Temat: Skromne wielkiego początki Pon 03 Mar 2014, 20:54
Opis wspomnienia
Czasem przychodzi taki dzień w życiu każdej kobiety (przeważnie nawet kilka i to regularnie w ostępach mniej więcej miesiąca), że musi sobie podjeść czekolady, ponapawać się wonią kakałka i wypiąć się na cała męską część społeczeństwa, która nic o tym bólu nie wie i z wiadomych przyczyn się nie dowie. Czasem ten dzień wypada w szczególnie niefortunnych okolicznościach, na przykład kiedy jesteśmy na pieszej wycieczce, właśnie znaleźliśmy się nad jeziorem, albo planujemy moczyć się w gorących źródłach. Względnie także kiedy mamy ochotę cieszyć się niezakłócenie magią świąt, nawet jeśli w nią nie wierzymy. Czasem (już ostatni raz się powtarzam) dzień nie musi nawet być nim dosłownie i przychodzi dopiero po zapadnięciu zmroku.
Osoby: Chiara di Scarno, Jasmine Vane
Czas: przerwa świąteczna 1975 (V rok dla dziewczyn)
Miejsce: Kuchnia Hogwartu
Chiara di Scarno
Temat: Re: Skromne wielkiego początki Pon 03 Mar 2014, 21:27
Chiara nie lubiła rozstawać się z Amante. Był jej bliższy niż jakikolwiek człowiek i z żalem akceptowała konieczność pozostawiania go w dormitorium na czas lekcji oraz przynajmniej czasem także i w wolnych chwilach. Zwłaszcza zimą, kiedy w całym zamku panował chłód, jej gadzi przyjaciel wolał wylegiwać się w specjalnie ocieplonym dla niego terrarium ukrytym pod jej łóżkiem w dormitorium dziewcząt. Chcąc nie chcąc musiała więc akceptować swoją samotność, która rzadko kiedy wydawała jej się czymś uciążliwym i niechcianym. Była z natury samotniczką, a jeśli nie, to taką postawę ukształtowało w niej dotychczasowe życie. Wbrew pozorom nie miała większych trudności z nawiązywaniem kontaktów, ale najczęściej swoich rozmówców odstraszała ciętym językiem i wyzywającym stylem bycia. A przynajmniej potencjalne koleżanki, bo (o dziwo) męska część jej towarzystwa zdawała się mniej tym przejmować. Cel jej wędrówki, dość ryzykownej, bo odbywanej już po rozpoczęciu godziny policyjnej, znajdował się daleko od wieży Ravenclawu, w której miał swoją siedzibę dom, do którego należała. Musiała pokonać spore ilości schodów i korytarzy, aby w końcu znaleźć się przed obrazem martwej natury. Wciąż pamiętała dzień, kiedy jeden z kolegów, chcąc zapewne jej się przypodobać, pokazał jej przejście do kuchni i uczynił współwłaścicielką tej słodkiej i sutej tajemnicy. Od tamtej chwili minęły już dwa lata podczas których wielokrotnie odwiedzała pracujące w pocie czoła skrzaty, raczyła się świeżymi smakołykami i pozwalała się rozpieszczać. Czasem nawet zdarzało się jej uczyć w gościnnych progach kuchni, które wbrew pozorom były wciąż znacznie bardziej intymne niż biblioteka. Dzisiaj jednak nie miała zamiaru pozwolić swoim myślom uciec w kierunku nauki. Oczywiście, zbliżały się SUMY i zapewne powinno ją to zajmować, ale nie przypuszczała aby mogła mieć problem ze zdaniem tych przedmiotów, które chciała kontynuować. Nie rozumiała powszechnej paniki i zgrozy, która zapanowała wśród jej rówieśników. Ona być może nie będzie na czele roku, ten zaszczyt przypadnie zapewne tej szlamie Evans, natomiast zda wszystko dostatecznie dobrze, aby zadowolić siebie i rodziców, a przy tym nie osiwieć z nerwów. Lubiła swój kolor włosów i nie zamierzała z niego rezygnować. Połaskotała pękatą gruszkę i przekręciła klamkę, która magicznym sposobem wyłoniła się z litego płótna. Jeszcze tylko zgrabnie przemknęła przez otwór w ścianie i już mogła zacząć się cieszyć ciepłem płynącym z kominka i zapachami wypełniającymi powietrze. Nie zdążyła dobrze postawić nóg na ziemi, a już otoczyło ją stadko skrzatów dygających od czasu do czasu w jakimś bezwarunkowym odruchu i dopytujących się o wszystkie potrzeby i życzenia "panienki". Z lekkim półuśmiechem na wargach usadowiła się na krześle przy jednym ze stołów i po chwili mogła cieszyć się pełnym smakiem domowego kakao i (jakby tego było mało) zatopić widelec w pysznym cieście czekoladowym, spieczonym z wierzchu i wilgotnym w środku.
Jasmine Vane
Temat: Re: Skromne wielkiego początki Wto 04 Mar 2014, 01:29
Przebudzenie dzisiejszego dnia należało do jednego z gorszych, jakich tylko się można było spodziewać. Przejmujący ból oraz dyskomfort w okolicach podbrzusza mógł wskazywać tylko na jedną dolegliwość. I rzeczywiście tak było. Przeklinając wszystko i wszystkich, Jasmine zwlekła się z łóżka. Nie dość, że tegoroczne święta była zmuszona spędzić w Hogwarcie, bo jej rodzicom zachciało się bożonarodzeniowych igraszek w świetle francuskiego słońca, to jeszcze TO. Panna Vane wiedziała, że Elodie i Drake chcą spędzić trochę czasu z tamtejszą rodziną... więc im to umożliwiła. Wciągnęła na nogi czarne jeansy, a na zieloną bluzkę czarny cardigan. Opatuliła się nim szczelnie i spędziła dosyć intensywne przedpołudnie, oskarżając facetów o całe zło tego świata oraz swój parszywy stan ciała. Co rusz było słychać jej krzyki w pokoju wspólnym Slytherinu, dopóki ludzie nie zaczęli się bać oddychać. Dopiero wtedy Jas zaczęła odczuwać ponurą satysfakcję i dała spokój. Pobolewało ją już nawet gardło. Leki przeciwbólowe zdołały nawet przywrócić na jej twarzy znajomy uśmieszek. Jednak do końca dnia było jeszcze bardzo daleko. Każde kolejne zajęcie nudziło ją coraz bardziej. Drzemka w sypialni wydawała się najlepszą opcją. Śniła o wielu, naprawdę wielu rzeczach.... raz dobrych.. niekiedy złych.. po przebudzeniu nie pamiętała już jednak niczego. Zastał ją wieczór. Nie miała co liczyć na pupila, który zapadł w hibernacje, jak to zawsze na okres zimy. Jasmine nie wychodziła spod kołdry, dopóki nie wybiła północ. Fizyczne i psychiczne osłabienie, jakie pojawiło się po śnie wymagało dużej ilości czekolady. Nie miała daleko do obrazu Martwej Natury. Połaskotała gruszkę, która jak zawsze zachichotała i kurczyła się dotąd, aż nie zamieniła się w klamkę. Poznanie sekretu kuchnie nie było czymś trudnym, jeśli miało się znajomości w starszych rocznikach. Ledwo dotknęła podłogi w kuchni, otoczył ją wianuszek kłaniających się skrzatów. Kto nie lubił być obsługiwany z taką ochotą? Lecz mimo ogromnej ilości służących, Jasmine dojrzała kogoś, kto na pewno nie był skrzatem. Panienkę di Scarno przy ogromnym talerzu ciasta czekoladowego. Czyżby miały te same pragnienia w środku nocy? -Może panienka skusi się na coś z naszych zapasów? -zaskrzeczała skrzatka w serwecie z godłem Hogwartu. -Ważne, by było tego dużo i było mnóstwo czekolady. -odparła Jas i już za chwilę przydreptały do niej dwaj służący z tacą. Obsługa godna pogratulowania... Miała udawać, że nie widzi Krukonki? Znała ją, były na jednym roku.. i nawet dość często zamieniały ze sobą parę zdań. Albo parenaście. -Czyżby dzisiejsza noc powoływała do życia czekoladowe wampiry, które nie spoczną, póki ilość endorfin nie osiągnie apogeum? -tak o to przywitała się z brunetką, siadając obok niej na krześle. Ciekawiło ją, skąd ta nagła zbieżność. Czyżby cierpiały na to samo? Te kobiece bolączki... Jasmine wzięła łyk kakaa, co spotkało się z cichym mrukiem rozpieszczonej kotki, która nie dość, że brała kąpiel słoneczną, to jeszcze była głaskana po miękkim futerku.
Chiara di Scarno
Temat: Re: Skromne wielkiego początki Czw 06 Mar 2014, 19:43
Mimo wszystkich jej wad, Krukoni na pewni mieli z nią lepiej, niż Ślizgoni z Jasmine. Chiara była bowiem zbyt powściągliwa, zamknięta w sobie i zdystansowana, aby móc w chwilach frustracji swobodnie i bez ograniczeń wyładowywać się na całym otoczeniu. Oczywiście kiedy miała zły dzień odbijało się to w jej zachowaniu i słowach, jednak przeważnie była po prostu jeszcze bardziej nieprzyjemna niż zwykle, kiedy odzywał się do niej ktoś nie powołany, a jej język tylko się wyostrzał. Nie było to jednak zachowanie na tyle ostentacyjne, aby połowa mieszkańców Ravenclawu wiedziała, że coś jej dolega. Z drugiej strony Krukoni w większości byli na tyle skoncentrowani na swoich lekturach, bądź badaniach, względnie także eksperymentach, że bardzo często nie orientowali się co dzieje się dookoła. W porównaniu do Jasmine Chiara była bardzo lekko ubrana, bo czarna, krótka spódnica i tegoż koloru bawełniana bluzka z długim rękawem z pewnością nie były odpowiednim wyborem na spacer po wyziębionym zamku. Di Scarno od zawsze przepadała jednak za chłodem, a w większości przypadków zwyczajnie go nie czuła, więc rzadko kiedy swoim ubiorem sugerowała jaką pogodę można zobaczyć za oknem. Prawdę powiedziawszy przez cały rok ubierała się właściwie tak samo i przede wszystkim zawsze na czarno (ew. w odcieniach szarości), co zapewne zakrawałoby o monotonnię, gdyby nie potrafiła sprawnie dobierać do siebie poszczególnych części garderoby i tworzyć unikalnych połączeń. Kiedy usłyszała, że ktoś ponownie otworzył przejście, jej wzrok natychmiast skoncentrował się na przechodzącej przez dziurę w ścianie dziewczynie. Nie potrzebowała zbyt wiele czasu, aby rozpoznać Jasmine. Były koleżankami i choć miały w wielu aspektach sprzeczne charaktery, przeważnie potrafiły się nawet dogadać. Co nie zmieniało jednak faktu, że Chiara nie miała specjalnej ochoty na towarzystwo i zmarszczyła lekko brwi, kiedy przybyszka zwróciła się do skrzatów z prośbą o coś czekoladowego. No oczywiście, przecież nie zrobiła sobie tego spaceru tylko po to, aby rozprostować kości, prawda? Przyglądała się jak odbiera od jednego z małych służących kakao, a potem w końcu zwraca swój wzrok na nią. Zauważyła w jej oczach błysk rozpoznania i w odpowiedzi uniosła nawet kąciki ust, choć najchętniej pożegnałaby się z Jasmine już na powitanie. Być może sama by nawet wyszła, gdyby nie druga połowa wyśmienitego ciasta, które planowała dokończyć za wszelką cenę. A rozmowa z panną Vane wcale nie wydawała się jej koszmarem, normalnie byłaby zapewne nawet zadowolona, po prostu akurat ten dzień nie był odpowiednim na pogłębianie przyjacielskich znajomości. -Endorfiny nie są moim ulubionym hormonem. - stwierdziła rzeczowo, z pewnym pobłażaniem przyglądając się pomrukującej koleżance. Zawsze bawiła ją w ludziach taka otwartość i nienaturalna dla niej naturalność. Może także chwilami ich ludziom zazdrościła. -Czekolada jest cennym źródłem magnezu, żelaza i węglowodanów, potrzebnych zwłaszcza wtedy, kiedy z powodu idiotyzmu natury dokucza człowiekowi nadmierna utrata krwi. - dodała po chwili pochłaniając kolejne widelec ciasta. -Poza tym jest jeszcze smaczna.
Jasmine Vane
Temat: Re: Skromne wielkiego początki Pon 10 Mar 2014, 01:31
Nikt nigdy nie mówił, że z Jasmine było łatwo.. w szczególności wtedy, gdy miała TE dni. Wtedy zachowywała się jak przystało na rozeźloną Ślizgonkę z piekła rodem. Jak zawsze ponad regulaminem, jak zawsze poza swoim łóżkiem wieczorową porą. Nie miała daleko do dormitorium, a poza tym.. nikt nie zaglądał o tej porze do kuchni. Chyba, że to był ktoś pokroju Vane.. tudzież di Scarno. Jasme nie była ślepa ani głucha, znała reakcje ludzi na tyle dobrze by dostrzec, że Krukonka nie żywi tego samego entuzjazmu co z reguły na jej widok. Jednak Ślizgonki to nie odstraszyło... mało kiedy brała pod uwagę zdanie innych ludzi, więc i tym razem nie zamierzała iść na łatwiznę. Gdyby Chiara wstałą w momencie, gdy Jasme obok niej usiadła... to nie wywołała by tym żadnej burzy czy ogólnego nieporozumienia. Można nawet rzec, że skwitowała by to tylko cynicznym uśmieszkiem i dalej konsumowała by ciasto. Jednak nieodparta potrzeba czekolady wygrała u obu pań. Jasme podniosła ręce w poddańczym geście, nie miała pojęcia jak można było aż tak RZECZOWO podchodzić do sprawy. Magnez? Żelazo? -Od wiedzy o własnej wszechwiedzy Krukonów chroń nas Slytherinie... -zamruczała bardziej do swojego napoju jak do koleżanki obok, dosyć niewyraźnie. W domu Węża panowało takie powiedzenie... Od cnoty Gryfonów, kretynizmu Puchonów i wiedzy o własnej wszechwiedzy Krukonów, chroń nas Slytherinie! Jeśli miało się do czynienia z kimkolwiek z tych trzech domów, wypowiadało się te słowa.. Chociaż Krukoni i tak klasyfikowali się jako dom, który jako jedyny mógł być ogólnie tolerowany przez Ślizgonów. Uniosła brew, zabierając się nieco wcześniej za ciasto. Utrata krwi? -Nie mów mi, że ten idiotyzm jest odpowiedzialny za niezwykłą synchronizację naszych organizmów.... -powiedziała między jednym, a drugim kęsem ciasta. Rozpływający się smak czekolady na podniebieniu.. tak, to było to. Na ostatnie słowo aż się uśmiechnęła, ale nie odpowiedziała, dopóki nie przeżuła deseru do końca. -Przede wszystkim jest smaczna, tylko ona mnie dzisiaj rozumie. -zaironizowała, biorąc kolejny kęs. Jednak coś było w tych żelazach i węglowodanach. Jasmine nie musiała mówić.. wystarczyło by jej siedzenie obok di Scarno bez słowa, w końcu i takie dni się zdarzały w życiu kobiety.
Chiara di Scarno
Temat: Re: Skromne wielkiego początki Pon 10 Mar 2014, 15:31
Chiara wychodziła z założenia, że to po prostu ze Ślizgonami nie jest łatwo. Już dawno zarzuciła początkową niechęć do tiary, z każdym dniem co raz bardziej utwierdzając się w przekonaniu, że ona by do domu swojego wielkiego przodka zwyczajnie nie pasowała. Była na to zbyt... powiedzmy prostolinijna. Nie przepadała za knuciem, nie uważała siebie za osobę przebiegłą, a poza tym podobnie jak większość Krukonów wolała dobrą lekturę, od marnej rozmowy. Czasem nawet od rozmowy w ogóle. Tym niemniej wśród jej znajomych znajdowało się sporo osób ze Slytherinu, co wynikało po prostu z uwarunkowań środowiska w jakim obracali się jej rodzice, czy też właściwie ojciec. Nie przeszkadzało jej to, ona i tak utrzymywała bezpieczny dystans do wszystkich, nie istotne jakim zwierzęciem w herbie się szczycili. Nie przejęła się powiedzonkiem, które wypłynęło z ust Jasmine. Zdaje się, że każdy dom miał jego własną wersję i Krukoni nie byli w tym względzie wyjątkiem, ale Chiara nie miała najmniejszej ochoty wszczynać wojny na słowa. Nie miała zamiaru także w najmniejszym stopniu przejąć się uszczypliwym komentarzem dziewczyny, który zapewne miał jej dać do zrozumienia, że trochę się przemądrza. Cóż, mogła się jeszcze nie odezwać wcale, ale to raczej nie byłoby lepiej odczytane. -Myślę, że to akurat jest zwyczajnym zbiegiem okoliczności. - odparła sceptycznie, nie wierząc w to, że synchronizacja czegoś tak banalnego jak menstruacja może być sygnałem od losu, albo wskazówką, że oto spotyka swoje przeznaczenie. Nie była przesądna, z zasady nie wierzyła w żadne tego typu bzdury, a przepowiednie obchodziły ją tyle co zeszłoroczny śnieg. Choć nie zamierzała zaprzeczać, że są osoby, które z jakichś powodów widzą i wiedzą więcej niż inne. Wolała w to po prostu nie wnikać i nie komplikować sobie jeszcze bardziej życia. Problemy teraźniejszości stanowczo jej wystarczały. -Jak nieszczęśliwy musi być człowiek odnajdujący porozumienie jedynie z czekoladą, która przecież nie odpowie, a wkrótce zostanie przetrawiona i ostatecznie zakończy swój krótki żywot. - odparła równie ironicznie, jakby chcąc zobrazować swoje słowa pochłaniając ostatni kawałek ciasta, który został na jej talerzyku.
Jasmine Vane
Temat: Re: Skromne wielkiego początki Czw 13 Mar 2014, 22:30
Czy można było chcieć czegoś więcej? Ciężki dzień, którego finał znalazł miejsce w szkolnej kuchni z dużą dawką czekolady. Jasmine nie przewidywała spotkań z kimś postronnym... a nawet jeśli, to ze wszystkich możliwych znajomych na pewno nie obstawiała by tej Krukonki. Czasami Jas zastanawiała się co dziewczyna robiła w Ravenclawie.. skoro znakomita większość jej znajomych była w domu Węża. Pomyłka Tiary Przydziału? Coraz częściej można było wątpić w nieomylność tego starego łacha, chociaż Vane była zadowolona z wyboru. Nie odnalazła by się w gapowatym Hufflepuffie... cnotliwy Gryffindor był daleki od jej ideału.. a Rav? Hm... tu można było polemizować. Jednak zieleń najbardziej pasowała do chłodnej cery Jasmine. Już od przeszło pięciu lat. Wracając jednak do chłodnych ścian kuchni, gdzie mali kucharze krzątali się po kątach przygotowując dania na śniadanie dla żądnych wiedzy uczniów.. Ślizgonka zajęła się nieco intensywniej swoją porcją ciasta, odbiegając myślami do swojej komnaty, gdzie czekały na nią atrakcje w postaci łóżka, dobrej książki i nietoperza, który na pewno już wybudził się ze snu i wybierał się na łowy. Jego właścicielka już dawno konsumowała "ofiarę". Brązowe oczy Vane podniosły się na "towarzyszkę", taksując ją krytycznym spojrzeniem. Czy Jas chociaż raz okazała zadowolenie z racji tej synchronizacji? Czy pokazała swoją postawą, że widzi w tym ukryty sens? Że nie drwi ze zbiegu okoliczności jaki je dopadł? -Coś Ty, może to właśnie znak, że zbliżają się krwawe czasy, bo gdy panna ze Slytherinu i panna z Ravenclawu dostaną w tym samym dniu okresu, znaczy to, że poleje się krew szlam, a cały świat zginie zalany płynną czekoladą.. -przez chwilę udawała nawiedzony głos jednej z wariatek, która miała tego pecha uczyć wróżbiarstwa w szkole. Vane prychnęła niczym rozjuszona kotka i pokreciła głową z zażenowaniem. Nie była rozłoszczona, bardziej zaciekawiona tym, jakim komentarzem uraczy ją za chwilę panna di Scarno. Wzięłą kolejny łyk kakao, jakimś trafem dostrzegając katem oka dekolt Krukonki. Jej piersi nie były monstrualne.. nie, nic z tych rzeczy, miały jednak bardzo przyjemny dla oka kształt. Nie od dziś było wiadome, że Jasmine Vane lubiła tak samo męskie jak i kobiece ciało. Odstawiła kubek, opuszkami palców ścierając resztki napoju z ust i oblizała je dyskretnie. Wydęła usta całkiem przypadkowo, bo zaraz wystąpił na nich ironiczny uśmiech. -Jakie to smutne.. że lepszym towarzyszem okazuje się ten w brązie,a nie ten w błękicie. -jak pokrętnie, ale i prosto Jasmine okazała swój cyniczny charakterek. Nie chciała wywoływać kłótni, wręcz przeciwnie. Widziała w pannie di Scarno godną rywalkę do takich dyplomatycznych starć.. a poza tym mogła ją wypróbować. Nie było w jej głosie jawnej kpiny, była to raczej wysublimowana ironia. Poza tym im dłużej Chiara pozostawała w kuchni, tym dłużej Jasmine mogła dostrzegać kolejne uroki jej ciała. Teraz zainteresowała się ładnie wykrojonymi ustami. Dojrzała nawet okruszek czekolady, który zabłąkał się w okolicach kącika... Jasme uniosła dłoń i kciukiem zdjęła ów okruszek, nie dbając o reakcję di Scarno. Ot.. przyjacielska przysługa, jeśli tak można było to nazwać. -Jednak lepiej Ci bez dodatków nieszczęśnika, który skończy swój żywot w Twym żołądku. Solo prezentują się o wiele bardziej.. kusząco. Nie wstydziła się użyć takiego słowa wobec Krukonki. Nigdy nie miała obiekcji przed takimi komplementami. Kto lepiej skomplementuje kobiete, jak nie druga kobieta? Jasmine jakby nigdy nic odwróciła twarz do talerza i skonsumowała ostatni kawałek wspaniałęgo ciasta, patrząc tęskno na biel talerza. Chyba zdecydowanie wolała ciemniejsze barwy... jak na przykład ciemna barwa materiału opinająca się na wpływowych kształtach panienki di Scarno.. czy kolor jej ust. Jasme uśmiechnęła się dyskretnie do swoich myśli. Nie byłą grzeczna, nie dbała o konwenanse.. a fakt, że zaintyrgowały ją szczegóły wyglądu dziewczyny, z którą dopiero co wymieniła parę niezbyt miłych zdań, nie dziwił ją ani trochę.
Chiara di Scarno
Temat: Re: Skromne wielkiego początki Czw 13 Mar 2014, 23:34
Czy można było chcieć czegoś więcej? Zdaniem Chiary całego mnóstwa takich rzeczy. Ciasto czekoladowe nie znajdowało się zbyt wysoko na liście jej priorytetów, nawet w tych dniach. Rozmowa z Jasmine także, choć jej celem nie byłoby w tym momencie obrażanie Ślizgonki. Wolałaby na przykład, aby ktoś uwolnił ją od przykrych obowiązków wobec nazwiska, albo podarował długi urlop od kontaktów z rodzicami. Ot, takie zwykłe, prozaiczne rzeczy, których jednak pragnie niewiele dziewcząt w ich wieku. Tymczasem musiała się zadowolić czekoladą i kakaem, jednak nie wyglądała jakby z tego powodu pękało jej serce. Chiara w ogóle była jedną z tych spokojnych osób, które pozbawione są większych huśtawek nastrojów. Jej udziałem nie stawały się dzikie chwile szczęścia, nie doświadczała jednak także nastrojów depresyjnych, oscylując gdzieś w bezpiecznej odległości od obu tych skrajnych stanów. I bardzo to sobie chwaliła... Panna di Scarno spotkała się już z opiniami, jakoby tiara przydziału z wiekiem traciła swoje zdolności trafnego rozeznawania sytuacji, jednak Chi ich nie podzielała. Nie mogła, skoro była dowodem na to, jak głęboka mądrość tkwiła gdzieś w tym kapeluszu. Posiadała wiele cech cenionych przez Salazara Slytherina, z których mowa wężów wcale nie była tym najbardziej istotnym, a jako jedenastolatka niczego nie pragnęła bardziej niżeli zadowolić rodziców i trafić do domu swojego wielkiego przodka. A jednak tiara pchnęła ją pod skrzydła kruka, a nie w objęcia węża, w ten sposób okazując swoje głębokie zrozumienie ludzkiego charakteru. Chiara przepędziłaby siedem lat jako Ślizgonka bez większych problemów, miałaby tam znajomych (miała ich i tak!), może nawet od czasu do czasu założyłaby coś w domowych barwach, jednak byłaby inną osobą, nie tym kim być powinna. Słowa wydobywające się z ust Jasmine rozproszyły chwilowe zamyślenie Chiary i sprawiły, że jej brwi uniosły się delikatnie. Nie przypuszczała, że jej koleżanka posiada zdolność przewidywania przyszłości, jednak jej wizja była na tyle zniechęcająca, aby nagrodzić ją lekkim półuśmiechem. -Osobiście nie mam nic przeciwko szlamom, ale doceniam inwencję twórczą. – stwierdziła tonem nieco mniej bezosobowym niż wcześniej. Może mimo wszystko całe to spotkanie okaże się jeszcze ciekawe i pozwoli się jej skoncentrować na nieco przyjemnych stronach życia. Z zainteresowaniem badaczki przyglądała się jak oczy Jasme przesuwają się z jej twarzy w dół i badają ją spojrzeniem, które przeważnie posyłali jej przedstawiciele płci przeciwnej. Dobrze znała wszystkie swoje zalety i wady oraz zdawała sobie sprawę z siły swojego ciała. Być może nie mogłaby zadowolić mężczyzny lubującego się w kobietach konkretnych i postawnych, jednak pozostałą część populacji bez dwóch zdań była zdolna zaspokoić. Włączmy w to także pewien odsetek kobiet, skoro schodzimy na te popularne dzisiaj tematy. Słysząc jej komentarz, który odczytała poprawnie, a zatem jako sugestię, że ciasto czekoladowe okazywało się bardziej kuszące od niej, zaśmiała się jedynie krótko. Oj, Jasmine mogła udawać co chciała, ale w jej oczach było widać, że gdyby Chiara wyraziła ochotę, nawet wypiek tej jakości zostałby szybko zapomniany. Poza tym błękit był Krukonce dalszy nawet niżeli brąz, jeśli zaś musiała założyć na siebie coś w kolorach domu, wybierała granaty splatające się gdzieś na granicy z czernią. -Zawsze możesz zwrócić się do tego w czerni, choć powiadają o nim, że przynosi samo nieszczęście. – zasugerowała rozbawionym tonem, nie precyzując co konkretniej ma na myśli, jednak nie można było mieć wątpliwości, że ta właśnie barwa jest najczęściej przez nią ubieraną i faworyzowaną na każdym kroku. Chiara daleka była od wszczynania kłótni, bądź brania do siebie przytyków Ślizgonki, to nie leżało w jej charakterze, ponadto lubiła od czasu do czasu dobry pojedynek na słowa. I oby tylko na nie. Drgnęła lekko kiedy palce Jasme musnęły okolice jej ust, lecz tylko dlatego, że było to jawne i trochę niespodziewane przekroczenie granicy fizyczności. Zaraz jednak opanowała się i uśmiechnęła drwiąco, wykrzywiając te usta, które tak kuszące wydawały się dla jej rozmówczyni. Właściwie nie robiło jej większej różnicy kto wypowiada komplementy, traktowała je wszystkie jako puste słowa, albo najkrótszą drogę do jej łóżka, choć trzeba w tym momencie jasno powiedzieć, że taka sytuacja była dla niej nowa. Nie posiadała przyjaciółek, znacznie częściej i chętniej otaczając się mężczyznami. Najbliższym jej w szkole człowiekiem także był przedstawiciel płci brzydkiej, a zatem nie do końca rozeznawała się gdzie leżała granica pomiędzy przyjacielskimi komentarzami, a jawnym flirtem. Na szczęście dla dalszej znajomości dziewcząt nie miała niczego przeciwko próbowaniu nowych rzeczy i posiadała mimo wszystko pewne zdolności przystosowywania się do nowych dla niej sytuacji. -Skoro tak kusząco wyglądają, pomyśl tylko jak muszą smakować! – zadrwiła cichym głosem, oblizując się ostentacyjnie i zbierając końcem języka jeszcze jeden okruszek, który zatrzymał się gdzieś w kąciku jej ust. Nie do końca wiedziała czym może się dla nich ta gra zakończyć, ale po co wyrokować o tym dopiero na starcie, kiedy mety nawet nie widać?
Jasmine Vane
Temat: Re: Skromne wielkiego początki Czw 17 Kwi 2014, 15:09
Spotkanie dziewczyn w kuchni zaczynało przybierać nieco nieoczekiwanego charakteru dla nich samych, lecz chyba żadna nie chciała odpuścić czy też się wycofać. Każda z dziewcząt stroniła w TYCH dniach od rozmów oraz szeroko rozumianego towarzystwa, a i tak ciągnęły rozmowę, jakby kolejne słowo miało przynieść jakiś nowy, nieodkryty dotąd aspekt i korzyści. Kącik ust Jasme uniósł się ku górze, gdy usłyszała rzekomy komplement w jej kierunku. -Inwencja twórcza wszelakiego typu wieszczek jest chyba jednak bardziej powalająca na kolana. -Jas wyraźnie nawiązywała do nauczycielki wróżbiarstwa, której niewiele było potrzebne do uzyskania miana świrniętej wariatki. Włóczyła się po szkole z wiecznie nawiedzoną miną i przepowiadała przyszłość przypadkowo spotkanym uczniom. Jasmine w żaden sposób to nie bawiło, a jedną jedyną przepowiednie w jej kierunku skwitowała kwaśnym uśmiechem i udała się bez słowa do lochów. Teraz przedrzeźniała ją, gdy tylko się zbliżała, porównując ją do krzyżówki szyszymory z ważką... Komentarze oraz wszelkiego rodzaju uwagi wypowiadane na głos były znakiem rozpoznawczym Ślizgonów, a już na pewno panny Vane. Uważała nawet, że robi dobry uczynek, niszcząc zasłonę kłamstw i obłudy wokół każdego, kto domagał się szczerości z jej ust. Różnie to było przyjmowane, lecz po co się oszukiwać? Jasme przekrzywiła głowę, widząc rozbawienie na twarzy Krukonki i nawet podzieliła ów wesołość. Jej wypowiedź była bardzo wieloznaczna, więc nie należało pozostawać dłużnym. -Nie wiem czy spotkanie ze mną nie przynosi ludziom większego nieszczęścia, ale ostatnio widuję wyjatki od tej reguły.. -nawet z jej ust wydobył się cichy śmiech. Trafiłswój na swego? Jasme nie odczuwała większej irytacji, tak jak zawsze to było obecne w przypadkach takich rozmów.. widocznie panna di Scarno musiała sobie czymś zapunktować. Zauważyła jej reakcję, gdy opuszki palców zetknęły się z chłodną, ale bardzo miłą w dotyku fakturą skóry. Niby było to przerwanie niepisanej granicy między dziewczynami, lecz Jas nie odczuwała z racji tego jakiegoś dyskomfortu... Gest Krukonki wydał się dla Ślizgonki po stokroć bardziej kuszący jak w wykonaniu kogoś innego. Wstała, otrzepując się z jakiś mikroskopijnych okruszków ciasta. Wyglądało na to, że Jas chciała już iść i zostawić koleżankę bez komentarza. Ruszyła ku drzwiom... lecz gdy tylko minęła plecy di Scarno, odwróciła się błyskawicznie i nachyliła się do jej twarzy. -Po co myśleć, skoro można się dowiedzieć? -zapytała cicho i zetknęła usta z ustami Chiary. Lekka słodycz, zapewne pozostałość ciasta pobudziła jej zmysły, jednak nie pozwoliła tej chwili dłużej trwać. Wolała zostawić coś niedopowiedzianego w tym geście, który teraz był wyrazem niejakiej ciekawości... i odpowiedzią na przekorny charakter Chiary. Odsunęła się z niewiadomym wyrazem twarzy. -Miałaś rację. -odparła cicho i faktycznie teraz udała się do wyjścia z kuchni. Nie spodziewała się jednak, że ten pocałunek będzie taki smakowity.
Chiara di Scarno
Temat: Re: Skromne wielkiego początki Sob 26 Kwi 2014, 21:51
Przypuszczam, że żadna z nich się dotychczas nie wycofała, bowiem zbyt były na to uparte, a ponadto obie chciały zaspokoić swoje potrzeby w tych trudnych dla nich dniach, a o tej godzinie poza kuchnią byłoby to właściwie niewykonalne. Konieczność rozmowy była jedynie niewielka przeszkodą na drodze do czekolady, taką, którą najwyraźniej potrafiły jakoś ominąć, albo zaakceptować, skoro nie doszło jeszcze do rękoczynów, ani kłótni. Choć to właściwie zupełnie nie pasowałoby do panny di Scarno, a trudno aby Jass wrzeszczała sama na siebie. -Och, przecież one tego nie wymyślają, tylko to widza. - odparła na słowa Jasmine, poważnym tonem, któremu przeczyły jednak ironiczne błyski w jej oczach. Wróżbiarstwo było jednym z działów wiedzy, dla których nie miała najmniejszego szacunku i uważała za całkowicie bezużyteczny. Nie, nie twierdziła, że prawdziwe przepowiednie nie istnieją, ale nikt nie potrafiłby jej przekonać, że każdego da się tego nauczyć. Z własnej woli nigdy nie brała udziału w zajęciach z tego przedmiotu, a samą nauczycielkę traktowała z większą pogardą niż domowe skrzaty, bo w jej oczach była to stara wariatka i oszustka. Jej słów nikt nie traktował poważnie, pytanie czego ona właściwie uczyła na tych swoich zajęciach? Gapienia się w mgłę i fusy, gwałcenia cudzych dłoni? Nigdy jednak swoich myśli nie wypowiadała na głos, bo w jej mniemaniu czasem nawet najbardziej trafny komentarz mógł być przejawem głupoty, a nie inteligencji. Owszem, bywała nieprzyjemna, a jej sarkazm był dobrze znany sporej części szkolnej społeczności, jednak nierzadko nie decydowała się na wykłaszanie wszem i wobec swojego zdania. Jak choćby teraz. Nie widziała w tym sensu, Jasmine może chciała ją w ten sposób trochę podrażnić, ale trafiła poz zły adres. Ta Krukonka nie miała w sobie zbyt wiele domowego patriotyzmu, a poza tym poniżej jej godności było dyskutowanie na ten temat. Przynajmniej dzisiaj, może gdyby była w lepszym nastroju... Na temat szczerości miała podobne zdanie. Ona mówiła to, co było dla niej samej korzystne, nawet jeśli był to tylko stek bzdur. Nie obiecywała nikomu prawdy, jedynie sobie samej, kłamstwo przychodziło jej równie naturalnie jak obojętność i naprawdę trudno było rozpoznać kiedy rozmija się w słowach i działaniach z rzeczywistością. -Jak to Jasmine, słyszałam, że ty zwiastujesz co innego, niżeli nieszczęście... - odparła na oświadczenie koleżanki, nieco rozbawionym tonem. Słyszała dzisiaj na korytarzu jak dwóch chłopaków rozmawiało o Ślizgonce i bynajmniej nie wydawali się nieszczęśliwi, ani pognębieni. Panna di Scarno nie musiała sobie niczym punktować! Ona po prostu jakimś cudem magnetycznie działała na ludzi, nie raz zdarzało się jej, że im bardziej zniechęcająco się zachowywała, tym bardziej na znajomość nalegał jej rozmówca. Inna sprawa, że rzadko kiedy sprawy miały się w taki sposób z dziewczynami, jednak Jasmine nie patrzyła na nią jak na rywalkę, lecz potencjalną wspólniczkę. Nie zareagowała w żaden widoczny sposób, kiedy Ślizgonka wstała, i zrobiła kilka kroków w kierunku wyjścia. Było jej to przecież na rękę, wolała zostać sama ze sobą i ciastem czekoladowym. Nie spodziewała się jednak takiego rozwoju wydarzeń... Widząc Jass tak blisko siebie zmrużyła oczy i uśmiechnęła się z niedowierzaniem. Droczenie się to jedno, ale działanie to co innego. Chiara nie była niewinną dziewicą, ba, miała całkiem przyzwoite doświadczenie w tych sprawach, a jednak spięła się lekko kiedy usta Jasmine dotknęły jej warg. Dopiero po chwili zaczęła bawić się tym momentem i stwierdziła, że wrodzona ciekawość budzi się spod klątwy sceptycyzmu i dystansu. Ślizgonka zbyt szybko ją jednak porzuciła, nie dała Chi dość czasu, aby ta czuła się zaspokojona i nie szukała już więcej kolejnych odpowiedzi. -No chyba mnie teraz nie zostawisz drżącej z pożądania? - rzuciła za oddalającą się dziewczyną, a w jej głosie prócz ironii słychać było też zaciekawienie. I pozostałość zadowolenia, które obudził w niej pocałunek.
Jasmine Vane
Temat: Re: Skromne wielkiego początki Pon 16 Cze 2014, 17:00
Pomyślałby kto, czyż nie? Jasmine nigdy nie ukrywała przed samą sobą, że takie samo podniecenie wywołuje u niej zarówno płeć żeńska i męska. Gdzieś niecały rok temu na jednej z imprez miała okazję grać w popularną grę zwaną po prostu butelką. Wtedy to też po raz pierwszy miała okazję zakosztować ust koleżanki siedzącej naprzeciwko i musiała przyznać, że było to warte świeczki. Porównując pocałunek z kobietą i z mężczyzną można się było dopatrzeć paru różnic, ale żaden nie wiódł prymu w przeświadczeniu Ślizgonki. Co więcej, każdy z nich był na tyle oryginalny, że należało je rozpatrywać oddzielnie. Usta kobiet były delikatniejsze i o wiele, wiele słodsze. Skóra cieńsza i dawała o wiele mocniejsze wrażenia.. nerwy łaskotane ledwie muśnięciem mogły zdziałać cuda. Jasme niedbałym ruchem odgarnęła włosy z czoła, przy okazji pozwalając by jej wzrok spoczął na Krukonce. Wyglądała na bardziej rozluźnioną niż na początku spotkania. Swobodniejsze gesty i układ ciała powodowały, że była.. jeszcze piękniejsza. Jas nie wstydziła się tej myśli, ani nawet tej, w której zastanawiała się jakie w dotyku są piersi Krukonki. Nie należała do świętych, chociaż nie było łatwo zobaczyć ją z kimkolwiek w dwuznacznej sytuacji. Każdy jednak tuż przed snem miał swoje marzenia, niewypowiedziane pragnienia, które pozwalały mu odpłynąć w swój hermetyczny świat, gdzie wszystko to było rzeczywistością. -Zależy, kogo zapytasz, Chiaro di Scarno. -wróciła do niej leniwym krokiem, jakby raczej czegoś zapomniała, aniżeli chciała kontynuować tę rozmowę. Smak ust Krukonki zawrócił jej w głowie do tego stopnia, że już nie ukrywała swego spojrzenia w tymże kierunku. Krótkie, powłóczyste spojrzenia badające kształt ust dziewczyny. Nie zareagowała negatywnie. Merlinie, los jej sprzyjał? Czy spotkał w tej kuchni dwie zaciekawione sobą nawzajem kobiety? Stanęła przed nią i oparła dłoń o plecy krzesła, na którym siedziała. Uśmiech był delikatny, ledwie widoczny, ale zwiastujący... tak na prawdę same dobre rzeczy. -Mogę zwiastować nieszczęście... jeśli ktoś na nie zasłużył.. ale równie dobrze dobrą zabawę czy też... nieoczekiwane spełnienie... -jej głos cichł z każdym słowem, ale nadal był słyszalny, jakby krzyczała na środku boiska do quidditcha. -Pytanie co chcesz, bym Tobie zwiastowała. Nie mogła się powstrzymać, widząc minę Chiary, gdy zmierzała ku wyjściu. Mogła wyjść, pozostawić niedosyt jak zawsze.. mogła, ale nie chciała. Widziała umykające spojrzenia skrzatów, które zajęte pracą wydawały się tak uciekać od sytuacji jaka miała miejsce. Jasme podniosła dłoń i przesunęła kciukiem po ustach Krukonki. -Drżącej? Moje dobre serce nie pozwoli Ci drżeć, zaraz się rozgrzejesz. -nachyliła się ponownie i z lekkim dreszczem wzdłuż kręgosłupa powitała ponownie usta Krukonki. Teraz smakowały pikantniej. Jasme tym razem nie przerwała pocałunku. Z zaciekawieniem pieściła usta Krukonki własnymi, a potem, nieco odważniej czubkiem języka nakazała Chiarze, by je rozchyliła. Pocałunek stał się żywszy, gorętszy.. ale nadal subtelny na przekór charakterom obu pań.
Chiara di Scarno
Temat: Re: Skromne wielkiego początki Pon 16 Cze 2014, 19:46
Śmiem stwierdzić, że w tym momencie ich egzystencji, to Chiara miała większe doświadczenie od Jasmine (jeśli nie, to bardzo przepraszam i kajam się), a jednak w aspekcie związków lesbijskich nie posiadała przekonania Ślizgonki. Być może ulegając konwenansom, być może działając wedle wpojonych jej zasad, którymi kierowała się nie do końca świadomie, nigdy nie próbowała ust innej dziewczyny, nigdy nawet o tym nie myślała… do tej chwili, w której Jasmine zbliżyła się na odległość minimetrów. Co nie oznacza wcale, że była do osób homoseksualnych uprzedzona. Właściwie to ciekawiła ją mentalność takich ludzi, choć dotychczas nie przyszło jej do głowy, że mogłaby ją podzielać, przynajmniej częściowo. Tym niemniej jej myśli nie biegły tak szalonym tempem jak te należące do Vane. Biedna Chiara nie zdawała sobie sprawy z tego, że jej piersi przechodzą w tej chwili tak dogłębne oględziny, ale gdyby miała tę świadomość, raczej nie poczułaby się speszona. Prędzej mile połechtana. Trzeba jej przyznać, że dzieciństwo zniszczyło w niej wszystkie przyjmowane za naturalne granice moralne. Włącznie z tym jak należy (i jak absolutnie nie powinno się) zachowywać podczas pierwszego spotkania z osobą, co do której żywimy podejrzenia, że może być chętna… napalona na nas, innymi słowy. Nie zareagowała negatywnie, bo i dlaczego miałaby się opierać czemuś, co jej także się podobało? Nie miała w tej chwili żadnego kochanka, nie miała nawet takiej osoby w planach, nic więc jej nie ograniczało. Mogła robić to, na co miała ochotę. A w tej chwili miała chęć przekonać się, czy pocałunek Jasmine podziałał na nią, bo nastąpił tak znienacka, czy też może było to coś więcej…? Źrenice Chiary powiększyły się, kiedy Ślizgonka ponownie zbliżyła się do niej, kładąc dłoń na oparciu krzesła i pochylając się tak, że jej piersi znajdowały się gdzieś na wysokości oczu di Scarno. -Pytam Ciebie. – odparła swobodnie, jakby cała ta sytuacja wcale nie była dla niej nowa i dość niepokojąca. Być może Chi nie była niewinną dziewicą, jednak w tej chwili do pewnego stopnia czuła się przytłoczona biegiem wydarzeń. Inna sprawa, że postanowiła nie dać zwyciężyć tym zahamowaniom i zaszaleć. Nie ważne czy miało to mieć jakikolwiek ciąg dalszy. Słysząc pytanie dziewczyny, uśmiechnęła się kącikami ust i spojrzała na nią z iskierkami w oczach. -Nie jestem masochistką i zdecydowanie wolę dobre przepowiednie. – odparła cichym głosem, dopasowując się do tonu, którego zaczęła używać Jasmine. Całkowicie nieświadomie, po prostu uległa atmosferze sytuacji. Kiedy poczuła kciuk Vane na swojej wardze, dotknęła go delikatnie czubkiem języka. Nic nie odpowiedziała na jej kolejne stwierdzenie, po prostu czekając na ciąg dalszy, wiedząc, że on nastąpi… I miała rację. Z jakichś względów ta Krukonka rzadko się myliła, może dlatego, że była cholerną realistką i to całkiem niegłupią, a w dodatku całkiem nieźle rozkodowywała rzeczywistość. Powiadają, że to dość częste w przypadku dzieciaków, które wychowywały się z popieprzonymi rodzicami. Ochoczo przystała na pocałunek i nawet jeśli początkowo czuła się osobliwie czując zapach jaśminu i mając pod palcami kobiecą talię i piesi, nieco bardziej obfite niż jej własne, to szybko się rozkręciła niesiona wzmagającą się falą pożądania. Przyciągnęła dziewczynę do siebie, zmuszając ją aby okrakiem przysiadła na jej kolanach i na moment wykrzywiła usta w zawadiackim uśmiechu. Ach, biedne skrzaty, co one musiały oglądać.
Jasmine Vane
Temat: Re: Skromne wielkiego początki Sro 02 Lip 2014, 01:27
Kobiety.. te ich przewrotne natury. Niepojęte i niezrozumiałe dla większości społeczeństwa. Niebezpieczne dla tych, którzy pragną zgłębić ich tajemnice. Jedynie one same potrafią się poruszać po krętych ścieżkach niedopowiedzeń i posługiwać tak skomplikowanym językiem ciała. Kusiły i nęciły, aby uzyskać to co chcą. Wabiły i niewoliły tych, których chciały w danej chwili i momencie. Kto lepiej odczyta intencje takiej, jak nie druga kobieta? Jasmine doskonale orientowała się w swoich pragnieniach i potrzebach. Nie czuła się źle z faktem, że lubiła patrzeć na nagie, kobiece ciało.. że często zastanawiała się, jak smakują usta koleżanki na roku. Może to była nastoletnia ciekawość, kto wie. Nie koncentrowała się jednak tylko na kobietach! Mężczyźni też mieli coś w sobie, u nich pociągająca była ta silna postawa i ostre rysy twarzy. Mocny, korzenny zapach ich perfum. Każda osoba była wyjątkowa na swój sposób i Jasmine nie widziała powodu, aby ograniczać swoje zachcianki. Teraz na pierwszym planie była ta Krukonka. Nie byle jaka, bo właśnie di Scarno. Alabastrowa skóra prosiła się o dotyk, wypukłe usta błagały o pocałunek. Jasmine miała się oprzeć takim pokusom? Kiedy nie wyczuła sprzeciwu, podchwyciła dalszą grę, którą sama zaczęła. Nigdy nie wracała do swojej "ofiary", by powtórzyć pocałunek i dać satysfakcję. Teraz było inaczej. Teraz niewidzialna siła pchała ją do Chiary i nakazywała wręcz brnąć dalej. Nie opierała się. Kosztowała ust Krukonki po raz drugi, a miała wrażenie, że to ciągle pierwszy raz. Co rusz smak jej ust się zmieniał. Zamruczała cicho, kiedy brunetka przygarnęła ją do siebie, narzucając pozycje. Usiadła okrakiem na jej kolanach i pozwoliła, aby ich biusty stykały się ze sobą w najczulszych miejscach. Każdy oddech, tak idealnie zsynchronizowany drażnił zakończenia nerwowe dokładnie w tych najczulszych sferach ciała. Jasme czuła miłe łaskotanie spływające do brzucha. Objęła dziewczynę w pasie lewą ręką, a drugą zawędrowała do włosów. Badała fakturę włosów Włoszki dokładnie, by niby przypadkiem spłynąć na ramię. Stąd już niedaleka droga do piersi. Były nieco mniejsze od jej własnych, ale miały inny kształt i na pewno były inne w dotyku. Jasmine przesunęła niecierpliwymi palcami po krągłościach koleżanki. Chciała je zbadać dokładniej, ale ani nie to miejsce i nie pora.. poza tym na pierwszym spotkaniu nie chciała jej przyprawiać o zawał! Coś jej mówiło, że tych spotkań może być więcej. Jasme przygryzła dolną wargę Krukonki, patrząc jej prowokująco w oczy. -Niech to nie będzie przepowiednia, a zapowiedź. -szepnęła, owiewając usta Krukonki ciepłym oddechem. W powietrzu unosił się zapach jaśminu.
Chiara di Scarno
Temat: Re: Skromne wielkiego początki Czw 03 Lip 2014, 12:27
Wytłumaczenie tego ewenementu jest jedno i w dodatku bardzo proste – Chiara nie była ofiarą Jasmine. Być może nie zainicjowała pocałunku i poddała się w tej kwestii dominującej pewności siebie Vane, ale już po chwili kusiła w równym stopniu co Ślizgonka. Jednego nie można jej odmówić, szybko dostosowała się do nowej sytuacji. A może po prostu było coś takiego w tej sytuacji, w tej dziewczynie, z którą ją dzieliła, że przestała każdy moment analizować na wiele sposobów i pozwoliła sobie, a precyzyjniej mówiąc - swoim zmysłom na przejęcie kontroli nad ciałem. Co zaś się tyczy lekkiego i w dużej mierze mimowolnego zmieszania Włoszki… Nie wynikało ono bynajmniej z żadnych uprzedzeń do związków dwóch osób tej samej płci. Prawdę powiedziawszy Chi mało obchodziło kto, co, komu i gdzie wsadza, czy też ma wsadzane. Wyznawała zasadę, że każdemu wolno robić ze swoim ciałem to, co mu się żywnie podoba. Byłe nie epatować tym publicznie do obrzydzenia. Po prostu po związkach z facetami, które w dużej mierze zaspokajały jej potrzeby, nie spodziewała się tego, co miało miejsce w tej chwili. Tego, że jej brodawki będą reagowały na bliskość piersi Jasmine, a znajome ciepło rozleje się w okolicach podbrzusza, przynosząc ze sobą także poczucie tęsknoty za spełnieniem. Tego, że kobiece usta mogą dawać tyle samo wrażeń co męskie, a może nawet więcej, ze względu na ich nowość w przypadku Chiary. I do pewnego stopnia także status zakazanego owocu. Tego, że jej dłonie instynktownie wsuną się pod skromną bluzeczkę Ślizgonki docierając do nagiego, rozgrzanego ciała. Że palce sycić się będą krągłościami, które znały przecież tak dobrze, bo Krukonka nie różniła się w istocie od Vane. A jednak wychwytywanie tych niewielkich różnic jedynie potęgowało siłę doznań. Badała delikatnie, gładziła i pieściła ciało równocześnie bliskie jej i nieznane, pełne tajemnic, których rozwiązaniem, nieoczekiwanie dla niej samej, chciałaby się zająć. Choćby już. Choćby teraz. Choćby zaraz. Kiedy Jasmine przerwała pocałunek i wycofała ciekawskie dłonie, Chi szerzej rozwarła oczy o kusząco rozszerzonych źrenicach, zdradzających to, czego nie wyjawiały słowa. Jej spojrzenie było odrobinę pytające. Najwyraźniej Krukonka zapomniała, gdzie się znajdują, albo też tłum skrzatów w niczym jej nie przeszkadzał. Czego miała się z resztą bać? Plotek? Nie sądziła aby związek z dziewczyną, a konkretniej drobny „incydent” mógł zaszkodzić jej reputacji. Raczej by ją tylko ubarwił. Uśmiechnęła się lekko na słowa dziewczyny, wyjmując dłonie spod jej bluzki i przenosząc je na uda, którymi Jas oplatała ją w pasie. -Miałam rację, Jasmine, zdecydowanie zwiastujesz rzeczy znacznie przyjemniejsze od nieszczęścia. – wyszeptała w jej usta i musnęła je jeszcze raz w delikatnej pieszczocie.
Jasmine Vane
Temat: Re: Skromne wielkiego początki Sro 30 Lip 2014, 20:18
Kobieta w czasie dorastania kierowana była milionem, niekiedy sprzecznych hormonów. Poznawała swoje ciało i swoje lubieżne pragnienia, pragnąć coraz więcej i coraz mocniej. Wrodzona ciekawość panny Vane dodatkowo ją nakręcała. Miała przed sobą bardzo atrakcyjną w jej mniemaniu kobietę. Chiara kusiła swoim ciałem i subtelnym zapachem perfum, których połączenie dla Jasmine było nietypowe i przez to pociągające. Wyczuwała te znajome prądy błądzące po jej nerwach, gdy z aprobatą przyglądała się załomom w sylwetce Krukonki. Zapałała pożądaniem do tej brunetki, która jeszcze chwilę temu w ostrych słowach komentowała każdą jej wypowiedź. Może to był sposób na Jas? Każda osoba odważnie stawiająca czoła jej paskudnemu charakterowi zasługiwała na szczególne zainteresowanie. Dodatkowo, gdy osoba ta miała kusząco wydęte usta. Korciło, by Ślizgonka przygryzła te niepokorne wargi za niewybredne i bezbłędne komentarze. Chciała jej dać nauczkę, a jaka nauczka jest lepsza jak ta, która była zarówno przyjemna jak i pożyteczna? Brunetka w zielonych barwach nie przywykła, by nie dostawać tego, czego chce, więc wiedziała, że pocałunek z Chiarą to tylko kwestia minut. Może kwadransów. Nie żałowała swojej decyzji i pochwalała w duchu, że Krukonka się nie spłoszyła. Dobrze oceniła sytuację. Ciało Chiary było bardzo przyjemne w dotyku i aż pojedynczy, niemy jęk żalu przeszedł przez gardło Ślizgonki. Chciała więcej. Jednak ani miejsce ani kobiece dni nie sprzyjały zbytnio dalszej nauce anatomii. Kobiece usta były bardziej delikatne i mocniej unerwione, dawały więcej rozkoszy.. kto lepiej zna ciało kobiety jak ona sama lub inna przedstawicielka płci pięknej? Jasme była dopieszczona tym pocałunkiem i już teraz wiedziała, że to nie było ostatnie ich spotkanie o takim podłożu. Przerwanie pocałunku było nieuniknione, ale i konieczne. Co to za radość, odkryć się ze wszystkich kart już teraz . Lepiej zanęcić i oczekiwać niecierpliwie na kolejną taką okazję.. Jasme spojrzała Chiarzę w oczy i uniosła kąciki ust do góry. Opuszkami palców przesunęła po policzku Krukonki, jakby chcąc sobie zachować dotyk jej skóry na dłużej. O wiele dłużej. Wystarczyło, że podjęła tę grę. Jeszcze teraz Ślizgonka czuła ciekawskie palce Chi na swym brzuchu oraz piersiach, które zamiast ziębić, rozpalały.. -W takim razie z niecierpliwością oczekuję kolejnego spotkania... bez świadków. -Jasmine szepnęła cicho i ostatni raz ucałowała usta Krukonki. Z niejakim żalem zeszła z jej kolan i udała się do wyjścia, oglądając się jeszcze za di Scarno. Niedługo potem i Krukonka opuściła kuchnię, zostawiając niczego nieświadome skrzaty przy swej pracy.