Temat: Długość dźwięków samotności Czw 17 Maj 2018, 14:40
Opis wspomnienia
Cudem ocalała z z pożaru domu Tanja trafiła do szpitala. Nie tylko musiała zmierzyć się z bólem fizycznym, ale też psychicznym po śmierci mamy. Była skazana sama na siebie... Ale czy na pewno?
Osoby: Nicolas Sharewood, Tanja Everett
Czas: lipiec 1977
Miejsce: szpital świętej. Munga
Koszmar. Tak można było określić wszystko, co się zdarzyło w życiu Tanji. Zastanawiała się, czemu przeżyła. Dlaczego?! Musiała znosić ten ból, który rozdzierał ją od środka. Oparzenia już dawno przestały boleć, została po nich tylko zaczerwieniona skóra. Żebra nadal bolaly przy każdym wdechu, ale to nie z nimi był problem. Z sercem było gorzej. Tanja wstydziła się płakać i nie robiła tego od wielu lat. Aż do dziś. Spała wykończona płaczem, by ledwo otworzyć oczy i znów płakać. Żałowała, że przeżyła. Straciła mamę, nie miała gdzie mieszkać, a ojciec będzie chciał dokończyć dzieła. Kiedyś. Opuchnięte powieki zaczęły się zamykać i pozwoliły Tanji znowu się zdrzemnąć. Chociaż na chwilę. Oddychała krótko, ale spokojnie.
Nicolas Sharewood
Temat: Re: Długość dźwięków samotności Czw 17 Maj 2018, 20:49
Nad Hamilton nastał nowy dzień, blade promienie słońca uparcie wdzierały się do pokoju budząc rozespanego Nicolasa i informując go o kolejnym dniu pełnym nowych wyzwań. Ku własnemu ogromnemu zdziwieniu, obudził się z uśmiechem na ustach u wyjątkowo dobrym samopoczuciu. Nie za bardzo wiedział jak ma zareagować na tak niespodziewany oraz wyjątkowy jak na niego niecodzienny stan emocjonalny. Po jego ostatnim rozbiciu psychicznym nie było najmniejszego śladu i sam się sobie dziwił, że wszystkie troski tak nagle i bez ostrzeżenia go opuściły. Przeciągnął się leniwie siadając na skraju łóżka, odruchowo zaczesując dłonią włosy do tyłu. Postanowił jednak nie zadręczać się na siłę i najzwyczajniej w świecie zaakceptował fakt, że ma wyjątkowo dobry humor. Rześko wstał z łóżka i z lekkim uśmiechem na ustach ruszył w stronę łazienki, po porannej toalecie udał się do kuchni z której dochodził piękny zapach świeżo smażonego boczku i naleśników, ucałował w policzek mamę, która krzątała się po pomieszczeniu cicho nucąc jakąś piosenkę –Dzień dobry mamusiu – przywitał się z uśmiechem na ustach, od czasu gdy jego ojciec wyjechał do Ameryki w interesach ich życie wyglądało zupełnie inaczej, a dobry humor zdawał się nie opuszczać również pani Sharewood. Usiadł przy stole, nalewając sobie soku do szklanki, z której zaraz upił dwa duże łyki, w oczy rzuciła mu się gazeta, która niedbale leżała na drewnianym meblu. Na pierwszej stronie widniało zdjęcie domu, który stał w płomieniach, zaś główny nagłówek głosił „Czy Everett pozbiera się po tragedii?”. Serce w jego piersi na chwilę zatrzymało się, gwałtownie wstał z miejsca, po czym biorą papierowe czasopismo wyszedł z domu, nie siląc się na jakiekolwiek próby wytłumaczenia swojego zachowania. Niecałą godzinę później jego stopy przekraczały próg Szpitalu św. Munga, siłą wyciągnął od pielęgniarki informację, w której sali leży Tanja, musiał ją zobaczyć, nie ważne co będzie później, musiał przekonać się na własne oczy, że dziewczyna żyje. Całą drogę bił się z myślami, analizując całą sytuację, w artykule nie było zbyt dużo informacji, a on? Wręcz wariował, wyrywając włosy z głowy. Wpadł do placówki niczym szaleniec, żądając widzenia z Gryfonką, zaś każda próba powstrzymania go była bezcelowa. Do pomieszczenia, w którym leżała brunetka wpadł niczym burza, jednak stając przed drzwiami, które teraz były jedynym co dzieliło go od dziewczyny, dopadły go wątpliwości. Po wydarzeniach w szatni Everett zdawała się go unikać, a i on również stronił od jej towarzystwa. Bijąc się z własnymi myślami, nagle poczuł jak koło jego nogi coś przebiegło, spojrzał w dół, a jego oczom ukazała się fretka – Rubin. Kąciki ust chłopaka uniosły się ku górze na jego widok, schylił się podnosząc zwierzaka do góry –I ty kolego tutaj, tęsknisz za nią co? – zapytał, nie oczekując odpowiedzi, zamiast tego trochę niepewnym krokiem wszedł do pokoju. Brązowowłosa Gryfonka leżała na jednym z łóżek, odzianych w białą pościel, wizualnie nie wyglądała najgorzej. Pogrążona we śnie, oddychała spokojnie i miarowo. Chwilę przypatrywał się jej bladej i poranionej twarzy, po czym podszedł bliżej, siadając na krześle, które stało tuż obok. Jego oczy pozbawione wyrazu wpatrywały się w dziewczynę, spuścił wzrok czując się nieco nie na miejscu. Nie był nikim z rodziny, ani przyjacielem, chociaż wrogiem też nie mogła go nazwać, był Nicolasem Sharewoodem i nikt poza nim samym nie powinien być dla niego ważny, a jednak. Ta w gruncie rzeczy niepozorna brunetka w jakiś sposób zawładnęła nim, czego sam do końca nie był w stanie wytłumaczyć. Westchnął cicho, obiema rękoma, ściskając jej dłoń, zaś fretka, która jeszcze niedawno siedziała na jego kolanach, położyła się obok niej zwijając w kulkę. Obserwując ją, poczuł swego rodzaju obawę, była tutaj, namacalna, żywa a jednak nadal się o nią martwił, ten który innych miał w głębokim poważaniu przejmował się niejaką Everett. Gdyby zapewne ktoś jej o tym powiedział, ta uznała by to za żart i to wcale nie śmieszny. Czy życie nie jest okrutne? Tak wiele nieszczęść ostatnio doświadczyła ona w swoim młodym życiu, choć przecież była dobrym człowiekiem. Nigdy nie dawała losowi podstaw do tego, by teraz mścił się na niej, w tak okrutny sposób. Zagryzł wargę i przymknął oczy nie chcąc patrzeć na jej widok w takim stanie.
Tanja Everett
Temat: Re: Długość dźwięków samotności Sro 20 Cze 2018, 13:54
Pogrążona w śnie Everett nie płakała i dzięki temu zbierała te resztkę sił, jaka jej jeszcze została do życia. Nie chciała się budzić, wracać do świadomości, że została już totalnie sama. Nawet Rubin zginął w tym całym pożarze lub uciekł i już nigdy się nie odnajdzie... we śnie wszystko było jak dawniej. Było tak, jak jeszcze była całkiem mała. Rodzice kochali się, ona była roześmiana i szczęśliwa... Każdy sen niestety musi się skończyć i Tanja poczuła nagłe szarpnięcie, które wyrwało ją ze świata kolorów i dźwięków. Obraz zrobił się całkowicie czarny, nastała depresyjna cisza przerywana jedynie odgłosem jej własnego oddechu i kroków na korytarzu... Świadomość wróciła i uderzyła Tanję jak stu-kilowy głaz. Poczuła, jak resztki łez zbierają się w kącikach. Nie chciała otwierać oczu mając nadzieję, że znowu zaśnie... lecz Rubin, który dojrzał minimalny ruch na twarzy swojej pani wbiegł na nią i zaczął mokrym noskiem dotykać jej policzków i piszczeć. Tanja otworzyła oczy ze zdziwieniem. Serce, które tak pragnęło ustać w swojej pracy zabiło mocniej. Pojedyncze łzy spłynęły po policzkach Gryfonki. Cieszyła się, tak bardzo się cieszyła na widok pupila... chociaż on został przy niej. -Rubin... przestań. -na ustach Tanji pojawił się cień uśmiechu, gdy musiała aż obrócić głowę na bok, żeby oszalała z radości fretka nie weszła jej zaraz do nosa lub gardła. Gdy brunetka chciała podnieść dłonie do pupila, poczuła, że jedna z dłoni jest dziwnie cieplejsza i lekko wilgotna od potu, a kątem oka dojrzała szybki ruch... Podniosła wzrok na chłopaka, który siedział przy jej łóżku. Zamarła, nie wiedząc, co powiedzieć. -Nico? Co Ty... tutaj... jak... -zaczęła zadawać mnóstwo pytań, sama nie mając pojęcia, na które chciała najpierw usłyszeć odpowiedź. Zamrugała speszona, a na jej policzkach pojawiły się rumieńce. Spuściła wzrok. -Nie wyglądam najlepiej... -wyszło tylko z jej ust, jakby jej wygląd miał teraz jakiekolwiek znaczenie.
Nicolas Sharewood
Temat: Re: Długość dźwięków samotności Pon 02 Lip 2018, 22:22
Wpatrywał się w nią jakby zaczarowany, nie mógł oderwać wzroku od jej twarzy, delikatnie poranionej zapewne przez odłamki szkła, ale nadal pięknej. Spoglądał na nią z dziwnym mętlikiem w głowie wzdychając cicho, tak naprawdę nie powinno go tu być, zdawał sobie doskonale z tego sprawę, tylko ta dziwna siła, która przyciągała go do niej niczym magnes nie pozwoliła by postąpił inaczej. Wiadomość o tragicznym wypadku w posiadłości państwa Everett była tak szokująca, że działając nie myślał logicznie, sam nie wiedział co dokładnie sobie myślał. Teraz nie było odwrotu, nawet gdyby uciekł ona dowiedziałaby się o jego wizycie, przecież tak uparcie chciał się tutaj dostać. Targany emocjami, o które nie podejrzewał samego siebie, tylko ona budziła w nim, coś więcej niż pożądanie, była dla niego tajemnicą i otwartą księgą zarazem. Czas płynął, lecz dla niego jakby stanął w miejscu, nie wiedział ile czasu spędził z nią przy tym łóżku, nic poza nią nie miało znaczenia, dźwięki dobiegające z dala, krzyki, światła i kolory otaczające tą dwójkę. On wpatrywał się z nią, czekając na najmniejszy gest, jednak Rubin dużo wcześniej zauważył zmianę zachodzącą w panience Everett, kiedy to miarowy, spokojny oddech został zastąpiony przez ten szybki, a bicie serca stało się głośne, że małe uszy zwierzaka były w stanie je usłyszeć. Na próżno Nicolas podjął próbę powstrzymania zwierzaka, który niczym z procy wbiegł na brunetkę trącając ją mokrym nosem. Widział łzy spływające po jej policzku, nawet przez chwilę chciał coś powiedzieć, jednak w ostatniej sekundzie powstrzymał się przed tym, czekając aż sama zda sobie sprawę z jego obecności. Chciał dać jej ten czas, ostatnio los nie był dla niej zbyt łaskawy, a on wiedział, że był przekleństwem Tanji, nie zdziwi się, gdy zacznie na niego bluzgać, zasługiwał na to. Powinien ją chronić! Chciał ją chronić……..naprawdę tego chciał. Zacisnął dłoń w pięść, przenosząc na nią wzrok, a wtedy ich spojrzenia spotkały się, smutek niebiskich oczu wbił go w krzesło, były takie…..sam nie potrafił dokładnie określić swoje uczucia, nawet rumieniec pojawiający się na jej policzkach, nie zmył go. -Wyglądasz….dobrze – stwierdził siląc się na delikatny uśmiech, chciał jej powiedzieć tak wiele, jak bardzo się martwił, co poczuł gdy dowiedział o wypadku, miał dziewczynie tak wiele do powiedzenia, ale zamiast tego milczał. Westchnął spuszczając wzrok na swoje nogi, zabrakło mu słów, może odwagi? -Wiem, że jestem ostatnią osobą, którą chciałaś tu zobaczyć, ale…….. – urwał w połowie zdania, po czym przeniósł swoje zmartwione spojrzenie na brunetkę.
Tanja Everett
Temat: Re: Długość dźwięków samotności Pią 27 Lip 2018, 00:10
Ból, który dał jej odrobinę spokoju, gdy tylko pogrążyła się we śnie wrócił ze zdwojoną siłą. Fizycznie i psychicznie. Jedyne co rozpraszało jej uwagę była postać Nicolasa i Rubin, który oszalały z radości piszczał, drapał jej po resztkach niepokaleczonej twarzy i miział mokrym noskiem. Utrudniał jej rozmowę z Gryfonem, a może wręcz zapewniał jej dodatkowy czas. Ze sporym wysiłkiem dziewczyna podniosła zdrowszą rękę i złapała fretkę za kark. Przesunęła go niżej z cichym jękiem i odczekała, aż zwierz się uspokoił. Dopiero wtedy głaskała białe futerko, delikatnie i czule. Nie chciała przedłużać tej chwili w nieskończoność, dlatego wróciła spojrzeniem do Nico. Akurat również spojrzał w jej oczy. Tanja czuła się niezwykle speszona. Co miała mu powiedzieć? Opowiedzieć co się stało? Prosić go o milczenie? Kazać się wynosić? Mętlik w głowie spowodował zawroty i niepewność. Słysząc słowa Nico delikatnie parsknęła śmiechem i mocno jęknęła, łapiąc się za złamane żebra. Wykrzywiła usta w coś na wzór uśmiechu. -To najładniejsze kłamstwo jakie dotąd usłyszałam. -odparła nieco weselej niż dotychczas. Sama poczuła wstępujące na nowo rumieńce na policzkach i też odwróciła wzrok. Miała właśnie otworzyć usta by przerwać niezręczną ciszę, ale przerwał jej Nico. Spojrzała na niego z wysiłkiem. -Nieprawda, ja... -zająknęła się. Co miała powiedzieć? Że wolała by go tu nie widzieć? Czy właśnie wręcz przeciwnie? -...miło Cię widzieć, na prawdę. -podniosła nieco głowę do góry. -Wolałabym się jednak z Tobą spotkać w innych okolicznościach. Pogruchotana przez tłuczki na boisku w skrzydle szpitalnym niż skatowana przez ojc...-zaczęła coraz szybciej mówić, aż nagle urwała. Poczuła rosnącą gulę w gardle. Odchrząknęła cicho.
Nicolas Sharewood
Temat: Re: Długość dźwięków samotności Nie 29 Lip 2018, 11:56
Nie pamiętał, kiedy ostatni raz był w Mungu, wyjątkowo jednak tego miejsca nie trawił, nic więc dziwnego, że przed wejściem do sali, w której leżała Tanja chodził po korytarzu, niczym lew w klatce, warcząc na każdego, kto odważył się do niego zbliżyć. Miał ochotę coś przekląć jakąś porządną klątwą - coś albo kogoś. Wydawało mu się, jakby wszyscy ci zawszeni magomedycy nie potrafili nic - dosłownie nic! - zrobić. Strzępki informacji, rozkładanie rąk, dla niego to wszystko było za mało. On musiał wiedzieć, co jest nie tak. Kiedy w końcu przekroczył próg poczuł jakby coś ciężkiego właśnie spadło na jego ramiona, mimowolnie powodując, że ugięły się pod nim nogi, jej widok sprawił, że zakuło go serce. Jeśli kiedykolwiek w tym całym biegu pochmurnej, szarej rzeczywistości zdaje Wam się, że chwila ciszy i spokoju jest jak na lekarstwo, macie tylko część racji. Bo w końcu wszystko zależy od tej całej rzeczywistości... Jeśli jest to rzeczywistość magiczna, pełna niesamowitych zjawisk i... wysysających duszę pocałunków, to chwila bezczynności stanowi wieczność. Teraz niestety miał przed sobą inną rzeczywistość, przepełnioną ból oraz cierpieniem. To była taka chwila… moment w którym nie wiedział jak powinien się zachować, co powinien powiedzieć czy jaki wyraz twarzy przybrać. Widząc Tanję w takim stanie ciężko było mu zebrać myśli, ułożyć sensowne zdanie, które nie byłoby ujmą dla dziewczyny. Nicolas spostrzegł jak wiele wysiłku od Gryfonki wymaga nawet najmniejszy ruch, a to wywoływało u niego swego rodzaju psychiczny ból. Siedział jak na szpilkach, nie sądził, że ich kolejne spotkanie odbędzie się właśnie w takich okolicznościach, tej niepewnej przyszłości, którą przed sobą miała. Był tu, ale czuł się w tej rzeczywistości tak abstrakcyjnie, jakby tkwił w koszmarze, który po części również na nim wywierał ogromny wpływ, choć wcale nie powinna. Panienka Everett była mu nadal obca, więc dlaczego zaczęło mu zależeć? Zależeć na tym, by nie była sama kiedy się obudzi, chciał być przy niej i uważał to za niezwykle ważne. Był przekonany, że kupuje sobie czas, lecz nie miał jej tego za złe, jemu po często również było to na rękę, mógł dzięki temu zebrać myśli. -To wcale nie było kłamstwo – odpowiedział uśmiechając się delikatnie, miał nadzieję że uda mu się poprawić brunetce humor, chociażby w małym stopniu. Jak miał prowadzić z nią rozmowę? Doskonale wiedział, co a raczej kto był przyczyną całego wypadku. Kto tak bestialsko zrujnował w miarę poukładany świat. Na samą myśl zacisnął pięści ze złości. -Znam prawdę Everett – przyznaje, niepewnie chwytając jej dłoń w swoją. - Nie oczekuje od ciebie żadnych wyjaśnień – dodał, wstając ze swojego miejsca i kierując swoje kroki w stronę okna. Schował dłonie w kieszenie. –Masz jakąś rodzinę? – zapytał.
Tanja Everett
Temat: Re: Długość dźwięków samotności Pią 03 Sie 2018, 00:55
Dlaczego los musiał spleść ścieżki Tych dwojga akurat teraz? On wiedział co przeżywa ona, ona po raz pierwszy miała kogoś kto ją rozumie. Miała? No właśnie. Nie było to kwestią posiadania, ale jakoś lżej się myślało o kimś, że jest jej. Jakby nie patrzeć, nie byli parą, nawet przyjaciółmi... a może już byli? Łączył ich przede wszystkim ból, a nie mierne wrażenie współczucia, którego Tanja tak nienawidziła. Dziewczyna poczuła palące uczucie na policzkach, kiedy Nico uparcie twierdził, że nie kłamał. Uśmiechnęła się nerwowo i w jakimś naturalnym odruchu odgarnęła włosy za ucho. Obejrzała się spłoszona, kiedy Nico hardo przyznał, że zna prawdę i nie musi się z tym ukrywać. Trzymał jej dłoń w swojej, co było najmilszym uczuciem na świecie. Z cichym jękiem w sercu przyjęła fakt, że chłopak podchodzi do okna. No tak, jemu też było ciężko z takim jarzmem, jakie od lat nosiła Everett. Na pytanie o rodzinę, serce Gryfonki zatrzymało się na ułamek sekundy. Czuła, jak łzy napływają jej do oczu i opuszczają je, spływając po zaróżowionych nadal policzkach. -Miałam... tylko mamę. Spłonęła w tym pożarze. -odpowiedziała w końcu na tyle załamanym głosem, że od razu można było poznać, że płacze. Otarła szybko oczy wierzchem dłoni. Została sama. Zupełnie sama...
Nicolas Sharewood
Temat: Re: Długość dźwięków samotności Czw 23 Sie 2018, 13:46
Najgorsze były pierwsze minuty. Najgorsze było uczucie obezwładniającej bezsilności, przenikającej go do szpiku kości niemocy i absolutnego żalu, który ogarniał go za każdym razem.. Był boleśnie świadomy tego, że nie potrafi jej pomóc, więc co tu właściwie robił? Po co przyjechał rzucając wszystko? Przecież była zwykłą dziewczyną, jak tuzin innych spotykanych każdego dnia… a może jednak nie była taka zwykła? Darował sobie zbędę słowa. One i tak by nie pomogły, powtarzane w kółko, niczym magiczna mantra, wcale nie sprawiłyby, że nagle byłoby dobrze. Wręcz przeciwnie – zdawał sobie sprawę, jak mogą na nią działać, ile ją musi kosztować utrzymywanie pozorów, jak silna jest. Nie musiała się odzywać, by wiedział jak trudne to jest. Tracąc najbliższą osobę, czujemy się dokładnie tak jakbyśmy tracili grunt pod nogami, a potem tylko spadamy, w przerażającą, czarną otchłań, która zdaje się nie mieć końca. Najgorsze były pierwsze minuty, kiedy uświadamiasz sobie, co tak naprawdę się stało, kiedy poszczególne sceny zaczynają składać się w jeden obraz, tak niepożądany, jakby nieprawdziwy, a jednak. Kolejne minuty były nieco przyjemniejsze, świadomy jej obecności czuł się lepiej, miał nadzieję, że i ona czuła podobnie. Wiedział. Brunetka nie potrzebowała współczucia, należała do osób które wręcz nienawidziły pełnych litości spojrzeń, w tym była tak podoba do niego. Kciukiem gładził jej poranioną dłoń, gest mający uspokoić Gryfonkę, dodać jej otuchy, mówiący jednocześnie „nie jesteś sama”. Niestety był człowiekiem, któremu z wielkim trudem przychodziło okazywanie uczuć, które według niego były oznakami słabości. Dlatego musiał odetchnąć, uciec od jej spojrzenia, pozbawić się jej dotyku, którego równocześnie bardzo pragnął. Ruchliwa ulica zdawała się być spokojniejszym miejscem, choć drogą wciąż przejeżdżały samochody, a chodnikiem kroczyli w pośpiechu ludzie. Nie odwrócił się, słysząc łamiący się głos będący wyrazem łez płynących z pięknych, niebieskich oczu Tanji. Nie odwrócił się, zacisnął dłonie w pięści, opierając czoło o zimną powierzchnie szyby. -Jeżeli myślisz, że zostałaś sama… to się mylisz – stwierdził zachrypniętym głosem. Nie wiedział czy powinien powiedzieć coś jeszcze, cała ta sytuacja była irracjonalna. Nie wiedział czego się spodziewać, kiedy zdecydował żeby ją odwiedzić, a teraz… czuł jak coś ciężkiego opada na jego ramiona, poczucie odpowiedzialności o tą drobną dziewczynę spadło na niego jak grom z niebie. –Będę przy tobie. – dodał, kierując swoje spojrzenie na jej twarz.
Tanja Everett
Temat: Re: Długość dźwięków samotności Pon 27 Sie 2018, 18:46
Tanja czułą się odrealniona od tego świata. Fakty poprzedniej nocy dochodziły do niej jak przypływ morza. Uderzały z niesamowitą siłę o brzeg jej serca, powodując jego drżenie. Następnie rozpraszały się powoli, subtelnie, aż do czasu jak serce na chwilę się uspokoi. Wtedy następowało kolejne uderzenie, czasem silniejsze od poprzedniego. Ból, który towarzyszył ciągle, z prawie takim samym natężeniem był o wiele znośniejszy niż taki, który pojawiał się skokowo z różnym poziomem zadawanego cierpienia. Tanja była przyzwyczajona doskonale do tej zadry w sercu, która siedziała tam ładnych kilka lat i w każdej minucie życia nie dawała zapomnieć o swoim istnieniu. Teraz musiała walczyć z nagłymi wahaniami i to powalało ją na kolana. Nie znała tego, nie umiała sobie z tym poradzić... czuła, jak cała ta wewnętrzna kontrola emocji i siła zanikają gdzieś w odmętach otchłani. I do tego wszystkiego pojawia się Nicolas, którego intencji Gryfonka nie umiała poznać od dobrych paru miesięcy. Był dla niej zagadką, niby pełny sprzecznych emocji, ale gdzieś tam w środku... dobry chłopak. Źle się czuła w jego towarzystwie, ale nie dlatego, że go nie lubiła. Nie wiedziała nawet, czy go lubi. Często o nim myślała. To na pewno. Jednak teraz... obnażona z tajemnicy, z skorupy tej "silnej Everett", pełna okaleczeń, wystawiona jak danie na talerzu... Podniosła wzrok, słysząc zachrypnięty głos chłopaka. Otarła na szybko ostatnie łzy, które opuszczały jej zapuchnięte i zaczerwienione oczy. Przełknęła cicho ślinę. -Aaa... ja dziękuję... bardzo, tylko... kim ja dla Ciebie jestem? -zapytała, próbując nie łamać już głosu. -Nie mam nic do zaoferowania... oprócz biedy i całej gamy blizn, które mnie szpecą. I ojca, który nie odpuści i jeszcze będzie chciał dokończyć co zaczął. -Tanja drżała z wysiłku, więc opadła na poduszki. Przymknęła na chwilę zmęczone oczy.
Nicolas Sharewood
Temat: Re: Długość dźwięków samotności Sob 08 Wrz 2018, 21:59
Ból zdawał się być nieodłącznym elementem życia każdego człowieka, miał o tym niemałe pojęcie. Wiele razy zmuszony był do zaciskania zębów, utrzymywania pozorów. Musiał być silny, czasem przychodziło mu to z ogromnym trudem, kiedy nagle małe epizody łączyły się w jeden większy, wyprowadzając go z równowagi, gdzie kolejne zrywy jego odwagi tłamszone były jeszcze większym okrucieństwem. Nauczył się z tym żyć, ignorować ból nawet w chwili, gdy zdawał się być już nie do zniesienia, nic nie bolało bardziej niż ciosy zadane przez tych którzy powinni nas chronić, w ramionach których powinniśmy czuć się bezpieczni, znajdować opokę. Westchnął cicho obserwując Tanję kątem oka, jak wiele ona musiała teraz czuć bólu? Nie chodziło tylko o ten fizyczny, rany z czasem się zagoją, pojawią się blizny lub nie zostanie po nich nawet najmniejszy ślad, jednak psychiczny. Ten rodzaj bólu był najgorszy, sprawiał że człowiek zamykał się w sobie, stawał się wyobcowany, każdego dnia obecny i wcale nie malał na sile. Siedział głęboko w sercu, rozcierał duszę, nie dawał spokój, brakowało ukojenia, nic nie mogło go ukoić, prawda czyż nie? Założył dłoń na kark rozmasowując spięte mięśnie, skrzydełka jego nosa poruszały się szybko, oddychał płytko. Nie mógł patrzeć na jej łzy, w jego oczach była niczym najdelikatniejszy kwiat, teraz nieco obdarty, pozbawiony codziennego blasku, ale dla niego nadal niezwykle piękny. Nie odpowiedział nic na jej pytanie, zamiast tego podszedł do łóżka siadając na jego skraju, dotknął koca którym była okryta z niemym pytanie, kiedy uzyskał zgodę odsłonił jej poranione ciało, skryte jedynie pod cienką koszulką i spodenkami, nawet pod nimi widział liczne bandaże pokryte krwią, która plamiła nie tylko ubranie ale i łóżko. Dotknął jej ramienia, po którym przebiegało dość głębokie zadrapanie. Dotknął tego miejsca, delikatnie z niezwykłą finezją, zupełnie jakby dotykał drogocennej, chińskiej wazy. –Nie szpecą – stwierdził prawie, że szeptem –Pokazują jak silna jesteś, a ty pokazujesz jak wiele masz do zaoferowania, mimo bólu który ktoś ci sprawił – dodał, pochylając się nad nią delikatnie, ich czoła właściwie się ze sobą stykały, wpatrywał się w toń jej niebieskich oczu, które go hipnotyzowały –Nigdy o tym nie zapominaj – nakazał z wyraźną mocą w głowie, po czym złożył na jej wargach pocałunek, subtelny. Nie potrafił powiedzieć kim dla niego jest, nie potrafił nawet określić kim on mógłby być dla niej. To kosztowało podjęcia zbyt dużej odpowiedzialności, nie był na to jeszcze gotów. Dlatego musiał zrobić to, co wychodziło mu najlepiej, uciec. Gdy tylko oderwał od niej swoje usta, wstał po czym nie mówiąc nic ruszył do wyjścia, jeszcze tylko będąc przy drzwiach obrócił się do niej przez ramię. Po czym zniknął za drzwiami.