodzie bez odrobiny miłości.
- Cieszę się, że jesteś gotowy do działania. Przyda ci się, bo dziś odwiedzisz Azkaban. - oświadczył całkiem wyluzowany jak na tego Wilsona. Jeśli chodzi o empatię, to nie miał jej w sobie ani krztyny...
Gość
avatar

Pokój gościnny #2 - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Pokój gościnny #2   Pokój gościnny #2 - Page 2 EmptyPon 01 Lut 2016, 02:23

Słuchał ojca uważnie, bo przecież nie mógł nagle wejść mu w słowo. Raczej szybko dostałby za to szlaban, bądź coś jeszcze gorszego. Westchnął ciężko tylko, spoglądając w bok, mając nadzieję, że przynajmniej na ten weekend jego Ojciec Marnotrawny nie wymyślił nic, co wymagałoby wysiłku większego niż wspięcie się po schodach na pierwsze piętro Dziurawego Kotła. Tak naprawdę to ostatnio strasznie zaniedbał swoją kondycję. Tak to już było, kiedy nikt dzieci nie pilnuje i zostają puszczone samopas. Może i Seth miał całkiem dobrą sylwetkę, to szybko łapał zadyszkę, co uniemożliwiało mu szybkie poruszanie się po wymagających tego terenach.
Na przykład ucieczka przed ojcem na ulicy Pokątnej.
Chyba by go zamordował już na wstępie, jakby tylko ruszył się nie tak, jak mu kazano. No i całą sielankę szlag trafił. I pomyśleć, że jeszcze chwilę temu cieszył się jak mały dzieciak na myśl o tym, że spędzi z ojcem trochę czasu. Czy on wtedy upadł na głowę i tego nie pamiętał, a skutki tego zdarzenia odczuwał właśnie teraz? Bardzo możliwe, że jakiś kawalarz z niższego rocznika wlał mu jakieś świństwo do napoju i teraz przeżywał totalne otrzeźwienie. Musiał od teraz trochę bardziej uważać na to, kto się kręci obok niego, bo w dzisiejszych czasach, jak to ojciec przed chwilą powiedział, ufać nikomu nie wolno.
- Ciekawe dlaczego mogę mieć tylu wrogów, skoro jesteś moim ojcem - powiedział, robiąc nadąsaną minę, która wyrażała nic innego jak zwykłe młodzieńcze poirytowanie. A miało być tak pięknie. W dodatku jak mógł się spodziewać, tego Tyrana nic nie obchodziło życie towarzyskie Setha. Nawet to, że mógłby mieć całkiem piękną kobietę u swojego boku, która dałaby mu równie piękne jak on dzieci. Kandydatka na żonę? W porządku, na razie, żadnej na oku nie miał. Ważne było, żeby była ładna, bo przecież nie będzie się puszczał po korytarzach z kimś brzydkim. Skoro on był jednym z najfajniejszych chłopaków w szkole, to tak samo jego narzeczona będzie musiała taka być. Nie mógł pozwolić na to, żeby stał się pośmiewiskiem.
- Ma być przynajmniej ładna - powiedział w końcu, chcąc tym samym pokazać ojcu, że jego zdanie także się liczy. Nie ważne było dla niego to, że właśnie wchodził do paszczy lwa bez żadnego zabezpieczenia. Hej, ojciec raczej nie powinien go zamordować, prawda? Raczej pozostało tylko porządne złojenie skóry w iście Wilsonowskim stylu. W końcu kiedyś jego ojciec był największym autorytetem Setha. Ciekawe, czy to się zmieniło, czy też nie, prawda? Jak na razie młody czarnoskóry odczuwał tylko i wyłącznie złość. Miał ochotę wyjść i trzasnąć drzwiami. Jednak nie, nie mógł. Ojciec jak zwykle przygotował dla niego fascynującą niespodziankę, o której wręcz marzył.
- Azkaban? Postradałeś całkowicie rozum na tej swojej tajnej misji zniknięcia z powierzchni ziemi, czy jak? - niemalże wstał z miejsce, uderzając otwartymi dłońmi o blat stołu. Szybko jednak się zreflektował i usiadł na miejsce, starając się pohamować dudnienie serca…
… ze strachu.
Sam już nie wiedział, czy lepiej było po prostu rzucić wszystko i wyskoczyć przez okno, czy dać się torturować swojemu rodzicielowi. Nie miał pojęcia. Chyba w tym wypadku lepsze by było wyskoczenie przez okno, ale ojciec raczej by mu na to nie pozwolił. Chyba, że zrobiłby to szybko. Pozostało mu tylko oszacowanie swoich szans na powodzenie tego szalonego pomysłu, jakim była ucieczka. Uda się?
Warto spróbować. Ale czy aby ten pokój nie znajdował się na pierwszym piętrze, albo drugim? Chyba już lepszy jest Azkaban niż połamanie nóg i kręgosłupa.
Sponsored content

Pokój gościnny #2 - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Pokój gościnny #2   Pokój gościnny #2 - Page 2 Empty

 

Pokój gościnny #2

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 2 z 2Idź do strony : Previous  1, 2

 Similar topics

-
» Pokój gościnny #1
» Nieopisany pokój #1
» Pokój Doriana Whispera
» Nieoznakowany Pokój #3
» Nieoznakowany Pokój #4

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Marudersi :: 
Fasolkowo
 :: 
Archiwum
 :: Fabularne
-