IndeksIndeks  SzukajSzukaj  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

Share
 

 Hazard uzależnia

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość
Chiara di Scarno
Chiara di Scarno

Hazard uzależnia Empty
PisanieTemat: Hazard uzależnia   Hazard uzależnia EmptySro 12 Mar 2014, 13:59

Opis wspomnienia

"Ideal­ny mężczyz­na nie pi­je, nie pa­li, nie ro­bi zakładów, nie sprzecza się i nie is­tnieje ... "


Hazard uzależnia, nie wierzysz? Przeczytaj zatem drogi wędrowcze o tym, jak niewinnie zaczęła się znajomość panny di Scarno i panicza Rosiera, których rodziny zmusiły do kurtuazyjnej pogawędki na jednym z wielu okolicznościowych przyjęć w towarzystwie, których powodu nie zna nikt poza gospodarzami.
Osoby:
Evan Rosier, Chiara di Scarno
Czas:
Wiosenna przerwa 1976 (V rok)
Miejsce:
Sala balowa należąca do jednej z rodzin czystej krwii
Chiara di Scarno
Chiara di Scarno

Hazard uzależnia Empty
PisanieTemat: Re: Hazard uzależnia   Hazard uzależnia EmptySro 12 Mar 2014, 14:33

Chiara stała przy jednym ze stołów, ze zmarszczonym czołem przyglądając się nadziewanym ośmiorniczkom, z których aż wypływał brązowawy farsz. To zadziwiające jak obrzydliwe potrawy potrafili serwować gospodarze takich przyjęć chcąc zaimponować swoim gościom. Panna di Scarno skrycie przypuszczała, że robią to dlatego, aby nie musieć troszczyć się przez kolejny miesiąc o pokarm dla świń (jeśli je posiadali), skrzatów i ewentualnej służby. Krzywiąc się ostentacyjnie z obrzydzenia, przeniosła wzrok na jeszcze mniej apetyczne krewetki, które zdawały się wlepiać w nią swoje małe oczka i wyciągać w geście wołania o pomoc liczne odnóża. Jeśli Chiarze w tym momencie nie zebrało się w rzeczywistości na wymioty, to doskonale potrafiła ten odruch odegrać, bo kilka osób stojących tuż obok, zmierzyło ją niechętnymi spojrzeniami i dosunęło się o parę kroków. Dziewczyna uśmiechnęła się do nich niewinnie i obracając się na pięcie podeszła do jednego z krążących wśród gości kelnerów, częstując się roznoszonym przez niego szampanem.
Nie tylko jej zachowanie było wyzywające, Chiara postarała się także, aby jej sukienka nie do końca mieściła się w kanonach wyznaczanych przez „sfery wyższe” jak to zawsze zwykł mawiać jej ojciec, jakby chcąc siebie samego zapewnić, że do nich należy. Niestety po jej ostatnim wybryku, kiedy na bal przyszła w robionym na szydełku stroju i specjalnie na tę okazję zakupionej bieliźnie, jej wygląd został pobieżnie zmonitorowany przed wyjściem i upewniono się, że żaden fragment czarnej koronki nie wystaje spod spodu. Dziewczyna podarowała sobie z resztą włożenie biustonosza, więc trudno by było dostrzec jego obecność gdziekolwiek.
Gdzieś pośród gości kręcił się jej ojciec, zapewne podrywając wszystko co się ruszało i swoim wyglądem nie wymuszało natychmiastowej ucieczki, ale ona nie zamierzała zbliżać się do niego, ani nawet szukać go wzrokiem – no chyba, że musiałaby się upewnić, że znajduje się gdzieś daleko od niej. Jeśli nikt nie miał zamiaru zapewnić jej dobrej zabawy, musiała zrobić to sama. A czy jest jakiś lepszy sposób, niż irytowanie napuszonych osobistości świata czarodziejów, które jakby na jej życzenie posłusznie zbierały się w jednym pomieszczeniu i z rozczuleniem pochylały się nad własną, wyimaginowaną w większości, wielkością?
Własnie miała rozpocząć kolejną ze swoich salonowych gierek, kiedy ktoś za jej plecami wypowiedział jej imię w ten charakterystyczny sposób, który jest równocześnie dość uprzejmy aby nie móc wziąć go za bezczelność i wystarczająco stanowczy, aby sugerować sobą rozkaz. Większość ludzi słuchało tego tonu i postępowało zgodnie z tym, co głosił, ale Chi do nich nie należała. Zwłaszcza, że wiedziała do kogo należał ów głos, a nie miała najmniejszej ochoty zostać przedstawiona przyszłej, lub co gorsza obecnej, kochance swojego ojca. Ostatnim razem źle się to dla niej (dla nich obu właściwie) skończyło, a co jak co, ale Chiara doskonale potrafiła się uczyć na błędach. Jak widać nie odziedziczyła tego po swoim rodzicielu.
Zaczęła się więc lekko kołysać w takt przyciszonej muzyki (teraz był czas na posiłek! Bleh!) i udała, że nieświadoma jest wezwania ojca. Był tylko jeden problem - olbrzymie cielsko jakiegoś faceta, który myślał zapewne, że stan konta w Gringottcie upoważnia go do tak zastraszającego zaniedbania swojej aparycji, stanęło jej na drodze ucieczki i doprowadziło do tego, że zimne palce niczym imadło zacisnęły się na jej nadgarstku. Och tak, czyżby znowu miało być jej przeznaczone ukrywanie siniaków?
-Chiaro. – znowu ten sam ton, tym razem jednak nieco bardziej sugestywny i rozbrzmiewający w zbyt małej odległości aby mogła go zignorować. Podniosła więc wzrok i niechętnie spojrzała najpierw na mężczyznę, do którego w dobrym oświetleniu wydawała się nawet odrobinę podobna, a potem na bezczelnie wysokiego młodzieńca, którego kojarzyła z korytarzy i zajęć, oraz jeszcze jednego pana w średnim wieku, który był zapewne ojcem jej szkolnego „kolegi”. Usta Chiary rozciągnęły się w sarkastycznym uśmiechu. O tak, uwielbiała tego typu sceny. To zmuszanie ludzi aby się lubili, było jedną z najbardziej uroczych zagrywek stosowanych w towarzystwie.
-Chiaro, poznaj Cygnusa Rosiera i jego syna. Zdaje się, że jesteście z Evanem w tym samym wieku. – głos ojca rozbrzmiewał jak przez mgłę, a myśli Chiary zdarzyły się już rozproszyć. Skinęła głową niczym posłuszna, dobrze ułożona córeczka i zastanawiała się kiedy wreszcie sobie pójdą i pozwolą jej na dalszą zabawę w sabotaż.


Ostatnio zmieniony przez Chiara di Scarno dnia Czw 13 Mar 2014, 09:41, w całości zmieniany 1 raz
Evan Rosier
Evan Rosier

Hazard uzależnia Empty
PisanieTemat: Re: Hazard uzależnia   Hazard uzależnia EmptySro 12 Mar 2014, 20:31

Evan był znudzony. Dzisiejszy dzień planował spędzić na zupełnie innych rozrywkach i gdyby nie nacisk jego ojca, który uważał, że jego syn powinien już teraz zdobywać znajomości i bywać w towarzystwie, by w razie przejęcia przywództwa nad nazwiskiem, godnie reprezentować ród, zapewne zostałby w ich rodzinnej rezydencji, testując to nowe zaklęcie, które odnalazł w którejś ze starych, zakurzonych ksiąg, albo spędzając te chwile ze śliczną dziewczyną z sąsiedztwa, która zawsze miała do niego niezrozumiałą słabość. Zamiast tego musiał jednak założyć na siebie nowy garnitur i przyoblec twarz w wyraz łagodnej uprzejmości, od czasu do czasu przecinany tylko poprzeczną zmarszczką znużenia. Ojciec z matką przedstawili go kilku osobom, a potem zostawili samemu sobie, przymuszeni do rozmowy z gburowatym pracownikiem Departamentu Przestrzegania Prawa Czarodziejów. Kiedy od nich odchodził, nie bez pewnej ulgi, zauważył jeszcze, że lekki uśmiech matki jest usłużny i wyuczony, jak na przykładną żonę przystało, ale jej oczy zamglone i nieobecne.
Na to przyjęcie nie zaproszono niestety Kruegerów, więc Rosier wiedział z góry, że nie spotka się na nim z Franzem. Z dłonią wciśniętą w kieszeń spodni snuł się dłuższą chwilę po sali, aż wreszcie przystanął przy jednym ze stołów, uginających się od egzotycznych potraw i najznamienitszych trunków. Jego wzrok przesunął się leniwie po twarzach gości, którzy w znakomitej większości wywodzili się z czystokrwistych rodzin. Każdy bal składał się z tych samych powtarzalnych twarzy i tych samych powtarzalnych zachowań. A ten, wiedział to doskonale, miał być równie nudny co poprzednie. Cóż, skoro sytuacja przedstawiała się w ten sposób, rozrywkę musiał chyba zapewnić sobie sam. Ruchem dłoni zatrzymał ładną kelnerkę i z uśmiechem przyjął od niej szklankę Ognistej. W tym towarzystwie nikogo nie obchodziło, czy rzeczywiście skończył już siedemnaście lat. Odprowadził dziewczynę wzrokiem, rozbawiony jej zawstydzeniem, a następnie uniósł alkohol do ust. Przez chwilę wdychał dymny zapach dębu, rozkoszował się bogatym aromatem whisky. Był wyczulony na zapachy jak nikt inny. Niedługo dane mu było jednak zaznawać słodkiej samotności, bo już po chwili wyczuł na ramieniu żelazny uścisk ojca, a kiedy wzniósł oczy, jego znudzone, nieco bezczelne spojrzenie, zderzyło się z chłodnym wzrokiem ojca.
— Evan. — Zimne palce zakleszczyły się na jego barku. — Chodź ze mną. Przedstawię ci kogoś. Ma piękną córkę, spodoba ci się.
Na ustach Ślizgona na chwilę zagościł ironiczny uśmiech, ale niemal natychmiast przykrył go wyraz łagodnego zainteresowania, z którym chwilę potem ściskał rękę Luigiego di Scarno. Znał to bardzo dobrze i wiedział już co się kroi. Na resztę tego wieczoru przyjdzie mu najpewniej zabawiać swoim towarzystwem jakąś głupiutką panienkę z wyższych sfer, co do której ojciec ma nadzieję, że zostanie w pewnym momencie jego dumną małżonką albo przynajmniej wysoko sytuowaną przyjaciółką. Zamienił z przedstawionym mu mężczyzną kilka słów, wysłuchał jego dyskusji z ojcem, a potem przyglądał się, jak tamten nawołuje po imieniu swoją włoską córeczkę. W tłumie dostrzegał tylko jej plecy i burzę ciemnych włosów, a także prawdopodobną głuchotę, ponieważ z jej zachowania wynikało, że nie ma zamiaru zareagować na dosyć głośne imienne wezwanie. Dopiero gdy Luigi pofatygował się do niej osobiście, zwróciła na nich spojrzenie ciemnych oczu, a wówczas Evan przekonał się, że zna ją pobieżnie ze szkolnych korytarzy. Ujął jej dłoń i ucałował ją, jak wypadało, ale jego spojrzenie było nieco wyniosłe i niechętne. Pomimo jej urody, nie miał większej ochoty spędzać z nią tego wieczoru, podobnie jak nie miała na to ochoty ona.
— Cieszę się, że mogę cię poznać.
Ich ojcowie zostawili ich samym sobie, najwyraźniej dając młodzieży szansę, żeby się poznała. Evan obrzucił dziewczynę spojrzeniem i upił łyk swojej whisky, lewą rękę wsuwając do kieszeni spodni. Chwilę błądził wzrokiem po tłumie, niemal zupełnie ignorując swą towarzyszkę. Miał w zwyczaju, od czasu do czasu, przekornie i złośliwie zrażać do siebie dziewczęta przedstawione mu przez ojca. W większości były tak mało interesujące, że tylko w ten sposób mogły dostarczać mu rozrywki. Powrócił wzrokiem ku Chiarze i obdarzył ją nieco chłodnym spojrzeniem.
— Chyba nie ma co udawać, że mamy ochotę na swoje towarzystwo — Powiedział bez ogródek, odstawiając niemal pustą szklankę na blat. Zerknął na przyglądającego im się ojca. — Uśmiechnij się ładnie i udaj, że cię rozbawiłem, a może przestaną się gapić.
Chiara di Scarno
Chiara di Scarno

Hazard uzależnia Empty
PisanieTemat: Re: Hazard uzależnia   Hazard uzależnia EmptySro 12 Mar 2014, 21:07

Chiara beznamiętnie przyglądała się jak na twarzy narzucanego jej rozmówcy pojawia się rozdrażnienie i niechęć. Cóż, przeważnie jej przypadkowi partnerzy brali ją za jedną z tych egzotycznych ślicznotek, które miały pstro w głowie, a w dodatku rozumiały jedynie połowę z tego co się do nich mówiło i liczyli, że wieczorem ktoś będzie im grzał łóżko. Di Scarno jednak nie nadawała się do tej roli, chyba, że któryś z panów był amatorem kastracji. Brak podobnych sygnałów u Ślizgona brała za dobrą monetę, być może tym razem obędzie się bez macania jej piersi i pośladków.
Pozwoliła Evanowi na szarmancki pocałunek, który mówił jej, że ma do czynienia z posłusznym, słodkim chłopcem, który lubi bawić się zgodnie z zasadami. Perspektywa przebywania kolejnych kilkudziesięciu minut (nawet kilkunastu!) w takim towarzystwie była przynajmniej zniechęcająca, ale Chiara nie pozwoliła sobie na wyjście z roli.
-Twoja radość z tego spotkania na pewno nie dorównuje mojej. - odparła słodkim głosikiem godnym jednej z tych pustogłowych panienek i obdarzyła Rosiera uśmiechem, który mógł leczyć raka, w duchu stwierdzając, że Ślizgon podoba się jej jeszcze mniej niż zwykle, kiedy mijając ją na korytarzach, swoim wzrostem przysłaniał jej na chwile słońce. Pewnie ucieszyłby się, gdyby wiedział, że była równie daleka od chęci pozostawania jego przyjaciółką, co dumną małżonką. Właściwie najchętniej wróciłaby do swoich rozrywek, ale czujne spojrzenie ojca uniemożliwiało jej niesubordynację, jeśli chciała uniknąć kary. Czasem lepiej było zaakceptować nudę i bezsensowne zasady panujące na salonach, niżeli godzić się na cenę, która szła za bezsensownym i nieprzemyślanym buntem.
Całe jej ciało krzyczało jednak jak bardzo znudzona jest tymi wszystkimi balami, przyjęciami i twarzami, które pojawiały się i znikały zanim zechciałaby zapamiętać, któreś z prezentowanych jej imion i nazwisk.
Podczas gdy on rozglądał się dookoła ostentacyjnie ją ignorując, ona świdrowała go spojrzeniem ciemnych ocząt, jakby chciała rozeznać co kryje się pod rozwichrzoną fryzurą, albo czy coś w ogóle się kryje. Zamyślona nie zauważyła tego chłodnego spojrzenia i zwróciła na nie uwagę dopiero, kiedy dotarły do niej wypowiedziane niezbyt przyjemnym tonem słowa.
-Mogę też zrobić coś, co jawnie da im do zrozumienia, że nie mamy ochoty na swoje towarzystwo. - odparła pogodnym głosem -Ale to by mogło sprawić, że wszyscy się zaczną na nas gapić. - dodała po chwili w podobnym tonie i roześmiała się krótko, zgodnie z jego sugestią. Im szybciej ich ojcowie zajmą się sobą, tym szybciej im dane będzie odzyskać wolność. Rosier będzie mógł wrócić do swoich kelnerek i whiskey, a ona do swoich sposobów radzenia sobie z nudą.
Przez chwilę zadowalała się panująca między nimi ciszą, którą w końcu przerwała zabarwiając swój głos odrobiną sarkazmu.
-Skoro tak bardzo chcesz zasugerować swojemu ojcu, że wybrał ci cudowną, piękną i inteligentną partnerkę i może przestać się gapić, to powinieneś się od czasu do czasu odzywać. Chyba, że milczenie to twój sposób na okazanie zainteresowania. - nie potrzebowała słów uznania z jego strony, bo doskonale znała swoją wartość i komplementy spływały po niej, jak po kaczce, ale nie miała zamiaru spędzić reszty balu udając drzewo: w milczeniu zapuszczając korzenie.
Evan Rosier
Evan Rosier

Hazard uzależnia Empty
PisanieTemat: Re: Hazard uzależnia   Hazard uzależnia EmptyCzw 13 Mar 2014, 00:45

Przyglądał się dziewczynie, jak stojąc u boku ojca, śle do niego wyuczone i przesłodzone uśmiechy. Był zmęczony tymi dworskimi manierami i fałszywymi gestami posłusznych rodzicom panienek, ostentacyjnie eksponujących swoje wdzięki, by złowić najlepszego w towarzystwie kawalera. Nie oznaczało to jednak wcale, że był ślepy na jej urodę. Nic podobnego. Dostrzegał ją i doceniał nawet gust ojca, ale nie oznaczało to bynajmniej, że miał ochotę męczyć się cały wieczór u boku głupiutkiej Włoszki, by pod koniec dnia móc zaprosić ją do siebie. Wolałby naprawdę zagrać w karty przy stole pokerowym albo porozmawiać z tą kelnerką, która zamieniła z nim wyłącznie kilka spojrzeń i może właśnie dlatego wydawała mu się znacznie bardziej intrygująca. Na jej zapewnienie o wewnętrznej radości z tego spotkania uniósł tylko kąciki warg w lekko ironicznym uśmiechu, przeczuwając, że ten wieczór może być bardziej męczący niż mu się wydawało. Jej ton i uśmiech zniechęciły go jeszcze bardziej, sprawiając, że od razu stracił jakiekolwiek zainteresowanie próbami nawiązania z nią rozmowy. W zasadzie leniwie szykował się już, by w razie czego w odpowiednim momencie pójść po drinki i zostawić ją tu, uprzednio prosząc, by na niego zaczekała. Zwykle stosował tę metodę w beznadziejnych przypadkach.
Gdy zwrócił na nią wreszcie wzrok, dostrzegł spojrzenie jej ciemnych oczu, dziwnie zamyślonych. Nie spodziewałby się po niej refleksyjnej natury, toteż uniósł nieznacznie brwi, tym razem nieco uważniej przypatrując się jej twarzy. Na dźwięk jej słów pozwolił sobie nawet na lekkie drgnienie warg. Pochwycił jej spojrzenie, po raz pierwszy poświęcając jej trochę więcej ze swojej uwagi, ale z jego oblicza nie zniknął bynajmniej wyraz pewnej wyniosłości i znużenia.
— Jeśli naprawdę chcesz dać mi w twarz, poczekaj trochę, aż sobie na to zasłużę — mruknął, uśmiechając się chłodno, co miało chyba znaczyć, że bez wątpienia zasłuży sobie na to prędzej czy później. Dopił whisky ze swojej szklanki, bo chyba tylko alkohol mógł przynieść mu w tej sytuacji ulgę, a następnie wlepił w nią parę czarnych ślepi, dla odmiany przyglądając jej się z uwagą.
Być może ocenił ją zbyt pochopnie. Teraz gdy przyszło im zostać w swoim wyłącznie towarzystwie, bez milczącej protekcji ich ojców, wydawało mu się, że ona również zrzuciła z siebie pewną maskę, a może przyjęła tylko inną pozę, urażona jego wypowiedzią. Spoglądała na niego z tym samym uśmiechem, ale jej słowa wyrażały coś zupełnie innego. Podwinąwszy rękawy do łokci, wyciągnął z kieszeni pogniecioną paczkę papierosów i wyłuskał z niej jednego. Zatknął go między wargi i odpalił, dopiero po krótkiej chwili orientując się, że dziewczyna wyraźnie czuje się w obowiązku prowadzić konwersację. Wyrwany z zamyślenia, zerknął na nią z ukosa, prześwietlając ją chłodnym spojrzeniem.
— Milczenie to mój sposób na pozbycie się uciążliwego towarzystwa. Jak widać mało efektowny. — Wypuścił z ust wstęgę dymu. — Co chcesz usłyszeć, Chiaro? Bo pochlebstwa będą już chyba zbędne, skoro sama skomplementowałaś się całkiem zgrabnie. — Ujął jej drobną dłoń i mrugnął do ojca ponad jej ramieniem, na co tamten uśmiechnął się chłodno i leniwie powrócił wzrokiem do swego rozmówcy. — Proszę, jesteś wolna. Możesz spędzić ten wieczór w nieco ciekawszym towarzystwie. Na pewno znajdziesz jakiegoś rozmownego partnera.
Coś w jego ciemnych ślepiach błysnęło, ale tylko na chwilę. Strzepnął popiół papierosowy na ziemię i zaciągnął się.
— Możesz też zostać — dodał po dłużącej się chwili milczenia — jeśli jesteś zainteresowana rozrywkami ciekawszymi niż puste rozmowy, kojarzone małżeństwa i nudne dworskie zwyczaje.
Chiara di Scarno
Chiara di Scarno

Hazard uzależnia Empty
PisanieTemat: Re: Hazard uzależnia   Hazard uzależnia EmptyCzw 13 Mar 2014, 11:22

Chiara znała ten świat od podszewki, obracała się w kręgach magicznej elity ze swobodą, której niektóre panie nie potrafiły osiągnąć przez znacznie dłuższy okres czasu. Z resztą takie bale gościły ja nie tylko w mglistej, deszczowej Anglii, lecz także w słonecznych Włoszech, gdzie poziom nadęcia i samozadowolenia gości zdawał się być porównywalny, a zmieniała się jedynie pogoda, język i do pewnego stopnia kuchnia. Umiała zarówno wcielić się w rolę idealnej małej kusicielki, pupilki tatusia i potencjalnej dawczyni nocnych rozkoszy, jak też sabotującej imprezę, wyzywającej i doskonale bawiącej się kokietki, których zapraszania zazwyczaj unikano dla dobra przyjęcia.
Evan widział i myślał dokładnie to, co dziewczyna chciała mu zasugerować, a jest to jedynie dowodem na to, że jej aktorskie zdolności były niczego sobie. Ślizgon zdawał się nie kojarzyć jej bliżej, co jest bez wątpienia lepszym wytłumaczeniem niż marne zdolności łączenia faktów, bo jak inaczej uzasadnić  jego bliskie pewności przeświadczenie, że ma do czynienia z pustogłową laleczką? Takie osoby zwyczajnie nie znajdowały swojego miejsca w Ravenclawie – do tego domu było im najdalej ze wszystkich czterech. Byłaby mile zaskoczona, że praktycznie uznał ją za beznadziejny przypadek, bo to oznaczało, że jej zachowanie było na tyle zniechęcające, aby zdominować niezaprzeczalne atuty jej ciała. Ona jednak w takich sytuacjach stosowała metody znacznie bardziej humanitarne niż małe kłamstewko, przeważnie robiła coś, co sprawiało, że speszony, zniesmaczony bądź zwyczajnie zrażony lub wściekły partner brał natychmiastowy odwrót i więcej się do niej nie zbliżał.
W momencie, w którym obaj ojcowie znaleźli się dość daleko, aby nie słyszeć ich słów i nie móc bezustannie świdrować ich wścibskimi i naglącymi spojrzeniami, maska przesłodzonego uśmiechu opadła z twarzy Chiary, którą zamiast tego przyoblekła w wyraz lekkiego znudzenia i nawet pewnej frustracji. Zawsze irytowało ją to, że zmuszana do podobnych „imprez” nie miała nawet prawa samodzielnie dobierać sobie rozmówców. Zauważyła to lekkie drgnienie brwi i warg chłopaka, nie przeoczyła też znużenia widocznego w jego oczach i na kilka krótkich chwil czuła nawet pewną bliskość z tym bliżej nieznanym jej Ślizgonem. Być może on także nie do końca był jednym z tych przeuroczych, mdło milutkich chłopaczków, którzy bez oporów godzili się aby ich rodzice występowali w roli swatek. Na jego słowa uśmiechnęła się lekko ironicznie i wzruszyła drobnymi ramionami, sprawiając że prześwitujący materiał sukni przesunął się w górę i w dół.
-Dawanie w twarz, jak mówisz, jest już dzisiaj passé, są znacznie ciekawsze sposoby na radzenie sobie z niechcianym, bądź nachalnym rozmówcą. – stwierdziła tonem, który doskonale pasował do niezobowiązującej i jednocześnie niezbyt fascynującej rozmowy towarzyskiej, jaką ta konwersacja de facto wciąż pozostawała. Chiara nie czuła się bynajmniej urażona jego brakiem zainteresowania, podzielała je z resztą, tylko dobrze wiedziała ile czasu powinna poświęcić każdemu z przedstawianych jej młodzieńców, tak aby ojciec nie miał jej nic do zarzucenia. Te krótkie minuty, które przestała w milczeniu z Rosierem by mu nie wystarczyły. Zbyła chłodne spojrzenie lekkim półuśmiechem i wysłuchała wypowiedzi, która z jej punktu widzenia była trochę zbyt protekcjonalna zważywszy na okoliczności. Tym niemniej jeśli Ślizgon miał zamiar widzieć w niej jedną rozpieszczonych, egocentrycznych księżniczek, nie miała w planach uświadamiania mu w jak głębokiej tkwi iluzji.
-Jestem uciążliwa? Ranisz mnie. – odparła sarkastycznie, choć jej serce nie zaczęło pod wpływem tego nieprzychylnego komentarza krwawić. Kiedy poczuła dotyk jego chłodnej dłoni, uświadomiła sobie, że nie jest on tak nieprzyjemny, jak to zwykle bywało. Większość panów i chłopców w towarzystwie miało ręce lepkie od potu, albo klejące się od substancji, których pochodzenia wolała nie dociekać. Palce Evana były przede wszystkim czyste i sugerowały, że ich właściciel nie stresuje się całym wydarzeniem, choć temperaturą ustępowały jej lodowatym jak zawsze dłoniom. Nie do końca wiedziała jakim cudem ten jeden dotyk miałby załatwić sprawę ich zaaranżowanego spotkania, tym niemniej zamiast się nad tym rozwodzić, odparła z lekkim rozbawieniem.
-Och tak, zdaje się, że tamten przystojny mężczyzna miał ochotę nawiązać ze mną bliższą znajomość. – stwierdziła, wskazując na owego otyłego czarodzieja, który wcześniej zastąpił jej drogę. Odkąd wpadła na jego ogromne ciało co jakiś czas wracał do niej swoimi wodnistymi oczkami, które były nieproporcjonalnie małe do jego rozlanej, tłustej twarzy. W tym momencie zaczęła chyba nawet doceniać gust ojca, bo młody Rosier, choć nie do końca w jej guście, był niczego sobie, a w porównaniu do faceta-wieloryba, jego urodę można by nawet określić jako powalającą.
Chwilę ciszy jaka zapadła po jego oświadczeniu wykorzystała na zastanowienie się w jaki sposób mogłaby uprzykrzyć życie mężczyzny, który staną na drodze jej ucieczki. Przeważnie doprowadzała podobnych osobników do wrzenia i zostawiała ich potem samych sobie, czyniąc daną noc nieznośną dla ich żon, kochanek czy innych kobiet, które sobie sprawiali. Choć w tym konkretnym przypadku nie potrafiła sobie wyobrazić aby jakakolwiek próba zbliżenia mogłaby być przynajmniej nie odrzucająca. Wedle jej rozeznania osiągnięcie satysfakcji jest niemożliwe, kiedy napiera na ciebie ponad sto pięćdziesiąt kilogramów żywej wagi, a twarz owiewa ci nieświeży oddech. Nie żeby kiedyś próbowała, ale mogła to sobie wyobrazić. Skrzywiła się do swoich myśli, które stanowczo powędrowały w jakąś niezbyt stosowną stronę i wtedy na całe szczęście Rosier zdecydowała się ponownie odezwać i przywołać ja do rzeczywistości.
Słysząc o dworskich zwyczajach, kojarzonych małżeństwach i pustych rozmowach, uśmiechnęła się pobłażliwie. Tym niemniej jednak nie zamierzała zbyt wcześnie rezygnować z towarzystwa kogoś, kto być może miał jej do zaproponowania coś interesującego, a przynajmniej odmiennego od jej zwykłych w takich okolicznościach gierek.
-Rzadko zajmuję się podobnymi rzeczami, ale nie mam nic przeciwko wysłuchaniu twojej propozycji. – odparła więc, zatrzymując wzrok na jego twarzy. Nieistotne, że musiała zadzierać głowę, aby móc spojrzeć mu prosto w oczy, pomimo butów na obcasach. Kobieta o jej wzroście musiała przywyknąć do podobnych niedogodności, albo całe życie przepędziłaby sfrustrowana.
Evan Rosier
Evan Rosier

Hazard uzależnia Empty
PisanieTemat: Re: Hazard uzależnia   Hazard uzależnia EmptySob 15 Mar 2014, 21:16

Urodził się i wychował w tych kręgach, wśród takich ludzi dorastał, na podobnych balach bywał już od wczesnego dzieciństwa. Nie tylko Chiara poznała i zrozumiała rządzące nimi zasady. Obserwował i wyciągał wnioski, bardzo wcześnie odkrywszy w sobie naturalną umiejętność poruszania się w towarzystwie, przysłoniętą niejako niechęcią do nudnych rozmów z pannami na wydaniu. Dla własnej satysfakcji oraz pewnego urozmaicenia zdarzało mu się przemycać do rozmów delikatną kpinę, niejednokrotnie niedostrzegalną dla tego czy innego dziewczęcia, bądź dyskretnie wprowadzać je w błąd i zmieszanie. Siać zamęt mógł jednak tylko w ich umysłach, bowiem wiedział doskonale, że doprowadzając do jawnego skandalu, ściągnie na siebie gniew ojca. Dlatego też znacznie lepiej bawił się w takich sytuacjach przy partyjce pokera albo w towarzystwie Franza, a gdy naprawdę zmuszony był już do bawienia dam, prócz pogrywania sobie z ich uczuciami i wrażliwymi nerwami, cenił sobie wyłącznie poznawanie ich ciał. Również dlatego, że nie musiał słuchać wówczas bzdur, jakie miały mu do powiedzenia.
Nigdy nie interesował się panną di Scarno na tyle, by potrafić przywołać z pamięci jej imię albo określić poprawnie kolor oblamówki szat, które nosiła na sobie na szkolnych korytarzach. Nie znaczyło to jednak wcale, że gdyby wiedział o herbie jej domu, byłby skłonny z miejsca przykleić jej łatkę inteligentnej i intrygującej kobiety. Głupota przekradała się czasem nawet do domu pięknej Roweny. Istniała oczywiście niewielka szansa, że Chiara próbuje pogrywać sobie z nim, udając przeciętną pannę z towarzystwa, ale była ona na tyle nieprawdopodobna, że bezpieczniej było przyjąć najbardziej sensowną tezę. Nie spodziewał się nieoczekiwanego w otoczeniu tak przewidywalnym, jak to, z którym miał do czynienia. Od dawna nie szukał już perły pośród świń. Odkąd jednak pozostawiono ich samym sobie, jego spojrzenie coraz częściej powracało ku drobnej sylwetce Chiary, jego chłodne, nieprzeniknione ślepia uważniej przyglądały się jej twarzy i chętniej zaglądały w jej brązowe oczy. Testował ją, smakował, z czym ma do czynienia, próbował, na jak wiele może sobie pozwolić, chociaż nie miało to jeszcze wiele wspólnego z wytyczaniem i przekraczaniem jej granic.
— Jakie na przykład? — zapytał, spoglądając na nią z ukosa. Był spokojny, a przy tym wciąż trochę znudzony, jednak fakt, że poświęcał jej jakiś ułamek swojej uwagi sprawiał, że miała jakąkolwiek szansę zostać wysłuchaną. Strzepnął na ziemię popiół z papierosa, na co mijająca ich kobieta zareagowała niezbyt pochlebnym spojrzeniem. Dym wirował leniwie w powietrzu, osiadając na ubraniach, drażniąc wyczulone nozdrza, dominując nad wszystkimi innymi woniami, które przewijały się szeroką wstęgą w tak ludnym pomieszczeniu. Aromaty wykwintnych dań, słodki, apetyczny zapach pieczeni, dziesiątki różnych drogich perfum, eterycznych olejów, afrodyzjaków, woń potu, włosów i skóry. To był kolejny z powodów, dla których nie przepadał za tego typu uroczystościami. Mnogość zapachów potrafiła męczyć go i mieszać mu w głowie.
Gdy dotykał jej dłoni, nie kryło się pod tym nic niezwykłego. Kontakt był przelotny, krótki i naturalny, a tym, co miało zapewnić jej dziś wolność, był jego gest wykonany w kierunku ojca. Gest, którym dawał mu do zrozumienia, że dziewczyna podoba mu się; że zapewni jej dziś najlepsze towarzystwo. Poczuł, jak zimna jest jej delikatna skóra, pomimo wysokiej temperatury panującej w pomieszczeniu, ale nie zareagował na to w żaden sposób. Wypuścił jej dłoń z lekkiego uścisku i sięgnął ku odpalonemu papierosowi. Nie stresował się, bo i czemu niby miałby to robić? Czyżby uroda panny di Scarno zwykle doprowadzała jej rozmówców do poplątania nerwów? Naprawdę uważała, że był jednym z tych, z którymi mogła pogrywać sobie tak jak z innymi uczestnikami tego przyjęcia? Jeśli tak, bardzo się myliła.
— Myślę, że po prostu nieopatrznie weszłaś w jego orbitę — odrzekł, spoglądając na otyłego mężczyznę, który przyglądał się Chiarze. Kojarzył go z innych przyjęć, na których tamten upijał się zwykle porządnie i nachalnie zaczepiał młode dziewczęta. Gdy panna di Scarno zwróciła na niego spojrzenie ciemnych oczu, w których, był tego niemal pewien, połyskiwała iskra ciekawości, uniósł nieznacznie kącik warg. Jego ślepia pozostały tak samo chłodne. — Więc jednak przedkładasz moje towarzystwo nad asystę tego nobliwego jegomościa? Czy mógł spotkać mnie większy zaszczyt?
Rzucił niedopałek na ziemię i przygasił go butem. Chwilę spoglądał na tlący się jeszcze papieros, a potem wzniósł na nią uważne spojrzenie. Coś w jego ślepiach błysnęło.
— Proponuję się zabawić.
Chiara di Scarno
Chiara di Scarno

Hazard uzależnia Empty
PisanieTemat: Re: Hazard uzależnia   Hazard uzależnia EmptyNie 16 Mar 2014, 13:39

Nigdy nie uważała, że jej wiedza jest czymś wyjątkowym i niespotykanym. Wręcz przeciwnie, na każdym balu kręciło się przynajmniej kilka harpii, które doskonale były obeznane z zasadami panującymi w towarzystwie i wykorzystywały je do swoich celów: złapania bogatego, albo wpływowego męża, względnie także kochanka. Chiara wyjątkowa była tutaj pod innym względem, ona wykorzystywała te informacje aby zagrać czarodziejskiej elicie na nosie i balansować gdzieś na skraju przyzwoitości, czasem nawet przechylając się bardziej w stronę całkowitego bezwstydu. Nie dało się jednak ukryć, że pomijając jednostki wybitne, przeważnie wyróżniające się jednak chytrością, a nie inteligencją, na podobnych imprezach roiło się aż od dziewcząt, które niewiele miały w głowach. Zapewne nikt nigdy ich nie nauczył samodzielnego myślenia, tak aby zostawały dobrymi żonami rozwiązłych mężów. Przypuszczam, że mogłyby pochwalić się znajomością wielu wybitnych dzieł literackich, względnie także historii i powiązań pomiędzy rodami czarodziejów (wstrzymajmy się przed określeniem "plotek"), ale wszystko to były informacje powielane i powtarzane na potrzeby salonowych rozmów. Przynajmniej takie wrażenie odnosiła Chiara, kiedy zmuszano ją do konwersacji, z którąś z rzekomych kuzynek. Mogła więc zrozumieć punkt widzenia Rosiera, tym bardziej, że naumyślnie udawała jedną z tych panieneczek, doskonale się przy tym bawiąc.
Panna di Scarno była baczną i dobrą obserwatorką, czasem nawet aż nazbyt, bo zdarzało się jej wyłapywać szczegóły, które potem stawały się kartami przetargowymi w jej drobnych dłoniach. Wiedziała zatem, że Rosier jest Ślizgonem. Spędziła z nim wystarczająco wiele lekcji w jednym pomieszczeniu, aby ten fakt zarejestrować, poza tym chłopak zawsze przyciągał uwagę swoją tyczkowatą figurą, która ostatnimi czasy dopiero zaczęła przybierać nieco mężniejsze kształty. Co zaś tyczy się domu Roveny, to nie, nie dało się w nim spotkać pustogłowych idiotek i ich męskich odpowiedników. Nie mówię od razu, że wszystkie osoby występujące pod godłem kruka, były mędrcami i autorytetami odnośnie różnorakiej wiedzy, bo niektórych zajmowały kwestie co najmniej osobliwe i niepotrzebne, tym niemniej jeśli ktoś w niebieskich barwach nagminnie przejawiał irytującą głupotę, zapewne była to tylko założona z własnej woli maska, a nie prawdziwa twarz. Podobnie jak w Slytherinie ze świecą można by szukać osób wylewnych emocjonalnie i codziennie witających nowy dzień ze szczerym uśmiechem na twarzy i planem rozweselenia jak największej ilości osób. Po coś ta tiara jednak istniała. Dodamy poza tym, że nie każda osoba inteligenta, musiała być od razu intrygująca. Wystarczy spojrzeć na taką Evans.
Wzrastające zainteresowanie Rosiera jej osobą skwitowała rozbawieniem i pewnym pobłażaniem. Czyżby trafił swój na swego? Ona także nie miała zamiaru natychmiast zakładać, że wieczór w jego towarzystwie może być bardziej fascynujący, niż ten spędzony na wprowadzaniu w życie jej wcześniejszych planów. Poza tym nadal miała przeczucie, że należy on do tych chłopców, którzy rzadko sprzeciwiają się woli rodziców.
-Gdybym Cię uprzedziła, nie byłoby zabawy z wprowadzaniem ich w życie. - odparła na jego pytanie. Nie miała najmniejszej ochoty zdradzać mu swoich technik, zwłaszcza w tej chwili, kiedy nie mogła być jeszcze pewna, czy on sam nie zostanie w końcu ich ofiarą. Nie wspominając o tym, że większość z nich nie nadawała się do omawiania w okolicznościach, w których znajdowali się oni.
Nie przypuszczała, że jego ojciec zadowoli się takim drobnym gestem! Jej własny wolał patrzeć na zegarek niż przelotny kontakt fizyczny. Mimo wszystko odrobinę ją znał i wiedział, że nie traktowała go w kategoriach zobowiązania i niejednokrotnie wykorzystywała swoje atuty jedynie po to, aby pobawić się starannie wybraną ofiarą. I tak, zdarzało się, że jej uroda wprawiała mężczyzn w stan poplątania zmysłów, jednak znacznie częściej byli oni zdenerwowani z samej racji przebywania na podobnej imprezie, albo okazywali się wcale nie tak rzadkimi okazami, które zawsze miały dłonie klejące i nieprzyjemne w dotyku. Z różnych powodów. Zazwyczaj miała pecha trafiać na niedoświadczony narybek, albo nawet gorzej. Pewnie dlatego, że sensowne osobistości w tym towarzystwie trafiały się nad wyraz rzadko.
-Trudno tego nie zrobić, zajmuje stanowczo zbyt wiele miejsca. - mruknęła w odpowiedzi na stwierdzenie Rosiera i obdarzyła podstarzałego mężczyznę uroczym uśmiechem, po którym na jego policzki wystąpiły czerwone plamy, a w oczach zapaliło się coś zwierzęcego. Ona jednak ponownie odwróciła się do niego plecami i skoncentrowała się na Evanie, który (na Merlina) wydawał się nawet unosić kąciki ust w półuśmiechu!
-Z pewnością nie tutaj. - odparła ironicznie na jego pytanie i obdarzyła go taksującym spojrzeniem. -A teraz z łaski swojej wysłów się nieco konkretniej, bo nie każda zabawa jaką proponują ludzie, jest warta naszego zachodu.
Evan Rosier
Evan Rosier

Hazard uzależnia Empty
PisanieTemat: Re: Hazard uzależnia   Hazard uzależnia EmptyPon 21 Lip 2014, 15:24

Poruszył się lekko, prostując zesztywniałe mięśnie, a jego wzrok leniwie prześlizgnął się po twarzach gości, na dłuższą chwilę zatrzymując się na postaci otyłego mężczyzny, który niedyskretnie poświęcał Chiarze swą wzmożoną uwagę. Widział ukradkowe spojrzenia, które tamten rzucał na jej ciało, spocone dłonie, zaciskające się bezsilnie w pięści, śmiesznie żałosną nadzieję, wymalowaną w małych, przymrużonych oczach; widział to wszystko i wszystko to bawiło go do pewnego stopnia, prowokując jednocześnie do tego, by uważniej przyjrzeć się dziewczynie u swojego boku. Jej piwne, rozbawione spojrzenie raz po raz ściągało na siebie wzrok tłustego jegomościa, usta wyginały się w uroczych uśmiechach, dłoń niby przypadkiem bawiła się naszyjnikiem opadającym na dekolt; prowokowała go, zachęcała, flirtowała. I zdaje się, że świetnie się przy tym bawiła. Uniósł brwi, wodząc za nią leniwie ciemnymi ślepiami, jednak nie malowało się w nich ani obrzydzenie, ani niechęć, ani podsycona ciekawość. Patrzył jedynie i analizował, od czasu do czasu mocząc usta w alkoholu, odnajdując w niej niespodziewanie kokietkę zupełnie innego rodzaju niż spodziewał się w takich okolicznościach spotkać. Czy robiła to dla zabawy, dla satysfakcji, dla adrenaliny? Bo przecież nie dla sławy, pozycji czy pieniędzy, te już miała. A może była jedną z tych młodych kobiet, które raz zranione przez mężczyzn, odgrywały się na nich przez całe życie? Salonową femme fatale, czerpiącą niewysłowioną przyjemność z upokarzania i porzucania swoich ofiar, nieświadomych, oślepionych, odurzonych słodkim zapachem młodości i urody. Uśmiechnął się ironicznie, wlepiając w nią swoje chłodne, chmurne spojrzenie, w którym błysnęło przez sekundę coś, co wyglądało jak wyzwanie. Panna di Scarno była zabawniejsza niż mu się wydawało.
Nie skomentował jej słów, zamiast tego wyłuskując kolejnego papierosa z czerwonej paczki Ogniomiotów. Czyżby zamierzała w razie czego wykorzystać swoje znacznie ciekawsze sposoby radzenia sobie z niechcianym rozmówcą na nim? Czy nie dał jej przed chwilą doskonałej okazji, by się od niego uwolniła? Najwyraźniej jednak coś przykuło jej uwagę, bo nie odeszła bez słowa w poszukiwaniu bardziej zajmującego towarzysza, lecz pozostała tu, mierząc go uważnym, acz beznamiętnym spojrzeniem. Podniósł wzrok, zaglądając w te brązowe oczy pewnie, spokojnie, długo; szukając w nich iskry, której nie było, i rozpoznając kłamstwa, które kryć się musiały pod wyuczonym wyrazem obojętności. Ciekawość, oto co przezwyciężało w niej chęć ucieczki, oto co skutkowało niemal zawsze; co było domeną Krukonów. Dom Roweny? Czemu nie? Nie była Ślizgonką, znałby ją, a przynajmniej kojarzył z zielenią i chłodem ich Pokoju Wspólnego; podobna uroda zapadała zwykle głęboko w pamięć. Być może panna di Scarno nie była jednak równie baczną obserwatorką, skoro zdawała się sądzić, że w Slytherinie brakowało osób otwartych bądź też radosnych; ponure usposobienie nie należało bowiem do cech, którymi zwykła kierować się Tiara.
Odpalił drugiego już papierosa i zerknął na nią z ukosa, unosząc lekko brwi. Niecierpliwiła się, doskonale. Uśmiechnął się odrobinę szerzej, jednakże bez zwykłej osobom w jego wieku wesołości. Milczał przez chwilę, sycąc się jej zniecierpliwionym spojrzeniem.
— Widziałem te twoje urocze uśmiechy — mruknął, niedbale wskazując dłonią na tłustego jegomościa, który wyjątkowo zajmował się teraz jedzeniem, nie zaś łakomym spoglądaniem na odkryte ramiona Chiary. — Rozumiem, że to dla ciebie rodzaj salonowej rozrywki, a przynajmniej zakładam tak z szacunku dla twojej osoby. — Uśmiechnął się ironicznie, mierząc ją chłodnym spojrzeniem. — Ale wyłapywanie najsłabszych jednostek to raczej nic skomplikowanego i, jak sądzę, żadne poważne wyzwanie. Proponuję ci więc zakład. — Urwał, zaciągając się dymem. — Zrobisz to, co zwykle, di Scarno, uwiedziesz więc jednego z nich. Zrobisz to i wygrasz. Jednak to ja wybiorę ci tym razem ofiarę.
Chiara di Scarno
Chiara di Scarno

Hazard uzależnia Empty
PisanieTemat: Re: Hazard uzależnia   Hazard uzależnia EmptyPią 25 Lip 2014, 15:08

Rzadko kto dociekał powodów jej zachowania. Dla facetów była obiektem pożądania, kusicielką, wonnym demonem, o którym wie się, że nie zwiastuje niczego dobrego, ale nie można się go pozbyć; dla żon uosabiała wszystko co najgorsze i stanowiła ziszczenie najczarniejszych koszmarów. Dla pozostałej części towarzystwa była zaś kolejną z wielu głupich salonowych panienek, które skłonne są pójść do łóżka z każdym, kto ma odpowiednie nazwisko i stan konta. Nie żeby czyjakolwiek opinia była dla niej istotna, ale zdumiewał ją fakt, jak ślepi potrafili być ludzie, jak bardzo zadufani i skoncentrowani tylko na sobie. Opętani przez emocje widzieli tunelowo i umykał im cały obraz sprawy. Może jednak był z tego dla niej jakiś pożytek. Funkcjonowała bowiem pod maską, która była dla niej nader wygodna i sprawiała, że nie musiała pokazywać prawdziwej twarzy. Czującej, wcale nie takiej rozwiązłej, zniszczonej i złej.
Z jakiegoś powodu Evan, pomimo że przecież właściwie go nie znała, nie był dla niej tylko i wyłącznie kolejnym paniczykiem i chłopaczkiem, którego chce się jej na siłę wcisnąć, przypuszczalnie jedynie dlatego, aby zająć czymś jej ręce i myśli. Wybił się z tego szumnego towarzystwa wypełniającego salę i zainteresował ją. Gdyby było inaczej, Chi zapewne dalej grałaby rolę pustogłowej laleczki, wyczekując przy tym okazji, aby pozbyć się męczącego towarzystwa. Ciekawość, to ona właśnie zatrzymała Włoszkę przy boku Rosiera. Był inny, był pośród tych wszystkich goniących za jednym idiotów wyjątkowy, a jeśli nie, to przynajmniej dawał jej możliwość spędzenia choć jednego przyjęcia w bardziej fascynujący niż zwykle sposób. Chiara nie miała w sobie żyłki hazardzistki, była raczej ostrożnym, powściągliwym typem i obstawianie losowych sytuacji uważała za coś po prostu głupiego, dlatego także i teraz starała się traktować propozycję Ślizgona z dystansem i dużą dozą zdrowego rozsądku, ale nuda zżerała ją od dawna na tych wszystkich imprezach. Nawet znęcanie się nad tymi wszystkimi biedakami powoli jej powszedniało, choć nie raz dawało jej jeszcze sporo satysfakcji. Evan stanowił perspektywę powrotu do czasów, kiedy wciąż jeszcze czuła przy takich okazjach zastrzyk trafiającej do głowy adrenaliny.
Proponował jej zrobienie czegoś, w czym była cholernie dobra. Była niewinną i nieświadomą dziewczynką, kiedy wchodziła „na salony”, ale od tego czasu wszystko się zmieniło. Wiedziała jak chodzić, jak mówić, gdzie się dotykać i jakie posyłać spojrzenia, aby zmusić mężczyznę do uwagi i wzbudzić w nim pożądanie. Miała jednak pewne zasady selekcji ofiar i nie zamierzała ich łamać, zawłaszcza jeśli miałaby to zrobić wyłącznie dla jakiegoś zakładu. Myślała, że zaproponuje jej coś, co byłoby dla niej trudne, skomplikowane i wysoce ryzykowne, ale najwidoczniej się myliła. Wygraną miała właściwie w kieszeni. I nie, takie myślenie raczej nie było z jej strony przesadzoną arogancją. Odkąd nauczyła się dobrze wybierać, nie zdarzyło się jej, aby któryś nie był chętny. Panowie z towarzystwa nie byli specjalnie wyrafinowani, tylko takich udawali.
Obrzuciła Rosiera zamyślonym spojrzeniem, rozważając jego propozycję, choć w głębi duszy wiedziała już, że się zgodzi. Pozostawało jedynie dogadać kilka aspektów tej sprawy. Wypuściła spomiędzy placów naszyjnik i musnęła opuszkiem dolną wargę.
- Co masz na myśli, mówiąc „uwiedziesz”? Co będzie dla Ciebie wystarczającym sygnałem, że udało mi się wygrać zakład? – zapytała skupiona, w myślach opracowując już wstępną strategię. Zazwyczaj pozwalała sobie jedynie na niezobowiązujący kontakt fizyczny, miała szacunek do swojego ciała, brakowało jej jednak tego uczucia dla wybieranych przez nią ofiar.
- I co stanowić będzie przedmiot zakładu? – dodała po chwili, bo przecież nie zamierzała pchać się na ślepo, nie znając potencjalnej ceny przegranej. Ta ewentualność wydawała jej się bardzo mało prawdopodobna, ale przecież nie mogła jej zupełnie nie brać pod uwagę.
Sponsored content

Hazard uzależnia Empty
PisanieTemat: Re: Hazard uzależnia   Hazard uzależnia Empty

 

Hazard uzależnia

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Marudersi :: 
Fasolkowo
 :: 
Archiwum
 :: Fabularne :: Myślodsiewnie
-