IndeksIndeks  SzukajSzukaj  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

Share
 

 Nikolai Asen - magia bezróżdżkowa

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość
Nikolai Asen
Nikolai Asen

Nikolai Asen - magia bezróżdżkowa Empty
PisanieTemat: Nikolai Asen - magia bezróżdżkowa   Nikolai Asen - magia bezróżdżkowa EmptyWto 17 Maj 2016, 23:01

- Nie.
Asenowicze byli siłą i stabilizacją, w Wielkim Tyrnowie wiedział to każdy czarodziej. Nie było żadnego niepotrzebnego wynoszenia rodu na piedestały, żadnego nobilitowania ich i nadawania znaczenia większego niż takie, które rzeczywiście mieli. Nikt nie miał ich za bogów, herosów i męczenników gotowych do poświęceń. W jednej z bułgarskich karczm nikt nie opowiadał o bohaterskich dokonaniach rodziny ani też o politycznych debatach, które kończyć mieliby w sposób dumny i budzący zachwyt. Nie było legend opiewających hart ducha mężczyzn i egzotyczne piękno kobiet. Nie było poematów, bajek opowiadanych dzieciom na dobry sen i przepięknych, rozbudowanych porównań znaczących proste być jak Asen. Mimo tego jednak byli symbolem, który każdy rozumiał, pojęciem, którego nie trzeba było dodatkowo wyjaśniać. Wciąż jednak można było je podważyć, zanegować, poddać w wątpliwość. A któż miał to zrobić lepiej, niż jeden z elementów tego w fascynującego obrazu, jakim niewątpliwie byłby portret Asenowiczów?
- Nie, tato. To bez sensu. Nie chcę.
Co zabawne, sam protest także oparty był na symbolu, może nawet bardziej znaczącym i cięższym od samego nazwiska. Cierń. Wiekowa różdżka od dawna już nierozerwalnie kojarzona z familią. Asen bez Ciernia w zasadzie Asenem nie był, bo jak miałby? Ujęcie w dłoń rzeźbionej, zaskakująco wygodnej - na pierwszy rzut oka wcale bowiem na taką nie wyglądała -rękojeści było rytuałem, swego rodzaju inicjacją, przyznaniem pełni praw. Do tego czasu było się, oczywiście, członkiem rodziny, traktowanym normalnie i szanowanym tak, jak wszyscy inni, pozostawał jednak niedosyt i nienazwana nuta goryczy, która kłuła jednak przy każdym głębszym wdechu.
Teraz zaś różdżka spoczywała na blacie ojcowskiego biurka i co i raz przywabiała wzrok młodocianego dziedzica nazwiska. Rozparty w gustownym, szerokim fotelu siedemnastoletni Nikolai nawet nie krył tęsknoty, jaka gościła w jego oczach za każdym razem, gdy zerkał na rodzinny artefakt, podobnie jak nie ukrywał swej niechęci do złożonej mu właśnie... propozycji?
- Nie widzę potrzeby - podkreślił więc po raz kolejny, unosząc spojrzenie na siedzącego po drugiej stronie biurka Kiryla. Marsowa mina jego ojca, a jednocześnie aktualnej głowy rodziny nie była dla młodego czarodzieja żadnym ostrzeżeniem i nawet na chwilę nie powstrzymała dość bezczelnych protestów.
- Nie widzisz potrzeby. - Ton starszego z Asenów był jednak spokojny, mocno kontrastujący ze zmarszczkami przecinającymi czoło. Bo choć w kontekście potomków tejże rodziny nie należało zapominać o ich porywczości i zapędów dominacyjnych, to jednak łatwo było dać się zwieść pozorom. Pozorom, wedle których kolejni czarodzieje wywodzący się z dworku pod Wielkim Tyrnowem byli eleganckimi, opanowanymi, doskonale wychowanymi dżentelmenami. Pozorom, które kazały patrzeć na nich jak na intelektualistów, nie wojowników. W sprzyjających okolicznościach poglądów tych nie trzeba było weryfikować. W innych, przy nieco mniejszym uśmiechu losu... Cóż. Naprawianie błędu zbyt rychłej i łatwowiernej oceny Asenów było znacznie bardziej bolesne niż w przypadku innych jednostek.
- Nie widzisz potrzeby, bo...? - kontynuował więc Kiryl spokojnie, choć drapieżny błysk w stalowych tęczówkach mówił swoje. Odmowa syna nijak nie była po myśli ojca.
- Bo po co mi to? - Nikolai sapnął cicho i zmienił pozycję, jeszcze bardziej nonszalancko rozkładając się w fotelu. - Magia bezróżdżkowa. Świetnie. Miesiące - nie, lata uciążliwych, nie gwarantujących sukcesów ćwiczeń po to, żeby potem tego nie używać? Na Merlina, przecież ja nie będę czarował bez różdżki! - Czarnowłosy młodzieniec parsknął cicho. - To byłoby głupie. Cierń. Miałbym go schować do szuflady?
Odchylając się w swym własnym siedzisku, Kiryl założył ręce na piersi i lustrował syna uważnym, świdrującym spojrzeniem przez chwilę tak długo, że nawet Nikolaiowi musiało się wreszcie zrobić nieswojo. Absolwent Durmstrangu, zwykle nie mający problemów z walką o swoje, w kontaktach z ojcem prędzej czy później docierał do etapu wycofania się i skulenia jak smagnięty batem. Teraz jeszcze wciąż trochę go od tego dzieliło, tym niemniej stracił rezon. Musiał. Mało kto potrafił udźwignąć siłę i chłód Kiryla.
- Cierń. - Wyartukułowana przez mężczyznę powoli nazwa rodzinnego artefaktu brzmiała inaczej, dumniej i bardziej niedostępnie. - Cierń jeszcze nie jest twój.
Nikolai wciągnął powietrze gwałtowniej niż miał w planach i spiął się wyraźnie. Skóra, jaką obity był zajmowany przez chłopaka fotel zaszeleściła cicho, gdy chłopak drgnął lekko, wbijając w ojca niepewne spojrzenie.
- Nie jest, ale... - zająknął się, gdy jednak złapał się na podobnej słabości, chrząknął cicho i skrzywił się. Był Asenem, do cholery. Żaden Asen się nie jąka i żaden Asen się też nie waha. - Ale będzie - stwierdził więc potem zamiast zapytać. - Mam siedemnaście lat, skończyłem szkołę, zakwalifikowałem się na kurs klątwołamaczy. Zasłużyłem.
Ciche parsknięcie Kiryla było niczym policzek wymierzony w chłopięcą twarz, którego nie mogła złagodzić nawet odrobina dumy, którą mimo wszystko dało się dostrzec w ojcowskim spojrzeniu. Nikolai był ambitny, tego nie można było mu odmówić. Uczył się dobrze, poszerzał wiedzę także poza szkolnym programem, szukał nowych doświadczeń i kształcił się z determinacją naprawdę godną podziwu. Określenie go mianem lenia czy młodzieńca unikającego obowiązków byłoby nie tylko niesprawiedliwe, ale tak dalekie od prawy, że nikt by w to nie uwierzył. A jednak ojciec to podważał. Podważał - czy raczej nie uważał za wystarczający argument, by w pełni syna docenić.
- Nie będzie. - Dłoń Kiryla nie drgnęła nawet, wciąż spoczywając spokojnie na podłokietniku fotela. Cierń wciąż spoczywał tam, gdzie przedtem, na samym środku masywnego biurka. Mimo tego w jednej chwili stał się odległy, tak bardzo odległy, że Nikolaia to fizycznie zabolało. Tam, gdzie można by dostrzec ewentualnie czcze groźby, siedemnastolatek widział rzeczywiste zagrożenie. Bo ojciec... On nie żartował. To nie była żadna gra, próba podpuszczenia syna. Kiryl po prostu stwierdzał fakt, nic mniej i nic więcej. - Nie dostaniesz różdżki jeśli nie podejmiesz się nauki.
Zimny dreszcz skuł mięśnie chłopaka w bolesnym skurczu. Ojciec miał prawo to zrobić, mógł odmówić mu przywileju dzierżenia rodzinnego skarbu. Choć Nikolai był naturalnym pierwszym kandydatem do odziedziczenia Ciernia, nie było prawa mówiącego, że Kiryl nie może oddać go innemu potomkowi rodziny, któremuś z kilku kuzynów, jakich posiadali. Mógł i siedemnastoletni Bułgar nie miał najmniejszych wątpliwości, że ojciec to zrobi. Nie bez żalu - nie pokaże go, ale będzie go czuł; nie bez rozczarowania - to będzie aż nadto widoczne w każdym geście i każdym spojrzeniu, ale zrobi to. