|
| |
Autor | Wiadomość |
---|
Sini Marlow
| Temat: Re: Pub Trzy Miotły Czw 09 Sie 2018, 22:22 | |
| Uniosła delikatnie brew zaskoczona propozycją Nicolasa. Jest już drugą osobą, która oferuje jej pomoc zupełnie w ciemno, nie wiedząc o co chodzi, w jaki sposób to zdobyć i jakie mogą być tego konsekwencje. Najpierw życzliwy choć martwy Vinecnt, teraz zaś przystojny i cudowny Nicolas. To przymusiło Sinisiew do szczegółowego pomyślunku. Ilekroć wyznaje, że posiada tajemnicę osoba płci męskiej wykazuje natychmiastową chęć wsparcia jej. A co jeśli chce przeprowadzić zamach na życie królika Feliksa Koniecznego, aby tym gestem poprawić humor pani Pince i zdobyć od niej księgę zakazaną? Pewność siebie Nicolasa była zaskakująco podejrzana. Kto wie, może to jednak aparycja Sinisiew wybudzała wśród chłopaków odruch asystowania jej przy dążeniu do celu. Być może nie wierzyli, że da sobie sama radę i postanawiają udobruchać swoje ego i pomóc małej, słodkiej, niewinnej Sini? Nicolas musiałby zebrać szczękę z podłogi, gdyby był świadkiem kłótni w której panna Marlow prowadzi prym. Z czystej i pogodnej istoty przeradza się w piekielną wiedźmę z zamiłowaniem do podpaleń. - Wizja śmierci nie powstrzymała cię przed zaoferowaniem mi pomocy. W ciemno, bez jakichkolwiek podejrzeń i podstaw. Dlaczego? - założyła nogę na nogę i wyprostowała plecy. Im bardziej Nico nachylał się nad stołem, tym intensywniej wyczuwała zapach jego wody kolońskiej. Wolałaby póki co panować nad swoim głosem i zachowaniem bez upajania się boskością zapachów bijących od Sharewooda. Nie chciała zostać w jego oczach nawiedzoną harpią. Nie godziła się zatem na próby testowania jej cierpliwości. Wytrzyma i nie westchnie z rozmarzeniem. Nie pokaże po sobie jak mocno ją ku niemu ciągnie, choćby zechciał celowo ją testować. - To miłe z twojej strony, że chcesz zatroszczyć się o moją kondycję fizyczną. Bardzo chętnie przyjmę twoją propozycję. Nie tylko z powodu słuszności twoich słów, ale i aby zrobić na przekór memu bratu. - o ile słowa wypowiedziała starannie i spokojnie, tak nie mogła powstrzymać ciała. Poprawiła się na krześle, zdjęła nogę z kolana i po chwili znów ją założyła. Kręciła się przez chwilę nerwowo aż w końcu przestała. Sięgnęła po kufel piwa i zwilżyła sobie usta. On powiedział "miałbym uroczą towarzyszkę". Uważa ją za uroczą. Co to właściwie znaczy? Jak Sini ma to zinterpretować? Urocza czyli niewinna i niegroźna czy urocza... po prostu? Musi zajrzeć do encyklopedii i sprawdzić czy są jeszcze jakieś inne wytłumaczenia tego określenia. Korciło ją by zapytać o definicję określenia lecz wiedziała, że jak nic zdradziłaby się tym raz dwa. Przecież jeśli Nicolas dowie się jak bardzo jest w nim zadurzona to ucieknie z wrzaskiem. Zaaferowana własnymi emocjami nie dostrzegła zmian na licach chłopaka. Zapewne gdyby skupiła się na nim uważniej zorientowałaby się, że coś nie gra. Mogłaby się jakoś przygotować czy wytłumaczyć. Mrugnęła dwa razy, gdy przybrał poważną i chłodną postawę. W jednej chwili zrobił się wręcz nieprzyjemny. Sini zmrużyła oczy. Nie zamierzała uciekać jak spłoszona łania. Opuściła dłoń na swoje krzesło i zacisnęła na nim palce. Trzymała się go, aby nie wstać i sobie nie pójść. Ściskała je najmocniej jak potrafiła, gdy Nico wstał i postanowił do niej podejść. Nie rozumiała dlaczego to zrobił? Wolałaby aby siedział naprzeciwko w bezpiecznej odległości, a najlepiej to aby ją dotknął i zaprosił na randkę. Sprzeczność potrzeb Sini była dla niej samej już przytłaczająca. Nie wiedziała czego chce niczym prawdziwa kobieta. Nie odważyła się odwrócić do niego przodem. Panna Marlow znieruchomiała jak tknięta zaklęciem lodu. Przez chwilę nie oddychała - bo po co, skoro oddycha Nico i to tak blisko, tak, że czuje łaskotanie przy policzku? Obawiała się drgnąć palcem. Mimo, że mówił tuż przy jej uchu, do mózgu trafiły urywki wypowiedzi. Musiała odczekać aż Nico sobie pójdzie i odda jej prawo do oddychania. Dopiero wówczas zmarszczyła czoło, zamyśliła się i skoncentrowała. Układała sobie to, co powiedział i się w głowie jej to nie mieściło. Ma o nim dobre zdanie, a on stwierdził, że skoro tak, to musi się coś za tym kryć. Mniej istotne jest to, że odgadł poprawnie i miał rację. Ważne jest w jaki sposób i czas to zrobił. Sini doznała nagle olśnienia. Poznała właśnie cechę charakteru miłości swojego życia - zuchwałość i pewność siebie. Nadmierna, pospieszona. O ile w jednej sekundzie cieszyła się z nowej informacji, tak po chwili na jej policzki wpełzł bardzo silny rumieniec. Zacisnęła mocno usta i zaczęła oddychać nierówno. Pogwałcił cześć, jaką mu oddawała mówiąc jasno i wyraźnie, że jest w nim zadurzona. Kobieca duma nie pozwalała zostawić tego bez echa. - Ja... ja nie... ja nie wierzę. - wydusiła z siebie i uniosła nagle wzrok na Nicolasa. Z jej ciemnych oczu ciosały pioruny. Uraził jej dumę i to kobieca złość dzisiaj wygrała, a nie fascynacja. Zawstydził ją niewyobrażalnie. - Jakmogłeśwogólecośtakiegopowiedzieć? - zapytała szybko, na jednym tchu i choć mówiła cicho, głos miała pełen emocji. Jej dolna warga zadrgała. Zacisnęła palce lewej ręki na kuflu, w którym chlupotała wciąż złota ciecz. Zapragnęła wylać wszystko na Nico i pokazać mu, że wcale za nim nie szaleje z miłości. - Twoje podejrzenia są bezpodstawne. Nie życzę sobie takich insynuacji. - zażądała. Spięła mięśnie ramion i brzucha, tłumiąc gromadzącą się na Nicolasa złość. Jednocześnie zaczęła zastanawiać się czy aby faktycznie nie dała mu niechcący do zrozumienia swoich uczuć? Szybko przeanalizowała wszystkie wypowiedziane przez siebie dotychczas słowa, zachowania i gesty. Nie znalazła nic poza szczerą i hojną uprzejmością. Odkąd tutaj przyszła nie chciała zdradzić się ze swoim uwielbieniem. Zamrugała po raz kolejny, aby nie tworzyć sobie możliwości do płaczu, krzyku i naruszenia mienia Nicolasa. To włoska krew buzowała pod jej skórą. Wystarczyłaby obecność jednego brata, a ten w mig pojąłby jak mocno Sini powstrzymuje się przed krzykiem i przekleństwami, o które nikt jej nie podejrzewa. Z zewnątrz wyglądała na skrajnie zawstydzoną malutką piętnastolatkę. |
| | | Nicolas Sharewood
| Temat: Re: Pub Trzy Miotły Wto 21 Sie 2018, 16:55 | |
| Uśmiechnął się naprawdę czarująco. Widział jak patrzyła na niego niemal z nastoletnim zachwytem, choć ta starała się ukryć przed nim jakiekolwiek oznaki zainteresowania jego osobą. Kiedy rudowłosa pogrążona we własnych myślach przez chwilę mniej skupiała się na otoczeniu, Nicolas poprosił kelnerkę o butelkę ognistej oraz dwie szklanki. Nie przykładając zbyt wielkiej wagi do wieku swojej towarzyszki, wziął delikatnie szkło i wypełnił je doskonale wyważonym ruchem. Na pierwszy rzut oka było widać, że ma wprawę. Jedną szklankę przesunął w jej kierunku, ze swojej uchylając spory łyk złotej cieczy. Uniósł lewą brew do góry, słysząc padające z ust Gryfonki pytanie, po czym uśmiechnął się w ten specyficzny dla siebie sposób, nieco tajemniczy, a jednocześnie przywołujący na myśl niebezpieczne stworzenie. -Lubię niebezpieczeństwa. – odpowiedział, i gdy jego myśli pobudzone dodatkowo kolejnym łykiem alkoholu, skierowały się na zbyt niebezpieczne tory, poczekał. To nie był czas oraz miejsce, by opowiadać o swojej chęci spotkania się ze śmiercią. Panicz Sharewood nie był zwykłym chłopakiem, o czym dotąd przekonać się miało okazje naprawdę mało osób. Jego skłonności do pakowania się w kłopoty, balansowaniu na pograniczu życia i śmierci, pokonywania granic, tych własnych oraz ludzi z którymi przyszło mu przebywać - było wręcz jego uzależnieniem, zupełnie jak ognista. –A tobie dlaczego tak bardzo zależy żeby zdobyć tą księgę? - zapytał przenosząc wzrok z nad szklanki na dziewczynę. Z jej wywodu nie trudno było zgadnąć czego potrzebuje od starej bibliotekarki, zapewne chodziło o pozycję zakazaną, w innym wypadku każdą książkę można było otrzymać bez najmniejszego wysiłku. Dział zakazany kusił wielu uczniów, nie tylko dla ksiąg które się tam kryły, wyzwanie stanowiło przedarcie się przez „ochronę” w postaci woźnego i jego towarzyszki życia – pani Noris. Jemu samemu przechytrzenie Filcha udało się tylko kilka razy, często też lądował u niego na dywaniku, jednak nigdy dotąd nie próbował w legalny sposób pozyskać czegoś z tej sekcji. Plan Sini był nieco szalony, wymagał dobrego planu oraz uroku osobistego – na szczęście to drugie już dziewczyna posiadała. Kiedy wspomniała o bracie, Gryfon skrzywił się lekko. Roześmiany, wiecznie w cudownym nastroju Vini Marlow działał na niego jak płachta na byka, nie lubił go, przez co prawie przy każdej okazji wywiązywała się miedzy nimi sprzeczka. Po chwili jednak na ustach chłopaka pojawił się szeroki uśmiech. Wizja wkurzonego Puchona widzącego Nicolas z jego siostrą zalała jego umysł, oczyma wyobraźni widział, jak twarz Marlowa czerwienieje ze złości, dłonie zaciskają się z pięści, usta układają się w jedną, cienką linie a oczy ciskają w niego gromy, w nadzieje że ten zaraz umrze. -Dlaczego chcesz zrobić mu na przekór? – zapytał zaciekawiony jej podejściem, czyżby starszy braciszek nadepnął jej na odcisk? Pierwszy raz była tak blisko niego. Z tej odległości mógł policzyć drobne cętki jej źrenic – pięknych, niebieskich niczym ocean, od których nagle nie mógł oderwać wzroku. Do nozdrzy doleciał niemal uwodzący zapach perfum, a dłoń nieoczekiwanie zapragnęła założyć zbłąkany kosmyk rudych włosów za ucho dziewczyny. Gdy to zrobił, ocierając delikatnie ręką o ciepłą skórę jej policzka, Sini głośniej wciągnęła powietrze zatrzymując je na chwilę w płucach. Jego palce były smukłe, delikatne, ale pewne siebie, skóra chłodna ale nie zimna. Wydawały się być niemal idealne, stworzone do dotykania jej. Choć trwało to krótko, napawał się tym dotykiem, reakcją ciała dziewczyny, niczym spragniony kwiat wody. Wydawało się, że był przy niej blisko gubiła się, potykała. Traciła kontakt z rzeczywistością, uraczone jego elektryzującym głosem, co jednocześnie mogło ją czarować, jak i przerażać. Roześmiał się, najbardziej perlistym, a jednocześnie mrocznym śmiechem, który mimo początkowej wesołości wywoływał ciarki na plecach. Wzburzenie Gryfonki zdawało się nie robić na nim żadnego wrażenie, jak gdyby nigdy nic, zamieszał zawartością szklanki, po czym upił z niej większego łyka. Oczy dziewczyny ciskały w niego pieruny, stały się ciemniejsze, a źrenice wyraźnie rozszerzyły się. –Sini – wypowiedział jej imię z niezwykłą czułością, po czym położył swoją dłoń na tej, którą zaciskała na kuflu. Wydawał się niezwykle spokojny, wręcz przesadnie. – Musisz nauczyć się patrzeć na niektóre rzeczy z dystansem – stwierdził, puszczając jej dłoń. Nie chciał zdenerwować rudowłosej jeszcze bardziej, by przypadkiem niepotrzebnie nie zwracać na siebie wścibskich spojrzeń innych klientów pubu.
|
| | | Sini Marlow
| Temat: Re: Pub Trzy Miotły Pon 27 Sie 2018, 22:48 | |
| Nikt nigdy nie zaproponował jej prawdziwego alkoholu. Nie była jego miłośniczką jednakże zaoferowanie jej takiego czegoś jak ognista whiskey zrobiło na niej wrażenie. Miała mieszane odczucia wobec tego gestu lecz nie zaprotestowała. Nie potrafiła oderwać oczu od ust Nicolasa. Uśmiechał się w ten tajemniczy sposób, który doprowadzał ją do szewskiej pasji. Na usta cisnęły się jej pytania – o czym myślisz? Co ci chodzi po głowie kiedy patrzysz na mnie z takim uśmiechem? Jej wargi drgnęły, gdy przysunął ku niej szklankę z intensywnie pachnącym alkoholem. Nie objęła naczynia palcami, nie była pewna czy zdobędzie się na zasmakowanie zakazanego alkoholu. Miała piętnaście lat, rozsądek na to nie pozwalał. Chęć przypodobania się Nicolasowi wzrastała z minuty na minutę i szczerze mówiąc, musiała z tym dzielnie walczyć. Tak nagle miała problem z wyrównaniem oddechu. Nie poczuła się ani odrobinę spokojniejsza wobec jego wyznania. Lubił niebezpieczeństwo. Zabrzmiało to niepokojąco, bowiem nawiązywało to do zamiłowania do adrenaliny i masochizmu. Z tym pierwszym Sini była za pan brat, wszak ciekawość popychała ją na różne ścieżki. Niekoniecznie te dobre lecz póki nikt o tym nie wiedział, nikomu nie powinno być tego żal. - Książka posiada wiedzę nieprzeznaczoną dla osób nastoletnich. - nim się zorientowała wyznała swój pilnie strzeżony sekret. Otworzyła szerzej oczy i zasłoniła swoje usta otwartą dłonią, wyraźnie zszokowana swymi słowami. Winna się pilnować przy Nicolasie jeszcze bardziej. Roztaczał wokół siebie urok, na który była tak podatna. Choć wściekała się teraz nań czuła jak odchodzi to w siną dal z każdym błyskiem w jego ciemnych i głębokich oczach. Musiała wytężyć myśli by przypomnieć sobie o kim przed chwilą wspominała. Ach tak, o jednym ze starszych braci. Oczyma wyobraźni ujrzała uśmiechniętą buzię Viniciusa z tą nieokrzesaną fryzurą, którą wiecznie krytykowała. Gdy wstawał rano wyglądał jak mop po przejściach. Któregoś dnia zmusi go do poddania się zabiegowi fryzjerskiemu, gdzie rzecz jasna fryzjerką będzie ona sama. - Jak to w rodzeństwie bywa miewamy niegroźne sprzeczki. A ty masz rodzeństwo? - nim się zorientowała poruszyła prywatną sferę. Nie poczuła zażenowania, zbyt pochłonięta oglądaniem linii jego mocno zarysowanej szczęki. Nie chciała rozmawiać teraz o bracie. Spotkali się w celu czysto zawodowym...tak jakby, więc powinni skupić się na zamierzonych celach. Odnosiła wrażenie, że zmieniły się one jeszcze zanim przysiadła się do stolika. Poczuła przy palcach szklankę. Szkło było ledwie wyczuwalnie ciepłe, jeszcze po obecności dłoni Nicolasa. Czuła to jako osoba bardzo wrażliwa na zmiany temperatury czy pogody. Zadrżała pod jego spojrzeniem. Przestał patrzeć jej w oczy, patrzył... gdzieś wokół niej, na jej włosy. Gotowa była zapytać czy nie ma przypadkiem w nich robaka bądź liścia lecz uprzedził ją gestem. Gestem tak niespodziewanym jak śnieg w środku lata. Nieumyślnie uniosła trochę podbródek przedłużając delikatny dotyk o tragicznie bezwstydne dwie sekundy. Policzek palił ją żywym ogniem w miejscu, gdzie musnął ją palcem. To było więcej niż mogła sobie wymarzyć. Urażona kobieca duma wszczęła alarm jednak w tej magicznej chwili Sini ją zlekceważyła. Dłoń Nicolasa była tak blisko, tak nieprzyzwoicie blisko i parzyła ją mimo swojej chłodnej temperatury. To ten tak zwany paradoks zakochanego. Choćby miał ręce lodowate, jej skóra płonęłaby od jego dotyku. Zawsze, wszędzie, w każdej okoliczności. To serce dyktuje odczucia, nie racjonalne myślenie. Odsunął się z powrotem na swoje miejsce i roześmiał się. Nie była pewna w którym momencie powiedziała coś śmiesznego - wszak zdenerwowała się na niego (!) - jednakże słuchanie jego śmiechu dodawało jej skrzydeł i śmiałości. Mimo wszystko bała się odsłonić ze swoimi odczuciami. Uważała, że brak jej protestu wobec dotyku nie jest jeszcze dowodem jakichkolwiek cieplejszych odczuć. Mógł sobie tak uważać lecz duma nie pozwoli jej się do tego przyznać. Należał do Gryffindoru jak ona, powinien wiedzieć coś na ten temat. Nogi jej zmiękły gdy wypowiedział jej imię w tak... delikatny i czuły sposób. Jak dobrze, że siedziała, bo mogłaby zachwiać się jak szmaciana laleczka. Poczuła na dłoni jego dotyk. Przypomniała sobie o trzymanym kuflu. Cofnęła dłoń nie wypuszczając ucha naczynia. Przysunęła do siebie kufel i zabrała dłoń w tym samym momencie, gdy i on to uczynił. Dotykając jej zyskiwał nad nią w pewnym sensie panowanie. Wolała tego uniknąć przerażona swoją podatnością na jego naturalny urok. Zacisnęła usta w wąską linię i posłała nieufne spojrzenie przysuniętej whiskey. - Możliwe, jednakże warto ci wiedzieć, że nie jestem zadurzona. - uniosła odważnie podbródek kłamiąc w żywe oczy. Miała nadzieję, że Nicolas się na to nabrał. - To źle mieć o kimś dobre zdanie? To nie świadczy od razu o... innych uczuciach. A jeśli chodzi ci o kolor moich policzków to się nie przejmuj. Reaguję tak na wszystko, to moja częstotliwa przypadłość. - rozgadała się, by ukryć zdenerwowanie. Sięgnęła do włosów, zwinęła je w rulon i ponownie ułożyła na lewym ramieniu. Policzek wciąż ją parzył. - Każdy ma swoje dziwactwa. - dodała i zamoczyła usta w zimnym piwie kremowym. Co rusz zerkała na whiskey, jednak wciąż rozsądek walczył. Nie chciała pić tak mocnego alkoholu ze świadomością o posiadaniu swojej słabej głowy. Preferowała wino, a wyniosła te zamiłowanie z domu. Czasami podawano je do obiadu. Podrapała się po szyi, gorącej jak rozżarzone żelazo. Zrobiło się duszno, gęsto, bardzo ciepło. |
| | | Viní Marlow
| Temat: Re: Pub Trzy Miotły Pią 31 Sie 2018, 15:38 | |
| Ach, z całą pewnością był już spóźniony! Umówił się z Rupertem na zakupy w Miodowym Królestwie i nawet zdążyłby na czas, gdyby kot jednej z Puchonek nie postanowił bezlitośnie zeżreć Tosta na podwieczorek. Oczywiście nie udało mu się to, choć prawdopodobnie tylko dlatego, że Vinicíus z bólem serca wyciągnął różdżkę i pieprznął w uciekające z jego pupilem w pysku zwierzę zaklęciem ogłuszającym. Naprawdę wolałby nie uciekać się do tak drastycznych kroków, ale nie widział innego wyjścia – jeszcze chwilę, a ten puchaty potwór uciekłby za zakrętem, schował się i ze smakiem skonsumował jego przyjaciela. Samo to nie zatrzymałoby go tak długo gdyby nie palące wyrzuty sumienia, które nakazały mu wziąć obezwładnionego kocura na ręce i odnieść go właścicielce, dołączając do tego wyjaśnienia i przeprosiny. Teraz szczur spał w najlepsze w jego kieszeni obłożonej zaklęciem chroniącym przed zgnieceniem i tylko od czasu do czasu wychylał z niej pyszczek, z niezadowoleniem patrząc co skłania jego właściciela do tak energicznych ruchów, które zakłócały jego święty spokój. Mimo całego pośpiechu Marlow zerkał z zaciekawieniem w witryny sklepowe, wyłapując co ciekawsze szczegóły warte sprawdzenia po odwiedzinach sklepu ze słodyczami. Jednym z takich szczegółów była twarz Nicolasa Sharewooda, który siedział z jakąś rudowłosą dziewczyną w Trzech Miotłach, wpatrując się w nią jak w łakomy kąsek nabity na widelec. Zwolnił kroku, niechętnie przyznając się przed samym sobą, że interesuje go kto tym razem stał się ofiarą niekwestionowanego uroku Gryfona, a jednocześnie odrzucając myśl, że ruda czupryna bardzo mu kogoś przypomina. Jeszcze kilka małych kroków i zobaczy jej twarz! Sharewood wyciągnął rękę w stronę dziewczyny, a ta uniosła podbródek, jakby poddając się pieszczocie jego dotyku, ukazując przy tym swoją zaczerwienioną buzię oczom Viníciusa. Przystanął, czując, że nogi na trzy sekundy odmówiły mu posłuszeństwa i nie chciały się ruszyć, jakby zapuścił tu korzenie, a po upływie chwili jak burza wszedł do środka. Nie chciał wtrącać się nadto w sprawy siostry, szczególnie po tym kiedy prawie obraziła się na niego za niepochlebne słowa pod adresem Gryfona, ale widok jego przebrzydłych łap zbliżających się do niewinnej twarzyczki, dotykających pięknych ognistych włosów, które akurat dziś musiały być rozpuszczone pchał go do przodu, nie pozwalając odwrócić się i pójść w swoją stronę. Zatrzymał się przy ich stoliku, nie mając absolutnie żadnego planu. – Sinisiew! – uśmiechnął się do niej, wkładając w tę minę bardzo dużo wysiłku, ale nawet gdyby udało mu się wyglądać na spokojnego i przyjaźnie nastawionego, pełna wersja imienia dziewczyny, za którą (tak jak i on za swoją) nie przepadała, wiała niewypowiedzianą groźbą długiej rozmowy na osobności. – Szukałem Cię wszędzie, a tymczasem gawędzicie sobie tutaj przyjemnie.. – to pierwsze było oczywiście kłamstwem, ale nie musiała o tym wiedzieć. Chyba podświadomie starał się ściągnąć na nią coś na kształt poczucia winy. Obecność alkoholu dotarła do niego w chwili kiedy wypowiedział ostatnie słowo. Brązowe oczy pociemniały kiedy przeniósł wzrok na celowo ignorowanego do tej pory Gryfona. Poczuł, że w nim zawrzało. Chciał jedynie przeszkodzić w słodkiej schadzce młodszej siostry, a przyłapał tego idiotę na częstowaniu jej alkoholem! – Sharewood, czy. Ty. Do. Licha. Ciężkiego. Wiesz. Ile. Ona. Ma. Lat?! – wycedził gniewnie, z każdym słowem nachylając się w jego stronę . Jedną ręką wskazał przy tym na whisky. Czy to przez to była tak zarumieniona? Chociaż nie, znał ją przecież, może i głupiała w towarzystwie tego chłoptasia, ale nie była głupia, nie odważyłaby się na sięgnięcie po whisky, w dodatku w miejscu, gdzie mógłby widzieć to ktoś z grona pedagogicznego. Szklanka stojąca po jej stronie była nietknięta. To oznaczało, że zrobił lub powiedział jej coś, co w takim czy inny sposób nią wzburzyło. – Sini, piłaś to? – powiedział, przenosząc łagodniejący wzrok z powrotem na siostrę. Jego głos był chłodny, ale zdecydowanie bardziej opanowany niż przed kilkoma sekundami. Uniósł gęstą brew, wyraźnie oczekując odpowiedzi. |
| | | Nicolas Sharewood
| Temat: Re: Pub Trzy Miotły Nie 09 Wrz 2018, 10:25 | |
| Niewinna. Było to pierwsze słowa które przychodziło mu na myśl, kiedy spojrzeniem stalowo-niebieskich oczu lustrował jej postać. Nieśmiały uśmiech, rumieniec, który właściwie co minutę ozdabiał jej policzki, i to ufne spojrzenie. Nie był pewny ile jest prawdy w takiej postawie dziewczyny, nauczony życiem wiedział jak świetnym aktorkami bywały kobiety, manipulacja była ich super mocną, której oni – mężczyźni poddawali się bez większych oporów. Mimo to, w Sini była taka naturalność, może właśnie dlatego tak ciężko było mu zauważyć granice gdzie kończy się kłamstwo a zaczyna prawda. Obcowanie wciąż z ludźmi w maskach męczyło, dlatego niezwykle miłą odmianą było wpatrywanie się w uroczą Gryfonkę. Uważnie obserwował reakcję rudowłosej, kiedy w jej kierunku przesunął szklankę z ognistą. Doskonale zdawał sobie sprawę z faktu, że miała zaledwie piętnaście lat, i choć dla zainteresowanego ich osobami obserwatora wyglądało to zupełnie, tak jakby nakłaniał ją do picia wysokoprocentowego alkoholu on jedynie rozpoczął swoją grę. Tą którą prowadził od tak dawna z Tanją czy Nessy. Obie zazwyczaj podejmowały wyzwanie, to go intrygowało, dlatego kiedy panienka Marlow nie chwyciła od razu po szklankę zmarszczył czoło nieco zszokowany. Przeczesał delikatnie przydługie włosy dłonią, powinien wybrać się do fryzjera, ale wciąż brakowało mu na wszystko czasu, zamiast tego codziennie walczył z niesfornymi kosmykami, które za nic w świecie nie chciały z nim współpracować. Szeroki uśmiech wpełzł na jego usta – To bardzo interesujące – stwierdził, widząc jej reakcje zaśmiał się. Zabawnie było patrzeć na tak niewinne i jednocześnie naturalne zachowanie dziewczyny, był to dla niego niezwykły, a jednocześnie zapierający dech w piersiach widok. Jego serce drgnęło, a krew płynące każdą aortą, żyłą czy tętniczką wydawała się niezwykle ciepła, rozlewając to dziwne uczucie po całym ciele chłopaka. Skupił swoje spojrzenie na jej oczach, były tak podobne do oczu jego matki, kiedy był jeszcze dzieckiem. Potrząsnął głową by odgonić napływające wspomnienia, chwycił szklankę po czym upił potężny łyk ognistej. –A co jeżeli zdobyłbym dla ciebie tą książkę? – zapytał z niebezpiecznym błyskiem w oku, który nigdy nie wróżył niczego dobrego, jednocześnie budząc w innych to dziwne pragnienie poddania się mu. Prawie zachłysnął się cieczą, kiedy usłyszał pytanie dziewczyny. Odkaszlnął dwa razy, przybierając nieco surowszą minę –Nie – odpowiedział rzeczowo i tonem, który jasno dawał do zrozumienia, że nie jest to temat w który należy bardziej wnikać czy go kontynuować. Rozmowa o rodzinie nigdy nie sprawiała mu przyjemności, wręcz przeciwnie otwierała stare rany, dlatego kiedy tylko mógł unikał wspominania o niej niczym ognia. Wolał się w tym momencie skupić na pięknej Gryfonce siedzącej przed nim. Lubił patrzeć jak kobiety reagują na jego dotyk, ton głosu, napawał się tym, działo to niczym narkotyk na narkomana. Za wszelką cenę próbował badać granice każdej napotkanej dziewczyny, jakby na tej podstawie dokonywał selekcji, niestety tylko nieliczne jednostki budziły w nim większe zainteresowanie, tym samym zmuszając go, do kolejnych spotkań. Uśmiechnął się. W swoich słowach była taka pewna, zupełnie jakby sama w nie wierzyła, chociaż on czuł, że mija się z prawdą, a on za punkt przyjął sobie aby udowodnij jej, że jest inaczej. Brzydził się kłamstwem, chociaż sam nie raz się ku niemu skłaniał. -Czy ja coś takiego powiedziałem? Możesz mieć zdanie jakie chcesz, ale uprzejmie uprzedzam, że kanalia ze mnie, żebyś potem przypadkiem się nie zawiodła – oznajmił całkowicie szczerze, opierając się wygodniej o krzesło. Po raz pierwszy przed kimś przyznał się jaki jest naprawdę, teraz to od Sini zależało, co z faktem posiadania tej wiedzy uczyni. Nie zamierzał przed nią udawać kochanego Gryfonika, w środku był zły, wykorzystywał sytuacje, wykorzystywał ludzi jeżeli miał w tym jakiś cel. A ta dobroć, którą zdawały się dostrzegać liczne przedstawicielki płci pięknej? Może istniała, ale jeszcze nigdy nie dał by wzięła nad nim górę. Łamał każdą złożoną obietnice, kiedy przez chwilę zdawało się, że jest dobrym człowiekiem szybko zacierał to wyobrażenie niecnym występkiem przekreślając jakiekolwiek szanse na to, by ktoś ujrzał jak słaby potrafi być. Bycie dobrym czyniło ludzi słabymi, on taki nie był. Chciał jeszcze coś powiedzieć, kiedy jakby znikąd przy ich stoliku zmaterializował się Vini, czerwony niczym burak na buzi, ze wzrokiem wymierzonym w jego osobę, który wyrażał jawną chęć mordu. –Marlow, uspokój się. Tak wiem, cieszy cię ta odpowiedź? – zapytał z szerokim uśmiechem na twarzy, puścił dziewczynie oczko.
|
| | | Sini Marlow
| Temat: Re: Pub Trzy Miotły Nie 09 Wrz 2018, 13:50 | |
| Stukała bezgłośnie palcami w szklanicę do połowy opróżnionego piwa kremowego. - Dlaczego miałbyś chcieć coś takiego dla mnie zrobić? - zapytała z nutą podejrzliwości w głosie. Przymrużyła oczy i uważniej przyjrzała się Nicolasowi. Nie chciała dostawać czegokolwiek ze względu na swój wygląd. Do szewskiej pasji doprowadzało traktowanie jej jak porcelanowej lalki, która nie poradzi sobie z trudniejszym wyzwaniem. Jakże niewiele osób wiedziało jaką wiedzę posiada na temat magii żywiołów. Któż by śmiał podejrzewać, że w tej małej i uroczej dziewczynie kryje się taki talent. Lata ćwiczeń zaklęć żywiołowych wykraczających poza program nauczania przyniosły w końcu efekty. Rzucając czary czuła się silna. Żałowała, że podczas rozmowy z Nicolasem tak często się rumieniła i raz na jakiś czas traciła rezon. Wpędzał ją w zakłopotanie i wywoływał nagminne czerwienienie się, a tak bardzo chciała wypaść w jego oczach na dziewczynę obrotną, pełną ogłady, interesującą a co najważniejsze nie bezbronną. Sądząc po ognikach w jego oczach nie szło jej zbyt dobrze. Siedział tu z nią, rozmawiał, uśmiechał się czasami lecz czy to wystarczyło, by zechciał utrzymywać z nią dalszy kontakt? Zamarła na pełne dwie sekundy widząc jak na dłoni kategoryczną i surową odmowę kontynuowania tematu rodziny. Jego intensywny wzrok zasmucił ją. Nie chciała go urazić, zadała pytanie całkowicie niewinne i pozbawione obłudy, a otrzymała odpowiedź chłodną i zasmucającą. Spuściła głowę i przysunęła do siebie kufel piwa. Poruszyła nim i obserwowała wzburzoną taflę płynu. Rozumiała, że czasami podchodziła zbyt emocjonalnie do pewnych kwestii. Nie mogła nic poradzić na swą wrażliwość. To tłumaczyłoby burzliwą rozmowę, którą prowadzili. Sini miała mieszane uczucia, choć za nic w świecie nie chciałaby kończyć tego spotkania. Wciąż łaknęła jego uwagi, a nie mogła na nią liczyć na korytarzu czy w przerwie lekcyjnej. Był już na ostatnim roku, a mało który siedemnastolatek poświęcał swój czas dla młodszych roczników. Wsunęła niedbałym gestem pukiel włosów za ucho. Zadarła głowę zaskoczona jego wypowiedzią. Zamiast rzucić się w wir zaprzeczeń i wymieniania jego licznych zalet, zacisnęła usta. - Nie znam cię na tyle, by móc określić czy jesteś kanalią czy nie. Spokojnie Nicolasie, wbrew pozorom nie tak łatwo jest mnie wystraszyć. - powiedziała to cicho, melodyjnie i dźwięcznie. Okrasiła słowa uśmiechem z którego aż kipiała pewność siebie. Ah, tak bardzo chciała wiedzieć czy jej uwierzył. Zastanawiała się właśnie czy mogłaby spróbować smaku whiskey, gdy nagle znikąd usłyszała dobrze znany głos. Brat. Z przerażeniem odwróciła głowę w kierunku roztrzepanego chłopaka i momentalnie na jej twarzy wystąpiła furia w najczystszej postaci. - VINICIUS. - nieumyślnie jego imię zabrzmiało jak syk, zapewne przez to, że wypowiedziała je przez zaciśnięte zęby. Zacisnęła palce w pięść, gdy zaczął pouczać Nicolasa. Jeszcze nigdy w życiu nie było jej tak wstyd. Chciała zapaść się pod ziemię... niestety włoska krew zbudziła się niczym niewidzialny potwór drzemiący w jej trzewiach, czychających na najlepszą okazję do ryku. Wstała gwałtownie. - Nicolasie, najmocniej cię przepraszam, ale muszę zamienić słówko z moim bratem. - posłała mu jak najsłodszy uśmiech i wyszła zza stołu. Ścisnęła łokieć Viniciusa tak mocno, jak tylko potrafiła i go odciągnęła kilka metrów dalej. Stanęła naprzeciw niego, całkiem blisko i ułożyła ręce na biodrach. Wyglądała teraz identycznie jak ich mama. - Czy ty postradałeś rozum?! - zapytała głośnym szeptem, który z banalną łatwością dało się podsłuchać. - Co tu robisz? Mam spotkanie pre-fe-któw. Wiesz, że mamy lata siedemdziesiąte i istnieje coś takiego jak sowia poczta? Pisałam ci gamoniu w liście o spotkaniu, więc mam nadzieję, że masz jakieś usprawiedliwienie na ten wstyd, który mi narobiłeś przed Nicolasem. - mówiła szybko, zaczęła gestykulować energicznie, a pod koniec przestała szeptać tylko od razu użyła pełnego głosu. - Mówiłam ci setki razy, że nie potrzebuję kontroli. Mam prawie szesnaście lat i nie muszę ci się tłumaczyć. - z jej oczu miotały błyskawice. Kochała go nad życie jednak jego nadopiekuńczość czasami przytłaczała. Akceptowała zagadywanie w przerwach lekcyjnych, zapytania o oceny ze sprawdzianów, jednak nachodzenie jej podczas spotkania z najprzystojniejszym chłopakiem Hogwartu nie mogła już znieść. Tak ciężko pracowała, aby Nicolas ją polubił, a teraz... teraz oberwało mu się od jej brata. A co, jeśli ten incydent zaprzepaści szanse na zbliżenie się do Gryfona? Co, jeśli Vinicius go odstraszył? Zerknęła przez ramię na Nicolasa sprawdzając czy nie zmył się przypadkiem, ale na szczęście wciąż siedział przy stoliku. Puścił jej oczko. Uniosła brwi i mimowolnie spłonęła rumieńcem. Nie wyglądał jeszcze na złego. Tak bardzo chciała uśmiechnąć się do niego jak najpiękniej potrafiła lecz włoska krew nie pozwalała jej jeszcze się uspokoić. To niebywałe, że można kochać brata tak mocno i w jednej chwili go nie cierpieć. Uroki bycia jedyną dziewczyną w rodzinie będą ciągnęły się za nią jeszcze długo. Zmieniłby szybko zdanie na jej temat gdyby zobaczył jakie potężne zaklęcie jest w stanie wyczarować. Tymczasem pozostaje wpatrywanie się w Puchona z oburzeniem. Czekała na solidne wyjaśnienia. Nie pozwoli mu krzyczeć na Nicolasa, nigdy w życiu. Będzie bronić go jak lwica, bo bardzo chciała by ją lubił, zaś Vini nie potrafił jej wyjaśnić czemu skąd się wzięła taka antypatia. |
| | | Viní Marlow
| Temat: Re: Pub Trzy Miotły Wto 11 Wrz 2018, 20:35 | |
| Dobrze znany mu dźwięk, który wydobył się z tego na pozór uroczego stworzenia sprawił, że wyprostował się jak struna. Nie wiedział czego się spodziewał kiedy przekraczał próg Trzech Mioteł, ale dotarło do niego, że awantura wisiała w powietrzu jak ciężka burzowa chmura i pewnie niedługo zrzuci na nich oboje ulewny deszcz przetykany piorunami. Zawahał się na ułamek sekundy Czy zachował się niewłaściwie? To były jej sprawy, nie powinien był... ...wszelkie wątpliwości zostały rozwiane w chwili kiedy Sharewood otworzył usta i tym samym przypomniał Marlowowi o tym, jaką antypatią darzy go już od dłuższego czasu. Przebrzydły uśmiech wymalowany na facjacie i do tego oczko puszczone do jego siostry, które sprawiło, że zrobiło mu się niedobrze. Czy do niego cokolwiek docierało? Nigdy w życiu nie miał okazji spotkać tak ograniczonego umysłowo osobnika, nawet jeśli ktoś dawał mu powody do złości lub smutku, zazwyczaj miał też iloraz inteligencji wyższy od numeru buta. Sharewood... cóż, nie miał. Gdyby przemoc nie była dla niego obrzydliwą ostatecznością, Gryfon pewnie tuliłby już podłogę, czy to za sprawą zaklęcia, czy też jego własnej pięści. Wrzało w nim, naprawdę w nim wrzało. Nie potrafił znieść myśli, że choćby nawet miał rację, i tak znajduje się na przegranej pozycji – bo Nicolas jest przystojniejszy, bo jest nim zauroczona, bo nie jest jej bratem. Vini potrafił przyznać, że nie ma powodów by nie lubić Nicolasa w aż takim stopniu, ale teraz, kiedy w grę wchodził podsuwany piętnastolatce alkohol, jego argumenty wyjątkowo miały sens. Problem w tym, że Sini ani myślała ich słuchać, zupełnie zaślepiona wizerunkiem chłopaka, który najpewniej był dziełem jej wyobraźni. Właściwie otworzył już usta by obdarzyć Gryfona kilkoma nader niemiłymi słowami, ale poczuł wbijające się w jego skórę ciepłe palce siostry i stanowcze pociągnięcie w okolicy łokcia. Kiedy stanęła przed nim z opartymi na biodrach rękoma, w istocie wyglądała jak własna matka, co wprowadziło go w dziwaczną konsternację. Właściwie połączenie ojca i matki, z wyglądu była przecież jak żeńska kopia ich rodziciela, tak niepodobna do reszty rodziny, a jednak nie dało się powiedzieć, że do niej nie pasuje. Brązowe oczy zatrzymały się na jej czole, nie mogąc znieść pełnego wyrzutów, intensywnego spojrzenia Sinisiew. Był rozdarty, z jednej strony chętnie wyszedłby z roli „tego złego starszego brata”, która wcale mu nie odpowiadała, a z drugiej tak okropnie się o nią martwił. Zwłaszcza po tym co we wrześniu powiedział mu Marcus Glom. Gdyby taki na przykład Mulciber czy Avery dorwał ją w pustym korytarzu, bądź też ciemnym zaułku Hogsmeade...wiesz, ta dwójka zna wspaniałe sposoby na zabawy z kobietami. Ba, potrafią zrobić to tak że żadna nawet nie jest w stanie im odmówić. Dla niego każdy zdawał się być Mulciberem lub Averym, zwłaszcza, że Sharewood miał w sobie coś równie niepokojącego, choć Marlow nie potrafił tego nazwać. Wspomnienie wrześniowych wydarzeń sprawiło, że pobladł, a właściwie odzyskał właściwy sobie kolor. To była dla niego prawdziwa trauma, którą nigdy nie podzielił się z siostrą, wmawiając jej, że znalazł się w Skrzydle Szpitalnym po upadku z miotły. Nie lubił wracać do tego myślami. Przymknął powieki, czując, że łzy bezsilnej wściekłości i strachu uparcie chcą się pod nimi zebrać i wziął głęboki wdech. Z boku mogło to wyglądać jakby był nader wściekły. – Dla Ciebie to spotkanie Prefektów, a dla niego? Dał ci WHISKEY, tak wygląda spotkanie służbowe? – powiedział kiedy opanował się na tyle by nie zadrżał mu głos, a pełne wyrzutów spojrzenie napotkało niebieskie oczy dziewczyny. Widział, że nic sobie nie robiła z tego, że zamartwiał się nieustannie, a świadomość ta na nowo rozbudziła w nim złość, która ucichła na kilka chwil. – I bardzo dobrze, że narobiłem Ci wstydu, może nigdy więcej nie będzie się chciał z Tobą spotkać i będę go miał z głowy. Zachowujesz się jak skończona idiotka! – on również stopniowo podnosił głos i przyspieszał, dodatkowo płynnie wplatając ojczysty język matki. Ich rozmowa nabierała tempa, które mogło być niezrozumiałe dla innych nawet w chwilach gdy rozmawiali po angielsku, nie włosku. Jego mina wyrażała bezgraniczne zdumienie jej głupotą i naiwnością, a twarz poczerwieniała znowu, choć niezbyt mocno, oliwkowa karnacja dobrze kryła niepożądane kolory. Był zł na Nicolasa i na samego siebie, ale to Sini cierpiała na tym wszystkim najbardziej. Gdyby tylko wiedział jak mógłby zapewnić jej bezpieczeństwo w jakiś bardziej sympatyczny sposób... czuł, że z każdym miesiącem coraz bardziej wyślizgiwała mu się z rąk, przelatywała mu przez palce i wkrótce nie będzie mógł jej chronić. Przeszedł znów na włoski, choć nie znał tego języka tak dobrze jak by chciał. Chciał zapewnić siostrze minimum prywatności w tym zatłoczonym miejscu, podejrzewał, że Gryfoński półgłówek nie zna po włosku niczego co wykracza poza ramy menu. – Sini, dlaczego, do licha ciężkiego, nie możesz zabujać się w jakimś NORMALNYM chłopaku?! Musisz wybrać takiego... takiego... – zabrakło mu słowa, więc gestykulował jak skończony kretyn zanim znalazł je w swojej głowie – półgłówka? Stać Cię na więcej, poszukaj kogoś MIŁEGO to przestanę robić Ci wstyd. Masz PRAWIE szesnaście lat, wspaniale. A Czy masz przy tym pojęcie, że nic mnie to nie obchodzi?! To właśnie ich bratersko-siostrzana miłość była przyczyną licznych konfliktów. Nie rozumieli siebie nawzajem i najwyraźniej nie potrafili wyjaśnić sobie wszystkiego na spokojnie. Może gdyby przynależeli do jednego domu, trochę by odpuścił... pamiętał to dziwne uczucie kiedy Tiara Przydziału oznajmiła wszystkim, że jego mała siostrzyczka będzie Gryfonką. To był cios, w domu zawsze miał kogoś z rodzeństwa przy sobie, a Sini, jako że była najmłodsza, często mu towarzyszyła, mógł ją pocieszać, chronić, leczyć stłuczone kolana. Czyżby różnili się aż tak bardzo? – Ty tego nie widzisz, ale ja tak, bo zamiast robić do niego maślane oczy, trochę mu się przyjrzałem. – Odgarnął z czoła zbłąkany loczek, który spadł na jego twarz kiedy energicznie potrząsnął głową, po czym podniósł wymierzony w nią palec – I powiem Ci jak to jest jak się jest facetem. Tak, cholera, powiem Ci! Nie stawia się dziewczynie alkoholu kiedy ma się wobec niej czyste zamiary! Zmierzył ją ostatnim spojrzeniem i wrócił do Nicolasa, po czym złapał w rękę szklankę z alkoholem, która była przeznaczona dla Sini. Wziął małego łyczka, spojrzał na niego i sympatycznie uniósł kącik jakby miał zaraz pochwalić go za wyszukany smak, po czym bez chwili zastanowienia chlusnął bursztynową zawartością szklanki prosto w zdziwioną twarz chłopaka. To przyniosło ze sobą ulgę i zaskakujące pokłady dziecięcej radości. Uśmiechnął się sam do siebie. Chciał odwrócić się na pięcie i wyjść, ale poczuł, że jego nadgarstek z niebywałym uporem i siłą jak na tak drobne dłonie – obejmują palce Sinisiew. Odwrócił się w jej stronę, choć oczyma wyobraźni wiedział co zobaczy: czerwone ze złości policzki i ciskające gromy oczy.
/Podkreślenie oznacza język włoski |
| | | Nicolas Sharewood
| Temat: Re: Pub Trzy Miotły Sro 12 Wrz 2018, 21:30 | |
| Uśmiechnął się tajemniczo, lewy kącik jego ust uniósł się w nieznacznym geście, który jednocześnie był niezwykle wymowny. Przywoływał na myśl łowce, który wybrał swoją ofiarę, teraz próbując podejść ją w jak najdelikatniejszy sposób, aby przypadkiem jej nie spłoszyć. Nic nie mógł na to poradzić, przychodziło mu to zupełnie naturalnie, zaś u rozmówców budziło strach lub ekscytację. –Czy muszę mieć jakiś powód? – odpowiedział, a jego stalowo-niebieskie oczy, w których zawsze widoczna była pustka zalśniły dziwnym blaskiem, tak nienaturalnym. Czyżby przejaw jakiś emocji? Widok rzadki, nadzwyczajny. Sini jakby coś przeczuwając spojrzała na niego podejrzliwie mrużąc przy tym oczy. Roześmiał się. –Dlaczego spodziewasz się po mnie najgorszego? – zadał kolejne pytanie, unosząc dłonie w obronnym geście. Nie minęła sekunda, kiedy swoje palce ponownie zacisnął na szklanicy, upijając z niej potężny łyk. Spotkanie to, choć początkowo miało dotyczyć sprawa służbowych, szybko przerodziło się w towarzyską pogawędkę. Sini wydawał się naprawdę miła i urocza, jednak Nicolas doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że jest zbyt młoda. Z tego też względu zapewne o wielu rzeczach nie miała pojęcia i lepiej, żeby nigdy się nie dowiedziała o tym, jaki świat potrafi być okrutny. Niestety przewrotne fatum postawiło na jej drodze Sharewooda, był to najgorszy z możliwych wyborów i on sam szczerze jej współczuł, mimo że oficjalnie nigdy by tego głośno nie przyznał. Widząc jej reakcje westchnął cicho, nieśmiało wyciągając ku niej swoją dłoń, jednak zanim zdążyła to zauważyć szybko ją zabrał. Nie chciał jej zasmucić, z jakiegoś powodu zrobiło mu się szkoda Gryfonki. Było w niej coś…delikatnego, a jednocześnie biła od niej siła, którą widział w swoim życiu jeszcze u dwóch kobiet. Właśnie to w pewien sposób przyciągało go do niej, nie pozwalając aby wykorzystał sytuację, nie miał serca zabawić się jej uczuciami, a wszystko co do tej pory robił były jedynie żartami, mający na celu rozluźnić jej sztywną postawę. Kto by się spodziewał? Czyżby Gryfon jednak posiadał ten narząd zwany sercem? Nie zamierzał nadal kontynuować tematu rodziny, to nie była rozmowa na teraz, ani nawet na później nawet jeżeli mieliby spędzić tutaj kolejną godzinę. Zaśmiał się pod nosem, pokazując kilka białych zębów. Pokręcił szklanką trzymaną w dłoni, a ciecz obmyła jej brzegi. –Ale ja znam się i wiem jak jest. –oznajmił całkowicie szczerze, dlaczego mu nie wierzyła? Dlaczego za wszelką cenę próbowała odnaleźć w nim dobro? On nie był dobrą osobą. Zupełnie jak na potwierdzenie jego myśli pojawił się czy Vini. Oskarżając go o rozpijanie siostry, chociaż ta nawet nie zamoczyła ust w wysokoprocentowym alkoholu. Nie interesowało go za bardzo o czym mówili, wyraźnie nawiązała się między nimi kłótnia, której on zapewne był powodem. Obojętnie wpatrywał się gdzieś w przestrzeń właściwie nad niczym konkretnym się nie zastanawiając. Sączył swoje whisky, której smak z każdym łykiem zdawał się być coraz przyjemniejszy, złudne uczucie. Jego kupki smakowe był coraz mniej wrażliwe na bukiet smakowy trunku, a to prowadziło do szybszego osiągnięcia stanu upojenia. Nie zamierzał do niego doprowadzać, tym samym budzić się po raz kolejny z porannym kacem. Ostatnio pił zbyt dużo, palił zbyt dużo, zbyt dużo też myślał. Otrzeźwiał dopiero kiedy poczuł przy sobie czyjąś obecność, leniwie podniósł głowę znad szklanki, wtedy napotkał zabójcze spojrzenie Viniego. Nim zdążył cokolwiek powiedzieć, poczuł jak alkohol przesiąka jego ubranie skapując z twarzy. Wziął głęboki wdech, zacisnął jedną dłoń w pięść drugą wycierając mokrą buźkę. Wstał gwałtownie, chwytając Marlowa za ramie odwrócił go w swoją stronę, po czym walnął mu z pięści w noc. Poczuł jak coś chrupnęło pod naporem jego pięści, a z części ciała Puchona poleciała krew. Cały kipiał ze złości, skrzydełka nosa Nico poruszały się szybko, a z oczu emanowała czysta rządza mordu. –Już nie żyjesz – wysyczał przez zaciśnięte zęby, by po sekundzie rzucić się na niego, przewracając na podłogę.
|
| | | Sini Marlow
| Temat: Re: Pub Trzy Miotły Pią 14 Wrz 2018, 18:53 | |
| Zacisnęła palce na biodrach. Zaczerpnęła tchu, byleby nie dać się wytrącić z równowagi. Słowa brata nie pozwalały jej na dłuższe opanowanie. Nie mieściło się w jej głowie jak można było w ten sposób przeszkodzić w spotkaniu, o którym wszak wielokrotnie wspominała. Vinicius o nim wiedział, więc dlaczego wydawało się jej podejrzane, że akurat dzisiaj o tej dokładnie porze postanowił odświeżyć kontakty z młodszą siostrą? Spurpurowiała, gdy nazwał ją idiotką. - DAŁ, masz rację, DAŁ. ALE CZY JA JE WZIĘŁAM?! - huknęła na cały głos unosząc nad głowę obie rozwarte dłonie. Świdrowała wzrokiem brata. - Trochę zaufania, Viniciusie! Nie mam dziesięciu lat! I nie nazywaj mnie tak! - policzki ją piekły tak samo jak oczy. Mrugała zawzięcie, by oddalić potrzebę natychmiastowego wypłakania się. Wpatrywała się w buzię Viniciusa, czerwoną, wygiętą w grymasie wściekłości. Spomiędzy jego ust wypadały słowa w zastraszającym tempie. Źle intonował końcówki, ale i tak Sini nie miała problemów ze zrozumieniem tego, co do niej mówi. Krzyczała na niego tak jak on na nią. Policzki oblał szkarłat, połowa osób przebywających w Pubie zwróciła ku nim swoje głowy. To skandaliczne zachowanie, wiedziała o tym, jednak krew nie pozwalała jej zachować spokoju wobec takiej sytuacji. Nie spodziewała się, że jej brat, jej kochany starszy brat wpadnie na pomysł zaatakowania Nicolasa. Nawet jeśli mowa tu tylko (a może i aż?) wylaniu nań whiskey. Pod każdym względem wydawało się jej to nieodpowiednie. Raz, że to trunek, do którego Sharewood ma słabość, dwa, że nie wypada prowokować wyższego od siebie człowieka i trzy - czy ona na brodę Merlina nie widział tego błysku grozy w jego oczach? Sini raz czy dwa widziała na jego ustach uśmiech, który pomimo, że był piękny i pociągający to na swój sposób wzbudzał uczucie niepokoju. - Nie zabujałam się w nim! - krzyknęła płaczliwym tonem. Mimo wszystko unosiła dumnie głowę. Wycelowała palec wskazujący w sylwetkę chłopaka dokładnie tak samo jak on w nią. Zrobili to prawie równocześnie tylko przez emocje żadne z nich tego prawdopodobnie nie dostrzegło. - On jest normalny na brodę Merlina! Nie będę ci się tłumaczyć, zachowujesz się gorzej niż kiedykolwiek. Co ci odbiło dzisiaj?! - nabrała powietrze do płuc. - JEST MIŁY! - miała ogromną potrzebę potrząśnięcia nim i zrobienia czegokolwiek, aby przejrzał na oczy - Nicolas był spokojnym chłopakiem, przystojnym i był wobec niej uprzejmy. Jedynie jego rozbrajająca szczerość ją zdenerwowała lecz jak mogłaby się wściekać za bezpośredniość? Zdecydowanie wolała mówienie wprost niż nawijanie makaronu na uszy czy jak to się mówi w Szkocji - owijanie w bawełnę. Sini nie potrafiła pojąć przyczyny zachowania brata. Czy zawsze będzie reagować tak na jakąkolwiek obecność płci męskiej w jej towarzystwie? Potrafiła sobie poradzić, wiedziała jakie ma swoje własne granice lecz Vinicius... przechodził samego siebie. Otworzyła usta, aby odparować słowny atak jednak zamilkła momentalnie, bowiem jego słowa miały w sobie coś z logiki. Nie mogła tego zignorować lecz w chwili obecnej była na Viniego tak bardzo zła, że nie chciała mu przyznać racji z czystej złośliwości. Oglądanie jego triumfalnej miny przyprawi ją o wstyd, a więc będzie szła w zaparte. Da szansę Nicolasowi. Nie przeczyła jego wypowiedzi. Może był kanalią, jak siebie nazwał. Sini mimo wszystko myślała trzeźwo i realistycznie - nie każdy jej życzliwy ma czyste serce i myśli. W tej sytuacji nie dopuszczała do siebie wiadomości jakoby Nicolas, ten Nicolas miał jej wyrządzać krzywdę. Nie było żadnych powodów, aby tak sądzić, a już w szczególności nie zamierzała dopuszczać do siebie myśli, że Vini może mieć jakąkolwiek rację. Zdenerwował ją, a więc będzie na niego zdenerwowana tak długo aż nie usłyszy szczerych przeprosin. Pomyśleć, że odkładała kieszonkowe przez pół roku - powtarzam pół roku, czyli dokładnie sześć miesięcy (!) - aby kupić mu jego ulubioną miotłę urodzinową. Nie miała najmniejszej ochoty go teraz obdarowywać. Czuła się urażona. Otworzyła szeroko oczy będąc świadkiem rozpoczynającej się przed nią bójki. Oniemiała. To był moment, nie zdążyła domyśleć się co kryje się za uśmieszkiem Viniego, gdy ten nagle wylał alkohol na Nicolasa. Na twarzy Sini pojawiło się niedowierzanie i przerażenie. Furia na buzi Gryfona mówiła sama na siebie. Nie sądziła, że dostrzeże taką postać gniewu akurat w nim. Miał w sobie coś z grozy, lecz żeby na jej oczach rozkwaszać nos Viniego? Jej wargi zadrżały, jak skamieniała oglądała bijących się i tarzających chłopaków. Żywiła do nich ciepłe uczucia, a oni zamiast OBAJ to docenić postanowili dla rozrywki się pobić. Sini nie wiedziała w co ma włożyć ręce. Chciało się jej płakać, krzyczeć. Dźwięk głuchych uderzeń, jęków, chóru niedowierzania ze strony obecnych klientów Pubu... tego było dla niej za wiele. Zamknęła oczy powstrzymując płacz. - PRZESTAŃCIE OBAJ! - wrzasnęła na cały głos i zrobiła krok w ich kierunku lecz jakiś mężczyzna, (skąd się wziął?) położył jej rękę na ramieniu i pokręcił głową. Fakt, podejście do dwóch szamoczących się chłopców mogło skończyć się dla niej źle zważywszy na to, że żaden z nich nie zwracał na nią teraz uwagi. Pokręciła głową, zacisnęła usta w wąską linię i wyjęła różdżkę. - Petrificus! - krzyknęła celując w plątaninę latających kończyn. Nawet jeśli nie trafiła w żadnego, błysk zaklęcia powinien zwrócić ich uwagę. - Ja mam was obu dosyć! Czy wyście obaj poszaleli? Jak możecie mi to robić? - łzy popłynęły ciurkiem po jej okrągłych policzkach. Nie miała sił się dłużej powstrzymywać. - Przecież ja tylko chciałam... ja... - głos się jej załamał. Zapłakała. W dwóch susach pobiegła do krzesełka, z którego zdjęła wierzchnie okrycie. Torebkę trzymała w dłoni. Omijając rozstępujących się przed nią ludzi, wybiegła na chłodne powietrze. Biegła długo i daleko tak, aby nikt nie mógł jej dogonić. Dawała upust emocjom właśnie płaczem. Nie chciała ich obu widzieć. Czuła się paskudnie przez to, że stała się przyczyną tak strasznej bójki.
[ z tematu ] |
| | | Viní Marlow
| Temat: Re: Pub Trzy Miotły Pon 17 Wrz 2018, 23:31 | |
| Pożałował, że nazwał ją idiotką w chwili kiedy wypowiedział to słowo, ale, niesiony gniewem, nie ukorzył się przed nią i nie przeprosił. Vinicíus przez zdecydowanie większą część swojego życia był do rany przyłóż i nie cierpiał sprawiać innym przykrości, ale poza tym, że miły z niego chłopak, był też furiatem. Niełatwo było go wyprowadzić z równowagi do takiego stopnia, ale jeśli już się to komuś udało, stawał się kłębkiem agresywnych słów i gestów, którego nie dało się zatrzymać dopóki nie wyrzucił z siebie całej złości. Był tutaj aby bronić swojej siostry, a jednak gniewna mina i twarz w kolorze purpury nie robiły na nim większego wrażenia. – NIE WIEM! A CHCIAŁAŚ??!! – ryknął na nią, a jego głos poniósł się po pomieszczeniu jeszcze mocniej niż jej. Wiadomo, był facetem, do tego zawodnikiem quidditcha i perkusistą... no i posiadaczem licznego rodzeństwa, całe życie był przyuczany do przekrzykiwania przeróżnych źródeł hałasu. – Skoro tak za nim leziesz jak owieczka to może by Cię przekonał. Jest przecież takim dobrym chłopcem! Prychnął gniewnie, słysząc jak się wypiera, a na wieść, że uważa Sharewooda za miłego gościa zaśmiał się, co ze względu na drżący ze złości głos zabrzmiało dość histerycznie. Miał ochotę na kilku przykładach wyjaśnić temu dziewuszysku kto jego zdaniem jest „miły”, a kto nie, ale ugryzł się w język, nie chcąc podsuwać jej kolejnych obiektów westchnień. Szczególnie, że większą część miejsc na tej liście wypełniali jego kumple. Nie potrafił jej teraz wytłumaczyć, że widok szklaneczki z whiskey stojącej tak blisko niej pękło mu serce, bo zrozumiał, że jego maleńka siostrzyczka dorasta i nie da się tego nijak naprawić, cofnąć ani spowolnić. Opuścił uniesione podczas energicznego gestykulowania ręce, czując, że ta walka już się skończyła. Zaczerwienione policzki, błyszczące gniewem i zaczątkiem łez oczy, przyspieszone oddechy. Rodzeństwo Marlow, mimo że pozornie tak się od siebie różniło, wyglądało teraz niemal identycznie. Nie triumfował z powodu swojego małego zwycięstwa, bo właśnie za to uznał brak odpowiedzi z jej strony. Jeśli mimo wszystko jej nie przekonał, to najprawdopodobniej dało jej to do myślenia, albo chociaż poszło w pięty na tyle, że się ucieszyła. Cieszyło go to, ale nie dał tego po sobie poznać. O tym, że po chluśnięciu whiskey w twarz Gryfona Sini wścieknie się na nowo, oczywiście nie pomyślał. Możliwość ataku ze strony Nicolasa przez chwilę przemknął mu przez głowę, ale widok jego zaskoczonej i jednocześnie wściekłej miny sprawił, że odwrócił się do rozwścieczonej Sini i... cóż, był to błąd. Poczuł silny chwyt chłopaka, przez ułamek sekundy widział jego pełne złości oczy, a potem nieuchronnie zbliżającą się w jego stronę pięść. Wszystko było jak w zwolnionym tempie, a mimo to nie mógł nic zrobić. Mógłby przysiąc, że poczuł czekający go ból jeszcze zanim ręka Sharewooda spotkała się z jego nosem, a kiedy w końcu się to stało, jęknął cicho, delikatnie dotykając obitego miejsca. Widząc krew na palcach, zaklął w myślach, ale nie miał teraz czasu na użalanie się na sobą, a tym bardziej analizę stanu swojego zdrowia. Nie lubił przemocy fizycznej, ale nie zamierzał dać się obijać jeśli został zaatakowany. Pięść Marlowa powędrowała w stronę twarzy Sharewooda, bez wątpienia dotykając jej na tyle mocno, by z czasem chłopak mógł oglądać w lustrze piękną śliwkę zamiast oka. Vini nie był może duży i silny, ale za to szybki i wyćwiczony, lepiej czuł się w unikach niż atakach, ale potrafił sobie radzić. Od czegoś ma się starszych braci, prawda? Nie odpowiedział mu nic, nawet nie zdążył, przewrócił się na plecy, boleśnie obijając sobie tył głowy, a potem... potem była już tylko plątanina kończyn i pełne złości warknięcia kiedy któryś z nich został trafiony. Wpierw Sharewood wiódł prym, mocno rozbijając mu wargę, a chwilę potem Vinícius przedostał się na górę, z dziką radością chwytając chłopaka za szyję i go... podduszając. Nawet jeśli słyszał wściekłe wrzaski siostry, wcale to do niego nie docierało. Był tylko on, Nicolas i żądza krwi, która obudziła się w nim w ferworze walki. Do momentu gdy rzuciła przeklęte zaklęcie, które trafiło trochę w jego lewą rękę, a trochę w bark purpurowiejącego Gryfona. Może i dobrze, gdyby zrobił mu krzywdę, nie potrafiłby sobie tego wybaczyć, nawet jeśli mowa o tym gnojku. Zapłakana Sini wybiegła z baru, a Vini poczuł ogromną ciężar, który pojawił się znikąd w jego żołądku. Jego siostra płakała i to on był współprzyczyną tych łez. Nienawidził za to siebie, ale jeszcze bardziej Nicolasa. Nie pamiętał kiedy ostatnim razem tak bardzo puściły mu hamulce, na co dzień nie dopuszczał do siebie negatywnych emocji, a jeśli już nie miał wyjścia, potrafił się kontrolować na tyle by nie dawać temu upustu. – Kurwa – zszedł z Nicolasa, siadając na podłodze i dysząc ciężko. Krew zalała go od nosa w dół, ba, nawet Sharewood był w niej upaprany, w ustach miał metaliczny posmak. Spojrzał na swojego przeciwnika, mrużąc gniewnie oczy. – Nigdy więcej się do niej nie zbliżaj. W jego głosie nie było furii, jaką można było usłyszeć tuż przed bójką, był spokojny, cichy, ale przy tym zimny i stanowczy. Podniósł się, położył na barze kwotę, która mniej-więcej zgadzała się z ceną zamówienia Sini i wyszedł, nie czekając nawet na resztę. Skierował swoje kroki w stronę Hogwartu, przyciągając po drodze spojrzenia dosłownie wszystkich. Chciał znaleźć Tristrana zanim zacznie sam kombinować z magią leczniczą, wizyta u pielęgniarki i jej pytania były mu wyjątkowo nie w smak.
Z/t x2 |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Pub Trzy Miotły | |
| |
| | | |
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |