Świat płonął, było pięknie i nagle...wszystko ustało, cała radość z krzywdzenia tego paskudnego, wyliniałego sukinsyna umknęła mu, gdy Lacroix wpadła do sali niczym burza i zaczęła wydzierać się na nich jak oparzona. A może to bardziej jej zaklęcie miotające nim przez pół sali poskutkowało w ten sposób? Odleciał, po drodze chwytając się jakiegoś stołu i obracając, żeby nie łupnąć żałośnie o ziemię. Z trudem udało mu się wylądować w dumnym, słowiańskim przykucu zamiast upaść i głupi ryj sobie rozwalić. A zaczynało być sympatycznie, ta to miała idealne wyczucie czasu. Podniósł się. Na podłogę kapała krew, zarówno jego własna jak i Syriusza. Spodnie były jeszcze bardziej do wyrzucenia, zaczęło do niego docierać że drobne rany są upierdliwe, zaś ból powoli przedzierał się do jego świadomości. Mimo wszystko uspokoił oddech i stanął dumnie wyprostowany, zupełnie jakby chciał zaprezentować (dosłownie) swoją wyższość nad wszystkimi tutaj obecnymi. Lekko odgiął dłoń i w sposób lekko ironiczny zasalutował. Zawsze uważał Smoczycę za kogoś godnego szacunku, jednakże w tym momencie był na nią zirytowany - jeszcze kilka chwil i być może zobaczyliby jak z czaszki tego odmóżdżonego kretyna wypływa bliżej niezdefiniowana ciecz która na pewno nie była mózgiem, a ta mu bezczelnie przerywa. Wracając do swojego stolika obrzucił jeszcze pogardliwym wzrokiem przerażonego pracownika Ministerstwa i prychnął. A więc to jest Ministerstwo Magii? Banda wystraszonych, żałosnych "czarodziei", niezdolnych zachować twarzy nawet w wypadku zwykłych uczniów? Ten świat powinien spłonąć, skoro nawet jednostki które miały w nim więcej do gadania nie potrafiły zachowywać się godnie. Przysiadł obok Rega. Szlaban mu nie wadził, w końcu był u Chantal, jednakże miał cichą nadzieję że nie będzie musiał na nim znosić obecności tego Gryfońskiego idioty. No, chyba że ich szlaban będzie w formule MMA, wtedy ewentualnie mógłby się zastanowić czy nie będzie to przyjemne.
Postanowił że nie będzie przeszkadzał lepszemu Blackowi w robieniu eliksiru, w końcu to on był ich stroną bimbrowniczą - Glom potrafił uszanować że ktoś jest dobry w dziedzinie z którą nigdy nie wiązał swojego życia i wychodził z założenia że to lepszy powinien się tym zajmować. Na wszelki wypadek dorzucił ze dwa składniki w trakcie, żeby było widać że coś robi, jednakże przez większość czasu głównie obserwował. Wyłapał spojrzenie Syriusza, odpowiadając mu własnym - pełnym niechęci i pogardy. Owszem, jeszcze nie skończyli. A następnym razem gdy się spotkają, Ślizgon zadba aby każdy z nich miał różdżkę, miejsce było ustronne a cierpienie swojego nowego wroga - wieczne. Musiał coś na niego wymyślić. Odczekał tylko aż jego kompan skończy eliksir, po czym gdy przelali go do fiolki udali się na zewnątrz aby oddać napój Wattsowi. Jego pamięć nie do końca zarejestrowała tą końcówkę lekcji i już kilka dni później, nie byłby w stanie jej dokładnie odtworzyć, bowiem jego myśli przetykało tylko jedno. Miał kogoś, kogo pragnął zniszczyć ponad wszystko. Syriusz Black. Nareszcie życie zaczyna być znacznie bardziej interesujące niż do tej pory.
z/t Glom + Reg