|
| |
Autor | Wiadomość |
---|
Cassandra Montrose
| Temat: Re: Fontanna na dziedzińcu Wto 26 Cze 2018, 21:02 | |
| To nie tak, że Cassandra łatwo wpadała w złość. O dziwo coś podobnego wcale nie miało miejsca, a sama dziewczyna zazwyczaj starała się nie pakować w kłopoty świadomie. Niestety, nie można było powiedzieć, aby nie była wyczulona na takie chamskie ataki, odzywki i w ogóle nastawienie negatywne, którym aktualnie cechował się Slizgon. Jasne, nie raz, nie dwa sobie dogryzali, ale dzisiaj zamiast normalnej wymiany ripost na poziomie, Barty postanowił zrobić z siebie półgłówka, który z racji tego, że nie miał za wysoko rozwiniętej inteligencji, postanowił atakować wszystkim, co mu ślina na język przyniosła, bylaby tylko upodlić Krukonkę. A skoro tak, sama Montrose uznała, że do owego poziomu zniżyć się może i po prostu przywaliła mu będąc niemal pewną, że się podobnego ataku spodziewać nie będzie. Jak okazało się niespełna kilka sekund po tym, jak poczuła na dłoni opór w postaci twarzy nastolatka, faktycznie nie był przygotowany. I dobrze, większa satysfakcja dla niej. Przyglądała mu się uważnie, marszcząc brwi. Nie czuła wyrzutów sumienia. Jej zdaniem w pełni zasłużył i powinien pojąć to i on. Bo co, jak co, ale ona nie wyskakiwała mu z tak prymitywnymi odzywkami. Jak już mają we wszystkim rywalizować, to chociaż na poziomie. Nie umknął jej fakt, kiedy sięgnął po różdżkę. Nie potrzebowała specjalnego sygnału, by zrobić to samo, czując pod palcami znajomy drewniany kształt. Za dużo razy się nie posługiwała, najczęściej w nielegalnych pojedynkach, tracąc punkty, za co niejedna osoba w jej domu się denerwowała. Zwłaszcza pan/ pani prefekt (lol, nawet nie wiem kto nim jest, ale niezaleznie od wszystkiego, Liv pewnie i tak ma z tym kimś na pieńku, yolo). - Jeteś taki żałosny! Próbujesz grać groźnego, ale zwyczajnie ci nie wychodzi, Crouch – rzuciła, strącają z twarzy mokry kosmyk włosów. Rozpuszczone włosy były w takich momentach wyjątkowo uciążliwe. - Protego! Everte Stati – skoro już pojedynkować się pełną parą (chociaż było to watpliwe w przypadku Ślizgona, skoro wybrał takie zaklęcia), tak Cass nie miała zamiaru nikogo oszczędzać, a już z pewnością starszego chłopaka. Chciał się pojedynkować? Proszę bardzo. Co, jak co, ale przed czymś podobnym Cassandra nie uciekała nigdy. Ba, można było powiedzieć, że nawet uwielbiała tę manifestację siły, każdorazowo ucząc się czegoś nowego, niekiedy nawet przydatnego. |
| | | Huncwot
| Temat: Re: Fontanna na dziedzińcu Sro 27 Cze 2018, 23:51 | |
| Być może i Cassandra nie wpadała łatwo w złość ani nie miała zamiaru wpakować się w jakieś tarapaty… A jednak atmosfera z każdą chwilą stawała się coraz cięższa i wystarczyła iskra, by ostatecznie rozpalić buchający w młodych organizmach ogień. Można by rzec, że autorką pierwszego uderzenia była Krukonka, która obdarowała „kolegę” siarczystym policzkiem. Barty jednak nie pozostawał jej dłużny i szybkim ruchem sięgnął po swoją różdżkę, ciskając w przeciwniczkę transmutacyjnym zaklęciem. Panna Montrose także chwyciła za swój kawałek drewna, ale niestety spóźniła się o ułamki sekund. Tarcza przed nią dopiero się tworzyła, kiedy rozpędzony Melofors przemknął pomiędzy jej kawałkami niczym przez uchylone drzwi. Po chwili wokół głowy Cassandry pojawiła się dyniowa skorupa, która skutecznie uniemożliwiła ujrzenie jakiejkolwiek ruchu Ślizgona. Kto wie, być może to właśnie z tego powodu kolejna wymiana zaklęć nie poszła dziewczynie zbyt dobrze. Wiązka energii płynąca z użytego przez nią zaklęcia Everte stati sunęła do przodu, ale nie mogła trafić Ślizgona. Uderzyła za to w pobliskie drzewo i tak szybko jak powstała, tak też rozprysnęła się w powietrzu na kolorowe iskierki. Jedna z nich opadła na szatę przechodzącego nieopodal Puchona, który odskoczył przestraszony. Na szczęście iskierka nie zdołała wywołać pożaru i poza przerażoną miną dzieciaka, nic złego się nie wydarzyło. Młody Crouch wykorzystał natomiast niedyspozycję swojej rywalki i bez większych problemów trafił ją kolejnym zaklęciem. Krukonka pewnie mogłaby próbować swoich sił, ale w tym samym momencie zdała sobie sprawę z tego, że z jej ust póki co nie padną już żadne słowa. Ślizgonski chłopiec skutecznie uciszył bowiem koleżankę, która jeśli chciała mu jeszcze dopiec, musiała się raczej uciec do innych środków wyrazu. Trzeba natomiast powiedzieć, że pojedynek, chociaż póki co jednostronny, zwabił na dziedziniec sporą grupę gapiów. Uczniowie zebrali się wokoło, odcinając praktycznie Barty’ego i Cassandrę od zewnętrznego świata. Niektórzy skandowali „Crouch, Crouch!”, inni zaś wspierali panienkę z Ravenclaw, która niestety nie miała w tym starciu za grosz szczęścia. Czy jednak ta porażka odebrała jej w pełni wolę walki, czy może dziewczę odnajdzie jeszcze jakiś sposób, by wyjść z tego pojedynku z twarzą? Póki co nie była w najlepszej sytuacji - pozbawiona aparatu mowy, a także zmysłu wzroku przez wielu widzów została już skazana na przegraną.
~~~
Przyjmuję po dwie akcje z obu stron. W pojedynku używamy kostek sześciościennych. Kostki w kolejności zaklęć z postów, a więc: Pierwsza kostka: Melofors Barty'ego Druga kostka: Silencio Barty'ego Trzecia kostka: Protego Cass Czwarta kostka: Everte stati Cass
By dodać całej akcji pikanterii, a także z uwagi na fakt, iż pojedynek toczy się na szkolnym dziedzińcu, rzucam również piątą kostką (dziesięciościenną przez wzgląd na zdecydowanie większą losowość niżeli sam pojedynek). Jeżeli wypadnie 1 lub 10 - nielegalny pojedynek zostanie zauważony przez jednego z nauczyciela. W przypadku innego wyniku, nic się nie dzieje.
~~~
Uprzejmie proszę o obszerniejsze i bardziej precyzyjne rozpisywanie akcji – gdzie celujecie, jaki macie zamiar? Zaklęcia można użyć bowiem na wiele sposobów i sama inkantacja niewiele mówi o Waszych planach.
Melofors (siła zaklęcia: 6 + 3 = 9) vs Protego (siła zaklęcia: 6 + 3 = 9) -> z uwagi na równy wynik po obu stronach, turę wygrywa gracz, który rzucił zaklęcie wyższego poziomu (Melofors – trudny, Protego – średni). Zgodnie z punktem 11 Regulaminu pojedynkowego, Barty trafia Cass Meloforsem. Krukonka otrzymuje modyfikator do następnej kości o wartości -1, gdyż przez dynię nie może dokładnie określić pozycji swojego przeciwnika.
Silencio (siła zaklęcia: 6 + 5 = 11) vs Everte stati (siła zaklęcia: 6 + 2 – 1 = 7) -> Barty zwycięża turę i całkowicie ucisza Cassandrę.
Ostatnio zmieniony przez Huncwot dnia Czw 28 Cze 2018, 00:15, w całości zmieniany 1 raz |
| | | Huncwot
| Temat: Re: Fontanna na dziedzińcu Sro 27 Cze 2018, 23:51 | |
| The member 'Huncwot' has done the following action : Dices roll
#1 'k6' : 3, 5, 3, 2
--------------------------------
#2 'k10' : 3 |
| | | Barty Crouch Jr.
| Temat: Re: Fontanna na dziedzińcu Sob 07 Lip 2018, 15:11 | |
| Jeśli właśnie w ten sposób Crouch Junior pokazał bycie groźnym, to mógł pochwalić się niczego sobie kłami. Widok rudowłosej dziewczyny, której głowa obleczona była w dynię rozbawił nie tylko widownię, która zebrała się przy fontannie, ale również i jego. Barty jednak nie był typem śmieszka, który nabijałby się z kogoś krzywdy, choć emanowanie pewnego rodzaju siłą było dla niego czymś iście przyjemnym. Nie napawał się wygraną, bo też nie czuł żadnego smaku zwycięstwa. Głównym problemem byli gapie, którzy widzieli ją w naprawdę nieprzyjemnej sytuacji. Właśnie dlatego chłopak bez żadnych skrupułów postanowił wyłączyć trzeci organ pojedynku, którym byli gapie. Podnosząc różdżkę na wysokość swojego ramienia, skierował ją obok Cassandry. - Salvio Hexia. - mruknął pod nosem, odwracając się zaraz do widzów i oznajmiając..- Koniec przedstawienia. Widząc powstającą barierę, odwrócił się do dziewczyny z dynią na głowie. Gotów uskoczyć na jej następne zaklęcia, rzucił na siebie zwyczajne "Protego Satius", kierując różdżkę na własną osobę. Sam niezbyt rozumiał skąd w jego osobie takie przeskoki emocjonalne, jednakże nie zastanawiał się zbytnio nad własnymi reakcjami, mając na uwadze toczący się pojedynek. Nie miał na celu ośmieszyć rówieśniczki, podzielał jej upór i ambicje, jednakże niefortunne bodźce, które na szóstym roku zaczęły go bodzić w najbardziej nieoczekiwanych momentach, sprawiały, że znajdował się w bardzo głupich sytuacjach, takich jak ta. Nie miał pojęcia jak mógłby odkręcić cały idiotyzm, w który się wplątał, jednakże pozwolił przedstawieniu dwóch aktorów trwać. Kurtyna w dół! Akcja! |
| | | Regina Rabe
| Temat: Re: Fontanna na dziedzińcu Wto 27 Lis 2018, 14:27 | |
| Trzysta dwadzieścia cztery strony. Trzysta dwadzieścia cztery strony męczarni pod tytułem: "Natychmiastowa transmutacja". Po co, na co to, i w ogóle czemu musi to zdać. Jakby nie wystarczało, że miała same wybitne z Eliksirów. Dobrze, że zaliczyła we Francji Quidditcha, bo tu to by ją oblali chyba po pierwszej próbie usadzenia swojego tyłka na trzonku miotły. Słoń w składzie porcelany to niczym baletnica w porównaniu z tą pannicą i jej doświadczeniem ze wszelkim rodzajem sportu. Usiadła na ławeczce, gdzieś w rogu, cieniu, coby żadne promienie wiosennego słońca nie miały prawa smagać jej bladych lic. Znienawidzony podręcznik z odrazą jakby oblepiony był zielonym glutem odłożyła obok... jakiś metr dalej a sama oparła się wygodnie wyciągając nogi przed siebie krzyżując je w kostkach. Dramat, sodoma i gomora. A może by tak na czas egzaminu zapomnieć o kolejnej dawce naparów i wylądowałaby w skrzydle szpitalnym? Może by pozwolili zdać w innym terminie? Sama, bez gapiów i szydzących spojrzeń? Plan idealny, nieprawdaż? Szkoda tylko, że takie rzeczy w tej szkole nie przejdą. Jak każda próba kombinatorstwa.... Hmmm... chociaż.... Z głośnym westchnięciem chwyciła za książkę i położyła ją sobie na udach. No to już jakiś postęp, jest bliżej niż metr i nie gryzie! Spojrzała w dół na wysłużoną już przez lata okładkę z widocznym z najwyższej wieży grymasem niezadowolenia. To nie może być takie tragiczne - powtarzała sobie po stokroć, za każdym razem jak tylko się za to zabierała. Jesteś w 6 klasie a dalej przerabiasz podręcznik z czwartej - beształa się znów jakby cokolwiek miało jej to pomóc. Trzy wdechy dwa wydechy i dajesz maleńka. Szybkim i zdecydowanym ruchem otworzyła podręcznik na ostatniej przeczytanej stronie wbijając swoje lodowo-niebieskie ślepia w nagłówek. "Koncepcja siły woli Cannemana"... -A do d*py z tym - rzekła mimowolnie zamykając książkę tak szybko jak ją otworzyła odrzucając ją jeszcze dalej na ławce niż poprzednio. |
| | | Nash Padmore
| Temat: Re: Fontanna na dziedzińcu Sro 28 Lis 2018, 08:49 | |
| Przejmowanie się egzaminami tyle miesięcy przed terminem było zbędne i wprowadzało tylko w kiepski nastrój. Zdanie Padmore'a podzielała znaczna większość uczniów, którzy korzystając z chwili słońca spacerowali po błoniach albo zajmowali się innymi rozrywkami dalekimi od nauki. Dziedziniec zdawał się świecić pustkami, w sam raz na odpalenie papierosa i pozwolenie Zgredowi na kilka okrążeń w powietrzu be z obaw, że postanowi skonsumować czyjeś włosy albo szalik. Brunet przeszedł korytarzem, przytrzymując niezadowolonego jaszczura na ramieniu, dopóki oboje nie znaleźli się na otwartej przestrzeni. Niedorobiony smok wyrwał się na wolność, szeleszcząc błoniastymi skrzydłami i skrzecząc w niebo głosy. Chłopak obserwował przez moment swoje krnąbrne zwierzę, czy aby przypadkiem nie planuje jakiegoś zamachu, ale widząc Zgreda szybującego za jakimś nieszczęsnym owadem, rozluźnił się nieco i przeszedł na ubocze. Poręczna zapalniczka wypluła mały płomień i już po chwili Ślizgon zaciągał się nielegalną używką, dyskretnie stając koło ściany bluszczu robiącą za całkiem niezłe maskowanie. Miał już mniej więcej pół szluga za sobą, kiedy jaszczur po polowaniu na robaki, zlokalizował wreszcie drobną blondynkę zarzuconą podręcznikami. Już słysząc podekscytowany skrzek stworzenia, Nash czuł nadchodzące kłopoty. Skierował wzrok by w narastającym napięciu zobaczyć jak Zgred z gracją godną worka cementu ląduje na nieszczęsnym podręczniku od transmutacji, wlepiając swoje ciemne ślepia w Ślizgonkę. Ostatni mach i niedokończony papieros wylądował w żwirze a Nash skierował swoje kroki pod ławkę Reginy, póki jeszcze świat nie zaczął płonąć albo dziewczyna krzyczeć. - Co tam, Rabe? McGonagall postanowiła cię uwalić z transmy? - zagadnął, skinieniem wskazując na sfatygowaną księgę, usidloną teraz przez smoka. Miał nadzieję, że nie jest blondynce szczególnie cenna, bo szpony jaszczura zdążyły ją nieco oszpecić. - Nie za wcześnie na zakuwanie? - prowadzenie dialogu z dziewczynami szło mu równie sprawnie jak pilnowanie Zgreda, czyli raczej pasmo porażek naznaczone czasem litością... |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Fontanna na dziedzińcu | |
| |
| | | |
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |