Miejsce omijane szerokim łukiem przez uczniów, nauczycieli i zwierzęta. Na drzwiach przybita jest Lista Rzeczy Zakazanych, a sam parter lśni od czystości. Nic dziwnego, Filcha można tutaj najczęściej spotkać, gdy zrzędzi pod nosem i marudzi na trudy świata. Gabinet sam w sobie jest bardzo malutki; pomieści zaledwie pięć osób, jeśli się do siebie przytulą i starczy im tlenu. Jest tu jedno małe okienko, a raczej lufcik, wiecznie zamknięty, stąd duchota. Po środku stoi stare biurko, które ma w zwyczaju czasami wrzeszczeć na zbyt wielki ciężar. Na nim jest lampa oliwna, mnóstwo papierów, okruszków jedzenia, brudny kubek i niedojedzony posiłek. Ściany są zapełnione tajemniczymi szafami. W jednej z nich znajduje się kartoteka i tomiszcza, dokumentacje poprzednich nicponiów. W drugiej większej szafie skrywają się... urządzenia do zadawania tortur. Łańcuchy, gilotyna, zgniatacz kciuków... otóż woźny nadal święcie wierzy, że wrócą stare czasy. Logicznie rzecz ujmując - omijaj to miejsce szerokim łukiem, jeśli nie chcesz spędzić romantycznego wieczoru z Filchem i panią Norris.
Argus Filch
Temat: Re: Gabinet pana Filcha Sob 26 Kwi 2014, 10:51
Czas na wymierzenie sprawiedliwości. Filch otworzył drzwi swego niedużego gabinetu i wpuścił tam Selenę oraz Billa. Nie spuszczał z nich teraz wzroku, wpatrując się w nich, jakby byli czymś smacznym do pożarcia. Chciał widzieć ich pot i łzy, gdy po kilku godzinach męczarni będą błagać o przebaczenie i miłosierdzie, którego im nie da. Będą cierpieć za to, że rzucili w niego łajnobombami. Jego, niewinnego, schorowanego i przepracowanego pracownika szkoły, który zasłużenie odpoczywał w skrzydle szpitalnym... Gdy w czworo znaleźli się w gabinecie, odór dochodzący z Filcha wypełnił całe pomieszczenie. Trzeba zauważyć, iż lufcik był szczelnie zamknięty, więc zapewne lada chwila się tu poduszą. Nic sobie z tego nie robił, ledwie zauważając, że śmierdzi bardziej niż zazwyczaj. Kierował się zasadą, iż to naturalny zapach mężczyzny, nie powinno więc to odstraszać uczniów. Doczołgał się do swego biurka i wyjął z hukiem stos pergaminów i teczek na wierzch. Wertował w poszukiwaniu karty Billa, lecz jej nie znalazł. Przyjrzał mu się zdziwiony, że go jeszcze nie miał zapisanego w kartotece. Najwyższy czas to uczynić! Zrobi to z rozkoszą, rejestrując go jako recydywistę. - NIE SIADAĆ! - wydarł się, nie pozwalając im na spoczynek w jego obecności. Nie zasłużyli na taką wygodę jaką jest siedzenie w takim towarzystwie. Przyszli tu cierpieć, czas więc już zaczynać. - Za złamanie regulaminu szkolnego wymierzam wam szlaban! - wycelował w nich swój kościsty palec wskazujący. Szurając stopami skierował się do swej szafy, która zatrzęsła się i wydała z siebie bliżej niezidentyfikowany odgłos, gdy do niech podszedł. Otworzył drzwiczki i aż buchnęło smrodem i stęchlizną. Przez kilka minut przygotowywał stanowisko pracy. Na stolik ułożył pół tuzina zgniatacza kciuków i przytargał dwa rozdaje kilkukilogramowych łańcuchów. Zziajany takim wysiłkiem, przysunął nogą dwa wiadra z chlupiącą lodowatą wodą, gąbkami i mdlącym specyfikiem czyszczącym. - Ma to lśnić. Bez użycia różdżek, bo spędzicie tu jeszcze więcej czasu. - wycedził przez zaciśnięte zęby patrząc na nich z góry. Nie podstawił im krzesełek. Będą musieli być schyleni, aby to wyczyścić, ewentualnie zdzierać sobie kolana na podłodze. Patrzył na nich, jakby byli czymś ohydnym. Nie wypuści ich stąd póki nie pożałują, że dziś rano się obudzili i postanowili zrobić takiego odrażającego psikusa schorowanemu pracownikowi szkoły. Wyrzeźbią w swych paluszkach znaki posłuszeństwa, aż w końcu popamiętają, że nie zadziera się z woźnym, szczególnie, gdy ten nie jest w pełni zdrowia. Jest bardziej rozdrażniony. A to owocowało większym niż dotychczas okrucieństwem. Pani Norris usiadła tradycyjnie przy drzwiach gabinetu, pełniąc tam straż. Ona też nikogo nie wypuści stąd żywcem. Łypała groźnie spode łba na Krukonów, którzy padli dziś ofiarą znęcania się. Duet przerażający i będący teraz górą. - Ruszać się! No jazda! - krzyknął zaganiając ich do roboty. Zgniatacze muszą lśnić, aby mógł je wystawić na wierzch, aby były widoczne dla każdego, kto tu trafi. Łańcuchy powiesi przy suficie. Lubił dźwięk ich uderzania o siebie. Przypominało mu to dawny brutalny system kar. Jego dolna warga zadrżała, a twarz spurpurowiała, gdy tak się w nich wpatrywał. Nie ma litości.
