IndeksIndeks  SzukajSzukaj  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

Share
 

 Namiot Wkrótce-Nauczycielski - Francis T. Lacroix

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : 1, 2, 3  Next
AutorWiadomość
Francis T. Lacroix
Francis T. Lacroix

Namiot Wkrótce-Nauczycielski - Francis T. Lacroix Empty
PisanieTemat: Namiot Wkrótce-Nauczycielski - Francis T. Lacroix   Namiot Wkrótce-Nauczycielski - Francis T. Lacroix EmptyPon 25 Sie 2014, 23:32

Skromny namiot, ot. Nic specjalnego, ani wybitnie dużego. Wszystko w zakresie dobrego gustu, oraz trzymając w pamięci, że to obóz. Po środku stoi łózko polowe, pod którym ułożone są bagaże i miotła.


Francis wrócił do namiotu po torze i padł. Padł na twarz. Właściwie twarzą padł na kanadyjkę (mając na myśli łóżko polowe, nie miał jeszcze ani jednej kochanki z Kanady, nie istotne jak bardzo by chciał) bo mimo zmęczenia nadal kontrolował się na tyle, by unikać zderzeń bliskiego stopnia z gruntem, skoro już przez całe zajęcia mu się to udało.
Westchnął i wziął głęboki oddech. To był ciężki dzień, chociaż satysfakcja rozpierała go od środka. Nie spodziewał się aż tak dobrego startu. Oczywiście, było parę potknięć. Francis przymknął oczy i zrobił krótki rachunek sumienia wypuszczając powoli powietrze.
Tak. Zdecydowanie parę spraw trzeba poprawić, ale to następnym razem. Z resztą, jeszcze czeka go rozmowa z Aristos. Teraz do bagażu poprzednich win dołączy wszystko, co spotkało ją na torze, a przecież on jest jedynie płotką! Lata miną, nim sam dostąpi zaszczytu organizacji takiego przedsięwzięcia.
Świadomość zbliżającej się śmierci wywołała kolejną falę zmęczenia. Zawalczył ze sobą i postanowił nie umrzeć ze zmęczenia zanim przyjdzie Ari i dać jej przyjemność dobicia go.
Ewentualnie będzie walczył. Tak. Taki jest plan.
Są momenty, kiedy może jej pozwolić na swobodę, ale ostatnio się nazbierało zmartwień i niedopowiedzeń. Trzeba było to rozwiązać teraz albo nigdy. Przynajmniej tak czuł, że jeśli zdusi to w sobie, to sytuacja tylko się pogorszy.  Stoczył się, bo inaczej tego nazwać nie można, z łóżka polowego, usiadł na nim i westchnął. Już zaczynał układać sobie w głowie plan rozmowy, chociaż doskonale wiedział, że i tak nie ma szans, aby poszła po jego myśli. Emocje wezmą górę i to był fakt pewien jak ten, że po wschodzie nastąpi w końcu zachód. Chociaż marzyć zawsze można. Żyć w nadziei nagłej alternatywy, która zmieni bieg wydarzeń, mimo że ta prawdopodobnie nigdy nie przyjdzie.
Aristos Lacroix
Aristos Lacroix

Namiot Wkrótce-Nauczycielski - Francis T. Lacroix Empty
PisanieTemat: Re: Namiot Wkrótce-Nauczycielski - Francis T. Lacroix   Namiot Wkrótce-Nauczycielski - Francis T. Lacroix EmptyWto 26 Sie 2014, 00:28

Wesołość grupy uczniów powracających na teren obozu po torze przeszkód, będących w różnym stanie sponiewierania, choć w większości jednak dość zadowolonych, udzieliła się i jej. Niestety ten przyjemny rodzaj rozluźnienia płynący z wygranej, odniesionego sukcesu i dumy z własnych umiejętności nie mógł trwać wiecznie; nie, kiedy tuż przed wejściem do swojego namiotu napotkała sylwetkę Francisa, zmierzającego do namiotu znajdującego się niewiele ponad kilkanaście metrów dalej. Odwróciła się tak gwałtownie, że siedząca na jej ramieniu gąsienica wydała z siebie pełny przerażenia wizg, wczepiając się wszystkimi możliwymi sposobami w koszulkę Aristos.
Wślizgnęła się do wnętrza zajmowanej przez siebie i inne dziewczęta kwatery, z trudem powstrzymując chęć przed spaleniem całej budy do gołej ziemi – to byłoby nierozsądne i bezmyślne, choć ochota, by patrzeć jak namiot płonie niczym choinka na święta była niezwykle kusząca. Gorąca woda niewiele pomogła, choć prysznic po zimowej zawierusze, jaką zafundował jej i Porunn przeklęty tor przeszkód był zdecydowanym priorytetem na obecną chwilę.
Wilgotne jeszcze włosy pachniały intensywnie migdałami, gdy dziewczyna wciągała przez głowę czerwoną sukienkę, z przyjemnością zamieniając na nią ubłocone spodnie; gąsienica, którą wyratowała z lodowej części toru siedziała spokojnie na środku jej łóżka. Nie wyglądało na to, by przyozdobione obrożą stworzenie zamierzało wywędrować gdziekolwiek, jednak dla pewności i być może w celu ochronienia stworka przed współlokatorkami, Aristos wyciągnęła różdżkę mrucząc pod nosem zaklęcie – klatka ograniczająca paskudę przed wycieczkami powinna wyraźnie dać do zrozumienia, że nowy współlokator nie jest tu przypadkowym gościem.
Dopiero gdy upewniła się, że wszystko jest w porządku, opuściła namiot. Błękitne oczy lśniły wyjątkowo nieprzyjemnie, co zapewne nie umknęło uwadze innych uczniów, bo schodzili jej z drogi o wiele szybciej niż normalnie. Gdzieś w tle zamajaczyła jej sylwetka O’Connora, pozdrowiła go więc uniesieniem dłoni i uśmiechem, który nie objął jednak skoncentrowanych na chęci mordu oczu.
W części przeznaczonej dla nauczycieli bezceremonialnie minęła nieco zdziwionego Vincenta, nie zdobywając się nawet na krótkie „dzień dobry”, którym przecież wypadało przywitać profesora od historii magii, a potem bez zaproszenia prześlizgnęła się przez wejście do tymczasowej kwatery swojego brata.
Siedział na polowym łóżku i wyglądał jak siedem nieszczęść, najwyraźniej nieźle zmęczony po tak intensywnym dniu i niewątpliwej podróży – musiał pojawić się rankiem, inaczej Aristos na pewno dojrzałaby go wcześniej, w tłumie znajomych i obcych głów.
- Gąsienica Syberyjska? Poważnie? – uśmiechała się, a to nie zwiastowało niczego dobrego. Nie, kiedy jej głos brzmiał tak niewinnie słodko, nie, kiedy plecy były sztywno proste, a oczy twarde jak diamenty. Bławatkowe tęczówki pociemniały wyraźniej, zachmurzyły się; brew, uniesiona w drwiącym geście mogłaby przy dobrych chęciach uchodzić za dopełnienie tego pełnego politowania rozbawienia.
Mogłaby, gdyby nie fakt, że w głosie Gryfonki pobrzmiewała wściekłość.
- Co ty tu robisz, Francis?
Francis T. Lacroix
Francis T. Lacroix

Namiot Wkrótce-Nauczycielski - Francis T. Lacroix Empty
PisanieTemat: Re: Namiot Wkrótce-Nauczycielski - Francis T. Lacroix   Namiot Wkrótce-Nauczycielski - Francis T. Lacroix EmptyWto 26 Sie 2014, 11:51

Na początku był spokój i cisza. Myśli kłębiące się w głowie Francisa powoli się uspokajały, wracały na swoje miejsce, pozwalając się delikatnie otulić mgiełka zmęczenia, ale on wiedział, ze nie może sobie na to pozwolić. Nie teraz. Dlatego siedział na kanadyjce dłońmi zakrywając twarz i licząc na nagły przypływ siły fizycznej.
Do namiotu wpadła Aristos, z tego co usłyszał. Francis przetarł oczy i mimo paskudnego zmęczenia wstał. Nadeszła ta długo oczekiwana godzina.
Młodsza z Lacroixów była zdenerwowana i to nie było żadną tajemnicą. Doskonale wiedział, że pod maską uśmiechu skrywa się dawka potężnego gniewu gotowego zrównać ten namiot z ziemią, w razie potrzeby.
- Tak, Gąsienica Syberyjska. Tak, poważnie. - potwierdził Francis krótko. Starał się nie być ani trochę chłodny, a raczej spokojny i opanowany. Delikatnie zmartwiony uśmiechał się delikatnie, ale nie na tyle, żeby zirytować Aristos dając jej możliwość do interpretacji tego jako kpiny. - Nie uważasz, że trafiłem? Od początku wiedziałem, że ją weźmiesz. Byłem praktycznie w stu procentach pewny, że jej nie zostawisz samej. I nie myliłem się. Cieszę się, że ja zabrałaś. - przyznał z lekką nostalgią. Fakt faktem, malutką gąsienicą ktoś się zająć musiał, a mimo wszystko wierzył, że Aristos sobie poradzi. Była do malutkiego, samotnego stworzenia bardzo podobna i fakt ten trochę zakuł go w serce. Każdy jest trochę jak mała noot noot. Bardzo sam w środku śnieżycy.
- Co ja tu robię? Robiłem tor, ale o tym już wiesz. Ponadto - jestem w pracy. Skoro już tu jesteś to nie ma sensu owijać w bawełnę. - westchnął i podrapał się po głowie. Teraz miało nadejść najgorsze i najtrudniejsze. - Jestem stażystą u Profesor Katji, co oznacza, że najbliższy rok spędzę w Hogwarcie, na praktykach. - mówił powoli, spokojnie, dając Aristos chwilę na przyswojenie tej informacji. Padły słowa, zaczął, to musi skończyć. Patrzył chwilę na siostrę jeszcze chwilę i postanowił kontynuować, zanim ta zdąży mu przerwać na dobre. Błądził wzrokiem po namiocie, unikając kontaktu wzrokowego. Tak jest łatwiej. W końcu jednak zdecydował wrócić spojrzeniem na twarz Aristos.
- I wiem co teraz chcesz zrobić, dlatego nawet nie próbuj. Daj mi skończyć. Daj mi się wytłumaczyć. Daj mi to wytłumaczyć. - powiedział podnosząc delikatnie jedną dłoń do góry. - Wiem, powinienem ci powiedzieć o tym wcześniej, a nie pojawiać się znikąd i właściwie wprowadzać zamęt.
Nastała chwila ciszy i dwa głębokie wdechy.
- Chcę porozmawiać. - wyrzucił z siebie. Po prostu. Tak trzeba było, a rozwiązanie najłatwiejsze było najlepsze.
Westchnął, a z każdym słowem spokój zastępowało poczucie częściowej rezygnacji połączonego z poczuciem bólu gdzieś w głębi, czego Francis starał się nie ujawniać. Koniec końców, też był człowiekiem i też mogły go niektóre rzeczy boleć.
- Oddalamy się od siebie, Ari. Nie myśl, ze tego nie czuję. Czasami myślisz, że ja nie widzę, bo widzę wszystko. A kiedy mówię wszystko, mam na myśli dosłownie ‘wszystko’. Widzę, jak zmienia się nasza relacja i nie jest tak, jak kiedyś. Widzę, jak zmienia się sposób w który rozmawiamy, Ari. Widzę malutkie rzeczy które robią inni ludzie teraz i widzę malutkie rzeczy, które robili kiedyś. Widzę, kiedy coś się zmienia i nie jest takie, jak było. Widzę każdy detal, Ari, tylko ja po prostu nic nie mówię. - powiedział gestykulując delikatnie, ale bez przesady. Skoro miał powiedzieć Aristos wszystko, to może zrobić to teraz. Jeśli ona będzie chciała mu zrobić krzywdę, to zrobi to teraz. Wygrać albo przegrać. Nie było trzeciej opcji. I chociaż mówienie tego wszystkiego na głos Francisa bolało, musiał w końcu to powiedzieć. Kiedyś musiał.
- Dlaczego mi nie powiedziałaś, że boisz się Prida? Dlaczego już ze mną nie chcesz rozmawiać tak, jak kiedyś i nie mówisz mi wszystkiego? - wyrzucił zgorzkniałym tonem. - Ja chcę cię tylko chronić, Ari.
Zapadło milczenie ze strony Francisa. Uśmiechnął się lekko i zaśmiał pod nosem nieco przytłoczony.
- Chociaż jesteś prawie dorosła i już pewnie nie potrzebujesz staruszka.
Aristos Lacroix
Aristos Lacroix

Namiot Wkrótce-Nauczycielski - Francis T. Lacroix Empty
PisanieTemat: Re: Namiot Wkrótce-Nauczycielski - Francis T. Lacroix   Namiot Wkrótce-Nauczycielski - Francis T. Lacroix EmptyWto 26 Sie 2014, 12:41

Parsknęła głośno, ale nie odezwała się, mierząc go wilczym spojrzeniem, obserwując jak podnosi się, zaczyna krążyć po namiocie, jak szuka jej oczu i spuszcza znów wzrok, najprawdopodobniej w całym tym szukaniu nie chcąc ich odnaleźć. Wydał jej się nagle śmiesznie słaby, rozbity, rozkładając swoje uczucia na czynniki pierwsze i analizując wszystko, co tylko mógł, zawsze był słabszy od niej. Malinowe wargi wygięły się w pogardliwym uśmiechu, a dziewczyna skrzyżowała ramiona pod biustem, patrząc na brata z coraz większym rozbawieniem. Chłodnym, nieprzyjemnym rozbawieniem, ściskającym żołądek w szklanych szponach.
- Naprawdę sądzisz, że wzięłam ją z dobroci serca? – spytała, gdy skończył rozwodzić się nad gąsienicą, a w jej oczach zamigotało coś paskudnie bezlitosnego – Wzięłam ją, bo Odineva ma bardzo dziwnie ukierunkowane upodobania do zwierząt i gdybym ukręciła jej łeb na torze, mogłabym mieć problemy. – syknęła, robiąc krok w tył i wyzywająco unosząc głowę, gdy napotkała jego zaskoczone spojrzenie. Nie przejęła się bólem, który tam dojrzała, zaciskając zęby by opanować ściskanie gardła. Po kolejnych słowach Francisa czuła się, jakby uderzył ją w brzuch; znów się cofnęła, a przez pobladłą nagle twarz przebiegł skurcz, szybko zastąpiony kamiennym spokojem. I tylko rumieńce zdradzały jak mocno zawrzała w tej chwili krew Aristos.
- Dlaczego mi to robisz, Francis? Jest tyle szkół...- przerwała mu mimo wszystko, przygryzając wargę, a potem rozłożyła bezradnie ramiona, w prześmiewczym geście – Tyle szkół! A ty musiałeś wybrać Hogwart? Nie uciekłam od was wystarczająco daleko, powinnam była wybrać Durmstrang?! Zrezygnowałam z Beauxbatons, by nie żyć wiecznie w twoim cieniu, więc zdecydowałeś się zatruwać mi życie tutaj? Gratuluję, bracie. Udało ci się mnie zaskoczyć. Nie sądziłam, że potrafisz być takim sukin...- w porę ugryzła się w język, choć oboje wiedzieli doskonale jakie słowo cisnęło jej się na usta. Zirytowana odwróciła się do niego plecami i również zaczęła krążyć, nerwowo wyłamując palce. Nie przerywała mu już, gdy uniósł dłoń, gdy zaczął mówić. Słuchała obojętna, napawając się cierpieniem w jego głosie, jakąś pustką, jakimś żalem, które próbował maskować jednak niezbyt dobrze. Nie dla niej. Ona znała każdy błysk w jego oczu, każdy skurcz mięśni, spięcie ramion, ruch w kąciku ust i delikatną siateczkę zmarszczek otaczających oczy, które pojawiły się od skłonności Francisa do szerokiego uśmiechu. Znała go zbyt dobrze, by mógł ją oszukać.  I zbyt dobrze, by nie wiedzieć dokąd zmierza ta rozmowa. Drgnęła jednak, nieprzyjemnie zaskoczona, gdy z jego ust padło nazwisko Vincenta; nie sądziła, że to zauważył, miała nadzieję, że zajęty w innym miejscu toru nie dostrzeże bogina, nie poświęci mu uwagi. Głupia, głupia dziewczyno. Lodowaty chłód rozprzestrzeniał się spiralnie od żołądka w górę i w dół, obejmując płuca, gardło, docierając do umysłu, zaciskając kleszcze na skamieniałych nogach, na zaciśniętych boleśnie palcach. Gdy skończył mówić, gdy zamilkł, wpatrując się w nią z wyrzutem, z jakąś prośbą, kąciku ust Aristos uniosły się w uśmiechu. A może właściwie nie była to już ona, tylko obca osoba, na której spoczywały niebieskie oczy Francuza?
- Potrzebowałam cię. I potrzebuję. Tylko teraz nauczyłam się radzić sobie sama.  – syknęła, robiąc krok w jego stronę, a potem drugi. Dźgnęła go palcem w tors, zmuszając Francisa do cofnięcia się, choć wiedziała, że zaskoczony, zrobi to tylko raz. I ani razu więcej. Wściekłość wrząca pod skórą, wypierana powoli przez strach i rozżalenie napędzała każde słowo skutecznie. I bardzo zjadliwie. Nawet jeśli tylko część z nich była prawdą, a ona powiedziałaby teraz wszystko, byle tylko być górą.
- Chcesz mnie chronić? To gdzie byłeś, kiedy cię potrzebowałam? Zajęty swoimi ukochanymi urokami, zajęty nauką, zajęty unikaniem ojca i matki, byle tylko mieć spokój.  Przyszło ci do głowy, że unikając ich, unikasz też mnie? A może robiłeś to celowo? – zaśmiała się krótko, szyderczo, a śmiech ten wibrował w powietrzu niczym groźba – Chcesz mnie chronić? To dlaczego nie powiedziałeś mi, kiedy wybieraliśmy się do Carrowów, że matka kompletnie oszalała?  A może nie wiedziałeś, że zamierzają mnie wydać za bękarta di Scarno? Ach. Nie, nie kłam. Wiem, że wiedziałeś. I wiem, że byłeś przy tej rozmowie. Nie oddalamy się od siebie, Francis. To ty odpychasz mnie swoimi sekretami. I dlatego ja mam je przed tobą. – opuściła dłoń, odważnie zaglądając w jego oczy, szukając w nich kolejnej dawki odżywczego poczucia winy. Czegoś, co pozwalało jej zdusić jej własny ból.
Z rozmysłem zignorowała jego wcześniejsze pytanie o Vincenta, z rozmysłem próbowała uniknąć tego tematu, z rozmysłem lawirowała między słowami i kolejnymi ciosami, jedynie po to, by nie stracić impetu, nie stracić napędzającej jej złości. Wiedziała, że jeśli tak się stanie, przegra tą potyczkę.
Francis T. Lacroix
Francis T. Lacroix

Namiot Wkrótce-Nauczycielski - Francis T. Lacroix Empty
PisanieTemat: Re: Namiot Wkrótce-Nauczycielski - Francis T. Lacroix   Namiot Wkrótce-Nauczycielski - Francis T. Lacroix EmptyWto 26 Sie 2014, 13:38

Francis nie wiedział wielu rzeczy. Nie wiedział do końca dlaczego miotły latają. Nie wiedział w jaki sposób prawidłowo przyrządzić dziczyznę. Nie wiedział jak działa zamek błyskawiczny.
Ale w tym momencie przede wszystkim nie wiedział co naprawdę czuje Aristos. I o ile brak wiedzy w poprzednich kwestiach był rzeczą przyjemną i wzmagał instynkt odkrywcy, to ostatnie wywoływało bardzo nieprzyjemne uczucie chłodu. A może nawet wstydu. Wstydu za samego siebie, za bycie gościem we własnym domu i zostawieniem osoby, którą się kocha za plecami. Zawsze był tchórzem i uciekał od odpowiedzialności. Zawsze był upartym tchórzem, który sprawił, że od lat trwa w kłótni z ojcem, o której przyczyny Aristos wielokrotnie pytała, ale nigdy nie poznała prawdy. Przełknął ślinę przywołując tamto wspomnienie. Nie chciał, żeby tym razem to też tak się skończyło.
- Bawiłem się w sekrety, myślałem, że to coś da. Przynajmniej parę godzin więcej niewinnego dzieciństwa, bez trudnej prawdy na twoich barkach, Ari. Czy uważasz, że było mi łatwo ukrywając przed tobą to wszystko? Że było mi łatwo patrzeć jak matka robi to co robi? Ze teraz jest mi łatwo patrzeć, jak musisz wyjść za mąż za bękarta? Jeśli jeszcze się nie domyślasz, to nie, nie jest mi łatwo. Jeśli teraz chcesz mieć sekrety to w porządku. Szanuję to. - przyśpieszył lekko poniesiony emocjami, jednak po chwili zamilkł. Uspokoił oddech, przyśpieszone bicie serca dawało mu o sobie złośliwie znać przypominając o jego własnej słabości. Zawinił i nie mógł już zrobić nic.
- Przepraszam.  Chciałem cię chronić. Chcę cię chronić nadal, ale chyba nie potrafię. - wyszeptał Francis i zamilkł. Nie mógł już nic więcej powiedzieć. Nie miał nic na swoją obronę. W głowie kotłowało mu się tysiąc rozwiązań, a każde następne gorsze od poprzedniego. Złamał jej serce i miał tego świadomość. Jeśli to, co mówiła Aristos to prawda, jeśli ton, jakim mówiła nie był wyćwiczonym teatralnym gestem, to zburzył domek z kart, który stawiali wspólnie przez 16 lat. Każde następne słowo mogło być tylko sztyletem wbitym w serce każdego z nich jednocześnie, a Francisowi, pierwszy raz od dawna zabrakło słów.
Przysiadł na łóżku polowym i podparł brodę na pięściach patrząc w ścianę namiotu przez dłuższą chwilę. Mistrz szachów był w macie. Nastała długa i stresująca dla Francisa cisza, który kalkulował słuszność takiego rozwiązania. Zaboli. Zaboli jego, tego był pewien. Bał się, że mimo wszystko zaboli Aristos.
Albo po prostu bał się, że usłyszy odpowiedź twierdzącą.
- W porządku, Ari. - powiedział Francis zrezygnowany nadal patrząc w ścianę namiotu pustym wzrokiem. Westchnął, ważył przez chwilę w głowie ciężar słów, które chce teraz wypowiedzieć. Wiedział, że to dużo, że to może być zdecydowanie za dużo, ale już sam nie wiedział co czuje. Odwrócił głowę i spojrzał siostrze prosto w oczy, z całym ciężarem słów widocznym jak na dłoni. Uśmiechnął się mętnie, próbując dodać otuchy Aristos, chociaż sobie przede wszystkim.
- Wystarczy jedno słowo.- wyszeptał, czując nieprzyjemną chropowatość w gardle, którą szybko zwalczył. - Sprawiłem ci tyle bólu, więc starczy jedno słowo. Powiedz, że tego chcesz, że tego pragniesz, a zniknę. Nie wiem na ile mnie nienawidzisz naprawdę, a na ile udajesz, nakładasz maskę, żeby zamaskować fakt, że sprawiłem ci ból. Ale na pewno wiem, że jesteś rozsądną dziewczyną i znasz wagę tych słów. Nie mam tak naprawdę rodziny, oprócz ciebie, nie mam narzeczonej, nie mam kochanki, nie mam bliskich przyjaciół. Nie ma nikogo, kto będzie tęsknił, jeśli ty zechcesz się mnie pozbyć ze swojego życia. Mogę zniknąć, a ty mnie już nigdy nie zobaczysz, a więc nigdy cię nie skrzywdzę. Nie chcę tego. Nie chcę, ale jeśli taka jest twoja decyzja, to nie mogę wchodzić z butami w twoje życie. Tylko spójrz mi w oczy i mi to powiedz. - w jego słowach nie było ani odrobiny wyrzutu, ani odrobiny żalu czy czegoś, co miałoby wskazywać, że kiedykolwiek wypomni jej tą decyzję. Francis mówił przytłaczająco spokojnie, chociaż z jego tonu wyraźnie bił żal o rozgoryczenie człowieka gotowego, na przyjęcie każdej decyzji.
- Nie odbierz tego źle, Ari. Zawsze cię kochałem i zawszę cię będę kochać, nawet jeśli ty już tego nie robisz. Byłaś jedyną przyczyną dla której wracałem do zimnego jak lód domu. Jeśli mnie nie chcesz, to nie wrócę, a po Francisie Lacroix zostanie wspomnienie i parę kpin. - dodał po chwili milczenia. Zamilkł ponownie i spojrzał w ścianę namiotu po raz kolejny. Zaśmiał się cicho pod nosem.
- Kiedyś byłem dla ciebie rycerzem, teraz jestem tylko smokiem.
Aristos Lacroix
Aristos Lacroix

Namiot Wkrótce-Nauczycielski - Francis T. Lacroix Empty
PisanieTemat: Re: Namiot Wkrótce-Nauczycielski - Francis T. Lacroix   Namiot Wkrótce-Nauczycielski - Francis T. Lacroix EmptyWto 26 Sie 2014, 15:40

Znała te nuty w jego głosie, znała je bardzo dobrze. Rozpoznawała każdą z nich już w pierwszych sekundach brzmienia, smakowała na języku jak nowy alkohol, uderzający do głowy z mocą, jakiej nie mogła się spodziewać szacując jedynie po barwie i gęstości napoju. Znała je doskonale, och, czyż to nie był kolejny raz, gdy Francis próbował stosować przeciwko niej jej własną broń? Broń złożoną z wyrzutów sumienia, broń zmartwienia i rozżalenia, strachu o kolejne padające słowa i rozgoryczenia, że nic nie idzie tak, jak powinno iść. Zacisnęła usta, by drżące wargi nie wyjawiły siły z jaką kolejne sylaby wdzierały się w jej umysł przez falę złości, przez twardą zaporę z poczucia porzucenia i niesprawiedliwości, która zaczynała kruszyć się miejscami, karleć. Wynaturzać się bez jej zgody i w pełni świadomej wiedzy, wystawionych na kolejne wbijające szpilki słowa, których brzmienie huczało jej w głowie z mocą podobną do bólu, jaki odczuwała po pojedynku z Rosierem. Jeszcze jedno zdanie, jeszcze kolejne, dwa, trzy, litery splatające się w wyrazy skonstruowane do wyrażania skruchy, choć podświadomie miały ranić, rozrywać na strzępy, nie zostawić za sobą nic, co pozwoliłoby stawiać opór.
Zacisnęła dłonie w pięści, patrząc na niego z góry, mierząc go bławatkowym spojrzeniem w którym złość wygasała powoli, brutalnie wyrywana z zaszczytnego stołka przez bezbrzeżną irytację i żal. Żal ogromny i przytłaczający, podchodzący do gardła falą łez, których nie chciała i ściskający żołądek nieprzyjemnie, coraz mocniej, z uporczywym pulsowaniem gdzieś w okolicach serca, świadczącym o przyspieszonym tętnie.
- Jakich sekretów, Francis? Zataiłeś przede mną coś, o czym mam prawo wiedzieć, bo dotyczy bezpośrednio mnie, ale przecież oboje wiemy, że nie o to chodzi. I nie częstuj mnie tymi głodnymi kawałkami o niewinnym dzieciństwie, bo wiesz, że od początku miałam pod górkę. Matka nigdy nie była ze mnie zadowolona, masz mnie za głupią, uważasz, że tego nie widziałam? Zawsze wolała ciebie, a mi było to na rękę. To nie znaczy jednak, że nie bolało. – cedziła słowa przez zaciśnięte zęby, czując jak oswojone opanowanie, obojętność i pogarda opuszczają ją na rzecz zdenerwowania bardziej miękkiego, rozedrganego jak dłonie, których niekontrolowanego drżenia nie umiała już zatrzymać.
- Chcesz mnie chronić przed czymś, przed czym nie możesz mnie ochronić, chyba, że planujesz posłać naszą matkę do diabła. Jeśli tak, mój najdroższy bracie, to może ci się ta sztuka jeszcze powieść. – burknęła, wytracając nieco impetu, rozluźniając dłonie, na których delikatnym wnętrzu widać było krwawe półksiężyce, w miejscach, w których paznokcie zaciskanych do oporu dłoni przebiły delikatną skórę, wciąż jeszcze tkliwą po przegranym pojedynku i dotkliwym poparzeniu. Musiał czuć, że jego taktyka nie odnosi skutków, prześlizguje się ponad celem, muskając go, lecz nie trafiając dokładnie, wypadało więc sięgnąć po ciężką artylerię. Kolejne jego słowa sprawiły, że zupełnie oniemiała, a potem misterny domek z kart runął, rozpadając się w pył. Uderzyła go w twarz. Uderzyła celnie, mocno, z determinacją wkładaną w cios rozpaczliwy i bezradny, doskonale znamionujący strumień bezwładnych myśli przepływający teraz przez umysł Aristos. Uderzyła go, a potem opuściła dłoń, cofnęła się, objęła ciało ramionami, wbijając paznokcie w materiał rękawów czerwonej sukienki. Jej oczy pojaśniały lekko, a potem przygasły wraz z ostatnią iskrą gniewu, gdy rozwścieczoną młodą kobietę zastąpiła zdezorientowana, skrzywdzona dziewczynka, którą panna Lacroix wciąż była. Czy chciała się do tego przyznać, czy nie. Magia dawała poczucie władzy, siły, wyzwolenia, dawała odpowiedzialność i możliwości, jednak nie zmieniała faktu, że nastolatka pozostawała nastolatką. A pewne ciężary były tymi, których nigdy nie powinna była nosić.
- Wynoś się. – powiedziała cicho, tonem wyjątkowo spokojnym, pobrzmiewającym niedawną złością, a jednocześnie zupełnie innym. Miękkim. Pustym. Podeszła bliżej, wplątała palce w miękkie włosy Francisa, szarpnęła jego głową do tyłu, by przestał wpatrywać się w ścianę, by odważył się spojrzeć jej w oczy. Nie czuła już nic.
- Wynoś. - powtórzyła łamiącym się głosem, przygryzając wargę i oddychając dużo ciężej, z trudem – Jeśli kiedykolwiek pomyślałeś, że cię nie kocham. Jeśli kiedykolwiek pomyślałeś, że nie jesteś dla mnie jedyną rodziną, że mogę cię kimś zastąpić, że mogę zapomnieć o tych wszystkich chwilach, w których byłeś dla mnie nie tylko bratem, ale i przyjacielem. Jeśli miałeś czelność sądzić, że potrafię wymazać cię jak złą linię z rysunku, wyrzucić z życia i iść dalej, nie przejmując się niczym... Spakuj się i wyjedź. I nigdy nie wracaj. - pociągnęła nosem, uniosła dłoń do twarzy, na krótką chwilę zasłaniając usta, odwracając wzrok. Robiło jej się niedobrze, a węzeł nerwów oplatający żołądek zakleszczał się coraz mocniej. Opuściła ręce, wypuszczając z palców przyjemnie gładkie, znajome kosmyki jego włosów, a obraz drzwi do łazienki, w które wpatrywała się uparcie, zrobił się zamglony, niewyraźny.
- I to nieprawda, że nie jesteś już moim rycerzem. I nieprawda, że cię nienawidzę.- dodała cicho, bardzo cicho, nerwowym ruchem ocierając szczypiące kąciki oczu.
Być może w innym czasie, w inny dzień, w innych okolicznościach, nie zachowałaby się w ten sposób. Być może utrzymałaby chłodną maskę, wyśmiała go, zrugała i zostawiła, by zastanowił się nad bredniami, które wygadywał. Śmierć Alexandra i przepychanki z Vincentem skutecznie pozbawiły ją złudzenia, że jest w stanie w jakikolwiek sposób panować nad emocjami.
Francis T. Lacroix
Francis T. Lacroix

Namiot Wkrótce-Nauczycielski - Francis T. Lacroix Empty
PisanieTemat: Re: Namiot Wkrótce-Nauczycielski - Francis T. Lacroix   Namiot Wkrótce-Nauczycielski - Francis T. Lacroix EmptyWto 26 Sie 2014, 17:39

Cios spadł na niego nagle, ale Francis nie mógł mówić, że się tego nie spodziewał. Właściwie przeżyłby pewien rodzaj szoku, gdyby go nie uderzyła. Policzek palił go żywym ogniem, głowa dalej była skierowana w kierunku w który poniosło ją uderzenie, ale Francis nie reagował żadnym grymasem ani komentarzem. Czekał, bo wiedział, że zasłużył. Dopiero teraz docierał do niego ciężar słów, które wypowiedział. Tak samo, jak świadomość, że właściwie z tego wszystkiego zrobił dokładnie to, co robiła jego matka, a czego on sam szczerze nienawidził. Zapomniał, że Ari jest właściwie jeszcze młoda. Zdecydowanie zbyt młoda na takie problemy, takie konflikty i takie pytania z jego strony. Zdecydowanie zbyt młoda na dylemat tego pokroju i dopiero widok rozbitej Aristos mu to uświadomił dosadniej i brutalniej niż siarczysty cios w policzek.
Aristos, jakkolwiek nie chciałaby tego przyznać wprost, załamała się, a on był temu winien. Poczuł szarpnięcie za włosy i domyślił się co nastąpi po nim.
Słowa siostry spadły na niego jak kubeł zimnej wody który moczy od góry do dołu, powoduje skręt w żołądku, wzdrygnięcie i gęsią skórkę. Napawa paniką i nie chce puścić, a z każdym powiewem wiatru wywołuje poczucie wielkiego zimna.
Widok Aristos w takim stanie była jak najgorsza igła, jaką ktokolwiek mógł wbić w jego serce, a w dodatku wbił sobie ją sam. Tyle lat starał się chronić siostrę przed ludźmi, którzy mogą ją skrzywdzić, a on samolubnie zachował się w taki sposób, robiąc właściwie najgorszą rzecz, jaką mógł zrobić. Zapomniał, że Ari ma po prostu taki charakter, że gniew nie zawsze oddaje jej prawdziwych uczuć, dał się ponieść własnym emocjom i zranił nie tyle siebie, bo tym już swoimi prywatnymi odczuciami nawet się nie przejmował, ale samą Aristos.
Wiedział, że to nie są słowa osoby, która chce kogoś wyrzucić ze swojego życia. Wiedział, jak brzmi ktoś, kto naprawdę nienawidzi i to zdecydowanie nie był ten ton. Aktorska skorupa pękła i Francis doskonale to wyczuł.
Słuchał co Aristos ma do powiedzenia. Słuchał i nie przerywał, bo ona mu nie przerywała wcześniej. Z resztą, pierwszy raz od dłuższego czasu, nie wiedział co ma powiedzieć.
A potem usłyszał pociągnięcie nosem, zauważył znaczące ruchy mowy ciała, szklące się oczy Aristos i nie musiał być detektywem, żeby zrozumieć co to oznacza.
Kulka pełna wyrzutów sumienia, taki był w tym momencie Francis. Rozgoryczenie szybko zostało zastąpione poczuciem winy, a sam francuz policzkował samego siebie za tak daleko idącą lekkomyślność. Zdjął szalik z szyi i wpatrywał się w niego przez moment, w symbol jego niegdysiejszych pozytywnych relacji z ojcem. Westchnął cicho i wstał, gdy Ari zwolniła go z uścisku. Obrócił parę razy przyjemnie miękki, ale znoszony już materiał w dłoniach miętosząc go lekko i patrząc w podłogę. Podniósł wzrok na Aristos i uśmiechnął się słabo narzucając jej na ramiona szalik.
- Hej… coś ci wpadło do oka, Ari. - rzucił, siląc się na lekki ton i opierając delikatnie dłonie na ramionach Aristos i poprawiając szalik. Stwierdziwszy, że nie może tak stać całą wieczność zdecydował się po prostu wyściskać siostrę. Oparł swoją brodę na jej głowie. - Już, spokojnie. Jestem i nigdzie nie idę. - wyszeptał, a w jego tonie było słychać każdy gram wyrzutów sumienia, który był teraz w jego myślach. - Przepraszam.

Aristos Lacroix
Aristos Lacroix

Namiot Wkrótce-Nauczycielski - Francis T. Lacroix Empty
PisanieTemat: Re: Namiot Wkrótce-Nauczycielski - Francis T. Lacroix   Namiot Wkrótce-Nauczycielski - Francis T. Lacroix EmptySro 27 Sie 2014, 01:58

Ciężar własnych słów, wysyczanych, wypowiedzianych w złości, w gniewie, napędzanych żalem i szokiem zawisł na jej rzęsach, zamigotał w świetle, choć nie prezentował się już tak majestatycznie, gdy wielkie jak grochy łzy wydostały się wreszcie spod czarnej kurtyny, spływając po pobladłych znów policzkach, skraplając się na brodzie i opadając w dół na czerwoną sukienkę. Nie zdążyła się odwrócić, by wyjść z namiotu i zostawić Francisa samego z policzkiem, na którym odbijał się ślad jej palców, z poczuciem winy, które widziała w jego oczach. Brat wstał, zarzucając jej szalik na ramiona. Przyjemny zapach jego perfum, czysty, niezmącony zapachem tytoniu jak w przypadku swetra Rosiera dotarł do nosa, podrażnił zmysły, przywołując wspomnienia. Zadrżała, robiąc krok w tył, jednak już po chwili możliwość ucieczki została jej zupełnie odebrana, a Gryfonka odruchowo uniosła ramiona, obejmując Francisa kurczowo, chowając twarz w jego koszulce, zaciskając palce na materiale na jego plecach. Mocno, kurczowo – za nic w świecie nie pozwoliłaby mu odejść. Nie jemu.
Nie liczyło się teraz ile gorzkich słów padło, ile żalu, jadu i bezpodstawnych oskarżeń. Byli rodzeństwem, taka praca. Liczyło się to, że mimo wyjątkowo różnych usposobień zawsze wiedzieli kiedy należy przestać toczyć wojnę – ten drobny szczegół, umiejętność wyczucia chwili, w której pozwalali sobie na zbyt wiele była błogosławieństwem, którego nie zaznało wiele rodzin. Dziewczyna odetchnęła głęboko, przymykając oczy i uspokajając się z trudem, gdy znajome dłonie przyciągały ją bliżej, palce gładziły plecy i wplątywały się w ciemne loki, przeczesując je w leniwej pieszczocie.
- Ja też przepraszam. – wydusiła wreszcie, choć jej słowa były niewyraźne, stłamszone niechęcią do odrywania się od ciepłego ciała, oporem przed wymknięciem się z ramion, które sprawiały, że znów była tylko małą dziewczynką i mogła pozwolić by brat kontrolował sytuację. By to on stanowił opokę komfortu i bezpieczeństwa, martwił się co będzie dalej i pilnował, by nic, co złe, nie miało do niej dostępu.
I chociaż wiedziała, że za parę minut ta magiczna chwila minie, a ona będzie musiała wrócić do swoich problemów i stawić im czoła w pojedynkę, Aristos wcale nie zamierzała marnować tego momentu. Rozluźniła się, przesunęła ramiona na szyję Francisa, objęła go mocno, wspinając się na palce i trwała tak, jak porcelanowa statuetka, czując bicie jego serca tuż przy swoim własnym.
Kiedy się odsunęła wyglądała na spokojniejszą, twarz nie miała już papierowego odcienia, a błękitne oczy, choć wciąż podejrzanie zaczerwienione, nie ciskały gromów.
Opadła ciężko na łóżko brata i przeczesała włosy palcami, wpatrując się w niego niepewnie, zawstydzona, zła. Zła na siebie i na niego, choć była to jedynie nic nieznacząca irytacja. Żal, że po kilku miesiącach rozłąki i przelotnych spotkaniach pierwszym, co zrobili, było rzucenie się sobie do gardeł.
Odchyliła się do tyłu i opadła w miękkie poduszki, przymykając oczy i przeciągając się mocno, leniwie, nim, podpierając ciało na łokciach, wbiła znów wzrok w oczy brata.
- Naprawdę zamieszkasz na rok w zamku?
Francis T. Lacroix
Francis T. Lacroix

Namiot Wkrótce-Nauczycielski - Francis T. Lacroix Empty
PisanieTemat: Re: Namiot Wkrótce-Nauczycielski - Francis T. Lacroix   Namiot Wkrótce-Nauczycielski - Francis T. Lacroix EmptySro 27 Sie 2014, 11:22

Ulga. Wielka ulga wypełniła Francisa, kiedy Aristos oddała uścisk, nie odsunęła się, nie próbowała dalej maskować swojej chwilowej słabości i była po prostu tym, kim jest. Bez żadnej maski chłodu, która ma skrywać nawet najdrobniejsze odruchy emocji, mogące zdradzić prawdziwe uczucia jakie kotłują się wewnątrz.
Kiedy Aristos ścisnęła jego koszulkę, a potem zawiesiła mu się na szyi ciężar, który odczuwał nie był ciężarem szesnastoletniej dziewczyny, a raczej małego, zranionego i trochę przestraszonego dziecka. Delikatnie kiwał się przeczesując włosy siostry. Nie pamiętał, kiedy to robił. Właściwie nie pamiętał kiedy ostatni raz rozmawiał z Ari, nie mógł też sobie przypomnieć kiedy ostatni raz pozwolili sobie na chwilę zwykłej bliskości. W rodzeństwie zwykle tak bywa, że na co dzień nie ma czasu na tego typu okazywanie uczuć, a sympatie okazuje się w dość specyficzny sposób, jednak były chwile, kiedy po prostu nawet nie trzeba było tego robić, ale pojawiała się wewnętrzna konieczność, która podsuwała takie rozwiązanie jako słuszne.
Jakkolwiek przyjemne takie chwile nie mogą trwać wiecznie, prawda to stara jak świat i oczywista, chociaż zawsze zaskakuje tak samo i ciąży w bardzo podobny sposób, do którego nie idzie się przyzwyczaić.
Karcił się wewnętrznie za doprowadzenie Ari do takiego stanu, ale wielką ulgę przyniósł mu fakt, ze już się trochę uspokoiła. I, że jest dobrze. Po prostu - dobrze.
-  Nie wiem, czy to będzie rok. - stwierdził wyjaśniająco, także siadając na łóżku polowym, podpierając się z tyłu rękami i patrząc w brezentowy sufit namiotu. Zauważył dziurę w materiale i mruknął coś pod nosem o łataniu.
- To może być miesiąc, albo dziesięć. Wszystko zależy od tego, jak się sprawy potoczą. - dodał, spoglądając na Aristos opierającą się na łokciach. Zerknął w dół i zobaczył na swojej koszulce wilgotną plamkę i uśmiechnął się ciut smutno, ale z wyraźną ulgą malującą się na twarzy.
- Nie chcę, żeby mnie zrozumiała źle. Nie chcę cię kontrolować, ani ingerować w twoje życie na siłę. Jeśli będziesz chciała się spotkać, wtedy jestem cały dla ciebie. Po prostu będę gdzieś obok, możesz z tego faktu korzystać, kiedy tylko zechcesz. - wytłumaczył, a kąciki jego ust powędrowały do góry. Najpierw nieświadomie, delikatnie, a potem w zupełności. Nawet nie miał zbytnio powodów, ani siły się temu opierać. Może i się kłócili, ale nie mógł ukrywać faktu, że cieszy się z tego, że ją widzi i jest cała i zdrowa. Napięcie ostatnich chwil w zupełności go opuściło i mógł się rozluźnić.
Aristos Lacroix
Aristos Lacroix

Namiot Wkrótce-Nauczycielski - Francis T. Lacroix Empty
PisanieTemat: Re: Namiot Wkrótce-Nauczycielski - Francis T. Lacroix   Namiot Wkrótce-Nauczycielski - Francis T. Lacroix EmptySro 27 Sie 2014, 11:42

- Nie mów do mnie „księżniczko” przy ludziach, a pozwolę ci zająć trochę swojej przestrzeni osobistej na następnych kilka miesięcy. – rozbawienie w jej głosie wyparło wcześniejsze napięcie, rozluźniło mięśnie, rozjaśniło niebieskie oczy. Przewróciła się na brzuch, uniesione nogi skrzyżowała w kostkach i obracając w dłoniach różdżkę przez kilka chwil milczała, by następnie podnieść się, zrzucić trampki i usiąść po turecku, na podołku składając przydzieloną bratu poduszkę. Wsparła się na niej wygodnie, podpierając brodę na zwiniętych w pięści dłoniach i obdarzyła Francisa kolejnym uśmiechem, dużo radośniejszym.
- Co rodzice na staż w Hogwarcie? Ojciec pewnie wolałby, żebyś zrezygnował z uczenia i przejął część jego obowiązków. Ostatnio w ogóle się nie odzywa, dziwi mnie to. Zignorował nawet moje urodziny. O których, swoją drogą, ty też zapomniałeś! – wytknęła chłopakowi ten jawny afront ze zwyczajną dziewczęcą małostkowością, dźgając go końcem różdżki w bok.  Wodziła wzrokiem po przystojnej twarzy brata, wyszukując na niej nowe zmarszczki, cienie, ślady zmartwienia i ulgi, jaka teraz zastąpiła niedawno zmarszczone brwi i zmrużone gniewem oczy. Przeczesała loki palcami, wpatrując się w ich końce przez krótką chwilę, a potem znów podniosła wzrok.
- Widziałeś się z Chantal? I jej nowym bawidamkiem? – spytała z błyskiem w oku, jak gdyby nigdy nic odsuwając kłótnię, jaka dzieliła ich kilka chwil wcześniej. Przy Francisie i tylko przy nim, mogła zachowywać się jak dziewczynka, skora do plotek i sensacji. Z nikim nie miała takiego kontaktu, choć ostatnimi czasy ochłodził się nieco, zdystansował. Okazja, by nadrobić te zaległości była nieoceniona i Aristos nie zamierzała jej zignorować, zwłaszcza, że zwykle bogu ducha winny brat nie miał pojęcia gdy wyciągała z niego informację, których pod żadnym pozorem posiadać nie powinna. Powędrowała wzrokiem do sufitu, śledząc spojrzenie brata i poklepała go pocieszająco po ramieniu, choć w jej głosie zabrzmiało jakieś drwiące politowanie.
- Widać, że upchnęli cię tu na ostatnią chwilę. Budżet nie pozwolił na kolejny pałac. Ale nie martw się, sprawiasz wrażenie prawdziwego obozowicza. Powinieneś zobaczyć mój namiot. Z przyjemnością zabrałabym go do Hogwartu. - uniosła lekko brwi, a ostatnie widmo dziewczyny, która jeszcze przed chwilą krzyczała, groziła i podnosiła rękę na starszego brata, rozpłynął się kompletnie w dziewczęcej beztrosce i bezlitosnej, młodzieńczej kpinie.
Francis T. Lacroix
Francis T. Lacroix

Namiot Wkrótce-Nauczycielski - Francis T. Lacroix Empty
PisanieTemat: Re: Namiot Wkrótce-Nauczycielski - Francis T. Lacroix   Namiot Wkrótce-Nauczycielski - Francis T. Lacroix EmptySro 27 Sie 2014, 17:46

- W porządku, księżniczko. Przy ludziach się powstrzymam. - stwierdził podnosząc dłonie do góry w obronnym geście. Zastanawiał się moment, zgodnie ze zwyczajem gładząc się po świeżo ogolonym podbródku.
- Będę mówić - odchrząknął - “Panno Lacroix! Proszę podejść i zaprezentować koleżankom i kolegom zaklęcie… e…. zaklęcie. Nie? To Gryffindor traci punkty. Pięćset punktów. -  przyjął poważniejszy, naburmuszony nieco wyraz twarzy recytując kwestię i gestykulując delikatnie jedną ręką, a drugą podpierając się pod brodą.
Westchnął cicho słysząc kolejne pytanie i milczał chwilę, próbując jakoś łagodnie ująć niezbyt łagodną prawdę, na której poznanie Aristos jednak zasługiwała. Kogo jak kogo, ale przed nią nic się nie mogło ukryć na zbyt długo. W przeciwieństwie do Francisa, któremu umykało dużo więcej, niż wiedział.
- Mama dowiedziała się na dziesięć minut przed wyjazdem. - rzucił nonszalancko, niezbyt przejmując się tym faktem. Właściwie nie musiał nawet informować rodziców o tym co robi. Może jest synem pierworodnym, ale miał też swoje życie, a dziedzictwo wielkiej fortuny niezbyt go pociągało, ani kiedyś, ani teraz. Na wspominki o ojcu skrzywił się lekko. Zakręcił młynka palcami i mruknął w zastanowieniu. - A ojciec ostatnio nie jest w najlepszej formie, z tego co słyszałem. Leży w łóżku i nie wychodzi nigdzie. Nie wiem, na ile to problem psychiczny. a na ile fizyczny, ale ani on, ani mama nie chcą o tym zbytnio rozmawiać, więc chyba nie jest najlepiej. - powiedział, śledząc uważnie reakcję siostry.
- Nie martw się, jak tylko będę coś wiedział to ci powiem. - dodał uspokajającym tonem, zdawał sobie sprawę, ze ojciec jest jej dużo bliższy niż matka, dlatego martwił się, jak Aristos zareaguje gdyby ten umarł. Zdusił w sobie szybko te rozmyślania.
- Oh. Nie zapomniałem! - odparł bulwersując się teatralnie. On, Francis Lacroix miałby o czymkolwiek zapomnieć? Człowiek, który pamięta każdy swój najmniejszy błąd dziesięć lat wstecz. - Jak mógłbym zapomnieć o tym pięknym dniu 29 Lipca? Czekałem na lepszy moment, a teraz ty musisz poczekać. Dostaniesz prezent w swoim czasie. - stwierdził uśmiechając się szeroko. Siedzieli chwilę w milczeniu, ale absolutnie nie była to cisza krępująca, raczej taka dobra, która goi rany po niezbyt rozważnie wypowiedzianych jeszcze niedawno słowach.
- Z Chantal? Tak, przywitałem się z nią, a z jej nowym, jak to niezbyt miło ujęłaś ‘bawidamkiem’ się jeszcze nie widziałem, ale może to i lepiej. - zadumał się nad wspomnieniem spotkania z ciotką w jej namiocie. Zdecydowanie wolał, żeby Diar go tam nie nakrył, bowiem Francis wolał mieć wszystkie nogi  i wszystkie ręce w nienaruszonym stanie, przynajmniej do końca obozu. -   Nie znam go osobiście, ale ufam gustom Chant. Wie co robi, więc to raczej rozsądny wybór towarzysza na życie. - podsumował zakładając ręce na siebie. Fakt, faktem. Jest dorosła, a Francis Diara jako takiego znał jedynie powierzchownie. Wolał nie bawić się w oceny, a zaufać wyczuciu ciotki w kwestii tego, co jest dla niej najlepsze.
Spojrzał na sufit ponownie i przymknął oczy czując dotyk siostry na ramieniu wypuszczając powietrze.
- Nie narzekam. Nie rozumiem dlaczego robią z tych namiotów pałace. Przecież to obóz. Trzy czwarte zabawy polega na spaniu w warunkach wątpliwej jakości i marznięciu w  nocy i dziurach w suficie. Albo po prostu jestem staromodny i się nie znam. - widział namioty i poza jego pojęciem było jak to się dzieje. Chociaż, o gustach się nie dyskutuje, a samo otoczenie obozu bardzo mu przypadło do gustu.
Aristos Lacroix
Aristos Lacroix

Namiot Wkrótce-Nauczycielski - Francis T. Lacroix Empty
PisanieTemat: Re: Namiot Wkrótce-Nauczycielski - Francis T. Lacroix   Namiot Wkrótce-Nauczycielski - Francis T. Lacroix EmptyCzw 28 Sie 2014, 11:35

- Jest przystojny. I wielki. Szczerze powiedziawszy zaczynam się zastanawiać, czy mój... To jest, czy O’Connor jest wyższy od niego, czy nie. – urwała szybko, odwracając wzrok w drugą stronę i po chwili znów wbijając go w sufit, jak gdyby nigdy nic, kręcąc młynka palcami w dokładnie taki sam sposób, w jaki zwykle robił to Francis. Wolałaby jednak, by ten nie próbował oglądać sobie Cu, co właściwie nie byłoby takie zaskakujące, jednak im dłużej odwlecze ten fakt, tym lepiej. Zwłaszcza, że Irlandczyk nie miał jeszcze pojęcia o pojawieniu się na horyzoncie złego starszego brata – Aristos nie próbowałaby zrobić mu takiej niespodzianki z czystej litości. Wiedziała, jaki potrafi być Francis.
I otwierała już usta, by odpowiedzieć nieco kąśliwie na jego uwagę o obozie, gdy z rozchylonymi lekko połami namiotu mignęła jej sylwetka Cu. Błysk szansy na uprzedzenie go o wizycie Francisa przywitała jak dar od losu.
- Ten namiot właściwie nie jest taki zły. Jeśli ktoś lubi przeciekający dach nad głową. – wtrąciła szybko, a potem poderwała się ze swojego miejsca i już po chwili burza ciemnych loków przysłoniła Francisowi widok na świat, gdy Gryfonka pochylała się by pocałować go w policzek.
- Powinnam pójść na obiad, ale chyba zajrzę do stołówki dopiero wieczorem, mam jeszcze coś do załatwienia. – lakoniczna wypowiedź ubierającej buty dziewczyny dotarła do uszu jej brata nieco niewyraźnie i cicho, co jak na Aristos było zaskakującą rzeczą, ona jednak nie zwróciła na to zbytniej uwagi, rozglądając się po łóżku za swoją różdżką. Wsunęła ją za pasek sukienki i posłała Francisowi jeszcze jeden uśmiech, po raz kolejny całując go w policzek.
- Porozmawiamy jutro. Albo wieczorem. Zresztą, wiesz pewnie który namiot należy do mnie. – mruknęła tylko, a następnie uciekła z kwatery brata jakby ją sto diabłów goniło. Odnalezienie Cu w tłumie ludzi nie było trudne, jednak dogonienie kogoś na tak długich nogach stanowiło już wyczyn. A ona przecież nie będzie biegać jak nawiedzona trzecioklasistka!

[z temat bo ktoś idzie romansować z panną Merberet ;>]
Francis T. Lacroix
Francis T. Lacroix

Namiot Wkrótce-Nauczycielski - Francis T. Lacroix Empty
PisanieTemat: Re: Namiot Wkrótce-Nauczycielski - Francis T. Lacroix   Namiot Wkrótce-Nauczycielski - Francis T. Lacroix EmptyCzw 28 Sie 2014, 13:40

Zmrużył oczy na wspomnienie o O’Connorze. Nie był pewien, jaki stosunek do młodego Cu powinien przyjąć, ani jak odebrać uwagę Aristos. Na razie jednak pozwolił tej myśli odpłynąć, nie przejąć się ją, trwać jak kwiat lotosu na tafli jeziora wątpliwości i nie martwić ani Ari, ani siebie samego. Z resztą. Potem go dopadnie.  Chociaż to może zbyt brutalne stwierdzenie. Rozmówi się odpowiednio. Też źle.
Westchnął cicho, czując jak zmęczenie dopada go po raz kolejny. Nie myślał racjonalnie, a przynajmniej nie aż tak racjonalnie, jak by chciał.
- Twój? - mruknął tylko w odpowiedzi, decydując, że na ten temat przyjdzie jeszcze pora. Kiedy będzie miał siłę wyłapywać więcej detali z tego, co Ari mówi. Nie przejął się tym, ze siostra poderwała się ze swojego miejsca jak poparzona, uśmiechnął się tylko lekko zaskoczony nagłym całusem w policzek. Nie narzekał. Absolutnie
- Obiad? - wymamrotał zaspany delikatnie, czując, że jest mu coraz częściej trzymać się na nogach, a nawet nie zdążył się wykąpać po torze. Może Chantal znowu go potraktuje Aquamenti jak ją spotka?
- Oh. Sprawy. Rozumiem. To leć, młoda. Nie zrób nikomu krzywdy, ani sobie. - stwierdził, ale Ari znowu przerwała mu jego bogaty w życiowe mądrości monolog. Milczał, patrząc jak siostra uwija się po pomieszczeniu, niepewny co tak właściwie chce osiągnąć i porzucając wszelkie próby zrozumienia.
- Twój namiot to prawdopodobnie ten, z którego dobiega ciche ‘noot noot’ albo ktoś właśnie ucieka. Znajdę na pewno. - rzucił siostrze jeszcze na odchodne. - To do zobaczenia. - mruknął, ale Aristos już dawno wybiegła z namiotu w bliżej nieokreślonym kierunku. Prawdopodobnie poszukiwaniu szczęścia i radości życia codziennego. Francis siedział jeszcze moment na łózku polowym i z ciężkim westchnieniem wyruszył na krótki spacer w kierunku stołówki.

[z tematu, niecnoto :D]
Francis T. Lacroix
Francis T. Lacroix

Namiot Wkrótce-Nauczycielski - Francis T. Lacroix Empty
PisanieTemat: Re: Namiot Wkrótce-Nauczycielski - Francis T. Lacroix   Namiot Wkrótce-Nauczycielski - Francis T. Lacroix EmptySob 30 Sie 2014, 21:48


Lista osób doświadczonych w kwestii udzielania pierwszej pomocy była długa. Była bardzo długa. Gdyby sprawdzić listę nazwisk to prawdopodobnie byłby tam nawet jakiś Francis, ale niestety, nie był to na pewno Francis Lacroix.
Jego umiejętności ograniczały się do okradania uczniów z kolacji oraz zakładania pułapek na jeże. W jakiś pokrętny sposób dał radę zatargać Yumi do jego namiotu i kazać jej położyć się na łóżku polowym. Miał nadzieję, że nie zacznie padać, bo dziura w namiocie jak mrugała do niego wcześniej, tak i mrugała teraz. Zaraz za nim weszła Pani Pomfrey, pielęgniarka obozowa i szkolna gotowa nieść pomoc i sprawiedliwość zawsze i wszędzie. Nagle, Francuz przypomniał sobie o istotnym detalu, który usłyszał kiedyś w rozmowie między dwójką losowych uczniów. Cóż. Może to coś pomoże. Albo chociaż nic nie popsuje.
Korzystając z momentu Francis wyjrzał przez płachtę namiotu, kiedy zobaczył tego samego ucznia, którego wcześniej posłał w celu ratowania świata. Z kolejną kanapką. Zasygnalizował mu reką, żeby podszedł.
- Tss… tss… - mruknął konspiracyjnie do tego bogu ducha winnego kawalera, który odruchowo schował przekąskę za plecami. Nieco zmieszany podszedł do Francuza wychylającego się z namiotu. Ten podniósł delikatnie palec i półgłosem powiedział :
- Po trzecie, zawołaj Amycusa… Carkova? Carmova? Carrowa? Jakoś tak. Zawołaj go tutaj i powiedz, że to pilne. To wszystko, dziękuję, jesteś wolny, naród jest ci wdzięczny, młody człowieku. - rzucił i zniknął w namiocie, gdzie czekał na to, co powie Pani Pomfrey.
Yumi Mizuno
Yumi Mizuno

Namiot Wkrótce-Nauczycielski - Francis T. Lacroix Empty
PisanieTemat: Re: Namiot Wkrótce-Nauczycielski - Francis T. Lacroix   Namiot Wkrótce-Nauczycielski - Francis T. Lacroix EmptySob 30 Sie 2014, 21:59

Gdzieś tam w podświadomości mózg zmuszał nogi do stawiania kroków. Żołądek bulgotał, rwał i bolał w środku. Yumi nie odważyła się już wspominać niemytego kota woźnego. Chciała powiedzieć Francisowi, że jeż jej nie kocha i nie wróci dopóki nie zgłodnieje, lecz powstrzymała otwieranie ust zlękniona potencjalnym nawrotem wymiotów. Próbowała przypomnieć sobie co konkretnego dzisiaj jadła. Na śniadanie płatki z mlekiem, a na obiad... chyba pudding ziemniaczany popity kompotem malinowym. Nie pamiętała, aczkolwiek jak wspomniała jedzenie, jęknęła wystraszona kolejnym bulgotaniem w brzuchu.
Prawdopodobnie gdyby nie asysta Francisa, Yumi usiadłaby na ziemi, albo położyła się na niej i zwinęła w maleńki kłębek nieszczęścia. Nawet deszcz rozpadał się na cześć jej nagłego złego samopoczucia. Udało się im dotrzeć... gdzieś przed deszczem. Dziewczynie było obojętne gdzie są, byleby mogła usiąść i schować się przed wszystkimi. Pocierpiałaby, wylizała rany i przeklęła po japońsku żołądek.
Z radością powitała łóżko. Czyjekolwiek było, Yumi pokochała je od pierwszego wejrzenia. Jak tylko dotknęła policzkiem poduszki, zwinęła się w kłębek podkulając nogi do brody. Namiot przepuszczał zimne powietrze. Yu marzła mimo kropel potu na czole i podwyższonej temperatury ciała. Otworzyła przekrwione oczy wciąż nieprzyjemnie szczypiące. Niedaleko zamajaczyła jej sylwetka Francisa i... pielęgniarki.
- Francis, znajdziesz mi jeżyka? Zmoknie. - zapytała cicho i jeszcze ciaśniej skuliła się, a potem gwałtownie zasnęła, oddychając głęboko. Zarwana noc dała się jej we znaki. Dodatkowo spędzona na świeżym powietrzu wbrew regulaminowi obozu, ale o tym już nie wspominała nikomu. Zasnęła.
Sponsored content

Namiot Wkrótce-Nauczycielski - Francis T. Lacroix Empty
PisanieTemat: Re: Namiot Wkrótce-Nauczycielski - Francis T. Lacroix   Namiot Wkrótce-Nauczycielski - Francis T. Lacroix Empty

 

Namiot Wkrótce-Nauczycielski - Francis T. Lacroix

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 3Idź do strony : 1, 2, 3  Next

 Similar topics

-
» Namiot nauczycielski - Chantal Lacroix
» Namiot nauczycielski - Sebastian Machiavelli
» Namiot pielęgniarski
» Namiot nr 1 - strefa dziewcząt
» Namiot nr 4 - strefa chłopców

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Marudersi :: 
Fasolkowo
 :: 
Archiwum
 :: Fabularne :: Eventy :: Obóz Letni :: Teren Obozu
-