|
| Dworek Merberetów [ Sheffield, hrabstwo Yorkshire] | |
| |
Autor | Wiadomość |
---|
Skai Wilson
| Temat: Re: Dworek Merberetów [ Sheffield, hrabstwo Yorkshire] Sob 06 Wrz 2014, 21:09 | |
| Ostatnie dni były dla Skai o wiele łaskawsze niż dla Yumi, która przeżywała wszystkie wydarzenia z obozu i przed nim, pozwalając sobie w ten sposób na odchorowanie w należyty sposób. Niestety nie miała matki, która robiłaby jej eliksiry nakrapiane przepyszną nutką malin – tak jak niekiedy robiła to Kathe. Krukonka mogła jedynie domyślać się jak wygląda życie przyjaciółki podczas wakacji w pustym domu, gdzie nie miała do kogo otworzyć buzi i się zwierzyć. To ostatnie wisiało nad dziewczętami niczym czarna chmura, chociaż obie doskonale wiedziały o zamknięciu wewnętrznym Yui. Skai nigdy to nie przeszkadzało, bo kiedy trzeba było – znajdowała się obok i oferowała ramię do wypłakania. Przynajmniej na to teraz liczyła, czując gorzki smak satysfakcji, że Anastasia okazała się podłą dziewczyną, której myśli biegną niewłaściwymi torami. A kto teraz był najlepszy? Skai Wilson, której serce przepełnione było radością, że jednak Yui nie zapomniała o niej całkowicie. Kiwając się na stopach z założonymi do tyłu rękoma czekała, aż matka skończy rozmawiać z lokajem państwa Merberetów. Z daleka słychać było muzykę puszczoną z pokoju obłożnie chorej, dlatego drzwi do posiadłości były nieco przymknięte i Soren był właśnie w trakcie przeprosin dlaczego wita u progu dwie kobiety. Myśli Skai biegły daleko poza skrawek widocznego korytarza, a stukające niecierpliwie palce były jednym z licznych gestów niecierpliwości. Dziewczynie wyraźnie spieszno było do wsparcia koleżanki, a obowiązkowe grzeczności nudziły ją wystarczająco, aby na twarzy pojawił się jedynie niemrawy uśmiech. Ciemne oczy mulatki błyszczały nieznacznie, podsycane wizją plotek z obozu – w dodatku z pierwszej ręki! Przestała podziwiać pobieżnie ogród należący do posiadłości, słysząc iż matka żegna się z Sorenem i przekazuje mu walizkę przepełnioną przedmiotami córki. Dziewczynka przytuliła się do matki, obiecując pisać do niej listy i podziękowała po raz kolejny za przeniesienie jej do przyjaciółki. Kathe pomachała im obojgu odchodząc aż do bramy, spod której deportowała się ponownie w stronę domu. Zostawiła tam matkę Jareda z małym Sethem, a jego pomysły nigdy nie należały do tych właściwych dla starszej kobiety. Skai skinęła gorliwie głową na propozycję ciepłej herbaty i ciasteczek, po czym zachęcił ją do pobiegnięcia do sypialni Yumi. Zdążył przypomnieć dziewczynie gdzie się owe pomieszczenie znajduje, dostrzegając dopiero w połowie rozbawiony uśmiech i przerwał machnięciem ręki. Obiecał przynieść za kwadrans popołudniowy deser. Ubrana w błękitną sukienkę w kwiatki pomknęła w górę, przytrzymując się poręczy schodów obleczona aż do połowy ramion swobodnie zwisającym, lekko rozkloszowanym materiałem rękawów. Na stopach miała delikatne balerinki, dzięki czemu jej kroki były ciche i jedynie uprzejme powitania obrazów były w stanie zatrzymać ją od konspiracyjnego wtargnięcia do posiadłości. Włosy miała związane w prosty dobierany warkocz, spomiędzy którego wystawało kilka kręconych kosmyków – pomimo tuzina wsuwek we włosach. - Yui! Gdzie się schowałaś?! – Krzyknęła jeszcze na korytarzu przed sypialnią przyjaciółki, zatrzymując się z cichym śmiechem na ustach. Bez oczekiwania na odpowiedź z wnętrza pomieszczenia, nacisnęła klamkę i przesunęła drzwi, wchodząc do dziwnie zagraconego miejsca. Przystanęła wyraźnie zaskoczona u progu nie puszczając ze swoich palców klamki i przekrzywiła w zamyśleniu głowę w prawą stronę. – Huragan tu przeszedł, czy jak? – Zapytała nieśmiało, przenosząc spanikowane spojrzenie od porozrzucanych ubrań po książki, tak bardzo haniebnie porzucone na pastwę chaosu. Skai przełknęła ślinę i przymykając drzwi, ruszyła w stronę łóżka, na którym najprawdopodobniej leżała przyjaciółka.
|
| | | Yumi Mizuno
| Temat: Re: Dworek Merberetów [ Sheffield, hrabstwo Yorkshire] Nie 07 Wrz 2014, 14:24 | |
| W skrajnych sytuacjach ludzie podświadomie powracają do pozycji sprzed życia, jeszcze w łonie rodzicielki. Kulili się, zakrywali warstwą koców i zamykali oczy, nieświadomi skąd bierze się ta potrzeba. Yui otrzymała cudowne dzieciństwo, brutalnie zakończone krótko przed jej jedenastymi urodzinami. Od tamtej pory nie oczekiwała opieki. Przyzwyczaiła się, że sama radzi sobie ze swoimi problemami. Niestety stres, widok swych lęków i przymus do walki z nimi wywarł na niej bolesne piętno. Wisienką na torcie było zachowanie Amycusa, teraz oddalonego od niej na wiele kilometrów. Yui czuła się dziwnie z myślą, że przez najbliższe kilkanaście dni będzie sama. Jeszcze bardziej sama bez stałej obecności Amycusa gdzieś za ramieniem. Czy to ulga czy dyskomfort? Nie odpowiadała sobie na zadane pytanie i kuliła się ciaśniej pod kołdrą. Nie słyszała głosów na parterze, gdyż myśli zakłócała dudniąca muzyka. Drgnęła i zastygła w bezruchu, a następnie wypuściła powietrze z płuc. Znajomy głos Skai! Jakże mogłaby o niej zapomnieć? To jej jedyna przyjaciółka odkąd Anastasia całkowicie zerwała kontakt, nie potrafiąc wysłuchać wyjaśnienia Yui. To również odpowiadało za strumień łez wsiąkających w mokrą poduszkę. Kłębek na łóżku poruszył się, a po chwili z prawego jego krańca wyjrzała głowa dziewczyny. Błękitna sukienka kontrastowała z pokojem wyolbrzymiając bałagan w pokoju. Yu usiadła i odrzuciła od siebie kołdrę. Potarła powieki wierzchem dłoni, odchrząknęła, a włosy zgarnęła na plecy. Piżama na krótkie rękawy ozdobiona różowymi pieskami odejmowała jej lat. Nie wyglądała na piętnastolatkę, a na trzynastolatkę. - Cześć Skai. - schrypnięty głos zdradzał ostatnią przepłakaną noc. Rozejrzała się po pokoju ze smutkiem. Zaniedbała to, nie potrafiąc zejść z łóżka. Yu wyprostowała ramiona chcąc do Skai, do żywej osoby, darzącej ją sympatią bez zastrzeżeń. Przy niej nie musi martwić się nadszarpanymi nerwami, posiniaczonym sercem ani myśleć na zapas. Wystarczy po prostu być, bo od tego są przyjaciółki. Yui nie wytrzymała i po jej policzkach popłynęły kolejne łzy żłobiąc swą ścieżkę na twarzy. - Oni... o-oni mnie wysłali do d-domu, bo z-zatrułam się czymś i to A-amycusa wina, bo F-francis chciał dobrze, a w-wszy...wszystko się pokićkało, bo b-był Grey...G-Greyback, a potem L-Luca powiedział, że.. że to są plotki, a potem s-siedziałam całą noc z A-Amycusem i o-on był taki miły, a ja r-rzuciłam d-drzewo i to był chyba d-dąb... - nieskładne informacje miały poinformować mniej więcej Skai o stanie Yu. Dziewczyna skuliła nogi. Pozwoliła łzom płynąć. Kiedyś skończą się i nie będzie powodu do płaczu. |
| | | Skai Wilson
| Temat: Re: Dworek Merberetów [ Sheffield, hrabstwo Yorkshire] Nie 07 Wrz 2014, 18:10 | |
| Dziewczyna bez słowa zmniejszyła dzielący dystans, siadając głęboko na łóżku i zarzuciwszy na Yumi ramiona - przyciągnęła ją do siebie stanowczo. Mięśnie twarzy mulatki były ściągnięte w skupieniu, podczas gdy umysł próbował połączyć wyrzucane informacje w logiczną całość. Skai miała z tym wyraźny problem, jednak nie przerywała urwanego monologu, słuchając uważnie. Zmarszczone czoło rozpogadzało się co jakiś czas, kiedy brwi układały się w łuk i koleżanka spoglądała na płaczącą ze współczuciem. Chaos stworzony w sypialni przyjaciółki nie był spowodowany szybszym powrotem do domu, tego była pewna. Skai nie widziała jeszcze w tak opłakanym stanie rozdygotanej przyjaciółki, nawet jeśli w przeszłości opiekowała się nią jako pomocnica pani Pomfrey podczas przeziębienia. W dormitorium zawsze panował porządek, a Yui potrafiła zarazić swoim poczuciem czystości wiele osób. Teraz jednak dotychczas przykładny pokój nosił na każdym kroku oznaki buntu przepełniającego serce rozżalonej Krukonki. Przesunęła dłonią po jej plecach, aby przyciągnąć ją znów bliżej siebie i współodczuwać niedolę. – No już, Yumi, spokojnie. Nic nie rozumiem. – Bąknęła z początku niewyraźnie i z wyczuwalnym wahaniem w głosie, może nawet przestrachem czy nieśmiałością. – Powtórz wszystko od początku. – Poprosiła łagodnie, nie zdając sobie sprawy z miękkiego głosu, jakim właśnie obdarzała przyjaciółkę. Z pewnością za moment dopiero uświadomi sobie, że odgrywa rolę swojej matki, kiedy przychodzi do niej zapłakana z błahym (ocena z perspektywy czasu) problemem. Póki co, chciała uspokoić przyjaciółkę i zrozumieć dokładnie sytuacje, w jakiej się znalazła. Poznanie przyczyn powrotu było więcej, ale póki co Skai potrafiła wymienić tylko cztery: choroba, Grayback, Luca, Amycus. Zamiast skupić się na przeżyciach Yumi, poczuła delikatne ukucie zazdrości. Łatwość w wymawianiu imienia przystojnego i nieśmiałego Krukona ugodziło w Skai wystarczająco mocno, aby z nieskrywaną ciekawością spytała: - Jaki Luca? Luca Chant? – Było to zbyt szokujące dla dziewczyny, która gładziła po ramieniu przyjaciółkę i zapomniała o wzmiance spędzenia nocy z Carrowem. Sam fakt, że „siedzieli” nie umknął jej uwadze, ale resztę informacji usunęła przekonana o słuszności przebywania z narzeczonym. To nie było aż tak ważne jak wyjaśnienie, w jakich okolicznościach Yumi poznała Luca! Odsunęła nieznacznie puszystą głowę od przyjaciółki i przechyliła ją, aby dostrzec wyraz jej twarzy. Ona sama przyglądała się ze sporą dawką współczucia, zarówno w oczach, jak i rysach. |
| | | Yumi Mizuno
| Temat: Re: Dworek Merberetów [ Sheffield, hrabstwo Yorkshire] Nie 07 Wrz 2014, 18:58 | |
| Bezstronna przyjaciółka znalazła się w odpowiednim miejscu i w odpowiednim czasie. Taka osoba, co zbiera do kupy podłamaną dziewczynę. Kiedyś to Anastasia siedziałaby na jej łóżku i dbała, żeby wszystkie wylane łzy zostały zastąpione nawet niemrawym i niejasnym uśmiechem. Teraz już jej nie było, a Yui została sama Skai. Jeszcze bardziej zaczęła ją doceniać, wszak niewielu miała przyjaciół. Położyła głowę na ramieniu mulatki i otarła spływające po policzkach łzy. Zgarbiła ramiona walcząc z myślą o Amycusie. Coraz częściej w jej głowie pojawiała się propozycja, aby na przykład teraz on tu siedział i swoją obecnością zbierał ją do kupy. Próbowała pozbyć się go i nie myśleć o nim inaczej niźli o przeklętym narzeczonym. Niestety wciąż w jej pamięci odnawiały się spotkania na obozie. Niebezpieczny błysk w oku na wieść o niezrealizowanym wyjeździe na biwak z Luca, a nawet ciepłe ramiona i rytmiczne bicie serca, gdy opierała czoło o ciepły tors. I usta... Yumi zacisnęła pięści zdając sobie sprawę jakim tokiem myślenia biegną jej myśli. Powinna wziąć się w garść i nie ryczeć w łóżku. Doprowadziła pokój do stanu opłakanego. Nie wpuszczała tu lokaja i nie pozwalała mu posprzątać, nie mogąc znieść odpowiedzialności za czystość w swojej sypialni. Od paru dni nie potrafiła podnieść się i zejść na parter, bo tam czekała na nią śmiertelnie głośna cisza. Czuła się tutaj obco. To nie był jej dom, nie chciała tutaj być. Cicho wypuściła powoli powietrze z płuc. Łagodny głos Skai sprowadził ją delikatnie na ziemię. Wyprostowała się i po raz enty otarła wilgotne oczy, mrugając, aby wyostrzyć zamglony obraz pokoju. Nie mogła odnaleźć w sobie wystarczająco dużo sił, aby powtarzać wszystko do początku. Skai ułatwiła jej zadanie, pytając o poszczególne aspekty jej zawiłej wypowiedzi. Zmarszczyła brwi lokalizując w myślach wyraz twarzy Luca Chanta. Wbrew sobie pojawił się w jej głowie taki, jak na stołówce tłumaczący zaistniałe na obozie plotki na temat Amycusa. Yui przełknęła głośno ślinę i skupiła się na odpowiedzi dla Skai. - T-tak. Luca, też jest w Ravenclawie. Na zielarstwie profesorka często o nim wspomina. - do pokoju zapukał lokaj. Nieśmiało wsunął się do środka i położył obok dziewcząt lody malinowo-truskawkowe w pucharkach z polewą oczywiście malinową. Oraz deserowymi łyżeczkami. Obdarzony przez Yui przepraszającym uśmiechem, usunął się z zasięgu wzroku zostawiając dziewczęta same. Omal nie potknął się o magicznego kraba, lecz udał, że to nic takiego. - Jest miły... obiecaliśmy sobie kiedyś, że opowiemy sobie o legendach. Ja mu o czarodziejskich, a on mi o mugolskich. Przez Amycusa nici z tego, bo jest taki głupio... zły ilekroć o nim wspominam. - nie odważyła użyć się słowa "zazdrosny", bo ten epitet nie pasował do Carrowa w żaden sposób. Same jego imię Yui wypowiadała odrobinę inaczej. Nie z taką irytacją. Na upartego można było doszukać się w dźwiękach tego imienia namiastki tęsknoty, którą Yui w sobie tłumiła skutecznie. - Czika została na obozie. Wyszła z torebki. Francis teraz jej pilnuje. - szepnęła smutno, a pod tymi słowami kryło się proste dla jej przyjaciół przesłanie: źle sypiała nie mając przy sobie kłębka kolców. Jeż ułatwiał jej zasypianie, wszak miała go przy sobie odkąd straciła matkę. Nigdy nie sądziła, że tak intensywnie odczuje brak jeża. I jeszcze kogoś... |
| | | Skai Wilson
| Temat: Re: Dworek Merberetów [ Sheffield, hrabstwo Yorkshire] Pon 08 Wrz 2014, 17:59 | |
| Z coraz większą niecierpliwością czekała, aż Yumi zetrze z twarzy pozostałości po niekorzystnych łzach, które dawały z pewnością ukojenie. Przesuwała spojrzenie z zaczerwienionych oczu koleżanki na opuchnięte powieki i podrażniony nos, posyłając niemrawy uśmiech. Zastanawiała się uporczywie w jaki sposób mogłaby pocieszyć przyjaciółkę, która dotychczas nie czuła potrzeby dzielenia się z nią własnymi problemami. Podejrzewała, że nie chciała zarzucać jej barki czymś niepotrzebnym – a przynajmniej tak jej to tłumaczyła mama. Skai jednak było przykro i smutno z powodu odepchnięcia, jakiego dokonała swego czasu Yumi, rozwiązując sama wszystkie kłopoty. Przecież wszyscy wiedzą, że w dwójkę zawsze jest raźniej i przyjemniej, a pomysłów jest też dwa razy więcej. - Wiem, przystojny jest. – Skomentowała krótko, zapominając ugryźć się w język i pochyliła zaraz głowę, posyłając zawstydzone spojrzenie. – Przepraszam. – Mruknęła niewyraźnie, tak jak miała w zwyczaju przy podobnych sytuacjach. Na szczęście do pomieszczenia przyszedł Soren i Krukonka poderwała w jego stronę głowę, dziękując za tak szybki deser. Zerknęła jedynie na przyjaciółkę, która odważyła się w końcu podjąć przerwany temat i korzystając z przerwy w jej płaczu, podniosła się. Zręcznym krokiem zaczęła omijać poszczególne przeszkody, docierając w końcu do biurka, na którym stała taca z przygotowanym posiłkiem. - Zazdrosny jest, przecież Luca ma powodzenie u dziewczyn. Może się boi, że go rzucisz. – Powiedziała w zamyśleniu, kucając nad dreptającym krabem, którego wcześniej nie dostrzegła w tym rozgardiaszu. Rysy twarzy Skai złagodniały, a ona zaplotła dłonie wokół kolan, przypatrując się stworzonku. – Nie wspominałaś nic wcześniej o Amycusie, myślałam że on kręci z Wandą albo Anastasią. – Zwróciła spojrzenie w stronę przyjaciółki, nie odwracając jednak całkowicie głowy od kraba, który tymczasem postanowił schować się za szafą na ubrania. Skai nie dostrzegła teraz obserwując Yui, starając się ze wszystkich sił, aby w jej głosie nie wyczuła zawodu czy rozżalenia. Była dobrą tancerką, ale równie kiepską aktorką i wszelkie kłamstwa można było wyczytać od razu w oczach. - Francis? To już jesteś z nim na ty?! – Spytała zszokowana z wysoko podniesionymi brwiami i poderwała się gwałtownie w górę, zgarniając dłońmi oba pucharki. Zrobiła krok w stronę łóżka koleżanki, ale jęknęła pod nosem i wróciła po łyżeczki. – Jak ty to robisz, Yui? Przed wakacjami byłaś tak samo nieśmiała jak ja! A teraz Amycus, Luca, młody praktykant.. Jaaa… Zazdroszczę ci! – Dopiero kiedy skończyła mówić, zdążyła uporządkować posiłek i w kilku długich susłach znalazła się ponownie na krawędzi łóżka przyjaciółki. Wcisnęła w jej dłonie pucharek z lodami, zsuwając buty tylko i wyłącznie z pomocą stóp, po czym wskoczyła głębiej na kołdrę, krzyżując nogi. Poprawiła pośpiesznie spódnicę, spoglądając na Yumi z błyszczącymi z ciekawości oczyma. - A kim rzuciłaś o drzewo? Graybackiem? On naprawdę był na obozie? - Zapytała z rosnącym przejęciem i niepokojem. |
| | | Yumi Mizuno
| Temat: Re: Dworek Merberetów [ Sheffield, hrabstwo Yorkshire] Pon 08 Wrz 2014, 19:26 | |
| Życie Yui ulegało drastycznej zmianie. Odkąd dowiedziała się o zaręczynach wszystko naprzemiennie zmieniało swoją pozycję i mąciło każdy detal jej osobowości. Nerwy, wytrzymałość i odporność na stres zostało mocno wystawione na próbę. Dostosowanie się do nowej sytuacji i stanu cywilnego odbijało się na niej dotkliwie. Ulepiona z innego materiału nie do końca odnajdywała się wśród wyższych sfer, do których wszak mniej bądź bardziej należała. Aby poradzić sobie z nowymi aspektami życia, musiała nauczyć się dzielić swym wnętrzem z chociaż jedną osobą. Tłumienie w sobie emocji miało działanie autodestrukcyjne, poza tym zachowania Amycusa zmuszały ją do przyznania się przed samą sobą do pewnych uczuć. Wyeliminowanie na miesiąc Dereka wybudziło w niej silną potrzebę obecności drugiego człowieka przy ramieniu. Szukała oparcia przed istniejącym niebezpieczeństwem ze strony własnego brata. Ostoi i spokoju. Miała tego skrajny deficyt, stąd pojawienie się jej śmielszych kroków ku zawarcia pozytywnych relacji. Dzięki nim nie wariowała. Skai była darem od niebios. W ciągu pięciu minut od przybycia wywołała u Yumi zwrócenie swych myśli na coś innego - na drugą osobę. W skośnych oczętach pół Japonki pojawiły się podejrzliwe błyski. Dotychczas była święcie przekonana, że Skai jest zainteresowana Lucasem Shawem, kapitanem drużyny Ravenclawu. - Ma... takie ręce jak Hagrid. Mówił mi, że jest drwalem. Umie opowiadać o mrówkolwach i jest bardzo miły. - pociągnęła temat po omacku wywijając się przed wydaniem opinii na temat urody Luca Chanta. Sięgnęła po pucharek lodów, wbiła łyżeczkę w słodycz, a potem uniosła ją do ust pozwalając chłodnym niebiosom rozpłynąć się w kuszącym smaku. Yui nie dopuszczała do siebie pewnej myśli. Luca niewątpliwie należał do chłopców przystojnych, wszak niewiele osób posiadało tak ciepłe oczy i wzburzone loki, czym wyróżniał się z tłumu. Problem stanowił fakt, że Yui nie myślała o nim w takich kategoriach. Nie oceniła go nigdy po wyglądzie, skupiając się na aspekcie charakteru. Znowuż gdy spoglądała w oczy Amycusa, nogi miękły, a poważnie uszkodzony mur świecił dziurami. Nie podobała się jej ta konkluzja. Wywołała ona kilka nowych łez, które ukradkiem starła z policzków. Z każdą myślą coraz bardziej go nie cierpiała. Jesteś pieprzonym egoistą, Carrow. Te oto słowa sprowadziły ją na ziemię. Wada pozwalała jej chłodniej oceniać narzeczonego. Niestety Skai palnęła gafę. Dopiero co przełknięta łyżeczka rozpuszczonych lodów popłynęła przełykiem nie tam, gdzie trzeba. Yui zakrztusiła się, zakrywając usta. - S-sky... - kilka kaszlnięć przywróciło możliwość swobodnego oddychania. Oczy pozostały przekrwione, czerwone i załzawione. - Nie jesteśmy parą, Skai. Tylko narzeczonymi, a to zasadnicza różnica. - nie odnalazła w sobie sił, aby skomentować "kręcenie z Wandą albo Anastasią". Zapragnęła znowu rozpłakać się i zwinąć pod kołdrę, lecz powstrzymywała tę pokusę, aby nie urazić Skai. Nie wiedziała co mówi, nie była świadoma, że Yu poczuła się gorzej. - Och... Francis jest naprawdę milutki. Poprosił, abym na obozie mówiła do niego na "ty". Czyli teraz powinnam mówić do niego panie profesorze... - przymrużyła powieki mając na myśli trwającą z nim korespondencję. Yu zdała sobie sprawę, że czekała na listy od niego. Mogła uśmiechnąć się do rysunków, przeczytać posłaną lekturę i mieć pewność, że jeż jest w dobrych rękach. Odrobina normalności w morzu wymuszonych zmian. Żałowała, że w Hogwarcie będzie musiała zdystansować się, a tak go polubiła. - Nie martw się, Sky. Zapoznam cię z każdym z osobna. - posłała jej słabiutki, lekki uśmiech okolony rozczulonym spojrzeniem. Nie mogła być bezpiecznie nieśmiała, skoro Amycus niszczył wszystkie jej granice, deptał je i właził ze swoimi zasadami. O święty Gargulcu, nie umiała temu oponować. Zacisnęła usta w wąską linię, wstrzymując oddech. Nie lubiła wydźwięku nazwiska wilkołaka. Ilekroć słyszała ten zlepek samogłosek i spółgłosek, przez jej kręgosłup przebiegał zimny dreszcz. - Był tylko w iluzji... nie rzuciłam nim o drzewo, tylko... tylko Amycusem. - zawstydziła się i spuściła wzrok, wbijając je w pucharek lodów. Czuła się beznadziejnie na wspomnienie swojego zachowania. Wpakowała do ust łyżeczkę deseru pragnąc uniknąć odpowiedzi na dalsze pytania. |
| | | Skai Wilson
| Temat: Re: Dworek Merberetów [ Sheffield, hrabstwo Yorkshire] Pon 08 Wrz 2014, 20:53 | |
| Dłoń utrzymująca srebrną łyżkę z miłym dla oka wzorem zadrżała i opadła, wsuwając zagłębienie sztućca ponownie w malinową część lodów. – Takie duże? – Zapytała z pewnym rozmarzeniem, a mięśnie barków momentalnie rozluźniły się, kiedy dziewczyna wyobraziła sobie duże, męskie dłonie ujmujące jej własne. Zawsze wzdychała do większych od siebie mężczyzn, z pewną dozą oschłości i wyraźnym testosteronem, powielając wzór idealnego chłopaka wedle cech posiadanych przez jej ojca. Dla Yui nie było tajemnicą, że jej przyjaciółka ma słabość do co przystojniejszych chłopców z Hogwartu, a tendencja ta wzrastała. Cztery miesiące temu wzdychała po kryjomu do Franza Kraugera, co nie było wcale takie dziwne. – Jak się poznaliście? – Spytała nagle, ucinając jednym pytaniem dotychczasowy stan zamyślenia i zmrużyła powieki zainteresowana historią tej znajomości. Odgoniła z ciała przyjemny dreszcz ciepła biegnący wzdłuż kręgosłupa, prostując się i wstrząsając ramionami, poprawiła pozycję. Do ust wsunęła pierwszy kawałek lodowego deseru, który za każdym razem sprawiał jej niebagatelną przyjemność. Z sercem na ramieniu obserwowała krztuszącą się koleżankę, pochylając się w jej stronę z krótkim „ojeju” i poklepała ją po plecach przejęta. Przestraszyła się niepokojącym stanem chorej, nie zdając sobie sprawy iż to jej słowa spowodowały ten przykry kaszel. – Jak to nie jesteście parą? Przecież poprosił ciebie o rękę, czyli jesteście parą! – Spytała podejrzliwie, zabierając dłoń z przedramienia koleżanki i odsunęła się z podejrzliwym wyrazem twarzy. Pochyliła dodatkowo głowę, patrząc na nią spode łba z tajemniczym uśmiechem, który nigdy nie wróżył niczego dobrego. Delikatny błysk w brązowych oczach ujawniał niecne plany Skai, a figlarnie wiszący kosmyk kręconych włosów dodawał łobuzerskiego charakteru. – Coś kręcisz, widzę po tobie. – Dodała powątpiewającym tonem, prowokując Yumi do przyznania się do prawdy i wyznania wszystkiego jak na spowiedzi. Oczywiście dla obu dziewcząt była to nowa sytuacja, jednak panna Wilson nie miała najmniejszych problemów z adaptacją. Nagle rozdziawiła usta niczym rybka i wyprostowała się z dzikim, acz cichym piskiem. – Ty się z nim całowałaś! – Zawyrokowała, wachlując rzęsami jak gdyby coś wpadło jej do oczu i przyglądała się z radością swojej koleżance. Przysunęła się bliżej przyjaciółki trzymając mocno pucharek z lodami i nie przejmując się ich topieniem, pochyliła głowę w stronę drugiej konspiratorki. – I jak było? Dobrze całuje? Jakie to uczucie całować chłopaka? Yui, nie wypieraj się, widzę te rumieńce! – Wycelowała w połowie pośpiesznych pytań w stronę przyjaciółki, próbując pohamować wstydliwy chichot, który wstrząsał nią od samych trzewi. Skai przekonana była o słuszności swoich podejrzeń z powodu samego zakrztuszenia przy wspomnieniu o związku, jaki definitywnie miała z bogatym Carrowem. Dziewczynka przypatrywała się przyjaciółce z ciemnymi wypiekami, wyraźnie wyczekując na sprawozdanie z pocałunku. Póki co, nie brała pod uwagę możliwości pomyłki. - No.. w szkole byłoby dziwnie jakbyś mówiła mu po imieniu. – Przytaknęła z wymuszoną powagą, przywołując w umyśle wyobrażenie postaci Francisa Lacroix, o którym doprawdy niewiele wiedziała. Fakt, że był od nich starszy o kilka lat i podjął się stażu świadczyło o powadze zajmowanego przez niego stanowiska. Według Jareda Wilsona na szacunek należy zasłużyć, jednak Katherine twierdziła że pewne zawody stanowią uniwersalne i hermetyczne autorytety. Póki nie do końca rozumiała słowa ojca, podążała zgodnie za radami serdecznej i ciepłej matuli. Zbyła właściwie ponowną informację o iluzji wilkołaka, o wiele bardziej zainteresowana tematem rzucania żywym człowiekiem o drzewo. Pokręciła zniesmaczona głową i sięgnęła w krótkim zamyśleniu po łyżkę, próbując wyobrazić sobie minę Ślizgona podczas bolesnego zderzenia. Serce przyspieszyło swój rytm na myśl o obecności niebezpiecznego człowieka na obozie, a teraz – pomimo uspokajających zapewnień – nie zamierzało bezwiednie spowolnić bicia. - Ale dlaczego? – Odezwała się w końcu prostodusznie i z tak wielkim niezrozumieniem w głosie, że bardziej przypominała Setha niż dojrzewającą nastolatkę. Przesunęła spojrzenie ponownie na przyjaciółkę, udając że nie dostrzegła tych niewielkich łez spływających po policzkach.
|
| | | Yumi Mizuno
| Temat: Re: Dworek Merberetów [ Sheffield, hrabstwo Yorkshire] Wto 09 Wrz 2014, 13:49 | |
| Błądziła wzrokiem po pokoju. - W Oldie's Cafe. Dzień przed obozem. Uratował mi jeża. - odparła obojętnie, nie mając zbyt wielkiej chęci do drążenia tego tematu. Wiązałoby się to z przyznaniem do zaszłego nieporozumienia i sposobu ich rozejścia się we własne strony. Policzki Yui zapłonęły, a ta bardziej uparcie unikała wzroku Sky. Pokręciła przecząco głową jeszcze w trakcie wypowiedzi mulatki. - Pary się kochają, a większość narzeczonych jest zmuszana do bycia razem. - wytłumaczyła z nieco słabszym tonem wypowiedzi. Uderzyło ją na zmianę gorąco i zimno. Niechciane wspomnienie rozmowy w ruinach wyostrzyło się, a także długie rozmowy. Zamrugała powiekami odpędzając od siebie nową falę łez. Im mniej myśli o Amycusie, tym lepiej trzyma się. Podobnie miała się sprawa z Anastasią tkwiącą w jej sercu niczym zadra w oku. Posłała Sky błagalne spojrzenie poprawnie interpretując błyski w jej oczach. Uparta Krukonka wyniuchała sedno i przyczynę całego załamania nerwowego Yui. Zasłoniła twarz pucharkiem lodów, bojąc się spojrzeć w oczy Skai. Sprytnie wywnioskowała o co poszło wpędzając Yui w zawstydzenie. Nie była odważna aż do takiego stopnia, aby tłumaczyć o miękkości ust Carrowa, błogości paraliżującej od środka... - Nie i nie. - zakazała sobie przypominania wydarzeń z obozu, owijając je pasmem tabu. Yu wierciła się w miejscu, siadając to na jednej nodze, to na dwóch, aby po kilku minutach usiąść na tyłku. - Sky, proszę... to jest z każdą chwilą coraz bardziej zagmatwane. - szepnęła, odstawiając pucharek na podłogę. Sięgnęła po poduszkę i przytuliła ją do brzucha, krzyżując nogi po turecku. Nie umiała określić stopnia relacji z Amycusem. Stał się dziwnie łagodniejszy i... luźniejszy w obyciu. Podarował jej szczerość oczekując tego samego, co kosztowało Yui więcej niż mógłby przypuszczać. On cię nigdy nie pokocha., szepnął głosik w głowie. Yu zmizerniała w oczach i skuliła ramiona. Siedziałaby w takim stanie gdyby nie przerwało tego trzepotanie skrzydeł. Nie była to Cirii sypiąca w klatce, a sówka Francisa. Wleciała przez otwarte okno, siadając na poręczy łóżka. Zrzuciła list z dzioba i przyglądała się w swej maleńkości dziewczynom. Yu odłożyła w czasie odpowiedź dla Sky i rozwinęła liścik. Po przeczytaniu pierwszego akapitu odruchowo zerknęła na stolik z parującymi naparami z asfodelusa i słoiczkiem miodu. Póki tego nie pije, ból żołądka nie zaostrza się. Rozchyliła usta i cicho jęknęła, zakrywając dłonią oczy. Amycus wzbudza coraz więcej moich podejrzeń. Nie wróżyło to nic dobrego i chociaż Carrow zachowywał się perfekcyjnie, musiał mieć coś na sumieniu skoro zwrócił na siebie uwagę praktykanta. - Nie wiem czemu, ale Luca nie lubi Amycusa, a Amycus nie okazuje ani odrobiny sympatii. - mruknęła i wyciągnęła rękę, obdarzając włochatkę pana Lacroix podrapaniem pod dziobem. Obaj irytowali ją swoim zachowaniem i mimo zapewnienia Francisa o pilnowaniu ich, wciąż martwiła się. Na Sztuce Kamuflażu siedzieli sztywno po jej bokach udając, że ten drugi nie istnieje. Dwa skrajnie różne światy, które na swój sposób chciała mieć przy sobie. Trochę egoistycznie, wszak egoizmu chciał ją nauczyć Carrow. Spojrzała w oczy Sky z gorzkim smutkiem. - Nieporozumienie. Nawet nie zezłościł się. - ramiona opadły w bezsilności. Tak bardzo chciała cieszyć się jak Sky i z rozmarzeniem opowiadać o pocałunkach, lecz wydawało się jej to bardzo intymne. Nie potrafiąc określić swoich odczuć wobec własnego narzeczonego, nie umiała dzielić się tym wspomnieniem z kimkolwiek. Wtuliła się ciaśniej w poduszkę. |
| | | Skai Wilson
| Temat: Re: Dworek Merberetów [ Sheffield, hrabstwo Yorkshire] Wto 09 Wrz 2014, 16:46 | |
| Nietrudno było dostrzec niezadowolenie Yui, kryjące się zaraz za wymuszoną obojętnością podczas zdawkowych odpowiedzi, zamiast opowieści na temat Luca Chanta. Skai westchnęła cicho pod nosem, zapychając buzię kolejnym kawałkiem lodów i skupiła się przez chwilę na nich. Przyszła tutaj w końcu nie dla zapewnienia własnej ciekawości, ale żeby wspomóc przyjaciółkę w chorobie. I w czymś, co nazwać można śmiało bólem serca. - No wiesz, zważywszy na to, że poznaliście się pewnie na zaręczynach, to przez kilka tygodni trudno się pokochać.. – Wymruczała ze spojrzeniem wbitym w odkładany przez dziewczynę pucharek, zastanawiając się nad prawdą własnych słów. Westchnęła ponownie, marszcząc jeden z policzków i przekrzywiła usta w grymasie powściągliwego zamyślenia. – Tak myślę… No bo to na poważnie jest, prawda? – Spytała ostrożnie, przyglądając się z niepewnością w spojrzeniu na reakcję przyjaciółki, próbując bezpośrednio przesunąć temat rozmowy na zaręczyny. Na uroczystości z pewnością było mnóstwo osób, a Yumi jako osoba najważniejsza na ceremonii z pewnością mogła poprosić kogokolwiek o przybycie. Z drugiej jednak strony, czy rodzice puściliby ją do obcej rodziny? Z pewnością ojciec nie byłby z tego zadowolony i zakazał jej, nawet jeśli oni dostaliby zaproszenie. Skai nie winiła już swojej koleżanki za taki bieg sprawy, a długie rozmowy z Kate pomogły zrozumieć bezradność Yumi w dokonanym wyborze. Siorbnęła cicho sokiem malinowym nałożonym na łyżeczkę, a dotychczasowy entuzjazm zaczął topnieć i stawać się coraz bardziej.. mdły. Trochę zbyt długo lizała łyżeczkę we wnętrzu buzi tylko i wyłącznie dlatego, aby nie palnąć kolejnej głupoty, przez którą dziewczyna straciłaby resztki dobrego samopoczucia. – Przepraszam, nie wiem jak mam się do tego odnosić, bo nic mi o tym nie powiedziałaś. Ja wiem, że ty masz swoje tajemnice i szanuję to – głos Skai dobiegał jakby z daleka, wypowiadany przez usta dojrzałej dziewczyny, której pstre pomysły dawno wypadły z głowy – ale jesteś taka śmiertelnie poważna, że aż mnie ciarki przechodzą. – Przyznała otwarcie, odsuwając pucharek na rozciągnięty materiał spódniczki. Zdążyła jedynie dopowiedzieć zdanie, a do pomieszczenia wleciała cichuteńka, całkiem malutka sówka z listem zaadresowanym do Yumi. W ostatniej chwili ugryzła się w język, aby nie spytać czy to od Amycusa. - Coś się stało? – Spytała przejęta dziwnym jękiem i zachowaniem koleżanki, najwyraźniej niezadowolonej treścią listu. Skai poprawiła niespiesznie kosmyk włosów przekładając go za ucho. – Może oboje są zazdrośni o ciebie? Wiesz… Skoro tak dobrze rozmawia ci się z Luca to może on chciałby ciebie jako dziewczynę, ale na przeszkodzie stoi przecież Amycus. A on to widzi i chce go zniechęcić? – Zawyrokowała w zamyśleniu przekonana, że taki bieg zdarzeń może mieć odzwierciedlenie w rzeczywistości. Nie znała ostatecznie ani Ślizgona ani Krukona, a domniemania oraz plotki zawsze były o wiele ciekawsze od faktów. Uciszyła egoistyczne ukucie zawiści, skupiając uwagę na Yumi, która powinna dzisiaj znaleźć się w centrum zainteresowania. - Nie zezłościł się? – Powtórzyła za przyjaciółką mrugając pośpieszenie powiekami i westchnęła w lekkim rozmarzeniu, po czym szepnęła: - Może on się w tobie zadurzył? – spytała, całkowicie nieświadoma abstrakcji wypowiadanego pytania. Intensywność spojrzenia Skai mogło być peszące, a kiedy dziewczyna zreflektowała się, że rozgrzebuje natarczywie ciężkie dla Yumi kwestie – ponownie wsunęła łyżkę w kolejną porcją lodów prosto do buzi. Przygody Yumi i rozterki były całkowicie nieznane Skai, której doświadczenia z chłopcami dopiero miały się rozpocząć w niedalekiej przyszłości. To jednak wcale nie ograniczało jej wyobraźni, kiedy wpatrywała się właśnie w okno z nadzieją ujrzenia sówki należącej do jednego z przystojniejszej części uczniów Hogwartu. Na przykład Lucasa, Samuela, Kayletha, Franza, Aeron, Carney, Ben czy James.
|
| | | Yumi Mizuno
| Temat: Re: Dworek Merberetów [ Sheffield, hrabstwo Yorkshire] Nie 14 Wrz 2014, 13:37 | |
| Potarła powieki kostkami rąk. Czy ten związek jest na poważnie? Dobre pytanie, gdyż Yui non stop twierdziła, że to mało śmieszny żart, którego ona nie łapie. Narzeczeństwo jest poważne, znowuż bycie parą to zupełnie inna kwestia. - Tak. Dał mi nawet pierścionek. - wykrzywiła usta, a mówiła to specjalnie, aby zainteresować przyjaciółkę biżuterią. W efekcie to Yui chciała zająć Skai czymś miłym, aby nie obciążać jej swoim dołem. Wyciągnęła rękę w tył i wyjęła z pierwszej szuflady kwadratowe opakowanie, a w nim diamentowe maleństwo. Tylko jedną noc tkwiło ono otoczone wokół palca serdecznego Yu. Więcej nie próbowała go zakładać, traktując ten przedmiot jako tabu. Coś zakazanego, o czym nie mogła myśleć ani wybiegać w przyszłość. Podała dziewczynie z lekko speszonym uśmiechem. - Sky, to ja przepraszam. Nie mogłam pisnąć nikomu słowem, a oni są wiesz... mają fioła na punkcie czystej krwi. Nie chciałam, żebyś miała problemy i nie mogłam cię zaprosić. - złapała jej dłoń, ściskając lekko, aby udowodnić, że to ciąży w sercu Yu już długo. Obrastało żalem, tkwiło oplecione doskwierającą tajemnicą. Sky miała też piętnaście lat, a jej rodzice byli aurorami, także i tak zaproszenie mogłoby zostać odrzucone. Dalej żałowała, że trzymała tak długo język za zębami, lecz co się stało to się nie odstanie. - Ale nie przegapiłaś nic wielkiego. Nudziłam się całą imprezę. Ciotka Amycusa przypominała pudla. Całowała mnie i śmierdziała zmarłym kotem i miała tonę makijażu. - zagadnęła chcąc zetrzeć wrażenie śmiertelnej powagi przywołując obraz zabawnej kobietki w średnim wieku. - Skai! - Yu uniosła głos, zaśmiewając się zażenowana. Zakłopotała się, poliki jej zaróżowiły się ze wstydu na myśl o prawdziwości tych słów. Nie traktowała tego poważnie, bo to było najzwyczajniej w świecie niemożliwe. Yu przestała brać pod uwagę proste rozwiązania, skoro całe życie otrzymywała zaplątane kłopoty. - Opowiadasz niemożliwe rzeczy. Jeszcze ktoś usłyszy... - zerknęła kątem oka na drzwi, lecz wiedziała, że w tym domu mogą i obradować Śmierciożercy, a nikt nie będzie niczego słyszał. Tu były dwie żywe, teraz trzy, osoby. - Luca jest po prostu takim marzycielem i musisz go koniecznie poznać osobiście. Podbierał mi budyń, a potem na lekcjach opowiadał o mrówkolwach. Poza tym... Skai, myślę, że musimy sprawdzić Luca w quidditchu. Obiło mi się o uszy, że on lubi latać i umie... ale nie ma go w drużynie. Co ty na to? Dopadniemy go? - rzuciła pomysłem i puściła oczko do mulatki. Yui dwoiła się i troiła, aby temat nie zszedł na Amycusa. Mogłaby niechcący wydać się co do swoich szczerych odczuć względem jego osoby oraz nieumyślnie przyznać się do ssania w żołądku - a to oznaczało jedno, tęsknotę. Pół Japonka jeszcze nie pogodziła się z takim stanem rzeczy, a więc umiejętnie zagadywała Skai. Yu miała problemy ze zwierzaniem się ze swoich problemów i choć poczyniła już znaczne postępy w nabieraniu pewności siebie, wciąż peszyła się i wahała. Ta duma, ta duma godna Gryffindora utrudniała wiele w żywocie małej Yui. |
| | | Skai Wilson
| Temat: Re: Dworek Merberetów [ Sheffield, hrabstwo Yorkshire] Wto 16 Wrz 2014, 18:11 | |
| Poniekąd oczekiwała od swojej przyjaciółki krótkiego zapewnienia lub zaprzeczenia na swoje niewinne pytanie, nie nauczona jeszcze wstrzymywać język za zębami. Wścibskość należała do jednych z wielu przymiotów charakteryzujących Skai, chociaż starała się utrzymywać ją w ryzach – szczególnie w towarzystwie ważnych dla niej osób. Siląc się na spokój przyglądała bez mrugnięcia okiem wahanie koleżanki oraz narastające zmęczenie, widoczne aż za bardzo na młodej twarzy. Dziewczynka przysunęła się z zamiarem przytulenia Yumi, jednak uwaga jej została rozproszona przez wspomnienie o pierścionku zaręczynowym. Jak każda nastolatka upodobała sobie wszelkie błyskotki, więc kiedy tylko spostrzegła niewielkie pudełko, kryjące w sobie niezwykle drogi przedmiot. Wstrzymała głośno powietrze unosząc ramiona, zapominając o prawidłowym oddychaniu i cała nauka poszła chwilowo w las, ustępując stopniowo postępującemu zachwytowi. Smukłymi palcami zakończonymi krótko i równo ściętymi paznokciami uchyliła puzderko, pochylając się nieco z rosnącą niecierpliwością. - Jaki śliczny.. – pełne zachwytu słowa wyleciały spomiędzy kształtnych ust mulatki, która nawet nie uświadomiła sobie nutki zazdrości dostrzegalnej podczas szeptu. W głębi duszy przyznawała się przed sobą, że z chęcią przyjęłaby od jakiegoś starszego chłopca taki podarek, obiecując mu wierność i lojalność aż po kres dni! Myślami pomknęła już w daleką przyszłość otoczoną romantycznymi kolacjami i bogatymi spotkaniami ze śmietanką towarzyską, wśród której mogłaby pochwalić się swoimi zdolnościami tanecznymi. Z pewnością oczarowałaby rodzinę swojego domniemanego narzeczonego, który byłby bogaty, przystojny i tajemniczy tak samo jak Amycus Carrow. Przesunęła nieśpiesznie opuszkiem wskazującego palca po pierścionku i poprawiła nogi, łącząc je i podsuwając pod pośladki. Spojrzenie wbiła ponownie w smutne, wciąż zapłakane i zmęczone oczy koleżanki, a rozchylone usta za pomocą których planowała podzielić się swoimi odczuciami – zamknęła z niemrawym uśmiechem. - Ja wiem… Tata i tak pewnie by mnie nie puścił.. – Przyznała z równie ciężkim sercem do Yui, odkładając pudełko z pierścionkiem na uda i ujęła dłoń przyjaciółki w swoje. Znała zbyt mocno Jareda Wilsona, aby pozwolił jej udać się na uroczystość zaręczynową do ludzi „pozbawionych szacunku szowinistów i rasistów” jak zwykł nazywać rodziców Ślizgońskiej braci. Westchnęła z żalem i pokręciła przecząco głową, przez moment rozważając możliwość wproszenia się na ślub Yumi. Na szczęście ugryzła się w porę w język i syknęła, marszcząc przy tym nosek w zabawny sposób. Wymamrotała usprawiedliwienie tego grymasu, wytykając z rozbawieniem zaczerwieniony język i pytając koleżankę upewniła się, że tak – istotnie się ugryzła. Za dobrą radą odłożyła pudełko z pierścionkiem na szafkę nocną i chwyciła ponownie pucharek z lodami. Parsknęła zaraz śmiechem, wysłuchując krótkiego opowiadania dotyczącego charakterystyki członka rodziny Carrow, próbując nieudolnie wyobrazić sobie pudla przypominającego człowieka. Pokręciła gwałtownie głową, burząc tym samym porządek panujący na głowie i kilka kosmyków wydostało się z ciasnego warkocza. – Jejku, czyli musiałaś się z wszystkimi witać i całować? – Spytała zniesmaczona, kończąc swoje retoryczne pytanie krótkim, acz soczystym „bleh”. Wspólny śmiech wypełnił na kilka minut zagraconą sypialnię, kiedy nastolatki wypełniały go swoją żywiołowością. Mulatka zamachała pośpiesznie dłońmi widząc wyraźne zawstydzenie przyjaciółki i chociaż nie chciała dopytywać, coś w jej sercu rwało się do wysłuchania opowieści na temat romantycznego pocałunku. Albo dumnej postawie Amycusa, który unosząc się honorem postanowił wyeliminować zazdrosnego rywala, proponując mu pojedynek na śmierć i życie. Skai ponownie westchnęła, kiedy kolejne słowa Yui sprowadziły ją na ziemię i rozmarzenie w oczach prysnęło niczym bańka mydlana. Oh, ile by panna Wilson oddała za kilka minut romantycznej historii, której stałaby się bohaterką pierwszoplanową! - Jest dobry w quddichu? – Powtórzyła niczym echo za koleżanką, wsuwając kolejną porcję przygotowanego deseru do buzi, błyskotliwie dostrzegając końcówkę malinowej polewy. Skinęła z zamyśleniem głową, nie wyciągając przy tym łyżeczki z ust i wymruczała coś co do złudzenia przypominało „hymmm”. – W sumie przydałby się na przykład jako pałkarz… W drużynie są jeszcze dwie dziewczyny oprócz nas i trochę się boję, czy Ślizgoni nie zrobią nam krzywdy.. – Dodała z przejęciem, doszukując się zrozumienia w spojrzeniu Yui.
|
| | | Yumi Mizuno
| Temat: Re: Dworek Merberetów [ Sheffield, hrabstwo Yorkshire] Sro 17 Wrz 2014, 17:35 | |
| Pierścionek grzeszył swym pięknem. Od patrzenia na to szafirowe maleństwo Yui coś bolało w środku. Nie zasługiwała, aby nosić coś tak drogiego, tak nieskalanego i perfekcyjnego. Pierścionek oznaczał zaręczyny, a to przypominało Yui o pakcie jaki zawarła z Amycusem wbrew bądź zgodnie z własną wolą. Przez właśnie ten pakt nie potrafiła westchnąć z zachwytu nad biżuterią. O ślubie nie myślała. Jeszcze nie wiązała słowa "zaręczyny" ze "ślubem". Ani też ze zmianą nazwiska. Świtało to na dnie jej umysłu aczkolwiek nie zostało ani razu przywołane do świadomości. Bez znaczenia ile czasu zajmie Yui zauważenie innych aspektów jej przyszłej zmiany stanu cywilnego, to było bardziej niż pewne, że Skai zostanie jej druhną. Nie tylko Yui (będzie) miała kłopoty z Amycusem, lecz Amycus z Yui również. Tylko jeszcze o tym nie wiedział, a sama Yu nie kwapiła się go o tym informować. Sięgnęła po prostokątne pudełeczko, rzucając okiem na skrywające przez zeń cudo. Zamknęła je cicho i odłożyła z powrotem na miejsce. Mogłaby patrzeć na pierścionek godzinami i zachwycać się nim gdyby nie świadomość, że musi go nosić i oznacza to rychły ślub w ciągu za kilka najbliższych lat. Kiedyś była romantyczką, wszak przeczytała kilka romansideł pożyczonych od Sky. Niestety ten dziewczęcy romantyzm został wyrwany z korzeniami przez nie kogo innego jak Dereka Merbereta. Wzdrygnęła się, pozbywając go z myśli. Podskoczyła również, gdyż sowa Francisa huknęła zawiedziona brakiem smakołyku, a potem pomknęła w drogę powrotną nim ktokolwiek mógł się chociaż odrobinę ruszyć. Na ustach Yu zamajaczył łagodny uśmiech. - Co chciałaś powiedzieć, Sky, że aż się ugryzłaś? - zapytała, kraśniejąc z ciekawości. Domyślała się, że nie należało to raczej do przyjemnych uwag/pytań/wniosków, lecz skoro Skai powstrzymywała się od powiedzenia czegoś oznaczało to, że musiała posiadać bardzo ciekawą uwagę. Dziewczyna wyprostowała nogi, poruszyła kostkami stóp na wszystkie strony świata. Coś strzyknęło między nimi, zdrowo strzyknęło. - To było okropne, Skai. Pudlica, potem jakiś wielki facet z długą brodą śmierdzący alkoholem, a na koniec nie mogłam odpędzić się od jakiejś staruszki z krzywym nosem. A ręka to już mnie tak bolała od pokazywania pierścionka, że jej nie czułam po wszystkim. - humor Yu poprawił się o parę ton. Uśmiechała się rozbawiona kilka dobrymi wspomnieniami z tak traumatycznych wymuszonych zaręczyn. Yu wywróciła oczami. - Nie możesz bać się ślizgonów, Skai. Przecież oni tylko tego chcą. - zauważyła poważniejszym, dojrzalszym tonem głosu. - Obiecałam sobie, że zrzucę z miotły Evana Rosiera, wiesz, tego ich kapitana. A z Gilgameshem to może mi Samuel pomoże i Luca, jeśli go namówimy do wcielenia się do drużyny. Jak tych dwóch ślizgonów zakręcimy, nikt nas nie tknie. - odsłoniła rząd zębów w złośliwym uśmieszku. Pewności siebie jej nie brakowało, w szczególności na myśl o minie Evana, jeśli go faktycznie zaprowadzi na ziemię. Podejście Yui do sportu nie było nakrapiane ani nienawiścią. To zabawa i chciała z tego brać całymi garściami póki mogła. Poza tym kto nie chciałby prześcignąć i zrzucić z miotły tak przystojnych ślizgonów?
Rozmawiały bardzo długo, bo cały wieczór i noc. Soren przyniósł im kolację, spokojniejszy pobytem Skai w ich domu. Mniej martwił się o Yui, która z czasem na prawdę zaczęła uśmiechać się i gadać o głupotach. Leżały na jej łóżku, machały nogami i wygadały się za wszystkie czasy. Yui wymusiła obietnicę na dziewczynie, aby przyjechała znowu za parę dni, gdy obozowicze będą już w swoich domach. A co za tym idzie Amycus i Luca, o których martwiła się naprzemiennie. Wycałowała w policzki Sky, wyściskała i z żalem odprowadziła ją do kominka, przez który teleportowała się do swojego domu. Szurając stopami powróciła do pokoju. Napisała sowę do Francisa, posprzątała, a sam Soren odetchnął z niewyobrażalną ulgą.
[koniec sesji - obie] |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Dworek Merberetów [ Sheffield, hrabstwo Yorkshire] | |
| |
| | | | Dworek Merberetów [ Sheffield, hrabstwo Yorkshire] | |
|
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |