Gilgamesh zawsze znajdzie się w niewłaściwym miejscu, o niewłaściwym czasie. ZAWSZE.
Osoby: Gilgamesh von Grossherzog, Aria Fimmel, Ingrid Skarsgard
Czas: początek lipca '77
Miejsce: Las, niedaleko posiadłości Fimmelów
Ostatnio zmieniony przez Ingrid Skarsgard dnia Czw 07 Sie 2014, 22:08, w całości zmieniany 1 raz
Gilgamesh von Grossherzog
Temat: Re: Let's hunt! Sro 06 Sie 2014, 06:42
To był chyba jakiś wyjątkowo okrutny żart, z tą wyparwą do Porunn. Tak, to napewno był jej sposób na zemszczenie się na nim za cokolwiek - po prostu chciała żeby zabłądził gdzieś w tym lesie, w końcu nigdy nie podała dokładnych współrzędnych. Ona to ukartowała, bo to z jej winy wiedział w którym lesie szukać, ale nie wiedział dokładnie - a to paskuda wredna. Zwykle na ekspedycje do kobiet ubierał się wyjątkowo szykownie, tym razem jednak ograniczył się do czegoś wygodniejszego - zwykłe dżinsy, koszula i skórzana kurtka. Oczywiście, niezależnie od stroju Gross dalej był Grossem - chyba by umarł gdyby jego ciuchy nie były najlepszej marki i jakości, oczywiście produkowanie na miarę, bo jakby inaczej. Mimo to, nawet fakt że wyglądał tak idealnie, a jego poczucie smaku wręcz emanowało na prawo i lewo, nie poprawiał mu humoru w obecnej sytuacji - ojciec Porunn na pewno schował ten dom złośliwie, żeby utrudnić mu życie. Gilgamesh nigdy go na oczy nie widział, ale był pewien że jeśli zaraz nie odnajdzie domu/butelki whiskey/smoka albo uroczej, podnieconej dziewicy, to przy pierwszym spotkaniu zapozna pana Fimmela ze swoją królewską podeszwą. -Gdzie jesteś durna krówko?-szepnął sam do siebie-Jak ja Cie dorwę, to tak Ci złoję ten Twój uroczy tyłeczek, że nie usiądziesz do końca roku. Ba, do końca życia nie będziesz mogła spokojnie siedzieć. I Twoja siostrzyczka też, bo jest całkiem śliczna. A potem jeszcze wyrwę temu Twojemu Wattsowi te jego tlenione kłaki, ot tak, bo go nie lubię to mogę skorzystać z okazji. Gdzie jesteś mała, ślizgońska paskudo?-dokończył cały czas szepcząc. Chyba zaraz ją oleje i pójdzie sobie do domu, bo zaczynał się denerwować. Oczywiście wraz z nerwami, przyśpieszał jego puls, przez co czuł się już jakby był w lekkim transie. Wyostrzyły mu się zmysły, poruszał się jakoś zgrabniej i czuł że jego percepcja zaliczyła kolejny poziom, zaś refleks wyćwiczony przy próbie nie dostania po łbie tłuczkiem...cóż, czuł się jak nadczłowiek, ot co.
Ingrid Skarsgard
Temat: Re: Let's hunt! Sro 06 Sie 2014, 13:21
- Nie rozumiem dlaczego chciałaś nauczyć się strzelać, skoro nie chcesz upolować tego królika… – mruknęła Ingrid nieco znudzonym tonem, spoglądając na uciekającą właśnie zwierzynę, którą miała nadzieję wcześniej upolować i upiec. Tak, mięso z królika jest naprawdę smaczne i raczej nikt nie powinien się z nią o to sprzeczać. Chwilę później zwróciła krytyczne spojrzenie na Arię, którą od roku próbowała nauczyć polować. Dziewczynie naprawdę dobrze szło i Ingrid to niezwykle ceniła – gorzej jednak przedstawiał się fakt, iż jej ulubienica nie była w stanie skrzywdzić nawet muchy. Kobieta zawsze uważała, że dobre serce do niczego nie prowadzi, a tylko ciągnie na dno i pogrąża. - Chodź, znajdziemy ci inny cel – powiedziała Ingrid, rozglądając się dookoła. Jak na łowcę przystało… miała naprawdę wyczulony zmysł słuchu i bez problemu usłyszała nawoływanie, w przeciwieństwie do Arii, która na pewno była zbyt roztargniona, żeby cokolwiek usłyszeć. Natomiast jej ciotka już zacierała w duchu ręce, zdając sobie sprawę, że jakaś zbłąkana owieczka próbowała przedostać się przez las, prosto do rezydencji Fimmelów. Oh, zastanawiała się czy Porunn będzie miała im za złe, jeśli zamiast królików upolują jej kolegę. Nawet jeśli, to Ingrid niespecjalnie się tym przejęła, a nawet jeszcze bardziej została zachęcona do tego, aby kogoś skrzywdzić. Tym razem posługując się rękami niewinnej osoby, którą zdecydowanie była Aria. Życie uczyło wielu rzeczy, natomiast Śmierciożerca uczył zabijać – czyż to nie zabawne? - Aria, idziemy. Chyba coś słyszałam – powiedziała spokojnie kobieta i machnęła ręką, wskazując kierunek, w którym powinny się aktualnie przemieszczać. Nie czekając aż młodsza się pozbiera, ruszyła przed siebie, przedzierając się przez gęstwiny. W końcu zatrzymała się i rozejrzała. Dostrzegła chłopaka wałęsającego się po lesie jak błędny ognik. Spojrzała na Arię i rozkazała ostro: - Strzelaj, TERAZ!
Ostatnio zmieniony przez Ingrid Skarsgard dnia Sro 06 Sie 2014, 23:59, w całości zmieniany 1 raz
Aria Fimmel
Temat: Re: Let's hunt! Sro 06 Sie 2014, 23:14
Norweżka stała bokiem do królika, na którego Ingrid kazała jej zapolować. Łuk trzymała pewnie, nawet założyła strzałę na cięciwę, lecz nie była w stanie wypuścić jej w stronę niewinnego zwierzęcia. Mimo skupienia i wielu godzin poświęconych ćwiczeniom, całe jej opanowanie nagle zniknęło, a ręce zaczęły drżeć na samą myśl odebrania temu stworzonku życia, więc zrezygnowana opuściła łuk, wysłuchując wyrzutu cioci. Kątem oka zauważyła, że królik zaczął znikać im z pola widzenia. Doceniała to, że Ingrid zgodziła się w wolnym czasie uczyć ją polowania – dla Arii ta kobieta była wzorem do naśladowania, być może dlatego przyjęła od niej czarne skórzane ubrania, które zdaniem Skarsgard, miały ułatwić bezszelestną naukę poruszania się w terenie. Podziwiała jej zapał i to, że była silna nawet bez różdżki w dłoni. Chciała choć w niewielkim stopniu być taka jak ona – radzić sobie w każdej sytuacji, być silną i niezależną od innych. Z ogromnym zapałem i determinacją wykonywała jej polecenia, słuchała rad i przyjmowała krytykę, lecz nadal nie potrafiła zapolować na żywe stworzenie i nie była pewna, czy kiedykolwiek się na to zdobędzie. Pogrążona w myślach nie usłyszała znajomego głosu Gilgamesha. Któż by się spodziewał tego Niemca tak blisko domu Fimmelów? Z chwilowej emigracji wewnętrznej wyrwał ją głos cioci, nakazujący ruszenie dalej, w głąb lasu. Usłuchała i poszła w ślady Ingrid, starając się naśladować jej rozważne i ciche ruchy, choć przez łuk wychodziło jej to czasem niezdarnie. - Przepraszam… ale nie wiem, czy potrafię strzelić w coś, co oddycha… - mruknęła szeptem. Poruszając się w lesie odczuwała spokój, wiedziała, że tak długo jak jest z Ingrid nic jej nie grozi. Czuła się jak bohaterka książek, które tak uwielbiała, gotowa na zasmakowanie równie ciekawej przygody. Nagły okrzyk kobiety nie zdezorientował Krukonki, tylko spowodował bezmyślne natychmiastowe działanie - w mgnieniu oka naciągnęła strzałę i wypuściła ją we wskazanym kierunku, nie widząc nawet co miało stanowić jej cel.
Gilgamesh von Grossherzog
Temat: Re: Let's hunt! Czw 07 Sie 2014, 01:07
Wielu rzeczy można się spodziewać, wlokąc się samotnie po lesie. Dzikie zwierzęta, walące się drzewa, ba, nawet pułapki rozkładane przez kłusowników. Wszystko to było brane pod uwagę, jednakże było coś czego Gil się nie spodziewał - że w tej samotni natknie się na kogokolwiek. Jednakże kiedy usłyszał że ktoś się zbliża i odwrócił się w tamtą stronę, zauważył dwie kobiety. Niestety, nie zdążył ich jeszcze rozpoznać, bowiem spotkało go kolejne zaskoczenie. Tym razem owe kobiety nie rzucały się na niego podniecone. Strzelały do niego. Z łuku. What the fuck? Strzał był naprawdę dobry i gdyby Gilgamesh był w normalnym stanie, oraz działał według swojego własnego ciała prawdopodobnie miałby teraz dziwną, drewnianą narośl pomiędzy oczami - wcale by go to nie satysfakcjonowało. Jednakże, tym razem miał więcej szczęścia niż rozumu - jego wola przeżycia była zbyt silna a jego ciało było tego świadome. Sam nie był pewien jak to się stało - jego ręka sama powędrowała przed twarz i gdy spodziewał się że zaraz zdechnie, zauważył że...złapał strzałę w locie. Jakby inaczej! Był cholernym ideałem! Nie spodziewał się tego, to fakt, źrenice rozszerzyły mu się ze zdziwienia że mu się coś takiego udało, to również prawda. Mimo wszystko był z siebie dumny, mimo że zapewne był równie zaskoczony. Dopiero wtedy postanowił przyjrzeć się osobie która do niego strzelała. Mógł sie tego spodziewać. Kogo innego można spotkać, jak nie Fimmela? Jednakże do tej pory był raczej przekonany że to jest tak spokojniejsza Fimmelówna - najwyraźniej się mylił, a jego szept był mniej szeptowy niż myślał. Powoli zaczął się zbliżać. -Ario Fimmel..-zawołał, tak aby mieć pewność że go słyszy, razem ze swoją...koleżanką? Nieważne, ktokolwiek to by nie był to też ma słyszeć. -Ja żar-to-wa-łem do cholery. Żeby za mały sprośny żarcik do mnie strzelać? Teraz był już naprawdę blisko i mógł się uważnie przyjrzeć towarzyszce Arii. Parę lat za dużo może i miała, ale trzeba przyznać że była naprawdę niezła. Trzeba tylko wysondować czy to nie jest przypadkiem matka Fimmelów - może i Gilgamesh był paskudą, ale nie na tyle żeby próbować przelecieć matkę przyjaciółki. Chociaż...może? Uniósł dłoń ze strzałą na linię wzroku Fimmelówny i złamał ją w połowie. -A tak przy okazji, jeśli już bardzo chcesz mnie zabić bo Ci się nie podoba to że przyjaciel Twojej bliźniaczki może być Twoim adoratorem, to skorzystaj z różdżki. Będzie większa szansa że uda Ci sie coś zrobił.-mruknął leniwie i wyrzucił obie części strzały za siebie. Teraz kiedy pierwsza fala strachu minęła ponieważ wiedział z kim ma doczynienia, udawało mu się kontrolować emocje i wyluzować. Spojrzał jeszcze na tą starszą, zlustrował ją od stóp do głów i uśmiechnął się zaczepnie, po czym zrobił krok w przód... ...a wówczas los postanowił z niego zadrwić. Gilgamesh nie był niezdarnym Puchonem, niestety - zdarzało mu się nie patrzyć pod nogi. Spotkanie z wystającym korzeniem nie należało do najmilszych, a że wolał nie uszkodzić swojej twarzy to wystawił ręce aby się podeprzeć o ziemię. Jednakże spotkanie z glebą nie nastąpiło - nawet miękko wylądował. Przesunął głową w prawo i lewo, czując pod rękami i swym obliczem coś wyjątkowo przyjemnego w dotyku, zastanawiając sie co to może być. Lekko ścisnął dłońmi i wtedy go naszło. Wylądował twarzą pomiędzy piersiami Arii Fimmel i właśnie je (nieświadomie) obmacywał. Sądził że to się jej nie spodoba (dziwna taka trochę, żeby Gila nie lubić) więc odsunął się niechętnie i na rozładowanie atmosfery mruknął: -No...pierwsze koty za płoty...
Ingrid Skarsgard
Temat: Re: Let's hunt! Czw 07 Sie 2014, 22:20
Ingrid spoglądała na wystrzeloną strzałę z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Uniosła brwi z zaskoczenia, gdy osobnik chwycił ją w locie, tuż przed swoją twarzą. Musiała przyznać, że miał refleks godny łowcy, a to się niezwykle ceniło. Nie mogła jednak zrozumieć jakim cudem to mu się udało – nikt, nawet wyprawny łowca nie był w stanie złapać strzały w locie. To było niewykonalne. No cóż, może idealność tego chłopaka równała się także z taka umiejętnością? W tym świecie wszystko było możliwe. Spojrzała na Arię, po czym poklepała ją po ramieniu, aby bez słowa pochwalić ją za tak dobry strzał. Zauważyła, że dziewczyna robi to, co jej się każe jeśli powie się rozkaz nagle i bez wcześniejszego poinformowania jej o tym. To bardzo zainteresowało kobietę i od razu zakodowała sobie w głowie to, żeby wykorzystywać takie zagrania znacznie częściej, podczas różnych zadań i wyzwań. Uwielbiała wysługiwać się niesplamionymi niczyją krwią dłońmi niewinnej osoby. Zwróciła uważne spojrzenie ku chłopakowi, który cudem uniknął rychłej śmierci. Czuła cichy zawód z tego powodu, a mogła nauczyć Arię jak się patroszy ludzi – bardzo przyjemna czynność. Obserwowała każdy jego ruch, a gdy zwrócił się do jej siostrzenicy po imieniu, była pewna, że to uczeń Hogwartu. Interesowała ją jednak reakcja Arii na tego chłopaka – dziewczyna nie wydawała się zachwycona widząc go. Osobnik nie wydawał się dobrze wychowany, co nieco zirytowało Ingrid. Jego sposób wysławiania się świadczył o tym, że miał się za kogoś naprawdę ważnego – ona jednak uważała całkiem inaczej. Sprawiał wrażenie nadętego, nic nie wartego młodego czarodzieja ze zbyt dużym ego. - Znasz go? – spytała Ingrid, nie patrząc jednak na Arię. Zrobiła krok do przodu, jakby miała w razie czego uchronić swoją ulubienicę przed tym człowiekiem. Syknęła, gdy chłopak zbliżył się do nich, tym samym przekraczając ich strefę prywatną. Co gorsza, był takim gamoniem, że nie zauważył wystającego z ziemi korzenia i potknął się, lądując twarzą między piersiami dziewczyny. To nieco wyprowadziło z równowagi Ingrid. Nawet nie chciała powstrzymywać swojego wybuchu gniewu – nikt, absolutnie nikt nie miał prawa sięgać sfer intymnych Arii, a już na pewno nie mógł być to ten chłopak, który wzbudzał w Skarsgard odrazę wymieszaną z niesamowitą żądzą mordu. Gdyby nie fakt, że stała obok niej Aria… chłopak najprawdopodobniej leżałby już martwy między jednym drzewem, a drugim. Zdecydowała się na inną karę, także z użyciem przemocy. Wyjęła różdżkę zza paska i cisnęła nim zaklęciem depulso o sąsiednie drzewo, jednak na tym nie skończyła. Podeszła do leżącego teraz na ziemi i przykucnęła przy nim, chwytając go za szyję. - Może jesteś przystojny, mały gnojku, jednak tak się nie traktuje żadnej z córek Hallvarda – syknęła, przeszywając go spojrzeniem orzechowych, zimnych oczu. W jej głosie słychać było niesamowity jad. Ingrid, gdyby mogą, udusiłaby go własnymi rękami. Drugą dłonią jednak trzymała różdżkę, przyciskając jej czubek do klatki piersiowej Gilgamesha. - I nie próbuj magicznych sztuczek, bo będziesz musiał załatwić nowy badyl – warknęła ostrzegawczo.
Aria Fimmel
Temat: Re: Let's hunt! Sob 09 Sie 2014, 00:22
Krzyk przerażenia wydobył się z jej gardła, gdy zorientowała się, że właśnie wypuściła strzałę w kierunku Grossherzoga. Zbladła, lecz w momencie w którym Niemiec pochwycił niedoszłe narzędzie zbrodni, na jej twarzy odmalowała się niesamowita ulga. Ze świstem wypuściła powietrze, czując jak kręci jej się w głowie. Jak przez mgłę widziała podchodzącego Ślizgona, nie rozumiała o jaki żart mu chodzi, ale w tym momencie nawet nie mogłaby zaprzątać sobie tym głowy. Nie dający się zagłuszyć głosik w głowie kazał jej się zastanowić, czy Ingrid widziała przyjaciela Porunn? Czy specjalnie kazała jej wystrzelić w kierunku człowieka? Odsunęła od siebie niepokojące myśli. To ona nie myślała. Nie widziała, strzelała na oślep, nie zastanawiając się nad konsekwencjami. Prawie kogoś zabiła! Wzdrygnęła się na dźwięk łamanej strzały i tym razem przytomnie spojrzała na Gilgamesha, z którego ust znowu zaczęła wypływać fala słów. - Ja… - przełknęła ślinę, spuszczając wzrok. – Nie chciałam… - nie potrafiła sklecić normalnego zdania, a nim zdążyła odpowiedzieć na pytanie Ingrid, nagle boleśnie odczuła na plecach twardość podłoża. Pięknie. Gdyby nie fakt, że to właśnie ona znalazła się między ziemią a Grossherzogiem, głośno by się zaśmiała. Mimo oszołomienia, twarz Arii zaczęła nabierać niezdrowego czerwonego koloru, a całe ciało aż rwało się do ucieczki. Czując na sobie jego dłonie, zacisnęła powieki, próbując go z siebie zrzucić, lecz chłopak już sam zaczął się podnosić. Gdy znów otworzyła oczy, Książę Slytherinu zdążył zaliczyć nieprzyjemne spotkanie z drzewem. Uniosła się na łokciach, mogła się tego spodziewać po cioci. Sumienie nakazywało jej ją powstrzymać, lecz uznała, że Niemcowi należy się mała nauczka, więc nie przerywała Ingrid. Podniosła się, strzepując z ubrań zabrudzenie. Nie była w Hogwarcie, tylko na swoim terytorium. Nie musiała czuć się zagrożona, poza tym z łukiem w dłoni czuła się wyjątkowo dobrze. Odgarnęła za ucho niesforny kosmyk ciemnych włosów, który podczas upadku wymknął się z warkocza i ruszyła w ich stronę. - Ciociu, przestań! – rzuciła, znacznie pewniej niż przed chwilą. Ślizgonowi należała się kara za paskudne traktowanie siostry i niezliczonych innych osób, ale Aria nie należała do grona mścicieli. Nie odpłacała złem za zło, a lodowate spojrzenie cioci i jadowity głos zmroziły Krukonkę. – To Gilgamesh von Grossherzog, znajomy Porunn. – Który prawdopodobnie po raz pierwszy słyszał jak cicha, nieśmiała Aria wypowiedziała pełne zdanie, a głos nie załamał jej się nawet na chwilę. Niemiec może nie zrobił najlepszego pierwszego wrażenia na kobiecie, ale Ingrid przesadzała z okazywaniem uprzejmości. - C… co tu robisz? Z… zgubiłeś się? – zwróciła się do „kolegi”, nie patrząc na niego. Głos dziewczyny znów stracił na pewności, nie mogła nic na to poradzić, choć bardzo się starała. Tylko obecność cioci powstrzymywała ją od skulenia się i schowania za najbliższe drzewo, nie chciała przy niej okazać aż takiej słabości. – Porunn tu nie ma… - Łuk, który trzymała w dłoni, wydawał jej się nagle wyjątkowo interesujący i nie spuszczała z niego wzroku.
Gilgamesh von Grossherzog
Temat: Re: Let's hunt! Sob 09 Sie 2014, 23:46
Ten paskudny korzeń narobił mu sporo problemów - nie spodziewał się że ta...wściekła niewiasta postanowi go dorwać i najwyraźniej skutecznie nastraszyć. W milczeniu tolerował jej durny wybuch gniewu, do momentu w którym usłyszał słowo klucz. "Ciociu"? No, no, no. Wyjaśniło się dlaczego ta kobieta była tak żałośnie agresywna i niemiła - dokładnie słuchał opowieści ojca o "znajomych z pracy". A z racji że jego prawdziwym powodem wizyty tutaj wcale nie była chęć zobaczenia Porunn, to z uwagi na właściwy powód jego wizyty, musiał trochę poznać strukturę rodzinną Fimmelów, prawda? -Ingrid, nie denerwuj się tak, to szkodzi zdrowiu, a martwa niezbyt się przydasz w Twym uroczym kółku zainteresowań.-odparł i lekko uniósł brew uśmiechając się do niej przyjaźnie. W ten właśnie miły i kulturalny sposób nie tylko poinformował jej że wie kim ona jest, ale też wyśmiał ją, do tego w taki sposób by nie miała mu nic do zarzucenia. Swoją drogą był pod wrażeniem - Aria wymówiła jego imię i nazwisko poprawnie, bez błędu czy zająknięcia. To dopiero był wyczyn - mało kto potrafił sprostać takiemu wyzwaniu. Kiedy już zwariowana ciocia Fimmelów łaskawie go wypuściła (ta to zdecydowanie jakas napalona była, aż żal jej nie uwieść ale chyba nie będzie miał okazji) przybrał na twarz uroczy uśmieszek i powoli zbliżył się do Arii. Mała gierka nikomu nie zaszkodziła, a że siostra Pierunka była znana ze swej nieśmiałości to zdecydowanie jego następne posunięcia przyniosą mu wiele radości podczas obserwowania reakcji. Grunt żeby nie przesadzić - wolał żeby nie uciekła z krzykiem. -Szczerze mówiąc-zaczął gdy był już blisko Fimmelówny-Tak, zgubiłem się, jednakże brak Porunn w tych jakże uroczych stronach tym razem mi nie przeszkadza.-rzekł i wtedy podszedł jeszcze trochę bliżej. Show time! Chwycił ja za dłoń w której nie trzymała łuku i nachylił się do jej ucha. -Tym razem przyszedłem nie do niej, a do Ciebie. Po prostu chciałem Ci przekazać że mimo że to nie moja decyzja, to jestem rad że to o Ciebie chodzi...no i mam dla Ciebie jeszcze prezent.-szepnął i odchylił się, patrząc jej w oczy w sposób, który dla kogoś nieśmiałego zdecydowanie musiał być peszący. Doskonale też wiedział że jego przeciągłe spojrzenia bardzo często owocują motylkami w brzuszkach kobiet i przyśpieszonym pulsem. Patrzył tak przez chwilę w milczeniu, po czym wolną dłonią delikatnie dotknął jej policzka, zdając sobie sprawę że zaraz podpadnie ciotce Arii i zdecydowanie zaszokuje Krukonkę. Ale ileż można czekać? Nachylił się i złożył pocałunek na wargach dziewczyny, zastanawiając się, czy przypadkiem nie jest pierwszym który dopuścił się takiego rażącego naruszenia jej strefy intymnej.
Aria Fimmel
Temat: Re: Let's hunt! Pon 11 Sie 2014, 20:17
Ingrid? Po reakcji cioci wiedziała, że ta dwójka nie miała wcześniej ze sobą do czynienia. Zastanawiała się, skąd Gilgamesh mógł ją znać, albo czyją rozmowę podsłuchał. I dlaczego ktoś miałby mówić o jej cioci? Krukonce nie spodobał się jego ton ani to, że bezczelnie zwraca się do Ingrid po imieniu. Pozornie przyjazny uśmiech Niemca nie był w stanie jej zmylić, nie wierzyła w jakiekolwiek dobre intencje z jego strony. Ścisnęła mocniej łuk, który trzymała w dłoni, gdy chłopak zaczął się do niej zbliżać. Zrobiła kilka kroków w tył, nie chcąc mu pozwolić na zbyt bliskie podejście, ale to go nie zatrzymało. Przystanęła więc, nie mając innego wyboru. Mogła odwrócić się na pięcie i pobiec przed siebie, byle tylko znaleźć się w bezpiecznej odległości od Grossherzoga, co zapewne by uczyniła, gdyby jej wolna dłoń nie została nagle otoczona uchwytem chłopaka. Aria była tak zaskoczona, że zamarła w bezruchu, zerkając w dół na splecione ręce w momencie, w którym nachylił się do jej ucha. Na Merlina, co on wyprawiał? Jeżeli chciał wprawić dziewczynę w zakłopotanie i doprowadzić serce do stanu, w którym niemalże wyskakiwało z piersi, to był na dobrej drodze. Nie wystarczyło mu już przygniatanie jej do ziemi? Gdyby była bardziej odważna, spojrzałaby mu z irytacją w oczy, ale w tej chwili nie była nawet w stanie oddychać. Bliskość przedstawiciela płci męskiej sprawiała, że nie mogła się skupić, a jego słowa docierały do niej z lekkim opóźnieniem. Przyszedł do niej? Nie rozumiała o jakiej decyzji mówił. Jaki prezent? Nie wiedziała, dlaczego sobie tak nieładnie z niej żartuje, ale nie omieszka mu się później za to odwdzięczyć. Z bezpiecznej odległości, oczywiście. Gdy po całej wieczności w końcu się od niej odsunął, mimowolnie podniosła na niego wzrok, lecz nie była w stanie wytrzymać peszącego spojrzenia. Nie wiedziała w którym momencie tej pasjonującej rozmowy upuściła łuk, a niczym niezajęta dłoń wylądowała na jego klatce piersiowej. Nie, nie zapragnęła nagle jego bliskości, lecz chciała go po prostu od siebie odsunąć. Zdezorientowana podniosła wzrok, czując na policzku ciepło i w tej samej chwili tego pożałowała. Rumieniec na jej twarzy przybrał jeszcze intensywniejszą barwę, a oczy rozszerzyły się, gdy złączył ich usta w niespodziewanym pocałunku. Chwilę później odruchowo uniosła dłoń i spoliczkowała Gilgamesha, pozostawiając na jego twarzy czerwony ślad, po czym ta sama dłoń zakryła jej usta. Nie była pewna, czy bardziej zszokował ją pocałunek, czy też jej własna reakcja.
Ingrid Skarsgard
Temat: Re: Let's hunt! Sob 16 Sie 2014, 20:37
Za kogo on się uważał? Kim on był, że znał jej imię. Zawsze starła się ograniczyć liczbę znajomych do minimum, aby być jak najbardziej anonimowa. Musiał wiec być to syn kogoś bardzo ściśle powiązanego z Czarnym Panem. Nie sądził, że sam młodzieniec mógł być Smierciożercą. W dodatku wyglądał jak taki typowy, bezmózgi mięśniak, który uważał, że pozjadał wszystkie rozumy i przeleciał wszystkie kobiety, które spotkał na drodze. Puściła go jednak, mimo iż biła się ze sobą z myślami – jak ona miała ochotę zrobić mu krzywdę! Rozciąć brzuch, wyjąć wszystkie wnętrzności i zrobić sobie z nich korale na szyję. Wyglądałaby wtedy na pewno jeszcze groźniej, niż zwykle. Wzbudzałaby respekt, przed takimi, jak on. Nie była osobą, do której można było się zwracać w taki sposób. O nie. Obserwowała go. Gdyby zdecydował się zrobić coś jej siostrzenicy, nie patrzyłaby na to, czy jest synem kogoś ważnego, czy też nie. Usłyszała nazwisko chłopaka i zmarszczyła brwi. No to sprawy się wyjaśniły – był to syn Niemca, którego nie darzyła zbytnią sympatią, no cóż. Ze wzajemnością. Gilgamesh był jeszcze bardziej przez nią znielubiony, miała ochotę wyrwać mu serce i kto wie, może by to zrobiła i zakopała jego ciało w ziemi. Nikt by się nie dowiedział, że to właśnie ona pozbawiła go życia. Aria była przeszkodą, przez którą musiała sprawiać pozory łagodnej cioci, która tylko i wyłącznie polowała w ramach swojego hobby. Jednak gdyby pokierowało się nią odpowiednio umiejętnie, to nie miałaby wątpliwości, że dałoby się z Arii zrobić naprawdę dobrego mordercę. Porunn była zdominowana przez ojca, która już tak naprawdę nie miała własnego zdania. Trzymała się jasno wyznaczonych poleceń kogoś wyżej od niej. Z tą drugą było nieco inaczej, miała dużo do powiedzenia, jednak całą złość w sobie trzymała, przez co była łatwą ofiarą manipulacji, wystarczyło tylko poczekać, aż wszystkie złe emocje wypłyną na zewnątrz. Ingrid uniosła brwi, gdy wyrwana z zamyślenia zobaczyła, jak Aria wymierza Gilgameshowi policzek. Ten mały łajdak śmiał ją pocałować i bawić się uczuciami jej siostrzenicy. Łowczyni zacisnęła pięści, nie zwracając uwagi na to, co wcześniej powiedział. Może i Hallvard zgodził się wydać swoją córkę za tego gamonia, jednak ona nie pozwoli na to, żeby ktoś w tak bezczelny sposób traktował Arię. Nie w jej obecności. Podeszła do chłopaka i chwyciła go za tył koszulki, po czym odciągnęła go na bezpieczną odległość od Arii. Podcięła mu nogi, przez co Gilmagesh runął na ziemię, uderzając się przy okazji mocno w nos. Szybko wyjęła mu zza paska różdżkę i schowała za swój pasek, aby nie mógł jej dosięgnąć. - Jesteś na moim terenie – powiedziała powoli, jednak w jej głosie słychać było niezwykłą ostrość i złość. Kobieta była na pograniczu wytrzymałości, jednak mimo wszystko starała się z nim obchodzić w miarę delikatne. Usiadła mu na plecach i pochyliła się nad jego uchem, szepcząc: - Dotknij ją jeszcze raz, a stracisz coś naprawdę cennego. Później użyję zaklęcia, które wymaże ci całkowicie pamięć, a na koniec wyślę do Świętego Munga na resztę twojego zasranego życia. Nie czekając na jego odpowiedź, podniosła się, ciągnąc go do góry za sobą. Przyłożyła do jego pleców różdżkę, patrząc nienawistnie w jego stronę. Będzie musiała porozmawiać z Hallvardem o niezbyt dobrym wyborze narzeczonego dla swojej córki. Może i był czarodziejem o cechach wikinga, jednak to nie znaczyło, że mógł podejmować tak głupie i pochopne decyzje. Syn Grossherzoga, doprawdy?
Gilgamesh von Grossherzog
Temat: Re: Let's hunt! Nie 17 Sie 2014, 18:05
Zwykle się to nie zdarzało, żeby Gross dostawał policzek za pocałunek. Niestety, nie miał wystarczająco dużo czasu żeby zareagować oburzeniem, bo kochana ciocia jego przyszłej narzeczonej postanowiła go zapoznać ze ściółką leśną. Pozwolił na to, mimo że doskonale wiedział że mógłby się przed tym obronić, gdyby tylko wystarczająco chciał. No bo w końcu bez przesady - przeszkolony w spuszczaniu łomotu, wyjątkowo dobrze umięśniony Ślizgon, miałby nie poradzić sobie z kobietą? To trochę nie grało, prawda? Mimo to pozwolił na to - chciał żeby poczuła że ma nad nim władzę, żeby odniosła wrażenie że jest tutaj stroną dominującą. Wysłuchał jej spokojnie, lekko się tylko uśmiechając do siebie na słowa "jesteś na moim terenie". Ingrid najwidoczniej miała zbyt wielkie mniemanie o swoich możliwościach, jednakże niech tak będzie. Wysokie ego w wypadku dobrze urodzonych czarodziejów nie było niczym złym. Kiedy go podniosła, przez chwilę stał w milczeniu i sondując Arie wzrokiem. Zdecydowanie, jak na delikatną kobietę, miała dziewczyna parę w łapach - policzek piekł go zdecydowanie bardziej, niż kiedykolwiek bolał jakikolwiek cios od jego ulubionego kompana bójek, Whispera. Najwidoczniej w Ravenclawie to kobiety nosiły spodnie na swoich uroczych tyłeczkach. Uśmiechnął się ciepło do swojej "big love" na znak że nie jest zły o jej reakcję (tak jakby ją to jeszcze obchodziło) i gwałtownie się obrócił do Ingrid, lekko napierając klatką piersiową na jej różdżkę. -Możesz mnie okaleczyć, wymazać mi pamięć i wysłać do Munga-szepnął, a w oczach zapłonęły mu złośliwe ogniki-Problem jest taki, że ojciec wie gdzie i dlaczego się wybrałem, a z wymazaną pamięcią nie mógłbym się za Tobą wstawić. Rozumiesz problematyke? Przez moment zamilkł, aby wyczekać na odpowiedni moment. Chciał żeby Ingrid zdążyła się lekko zirytować, ale nie postanowiła go jeszcze zabić od ręki - zdążył zauważyć że nie lubi jak sie jej grozi. Wtedy zbliżył się jeszcze bardziej i nachylił do jej ucha, po raz kolejny szepcząc: -Jednakże zakładam że doskonale wiesz, czemu przyszedłem do Arii. I mimo że nie trawisz mojego ojca, to w głębi serca wiesz jacy są Grossherzogowie w małżeństwie, prawda? Wiesz, że Król nie może pozwolić sobie na próbę dotknięcia jego skarbu i wiesz, że bogactwa traktuje się z należytym szacunkiem, by nie straciły swej wartości. Nawet Twe uprzedzenia nie mogą zaciemniać Cie aż tak bardzo, żeby nie wiedzieć że to małżeństwo jest z korzyścią dla Arii. Dostęp do bogactw, mąż chroniący ją przed złem tego świata...nie wyglądasz na głupią, chyba potrafisz to docenić.-dokończył i odchylił się po czym uniósł ręce dłońmi w jej stronę, przejechał czubkiem języka po dolnej wardze i zrobił minę typu "no dalej, zabij mnie, czekam na to". Pozostał w tej pozie tylko przez chwilę po czym zrobił trzy kroki w tył, opuścił ręce i odwrócił się - w końcu nie przylazł tu do Ingrid, tylko do Arii. Dlatego też po raz kolejny zbliżył się do Krukonki, chociaż tym razem zachował dystans - zdążył już zauważyć że ma ciężki orzech do zgryzienia i że Fimmelówna chyba nie jest zbyt otwarta na czułości. Jak się postępuje z takimi osobami? Może trochę jak z dzieckiem? Trzeba szczebiotać, robić durne miny i zakrywać twarz dłońmi udając że go nie ma? Nie, nie wiedzieć czemu uważał że to może nie zadziałać. -Wybacz jeśli w jakiś sposób Cie uraziło to co zrobiłem. Nie spodziewałem się że aż tak gwałtownie możesz zareagować i że może Ci się to w takim stopniu nie spodobać. Wiem że początków zbyt dobrych nie mieliśmy i boczysz się na mnie za moje relacje z Porunn, ale tak już po prostu jest - wbrew pozorom się naprawdę lubimy, mimo że możesz odnosić inne wrażenie i nigdy nie miałem zamiaru być Twoim wrogiem w jakimkolwiek stopniu, jednakże teraz to już nie chodzi tylko o to czego chce a czego nie. I po cholerę był mu ten monolog prowadzący donikąd? Nie sądził żeby mu uwierzyła albo nawet spróbowała uwierzyć - kobiety takie były. Jak już raz im podpadniesz, to będą to rozpamiętywać do końca życia. Z tym że Gross nie był za dobry w wiecznym celibacie, a doskonale wiedział że wola głowy rodu jest ważniejsza od tego na co on ma ochotę, więc czy chciał czy nie, będzie musiał poślubić Arie Fimmel, a skoro tak już zostało zarządzone to nie zamierzał się męczyć w tym związku - wolał chociaż spróbować ocieplić ich stosunki, w końcu każde małżeństwo prowadzi do wydawania na świat potomków, a to byłoby zdecydowanie gorszące gdyby musiał uprawiać seks z kimś kto robi to z konieczności. Logiczne więc było że musiał chociaż spróbować nawiązać jakąkolwiek nić porozumienia. -Nie jestem złym facetem, oboje znamy znacznie gorszych ludzi ode mnie i mimo że to nie był mój wybór, to kiedy już będziesz moją narzeczoną to w naturze mojego rodu leży, żebym o Ciebie dbał i traktował Cie jak księżniczkę, więc jeśli będziesz w stanie kiedyś spojrzeć na mnie inaczej niż jak na "paskudnego znajomego bliźniaczki", to zawsze możesz do mnie przyjść. Tyle.-powiedział, po czym w niezbyt dystyngowany sposób zakończył swoją wypowiedź. Miał ochotę rzucić to wszystko w diabły, wyjść stąd i skorzystać z tego że jeszcze nie jest zaręczony. Najlepiej korzystać w trójkącie. Obawiał się że stosunek Arii do niego nie zmieni się w żaden sposób, dlatego też równie dobrze mógł pójść poszaleć, bo czeka go wiele lat wymuszonej oziębłości. Pieprz się losie żeś zgotował uroczemu Ślizgonowi taki los. Pieprz się ojcze, że nie uzgodniłeś z Grossem swojej decyzji. I w końcu pieprz się Hallvardzie Fimmelu, że posłałeś w paszczę węża tą córkę która najchętniej odcięłaby Gilgameshowi dopływ tlenu. No i wreszcie pieprz się Porunn, żeś nie ostrzegła że masz przepiękną siostrę. Na koniec, Gross chciał przekazać samemu sobie żeby się pieprzył, bo urodził się jako członek znamienitego rodu, a to nie ułatwiało życia.
Aria Fimmel
Temat: Re: Let's hunt! Pią 22 Sie 2014, 01:17
Właśnie miała przeprosić Gilgamesha, gdy nagle ciocia postanowiła zafundować mu kolejne spotkanie z twardym podłożem. Skrzywiła się, to musiało zaboleć. Przestraszyła się gwałtownej reakcji Ingrid – zachowywała się tak, jakby traciła nad sobą panowanie. Nie pasowało to do wizerunku łowcy, który Aria wyrobiła sobie w swojej głowie. Podczas polowania kobieta zawsze była skoncentrowana. Nie wiedząc co powinna zrobić, w milczeniu przyglądała się całej scenie, która wyglądała w jej oczach jak mała wojna. Tylko o co walczyli? Nienawiść nigdy nie doprowadzała do niczego dobrego, miała ochotę krzyknąć na nich, by się opamiętali i przestali, lecz nie zrobiła tego. Poczuła się zbędna, jak narrator książki, który tylko obserwuje nie będąc w stanie ingerować w następujące po sobie wydarzenia. - Przestań, przestańcie oboje… – wyrzuciła z siebie nagle, rozeźlona, ale jej słowa były prawdopodobnie zbyt ciche, by ktokolwiek mógł je usłyszeć. Spuściła wzrok, by chwilę później znów spojrzeć w górę, prosto na stojącego przed nią Grossherzoga. Kiedy on właściwie znów podszedł? Tym razem na szczęście zachował bezpieczną odległość, więc Aria nawet nie drgnęła. Nie przerywała monologu, tym razem słuchając uważnie. Nie wiedząc dlaczego, wcale nie czuła się urażona jego zachowaniem. Była to dla niej całkiem nowa, obca sytuacja, więc instynktownie zareagowała obroną. Może miała wątpliwości co do tego, czy był złym facetem, czy nie, lecz nie odczuwała w stosunku do chłopaka nienawiści. Narzeczona. Kolejne obce słowo, które wszędzie wokół słyszała i o którym tyle czytała, lecz dla niej nie było też niczym więcej – tylko słowem. Nie wyobrażała sobie siebie w takiej roli. Paskudny znajomy bliźniaczki? Skłamałaby, gdyby powiedziała, że nigdy tak o nim nie pomyślała, jednak nikomu nie okazywała swojej niechęci. Nie pochwalała jego stosunku do Porunn, ale ta ich dziwna przyjaźń jakoś ciągle funkcjonowała; Aria nie rozumiała tego fenomenu. Może to jakaś ślizgońska rzecz? Przekręciła lekko głowę w bok, wyobrażając sobie siebie jako księżniczkę, a Gilgamesha w roli księcia. Nagle na jej usta wkradł się uśmiech, który zdecydowanie nie pasował do sytuacji. Ten obraz pasował do komedii, bądź jakiegoś kiepskiego dramatu. Przypomniała sobie, jak niegdyś na jego widok jej serce niezdrowo przyśpieszało i jak ukrywała rumieńce za książkami. A teraz to on ma zostać jej narzeczonym? Ktoś miał kiepskie poczucie humoru! Nagle sama wyrwała się z zamyślenia, momentalnie przestając się uśmiechać. Nie chciała wyjść na wariatkę, choć pewnie nieraz ktoś o niej w sten sposób pomyślał. Była tylko marzycielką, chodziła z głową w chmurach… - Przepraszam… że cię uderzyłam… - Nie patrzyła na niego, niezręcznie przejeżdżając dłonią po włosach. Różnica w długości wypowiedzi Arii i rozmówcy była zawsze rażąca, lecz chyba to nikogo już nie dziwiło. Cała reszta jego wypowiedzi została skomentowana wyłącznie w jej umyśle.
Ingrid Skarsgard
Temat: Re: Let's hunt! Nie 24 Sie 2014, 21:03
Ingrid otworzyła szeroko oczy, słuchając wywodu Gilgamesha. Nie, to na pewno nie trzymało się kupy. W tym wszystkim musiało być coś jeszcze, musiało mieć drugie dno, którego chłopak nie chciał wyjawiać. Na pewno nie wierzyła w tej przypływ dobrych intencji – nie, jeśli znało się rodzinę Grossherzog. Założyła ręce piersiach, słuchając o bogactwie, poczuciu bezpieczeństwa. Nie, żeby dokładnie wiedziała, że Aria nigdy na takie obietnice nie pójdzie. Dziewczyna znała swoją wartość, w dodatku bezpieczna była tu, przy niej, kochającej ciotce. - Nie sądzisz chyba, że te puste słowa zrobią na kimś wrażenie – powiedziała oschle, spoglądając na Gilgamesha z obrzydzeniem. Słyszała, że przyjaźnił się z Porunn i dalej nie mogła zrozumieć jak do tego doszło, że to Aria została mu przeznaczona, a nie druga z sióstr. Opuściła różdżkę i schowała ją za pasek, po czym chwyciła Gilgamesha za szlufki spodni, przyciągając do siebie krótko, aby oddać mu różdżkę. Mógł poczuć zapach jej korzennych perfum wymieszanych z potem i krwią, najprawdopodobniej zwierzyny łownej. I nagle Aria przeprosiła chłopaka za to, że go spoliczkowała. Ingrid wlepiła swoje spojrzenie prosto w siostrzenicę, nie mogąc zrozumieć dlaczego jeszcze go za to przepraszała? Jak? Po co? Nie, miała nadzieję, że Aria nie zwalała na siebie winy, to przecież było nielogiczne i głupie. Podeszła do dziewczyny, obejmując ją mocno ramieniem i przyciskając do siebie. Pochyliła się nad jej uchem i szepnęła: - Nie żartuj sobie… - nie, takie zachowanie zdecydowanie nie pasowało Ingrid. W żadnym wypadku nie powinna obwiniać sama siebie za taką reakcję, która była w pełni zrozumiała. – Należało mu się – mruknęła, tym razem spoglądając zimno prosto na Gilgamesha.
Gilgamesh von Grossherzog
Temat: Re: Let's hunt! Pon 25 Sie 2014, 22:04
Poczuł niesamowitą ulgę - nie obchodziło go to że Ingrid mu nie uwierzyła, ale przynajmniej przestała tykać brudnymi łapami jego ukochaną różdżkę. I dobrze, dla nich obojga - miałby spore problemy, gdyby mu jej nie oddała a on urwałby jej łeb - Hallowi, ojcu no i Czarnemu Panu mogłoby sie to nie spodobać, a on raczej nie miał ochoty podpaść żadnemu z nich - szczególnie ten ostatni nie był osobą, którą Gross chciałby rozgniewać. Może i był tylko starszym waściem, który miał grupkę niebezpiecznych kolegów, ale był zajebiście potężnym starszym waściem, a to już było coś. Taki trochę wzór do naśladowania dla młodych czarodziejów - szkoda tylko że podążanie za nim wiązało się z wykonywaniem rozkazów, a to już nie było mu na rękę. Wtedy Aria zrobiła coś, czego nie spodziewałby się raczej - czy ona go przeprosiła? No proszę, co tu się dzieje? Niby ta sama krew co Pierun, a jednak istniała Fimmelówna która potrafiła się zachowywać jak dama. Trzeba przyznać że mu zaimponowała na swój sposób - potrafiła dostrzec swój błąd i odczuć skruchę, więc to całkiem nieźle - ten cały pomysł z narzeczoną nie wydawał się już tak cholernie szalony. Co prawda Gilgamesh wciąż był zdania, że Krukonka będzie ciężkim orzechem do zgryzienia i będzie miał przymusowy celibat, ale może gdzieś tam, w głębi serca dziewczyny, było coś co mógł zdeprawować i dostroić do własnych potrzeb? Szczerze mówiąc, zaciekawiła go. -Nie masz za co przepraszać Ario, to zdecydowanie była moja wina.-rzekł, chociaż nie do końca był w tym szczery. Uważał że policzek w zamian za pocałunek (i to pocałunek od niego) to wyjątkowo okrutna niesprawiedliwość, jednakże nie zamierzał się na nią o to boczyć skoro przeprosiła. Może i była to zniewaga jego wybitnej osoby, ale nie chciał się mścić na własnej narzeczonej - w końcu po ślubie będzie częścią dumnego rodu Grossherzogów, a to sprawiało że w przyszłości będzie znacznie lepsza od innych ludzi, to z kolei zobowiązywało do okazania odpowiedniej dozy szacunku. Może i nie był idealny, ale był świadom tego że o skarby trzeba dbać, a skoro Aria dostała już klasyfikacje jako skarb Grossa to miał pewien plan. Co prawda plan wręcz sztampowy, jednakże drobny gest nikomu na pewno nie zaszkodzi. -Orchideus-mruknął pod nosem, a z końca różdżki wystrzelił bukiet kwiatów, który Ślizgon szybko złapał, po czym podszedł bliżej do Arii oraz Ingrid i wręczył go swojej przyszłej narzeczonej. -Proszę, to dla Ciebie.-powiedział cicho i uśmiechnął się do niej przyjaźnie. Może i grał, ale zdecydowanie grał wystarczająco dobrze żeby nabrać na swoje czyste intencje każdego kto nie znał go na wylot - nawet Pierun czy Franz, mogliby w tym momencie uwierzyć w to, że Gross nie jest taką samolubną szują na jaką wyglądał. Jednakże prawda była taka że był - cały czas myślał tylko i wyłącznie o sobie, a próby uprzyjemnienia życia Arii były bezpośrednio skierowane w jego własne dobro. Najprostszy sposób żeby ustawić sobie życie i dostać to czego pragnie, to rozkochanie w sobie kobiety, w końcu kobiety pod wpływem uczuć są zdolne do wszystkiego. Stara zasada, a jaka pożyteczna. Pogładził ją po policzku i delikatnie potarł w palcach kosmyk jej włosów. -Na dzisiaj chyba wystarczy, piękna Ario. Będziemy mieć jeszcze dużo czasu aby się lepiej poznać-mruknął i nachylił się niepewnie, w celu pocałowania jej w policzek. Kolejny drobny gest - miał tylko nadzieję że Fimmelówna nie zareaguje na niego agresją - tym razem chciał po prostu żeby zrobiło jej się miło. Wyprostował się i odsunął kilka kroków, po czym obdarzył Ingrid niechętnym spojrzeniem - Arii wybaczył uderzenie, jednakże pannie Skarsgard nie był w stanie przebaczyć jej prostackiego zachowania względem jego osoby - po prostu nie był aż tak miłosierny, szczególnie że była tylko ciotką Krukonki. Szwagierka jego teścia - toż to nawet nie rodzina. W żaden, absolutnie żaden sposób nie czuł się z nią połączony i był pewien że kto jak kto, ale Ingrid Skarsgard pewnego dnia, przypłaci życiem tą zniewagę której się dopuściła. Spojrzenie trwało tylko chwilę, potem jego wzrok złagodniał i przeniósł go ponownie na Arię. Odsunął się jeszcze parę kroków, oparł o drzewo i rzekł: -Będę patrzył jak odchodzisz-i posłał jej jeden ze swoich typowych półuśmiechów.
Aria Fimmel
Temat: Re: Let's hunt! Wto 26 Sie 2014, 01:22
Mimowolnie przylgnęła do ciała Ingrid, gdy ta ją objęła, chłonąc jej ciepło. Zadziwiające, jak bardzo podobna była do jej matki, równocześnie tak mocno się od niej różniąc. Jej szept nie miał w sobie nic, co dodałoby jej otuchy – natychmiast postawił dziewczynę do pionu. Zamiast odczuć ulgę, poczuła tylko narastającą niepewność. Może jej ciocia miała rację, że nie powinna była przepraszać Gilgamesha? Nie, na pewno miała rację, lecz taka już była Aria – nie chciała nikomu robić krzywdy, a że czasem wychodziło inaczej… należało naprawić swój błąd. Tylko czy w tym wypadku można było mówić o jakimkolwiek błędzie z jej strony? Nadal uważała, że postąpiła słusznie, dopóki Niemiec nagle nie zrobił czegoś zadziwiającego – przyznał się do winy. Coś tu nie grało. Nie pasowało do obrazu, który zdążyła sobie o nim wyrobić, toteż nie uwierzyła w jego rzekomo szlachetne odczucie. W głowie Norweżki zapaliła się czerwona lampka. Nieznacznie odsunęła się od cioci, zerkając nieufnie w stronę Grossa. Bukiet kwiatów był kolejną rzeczą, która ją tego dnia zaskoczyła. Przyjęła go, nie za bardzo wiedząc, co z tym fantem powinna zrobić. Nie wierzyła w nagłą zmianę chłopaka, lecz zgodziła się w duchu na zawieszenie broni. Może faktycznie próbował ocieplić ich stosunki? Czy było to w ogóle możliwe? Szczerze w to wątpiła… Nie była pewna ile czułości z jego strony jest w stanie znieść jednego dnia. Bardzo starała się nie drgnąć, gdy pogładził ją po policzku, o dotykaniu włosów nie wspominając. Co on sobie w ogóle myślał? Będziemy mieć jeszcze dużo czasu aby się lepiej poznać… Te słowa odbijały się echem w jej głowie. Odsunęła się szybko, gdy niebezpiecznie nachylił się w jej stronę. Nie dbała o to, co sobie teraz o niej pomyśli. Była płochliwa, a jej limit na jeden dzień został już dawno wyczerpany. Pragnęła teraz już tylko zniknąć. Odetchnęła, gdy Gilgamesh zaczął się oddalać. Nie miała pojęcia jak zamierzał odnaleźć drogę do jej domu, czy też jakieś wyjście z lasu, nie dbała o to. Schyliła się po łuk, ostatni raz zerkając w jego stronę, po czym ruszyła za Ingrid, zostawiając Ślizgona daleko za sobą.