Gość
Temat: Re: Gabinet pana Filcha Sob 26 Kwi 2014, 21:17
Po zamku roznosił się jedynie ich tupot, zupełnie jakby cała szkoła zatonęła w dziwnym milczeniu nad skazańcami. Selene szła przed siebie nawet nie zerkając na Billa, lekko ubolewała nad jego głupią postawą, najpierw dał się podejść Irytkowi, a następnie nie uciekł gdy miał możliwość. Nie potrafiła ogarnąć jego rozumowania, gdyby nie była przytrzymywana przez woźnego dała by nogę, a później wróciła po chłopaka wymyślając jakiś genialny plan. W końcu dotarli do gabinetu mężczyzny, kiedy drzwi się przed nimi otworzyli weszli do środka. Panienka Casta zaczęła się po nim rozglądać, był naprawdę mały, wyglądał tak jakby zrobiono go ze schowka na miotły. Na środku stało biurko, na każdej ścianie znajdowała się szafa, które dodatkowo pomniejszało ów pomieszczenie. Na jednej ze ścian znajdowało się małe okienko, które mimo panującego w gabinecie zaduchu było zamknięte. Gdy wszyscy znaleźli się w środku, a drzwi zostały zatrzaśnięte Sel miała wrażenie, że zaraz padnie od odoru który z każdą chwilą był coraz silniejszy. Jej oczy piekły i szczypały, zdziwiło ją, że na policzkach nie czuła jeszcze słonych łez. Stała wpatrując się w swojego stopy, zupełnie tak jakby były najciekawszą rzeczą na świecie. Słysząc huk jaki wywołał Flich pisnęła cicho szybko zakrywając usta dłonią. Miała nadzieję, że w sprawie karania uczniów również istnieje jakiś regulamin, przecież ich występek nie był aż tak duży. Irytek robił gorsze rzeczy, a i tak nikt nie wyciągnął z tego konsekwencji. Rudowłosa spojrzała na woźnego po czym zaczęła bawić się swoimi dłońmi, nie wiedziała jak wytrzyma tutaj czas kary, już powoli nie dawała rady. –Bill, są jakieś szanse, że uda nam się stąd wydostać? – zapytała cicho tak by ich kat tego nie usłyszał, po czym ponownie rozejrzała się po pomieszczeniu chcąc określić ich szansę na ucieczkę. Choć z jej rozmyślań były one zerowe, jeśli nie zdarzy się cud, to oboje tutaj umrą od smrodu. Uniosła delikatnie brew gdy mężczyzna dał im do czyszczenia jakieś łańcuchy i dziwne przyrządy, tak naprawdę spodziewała się czego znacznie gorszego. Wzięła jedną gąbkę w dłonie oraz łańcuch i zabrała się do pracy. Co prawda pozycja w jakiej się znajdowali nie była sprzyjająca, więc jak gdyby nigdy nic dziewczyna usiadła na posadzce wcześniej zdejmując sweter który na sobie miała. Czyszcząc kolejne ogniwa zaczęła pod nosem nucić sobie piosenkę Oh, you're such a turd Oh yeah, a giant turd And you look like a turd And you smell like a turd
Oh, you're such a turd Oh yeah, a giant turd And you look like a turd
And you smell like a turd – była pewna, że to zdenerwuje Flicha, jednakże nawet więźniowie mieli swoje prawa.
Bill Steiner
Temat: Re: Gabinet pana Filcha Nie 27 Kwi 2014, 13:41
Dwójka Krukonów podążała na parter tuż za Filchem, a rzeź, która ich czekała była już nieodwołalna. Fakt, Bill mógł zwiać, a gdyby to uczynił najprawdopodobniej wylegiwałby się teraz w swoim łóżku. Nie zrobił tego jednak, bo tak się nie postępuje, a jego honor nie pozwoliłby mu zostawić Sel na pastwę Filcha i jego kocura. Został więc i cierpliwie czekał, aż usłyszy wszystkie zarzuty, a Filch wymierzy im jak najsurowszą karę. Oby tylko nie musieli niczego sprzątać... Na tym gruncie Bill czułby się niepewnie, jak większość facetów. Sel tak cholernie panikowała, a jej zachowanie powoli denerwowało Krukona. Na gacie Merlina, przecież nie oberwie im się aż tak bardzo. Zostaną odnotowani w kartotece woźnego, odbębnią karę i tyle. Przecież nie będzie ich dręczył do końca życia, prawda...? Większy problem będą mieli z Irytkiem, który zapewne już szykuje kolejną niespodziankę dla tej dwójki. Że też w ostatnim czasie upodobał sobie uczniów Ravenclaw.. W ciszy słuchał tego, co mówił do nich charłak. Padło na szorowanie łańcuchów i zgniataczy kciuków, które swoją drogą zainteresowały Billa. Skąd woźny miał taki sprzęt w swoim gabinecie? To jest w ogóle legalne? Krukona przeraziła wizja, która ukazała mu się przed oczyma. Wyobraził sobie siebie samego, siedzącego na wielkim fotelu, mając przypiętą każdą kończynę do niego. Nad nim pochylał się śmierdzący Filch, którego śmiech niósł się echem po całej szkole. W łapskach trzymał dwa zgniatacze kciuków, do których powoli aplikował palce Krukona, a gdzieś w tle syczała Norriska i ostrzyła sobie pazury, które zaraz miała zatopić w skórze chłopaka.. Zerknął na Selene, która ewidentnie wściekała się na niego. Przewrócił oczyma i darował sobie odpowiedź na jej pytanie. Zrobią to, co mają do zrobienia i będą wolni, to chyba oczywiste. Bill uklęknął i wziął jeden z łańcuchów, po czym zaczął go szorować. Brud, który go porastał był tak ciężki do zmycia, że po chwili Bill zaczął tracić cierpliwość, a czas zaczął się niemiłosiernie dłużyć. Piosenka, którą zaczęła nucić dziewczyna trochę go rozbawiła, ale nie sądził, by Filch jakkolwiek na nią zareagował.
Argus Filch
Temat: Re: Gabinet pana Filcha Nie 27 Kwi 2014, 19:55
Oboje milczeli i pokornie przystąpili do wykonywania pracy. Filch się zdziwił, był bardziej przygotowany na protesty, pyskowanie i próby ucieczki. Był nastawiony na krzyki, wrzaski, płacz, lamenty, melancholię z ich strony, a uzyskał posłuszeństwo. Wbrew pozorom nie złagodził ich kary. Ba, wypiął dumnie pierś zadowolony z ich pokory i przyznania mu racji. - NIE ROZMAWIAĆ! - wydarł się słysząc jakieś szepty. Odwrócił się na pięcie i odszedł za biurko. Założył na nos krzywe okulary i wyciągnął pergamin przed sobą. Nie zamierzał dać im spokoju w pracy. Musieli wysłuchać długiej tyrady na temat własnego nieodpowiedniego zachowania. Była to procedura, obowiązek, który zamierzał z rozkoszą wypełnić. Odchrząknął. Jeszcze raz odchrząknął. Potem się rozkasłał. Minęły dwie minuty kasłania i plucia własną wydzieliną, aż w końcu mógł złapać oddech. Odchrząknął po raz czwarty, wciągnął haust powietrza i w końcu zaczął opowiadać głośnym, świszczącym i charczącym niemiłym dla ucha tonem: - Nie po to jest regulamin w szkole, by takie osoby jak wy go łamały. Wiele uczniów popełniało karygodne przestępstwa i potem gorzko tego żałowali, gdy mieli do czynienia ze mną. Tacy jak Ten-Którego-Imienia-Nie-Wolno-Wymawiać rodzą się właśnie z powodu łamania regulaminu. Nie wyrośnie z takich nic pożytecznego! Schodzą na złą drogę i wtedy... lądują w Azkabanie. - zaczęła się interesująca tyrada. Nie zapowiadało się na koniec. - Albus bardzo dobrze zrobił zatrudniając mnie, bardzo porządnego człowieka na stanowisko woźnego. Idealnie się z tego wywiązuję. Niestety, drogi Albus nie rozumie, że przywiązywanie łańcuchami do ściany to nic strasznego! Te dawne czasy... wtedy każdy przestrzegał regulaminu, traktował go jak świętość! - gadał od rzeczy, a jego twarz w końcu się rozluźniła i rozpogodziła, gdy wstąpił na swój ulubiony temat, czyli dawny system kar. Krukoni mieli delikatnie mówiąc przechlapane. Bowiem to nie pogłoski, iż woźny jak zacznie mówić to nie potrafi skończyć. Nie słyszał, że Selena coś nuci pod nosem. Może był przygłuchy? Zajął się omawianiem regulaminu i wyroków, iż po prostu nie zwrócił na to uwagi. Miała szczęście. Gdyby to zauważył, spędziłaby tu całą noc. W jego gabinecie. Sam na sam.
Gość
Temat: Re: Gabinet pana Filcha Nie 27 Kwi 2014, 20:52
Słysząc krzyk mężczyzny dziewczyna lekko podskoczyła do góry, pomieszczenie było mało, była ich tutaj zaledwie trójka, nie licząc parchatego kota, więc nie widziała potrzeby w unoszeniu głosu. Zastanawiała się jakim cudem ktoś taki jak Flich sprawował pieczę nad uczniami. Mężczyzna miał chyba z tysiąc lat, jego twarz pokrywały liczne zmarszczki, których chyba nikt nie był w stanie policzyć. Jego oddech był gorszy od odoru łajnobomb, jak gdyby jego żeby nigdy nie miały styczności z pastą i szczoteczką. Nie jest urodziwy, ma krzywy nos i grymas przylepiony do twarzy, wygląda tak jakby zjadł coś kwaśnego, oczka małe i wyłupiaste. Jego widok mógł przyprawić o dreszcze, wyglądał jak obszarpany morderca z mugolskich horrorów. Selene podejrzewała, że stosunek woźnego do uczniów, był spowodowany tym, co spotkało go w przeszłości. Stał się złośliwy, nieprzyjemny, wredny i bezlitosny. Widać było po nim, że nikomu nie ufa, wszystkich nienawidzi, dziewczyna ośmieliłaby się nawet o stwierdzenie, iż zwyczajnie zazdrościł im, że mogą żyć godnie, będąc akceptowanym i lubianym. Rudowłosa zawzięcie szorowała każde ogniwo, jednakże brudu było tyle, że zajmowało to zdecydowanie za dużo czasu. W dodatku zimna woda sprawiała, że jej dłonie były mnie zwinne niż zawsze. Spojrzała na mężczyznę kiedy ten zaczął kaszleć i charczeć. To było obrzydliwe i wywołało na jej twarzy delikatny grymas. Po dłuższej chwili przemówił. Panienka Casta nie słuchała go zbyt uważnie, to co miał do powiedziana było dość nudne, nie mniej jednak czytała kiedyś o dawnych metodach karania i była zdecydowanie zasmucona banalnością pomysłów –Przywiązywanie do ściany wcale nie było niczym strasznym, pozwalało na hartowanie ducha uczniów, poza tym stary system był słabo wymyślny biorąc pod uwagę możliwości jakimi dysponuje świat magiczny. Większość sposobów na ukaranie było zaczerpnięte z mugolskich metod, co bardzo mnie smuci. – stwierdziła mówiąc nieco głośniej, kiedyś dawno temu miała hopla na punkcie kar stosowanych na więźniach, był to bardzo rozległy temat mający wiele tysiącleci praktyki. Później Flich zaczął czytać im regulamin, który prawie wcale nie różnił się od tego, który Sel miała w poprzedniej szkole, z tym że im dawano nieco więcej swobody.
W postawie Billa nie było niczego zaskakującego, jeśli pamiętało się o tym, ze Krukon chce jak najszybciej wydostać się z paszczy lwa. Nie miał zamiaru spędzać tu całego dnia albo i nawet kilku dni. Wolał w ciszy wykonywa swoją prace, tak by Filch się nie przyczepił do byle czego. Zresztą, znając jego to i tak znajdzie byle powód, byleby dopiec i dokopać dwójce skazanych na szorowanie narzędzi tortur. Bill wysłuchiwał monologu Filcha, tracąc powoli cierpliwość. Nie znosił, gdy ktoś długo mówił, zwłaszcza o czymś tak nudnym. Siedząc na tak twardej podłodze, jak ta w gabinecie Filcha, chłopak czul, ze drętwieją mu pośladki. Biorąc pod uwagę fakt, że do ukończenia pracy było jeszcze daleko, wizja ta nie wydawała się zbyt optymistyczna. Westchnął, po czym docisnął gąbkę do łańcucha próbując zmyć z niej uporczywy brud. Nie miał pojęcia, że mycie możne być tak ciężkie i nużące. Spojrzał na Sel, ale nie próbował nawiązać z nią kontaktu wzrokowego, był na nią zły za jej wrogi stosunek do niego. Oczywiście, miała prawo złościć się na niego, ale nie musiała być niemiła i w każdej swojej wypowiedzi dogryzać mu. Chyba się nie polubią tak szybko jak myślał. Jakby tego było mało, obruszył się, gdy usłyszał co wygaduje Krukonka. Jej nacisk na mugolskie zabarwienie kar wywołało w Billu złość. Nikt, absolutnie nikt nie ma prawa obrażać mugoli w jego towarzystwie, a zwłaszcza nie dziewczyna, która przynależny do Ravenclaw. Skoro Tiara tak zadecydowała to znaczyło to, że Selene ma trochę oleju w głowie. Gdyby faktycznie tak było, to wiedziałaby, ze mugole wcale nie są gorsi, a różnią się od czarodziei tylko tym, ze nie posiadają magicznych mocy. Jak widać Bill zbyt pochopnie ocenił rudowłosa. - To ciekawe co mówisz na temat mugoli. - wycedził przez zęby. - Wybacz, ze musisz tu ze mną siedzieć. W końcu spędzanie czasu z mugolakiem to zawstydzająca czynność, czyż nie? - spytał ironicznie, wracając do czyszczenia. Jeszcze tylko trochę i będzie wolny. Prawda?
Argus Filch
Temat: Re: Gabinet pana Filcha Czw 01 Maj 2014, 11:41
Dobrym pomysłem byłoby pozwolenie Filchowi nawijać dalej bez sensu, znowuż przerywanie tejże tyrady powodowało jeszcze więcej kłopotów. Woźny urwał w połowie zdania, zająknął się dwa razy, a potem spurpurowiał na twarzy, wbijając swe wodniste ślepia w dziewczynę. - NIE ODZYWAĆ SIĘ! - wydarł się ni stąd ni zowąd. Nie obchodziło go, co mówi, o czym, dlaczego i w jakim celu. W tym gabinecie uczniowie nie mają prawa głosu. Tutaj rządzi tylko i wyłącznie Argus wraz ze swoją kotką. Pierwszą zasadą, jaką poznawali pierwszoroczni uczniowie było: omijanie szerokim łukiem woźnego i najlepiej nie odzywanie się w jego obecności w obawie o oskarżenie. Selena popełniała błąd, sprowadzając na siebie większą uwagę charłaka. Bill zresztą również. Kłótnie pod nosem woźnego? Zaiste, toż to samobójstwo. Odłożył z hukiem pergamin na stół, aż wiekowy czajniczek zająknął się z bólu. Do zgniataczy i łańcuchów doszły takie bzdety jak: prehistoryczny kielich, który parzył, gdy się zbyt długo trzymało rękę w jednym miejscu i połamane na dwie części lustro, w którym nie było nic widać, gdy się chciało w nim przejrzeć. Wpatrywał się w nich, jakby byli czymś obrzydliwym. Nędzni uczniowie, zadufani w sobie, niewychowani, uważający się za wszystkowiedzących... nic nie wiedzieli! Nie mieli pojęcia o świecie, który trzeba szybko naprawiać, żeby ono nie upadło. Filch pomyślał, że mógł zaprowadzić ich jednak do sowiarni, gdzie czyściliby toaletę sów gołymi rękoma. Niestety reumatyzm nie pozwalał mu na wspięcie się po tylu schodach. Obiecał sobie jednak w duchu, że w przyszłości, gdy ich dopadnie, nie będzie litości. Nie interesowało go dlaczego rzucili w niego łajnobombami. Liczyło się to, że złamali regulamin. - Ma to lśnić. - wysyczał prosto w ich twarze. - Mam się w tym przeglądać. Bierzcie się do roboty, inaczej stąd nie wyjdziecie przed świtem. Ja wam to obiecuję. Będziecie mnie błagać o litość... - zaśmiał się ochryple rozpraszając wokół siebie odór łajnobomb. Czyszczenie tego było niczym w porównaniu z tym, co mógł im zafundować. Powinni docenić jego miłosierdzie. Nie szanowali tego, rozmawiali podczas pracy. Zachowanie niedopuszczalne. Zmarszczył nos i jeszcze się im przyjrzał z góry, samym rozjuszonym spojrzeniem zakazując im mówienia czegokolwiek. Dla własnego dobra powinni tego posłuchać! Woźny wrócił do biurka i sięgnął po pergamin. Chrząknął parę razy, tym razem już nie kasłając i kontynuował tyradę. - Mój przyjaciel Dumbledore nadal nie chce ulec idei, która sprawdzała się w dawnych latach. Nie pojmuje jeszcze czym to grozi. Jednak szanowana Rita Skeeter rozumie powagę sytuacji i nieraz wspomina w swym numerze o potrzebie poprawy systemu kar w Szkole Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie. Regulamin szkoły został stworzony po to, aby go przestrzegać. Śmiem wątpić w słuszność ugody Szanownego Dyrektora Szkoły. Właśnie przez taką ślepą wiarę w dobro człowieka, dziś boimy się wypowiedzieć imienia Sami-Wiecie-Kogo. Nieprzestrzeganie zasad grozi nie tylko zepsuciem moralnym, ale też brakiem manier, odpowiedniego wychowania, brakiem rozumu i inteligencji w młodocianych obywatelach, którzy... - pani Norris miauknęła i ułożyła się na wycieraczce, wciąż wpatrując się w rude włosy Krukonki. A co by było, gdyby tak je podrapała i wyrwała parę?
Gość
Temat: Re: Gabinet pana Filcha Pią 02 Maj 2014, 21:16
Selene nie znała dokładnie zasad jakie samowolnie ustanowił sobie Flich, jednakże jego zachowanie wyraźnie łamało kilka podstawowych praw każdego człowieka. Byli zamknięci w czterech ścianach, siedzieli na zimnej posadzce, która mogła doprowadzić ich do choroby. Poza tym pomieszczenie to było przesiąknięte odorem pochodzącym od mężczyzny jak i jego kotki. Dziewczyna miała ochotę powiedzieć mu co myśli na ten temat, choć miała dziwne przeczucie, że to i tak by nic nie zmieniło. Gdy spojrzała na Bill, wyglądał na zrezygnowanego, czyścił kolejne ogniwa łańcucha. Wtedy dotarło do niej, że nie potrzebnie się odezwała. Każde słowo, które tutaj wypowiedzą będzie działało na ich niekorzyść. Panienka Casta nie była wrogo nastawiona do chłopaka, choć on mógł właśnie tak odbierać jej zachowanie. Pierwszy raz w życiu dziewczynie przydarzyło się coś takiego, nie jest przyzwyczajana do pakowania się w kłopoty i dostawania aresztu. Była już tym wszystkim zmęczona, była wściekła na Irytka, na Flicha, a najbardziej na siebie samą. Dopiero gdy usłyszała jego słowa poczuła ukłucie w sercu. Nie przejmowała się krzyczącym Flichem, całą swoją uwagę skupiła uwagę na chłopaku siedzącym przy niej. Słyszała jak woźny coś mruczy, jednak nie potrafiła tego zrozumieć, tak jakby mówił w zupełnie innym języku. Spojrzała na Bill, po czym położyła swoją zimną dłoń na jego. –Nie to nie tak, nie to miałam na myśli. To…..Nie o to mi chodziło – odpowiedziała ledwo słyszalnie, nie chciała po raz kolejny usłyszeć krzyku charłaka –Źle mnie zrozumiałeś, miałam na myśli to, że czarodzieje choć posiadają takie możliwości korzystając z metod mugolskich……eh….dobra nie ważne – dodała widząc jego minę. Zabrała swoją dłoń po czym wróciła do czyszczenia. Zaczęła to robić szybciej i intensywniej, by jak najszybciej zakończyć ten areszt. Nie marzyła o niczym innym jak położeniu się we własnym łóżku. Chciała zapomnieć o tym dniu, wymazać go ze swojego pamięci, był to najgorszy dzień w jej życiu.
Selene nie wiedziała ile czasu minęło, sekundy zamieniały się w minuty, a minuty w godziny. Ręce piekły ją od szorowania, jednakże ani na chwilę nie zaprzestała tej czynności. Co jakiś czas spoglądała na Billa, jednakże chłopak nie obdarzył ją nawet wzrokiem. W jej głowie kotłowało się wiele myśli, rozważała nawet to, aby wrócić do Akademii, zapewne ubłagałaby jakoś rodziców. Miała nadzieję, że w Hogwarcie poczuje się jak w domu, a tym czasem, miejsce to okazało się gorsze od Azkabanu. W końcu wyczyściła ostatni z łańcuchów, powoli wstając z ziemi. Nogi miała tak odrętwiałe, że ich nie czuła. Była cała obolała. –Skończyliśmy panie Flich – zwróciła się do woźnego pokazując efekty ich pracy, które swoją drogą były naprawdę owocne. Wszystko wyglądało tak jakby właśnie otrzymało drugie życie.
Bill Steiner
Temat: Re: Gabinet pana Filcha Wto 06 Maj 2014, 05:47
Czas to pojęcie względne. Wydłuża się on i skraca w chwilach, gdy najbardziej tego nie chcemy. Nie ma takiej możliwości, by czas magicznie się wydłużył podczas bawienia się w najlepsze z kolegami z piaskownicy. Nie da się również go skrócić, gdy wykonujemy niechcianą czynność – tak, jak robił to obecnie Bill. Mył, czyścił, szorował i ścierał sobie naskórek z dłoni. Wszystko po to, by jak najdokładniej wykonać swoją karę i opuścić ten cholerny gabinet. Ciągła gadanina Sel w tym nie pomagała, co dopiero mówić o monologu Filcha. Facet nie potrafił się pogodzić z tym, że nadeszły nowe czasy, że świat się zmienia i nie można na niego patrzeć przez pryzmat dawnych lat. To jego problem, że nie rozumie otaczającej go rzeczywistości. Bill wywrócił oczyma, gdy Selene zaczęła się tłumaczyć. Wcale, a wcale nie miał ochoty tego wysłuchiwać. Guzik go obchodziło co sobie myśli o mugolach, ale nie musiała ich obrażać w jego towarzystwie. Zresztą, czego się spodziewać po czystokrwistych... Krukonka wykonała swoją robotę wcześniej niż on, ale Bill podejrzewał, że nie przyłożyła się tak, jak on. A może po prostu to Bill jest zbyt flegmatyczny, by szybko wykonywać prace... No, w każdym razie, po umyciu wszystkiego Bill podniósł zadek z chłodnej podłogi gabinetu i stanął obok Selene. Ciekaw był, czy woźny tak po prostu ich puści, czy może „nagle” znajdzie jeszcze kilka przedmiotów do odświeżenia. Oby ta pierwsza opcja. Zdaje się, że było już po południu, a Bill nawet nie zjadł śniadania.
Ymm, nie wiem dlaczego, ale wkręciło mi się, że to kolej Filcha i cały czas na niego czekałam XD więc sorry za przyblokowanie.
Argus Filch
Temat: Re: Gabinet pana Filcha Wto 06 Maj 2014, 08:42
Czas działał na korzyść woźnego. To, że się wydłużał niemiłosiernie było dlań samą dobrą perspektywą. Uczniowie cierpią, dokładnie uświadamiając sobie powagę swego postępku, już zapewne żałując, że przyszedł im do tych niemądrych główek taki głupi pomysł. Oj tak, zaklinają siebie z takiego obrotu spraw, zostali dorwani, teraz ponoszą tego surowe konsekwencje. Jeśli myśleli, że sobie pójdą ot tak, mylili się. Miałby wypuścić z gabinetu takie smaczne ofiary? Filch miał jeszcze wiele naczyń i przyrządów do szorowania, na pewno roboty im nie zabraknie. Rzucili w niego łajnombami, nie ujdzie im to płazem. Jeśli teraz nie zedrą sobie paluszków do krwi, jeśli nie poczują bólu na wrażliwej skórze to kto wie, może w przyszłości odważą się ponownie na taki nieśmieszny psikus? Obowiązkiem Argusa było zapobieganie takim nieładnym myślom. Co jak co, ale ten pracownik szkoły nie lekceważy swoich zdań powierzonych przez samego Albusa Dumbledore'a. Urwał swój wywód, gdy Krukonka odważyła się odezwać. Czyż jeszcze nie pojęła, iż mówienie w jego obecności jest niebezpieczne? Ach, jej chodziło, że już skończyła? Woźny nie zauważył nawet upływu czasu. Nie zmieniało to faktu, iż jego mina jawnie świadczyła, że ich stąd nie wypuści. Podszedł do nich szurając głośno brudnymi, podartymi i startymi buciorami. Nachylił się do narzędzi, łańcucha, lustra, zgniatacza, kielicha. Jęknął, czując jak coś w plecach mu strzyknęło i z trudem się wyprostował. Przez chwilę stara, pomarszczona skóra na jego twarzy zrobiła się purpurowo-czerwona, gdy łapał oddech i starał się cierpliwie znieść bóle reumatyczne. Krukoni mogli teraz widzieć ile kosztuje go takie zachowanie postawy Sędzi! Mogli również czuć efekt ich psikusa - dopóki Filch się nie umyje, będzie od niego śmierdziało łajnobombami, a trzeba wiedzieć, iż mycie się przez woźnego było czynnością rzadką. Gdy atak minął, otworzył ślipia i wpatrywał się w zmęczone twarzyczki Krukoniątek. Obnażył usta w obrzydliwym uśmiechu i wziął do ręki pierwsze co mu się nawinęło - kielich. - To jest CZYSTE?! - wydarł się w ich osoby podsuwając im pod nos całkiem czysty, prawie jak nowy kielich. - To nie jest czyste! Rączka brudna, nóżka wcale nie lśni! Mam się w tym przejrzeć. - wcisnął naczynie w ręce dziewczyny i sięgnął po zgniatacz kciuków. - To miało kolor srebrny, a jest wciąż zielony! - posłał mordercze spojrzenie Billowi i rzucił w niego do niego narzędzie tortur, które w powietrzu trzasnęło groźnie. - Lepiej się przyłóżcie. - wycedził przez zaciśnięte zęby i nie wspomniał nawet o zmianie wody na czystą. Będą myć w brudnej, spędzając tu jeszcze więcej czasu. Woźny spojrzał na nich jak na coś ohydnego i sięgnął po swój pergamin. Wrócił za biurko i usiadł na krześle, czując jak kości i kręgosłup domagają się odpoczynku. Sprint na pierwszym i drugim piętrze nie był dobrym pomysłem. Znowu jęknął, zawył, zakwilił niczym dziecię i ułożył stopy jedna obok drugiej. Posłał ostrzegawcze spojrzenia uczniom i wbił spojrzenie w pergamin. - Ostatnie wydarzenia w Hogwarcie napawają strachem wszystkich uczniów i Dumbledore nie potrafi zrozumieć, iż wzmożony system kar byłby dobrym wyjściem, aby zapobiegać podobnym sytuacjom. Ja sam znalazłem małą Puchonkę, ja sam otrzymałem ślady i dowody, ja sam wszcząłem śledztwo za zgodą szanowanych aurorów, którzy strzegą Hogwartu. Rzucanie łajnobombami to dopiero początek i zalążek psucia się organizmu i myślenia najmłodszych i nierozumnych czarodziejów takich jak wy. Prorok Codzienny dobrze mówi, dobrze, oj dobrze... - ziewnął otwierając usta na jakiś metr, a potem zakasłał boleśnie. Pani Norris tymczasem ułożyła się na wycieraczce i wdała w głęboką drzemkę.
Gość
Temat: Re: Gabinet pana Filcha Sro 07 Maj 2014, 15:38
Selene była przekonana, że wszystkie rzeczy które dał im Flich były starannie wyczyszczone, ręce już zaczynały ją boleć od tego szorowania, a zimna woda dodatkowo raniła jej delikatną skórę. Zdaniem dziewczyny kara którą wykonywali była zbyt surowa za ich małe przewinienie. Nie chodziło tutaj właściwie o dalsze szorowanie czystego już sprzętu, lecz smród w którym przyszło im pracować. Teraz żałowała, iż nie pomyśleli o tym by rzucić w nim na przykład bombami z mydłem o kwiatowym zapachu. Próbowała zrozumieć zachowanie Billa wobec jej osoby, być może słowa które wypowiedziały uraziły chłopaka, jednak ona sama nie miała niczego złego na myśli. Nie przywiązywała wagi do czystości krwi, nie była jak Ci ze Slytherinu. Sama była półkrwi i była z tego dumna, zaś jeśli chodziło o mugolaków, to podziwiała ich. Mimo, iż nie płynęła w nich czarodziejska krew byli na tyle zdolni by radzić sobie w ich świecie, to mówiło wiele o takiej osobie. Pomimo wielu przeciwności takie osoby potrafiły walczyć o swoje, walczyć by osiągnąć wyznaczony przez siebie cel, nawet niektórych czarodziei nie było na tyle stać. Spojrzała ukradkiem na bruneta który miał zaciętą minę, na jego ustach nie było cienia uśmiechu, który jeszcze jakiś czas temu tam gościł. Westchnęła cicho. Po czym zaczęła słuchać woźnego, który zaczął mówić o ich niekompetencjach w czyszczeniu. Zdaniem rudowłosej wszystko aż lśniło, ale pokornie wzięła od mężczyzny kielich. Nie chciała już denerwować woźnego, wiedziała iż nie skończy się to dla nich zbyt dobrze. Musiała mieć na uwadze nie tylko siebie ale i Billa. Usiadła po turecku na podłodze, biorąc brudną gąbkę w dłoń, wycisnęła wodę i zaczęła szorować kielich. Flich ponownie zaczął wygłaszać swój monolog, jednakże dziewczyna nie kłopotała sobie tym myśli. Dla niej było to mało istotnie, teraz bardziej przejmowała się tym ja odzyskać sympatię Billa, którą straciła w tak bezmyślny sposób. Była zawiedzona swoją postawą, zapewne jej rodzice również byli. Przez wszystkie lata nauki w Akademii była wzorową uczennicą, miała wiele przyjaciół, nigdy nie została ukarana za jakiekolwiek przewinienie. Zawsze przestrzegała zasad i regulaminów panujących w szkole, a trafiając tutaj już pierwszego dnia wylądowała w kozie. Czym było to spowodowane? Sama nie wiedziała, być może w taki sposób chciała pokazać rodzicom, że nie pasuje do Hogwartu, że nie jest taka jak oni. Przecież każdy na świecie ma w nim swoje miejsce, takim miejscem dla Sel była Francja i Akademia. Tam mogła być sobą, nikt jej nie oceniał, a tutaj? Tu będzie oceniania na każdym kroku, nie tylko przez uczniów, ale i nauczycieli. Nie potrafiła sobie tego wyobrazić. Zamknęła na chwilę oczy, które zdawały się palić żywym ogniem, łzami manifestując ból spowodowany przebywaniem przez tak długi czas w tym pomieszczeniu. Szybko otarła słoną krople, która spływała po jej policzku. Jeszcze intensywniej skupiła się na swoim zadaniu, chcąc jak najszybciej opuścić to miejsce. Zimna woda wciąż mroziła jej ręce, jednak dzielnie szorowała naczynie, nie dając tego po sobie poznać. Mijały kolejne minuty, jednak rudowłosej nie robiły one różnicy, czyściła kolejne rzeczy tak jakby wpadła w jakiś trans. W jej głowie kłębiło się wiele myśli, była pewna że pierwszą rzeczą jaką zrobi po wyjściu stąd będzie napisanie listu do rodziców. Po chwili z brzucha dziewczyny wydobyło się okropnie głośne burczenie, co wywołało wyraz zdziwienia na jej twarzy. Dopiero teraz dotarło do niej, że właściwie nic dziś nie jadła. Przejęta całą sprawą z nową szkołą, w domu przed wyjazdem wypiła jedynie kubek kakao.
Bill Steiner
Temat: Re: Gabinet pana Filcha Sob 10 Maj 2014, 06:51
Na twarzy Krukona pojawił się niewielki uśmiech, który sygnalizował zadowolenie z wykonanej pracy. Przez chwilę pomyślał, że to już koniec kary, odbębnili co musieli i mogą w końcu odpocząć. Niestety, Filch nie pozwolił im tak łatwo się stąd wydostać. Nie wywołało to na Billu wielkiego zaskoczenia. On i Sel mogli się spodziewać, że nie wypuści ich tak łatwo... W końcu obrzucili go czymś tak niewyobrażalnie cuchnącym, że opisanie tego jest ciężkim orzechem do zgryzienia. Gdyby Bill był na miejscu woźnego i został obrzucony łajnobombami, z pewnością postąpiłby podobnie, jeśli nie tak samo. Chciałby żeby żartownisiom oberwało się tak mocno, aż odechciałoby im się dowcipów do końca życia. Jednak gdy to jemu przyszło odpowiadać za złamanie regulaminu, po chwilowym uśmiechu nie było ani śladu. Wziął do rąk kielich, który Filch trzymał w łapach. Oglądał go i oglądał, dokładnie z każdej strony. Był czysty, a zielonego koloru nie mógł się doszukać. Przeniósł wzrok na Sel, po czym podał jej owy kielich, a sam zajął się wcześniej szorowanym zgniataczem kciuków. Obchodził się z nim bardzo ostrożnie, coby przypadkiem nie stracić jednego z kciuków. - Ma pan rację... - zwrócił się do Filcha, obierając nową taktykę. - Źle postąpiliśmy, a teraz bardzo tego żałujemy. Ma pan rację twierdząc, że ten czyn był pierwszym krokiem do przejścia na złą stronę... - zawiesił się, wykonując ostatnie machnięcia gąbką po narzędziu, które mył. - Ale teraz to już wiemy. Dzięki panu. - wstał z podłogi i odstawił wszystkie narzędzia na biurko śmierdzącego faceta. - Słyszę, że mojej koleżance bardzo burczy w brzuchu.. Nie miała jeszcze okazji niczego zjeść, ja również. Chyba nie chce pan, by Selene zemdlała i trafiła do Skrzydła Szpitalnego, prawda? - ukradkiem spojrzał na Krukonkę, puszczając jej oczko. - Gdyby nas pan puścił bylibyśmy naprawdę wdzięczni... - skończył mówić, stojąc już niedaleko drzwi. Miał nadzieję, że tą naciąganą życzliwością i przyznaniu racji Filchowi jakoś poprawił ich sytuację. Chociaż odrobinkę. Siedzenie w tym gabinecie naprawdę stawało się męczące i nużące.
Argus Filch
Temat: Re: Gabinet pana Filcha Sob 10 Maj 2014, 10:17
Czy nużąca to była praca czy nie nużąca, nie należało pierwszym wykazywać pragnienia ulotnienia się. Jak Bill dobrze rozważał, tak też Argus uważał. Takie zachowania muszą być surowo karane, jeśli ma się im zapobiec w przyszłości. Woźnego nie obchodziło czy to był pierwszy raz czy dziesiąty, kara zawsze była taka sama, jeśli nie bardziej surowsza. Dodawszy do tego maniakalność Filcha na punkcie dziwnie pojętej sprawiedliwości wychodzi coś z goła dwakroć gorszego. Gdy Bill wstał, pani Norris również, szczerząc ostre szpiczaste kły i unosząc jedną łapę, jakby przygotowując się do ataku. Naprawdę myślał, że wyjdzie sobie ot tak? Jednak jedno musiał im przyznać. Skrucha w głosie Billa podziałała i Filch, też zmęczony, wciąż śmierdzący łajnem i potem nie miał sił na dalsze recytowanie swych notatek i przemówień, które niegdyś ułożył. Zamrugał on ślepiami i sięgnął chudą, pomarszczoną ręką po pióro. Nabazgrał coś na pergaminie robiąc przy tym kilka kleksów, którymi się nie przejął. Podniósł się z jękiem i szurając podpełzł do starszego według niego chłopaka. Wcisnął mu do ręki zwitek pergaminu. - Masz to zanieść profesor Lacroix. Ma wam wydać dodatkowy szlaban. - nachylił się do niego, aby słyszał każde słowo. - Jeśli tego nie dostarczysz, odnajdę was oboje. - pogroził chuchając na Billa oddechem, który miał zapach niemytych zębów i chyba czosnkowych ciasteczek, które jadł w skrzydle szpitalnym. - ZEJŚĆ MI Z OCZU nim się rozmyślę. - wydarł się nagle, odwracając do nich plecami i wracając za biurko. - Chodź do mnie najsłodsza. - pani Norris zeszła ze stanowiska przy drzwiach (przebiegła między nogami Seleny chcąc ją np. przewrócić) i wspięła się po nogawce swego pana, otulając swym rudym puszystym (wcale nie wyliniałym) futerkiem szyję Filcha. Miauknęła czule i dała się podrapać za uchem. Woźny wydał z siebie bliżej niezidentyfikowany dźwięk, gdy z powrotem usiadł w fotelu. Gdy się obejrzał z powrotem po swym gabinecie i wyczyszczonym sprzęcie, miał szczerą nadzieję, że uczniów już tutaj nie było. Gdyby jeszcze ujrzał choćby kawałek ich kończyny... rozmyśliłby się jak nic. Tymczasem, jeśli już ich nie było (a nie powinno), odchylił głowę do tyłu i po paru minutach w gabinecie rozległo się przeciągłe chrapanie na zmianę ze skrzypieniem fotela. Czas na popołudniową drzemkę.
[koniec sesji]
Gość
Temat: Re: Gabinet pana Filcha Sob 10 Maj 2014, 12:43
Selene nie miała aż tak dużych złudzeń jak Bill, nie sądziła że Filch szybko odpuści im to przewinienie, choć w głębi duszy bardzo tego pragnęła. Tylko czekała aż pozwoli im wreszcie opuścić to straszne pomieszczenie. Była pewna, że nigdy więcej nie złamie żadnego punktu regulaminu. Nie wyobrażała sobie, jakie inne kary mogły siedzieć w głowie woźnego, który chyba do zdrowych psychicznie nie należał. Westchnęła cicho tak by żadnej z nich tego nie usłyszał, beznadziejność tej sytuacji przez chwilę nawet wydała się zabawna. Zapewne gdyby ona była na jego miejscu nie zachowywała by się inaczej w stosunku do uczniów, którzy obrzuciliby ją łajnobombami. Szkopuł tkwił w tym, że Sel nie była nim, zamiast tego siedziała od kilku godzin w tej samej pozycji czyszcząc jakieś starocie, które jej zdaniem już jakiś czas temu odzyskały swoją dawną świetność. Rudowłosa była tak zajęta doczyszczaniem kielich, że podniosła wzrok z nad niego dopiero gdy usłyszała głos Billa. Spojrzała na niego z wystraszonym wyrazem twarzy. Nie chciała spędzić tutaj kolejnych godzin, aż do ciszy nocnej, a wcześniejsze próby nawiązania kontaktu z woźnym okazały się fiaskiem. Mimo przerażenia jakie opanowało jej ciało stanęła przy chłopaku chwytając jego dłoń, którą zaraz mocno ścisnęła. Opuściła głowę wpatrując się w swoje bose stopy, nie miała odwagi spojrzeć woźnemu w oczy, jeszcze by ją za to skarcił. Przez dłuższą chwilę mężczyzna nic nie mówił, zamiast tego wziął kawałek pergaminy po którym zaczął pisać. Po czym wręczył go Billowi, Sel była zaskoczona tym gestem, a sekundę później usłyszała zbawienne dla niej słowa „zejść mi z oczu”. To było jak muzyka dla jej uszu, na ustach rudowłosej pojawił się szeroki uśmiech, czym prędzej zabrała swoją bluzę i buty, po czym ciągnąć bruneta za rękę razem opuścili gabinet woźnego.