Niekonwencjonalna. Taka była zagrywka Pana El-Melloi, ale przecież nikt nie może mu jej zabronić.
I stała się Kayowa wola. Puchon rzucił wyzwanie, a właściwie - bardzo dużo wyzwań jednocześnie
Po jednym logice, racjonalnemu myśleniu, parę prawom fizyki oraz bezpieczeństwu i higienie pracy, przyprawiając tym samym swoich opiekunów o atak serca.
Kayneth jak pomyślał (chociaż w tej sytuacji nie jest to dobre słowo) tak zrobił.
I zrobił bardzo źle, chociaż zapowiadało się tak pieknie.
Czy to ptak? Czy to samolot? Czy to ślizgon i puchon? Tak. Zdecydowanie.
Zespół Błękit Narodów Zjednoczonych leciał i chociaż lot, to sprawa niezwykle przyjemna, to nie trwał bardzo długo, zakończyła się wraz z brutalnym uderzeniem o ziemię (nie o zupę!) i utratą przytomności.
_________
O ile ostatnim razem tandem Hufflepuff-Slytherin, na moment przed pożegnaniem się ze świadomością, oprócz uczucia spadania czuł woń lasu i drzew to tym razem nie ani, że spada, a po leśnej woni także pozostało jedynie wspomnienie. Zarówno Lloyd jak i Kayneth siedzieli, albo raczej, leżeli na parkiecie. Na parkiecie w miejscu, gdzie jest bardzo bardzo głośno, co nie wymagało głębszej analizy.
Na szyjach chłopców pojawiły się błękitne, poluzowane krawaty, a rozrywkowy tłum sprawnie nad nimi przeskakiwał i ignorował ich obecność czy wszelkie pytania.
Ludzie tańczyli, śpiewali, w tle przygrywała niekoniecznie jakościowa muzyka, a otwarte na oścież drzwi stanowiły kuszące źródło świeżego powietrza.
(przenosicie się do tematu Drużyny Zielonej.)