IndeksIndeks  SzukajSzukaj  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

Share
 

 Niekończący się koszmar

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość
Tanja Everett
Tanja Everett

Niekończący się koszmar Empty
PisanieTemat: Niekończący się koszmar   Niekończący się koszmar EmptyNie 16 Mar 2014, 23:42

Opis wspomnienia
Co kryje się za ścianami domu, w którym mieszka Tanja? Jak wyglądał każdy kolejny dzień zbliżający ją do wyjazdu do Hogwartu? Skąd te wszystkie obrażenia na jej ciele, które tak usilnie skrywa przed oczami niepowołanych.. opis niekończącego się koszmaru..
Osoby:
Tanja Everett, Sean Everett, Nikita Romanowa-Everett
Czas:
Sierpień/wrzesień 1976
Miejsce:
Dom rodziny Everett
Tanja Everett
Tanja Everett

Niekończący się koszmar Empty
PisanieTemat: Re: Niekończący się koszmar   Niekończący się koszmar EmptyPon 17 Mar 2014, 02:29

UWAGA! Zawiera treści drastyczne.

Ilu uczniów Hogwartu mogło powiedzieć, że ich dom to prawdziwe więzienie? Ilu mogło powiedzieć z pełną dozą szczerości, że nienawidzi swoich rodziców i chcą uciec.. gdzieś daleko stąd? Ich słowa były tak puste dla Tanji... były puste, bo nie znali prawdziwego znaczenia tych słów. Każde z nich gdzieś tam w głębi kochało rodziców.. pokłóciło się z nimi raz czy dwa.. mieli w domu swój własny kąt, mieli przyjaciół, którzy pozwalali im zapomnieć.. Gryfonka tego nie miała. Ona naprawdę miała powód by nienawidzić.. nie oboje rodziców, a ojca.. ojca tyrana, który sprawiał, że jej życie zamieniało się mękę.. i Everett, mając raptem szesnaście lat czekała na śmierć. Było to dla niej wybawienie, którego nie dane jej było jeszcze doświadczyć. Na świecie trzymały ją trzy rzeczy. Matka, która odbierała cierpienie większe niż ona sama... fretka Rubin oraz quidditch. Kiedy dosiadała miotły, wszystko co złe zostawało na ziemi.. wtedy wychodziła na spotkanie z jedynym przyjacielem.. z wiatrem, który zawsze potrafił otrzeźwić jej umysł... który jako jedyny tak łagodnie ocierał metaforyczne łzy z jej policzków. Nie płakała, od tak dawna..
Był jeden z tych ciepłych, sierpniowych dni. Tanja już czekała na zerwanie ostatniej kartki z kalendarza.. by zaczął się w końcu wrzesień. By mogła wyjechać z tego miejsca kaźni. Znowu poczuć wolność..
Ciemnopomarańczowe promienie słońca przedarły się przez firankę do pokoju Tanji.. chyba przeczuwało, że ten dzień powinna zalać fala czerwieni.. nigdy nie było tak spokojnie jak teraz. Gryfonka siedziała na łóżku i powoli wertowała stronicy książek do szkoły. Cały rok zawzięcie odkładała każdy grosz na ekwipunek do Hogwartu.. na kolejny, piąty już rok. Nie chciała ojca prosić o cokolwiek, mimo że był ważną osobistością w Ministerstwie Magii. Im mniej była od niego zależna.. tym lepiej dla niej.
Rubin wyłonił się spod poduszki i zaciekawiony wślizgnął się pod rękę swej pani. Tanja syknęła cicho i potarła spuchnięty nadgarstek. Nie dawniej jak przedwczoraj roztrzaskała go sobie na murze.. no dobrze, nie sama. Ktoś jej w tym pomógł.
Uśmiechnęła się jednak do pupila, głaszcząc go po jasnym łebku. Nie chciał źle.. a kto jej zostanie, jak jeszcze jego zacznie unikać?
Wstała, starając się nie myśleć o bólu, który rozdzierał jej ciało.. każdy mięsień płakał rzewnymi łzami przy każdym kolejnym ruchu. Uciszyła jednak zszargane nerwy i wrzuciła książkę do kufra. Była spakowana od tygodnia, wystarczyło zamknąć wieko i wyjść.. ile razy tak chciała zrobić w połowie wakacji? Hm... niezliczoną ilość razy. Tylko zawsze coś, a raczej ktoś ją tutaj trzymał. Mama. Nikita Romanowa była niezwykle piękną kobietą, o wyraźnie słowiańskich rysach. Ciemne włosy sięgały ramion, zawsze błyszczące jak jej oczy w kolorze błękitu. Nie były tak jasne jak oczy Tanji, ale równie esencjonalne. Taki obrazek przedstawiało zdjęcie ślubne Nikity i Seana, które wisiało od przeszło osiemnastu lat w przedpokoju. Teraz nikt nie poznał by w matce Tanji tamtej piękności sprzed lat. Schudła do tak śmiesznie małej wagi, że przypominała szkielet obleczony skórą... a propo skóry, ta również miała na sobie ślady wieloletnich prześladowań. Niezdrowy, szary odcień i niezwykła szorstkość.. jakby zaraz miała się rozkruszyć. W drobny pył.
Oczy nie błyszczały już tak samo jak dawniej. Uśmiech znikł już dawno w jakiejś odległej krainie, której nazwy i tak nikt nigdy nie umiał wymówić..
Dla tego wraku człowieku Tanja w każde wakacje wracała. Ona miała tę siłę, której brakowało matce. Potrafiła stanąć w jej obronie, co pozwalało Nikicie odpocząć..
Tanja zamknęła wieko i w tym momencie usłyszała huk. Donośny huk czegoś ciężkiego, co roztrzaskało się w drobny mak. Zerwała się, zapominając o bólu.. zapominając, że jej ciało było jeszcze wycieńczone po ostatnim. Wybiegła z pokoju, kierując się za źródłem dźwięku.. za źródłem podniesionych głosów.. za źródłem smrodu alkoholu, który zawsze doprowadzał ją do mdłości.
Wpadła do salonu i momentalnie poczuła coś drobnego pod podeszwą butów.. cichy chrzęst podpowiedział jej, że to szkło pochodzące z klosza lampy.. stół leżał bokiem na porysowanym parkiecie, a za nim klęczała Nikita. Jej twarz wykrzywiały spazmy bólu, który nasilał się z każdym oddechem. Sean Everett w wymiętej szacie siedział w wysłużonym fotelu. Podniósł wzrok na córkę, gdy ta znalazła się w pokoju. Wzrok miał błędny, ciężko było mu się skupić na jednym miejscu. Pijaństwo ojca dawało Tanji jedną przewagę – nie był wtedy w stanie skupić się dostatecznie na jednym chociaż punkcie. Gryfonka odgarnęła włosy, które przylepiły się jej do ust i zgromiła ojca nienawistnym spojrzeniem. Nie było sensu się odzywać, jakakolwiek dyskusja była zbyteczna.. Tanja podbiegła do mamy i przykucnęła przy niej. Po policzku spływała strużka krwi, którą dziewczyna otarła skrawkiem rękawa. Chwyciła matkę za ramiona i pomogła jej wstać.
-Bardzo boli? -zapytała cicho.
-Nie... nie tak jak zawsze. -odparła kobieta, uśmiechając się do córki. Zawsze starała się ukrywać swoje prawdziwe odczucia.. by jej nie martwić.
-Zostaw ją. -warknął Sean, unosząc się na fotelu. -Miejsce szmaty.. jest na podłodze.
Tanja zacisnęła mocno zęby, nie słuchając ojca. Nie chciała mu dawać powodów do kłótni.. wtedy było najgorzej. Miała nadzieję, że zapodział znowu swoją różdżkę..
-Powiedziałem.. ZOSTAW! -błysnęło i Tanja poczuła ostry ból wdzierający się do jej ciała, gdy została odepchnięta na ścianę. Na ten ułamek sekundy zapomniała jak się oddycha. Osunęła się po ścianie, lecz prawie od razu podniosła się chwiejnie na nogach.
-Zamknij się... na Merlina, chociaż raz bądź pożyteczny i się zamknij... -syknęła groźnie. Wiedziała, że przedłużanie konwersacji pozwoli matce samej wydostać się do sieni.. ale wtedy ryzykowała, że cała agresja skupi się na niej. Tanja już podjęła decyzję. Stała naprzeciwko ojca wiedząc, że jej samej nie wolno użyć różdżki..
-Trochę szacunku do ojca! -grzmotnął Sean, jakby otrzeźwiały.
-Oczywiście.. jak kiedykolwiek go zobaczę... -odparła Tanja, wiedząc, że igra z ogniem. Uskoczyła przed zaklęciem, które zatrzęsło murami domu trafiając w ścianę. Zabawa trochę przypomniała zabawę w kotka i myszkę.. Sean chciał zranić córkę, nigdy nie pałał do niej chociażby krztyną miłości.. takiej prawdziwej miłości.. a ona dziwnym trafem unikała kolejnej klątwy czy uroku. Była zadowolona ze swego refleksu, przynajmniej nie skłamie Potterowi, że ćwiczyła..
Już mogło by się jej wydawać, ze wygrywa tę nierówną walkę... kiedy przypomniała sobie, że na polu walki była jeszcze trzecia osoba... matka, która pod wpływem dramatycznych przeżyć straciła trzy czwarte swej mocy.. która była najsłabszym celem w tym domu.
Tanja dojrzała wzrok ojca, gdy ten uśmiechnął się złowieszczo i chwycił Nikitę za kark, gdy ta była już przy futrynie. Gryfonka zrobiła się blada jak śmierć. Doskoczyła do ojca i chwyciła za jego rękę,  by tylko nie trafił... by z jego różdżki nie wyszło żadne zaklęcie..
-Spadaj.. spadaj głupia.. spieprzaj! -Sean trząsł ręką, jakby chciał się pozbyć niezwykle upierdliwego karalucha z mankietu. Brunetka poczuła falę słabości wnikającą do jej mięśni i z jękiem przywitała lądowanie na kolanach na twardym parkiecie. Nie miała nawet szans, by wziąć kolejny oddech..męska stopa skryta w bucie uderzyła prosto w brzuch, że Tanja poczuła kwaśny smak w ustach. I znowu uderzenie, że aż musiała przygryźć wargi.. metaliczny smak krwi. Nic nowego.. kolejne uderzenie nogą już skwitowała głośnym jękiem. Padła na plecy, odrzucona tym impetem. Nad sobą miała tylko zapijaczoną mordę swego stworzyciela.. bo w takich momentach nawet ojcem nie mogła go nazwać..
-Będzie terasz posłuszna? -zapytał, chwytając ją za koszulę i nakazując tym samym, by wstała. Patrzyła mu prosto w oczy, w te znienawidzone oczy...które wyczekiwały uległości. Chociaż Tanja wiedziała, jak to się skończy, opluła twarz ojca.
-Nigdy... -spróbowała się wyrwać.. lecz w tym momencie poczuła różdżkę na swym gardle i ochrypły głos.
-Crucio!
Nawet to zaklęcie było jej dobrze znane... pracownicy Ministerstwa, aurorzy i członkowie Wizengamotu byli zwolnieni z kar nakładanych przez używanie Zaklęć Niewybaczalnych. W swym życiu Tanja wiele razy była traktowana Imperiusem, ale uodporniła się na niego tak, że Sean zmuszony był do używania kolejnego zaklęcia z listy. Właśnie Cruciatusa.
Z gardła Tanji wydarł się krzyk. Chociaż znała ten ból doskonale, zawsze wzbudzał w niej lęk.. zawsze kąsił tak samo i nie było od niego ratunku.. nie mogła się wyłączyć..
Czuła, jak każdy nerw jest przypalany żywym ogniem.. jak każda komórka jest rozrywana na małe kawałeczki.. jak w każdy organ po kolei wbijane są igły lub noże po samą rękojeść.. jak każdy oddech tylko wzmaga ból, a ona nie mogła przestać krzyczeć.. nawet krzyk nie dawał jej ukojenia.. Już nie.
Kiedy cierpienie zaczęło przybierać taki wymiar, że Tanja powoli traciła kontakt z rzeczywistością, Sean przerwał. Uśmiechał się drwiąco. Napawał się tym krzykiem za każdym razem tak samo.. oblizał swe wargi lubieżnie. Znowu chwycił córkę za materiał bluzki i zmusił, aby stanęła na wprost niego. Potrząsł nią, aby ją otrzeźwić.
-Podobało Ci się to, prawda? Lubisz, kiedy tatuś pieści Cię takimi zaklęciami? -zapytał z miną szaleńca, któremu dano nową zabawkę do swego laboratorium.
Tanja była w tej chwili trochę jak kukła, ale podniosła głowę, nieobecnym spojrzeniem starając się skoncentrować na czymkolwiek.. odór alkoholu wykręcił jej żołądek. Chwyciła jego palce, chcąc je rozewrzeć.
-Nie jesteś... moim... tatusiem... -wysyczała, ostatecznie gryząc dłoń Seana. Ten krzyknął i w efekcie puścił ją, co wykorzystała. Schyliła się pod jego ręką i pragnęła dotrzeć do futryny. Chciała pchnąć matkę do pokoju.. do sypialni, by się tam schowała.. aby przeczekała..
Szczęście nie było dzisiaj po jej stronie.
Ojciec chwycił ją mocno i odepchnął na ścianę. Znowu ból zlokalizowany w plecach.. gdy była w stanie odejść na krok od ściany, Sean uderzył ją pięścią w twarz. Chrzęst złamanego nosa i gorąca ciecz zalewająca jej twarz... musiała się uwolnić... uwolnić.. wycelowała łokciem w brzuch ojca, lecz ten był szybszy. Dziwne, jak alkohol potrafił czasem wyostrzyć zmysły.. chwycił rękę Tanji i wykręcił ją tak niemiłosiernie, że ostry prąd przeszył jej ciało. Słyszała, jak nerwy i mięśnie krzyczą.. jak kość piszczy pod ciężarem... jak ostrzega, że zaraz się złamie.. coś gruchnęło, a pod Gryfonką ugięły się kolana... w ostatniej, spazmatycznej próbie uderzyła głową w ciało ojca. Zapłaci za to niewyobrażalnym bólem głowy... ale poskutkowało. Sean upuścił różdżkę, a Tan dojrzała światło przebijające się pod jego ramieniem. Rzuciła się do ucieczki. W jej głowie była tylko mama... mama, która płakała w kącie widząc, jakie cierpienie przeżywa jej córka. Musiała do niej dobiec... musiała, chociaż wszystko krzyczało z bólu... usłyszała ryk ojca. Obejrzała się.
Sean celował nożem zgarniętym ze stołu prosto w Nikitę, która była bardziej bezbronna jak byle jaki mugol przechodzący może nieopodal domu. Tanja dojrzała to kątem oka. Odwróciła się tuż przed skuloną postacią matki i zasłoniła ją całym swym ciałem. Srebrne ostrze zalśniło przed jej oczami.. by ostatecznie zagłębić się w jej umęczonym ciele, a dokładniej w udzie. Tan chwyciła się za to miejsce, czując pulsujący ból.. jakie były szanse, że nóż nie uszkodził jakiejś tętnicy.. że przeżyję tę noc? Materiał wokół noża pociemniał... Tanji zaczęło się kręcić w głowie.. ostatkiem sił wycofała się do przedpokoju i zatrzasnęła drzwi do salonu.. tam panowała błoga cisza.. może ojciec odpuścił?
Nie miała sił się nad tym zastanawiać..plama powiększała się. Powieki stały się jak z ołowiu.. Tanja osunęła się bezwiednie na ziemię, czując ogarniającą niemoc... czy to już? Czy tak właśnie się umiera? Nie... ona nie może umrzeć. Na górze czekał Rubin, będzie się martwił.. a mama.. obiecała jej, że przejrzą ubrania w szafie...
Ostatnie, co pamiętała to głos matki... przebijający się z ciemności...
***
Co ją obudziło? Ból? A może światło? Nie pamiętała. Z wielkim trudem otworzyła oczy. Była znowu w swoim pokoju, chyba była noc. Rubin leżał przy jej głowie i zerwał się widząc, że Tanja się obudziła. Dotknął ją zimnym noskiem w policzek. Tan uśmiechnęła się słabo do pupila.
-Nic mi nie jest.. -skłamała gładko. Chciała ruszyć lewą ręką... lecz ta była na jakimś prowizorycznym temblaku.. ale dobrze złożona. Nikita nauczyła się wiele o magomedycynie.. jak widać, skutecznie jej używała. Gryfonka przesunęła więc prawą ręką po nodze.. wyczuła opatrunek.. nie był przesiąknięty krwią. Westchnęła cicho. Wszystko tak ją bolało.. usłyszała skrzypienie drzwi. W progu pojawiła się Nikita.
-Jak się czujesz?
-Jak by mnie ktoś trzy razy podrzucił i dwa razy złapał... -odparła Tanja, podnosząc się z cichym jękiem na poduszkach. -A Ty? W porządku?
-Nic mi nie zrobił.. zasnął zaraz po tym.. no wiesz.. -Nikita usiadła na krześle obok łóżka i pogłaskał córkę po policzku. Tan chwyciła rękę i spojrzała mamie w oczy.
-Poradzisz sobie beze mnie? Może zostanę...
-Głupstwa. Wiesz dobrze, że we wrześniu będę już pracować na nocki... akurat będę się mijać z Seanem. Tyle lat to wychodziło, teraz będzie tak samo. Jak będzie bardzo źle to pójdę do Schowka.
Tan wzięła głębszy oddech. Schowek to była chatka na skraju lasu, która służyła Nikicie za kryjówkę, gdy Sean był w naprawdę paskudnym humorze. W czasie roku szkolnego zdarzało się to rzadko, ponieważ Sean często wyjeżdżał na delegacje.. a Nikita pracowała. Tylko wakacje były takim przełomem..
-Wyśpij się.. jutro wracasz do Hogwartu.
-Jutro? Jeszcze trzy dni...
Nikita pokręciła głową.
-Spałaś.. dwa dni spałaś. Byłaś bardzo wycieńczona...
Tanja nie słuchała już dalej. Była wdzięczna losowi, że te dwa dni minęły w taki, a nie inny sposób..
lecz zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć, zasnęła..
***
Pierwszy września. Tanja mimo ogólnego osłabienia nafaszerowała się wszystkimi możliwymi lekami przeciwbólowymi i wstała z łóżka. Ręka była sprawna, ale odkryła na swym ciele parę nowych siniaków... i jeden ogromny na plecach. Mimo sprzyjającej aury wciągnęła na siebie bluzę z długim rękawem. Skrzętnie sprawdziła, czy wszystkie stłuczenia są zakryte. Zaczesała włosy tak, by nie było widać szramy na policzku... nos wyglądał całkiem ładnie... tak.. chyba nie mogła sobie nic zarzucić. Wpakowała Rubina do kieszeni i udała się z kufrem na dół, do kuchni. Już czekał na nią zielony płomień w kominku.. Seana nie było, był już w Ministerstwie. Nikita uśmiechała się smutno do córki. Podała jej wazę z Proszkiem Fiuu. Obie sypnęły go do kominka i weszły w płomienie, lądując w Dziurawym Kotle. Po krótkiej wymianie pozdrowień wyszły na ulice, kierując się na dworzec.. tutaj już wszystko szło jak z płatka. Barierka.. zatłoczony peron.. Tanja uścisnęła mocno mamę na tyle, na ile pozwalało jej ciało...
-Wracaj zdrów. -poprosiła ją Nikita, roniąc przy tym parę łez.
-Tam nie dzieje mi się krzywda. -odparła wesoło Tanja i ucałowała policzek mamy. Z pomocą jakiegoś chłopaka z Hufflepuffu wciągnęła kufer do pociągu. Lokomotywa ruszyła, a Tanja pomachała do matki przez szybę. Machała jej, dopóki jej postać nie zniknęła za zakrętem...
Tan pociagnęła kufer za sobą. Nie miała na to siły... Mijała znajome twarze z Gryffindoru. Resę, która żywiołowo opowiadała coś komuś o grze w quidditcha.. Tanja uśmiechnęła się do siebie.. kiedyś bardzo się przyjaźniły.. ale to Everett ustawiła ogromny mur pomiędzy nimi. By nigdy się nie dowiedziała. W kolejnym przedziale dojrzała Huncwotów. Żartowali w najlepsze... James dojrzał ją za szybą i pomachał do niej, zapraszając do przedziału.. lecz jej już nie było. Wybrała przedział na samym końcu, który świecił pustkami. Gdy wsunęła kufer pod siedzenie, do przedziału wszedł prefekt Ravenclawu. Jego wzrok spoczął na odsłoniętym siniaku na lędźwiach... Tan pospiesznie go zakryła. Jego pytanie zbyła odpowiedzią, że była na obozie wakacyjnym i spadła z drzewa... opadła na siedzenie, gdy drzwi się zamknęły. W końcu wracała do domu.. prawdziwego domu...
 

Niekończący się koszmar

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Marudersi :: 
Strefa Gracza
 :: 
Dodatki do postaci
 :: Myślodsiewnia :: Zakończone
-