|
| |
Autor | Wiadomość |
---|
Yumi Mizuno
| Temat: Re: Obozowisko Sro 13 Sie 2014, 17:06 | |
| Oni nie byli w żadnym związku. Nie mogli go stworzyć, bo nie pasowali do siebie w żaden sposób. Rozumieli się na pewnej płaszczyźnie, lecz byli sobie całkowicie dalecy. Znali się przez splot przypadków, ale poza tym nie mogliby być razem ani tworzyć czegoś na kształt związku. Yumi ledwie znosiła myśl nazywając Amycusa swoim narzeczonym. Aby nie zwariować i nie zniknąć w szarości, stawiała odważnie warunki, wskazywała granice i robiła awanturę za każdym razem gdy wytrącał ją z równowagi. Nie będzie posłuszną małą żonką bez własnego zdania. Już wystarczająco wtapia się w tłum, aby teraz obrócić się w nim w nicość. W chwili obecnej stworzenie awantury zostało jej skutecznie utrudnione. Buntowała się przeciwko narzucaniu jej zachowań i ograniczeń. Przyczyną tego były nie tylko hormony ale brak cierpliwości wobec braku wolności. Nie przewidywała bowiem w swoich przemyśleniach, że będzie musiała z tak wielu rzeczy rezygnować poddając się woli rodziciela. Amycus ignorował ją z pewną wprawą. Może odruchowo albo z przyzwyczajenia, mając na celu... cokolwiek nim kierowało, robił to źle. Jej oddech przyspieszył znacząco, co powodowało uczucie duszności takie jakie ma się na przykład po przebiegnięciu maratonu. Yui starała się za wszelką cenę nie skupiać na żarze rozlanym po jej ramieniu, przemieszczającym się ku górze. W okolice, gdzie skóra była jeszcze bardziej wrażliwsza i podatna na bodźce. Wiedziała, że nie powinna pozwalać na kontynuowanie jego gierki. To nie mogło dobrze się skończyć. Gdyby tylko potrafiła zacisnąć palce w pięść i oderwać się, uwolnić kręgosłup o bolesnego mrowienia... wszystko potoczyłoby się zgoła inaczej. Niestety jej ciało pragnęło drugiego człowieka. Dojrzewało, zmieniało się, hormony buzowały w jej skroniach i chętnie przystawały na bliskość Amycusa. Zatrzęsła się od bolesnego dreszczu i przełknęła głośno gulę w gardle. Szyja ją paliła, żyły pod skórą pulsowały szaleńczo zdradzając ją całkowicie. Odwróciła głowę w bok, jeszcze parę razy podjęła próbę zrobienia czegokolwiek i nie dopuszczenia do tego, do Amycus próbował od niej wziąć. Z ulgą odczuła zmniejszony napór na jej ciało i byłaby to wykorzystała, gdyby miała kontakt z kończynami dolnymi. Stała tylko i wyłącznie dlatego, że Carrow trzymał rękę na jej talii i plecach. Mógł wyczuć lekki ciężar Yui, gdy ta próbowała utrzymać się w pionie. Mięśnie miała jak z waty, a oddech ciężki i płytki; sekundy trwały wieczność. Jej palce zadrżały na dotykanym karku. Duszność związała jej gardło odbierając mowę i możliwość spełnienia groźby krzyczenia i poinformowania kogoś postronnego, że narzeczony się dobiera do niej. Pożałowała kilkakrotnie, że odnalazła go i dała się sprowadzić na skraj obozu, gdzie nikt ich nie widział. Kierowała się ufnością, że może tym razem uszanuje jej zasady moralne i granice, jakie wyznacza, skoro byli na wycieczce. Jej źrenice zasnuła bliżej niezidentyfikowana mgła, gdy zdecydowanie przesuwał wargi po jej szyi, tuż przy brodzie, omijając usta i układając swoje na jej gorącym policzku. Był tak blisko, bliżej niż kiedykolwiek mu pozwalała. Nawet teraz nie miał jej zgody, w ogóle nie wykazując zainteresowania jej zachowaniem. Gorący oddech palił jej policzki i kusił, aby trochę przesunąć się i ułatwić mu dostęp do swoich ust. Nie słyszała już żadnego świergotania ptaszków ani śpiewów pasikoników, podczas gdy jej zmysły chłonęły wysyłane od Amycusa bodźce. Gdy tylko na chwilę zrównał z nią wzrok, mógł wyczytać z niej trzy słowa "Nie rób tego". Wszystkie iskry otaczające te żądanie przeczyły niemym słowom, domagając się przełamania tego muru, za którym szczelnie ukrywała się. Bała się swoich uczuć, gdy Carrow ją pocałuje, a właśnie tego chciał. I ona też, tylko tak trudno było się jej przyznać do tego. Niszczył wszystko, burzył cały spokój i dystans... właził z buciorami jeszcze bardziej do jej życia, nie zwracając uwagi, że jest nieproszonym gościem. Jej oddech zniknął, stał się ledwie wyczuwalny. Teraz usta zostały zaatakowane żarem, na który nie mogła nie odpowiedzieć. Nie musiał jej do siebie przysuwać, bo zrobiła to sama, z własnej inicjatywy. Przylgnęła do niego, tym razem samodzielnie chłonąc bliskość. Dotykali się biodrami, całym tułowiem mało romantycznie do siebie przyciśnięci. Chciała zniknąć po raz drugi w szerokich barkach, przytulić twarz do jego szyi i wmawiać sobie, że jest już bezpieczna. On nie był bezpieczny, a mimo tego czuła się pewniej i lepiej otoczona jego ramionami. Za to też go nienawidziła. Przesunęła wolną rękę na jego kark, dołączając ją do drugiej już tam położonej. Wbiła lekko paznokcie w skórę, przybliżając się o pół cala więcej jednocześnie przesuwając ustami po jego dolnej wardze. Nieświadomie dążyła do poznania ich smaku, bo to też stąd wypływały słowa, które albo ją raniły albo budowały. Bywały zimne, lodowate, ale zdarzały się też ciche i czułe, nie zawsze szczere. Niszczył wszystko bez oglądania się przez ramię. Nienawidziła go, serdecznie nienawidziła go za to, do czego doprowadza. Przesunęła dłonie wyżej, aby zacisnąć pięści na krótkich ciemnych włosach. Uniosła pięty, aby stanąć na palcach, przysuwając jego głowę do siebie i napierając na jego usta swoimi. Jeśli tylko uświadomi sobie co właśnie wyrabia, nawrzeszczy na niego i wyrzuci na drzewo. Zasługiwał na to, udowadniając jej, że przecież nie jest na niego obojętna, w szczególności nie fizycznie. Do jej mózgu dopłynął mocny zapach wody kolońskiej, całkowicie ją obezwładniający. Powtórzyła w myślach po raz wtóry jak bardzo go nienawidzi, wbijając palce i topiąc je w jego włosach. Wykorzystywał jej hormony przeciwko niej. Nigdy, ale przenigdy mu tego nie wybaczy, lecz póki co Yui nie była w stanie skupiać się na tym, co mu zrobi za chwilę, skoro sama łaknęła smaku jego ust. |
| | | Amycus Carrow
| Temat: Re: Obozowisko Sro 13 Sie 2014, 17:07 | |
| Bariera, jaką wokół siebie utworzyła Yumi powoli zaczęła pękać i mimo sprzecznych uczuć tłoczących się we wnętrzu fortecy, szczelna skorupa przestała spełniać swoje zadanie. Poszczególne pęknięcia powiększały się wraz z każdym drżeniem ramion dziewczyny, kiedy próbowała pozbyć się rozlewającego się po wnętrzu ciepła. Amycus ani przez chwilę nie podejrzewał, że jego bliskość może stanowić aż tak wielki problem jak widziała to dziewczyna trzymana w objęciach. Dotychczasowe doświadczenia pozwoliły mu rozczytywać dotyk płci przeciwnej jako przyjemne doznanie, nacechowane pozytywnym uczuciem lekkości i słodką obietnicą spełnienia, w całej swojej niewinnej i beztroskiej formie. Ilekroć rozpościerała się przed nim możliwość skorzystania ze zmniejszenia dystansu z jakąkolwiek dziewczyną, rozkładał bezradnie ramiona i z uśmiechem uroczego diabła korzystał z życia. Tak jak teraz, nie przejmując się zarysem namiotów rozciągających się po obozowisku i świadomością iż w każdej chwili ktoś może ich najść, nakazując bardziej stosowne zachowanie. Dostrzegał wewnętrzną walkę w oczach brunetki, a niewypowiedziane ostrzeżenie zmieniło się w hardą prośbę, jaka rozpłynęła się wraz z pierwszym wspólnym oddechem. Zaproszenie zostało przyjęte z otwartymi ramionami, kiedy zarzucała drugą dłoń i łapczywie zacisnęła piąstki na przydługawych włosach narzeczonego. Zsunął ręce owijając talię tylko przez kilka ułamków sekund, aby odczuć rzeczywiste doznanie ciepła i uświadomić sobie jak kruchą dziewczynę posiadł. Przez moment trzymał ją we władczym uścisku obdarowując poczucie bezpieczeństwa i ostoję przed problemami, jakie zaprzątały jej głowę od dłuższego czasu. Dostrzegł drapieżną nutkę w zachowaniu, kiedy odważnie próbowała poznać smak poszczególnego fragmentu dolnej wargi i pochłonąć go swoimi ramionami, przywierając jeszcze mocniej niż powinna. Rozchylał wargi zapraszając ją do dalszej zabawy, wkradając się wilgotnym językiem do wnętrza ust, które po raz pierwszy przyjęły go z prawdziwą życzliwością, zgodnie z wolą dziewczęcia. Nie zastanawiał się nad niczym innym jak tylko spękanej fakturze naskórka na jej wargach, kiedy przesuwał koniuszkiem języka po dolnej wardze i zwilżał ją, równocześnie wysuszając przyspieszonym oddechem. Prawym ramieniem przytrzymywał ją pewnie w połowie pleców, zatrzymując palce niemalże po drugiej stronie tak mocno, że już niedługo odczuje ból na wysokości swoich żeber. Napierała na niego całym ciałem, umożliwiając kolejne ruchy wargami kiedy pogłębiał pocałunek i sycił się rozlewającą się po wnętrzu falą ekscytacji. Zapomniał przełykać ślinę, produkowaną w zmniejszonych ilościach, patrząc hardo w jej zamglone oczy, przepełnione gamą wielorakich odczuć, z których nie był w stanie wyłapać dominującej. Drżąca i niezaspokojona burzyła wizję niewinnej ofiary, tworzącej wokół siebie ciasną okowę irytacji oraz dystansu. Lewa dłoń nagle wtopiła się między gęste kosmyki włosów dziewczyny, kiedy przechylił głowę umożliwiając im lepszą możliwość smakowania siebie wzajemnie. Niespiesznie i z wyczuciem prezentował jej kolejne stopnie doznań, skupiając się na własnych emocjach trawiących umysł, z każdą chwilą coraz gorętszymi i dotkliwszymi. Ręce znów zmieniły swoje pozycje, spragnione dziewczęcego ciała do szczegółowego zbadania i zapamiętania nieznanej jeszcze mapy, jaką będzie mógł przywoływać ilekroć zapragnie. Ułożył dłonie na lędźwiach dziewczyny, krzyżując ze sobą ręce i pochylił się do przodu, wyginając ciało Yumi w łuk. Musiała uczepić się jego włosów mocniej jeśli rzeczywiście pragnęła utrzymać równowagę i zmuszona była przyjąć kolejną porcję złaknionych pocałunków, pozostawiających po sobie delikatność i surowość równocześnie. Przywierała do niego całym ciałem, a drobne piersi wbijały się wraz z stanikiem w kształtujący się tors chłopaka, wprowadzając niezdrowy chaos do jego umysłu. Naprzemiennie palce prawej dłoni i lewej przemykały po cienkim materiale bluzki dziewczyny, z wyczuciem omijając intymne sfery i granice, których złamanie wiązałoby się z brutalnym upadkiem na ziemię. |
| | | Yumi Mizuno
| Temat: Re: Obozowisko Sro 13 Sie 2014, 17:08 | |
| Słyszała dźwięk roztrzaskanego szkła. Odbijało się to echem w jej głowie, gdy poszczególne części muru z hukiem spadały na ziemię, wbijając swoje ostre boki w jej ciało. Wżynały się w jej skórę, wydobywały na światło dzienne cały jej skrywany ból i gniew. Próbowała łapać kawałki szkła i ułożyć je z powrotem na miejsce, lecz raniła tylko swoje dłonie. Musiała cofać się z krzykiem, ciągle cofać do czasu aż nie natknie się za sobą na Carrowa z ciemnym spojrzeniem. Ciekawym, głodnym i groźnym spojrzeniem. Nienawiść zaostrzyła się, stała się bardziej wyczuwalna. Zabierał jej jedyną formę ochrony i chociaż oferował swoje ramiona, nie mogła zlekceważyć jego okrutnych oczu. Sam mówił, że nie da jej tego, czego pragnie... Uroczy diabeł był dobry w swoim kunszcie. Miał na swoim koncie kolejny sukces, który przeczuwała, że niejednokrotnie wykorzysta przeciw niej. Zacisnęła mocno powieki, aby nie musieć oglądać z bliska jego twarzy. Nie pomogło jej to, skoro czuła delikatne ciepło jego policzków. Jej dorastające ciało łaknęło drugiego człowieka i tego słodkiego dreszczu, którym karmiłoby się w marzeniach sennych. Nie cierpiała Amycusa za to, że był powszechnym obiektem zainteresowania dziewcząt, z czego był widocznie zadowolony. Wykorzystywał to, przynajmniej na niej, czym nie punktował sobie w przyszłości. Jej klatka piersiowa drgnęła od płytkiego wdechu, gdy oplótł jej chude biodra ręką, przypominając jej jak bardzo jest drobna w porównaniu z jego sylwetką. Zgodnie z jej wolą? A czy było tu miejsce na jej wolę? Nie miała wyjścia ani drogi ucieczki, a więc odłożyła na chwilę wszystkie swoje bronie i garnęła się do wyszukania przyjemności z pocałunku, który z każdą chwilą nabierał gorąca. Nie miała innej możliwości jak brnięcie dalej. Nie broniła mu teraz pogłębiania pocałunku, skoro sama przystanęła na ten pomysł po wszelakich ostrzeżeniach. Jej usta pulsowały, nabierając różowego odcienia. Barki dziewczyny opadły od stłumionego westchnięcia, gdy tylko dane było jej posmakować łapczywego języka Amycusa. Odruchowo odwzajemniła pocałunek niewiele myśląc nad konsekwencjami, ocierając swoje wargi o jego. Ból w klatce piersiowej był na tyle silny, że nie rozróżniała stanowczego uścisku na plecach. Aprobowała to, bo w ten sposób jej nogi nie ugną się pod nią i nie sprowadzi ich do poziomu trawy. Oddychała z wielkim trudem nieprzyzwyczajona do pocałunków, ale i też nie utrudniała niczego. Nie mogła odmówić sobie przesunięcia rąk na twarz chłopaka, którą chciała dotknąć już od długiego czasu. Objęła jego twarz z obu stron, przygarniając do siebie, opuszkami palców troskliwie przesuwając w zagłębionym miejscu na policzku ozdobionym niewielką blizną. Nie odrywała od niego palących warg, nie potrafiła tego przerwać ani wyrzucić go ze swoich ust. Jej gardło zatuszowało bezgłośny jęk, który miał być komentarzem na niecierpliwe i odważne ręce Carrowa. Zanim zdążyła zachwycić się nad jego ręką zanurzoną w jej czarnych puklach, one przesunęły się na lędźwie, a ciało Amycusa zmuszało ją do przechylenia się w tył. W ostatniej chwili objęła ramionami jego kark. Yui chciała przerwać to, bo trwało to za długo. Próbowała coś powiedzieć, lecz bezskutecznie, bo została zaatakowana jeszcze bardziej żarliwymi i głodnymi pocałunkami, na które w większości odpowiadała, choć z wyczuwalnym szokiem. Jej oddech przyspieszył gwałtownie, mózg domagał się tlenu. Yui skaleczyła się o rozbite szkła w jej głowie, które kiedyś były chroniącym murem. Przeniosła ręce na twarz Amycusa i niewerbalnie próbowała dać mu do zrozumienia, że musi odsunąć się teraz. Naparła dłońmi na jego kości policzkowe i szukała w sobie odrobiny sił. Między jednym płytkim jego wdechem a drugim, odsunęła się na te pół cala i błyskawicznie zasłoniła usta Carrowa swoją dłonią. Nie mogła nic poradzić, że zaczęła ją palić i boleć od jego oddechu i miękkości warg. Zaczerpnęła powietrza i otworzyła szeroko oczy gapiąc się zszokowana na niego i te głodne spojrzenie. - Przestań. - szepnęła ledwie słyszalnie nawet z tej kilku calowej odległości. Jej usta paliły, przekrwione od łapczywości Carrowa. Zmusiła go do cofnięcia się o kolejny cal i nadal nie pozwalając mu mówić, wyprostowała się, czując pulsowanie w kręgosłupie od wygięcia. Po upływie głuchej minuty odsunęła rękę, zakrywając nią jego bliznę na policzku, która najwyraźniej wzbudzała w niej największą ciekawość oczywiście zaraz po wilgotnych i miękkich ustach na które wciąż zerkała zdziwiona. Próbowała zebrać rozbite szkła i umieścić je z powrotem na miejsce. I tak była już poraniona. Zasiał w niej spustoszenie, niebezpiecznie zbliżywszy się nawet nic nie mówiąc. Na jej kark wystąpiły krople potu, ubranie zrobiło się ciężkie i zbyt ciepłe. Yui spojrzała Amycusowi w oczy i pytała niemo, dlaczego do tego dopuścił i dlaczego zrobił to z premedytacją. Wciąż przylegała do jego lekko unoszącego się torsu od łapania oddechu. Czy jego serce waliło tak jak jej własne? Położyła tam obie ręce, skoro już i tak zostały podeptane jej granice. Nie ukrywała się czego szuka i co chciała słyszeć. Łudziła się, oczekując odrobiny autentycznej reakcji. Zacisnęła dłonie w pięści i bezradnie oparła czoło o jego obojczyk. - Nie cierpię cię. - wydusiła z siebie z trudnością, uderzając lekko pięścią w jego ramię. Zrobiło się jej zimno, chłodniej przez co zatrzęsła się od wszystkich uczuć, które w niej wzbudził. Już tęskniła do jego ust, do smaku, który wciąż czuła i ciepłego oddechu. Właśnie to był powód, dla którego go nienawidziła. Nie mogła dopuścić do siebie możliwości zakochania się w nim. To było surowo zabronione, a pozwalając sobie na tęsknotę czy tak żarliwe pocałunki popadała w coraz większe tarapaty. Zacisnęła mocno zęby i tak oparta wciąż o niego rozważała wysłanie go na drzewo i spoliczkowanie. Nie brała pod uwagę, że przecież sama wszystko mu ułatwiła. |
| | | Amycus Carrow
| Temat: Re: Obozowisko Sro 13 Sie 2014, 17:08 | |
| Najmniejszy ruch opuszkami palców stanowił źródło dreszczy kumulujących się w miejscach, jakie przed chwilą przytrzymywały jej dłonie. Brak możliwości zatrzymania ich na sekundę dłużej nie stanowiło dla niego takiego problemu jak dla niej, kiedy nauczył się czerpać satysfakcję z ulotności tych drobnych gestów i czerpania z nich największej przyjemności. To właśnie wodzenie za nos i kuszenie przyjemnościami pozwoliły mu na wyrobienie odpowiedniego dystansu do zachęt, których zaczął uczyć nieświadomą Yumi. Z każdą mijającą sekundą pozwalał swojemu ciału reagować instynktownie jako inicjatywa kolejnych fal gorąca i przyjemności otaczającej ich łapczywym kokonem parzącej rozkoszy. Dla dziewczyny były to wyraźnie nowe doznania, wcześniej widziane co najwyżej w książkach bądź zdjęciach stanowiących niewielki odsetek technologii, jaka miała wybuchnąć już za kilka lat. Doszukiwał się przyjemności w niezgrabnych ruchach języka, chłonąc całą swoją osobą chęci na odpowiedzi oraz związaną z tym szczerość i odkrycie się przed niedoskonałością. Spomiędzy jego warg wyrwało się westchnięcie kiedy odnalazła czuły punkt na jego ciele, przysłaniając policzki swoimi dłońmi, z czułością badając ich fakturę i dostrzegając wysoką temperaturę. Organizm zaznajomiony z pierwotnymi uczuciami nastawiony był na realizację zadań i czynności, które prowadziły do wzmocnienia doznań płynących z ów emocji. Amycus znał siebie zbyt dobrze, prezentując namacalnie obie namiętności trawiące w naturalny sposób jego ciało, niszczące wszelkie dotychczasowe maski i stanowiące równocześnie autentyczność, której w nim pragnęła Ona. Zacisnął nieznacznie mocniej palce marszcząc materiał bluzki i powstrzymując się przed zakradnięciem się na odkrytą skórę pleców, skupił ponownie na pulsujących i coraz bardziej miękkich wargach Merberetówny. Doskonale zdając sobie sprawę z własnych ograniczeń wiedział, że trwający pocałunek nie może trwać w nieskończoność i w końcu ich płuca zaczną domagać się świeżej dawki tlenu, potrzebnego do przeżycia. Raz jeszcze pozwolił sobie na odczucie niechęci z jej strony, równocześnie żegnając się z kusząco czerwonymi ustami, które ani przez chwilę nie smakowały malinami. Przez maleńką sekundę wydłużał ten ostatni pocałunek, czując coraz mocniejszy napór na swoją twarz i nie pozwalając na wzrost agresji ze strony właścicielki tych dłoni – odsunął zdyszany głowę o zaledwie dwa centymetry. Przyglądał się rozmarzonym rysom twarzy dziewczęcia oraz spojrzeniu przepełnionym tysiącami skrajnych emocji, uniemożliwiającymi analizę i wywnioskowanie w jaki sposób powinien się zachować. Naprowadzenie go słowem „przestań” nie wchodziło w rachubę, ponieważ to słowo wyleciało z jego umysłu tak szybko jak się pojawiło – cichutko, niemrawo, ledwo dostrzegalnie. - Nie chcę.. – Odpowiedział szeptem, przez który przebijało się drżenie głosu i przyspieszony oddech, tak charakterystyczny dla osób po raz pierwszy złączających swoje wargi w pocałunku. Prawda była jednak taka, że kilka tygodni temu posmakował już smaku jej ust, otrzymując w zamian solidny i celny cios w policzek, jaki nie zszedł mu aż do końca dnia. Wówczas nie otrzymał zgody, tak samo jak i dzisiejszego popołudnia. A i tak był w stanie załamać jej zasady, w odpowiedni sposób zmiękczając ją poprzez ostatnie dni i spotkania, których był inicjatorem. Nie pozwoliła mu dopowiedzieć czegoś więcej, zsuwając dłoń niżej i przysłoniła drobnymi palcami wargi, spomiędzy których wybiegały brutalnie szczere słowa, jakie nie miały w jej mniemaniu racji bytu. I tylko roziskrzonym wciąż spojrzeniem lustrował mozolne zmiany na twarzy, kiedy odzyskała kontrolę nad własnymi ustami i dłońmi, wciąż delikatnie drżącymi na wrażliwych wargach Amycusa. On sam rozchylił je, aby doprowadzić jak najszybciej świeże, chłodne powietrze do płuc, spowalniające pracę serca i uspokajające je na tyle, by odzyskał równowagę. Prawdą było to, że nie mógł dzisiejszego wieczora otrzymać niczego więcej jak ten pocałunek, stanowiący dla Yumi pierwszy i najważniejszy krok w związku, który chcąc czy nie – musiała zaakceptować. Powstrzymywał się przed przesunięciem dłońmi po plecach, ponieważ miał świadomość wzbudzenia kolejnych dreszczy, a ich zbyt wielka intensywność mogła odstraszyć sarenkę. Małymi krokami wyrachowania zamierzał osiągnąć o wiele więcej niż to, czym właśnie sycił oczy i zapamiętywał poprzez bolesne wyrycie odnalezionym szkłem w umyśle. Pożyczył je od Yumi, nie pozwalając na ponowne otoczenie się murem kiedy dostrzegała zamglone spojrzenie chłopaka, z którym przyszło jej żyć po kres dni. Przymknięte do połowy powieki nie dawały żadnej odpowiedzi, prezentując jedynie płomienie ognia krążące po widocznym fragmencie oczu. Co innego podpowiadało serce, które zostało zdemaskowane dłońmi Merberetówny. Mocne uderzenia przebijały się przez warstwę mięśni, nierówno informując ją o prawdziwości reakcji jakie przepełniały go przez ostatnie minuty. I gdzieś za tym twardym fragmentem ciała skrywało się żywe serce, którego nazwanie obecnie „poruszonym” było najłagodniejszym określeniem. Widział jak materiał bluzki marszczy się wraz z palcami dziewczyny, której knykcie pobielały z bezsilności i celnego ciosu, mimo iż wyprowadzonego bez większego celu. Dopiero wtedy przesunął dłońmi ponownie po jej plecach, chowając ją po raz kolejny w swoich ramionach i przykładając usta do jej włosów, nieznacznie oparł o nie głowę. Dopiero teraz dotarł do niego intensywny zapach malin, który dotychczas stanowił urozmaicenie dla doznań. – Wiem. – Krótkie słowo zaplątało się pomiędzy kosmyki czarnych włosów, kiedy składał niewyczuwalny pocałunek na czubku jej głowy. Z premedytacją dążył do zrobienia mętliku w umyśle Yumi, sprowadzając ją na tą ścieżkę, jaką dla niej obrał. I chociaż zaczęła się buntować i irytować, podświadomie zgadzała się z podjętymi decyzjami, zaś ciało jako jedyne zdradzało jej prawdziwe myśli. Umysł kłócił się z sercem, ponieważ wizja cierpienia była na wyciągnięcie dłoni. |
| | | Yumi Mizuno
| Temat: Re: Obozowisko Sro 13 Sie 2014, 17:09 | |
| Sekundy to było zdecydowanie za mało, aby Yui mogła nacieszyć się czułym gestem. Choćby było to przesunięcie kciukiem po jej dłoni. To wszystko było dla niej nowością, nie doświadczała dotychczas tak intensywnej bliskości. Broniła się przed nią, a gdy już ją dostała nawet wbrew swojej woli, łaknęła zapamiętać to, aby móc w przyszłości wspomnieć pierwszy prawdziwy pocałunek. Wiedziała już, że może on zadać słodki ból i cierpienie zmieszane z przyjemnością. Poznała to dosłownie przed chwilą i pragnęła więcej wiedząc, że słono za to zapłaci. Gdyby nie defekty Amycusa, mogłaby uśmiechnąć się i pozwolić sobie na bycie szczęśliwą. Niestety taką nie będzie. Skóra na ciele paliła ją, mrowiła, drętwiała kończyny. Krew w żyłach krążyła znacznie szybciej niż kiedykolwiek, pompując tlen do mózgu i przejętego serca. Podświadomie zapamiętała kiedy Amycus westchnął. Gdyby mogła, wspięłaby się na palce i scałowała okolice blizny, którą otrzymał z jej powodu. Jak zwykle pojawiało się ograniczenie i zakaz ulegnięcia pokusie. Nie mogła już iść z nim dalej, jeśli nie chciała przypłacić tego pokruszonym na kawałki sercem. Byłaby masochistką świadomie pchając się w jego ramiona wiedząc jaki jest. Wyczuwała jego opór, gdy nakazywała przerwanie tych wariacji. Gdyby ktoś ich zobaczył... Yui nie chciałaby plotek mimo, że są zaręczeni. Nie powinna nigdy dopuścić do pocałunku, który z dziecinną łatwością mógłby zamienić się w coś znacznie poważniejszego. Zranił ją. "Nie chcę" pobrzmiewało w jej głowie i obijało się o wnętrze czaszki. Ugodził ją tym, zupełnie podobnie do bólu po spoliczkowaniu. Nigdy nie potrafiła zrozumieć dlaczego patrzy na nią z zainteresowaniem. Nigdy jej tego nie wytłumaczył, zbywając ją słowami "jesteś zagadką". Demaskował jej potrzeby i chętnie je wypełniał, dając jej to, czego szukała. Musiał oczekiwać coś w zamian i Yui wiedziała, że to, czego on będzie później chciał nie przypadnie jej do gustu. Wykorzystywał na każdym kroku okazję do pokonania jej barier, a więc w finale zrobi to samo. Z premedytacją, zimnym wzrokiem bez oglądania się na jej decyzję weźmie wszystko, usprawiedliwiając się, że to mu się należy. Tak ciężko było jej zaakceptować ten pocałunek, którym syciła się ze szczerą radością, odwzajemniając go bez obaw. To przyszło jej tak naturalnie i swobodnie... nie podejrzewała siebie o taki brak powściągliwości wobec Amycusa. Gdyby chociaż tak na nią nie patrzył łapczywie, może wtedy otrzeźwiałaby i zerwała łączącą ich nić. Dla własnego zdrowia, dobra i życia. Palce dziewczyny zadrżały. Wyczuwała bicie serca i uspokoiło ją to. Dało odrobinę nadziei, że nie jest tak źle. Zareagował fizycznie na jej bliskość i nie interesowała ją żadna reakcja poza sercem. Nawet jeśli było tylko "poruszone" Yui sprawiło nieśmiałą radość, zdeptaną już w samym zalążku. Zdawała sobie sprawę, że w tym tempie przywiąże się do jego obecności, zacznie wymagać bliskości aż dojdzie do chwili, gdy nie będzie mogła się bez niego obyć. Był jej sojusznikiem, człowiekiem, który jako pierwszy i jedyny stanął w jej obronie. Już wcześniej został mianowany pozytywną postacią w jej życiu mimo swojej zdolności do okrucieństwa. Poddając się jego zabiegom pogrążała się coraz bardziej. Cichuteńko pisnęła, przytulając policzek do jego torsu. Jej oczy zaszły mgłą łez, a serce skurczyło się boleśnie. Owionął ją ciepły oddech Carrowa, tak gorący w porównaniu z powietrzem wokół. Trzęsła się mimo tego z zimna, z chłodu otaczającego ją od wewnątrz. Paradoksalnie dawał jej ciepło i je odbierał jednocześnie. - To nie powtórzy się więcej. - szepnęła w jego koszulę, nie rozluźniając pięści ani na chwilę. - Nie może Amycusie, bo wtedy będę cierpiała. - słowa wypowiedziane na głos zabolały ją bardziej niż wtedy, gdy powtarzała je w głowie. Mówiła prawdę i nazwała rzeczy po imieniu. Już teraz zgarbiła ramiona, czując ssanie w żołądku i skurcze serca. On wyjdzie z wszystkiego cało, podniesie się na równe nogi i dalej będzie tak samo silny jak wcześniej. Yumi była słabsza w porównaniu z jego odpornością psychiczną i wątłymi uczuciami. Jeśli upadnie, nie miała pewności czy podniesie się o własnych siłach. Podniosła gwałtownie dłoń do swojej twarzy i otarła oczy. Na szczęście nie było śladu łez, obecnie bardzo niepożądanych. Wydarzyło się, co się stało, to się już nie odstanie. Nie cofnie czasu, nie wyprze tego nigdy z pamięci, tak więc nie mogła dopuścić do powtórzenia historii. Yui musiała słuchać głosu rozsądku. Amycus mówił jej co czuje najsilniej, a czego nie. Nie mogła pozwolić, aby połamał jej serce na drobne kawałki. Teraz miała kolejny powód, aby emocjonalnie oddalić się od niego i oderwać. Trzymał Dereka z daleka od niej, lecz nic poza tym nie powinno się między nimi wydarzyć. Jeszcze mocniej go znienawidziła, jeśli to możliwe w piętnastoletnim ciele. Opierając lewą część twarzy o jego tors, mogła swobodnie słuchać powoli uspokajające się serce. Ono cichło. Wolno. Naturalnie. Spokojnie. W przeciwieństwie do serca Yui, które nie chciało zwolnić rytmu dopóki ją ciasno przytula. Tym się różnili.
|
| | | Amycus Carrow
| Temat: Re: Obozowisko Sro 13 Sie 2014, 17:10 | |
| Czuł drżenie jej ciała, które niezwykle prostą drogą mogło zamienić się w drgawki spowodowane przez skumulowane w drobnym serduszku emocje i walkę, jaka nie mogła zakończyć się niczyim zwycięstwem bez ofiar. Przygarbił się jeszcze trochę, otaczając ją ciasno ramionami jakie zadawały jej wyraźny ból i cierpienie, którego dotychczas nie znała. Z przymkniętymi zaledwie do połowy powiekami przypatrywał się odwróconemu w pustą przestrzeń ramienia twarz, nie dostrzegając nawet wyglądu jej zamglonych łzami oczu. Serce Amycusa biło wciąż mocno, jednak chłodne powiewy popołudniowego wiatru nadchodzącego z lasu wdzierało się w płuca i dawało ukojenie dla wzburzonych myśli. Pożądał jej za każdym razem kiedy ukazywała mu kawałek siebie, niczym pasożyt czekając na więcej, wykazując się większą cierpliwością niż podejrzewała. Obserwował ciepły oddech kumulujący się na jego lewej piersi, a bluzka ciążyła stanowiąc przeszkodę w bliskości jaką zamierzał utrzymać na wyższym poziomie niż dotychczas. Wyrozumiale poruszał się między rozbitymi kawałkami muru, ostrożnie omijając ostre krawędzie aby dobrnąć do pokrwawionego serca Merberetówny. Przesunął dłońmi po przeciwległych łopatkach dziewczyny, próbując zmniejszyć niepokojące drżenie mięśni zmuszonych do niecodziennego wysiłku. Amycus wiedział, że źródło problemu tkwiło głęboko w psychice i zanim dziewczyna zgodzi się odsłonić wystarczająco, miną miesiące zanim cokolwiek się zmieni. Nie spodziewał się szczerości, którą obdarzyła go w tak gwałtowny sposób, że poczuł uderzenie gorąca wychodzącego spod kołnierzyka t-shirtu. Zmieniając pozycję głowy ułożył na jej włosach swój prawy policzek, próbując odnaleźć w swoim umyśle słodkie kłamstwo jakim byłby w stanie przekonać ją do zmiany nastawienia. Zdążyła zetrzeć ze swojej twarzy pozostawiony gorąc na ustach oraz ramionach, które kurczyły się i chowały w jego własnych. - Naucz mnie.. – Cichy szept przedarł się przez zasłonę milczenia jaka zapadła między nimi, a Yui mogła wyczuć nierówność w uspokajającym się sercu Carrowa. Pojedyncze uderzenie wybiło się z rytmu zdawało istnieć jako przewidzenie, zbyt niemożliwe aby stanowiło odzwierciedlenie rzeczywistości. Kiedy chłopak wziął głębszy oddech przeponą, mocniejsze uderzenie pojawiło się znowu, wraz z kolejnym szeptem obleczony w drżenie będące pozostałością pożądania. – Naucz mnie kochać.. Amycus zamknął powieki tuż przed tym, jak po raz ostatni powiódł spojrzeniem po okolicy w poszukiwaniu ewentualnych intruzów mogących obserwować schadzkę narzeczonych. Odbywające się zajęcia zainteresowały jednak większość obozowiczów, ofiarowując im możliwość intymnej rozmowy bez obecności niepowołanych gości. Wypuścił zadziwiająco ciężkie i toksyczne powietrze nagromadzone w płucach, wciąż pocierając dłońmi zakryte plecy dziewczyny. Stopniowo zatrzymał ręce, aż w końcu jedynie palce znaczyły utartą ścieżkę wzdłuż dolnej i bocznej linii łopatek. Gorące wargi długo jeszcze pozostaną spuchnięte, nosząc ślady zachłanności Yumi, zaś obrazy i dotyk zapamiętany z pewnością będzie przywoływany przez kilka najbliższych dni. Trzy słowa zostały wypowiedziane z głębszym zastanowieniem w chwilach słabości, kiedy rozkosz wciąż przyćmiewała umysł Carrowa, oferując zmianę niemożliwego w realne. Wyciągała w jego stronę czułe ramiona obiecując naprawę wewnętrznego świata, ofiarując radość i szczęście dotychczas nieznane Ślizgonowi. Prosząc Yumi o prowadzenie go za rękę zrzucił na barki ciężar, który musiała prędzej czy później zaakceptować. Mogli przejść przez życie udając, że są dla siebie obcymi ludźmi i stanowią małżeństwo żyjące z dala od siebie, posiadające jedynie to samo nazwisko i zamieszkujące ten sam budynek. W porywach namiętności mogli spłodzić potomków, jednak nie było w tym krztyny prawdziwego uczucia, którym mogłaby podładować się Yui w chwilach zwątpienia. Druga droga wydawała się o wiele trudniejsza do przebycia od samego początku, jednak myślenie perspektywiczne dawało możliwości ułożenia partnerskiego związku opartego na zaufaniu i współpracy, którego spoiwem stanowiła czysta forma miłości. Póki co, opcja trzeciego rozwiązania nie wchodziła w grę, stanowiąc irracjonalną możliwość porzucenia prób stworzenia rodziny między tą dwójką nastolatków w przyszłości. Amycus był zbyt dumny, aby zrezygnować z wysoko postawionej poprzeczki, udowadniając samemu sobie iż potrafi. Rozchylił w końcu powieki, a serce wróciło na swój spokojny rytm, ukazując jak bardzo Amycus potrafi kontrolować wybuch swojego pożądania. Kłóciło się to jednak ze stanem jego umysłu, przyćmionego wciąż mocno zaciśniętymi dłońmi splątanymi we włosach, kiedy pragnęła przyciągnąć go jeszcze bliżej siebie. |
| | | Yumi Mizuno
| Temat: Re: Obozowisko Sro 13 Sie 2014, 17:10 | |
| Ofiary były oczywiste. Musiały być, musiały istnieć, jeśli chcieli iść chociaż trochę naprzód. Z każdym drganiem ramion coraz bardziej go nienawidziła. Próbowała zmusić siebie do cofnięcia się na minimum pięć metrów, ochłonięcia i powrotu do obozu. Do namiotu, gdzie znała tylko Harley. Może ona pomogłaby jej zrozumieć dlaczego tak ciężko jest Yui porozumieć się z Amycusem bez poniesienia konsekwencji? Nie wiedziała czy ktokolwiek umiałby pojąć relacje ich łączące, a co dopiero mówić o udzieleniu odpowiedzi na tak wiele wątpliwości. Zdarte gardło od suchych, palących oddechów dokuczało jej, piasek pod oczami powstrzymywał łzy wściekłości i bezradności. Tysiące szkiełek walało się pod nogami. Wbite w ziemię i w skórę obnażały ją, zdejmując z niej bezpieczną otoczkę, która zdobiła jej serce. Ciężko było omijać pozostałości muru, skoro kaleczyły samym widokiem. Przy każdym wdechu Yui czuła je. Musiała zaciskać zęby, gdy coś w niej darło się i słabło. Amycus zranił ją, łamiąc wszystko i burząc spokój. Chciał jej coś dać świadom, że to ją zniszczy w przyszłości. Nie mogła go nie nienawidzić. Szkoda tylko, że potrzebowała drugiego człowieka. Łatwiej byłoby, gdyby jej ciało nie lgnęło do jego ramion. Nie panowała nad tym, wciąż oparta o jego tors, wsłuchana w bicie serca. Wciskając jej kłamstwo, również naraziłby ją na zniszczenie. Był sukinsynem, bezuczuciowym psychopatą z dziwnie działającym popędem seksualnym i histeryczną potrzebą analizowania reakcji człowieka. Yui pluła sobie w brodę, że to nie był wystarczający powód, aby nauczyła się go potępiać i móc z czystym sumieniem zerwać z nim wszelaką formę znajomości. Nic dotychczas nie przebiło jego innych zachowań. Dziewczyna zamknęła oczy i przywołała do siebie tak odmiennego Amycusa sprzed lat i sprzed paru dni. Stanął tuż przed nią, zakrył ją ramionami i plecami oddzielając od ręki Dereka. Rzucił się mu do gardła, gdy ten wyżłobił na jej policzku szkłem ranę. Jakiś czas temu... jego morderczy, śmiertelnie niebezpieczny wzrok, gdy Derek próbował zgwałcić ją mimo, że jest jej przyrodnim bratem. Plamka krwi na kołnierzu. Przy "ataku" bogina poszukał najpierw jej, dopiero potem zajął się eliminacją szkodnika. Jego własny bogin... szczerość po koncercie, gdy wyznał jej jaki jest. Słowa płynącego z jego wąskich ust pełne brutalnej prawdy zmieniającej ich stosunek na zawsze. Przytulał ją w pokoju, gdy wrócił po ukaraniu Dereka. Dał jej kwiaty, których nie lubiła, a z których nauczył ją cieszyć się. Uśmiechał się, gdy założyła piżamy w różowe pieski i zielone skarpety. Łaskotał ją próbując odebrac miejsce przy fortepianie. Cierpliwie próbował nauczyć ją zagrać coś więcej niż "Wlazł kotek na płotek". Leczył bez słów każdą jej ranę, nabytą od Dereka. Kłócił się z nią, obdarzał bolesną lodowatością, aby po chwili wyciągać do niej rękę sprawdzając czy zda test. Zabił niewinnego wróbelka, bo ten zaufał mu siadając na ręku. Miażdżył jej ramiona, gdy powiedziała mu o spotkaniu z Greybackiem. Był śmiesznie zazdrosny, gdy przebywała w towarzystwie jakiegokolwiek chłopaka. Irytował ją. Nienawidziła go, krzyczała nań, zdzierała gardło i cofała się, gdy podchodził. Wyciągała całą swoją broń i odpychała go od siebie, warcząc, obdarzając jadowitym sykiem, gdy przechodził samego siebie. A mimo wszystko Yui nie potrafiła go potępiać. Znała go lepiej niż przypuszczała. Wiedziała jaki jest, a stała tak blisko świadoma jego okrucieństwa, znieczulicy i zagrożenia. Musiała mieć bardzo popsuty system wartości, skoro potwór jakiego skrywał nie odrzucał jej tak, jak powinien. Wyrwał ją szeptem z zamyślenia. Nauczyć... czy Yui potrafiłaby czegokolwiek nauczyć? Zmarszczyła brwi i wypuściła powoli powietrze z płuc, wciąż nasłuchując rytmu bicia serca. Ono żyje, łomoce, pulsuje. Nie wszystko jest stracone, była tego pewna. Zostało jedynie zaniedbane. Drgnęła, bo wydawało się jej przez chwilę, że serce zabiło trochę mocniej. Poderwała gwałtownie głowę, gdy wypowiedział do końca prośbę. Jej źrenice rozszerzyły się zszokowane i zdezorientowane. Była pewna, że przesłyszała się. Czy to Amycus, na którego jest wciąż wściekła za ciepło, które w niej wlał wbrew jej woli? Wziął głębszy wdech i znowu coś nie pasowało w jego uderzeniach serca. Yui dziwiła się jak wiele można wyczytać z tego rytmu. Nawet najbardziej skamieniałe serce reaguje... ledwie wyczuwalnie, ale mimo tego reaguje. Nie spuszczała zeń wzroku, gdy obserwował czy nikt nie postanawia zakraść się i podsłuchiwać ich. Nie usłyszałby za wiele, skoro zniżyli głos do szeptu. Zimny dreszcz przechodzący przez łopatki i przez wszystkie kręgi ocucił ją. Zamrugała rzęsami nawilżając soczewkę oczu, pozbywając się łzawej mgły. Jej wciąż przekrwione usta lekko zadrżały podczas analizy trzech słów. Pobrzmiewały głośno w jej głowie, huczały. Wwiercały się w mózg, zapamiętywały się na zawsze. Potrafiła określić ciężar tych słów i już wiedziała, że zasmakuje jeszcze większego cierpienia, przyjmując prośbę i za wszelką cenę próbując ją zrealizować. Nawet wbrew sobie. Planowała od dzisiaj unikać go bardziej niż to konieczne. Zmusić go do zachowania dwumetrowej odległości gdziekolwiek by nie byli. Odmawiać mu nawet trzymania za rękę przy publicznych uroczystościach, gdzie będą występować jako para. Zerwałaby ich porozumienie na podłożu psychicznym, izolowałaby się emocjonalnie dla własnego zdrowia, a on... właśnie proponował jej postawienie swojego serca na szali. Miała ryzykować swoim sercem... stracić je, albo zyskać drugie. Prosił ją o coś niewiarygodnie trudnego i niebezpiecznego. Czy zdawał sobie z tego sprawę? Milczenie stało się namacalne i głośne. Yui wciąż nie odrywała od niego wzroku, przedstawiając jak w jej oczach pojawia się na zmianę zaskoczenie z analizą i z szukaniem już potencjalnych rozwiązań. Miała tak wiele dla niego ryzykować, oddać jedyne co ma, nie wiedząc czy Amycus kiedykolwiek nauczy się kogoś kochać? Tak wiele pewności w przyszłości i miała podjąć się tego zadania? Zupełnie, jakby żądał jej serca w zamian za zamordowanie Dereka. Wzięła głęboki wdech, dostarczając płucom dużą dawkę świeżego tlenu. Ze zmarszczonym czołem przyglądała się jego twarzy, szukając odpowiednich słów. Rozprostowała palce z pięści i opuszkami palców przesunęła po jego policzku, po maleńkiej szramie. Gest niezwyczajnie delikatny i ciepły, który musiał starczyć za odpowiedź, bowiem z gardła Yui nie wydobyło się żadne słowo. Opuściła rękę. Objęła swoje ramiona, wciąż odczuwając wewnętrzny mróz. Nie odrywała od niego nieodgadnionych ciemnych oczu. Musiała wybrać mniejsze zło, które mogłaby zamienić w coś dobrego... niestety Yui nie miała w sobie tak wiele wiary we własne możliwości. Jak miałaby go nauczyć, skoro życie poskąpiło jej tego uczucia? Jej serce uspokoiło się. Spadł na nią stoicki, nienaturalny spokój, a z ciemnych oczu nie dało się już nic wyczytać. - Rikai. - po długiej, długiej chwili powiedziała cokolwiek, ale i to było dla niego niezrozumiałe, bowiem Yui nie zauważyła zmiany języka z angielskiego na japoński. Zmrużyła lekko skośne oczy i uniosła kącik ust w smutnym uśmiechu. Miało to złagodzić chłód po tym jak postąpiła jeden krok w bok, odsuwając się od niego. |
| | | Amycus Carrow
| Temat: Re: Obozowisko Sro 13 Sie 2014, 17:11 | |
| Ciche westchnienie połączone z wypuszczeniem powietrza z płuc było niewielki gestem, na który Amycus nie zwrócił większej uwagi skupiając się na innych reakcjach jej organizmu. Stanowiła w chwili obecnej otwartą księgę, jednak doszukiwał się jedynie jaskrawych emocji będących łatwym celem do analizy i późniejszej diagnozy. Zbyt wiele zaskoczenia, zażenowania, radości i euforii w różnych odcieniach krążyło po cieple brązowych oczu dziewczyny, nie pozwalając mu na wystarczająco długie spoglądanie w nie i zatopienie się aż po czubek głowy. Podniósł głowę równie gwałtownie co ona, chronią przy tym swój podbródek przed nieprzyjemnym zderzeniem z twardą czaszką i odsunął się twarzą, aby mogła z lepszej perspektywy obserwować jego martwe i niewzruszone oblicze. Przesunął ciemne spojrzenie ze zdezorientowanych oczu, umiejscawiając je na wysokości drżących, wciąż czerwonych warg Yumi. Powrócił jednak ponownie do natarczywych błysków, jakie zachęcały go swoją niepewnością oraz strachem wystarczająco mocno, by porzucił w niepamięć ponowną chęć zasmakowania ust malinowej dziewczyny. Przesunął dotkliwie dłońmi wzdłuż jej pleców, zatrzymując je gdzieś na wysokości bioder wciąż przytwierdzonych do jego ciała, spragnionych bliskości drugiego człowieka, łapczywie próbujących chłonąć ciepło ciała póki jeszcze rozsądek nie wziął kontroli. Ze zdecydowanie większym entuzjazmem przyjąłby jej dłoń zakrywającą wystającą kość polika, obdarowującą go niecodziennie delikatną pieszczotę w nagrodę za szczerość. Opuszki palców jedynie musnęły szramę, która stanowiła jedyny ślad po walce z Derekiem kończącej się remisem i jedyne co dostrzegał w oczach Yumi to pobłażliwość. Dwie sekundy minęły niezwykle szybko, zaś ciepło jej ręki umknęło speszone kiedy tylko odsunęła się i objęła ramiona dłońmi, zdezorientowana i przeszyta smutkiem. Widział w oczach podjętą przez nią decyzję, jednak nie był w stanie cofnąć wypowiedzianych słów przyglądając się martwemu spojrzeniu, jakie powoli zaczęła mu przesyłać. Puste oczęta zaszły mgłą, usuwając resztki namiętności które gdzieś w środku krążyły po jej ciele. Niechętnie wypuszczał ją ze swych objęć, żegnając się z kształtem zbyt chudych bioder, przedłużając to jak najdłużej kiedy zwiększała odległość między ich ciałami. Nie poruszył się w przód, aby zatrzymać ją a jedynie wypuścił ostatnie wzburzone powietrze ze swoich płuc, nie spuszczając z niej czujnego spojrzenia przepełnionego obojętnością wypierającą pozostałe iskierki. Po raz ostatni podniósł rękę w górę, przystępując pół kroku w przód aby ułożyć na jej drobnym policzku swoją dłoń. Niemalże niknęła między jego rozszerzonymi palcami, kiedy z czułością przesuwał kciukiem po skórze i zapamiętywał nienaturalne ciepło pozostawione przez pocałunek i hormony buzujące po ciele Yumi. Obserwował ją z mieszanką gniewu i pożądania jako jedynymi prawdziwymi uczuciami na jakie się zdecydował, wyciszając je i ustępując miejsca stopniowej obojętności. Z dobroci serca nie odpowiadał na jej uśmiech sztucznymi gestami oraz mimiką, za którą doskonale wyczytywała kłamstwo. Cofnął swoją rękę i ciało na poprzednie miejsce, wsuwając niespiesznie dłonie do kieszeni spodni. - Spotkajmy się po klubie pojedynków. – Poprosił ją trochę głośniej niż szeptem, zbywając obco brzmiące słowo w odmętach pamięci jako zadanie do wykonania. Obietnica, dzięki której dziewczyna poczuje większe zaangażowanie Amycusa i dostrzeże w nim chęci poprawy stosunków, poruszając wrażliwe struny duszy. Odsunął na bok myśli dotyczących sprawdzenia znaczenia „rikai” na drugi plan, skupiając się na pożegnaniu z malinową dziewczyną, o której dzisiejszej nocy z pewnością będzie śnił. |
| | | Yumi Mizuno
| Temat: Re: Obozowisko Sro 13 Sie 2014, 17:11 | |
| Niełatwo jest postawić poprawną diagnozę, skoro jej oczy skrywały naraz wiele rozmaitych i mieszanych uczuć. Przede wszystkim nienawiść za to, do czego doprowadził z premedytacją, speszenie swoim własnym zachowaniem, obudzoną tęsknotę do ciepła, smutek i wyrozumiałość. Prosił ją o bardzo wiele, nawet więcej niż byłaby w stanie udźwignąć. Bez zdruzgotania oglądała obojętniejące rysy jego twarzy, uciekające gorące spojrzenie, zastąpione dobrze jej znanym zimnem. Nie robiło to na niej wrażenia, przywykła do tego. Taki był, szczery. Nie karmił jej kłamstwem. Musiała to docenić. Rozsądek złapał wodze, spychając na samo dno serce i potrzeby ciała. Rozsądek był wściekły, że doszło do tak poważnego naruszenia jej wewnętrznego chłodnego muru. Rozsądek miał zamiar ukarać Yumi cierpieniem za dopuszczenie słabości na pierwszy plan. Amycus stał nieruchomo i tylko znikające z jego oczu płomienie były dowodem, że coś działo się tutaj, na skraju obozu. "Schadzka" musiała skończyć się jak najszybciej i oboje o tym wiedzieli. Teraz nie tylko w żyłach czuła chłód, ale na zewnątrz tuż przy ciele. Ciepło znikało, rozwiewało się, wzbudzając gęsią skórkę przebiegającą przez plecy, kręgosłup, ramiona, biodra i nogi, z którymi odzyskała w końcu kontakt. Szkoda, że było już za późno. Serce skurczyło się ostrzegawczo. Amycus schował ręce do kieszeni dając jej wolny wybór. Za późno było już na decyzje. Spóźnił się o cały jeden gorący i namiętny pocałunek, który od tej chwili powinien być tabu. Nawet nie będzie jej zatrzymywał. Teraz, gdy już rozwalił jej mur na drobne kawałki nie mając z tego ani trochę wyrzutów sumienia. Yui miała ochotę parsknąć śmiechem. Nienawiść w jej sercu podjudziła się. Był najgorszym człowiekiem na jakiego mogła trafić. Wściekłość zdzierała jej gardło, bo nie mogła odnaleźć w sobie wystarczająco siły, aby go w końcu potępić. Uroczy diabeł... określenie bardziej niż trafne. Spuściła wzrok, uciekła w bok, aby nie widział wściekłych i tęskniących iskier w jej oczach. Miał pozwolić jej odejść, a zakrywał jej policzek swoją dużą dłonią. Mimo powoli opadających emocji, uderzyła ją kolejna fala gorąca. Drgnęła ponaglając go, aby odsunął się. Wypuściła gęste powietrze z płuc i przez parę chwil przymknęła powieki, aby utrzymać kontrolę nad sobą. Przygotowała już kończyny na wycofanie się na bardzo dużą odległość. - Dobrze. - skinęła głową, po chwili zdając sobie sprawę, że nie powinna wyrażać zgody na kolejne spotkania sam na sam. Wbiła paznokcie w ramiona i objęła się jeszcze mocniej marząc o zakopaniu się w eleganckim łóżku w namiocie, zwinięciu się w kłębek i zniknięcie pod kołdrą, gdzie wycierpi swoje. Następnego dnia wstanie i wyzdrowieje z Amycusa, nie pozwalając mu przywiązać jej do siebie bardziej niż już to zrobił. Przed jej oczami pojawiła się myśl początkowa, przez którą są tutaj. Biwak z Luca, który nie dojdzie nigdy do skutku. Rezygnowała, aby uwolnić się od psychopatycznego brata. Cena była chyba prawidłowa, tak? Zerknęła przelotnie na ślizgona, nie pozwalając sobie zatrzymać dłużej na nim spojrzenia. Przestała wbijać paznokcie w ramiona, chowając ręce do kieszeni kamizelki. Kopnęła niecierpliwie jakiś kamyk na trawie, zacisnęła mocno zęby. - Poczekaj tutaj pięć minut aż wystarczająco daleko odejdę. - wyszeptała i odwróciła się. Jej ręce trzęsły się w kieszeniach, lecz na szczęście nie mógł już tego widzieć. Wiatr rozwiał jej włosy schładzając gorące czoło i palące usta. Miała pewność, że przez resztę dnia nie skupi się na niczym. Jej bezgłośne kroki wydawały się pełne determinacji, gdy oddalała się z tego miejsca tą samą drogą, co przyszła. Poczuła się spokojniejsza między namiotami. Posłała lodowate spojrzenie dwóm wcześniejszym towarzyszom Amycusa, którzy nie omieszkali szykanować ją wzrokiem, gdy obok nich przeszła. Yui zniknęła z zasięgu Carrowa. W połowie drogi rozmyśliła się i nie wróciła do namiotu, nie chcąc, aby cztery dziewczyny o cokolwiek ją pytały. Potrzebuje samotnego spaceru, by móc ochłonąć i wszystko spokojnie przemyśleć.
z tematu
Ostatnio zmieniony przez Yumi Merberet dnia Sro 13 Sie 2014, 17:55, w całości zmieniany 1 raz |
| | | Amycus Carrow
| Temat: Re: Obozowisko Sro 13 Sie 2014, 17:11 | |
| Nie była już tą samą buntowniczką, kiedy przychodziła do niego sprzed trzydziestoma minutami, a resztki wściekłości wyparowały niczym woda na zbyt wielkim ogniu. Najłatwiej było pokierować nienawiścią i gniewem czyjejś osoby poprzez namiętność, czego nauczył się głównie dzięki Victorii. Jak żywa stanęła we wspomnieniach Amycusa, który wykorzystywał każdą okazję do drobnej sprzeczki i wydobycia z niej skrajnych emocji, jakie oboje kierowali w dobrze znaną sobie stronę. Dopiero teraz uświadamiał sobie jak niewielki procent sukcesu dotyczył zastosowania tej samej metody u Yumi, przywołując w pamięci wszelkie zdarzenia przez które przedstawiał się jako potrzebna osoba w jej szarym życiu. Świadomie pogodziła się ze stratą dotychczasowego życia na korzyść zaręczyn, które stanowiły z pewnością niekorzystny splot wydarzeń w jej życiu. Derek jednak był zbyt groźnym widmem strachu, aby mogła odrzucić pomoc Amycusa. Nie zatrzymywał ją, ale odprowadzał wzrokiem aż do pierwszej linii namiotów, odwracając się w kierunku rozciągającego się widoku lasu. Odwrócił się zamaszyście i ruszył w przeciwną stronę do miejsca, gdzie nikt nie będzie mu przeszkadzał przez najbliższą godzinę. Zmiana tematu |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Obozowisko | |
| |
| | | |
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |