IndeksIndeks  SzukajSzukaj  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

Share
 

 Rzeczy niemożliwe robimy od ręki, a cuda po piwie.

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość
Finn Gard
Finn Gard

Rzeczy niemożliwe robimy od ręki, a cuda po piwie. Empty
PisanieTemat: Rzeczy niemożliwe robimy od ręki, a cuda po piwie.   Rzeczy niemożliwe robimy od ręki, a cuda po piwie. EmptyNie 07 Paź 2018, 01:11

Opis wspomnienia
Dzień, w którym trójka skrajnie różnych osób poznała się bliżej. Dzień, podczas którego zacieśnili więzy nad kuflem kremowego piwa. Jeszcze nie wiedzieli, że to początek ich długotrwałej przyjaźni. Spotkanie Puchonów z prawdziwego zdarzenia. Tylko najlepsze towarzystwo posiada moc odegnania wszelakich smutków i problemów.
Osoby:
Vini Marlow & Finn Gard & Gabrielle Levesseur
Czas:
27 marzec 1978
Miejsce:
pub "Pod Trzema Miotłami", Hogsmeade, stolik w kącie.




Ostatnio zmieniony przez Finn Gard dnia Nie 07 Paź 2018, 16:03, w całości zmieniany 5 razy
Viní Marlow
Viní Marlow

Rzeczy niemożliwe robimy od ręki, a cuda po piwie. Empty
PisanieTemat: Re: Rzeczy niemożliwe robimy od ręki, a cuda po piwie.   Rzeczy niemożliwe robimy od ręki, a cuda po piwie. EmptyNie 07 Paź 2018, 15:31

Euforia Puchonów szybko została stłamszona przez negatywne reakcje pozostałych członków zespołu; Finn opadł na krzesło jakby ktoś w jednej chwili wypompował z niego całą energię, Viní zamarł, z kompletnym niezrozumieniem wpatrując się w drzwi, które zamknęły się za Koniecznym i nawet Gabrielle, która wcale ich nie znała zdawała się być przejęta całą tą sytuacją. Na chwilę zapadła zupełna cisza, którą w końcu przerwała Puchonka. Był jej za to niezmiernie wdzięczny.
Przeniósł wzrok na zmartwionego Garda, zmiana jaka się w nim dokonała w ciągu tak krótkiej chwili sprawiała, że w żołądku czuł nieprzyjemne ukłucie, które pchało go ku temu by za wszelką cenę przywrócić charakterystyczny blask w błękitnych oczach.
Chyba żartujesz, nie pozbędziesz się nas tak łatwo – zaprotestował w tym samym momencie, gdy zrobiła to Gabrielle, przez co zaśmiał się szczerze. – Nie będziesz nic sprzątał, Gab ma rację, idziemy do Trzech Mioteł. Jeśli będziesz protestować, ogłuszymy Cię zaklęciem i dolewitujemy na miejsce, choćby miało to nam zająć pół nocy. – poczuł ciepłe palce Gabrielle obejmujące jego dłoń i pozwolił jej się poprowadzić, choć po chwili przejął dowodzenie, prowadząc ich do skrótu znajdującego się na trzecim piętrze.

W weekendowy wieczór Trzy Miotły dosłownie pękały w szwach, toteż w chwili gdy udało mu się dopaść do dopiero co zwolnionego przez kilku uczniów stolika, który dodatkowo znajdował się w zacisznym kącie sprzyjającym rozmowom – czuł się jakby złapał znicza na mistrzostwach świata w Quidditchu. Przez całą drogę był raczej milczący, w myślach odtwarzał wydarzenia z końca próby, próbując choćby w najmniejszym stopniu zrozumieć co kierowało oboma muzykami, którzy postanowili poobrażać się na cały świat i zostawić Finna z masą problemów na głowie.
Wezmę nam piwo. – powiedział zanim jeszcze zajął miejsce i oddalił się w stronę zatłoczonego kontuaru. Przepchnął się przez grupki ludzi siedzące przy barze i zamówił trzy kufle kremowego piwa, po czym powrócił do swoich znajomych, stawiając zdobycz na stole. Dopiero po tym wszystkim zajął miejsce naprzeciwko Finna, a obok Gabrielle i objął palcami swój wypełniony niemalże po brzegi kufel, wbijając spojrzenie ciemnych oczu wprost w niebieskość tęczówek Puchona.
Nie możesz brać na siebie winy za ich zachowanie, Finn – po chwili wahania te właśnie słowa wyszły spomiędzy jego warg. Układał je w głowie już od dłuższego czasu i wciąż nie był w pełni zadowolony z ich brzmienia, lecz nic lepszego nie przychodziło mu do głowy. Podniósł ciężki kufel do ust i wypił łyka słodkawego trunku, którego pianka osiadła nad górną wargą Marlowa, przykrywając ciemny pieprzyk. Zlizał ją szybko. – Nie wiem, czasem wcale nie widzę w nich radości z gry. Wyobraź sobie, że mamy możliwość dać tutaj koncert. W tym miejscu! – brązowe oczy na nowo zabłysnęły, kiedy wspominając o koncercie, rozejrzał się po znajomych ścianach, próbując sobie wyobrazić jak wnętrze pubu będzie wyglądać na czas ich koncertu. O ile do niego dojdzie...
Powinniśmy zdążyć dołączyć Gabrielle do repertuaru, kiedy ludzie ją usłyszą... – nagle uświadomił sobie, że mówi o niej w trzeciej osobie, a przecież siedzi tuż obok niego, odwrócił się więc w jej stronę i uśmiechnął się niepewnie. – Kiedy Cię usłyszą, zwariują! To ogromna szansa.
Uśmiech Viníego poszerzał się i poszerzał. Spacer w milczeniu był dla niego wystarczająco sługi, by przetrawił całą frustrację. Nie potrafił długo się smucić... ani gniewać.
Finn Gard
Finn Gard

Rzeczy niemożliwe robimy od ręki, a cuda po piwie. Empty
PisanieTemat: Re: Rzeczy niemożliwe robimy od ręki, a cuda po piwie.   Rzeczy niemożliwe robimy od ręki, a cuda po piwie. EmptyNie 07 Paź 2018, 16:55

Wyrwany z myśli spojrzał na jasną twarz Gabrielle i tuż obok niej wprost w oczy Vinciego. W spojrzeniu Garda malowało się szczere zaskoczenie. Nie brał pod uwagę faktu, że zignorują jego słowa i postanowią zmienić jego dzisiejsze plany. Zmarszczył brwi i słuchał melodyjnego głosu Gabrielle, która przejęła inicjatywę. Spiął się momentalnie, gdy zabrała mu spod palców pokrowiec z gitarą lecz nie zareagował w żaden inny sposób, bowiem poczuł na skórze ciepło jej dłoni. Groźba Puchona ocuciła go z tego zawieszenia. Zamrugał już ocucony i próbował określić czy Vinci faktycznie jest zdolny do jej spełnienia czy jednak nie.
- Serio, muszę tutaj ogarnąć. - zatoczył dłonią koło pokazując na rozstawione statywy, zgniecione butelki po wodzie, uciekające pergaminy i jeden chichoczący pulpit nieśmiało tuptający sobie w kierunku sowiego pomnika. Napotkał jednak opór i po chwili namysłu stwierdził, że im bardziej będzie protestował tym zyska większą pewność, że go nie zostawią. Widział w ich oczach coś... coś za czym podświadomie tęsknił. Oboje postanowili go wesprzeć i wyrwać z okowów smutku. Nie znali się tak dobrze, a jednak zawarli między sobą niemą komitywę i nie miał serca kłócić się, że nie ma ochoty ani na piwo ani na oglądanie Miodowego Królestwa. Dał się pociągnąć ku drzwiom. Wstał, schował różdżkę i zamknął za nimi drzwi poprzez wystukanie poprawnego rytmu we framugi.
_________________________________________________________________________________________

Finn też nie odzywał się przez całą drogę. Szedł jeden krok za nimi i bił się z myślami. Szukał większej ilości błędów w swoim zachowaniu. Próbował obiektywnie ocenić wymagania jakie narzucił kapeli. Żądał perfekcji jednak nie przypominał sobie momentu, w którym za bardzo naciskał. Nie nakazywał nikomu wszak powtarzać tego samego rytmu przez bitą godzinę. Ot rzucał komentarzami, wypowiadał swoje uwagi na głos i faktycznie przerwał piosenkę prawie pod sam jej koniec. Może to przyczyniło się do rozzłoszczenia Feliksa? Przecież nieraz tak robił w momentach, kiedy szli w skrajnie niepoprawnym kierunku muzyki. Konieczny potrafił władać prawie każdym instrumentem po uprzednim przygotowaniu się. Dał mu czas, nieograniczony czas. Nie narzucił żadnego terminu, ot wyraził szczerą prośbę płynącą głęboko z serca a napotkał złość. Do tej pory w głowie mu się nie mieściło, że ten po prostu wyszedł, bez żadnego pożegnania, odpowiedzi. Zupełnie, jakby Finn się nigdy nie odezwał. Nikt nie bronił Krukonowi zwyczajnie odmówić. Co prawda Finna by to bardzo zmartwiło lecz lepsze stanowcze "nie ma mowy, psycholu" niż zignorowanie.
Z takimi oto myślami szedł dróżką prowadzącą do pubu "Pod Trzema Miotłami". Spoglądał kątem oka na Gabrielle, która pomimo gorzkiego powitania z jego strony postanowiła zainicjować ich popołudniowe sobotnie wyjście we własnym towarzystwie. Podziwiał ją. Była naprawdę szczodra w wybaczeniu mu jego niedopuszczalnego zachowania. Chciałby móc się jej jakoś odwdzięczyć lecz w chwili obecnej nie miał żadnego pomysłu. Wypalił się z energii i radości. Ciężko było mu uwierzyć, że jeszcze niecałą godzinę temu tryskał pewnością siebie i oddychał muzyką, a nie powietrzem. Powłóczył nogami i patrzył tępo w marmurową dróżkę. Nie rozumiał zachowania Feliksa, a problem z Nicolasem wywoływał niemiłe sensacje w żołądku. Jak ma z nim porozmawiać? Jak go przekonać do wzięcia udziału w koncercie? Jak mu wyjaśnić, że to idealne zwieńczenie prób a nie kara? Czy to było w ogóle możliwe? Finnowi zależało na kapeli bardzo. Oddawał się temu w pełni, angażował całym sobą, bo wtedy czerpał z tego nieskończone pokłady satysfakcji. Gdy coś się psuło, markotniał.
- Ja dzisiaj płacę. - rzucił do Vinciego jak tylko uzyskali pozwolenie na zajęcie zwolnionego stolika. - I nie chcę słyszeć sprzeciwu. Jestem wam to winny. - śmiertelnie poważny ton poświadczał o tym, że nie był skłonny do jakichkolwiek negocjacji. Przepuścił Gabrielle przodem, aby pierwsza zajęła miejsce przy stoliku, na którym stał wąski wazonik z żółtym kwiatkiem. Nie wiedział czemu lecz wydawało mu się, że ta mała roślinka pasuje idealnie do smukłych palców Gabrielle. Wciąż nie mógł pojąć jaki to cud się stał, że Vinci ją znalazł i przyprowadził. To niesamowite, fenomenalne i zapierające dech w piersiach. Co prawda Finn czuł się teraz trochę skrępowany będąc przez te dwie minuty sam na sam z Gabrielle lecz Vinci szybko wrócił, niosąc ze sobą kufle pieniącego się piwa. Nagle nabrał ochoty na odrobinę niskoprocentowego alkoholu. Usiadł obok Puchonki, tuż przy ścianie i rozpiął guzik kołnierzyka. Zatrzymał wzrok na twarzy Vinciego gdy ten podjął się przerwać ciszę i ponownie zacząć zarażać otoczenie swoim entuzjazmem i radością. Tak bardzo chciał się temu poddać, a jednak smutek wciąż ciążył mu na barkach.
- Nie biorę na siebie winy, Vinci. Ja po prostu... no nie spodziewałem się, że tak zareagują. - zmarszczył brwi. Choć nie do końca chciał rozmawiać o tym problemie to jednak przełamał się. Potrzebował to z siebie wyrzucić i się ich poradzić. Vinciego - jako osoby, która widzi w człowieku najpierw dobro i Gabrielle - która może spojrzeć na to całkowicie obiektywnie jako nowo poznana osoba. Czuł bijące ciepło z jej ramienia. Przypomniał sobie potęgę jej głosu i znów nabrał do niej niemego szacunku. Przynajmniej mają taki plus dzisiejszej próby - zyskali perłę.
Utkwił wzrok w gęstej pianie unoszącej się przy brzegu kufla. Uniósł go do ust i upił solidny łyk, a nie pobrudził się przy tym nawet odrobinę. Rozejrzał się po pubie wodząc wzrokiem za dłonią Puchona. Tak, to jest najpopularniejsze miejsce dla młodzieży. To naprawdę cud, że udało mu się zawrzeć porozumienie z madame Rosmertą. Finn poczuł pewnego rodzaju ulgę, że jednak są na tym świecie osoby, które doceniają to, czego udało mu się dokonać. Było tu tłoczno, przytulnie i dosyć głośno lecz gwar rozmów nie przeszkadzał im w swojej wzajemnej dyskusji.
- Słuszna uwaga, Vinci. Niewątpliwą zaletą dzisiejszej próby kapeli jest pozyskanie Gabrielle. A więc wznoszę toast za naszą niezwykle utalentowaną solistkę. - uniósł kufel i jego krańcem stuknął w szklanice Puchonów. Upił drugi łyk piwa opróżniając naczynie już do połowy. Jak na początku nie miał ochoty tutaj przyjść tak teraz stwierdzał, że to doskonały pomysł. Oblizał usta z piany, by nie wyglądać jak młodsza wersja Dropsa. Powiódł wzrokiem od Vinciego do Gabrielle i na niej ostatecznie zatrzymał spojrzenie błękitnych choć przygaszonych teraz oczu.
- Gab, ja naprawdę przepraszam za to, że zachowałem się dzisiaj jak idiota. Ciebie też Vinci. Nie wiem co we mnie wstąpiło. W dodatku chłopaki się poobrażali i wyszli ot tak... ech, kiepsko mi dzisiaj poszło. Może za dużo wymagam. - podrapał się po policzku. - Jak sądzicie? Powiedzcie mi wprost. Czy oczekuję za dużo po kapeli? Ja chcę byśmy byli po prostu najlepsi. - najwyraźniej szeroki uśmiech Puchona dodał mu otuchy skoro postanowił jednak podzielić się swoimi myślami. Oparł łokcie o stolik i przyglądał się dwójce z uwagą. Nie miał pojęcia jak im się odwdzięczy za to, że go nie zostawili w ich tajnej sali. Jak znał siebie to nie ruszyłby się stamtąd aż do kolacji tylko gryzłby się z tym sam ze sobą, a tak to popołudnie nabierało tempa i to wszystko dzięki nim.
Gabrielle Levasseur
Gabrielle Levasseur

Rzeczy niemożliwe robimy od ręki, a cuda po piwie. Empty
PisanieTemat: Re: Rzeczy niemożliwe robimy od ręki, a cuda po piwie.   Rzeczy niemożliwe robimy od ręki, a cuda po piwie. EmptySob 13 Paź 2018, 08:30

Był to jeden z tych momentów, w których Gabrielle najpierw mówiła i robiła, zamiast zastanowić się czy powinna albo czy właściwie wypada. Kierowana impulsem i widokiem zasmuconego Finna poczuła ogromną potrzebę zrobienia z tym coś, wiedziała że w innym wypadku blondyn całkowicie pogrąży się w smutku, co przecież było nieuzasadnione. Ona jako bezstronny obserwator mimo, iż uległa uczuciom mogła przekonać jego, jak i Viniego, że nie powinni przejmować się tak bardzo tym, co się wydarzyło. Smutek. Wzburzenie. Szok. To właśnie te uczucia malowały się na ich twarzach, gdy pierwszy próbę opuścił Nicolas, a zaraz za nim poszedł Feliks, nie racząc ich chociażby jednym słowem.
Według dziewczyny obaj zachowali się nie fair w stosunku do Puchona, nie znała relacji ich łączących ale jeżeli nawet nie darzyli się zbytnią sympatiom, wymagane jest zachowanie szacunku, którego u niech zabrakło. Westchnęła cicho pogrążona we własnych myślach, co jakiś czas zaciskając palce w piąstki, by po chwili je rozluźnić. Przez całą drogę do Trzech Mioteł targały nią emocje, ich plątanina niczym diabelskie sidła owinęła się wokół ciała, nie pozwalając by jakiekolwiek słowo opuściło usta. Na jej szczęście chłopaki również milczeli, miedzy całą trójką panowała cisza, chociaż była trochę przytłaczająca niosła za sobą odrobinę radości, w końcu żadne z nich nie było same.
Weszli przez ciężkie drewniane drzwi do pomieszczenia, w którym krzesła i stoliki uginały się od zajmujących je ludzi oraz ilości trunków. Pierwszym co poczuła był zapach kremowego piwa, przesiąkający wydychane przezeń powietrze. Delikatny uśmiech pojawił się na jej twarzy, sprawiając, że kąciki ust wyraźnie uniosły się ku górze. Znalezienie wolnych miejsce prawie graniczyło z cudem, jednak chyba nie tylko Finn potrafił je czynić, gdyż nie minęły dwie minuty, a Vini prowadził ich do stolika przy którym stały trzy krzesła. Idealnie pomyślała, zajmując jego z nich.
Uśmiechem podziękowała brunetowi, kiedy postawił przed nią kufel z piwem, który otoczyła dłonią. Było tak przyjemnie zimne. Spojrzała na Finna zaskoczona jego „ofertą” i choć w zwyczaju miała to, że zawsze płaciła za siebie, niezależnie od sytuacji, tak teraz postanowiła odpuścić, w głowie kodując informację, iż przy kolejnej okazji to ona ureguluje rachunek. Przytaknęła głową w geście aprobaty, po czym upiła nieduży łyk klarownej cieczy. Bąbelki śmiesznie łaskotały ją w nos, oblizała delikatnie usta w obawie przed spoczywających na nich pianie.
-Moim zdaniem zachowali się jak głupki – stwierdziła kierując spojrzenie zielonych tęczówek z jednego chłopaka na drugiego. – Nicolas nie wygląda na takiego, który chciałby poprzez publiczny występ psuć swoją reputację. Myślę, że u niego właśnie w tym tkwi największy problem, a jednak – powiedziała urywając w połowie zdania, by uszczknąć kolejnych kilka kropel z przeźroczystego szkła – pojawi się na kolejnej próbie. Z nim trzeba porozmawiać, ale zachowania Feliksa nie potrafię wytłumaczyć, a tym bardziej zrozumieć. – jasno wyraziła swoją zdanie na temat tego wszystkiego, co się wydarzyło. Nie wiedziała na ile było ono trafne, jednak kobieca intuicja podpowiadała jej, iż nie bardzo się myli. Obserwując każdego można wyciągnąć na temat drugiej osoby pewne wnioski, o ile ona robiła to rzadko zwłaszcza przy pierwszym spotkaniu, o tyle przebieg dzisiejszej próby właściwie tego, od niej wymagał. Jako jedyna nie znała ich, widziała pierwszy raz w życiu, w ocenie nie kierowała się osobistymi pobudkami.
Zarumieniła się delikatnie, toast? Z jej powodu? Uniosła kufel do góry, a kiedy chłopaki zrobili to samo, dźwięk uderzenia szkła rozległ się wokół. Kolejny łyk piwa wypełnił jej usta.
-Nie bądź taki pewny tego Vini, ja… rzadko występowałam przed publiką większą niż 3 osoby – odpowiedziała. Nie zamierzała dołować ich jeszcze bardziej, jednocześnie chciała być szczera. Występy dziewczyny ograniczały się albo do śpiewania wśród czterech ścian lub – kiedy była jeszcze małą dziewczyną – do występowania przed dziadkami i mamą. Niemniej jednak cieszyła się z szansy, którą przed sobą mieli, dlatego uśmiechnęła się lekko. Była zaskoczona słowami niebieskookiego. Nic nie mogąc na to poradzić, położyła lewą dłoń na tej jego, która spoczywała na szkle. Skupiła na nim swój wzrok.
-Po pierwsze, nie masz za co przepraszać. Patrząc na to z perspektywy czasu całkowicie cię rozumiem. Może powiedzieć, że wtargnęłam w twój świat z butami, ale wszystko skończyło się dobrze, więc po prostu należy zostawić ten temat – oznajmiła, posyłając w jego stronę naprawdę uroczy uśmiech, zabrała dłonie. Wyprostowała się na krześle po czym westchnęła.
-Tu nie chodzi o wymagania – wygładziła sukienkę –Myślę, że oni nie do końca zdawali sobie sprawę z tego, co znaczy być częścią zespołu. Zaś jeżeli chodzi o ciebie, to myślę że musisz zwolnić tempo. Wiem. Zależy ci na tym byście brzmieli perfekcyjnie, ale prawdziwi artyści nigdy tacy nie są. Często muszą improwizować, robić coś czego wcześniej nie zakładali, czego nie przewidzieli. Ty za to chcesz być perfekcyjny. Wybacz, jeżeli cię to urazi. Według mnie to zły kierunek. – zakończyła swój wywód, tępo wpatrując się w bąbelki gazu uciekające z jej szklanki.
Sponsored content

Rzeczy niemożliwe robimy od ręki, a cuda po piwie. Empty
PisanieTemat: Re: Rzeczy niemożliwe robimy od ręki, a cuda po piwie.   Rzeczy niemożliwe robimy od ręki, a cuda po piwie. Empty

 

Rzeczy niemożliwe robimy od ręki, a cuda po piwie.

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

 Similar topics

-
» Lista Rzeczy Zakazanych

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Marudersi :: 
Strefa Gracza
 :: 
Dodatki do postaci
 :: Myślodsiewnia
-