IndeksIndeks  SzukajSzukaj  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

Share
 

 Nauka poszła w las

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość
Nemesis Sigita
Nemesis Sigita

Nauka poszła w las Empty
PisanieTemat: Nauka poszła w las   Nauka poszła w las EmptyNie 24 Cze 2018, 14:09

Opis wspomnienia
Kolejne spotkanie, kolejne sensacje. Jeszcze nie wszystkie karty tej dwójki są czyste, szczególnie jeśli cała talia została w innym dormitorium. Poza tym kiedyś trzeba w końcu zaczerpnąć trochę świeżego powietrza, w tej gęstwinie.
Osoby:
Marcus Glom, Nemesis Sigita
Czas:
Druga połowa października, 1977
Miejsce:
Dormitorium dziewcząt, Slytherin - Zakazany Las


Nemesis nie należała do osób sentymentalnych, nie rozpamiętuje też zazwyczaj tego, co było. Poza traumami z domu rodzinnego raczej każde wydarzenie szybko zostawiała za sobą, skupiając się na życiu, które pędziło dalej swoim torem. Jej myśli zazwyczaj wypełnione były zagadnieniami nekromancji, nauką na przedmioty, które ją interesowały najbardziej, czasem pracami domowymi, rozmowami z Jasmine lub Alecto, planami na uprzykrzaniu życia paru osobom lub po prostu alkoholem. Częściowo niewiele się zmieniło, bo rutyna toczyła się swoim torem. Częściowo, bo co jakiś czas, w najbardziej przypadkowych momentach wspomnienia usilnie starały się wypłynąć na pierwszy plan - i czasem im sie to udawało. Na początku reagowała na to irytacją, spychając obrazy z powrotem w najdalsze zakamarki pamięci, po paru razach zaakceptowała taką kolej rzeczy, zrzucając winę na wyjątkowo dobry seks, co widocznie właśnie tak działało. Sęk w tym, że nie tylko tę część pamiętnego wieczora widywała zamykając powieki. Czasem nawet nie były to wizje, a po prostu odczucia, które rozpoznawała w pierwszej sekundzie. Głos, który brzmiał jak przytłumione echo w jej głowie, a który momentami nawet przemawiał artykułując jej myśli. Raz nawet załapała się na tym, że zaczęła się zastanawiać co szóstoroczny robi na lekcjach jej klasy, by chwilę później obrzucać się w głowie pogardą i epitetami.
Dotyk, który potrafił przypomnieć o sobie w najbardziej przypadkowych momentach, czasami bardzo nieodpowiednich. Wystarczył poduch wiatru, muskający jej uda, materiał koszuli ocierający się o jej ramiona czy piersi, torba, której ramię pociągnęło Ślizgonkę za włosy. Nawet Kraken wspinający sie po niej, by przycupnąć na ramieniu równie dobrze mógłby być dłonią, która w każdym momencie zamierza ją chwycić mocno, szarpnąć i rzucić na łóżko. Lub jakiekolwiek inne miejsce nadające się do pogrążenia w ekstazie.
Mimo tego wszystkiego Nemesis i tak zrzucała to na bardzo dobry seks, nic więcej. W końcu niedawno wróciła z wakacji, gdzie była odcięta od jakichkolwiek uciech cielesnych, a przez jej wymagania nie mogła świeżo po przekroczeniu murów szkoły złapać pierwszego lepszego dobrze wyglądającego faceta i zaciągnąć za najbliższy róg. Wtedy pojawił się Glom, który najpierw zaimponował jej zmianą swojego charakteru, a parę tygodni później swoja wytrwałością, umiejętnościami i znowu charakterem. Można by rzec, że w jakiś sposób wziął ją przez zaskoczenie, a to wystarczająco jej tłumaczyło, czemu jej myśli są bardziej niespójne niż zwykle.
Sęk w tym, że wspomnienia nie dotyczyły tylko seksu. Palenie papierosów, sposób patrzenia, lub to w jaki sposób te prawie białe włosy opadają na obojczyki, by popłynąć dalej wzdłuż klatki piersiowej.
Do jasne cholery, dziewczyno, weź się w garść. Jakkolwiek to nie brzmi w twoim przypadku - seks to nie wszystko.
Tego dnia znowu nie poszła na lekcje, korzystając z pustego dormitorium. Potrzebowała ciszy, alkoholu i swobody w leżeniu nago na pościeli podczas korzystania z wiedzy na temat własnego ciała. Ostatni podpunkt nie doszedł do skutku, gdy zorientowała się, że to juz jest totalnym przeciwieństwem jeśli chodzi o uporządkowanie myśli. Została więc z butelka whisky i książką o demonologii, zaspokajając chociaż swój głód wiedzy na temat jednego z jej przodków. Zapaliła kilka świec, zasłoniła kotary, udając, że jest w innym miejscu niż jakiekolwiek jej znane. Poza tym nie lubiła czytać korzystając z pomocy zaklęcia Lumos, zawsze po dłuższym czasie bolały ją oczy.
Pierdolę to wszystko, nigdzie dzisiaj nie wychodzę.
Obecny stan psychiczny doprowadzał ją do furii, choć nie wiedziała do końca skąd on się wziął i czemu aż tak ja to frustruje. Zadziwiająco mało wiedziała na temat samej siebie w tym momencie, a to nie pomagało w kontaktach międzyludzkich.
Marcus Glom
Marcus Glom

Nauka poszła w las Empty
PisanieTemat: Re: Nauka poszła w las   Nauka poszła w las EmptyNie 24 Cze 2018, 15:31

Znacie to uczucie, gdy cały Twój zorganizowany plan psuje jeden, drobny szczegół? Czasem dość ponętny i energiczny, ale jednak szczegół? No właśnie. Tym planem było całe życie Gloma. Tym szczegółem - Nemesis. Od czasu ich małej przygody często nie mógł się skoncentrować na tym co właściwie robi. W przypadkowych momentach nagle przypominał mu się jej głos. Jej spojrzenie. Albo co gorsza, falowanie jej piersi. Coraz więcej czasu spędzał w dormitorium, nakazując wszystkim opuścić lokal. Wymazanie dziewczyny z pamięci przychodziło mu z niesamowitym trudem. Prawdopodobnie męczyłby się z tym do końca świata, gdyby nie jeden specyficzny dzień. Ten jeden specjalny dzień kiedy postanowił odpuścić sobie lekcje - nie miał totalnie nastroju, więc przysiadł w pokoju wspólnym. Siedział tam już od poranka. Sam nie wiedział w jaki właściwie sposób to zanotował, bowiem był zamyślony, jednakże dotarło do niego jedno. Nie widział Nemesis, a lekcje się już zaczęły - widział za to jej koleżanki z roku. Absolut nie absolut, nawet skrzat domowy dodałby dwa do dwóch i policzył trajektorie lotu jego samopoczucia - zdał sobie bowiem sprawę, że dziewczyna prawdopodobnie nie opuściła dormitorium, a co za tym idzie jest tam aktualnie absolutnie sama. Powinien iść na lekcje, zamiast się nad tym zastanawiać, logicznym więc było że całkowicie zignoruje zajęcia. Miał nawet plan, chytry plan. Nie wiedział co właściwie łączy go ze Ślizgonką, nie miał pojęcia w co nieświadomie się władował, ale wiedział jedno - spędzanie z nią czasu dawało mu wiele radości, a odkąd odkrył swoją nową naturę to w jego głowie kiełkował specyficzny pomysł. Bez ociągania wziął pergamin i zrobił dwie kopie. Miał dla niej idealną propozycję. Udał się więc do dormitorium dziewcząt. Oczywiście nie mógł się tam dostać tak łatwo, w końcu każdy wie że schody robią się gładkie i ogólnie mężczyznom się nie ufa, etc, etc. Ale czy ktokolwiek pomyślał o wchodzeniu do żeńskiego dormitorium...trzymając się poręczy? Szach mat założyciele Hogwartu. Marcus był w stanie uwierzyć że Godryk, Helga i Rowena o tym zupełnie nie pomyśleli, był jednak prawie pewien że Salazar z rozmysłem zezwolił na ten defekt "systemu obronnego". Tak czy siak - Glom 1, schody 0. Dotarł pod drzwi dormitorium Ślizgonki która ostatnimi czasy nie dawała mu spokoju. Kultura nakazywała zapukać, a on jako młody, dobrze wychowany człowiek, który w pełni się kontrolował powinien...i tyle by było z kultury, bowiem przez jego myśli przemknęło "pierdolę to, nie mam na to czasu". Sam się nie poznawał. Ba, był cholernie zaskoczony że potrzeba ujrzenia jej ponownie miota nim w takim stopniu, że sam siebie w myślach nazwał desperatem. Pocieszało go tylko, że miał prawie pewność że w pewien sposób z niewiastą powinno być tak samo źle jak z nim. A może miał taką nadzieję?
Otworzył drzwi i wparował do środka, licząc tylko na to że nie pomylił się i dziewczyna naprawdę będzie tutaj sama. Albo że przynajmniej tutaj będzie - ciężko byłoby się potem wytłumaczyć. "Em, dzieńdobry koleżaneczki, Nemesis nie ma? To ja już sobie pójdę, pa" - to nie brzmiało zbyt dobrze, prędzej by wyszedł na jakiegoś nowego Grossherzoga, a to nie był chyba najlepszy pomysł. Przez chwilę myślał jak właściwie wytłumaczy swoje wtargnięcie, w końcu to było raczej niekulturalne. A potem ujrzał pannę Sigita w negliżu. No i wszelkie wytłumaczenia palnęły w łeb. To nie tak, że nagle zabrakło mu języka w gębie. Po prostu nie obchodziło go tłumaczenie się. Zatrzasnął za sobą drzwi, chwycił swoją koszulę za obie poły i pociągnął z taką siłą, że wyrwał wszystkie guziki które ze stukotem uderzyły o podłogę. Zrzucił z siebie ciuch i zaczynając pozbywać się spodni rzucił tylko:
- Pragnę Cię jak cholera, nie przyjmuje sprzeciwu
I dorwał się do niej. Nie mógł się powstrzymać. Może i mógł, ale ważniejsze było to że nie chciał.

***Trzy godziny później***

W końcu nie był w stanie już zrobić nic więcej. Czuł że trochę przesadził i prawdopodobnie będzie miał po tym otarcia w mało przyjemnym miejscu. Jednakże to nie było zbyt ważne, bowiem wiedział że warto było. Odpalił dwa papierosy w ustach, jednego transferując potem do dziewczyny.
- To najciekawsze zastosowanie topiącego się wosku, z jakiego w życiu skorzystałem - mruknął pomiędzy jednym a drugim urywanym oddechem. Po czym pojawiło się pytanie - zanim dziewczyna zamąciła mu w głowie, to z jakiego właściwie powodu tu przyszedł? Miał jakiś pomysł, nie chodziło tylko o to żeby ją zobaczyć. Musiał się na tym skupić żeby wreszcie sobie przypomnieć. Sięgnął do swoich porozrzucanych ciuchów, nie zamierzając się jeszcze ubierać i wyciągnął dwa pergaminy które przygotował wcześniej, po czym podsunął jeden Nemesis.
- Spisałem wszystkie punkty regulaminu szkolnego. Jak oboje wiemy trzeba go bezwzględnie przestrzegać. Zaznaczyłem te, które złamaliśmy razem. A, właśnie - tutaj urwał, zaznaczając na swoim arkuszu zakaz wchodzenia do dormitorium innej płci. Woskiem. Cholerny wosk, czemu nigdy wcześniej tego nie robił? To było wspaniałe.
- W każdym razie. Moja propozycja brzmi - do końca tego roku, chcę abyś złamała je wszystkie. Ze mną. - powiedział, czując się trochę dziwnie. Zupełnie jakby się jej oświadczał. "Czy Ty, Nemesis, złamiesz ze mną każdą zasadę werbalną i niewerbalną, jaką tylko może wymyślić ludzki umysł?". Miał dziwny, głupawy humor. Nagle coś go tknęło.
- Zapomniałem o dobrych manierach. Witaj Nemesis - dodał nagle i pocałował ją w usta "na powitanie" nie szczędząc języczka. Każdy pretekst jest dobry, hm?
Nemesis Sigita
Nemesis Sigita

Nauka poszła w las Empty
PisanieTemat: Re: Nauka poszła w las   Nauka poszła w las EmptyNie 24 Cze 2018, 16:23

Lektura była na tyle zajmująca, że dała jej chwilę spokoju, wyrzucając z głowy pewnego delikwenta, który z jakiegoś powodu wparował tam, rozgościł się i stwierdził, że absolutnie nie ma zamiaru wyjść. Jednak wyszedł i wszystko powoli wracało na stare tory, wypełniając ten brak informacjami o Prelatim. Za każdym razem, gdy odświeżała wiedze na jego temat z tyłu głowy kołatała się fascynująca myśl, że ten typ faktycznie może nadal gdzieś chodzić po tym świecie, może być każdym i wszędzie. Ta świadomość pobudzała wyobraźnię, nakazując by snuć tysiące scenariuszy odnośnie tożsamości, wyglądu czy miejsca przebywania największej zagadki jej rodu.
Właśnie zaznaczała kolejny intrygujący fragment swojej lektury, gdy drzwi do jej dormitorium otworzyły się. Już prawie sięgała po różdżkę, by zafundować komuś bolesną karę, gdy jej wzrok padła na Marcusa. Widząc z jaką gwałtownością pozbywa się ubrań, słysząc jego słowa... Cały misterny plan wziął w łeb, zastąpiony odżywającymi wspomnieniami, przeplatanymi aprobatą dla tej bezpośredniości. Jej ciało samo pozwoliło mu się posiąść, zanim ona sama podjęła taką decyzję, łapczywie zagarniając każdy fragment jego ciała. Zignorowała nawet fakt, że cenna książka z hukiem spadła na podłogę, co mogło skutkować uszkodzeniem jej. Choćby chciała się tym przejąć to każdy jej nerw w mgnieniu oka skupił się na tym jednym Ślizgonie, którego pragnęła jeszcze bardziej, gdy znalazł się w zasięgu jej ramion.

*Trzy godziny później*

Znowu pierwszym, co zanotowała na trzeźwo był sufit, w który wpatrywała się starając łapać oddech. Szybko stwierdziła, że wyplucie własnych majtek z ust może jej w tym bardzo ułatwić, co uczyniła, powoli podnosząc się do pozycji siedzącej. Bez słowa przyjęła odpalonego papierosa, zaciągając się nim zdecydowanie zbyt mocno, co skutkowało pieczeniem w gardle. Kiwnięciem głowy zgodziła się z Glomem w sprawie wosku, jej też nigdy nie przyszedł do głowy patent na takie wykorzystanie tak trywialnej rzeczy i żałowała, że poznała go dopiero teraz.
Nie patrzyła na chłopaka, nie do końca wiedziała czemu. Z jakiegoś powodu czuła, że spojrzenie mu w oczy coś spowoduje, być może coś niezbyt przyjemnego, a tym nie chciała sobie niczego odbierać w tej chwili. Gdy podał jej pergamin od razu skupiła się na przeczytaniu treści w nim zapisanej. Z każdym kolejnym słowem Marcusa, który objaśnił jej plan na wspólną rozrywkę jej brwi unosiły się, a uśmiech wykwitał na wargach, informując wszystkich obserwatorów, że panna Sigita zdecydowanie knuje coś niedobrego.
- Brzmi to jak całkiem dobry powód na przebywanie między innymi na świeżym powietrzu. Mogłabym nawet zignorować fakt, że powoli zaczyna pizgać złem. - mruknęła, czytając cały regulamin szkoły, już snując w głowie plany na łamanie każdego kolejnego punktu, który jeszcze nie był na ich koncie.
Ich koncie. Wspólnym. I on właśnie zapraszał ją na wspólną zabawę w doprowadzanie Filcha do długo wyczekiwanej przez nią śmierci przez zawał. Coś zgrzytnęło w jej umyśle, gdy zdała sobie sprawę jak to brzmi, szczególnie porównując to do wciąż pamiętnego początku ich znajomości, a potem samej w sobie relacji. Sytuacji nie polepszył sposób w jaki postanowił się z nią przywitać, przypominając sobie o dobrym wychowaniu. Pocałunkiem. Namiętnym pocałunkiem. Na powitanie. Na pierdolone "dzień dobry". Co się, do licha, dzieje? Odwzajemniła gest, bo był zbyt przyjemny, a ona uświadomiła sobie jak bardzo lubi smak Gloma. Co nie zmieniało faktu, że instynkt nie instynkt, prawie całe jej jestestwo krzyczało, że coś jest nie tak jak powinno. Tak nigdy wcześniej nie było. Nawet jeśli pozytywna relacja z regularnym seksem w tle wkradała się w jej życiorys to nigdy nie wyglądało to w ten sposób. Żadnych pocałunków na powitanie, nawet ta kusząca propozycja wspólnego łamania zasad miała w sumie coś, co Nemesis trochę przerażało, choć nie do końca wiedziała dlaczego.
W końcu cichy szept przemówił głosem niosącym pożądane odpowiedzi. To jak zarzucane sidła. Będziesz powoli tracić niezależność, aż w końcu staniesz się tylko czyjąś częścią. A potem nastąpi to, co się dzieje, gdy inteligentny czarodziej przejmie nad kimś kontrolę. Wykorzysta, stłamsi, upokorzy, odrzuci. Przecież nie raz widziałaś jak matka traktuje ojca. Tak wtedy się dzieje, idiotko.
Wnętrzności Nemesis przez moment zostały skute lodem. Nie, nie da nikomu tej satysfakcji. Seks to wszystko, na co inni powinno liczyć, szczególnie, gdy relacja wygląda tak dobrze po tak zatrważająco krótkim czasie. Podstęp. Skrupulatnie wcielany w życie plan, która ma doprowadzić do jej porażki. Przecież Ślizgon już na dzień dobry zaczął gadać o wygranej, pewnie o to mu chodzi. Nic z tego, nie będziesz miał nade mną władzy. Bez względu na to jak bardzo cię pragnę. Ostatnie zdanie dopowiedział inny głos, ciszej i jakby z oddali.
- Witaj, Glom. - odpowiedziała, obdarzając go pewnym siebie uśmiechem, a w jej oczach zabłysły błyskawice. Wróciła spojrzeniem do pergaminu, ponownie się zaciągając papierosem. - Jak już mówiłam, brzmi to zachęcająco, szczególnie, że w tym roku nie czuję się dobrym materiałem na wzorową uczennicę. Jak widać zresztą. Wypadałoby w takim razie jak najszybciej kontynuować odhaczanie kolejnych opcji, a Zakazany Las brzmi idealnie. Porządna dawka adrenaliny zawsze pomaga na sen.
Jej wybór nie był przypadkowy. Gdy zdała sobie sprawę z tego, że Ślizgon prawdopodobnie stara się zrobić z niej marionetkę postanowiła dać mu złudne poczucie kontroli nad sytuacją. Nie może się domyślić, że plan się posypał, a sznurki zerwały. Im szybciej skończą ten projekt, tym lepiej, to raz. Dwa - Zakazany Las dawał szerokie pole do manewru na ewentualne pozbycie się zagrożenia, jeśli Marcus za bardzo się zdradzi. W takim miejscu większa część fauny i flory mogła go zabić lub po prostu unieszkodliwić, a jeśli nie to będzie miała możliwość wzięcia sprawy w swoje ręce jeśli tylko poczuje się zagrożona. Tam nawet czarnomagiczne zaklęcia będą mogły opuścić jej różdżkę, by pokazać śmiałkowi, że próba wykorzystania Nemesis był największym błędem jego życia.

Mental torture, self destroyer, can't ignore the paranoia.
Marcus Glom
Marcus Glom

Nauka poszła w las Empty
PisanieTemat: Re: Nauka poszła w las   Nauka poszła w las EmptyNie 24 Cze 2018, 16:52

I jak tu być radosnym, dobrym ziomkiem Glomem, gdy wszyscy podejrzewają Cię o wszystko co najgorsze? Chociaż gdyby wiedział co dziewczyna myśli nie mógłby otwarcie rzec że jej obawy są głupie i nieuzasadnione. To by była hipokryzja, bowiem jego umysł podobnie zareagował na jeden zwrot, który był w tej wymianie zdań kluczowy. Zakazany Las. Idealne miejsce do pozbycia się kogoś i ukrycia zwłok, których przez długi czas nikt nie znajdzie. Z jednej strony nie chciał wierzyć w to, że Nemesis mogłaby tak odrzucić to jak bardzo jej się zaoferował. Pozwalał jej przebywać w swoim towarzystwie, napawać się nim, połączyła ich swojego rodzaju więź, umowa spisana na pergaminie - wspólne łamanie zasad było jego gałązką oliwną. Z drugiej strony jednak, skutecznie przekonała go że jest jednak facetem, bowiem radość skłębiona w okolicach jego jąder przesłoniła mu całkowicie prawdziwy obraz sytuacji. Nagle się zorientował że w swej bezmyślności, prawie jej zaufał. Prawie. Niestety panno Sigita, to był poważny błąd tak śpiesząc się do wysłania go do grobu. Zaciągnął się ponownie papierosem i wypuszczając dymem rzucił tylko:
- Tak, Zakazany Las brzmi świetnie
Wiedział jednak, że powinien się powoli z nią pożegnać. Zaczął zdawać sobie sprawę z tego, że w pewnym momencie dziewczyna postanowi go usunąć. Jakże naiwnie do niej podchodził. Zamrugała rzęsami, zafalowała biustem i zupełnie zgłupiał. Grunt że w krytycznej chwili udało mu się odnaleźć swój zdrowy rozsądek. Teraz powinien jej odmówić i stwierdzić że nie ma czasu - a przynajmniej tak powinien zrobić, gdyby obawiał się że Ślizgonka faktycznie może mu zaszkodzić. Wiedział jednak, że ich dwójka różniła się jednym, małym szczegółem, który definiował już na starcie kto wyjdzie z lasu żywy. On był absolutem. Wiedział że gdy niewiasta już postanowi odsłonić swe karty, będzie zmuszony ją zabić, w obronie własnego życia. Szkoda. Smakowity kąsek mu przepadnie. Nie udało mu się jednak zachować pełni spokoju i nieprzenikalności. Jedna rzecz mogła go zdradzić, że zrozumiał jaki ta cwana żmijka uknuła plan. Oczy. Jego źrenice znów przyjęły koci kształt. Fakt faktem, trochę go to ubodło, ale sam nie wiedział czy to dlatego że w jakiś dziwny sposób polubił ich przypadkowe spotkania, czy może dlatego że na krótką chwilę dał się omotać jak sześciolatek.
- Las za dnia to rozrywka dla Puchonów. Powinniśmy udać się tam w nocy. W ten sposób przy okazji naruszymy ciszę nocną - powiedział cicho, a jego głos zdradzał znacznie mniej emocji niż jego oczy. Właściwie nie zdradzał żadnych.
- Udajmy się tam więc o północy - dodał. Mimo że był pewny swego, to bardziej rajcowała go myśl że nie jest pewny, które z nich wróci żywe. Niestety, z logicznego punktu widzenia musiał ją odrzucić. Wiedział że to on wróci, a to piękne dziewczę zostanie paszą dla wszelakich mieszkańców Zakazanego Lasu. Aż grzechem byłoby marnować jej ostatnie chwile, póki była ciepła.
- Mam pomysł co zrobić z czasem oczekiwania - mruknął jeszcze i bez słowa ponownie rzucił się na nią. Druga runda. Chociaż, bardziej ścisłe byłoby określenie jej jako dziesiąta runda.

***Po kolejnych paru godzinach***

Byli już na skraju lasu. Zabrał ze sobą nie tylko różdżkę, ale również kilka innych pożytecznych rzeczy jak sakiewka, gdyby chciał zabrać jakiś kawałek ciała na pamiątkę, a także kilka ostrych jak brzytwa noży..chyba nikomu nie trzeba tłumaczyć, że nawet najlepszego czarodzieja różdżka może zawieść a to oznaczało że musiał mieć plan B.
- Zobaczmy, co ten jakże straszny las ma dziś w ofercie - mruknął i udał się pomiędzy drzewa, kątem oka wciąż obserwując Ślizgonkę. Tak na wszelki wypadek.


Agony inside of me, my pulse is rising
Nemesis Sigita
Nemesis Sigita

Nauka poszła w las Empty
PisanieTemat: Re: Nauka poszła w las   Nauka poszła w las EmptyNie 24 Cze 2018, 17:45

Bardzo podobał jej się pomysł na wypełnienie czasu zanim przyjdzie odpowiedni czas na najciekawsze wędrówki po Zakazanym Lesie. Miała wrażenie jakby tym razem było jeszcze lepiej, jeszcze przyjemniej, jakby jej pragnienie w niczym nie przypominała tego z wcześniejszych momentów ich zapomnienia. Świadomość, że tego wieczora ich wspólna znajomość ma ogromną szansę zakończenia się czyjąś śmiercią i w jej założeniach było to śmierć właśnie Gloma. Jakaś jej część buntowała się, wzbraniała przed podniesieniem różdżki na tego Ślizgona, ale częściej zagłuszał ją stanowczy głos, który równie dobrze mógł wychodzić z ust Wiedźmy z Bagien. Tak trzeba, głupia dziewucho. Tak to wygląda w życiu. Zniszcz albo zostaniesz zniszczona.
Pewnie dlatego przy każdym pocałunku, każdym dotyku i pchnięciu starała się czerpać z Marcusa ile tylko da radę. Zupełnie jakby zamierzała w ten sposób przywłaszczyć sobie choćby niewielką część niego i zachować na dłużej, dopóki ten dziwny stan nie skończy się, nie zostawi tylko dziwnej pustki, której nie da się wypełnić - choć tego nie wiedziała.

**Po kolejnych paru godzinach**

W końcu przyszedł wieczór, a ciemność spowiła błonia. Ubierając się sprawdziła trzy razy czy jej różdżka jest odpowiednio umiejscowiona pod zakolanówką. Dodatkowo ubezpieczyła się w kilka malutkich fiolek mikstur, które ciężko było nazwać faktycznymi eliksirami, ale powodowały kilka nieprzyjemnych efektów, które w wypadku starcia dają przydatny element zaskoczenia. Nie wiedziała na jakim poziomie jest czarna magia jej obecnego kochanka, ale liczyła, że jej rok przewagi wystarczy, by być zawsze krok przed nim. Zarzuciła jeszcze na ramiona swój ulubiony płaszcz z rudej skóry i była gotowa do zmierzenia się z przeznaczeniem.
Bez słowa podążała obok chłopaka, kątem oka obserwując każdy jego najmniejszy ruch. Zorientowała się, że jeśli ten ma zamiar ją wykorzystać to Zakazany Las jest równie dobrym miejscem dla niego samego do pozbycia się jej. Niestety, w takiej sytuacji nie przychodziło jej żadne inne miejsce, które dawałoby przewagę tylko jednemu z nich, więc dłuższa o rok edukacja i refleks musiały wystarczyć.
- Zobaczymy. Seks w takim miejscu dopiero obfitowałby w adrenalinę. - zauważyła cicho, wchodząc między drzewa i patrząc uważnie pod nogi. Teren lasu był w końcu tak ukształtowany, że głupio postawiony krok mógł skutkować upadkiem, a to już dawało możliwość urazu, mniejszego lub większego. Nie zamierzała w ten sposób ułatwiać Glomowi.
Droga przebiegała w miarę spokojnie, w miarę jak lawirowali między czarnymi konarami. Co i rusz do ich uszu dochodziły szelesty, gdzieś w oddali wydawało jej się, że widziała ogromnego pająka wspinającego się po drzewach. Akromantule na szczęście jej nie przerażały, wiedziała też, że wciąż znajdowali się zbyt blisko granicy, by spodziewać się ich ataku. Atmosfera gęstniała i dla odmiany nie przez rosnące pożądanie. Myśli Nemesis przepełnione były pytaniami i spekulacjami. Kiedy postanowi zaatakować? W jaki sposób? Bedzie chciał ją zabić, unieruchomić, zostawić na pożarcie, na długa i powolną śmierć w leżu jednego ze stworów tu bytujących? Miliony scenariuszy, tysiące możliwości, zarówno tych prostych i szybkich jak i zakładających tortury.
Usłyszała łopot skrzydeł w koronach drzew. Podniosła głowę, celując różdżką w tamtym kierunku, jednocześnie wypatrując potencjalnego zagrożenia, dla odmiany innego niż Marcus. Niczego nie dostrzegła, więc po dokładniejszych oględzinach okolicy postanowiła kontynuować marsz. W następnym momencie usłyszała trzask. Instynktownie odskoczyła, lądując w przykucu zaledwie metr od gałęzi, która spadła między nią a Ślizgona. Zdmuchnęła niesforny kosmyk z twarzy, opierając przedramię na udzie, rozglądając się dookoła, szukając ewentualnych powodów tego zamachu na ich życie.
- Stworzenia stworzeniami, ale drzewa też nie szczędzą rozrywek. - zaśmiała się cicho. - Jak tak dalej pójdzie to...
Nie dokończyła, bowiem jej spojrzenie padło na zielony kokon na drzewie po jej lewej stronie. Kokon, który powoli rozwinął skrzydła, ukazując czaszkę skierowaną w jej kierunku. Nemesis zamarła, a lodowate szpony przerażenia ścisnęły ją za gardło. Pikujące Licho nie zamierzało czekać na lepszą okazję, prezentując lot, od którego wzięło część swojej nazwy. Złapało Sigitę za barki swoimi kłami, po czym korzystając z rozpędu odrzuciło na drzewo. Uderzyła o nie plecami co na chwilę odebrało jej oddech, a gdy wylądowała na ziemi zakrztusiła się wzbitym z ziemi kurzem. Usiadła, przyciskając kręgosłup do pnia za sobą, szeroko otwartymi oczami śledząc ponownie zbliżające się stworzenie. Jej źrenice w tej chwili były nienaturalnie małe, a oczami wspomnień widziała część swojej kary w wieku dziesięciu lat. Tortury, zamknięcie w ciasnym pomieszczeniu z inferiusami... Tylko, że nie tylko inferiusy tam były. Zafundowano jej wtedy dodatkowo bliskie spotkanie z czterema takimi istotami, przed którymi nie było ucieczki, a ich kły i jad wciąż potrafiły pojawiać się w koszmarach Ślizgonki. Zapomniała o całym misternym planie, o parszywych zamiarach Marcusa względem niej, o czymkolwiek. Widziała tylko przeszłość, która z głośnym łopotem skrzydeł i pustymi oczodołami zbliżała się, by w końcu ją pożreć. Nie była w stanie nawet zasłonić się rękami, nie mogła wstać ani wypowiedzieć jakiegokolwiek zaklęcia. Znów poczuła się jak bezbronna dziesięciolatka, w której żyłach płynie jedynie strach i bezsilność. Tylko drżenie warg zdradzało, że nie było spetryfikowana.

Denying, the rising, the crying - I'm dying
Marcus Glom
Marcus Glom

Nauka poszła w las Empty
PisanieTemat: Re: Nauka poszła w las   Nauka poszła w las EmptyNie 24 Cze 2018, 18:35

- Tak. To byłoby wspaniałe zwieńczenie wszystkich uciech. - odparł na uwagę o stosunku w takim miejscu jak to. Zachował dla siebie część "szkoda że nie będziemy mieli okazji, bo niebawem jedno z nas będzie martwe". Wolał nie mówić tego na głos, mimo że dosłownie wszystko wskazywało na to, że właśnie po to tam idą. By jedno z nich pożegnało się z życiem. Nie wiedział tylko jak głęboko w lesie muszą się znaleźć by dziewczyna w końcu pokazała swe prawdziwe oblicze i zagrała w otwarte karty. Jak wiele niepewności go jeszcze czekało?
Wtem zorientował się że prawdopodobnie o to chodziło. To dlatego dała mu tak oczywiste znaki że chce go zabić - by go zestresować, by był roztargniony i roztrzęsiony. Ułatwiła sobie robotę. Co prawda to dość kiepski sposób na ich ostateczne starcie - tak popsuć sobie epicką batalię poprzez nieuczciwą sztuczkę? Najwyraźniej źle ją osądził, zakładając że jest do niego podobna. Chociaż nie potrafił odpowiedzieć na pytanie, czy gdyby miał możliwość zwiększyć swoje szanse na wygraną, to czy nie wykorzystałby tego. Każdy kolejny krok sprawiał wrażenie, jakby przybliżał go do zagłady. Jego lub jej. Nie miał pojęcia gdzie skończy się ta ścieżka, wiedział tylko że idą w przepaść. I tylko jedno z nich będzie miało okazję się z niej wydostać. Trochę żałował. Nieznacznie. Trochę bardziej. Naprawdę było mu szkoda że właśnie w ten sposób miała się zakończyć ich relacja, jednakże to nie była jego inwencja. To ona uknuła chytry plan, gdy on wyszedł z wyciągniętą ręką. Teraz już nie miała odwrotu - skoro tak postanowiła, będzie musiała z tym żyć. Póki jeszcze może. Miał cichą nadzieję że Ślizgonka zrozumie, że odrzuciła sympatię istoty absolutnej i przez to nie zazna spokoju po śmierci. Kto by pomyślał - pozwolił zrobić z siebie bolca na boku. I nic więcej. Jakie to żałosne. Kiedy usłyszał trzask spadającej gałęzi, jego serce wykonało fikołka bowiem był pewien że to już się zaczęło. Okazało się że jednak dziewczyna wcale go nie atakuje. Czy tak właśnie powinien się czuć? A może jednak obawiał się przegranej? Nie, nie wygłupiajmy się. Nie zdążył jej jednak odpowiedzieć. Nagle zaatakowało ich pikujące licho. Ku jego wewnętrznej uciesze rzuciło się od razu na Nemesis. Ułatwiało mu robotę, jak cudownie. Nawet nie będzie musiał sobie brudzić rąk. Twój plan nie wypalił, wiedźmo. Kiedy zobaczył jak dziewczyna uderzyła o drzewo wiedział, że wystarczy tylko się odwrócić i odejść z satysfakcją wymalowaną na twarzy, zanim stworzenie zainteresuje się również nim. To wszystko. Nie musiał robić już nic więcej, a to powinno być ich pożegnanie. Jego wzrok padł na przerażoną twarz panny Sigita. Dobrze, bój się, zaraz umrzesz. Ona zaraz umrze. Ona...zaraz umrze? Stworzenie leciało prosto na nią. O cholera, powinien się odsunąć, bo jeszcze zahaczy o niego. Stwór rozdziawił pysk i leciał prosto w jej stronę. Powinien się odsunąć i uciekać. To jest to co musi teraz zrobić i sprawa załatwiona. Szybki zwrot w tył i jeden wróg mniej. Zagrożenie wyeliminowane. Spojrzał na nią po raz ostatni, czując że milion przemyśleń w tył ułamku sekundy rozsadza mu czaszkę. I wtedy cichy głos w jego głowie napomknął mu, że nie chce widzieć jej po raz ostatni. Nie tego pragnął. Nie zdążył przemyśleć tego jak głupie i nietaktyczne jest to co robi. Nie pomyślał ani przez chwilę o tym że popełnia, jego zdaniem, największy błąd swojego życia. Nie obchodziło go to. To był błąd który każdy czasem musiał zrobić. Po prostu się rzucił. Stanął pomiędzy nią i stworzeniem, po czym poczuł jak dziób zaciska się na jego lewym barku i całkowicie go miażdży. Ręka zwisała teraz bezużytecznie. Skóra pękła, oblewając dziewczynę dość obficie jego krwią. Z bólu wzrok mu na chwilę zamgliło. Nie miał ani trochę kontroli nad sobą, nie wiedział też w jaki sposób zdołał dobyć noża prawą ręką tak szybko. To musiał być instynkt przeżycia, który chyba miał pomroczność jasną w momencie w którym ją zasłonił. Rzucił nim prosto w skrzydło stwora i mimo że nie zadał mu poważnych obrażeń, to licho puściło go i odleciało, wykonując kółko. Chwała niech będzie mugolskim sportom i Quidditchowi - gdyby nie to, jego celność nigdy by mu na to nie pozwoliła. Doskonale wiedział że ten konkretny rodzaj stworzenia potrafi unikać zaklęć. Upierdliwe jak cholera. Nie miał szans go trafić. Dalej nie rozumiał dlaczego właściwie pomaga tej cholernej Nemesis - gdyby miał instynkt samozachowawczy to dawno by uciekł i zostawił ją na pastwę losu. Stwór na chwilę zawisł w powietrzu, po czym przypuścił kolejny atak. Nie miał zbyt wielu możliwości w tej chwili, obawiał się bowiem że następny cios który to coś mu zada będzie ostatnim w jego życiu. Absolut hm? Gówno nie absolut. Martwy absolut. Nie tylko popełnił błąd zasłaniając ją, ale również poświęcił swoje życie jak ostatni Gryfon, a ona i tak zdechnie. Co za irracjonalna głupota. Co niby można zrobić stworowi, który potrafi unikać zaklęć? Każdy pojedynczy atak który może wykonać, nie ma szans powodzenia. A to bydle już się rozpędził i leciało. Zaraz, pojedynczy? Wtem go oświeciło. Czytał o tym, cholera, czytał o tym. Znał nawet kiedyś starszego uczniaka który się przechwalał że to jego najwspanialsza broń. Skoro pojedynczy atak nie ma racji bytu...
Ten nagły plan był jego kartą przetargową. Po raz kolejny zaprosił kostuchę do tańca, dzikiego tańca zmysłów. Jeśli mu się nie powiedzie jest martwy. Jeśli jednak da radę, to wróci z tarczą. Najszybciej jak mógł nakreślił różdżką znak nieskończoności.
- Enuma Elish - wykrzyknął unosząc różdżkę, a jego głos rozniósł się echem po całym lesie. Pomiędzy nim a Nemesis pojawiło się rozdarcie, wyglądało to trochę jakby wyrosła całkowicie nowa sfera. Wiedział że to zaklęcie jest mniej groźne niż wygląda. Nie miało to dla niego znaczenia, bowiem mogło spełnić swoją rolę - to był zmasowany atak, którego prawie nie dało się uniknąć. Czegoś takiego potrzebował. Z rozdarcia wysunęły się bronie białe - głównie miecze oraz włócznie. Zostało tylko dokończyć dzieła, kulminacyjnym ruchem. Machnął tym nędznym kawałkiem drewna w stronę nadlatującego stwora, a bronie ze sfery za nim wystrzeliły. Mimo że licho uniknęło wielu z nich, to warto pamiętać że zasoby tego zaklęcia nie kończyły się póki nie zostało przerwane. W końcu musiało do tego dojść - włócznia dźgnęła oko stworzenia, kilka kolejnych trafiło w klatkę piersiową, wiele innych broni ponabijało stworzeniu skrzydła. Nim doleciało do Gloma, spadło i zaryło w ziemię, lądując u jego stóp. Jeden z mieczy trafił nawet w środek czaszki. Dogorywało. Nie było zdolne do dalszej próby pozabijania ich. Marcus przerwał zaklęcie i zrobił kilka kroków na przód. Wycelował w czaszkę stworzenia i mruknął tylko:
- Bombarda
Może i to było głupie. Może i zamanifestował w ten sposób wszystkim mieszkańcom lasu że się tam znajdują. Nie myślał zbyt jasno. Utrata krwi, nadmiar emocji i wspaniałe uczucie korzystania z tak widowiskowego zaklęcia. I coś, co przygaszało wszystko inne - głos krzyczący w jego głowie raz po raz "debil, kretyn, idiota, trup". Wiedział że jeśli Nemesis zamierza go zabić, to w tej chwili jest to idealna sytuacja. Jest zmęczony, stoi do niej tyłem i nie zdąży się obronić. Coś podpowiadało mu że właśnie umrze. Czy miał czego żałować? Nie. To był całkiem niezły sposób na to, by zabić trochę nudy. Był gotowy. Niech się dzieje co chce. Walczył z czymś takim i przeżył - to wystarczy, by mógł zginąć z podniesioną głową.
Nemesis Sigita
Nemesis Sigita

Nauka poszła w las Empty
PisanieTemat: Re: Nauka poszła w las   Nauka poszła w las EmptyNie 24 Cze 2018, 19:29

Strach w tym momencie był wszystkim, co znała, jedynym budulcem całego jej jestestwa. Ironiczne. Nakromancja wypełniała jej życie od najmłodszych lat, a w tym momencie bała się śmierci bardziej niż czegokolwiek w całym swoim życiu. Nie chciała umierać, jeszcze nie tak dawno temu dopiero poczuła jak może smakować pełnia życia. Jak przyjemnie było łapać oddechy, czując jak czyjeś ramiona zamykają ją przed całym światem zewnętrznym...
I kiedy już myślała, że to koniec przed jej oczami pojawił się Glom. Na początku myślała, że to żart jej podświadomości, podsuwając jej jego obraz na chwile przed ostatnim tchnieniem. Kiedy jednak Ślizgon rzucił w Pikujące Licho nożem zrozumiała, że to nie agonalna wizja, a faktyczny stan rzeczy. Jej wargi przestały drżeć, gdy obserwowała w szoku jak zasłania ją własnym ciałem, przyjmując na siebie ostre kły. Gdyby nie szok zauważyłaby, że prędzej czy później co jakiś czas jego krew musi naznaczyć jej twarz. Nie miała jednak czasu na zbyt wiele przemyśleń, bowiem jasnowłosy szybko przeszedł do kontrataku. Najpierw nóż, potem specyficzny ruch różdżką, który znała z książek w domu rodzinnym. Bronie materializujące się z oślepiającego niebytu wyleciały z zawrotną prędkością, w końcu skazując stwora na porażkę - ale to zobaczył dopiero gdy cielsko wylądowało z łomotem tuż przed Marcusem. Nie uszło jej uwadze, że jedna ręka zwisa mu bezwładnie wzdłuż tułowia, znacząc ziemię kroplami posoki, jedna po drugiej. Huk bombardy ostatecznie odpędził zimne szpony zaciśnięte na jej wnętrznościach. Pojawiła się za to lawina myśli i sprzecznych odczuć.
Przecież chciał ją zabić, zniszczyć, pozbyć się jako zagrożenia lub niewygodnej konkurencji. Miał idealna okazję na zostawienie jej tu, a ostatni co Nemesis zobaczyłaby przed śmiercią byłby jego niknące w gęstwinie plecy i nienaturalnie jasne włosy. Mógł - nie zrobił tego. Mało tego, zasłonił ją świadomie się okaleczając. Przecież to dawało jej tak dobry oręż przeciwko niemu, że lepszego ze świecą szukać. Dlaczego więc popełnił tak głupi błąd? Dlaczego stał teraz do niej tyłem, dając okazje do każdego ataku skierowanego w jego osobę? Dlaczego? Dlaczego? Dlaczego?
Dlaczego uratował jej życie?
Prosta myśl, a wstrząsnęła nią niczym wyładowanie elektryczne. Ocalił jej życie. Ryzykując swoim. O co chodzi? Czy to kolejny plan? Może nie było żadnego planu?
Z nawału pytać wytrąciły ja kolejne krople krwi kapiące na ziemię tuż obok zwłok Pikującego Licha. On się zaraz wykrwawi, przemknęło jej przez myśl i nim zdążyła przemyśleć tę decyzję sięgnęła pod zakolanówkę. Podniosła się, czując jak bardzo ma obolały kręgosłup po bliskim spotkaniu z drzewem, po czym podeszła szybkim, nieco niezdarnym krokiem do Gloma. Prawie słysząc pulsowanie adrenaliny pożałowała bycia antytalentem w magii leczniczej, ale nie zamierzała się nad sobą użalać. Zdarła z chłopaka część koszuli i zaskakująco przytomnie spojrzała na ugryzienie.
- Niedobrze, jest spora szansa, że jad dostał się do krwioobiegu. - mruknęła cicho, bardziej do siebie niż do Marcusa, skupiona na opatrywaniu go. Za pomocą zaklęcia Aquamenti zmoczyła oderwany kawałek koszuli i wytarła jego skórę dookoła rany, po czym owinęła ją bandażem. Zorientowawszy się, że nie wzięła niczego, czym mogłaby zaczepić bandaż poświęciła jeden ze swoich kolczyków, wyginając go odpowiednio i mocując odpowiednio na opatrunku.
- Powinnam mieć w pokoju jeszcze jakiś eliksir, który sobie z tym poradzi. Albo któraś z dziewczyn. Najwyżej zniknie w tajemniczych okolicznościach.
Dopiero wtedy spojrzała na jego twarz i zorientowała się, że nie ma bladego pojęcia co powinna powiedzieć w tej sytuacji. "Dziękuję" wydawało się dziwnie nie adekwatne do całości zdarzenia. Myślała, że Ślizgon chce ja zabić przy pierwszej okazji, a on właśnie nie dość, że z takowej nie skorzystał to ryzykował własnym zgonem. Nie, "dziękuję" zdecydowanie nie wydawało się najlepszą opcją, nawet jeśli dobre maniery tego wymagały. Już nie chodziło o wychowanie, a o coś niedopowiedzianego, co cały czas umykało Nem.
- Chodź. - było jedynym, co przeszło jej przez gardło. Wyszli z lasu bez większych sensacji, nie odwracając się za siebie bez większego powodu. Udało im się przemknąć do Pokoju Wspólnego cudem, choć niedaleko celu bandaż zaczął przesiąkać, przez co Glom znaczył ich szlak. Dodatkowo zdjęła płaszcz i zarzuciła mu na ramię, każąc je owinąć, by nie psuło całego przedsięwzięcia. Kiedy dotarli do celu Sigita doszła do wniosku, że oszczędzi Marcusowi wędrówki po ślizgawce, dlatego od razu skierowała swoje kroki do jego dormitorium.
- Zaraz wracam, zajdę po ten eliksir i jeszcze trochę bandaża. Jak ktoś jest absolutem to chyba sobie poradzi z resztą drogi. - posłała mu szelmowski uśmiech, który nie objął oczu, po czym skierowała się w stronę swojego pokoju. Im dłużej to trwało, tym krzyki w jej głowie stawały się nie do zniesienia.
Dlaczego? Dlaczego? Dlaczego? Dlaczego? Dlaczego?
Idiotka! Kretynka! Taka okazja! Żałosne! Zasługiwałaś na tą śmierć!
Kiedy wróciła do jego pokoju bez słowa zabrała się do zmiany opatrunku, podając w między czasie chłopakowi fiolkę z eliksirem. Najgorsze przyszło potem, gdy nie miała co zrobić z rękami, a jej spojrzenie padło na zakrwawiony od wewnątrz płaszcz.
- Dlaczego.
To pytanie padło poza jej zdolnością pojmowania, nawet nie była pewna czy nie było tylko myślą, czy na pewno przeszło przez jej usta. Mimo to spojrzała na Gloma z lekko ściągniętymi brwiami, obawiając się odpowiedzi, choć nie wiedziała co niby może w tej sytuacji usłyszeć. Może właśnie dlatego znowu się bała.
Marcus Glom
Marcus Glom

Nauka poszła w las Empty
PisanieTemat: Re: Nauka poszła w las   Nauka poszła w las EmptyNie 24 Cze 2018, 20:00

Nie pamiętał zbyt dobrze drogi powrotnej. W głowie mu się kręciło - jedyne co pamiętał, to że czuł się żałośnie. Trzeba zaznaczyć jedną ważną rzecz. Był pewien że Nemesis potraktowała go avadą, a te drobne strzępki wspomnień to było jakieś idiotyczne pobożne życzenie. Obrazy stworzone przez jego własną wyobraźnię. Karą za jego butę, najwyraźniej było uświadomienie sobie że gdzieś głęboko w nim tkwiło pobożne życzenie by ją obchodził jego stan. Tak musiało być, skoro właśnie to widział tuż po swojej śmierci. Jakie to żałosne. Nie tylko popełnił głupi błąd, wykazując się brakiem piątej klepki i nadmiernym bohaterstwem. Nie tylko pozwolił sobie na przegraną ze Ślizgonką. Do tego jeszcze był tak żałośnie słaby, że teraz, kiedy to wszystko się już skończyło wyobrażał sobie że postanowiła mu pomóc. Jakie to irracjonalne. Jak nisko upadł. Kiedy już myślał że poznaje nowego siebie, okazało się że wcale się nie zmienił - wciąż był gówno warty. Naprawdę chciał czegoś takiego?
Wtem nagle go zostawiła, mówiąc coś do niego. W pobliżu było dormitorium. Tknęło go że wciąż czuje ból. Tknęło go, że to wszystko jest tak realne. Tknęło go, że po śmierci powinien być wolny od zmysłów i bodźców, które powodowały że czuł cokolwiek. Kiedy zobaczył że dziewczyna zniknęła mu z widoku, dotknął swojej twarzy. Była materialna. Żył? Nie zabiła go? Co tu się do zdzirowatych majciochów Morgany odślizgonia? Teraz to już w ogóle się zgubił. Poszedł do swojego dormitorium i warcząc coś o brutalnym mordzie który planuje na wszystkich którzy nie opuszczą pomieszczenia, przystanął przy szafce nocnej. Na szczęście zostawili go samego - nic dziwnego, w końcu wpadł tutaj z jedną ręką niesprawną, cały zakrwawiony z szaleństwem w oczach. Tylko kretyn by nie czmychnął gdzie pieprz rośnie. Ślizgoni byli na to zbyt inteligentni. Odważni kiedy zajdzie taka potrzeba, ale na pewno nie głupi.
Wtem do pokoju wpadła Nemesis i zaczęła go opatrywać i poić jakimś eliksirem. Znowu czegoś nie rozumiał i sam zadał sobie pytanie: dlaczego? Co tu się właściwie dzieje? Najpierw on zachowuje się jak ktoś kto dostał konfundusem, potem ona pokazuje się od strony, o istnieniu której nie podejrzewałby jej nawet najbardziej zaślepiony własnymi piórkami Puchon. Wtem dziewczyna powiedziała to, co w jego głowie odbijało się echem od dłuższego czasu. Dlaczego?
Tak bardzo sam chciałby to wiedzieć.
Jakiej niby odpowiedzi się spodziewała? Jaką niby odpowiedź miałby z siebie wykrzesać? Sam nie miał pojęcia, dodatkowo był bardzo osłabiony a jego mózg nie funkcjonował jak należy.
- Bo ja wiem - zaczął i urwał. Tak, brawo, królu złoty przemawianie to Twoja mocna strona.
- Być może, chodzi o to że poszłaś za mną - podjął - To nie w moim stylu zostawiać tych, którzy za mną podążają - nawet sam zauważył że jego głos jest trochę bełkotliwy. Żałował że w tym eliksirze nie było alkoholu. Potrzebował czegoś mocniejszego, żeby trochę uspokoić swoją wewnętrzną burzę emocjonalną. Zdrową ręką sięgnął do osławionej już szafki nocnej i wyciągnął do połowy odpitą butelkę, po czym popił nią eliksir. Radosne ciepło rozeszło się po jego gardle. Odstawił butlę na podłogę pomiędzy nimi.
- Może po prostu nienawidzę pikujących lich - wyrzucił z siebie ponownie. Potrzebował zapalić, więc tak też zrobił. Fajki również rzucił na ziemię, obok flaszki. Niech się częstuje jeśli chce. Nawet gdyby chciał, to nie mógłby jej zabronić. Najzwyczajniej nie był w stanie, fizycznie. Przygotowanie sobie alkoholu i palenia to był szczyt tego na co aktualnie było stać jego ciało. Zaciągnął się solidnie i nie odrywając papierosa od ust wypuścił dym.
- Albo... - tutaj urwał i przeniósł lekko zamglony wzrok tak, aby spojrzeć jej w oczy.
- ...po prostu nie chciałem dać Ci zginąć. Z jakiegoś powodu...ech - wypuścił znowu dym. Papieros w ustach zniekształcał jego słowa, więc nawet nie miał pewności czy dziewczyna rozumie co do niej mówił. Ponownie sięgnął po flaszkę i na moment wyjmując papierosa popił solidnie. Używanie tylko jednej ręki jest uciążliwe. Zaciągnął się jeszcze i wtedy dopiero postanowił dokończyć.
- ...nie chcę stracić kogoś takiego. Nie wiem. To nie ma sensu - dokończył a w jego głowie wykwitła pewna myśl, która pożarła wszystkie inne. Co on właśnie powiedział? Nie tylko jest kretynem pozbawionym instynktu, nie tylko jest gryfońskim półmózgiem. To mu nie wystarczy - należy gadać jeszcze głupsze rzeczy. A może nie takie głupie? Może faktycznie nie chciał stracić kogoś takiego. Kogoś takiego. Tylko kogo? Na to pytanie już nie znał odpowiedzi.
Nemesis Sigita
Nemesis Sigita

Nauka poszła w las Empty
PisanieTemat: Re: Nauka poszła w las   Nauka poszła w las EmptyNie 24 Cze 2018, 20:50

Nie tego się spodziewała, choć przy dłuższej chwili namysłu doszła do wniosku, że nie wiedziała czego miała się spodziewać. Widziała oczami wyobraźni wiele scenariuszy - Glom wzruszający ramionami i każący jej sobie iść, patrzący na nią z kamienną twarzą i mówiący, że tylko on może ją zabić i że przy następnej okazji jej ciało wyląduje jako pokarm dla takiego Pikującego Licha. Wyśmiewający ją, próbujący obrazić, milczący, pogardliwy. Tak, każda jedna wizja była mniej przyjemna od drugiej, a Nem nie wiedziała czemu tak bardzo nie chciała, by którakolwiek okazała się prawdą. Nikt wcześniej nie ratował jej życia, a gdyby przy pierwszej takiej okazji okazało się to być przejawem czystej litości lub częścią planu, aby zabić ją osobiście... Nawet nie wiedziała jak miałaby zareagować, ale na pewno coś by w niej pękło. Nie znała jednak tego mechanizmu, nie miała pojęcia cóż to za kruchy trybik się w niej znajduje.
I wśród tych wszystkich obaw słowa, które padały z ust Marcusa nie pasowały do żadnego ze schematów. Słuchała każdego z nich z mocno zaciśniętymi ustami, nie do końca kontrolując swoje ciało. Jakaś jej część poczuła ulgę, która jednak szybko zniknęła w natłoku kolejnych myśli. Co się dzieje? Do jasnej cholery, jak długo się niby znali? Jak długo rozmawiali? Nawet spali ze sobą raptem dwa razy, jeśli nie rozdrabniać się na każdy pojedynczy orgazm. Dlaczego, więc wszystko jest takie skomplikowane i nieuchwytne? Dlaczego z jednej strony przyzwyczajenie każe jej następnego dnia wyrzucić Ślizgona ze swojego życia jak papierek po cukierku, a w tym samym czasie jej dłonie są w ciągłej gotowości, by przesunąć się po jego ramionach i plecach, złapać za włosy i nigdy nie puścić? Dlaczego świadomość konieczności zakończenia tej farsy walczy zaciekle z chęcią utonięcia w błękitnych oczach, stania się jednością po raz kolejny i kolejny? Podświadomość podsuwała, że dodatkowo ma miejsce batalia między zasadami wpojonymi przez rodzinę, a nieodpartą chęcią, by chociaż raz w życiu móc skulić się w sobie i pozwolić, by ktoś choć na chwilę stał się jej murem, tarczą i strażnikiem. Dlaczego tym kimś w pierwszej kolejności był Glom? Co i w którym momencie się stało, że wylądowali w tym położeniu?
Nie umiała odpowiedzieć na żadne z pytań, a jej głowa pękała od natłoku uczuć i myśli. Stery przejmował stopniowo instynkt, a nawet on był mniej zapalczywy niż zwykle. Sięgnęła po papierosa i odpaliła go. Kiedy się skończył wzięła kolejnego i powtórzyła cały cykl. Cisza powoli robiła się nieznośna, a ona nie umiała na poczekaniu znaleźć czegokolwiek, co pomogłoby ją rozgonić, przełamać. Czuła ciężar w okolicy splotu słonecznego, żołądek boleśnie się skurczył.
- Dziękuję. - wypaliła cicho i od razu poczuła się jak idiotka. Nie, Sigita, to nadal nie jest moment, gdy to jedno słowo załatwia sprawę. Czego nie zrozumiałaś? Czemu ty non stop czegoś nie rozumiesz?
Wtem przyszła jej idealna rzecz, a przynajmniej w jej własnym mniemaniu nie miała sobie równych. Będąc tak blisko śmierci przypomniała sobie siebie sprzed prawie siedmiu lat. Drobną dziewczynkę, która od paru tygodni skrzętnie gromadziła składniki na Wywar Spokojnej Śmierci. Pamiętała to uczucie desperacji, by jak najszybciej wypić fatalną miksturę i tylko czekać, by za parę dni zasnąć i mieć to wszystko za sobą. Pamiętała uczucie stania nad przepaścią, gdy chęć zakończenia własnego życia jest tak silna, że prawie sprawia fizyczny ból, a solą dla tej rany była świadomość, że nie ma nikogo, kto powiedziałby właśnie to, co w końcu przeszło przez jej usta.
- Cieszę się, że żyjesz.
Kąciki jej ust zadrżały, po czym jeden z nich uniósł się nieco wyżej, ukazując Marcusowi typowy dla normalnej Nem szelmowski uśmiech. Jak bardzo wielkie znaczenia miały te słowa? Chodziło tylko o spotkanie z Pikującym Lichem czy może o całokształt? Może cieszyła się, że chłopak w ogóle zaczął stawiać kroki na tym świecie, by w końcu dotrzeć tutaj - do tego dormitorium, w którym wszelkie granice zostały przekroczone. Nie było sensu jej pytać, jeszcze nie wiedziała.
Poczuła dziwne zakłopotanie po tych słowach, za co skarciła się w duchu. Mimo to, odwróciła się, by podnieść kolejny bandaż, który przyniosła ze swojego kufra pod łóżkiem. Świadomość antytalentu uzdrowicielskiego sprawiała, że w swoich zasobach miała istny szpital. Odchrząknęła, po czym nasączyła bandaż kolejnym eliksirem.
- Jeśli użyjesz tego bandaża na noc rana powinna się zasklepić do rana. Zdejmij go nie później niż w południe, przy dłuższym kontakcie ze skórą potrafi powodować poparzenia. Nie jestem orłem w eliksirach, więc coś schrzaniłam podczas warzenia tego. Laski lecą na blizny, ale ta nie będzie zbyt pociągająca.
Wiedziała, że zaczyna pleść głupoty, ale stwierdziła, że chyba jednak woli to niż morderczą ciszę.
Marcus Glom
Marcus Glom

Nauka poszła w las Empty
PisanieTemat: Re: Nauka poszła w las   Nauka poszła w las EmptyNie 24 Cze 2018, 21:31

Dziękuję? Kto wpadł na pomysł że to coś co można powiedzieć w takiej sytuacji? Kto tak w ogóle mówi? Prawie już na to odpowiedział, bo zabrzmiało to przynajmniej bardzo, bardzo dziwnie i nie na miejscu. Tak przynajmniej mu się zdawało - jakoś tak źle to brzmiało. Już prawie na to odpowiedział, gdy nagle Nemesis po raz kolejny się odezwała. "Cieszę się że żyjesz". Co masz na myśli kobieto? Czy cieszy się że żyje teraz? A może że ogólnie? Nie, po co miałaby coś takiego mówić. Co on miał na to odpowiedzieć. Po raz kolejny - co tu się właśnie działo, bo on powoli się w tym gubił. Na chwilę się zawiesił - dlaczego to zrobiła? Postawiła go w dziwnym położeniu. On w sumie ją też, chwile wcześniej - czy to była po prostu zemsta, czy to było szczere, czy...co tu się dzieje, to bardzo dobry zwrot. Powtarzanie go aż nie razi, bo naprawdę nie miał pojęcia. Uspokoiło go że zaczęła mówić coś o bandażach. Tak, to dobry pomysł mówić o czymś innym - to daje mu chwilę by zebrać myśli, by dowiedzieć się co zamierza odpowiedzieć. Czy zamierza odpowiedzieć. Sytuacja robiła się coraz bardziej krępująca. Już wiedział co powinien powiedzieć - pójdę spać, idź do siebie, dobranoc. Jednakże kiedy tylko o tym pomyślał i przygotował się by wyrzucić z siebie to słowa, poczuł się znacznie gorzej. Z jakiegoś powodu zabolało go to bardziej niż wszystkie rany które dzisiaj odniósł. Na samą myśl że mógłby ją teraz odesłać coś w jego wnętrzu wyło i domagało się jego autodestrukcji, za wpadanie na takie genialne pomysły. To nie tak że nie chciał zostać sam - nie obawiał się samotności, lubił swoje własne towarzystwo. Po prostu z jakiegoś nieznanego mu jeszcze powodu, nie chciał by ona sobie poszła. Nagle dotarło do niego, że coś wisi w powietrzu, coś czego żadne z nich nie rozumie, bo są głupimi autystycznymi dziećmi. Wolałby chyba jeszcze raz zostać poturbowany przez to cholerne licho, niż pozwolić sobie żeby to wszystko spieprzyć. Dalej nie wiedział co spieprzyć, wiedział jednak że nie zamierza. Nie miał planu. Nie miał taktyki. Zdał się na siebie. Nachylił się do niej i pocałował ją w usta. Krótko. Delikatnie. Nie tak jak wcześniej, bardziej było to symboliczne. Czemu to zrobił? Nie miał pojęcia. Nie wiedział co właściwie robi, co właściwie zamierza. Nie obchodziło go to. Nie chciał wiedzieć - chciał działać, niezależnie od tego do czego go to doprowadzi. Następnie przyłożył papierosa do ust i wciągnął tyle dymu, że z jego uspokajacza został niedopałek. Rzucił nim do popielniczki i położył dłoń na jej policzku. Co planował? Tego nawet on sam nie wiedział. Może właśnie dlatego to było tak wspaniałe.
- Nemesis. - pojedyncze słowo. Od kiedy on z taką lubością wypowiadał to imię? Sam siebie zaskoczył ile potrafi umieścić pasji w tym jednym wyrazie. Pasji i czegoś, czego nie potrafił rozpoznać, wiedział tylko że jest to odczucie rozgrzewające go od wewnątrz jak najlepsza Ognista. Jak tak dalej pójdzie to bez zaklęcia zmieni się w żywą pochodnię. Nemesis. Znaczenie jej imienia było ironiczne w tym wypadku.
- Gdybym narodził się ponownie, znając wszystkie swoje dotychczasowe błędy i mogąc je naprawić, wiele bym zmienił w swoim życiu. Gdybym wiedział jak skończy się ta krótka pogadanka przy fontannie...gdybym mógł wtedy pójść w inną stronę...nawet na moment nie przeszłoby mi przez myśl, by obrać inny kierunek - powiedział po czym zorientował się że...nie potrafi się wysłowić. Pierwszy raz w życiu nie potrafił sformułować myśli. Zupełnie jakby miał w gardle ogromną gulę, przez którą połowa słów które powinien wypowiedzieć nie chciała przejść.
- Gdybym mógł siedzieć tu z kimkolwiek na świecie, wciąż siedziałbym tu z Tobą. - brawo panie inteligentny, w dalszym ciągu brzmisz jak totalny idiota. Absolutny kretyn. Miał ochotę przyłożyć sobie różdżkę do skroni i sprawdzić czy da się rzucić avadę na samego siebie. Dlaczego było mu tak głupio? I dlaczego wygadywał takie rzeczy? A co najgorsze - dlaczego podobało mu się, że w tych wszystkich głupotach nie ma krzty kłamstwa? Jeszcze raz, tak na wszelki - co tu się dzieje? Co się z nim dzieje? O co w tym wszystkim chodzi?
I nagle go olśniło. Już wiedział co naprawdę chce jej powiedzieć. Potrzebował krótkiej przerwy żeby się do tego przygotować psychicznie - to było ciężkie, jednakże czuł taką potrzebę. Musiał to z siebie wyrzucić. To również brzmiało dość głupio, nawet w jego głowie...ale wiedział że to odpowiednie słowa. Coś, co tylko tacy jak oni mogą poprawnie zinterpretować.
- Jeśli nie odizolujesz się ode mnie, doprowadzimy się nawzajem do zagłady. To prawdopodobnie jedyna opcja. - powiedział znacznie ciszej, cały czas dotykając jej policzka i patrząc jej w oczy - Jednakże jeśli mam kroczyć z kimś po ścieżce chaosu mając w perspektywie całkowite zniszczenie ciała i duszy, to Illuminati mi świadkiem że z nikim innym nie wyruszyłbym w to piekło. Ostatnimi czasy spędzasz w mych myślach zbyt wiele czasu, żebym... - i teraz już naprawdę urwał. Po pierwsze - on dalej nie był świadom tego, o co właściwie chodzi z Illuminati. Czemu mu się tak powiedziało? Ale nie to było problemem. Ostatnie zdanie było już trochę zbyt szczere. Niespecjalnie chciał się przyznawać do tego, że sporo o niej myślał. Czuł się jak totalny idiota. Zerwał kontakt fizyczny sięgając po butelkę trunku i opróżniając przynajmniej połowę tego co w niej zostało. Czuł się jak totalny debil. Miał ochotę tłuc się tą butelką po tym pustym łbie. Jeśli ich relacja była grą w karty, to on trzymał je zdecydowanie zbyt nisko, bowiem odsłonił co miał.
Nemesis Sigita
Nemesis Sigita

Nauka poszła w las Empty
PisanieTemat: Re: Nauka poszła w las   Nauka poszła w las EmptyNie 24 Cze 2018, 22:21

Najpierw był dotyk na policzku. Prąd przebiegł od dłoni Gloma przez jej całe ciało, każąc jej się zatrzymać. Było coś dziwnego w tym dotyku. Coś, czego Nemesis nie rozumiała. Męski dotyk kojarzył jej się tylko i wyłącznie do tej pory z seksem, czystym popędem seksualnym, czynami mającymi doprowadzić do spełnienia fizycznych żądz. Ewentualnie z bólem, jeśli brać pod uwagę wspomnienia z domu. Ni więcej, ni mniej. Teraz było inaczej, i jak Byt jej świadkiem, doświadczyła przepalenia obwodów, konfrontując się z czymś, co przerastało jej moc obliczeniową.
Potem przyszło jej imię. Nemesis. Jej oczy rozszerzyły się na dźwięk tego jednego słowa, które przecież znała tak dobrze, a jednak czuła się jakby po raz pierwszy ktoś nazwał ją po imieniu. Powód był prosty, nikt wcześniej nie wymawiał go w ten sposób. Coś w głosie Marcusa sprawiło, że oddech uwiązł w gardle, a serce zatrzymało swój rytm na kilka sekund - lub wieczność, ciężko powiedzieć. W jej głowie pojawiła się nieodparta chęć, by usłyszeć to jeszcze raz. A potem znowu i tak kolejnych kilkanaście razy. W nadnaturalny sposób jego głos sprawiał, że zwykłe, dobrze znane dźwięki otulały ją na podobieństwo dymu z papierosa, przysłaniając obraz, jednakże dając spełnienie wewnątrz organizmu. Nie seksualne, takie zwyczajne. Życiowe.
Z każdym kolejnym zdaniem, które padało z ust Ślizgona czuła, że tonie. Przytłumiony krzyk na dnie czaszki kazał jej uciekać. Biec ile sił w nogach i nigdy nie oglądać się za siebie. Na wszelkie wypadek rzucić jeszcze Szatańską Pożogę i zostawić za sobą zgliszcza. Strach przed czymś niezrozumiałym i nowym był potężny, jednakże to jak działał na jej organizm było prawie identyczne jak coś zgoła innego. Ucisk w żołądku, skurczone płuca, dla których każdy oddech był wyzwaniem, ołowiana kula w gardle, nie pozwalająca nawet na przełknięcie śliny. A wszystko to w otoczeniu ciepła, które przypominało upalny wiatr lub przyjemny, rozgrzewający wywar, którym ktoś postanowił wypełnić jej krwioobieg.
Zanim się zorientowała chłonęła każde z jego słów, choć wciąż miała przeczucie, że nie powinna. Że Sigita tak nie robi, Sigita zdobywa dominację i odchodzi, zanim dojdzie do właśnie takich sytuacji. Z drugiej jednak strony dobiegał głos, który mógłby być żeńską wersją pewnego sześciorękiego gnojka, który podsuwał Nemesis tylko jedno - Pierdoli mnie co robi lub nie Sigita. Pierdoli mnie rozpiska wytycznych. Pierdoli mnie dosłownie wszystko.
Napotkała spojrzenie błękitnych oczu, w których to właśnie równie dobrze mogła teraz tonąć i robiłaby to z uśmiechem na ustach.
Prawie wszystko.
Dlaczego? Co się dzieje? Czemu się tak dzieje? Czemu się tak czuję? Czemu nie chcę tego przerywać? Czemu mam wrażenie, że rozpadam sie na milion kawałków, jednocześnie czując jak wznoszę się na wyżyny, ponad wszystko, co do tej pory znałam?
Już nawet nie szukała odpowiedzi, orientując się jak bardzo to nie miało sensu. Tyle razy była dumna ze swojego instynktu, więc czemu odrzuca go teraz, właśnie w chwili, gdy wszelka logika zawodzi? Przecież to jego naturalne środowisko, świat, w którym sam ustalił zasady i po którym tylko on umiał się poruszać. Kiedy więc miał dojść do głosu jak nie teraz?
Tak też się stało, puściła smycz, którą wcześniej starała się utrzymać, choćby i resztkami sił. I nagle wszystko stało się takie proste, oczywiste. Wciąż głęboko w niej pulsował strach, ale to nie miało znaczenia, było tylko działanie w zgodzie z pierwotnym głosem swojego istnienia.
Podniosła się na kolana, by przejść po podłodze i znaleźć się tuż na przeciwko Gloma. Spojrzała na niego, a jej źrenice praktycznie przysłaniały zielone tęczówki, pozostawiając ledwo widoczną obwódkę. Ta czerń chłonęła przez sekundę każdy detal jego twarzy - jej kształt, wysokość kości policzkowych czy nosa, szerokość i kolor ust, sposób w jaki włosy opadały po jej bokach... Wszystko. Miała wrażenie, że wszystko dzieje się w zwolnionym tempie, zupełnie jakby zadziałał jakiś narkotyk, ale wiedziała, że żaden nie znajdował się w jej żyłach. To była po prostu ona. Uniosła dłonie, by ująć w nie twarz Ślizgona, delektując się momentem dotyku. Jej spojrzenie przyszpiliło jego własne.
- Więc spalmy ten pieprzony świat, Glom. Razem. - przemówiła cicho, jakby w transie, po czym pocałowała go. Nie tak namiętnie jak na początku tego dnia czy jeszcze wcześniej. To nie było pożądanie, to była pasja, pragnienie, niemy krzyk oraz swoiste połączenie uległości i siły. Było jej lżej. Zupełnie jakby zrzuciła ze swoich barków niewyobrażalny ciężar, jakby wszystko, co przetrwała miało doprowadzić ją do tego momentu.
Kiedy w końcu się odsunęła przez chwilę nadal nie odwracała wzroku od Gloma, jakby widziała go tak naprawdę dopiero po raz pierwszy - takim jakim jest. Dopiero po krótkim milczeniu wzięła kolejnego papierosa i go odpaliła, siadając obok chłopaka tak, że stykali się ramionami.
- Wiem, co jest napisane w regulaminie, więc nie zaproponuję skrzydła szpitalnego, ale jak bandaż nie pomoże to rano zagadaj do kogoś dobrego w eliksirach.
Czy zepsuła w jakiś sposób nastrój? Być może, ale miała wrażenie, że każde z nich powiedziało wszystko, co powinno paść tu i teraz. Niby niewiele - a jednak więcej niż ktokolwiek by się spodziewał.
Marcus Glom
Marcus Glom

Nauka poszła w las Empty
PisanieTemat: Re: Nauka poszła w las   Nauka poszła w las EmptyNie 24 Cze 2018, 22:51

Trochę mu ulżyło. Albo nie zrobił z siebie takiego debila, albo ona zrobiła z siebie taką samą debilkę - to nie miało znaczenia, ważne że oboje trochę oczyścili atmosferę i wyjaśnili sobie to i owo.
- Tak, razem - odparł tylko i nagle coś się w nim zagotowało. SpalMY. My. To słowo z jakiegoś powodu sprawiło że wszystko pomiędzy jego podbrzuszem a gardłem postanowiło się zmixować w jeden niesamowity eliksir. Nieznany eliksir. Właściwie to w rozmemłaną papkę która sama nie wiedziała o co właściwie w tym chodzi. Wizualizacja jego głosu w głowie właśnie machała w górze wszystkimi sześcioma rączkami w geście zwycięstwa krzycząc coś na kształt "jak zwykle instynkt na prowadzeniu". Cokolwiek. To nie miało znaczenia. Znaczenie miało tylko to że czuł się lepiej. Lepiej niż od...sam nie pamiętał od kiedy. Pomimo tego że pozostałości jego barku piekielnie rwały, a sam był osłabiony i wycieńczony, to czuł się lepiej. Spokojnie a zarazem wiedział, że w jego wnętrzu trwa prawdziwa burza. Kiedy go pocałowała zrobiło mu się jeszcze dziwniej. Dokładnie to samo zrobił chwilę wcześniej. A więc to tak to wygląda z drugiej strony. Coś znowu podskoczyło mu w żołądku. Jak tak dalej pójdzie to zacznie nerwowo chichotać jak podlotek. Co się z nim podziało, to on nawet nie. Nie bardzo wiedział co powiedzieć, więc z ulgą przyjął zmianę tematu.
- Wiesz ile reguł mamy do odhaczenia? Jak tak dalej pójdzie, to uwiniemy się w tym półroczu - powiedział z szerokim, niewymuszonym uśmiechem. Dawno go nie używał, to fakt, ale dawno też nie czuł takiego miszmaszu emocjonalnego - miał święte prawo żeby zachowywać się dziwnie. Był skołowany. Również postanowił jeszcze zapalić. Wyciągnął ostatniego z paczki - cholera, to już trzecia dzisiaj. Ta przyssawka zwana przez niektórych Nemesis, naprawdę była wybitna w opalaniu go. Każdemu innemu przynajmniej by przyłożył, ale jakoś mu to nie wadziło. To dziwne. Dawno nie pozwalał nikomu palić jego fajek, a nawet jeśli to na pewno nie w takiej ilości. Skubana, tak szybko zdobyła sobie aż nadmiar specjalnych praw. A niech ją wszystkie licha tego świata.
Niezależnie od tego jak niepochlebnie by nie marudził w myślach, to za każdym razem gdy jej imię padało w jego głowie, to miał ochotę się uśmiechnąć. To było dopiero irracjonalne. Nic z tego nie rozumiał, ale tak w sumie było całkiem dobrze. Zdecydowanie dobrze. Wtem wpadło mu coś do głowy. Coś, czego nigdy nie zaproponował jej do tej pory. Co prawda mógł zostać źle zrozumiany, ale uznał że nawet jak przystanie na tą opcję która była niepoprawna, to wcale by nie narzekał. To i to brzmiało nieźle.
- Nemesis. Nie wracaj dzisiaj do siebie - powiedział. Z samej treści brzmiało to jak rozkaz, jednakże po tonie szło rozpoznać że nie do końca tak było. To raczej...manifestacja pragnień, coś w ten deseń. Aczkolwiek do prośby było temu dość daleko.
- Spędź ze mną dzisiejszą noc. I poranek. - dodał i ponownie spojrzał jej prosto w oczy. A niech to wszystkie byty i prawdy tego świata go wybatożą, jakież ona miała piękne oczy. Jak mógł tego nie zauważać przez tyle lat? Jak bardzo głupi musiał być przez pięć lat, żeby w końcu zrozumieć że to co mogło doprowadzić go do nirvany, było cały czas tak blisko.
Nemesis Sigita
Nemesis Sigita

Nauka poszła w las Empty
PisanieTemat: Re: Nauka poszła w las   Nauka poszła w las EmptyNie 24 Cze 2018, 23:34

Wszystko opadło i zastanawiała się czemu to stało się dopiero teraz. Czemu nie odwalili tego już dawno temu? Odpowiedź była oczywista - kiedyś Glom nie był tym, kto teraz zdawał się być integralną częścią jej krwi. Kiedyś... Pierdolić to "kiedyś". Nie ma już "kiedyś", jest teraz i z dziwnym rodzajem ulgi stwierdziła, że bardzo jej się podoba to teraz. A jak już jesteśmy przy tym, co się podoba Nemesis to do tej listy można dopisać szeroki uśmiech Marcusa. Zobaczyła go po raz pierwszy i nie mogła oprzeć się wrażeniu, że ten facet ma naturalny talent do zaskakiwania jej. W tym wydaniu wyglądał ...dobrze, miło dla jej oczu i czegoś tam w środku. Musiała przyznać przed samą sobą, że bardzo lubiła ten uśmiech. Odwzajemniła go, zaskoczona swobodą z jaką jej to przyszło. Ona również dawno nie korzystała z tego wyrazu twarzy w wersji bez wplecionej pogardy czy morderczych intencji. Dziwne. Zupełnie jakby uczyła się samej siebie na nowo, pozwalając niewidzialnej masce opaść, skruszyć się na podłodze męskiego dormitorium Ślizgonów.
- Na to wygląda. Co my będziemy wyczyniać potem? Naloty na Ministerstwo w weekendy? - zaśmiała się lekko, zakładając włosy za ucho. Od razu ją to uderzyło, bo nigdy wcześniej nie wykonywała tego ruchu. Prawie zadrwiła z samej siebie, że jej zachowanie pasuje bardziej do głupiutkiej trzynastolatki, ale w końcu dała sobie spokój. Jutro się powyzłośliwia, teraz skupi się na wolności wypełniającej jej płuca. Obok okruchów maski mogłaby zobaczyć pozostałości łańcuchów przeszłości i cienkich, ostrych jak brzytwa żyłek, które porozrywane już nie stanowiły zagrożenia. Właśnie, nie była w niebezpieczeństwie. Po raz pierwszy od niepamiętnych czasów poczuła się bezpiecznie, a wszystko za sprawą jednego szóstoroczniaka, który postanowił przewrócić jej życie do góry nogami.
Prośba Gloma zatrzymała ją na moment w miejscu. Znowu poczuła przyjemne ciepło spływające po jej karku, rozchodzące się po całym ciele. Wiedziała, co miał na myśli i uderzyło ją, że nikt nigdy jej tego nie zaproponował. Nikt nigdy nie okazał potrzeby, by po prostu była obok. Nie jako obiekt seksualny czy karta przetargowa. Tym razem już skarciła się pełną wiązanką, bo wiedziała, że jedna myśl więcej na ten temat i zrobi coś, czego od kilku ładnych lat świat nie widział - rozklei się. A tego jej duma by nie zniosła. Zamiast tego spojrzała na Ślizgona wyjątkowo łagodnie, a w tym spojrzeniu czaił się najzwyczajniejszy w świecie spokój. Skinęła głową i zabrała się za odwijanie bandaża.
- Pod jednym warunkiem. - powiedziała, odkładając przesiąknięty krwią opatrunek i z zadowoleniem zauważając, że rana przestaje w końcu upuszczać posoki jej... Komu właściwie? Nie, to nie były rozmyślania na teraz. Jutro. Jutro był dobry dzień na wszystko inne. Teraz po prostu ponownie przemyje ślad po ugryzieniu i owinie ją świeżym bandażem.
- Że ty spędzisz ze mną następną. Poranek też. - dodała w końcu, ponownie zapinając na białym materiale kolczyk, który już nadawał się tylko do tego - ale wcale nie było jej z tego powodu żal. Wręcz przeciwnie.
Kiedy kładli się spać tego dnia Sigita miała wrażenie, że straciła wszystkie swoje bariery. Czując przy sobie ciało Marcusa, chłonąc zapach jego skóry i czując jego tętno była obdarta z jakiekolwiek możliwości samoobrony przed światem zewnętrznym. Kiedy jednak objął ją ramieniem wiedziała, że to nic, że nie musi się bać niczego. Zasypiała spokojnie ze świadomością, że cokolwiek by się nie działo, tu i teraz była bezpieczna.

Say my name
And every color illuminates
We are shining
And we'll never be afraid again


**Koniec wspomnienia**
Sponsored content

Nauka poszła w las Empty
PisanieTemat: Re: Nauka poszła w las   Nauka poszła w las Empty

 

Nauka poszła w las

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

 Similar topics

-
» Nauka Patronusa '77-78
» Nauka Magii Niewerbalnej 77-78'
» Nauka Patronusa [Alex Hall]

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Marudersi :: 
Strefa Gracza
 :: 
Dodatki do postaci
 :: Myślodsiewnia :: Zakończone
-