|
| Posiadłość rodziny Carrow | |
| |
Autor | Wiadomość |
---|
Amycus Carrow
| Temat: Re: Posiadłość rodziny Carrow Sro 06 Sie 2014, 13:10 | |
| Ogromne drzwi otwierały się z dwóch stron, jednak tylko jedna strona została uchylona po rozbrzmieniu pozwolenia na wejście. Ani przez sekundę nie rozmyślał nad tym, jak dziwne było zadanie tego krótkiego pytania w odniesieniu do wejścia do sypialni przynależnej w końcu do niego. Rodzina Amycusa wywodziła się z silnych korzeni, a od strony matki biegła szlachecka krew i to zobowiązywało do przestrzegania istotnych zasad. Takich jak zapracowanie własnymi rękami na miano Carrowa, zadbanie o przyszłą rodzinę nie polegając na pieniądzach i wpływach rodziców. Szeroko pojęta niezależność prowadziła również do tego, iż sypialni Amycus nie traktował jako „własnej”. Było to jedynie pomieszczenie przepełnione mniejszymi czy większymi szczegółami, które w jakiś sposób miały być osobiste. Żył tutaj prawie przez 17 lat, jednak nie czuł się emocjonalnie do tego przywiązany. Ten dzień zaczął się przyjemnie, pozwalając mu obmyć dłonie w świeżej krwi człowieka, który zasługiwał całym swoim jestestwem na brutalne traktowanie. Oczywiście gdzieś głęboko w podświadomości pojawiła się wątpliwość, że w przyszłości Amycus sam może stać się czyjąś ofiarą, znosząc niechybne tortury, które być może doprowadzą go do szaleństwa. Śmierć wydawała się być zbyt łagodną karą na to, kim się stawał. Zamknął za sobą mahoniowe skrzydło drzwi, spojrzeniem poszukując sylwetki dziewczyny odzianej w brązowy koc, z którym została pożegnana. Celowo zignorował zapach, jaki zaczął wkradać się do jego umysłu i zatrzymał się kilka kroków przed łóżkiem, na środku którego siedziała różowa panienka. – Nie żartowałaś z tą piżamą. – przywitał ją lekko uniesioną do góry brwią oraz wskazaniem od niechcenia na ubranie dziewczyny, ukrytym nieznacznie tylko pod płachtą średniej grubości kołdry. Wyciszył w sobie wszelkie odruchy organizmu na widok narzeczonej[i] w [i]jego łóżku, skupiając się na przesłodzonym ubiorze brunetki. Zmuszony był patrzeć na nią niczym na dziecko, aby nie spowodować kolejnych odruchów nakazujących mu dążenie do zbliżenia z nią. Zbliżył się do łóżka siadając na jego krawędzi, obdarzywszy jedynie krótkim spojrzeniem śpiącego na poduszce jeżyka. I chociaż na języku krążył komentarz dotyczącego niewygodnego spania na igłach tego dziwnego stworzenia, bez słowa zgiął kolano wsuwając je głębiej na łóżko. Przekonany o swojej nieskazitelnym ubraniu wyciągnął łańcuszek Yumi zerwany dłonią Dereka, nie wiedząc o plamce krwi widocznej na kołnierzyku. Rozpięta na dwóch górnych guzikach koszula eksponowała uchybienie na śnieżnobiałym, eleganckim elemencie ubrania chłopaka. Trofeum zostało odebrane Derekowi w najbardziej z bestialskich sposób, chociaż młody Carrow nie czuł się w pełni usatysfakcjonowany. Mała granica bólu i wytrzymałości zmuszała go do robienia odpowiednio długich przerw, nie pozwalając również skorzystać z innych, bardziej wyszukanych narzędzi. Póki co nie otwieraj swojej dłoni, uniemożliwiając dostrzeżenie chociażby przebłysków zerwanej biżuterii. Krótkie zaklęcie wystarczyło na jego naprawę, dzięki czemu pamiątka Yumi odzyskała dawny blask. Komentowanie prostoty jej wypowiedzi nie miało dla niego sensu, ponieważ prowadziłoby do kolejnej bezowocnej dyskusji. Amcyus kierował się utartymi zasadami, a wśród nich znajdowała się uprzejmość względem gościa i poszanowania jego prywatności. Intymność w tym była niezwykle mocno przestrzegana, szczególnie w odniesieniu do gości państwa Carrow – czy to seniorów czy młodych. Nie był w stanie dłużej ignorować intensywnego zapachu jakim była otoczona brunetka, podejmując decyzję o pozostawieniu tej pościeli na kilka dni po jej wyjeździe. Uniemożliwiała mu zbliżenie się do niej, jednak takich drobnych zabiegów nie mogła zanegować. Wziął nieco głębszy wdech skinąwszy głową, przypomniawszy sobie o dziwnym uporze maniaka tej brunetki. Dostrzegł póki co brak opatrunku na ramieniu, jednak nie było to aż tak istotne w tej chwili jak przedmiot trzymany na otwartej już dłoni, wyciągnięty w stronę właścicielki.
|
| | | Yumi Mizuno
| Temat: Re: Posiadłość rodziny Carrow Sro 06 Sie 2014, 13:11 | |
| Nie uważała, że powinien pytać o pozwolenie na wejście do własnej sypialni. Ona była tutaj tylko tymczasowym gościem, który spędzi tutaj parę dni. Niekoniecznie resztę wakacji, nie ważyła naruszać się tak gościnności, poza tym wszędzie jest dobrze, ale w domu najlepiej. Nie zniesie długo wrogości Alecto, obcości otoczenia i wspomnień głęboko wygrawerowanych w jej umyśle, związanych z sypialnią położoną kilka drzwi obok. Mimo tego i tak czuła się dobrze w tym pomieszczeniu. Mogła zobaczyć Amycusa jeszcze bardziej "od kuchni". Widziała jego zdjęcia, jego biurko, siedziała na jego łóżku, a gdy wrócą do Hogwartu, na jego widok będzie mogła powiedzieć "Ja go znam". Zna nie tylko z imienia, ale i z charakteru, uszczknąwszy nawet kawałek niebezpiecznej mrocznej duszy. Nie musiał być przywiązany do swojego pokoju, a i tak te cztery ściany nosiły ślady jego obecności i mówiły coś o nim. O tym, jaki jest w szarej codzienności. Nie Ślizgonem, a Carrowem. Umysł Yumi by nakropiony już cierpieniem i śmiercią. Gdyby miała być świadkiem tortur bądź śmierci Amycusa, nie wiadomo czy kiedykolwiek by to przeżyła. Nie musieli być przyjaciółmi, aby być sobie w pewien sposób bliscy. Patrzyła jak wchodzi powoli do pokoju, zamykając za sobą drzwi. Uśmiechnęła się leciutko i odsunęła od siebie kołdrę. Pokazała zielone skarpetki na dowód, że mówiła całkowicie poważnie. - Mam ją od dwóch lat. Każdy ma w sobie coś z dziecka. - wyjaśniła, pakując stopy z powrotem pod kołdrę. Przyglądała się mu z daleka, próbując sprawdzić z jakim humorem do niej powrócił. Nie oczekiwała wielkiej radości, ale i tak cieszyła się, że w ogóle przyszedł. Dzisiaj nie chciała być sama, czując w swoim sercu lęk przed przedwczesnym powrotem Dereka. Wiedziała już, że go tu nie będzie przez długi czas, lecz nic nie mogła poradzić na głęboko zakorzenione "Ale jeśli..." Może trochę przypominała teraz dziecko, lecz tylko poprzez piżamy, skarpety i drobną sylwetkę. Po bliższym przyjrzeniu dało się zauważyć, że jej ciało dojrzewa, zmienia się i rośnie. Niedługo stanie się trochę wyższa, chociaż wciąż mała w porównaniu z innymi, jej biodra widoczniej zaokrąglą się tworząc zbyt chudą talię "osy", piersi staną się widoczniejsze pod koszulką, stanie się doroślejsza. Potrzebowało około dwóch, może mniej lat, aby dojrzeć całkowicie. Jeszcze przed ślubem pozbędzie się dziecięcego ciała, wyrastając na młodą kobietę. Chociaż siedzieli od siebie pewien kawałek, Yumi wyczuła obciążenie przy wezgłowiu. Czuła jak materac ugina się lekko, mieszcząc na sobie drugą osobę. I nie przeszkadzało jej to, nawet wsunięte w pościel kolano. Zmrużyła nieznacznie brwi zdziwiona tym, co trzyma w dłoni. Wyraźnie kierował do niej owe coś, co miało należeć do niej. Kolejny prezent? Dziewczyna przełknęła wszystkie swoje pretensje i uwagi dotyczące upominków i z pewnym wahaniem wyciągnęła ku niemu rękę. Nie dotykała jego dłoni, czekała, aż wypuści tajemniczy przedmiot do wnętrza jej dłoni. Blask srebrnego łańcuszka odbił w oczach Yumi iskierkę zdumienia, gdy zimny przedmiot znalazł się już w jej ręku. Siedmioramienna gwiazdka zawisła z boku, lekko poruszając się na boki. Yumi odruchowo sięgnęła drugą dłonią do swojego obojczyka, jakby szukając tam biżuterii. Przysunęła do siebie znalezioną i naprawioną gwiazdkę, łapiąc ją za końcówkę i wypuszczając, przedstawiając ją w całej skromnej okazałości. Jej usta rozchyliły się w uśmiechu. - Dziękuję... To bardzo miłe. - i mówiła całkowicie szczerze, uradowana, że odzyskała tak brutalnie odebraną wartość. Dotknęła opuszkiem palców wisiorka, sprawdzając czy wszystko gra. Łańcuszek lśnił, jakby dopiero co go kupiła. Czuła nawet mrowienie w zagłębieniu obojczyku, bo tam powinna znajdować się teraz ta gwiazdka. Yumi miała ponowić pytanie o zjedzone śniadanie, miała też poprosić o zapięcie wisiorka na szyi. Łańcuszek, który unosiła na wysokości swoich oczu, wypadł jej spomiędzy palców opadając lekko na kołdrze. Yu wpatrywała się w okolice szyi Amycusa. Nie opuszczała ręki i nie odrywała wzroku od czegoś na jego kołnierzyku. Musiał zjeść śniadanie, skoro pobrudził się nieznacznie... czymś czerwonym. Ten argument nie wypalił, bo dziewczyna już znała pochodzenie tej plamy. Cicho zachłysnęła się powietrzem i opuściła rękę, uciekając wzrokiem, aby ukryć ból. - Kołnierzyk. Musiałeś pobrudzić się. - to do niego nie pasowało. Był zawsze perfekcyjny, a odnalazła w nim coś nieczystego. Nie przeszkadzałoby jej to tak bardzo, ba, rozczuliłaby się nad tą drobniutką, jednorazową wadą, gdyby na kołnierzyku nie miał... krwi. Zacisnęła palce na pościeli, gniotąc ją w dwóch miejscach. Nie rozluźni się dopóty dopóki Amycus nie usunie tej małej szkody. Nie mogła na to patrzeć. Nie mogła, bo znowu by coś w niej pękło i rozpłakałaby się jak dzieciak. Nie chciała już być słaba, więc nie patrzyła. Krew oznaczało wypuszczenie okrucieństwa ze smyczy. Po raz kolejny Yumi z dziwnym uściskiem w sercu stwierdziła, że jej narzeczony jest zdolny do wszystkiego. Bała wyobrażać sobie co stało się z Derekiem, w jakim jest stanie. Wiedziała, że jego życie było bardzo zagrożone, wszak dojrzała w Amycusie śmiertelnie niebezpiecznego drapieżcę, przez tamte parę chwil. Nie mogła jednak wymusić na sobie odpowiedniego odruchu - potępienia i ucieczki. Zrobił to dla niej. |
| | | Amycus Carrow
| Temat: Re: Posiadłość rodziny Carrow Sro 06 Sie 2014, 13:11 | |
| Najwyraźniej, musiał nauczyć się odbierać słowa Yumi w bezpośredni sposób, jako szczere i w pełni prawdziwe, może nawet jako niewielkie ostrzeżenie na przyszłość. Zerknął i zatrzymał spojrzenie na zielonych, włochatych skarpetach ukrywających zadziwiająco drobne stopy. Przez moment zastanawiał się jaki rozmiar buta nosi oraz czy potrafiłaby nauczyć się nosić obcasy kiedykolwiek. Mimowolnie prześlizgnął się wzrokiem przez dziecinne ubranie, zatrzymując się ostatecznie na twarzy dziewczyny. Skinął głową odpowiadając również słabym uśmiechem, aby kątem oka zarejestrować jak chowa ponownie stopy pod materiał kołdry. Odwrócił dłoń, aby wypuścić odnowioną i wyczyszczoną biżuterię. Używając odpowiednich zaklęć rozmyślał nad symbolicznym przekazem, jaki chciał jej ofiarować, odnosząc się również do blizn i czerwonych szram, które usunął kilka godzin po niefortunnej próbie Dereka. Z uwagą obserwował zmianę na jej twarzy, kiedy uświadomiła sobie jaki przedmiot znalazł się na wnętrzu dłoni. Pochylił nieznacznie głowę, aby mieć lepszy widok na rozjaśniające się w zdumieniu oblicze oraz iskrzące się oczy, próbując zręcznie ocenić jakie uczucia kryją się za tymi ciepłymi, brązowymi tęczówkami. Ponownie uniósł usta w imitacji niemrawego uśmiechu, przekonany iż taka forma odpowiedzi powinna jej wystarczyć. Uniósł głowę, prostując swoją sylwetkę i cofnął w końcu rękę, kładąc ją na wysokości kolana w momencie, kiedy Yumi nagle zamarła. Odprowadził łańcuszek wzrokiem, instynktownie doszukując się zagrożenia za swoimi plecami. Zdążył jedynie spiąć twarz w grymasie popędzenia do wyjaśnień, kiedy jedno słowo wypadło spomiędzy słabych i chyba lekko drżących ust dziewczyny. Prawa ręka uniosła się w górę, zatrzymując na wskazanym przez nią miejscu. Uciekła swoim wzrokiem niczym sarna, próbując opanować nadchodzącą falę cierpienia i bólu związanego z przypomnieniem o .. no właśnie, o czym? Carrow podniósł się niespiesznie z krawędzi łóżka i zbliżył się do szafy, przy której już dzisiejszego dnia stanął. Rozchylił jedno skrzydło, umożliwiając odbicie się promieni słonecznych w lustrze. „Pobrudzenie się” nie wchodziło przecież w rachubę, dlatego uniósł podbródek przesuwając opuszkami palców po zaschniętej już krwi mieszczącej się na białym kołnierzyku. Plamka nie należała do najmniejszych, ponieważ na spokojnie dostrzec można było trzy krople – średnica jednej nachodziła na drugą, tworząc coś w rodzaju owalu. Amycus zacisnął palce na krawędzi przytrzymywanych drzwi, odchylając po chwili lustro po to, żeby dostrzec czy Yumi siedzi odwrócona w drugą stronę. Mógł oczywiście użyć różdżki, z którą się nigdy nie rozstawał. Zniszczyć ślad, stosując zwykłego czyśćca, jednak spojrzenie oczu Merberetówny nakazywało mu zmienić garderobę. Obserwował ciężko unoszącą się klatkę piersiową lekko pochylonej dziewczyny, próbującej ukryć się za kolanami. Widział zaciśnięte do granic możliwości palce, będące jedynym stabilizatorem rzeczywistości i realności. Wypuścił drażniące płuca powietrze, przenosząc palce na guziki koszuli, którą zaczął zwyczajnie w świecie odpinać. Szelest materiału burzył tę przyjemnie lekką ciszę, podczas gdy Amycus nie zamierzał udawać iż wszystko jest tak jak być powinno. Ciężko było ocenić w jakim był humorze, ponieważ odwrócił się plecami do Krukonki nie miała możliwości spoglądania na jego twarz. Jeśli ośmieliłaby się zerknąć na lustro, dostrzegłaby najpierw wyjęte ze spodni płowy pomarszczonej koszuli, rozpiętej do końca i poszukiwania świeżego ubrania. Oblicze Amycusa umykało przed dostrzeżeniem lekko zachmurzonej miny, jednak w końcu zatrzymał się i sięgnął coś z wieszaka. – Czasami się tak zdarza. – Nawiązał rozmowę z Yumi tylko i wyłącznie po to, aby oswoić ją z widokiem krwi na jego ubraniu. Nie podejrzewał, że będzie towarzyszyć mu podczas znęcania się nad poszczególnymi ofiarami, jednak dostrzegł w tej sytuacji całkiem korzystną możliwość. Miał blisko miesiąc do przekonania dziewczyny na prawdo do zemsty, w jakiej zamierzał jej pomóc. Z miłą chęcią będzie odbierał życie Derekowi, jednak o tym nie musiała wiedzieć. Teraz chodziło mu przede wszystkim o to, aby zmierzyła się ze swoimi lękami i spojrzała prosto na tę irracjonalnie maleńką plamkę krwi. Kolejny szelest materiału poinformował Yumi o zmianie odzienia, kiedy Amycus zwinął brudny materiał na wieszak i wyciągnął różdżkę. Ciche zaklęcie popłynęło z jego ust, usuwając wszelkie ślady. Żółta lampka pojawiła się w umyśle Ślizgona, który zerknął ponownie w stronę odbicia w lustrze i ukrytej w nim dziewczyny, udającej że wcale jej tam nie ma. – Gdzieś jeszcze? – Tym pytaniem zamierzał zmusić ją do tego, aby podniosła wzrok i spojrzała na niego, lustrując uważnie odkryte ciało. Można by pokusić się o stwierdzenie, że narcystycznie chciał pochwalić się swoimi mięśniami oraz niewielkimi bliznami. Trudno jednak podejrzewać o coś takiego Amycusa Carrowa, który chciał po prostu złowić dwie rybki za jednym razem. Po pierwsze przekonać się jak niewielka jest odwaga Yumi, a po drugie upewnić się czy w przyszłości będzie mógł wykorzystać zalety swojego ciała – ot, czy nastolatka potrafi docenić mięskie piękno. No dobrze, męskie, nie mięskie. (musiałem : D)
|
| | | Yumi Mizuno
| Temat: Re: Posiadłość rodziny Carrow Sro 06 Sie 2014, 13:12 | |
| Czy umiałaby nauczyć się chodzić na szpilkach? Masa dziewcząt umiała, więc dlaczego nie ona? Złamałaby sobie pięć razy nogę, skręciła trzy razy kostkę, ale nauczyłaby się. Tylko po co? To nie było jej potrzebne, ponieważ traktowała siebie za dosyć mało urodziwą osobę. Od czasu do czasu pozwalała Anastasii zrobić z niej bóstwo, z czego w efekcie śmiały się w najlepsze, jednak nikt jej takiej nie widział. Musiała nauczyć wydobywać z siebie piękno i chwalić się nim światu. Jeśli tylko pozbędzie się Dereka ze swojego życia. Mile udobruchana zarejestrowała odwzajemniony uśmiech, chociaż nie tak intensywny jaki wolałaby widzieć. Nie narzekała jednak, ciesząc się z jakiejkolwiek reakcji poza zimną obojętnością. Przez chwilę pozwoliła mu oglądać iskierki wdzięczności i ulgi w jej oczach, jednak i to szybko zniknęło. Pojawiło się speszenie i zmieszanie, jednak nie lęk. Zapomniała na chwilę o odzyskaniu naszyjnika, wbijając spojrzenie w śpiącego jeżyka. Widziała jak oczekiwał wyjaśnienia. Chwila od zauważenia "brudu" a do wypowiedzenia paru słów była krótka, jednak wystarczająco trudna do zniesienia. Ukradkiem oglądała jego reakcję na tak radykalne dla niego niedociągnięcie. Wyczuła jak podniósł się z łóżka, idąc twardo ku lustrze. Przyglądała się mu jak ogląda plamę tak bardzo przykuwającą uwagę w śnieżnobiałej koszuli. Musiała odwrócił głowę dostrzegając, że postanowił przebrać się. Ot tak, jakby tutaj jej nie było. Nie rozumiała dlaczego nie użył zwykłego, prostego zaklęcia, tylko postanowił zmienić odzież. Coś jej świtało, że być może chciałby odwdzięczyć się pięknym za nadobne albo po prostu sprawdzić jak zareaguje na widok jego nagiego torsu. Najpierw musiałby zmusić ją do podniesienia zmieszanego wzroku... Nie patrząc w odbicie lustra dostrzegała ruchy rąk, gdy odpinał po kolei guziki. Zrobiło się jej znacznie goręcej w pościeli i gdyby go tu nie było, odkryłaby się, aby zaraz nie spocić się i nie wyglądać na zgorączkowaną. Przełknęła nadmiar śliny i starając się oddychać spokojnie, wbiła na powrót spojrzenie w jeżyka. Przestała nawet zaciskać palce na pościeli, zajmując dłonie poduszką wciąż opartą o jej zgięte kolana i brzuch. Nie ośmieliła się patrzeć dalej w lustro, trzymała się jak najdalej od tej strony pokoju, bo już wiedziała, że Amycus zdjął z siebie koszulę. Jej narzeczony ot tak przebiera się na jej oczach. Starała się nawet nie słyszeć szelestu ubrania, wyjmowanego wieszaka, przekładania ubrań i szukania innych. Nie dała się wprowadzić do rozmowy, nie chciała za bardzo pytać, jak często zdarza mu się zostawić jakikolwiek ślad... i dlaczego mu się to zdarza. Z pewną ulgą usłyszała szept zaklęcia ufając, że jednak usunął ślad zaklęciem i w końcu ubierze się, nie wpędzając jej w takie zakłopotanie. Dobrze wiedział, że to bardzo niestosowne zachowanie i nie chciałaby zerkać na niego tak obnażonego. Mimo swojego postanowienia gapienia się na jeżyka, dała nabrać się i odruchowo zerknęła nań, w poszukiwaniu odpowiedzi na jego pytanie. Cicho jęknęła i wzniosła oczy ku niebu, kiedy już jej wzrok padł na odsłonięty tors Amycusa. - Carrow. - jęknęła i patrzyła na niego spode łba. Próbowała nie przyglądać się widocznym mięśniom pleców, współgrających ze sobą, gdy sięgał po coś do szafy. I na szerokie barki, w których niedawno ukrywała się przed wszystkimi. Nie mogła uwierzyć, że to były te ramiona. Tak samo śmiała się w duchu z samej siebie, że rozważała przytulanie jeża, skrzata i kughuara. To nieporównywalne ze znalezieniem się w takich ramionach, które robiły na niej największe wrażenie. Z przestrachem zauważyła pragnienie dotknięcia i sprawdzenia każdego mięśnia z osobna. Dobrze, że stał do niej tyłem. Jeśli nie patrzyła na odbicie, jeszcze dawała radę, aby nie pisnąć i nie wyjść. Nie wiedziała czy znowu zapanuje nad swoim językiem i odważnie nie skomentuje jego postury ani swoich głupich, niepoprawnych myśli. Wzięła głębszy wdech i dotknęła dłońmi swoich policzków. Gorących, dobrze, że nie zarumienionych. Gdyby mogły przestać tak parzyć od zażenowania, Yumi byłaby szczęśliwa. - Nie, już nigdzie. - mruknęła pod nosem, pocierając swoje policzki i starając się wyglądać wciąż normalnie. Specjalnie to zrobił. Umyślnie wybrał zmianę odzieży zamiast użycie zaklęcia. Aby wpędzić ją w zakłopotanie i sprawdzić czy jest chociaż trochę podatna na jego niewątpliwą urodę. Nie musiał sprawdzać, wystarczyło na nią spojrzeć. Była na niego za to wściekła, chociaż odczuwała też potrzebę uśmiechnięcia się. Był cholernie sprytny, ale jaki miał w tym cel? - Jeśli powiesz, że potrzebujesz pomocy w zapięciu guzików albo w wyborze koszuli, naślę na ciebie mojego jeża. - dodała grożąc dziecinnie i niepoważnie. Wolała nie ruszać się z łóżka. Tak dla bezpieczeństwa swoich własnych zmysłów. |
| | | Amycus Carrow
| Temat: Re: Posiadłość rodziny Carrow Sro 06 Sie 2014, 13:13 | |
| Podejmowane przez niego decyzje były dobrze przemyślane, chociaż nie potrzebował zbyt wiele czasu na to. Wystarczyło rozważyć kilka argumentów i kontrargumentów, dzięki którym miał pogląd na sytuację. Usłyszawszy jęk wymykający się spod warg dziewczyny, odhaczył w umyśle przynajmniej jeden plus kiedy uciekła na krótki moment spojrzeniem. Zerknęła właściwie tylko na niego, a potem speszona pomknęła dalej, całą sobą krzycząc o potrzebie wyrwania się z tego miejsca i zasłonięcia zażenowania. Czy jednak było tylko to uczucie, które kierowało jej ruchami? W odbiciu dostrzegł jak podnosi swoje dłonie i upewnia się, czy policzki mają tę samą temperaturę. Szósty zmysł podpowiadał mu, że są o wiele cieplejsze niż zazwyczaj – w innym przypadku nawet do głowy by jej nie przyszło, aby to sprawdzać. Odwrócił się powoli w stronę łóżka, chwytając w prawą rękę wieszak ze świeżą koszulą. Zamknął drzwi od szafy bez najmniejszego skrzypnięcia czy trzasku, przewieszając przez klamkę tę pobrudzoną. – Na pewno? – Podchwycił jej burkliwą próbę odsunięcia albo nawet zakończenia tematu. Przyjemniej mu było jednak chodzić bez koszuli, ze świadomością łamania zasad przyzwoitości. Podszedł do łóżka z ubraniem, przystając kilka kroków przed krawędzią z lekko pochyloną brodą. Jego twarz była dziwnie rozluźniona, a przebłyski w oczach pozwalały na prawidłową interpretację wcześniejszych, nienaturalnych dźwięków w głosie Amycusa. Iskierki bowiem były jednym z wyznaczników niewielkiego rozbawienia, które odnalazł w ściągniętych rysach twarzy Yumi, tak bardzo usilnie próbującej powstrzymać naturalną reakcję. - Koszulę już wybrałem, ale wiesz… palce mam nie do końca sprawne, więc mogłabyś pomóc. Nie obraziłbym się. – Najwyraźniej, Amycus potrafił na kilka chwil zdjąć tę ponurą powagę i obojętność, ustępując miejsca improwizacji. Jego bandaże działały na jego korzyść, ponieważ sięgały aż do łokci na obu kończynach. Nie podejrzewał, aby w takim stanie Yumi potrafiła zręcznie zmienić temat i zapytać dlaczego w ogóle się one tam znalazły. Gra, którą samoczynnie rozpoczął wprawiała go w dziwny, acz dobrze znany nastrój. Przesunął spojrzeniem po piżamie dziewczyny, która była praktycznie przykryta jedynie strzępkiem kołdry na wysokości stóp. Nie zamierzał powiedzieć tego na głos, jednak starał się naprowadzić ją samym spojrzeniem iż postanowił odwzajemnić się za jej swobodę – własnym rozluźnieniem. - Ale to potem, na razie jest przyjemniej bez koszuli. – Skwitował wbrew przewidywaniom Yumi, która usilnie próbowała namówić go swoim zachowaniem do zmiany nastawienia i ubrania się. Zamiast tego otrzymała ciężar ciała, który znalazł się po prawej strony niej samej, na krawędzi. Koszula na wieszaku wylądowała w okolicach stóp, bezpieczna i wypracowana do granic perfekcyjności. Amycus schylił się, odwracając plecami do dziewczyny tylko i wyłącznie po to, aby… rozwiązać buty i już po chwili podeszwy stuknęły o podłoże. Łóżko nie miało prawa skrzypnąć, ale Krukonka z pewnością poczuła jak materiał ugina się i deformuje pod wpływem nowego ułożenia drugiego gościa. Młody Carrow położył się na plecach podwijając jedną z rąk w górę, aby umiejscowić wygodnie swoją głowę na łokciu. Milczenie mu ani trochę nie przeszkadzało, szczególnie że nie miał teraz nic mądrego do powiedzenia. Zamiast tego wwiercał się spojrzeniem w profil Yumi, próbując sprowokować ją do spojrzenia w jego stronę. Musiał, po prostu musiał ujrzeć ten błysk w jej oczach. Musiał się upewnić, że go dostrzegł.
|
| | | Yumi Mizuno
| Temat: Re: Posiadłość rodziny Carrow Sro 06 Sie 2014, 13:14 | |
| Nie powinien tak zachowywać się. Wykorzystywał jej słabość, bawił się jej zażenowaniem i z radością sprawdzał jak reaguje na widok męskiego odsłoniętego, cholernie przystojnego torsu. Yumi musiała w myślach wciąż powtarzać dlaczego go nie lubi i czemu tak ją irytuje. Desperacko wspominała powody ich kłótni, jego aroganckie zachowania, a i tak nie mogła pozbyć się widoku jego mięśni sprzed oczu. Nie powinien tego robić, świetnie przy tym się bawiąc. Wycierpiała dzisiaj zdecydowanie zbyt wiele, ledwie otrząsnęła się z próby gwałtu, a już otrzymała pół nagiego Amycusa. Gdyby nie była sobą, cieszyłaby się z takich widoków i plotkowałaby o tym z Anastasią, wzdychając i piszcząc. Niestety była sobą i jej policzki były podejrzanie ciepłe. Dziękowała mamie, że nie odziedziczyła w genach czerwienienia się tak, jak ponoć miała to jej babka. Byłaby teraz czerwona aż po koniuszki włosów. Zacisnęła mocno usta, gdy pytał czy aby na pewno nie widać żadnych śladów. Nie odpowiedziała, uznawszy to za kolejną prowokację do przyjrzenia się jego posturze. Yumi nie miała nawet sił przejmować się plamką, którą widziała, bo bardziej oszałamiający było jego odsłonięte ciało. Uparcie pilnowała się, aby na niego nie zerkać, szczególnie wtedy, kiedy podszedł z niewiadomego powodu do łóżka. Nie widziała tego rozluźnienia i zmniejszonej powagi. Słyszała w jego głosie, że świetnie się bawił i nie zamierzał odpuścić zanim jej trochę nie podręczy i nie dokuczy. Prawie roześmiała się z takiego obrotu sytuacji i z jego sprytnych zabiegów. Nie bawiło jej to jednak wcale, bo to ona musiała silić się na względny spokój i udawać, że wcale nie przejmuje się półnagim narzeczonym. Miał przynieść jej kakao i pączka, a w wyniku niefortunnej zwróconej przez nią uwagi, po prostu rozebrał się. Chyba bezpieczniejsze były słodycze. Nie wierzyła własnym uszom! Zamrugała powiekami oszołomiona, że podbił jej pomysł, dodał argument i sformułował to w prośbę. Żartowała! Wziął to na poważnie i gdyby nie była sobą... chętnie by mu pomogła. - Ufam, że tobie wyjdzie to lepiej. - mruknęła wyraźnie speszona jego zachowaniem. Jak dobrze, że miała alibi na resztę dnia i nikt nie postanowił ani jej szukać ani odwiedzać. Naoczny świadek rozebranego Amycusa i Yumi siedzącej w jego łóżku wywnioskowałby niewątpliwie, że dzieje się tutaj coś wysoce nieprzyzwoitego i intymnego. Wystarczyło jednak zobaczyć minę dziewczyny, aby zrozumieć, że Amycus po prostu jej dokucza. Zamknęła oczy i stłumiła jęknięcie w gardle. Czyli jednak postanowił nie ubierać się, skoro odmówiła mu pomocy zapięcia guzików. Gdyby wiedziała co mu chodzi po głowie, wybrałaby pierwszą opcję bądź trzecią - nasłanie na niego Gruzdka. Jeż niewiele zrobiłby tak uzdolnionemu czarodziejowi, co innego skrzat. Zacisnęła palce na "jaśku", wyczuwając, że podszedł znacznie bliżej nie tylko łóżka ale i jej. - Carrow, wystawiasz moją cierpliwość na próbę. - miało to zabrzmieć groźnie, a wyszło coś podobnego do bezradnego jęku. Zerknęła kątem oka, aby sprawdzić co on robi i pożałowała na wstępie. Zrobiło się jej jeszcze goręcej, głównie na policzkach. Dotknęła ręką swojego czoła i pokręciła głową, gdy usiadł na materacu, aby po chwili ułożyć się wygodnie na wyciągnięcie ręki. - Na gacie Merlina, ubierz się. Koszula jest bardzo ładna, powinieneś ją założyć. Najlepiej natychmiast. - przeniosła spojrzenie na odzież leżącą przy ramie łóżka. Robiła wszystko, aby nie patrzeć na niego i nie wydać się. Ona przynajmniej zakrywała się kocem, aby zmniejszyć chociaż trochę posmak nieprzyzwoitości, a on nic sobie z tego nie robił. Lekceważył wszystko, postanawiając zabawić się i ją obserwować. Teraz tylko jeżyk ich oddzielał, jednak nawet on nie zmusiłby Yumi do utkwienia wzroku w Amycusie. Poprzysięgła sobie, że będzie tak siedzieć i zwiedzać spojrzeniem cały pokój, szukając byle jakiego powodu, aby zniknąć. Jej oczy błyszczały ukryte pod powiekami i gęstymi rzęsami. Amycus nie mógł tego widzieć, nie pozwoliłaby mu na to. Nie zniosłaby widoku jego satysfakcjonującego uśmieszku i późniejszego dręczenia przy nadarzającej się okazji. Poruszyła niecierpliwie nogami pod ledwie ją zakrywającą kołdrą, pilnując się, aby oddychać normalnie i płytko. Wolała nie zdradzać się niczym, jak bardzo walczy, aby jednak ukradkiem na niego nie zerknąć. Mogłaby zapamiętać ten widok na zawsze bądź... naszkicować go w notatniku trzymanym w trzeciej, lewej kieszeni torby. Nie, zakazała sobie takich myśli i mocno zacisnęła zęby. Postukiwała bezgłośnie palcami o poduszkę w tylko sobie znany rytm i zajmowała myśli wszystkim, byleby nie unieść głowy. Gdyby tak mogła zemścić się... jednak nie miała żadnego asa w rękawie, a bynajmniej nie była tego świadoma. |
| | | Amycus Carrow
| Temat: Re: Posiadłość rodziny Carrow Sro 06 Sie 2014, 13:40 | |
| Chłodny i gładki materiał zaslanego lozka nie bylo dla niego aż tak ważne jak dla panny Merberet. Wygodnie było, jednak dla zwiększenia przyjemności nie bylo to potrzebne. Obserwowanie Yumi z niższej pozycji niosło ze sobą nieoczekiwane plusy, o których nie musiala wcale wiedziec. Pozwolił sobie na spokojniejsze zlustrowanie jej prawego ramienia, które zostało dotychczas uchronione przed powazniejszymi obrażeniami. Nieskazitelna skóra nastolatki mamila, zachęcając dłoń Amycusa do sprawdzenia jej miękkości oraz smaku. Tak jak wczesniej, chłopak powstrzymał swój rozgrzewajacy sie organizm przed nieodpowiednimi gestami i ruchami. Musial kierować sie daleko posuniętą ostrożnością, aby nie zrazić jej ... Wypuścił powietrze z lekko rozchylonych warg, uswiadamiajac sobie jak błędne jest jego myślenie. Dotychczas traktował Yumi jako lalkę z porcelany, o która trzeba bylo sie troszczyć i opiekować. Nie podobała mu sie zmiana nastawienia, jednak musial sie zmusić do popuszczenia granic swych zasad, jeśli zamierzał osiągnąć odgórnie wyznaczony cel. Wzięcie pod uwagę porażki nie wchodziło w rachubę, szczególnie że chodziło o tak ważna sprawę jak przyszłe, przykladne małżeństwo. Ofiarowanie szczęścia Yumi mogło mieć różne podłoża, dlatego chcial sprawdzic juz teraz grunt. Po części chował swoje prawdziwe intencje za tym argumentem, licząc na coś więcej niż utrzymanie okrutnie bolesnego dystansu między ich ciałami. Wczorajszego wieczoru wyglądała jak dama, chociaz w zachowaniu daleko jej było do idealnego wczucia się w rolę. Ostatecznie, patrzył na nią jak na młoda kobietę, nie zaś ledwo dorastajaca dziewczynkę. Powstrzymal odruch parskniecia smiechem, kiedy wspomniała o gaciach Merlina i wszelkimi siłami próbowała powstrzymać go od wygodniejszego ułożenia sie na lozku. Przesunął spojrzenie na oddzielajacego ich jeżyka, jak gdyby wczesniej nie był w stanie go dostrzec. - Spokojnie, krzywda ci sie nie stanie. - Odpowiedział spokojnym glosem, przenosząc spojrzenie na jej uparta twarz. Przymknal powieki, dochodząc do wniosku, że w ten sposób bedzie wygodniej jej dostosować sie do nowej sytuacji. Po chwili zamknął powieki, pozwalając sobie na swobodne opanowanie wizji przesuwajacych sie pod powiekami. - Chyba nie jest aż tak źle? - Krótkie pytanie, za którym kryło sie cos więcej niż zwyczajna uprzejmość. Prowokowal ja, celowo sugerując iż jego ciało nie podpasowalo jej gustom.
|
| | | Yumi Mizuno
| Temat: Re: Posiadłość rodziny Carrow Sro 06 Sie 2014, 13:42 | |
| Chłonęła detale. Szczególnie, że nie była u siebie, a u osoby, która miała zostać w przyszłości jej mężem. Zrozumiałe, że zwracała uwagę na nieistotne rzeczy jakim była miękkość poduszek, chłód prześcieradła czy świeżość kołdry. Wolała nie wiedzieć, że w takim położeniu ciał sprawia satysfakcję Amycusowi w obserwowaniu jej. Mieli jeść pączki i pić kakao, Yumi miała przeklinać po japońsku i marudzić, a teraz z trudem wydobywała z siebie głos. Była zaskoczona swoim spięciem. Przywołała w myślach swoje potencjalnie prawdziwe spojrzenie, że nie mogła w żaden sposób pociągać Amycusa, w więc nie istniało żadne niebezpieczeństwo nagięcia jej barier. Co innego, jej własne odczucia. Nie wiedziała jak ma udowodnić swojemu półnagiemu narzeczonemu, że wcale nie jest speszona z powodu własnego zażenowania, ale przez jego brak powściągliwości. Dwie godziny temu był zimny, obojętny i wściekły, a teraz zachowywał się jak gdyby nigdy nic wylegując się w swoim własnym łóżku. Pytanie, czemu postanowił wypocząć sobie akurat teraz, gdy z tego mebla korzystała Yumi. Dążył do zmniejszenia dystansu i wystawienia jej cierpliwości i wytrzymałości na próbę. Próbowała ukryć chęć położenia się obok. Wykrzywiła usta usłyszawszy niedoszłe wybuchnięcie śmiechem. Wciąż nie patrzyła na Carrowa, dzielnie odpierając pokusę choćby chwilowego zerknięcia. - Och wiem, że to niegroźne. - obiecała mu, że nie zmusi jej do pokonania kolejnej kłody i przyznania się do swoich gorących policzków oraz suchości w gardle. Nie było źle, było gorzej niż myślała. Jeszcze gorliwiej wystukiwała na poduszce bezgłośny rytm w ramach niecierpliwości. Mogła mu "pomóc" z guzikami, gdyby znała alternatywę. Dała zapędzić się w kozi róg i mogła tylko gratulować sobie naiwności. - Od kiedy ciekawi ciebie moja opinia, hm? - zapytała zaczepnie, unikając odpowiedzi na sugestię, jakoby jego ciału czegoś brakowało. Brakowało. Kogoś ważnego u boku, kto mógłby bez zażenowania położyć mu głowę na ramieniu, dotykać linii na torsie i nie mieć z tego powodu wyrzutów sumienia. Yumi wypuściła powietrze z płuc. Patrzyła na kołdrę i coś jej zaświtało w głowie. Obiecała Amycusowi, że schowa się pod kołdrą i nie wyjdzie z niej przez najbliższe czterdzieści osiem godzin. W ten sposób ucieknie od pokusy spojrzenia na jego nagą sylwetkę. Odsłoniła skrawek kołdry i wsunęła pod nią nogi, a potem resztę ciała. Zasłoniła się aż po czubek głowy i zwinęła w kłębek. Podkuliła kolana i uśmiechała się ze znalezionego tymczasowego rozwiązania. Gdzieś tam między nimi zaginął zapomniany łańcuszek, jednak Yumi nie przejmowała się teraz nim, tylko zachowaniem Amycusa. Chowała głowę w piasek, a konkretniej w pościel. - Będę tak leżeć dopóki się nie ubierzesz. - zakomunikowała mu przytłumionym przez kołdrę głosem. Gdyby mogła, byłaby czerwona z zażenowania. Pod przykryciem było goręcej, lecz na chwilę obecną było jej to obojętne. Przymknęła oczy, całkiem zadowolona, że nie miał już możliwości patrzenia na nią. Chwila wytchnienia, zanim znajdzie sposób nakłonienia Carrowa do przywdziania koszuli. Zachowywała się trochę dziecinnie, jednak nie była w stanie ominąć obojętnie wzrokiem jego odsłonięty tors. Jednocześnie nie chciała dawać mu satysfakcji. Cholerny, przeklęty Carrow. Że też zaczął podejrzewać jej nie do końca neutralne reakcje... |
| | | Amycus Carrow
| Temat: Re: Posiadłość rodziny Carrow Sro 06 Sie 2014, 13:43 | |
| Dziewczyna ani przez moment nie dawała mu możliwości wejścia do wnętrza własnego "ja", powodując u niego pojawianie sie jakże częstego pytania "dlaczego?". Również i tym razem, kiedy pozwolił sobie na zamknięcie powiek i udawanie, że nic nie jest takim jakim było - zastanawiał sie co skusilo go do takich kroków. Podjęcie decyzji oswojenia Yumi ze swoją osobą wchodziło w składowe zdjęcia ubrania, jednak prawda bylo to, że niczego takiego nie planował. Trudno bylo posadzić go o spontaniczność, ponieważ wypieral sie jej świadomie, lubujac sie w słowie "improwizacja", będąca przecież tylko i wyłącznie synonimem. Dla Amycusa istniała znaczącą różnica, świadczącą o możliwościach intelektualnych osoby kierującej sie poszczególnymi cechami. Otworzył pozostałe zmysły przekonany, że nie doczeka sie ani drobnego ruchu obok siebie ani miłego dla ucha dźwięku. Pojekiwania brzmiały żałośnie cicho w ustach Yumi, kiedy próbowała zmusić go do nałożenia koszuli, wskazując wyraźnie gdzie mieści sie granicą. Nie był w stanie jednak pokonać pewnej formy podniecenia, dreczac ja swoją nagoscia i bliskością. Mimowolnie powrócił myslami do ostatniego zdarzenia i zagrywki w posiadłości ojca w towarzystwie młodej, chetnej na przygody koleżanki. Amycus nie tylko pamiętał jej imię oraz twarz, ale migdalowy zapach włosów i spojrzenie, którym przywiercala go do łóżka. Leżał tak jak dzisiaj, odziany jedynie do połowy, a ciemne wlosy laskotaly tors wraz z oddechem wiszącej nad nim Krukonki. Nie musial wcale otwierać oczu, aby dostrzec lekko skosne oczeta, w których kryły się iskry - zapowiedź calonocnych figli. Slizgno uchylił powieki gdy uświadomił sobie, że wspomnienia zaczęły przybierać niebezpieczna formę fantazji, które doprowadzilyby go niechybnie do punktu, z jakiego Yumi ucieklaby z wrzaskiem. Mógł jedynie podejrzewać, że najdalej posunietym gestem na jaki sie odważyła był calus w policzek chłopaka, który zwrócił na nią uwagę. Ukradkiem zsunal spojrzenie na chude przedramiona dziewczyny, zatrzymując wzrok na jej smuklych palcach. Kilka razy zdążyło się, że dotknęła go świadomie i z przejęciem, jednak próbował doszukać się w tych oto rękach przejawów czułości. Z pewnością potrafiła obdarzyć pieszczota jeża czy sowe, moze nawet jakąś bliższa koleżankę, ale czy prawie-obcego-wymuszonego-narzeczonego? Pustka zgasila tlacy sie żar, kiedy jego myśli zatoczyly kolo i uświadomił sobie, że nic nie ugra w ten sposób. Mur Yumi nie mógł upaść samoczynnie, ponieważ wszystko zależało od niej. Począwszy od tego czy dopuści Amycusa do środka, wykazując sie bezgranicznym zaufaniem. Odwrócił sie bez ostrzeżenia na lewy bok, podpierajac głowę zgieta do połowy ręką. - Spójrz na mnie Yumi. - Poprosił przymilnie i ciepło, celowo nie używając zwrotu "na moja twarz" czy "w moje oczy". Skoro musial czekać aż dziewczyna sie do niego przekona, mógł czerpać satysfakcję z reakcji jej organizmu. Potrzebował dotyku, pragnął go i żądał, równocześnie zdając sobie sprawę z tego iż minie całkiem sporo czasu zanim Yumi odważy sie zrobic jakis krok w tym kierunku. Zaslepiony swoimi wizjami przyglądał się jej nieco rozgoraczkowanym wzrokiem, domagając się niewerbalnie zainteresowania. Uważał, że daje jej o wiele więcej niż niejedną dziewczyna mogłaby zamarzyc. Dlaczego wiec nie mógł spełnić swojej potrzeby, dotychczas tlumionej? Dlaczego nie mógł jej dotknąć? Dlaczego próbowałby przesunąć reka po jej ramieniu, gdyby pozwoliła na dotyk? Dlaczego przygarnalby ja do siebie, jeśli zgodziłaby sie na drobną pieszczote? Dlaczego posmakowalby jej ust, jeśli nie odpechnelaby sie od jego torsu? Dlaczego żądałby więcej i więcej, jeśli dostałby zgodę? Wypuścił ciężkie powietrze z płuc, nie przejmując się hałasem jaki wzburzyl milczenie w pokoju. Jasmine wielokrotnie umykala przed jego rękoma, jednak za każdym razem ofiarowała namiastkę - albo musnela jego ramię kolanem, albo uciekła ustami gladzac policzek, albo wyszeptala cos do ucha. Rekomensata, jaką od niej otrzymywał nie liczyła sie, nie miala prawa bytu w towarzystwie Yumi. Nastawiony egoistycznie patrzył na nią niczym wygłodniały sęp, wyposzczony przez ostatnie dni i zaszczuty. Dzisiejszego poranka wypuścił jedną z bestii, która ukrywał w swoim wnętrzu. Druga wyrywala sie z łańcuchów, domagając wolności i dziewiczej krwi. Amycus trzymał ją twardo w ryzach, a jego spojrzenie stawało sie coraz ciemniejsze, coraz bardziej tajemnicze, coraz mocniej wyglodniale. - Spokojna głowa, na spodniach się nie wybrudzilem. - Łagodny głos wtopil sie szeptem w przyspieszone oddechy i wzburzony rytm dwoch serc, należnych do diametralnie różnych osób. Nawet jedna nutka nie drgnela od rozbawienia, które ujawniło się na twarzy Amycusa, jedynie częściowo maskujac prawdziwe odczucia. Świadomie kierował swoim organizmem, licząc na... Właściwie to nie liczył na nic, otwarty na prezenty od losu. Zamiast spojrzeć na niego, dziewczyna po prostu zanurkowala pod koldre. Chcąc przeciaganac jej upór, powrócił wygodnie na plecy i baknal, aby usylaszala: - Jestem ubrany do połowy, to tylko nagi tors. - Wyjaśnił spokojnie, przymykajac ponownie powieki, popatrujac w sufit. Milczenie między nimi trwało wystarczająco dlugo, aby...zmorzyl go sen. Wczorajszego wieczoru poszedł spac pozno, a zerwał sie skoro świt. Nie planował tu spac, ale jednak. Tak wyszlo.
|
| | | Yumi Mizuno
| Temat: Re: Posiadłość rodziny Carrow Sro 06 Sie 2014, 13:44 | |
| To zlepek niefortunnych wydarzeń. Powrót Amycusa, brak pączków, odnaleziony łańcuszek, plama krwi na kołnierzyku. Oraz jego przemożna chęć sprawdzenia co się stanie, gdy narazi swoją narzeczoną na widok nagiego torsu. W lato ludzie obnażali swoje ciała, aby wystawić je na działanie słońca. Wylegiwali się na plaży, pół nadzy i nikt z tego powodu nie był zgorszony. Yumi nie rozumiała dlaczego jest tak zażenowana, lecz wiedziała, że jeśli pozwoli sobie na przyglądanie się mu dłużej niż to koniecznie, dojdzie do pewnych konkluzji dosyć niewygodnych dla swojego spokoju. Nie doczekałby się oczekiwanej reakcji z jej strony. Była tak zamknięta w sobie, że nie dopuszczała do siebie nawet naturalnych odruchów. Dręcząc ją testował jej cierpliwość. Czuła na sobie jego wzrok, chociaż przed chwilą przymknął powieki dając jej więcej powodów, aby jednak na niego zerknęła. Nie zrobiłaby nic złego, to nie przestępstwo. Skoro postanowił odsłonić tors, to oczywiste, że narażał się na spojrzenia. A to, że to ona jest tutaj "przypadkowym" obserwatorem nie powinno mieć nic do rzeczy. Yumi wciąż powtarzała sobie, że niepotrzebnie panikuje i zachowuje się jak średniowieczna feministyczna dziewoja. Carrrow teraz ją onieśmielał i dobrze, że nie widziała jego wyrazu twarzy ani oczu, gdy postanowił puścić wodze fantazji. Gdyby nie był Amycusem Carrowem, naturalne przyjacielskie odruchy przychodziłyby jej z łatwością. Po Nowym Roku, pamiętała to jak wczoraj, całkiem mocno poturbował się wprawiając Yumi w szok i wybudzając w niej pierwotną łagodność i czułość. Raz czy dwa okazała mu swoje rozczulenie widząc, jaki jest bezbronny. Teraz taki nie był. Nie był niewinnym chłopakiem źle potraktowanym przez agresywną, zlodowaconą ścieżkę, tylko piekielnie złośliwym Carrowem chcącym dopiąć swego z niewiadomego sobie powodu. Chciał ją oswoić ze sobą i wybierał taktykę szokową mimo, że nie podniósł ręki i nie zaczął jej rozpraszać jeszcze intensywniej. Drgnęła, wyczuwając kolejne przemieszczenie się ciężaru na materacu. Przez chwilę miała serce w gardle przekonana, że spełni się jej nieciekawa dla swojej psychiki, wizja. Lecz on tylko leżał, zmieniając swoje położenie na wygodniejsze. Mógł próbować przebić się przez mur w ten sposób, zyskując w ten sposób wzmożoną irytację i złość na swoją osobę. Dokuczał jej nawet temu nie przecząc. Nie silił się na udawanie, że to nic takiego, dobrze wiedział co robi i nie zamierzał tego przerywać. Wypuściła powietrze z płuc. Nie mogła na niego spojrzeć, obawiałaby się tego, co stałoby się z nią, gdyby to zrobiła. Wydałoby się, że wcale w ogóle reaguje na jego bliskość, a to zachęciłoby go do dalszych eksperymentów i prób sprawdzania intensywności jej reakcji. Nie mówił jej, że pragnie dotyku. Nigdy nie dał jej do zrozumienia, że potrzebuje [ijej[/i] dotyku, wszak kim ona była, aby własne dłonie koiły rozgorączkowane ciało. Nie zachowywała się jak jego "koleżanki", przy których nie musiał pilnować się. Z bezimiennymi dla niej dziewczętami mógł robić czego tylko zapragnie, lecz jego narzeczona była ulepiona z innej gliny i szczytem jej marzeń nie było wylądowanie w łóżku z takim przystojniakiem. Z drugiej strony... leżeli razem w łóżku, jakby nie patrzeć. Zezłoszczona tą myślą aż mruknęła gardłowo do siebie psiocząc na niepoprawne myśli. Od kiedy zaczęła przejmować się nagością chłopaków? Widziała plakaty roznegliżowanych artystów, na plaży w poprzednich latach pojawiała się płeć przeciwna w skąpej odzieży, jednak nic z tamtych rzeczy tak jej nie peszyło jak obecna sytuacja. Szczęściem można nazwać ukrycie wygłodniałego spojrzenia. Yumi tego nie widziała, ukryta bezpiecznie pod kołdrą. Gdyby to widziała, jej dotychczasowy pogląd na ich możliwą potencjalną przyjaźń, runąłby w kawałkach na podłogę. Jeśli tak dalej pójdzie przyjaźń nie będzie mogła dojść do skutku, skoro jedno z nich wpatrywało się w drugiego tak natarczywie. Prychnęła cicho, nie wyobrażając sobie co zrobiłby widząc na spodniach plamkę. Nie dopuściłby się przecież takiego zachowania, prawda? Nie uspokoiła się ani trochę, nie wierząc w żadne z jego słów. Świetnie bawił się jej kosztem, wolała nie dać wciągnąć się w tę jego gierkę, nie mając pewności, czy wyszłaby z tego cało. Gdyby nań spojrzała, czy zadowoliłby się taką odwagą? Czy żądałby przełamania jeszcze większych barier? Wątpiła, czy usatysfakcjonowałoby go tylko patrzenie na jego nagi tors. Zarejestrowała zmianę ciężaru, ponownie mając przez chwilę duszę na ramieniu. Powrócił do poprzedniej pozycji, czuła to na materacu. Dobrze wiedziała, że to "tylko nagi tors", jednak potrzebowała wiele odwagi, aby w końcu przekonać siebie do jego słów sugerujących, że to nic nadzwyczajnego. Nie odpowiedziała uznawszy, że jeśli nie będzie mu odpowiadać, znudzi się i ubierze, a wtedy będzie mogła wynurzyć się spod kołdry i na niego krzyknąć za niedopuszczalne zachowanie. Milczeli. Yumi słyszała tylko swój podejrzliwie cięższy oddech i czekała. Najpierw dwie minuty, potem pięć. Kiedy minęła siódma, zdziwiła się z braku ruchu tam w świecie poza bezpieczną kołdrą. - Carrow? - zapytała i czekała dalej, sprawdzając czy to nie jest kolejna pułapka. Gdy jeżyk przedostał się pod pościel tuptając ku jej ręce, Yumi stwierdziła, że coś musiało się wydarzyć, skoro jej nieufne zwierzątko postanowiło przemieścić się obok wielkiego cielska Carrowa. Sięgnęła po róg kołdry i ściągnęła go niepewnie z głowy. Jeśli to była kolejna zagrywka... nie wybaczy mu tego. Zmusiła się do omijania wzrokiem wszystkiego poniżej szyi i niepewnie zerknęła na jego profil. Miał zamknięte oczy i oddychał równomiernie. Nie nabrałaby się na to, gdyby... nie zupełnie rozluźnione rysy twarzy przedstawiające go z zupełnie nieznanej jej perspektywy. Zamrugała powiekami oszołomiona, że Carrow... spał. Nie widziała jak spał, nie miała wszak nigdy ku temu okazji. Leżała jeszcze tak minutę sprawdzając czy nie otworzy oczu, aby zrobić jej "suprise". Upewniwszy się, że nie mógłby tak perfekcyjnie udawać snu, podniosła się ostrożnie do siadu, zdejmując z siebie kołdrę całkowicie. Planowała zejść z łóżka, okryć go kocem, aby nie musieć walczyć z pokusą... której właśnie uległa, nie zauważając, że od dobrych trzydzieści sekund gapi się jak naiwna pannica w nagi tors. Niemal zachłysnęła się powietrzem. Zakryła dłonią swoje usta, aby nie wydobyły się z niej żadne inne dźwięki i nie zbudziły Amycusa. Miała... trochę czasu, aby przyjrzeć się jemu całemu. Zmieliła w ustach japońskie przekleństwo i z ograniczonym dostępem tlenu do płuc, zaczęła grawerować sobie w umyśle jego obecny wygląd. Był bardzo dobrze zbudowany, wąski tors i widocznie zarysowane mięśnie świadczyły temu. Nie dało się nie dostrzec gdzieniegdzie bandażu, o którego powód musi zapytać jak się zbudzi... nie! Nie mogła zapytać, bo wydałaby się, że przyglądała mu się z dziwną fascynacją i błyskami w oczach. Jej dolna warga zadrżała od przejęcia. Aby zagłuszyć swoje myśli liczyła przez chwilę jego oddechy, czytając z systematycznie unoszącej się klatki piersiowej. Leżał całkowicie rozluźniony z głową opartą na łokciu, jakby był na plaży, a nie w łóżku obok swojej zażenowanej narzeczonej. Uderzyło ją bliżej niezidentyfikowane gorąco kumulujące się w obu wargach. W efekcie usta mrowiły ją i chociaż powinna jednocześnie stracić tam większą zdolność czucia, była pewna, że były wrażliwsze niż poturbowany lewy policzek. Nie zmieniło się to ani o jotę, gdy zatrzymała wzrok na jego twarzy. Rozluźnionej, bez zmarszczonych brwi ani zaciśniętych zębów. Złościła się na swoją sugerującą myśl, aby wygładzić niespięte mięśnie jego policzków, czoła, skroni, wokół ust... aby sprawdzić czy jego skóra tu jest tak samo delikatna jak ta na dłoniach. Nigdy jeszcze nie tknęła nawet opuszkiem palca go na twarzy, więc pokusa stawała się jeszcze silniejsza. Powściągnęła ją, uznając, że sam widok śpiącego Amycusa jest powyżej oczekiwań. Yumi nie była w stanie poruszyć się. Niemal podskoczyła, gdy jeżyk oparł przednie łapki o jej stopę, wyraźnie domagając się pieszczot. Merberet cicho jęknęła. Najpierw Carrow, teraz jeż. Zwierzątko miało jednak fory i otrzymało je bez zastanowienia i odruchowo. Podsadziła malucha na swoje nagie kolano i głaskała palcem wskazującym po główce, nie odrywając wzroku od całej osoby Carrowa. Powinna przykryć go kocem. Gdyby tylko mogła poruszyć się i zrobić cokolwiek zamiast gapienia się na niego, jakby był ósmym cudem świata, nie byłoby z nią aż tak źle. Po raz piąty prześledziła lekkie zagłębienia i linie rysujące poszczególne mięśnie na jego brzuchu. Ach, jeszcze trochę a stratuje go poduszkami budząc go brutalnie i krzycząc, że jest bezczelny i złośliwy. Nie robił nic, a Yumi miała gorączkę, czuła się "źle" w jej definicji i musiała wciąż pilnować swoich rąk, aby nie postanowiły przestać słuchać swojej właścicielki. |
| | | Amycus Carrow
| Temat: Re: Posiadłość rodziny Carrow Sro 06 Sie 2014, 13:45 | |
| Zamykając powieki spróbował uporządkować rozbiegające się myśli, rozrywające jego duszę przynajmniej w trzech różnych kierunkach. Wziął głębszy wdech, powoli segregując odpowiednie obrazy i wyobrażenia wedle uszykowanych wcześniej skrytek. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że Yumi nie była żadną z jego koleżanek i sam kiedyś powiedział jej otwarcie o wyjątkowości, jaką w niej widział. Oczywiście mogła to odebrać wedle własnego pomysłu i chociaż nie miał na myśli ani przez chwilę jej urokliwego ciała, zaczęło do niego docierać iż będzie musiał się do niego przyzwyczaić. Nie chodziło tutaj tylko o współpracę na tle podejmowania decyzji i utrzymania rozejmu między tą dwójką młodych ludzi, ale o fizyczne zbliżenie jakie stanowiło dla Amycusa niezwykle istotny element w ich przyszłej relacji. Kierując się jedynie pierwotnymi uczuciami skupiał się na ich wzmacnianiu, przy równoczesnym trzymaniu się ostro zakończonych zasad. Wierność nie była dokładnie tym, co chciałby utrzymać w związku z Yumi, szczególnie kiedy obserwował jak panikowała i chowała się przed nim tylko po to, aby zakrył swój odkryty tors. Od niechcenia rozchylił powieki i przyjrzał się swojemu ciału, zatrzymując wzrok przede wszystkim na zabliźnionych śladach nielegalnych walk, w których brał udział najczęściej głęboko w nocy. Fioletowa blizna po poparzeniu była widoczna, ponieważ dzisiejszego dnia Amycus nie ukrywał jej zwyczajnie w świecie nie widząc powodu, dla którego musiałby to robić. Zerknął na wybrzuszenie kołdry, za którą ciężko oddychała Yumi, udając przestraszoną dziewczynkę. Westchnął pod nosem, zamykając powieki, aby skupić się na utrzymaniu cierpliwości – nie było to wcale takie trudne jak podejrzewał, nosząc w sobie chorą satysfakcję z takiego nietypowego dręczenia dziewczyny. I chociaż dostrzegał pewne podobieństwa związane z zachowaniami Dereka, kończące się dyskomfortem psychicznym panny Merberet, postanowił nie przerywać swoich planów. Oczywiście takie miał zamiary, ponieważ poziom euforii i oszołomienia po torturach opadł, szczególnie po wyczyszczeniu ukrytej piwniczki i miejsca zbrodni. Mając pod sobą wygodne łóżko, otoczony ze wszystkich stron zapachem malin pozwolił sobie na popuszczenie wodzy fantazji w kierunku, w którym z pewnością Yumi nie chciałaby podążyć. Amycus łamał z wyczuciem moralne przykazy dotyczące zbliżenia przedmałżeńskiego, korzystając pełnymi garściami z możliwości jakie dawała mu młodość i hormony buzujące w chętnych dziewczynach. Nie należał do amantów bezczelnych oraz bezpośrednich, starając się o jedną damę przez wiele tygodni bądź miesięcy. Przykładem tego mogła być chociażby Wanda Whisper, o której Ślizgon wciąż raz na jakiś czas myślał. Tymczasem jego klatka piersiowa zaczęła unosić się równomiernie oraz opadać w pogłębiającym się oddechu, a wraz z mijającymi minutami Amycus popadał w drzemkę. Przynajmniej początkowo orientował się, że zaczyna przysypiać i nie mając nic ciekawszego do zrobienia, poddał się senności i rozluźnił do końca. Spomiędzy lekko uchylonych warg wydobywał się cichy oddech, a jego twarz rozluźniła się jak nigdy dotąd, uwidaczniając ślady po zmarszczkach w kilku miejscach : między innymi na czole, po zewnętrznych kącikach oczu czy między brwiami. Jego sny związane były bezpośrednio z ostatnimi świadomymi myślami, przeplatane z podświadomymi chęciami i potrzebami. Póki co zanurzony był w przyjemnie chłodnej ciemności, ofiarowując Yumi możliwość przyjrzenia się poszczególnym fragmentom swojego odkrytego ciała. Perfekcyjność Amycusa nie zamykała się w ramach nienaturalności, ponieważ trend jaki nadejdzie za kilka lat z usuwaniem owłosienia na całym ciele, ominie go szerokim łukiem. Jeżyk połasił się na czułość dłoni Yumi, burząc dopiero co utrzymany spokój. Jako narrator śmiem wątpić, ze serce dziewczyny podskoczyło dopiero w momencie, kiedy ręka Amycusa poruszyła się i przesunęła po drugim przedramieniu, zatrzymując się jednak w połowie drogi – opadając gdzieś na wysokość brzucha. Jego oczy wciąż były jednak zamknięte a oddech nie zmienił się, chociaż usta złączyły się i głowa nieznacznie odchyliła w prawą stronę. Na jego skórze nie można było dostrzec świeżych siniaków czy otarć, chociaż jeśli brunetka ośmieliła się zlustrować go naprawdę uważniej mogłaby dostrzec kilka detali burzących jego wizerunek jako doskonałego. Tak oto rozpoczynając od prawej strony, zostało już wspomniane o poparzeniu zabarwionym fioletowym kolorem, ewidentnie będący śladem po eksperymentach z eliksirami. Zabandażowane ręce aż do łokci od kilku tygodni, z wciąż nowymi rankami, były elementem na tyle rutynowym, że szło się do niego przyzwyczaić. Podłużna blizna na lewym barku jako ślad po jednej z wielu bójek z uzyciem niebezpiecznego narzędzia. I ostatnia, tuż nad policzkiem, symetrycznie i analogicznie pasująca do tej wykonanej tą samą ręką przez Dereka. - ..nie… poczekaj.. jeszcze nie skończ… – Ciche słowa zaczęły wypadać spomiędzy warg śpiącego nastolatka, nie zdającego sprawy ze swojego zmęczenia i ciężkich przeżyć dzisiejszego poranka. Ogrom emocji najwyraźniej musiał gdzieś ujść, czego świadkiem miała być niestety Yumi. Niewyraźne słowa wypowiadane były powoli, jakby sprawiały mu trudność. Dopiero po chwili dało się usłyszeć w głosie Carrowa pewną nutkę słodyczy i ciepła. – …ta ciemno.. to przerwa… taaaak.. nie przerywaj.. – Słowo „tak” przeciągnęło się w samogłosce niczym pomruk zadowolonego zwierzęcia, poddawanego przymilnym pieszczotom. Głowa chłopaka poruszyła się po raz kolejny, tym razem rozświetlając jego twarz w grymasie słabej, ale wyczuwalnej rozkoszy. – … krzycz… głośniej.. mszysz.. – Najwyraźniej śniło mu się coś bardzo przyjemnego, ponieważ mięśnie na twarzy rozluźniły się, a on sam wpadł w kolejną fazę snu. Yumi nie musiała jednak czekać na kolejne słowa, obdzierające Amycusa z jego okrucieństwa. – ..msz duuużo krwi … tak… pozwól, że zdejmę … oj.. – Zachichotał pod nosem niemrawo, spinając pod wpływem wyobrażeń palce obu rąk. Drgnął, ale nie obudził się, kontynuując swój wywód: - .. pszeszczadza ci … zdejmę ją z ciebie… wygodniej… z brzucha ją zdejmę… albo z palca… lubię twoją krew… ma ładny… ko.. lor.. – Dokończył.
|
| | | Yumi Mizuno
| Temat: Re: Posiadłość rodziny Carrow Sro 06 Sie 2014, 13:45 | |
| Dobrze zdawała sobie sprawę, że stanowi problem dla Carrowa i będzie trzeba go rozwiązać dla dobra przyszłości. Jednak póki co minął jeden dzień, od wczoraj są sobie zaręczeni. Nie była w stanie myśleć o tym, co będzie działo się za parę lat. Wiedziała, że czeka ich sporo pracy, obiecała wszak podejmować próby, aby żyło się im później lepiej. Nie sądziła jednak, że słowo "przyjaźń" będzie tak trudne do zrealizowania. Nie wierzyła ani trochę w domniemaną "wyjątkowość", uważając siebie za osobę zwyczajnie przeciętną. Może i stanowiła pewną zagadkę, której nie da się tak łatwo rozwiązać, jednak nie mówiła o sobie jako o osobie wyjątkowej. Chyba, że chodzi o osobowość wyjątkowo trudną, deprawującą i irytującą, to tak, tutaj zgadzała się. Nie chciała analizować potencjalnej wierności. Nie musiał nic mówić, a wiedziała, że miał wiele dziewcząt, dla których mógł być tylko kochankiem. Które go o nic nie pytały, nie znały go, nie wymagały nic poza zaspokojeniem potrzeb cielesnych. Nie umiała być taką osobą wiedząc o sekretach otaczających jego serce. Z drugiej strony, czy chciałby aby była taka jak jego "koleżanki"? Byłoby to o wiele prostsze, lecz znudziłoby się po paru zbliżeniach. Panikowała, bo poznawała, że nie czuje się wystarczająco rozluźniona w jego towarzystwie tak, jakby chciała. Zaskoczył ją rozebraniem się i nakłanianiem jej do udawania, że to nic takiego. Yumi jeszcze nie do końca dojrzała do szczegółowego poznawania męskiego ciała, chociaż już było widać w niej, że coś się dzieje. Podświadomie lgnęła do jego bliskości powoli uświadamiając sobie, że przy innej osobie śmiałaby się może trochę onieśmielona, ale w żadnym przypadku nie byłaby rozgorączkowana. Wsunęła ręce kołdrę, stukając placami i robiąc wszystko, aby jednak nie sięgnąć ku twarzy i nie zbadać rozluźnionych śladów po zmarszczkach w kącikach oczu i czole. Miała taką szansę, możliwość, aby sprawdzić fakturę skóry na jego twarzy, lecz uparcie sobie tego odmawiała. Już zrobiła postęp, siedząc i chłonąc jego widok. Poruszyła gwałtowniej głową dostrzegając ruch jego rąk. W pierwszej chwili była pewna, że nie spał bądź obudził się, przyłapując ją na gorącym uczynku. Nawet szukała usprawiedliwienia dlaczego wyszła spod kołdry, lecz oszczędzone było wypowiadania głupot na głos. Amycus poruszył się przez sen, przedstawiając Yumi przez chwilę lekko spięte mięśnie na czas zmiany pozycji kończyny. Odetchnęła cicho z ulgą, że chłopak nie zbudził się i dał jej jeszcze trochę możliwości prześwietlania jego ciała. Gdy tak zmienił nieznacznie pozycję, coś przykuło uwagę dziewczyny. Nie były to lekkie, ledwo widoczne blizny rozłożone gdzieniegdzie na jego skórze, a fioletowy siniec barwiący okolice łokcia. Niewyleczony, nie opatrzony, pozostawiony na powolną regenerację. Yu schyliła głowę, aby przyjrzeć się kolejnemu detalowi na umniejszoną perfekcyjność chłopaka. Rozczuliłaby się, że jednak nie jest tak idealny jak każdy myśli, lecz dręczyło ją pytanie - w jaki sposób dorobił się takiej szkody i dlaczego u licha tego nie wyleczył zaklęciem bądź maścią? Lubił trzymać pamiątki na swym ciele? Coś jej mówiło, że to skutek uboczny tych walk, o których jej wspomniał. Pamiętała otarcia na dłoni i wcześniej podbite oko. Chyba jej przeszkadzały takie defekty wyglądu. Amycus był perfekcjonistą, a kolejne niedociągnięcie stanowiło widok trochę wstrząsający, skoro przyzwyczaił ją i cały świat do czegoś zupełnie innego. Przechyliła głowę w przeciwną stronę, zauważając inną, większą bliznę na lewym barku. Przymknęła oczy dotknięta świadomością ran na jego ciele. Z każdym ich kolejnym spotkaniem Yumi dowiadywała się, że Carrow nie jest tak idealny za jakiego go uważała. I choć przeszkadzały jej defekty, wokół jej serca pojawiało się delikatne ciepło na myśl, że przez blizny przypomina bardziej człowieka. Nie nienaturalnie chłodnego, zimnego i obojętnego ślizgona, a chłopaka, leżącego obok niej w łóżku i śpiącego - tak, jak każdy człowiek. Podskoczyła słysząc jego głos. Drugi raz wystraszył ją swoją nagłą pobudką, jednak brak składni i niewyraźne słowa wypadające z jego ust dały jej do zrozumienia, że Carrow... mówi przez sen. Uśmiechnęła się sama do siebie ciekawa czego dowie się o swoim narzeczonym, wszak to głównie śniąc człowiek zdradza swoje prawdziwe myśli. Dobrym sposobem było upojenie alkoholowe, lecz do tego Yumi nie planowała dążyć. Korzystała z tego, co miała... i była wręcz zdumiona tym, co usłyszała. Nie powinna dziwić się, że jego sny mają zabarwienie czysto erotyczne, skoro widziała już kilkakrotnie jego ciemne spojrzenie. Uniosła wysoko brwi marszcząc jednocześnie czoło. Oddzielała po kolei słowa, próbowała zrozumieć ich znaczenie i z każdą chwilą popadała we wstyd, że musi tego słuchać. "Lubię twoją krew... ma ładny kolor"? Czy ona dobrze usłyszała? "Krzycz głośniej..."?? Yumi jęknęła i pokręciła głową z niedowierzaniem. - Nie chcę twoich zwierzeń erotycznych, więc przepraszam, ale muszę to zrobić. - powiedziała do niego zdecydowanym tonem, uśmiechając się doń zażenowana. Sięgnęła po dwie poduszki po kolei rzuciła nimi w Amycusa. - Carrow! Obudź się! Nie chcę tego słuchać, więc wstawaj! Koniec... drzemki. - zarządziła i złapała kolejną poduszkę. A wszystkie trafiały wprost w śpiącego i pewnie zdezorientowanego chłopaka. Oberwał z poduszki w głowę, w brzuch, zahaczyła o ramiona, zakopując go w "jaśkach". Nie mógł nie obudzić się i na chwilę obecną nie przejmowała się, że wyda siebie, że jednak go oglądała gdy spał. Nie chciała znać szczegółów, a już zwierzenia były ostatnią rzeczą jaką sobie życzyła. Miała jeszcze trzecią i czwartą poduszkę, które posłała w jego kierunku, gdy już otworzył zaspane ślipia. Mógł napotkać lekko roztrzepane włosy Yumi, oburzone, błyszczące i trochę speszone oczęta i drżące od uśmiechu wargi. Zdecydowanie wolała kakao i pączki. - Jesteś niemożliwy! - oskarżyła, wytykając go palcem, a mówiła to tonem święcie obrażonej pannicy. I tak miała ochotę roześmiać się i wmówić Amycusowi, że opowiadał jej o zmarłym chomiku bądź płakał nad rozbitym kolanem, wołając mamusię. |
| | | Amycus Carrow
| Temat: Re: Posiadłość rodziny Carrow Sro 06 Sie 2014, 13:46 | |
| Wizja człowieka przypiętego do drzewa z rozpiętymi członkami rozmyła się w momencie, kiedy pierwszy z ciosów trafił go prosto w brzuch. Krew płynąca strumieniami zaczęła przyspieszać i zalewać powoli stopy Amycusa, który zgiął się w pół i stracił dech na kilka minut. Spojrzał szeroko rozchylonymi oczyma na swoją ofiarę, trzymającą teraz nóż w ręku i śmiejącą się do niego. To nic, że połowa policzka była rozorana świeżymi ranami, równymi i prostymi. Kolejny cios spadł na jego głowę, zmuszając go do obrony i jęknięcia w niespodziewanym wręcz ataku na jego osobę. Rozejrzał się dookoła, jednak nie dostrzegł żadnego nowego napastnika, ale lekko majaczące krawędzie kominka naprzeciwko. Poruszył się, odpychając od siebie obie poduszki i rozejrzał się nieprzytomnie jeszcze dookoła, a nakładający się na rzeczywistość sen pozostawiał jeszcze resztki. Zachłysnął się powietrzem kiedy kolejna poduszka uderzyła go w ramię i chociaż nie był to cios bolesny, brutalnie wyrywało go ze świata fantazji i marzeń, gdzie był panem życia i śmierci. Sylwetka siedzącej obok niego istoty nałożyła się na wizję nieuchronnego cierpienia, więc naturalną reakcją był atak – zanim cokolwiek wcześniej zdąży się dziać. Jeżyk należący do Yumi najwyraźniej wyczuł ciężką atmosferę i nieuchronne niebezpieczeństwo, ponieważ wdrapał się wyżej i obserwował dalszy bieg dziwnego spotkania. „Jesteś niemożliwy” umknęło jego uwadze, ale wycelowany w jego stronę palec był niezwykle wyraźny. W pierwszych przypływach powrotu świadomości zaczął się szamotać z niewidzialnym przeciwnikiem, jednak po chwili jego ciało migdałowate poinformowało organizm przed niebezpieczeństwem – sen przestał być snem. W mgnieniu oka, kiedy dziewczyna próbowała powstrzymać drżenie warg i rozbawienie jakie krążyło po jej ciele, Amycus przewrócił się na bok i odpychając się lewym ramieniem, bez ostrzeżenia objął ją i przygniótł do łóżka. Ich twarze w zadziwiająco prędki sposób znalazły się w tak niebezpiecznej odległości, że czuł przyspieszony oddech dziewczyny na swojej twarzy. Patrzył na nią szeroko otwartymi oczyma, zasłoniętymi jednak mgiełką i wyraźną dezorientacją. Przytrzymywał ją za prawe przedramię, wisząc nad nią tylko kilka milimetrów, czując ocieranie się materiału przy przyspieszonym oddechu Yumi czy gwałtownym ruchu. Nie kładł się na niej, ponieważ uniemożliwiał sobie tym samym ruchy z potencjalnym przeciwnikiem. Byli zbyt blisko siebie, aby mógł zareagować w inny sposób. Patrzył na jej twarz, skupiając na krótki moment ostrość wzroku na policzek – lewy na którym widniała niewielka blizna. Nie było śladu po wycinaniu naskórka, ani nawet najmniejszego śladu krwi. Wrócił więc spojrzeniem na jej oczy, rozluźniając palce przytrzymywane na jej barku. Trudno było powiedzieć, że się na niej położył, ponieważ jedynie górną częścią ciała wisiał nad nią, wsparty głównie przez lewe, mocno spięte ramię. Mogła dostrzec jak w jego spojrzeniu się coś zmienia, jak źrenice zmniejszają się i wyostrzają. Bezwiednie rozchylił wargi, próbując wypowiedzieć coś w ramach wyjaśnień bądź czegokolwiek. Zamiast tego pochylił jeszcze bardziej głowę, przykładając niemalże usta do jej ucha. – Zasnąłem? – Krótkie pytanie, które mógł przecież zadać po zwiększeniu dystansu i oddaniu powietrza do oddychania Yumi. Przez krótki moment miał pomysł wyszeptania, że pod łóżkiem znajduje się potwór i właśnie uratował dziewczynę przed pożarciem – jednak tak szybko jak ów wizja się pojawiła, tak uciekła, przypieczętowana etykietką dziecinnego zachowania. Wyczekiwał na odpowiedź brunetki, najwyraźniej czując niezwykłą wygodę w obranej przez siebie pozycji. Niespełna dwa tygodnie temu poinformował Yumi o frustracji, w jaką go wpędza swoimi zasadami zachowania odpowiedniej odległości. Oczywiście nie mówił wprost, ale używając aluzji i półsłowek, jednak liczył żę dziewczyna jest wystarczająco inteligentna aby domyślić się prawdziwego sensu.
|
| | | Yumi Mizuno
| Temat: Re: Posiadłość rodziny Carrow Sro 06 Sie 2014, 13:47 | |
| Autorka postu jest oburzona wizją przypiętego do drzewa człeczyny, rozlewu krwi i otwartych ran, w tak miłej dla wszystkich sytuacji, pełnej sielanki i radości z leżenia w jednym łóżku z tak przystojnym młodzieńcem. Zupełnie inne myśli miała Yumi rzucając w śpiącego Carrowa widocznie krwiożerczą, agresywną i niebezpieczną poduszką. Mogła przecież pomyśleć jak bardzo ryzykowne jest rzucanie takim miękkim potworem w niczego nieświadomego bezbronnego panicza Carrowa. Nie przewidziała jednak reakcji i nie poszła w ślady za jeżykiem. Zwierzątko było z nich najmądrzejsze, wylegując się w każdym miejscu, wspinając się poza zasięg dziwnych człowieków. Ewentualnie posiadał zdolności jasnowidzenia i dobrze wiedział co się zaraz stanie, profilaktycznie biorąc kolce za pas i zmieniając swoje położenie. Yumi żyła więc w błogiej nieświadomości tego, co miało nadejść. Nie spodziewając się żadnego zagrożenia, nie zdążyła zareagować ani zauważyć sekundy, w której została nagle przygnieciona do łóżka. Gdzieś między chwilą objęcia a przygarniania jej i składania na niej lekkiego ciężaru ciała, pisnęła. Nie ruszała się przez dłuższą chwilę w stanie głębokiego szoku, gapiąc się niedowierzająco w Carrowa. Widziała jak sen ucieka z jego powiek, dopiero teraz (!!), a on zdaje sobie sprawę co też zrobił. To była krótka minuta błogiej ciszy zakłócanej przez ich przyspieszone oddechy. Jej policzki owionęło ciepłe powietrze, a rozszerzone pełne szoku oczęta wpatrywały się w dwukrotnie powiększoną twarz Amycusa. Odruchowo też spojrzała na polik naznaczony blizną. Dopiero myśl o dotknięciu tego wgłębienia na skórze zwróciła jej uwagę, że Amycus prawie na niej leży. Do jej mózgu dotarła informacja obejmowanego barku, zaciskania palców i bliskości, jaka nagle nad nimi zapadła. Zaczęła jeszcze głębiej, bardzo powoli oddychać wyraźnie powstrzymując wybuch gniewu. Ostrzegała go spojrzeniem, żeby nie ważył się robić nic, co właśnie sobie śnił. Zacisnęła mocno zęby, gdy zlekceważył jej zabijający wzrok, pochylając głowę. Najpierw poczuła gorący oddech, gęsią skórkę i walące głośno swoje bądź jego serce - nie umiała określić czyje - a dopiero potem usłyszała cichy szept. - W. Tej. Chwili. Odsuń. Się. - wycedziła bardzo wolno każde słowo, wyostrzając je i podkreślając powagę sytuacji. Zdała sobie sprawę, że ma wolne dłonie i może pomóc Amycusowi zachować odpowiednią odległość. Popełniła pewien błąd, bo odruchowo obie ręce położyła na jego nagim torsie, próbując go odepchnąć i chociaż trochę wykraść swobody w tej niekomfortowej sytuacji. Jej palce zadrżały zdając sobie sprawę, że dotknęły skóry, pod którą znajdowały się wyżłobione mięśnie, które z kolei chciały koniecznie zbadać. - Przysięgam, zwalę cię zaraz z łóżka, jeśli w tej chwili się nie odsuniesz. Ojciec nauczył mnie kopać w krocze jak miałam osiem lat. Nie zmuszaj mnie do wykorzystania tej umiejętności. - ostrzegła śmiertelnie poważnie i naparła rękoma na jego tors, zmuszając go do cofnięcia się, nakazując jednocześnie natychmiastowe uwolnienie jej z tej przypadkowej pułapki, którą mógłby z chęcią wykorzystać. Nie odpowiadała na jego pytanie, bo przecież znał odpowiedź. Była zbyt wściekła za tak diametralne podeptanie zasad. Jeszcze parę chwil, a Yumi na prawdę wkurzy się i nie daj Merlinie, zacznie wrzeszczeć, wołać Gruzdka i mówić, że jego pan ją napastuje. Z drugiej strony bardzo chciało jej śmiać się. Wybuchnęłaby czystym śmiechem, gdyby ręce jej nie paliły, a zmysły nie skupiały się na poruszającej się klatce piersiowej. Wlepiona w łóżko miała trochę pola manewru, aby w ostateczności kopnąć go kolanem między nogami. Uprzejmie ostrzegała do czego jest zdolna. Przy takiej bliskości miała trudności z prawidłowym myśleniem i tylko strzępy logiki nakazywały zagrozić Amycusowi potencjalny brak zwiększenia odległości między ich ciałami. Nie chciała przypadkiem zobaczyć jak wygląda jego wzrok, gdy wcześniej nakazywał jej spojrzeń na niego. Piorunowała go wzrokiem uparcie twierdząc, że w tej sytuacji nie ma nic a nic śmiesznego! Z chęcią dobiłaby targu z potworami spod łóżka. Zrzuciłaby im na pożarcie Amycusa, a ją zostawiłyby w spokoju, mianując ją swoją boginią, czcząc ją. Takie rozwiązanie przyjęłaby z otwartymi ramionami. |
| | | Amycus Carrow
| Temat: Re: Posiadłość rodziny Carrow Sro 06 Sie 2014, 13:48 | |
| Amycus chyba zdążył się już przyzwyczaić do wybuchów gniewu w drobnym ciele Yumi, świadomy że za każdym razem to jego zachowanie jest prowodyrem to tych krzykliwych emocji. Odsunął twarz kiedy zaczęła na niego napierać rękoma, rejestrując tylko ułamkiem świadomości o dotyku, który w niej wymusił. Właściwie dochodził wciąż do siebie po niecodziennym wyrwaniu ze snu, przyzwyczajony do zupełnie innych pobudek niż rzucanie poduszkami. Obserwował odruch bezwarunkowy jej spojrzenia, zaskoczonego tak bliskim widokiem twarzy znienawidzonego człowieka. On sam zacisnął usta w wąską linię, nie tyle opierając się ruchom mięśni Yumi, co właśnie gramoląc się z niej, odsunął na bok. Przyklęknął spokojnie na wysokości jej bioder, podpierając się ręką w celu utrzymania równowagi. Krzyżował z nią spojrzenia tylko przez jakiś czas, zmęczony nieustannie piorunującym go wzrokiem. Zerknął na porozrzucane poduchy po łóżku oraz na tę jedną, która zsunęła się na podłogę. Wychylił się nieznacznie w lewą stronę, bez słowa wyjaśnienia czy przeprosin podnosząc się z wygodnego dotychczas posłania. Sięgnął jeszcze po leżącą na wezgłowiu nieruszaną koszulę i nieśpiesznie zaczął ją na siebie wkładać. Zupełnie tak, jakby nic dziwnego między nimi nie zaszło, zaczął wygrywać z zapinaniem guzików, uprzednio wsuwając krawędzie materiału za pasek. Myślami znajdował się w dzisiejszym śnie oraz nieprawidłowej drzemce, która przecież nie powinna mieć miejsca w towarzystwie Yumi. Stał względem niej skierowany prawym bokiem, doprowadzając się do stanu używalności i względnego ładu. Zerknął na nią trzeźwym wzrokiem, jednak ona wolała wpatrywać się akurat w inny punkt sypialni. Nie chodziło wcale o to, czego chciała a czego nie. Dzisiejsze rozmyślania Amycusa nad zachowaniem Yumi były niezwykle pokrętne, odbiegające całkowicie od dotychczasowych doznań i wspomnień – takich jak chociażby jej oczy przepełnione łzami i drżące usta na myśl o próbie gwałtu. Postanowił nie podpisać całego poglądu na osobę brunetki tylko i wyłącznie ze względu na dzisiejszy dzień. Przesunął dłońmi po głowie, doprowadzając włosy do względnego chociaż ładu. Zamiast opuścić ręce wzdłuż ciała, poprawił kołnierzyk i przetarł jeszcze palcami końcówki swoich oczu.
|
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Posiadłość rodziny Carrow | |
| |
| | | | Posiadłość rodziny Carrow | |
|
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |