Przyjaciół poznaje się w biedzie, jako rzecze stare porzekadło. na przykład wtedy, kiedy czyjeś kolana ratują cię od nieprzyjemnego spotkania z twardą podłogą w pociągu. To zadziwiające, że dwa tak odmienne charaktery nie pożarły się już na samym początku, a nawet zapałały do siebie pewną sympatią. Być może należy to zrzucić na stres związany z pierwszym dniem szkoły.
Osoby: Lucien Shaw i Chiara di Scarno
Czas: 1 września 1971r
Miejsce: express do Hogwartu, Hogwart
Chiara di Scarno
Temat: Re: To moje kolana! Sob 26 Kwi 2014, 19:56
Tego dnia Chiara od dawna wyczekiwała z niecierpliwością, ale i pewną obawą. Zawsze była pewna, że będzie się uczyć w Akademii Magii Beuxbattons i to o tej szkole wiedziała wszystko, co tylko było możliwe. Hogwart wydawał się jej natomiast tworem obcym, tajemniczym i raczej zniechęcającym, ale pocieszała się myślą, że wszystko będzie lepsze niż pozostanie we własnym domu. Spakowana była już tydzień wcześniej, z obcym sobie rozgorączkowaniem odbyła także podróż na ulicę Pokątną i kupno różdżki oraz innych, niezbędnych do szkoły rzeczy. I w końcu nadszedł ten pierwszy września, tak wyczekiwany, a jednak budzący w małej Chi pewne obawy. Nie ruszyła śniadania i choć jej milczenie oraz ponura mina były czymś całkowicie zwyczajnym, tego dnia była w dodatku jeszcze bardziej zamyślona niż zwykle. Na peronie 9 i 3/4 panował niesamowity tłok. Powietrze przesycone dymem wydobywającym się z komina pociągu, wypełnione było w dodatku odgłosami ludzi, sów, kotów i różnych innych, bliżej niezidentyfikowanych stworzeń. Chiara z dystansem i pewną wrogością przyglądała się wpadającym sobie w ramiona znajomym, chlipiącym matkom i roztrzęsionym pierwszoroczniakom. Przeciskała się przez tłum, koncentrując się na tym, aby wejść w kontakt fizyczny z jak najmniejszą ilością osób, co sprawiało, że każdy krok przypominał gimnastykę. Gdzieś daleko za nią, zapewne ze spłoszoną miną, podążała matka, jednak dziewczynka ani razu nie obejrzała się za siebie, aby sprawdzić czy rodzicielka nie straciła jej oczu i wciąż zdąża we właściwym kierunku. W końcu Chiara przystanęła przy ostatnim z wagonów, gdzie nie było aż takiego tłoku i zaczęła obserwować dantejskie sceny, które miały miejsce kawałek dalej. Jakaś mała dziewczynka z rudymi włosami wyglądała jakby się miała za chwilę posikać z podniecenia, a tyczkowaty chłopak stojący kawałek dalej z pogardą spoglądał to w jedną, to w drugą stronę, jakby wyobrażał sobie, że jest nie wiadomo kim. Niedaleko niego ładną brunetka śmiała się z czegoś, co najwyraźniej powiedział jej dziadek, nie zauważając, że zaraz wpadnie na nią jakieś poczochrane stworzenie w okularach. Usta Chiary wykrzywiły się w drwiącym uśmiechu, który jednak szybko zniknął, kiedy świat przysłoniła jej postać matki. Najszybciej ja mogła wyswobodziła się z jej objęć i weszła do pociągu, odłożyła swój kufer w ostatnim wagonie, jakimś cudem wciąż pustym i wyszła jeszcze na chwilę na zewnątrz, mając nadzieję, że może ojciec się pojawi i zechce ją pożegnać. Czekała do ostatniej minuty, znosząc rady i prośby matki, nie przerywając potoku słów lejących się z jej ust, widocznie bowiem czuła potrzebę wygadania się za wszystkie czasy, skoro miała możliwość pobycia chwilę z córką sam na sam. Kiedy powietrze przeciął ostrzegawczy gwizdek konduktora, Chi szybko obróciła się na pięcie i zdawkowo wymamrotawszy coś do rodzicielki wskoczyła ponownie do wagonu. Kołysząc się lekko, bo pociąg powoli ruszał, dotarła do przedziału, w którym zostawiła swój bagaż i stanęła w progu, bo miejsce pod oknem, jej upatrzone i prawie podpisane, zajmował jakiś chłopaczek z lekko nieprzytomnym uśmiechem. Twarz Chi przebiegł lekki grymas niezadowolenia, ale szybko sobie z tym poradziła, przywdziewając maskę obojętności, którą już ćwiczyła. Tak na gorsze czasy. Zrobiła kilka kroków w kierunku wolnego siedzenia i w tym momencie pociąg szarpnął niespodziewanie, co sprawiło, że dziewczynka straciła równowagę i niespodziewanie wylądowała na kolanach nieznajomego, bezczelnego osobnika, który odważył się ukraść jej kawałek ławki. Zesztywniała na skutek kontaktu z jego ciałem i bez słowa próbowała się podnieść i odsunąć, ale nagle jakby stała się niezgrabna, a ruchy chaotyczne.
Lucas Shaw
Temat: Re: To moje kolana! Nie 27 Kwi 2014, 21:32
Ah! Pierwszy dzień szkoły! upragniony wyjazd do Hogwartu! Lucas nigdy nie czuł się tak podniecony, nawet pierwszy mecz quidditcha nie wiązał się z takimi emocjami jak teraz! Gdy tylko zakupił wszystkie potrzebne podręczniki, siedział po nocach, aby je przejrzeć, kartka po kartce i aby wiedzieć wszystko. Dokładnie wszystko. Noc przed pierwszym września można było spokojnie zaliczyć do miana nieprzespanych i skazanych na stracenie. Lucas poprawił swoją bluzę po raz ostatni i chwycił kufer. Zamierzał się udać wraz z ojcem i matką na peron za pomocą proszku Fiuu. Sebastian postawił kufer syna koło niego i poinstruował, jak korzystać z kominka, chociaż robił to już wiele razy. Rozbłysły szmaragdowe płomienie, a Luc wniknął w nie, wstrzymując oddech. Parę obrotów wokół własnej osi i już znalazł się zatłoczonym pomieszczeniu, gdzie inni uczniowie chcieli dostać się na Kings Cross. Osłaniany przez matkę, Lucas przebijał się przez tłum, pilnując swojego kufra. W końcu dotarli na peron, gdzie aż roiło się od mugoli. Lucowi brakowało oczu, by widzieć wszystko co chciał... oparł się o jedną z barierek.. i o mało co nie wywinął orła! Rodzice dusili śmiech, widząc jego zmieszanie, ale każde z nich przytuliło syna czule. Luc wtargał kufer do pociagu i jeszcze chwilę machał mamie i tacie przez okno, a potem zaczął szukać wolnego przedziału... jego uwagę przykuł ten całkiem pusty, nie licząc czyjegoś bagażu.. postanowił poczekać na ów osobę. Ledwie usiadł na upatrzonym miejscu, aż pojawił się właściciel kufra. Podniósł głowę i uśmiechnął się lekko do dziewczyny. -Cześć.. -chciał się przywitać, ale w tym momencie szarpnęło pociągiem i dziewczyna wylądowała.. na jego kolanach. Zarumienił się lekko, nie spodziewał się aż tak bliskiego kontaktu z nowo poznaną osobą. -Jej, nic Ci nie jest? -zestresował się lekko, nie wiedząc co zrobić z rękoma. Dziewczyna wyraźnie chciała zejść z jego kolan. I nie dziwił się. -Może.. może Ci pomóc? -zapytał uprzejmie, nie chcąc wywoływać złego wrażenia na brunetce.
Chiara di Scarno
Temat: Re: To moje kolana! Pon 28 Kwi 2014, 10:16
Chiara też zdążyła już przeczytać, albo przynajmniej przejrzeć wszystkie szkolne podręczniki, a nawet dużo więcej. Początkowo chodziło jedynie o to, aby od samego początku swoją postawą i umiejętnościami móc przynieść zaszczyt rodzinie i zapalić dumę w oczach dalekiego, zimnego ojca, później jednak poczuła jak rozbudza się w niej ciekawość względem tych nowych obszarów wiedzy. Oczywiście, że kształcono ją od lat najmłodszych, lecz czymś innym jest pochłaniane książek, których zawartość fascynuje i kusi, a czymś całkiem odmiennym bycie zmuszanym do zapamiętywania informacji nudnych, niechcianych i bezużytecznych. Dziewczynka nie łudziła się, że uda się jej odbyć podróż w pustym wagonie. Właściwie to przez chwilę zastanawiała się, czy wszystkim chętnym uda się dostać do pociągu, ale z jakiegoś powodu naiwnie sądziła, że każdy będzie wiedział, które miejsce sobie wybrała. Być może sugerowała się pozostawionym nad tą częścią ławki kufrem, który był przecież swego rodzaju oznaczeniem terenu. Dlatego nic dziwnego, że na uśmiech chłopaka odpowiedziała wrogim spojrzeniem, którego mógł jednak nie zauważyć, bo dokładnie w tym momencie pociągiem zatrzęsło i wylądowała na jego kolanach. To jego całe "Jej, nic Ci nie jest?' podziałało na nią jak płachta na byka i wzmogło jedynie próby utrzymania równowagi w bezczelnie podrygującym pociągu i odsunięcia się od tego okropnego złodzieja miejsca. Kiedy zapytał, czy może jej pomóc, w końcu udało jej się wstać, więc spojrzała na niego z wyższością i odparła zimno, co musiało wyglądać dość śmiesznie w połączeniu z tak niewinną twarzyczką, rozczochraną fryzurą i podwiniętą na skutek tych małych turbulencji spódnicą. -Gdybyś nie zajął mojego miejsca, nie byłoby takich problemów. - Ledwie to powiedziała, pociąg znów zarzucił, a ona niczym szmaciana laleczka ponownie wylądowała na chłopaku, tym razem wbijając mu w dodatku łokieć w żebra. Nauczona jednak doświadczeniem, tym razem szybciej zebrała się w sobie i z niechętną miną przesunęła na miejsce obok niego, bo inne zostały już w między czasie zajęte przez jakichś starszych uczniów, najwyraźniej znajomych, bo pogrążonych teraz w rozmowie i nie zwracających na Lucka i Chi uwagi.
Lucas Shaw
Temat: Re: To moje kolana! Nie 25 Maj 2014, 01:03
Lucas zmarszczył czoło słysząc ten chłód i wyższość w głosie nowo co poznanej koleżanki. Na pewno tak reagowała na stres związany ze szkołą! Na pewno. Shaw pokiwał głową w duszy, usprawiedliwiając tak brunetkę. On raczej reagował nieśmiałymi uśmiechami i wyciagniętą dłonią na nowe znajomości. Cały Lucas. Wprowadzał uśmiech światła tak, gdzie akurat się znajdował. Kiedy dziewczyna wylądowała na jego kolanach lekko się spłonił i nie patrząc na minę koleżanki, która mówiła "poradzę sobie sama!" przytrzymał ją za ramię.. próżny trud! Pociągiem znowu zatrzęsło i znowu zaliczyła lądowanie na jego kolanach, dodatkowo wbijając mu łokieć w żebra. Aż się skrzywił, nie był przygotowany na taki cios! Zgarbił się lekko na miejscu, ale nic nie powiedział. Ile ona miała siły, Merlinie.. Podniósł swoje niebieskie oczy na dziewczynę i powstrzymał się od uśmiechu. Wyglądała niezwykle uroczo z tą miną i zepsutą fryzurą. Wolał jednak jej nie irytować, jeszcze gdy przedział się zapełniał. Roztarł obolałe miejsce i przyjrzał się brunetce. -To o to chodziło? Wystarczyło powiedzieć.. możemy się zamienić. -zaproponował ochoczo. Nie chciał sobie robić wrogów, ale skoro jej zależało na tym miejscu, to czemu nie? -Swoją drogą jestem Luc Shaw. A Ty? -zagadnął ją, zanim zadecydowała, czy chce wrócić na swoje upatrzone miejsce. Byłą bardzo buntownicza i aż Lucasa zainteresowało, gdzie może trafić. Sam nie miał wyrobionego zdania o domach w Hogwarcie. Mógł wylądować w każdym, zawsze odnajdywał cechę któregoś z nich w sobie. Dziewczyna wyglądała na buntowniczy Gryffindor... a może Slytherin? Trudno powiedzieć. Lucowi zależało teraz na zmyciu przykrego wrażenia i wciagnięcie ją w rozmowę.
Chiara di Scarno
Temat: Re: To moje kolana! Nie 25 Maj 2014, 21:50
Pewne aspekty wychowania w takiej, a nie innej rodzinie, po prostu nie mogły nie wychodzić na jaw w najmniej odpowiednich momentach. Chiarę od najmłodszych lat przekonywano, że jest lepsza niż inni, służbę kazano traktować z wyższością i pogardą, a obcych ludzi z dystansem i założeniem, że na pewno nie posiadają tak znamienitego przodka, a zatem nie zasługują na status równy temu, który posiadała rodzina di Scarno. Było jeszcze za wcześnie aby dziewczynka mogła wykształcić swoje własne spojrzenie na niektóre sprawy, dlatego czasem bardzo przypominała swoim zachowaniem rozpieszczoną księżniczkę. Ten uśmiech, który czaił się gdzieś w oczach i drgających kącikach ust chłopca, tylko dodatkowo ją rozsierdził. Jak on śmiał! To wcale nie było zabawne! W jej oczach na kilka chwil zapłonęła żądza mordu, a usta zacisnęły się jeszcze mocniej, tworząc jedną, wąską kreskę. Bez słowa zajęła miejsce, które jej udostępnił i wymownie wylepiła wzrok w okno, tak energicznie przekręcając głowę, że jej włosy chlasnęły sąsiada w twarz. Jakby nie były już wystarczająco rozczochrane! Przez moment zamierzała zignorować pytanie chłopaka i pokazać mu, jak bardzo jest jej obojętne jego imię, ale po chwili stwierdziła, że może lepiej byłoby mieć kogoś, do kogo w razie potrzeby będzie mogła się odezwać. Nie była najlepsza w nawiązywaniu znajomości. Wszyscy jej kuzyni byli od niej starsi, poza tym nie chcieli zadawać się z dziewczynką, a inne dzieci nie miały dostępu do ich włoskiego zamku. Potem, już w Anglii, także separowano ją od rówieśników, bo ciężko było znaleźć takich, które byłyby godne kontaktu z potomkinią samego Salazara Slytherina. -Chiara. - odparła, po raz pierwszy spoglądając na niego z ciekawością. Luc? Czyżby też miał jakieś włoskie korzenie? Dziewczyna bowiem trochę zbyt pochopnie założyła, że zdrobnienie to pochodzi od imienia Lucien, popularnego wśród jej rodaków.
Lucas Shaw
Temat: Re: To moje kolana! Pon 30 Cze 2014, 23:37
Co za wybuchowa dziewczyna! Lucas nigdy wcześniej nie miał do czynienia z kimś takim. Marszczyła się, jeżyła i stroszyła jak jakaś kotka. Lucas miał w domu jakiegoś dachowca, który podobnie wyglądał, gdy okazywał swoje niezadowolenie, ale jakieś łakocie czy tam drapanie za uchem załatwiało sprawę. Może lepiej nie stosować tej drugiej metody, nikt normalny nie ucieszyłby się, gdyby tak nagle zaczęto go głaskać niczym psiaka czy tak kotka. Nienormalne, a ostatnie czego Lucas chciał to spłoszyć w pierwszy dzień nowo poznaną osobę. Może pierwsza opcja jakoś podziała? Chyba wymiana personali jakoś zadziałała, bo Chiara spojrzała na niego z ciekawością. Takie nietypowe miał imię? Lucas... sam znał chyba ze trzech w sąsiedztwie! Jednak jej było... ciekawe. -Chiara? To chyba.. włoskie imię, prawda? -zagadnął nader uprzejmie, uśmiechając się. Chciał zacząć jakąś rozmowę, ale obawiał się, że każde kolejne słowo może na nowo nastroszyć koleżankę. Może nie będzie AŻ tak źle.. -Uczcijmy jakoś naszą znajomość! -zaproponował żywo,wyjmując z świeżo zakupionej torby pudełko z ciasteczkami. Czekoladowymi ciasteczkami z zieloną polewą. W kształcie koniczynek. -Poczęstuj się. Nie chcę Cię otruć. -zachęcił ją, podsuwając pudełko.
Chiara di Scarno
Temat: Re: To moje kolana! Wto 01 Lip 2014, 01:20
Chiara wybuchowa? Doprawdy Lucas chyba niewiele naprawdę temperamentych osób w życiu spotkał, skoro tak twierdził. Ale fakt, to opanowanie, ta maska obojętności i chłodu, która stanie się dla niej znakiem rozpoznawczym w przyszłości, teraz była jeszcze na etapie kreacji i dzięki temu nieco lepiej było widać prawdziwy charakterek panienki di Scarno. Gdyby wiedziała, że w myślach porównuje je do pokrytych sierścią zwierzątek domowych, najprawdopodobniej więcej by się do niego nie odezwała. Nauczono ją nienawidzić takich stworzeń. Bez tego trudno by było małej dziewczynce je krzywdzić. -Tak. – odparła, nieco zdziwiona pytaniem. Jednakże chyba często rodzice folgowali swoim widzi mi się i nadawali potomkom imiona zagraniczne, więc może tutaj leżało dobre wyjaśnienie sytuacji. -Ma nawet zbliżone znaczenie do twojego. – dodała po chwili, mierząc chłopca wyniosłym spojrzeniem i wygładzając fałdy na krótkiej, plisowanej spódniczce. Jej mina nabrała znamion podejrzliwości, kiedy zaproponował „uczczenie” czegoś, co tak naprawdę nie istniało. Znajomość? Nie powiedziałaby. Gdyby nie przypadkowe skojarzenie, jutro nie pamiętałaby jego imienia. Na ciasteczka spojrzała z niekrytą pogardą. W jej domu stołowano się dużo... wytworniej i ciasteczka zrobiły na Chi raczej złe wrażenie. Chwyciła jedno w dwa palce, jakby to były brudne gacie i zmarszczyła drobny nosek. -Takie to słodkie, że aż mnie mdli. – stwierdziła, po czym z pietyzmem odgryzła kawałek polukrowanego łakocia. Stwierdziwszy ze zdumieniem, że nie jest tak okropny, na jakiego wyglądał, dokończyła go i ponownie splotła dłonie na piersi. -Skąd jesteś?
Lucas Shaw
Temat: Re: To moje kolana! Pon 20 Paź 2014, 21:45
Czy można było sobie wyobrazić lepsze rozpoczęcie edukacji w Hogwarcie, jak poznanie panienki di Scarno? Lucas na swoje szczęście nie znał jej rodowodu. Nie wiedział, jaki ma charakter i jaka przeszłość, a także przyszłość kreuje się przed tą niepozorną Włoszką. Na jego szczęście i nieszczęście. Sama brunetka bardzo go zaintrygowała. Miała nietypową urodę, dopiero w fazie rozkwitu. Nie był jeszcze na tyle "dorosły", aby doceniać kobiece piękno i reagować jakoś gwałtowniej na nagłe zbliżenia. Na tym etapie - czyli w wieku jedenastu lat - takie sytuację wywoływały krępacje, zarumienienie policzków i ginące gdzieś w oddali spojrzenia. Czego innego można było się spodziewać? Dopiero za jakiś czas, za parę lat błękitne tęczówki pana Shawa będą błądzić po załomach kobiecej sylwetki, po jej esach i floresach, domagając się wewnętrznie, by je sprawdzić dotykiem, aby faktura skóry miło drażniła opuszki palców. Teraz to było zaciekawienie, by kogoś poznać. Kogoś, by potem nie być samemu. Trywialny powód, ale towarzyszący każdemu, gdy tylko zaczynał coś nowego w nieznanym środowisku. -Tak? A mogłabyś mnie... uświadomić? Nie wiem w czym moje imię ma podobne znaczenie do Twojego... nigdy nikt mi nie mówił, że moje imię ma jakieś znaczenie. -zachwycił się chłopak, skubiąc kolejne ciasteczko. Coś mu podpowiadało, że może dziewczyna jest z wyższych sfer, z tych "czystokrwistych" rodów. Lucas nigdy nie rozumiał, dlaczego ktoś, kto ma w sobie krew mugoli, ale potrafi czarować, miałby być gorszy. Jakby nie patrzeć, tych z doprawdy czystą krwią było niewielu, więc koniec końców czarodzieje by wyginęli kiedyś. Komentarz Chiary odnośnie ciastka nieco go zmieszał, ale postanowił nie tracić rezonu. -Może wiadereczko w razie czego? -zagadnął, uśmiechając się łobuzersko. Nie zamierzał się kryć po kątach i to z powodu dziewczyny, na brodę Merlina! Jednak z radością zaobserwował, że Chiara zjadła ciasto i niczego nie zwróciła. Punkt dla niej. I dla kuchni pani Shaw. -Pochodzę z Irlandii. Z wzgórz obrośniętych zieloną koniczynką. A Ty? -zainteresował się. Chyba przełamali pierwsze lody.