Miejsce, w którym możesz kupić potrzebną, niezbędną amunicję do spłatania figla. Co konkretnie? Wystarczy zerknąć na listę rzeczy zakazanych wywieszonej na drzwiach gabinetu woźnego. Wszystko co tam jest napisane, możesz kupić tutaj. Jeśli wydasz dziesięć galeonów za jednym razem jeden wybrany przedmiot masz gratis!
Aria Fimmel
Temat: Re: Sklep Zonka Sob 01 Lis 2014, 21:44
Dziewczyny przeniosły się za pomocą kominka do Hogsmeade, by udać się do sklepu Zonka. Fimmelówna miała wrażenie, że od jej ostatniej wizyty minęły całe wieki! Uśmiechnęła się pod nosem, zerkając na towarzyszkę. Przed zmianą miejsca pobytu w milczeniu wysłuchała wszystkiego, co miała jej do powiedzenia, nie chcąc jej poganiać. Ciszy między nimi nie była czymś dziwnym i niewygodnym, a przynajmniej Aria tego tak nie postrzegała. Odczuła ulgę, gdy Yumi postanowiła podzielić się z nią kawałkiem cięższej części swojego życia. Nie chciała wpychać się w rzeczy, które jej nie dotyczą, po prostu się o nią martwiła. Bezsilność zżerała ją od środka, a w końcu od tego ma się (prawie)przyjaciół, by mieć z kim porozmawiać. Im bardziej człowiek próbował zamaskować swoje prawdziwe samopoczucie, tym ciężej było mu znosić nagromadzające się wydarzenia. Choć dzielenie się tym wszystkim musiało przyjść dziewczynie z ogromnym trudem, Aria cieszyła się z tego, że koleżanka jej zaufała. Gdy próbowała zachęcić ją do rozmowy miała obawy, że ją przestraszy i zniechęci. Nie wiedziała jak mogłaby naprawić szkodę, gdyby Yui się na nią obraziła. - Martwisz się o niego – powiedziała, skupiając się na tym, by na nikogo nie wpaść. Jeżeli była zaskoczona, udało jej się to ukryć. Złapała dziewczynę za dłoń, próbując po raz kolejny ciepłym gestem dodać jej otuchy. Nie była ekspertem w relacjach damsko-męskich, jednak tym razem chyba ona powinna postarać się coś mądrego z siebie wykrztusić. - Yumi, Amycus w szpitalu ma na pewno najlepszą opiekę i wierzę w to, że zrobią tam co tylko mogą, by mu pomóc – uśmiechnęła się delikatnie w jej stronę. – Daj mu czas. Chłopcy są dziwni, chyba niechętnie przyjmują pomoc, szczególnie jeżeli oferują ją dziewczyny – westchnęła. Nawet w większości książek, które traktowały o takich problemach, kobiety były traktowane jako płeć słabsza. Mężczyźni traktowali je z pobłażaniem i byli zbyt dumni do tego, by przyznać się, że coś z nimi jest nie tak. Chyba nie lubili pokazywać swoich słabości, lecz czy można było się temu dziwić? Od zawsze wychowywano ich na głowy rodziny, jako silniejszą część społeczeństwa. - Nie musisz się bać, nikomu nie zdradzę co mi powiedziałaś – dodała, uważając to za konieczne, choć opowiadanie o tym komuś innemu nie przeszłoby jej nawet przez myśl. Aria potrafiła trzymać język za zębami, nawet najgorsze sekrety były u niej bezpieczne. Tak bardzo skupiała się na Yumi i na tym, co powiedzieć, że nie zauważyła tego, że już od jakiegoś czasu stoi bezczynnie w sklepie, nie patrząc na nic konkretnego. Nagle przypomniało jej się znów o zbroi, choć było to dość szalony pomysł. Postanowiła jednak poczekać jeszcze na reakcję koleżanki, by nie rozpraszać jej zanadto.
Yumi Mizuno
Temat: Re: Sklep Zonka Nie 02 Lis 2014, 10:53
Bez przeszkód pojawiły się w Hogsmade. Yui otrzepała z ubrań zielony pył, który przyczepił się do niej podczas teleportacji kominkowej. Dziewczyna nie patrzyła na Arię odrobinę zawstydzona swoją paplaniną. Pierwszy raz wyrzuciła z siebie coś trapiącego i teraz nie wiedziała jak ma się czuć. Zbyt wiele działo się w ciągu ostatnich trzech miesięcy, aby Yui wyglądała beztrosko. Uśmiechała się aczkolwiek pogłębione zmarszczki wokół oczy świadczyły o męczących, nagromadzających się problemach. Miała piętnaście lat, nie powinno ich tam być. Amycus przyprawiał ją o szaleństwo, gdy podejmowała próby zajęcia odpowiedniego stanowiska. Niczego jej nie ułatwiał. Ojciec w domu mierzył ją wzrokiem, czasami czerwieniał gdy na siebie wpadali... a wszystko przez to, że jeszcze bardziej zaczęła przypominać Natsumi. Nie zająknął się ani razu na temat jej zmienionego, odświeżonego wyglądu. Od lat codziennie rano zostawiał na przedpokoju tę samą karteczkę z tym samym tekstem "Jeśli będziesz czegoś potrzebować, zawołaj Sorena". W efekcie z ojcem siedziała tylko podczas śniadania i czasami przy kolacji, nie zamieniwszy z nim ani jednego słowa. Anastasię Yui całkowicie wyparła ze świadomości, zmuszając siebie do skupienia się na wszystkich, byleby nie na rozczarowaniu jej zachowaniem. Nieobecność jeżyka, ciężka korespondencja, zmartwienie o Skai... wszystko to przeplatało się i przygnębiało Yumi. Wygadała się i pragnęła się z tego cieszyć, także powitała z ulgą drobny gest. Też ścisnęła dłoń Arii w ramach podziękowania. Weszły do sklepu wypełnionego po brzegi najróżniejszymi przedmiotami. Czyjaś sztuczna ręka wyciągała palce ku jej włosom. Miała długie paznokcie niczym u ghula. W mig uskoczyła przed zachłanną zabawkową kończyną, zgarniając włosy na ramiona. - I mi i Amycusowi nie podoba się to, że się o niego martwię. - szepnęła, spuszczając wzrok na własne buty, jakby tam była wypisana odpowiedź na wszystkie pytania świata. Mimowolnie kącik ust Yu drgnął od śmiechu. Aria miała świętą rację, szkoda, że wcześniej o tym nie pomyślała. Faceci dzielą się na dwie części: ta pierwsza uwielbia, gdy ktoś się nimi opiekuje (szczególnie dziewczęta), zaś druga wręcz przeciwnie. Nienawidziła tego. Amycus kwalifikował się do tej drugiej części. Tak trudno było Yumi powściągnąć swoje zmartwienie, wszak jej naturą było opiekowanie się tymi, którzy tego potrzebowali. Dzięki Arii, na chwilę się uspokoiła, ale tylko na chwilę. - Mawia się, że kobiet nie da się zrozumieć, a faceci chyba nam w tym dorównują. - uniosła głowę i posłała Arii uśmiech pełen wdzięczności, choć nadal dało się wyczuć rezerwę w jej zachowaniu. Nagle przed nimi pojawił się zabawny człowieczek, nie kto inny jak pan Zonk. Yumi zapytała uprzejmie o zbroję, opisała jak powinna się zachowywać oraz o cenę. Sprzedawca machnął różdżką i zniknął na zapleczu w poszukiwaniu odpowiedniego towaru. - Zdziwię się, jeśli będzie miał coś takiego. Zobacz, tutaj jest wszystko i jeszcze więcej. - pod jej nogi przybiegł jakiś kręcący się wokół siebie bączek z czułkami. Uderzał o buta Yui, bo stała mu na drodze. Półki uginały się pod przedmiotami i robiło to niesamowite wrażenie. Merberet sięgnęła po dwie przypominajki, aby i je zakupić. Musi zapisać gdzieś i pamiętać o treningu na miotłach. Dostała niedawno materiały od Lucasa, których trzeba najlepiej nauczyć się na pamięć i wcielić w życie. Jej celem miało być opanowanie do perfekcji Przerzutki, a to było z zasady łatwe. Trudność sprawiał Manwer Proskiego i właśnie po to była potrzebna jej przypominajka. Ostatnimi czasy Yumi nie miała czasu myśleć o niczym ani o nikim oprócz Amycusa wyżywającego się w szpitalu na pielęgniarkach. Musi znaleźć czas na trening u siebie w ogrodzie, inaczej Lucas nie będzie zadowolony we wrześniu. Kolejna sprawa do załatwienia na długiej liście maleńkich punkcików. Yui martwiła się, że w takim tempie osiwieje przed skończeniem dwudziestego roku życia.
Mistrz Gry
Temat: Re: Sklep Zonka Nie 02 Lis 2014, 12:46
Jak zwykle panował tutaj ruch! Niesamowity ruch, pełno uczniów i też tych nieco starszych czarodziei, którzy zawsze mieli chwilę, aby zajrzeć tutaj i zaopatrzyć się w parę drobiazgów do robienia kawałów. Pieczę nad tym sprawował sam właściciel - pan Zonko. Jego nazwisko już przywodziło na myśl zabawę i żarty. W czasie roku szkolnego, gdy odbywały się wyjścia do Hogsmeade dla uczniów Hogwartu, wtedy to dopiero nie dało się tutaj wejść! Coraz to nowe produkty lądowały na liście przedmiotów zakazanych u Filcha, lecz nie przeszkadzało to nikomu w zakupach. Ani tym bardziej w wymyślaniu nowych rzeczy, które jeszcze nie trafiły na sławetny spis. Zonko nie miał z tym problemów, miał głowę pełną pomysłów. Krzątał się między półkami, pomagając sprzedawcom w ich wyborach. Właściciel podliczył zysk z ostatniego zakupu i pogłaskał się po wytwornym wąsie, zakręconym do góry. Jego niebieskie oczy wychwyciły dwie panny, wyglądające jak uczennice... czyżby juz robiły zapasy na wrzesień by zacząć rok szkolny z hukiem? -Witam drogie panienki! W czym mogę Wam pomóc? Mydło ze żabiego skrzeku? Gryzące w nos kubki? Co doradzić? -zawołał do nich ochoczo, uśmiechając się sympatycznie. Wysłuchał uważnie prośby Yumi i wybrał się na zaplecze. Chwilę go nie było, wrócił umorusany jak nieboskie stworzenie, ale wydobył z czeluści półek... figurkę rycerza. A raczej mini-zbroję. -Chyba o to wam chodziło moje panie. Wystarczy proste zaklęcie - Engorgio - aby zbroja przybrała żądany rozmiar. Uważajcie jednak, potrafi wymknąć się spod kontroli. Jedyne cztery galeony.-Zonko przeczesał swój zakręcony wąsik.
Aria Fimmel
Temat: Re: Sklep Zonka Nie 02 Lis 2014, 23:33
Martwienie się o czyjeś dobro powinno być kojarzone raczej z pozytywną emocją, o ile nie przekraczało ono granic i nie stawało się nadopiekuńczością, bądź wręcz jakąś dziwną obsesją na punkcie bliźniego. Aria dobrze znała to uczucie, które mocno ciążyło na sercu. Jej celem nie było jednak dobijanie lezącego, a niesienie pomocy. - To nie jest coś, co można kontrolować – powiedziała, nagle zdając sobie sprawę, że w sklepie znajduje się o wiele więcej osób, niż początkowo zauważyła. Musiała przestać chorobliwie skupiać się na swoich myślach, by takie rzeczy jej się więcej nie zdarzały. Przełknęła cicho ślinę, starając się nie wyglądać na speszoną. – Skoro się o niego martwisz to tylko może oznaczać, że ci na nim zależy. To chyba dobrze, prawda? – zmarszczyła brwi, po części sama nie rozumiejąc swojego dziwnego toku rozumowania. Choć, czy była tak daleka od prawdy? Byli ze sobą złączeni, prawdopodobnie do końca życia. Lepiej więc było troszczyć się o narzeczonego, niż go unikać i tylko od niego uciekać. Nie miała doświadczenia, nie była ekspertem w dziedzinie miłości i chyba była ostatnią osobą, która powinna udzielać na ten temat rad… Dzielnie jednak próbowała dać sobie z tym jakoś radę. Na stwierdzenie, że mężczyźni potrafią być równie niezrozumiali co kobiety, Aria mogła tylko przytaknąć. Serce zabiło jej mocniej, gdy nagle przed nimi wyrósł pan Zonko. Wiedziała, że właściciel kręci się gdzieś w pobliżu, mimo to jednak zdołała się przestraszyć. Pokręciła lekko głową, próbując się nie zaśmiać nad swoją płochliwością. To chyba nigdy się nie zmieni. Na szczęście Yumi zajęła się odpowiedzią na jego pytanie, więc nie zapadła niezręczna cisza. Po chwili znów były same. - Ale się wystraszyłam… – wypuściła głośno powietrze z płuc. – Masz rację, jest tu wszystko… - Niektórych rzeczy nigdy wcześniej nie widziała na oczy i zastanawiała się do czego też mogłyby służyć. Jej uwagę zwrócił bączek z czułkami, który uparcie próbował przedostać się za Yumi, uderzając o jej buta. A może powinna kupić coś siostrze? Gdyby tak zdecydowała się z nią w końcu porozmawiać i zrozumieć, że postąpiła niesłusznie… Aria zaczęła przechadzać się między półkami, próbując wypatrzeć coś, co mogłoby spodobać się Porunn. Mimo napiętej atmosfery między nimi, nie mogła przestać o niej myśleć. Czy to aby na pewno nie była już jakaś mała obsesja, bądź chorobliwa miłość? W żadnym wypadku nie można było tego nazwać zdrowymi stosunkami, choć może u bliźniaków takie zachowania podchodziły pod ogólnie przyjętą normę? Nagle zawiesiła spojrzenie na niewielkim pucharku. Wiedziała, że siostra je uwielbia i stawia prawie na równi z figurkami smoków. Sięgnęła więc po przedmiot, chcąc przyjrzeć mu się z bliska. Tak, to będzie odpowiedni prezent. Wróciła do Yumi, uśmiechając się delikatnie. Wtem powrócił do nich pan Zonko, nie komentowała jednak jego wyglądu. Przyglądała się malutkiemu rycerzowi, jednak słowa „potrafi wymknąć się spod kontroli” kazały jej się zastanowić nad słusznością takiego zakupu. Może jednak warto było zaryzykować i zrobić coś szalonego? Spojrzała pytająco na Yumi.
Yumi Mizuno
Temat: Re: Sklep Zonka Pon 03 Lis 2014, 09:32
Wystarczyło wejść wgłąb sklepu, aby zauważyć ludzi kręcących się między półkami. Kiedyś Yui zrobiłaby w tył zwrot i wyszła, odczekała aż się rozluźni i dopiero weszła. Dziś zrobiła krok w bok, robiąc miejsce staruszce bez głowy - musiała mieć na sobie kapelusz niewidkę. Zanim Yui zapytała samą siebie co robi w tym sklepie stara wiedźma, ta już wyszła. Zgadzała się z Arią, że na martwienie się nie ma żadnego wpływu. Jej dalsze słowa przeraziły Yumi nie na żarty. Zastygła w bezruchu spoglądając niedowierzająco na koleżankę. Przez dłużące się dwie minuty Yumi nie wiedziała gdzie jest i po co tutaj właściwie przyszła. Miałoby jej już zależeć na Amycusie i jego dobrym samopoczuciu? Ta myśl ją zabolała wbrew pozorom. Tak długi czas Yu próbowała podchodzić do swego narzeczonego z dystansem, rezerwą i życzliwością, aż nie zauważyła, gdy on znowu złamał wszelakie zasady i jeszcze bardziej wszedł z buciorami w jej życie. To chyba dobrze, prawda?, te słowa dźwięczały jej w uszach. Minęło sto dwadzieścia sekund i dopiero wtedy pół Japonka ocknęła się, zamrugała. Pojawił się przed nimi śmieszny człowieczek. Aria odskoczyła spłoszona zaskakując tym Yumi, która powitała Zonka uśmiechem. Wyglądał bardzo sympatycznie i miło, czym od razu zdobył serce Krukonki. Postanowiła nie wracać do tematu, czy to dobrze, że zaczęło jej zależeć na narzeczonym. To zbyt świeże słowa, aby mogła je już zaakceptować i przejść z tym do porządku dziennego. Przeklinała Amycusa po japońsku w myślach, jednocześnie zła i niespokojnie zaskoczona. - Mydło z żabiego skrzeku? - zapytała cicho, gdy Zonko zniknął na zapleczu. Yumi nie była pewna czy chciałaby umyć się mydłem z żabiego skrzeku. Jeśli by się ruszało - uciekałby z krzykiem. Uśmiech zajaśniał na buzi Yu na widok brudnego pana Zonka, który oddawał się swej pracy z godną podziwu pasją. Sięgnęła po figurkę rycerza kładąc sobie ją na otwartej dłoni. Szturchnęła ją palcem w bok, aby sprawdzić jak się zachowuje. Pogroził jej miniaturową blaszaną ręką i się obraził. - Bierzemy. - zawyrokowała, mile zaskoczona, że dostały coś tak magicznie absurdalnego. Położyła rycerzyka na blacie tak samo jak i dwie przypominajki. Gdy Aria weszła między półki w poszukiwaniu czegoś ciekawego, pół Japonka nachyliła się nad szafeczką z do połowy startym napisem "Zimne ognie". Intuicja mówiła jej, że te ognie nie są zwyczajne, poza tym lubiła na nie patrzeć odkąd pamięta. Wyjęła jedno opakowanie i również położyła na blacie. - Poradzimy sobie z zaczarowaną zbroją, co nie Aria? - zapytała pewnym siebie tonem dziewczynę, aby ta potwierdziła, że to nic takiego zapanować nad zabawką. Najwyżej dostarczy im jeszcze więcej zabawy, a ich jedynym zadaniem będzie pilnować, aby żaden niemagiczny człowiek nie ujrzał trzeszczącego małego rycerza. Prawdopodobnie powiększą go do ludzkich rozmiarów, bo jak inaczej im się przyda? Aria musi poćwiczyć, a więc Yui będzie zdolna nawet tę zbroję ubrać w ślizgońskie szaty. Lepiej nie pytać skąd by je wytrzasnęła. Gdy pan Zonko odwrócił się od nich, Yu nachyliła się ku Arii. - Jaki fajny, prawda? - zapytała i niekoniecznie miała na myśli rycerzyka, a sprzedawcę ubranego śmiesznie i tak oddanego klientom. Wyjęła z torebki portmonetkę i wygrzebała odpowiednia sumę galeonów. Na dziś zakupów jej starczy. Nie mogła nic zaradzić na własne drżące dłonie.
Aria Fimmel
Temat: Re: Sklep Zonka Wto 04 Lis 2014, 19:09
Aria również nie chciałaby się umyć mydłem z żabiego skrzeku, już sama nazwa była wystarczająco odstraszająca. Nie chciała wiedzieć jak wygląda ani jak pachnie taki przedmiot… Mogła tylko przypuszczać, że nie było to nic przyjemnego dla zmysłów. Mały rycerzyk nie wyglądał groźnie, a grożąc Yumi małą ręką za szturchnięcie, był nawet całkiem uroczy. - Razem na pewno sobie poradzimy – odpowiedziała, a ton głosu koleżanki dodał jej tylko pewności. Jakie szkody mogła zrobić malutka zbroja, dopóki się jej nie powiększy? Nie wyglądała groźnie, a w dwójkę spokojnie powinny sobie z nią dać radę. Może nawet Skai by się do nich przyłączyła? W jej głowie powstawały coraz to nowsze pomysły. Wyobraziła sobie nagle bal, rycerzy i ubrane w piękne stroje księżniczki. Lubiła czytać książki o takiej tematyce, choć sięgała po nie często tylko jak była młodsza. Mama często opowiadała jej o dawnych czasach, same razem również lubiły sobie wymyślać coraz to nowsze historyjki. Pewnego razu nawet wyobraziła sobie ojca w postaci rycerza, który musiał walczyć ze smokiem, by uratować mamę – piękną księżniczkę. Była młoda i głupia, a ta historia potoczyłaby się zapewne całkiem inaczej: rycerz walczyłby z księżniczką o smoka… Tak, taki scenariusz byłby o wiele bardziej prawdopodobny. Aria uśmiechnęła się pod nosem, wybudzając się powoli z wytworzonego świata wyobraźni. Patrzyła, jak Yumi kładzie na blacie przypominajki i zimne ognie. Fimmelówna położyła obok jej rzeczy swój pucharek, zdecydowana go kupić. W końcu kiedyś musiała pogodzić się z siostrą. - Pan Zonko? – zerknęła na Krukonkę, chcąc upewnić się kogo miała na myśli. Po chwili kiwnęła głową. – Tak, jest bardzo miły. Wystraszyłam się, bo pojawił się znikąd… a raczej się zamyśliłam, wiem, muszę nad tym popracować – dodała, lekko zawstydzona. Takie rzeczy nie powinny jej się już zdarzać. Musiała być przygotowana na wszystko. Gdyby takie coś zdarzało jej się przy Ingrid… Ciocia byłaby na nią bardzo zła. Kobieta zawsze traktowała innych z dystansem, ale dla Arii była po prosty silną osobowością. Być może, gdyby poznała jej prawdziwe oblicze, nie myślałaby o niej w ten sposób. - Jak nazwiemy naszego rycerza? – zapytała, przyglądając się znów figurce. Po chwili również Aria wyciągnęła odpowiednią kwotę, by zapłacić za pucharek i oczywiście za rycerzyka. Skoro miały obie mieć z niego uciechę, nie pozwoli koleżance samej płacić. Rozejrzała się jeszcze pobieżnie po sklepie, jednak nic więcej nie wpadło jej w oko. Chciała tylko już wyjść ze sklepu i udać się w spokojniejsze miejsce, nie lubiła tłumów. Może i nikt nie zwracał wtedy na nią uwagi, jednak czuła się niepewnie, jakby zbyt duża liczba osób stwarzała niejakie zagrożenie.
Yumi Mizuno
Temat: Re: Sklep Zonka Sro 05 Lis 2014, 16:07
Yui przeczuwała, że prędzej nauczą rycerza Hymnu Szkolnego niż wychowają jakiegokolwiek ślizgona. Uprzejmie nie dzieliła się tym spostrzeżeniem z Arią, gdyż jej celem było pocieszenie dziewczyny, a nie wpędzenie w depresję antyślizgońską. Posłała Krukonce szeroki uśmiech, rozbawiona tak intensywnym zamyśleniem koleżanki. Zazdrościła jej tej umiejętności wbrew pozorom, jakoby była to wada. Yumi nigdy nie mogła pozwolić sobie na takie zamyślenie, nauczona od małego czuwać. - Za to jest ładnie kolorowo ubrany. Niemożliwe jest, żeby się go bać. - stwierdziła spoglądając na sprzedawcę życzliwie. Wzięła do ręki tęczową torebkę z zakupami z logo sklepu. Z daleka będzie widać co knuje, a przecież obie wyglądały tak niepozornie i niewinnie. Rycerzyka włożyła do przedniej kieszeni nie zważając na jego obrażanie się. W jej domu jest tak pusto, na pewno nie zginie. Wezmą go ze sobą na wakacje, na zaplanowaną wycieczkę do Wenecji. Przez chwilę Yumi pomyślała, aby poinformować Amycusa o planach, ale zaniechała tego. Jeszcze nie, jeszcze niech odpoczywa i nie myśli o niczym. Ani o Hectorze i Luca Chancie, ani o korespondencji z jego zaborczą i zazdrosną siostrą ani też o dwutygodniowej wycieczce zza granicę. Raczej nie będzie zadowolony po takich wiadomościach. Yumi potrząsnęła głową odpędzając od siebie ponure myśli. Nie powinna psuć sobie nastroju rozmyślaniami co będzie później. Musi teraz przetrwać te kilka najbliższych dni zanim Amycus nie znajdzie się w domu. Może wysprząta cały dom? Pomoże Sorenowi i czas upłynie szybciej. Jedno było pewne, żadnej szafy na strychu nie otworzy. Miała z nimi złe doświadczenia. Razem z Arią ruszyły ku wyjściu, dziękując serdecznie panu Zonko za pomoc. Yumi zachichotała słysząc pytanie koleżanki. Jakby odpowiedź nie była wystarczająco jasna! - Jak to jak go nazwiemy? Oczywiście, że Gilgamesh II albo Gilgamesh Junior. Bez tego trening nie miałby sensu. - a potem roześmiała się cicho w niespodziewanym ataku chichotu. Razem z Arią rozpoczęły wymyślać żarty na temat ślizgońskich narzeczonych i o chłopakach, a nawet poplotkowały na niektóre tematy, tak potajemnie. Przez resztę dnia spacerowały po całym Hogsmade, a gdy słońce znalazło się na horyzoncie poszły do tego samego kominku w Pubie, którym tu przybyły. Wyściskały się mocno, obiecały sobie kontakt i każda wróciła do swojego domu. Pozostał po nich tylko kłęb zielonego dymu. Oraz oburzający piskliwy głosik Rycerza Gilgamesha II na wieść, że zostanie ubrany, gdy "urośnie".
[z tematu obie]
Gość
Temat: Re: Sklep Zonka Nie 08 Lis 2015, 10:34
Jakieś dziwne zrządzenie losu, jakiś kaprys, przebiegły wybieg zdarzeń sprawił, że przybycie Antka wyratowało młodszego z Gallagherów; wyratowało go niewątpliwie, acz sam zainteresowany nie był do końca pewny, czy w ogóle chciał być uratowany. Bo kiedy stali tak naprzeciwko siebie, kiedy płatki śniegu wirowały w powietrzu, a atmosfera, choć napięta, nie zdawała mu się być jedną z tych ciężkich, coś w żołądku Krukona przewracało się z podekscytowania. Niestety, moment zamigotał nieśmiało i zagasł za sprawą kąśliwego komentarza Tony’ego, za sprawą jego ust, muskających przelotnie czoło Claire, za sprawą jej spłoszonego spojrzenia. Aiden odetchnął głęboko, wzruszając jedynie ramionami, a później z uśmiechem odwzajemnił uścisk dłoni, kiwając bratu na powitanie. ‘Wszystko przez te przeklęte listy’ – zdecydował, gdy pokonywali strome zbocze, ramię w ramię. Oni milczący, Antek jak zwykle rozgadany, pogodny. Butelki w jego torbie podzwaniały wesoło i gdyby Aiden nie znał brata tak dobrze, mógłby bez problemu uznać, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. Sedno tkwiło jednak w tym, że dziś nic nie zdawało się być tak w porządku, jak mogło. Jak powinno. Jak wyrażały to jedynie pobożne życzenia. Wszystko zdawało sie płynąć przed siebie nie tak, jak trzeba, nadchodząc w dodatku dość niespodziewanie. Wliczyć należało w ten rachunek również nagłą, nieprzemożną ochotą na kichanie, która dopadła młodszego Gallaghera ni z gruszki, ni z pietruszki. Oddechy przemieniały się w parę w kostniejącym z zimna powietrzu, wystarczyło jednak minąć bramę Hogsmeade, by wszystkie troski na moment odeszły, rozmyły się, zniknęły w szczypiącym policzki mrozie i świetle setek lamp. Bo chociaż do świąt wciąż pozostawało kilka długich, wypełnionych niecierpliwym oczekiwaniem tygodni, czarodziejskie miasteczko powoli poczęło podejmować stosowne przygotowania, a na fasadach drewnianych budynków zmaterializowały się długie sznury magicznych lampek. Mimo wieczornej pory uliczki były ruchliwe i głośne; dwa gnomy piszcząc hałaśliwie przepychały się przy skrzyni wypełnionej świątecznymi ozdobami, które Rosmerta właśnie zaczęła rozpakowywać. Sprzedawcy powoli zwijali małe kramiki, mieszkańcy kręcili się tu i ówdzie, zwabieni przez witryny sklepów lub zachęcający zapach z szynku. Aiden spojrzał na Claire, posyłając w jej stronę krótki uśmiech, a zaczerwieniona od chłodu dłoń na chwilę odnalazła jej rękę, ściskając ukryte w rękawiczce palce. - Annesley, uśmiechnij się, bo pomyślę, że zmusiliśmy cię do tego w ramach jakiejś kary – mrugnął do niej z rozbawieniem, jednocześnie trącając Tony’ego łokciem w żebra. - Zonko, kompanio? Jeśli mamy szukać prezentów, to będzie najlepszy punkt zaczepienia i... do licha! – przysłonił twarz dłonią, a jego wypowiedź przerwało donośnie kichnięcie. Zielone oczy na moment zaszły łzami, a Krukon pociągnął niecierpliwie nosem, marszcząc czoło w wyrazie niezadowolenia. - Zupełnie jakby gdzieś w pobliżu znajdował się kot. To pewnie znowu ten demon Moore, łazi za mną jak gnomy za ziemniakami... – złorzecząc pod nosem na rzeczonego kota, Aiden pociągnął nosem kolejny raz i skierował się w stronę błyszczącej, zachęcająco kolorowej witryny sklepu Zonka. Otworzył drzwi, wpuszczając przodem Claire, a później znów kichnął potężnie, rozglądając się dookoła z miną człowieka cokolwiek zdezorientowanego.