|
| |
Autor | Wiadomość |
---|
Yumi Mizuno
| Temat: Re: Ruiny Pon 25 Sie 2014, 19:46 | |
| - I tak byś mnie nie posłuchał. - syknęła, przestawiając się na bardziej zrozumiały język. Zacisnęła mocno powieki odpędzając od siebie jakikolwiek objaw słabości. Amycus umyślnie doprowadzał do wylania na siebie całego jej gniewu. Nie doszukiwała się w tym heroizmu ani poświęcenia, bo nie był księciem na białym koniu tylko ghulem na gargulcu. Nie rozumiała dlaczego jej to robi. Jak zwykle nie uzyskała odpowiedzi. Gdy ruszył się od drzewa, uniosła gwałtowniej różdżkę, wracając na poprzednie miejsce, chcąc zmusić go do cofnięcia się. Przeczuwała, że prędzej przesunęłaby ścianę niż zmusiła go do czegokolwiek. - Nie ruszaj się, powiedziałam. - dopóki stał tam, gdzie go wysłała względnie było bezpiecznie. Wzdrygnęła się widocznie, gdy tylko wyobraziła sobie Carrowa obściskującego się z Harley. Zakryła dłonią czoło i próbowała opanować swoje nerwy, lecz bezskutecznie. - Flirtujesz na prawo i lewo, obściskujesz się z dziewczynami z mojego namiotu i ośmieszasz mnie przed całą szkołą! A obiecałeś, obiecałeś, że będziesz starał się. - wycelowała w niego palcem wskazującym, zabijając go wzrokiem. - Co ty sobie o mnie w ogóle myślisz, Carrow? Nie pozwolę ci na mieszanie mnie z błotem przed moimi znajomymi. - wycedziła, trzymając go wciąż na muszce różdżki. Jeśli ruszył się jakkolwiek w jej stronę, z jej różdżki wylało się kolejne, słabsze Depulso. Nie miał prawa podchodzić do niej i łamać narzuconych granic, które w chwili obecnej zrobiły się większe niż mógłby przypuszczać. Nie mogła zerwać zaręczyn, a pragnęła uwolnić się od tego ciężaru. Nie starał się, utrudniał wszystko i rzucał jej kłody pod nogi. Zmuszał do gniewu i ośmieszał ją. Zachowywał się żałośnie. Zacisnęła mocno pięści próbując nie dać się sprowokować do tego, do czego dążył. Wmuszała w siebie świeże dawki tlenu. Zastanawiała się, kiedy całe to wszystko dobrnie do jej limitu. Kiedy rzuci to wszystko i załamie się. Trzykrotnie na obozie miała do czynienia z wilkami/wilkołakami, co ją skrajnie wyczerpywało, była ignorowana przez swoją najlepszą przyjaciółkę, co spędzało sen z jej powiek, cały stres wywołany przez obóz, liczne nieporozumienia, brak u boku kogoś, kto by po prostu przy niej posiedział bez słowa. Gdzieś tam w świecie była Skai, potencjalne antidotum na łamane serce, lecz Yui nie miała tyle sił, aby to znosić. Czuła się z dnia na dzień gorzej, a Amycus jej nie pomagał. |
| | | Amycus Carrow
| Temat: Re: Ruiny Pon 25 Sie 2014, 20:33 | |
| Oskarżając go o brak chęci słuchania zapewne próbowała zebrać w sobie siły na dokończenie dalszej części myśli, które z pewnością łomotały po jej ciele z wyraźną chęcią wolności. Nie miał za złe takiemu rozwojowi wydarzeń, ponieważ znał zbyt dobrze Yumi i chęć sprostania jej wymaganiom nie należała do priorytetów, jakie kierowały jego życiem. Zamierzał ułatwiać im współżycie na wielu płaszczyznach, wprowadzając dziewczynę w świat zdecydowanie nowych doznań, niekiedy takich których sama nie chciała świadomie, w obawie przed społecznym i moralnym wykluczeniem. Tym razem nawet nie zdawała sobie sprawy, że łamiąc kolejny nakaz, przyglądając się z powątpiewaniem na kraniec rozżarzonej różdżki, prowokował ją do wydobycia na wierzch negatywnych emocji karmiących przede wszystkim chęć zemsty. Jakkolwiek próbowała zranić go docierając do głębi stwardniałego serca, dobrnęła do ciemnych zakamarków w zupełnie inny sposób, poruszając niebezpiecznie mocno cienką strunę utrzymującą jedną z granic utrzymywanych przez Amycusa. Pozwolił na utrzymanie kontroli sytuacji przez Merberetównę tylko i wyłącznie dlatego, że scenariusz jakie właśnie w tej chwili opracował stanowił miłą alternatywę dla nowego stopniach w ich relacjach, tworząc gorzkawy posmak na spękanych wargach chłopaka. Wykorzystywał momenty słabości innych ludzi tylko wtedy, kiedy miał jasny cel do zrealizowania i przekazania bardzo istotne informacje. Po raz kolejny nie byłby w stanie uspokoić ją pocałunkiem, czując jak wszelkie dotychczasowe wyobrażenia o Yumi zaczynają się tłuc, ujawniając prawdziwe oblicze naiwnej dziewczyny, poddającej się bezpośrednim wpływom każdego mile wyglądającego człowieka. - Petrificus Totalus. – Brzmiące złowrogo w swojej obojętności, podczas gdy wiśniowy strumień zaklęcia popędził w kierunku Yumi, zaświszczało w powietrzu przecinając krótki monolog oskarżycielsko wycelowanemu w jego stronę. W zaledwie kilku ułamkach sekund mięśnie dziewczyny zaczęły nieruchomieć, podczas gdy Amycus pokonywał dystans między nimi, aby przytrzymać ją w pasie. - Kłamstwo powtarzane wiele razy staje się w końcu prawdą, czy to chciałabyś usłyszeć? – Wysyczał, kiedy pochylił się na wysokość jej twarzy i wbił nieugięte spojrzenie okolone mrokiem zapadającej szybko nocy, obdarowując ją niebezpiecznymi błyskami, które były dla niej ledwo widoczne. - Ty jesteś moja, Yumi Merberet. Czy jeszcze tego nie zrozumiałaś, głupia? – Ciężka przerwa została przerwana przez krótki skurcz na twarzy Carrowa, kiedy z odległości kilku centymetrów przypatrywał się emocjom zastygłym na ciele dziewczyny. – To obustronny pakt zaufania. Doprawdy, czyżbym pomylił się w stosunku do pierwotnej oceny, jaką o tobie wystawiłem? Czy nie dałem ci wystarczająco wiele, abyś mi zaufała? – Retoryczne pytania odbijały się od ust Krukonki, pozwalając chłopakowi tylko na kilka minut sączenia chłodnych słów, dopóki czar nie pryśnie.
|
| | | Yumi Mizuno
| Temat: Re: Ruiny Pon 25 Sie 2014, 21:08 | |
| Zimno zaklęcia sparaliżowało ją w ciągu paru sekund. Wszystkie członki znieruchomiały, słowa zamarły na jej ustach, grymas niezadowolenia zastygł pod wpływem zaklęcia. Każdy mięsień w jej ciele jak na komendę spiął się. Chłód czaru przeszył ją na wskroś, obniżając gwałtownie jej ciśnienie, temperaturę ciała, lecz łomotanie serca pozostało. Przez parę sekund ugodzona zaklęciem stała pionowo, aby po chwili gwałtownie zachwiać się w tył. Mimo tego, że groziła mu kolejnym czarem, zbagatelizował jej groźby i odpłacił się pięknym za nadobne. Nie spodziewała się takiej reakcji, lecz nie miała już tutaj nic do powiedzenia. Różdżka wypadła z jej zamrożonej dłoni. Poturlała się po trawie kilka stóp dalej w chwili, gdy Amycus złapał ją, aby nie upadła na trawę. Powinien pozwolić jej upaść, to powinno być jego celem. Gdy tylko łaskawie podniósł ją na wysokość swoich oczu, mógł odczuć nienawiść od niej płynącą. Nie była jego, nie miał prawa myśleć o niej w ten sposób. Nie po tym, gdy korzystał sobie z życia nie przejmując się złożonymi jej obietnicami. Dał jej wiele powodów, aby mu ufała, lecz wystarczy bardzo niewiele, aby to wszystko zniszczyć. Robił to właśnie w tej chwili. Wypuściła powietrze z płuc, wciąż rażona zaklęciem. Wybrał zaiste bardzo nietypowy sposób na uspokojenie jej. Błędny, nie rozwiązujący problemu. Nie mogła mu odpowiedzieć, a miała ochotę jeszcze raz na niego krzyknąć, aby uzmysłowić mu, że jego zachowanie odbija się na niej i tak samo jest na odwrót. Nie mogła nawet zamknąć oczu! Uciec wzrokiem i nie patrzeć na jego zimną i ściągniętą twarz. Nie chciała go teraz oglądać, wzbudzał w niej najgorsze uczucia i robił to z premedytacją. Starał się ułatwić im egzystowanie w swoim towarzystwie jednocześnie wykorzystując to do własnych celów. Ciało Yui drgnęło zwiastując rychłe osłabianie się zaklęcia. Zamrugała powiekami, czując w mięśniach nieprzyjemny chłód. Ściągnęła brwi w ramach okazania irytacji i jeszcze większego gniewu. Przed końcem zaklęcia powinien odsunąć się na tyle daleko, aby go nie kopnęła między nogi, a była do tego skłonna za jego zachowanie. Ona mogła rzucać w niego zaklęcia, bo miała powód! A on robił to bezpodstawnie. W jej rozumowaniu to nie było fair. - Puść mnie. - z trudem poruszała wargami, wyrzucając z siebie słowa. Miała ograniczone pole manewru, czuła się z każdą chwilą gorzej. Przełknęła rosnącą gulę w gardle świadoma nadchodzącego gorąca, jeśli będzie dalej stała tak blisko. - W każdej plotce jest ziarno prawdy. - wycedziła, a przez jej ciało przeszedł kolejny zimny dreszcz. Zaklęcie dusiło ją od środka, a mózg nakazywał natychmiastowy odwrót. Wylał na nią kubeł zimnej wody, lecz nie polepszył sytuacji. Zaogniał rozczarowanie. |
| | | Amycus Carrow
| Temat: Re: Ruiny Pon 25 Sie 2014, 21:24 | |
| Zaklęcie stopniowo zaczęło słabnąć, umożliwiając poruszanie poszczególnymi partiami mięśni. – Owszem, jest. – Skwitował chłodnym tonem jeszcze przez chwilę podsycając jej wściekłość samym spojrzeniem, spełniając dopiero po kilku sekundach jej polecenie o odsunięciu się poza zasięg jej rąk. - Od di Scarno dostałem policzek po tym, jak ją raz pocałowałem. Rok czy dwa lata temu. Vane udzielała mi korepetycji z eliksirów, nie twierdziłem nigdy, że były ułożone i grzeczne. Ostatnie spotkanie odbyło się na krótko przed tym, jak zaczęła kręcić z Kruegerem. Lacroix zaś otworzyła mi oczy względem Cassidy, bo widziała ją wtedy z nauczycielem. Wdzięczność wymaga, aby podziękować osobiście za tą przysługę. Z Whisper spotkałem się po raz ostatni przed naszą rozmową na koncercie. Coś jeszcze? – Wyrzucił z siebie stopniowo coraz bardziej obojętnym głosem, cofając się dwa kroki i pochylając w kierunku różdżki, jaka wypadła z dłoni Merberetówny. Podczas szukania jej w trawie użył Lumos, aż w końcu wyciągnął ją i wyprostował się do poprzedniej pozycji. - Zasady, Mereberet, które wyznaję nie są proste i nie zamierzam ułatwiać ci ich zrozumienie. – Odwrócił się przodem do dziewczyny, w półmroku uwydatniając poprzez ściągnięte brwi, ostre rysy swojej twarzy. – Od 22 lipca jesteś jedyną, którą pocałowałem i o której śnię. Tylko czy potrafisz w to uwierzyć? – Zapytał wprost, celowo używając nazwisk i podkreślając odpowiednie relacje niczym wymieniankę, pomijając istotność flirtu obecnego w niewinnej grze z Aristos. Zdjął gardę tak samo, jak to czynił za każdym razem, kiedy Yumi domagała się wyjaśnień. Rzucił w jej stronę różdżkę, jeśli jej nie złapała, zapewne upadła pod jej stopy. Wtedy też Amycus schował własną do kieszeni i rozłożył ręce prostopadle do swojego torsu. - Śmiało, Yui. Wykaż się kreatywnością i pokaż, jak bardzo mnie nienawidzisz. W końcu zacznij działać, nie gadać. – Chłodne nuty na nowo zakradły się do jego wypowiedzi, prowokując.
|
| | | Yumi Mizuno
| Temat: Re: Ruiny Pon 25 Sie 2014, 21:59 | |
| Zachwiała się i w ostatniej chwili odzyskała władzę nad nogami. Cofnęła się i oparła dłonie o kolana, zginając się w pół, oddychając powoli i głęboko. Rzucił w nią zaklęciem! Nie potrafiła w to uwierzyć, lecz przecież kto jak kto, ale Carrow był zdolny do wszystkiego. Włosy opadły na jej twarz, przysłaniając ją przez chwilę przed zimnymi ślipiami ślizgona. Wyprostowała się, starając się odzyskać chociaż trochę utraconej dumy. Nie oczekiwała, że będzie jej tłumaczył jakie z kim ma relacje. Oczekiwała, że da jej niezbity powód na to, aby nie interesować się tym, że ludzie spoglądają na nią od czasu do czasu pobłażliwie i litościwie. Nie patrzyła na niego, przymykając oczy, aby ukryć swój własny gniew. Słabnący, zamieniający się w irytację za tak niegodne potraktowanie. Z minutę na minutę robiło się jej zimniej, bynajmniej nie na ciele. Aristos widziała Anastasię i nauczyciela? Nie miała o tym bladego pojęcia. Doszła nawet Wanda... z Ravenclawu i jak powiedział, nie widywał się z nimi. Uzyskała szczerość, której domagała się w sposób niedelikatny. Pytanie, dlaczego zawsze ją to wtedy bolało. Odwróciła gwałtownie głowę, skupiając na nim wzrok. Zmusiła go do deklaracji lojalności, nie spodziewając się tak dobitnej szczerości. Wystarczyło, aby spojrzała w jego oczy, a wiedziała, że nie kłamie. Wprowadziło to w niej zamęt, mocne zamieszanie i chaos. Wyparła z siebie jego słowa "o której śnię", twierdząc, że nikt o zdrowych zmysłach nie mógłby o niej śnić. Do jej ciała zakradło się niepożądane ciepło, na które jeszcze bardziej zirytowała się. Miała nadzieję, że nie było tego widać w jej oczach, skoro nie mogła przerwać kontaktu wzrokowego, wpatrując się weń niedowierzająco. Różdżka upadła u jej stóp. Yui stała jak stała, przypominając do złudzenia sytuację sprzed paru minut - działanie zaklęcia. Nie drgnęła, tkwiąc w oszołomieniu. - Wierzę ci. - szepnęła po kilku minutach. Poddała się, nie mając sił doszukiwać się w jego zachowaniu fałszu. Nie wzięła pod uwagę czasu istnienia tej plotki. Flirtował kiedyś, czy teraz? Przeczył, a Yumi nie mogła teraz mu nie wierzyć w zapewnienie. Miała tylko pewną uwagę co do drugiego członu jego wypowiedzi, ale to mógł już bezproblemowo wyczytać z jej twarzy. Opadła z sił. Dosłownie. Dotknęła dłonią stosu muru, przy którym stała i usiadła na trawie, gdyż nogi odmawiały jej posłuszeństwa. - Przepraszam. - burknęła, przygarniając do siebie kolana i już na niego nie patrząc. Nie powinna nim rzucać od razu o drzewo. Mogła zrobić to teraz za to, że potraktował ją zaklęciem, ale już odpuściła. - Ten obóz mnie wyczerpuje. Nie prowokuj mnie już więcej, Carrow. To nie doprowadza do niczego dobrego. - oparła głowę o zimny mur, zgarniając różdżkę dłonią. Gdyby chociaż raz postawił się w jej miejscu i zrozumiał co ona czuje w obliczu wyczulonej na nich opinii otoczenia. Wciąż nie chciała go oglądać, lecz poruszona jego szczerymi, choć bolesnymi słowami, tkwiła w miejscu niezdolna odejść i na chwilę o nim zapomnieć. Słońce całkowicie już zaszło, zabierając ze sobą całe ciepło. Yui nie chciała wracać do swojego namiotu. Nie umiałaby spojrzeć w oczy niczego nieświadomym dziewczynom ani Harley. Postanowiła zostać o, tutaj. W ruinach, z dala od obozowiska, gdzie trawa jest zimna, mur jest zimny, powietrze jest zimne i narzeczony jest zimny. Nienawidziła go i dobrze o tym wiedział, lecz nie powinien wymuszać na niej, aby to okazywała. Odczuł przed chwilą jej nienawiść i żądał więcej, napawając się jej uczuciami. Zachowywał się podle, ale i tak Yumi czuła się gorzej i gdyby posiadała pelerynę niewidkę, otuliłaby się nią i nie wracała już do obozu. Nie mógł o niej śnić, wszak jego prośba wciąż wisiała w powietrzu. Carrow jest wbrew pozorom lojalny. Powinna wbić sobie to wreszcie do głowy. Niestety wciąż czuła w mięśniach chłód petrificus totalus,a w ustach posmak rozczarowania i paniki na myśl, że mógłby złamać słowa. Nie poradziłaby sobie wtedy sama. Z jej strony zapadło milczenie, kilkuminutowe, dłużące się i spokojne. - Zostaję tu. - zakomunikowała na wypadek, gdyby Amycus zainteresował się dlaczego nie zamierza zmierzyć do swojego namiotu. Zerwała trzylistną koniczynkę i puściła ją w powietrze, aby latała sobie wokół niej przypominając Yui, że szczęście nie jest jej mocną stroną. |
| | | Amycus Carrow
| Temat: Re: Ruiny Wto 26 Sie 2014, 10:13 | |
| Gdzieś w myślach zapomniał o istotnej postaci Victorii, skupiając się przede wszystkim na osobach znajdujących się na kilkutygodniowym obozie, stanowiących wyraźny niepokój w sercu dziewczyny. Opuścił bezwładnie dłonie wzdłuż swojego ciała, skupiając się dopiero teraz na wyrównaniu oddechu i powstrzymując usilną potrzebę podjęcia biegu, rozejrzał się dookoła przysiadając ostatecznie w tym samym miejscu, w którym stał. Przyglądał się w półmroku sylwetce Merberetówny zgrywającej rolę ofiary, niesłusznie potraktowanej pewnymi zdarzeniami w życiu, które najwyraźniej były ponad jej siły. Odczekał kilka minut w oczekiwaniu na pierwsze łzy i szloch, stanowiący wyraźny wyznacznik emocji kumulujących się w jej sercu, wylewające się z czary goryczy. Gdyby tylko się zastanowiła, zrozumiałaby dobrze, że ktoś próbuje wprowadzić wyraźny ferment między narzeczonymi i zniszczyć mozolną pracę dwójki nastolatków, którzy próbują zaakceptować siebie wzajemnie, wypracowując relację partnerską. Dopiero teraz zaczęła dopuszczać do siebie plotki, jakie wcześniej nie odgrywały żadnej roli dla niej i dziwnym zbiegiem okoliczności znalazł się ktoś, kto podsycił niepewność i lęki Yumi. Stopniowo, być może za kilka dni dowie się od niej kim była ta persona, a z pewnością nie obdarzy jej życzliwym uśmiechem. Dopiero kiedy poprosiła o odpuszczenie nerwów i zaprzestanie wszelkich gierek zrozumiał, że dziewczyna posiada wrodzony spryt i bystrość, której nie jest w stanie wykorzystać pod wpływem silnych emocji. Zaślepiona kieruje się tym co dokładnie podpowiada serce, zamiast chłodno przekalkulować argumenty. Nie mógł wymagać od niej czegoś więcej, skoro miała dopiero 15 lat i zniszczoną przez Dereka psychikę oraz ufność wobec wszystkich ludzi. Podszedł do niej niespiesznie, sięgając po różdżkę i rzucił głośne zaklęcie utrzymując kulę światła metr przed nimi, rozświetlając ich sylwetki oraz rozpraszając gęstniejący wokół mrok. Przysiadł się wystarczająco, aby otrzeć się rozgrzanym jeszcze ramieniem o jej przedramię otaczające kolano. - Co się stało? – Zapytał krótko i dobrodusznie, próbując dowiedzieć się czegoś więcej o swojej narzeczonej, podejmując inicjatywę zwiększenia informacji na jej temat. Dopiero teraz zaczął sobie uświadamiać, jak niewiele wie o jej relacjach z innymi ludźmi, których nie jest w stanie wydedukować tylko i wyłącznie na podstawie obserwacji. Yumi próbowała zrobić dokładnie to samo co on, jednak z niezwykle marnym skutkiem dla nich obojga. Głównie to dziewczyna straciła więcej w jego oczach niż na odwrót, kiedy w końcu dowiedziała się prawdy – nie miał jednak pewności, czy rzeczywiście przyjęła ją głęboko do serca czy jedynie pod wpływem chwili postanowiła zapewnić o wierze. Śmiał podejrzewać, ze zmienność jej nastrojów mówi jasno również o chaosie wprowadzonym do umysłu, przesuwając szalę zwycięstwa wedle kaprysów i okoliczności otaczających daną sytuację kiedy nie ma go w pobliżu. Przeniósł lewą rękę ze swojego kolana, zarzucając ją ostrożnie na barkach dziewczyny kiedy wypuszczała koniczynkę spomiędzy swoich smukłych palców. Przytrzymując dłoń na przedramieniu nacisnął na nią, sugerując aby oparła się o niego i opuściła kurtynę wiecznej podejrzliwości, która w chwili obecnej wyraźnie osłabła. – Dobrze by było, gdybyś uwierzyła w to, że ciebie nie skrzywdzę. Jako jedyna powinnaś być pewna tego. – Zagadnął do niej ponownie wracając do ciężkiego tematu, który musiał zostać dokładnie przerobiony i dokończony, jeśli mieli nadal cokolwiek między sobą budować. Powoli, Yumi przestawała stanowić dla niego zagadkę, prezentując coraz to bardziej przewidywalne zachowania, z natury nieokrzesane i spontaniczne, chociaż wyraźnie schematyczne. Chłód przyjemnie otaczał rozgrzaną skórę na poliku, gdzie widniał iście ognisty ślad po drobnej rączce Krukonki. Temperament dziewczyny można wykorzystać na wiele sposób w przyszłości, a odpowiednia prowokacja może w końcu doprowadzić do opłakanych skutków. Do tego właśnie chciał doprowadzić. Teraz jednak wypuścił urwane powietrze z płuc, starając się oddychać przede wszystkim przeponą i nie naruszać obolałego kręgosłupa oraz łopatek, które przy bardziej gwałtownym ruchu informowały o zbiciu.
|
| | | Yumi Mizuno
| Temat: Re: Ruiny Wto 26 Sie 2014, 11:40 | |
| Ani jedna łza nie pojawiła się na jej policzku. Pilnowanie się, aby nie okazać jeszcze większej słabości przez Amycusem szło jej całkiem dobrze. Derek nauczył ją, że śmiać może się przy ludziach, a płakać tylko w ukryciu. Nie mogła dać zdemaskować się jak bardzo wszystko ją przytłacza i dusi od środka. Carrow znał ją już wystarczająco, aby wiedzieć co się w niej dzieje aczkolwiek i tak nie pozwoliła sobie na rozklejenie się tutaj i teraz. Musiała odłożyć to na później, na czas po obozie, kiedy spotka się w końcu ze Skai we własnym domu. W chwili obecnej jej zadaniem było pokonanie palącego wstydu i stygnącej wściekłości. Nie sądziła, aby ktokolwiek celowo chciał wprowadzać zamęty między nich. Luca nie ukrywał się z antypatią wobec Amycusa, a znając charakter krukońskiego kolegi, nie zmuszała go do zmiany opinii. Nie podejrzewała go o nic zdrożnego ani o celowe rozdzielanie ich. Nie wiedział, jak bardzo Yumi stara się uzyskać harmonię w nowej sytuacji. Dopasować niepasujące elementy układanki, złożyć w całość i wiedzieć, czego trzymać się w przyszłości. Ich ojcowie popełnili pewien błąd, skazując dwoje skrajnie różnych nastolatków do tworzenia w przyszłości czegoś na kształt rodziny. Zadanie bardzo trudne i ciężkie do wykonania, a chociaż starali się, ciągle działo się coś, co kazało im od nowa wałkować ten sam temat i upewniać się o szczerych intencjach obu stron. Zmrużyła powieki od nagłej świecącej kuli. Nie wytwarzała ciepła aczkolwiek nie dosięgało ono do Yui, świadomie chłonącej z ziemi i powietrza chłód. Jej ciało zaatakowała gęsia skórka od ciepłego ramienia zachęcającego do skorzystania z oferty ogrzania się. Pytanie zawisło w powietrzu, a odpowiedzi formułowały się w jej głowie, próbując przedostać się przez gardło. Sam powiedział, że nie była dobra w zwierzeniu się komukolwiek, a mimo wszystko oczekiwał tego. Nie był co prawda Skai i marna była z niego przyjaciółka, ale liczyły się intencje. Chłód uleciał z jej ciała, gdy z rezygnacją i wyczuwalną bezsilnością oparła głowę o dostępny kawałek klatki piersiowej. Nie słyszała z tej wysokości bicia serca, za to dobitnie odróżniała poszczególne uderzenia swojego własnego. Nie przypadło jej to do gustu... - Przez chwilę myślałam, że złamałeś obietnicę. - koniczynka wróciła, opadając lekko do wnętrza jej dłoni, wysuniętej przed siebie. Wiedząc do czego był zdolny nie zawsze miała pewność czy kiedyś miarka się nie przebierze i nie wykorzysta jej własnej broni przeciwko niej. Przed chwilą go zaatakowała i nawrzeszczała, wysuwając pod jego adresem japońskie przekleństwa. Sprowokował ją do tego i zrobiły to ponownie, ale po co, nie potrafiła wywnioskować. Miała ochotę stwierdzić, że sam był sobie winien, jednak sumienie dalej ją gryzło. Zacisnęła mocno powieki, gdy pytanie "co się stało" powróciło. - Wszystko się stało, Amycusie. Na obozie testują odporność ludzi na stres i nie mam już sił. Nawet po to, aby wrócić do namiotu. Luca ciebie nie lubi, Kay doprowadza mnie do białej gorączki, psor Machiavelli nazywa mnie maleństwem, a dziewczyny w namiocie mają żałobę i nie chcę tam wracać. - oparła dłoń o swoje kolano i oglądała obracającą się wokół siebie trzylistną koniczynkę. Przyjemne ciepło grzało jej policzek i ramię. Starała się oddychać jak najpłycej, by zminimalizować intensywność wdychania zapachu wody kolońskiej Amycusa zmieszanej z potem po biegu. - Oraz właśnie rzuciłam ciebie w drzewo, a powinnam zrobić to dopiero teraz, bo odpłaciłeś się pięknym za nadobne. Masz może pelerynę niewidkę? - zapytała ni stąd ni zowąd, korzystając z możliwości nie patrzenia mu w oczy i wydaniu się jaką przyjemność czerpała z ciepłego torsu. - A, i nazwałam cię w myślach ghulem na gargulcu. Myślę, że powinieneś przynajmniej obrazić się, a nie siedzieć obok. - wskazała mu jak zareagowałby każdy normalny człowiek w takiej sytuacji, lecz ton wypowiedzi przeczył, jakoby chciała, aby spełniał jej słowa. |
| | | Amycus Carrow
| Temat: Re: Ruiny Wto 26 Sie 2014, 12:08 | |
| Odczekał na stosowną chwilę, aby zebrała wszystkie rozbiegane myśli pędzące teraz z pewnością nie w tym kierunku jak oczekiwała, przychodząc tutaj i celując w niego zaklęciami. Konkretniej jednym, aczkolwiek podejrzewał, że jeśli by nie użył własnej różdżki, zapewne wylądowałby po raz drugi plecami na drzewie z boleśnie czerwono-fioletowo-zielonym obiciu łopatki. Przesunął otwartą dłonią po odkrytym przedramieniu dziewczyny, bezbłędnie odczytując na jej ciele potrzebę ciepła rozgrzewającego marznące członki. I chociaż było wciąż ciepło, emocje wystarczająco mocno podjudzały temperaturę ciała Yumi, aby teraz obniżyć ją pod wpływem całkiem nowej bezsilności. - Wiem. – Wraz z lakonicznie obojętnym słowem doszedł gest nie odpowiadający zupełnie nienawiści, jaką Yumi żywiła do niego, ponieważ złożył skromny pocałunek na odsłoniętym fragmencie głowy, witając się tym samym z malinowo pachnącymi kosmykami włosów. Nie przypominały one w żadnym momencie jaśminu, winogron czy innych zapachów, tak charakterystycznych dla dziewcząt, z którymi Carrow flirtował jeszcze niespełna miesiąc temu. Zatrzymując swoją dłoń skupił spojrzenie na błyszczącej kuli, która rozpraszała jedynie otaczającą ciemność i nie niosła żadnej nadziei na poprawę sytuacji. Przyzwyczajał dziewczynę do drobnych gestów czułości ze swojej strony, aby upewnić ją o swojej wierności i zainteresowaniu, jakie rzeczywiście – nie powinno mieć w ogóle prawa istnienia. Do tej pory zastanawiał się czy Yumi odkryła prawdziwy powód tkwienia przy niej zamiast doszukiwania się kochanki na najbliższe lata, jednak nie dała mu po sobie poznać, które z myśli przeważały w tej kwestii. Zrozumiał właśnie, że pokrętnie rozumiana zazdrość mogła wyrządzić niezwykle wiele szkód, których nie mogliby odbudować bez żadnych wyrzeczeń i powrotu do tych kwestii, jakie zostały już poruszone i rozwinięte w odpowiedni sposób. I nie chodziło najwyraźniej tylko i wyłącznie o dobre imię rodu, ale za zachowaniem Yumi tkwiło coś więcej, co póki co pozostawało poza zasięgiem obserwacji Amycusa, który porzucił chęci dalszej prowokacji dziewczyny otrzymując nie dokładnie to, czego pragnął. - Odwdzięczyłem się petryfikacją, więc można uznać, że jesteśmy kwita. – Skomentował jedynie w ten sposób cały wywód Yumi na temat nowych informacji, które z całą pewnością były prawdziwe tak samo jak roślinka trzymana w jej dłoni. Końcówka warg uniosła się w górę w uśmiechu, chociaż dziewczyna nie była w stanie dostrzec tego z takiej perspektywy, w jakiej się znalazła. Starał się myśleć o wypowiedzianych przez nią słowach, nie zaś o przyjemności trzymania jej w swoich ramionach i płynących z tego kierunku wizjach. - Wiesz, że możesz zrezygnować przed drugim etapem i nikt nie będzie miał do ciebie pretensji. Jeżeli potrzebujesz odpoczynku, poproś o pozwolenie na powrót, a z pewnością ktoś z grona pedagogicznego odstawi cię bezpiecznie do posiadłości. Odwróć się. – Tak jak pierwsze słowa wypowiedziane były z przemyśleniem i wiązały się w logiczną całość, tak ostatnie zdanie w zupełności pozbawione zostało sensu. Szczególnie, że Amycus ułożył drugą dłoń na przedramieniu dziewczyny i zasugerował jej, aby zmieniła pozycję nie mogąc obserwować jego ruchów, kiedy będzie zwrócona plecami.
|
| | | Yumi Mizuno
| Temat: Re: Ruiny Wto 26 Sie 2014, 12:31 | |
| Przewidywał trafnie zachowanie Yui, jeśli chodziło o rzucanie zaklęć pod wpływem silnych emocji. Prowokacja nie była wówczas dobrym pomysłem, a atakując ją udowodnił jej, że jest pozbawiony skrupułów. Mógłby zrobić to jeszcze raz, gdyby ponownie rzuciła w niego zaklęciem. Przynajmniej była świadoma, że nie owija nigdy w bawełnę. Ocuciło ją to, zwracając uwagę na nowy aspekt ich znajomości. Są sobie równi i mają prawo do tego samego. Drgnęła ledwie zauważalnie, aby nie odwrócić głowy w stronę zakrytego przez dłoń Amycusa przedramienia. Rozpraszał ją, a miała wyzbyć się podejrzliwości i nie doszukiwać się w tym prostym geście niczego nieprawdziwego. Nawet jeśli nie kierowały nim szczere pobudki, próbował zasiać w Yui spokój i zaufanie i był w tym bezczelnie dobry. Otworzyła usta, aby upomnieć go o zachowaniu powagi sytuacji, lecz zamknęła je w chwili rozlania się żaru na czole. Przypomniało jej to niedawną sytuację. Znalazła go, zabrała od znajomych i krzyczała z marnego powodu psującego spokojne dni. Zamknął jej usta podwójnie: argumentem, dla którego zaprzestała planów doprowadzania tego "związku" do autodestrukcji i nie niewinnym pocałunkiem, przez który zarwała noc rozważając czy to była prawda czy tylko zagrywka z jego strony. Konkluzja była jasna, nie kłamał. Wprowadzał w niej jeszcze większy zamęt. Wykrzywiła usta, bo są kwita. Postanowiła więcej nie praktykować tej formy wynagradzania własnego bólu, skoro istniała groźba odwetu w dokładnie ten sam sposób. Optowała za znalezieniem peleryny niewidki i zniknięcia przynajmniej na parę godzin. Yui wiedziała już, że spędzi tutaj pół nocy, jeśli nie całą narażając się na przeziębienie. W najgorszym przypadku spędzi resztę obozu w łóżku, a Amycus będzie przynosił jej pączki i kakao. Poruszyła się nieznacznie na trawie oburzona propozycją zrezygnowania przed etapem drugim. - Nie wracam do ojca. Wszystko jest lepsze niż jego obecny stan. Poza tym Hogwart jest moim domem. - były jeszcze inne argumenty, dla których chciała zostać. Między innymi własna duma, następnie, kto będzie pilnował Luca i wysłuchiwał jego opowieści o mrówkolwach, kto będzie miał oko na Carrowa, gdyby postanowił zabijać wzrokiem niewinną osobę oraz możliwość skorzystania z wakacji niźli siedzenie w pustym domu z zamkniętym w sobie ojcem. Odpoczynek uzyska dopiero na sam koniec, gdy wrzesień zbliży się wielkimi krokami niosąc obietnicę spokoju, domowego ciepła, śmiechów, chichotów i planów wymykania się w nocy do kuchni i do obserwatorium. Odsunęła głowę zdziwiona ostatnimi słowami wypowiedzianymi w tej samej chwili co propozycja powrotu do domu. - Dlaczego? - mimo, że miała porzucić podejrzliwość, ona i tak pojawiła się jak na zawołanie. Koniczynka odleciała ku świecącej kuli latając wokół niej niczym tańczący elfik. Yui zerknęła kątem oka na Amycusa próbując wyczytać z niego co chce zrobić. Odkąd wziął sobie od niej pocałunek, a potem je dostał wbrew jej własnej woli, nabierała niepewności i słodkiego lęku przed każdym jego tajemniczym zachowaniem. Wzniosła oczy ku niebu, wzdychając i odwracając się od niego. Kto wie, może jednak ma tę pelerynę niewidkę? |
| | | Amycus Carrow
| Temat: Re: Ruiny Wto 26 Sie 2014, 12:58 | |
| Z pozycji jaką zajmował nie był w stanie dostrzec poszczególnych grymasów na twarzy dziewczyny, szczególnie jeśli miała prawdziwą ochotę ukrycia swojej mimiki przed spojrzeniem. Nie negował podjętej przez nią decyzji, stwierdzając że istnieje całkiem spora możliwość wyzbycia się dumy Yumi, jeśli sparzy się i przegra w zbliżającym się, tajemniczym etapie obozu. Odpowiedział skromnym i całkiem sympatycznym uśmiechem, odsuwającym na bok dotychczasową obojętność wraz z drobnymi kropelkami oschłości. Dziewczyna najwyraźniej postanowiła zrezygnować się z dalszego dopytywania, przyjmując całą sobą tajemnicę, jaką było jego zachowanie i brak przewidywalności jeśli chodzi o reakcję na poszczególne gesty. Szczególnie, jeśli w grę wchodziła Yumi Merberet, zagniewana i ciskająca gromami w jego osobę. Podczas kiedy odwracała się plecami, sam przesunął się w wystarczający sposób, aby ułożyć podgięte nogi po obu stronach ciała dziewczyny, wsuwając dłonie pod kołnierzyk koszulki i lekko naciskając opuszkami palców na mięśnie szyi, odezwał się: - Jesteś cała spięta tymi wszystkimi wydarzeniami. Spróbuj odpuścić i nie przejmować się tym, co burzy twoją harmonię. – Przesuwając się całymi dłońmi po koszulce na wysokości ramion dziewczyny emanował ciepłem, podczas gdy opuszki palców zaczęły nabierać chłodnawej otoczki, czerpiąc całościowo z otoczenia i braku elementu grzewczego. Przygotowany był na pojedynczy dreszcz przebiegający wzdłuż kręgosłupa dziewczyny, aby następnie swoimi ruchami rozgrzać paliczki i rozluźnić mocno skurczone mięśnie. Kiedyś usłyszał, że na barkach nosimy cały świat, dlatego każdy od czasu do czasu powinien przejść się do rehabilitanta i poprosić go o rozluźnienie. Dość szybko przywołał w pamięci sytuację w jego posiadłości, kiedy Yui próbowała ukryć swoją słabość związaną z uderzeniem w szafę i z wysoko uniesionym podbródkiem informowała go o dobrym stanie swojego zdrowia. Kilka minut później straszył ją swoim częściowym negliżem, wspominając coś o masażu. Zmarszczył nieznacznie brwi, nie potrafiąc przypomnieć sobie szczegółów tamtego zdarzenia, dlatego też porzucił wszelkie próby rozwikłania tej zagadki na korzyść wprowadzenia nowego tematu rozmowy. - Byłem chociaż przystojnym ghulem? – Zagadnął ją nieco rozbawionym tonem, wprowadzając atmosferę beztroski i swobody, na którą jeszcze nigdy w 100% się przy nim nie odważyła. Liczył, że Yumi przekona się do przyjemnego masażu, jaki właśnie wykonywał, niszcząc ostatnie już fortyfikacje przeciwko przedostania się prosto do jej skutego podejrzliwością serca. Kilka lat temu popełnił błąd, który właśnie teraz zbierał swoje plony i stawiał kłody pod nogi, podczas gdy należało zaakceptować ich istnienie jako fakt. Ciężka to była próba, a układanka do rozwikłania jeszcze trudniejsza, jednak Amycusa i Yumi łączyło z pewnością jedno – przynajmniej upór związany z wysokim poczuciem dumy, która uniemożliwiała porzucanie celu, nawet jeśli wiązało się to z bólem i cierpieniem daleko przekraczającym fizyczność. Przyjmował z otwartymi ramionami wszystko to co mu proponowała narzeczona, nie oczekując od niej zbyt wiele, a przygotowując się na możliwość przyjęcia niespodzianki. Do tej pory nie była w stanie zaskoczyć go w przyjemny sposób, podkreślając jedynie swoją niezależność i upór, jaki uniemożliwiał mu zawładnięcie nią. Irytacja jaka pojawiała się wraz z tą świadomością była trudna do zniesienia, szczególnie że Yui przestała być dla niego nieprzewidywalnym zaskoczeniem. - Na jakich zajęciach brałaś udział? – Zagadnął ponownie, próbując wysunąć więcej wniosków na temat zainteresowań dziewczyny.
|
| | | Yumi Mizuno
| Temat: Re: Ruiny Wto 26 Sie 2014, 13:42 | |
| Niepewność stała się nieodłącznym elementem jej wakacji. Niedługo zapomni jak to jest przewidzieć trafnie czyjeś zachowanie, jakiś wydarzenie i narazi się na osiwienie. Na kamuflażu przemalowała sobie włosy na niebiesko. Była pewna, że kolor będzie biały skoro non stop jej nerwy były wystawiane na próbę. Nie była jednak w stanie opuścić reszty obozu. Nauczyciele tylko ich testowali i hartowali przed samodzielnym, dalszym życiem. Nie była pewna czy sympatyczny uśmieszek Amycusa podoba się jej czy nie do końca. Wstrzymała oddech i stłumiła jęknięcie. Jak miała wyzbywać się podejrzliwości, skoro był świadomy co robi kładąc gorące dłonie na szyi. - Czyli mam się tobą nie przejmować? - uśmiechnęła się niewidocznie dla niego, bo to on w połowie odpowiadał za burzenie wszystkiego, co budowała wokół siebie. W pierwszym odruchu zamierzała powrócić do poprzedniej pozycji i nie dopuszczać do takich sytuacji, gdy jej mięśnie wbrew woli właścicielki, stopniowo rozluźniają się poddane rozgrzewającym opuszkom palców. Zatrzęsła się z powodu różnicy temperatury powietrza i rąk. Nacisk na ramionach wypędzał całe spięcie, rozluźniając kręgosłup, napawając się masażem, do którego nigdy w życiu nie dopuściłaby. Zmarszczyła brwi wyobrażając sobie go znowu w myślach jako ghula na gargulcu. Ghule z natury są bardzo brzydkie i okropne. To wcale nie było śmieszne! A i tak kącik jej ust drgnął, a powieki opadły. Cieszyła się z chwilowego uwolnienia mięśni od ciężaru ostatnich dni. - Nie przyglądałam się. - odparła wymijająco, aby nie przyznać mu otwarcie racji, że jeśli byłby ghulem, to o wiele bardziej urodziwym od swych pobratymców. Nie powinien o tym wiedzieć, mógłby chcieć wyciągnąć z niej inne pochlebne opinie na swój temat, a oczywistym było, że gdyby to zrobił, przyznałaby się do swoich słabości. Mięśnie cicho krzyknęły od ciągnącego bólu mającego przeistoczyć się w przyjemne rozluźnienie. Odwróciła głowę w bok, wciąż ukrywając swoją twarz przed nim. Położyła lewą rękę na jego dłoni, powstrzymując nacisk na mięśnie. Nie powinien tego robić, przecież dobrze o tym wiedział. Wsunęła palce między jego paliczki, spoglądając na nie kątem oka. Szorstka ciepła skóra aż prosiła się o przytulenie do policzka. Pogłaskała palcem wskazującym naskórek na jego dłoni niczym zahipnotyzowana. Nie ruszyła się z miejsca, żeby nie wprowadzić go w kolejny stan wysokiej irytacji przez jej nieufne zachowanie wobec niego. Ufała mu, w połowie wbrew sobie, lecz i tak odzywały się jej dawne demony nie pozwalające na zbyt wiele bliskości. Przecież na nią nie zasługiwała, skoro życie skąpiło jej tego od pięciu, prawie sześciu lat. Pytanie o zajęcia sprowadziło ją na ziemię. - Defensywne, starożytne runy, sztuka kamuflażu i wybieram się na ostatni tor przeszkód. - wymieniła beznamiętnie. - A ty? Oprócz kamuflażu i klubu pojedynku? - zapytała, żywo tym zainteresowana. Wybrali tylko jeden ten sam przedmiot, a to mówiło już o ich skrajnej odmienności. Chłodniejszy wiatr rozwiał jej włosy znowu zakrywając bledszą skórę na twarzy i ciemne skośne, zmęczone oczy. |
| | | Amycus Carrow
| Temat: Re: Ruiny Wto 26 Sie 2014, 14:12 | |
| Nigdy jeszcze nie zachowała się tak, jakby sobie to określił w myślach. Właściwie tylko raz odpowiedziała na pocałunek, samej przejmując inicjatywę nakierowując swój gniew w stronę bardziej przyjemnych doznań. Nawet nie łudził się, że dziewczyna zwolni wszelkie otaczające ją blokady i przysunie się do niego bliżej, opierając plecami o stabilny tors, pozwalając otoczyć się ramionami stosunkowo szczelnie i nieprzyzwoicie. Wypuścił niedostrzegalnie ciężkie powietrze z płuc, przenosząc spojrzenie na delikatny ruch jej głowy, kiedy wskazała jak wiele myśli i nerwów kosztuje ją obcowanie z Carrowem. Nie musiał wcale skinąć głową, a mimo tego wykonał ten drobny ruch pozwalając mięśniom na napięcie i zaprezentowanie zmianę pozycji odczuwalną nawet w kończynach dolnych. - Tak. Chociaż przez pięć minut nie myśl o tym, dlaczego robię to co robię. – Zaproponował jej stanowczym głosem, zatrzymując już po chwili jedną z dłoni kiedy przykryła ją swoją i wstrzymała go przed kolejnymi okrężnymi ruchami rozluźniającymi ciało. Przyglądał się ruchom opuszków palców kiedy przesuwała nimi po skórze i zapoznawała się z jej fakturą po dość długich dniach rozłąki. Prawdą było, że Amycus stęsknił się za kobiecym ciepłem i podejrzewał o pojawieniu się wielu możliwości ujścia chuci w towarzystwie odpowiednio dojrzałych dziewcząt, mających świadomość o braku przyszłości romansu. Póki co wolał skupiać się na tym, co otrzymywał od Yumi i nie irytować się, kiedy domaganie się więcej nigdy nie został o przez niego zaprezentowane w bezpośredni sposób. - Asystowałem w walce wręcz, broń strzelecka. No i tor przeszkód. – Odparł spokojnym głosem, przesuwając niesforną, wolną jeszcze dłonią po schłodzonej skórze dziewczyny upewniając się, że wciąż pozostaje pod wpływem jego ciepła. Jeszcze żadna nie była aż tak oporna na jego podchodzi jak Yumi Merberet, niekiedy doprowadzając go do frustracji uwydatniającej się jako irytacja. - Jak mam cię przekonać do siebie, Yui? Podpowiedz. – Zapytał łagodnie obojętnym tonem, przenosząc spojrzeniem na gładką skórę ramion dziewczyny, na której nie było nawet śladu po chłodzie póki utrzymywał ją w niewielkiej odległości od siebie. Wiele razy w ciągu dnia musi walczyć z własnymi myślami obierając bardziej bezpieczną drogę, która niosła ze sobą więcej korzyści niż strat, tak dotkliwych w ciężkim dla Amycusa momencie. Dziewczyna nie była w stanie dostrzec głodnych błysków w ślepiach Carrowa, kiedy pochłaniał każde poruszenie się jej ciała i otarcie dłoni z jego skórą. Spokojnie stabilna kula światła zawisła po ich prawicy, zaś ściana ruin ochraniała ich przed wiatrem z drugiej strony. Jedyne co mogło zagrażać dziewczynie to niepewna ciemność, równie groźna co znajdujący się za jej plecami chłopak. Na tyle przewidywalny, że mogła uzyskać pewność iż podczas tego spotkania nie odpuści jej nerwów i wybuchu sprzecznych emocji. Tym razem zabrał się za to ze zdecydowanie większym wyczuciem niż ostatnim razem, zaplatając wokół wolnego palca wskazującego kosmyk jej ciemnych włosów i obserwując reakcję ciała. Domagał się zaproszenia, aby w końcu obdarowała go słodkim dotykiem niewprawionej w pieszczotach dziewczyny, dostrzegając w oczach budzące się pożądanie, które burzyło resztę postawionych przez nią zasad.
|
| | | Yumi Mizuno
| Temat: Re: Ruiny Wto 26 Sie 2014, 14:56 | |
| Bliskość miała się nigdy więcej nie powtórzyć. To właśnie powiedziała i tego próbowała ciasno trzymać się, aby zniwelować ryzyko późniejszego cierpienia. Yui czuła! Wbrew temu co mówiła, cechowała się wrażliwością na zachowanie drugiego człowieka, jego słowa i stosunek do siebie. Nie chciała wiedzieć dlaczego tu został zamiast posłać ją do diabła i iść sobie, skoro rzuciła nim o drzewo. Wolała nie być świadoma dlaczego dąży do utrzymania chociaż minimalnego kontaktu fizycznego i jaki ma w tym cel. Konkluzje wywołałyby rychłe nadejście fali bólu. Leżałaby w łóżku zwinięta w kłębek i płakała nad samą sobą, że do tego dopuszcza. Im częściej przebywała w jego towarzystwie, tym bardziej przyzwyczajała się do jego obecności. Oswajał ją ze sobą i uczył, że zawsze jest gdzieś z boku. Jeszcze dwa miesiące temu marzyłaby o takim zachowaniu, a gdy już je uzyskała, pojawiła się ssąca panika. Zerknęła na niego z uznaniem na wieść, że asystował, a nie tylko uczył się na zajęciach. Ambitny, młody Carrow, cholernie bogaty, przystojny, wzbudzający powszechne zainteresowanie i podziw. Wymarzony kandydat na męża. Skupiał się na tym, dlaczego stara się na niego nie reagować, nie mając pojęcia jakie sieje w niej spustoszenie, doprowadzając ją do rozstrojenia nerwowego. Prosił o zwykłą podpowiedź, aby przestała go sprowadzać na ziemię, gdy zbliżał się bardziej niźli zrobiłby to kolega albo chociaż przyjaciel. Yui przełknęła głośno ślinę, otwierając powieki i napotykając ciemność. W jej głowie zapaliła się pewna lampka próbująca wyjaśnić dlaczego prowokował ją do wylania na siebie gniewu oraz dlaczego próbował ją rozluźnić. Jak to przewidywała, nie podobała się jej odpowiedź. Usiadła do niego bokiem, krzyżując nogi. Trawa zaszeleściła, a zimne powietrze wkradło się pod kołnierzyk t-shirtu powodując pojawienie się niechcianej gęsiej skórki. Nie puściła jego dłoni, chwytając ją delikatnie w palce, wsuwając drugą, zimniejszą rękę do wnętrza jego dłoni. Zaciskała przy tym mocno szczękę. - Dlaczego to robisz? - zapytała cicho zerkając na niego bokiem. - Mówiłeś, że odczuwasz tylko dwie emocje. Pożądanie i gniew. Dlaczego teraz chcesz to u mnie wybudzać? Specjalnie mnie prowokowałeś jak na ciebie wrzeszczałam i specjalnie teraz chcesz mnie... doprowadzić do gorączki. - policzki zapłonęły, gdy tylko wypowiedziała to na głos, połowicznie przyznając się do potrzeby jego bliskości. Wmusiła w siebie kolejny wdech i kontynuowała, z każdą chwilą coraz mocniej nieświadomie zaciskając palce na jego ręce. Jej serce skurczyło się gwałtownie, gdy Yui nazwała głodne błyski w jego ciemnych ślipiach. Ponownie pojawił się czerwony neon krzyczący "odsuń go od siebie natychmiast". Bardzo wiele wysiłku kosztowało ją, aby to zignorować. To był między innymi powód, dla którego trzymała przy sobie jego rękę. Aby nie posłuchać trybików w głowie. - Wyobraź sobie jakie to niesie za sobą konsekwencje. Pomyśl do czego możesz nieumyślnie doprowadzić i dlaczego tego nie chcę. - podpowiedziała mu zagadkowo, umyślnie nie nazywając rzeczy po imieniu. Przeczyła reakcjom swojego dojrzewającego organizmu, zabraniając mu napawać się bliskością Amycusa. Mieli ze sobą zbyt wiele wspólnego i zbyt wiele ich różniło, aby próby ułatwienia sobie życia miało obyć się bez konsekwencji przynajmniej u jednej ze stron. Wyprostowała plecy odwracając całkowicie głowę w stronę chłopaka, aby widział, że ona odczuwa więcej. Ma większy arsenał emocji, uaktywniających się w danych sytuacjach. Wybudziła się w niej uciszona złość na niego i jego zachowania. Yui nie potrafiła pojąć jakim cudem człowiek potrafi odczuwać głęboką irytację jednocześnie tęskniąc do tych, a nie innych ramion. Parę miesięcy temu na błoniach rozmawiała z Billem, wyznawszy mu, że jest zaręczona w wieku piętnastu lat. Gdy Bill ją objął w ramach pocieszenia, Yui odczuła jedynie lekkie zażenowanie. Nigdy więcej nie myślała o jego ramionach, nie tęskniła do nich przypisując jego zachowanie do przyjacielskich, serdecznych. W przypadku Carrowa wszystko trafiało szlag i psuło system. Może jeśli uświadomi sobie jakie może wyrządzić w niej konsekwencje, zrozumie czemu Yui opiera się i rezygnuje z pokusy oparcia się o jego ciepły tors. Coś za coś... |
| | | Amycus Carrow
| Temat: Re: Ruiny Wto 26 Sie 2014, 17:42 | |
| Utracił spod swojej dłoni dostępność do szyi spod której buzowała krew w żyłach, informując ich właścicielkę o wzmożonym ciśnieniu i prędkości przepływających krwinek. Dopóki Amycus skupiał swoją uwagę na dostrzegalnej dla niego mimice twarzy, nie był w stanie usłyszeć bicia serca dziewczyny, a tym bardziej ujrzeć poruszających się szybciej niż zwyczajnie tętnic. Wykorzystanie takich detali należało do bardzo specyficznych umiejętności, które chłopak zamierzał osiągnąć przesuwając dłonią bezpośrednio po drugiej stronie szyi, odsuwając kolejne kosmyki włosów. Bez problemów jednak rozczytał nową paletę barw w piwnych oczach Yui, nie będących dla niego żadną odpowiedzią na postawione przez niego pytanie. Zamiast udzielić odpowiedzi na jej własne, przesunął dłonią po zlodowaciałych już opuszkach palców, chwytając je między swoje i schował do wnętrza ręki, ofiarując tym samym przyjemnie parzące ciepło zapraszające do korzystania z niego kiedy tylko najdzie ją na to ochota. Szelest ubrania poinformował dziewczynę o sięgnięciu różdżki, kiedy spomiędzy warg Amycusa przedostało się skromne zaklęcie zapoznane za pomocą znajomości z Severusem. Teoretycznie nic się nie zmieniło w otoczeniu, jednak ewentualni słuchacze mieli utrudniony dostęp do rozmowy i jedyne co usłyszeli, to brzęczenie i niezrozumiały szum. - Przez cały czas myślę o konsekwencjach poszczególnych kroków, jakich się podejmuję. Pomyśl o tym jak o schemacie działania, dającemu kilka możliwości, diametralnie się od siebie różniących. Scenariusze, które mogą się rozwinąć stanowią dla mnie stabilną bazę i umożliwiają współegzystowanie z innymi ludźmi, dzięki czemu do tej pory nie zostałem zdemaskowany. W moim życiu nie ma miejsca na spontaniczność, ponieważ mogłaby doprowadzić do opłakanych skutków. – Wyjaśnił jej z pozoru tylko obojętnym głosem, świadomie wkładając między poszczególne dźwięki spokój zakrawający o znudzenie, jakie miały okazać się daleko posuniętą aluzją do zażenowania. Cały problem tkwił w tym, że Yui nie da się nabrać na taką zagrywkę, skoro kilka sekund wcześniej przywołała z pamięci tę konkretną rozmowę dotyczącą odczuwalnych przez niego uczuć. - Pytasz o powody, dla których chcę w tobie wzbudzić pożądanie czy o konsekwencje, jakie mogą z tego wyniknąć? – Zapytał niespiesznie, przenosząc spojrzenie w kierunku kuszących warg dziewczyny, których smak zatarł się w pamięci Amycusa na tyle, aby wzmóc potrzebę ponownego ich spróbowania. Wypuszczając gorące powietrze spomiędzy swoich ust, schował różdżkę ponownie do swojej kieszeni i ulokował rękę na chłodnym przedramieniu dziewczyny, odkrytym i podatnym na działanie zapadającego zmroku. Podnosząc wzrok nieodgadnionych oczu na poprzednie miejsce, ośmielił się zerwać resztki pozostałej kurtyny niedopowiedzianych zdań i aluzji, w których niezwykle mocno się trzymał. - Chcę, aby te dwie emocje nas łączyły. – Wypowiedziany szept zmienił perspektywę, jaką przez cały czas roztaczał swoją osobą dookoła Krukonki, odsłaniając nie tyle swoje plany, ale same źródło podjętych do zrealizowania działań. Chciała poznać motywację, więc otrzymała ich zawiłą namiastkę, podczas gdy jego twarz zbliżyła się do niej na odległość zaledwie dwóch centymetrów, otaczając płonące policzki dodatkowym ciepłem. – Chcę doprowadzić do tego, abyś mnie pokochała. Bo moje deficyty są wypełniane tym, czego nie znasz. Czymś czego jeszcze nie znasz, a z pewnością będziesz uwielbiać jeśli pozwolisz podejść mi bliżej. – Kusząca propozycja nasączona była zdecydowanie zbyt wielką dwuznacznością, aby Yui miała wciąż nadzieję na pokojowe zagranie ze strony Carrowa, skupiającego swoją uwagę na dosięganiu jej ust. Bezpośrednia szczerość zmącona była subtelnymi słówkami, które zapraszały do wspólnych figli i zabawy poza zasięgiem moralnych oraz społecznych zasad w taki sposób, że nie podejrzewał od niej zaakceptowania takiego stanu rzeczy. Dlatego przygotowany był, że jego drugi policzek zostanie okolony kolejną dłonią Krukonki. |
| | | Yumi Mizuno
| Temat: Re: Ruiny Wto 26 Sie 2014, 18:23 | |
| Zostawiał po sobie ślady po każdym otarciu o jej skórę. Nie słyszała już swoich myśli, zagłuszonych przez szum krwi wrzącej w skroniach. Jej włosy, które niedawno odzyskały swój naturalny kolor po sztucznym błękicie, słuchały się posłusznie rąk Amycusa. Jakby to i one nie miały nic przeciwko ciepłu jego dłoni. Powietrze wokół nich stało się trudne do wdychania. Ciężkie, ciepłe, napięte czymś dziwnym i niezidentyfikowanym. Tego też chciała uniknąć, jednak ilekroć siedziała tak blisko, ilekroć zostawali sam na sam, to powracało. Płytki oddech i łomotanie serca utrudniające logiczne myślenie. Otarła zimne opuszki palców o skórę chłopaka, zabierając od niego ciepło, którego non stop potrzebowała. Coraz więcej i więcej wbrew swoim postanowieniom. W efekcie jej dłoń rozgrzała się bardziej niż powinna, palce zadrżały ukryte przed zimnym powietrzem. Zmarszczyła brwi, gdyż za każdym razem, gdy Amycus rzucał nieznane jej zaklęcie wokół nich, wiedziała już, że to, co chce powiedzieć nie może dotrzeć do niczyich uszu. Dbał o każdy detal oraz o zachowanie prywatności, ich wspólnej prywatności. - Pozwalam sobie na spontaniczność i niesie ona za mną miłe wspomnienia. - odparła, marszcząc usta i nie popierając jego systemu analizowania. - Nie o to mi chodziło. - nie chciała słuchać w jaki sposób stawia kroki, co robi, aby wszystko mieć pod kontrolą, bo już to wiedziała. Znała go na tyle, że była tego świadoma i nie musiał jej tego powtarzać. Przez brak spontaniczności tak rzadko uśmiechał się. W jej uszach zabrzmiał cichy śmiech. Wspomnienie z czasu koncertu Wyjców, gdy Amycus szczerze wybuchnął śmiechem, ponieważ ucieszył się, że poprzez zaręczyny będzie mógł zniszczyć Dereka. Zadać mu ból, torturować go. Cieszył się pełną piersią, śmiał głośno tak, jak powinien robić to każdy normalny nastolatek. Gdyby powód był inny, nie zakrwawiałoby to na czysty obłęd. - Pytam o obie rzeczy. Pytam czy ty jesteś świadomy co robisz. - odparła oschle, zarzucając mu, że celowo będzie chciał nasłać na nią falę cierpień przez swoją zachłanność. Yui była pewna, że ramię pali żywy, prawdziwy ogień, który widziała po koncercie na jego dłoniach. Zerknęła w tamtą stronę upewniając się, że nie ma iskier. Skóra ją paliła od wewnątrz, z zewnątrz rozsyłając do reszty ciała gorąco podbijające temperaturę całego ciała. Wszystko przez zwykły, drobny gest przykrycia nagiego ramienia dłonią. Źrenice brązowych oczu rozszerzyły się znacznie, ukryte w ciemności nadchodzącej nocy. Dostawała to, czego chciała, czyli odpowiedzi. Pytanie dlaczego każde jego słowo bolało za mostkiem. Pożądanie i gniew? Na tym chciał budować ich wymuszoną przyszłość? To nie starczy, to wyrządzi mnóstwo krzywdy, zniszczy ich porozumienie. Dziewczyna potrząsnęła głową, nie wyrażając na to zgody. To nie mogło ich łączyć niosąc za sobą działania destrukcyjne. Jej oddech stał się ledwie wyczuwalny, niebezpiecznie płytki, a oczy zaszły mgłą. - Jesteś świadomy. - jęknęła i zakryła usta. Dobrze wiedział co robi. Świadomie dąży do tego, aby po prostu się w nim zakochała, by mógł jej uczucie zabrać pełnymi garściami. Mógłby sycić się tym, próbować je ze wszystkich stron, smakować, sprawdzać czy jest zdolny do współodczuwania. Litościwie obiecywał jej, że wtedy będzie czuła się lepiej, że być może za parę lat powie swoim przyjaciołom, że jest z nim szczęśliwa. Wyrwała rękę i potrząsnęła głową, oddychając łapczywie. Jednocześnie jeszcze bardziej go znienawidziła za to, co robi. Oczywiście, że mógł sprawić, że się w nim zakocha. Znał ją, wiedział co zrobić, aby to uzyskać. Od wielu lat jako jedyny stał za nią, gdy Derek ją atakował. Torturował go i usunął z jej życia na cały miesiąc tylko i wyłącznie dlatego, że go o to poprosiła w przypływie szaleńczej rozpaczy i strachu przed odebraniem ostatniej godności jaką w sobie miała. - Nie rób tego. Amycus, nie waż się tego robić. - słowa wylały się spomiędzy drżących ust. - To egoistyczne. Jesteś pieprzonym egoistą i nie waż się tego robić. - piorunowała go wzrokiem, ale już nie unosiła rąk, aby go uderzyć. Ścisnęła palce w pięści w przypływie niefajnego bólu za mostkiem. - Naprawdę myślisz, że wystarczy mi ciebie... kochać? - ostatnie słowo wydawało się inne od poprzednich. Kochać kogoś jest łatwo. Nie chciała go kochać, bo wiedziała, że nie zostanie to odwzajemnione. Potrząsnęła znowu głową. Nie, to nie starczy. |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Ruiny | |
| |
| | | |
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |