|
| Drzwi bez otworu na klucz | |
| |
Autor | Wiadomość |
---|
Feliks Konieczny
| Temat: Re: Drzwi bez otworu na klucz Wto 28 Sie 2018, 20:58 | |
| Uderza w struny, zupełnie głuchy na dźwięki otaczającego go świata. Jak łatwo było zapomnieć, gdzie się było, kiedy w sercu grała muzyka. Nuty uciekały spod jego palców, tworząc dookoła młodego Krukona bańkę szczęścia, która jednak nie miała możliwości trwać wiecznie. Pod koniec ostatniej solówki, coś, a raczej ktoś rozbija ją w drobny mak, kierując do niego następne słowa. Niepewnie, z pewną dozą niepokoju podnosi szare oczy na Gryfona, jakby chcąc się upewnić, czy aby na pewno dobrze zrozumiał i tamten właśnie coś do niego mówił. Widząc poruszające się usta, a nawet słysząc rezultat takiego stanu rzeczy, niechętnie łapie lewą ręką za struny, wyciszając ich wibrację. - Nie. Spytał czy chcę z nim grać. Odpowiedziałem spoko. – Komentuje krótko, choć cała historia była dłuższa i trochę bardziej skomplikowana. Było w niej coś z tolerancji i tego, że od początku edukacji w szkolę magii i czarodziejstwa, na Feliksa zwracały uwagę trzy do pięciu osób, okazjonalnie cały pokój wspólny lub klasa, kiedy zapominał o odpowiedniej dozie higieny. Wtedy nagle wszyscy zwracali na niego uwagę. - Często mi to mówią. – Odpowiada, dziwny Feliks, śmierdziel, brudas. Tak o nim mówiona, a on tak długo jak mógł na czymś grać nie przejmował się tym.
|
| | | Gabrielle Levasseur
| Temat: Re: Drzwi bez otworu na klucz Nie 02 Wrz 2018, 18:49 | |
| Powietrze przesiąknięte było emocjami buzującymi w trójce nastolatków. Każde z nich inaczej reagowało na zaistniałą sytuację, której nikt nie był w stanie przewidzieć. Zrządzenie losu, kaprys przewrotnego fatum, który postanowił na drodze nowo przybyłej uczennicy postawić właśnie Viniego, jego jakże genialny pomysł, jednak opłakany w swych skutkach. Gabrielle początkowo umknął fakt, że postawa blondyna zmieniła się, targana emocjami nie przyglądała mu się zbyt uważnie, by dostrzec te znaczące zmiany w jego sylwetce, jak chociażby opuszczone ramiona. Stanęła przed nim chcąc bronić Viniego, to był impuls, krew w jej żyłach zawrzała, zrobiła krok do przodu i wtedy nie było już odwrotu. Zmuszona była również bronić swojej godności, sposób w jaki Finn się do niej zwrócił uwłaczał jej, poczuła się jak tępa blond idiotka, nie mogła pozwolić by ktokolwiek ją tak traktował. Potok słów wypływał z jej różowych ust, szybciej niż zdołała się nad nimi zastanowić, mieszanka dwóch języków doskonale zrozumiała dla innych, wyrażająca złość, a jednocześnie niedowierzanie. Zachowanie Garda było wręcz odrzucające, blondwłosa obdarzyła go karcącym spojrzeniem zielonych oczu, wtedy dopiero to dostrzegła… patrzył na nią jakiś dziwny sposób, niezrozumiały dla niej, podobnie spoglądał na nią jeszcze kilkanaście minut temu Vini, lecz to mogła wytłumaczyć faktem, że nieco poniosło ją przy solowym występnie. Szerzej otwarte oczy, lekko uchylone usta, ten dziwny błysk widoczny w tęczówkach. –Czy mam coś na nosie? – zapytała marszcząc go nieznacznie, jakby chciała tym gestem przegonić natrętnego owada. Nie mogąc dłużej znieść tego spojrzenia odwróciła głowę delikatnie w prawo, wtedy dostrzegła jeszcze dwie postacie znajdujące się w pomieszczeniu. Rumieniec wstydu wstąpił na jej blade do tej pory policzki, uwydatniając ich kształt. Poczuła się głupio, jej wybuch był niewłaściwy, zaś słowa padające z ust nie przystały młodej damie. Nie do końca wiedząc, co powinna teraz zrobić, mimowolnie wygładziła sukienkę. Słysząc przeprosiny uniosła do góry głowę, delikatny uśmiech ozdobił jej twarz. Jednego była pewna, nie zamierzała przepraszać Puchona za swoje słowa, były prawdziwe, więc dlaczego miałaby ich żałować? Niemniej jednak była zadowolona, że tak szybko dotarł do niego błąd, który popełnił. W chwili, gdy zgodził się na przesłuchanie, a Vini postanowił ją zostawić, posłała w stronę bruneta spojrzenie mówiące „pomocy”, ten jednak w odpowiedzi jedynie uśmiechnął się do niej, tym samym dodając niego otuchy. Odczuwała tremę, przygryzła dolną wargę idąc za Finnem. Czuła jakby nogi miała z waty, czy to normalne? Mieszanka uczuć. Z jednej strony chciała tego przesłuchania, muzyka od zawsze sprawiała jej niebywałą radość, pocieszała, dodawała sił w cięższych chwilach. Była dla dziewczyny światełkiem w tunelu, czymś co rozjaśnia mroczne czasy, które nastały. Z drugiej czuła pewną niechęć do blondyna, mówią że pierwsze wrażenie jest najważniejsze – w jego wykonaniu nie było zbyt udane. Zatarcie tego wymagało będzie zapewne wiele pracy oraz serca. -Więc? – zapytała niepewnie, rozglądając się po pomieszczeniu jej uwagę przykuły wielkie, piękne a jednocześnie przerażające posągi sów, dotknęła dłonią zimnej ściany, zupełnie jakby ten chłód od niej bijący koił jej nerwy. Czy chciała być oceniania? Właściwie ludzie w naturze mają to do siebie, że nie lubią być oceniani przez innych, dlatego tak wielu z nich na co dzień nosi maski, a teraz? Ona sama wręcz się ku temu pchała.
|
| | | Finn Gard
| Temat: Re: Drzwi bez otworu na klucz Pią 07 Wrz 2018, 20:41 | |
| Najgłębsze emocje opadły i pozostawiły po sobie niesmak oraz poczucie wstydu, przynajmniej ze strony Finna. Potrzebował sporo czasu aby zrozumieć w jaką skrajność popada, gdy ktoś nieumyślnie nadepnie na jego muzyczny odcisk. Mimo świadomości swojej wady nie zawsze potrafił nad nią zapanować. Przeraźliwie konsekwentnie przestrzegał swoich własnych zasad, czepiał się niedociągnięć i przez to cierpieli niewinni ludzie. Finnowi było zwyczajnie głupio przez sytuację, jaką wywołał. Niestety nie mógł zaprzeczyć faktom - naprawdę poczuł się urażony, czego dowodzi wszędobylski bałagan spowodowany rozrzuconymi pergaminami papieru. Postanowił przełknąć tę gorzką gulę i próbować to jakoś naprawić. Rzecz jasna nie był w stanie całkowicie zamknąć oczu na poziom próby, której był inicjatorem lecz przymknięcie jednej powieki być może wpłynęłoby korzystnie na poprawę sytuacji. Słysząc słowa Vinciego, po raz drugi tego dnia oniemiał. Chłopak cytował jego wypowiedź sprzed paru dni odnoszącą się co prawda do Feliksa... Vinci tym samym nie tylko udowodnił mu, że go słucha i zapamiętuje to, co mówi, ale i również w pewien sposób go skomplementował. Tak dawno nie zrobiło mu się aż tak miło... Vinci go naprawdę pozytywnie zaskoczył i spotęgował jeszcze wstyd za scenę jaką urządził. Mimo wszystko wygrały teraz pozytywne emocje. Finn wybuchnął śmiechem. To było niespodziewane - wszak chwilę temu był blado-czerwony ze złości. Vinciemu udało się rozładować atmosferę w sposób bezapelacyjnie perfekcyjny. Śmiech Finna był o dziwo dosyć głośny. Odchylił głowę do tyłu i śmiał się, tak wesoło, miło. Chwycił się za brzuch i zatrząsł z fali radości, którą Vini wywołał. - Zrobiłeś mi dzień Vinci. Dziękuję. - ścisnął go serdecznie za ramię, bo nie umiał inaczej okazać wdzięczności. Pomasował policzek, by przestał drżeć od śmiechu. Finn musiał skupić się teraz na Gabrielle, na próbie i jednoczesnym sprzątaniu sali. Wystarczyło, by zwrócił wzrok na dziewczynę, a jakoś tak szybko się opamiętał. Zaczerpnął tchu, machnął różdżką w powietrzu i wszystek papiery ułożyły się równiutko na najwyżej ustawionym biurku. Rzucił do Gabrielle ciche "daj mi proszę chwilkę" i podszedł do stosu. - Dobra chłopaki. Tutaj macie ścieżkę dźwiękową pisaną nutami. Nicolas będziesz wchodził pierwszy, prosiłbym cię o zapoznanie się z tekstem. Potrzebuję drugiego głosu. - podał Gryfonowi cztery kartki. Sięgnął po kolejne i podszedł do Feliksa. - Każdy z instrumentów ma swoje kilka sekund grania pierwszych skrzypiec, że tak to nazwę. Vinci, w przedostatnim wersie mój wokal musi się zgrać perfekcyjnie z bębnami. Świetny kawałek, naprawdę. Dwie sekundy po tym wchodzi Nicolas... ale to wszystko zaraz omówimy na bieżąco. Porozmawiam z Gabrielle, a wy, jeśli możecie zerknijcie na te katastrofalnie nudne nuty, by wiedzieć jak improwizować i się dostroić do reszty. - ostatni plik kartek - aż pięciu - podał Puchonowi. - Za dziesięć minut wchodzimy. - powiedział do chłopaków tonem rzeczowym i pewnym siebie. Wrócił do Gabrielle i posłał jej krótki uśmiech. Gestem dłoni wskazał jej przeciwległą stronę klasy, gdzie stały ustawione krzesła. Puścił ją przodem, jak przystało na dobrze wychowanego młodego człowieka. Zestawił dwa krzesła, poczekał aż usiądzie na swoim i ustawił swoje dokładnie naprzeciwko. Siedzieli bokiem do chłopaków. Zatrzymał poważny wzrok na oszołamiająco ładnych licach dziewczyny. Póki co odłożył głos sumienia na dalszy plan. Finn wszedł w tryb profesjonalisty. - Dobrze, to powiedz mi jeśli możesz w jakim głosie najlepiej się czujesz? Mezzosopran, sopran dramatyczny, liryczny? Tak na dobrą sprawę mamy tutaj z chłopakami bardzo wysoki deficyt koloratury. Przydałby się nam ktoś taki, a słuchając twojego głosu stawiałbym raczej na liryczny. - nie uśmiechał się, jednak nie miał też grobowej miny. Ba, Finn czuł się jakby przeprowadzał właśnie rozmowę kwalifikacyjną. W pewnym sensie tak było. Nagle uniósł dłoń i podrapał się po potylicy. Odnosił wrażenie, że ktoś właśnie wwierca się w jego plecy wzrokiem. Odwrócił głowę i napotkał spojrzenie Vinciego. Wymowne spojrzenie. Fin w odpowiedzi zrobił doń śmieszną minę i wrócił postawą do Gabrielle. - Ach tak, czasami wpadam w żargon i bełkot, już tłumaczę. Koloratur to głos miękki i delikatny, lekki. Jest genialny, bo bardzo szybko przyswaja standardowe ozdobniki i jest w stanie perfekcyjnie wykonać wszystkie wyśnione przeze mnie pasaże... - urwał, bo usłyszał głośne chrząknięcie za plecami. - Liryczny... ym... to łopatologicznie mówiąc duża pojemność płuc, silny głos, ale za to czysty, przepiękny... ach, moja matula takim włada... co za cudowne... eee, przepraszam. Już wracam do tematu. - przeczesał palcami włosy i kontynuował przemowę, przy okazji delikatnie gestykulując. - Jest też fajny głos między altem a koloraturowym, ale to raczej ciężkie do wyćwiczenia. Tak czy owak lepiej czujesz się w jednej tonacji muzycznej czy łatwo ci przechodzić w różne stopnie i natężenie śpiewu? Wiesz, że jest jakieś dziesięć sposobów zaintonowania melodii do zwykłego "Wlazł kotek na płotek"? - patrzył wyczekująco na dziewczynę, aby się jakoś określiła, by dała mu wskazówkę. Wiedział już, że jej akcent i tendencja do wstawiania słówek francuskich będzie sporym problemem jednak dla Viniego postanowił przez chwilę o tym nie myśleć. Rozpozna głos Gabrielle, to będzie w stanie określić gdzie ją dokładnie wpakować, w który rodzaj piosenek. Docelowo chciałby mieć ją w każdej, która mu się napatoczy do głowy. |
| | | Gabrielle Levasseur
| Temat: Re: Drzwi bez otworu na klucz Sob 08 Wrz 2018, 11:42 | |
| Spojrzała w ich roześmiane oczy, tak Finna jak i Viniego, to pozwoliło przez ten jeden krótki moment by odpłynęły z niej wszelkie wątpliwości czy negatywne emocje. Przez chwilę po prostu patrzyła na niech – bez urazy do blondyna, bez niepewności w zielonych oczach skierowanych w stronę bruneta. Niby tylko słowa, a sprawiły, że całe napięcie, które jeszcze przed chwilą wypełniało powietrze między nimi zniknęło. Rozpływając się niczym poranna mgła, przy pierwszych promieniach słońca. Uśmiechnęła się sama do siebie, a jej zielone tęczówki zamigotały radośnie. Stała z boku przyglądając się poczynaniom blondyna, który rzeczowym tonem zaczął wydawać polecenia pozostałym, pewność siebie wręcz od niego biła, a jakakolwiek próba sprzeciwienia się mu od razu skazana była na niepowodzenie, widziała to, w jego zaciętym wyrazie twarzy, intensywności niebieskich oczu, które teraz zdawały się być dużo jaśniejsze, piękniejsze. Nie mogła powstrzymać się przed uśmiechem, zawsze w pewien sposób fascynowały ją osoby, które z tak wielkim zaangażowaniem nie bały się robić tego, co lubią, nawet jeżeli przeciw nim stał cały świat. Właśnie taką osobą w oczach blondynki był Finn, kiedy w końcu mogła mu się lepiej przyjrzeć, dopiero teraz zrozumiała dlaczego jej obecność wywołała w nim złość. Przez chwilę poczuła się głupio, nazwała go idiotą, kiedy ten chciał po prostu chronić swoją przestrzeń, ona jako jedna z nielicznym powinna to zrozumieć, gdy tylko przekroczyła prób sali. Na słowa Puchona skinęła jedynie głową, wolnym krokiem przechodząc do przeciwległej strony klasy, ponownie się jej przyglądając. Miała w sobie coś tajemniczego, co budziło w niej poczucie leku, ale i ekscytacji, czuła że nie jest to zwyczajne pomieszczenie, jak wiele innych w tym zamku. Sowy widzące ponad sufitem niezależnie od miejsca gdzie się stało, zdawały się ciągle bacznie obserwować przybyłych, nie ważne gdzie chciałoby się ukryć, przed ich wzrokiem nie można było uciec. Nie minęła nawet minuta, kiedy Finn znalazł się przy niej, puszczając przodem jak na dżentelmena przystało. Mimo początkowej niechęci, ciągłego dystansu, który Gab do niego miała, chłopak wydawał się dużo przyjemniejszy w obyciu. Zajęła miejsce, które dla niej przygotował, założyła nogę na nogę, przeczesując dłonią blond włosy, które jak zwykle postanowiły żyć własnym życiem. Tuż nad kolanem materiał sukienki nieco się zgniótł, wygładziła go więc, dopiero wtedy spojrzała na blondyna, z nieśmiałym uśmiechem, kiedy to kąciki jej ust unoszą się delikatnie do góry, a w jednym z policzków pojawia się mały dołeczek. Profesjonalizm. Było to pierwsze słowo, które przyszło jej na myśl kiedy zaczął mówić, w odpowiedzi wyprostowała się na krześle, zdając sobie sprawę, że nie będzie to pogawędka dwójki uczniów zafascynowanych muzyką, a coś na kształt rozmowy wstępnej, w czasie której ważyły się jej dalsze losy. I ona przybrała poważny wyraz twarzy słuchając każdego wypowiedzianego przez chłopaka, ponownie odnosząc wrażenie, że ma ją za marną namiastkę piosenkarki, która nie wie o muzyce nic, poza tym że ma może ładny głos, bo i to zapewne poddawał w wątpliwość, nie do końca ufając ocenie Marlowa. Wstała z miejsca, robiąc krok w jego stronę, kiedy siedział górowała nad nim, co dodawało jej jedynie pewności siebie. Uśmiechnęła się tajemniczo – A czy ty będziesz w stanie dostroić się swoim barytonem do sopranu lirycznego? – zapytała niezwykle spokojnym i opanowanym głosem. Następnie nie czekając na jego odpowiedź zrobiła kilka kroków w stronę pobliskiego okna, chłodne powietrze dostawało się do pomieszczenia przez otwarte okiennice, pachniało tak przyjemnie rześko. Zamknęła oczy. Znajdowała się teraz w zupełnie innym miejscu, z dala od bacznie obserwujących ją oczu, w jej głowie rozbrzmiały dźwięki fortepianu- Mmm, no, hmm – pierwsze dźwięki opuściły jej usta, nieśmiało, jakby niepewnie zaśpiewane – This feeling's so alien. Need to know if you're just a friend – słowa, niby proste, a w swoim brzmieniu ukrywające tak wiele emocji, wyciągnęła przed siebie dłonie, jakby nieśmiało dotykając nimi powietrza. – Are you a secret I'm holding in? So leave it on my brain if you feel the same. Light, but I notice it. Don't know the rules but I got to win. The paranoia is sinking in. So leave it on my brain if you feel the same.- palcami wystukiwała znany sobie rytm, zupełnie jakby uderzała w klawisze niewidzialnego instrumentu. Odpływała z każdym kolejnym wyśpiewanym wersem, była teraz tylko ona, jej muzyka, istniejąca jedynie w głowie i słowa, śpiewana w przestrzeń, wypełniające ją, niosąc echem po sali, w której wyższe dźwięki, które wypływały z jej różowych ust, brzmiały niezwykle czysto. Odwróciła się, nadal mając zamknięte oczy wyśpiewała kolejne wersy – Ooh, let me discover all of your colors. If you love me let me know. No, no, let me discover all of your colors. If you love me let me know. – jej głos z każdym słowem wchodził na coraz wyższą intonację, mało kto to potrafił, wiedziała o tym doskonale. Czuła jak jej przepona pracuje, a struny głosowe czuwają nad tym, aby każdy dźwięk był czysty niczym łza. – Don't let me leave when I'm standing at your door. Don't make me stop when you're really wanting more. If you show me what you been thinking of. Let me get inside your mind. If you show me love it'll be enough. It'll be a better night. – blondynka śpiewała dalej, brzmiało to zupełnie tak, jakby brakowało jej tchu, jednak ucho wprawnego słuchacza od razu mogło zorientować się, że jest to tylko gra. Dotknęła swojego brzucha, delikatny uśmiech pojawił się na jej ustach. Czuła się zupełnie jak ryba w wodzie, dopiero kiedy otworzyła oczy, zobaczyła że Finn wstał, znajdował się tak blisko niej, świdrując spojrzeniem błękitnych oczu. Nie wiedziała, co takiego zmusiło go do powstania. Blondynka nie miała pojęcia, że kiedy śpiewa, zatracając się w tym całkowicie wokół niej pojawia się swojego rodzaju aura, która choć była nienamacalna wpływała na ludzi wokół. Balansowała swoim głosem, zmieniając wysokość, ton, grając nim, sztuka dla wielu ciężka do opanowania, jej przychodziła naturalnie. - If you love me let me know. If you love me let me know. If you love me let me know. It'll be a better nigh – zaśpiewała ostatnie słowa wpatrując się w Puchona swoimi zielonymi tęczówkami, których kolor nabrał niesamowitego blasku. Ostatnie nuty piosenki rozbrzmiały w jej głowie, tym samym kończąc występ. Potrząsnęła głową, wychodząc jakby z transu. – Mmm… – zaczęła, jednak nie powiedziała nic, zamiast tego niedelikatny rumieniec pojawił się na jej policzkach. Nabrała powietrza w płuca, zyskując tym kilka cennych sekund. Powinna coś powiedzieć? A może poczekać na to, co powie Finn? Przecież byli profesjonalistami. Nie czekając na reakcje, minęła chłopaka zajmując poprzednią pozycję. Czuła na sobie wzrok pozostałych chłopaków, jednak skutecznie go ignorowała. |
| | | Nicolas Sharewood
| Temat: Re: Drzwi bez otworu na klucz Sob 08 Wrz 2018, 12:46 | |
| Obcowanie z Krukonem, dziwnym Krukonem nie było dla Nicolasa niczym przyjemnym, jednak wizja ta była lepsza niż użeranie się z Finnem i jego „genialnymi” pomysłami czy też znoszenie towarzystwa Marlowa, który poza rozpaczaniem nad własną egzystencją oraz pilnowaniem siostrzyczki nie ma życia. Strojenie instrumentu nie zajęło mu zbyt dużo czasu, a jednak jego palce musiały uderzyć w każdy klawisz, aby przekonać się o jego brzmieniu. Pod tym względem był perfekcjonistą i nikt ani nic nie zmusiłoby go do zmiany nastawienia. Mało kto wiedział jakim szacunkiem Nicolas darzył muzykę, jak wielu przed nim i po nim traktował ją jako drogę ucieczki przed światem i emocjami, które w nim buzowały. Kiedy stukał bezmyślnie w klawisze, a stukot ten zamieniał się w muzykę on odpływał. -Nie myślałeś o tym, żeby coś zmienić? – zapytał nawiązując do jego odpowiedzi, na poprzednie przezeń zadane pytanie. Uniósł brew ku górze, przez chwilę zastanawiając się jaką osobą właściwie trzeba być, aby często słyszeć podobne słowa. On sam również nie był duszą towarzystwa, często stroniąc od ludzi, a jednak nigdy czegoś podobnego nie usłyszał, wręcz przeciwnie. Kobiety aż do niego lgnęły, łaknąc jego uwagi. Dzięki temu wiele rzeczy uchodziło mu na sucho, jak chociażby ostatnie zachowanie wobec Nessy. Kierując swoje myśli ku jej osoby, doznał olśnienia. Podczas ostatniego spotkania, spiesznie z niego uciekając zostawił w jej rękach swoją ulubioną kurtkę, musiał ją odzyskać, koniecznie. Dlatego też na liście zadań do wykonania zapisał „kolejne spotkanie z Temple”. Z myśli wyrwał go dopiero nieznośny pisk, a nie! To Vini raczył uszczęśliwić ich swoją obecnością. Zmroził go spojrzeniem –Ciebie tu nikt nie zapraszał – stwierdził, ponownie wracając wzrokiem do Feliksa. Nim zdołał dodać coś jeszcze Finn jak z pod ziemi pojawił się przy nich rozdzielając im zadania, jego poważny ton wywoływał w Nicolasie pewnego rodzaju niepokój. Wziął od niego nuty przeglądając je szybko. Kiedy ten wspomniał o drugim głosie spojrzał na niego, jak na wariata. Zaraz jednak Puchon zniknął zajmując się piękną blondynką. Nawet Sharewoodowi nie umknęła jej uroda. Była olśniewająca, jej wygląd zapierał dech w piersiach, jednakże chyba nie była tutaj jednie z powodu wyglądu, chociaż po Marlowie spodziewał się wszystkiego. Zaśmiał się pod nosem. Chwila ciszy, a potem przestrzeń oraz powietrze wokół nich wypełnił przepiękny śpiew, mimowolne skierował swoje spojrzenie w tamtą stronę, otwierając szeroko usta. Nie spodziewał się tego, zamknął szybko usta, licząc na to, że nikt nie zauważył szoku wymalowanego na jego obojętnej zazwyczaj twarzy. –Niezła jest – rzucił jakby w pustkę.
|
| | | Feliks Konieczny
| Temat: Re: Drzwi bez otworu na klucz Sob 08 Wrz 2018, 22:36 | |
| To nie tak miało wyglądać. W pomieszczeniu panował chaos, burza dźwięków, zgrzytów, stuków, i to wcale nie należących do instrumentów. To były odgłosy otaczających go ludzi, którzy mówili, krzyczeli i wydawali wszystkie te wszystkie nieznośne odgłosy. Finn go okłamał, miał tylko siedzieć i grać na basie, okazjonalnie na gitarze, saksofonie, czy jakimkolwiek innym instrumencie, jaki Gard sobie wymyśli w danej chwili. Ani przez chwilę nie zgadzał się na zatopienie w tej zupie irracjonalnego hałasu. O co byłe te wszystkie rozmowy, dziewczyna miała głos, czysty, chociaż nie tak łatwo było to stwierdzić, pomimo faktu, że usta jej się nawet na chwilę nie zamykały. Mimo wszystko, zamiast gadać, powinni zacząć grać, dlaczego nikt poza nim nie miał instrumentu w dłoniach. Zestresowany Konieczny, czuł jak po czole spływa mu struga potu, a dłonie zaczynają drżeć. Denerwowało go to miejsce, denerwowali go otaczający ludzie, denerwował go Nicolas, który cały czas starał się utrzymywać z nim rozmowę, denerwował Vinni, który mówił zbyt szybko, a w głosie pojawiały mu się skrzekliwe nuty, gdy zły podchodził do Gryfona, zły był na Garda, który go oszukał… Nagle złość zaczęła się wyciszać, Krukon dopiero po chwili zauważa nagłą zmianę w otoczeniu. Zapanowała cisza, a w chaosie pojawiła się nutka światła. Jasność w morzu destrukcji. Otaczający go debile zamilkli, a pomieszczenie wypełnił śpiew. Jak tonący brzytwy, tak on kurczowo łapie się tego głosu, podnosząc twarz w stronę blondynki. Ignoruje pojedyncze niedociągnięcia, zrzucając je na celowe zabiegi, emocje, które utrudniały trafiania w dźwięki, skupia się na głosie, który rozprasza mrok. Bierze w dłonie gitarę i ucząc się na bieżąco wydawanych przez dziewczynę dźwięków zaczyna jej dogrywać. Na początku cicho, badając zmiany, później pewniej, kiedy melodia zaczyna być bardziej przewidywalna. Kiedy piosenka dobiega końca, on jeszcze przez chwilę dogrywa brzmiące w jego głowie dźwięki. - Przyda ci się do zespołu. – Mówi spokojnie do Garda, lekko uderzając palcami w metalowe struny. Ze zdziwieniem Feliks spogląda na swoje palce, atak panik przeszedł zbyt łatwo, dziwnie łatwo. Kątem oka spogląda w stronę Puchonki, zastanawiając się czy to ją powinien o to winić.
|
| | | Viní Marlow
| Temat: Re: Drzwi bez otworu na klucz Pon 10 Wrz 2018, 23:04 | |
| Śmiech Finna poprawiał mu humor, a każda kolejna sekunda, którą wypełniał ten przyjemny dla ucha dźwięk sprawiała, że coraz skuteczniej zapominał, że kiedykolwiek żywił do niego urazę. Taki już był, nawet gdyby chciał się gniewać (a nie chciał), nie byłby chyba do tego zdolny. Nie przez taką głupotę. Kiedy usiadł przy perkusji, znalazł się w innym świecie. To nawet nie muzyka wywoływała w nim to przedziwne uczucie, przecież zaczął dopiero stroić instrument, który nie wydawał zadowalających go dźwięków. To chyba przestrzeń sama w sobie dawała mu to zabawne poczucie szczęścia, mały skrawek skryty za ogromnymi bębnami, który należał tylko i wyłącznie do niego. Pokiwał głową na wszystkie zalecenia i polecenia, które otrzymał od Finna. Nie wyłączył się całkiem, dokręcał i popuszczał śruby, a mimo to zerkał w stronę Finna i Gabrielle, nie potrafiąc utrzymać ciekawości na wodzy. Możliwe, że przez to samo strojenie zajęło mi więcej czasu, zdarzyło mu się sprawdzić jeden naciąg kilka razy, ale nie potrafił nic na to poradzić – za bardzo mu na tym zależało. Zresztą może i dobrze, że tak pilnował Finna, mógł mu słać wymowne spojrzenia za każdym razem gdy przechodził na charakterystyczny dla siebie żargon muzyczny. Biedna Gabrielle, nie dość, że mogła nie posiadać odpowiedniej wiedzy (wiedział przecież tylko o tym jaki ma głos, nic poza tym), to w dodatku tyle co zjawiła się w tej szkole, mimowolnie wplątując zwroty po Francusku. Jej angielski był dobry, akcent w dużej większość niewyczuwalny, zwłaszcza kiedy zaczynała śpiewać, ale przecież to, że nie rozumiała jakiegoś słowa było jak najbardziej prawdopodobne. Gard na szczęście zdawał się zwracać uwagę na jego chrząknięcia, kaszlnięcia czy mocniejsze uderzenie w bęben. W myślach postanowił sobie, że bez względu na to czy Francuzka dołączy do zespołu, czy też nie, podziękuje mu i być może odwdzięczy się w jakiś sposób. Podniósł wzrok znad perkusji, na chwilę przerywając swoje zadanie. Ciemna brew powędrowała w górę. – Feliksie, oświeć mnie, proszę, czyżbym miał złą pamięć? – zerknął w stronę Krukona, choć nie wiedział czy może oczekiwać jakiejś odpowiedzi. Ten chłopak był dla niego zagadką. Może Vini był po prostu za mało utalentowany muzycznie by zrozumieć go choć w małym stopniu? Finnowi chyba się to udawało. Przeniósł spojrzenie na Gryfona. – Ale wydaje mi się, że byłem w zespole przed tobą. Nie masz może jakichś piętnastolatek do rozpijania? Albo młodszych. Ostatnie słowa były wypowiedziane w nader chłodny sposób, a brązowe oczy zmniejszyły się nieco, kiedy przesłoniły je przymrużone powieki. Gdyby Gryfon miał chociaż coś ciekawego do powiedzenia, jakąś ripostę, która mogłaby mu zaimponować swoją ciętością – może wtedy nie irytowałby go tak bardzo. Co, do cholery, Sini w nim widziała? Nagle rozbrzmiał damski głos, ten sam, który sprawił, że zachwyt sparaliżował go na kilka długich chwil. Kącik jego ust uniósł się delikatnie, powędrował wzrokiem w stronę dziewczyny, z chęcią rezygnując z patrzenia na przebrzydłą facjatę Nicolasa. Po kilku słowach dołączył się do niej Feliks, a to sprawiło, że uśmiech Viniciusa zdecydowanie się poszerzył, Puchon miał bowiem przeczucie, że wszystko pójdzie po jego myśli, i że w rzeczywistości miał rację, a to oni się mylili. |
| | | Finn Gard
| Temat: Re: Drzwi bez otworu na klucz Wto 11 Wrz 2018, 06:49 | |
| Nie spodziewał się, że Gabrielle zaskoczy go w stosowaniu żargonu muzycznyego. Nie mógł powstrzymać uśmiechu jaki wpełzł na jego usta. Wstała, posłała mu wyzywające spojrzenie i co lepsze... wjechała mu na ambicję. W pierwszym momencie Finn poczuł narastające oburzenie lecz zostało ono nad wyraz szybko stłumione. Uniósł wysoko brwi wyraźnie zaskoczony jej pytaniem. Nie wiedziała z kim rozmawiała, a może... a może jednak wiedziała? Merlin raczy wiedzieć co Vinci zdążył jej opowiedzieć o nim. - Ważne ci wiedzieć, że jestem dobry w tym, co robię. Nie szukałbym kolorautu ani sopranu, gdybym nie umiał się do niego dostosować. - nie był skromny, nie udawał, ponieważ znał doskonale swoje możliwości. Jego komikiem był właśnie śpiew, w drugiej kolejności gitara. Głos miał wyćwiczony perfekcyjnie, wyciąganie samogłosek nie stanowiło dla niego najmniejszego problemu. Przyjrzał się baczniej dziewczynie, ciekaw czy go zaskoczy. - Zademonstruj więc proszę swoje umiejętności. - choć mówił łagodnie, jego niebieskie oczy prowokowały ją. Chciał usłyszeć to, czym się Vinci tak zachwycił. Póki do tego nie dojdzie, nie będzie mógł wydać werdyktu. Skrzyżował ręce na piersiach i uniósł brew, czekając na wystąpienie. Obserwował jak podchodzi do okna. Wyglądała jak kwiat, wyjątkowo rzadki i niezwykle piękny. Wodzący na pokuszenie nawet mnichów. Jakaś siła ciągnęła go ku niej, choć nie był pewien czy to nie zwyczajny zachwyt nad jej francuską urodą. Zamrugał, aby nie dać się omotać jej pięknu. Podparł brodę palcami i wsłuchał się w występ Gabrielle. Potrzebował raptem kilku sekund - około siedmiu - by wstrzymać oddech. Bardzo powoli odsunął rękę od twarzy. Nie odrywając wzroku od złotych włosów dziewczyny wyprostował się. Jego mina wyrażała szok, czysty szok. Po chwili zaskoczenie ustąpiło napięciu. Wczuł się w jej głos. Słyszał w głowie melodię, był pewien, że Nicolas mógłby podłożyć tu dźwięk fortepianu. Feliks, geniusz, który wiedział o czym Finn musi myśleć podłożył pod melodię głosu dźwięk strun. Ślepo, spontanicznie, idealnie. Każde słowo huczało w jego głowie. Włos zjeżył się na karku, na skórze pojawiła się gęsia skórka. Po plecach przebiegł rozkosznie zimny i gorący dreszcz, gdy bez najmniejszego problemu wpadła w swój rytm. Nie zauważył kiedy wstał. Musiał zobaczyć wyraz twarzy Gabrielle, dlatego również podszedł do okna. Nie chciał by przestawała śpiewać. Wyłapywał każdy ozdobnik, przejście między tonacjami, przeskoki, zmiany, kontrolowany efekt "braku tchu", zabawną nutę w samym środku wersetu. Czystość jej głosu uderzyła go niczym potężne zaklęcie. Odniósł wrażenie, że Gabrielle zatrzymała na chwilę czas. Finn nie uśmiechał się. Wpatrywał się w nią bardzo, ale to bardzo intensywnie. Jakby chciał przeniknąć jej duszę na wskroś. Nawet francuski akcent nie rzucał się tak w uszy. Zdołał wywnioskować tylko niewystarczającą wyrazistość słów, jednak poza tym... myśli uciekły, gdy kierowała się śpiewem ku końcowi. Zakończyła prezentację, pozostawiając po sobie uczucie ciepła i czystości. Finn poczuł w sobie pokłady... wzruszenia, co przytrafiało mu się tylko w chwili ujrzenia jednego z największych talentów, jakie dane było mu spotkać. Gdy słyszał grę Feliksa nie mógł przestać dorzucać swojego nucenia i rytmicznego stukania palcami. Przy Vincim dłonie same chciały wybijać klaśnięcia, a ciało chciało tańczyć. Nicolas potrafił muzyką fortepianu kontrolować nastrój muzyki i ich wykonawców. Gabrielle... Gabrielle była najpiękniejszym zwieńczeniem tego wszystkiego. Przez długi czas w sali było cicho. Finn nie odpowiadał przez kilka chwil. Myślał. Szukał słów. Sięgnął dłonią ku szyi i poluzował czarno-żółty krawat. Posłał Gab krótki uśmiech. Tak na dobrą sprawę jego po prostu zatkało. Odchrząknął. Stał naprzeciw niej, całkiem blisko tak, że wciąż czuł bijącą od niej dziwną aurę. - Feliks. - zdziwił wszystkich. - Feliks, mamy geniusza do wychowania. Gabrielle, twój głos jest najczystszą postacią kolorautu jaki dane było mi słyszeć. Jestem pewien, że uda ci się opanować każdy ton. Ja... ehm. - wziął głęboki wdech. - Jeśli zechcesz dołączyć do naszej małej kapeli wniesiesz do niej bardzo wielki talent. Zanim podejmiesz decyzję... proponuję, byś została na dzisiejszej próbie. Posłuchała, oceniła, by nie brać kotów w worku. - tak na dobrą sprawę Finn nie umiał wyrazić swojego zdumienia. Odwrócił głowę do Vinciego, posłał mu pełene uznania spojrzenie. Pokiwał głową w niemym podziękowaniu. Nie interesował się słowną sprzeczką chłopaków. Nie zwracał uwagi na posępną minę Nicolasa i przymrużone gniewnie oczy Vinciego. Za bardzo zaaferował się śpiewem Gabrielle. Nie tylko na nim zrobiła wrażenie. Klasnął w dłonie. - Zatem pozwól, że zaczniemy próbę. - posłał jej przyjemny dla oka półuśmiech. Zaczerpnął porządnie tchu i odwrócił się do chłopaków. - Okej, gotowi? Nicolas wchodzi jako pierwszy, w siódmej sekundzie zaczynam wokal. Czternasta sekunda jest twoja Vinci. Nie wcześniej nie mniej, wtedy Nicolas zmienia ton, trzecia pięciolinia, Nic. Osiemnasta sekunda Feliks ze strunami. - instruował i podszedł w sam środek między rozstawionymi instrumentami. Upewnił się, że wszyscy są gotowi. Z pewnym opóźnieniem sięgnął z kieszeni po tekst piosenki. Trochę stresował się obecnością Gabrielle, jednak tylko i wyłącznie trochę, bowiem właśnie zaczęli próbę. Muzyka rozbrzmiała po całej sali. Finn zaczął kiwać głową w rytm, spoglądając kątem oka na Nicolasa, a drugim na pergamin. - Gdybyś powiedziała mi, że kiedyś będą tutaj wszyscy igdy bym nie zwątpił w to, co mam. Gdybym dostrzegł cię u mego boku w mojej bitwie wcześniej - wtedy czułbym, że nie jestem sam... - głos miał bardzo wyraźny. Przy każdym słowie przykładał się, by miało idealne brzmienie. Stał tyłem do Gabrielle, a potem bokiem, gdy w trakcie śpiewu skierował swe kroki ku Viniemu. Miał uniesioną dłoń, palce drżały w rytm dźwięków klawiszy. W pewnym momencie wskazał palcem na Puchona, aby dokładnie w tym momencie wszedł do gry. Właśnie teraz jest jedno z najprzyjemniejszych przejść. Nicolas zmienia ton, głos Finna zaczyna nabierać jeszcze barwniejszego wydźwięku, Vinci uderza porządnie w bębny, dając spokój talerzom. Lada moment dołączy do tego cudowny dźwięk gitary... jednak póki co czas zatrzymał się na szesnastej sekundzie muzyki. Jako, że była to pierwsza próba zagrania i zaśpiewania piosenki był trochę bardziej wyrozumiały. Nic nie wspomniał o tym, że klawisze brzmią za cicho, a talerz stoi zbyt blisko bębna, bo wydawało mu się, że słyszy echo trącanego werbla. Miał tylko wielką nadzieję, że Nicolas zapamięta, w którym momencie wrzuca swój drugi głos. Twarz Finna zmieniała się z każdą upływającą sekundą. Rozluźnił się, jego oczy zaczęły błyszczeć, nie wahał się z żadną zaśpiewaną nutą. Głos mu nie drżał, był pewny siebie. To jego żywioł, to coś, czego nie da się opisać słowami. Brzmiał jakby w ogóle nie doszło w tej sali do sprzeczki. Wyglądał jakby zapomniał o tym, że są w Szkocji, siedzą w Hogwarcie, w małej ukrytej klasie. Nie, on był myślami i duszą w zupełnie innym miejscu. Tam, gdzie powietrze drgało od muzyki, gdzie dźwięk nie trafiał do uszu, ale wprost do serca. Tam wszystka współpraca komponowała się w idealny twór dotykający samym strun duszy. Po prostu magia instrumentu i głosu. |
| | | Nicolas Sharewood
| Temat: Re: Drzwi bez otworu na klucz Wto 11 Wrz 2018, 22:04 | |
| Nicolas zdawał się odstępować od reszty, o ile zachwycony był urodą dziewczyny, tak jej śpiewu nie potrafił ocenić. Znał się na nutach, potrafił grać na fortepianie czy innym klawiszowym instrumencie, czasem nawet sam podśpiewywał coś pod nosem, został przecież drugim, teraz w zasadzie to już trzecim głosem zespołu, ale na temat umiejętności innych nie chciał i z braku wiedzy nie mógł się wypowiadać. Gdyby ktoś poprosił by go o wypowiedzenie swojego zdania nawet nie przysługując się jej śpiewu przyjąłby ją bez najmniejszego wahania. Był pewny, że brak umiejętności nadrobiłaby samym wyglądem. Nieco mniej skromny strój, właściwie najlepiej taki który nie zakrywa zbyt wiele , byłoby bomba pomyślał, uśmiechając się sam do siebie. Niegrzeczny. Towarzystwo Marlowa irytowało go. Kędzior nawet gdy się nie odzywał wywoływały u niego falę negatywnych uczuć. Kiedy otwierał te swoje nienaturalnie duże usta dolewał jedynie oliwy do ognia. Pochłonięty własnymi myślami, z kartkami pergaminu zapisanymi przez Finna przed nosem próbował wyobrazić sobie, jak to wszystko ma wyglądać. Nigdy nie grał z nikim w duecie, a co dopiero z bandą ludzi – to było wyzwanie. Do tego dochodził jeszcze śpiew. Ciężko było się w tym wszystkim nie pogubić. W tej sekundzie wchodzi ten, w następnej tamten, spojrzał niepewnie na Puchona, który z uwielbieniem wymalowanym na twarzy wpatrywała się w blondyneczkę. Co też siedziało w głowie tego psychola? – Niestety nie,Twoją siostrę już zaliczyłem – odparł chamsko z miną zbitego psa. Widząc jak Vinni robi się cały czerwony ze złości roześmiał się, wracając do swoich papierków. Zapewne ich pyskówka trwałaby w najlepsze w ostateczności doprowadzając do rękoczynów, jednak pojawienie się przy nich Garda skutecznie uniemożliwiło im kontynuowania tej uroczej wymiany zdań. I tylko Feliks zdawał się być ponad to wszystko, nie reagując na zewnętrzne bodźce. Gabrielle zajęła miejsce obserwatora, choć poza Vinnim i Finnem obdarzyła ich jedynie przelotnym spojrzeniem. Ciekawe. Czyżby urok Sharewooda nie działał na nową? Nie minęła nawet chwila, w czasie której można było złapać oddech kiedy próba rozpoczęła się w najlepsze. Z każdym kolejnym wypowiedzianym przez Puchona zdaniem lewa brew Nico unosiła się coraz wyżej , a zmarszczka na czole pogłębiała. Westchnął tylko potakując na wszystko głową. Pierwsze dźwięki muzyki rozbrzmiały wypełniając pomieszczenie. Pojedyncze nuty układały się w muzykę, która o dziwo wcale nie była taka zła. Wybrany przez Finna utwór nawet mu odpowiadał, wszedł w idealnym momencie, dziękując za to Merlinowi, inaczej zapewne napotkałby zabójcze spojrzenie blondyna, zamiast uśmiechu, który gościł na jego ustach. Potem dołączył Konieczny, i choć brzmiało to wszystko dość spójnie dało się zauważyć że tak naprawdę grają ze sobą pierwszy raz. Pewne niedociągnięcia sprawiały, że nie wszystko zgrywało się idealnie. Gryfon choć skupiony na stukaniu w odpowiednie klawisze starał się też wsłuchać w to, co grali inni, dopasować tempo, głośność, zdawało mu się, że czasem brzmi nieco za cicho. Śpiew. Prawie w ostatniej sekundzie przypomniał sobie, spotkał go przecież ten zaszczyt by robić za tło. Niepewnie zaśpiewał linijki tekstu, które zostały mu przydzielone. Zdziwiony zmarszczył nos, gdy zdał sobie sprawę jak dobrze brzmi w duecie z Gardem. Pieprzony szantażysta pomyślał skupiając się na tym, by wypaść jak najlepiej, jednak już teraz wiedział,że będą potrzebowali znacznie więcej prób.
|
| | | Feliks Konieczny
| Temat: Re: Drzwi bez otworu na klucz Sro 12 Wrz 2018, 21:48 | |
| Zaśmiał się cicho pod nosem, kiedy Finn określił dziewczynę mianem geniusza. Nie nazwałby tego tak podniośle, patetyzm z zasady był obcy jego prostemu sposobowi myślenia, chociaż musiał przyznać, że sprowadzona przez Puchona bryłka węgla, na której wszyscy skupiali swój pożądliwy wzrok, miała szansę w przyszłości zostać diamentem, pytanie brzmiało tylko, czy tego właśnie chciało. Muzyka była w niej, ale czy ona chciała być w muzyce? Nie każdy tego pragnął, nie każdy wytrzymywał presję, wielu nie wytrzymywało i zatracało się w beznadziei. Powietrze się zmienia, atmosfera również, w jednej chwili Gard staje się chodzącą chmurą burzową. Ciągnie go do gry, Konieczny intuicyjnie wyczuwa, w którym momencie w chłopaku zachodzi ta zmiana, jego tryb przestawia się z szalonego melomana w muzyka. Teraz zaczynała się prawdziwa próba. Moment, w który nie było miejsca na ja, istniały tylko dźwięki. Puste marudzenie Marlowa i Sharewooda umilkną i zostanie tylko to na co czekał. Krukon z ulgą oczekuje momentu, w którym zostanie sam na sam z dźwiękiem. No i się zaczęło. Dźwięki syntetycznego fortepianu z pewną dozą nieśmiałości wypełniły przestrzeń pomieszczenia. Poprawnie, nie za szybko, tak jak zapisane to było w rozsyłanych przez Garda nutach. Wybija siódma sekunda, a przestrzeń wypełnia się zawodzeniem Puchona, do którego za siedem sekund dojdzie perkusja. Feliks mimowolnie dużym palcem u prawej nogi zaczyna wybijać rytm. Kiedy przychodzi jego czas, reaguje instynktownie, wchodząc w rozpisane dźwięki. W rytmie przemyka się po następnych dźwiękach, pozwalając im odpowiednio wybrzmieć. Zupa dźwięków zalewała pomieszczenie, odrywała od codzienności. Nie było pracy domowej, nie było kłótni i sporów, w końcu Konieczny zaczął oddychać pełną piersią. Z zamkniętymi oczami trwał, pozwalając ożyć spisanym na kartkach nutom. |
| | | Gabrielle Levasseur
| Temat: Re: Drzwi bez otworu na klucz Nie 16 Wrz 2018, 15:19 | |
| Ciężko było jej wytrzymać to intensywne spojrzenie niebieskich oczu, które zdawało się wywiercać w niej dziurę, wiedziała że musi to przezwyciężyć, nie dając się tym samym wybić z rytmu. Finn zdawał się być bardzo wymagający, wiedział czego szuka oraz jasno stawiał swoje wymagania. Rozumiała go, jednocześnie będąc wdzięczna, że zdecydował się ją przesłuchać. Początkowa niechęć, którą go darzyła prysła niczym bańka mydlana, w chwili gdy zaczęła śpiewać. Nic tak nie łączy ludzi i pokolenia, jak muzyka, czego oni i ich reakcje były dowodem. Uśmiechnęła się do niego roztaczając wokół siebie tą dziwną aurę, którą potęgowały drzemiące w blondynce uczucia wyzwalające się w chwili, gdy jej duszę w swoje władania brała muzyka. Żyłą nią, była nią. Akompaniament gitary, który dostrojony został do jej głos i tego, co siedziało w jej głowie jedynie potęgował magię tego występu. Było w tym coś pięknego, zapierającego dech w piersiach, a jednocześnie niezrozumiałego dla kogoś pozbawionego muzycznej smykałki. Zaczęła swój występ i nim się spostrzegła dobiegł on końca, zdawało się jej że minęły zaledwie dwie sekundy, kiedy tak naprawdę czas biegł nieubłaganie. Słysząc słowa chłopaka poczuła napawającą ją dumę, zawsze wiedziała że potrafi śpiewać, jednak do tej pory poza najbliższymi nikt nie docenił w taki sposób jej wrodzonego talentu. Kto by pomyślał, że zmiana szkoły wprowadzi do jej życia również wiele innych zmian, z których w tym konkretnym momencie była bardzo zadowolona. Nie mogła uwierzyć własnym uszom, Gard nazwał ją geniuszem. Szeroki uśmiech wstąpił na jej różowe usta, sięgając zielonych tęczówek, które teraz aż świeciły się ze szczęścia, przybierając jaśniejszą niż na co dzień barwę. Cała złość gdzieś uleciała, zastąpiona uczuciem radości. Zgodziła się zostać na próbie i dopiero wtedy podjąć decyzję, jednak widząc rozpromieniony uśmiech Vinniego oraz to spojrzenie krzyczące wręcz „zgódź się, no zgódź” wiedziała, że nie ma już innego wyjścia. Usiadła na zaszczytnym miejscu obserwatora, dopiero teraz mogąc się bliżej przyjrzeć pełnemu składowi zespołu. Vinni perkusista, Feliks, tak chyba tak zwrócił się do niego Puchon, grał na gitarze i to właśnie on podkładał muzykę do śpiewanych przez nią słów, uśmiechnęła się do niego pełna wdzięczności, Finn piosenkarz oraz chłopak którego imienia nie znała, który grał na klawiszach. Wszyscy razem wyglądali jak zupełnie z innej bajki. Poza instrumentami, które czyniły z nich muzyków, każdy wyglądał inaczej, miał odrębny styl, nie było nic co łączyłoby ich. Westchnęła cicho pod nosem, a w jej słodkiej główce zrodziło się kilka pytań, które zamierzała zadać, gdy tylko próba dobiegnie końca. Przesunęła tyłkiem po krześle siadając wygodniej, plecy przyłożyła do oparcia prostując się, a dłonie, z którymi nie bardzo wiedziała co powinna zrobić, zwyczajnie ułożyła na udach, mimowolnie wygładzając sukienkę. Czekała. Nie bardzo wiedząc czego powinna się spodziewać, nie wiedziała jak długo istnieje zespół, czy może już latami grają ze sobą, a może to ich dopiero pierwsza wspólna próba. Wewnętrzna ciekawość rozdzierała ją od środka, ciężko było jej usiedzieć w jednym miejscu, ale musiała się skupić. Na twarz przybrała poważny wyraz twarzy, pozbawiony szerokiego uśmiechu, którym jeszcze przed chwilą tak obficie wszystkich obdarowywała. Profesjonalizm. Profesjonalizm. Słowo to jak mantrę powtarzała w swojej głowie, ale gdy tylko rozbrzmiała muzyka, Finn zaczął śpiewać wszystko trafił szlag. Najpierw zdumiona barwą jego słowu otworzyła szeroko usta, a szczękę musiała wręcz zbierać z podłogi, jej spojrzenie wyrażało szok, ale i szacunek. Wstała gwałtownie z zajmowanego miejsca. Przymknęła powieki z uśmiechem na ustach wsłuchując się w występ chłopaków i choć czasem wypadali z rytmu, klawisz brzmiały nieco za cicho nie mogła wyjść z podziwu i wrażenia jakie na niej wywarli. Finn miał niezwykle ciepły głos, wywoływał uczucie gorąca w serce, a na ciele gęsią skórkę. Kiedy tylko utwór dobiegł końca zaklaskała w dłonie. –To było…po prostu – nie potrafiła w prostych słowa określić tych wszystkich emocji, które w niej obudzili –Długo gracie ze sobą? – zapytała.
|
| | | Finn Gard
| Temat: Re: Drzwi bez otworu na klucz Pon 17 Wrz 2018, 21:01 | |
| [Kochani - to jest post, który nazwałam "Morderca". Ja przepraszam, mam nadzieję, że nie jęknęliście na jego widok... ja po prostu uwielbiam w ten sposób opisywać muzykę. To tylko jednorazowy przypadek. Jeden "Morderca" na jedną próbę, obiecuję. :*]
- Gdybym dostrzegł cię u mego boku w mojej bitwie wcześniej, wtedy czułbym, że nie jestem sam. - zaintonował na tym samym poziomie co wcześniej. Dokładnie w następnej sekundzie tuż przed sobą skinął otwartą dłonią w powietrzu. Był to niemy znak, że wchodzą wszyscy. I bębny i gitara dołączają do gry Nicolasa. Musieli zgrać się perfekcyjnie i choć usłyszał zgrzyt, nie dał po sobie niczego poznać. - Przerzuć kartkę. Zaryzykuj . Bądź dziwakiem. Nie idź ścieżką. Własną depcz. Otwórz głowę. Zanim powiesz. Zrozum. Bądź. Nigdy nie burz. Buduj. Twórz. Smakuj. Milcz. Myśl i czuuj...- nie czytał słów. On miał je już dawno w głowie. To nuty miał przed oczami. Nuty pianina, nuty perkusji i gitary. Odwrócił się całym ciałem do Vinciego, który miał właśnie trzykrotnie uderzyć w bęben podczas kiedy reszta instrumentów nagle ucichła. Ruchem dłoni przytakiwał przy każdym dźwięku i wkroczył w drugą zwrotkę piosenki. Tutaj oczy Finna błyszczały czymś niesamowitym. Z tej zwrotki sączyła się czysta satysfakcja, przyjemność, niemalże ekstaza. W oparciu o cudowną melodię z dziecinną łatwością przechodził z tonu w ton, wplatał swoje ozdobniki jakby robił to codziennie od wielu lat. Wychodziło mu to tak samo naturalnie jak oddychanie. Rozluźnił się cały, co było po nim bardzo widać. Dopiero teraz dało się zauważyć, że wcześniej miał spięte ramiona. Nagle uniósł wysoko otwartą dłoń i przekierował ją na Feliksa. Miał swoje kilka sekund solówki, a więc pozostałe instrumenty muszą ustąpić pola. Gard wsłuchiwał się w ten rytm, podszedł nawet kilka kroków do Koniecznego i kiwał głową z uznaniem. O tak, to było cudowne wsłuchiwać się w tak wyraźne i pewne siebie dźwięki. Zero zawahania, zero niepotrzebnych drgań. Perfekcja. Palcami wystukiwał w powietrzu w niewidzialne klawisze wkomponowując ten drobny ruch w idealny rytm gitary. Czekał, aż nadszedł ten moment. Giara w połączeniu z perkusją, przejście pianina w trzeci ton. Tutaj skrzywił się, bo nie wyszło to tak jak chciał. Wiedział, że będzie musiał pogonić Vinciego i Felka do współpracy, a Nicolasowi wyjaśnić, że akurat w tej pięciolinii ma jak byk napisane, że schodzi o dwa tony niżej. Co on miał z tą głośnością? Może napisał coś niewyraźnie na pergaminie... będzie musiał zatem dosłać mu nowe. Finn śpiewał dalej. Akcentował krótkie pauzy, wkładał sporo wysiłku w każde wypowiadane słowo. Nie wypadał z rytmu mimo, że jego słuch doczepił się jak rzep do wygrywanych dźwięków przez struny instrumentów. Ponownie wszedł w refren. Nie musiał tutaj się tak pilnować, a więc podszedł swobodnym krokiem do Vinciego. Zerknął przelotnie na Gabrielle lecz nie widział jej wyrazu twarzy, bo był za bardzo uniesiony własnymi emocjami. W klatce piersiowej wiło się narastające wciąż ciepło szczęścia, którego nie umiał dać ujścia. Stanął obok kumpla i nie przerywając śpiewu posłał mu minę poświadczającą, że nadchodzi jego wielka chwila - to o czym wspominał. Tutaj musi być perfekcja, której nie odpuści nigdy w życiu. Po zakończeniu wersu była chwila wolna - kiedy to Feliks znowu grał pierwsze skrzpyce, a gdy Finn pojmował swój wielki błąd. Nie przerywając próby zaczął gwałtownie kartkować pergaminy, niemalże z paniką w gestach. Coś mu się nie zgadzało, coś cholernie mu się nie zgadzało, a poświadczałyby o tym szybkie spojrzenia słane Koniecznemu i szukaniu czegoś w kartkach. Zacisnął zęby, potrząsnął papierami i je odłożył na biurko. Później się tym zajmie. Gitara odeszła w trzeci ton i Nicolas znowu był pierwszy, głośniejszy, choć zdecydowanie za słabo go było słychać. Teraz to on wiódł prym, a reszta czekała w napięciu na przejście między ostatnią nutą klawisza, a pierwszą werbla. Nicolas bardzo zwinnie zmniejszył ton, za co musiał mu pogratulować. Nie każdemu udaje się tak bezbłędnie przejść z jednej linii brzmienia w drugą, poprzednią i to w czasie jednej siedemdziesiątej sekundy. Vinci wysunął się na pierwszy dźwięk i dokładnie w tym samym momencie Finn dośpiewywał. - Tak-wiele, serc -wiele, słów- wiele,snów jest w nas. Tak- wiele, łez- wiele, chwil jest w nas... - stopą stukał w rytm bębna, pilnował się by trzymać się tego samego tonu i jakoś się udało, Vinci podołał, a ulga jaka wymalowała się na twarzy Garda mówiła sama za siebie. To była jego ulubiona część, co wielokrotnie zaznaczał. Nagle Nicolas wszedł w drugi głos. Finn podniósł swój ton, jeszcze bardziej pełen energii i życia, a Gryfon podkładał ozdobnik. Świetnie, bowiem Puchon nie miał teraz wolnego zmysłu słuchu aby skoncentrować się na instruowaniu Sharewooda kiedy ma wejść w tło. Miał to wszystko na papierze. - Tak-wiele, serc -wiele, słów- wiele,snów jest w nas. Tak wiele ciepła jest w nas, jest w nas... - już miał przejść w refren. To była dokładnie ta sekunda, a Finn... nie zrobił tego. Nie rozpoczął ostatniego refrenu. - Stop, stop, stop. - powiedział głośniej, zapewne najbardziej przeszkadzając Feliksowi, który miał tutaj wejść na równi z bębnem. Uniósł ręce nad głową. Ten czas wykorzystała Gabrielle, która okazała słowny zachwyt. Niestety Finn nie uniósł na nią wzroku, nie mógł jeszcze jej odpowiedzieć. - Dziękuję, Gab, ale proszę daj mi jeszcze chwilę. - poprosił napiętym tonem. Opuścił dłonie wzdłuż ciała. - Nie było źle chłopaki, ale nigdy w życiu nie możemy tak zagrać na koncercie. Prędzej by nas wywalili za te niedociągnięcia. - powiedział szczerze. Znów wpadał w swój tryb psychozy, o czym poświadczały zbiegające się nad nosem brwi. - Nicolas. Zdecydowanie za cicho grasz i śpiewasz. Kiedy Feliksa było słychać idealnie, ty stałeś ledwie echem, a przecież masz go doścignąć. - spojrzał w oczy Gryfona i mówił śmiertelnie poważnie, choć próżno było szukać w jego głosie pretensji czy agresji. - Za to gratuluję perfekcyjnego przejścia w drugą linię, gdy Vinci pakował się na pierwszą. Ile to było? Feliks, liczyłeś? Jedna siedemdziesiąta sekundy? Świetne, po prostu świetne. - nie pozwolił nikomu dojść do słowa, bowiem odwrócił się do Puchona i zmierzył go wzrokiem. Na jego ustach zadrgał uśmiech lecz został jeszcze powściągnięty. - Vinci, tryb bęben pierwszy ton, klawisze drugi i ja na równi z twoim... chłopie, to jak miód na serce. Niepotrzebnie się martwiłem. - podrapał się po głowie lekko zawstydzony swoimi wątpliwościami, o których wszak na głos nie mówił, aby nie urazić Vinciego. - Jednak nie mogę przymknąć oka na fakt, że nie zgrywasz się z Feliksem. To jest z gitarą. W pierwszej części nie ma możliwości, byś się spóźnił nawet o sekundę, bo będzie to jak dramatyczna pauza. Takiej mówimy w tym utworze stanowcze: nie. Trzeba nad tym popracować. - i nim Marlow zdołał otworzyć usta, Finn pomknął jednym susem do Feliksa, porywając po drodze papiery. - Chłopie, błagam cię, ratuj. - podsunął mu pergaminy i wskazał palcem odpowiednie pięciolinie. - Nie wiem czemu to przeoczyłem, jakim prawem... aż nie chce mi się w to wierzyć, ale tutaj muszą, naprawdę muszą być skrzypce. Wezmę gitarę za ciebie, ale błagam cię, zaradzisz temu rażącemu błędowi? W tej zwrotce... - tutaj pokazał o którą chodzi. - ... nie może pogrywać żadne z tych instrumentów. To miejsce na solówkę skrzypiec. W tobie nadzieja... - widać było po jego postawie, że naprawdę się tym przejął. Przeczesał palcami włosy całkowicie burząc ich porządek, a warto wiedzieć, że zawsze chodził nienagannie uczesany. Westchnął głęboko, podszedł do parapetu i rzucił każdemu chłopakowi po butelce wody. Gabrielle wręczył bezpośrednio do dłoni i dopiero wtedy się na niej skoncentrował. - Mamy niedługi staż, ale myślę, że trochę wysiłku i zaczniemy brzmieć jak normalna kapela, o której wspomina się na rodzinnym obiedzie. Co sądzisz? - zapytał i wypił od razu połowę zawartości butelki wody mineralnej. Pot perlił się mu na czole, wyraźnie zgrzał się od emocji, śpiewu i wypowiedzianych ciurkiem słów. |
| | | Viní Marlow
| Temat: Re: Drzwi bez otworu na klucz Wto 18 Wrz 2018, 02:20 | |
| Tylko na tyle było go stać? Mistrz elokwencji i ciętej riposty, brawa dla tego pana. Na odzywkę Nicolasa jedynie prychnął, wiedząc, że to nieprawda. Bo to nieprawda... prawda? Początkowa pewność została zepchnięta przez szereg emocji, ziarno niepewności zostało zasiane. Czy wykiełkuje? Czas pokaże. Nie odpowiedział nic więcej Gryfonowi, ponieważ Gabrielle zaczęła śpiewać, poza tym nie chciał przypadkiem zdradzić, że waha się co do prawdziwości jego słów. Naprawdę chciał wierzyć w rozsądek siostry i o ile znał ją tak dobrze, jak myślał, mógł się spodziewać, że w życiu by na to nie pozwoliła, a jednocześnie zmartwił się mocno, może chciała zrobić mu na złość? Nie, stop! To okropnie egocentryczne podejście, w tym wszystkim na pewno nie chodziło o niego... czyli Nicolas kłamał. Chyba że zrobił cokolwiek wbrew jej woli, albo podał jej coś, co mogłoby „pomóc” jej w podjęciu decyzji. Westchnął cicho, odwracając się w stronę Gabrielle i Finna, posiadanie młodszej siostry stało się dla niego ostatnio ogromnym brzemieniem, choć sam był sobie winien. Cały zły humor uleciał z niego w chwili kiedy Gab skończyła swój mały pokaz, a Finn nazwał ją geniuszem. FINN nazwał GABRIELLE, którą on sam przyprowadził GENIUSZEM. Buzia Marlowa rozpromieniła się tak jakby zobaczył co najmniej worek galeonów, albo właśnie sprawił, że na świecie zapanował wieczny pokój. Wystukał nawet jakiś radosny, krótki rytm, który odzwierciedlał jego uczucia. Loczki podskoczyły kiedy pokiwał głową, zakręcił pałeczką w palcach i poprawił swoją pozycję, rozsiadając się wygodnie. Całe szczęście, że mała utarczka z Nicolasem została przez niego wyparta z pamięci, w grze na perkusji liczyło się przecież bycie zrelaksowanym, wyluzowanym. W myślach zaczął odliczać sekundy, choć gesty Puchona właściwie mu wystarczyły, niski dźwięk bębnów mocno rozbrzmiał w sali, zdawało mu się, że wszedł w idealnym momencie i mimowolnie uśmiechnął się kącikiem ust. Perkusja może i była trochę źle rozstawiona, wszystko przez to, że zrobił to w pośpiechu, w dodatku dogryzając sobie z Gryfonem, ale starał się tego nie zauważać... a może i nie zauważał? Raz, że nie był perfekcjonistą, a dwa, że za bardzo pochłonęło go zajęcie, które tak kochał i za którym tak tęsknił. Dopóki trwała piosenka, Vini był tu tylko ciałem. Uderzenie w talerz iiii.... nie trzy uderzenia, a przy tym o wiele więcej uderzeń serca samego perkusisty. Finn musiał się pomylić, cztery brzmiały przecież idealnie. Nie patrzył już nawet na Puchona, przymknął na sekundę powieki, rozkoszując się tym przyjemnym momentem kiedy znowu wchodzili wszyscy razem. Może odrobinę nierówno, może nieidealnie... Potrząsnął głową kiedy uciekinier z rzemykowego więzienia wpadł mu do oczu. Głos Finana był niezwykle przyjemny dla ucha, ciepły i kojący, słuchanie go sprawiało mu niezwykłą przyjemność, choć oczywiście nie mógł skupić się na tym tak mocno, jak by sobie tego życzył. Gra wymagała od niego bardzo dużo skupienia i uwagi, na tyle dużo, że zupełnie nie zauważył paniki Garda. Jeszcze kilka słów, kilka uderzeń w bębny i... cisza. Słowa Gabrielle, wyprostowały mu plecy i mile połechtały ego, choć nie były nawet skierowanie bezpośrednio do niego. Nie krępował się w jej obecności, to nie było w jego stylu, ale gdzieś na dnie serca leżała potrzeba zaimponowania blondynce. Pieprzyk nad górną wargą zniknął kiedy Marlow uśmiechnął się szeroko, ucieszony pochwałą, jaką usłyszał od chłopaka. Nie spodziewał się, że może mu zaimponować, chyba że po prostu tak mało od niego wymagano. Wcale by się nie zdziwił, sam też miał duże wątpliwości co do poziomu swoich umiejętności kiedy przekonał się jak wysokie miejsce w hierarchii wartości Finna zajmuje muzyka. On był tylko pasjonatem, nie geniuszem. Słowa Garda utwierdził go w jego domysłach, ale nie przejął się tym zbytnio. Został przecież pochwalony. – Dzięki, geniuszu! – zaśmiał się, unosząc do góry pałeczkę. – Popracujemy nad tym. – tu zerknął w bok, na Feliksa, przyglądając mu się przez chwilę z sympatią wymalowaną na twarzy. Był to widok ciekawy, szczególnie dlatego, że zrozpaczony Finn podszedł do niego i obaj nachylili się nad pergaminami, wyglądając jakby rozprawiali nad sposobem zniszczenia świata. Przeniósł rozbawione spojrzenie na Gabrielle i uniósł kciuka do góry, a potem złapał butelkę wody, którą rzucił mu Puchon. Wypił kilka łyków, i na nowo spiął niesforne włosy, które uparcie wyślizgiwały się z koczka. – Rodzinnym obiedzie? – zaprotestował głośno, przeciągając się za perkusją. – Ja bym wolał żeby mówiono o nas w dormitoriach i szatniach... dziewcząt. Śmiech Marlowa zabrzmiał w sali. |
| | | Feliks Konieczny
| Temat: Re: Drzwi bez otworu na klucz Wto 18 Wrz 2018, 22:59 | |
| Tam gdzie Finn usilnie starał się doszukiwać emocji, drugiego dna, Feliks widział dźwięki, ich kształt, kolor, smak. Jedne mu przeszkadzały, inne idealnie dopełniany malowany przez niego obraz. Otoczony cytrynowym wokalem Garda, błękitnymi nutami Sharewooda i ostrymi, kanciastymi uderzeniami w skórzane bębny Marlowa – był na swoim miejscu. W takich chwilach skupiony jedynie na metalowych strunach i otaczających go bodźcach - Konieczny zapominał o szkole, lekcjach, pracy domowej, czy zaległym szlabanie. Łatwo było o tym zapomnieć, kiedy twój wszechświat układał się w spójną całość, gdy wszystko nabierało głębszego sensu, gdy wykraczało poza tu i teraz i zmierzało do górnolotnie brzmiącego absolutu. Otaczając się pasującymi do siebie dźwiękami, tworząc nimi żywy, czujący i oddychający obrazek czuł się na swoim miejscu. Kiedy coś nie pasowało chodź odrobinę, te zgrzyty odbijały się na idealnej tafli obrazu. W takich chwilach po twarzy Krukona przechodził grymas zdenerwowania. Był wstanie wybaczyć spóźnienie, niedociśnięcia, czy finnowe wczuwanie się ponad wszystko, ale nie wybaczał przerywania w połowie. Zdenerwowany zagryza wargę, kiedy Puchon przerywa piosenkę, a pomieszczenie otacza seria zgrzytów, fałszów i niepewności. Słysząc potok słów wydobywający się z Puchona, trudno jest zachować spokój. Serce zaczyna mu bić szybciej, oddech przyśpiesza, a on prawie czuje jak jego nos zaczyna szybciej chodzić. Zagubiony, przytłoczony nagłym potokiem słów, pytaniami kierowanymi w jego stronę, mimowolnie zaciska dłonie na gitarze, a usta ruszają mu się mimowolnie jak wyciągniętemu z wanny karpiowi. Czując zbliżający się wybuch zaczyna pod nosem wymieniać wszystkich wielkich kompozytorów. Bach, Beethoven, przy Chopinie ma zawsze problem, czy wymieniać przed Mozartem, czy po, honorować polskie nazwisko czy francuskie. Nawet nie zauważa, kiedy zaczyna się denerwować jeszcze bardziej tym, że nie wie kiedy powinien wymienić Chopina. Ostatecznie ustala, że będzie chronologicznie, tak, tak powinno być dobrze. Zabsorbowany próbą stłumienia buzujących w nim emocji, nie słyszy kierowanych w swoją stronę pytań, jedynie kiwając głową. Dopiero, kiedy Gard podbiega starając się wymusić na nim jeszcze skrzypce, oczy mu się rozszerzają. –Mam je od Wielkanocy, przez tony listów, poprawek, które wymagasz ledwie mam czas opanować Canon in D Pachelbela. – Feliks mimo niebywałego muzycznego talentu nie był bogiem, szansa by w tak krótkim czasie zdobyć wymagane przez Finna umiejętności była niemożliwa, a przynajmniej graniczyła z cudem, szczególnie od kiedy Flitwick dał mu szlaban na występy, przynajmniej do czasu aż poprawi stopnie, czy powinien o tym mówić Puchonowi?
|
| | | Nicolas Sharewood
| Temat: Re: Drzwi bez otworu na klucz Sro 26 Wrz 2018, 17:38 | |
| Szło im dobrze. Nicolas nie miał sobie zupełnie nic do zarzucenia. Grał tak jak nakazywały nuty, śpiewał tak jak nakazywały słowa spisane na pergaminie. Wszystkie podrygi Finna traktował niezwykle poważnie, choć nie spodziewał się po sobie takiego zachowania. Skrycie sam przed sobą musiał przyznać, że bycie częścią czegoś większego sprawiało mu niezwykłą radość. Zadziorny uśmiech wkradł się na jego usta. Myślami już wybiegł w przyszłość, widział przed sobą tłum ludzi skandujących ich nazwę i proszących o bis. Właśnie! Przecież nadal nie mieli nazwy. Cóż za okrutne przeoczenie! W pomieszczeniu rozległ się fałszywy dźwięk, wykrzywił twarz w grymasie psychicznego bólu. Spojrzał na Puchona który ciskał w niego błyskawice swoimi niebieskimi oczami. Wzruszył tylko ramionami, ponownie wracając na odpowiednie tory. Gra na klawiszach wychodziła mu zacnie, aczkolwiek odczuwał brak tego cudownego dźwięku wydobywającego się spod drewnianego pudła. Śpiewali w najlepsze, właśnie rozbrzmieć miał ostatni refren, kiedy padło to przeklęte słowo „stop”, a on już wiedział że nie wróży ono niczego dobrego. Westchnął zabierając dłonie z plastikowych klawiszy. Głowa wystrzeliła mu jak z pracy kiedy usłyszał słowa Finna, skupił na nim swoje spojrzenie – Koncercie? - powtórzy pytającym tonem. – Jakim znowu koncercie Grad? – jego głos stał się nieprzyjemny, a jego ciało spięło się. Zgodził się na układ z Puchonem, ale nie na żadne publiczne występy , nawet jeżeli pewna część jego duszy bardzo tego chciała. Nie zignorował jego pouczenia, ani też pochwały jednak również nie skomentował tego. Przeczesał dłonią przydługie lekko włosy ciągle myśląc o tym całym koncercie. Wywrócił oczami na komentarz Marlowa, kto by pomyślał że z niego taki lowelas. Zaśmiał się w duchu. Kiedy Finn ponownie zajął się blondynką która ciągle im się przyglądała, on sam postanowił poprawić dźwięk w tym ustrojstwie na którym przyszło mu grać.
|
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Drzwi bez otworu na klucz | |
| |
| | | | Drzwi bez otworu na klucz | |
|
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |