|
| |
Autor | Wiadomość |
---|
Matthias Le Chiffre
| Temat: Re: Atrium Nie 22 Maj 2016, 16:22 | |
| /Mistrz kostek
Pewność siebie, która zwykle pozwalała mu z łatwością przezwyciężyć wszelkie przeciwności losu, tym razem okazała się dla niego zgubą. Ponadto wzburzone emocje i chęć odegrania się na znienawidzonym Rudolfie poważnie zaważyły o jego zdolności koncentracji, przez co Matthias zaczął działać zbyt szybko i przede wszystkim zbyt chaotycznie. Lestrange'owi udało się odbić jego Sectumsemprę (choć na szczęście nie w niego), a poświata uderzyła rykoszetem w fontannę, oblewając wszystkich dookoła. Co gorsza przeciwnik aurora szybko kontratakował, podczas gdy Le Chiffre nie zdążył na czas z zaklęciem tarczy. Poczuł, że na jego oczach pojawiła się czarna opaska i nagle przestał widzieć to, co działo się na polu bitwy. Jedynie mógł się cieszyć z tego, że kompan Rudolfa rzucił swój czar w eter, nie trafiając przy tym nikogo, bo mogłoby się zrobić naprawdę gorąco. Niezależnie jednak od okoliczności, Matts zdawał sobie sprawę z tego, że musi się tymczasowo wycofać. Starał się więc jak najprędzej ukryć za masywnym filarem w chwili, kiedy poczuł zapach kobiecych perfum - ktoś jeszcze pojawił się w atrium, ale nie mógł mieć pewności, czy to sojusznik, czy kolejny wróg, a już tym bardziej nie był w stanie rozpoznać w przybyszu konkretnej osoby. Nie widział promienia, który nieznajoma skierowała w jego stronę. Ba, nawet nie miał pojęcia, że to właśnie ona go zaatakowała. Kiedy usłyszał coś, co zbliżało się z prawej strony, było już za późno, by zareagować, a z ust aurora wydobył się cierpiętniczy pomruk. Coś, co go raziło, wywołało przeklęcie ostry, intensywny ból w jego prawej dłoni, który ponadto sprawił, że mężczyzna zaczął się obawiać o dalsze losy tej walki. Nie wiedział przecież jeszcze, czy ta "niedogodność" w ogóle minie albo czy przynajmniej zelży. Wreszcie ukrył się jednak za filarem, starając się w jakimś chociaż stopniu uśmierzyć swe męki. Miał świadomość tego, że ból tkwił w psychice i że wystarczyło poddać się jego działaniu, oswoić się z nim, by móc powrócić do gry. Adrenalina także robiła swoje - dzięki niej krew buzowała w żyłach, a Matthias, nawet jeśli miałby później jeszcze bardziej z tego powodu ucierpieć, nie zamierzał wyciągać białej chorągiewki. A już szczególnie nie teraz, kiedy po drugiej stronie barykady stał Lestrange. Ręka nadal przeklęcie go piekła, ale wydawało mu się, że ból uderzył do jego głowy najmocniej w chwili, kiedy jego skóra zetknęła się z, najpewniej, jakimś czarnomagicznym promieniem. Teraz było już znacznie lepiej, toteż mężczyzna uniósł lekko kawałek drewna, robiąc to na oślep, ale nie oszukujmy się, nie było raczej trudno wycelować w samego siebie. Użył niewerbalnego Finite, aby pozbyć się czarnej opaski na oczach, a następnie zbadał stan swojej ręki. Znał zaklęcie, które wywoływało takie obrażenie i wcale nie był zadowolony z tego, że został nim ugodzony. Głębokie poparzenie niewątpliwie pozostawi po sobie blizny, ale miał tyle szczęścia w nieszczęściu, że żrąca substancja nie tylko wypaliła jego skórę, ale i uszkodziła zakończenia nerwowe, przez co ostry, intensywny ból znacząco stępiał. Nie było to nadal nic przyjemnego, ale na pewno gotów był znieść jeszcze trochę tortur dla dobra sprawy. Zresztą Matts nie miał wyboru. Musiał walczyć. Szczególnie, że... no właśnie, co do cholery robiła ta Milloti? Wreszcie postanowił się wychylić, od razu kierując swoją różdżkę wpierw na osobę, która dopiero co pojawiła się w atrium. Teraz, nawet jeśli nie wiedział, że to ona godziła go zaklęciem, wiedział, że nie jest po jego stronie. W innym wypadku stanęłaby do walki z Rudolfem i jego towarzyszem. Le Chiffre wykorzystał niewerbalne Infractos, próbując przeciwniczce rękę, w której ta trzymała broń. Następnie ponownie szybko ukrył się za filar i wychylił z drugiej strony, żeby potraktować Lestrange'a zaklęciem Necrosis. Liczył na to, że chociaż jednego z wrogów uda mu się na jakiś czas wykluczyć z pojedynku. Czekał także, aż jego koleżanka po fachu wreszcie przyłączy się do niego i wspomoże w boju, jako że szczerze wątpił w to, by dał sobie radę sam przeciwko trójce innych czarodziejów. Delikatnie wychylony cały czas obserwował poczynania złoczyńców, zdając sobie sprawę z tego, że któryś z nich może spróbować zniszczyć filar. Był przygotowany do tego, by zrobić unik i przeturlać się do kolejnego z filarów albo przejść jeszcze dalej, a w razie konieczności zastosować proste Contrprotego.
|
| | | Bellatrix Lestrange
| Temat: Re: Atrium Pon 23 Maj 2016, 10:31 | |
| /Kostki też są po stronie Czarnego Pana.
Wszyscy wyglądali jak mokre kurczaki. Bella uznała za wyjątkowo korzystne zrządzenie losu fakt, że ominęła ją ta przymusowa kąpiel, która jednocześnie zdewastowałaby jej tak skrupulatnie ułożoną fryzurę. Oblewanie przeciwników wodą było dużo bardziej nieeleganckie niż czynienie tego samego kwasem. Godziło się nie na ich życie, a urodę. To dopiero niestosowne. Była nawet odrobinę zła sama na siebie. Należało celować zaklęciem w twarz tego cholernego obrońcy uciśnionych szlam, wtedy może szybciej zrewidowałby swoje niewłaściwe poglądy. Wybrała jednak dłoń, bo uważała, że szkoda takiej niebezpiecznie przystojnej buźki. Nie kierowały ją więc względy moralne, a raczej czysto estetyczne. Ostrożność przeciwnika zakwalifikowała, jako przejaw tchórzostwa. Najpierw skrył się w mroku, a teraz za tym filarem. Dzielny rycerz powinien stanąć z odsłoniętą przyłbicą i przyjąć każde okrutne zaklęcie na klatę. Rzuciła mężowi krótkie spojrzenie i lekko, niemal niezauważalnie skinęła głową. Skoro Rudi chciał jej zostawić całą zabawę, a sam podjął się tej nudnej, niesmacznej części zadania. Zacisnęła mocniej palce na różdżce, następnie energicznie nią machnęła. Najpierw protego, a potem wściekła bombarda posłana w kamienny filar, za którym siedział auror. Powinien rozpaść się na kawałki już samą siłą gniewu Bellatrix, która nie lubiła, kiedy przeciwnicy uciekają. Nie osłaniała męża. Rudolf był dużym chłopcem i w razie czego mógł zasłonić się, którymś z tych ścierw, które ciągnął w stronę kominka. Teraz myśli pani Lestrange skupione były jedynie na próbie ukarania wszystkich tych, którzy odważyli się mieć poglądy odmienne od niej. Co nie zmieniało faktu, że ostatecznie bawiła się całkiem nieźle, spełniając wolę Czarnego Pana. Jej kroki były niemal taneczne, a ciało pozbawione nerwowego napięcia. Bellatrix nie bała się śmierci. Bała się jedynie porażki. A za doskonałą zabawę uważała sianie chaosu i śmierci. |
| | | Phoebe Milloti
| Temat: Re: Atrium Pon 23 Maj 2016, 10:53 | |
| To się wszystko stało się jakoś za szybko, pomyślała Milloti obserwując jak niewidzialny Le Chiffre oddala się by rzucić niewerbalne Orbis. Dobrze, że auror przyszedł - nie była w końcu sama i szanse były bardziej wyrównane, a jednak - nie przebierając w słowach wkurwił ją brak planu. W sensie, wiadomo, że trzeba działać szybko. Ale chyba też choć trochę przemyślanie. Poświęcając na tę sugestię o wiele za wiele czasu, nawet nie zauważyła jak przeciwzaklęcie śmierciola pomknęło w ich stronę, pętając jakimś sposobem Matthiasa w swoje sidła. Niedobrze. Nie wiedziała co robić gdzie iść, w kogo ciskać zaklęcia a kogo przed nimi bronić. Przyzwyczajona do papierkowej roboty, nie umiała przywyknąć do toku regularnej walki przez kilka pierwszych jej chwil. To mogło okazać się zgubne, dla niej i dla przybyłego na pomoc aurora, szczególnie jeśli jeszcze jakiś śmierciożerca wejdzie im w paradę. Wszyscy mogli zginąć, a ona nic nie robiła. Abigail, kurwa, weź się w garść. Biorąc więc się w garść, wzięła na klatę wilkołaka, który był jej przeciwnikiem w tym starciu. Rzuciła, na początku swoje contrprotego, w razie gdyby wróg przed rzuceniem się jej na gardło postanowił rzucić w nią paskudnym, śmierciożerczym czymś, po czym bez dalszej zwłoki (bo straciła już dosyć czasu) potraktowała go Everte Stati. A potem, po niemalże jedno sekundowej przerwie w ślad za tym urokiem poszła wściekła Arowhora. Po tym Milloti, naliczając jednego wroga więcej niż chwilę wcześniej, zaklęła w duchu. Nie podobała jej się obecności pani Lestrange i przewaga trzy na dwa, nie podobał jej się nikły zapach spalonej skóry w powietrzu zmieszany z silną wonią perfum. Nie podobało jej się też, że wyrzucane bezwiednie zaklęcia tarczy odbijały wszystko gdzie popadnie, obracając w proch i pył absolutnie wszystko na swej drodze. Niebezpiecznie więc było stać na środku wszystkiego, dlatego poszła w ślad za Matthiasem i rzuciła się w kierunku kolumny między kominkami, która to znacznie szczęśliwiej niż jej własna skóra mógła pochłaniać zbłądzone czary. Poczekała aż złapie oddech, po czym wyszeptała nieznające sprzeciwu Protego Horribilis w swoją stronę. Czas wziąć się w garść i pomóc uwolnić tych zakładników. Na trzy wyskoczyła zza filara, rzucając kolejno Vites Venenati w stronę wilkołaka, z którym przyszło jej walczyć wcześniej, niezależnie od tego czy jej poprzednie czary się udały osłabiając go, czy też wręcz przeciwnie - wywołały doń atak furii. Po tym, schowała się znowu za filarem, formując usteczkami Aquacumulus, które w zasadzie miało zmieść śmierciożerców z nóg. Wiedziała, że nie będą się jak ona czy Le Chiffre kryć po kątach, i skuleni zbierać siły na więcej. Wiedziała też, że wywołanie tornada, wybuchów czy słupów nieokiełznanego ognia może zranić nieprzytomnych, być może zakładników. Wiedziała, że poplecznicy Czarnego Pana, zakochani w czarnej magii nie spodziewali się tak prostej broni jak wykorzystanie, wszechobecnej przez rozwaloną fontannę, wody. To znaczy, khm khm - spodziewała się tego. Odczekując więc aż zaklęcie zadziała, wyskoczyła raz jeszcze zza filaru rozglądając się błyskawicznie po polu walki. Kątem oka Pheebs ujrzała, jak spętany mężczyzna powoli wyzwala się porywaczom, dlatego też zdecydowała się odwrócić od niego uwagę małym Everte Stati pomkniętym w kierunku przybyłej Pani Lestrange.
//jeśli coś mi umknęło, co jest możliwe piszcie na gadu szybko szybko to poprawię! |
| | | Christopher Ted Hathaway
| Temat: Re: Atrium Wto 24 Maj 2016, 00:42 | |
| Zapowiadał się niezły rozpierdziel. Jeśli chciał przeżyć, musiał działać natychmiast. Coś, lub ktoś zdawało się jednak nad nimi czuwać, bo w pewnym momencie poczuł, że lata treningu zaczęły się rozluźniać i to dość mocno. W pewnym momencie do towarzystwa dołączyła kobieta, na której widok głośno przełknął ślinę. Bellatrix Lestrange - jedna z największych sadystek i zwolenniczek Czarnego Pana. Szczerze powiedziawszy znacznie bardziej wolałby zostać ugryzionym przez wilkołaka walczącego aktualnie z aurorami, niż trafić na spotkanie z tą kobietą, która wprost uwielbia znęcać się nad swoimi ofiarami. Jakby wykrakał... jeden ze śmierciożerców właśnie szedł w jego stronę jasno dając mu do zrozumienia, że i zakładników nie ominie manto. Pałkarz, którego atutem zdecydowanie była zwinność i siła postanowił wykorzystać swoje umiejętności. Nim jednak oprawca zdążył dojść do zakładników, z różdżki aurorki poleciało w jego stronę zaklęcie, mające prawdopodobnie dać mu odrobinę czasu na uwolnienie się. Chris podziękował jej w duchu, rozglądając się w poszukiwaniu swojej własnej broni. Uwolnienie się z więzów, bez uprzedniego zlokalizowania swojej różdżki oznaczało pewną śmierć. Jeśli zauważył różdżkę, wkroczył do akcji. Mocnym szarpnięciem wyswobodził się i z całą siłą wbiegł w śmierciożercę i chwycił go z całych sił wykorzystując jak tarczę (jeśli zaklęcie Phoebe nie trafi w złoczyńcę) i grzmotnął nim o ścianę najmocniej jak potrafił. Gdy znalazł różdżkę rzucił w stronę drugiej zakładniczki “Protego Socii” a sam za ścianą obmyślał jakikolwiek plan ataku... |
| | | Mistrz Gry
| Temat: Re: Atrium Nie 29 Maj 2016, 15:00 | |
| Walka w atrium przypominała już prawdziwą wojnę. Rudolf zaśmiał się krótko widząc, jak pojawia się jego żona i bezbłędnie trafia Matthiasa. Dobrze mu tak. Pojawienie się pani Lestrange wiązało się z efektywnym wejściem, więc bardzo szybko filary wybuchnęły, rozsypując wszędzie odłamki. Rudolf jednak niezbyt dobrze podniósł swą tarczę, obrywając Necrosisem. Oparł się o ścianę chwytając się za klatkę piersiową. Ból na chwilę go znokautował. Infractos rzucony w Bellę bez trudu przebił się przez zwykłe Protego, boleśnie to zaznaczając w ciele Śmierciożerczyni. Widząc to, Rudolf odczuł ogromną złość. Doloris Finis pomogło mu pozbyć się bólu w klatce i mimo kołatającego serca podniósł różdżkę na Matthiasa. Falcis uderzyło w Matthiasa zaraz po wybuchnięciu filarów. Odłamki te odbiły się od tarczy Phoebe, chroniąc ją przed urazami. W momencie kiedy uderzyła w wilkołaka, na tego rzucił się Chris, powalając go dodatkowo. Wilkołak zaryczał groźnie i mocno podrapał Chrisa po nodze, aż puściła się krew.
*** Mała uwaga, piszcie mi proszę pod postem krótki skrót waszych działań albo chociaż podkreślajcie, bo ciężko mi wysupłać z tekstu. Od teraz są zasady pojedynku, więc możecie używać po 2 zaklęcia ATAKUJĄCE i 1 zaklęcie OBRONNE. Uniki bez limitu.
Finite Matthiasa działa na opaskę bez kostek. Mathhias trafia oba zaklęcia.
Infractos w Bellę 17+1 =18
Necrosis w Rudolfa 17+5=22
obrona przez filar - k11 3 - filar wybucha Bellatrix Zaklęcie Infractos może zatrzymać tylko Protego Horibilis, więc Bella obrywa Infractosem, ale odbija zaklęcie Phoebe. Protego 15+3=18
Bombarda 17+6=23
Phoebe - ze względu na natłok zaklęć wybieram trzy
Contrprotego 15+1=16 Everte Stati -wilkołak 15+5=20 Everte Stati - Bellatrix 15+1=16 atak Chrisa - k11 4 -parzysty wynik powala wilkołaka na łopatki Protego socii dla Moiry 7+6=13 Rudolf
Protego Horibilis 16+2=18 Falcis w Matthiasa 15+1=16
Kolejna kolejka - Bella, Matthias i Rudolf -1 Gdy osoba uzyska trzy trafienia czyli -3, to pada nieprzytomna. Przypominam o dwóch atakach i jednej obronie z dowolną liczbą uników oraz zasłon za przedmiotami. Proszę o podkreślanie zaklęć i uników. Chris i wilkołak - będziecie mogli prowadzić pojedynek mieszany fizyczno-magiczny jeśli wyrazicie ochotę (jako wilkołak wyrażam).
Ostatnio zmieniony przez Mistrzyni Sophie dnia Nie 29 Maj 2016, 15:39, w całości zmieniany 2 razy |
| | | Huncwot
| Temat: Re: Atrium Nie 29 Maj 2016, 15:00 | |
| The member ' Mistrzyni Sophie' has done the following action : Dices roll
#1 '6-ścienna' : -------------------------------- #2 '11-ścienna' : -------------------------------- #3 '6-ścienna' : -------------------------------- #4 '11-ścienna' : -------------------------------- #5 '6-ścienna' : |
| | | Alex Hall
| Temat: Re: Atrium Nie 29 Maj 2016, 20:51 | |
| Zabawne, że wiadomość od Milloti dopadła go akurat, gdy dostarczał do Azkabanu nowego rezydenta – choć zabawne brzmiałoby bardzo nie na miejscu w kontekście obcowania z dementorami. Szczególnie, kiedy twój patronus za nic nie chce aktualnie przybierać cielesnej formy, a objawia się smętną, ledwie srebrzącą się mgiełką. Tak czy siak, wołanie o pomoc tylko przyspieszyło przekazanie wciąż nieprzytomnego i śmierdzącego spalenizną Greybacka w troskliwe rączki więziennych strażników, samego Halla posyłając do Ministerstwa Magii. Choć lubił wpadać w sam środek zamieszania i zaraz znajdować się pod ostrzałem, dzisiejszego wieczora odmówił sobie podobnych zagrywek, nie mając zielonego pojęcia, co też mogło się dziać wewnątrz budynku – ilu było przeciwników, ilu aurorów, czy uwikłani w to byli zakładnicy? Sądząc po tym, co zadziało się we Wrzeszczącej Chacie, Śmierciożercy zaplanowali zmasowaną akcję, rozrzutem miejsc próbując zdezorientować stróżów prawa i być może zyskać coś kompletnie innego, niż mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka. Dlatego właśnie, zanim znalazł się w atrium, Hall rzucił na siebie zaklęcie niewidzialności oraz drugie, wytłumiające kroki na posadzce. Adrenalina krążąca mu w żyłach nie miała czasu złagodzić swojego działania, zaraz podsycana kolejną sytuacją zagrożenia – póki co, myśli o Alecu i poturbowanej Alice zostały odsunięte na bok, gdy auror ostrożnie poruszał się po aportacji od wind w głąb budynku. Dźwięki walki dało się słyszeć z daleka – trzaski zaklęć i eksplozje kamiennych filarów. Czasu na ocenę sytuacji było niewiele, dokładnie tyle, by zauważyć dwie postaci w ciemnych szatach stojące naprzeciwko dwójki aurorów i plątaninę ciał z boku. Polegając na zaklęciu nie pozwalającym go dostrzec, Alex rzucił niewerbalne Gravis w najbliższego śmierciożercę (Bellę), z zamiarem zwiększenia wagi jego szat na tyle, by nie mógł unieść dłoni i rzucać zaklęć, a w najlepszym wypadku padł na posadzkę niezdolny do ruchu. Kolejny, wciąż rzucany bez użycia słów czar Bracchium Emendo został wycelowany w rękę drugiego śmierciożercy (Rudolf), w założeniu mający pozbawić go kości dłoni, nadgarstka i przedramienia, uniemożliwiając rzucanie zaklęć. Zaraz potem Hall wykonał odruchowy unik za oderwany kawał filaru, w razie gdyby coś się nie powiodło, a Rudolf i Bella cisnęliby zaklęciami w miejsce, z którego przed momentem wystrzeliły promienie aurorskich czarów. Dopiero po chwili wyjrzał na tyle, by wciąż niewerbalnie osłonić Protego Horribilis stojącego najbliżej Matthiasa . |
| | | Matthias Le Chiffre
| Temat: Re: Atrium Czw 02 Cze 2016, 16:25 | |
| / Krótki post, bo nauka (smuteczek).
Atmosfera w atrium znacząco się zagęściła, bardzo prawdopodobne, iż na skutek pojawienia się na polu bitwy kolejnego czarnoksiężnika, a raczej czarnoksiężniczki. Matthias nie marnował ani chwili, starając się wyeliminować przeciwników z walki. Nie był jedynym - panna Milloti wyraźnie się bowiem uaktywniła, a co zdawało się aurorowi dość niespodziewanym zjawiskiem, jednemu z zakładników udało się także uwolnić z więzów i powalić na ziemię swojego oprawcę. Le Chiffre bacznie obserwował atrium, starając się zwracać uwagę nawet na najmniejsze szczegóły, jednakże natłok zaklęć rzucanych przez jedną, jak i drugą stronę pojedynku niekiedy naprawdę bywał przytłaczający. Mężczyzna zdołał, co prawda, ugodzić Rudolfa oraz jego partnerkę, ale sam nie zdążył uchronić się przed kolejnym czarnomagicznym urokiem. I chociaż, będąc ekspertem w dziedzinie magii najmroczniejszej, doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że wbijające się w jego ciało noże stanowią jedynie iluzję, ból mocno nadszarpnął jego zdolność koncentracji. Matts starał się zacisnąć zęby, przekonać swój mózg do tego, by ignorował zwodnicze cierpienia niewiele słabsze od tortur płynących z niewybaczalnego Crucio. W pewnym stopniu na pewno uśmierzył swoją mękę, ale nie mógł być w stu procentach przekonany co do tego, że ból zniknie całkowicie. Musiał więc walczyć dalej, pomimo wszelkich niedogodności losu. Uwadze Le Chiffre'a nie umknęło również to, że w atrium pojawiła się kolejna, tajemnicza dusza. Zaklęcie niewidzialności nie mogło bowiem ukryć rzucanych przez nieznajomą personą uroków, które przecież nie wypłynęły, ot tak, z powietrza. Okazało się jednak, że aurorzy, wraz z zakładnikami, zyskali w swym gronie sojusznika, jako że ataki skierowane były przeciwko śmierciożercom. Matthias, mimo że był osłabiony, zamierzał wesprzeć swoich pobratymców. Uniósł więc do góry swą różdżkę, najpierw celując w Bellatrix. Zdecydował się na użycie niewerbalnego zaklęcia Falsum Hostium, które na pewno pozwoliłoby mu zyskać dużą przewagę. Gdyby udało mu się bowiem skutecznie ugodzić nim śmierciożerczynię, ta nie byłaby w stanie wystosować ataku na jego osobę. Pozostałby mu więc jedynie Rudolf, zważywszy na to, że trzecim wrogiem dość spektakularnie zajął się wyswobodzony zakładnik. Kolejny czar, a mianowicie niewerbalne Facibus, Le Chiffe rzucił w Lestrange'a. Może i było to dość brutalne zagranie, ale przeciwnicy niewątpliwie nie byli nowicjuszami, dlatego wolał nie stosować wobec nich żadnej taryfy ulgowej. Cały czas trzymał jednak różdżkę w pełnej gotowości, w razie gdyby ktokolwiek postanowił zaatakować i jego. Miał zamiar, jeśli będzie to tylko konieczne, użyć tarczy Protego Horribilis. Gdyby zaś po pierwszym rzuconym w niego czarze, w jego kierunku sunął kolejny albo kolejne, Matthias planował spróbować szczęścia w zwykłym uniku, odskakując w bezpieczne miejsce.
|
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Atrium | |
| |
| | | |
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |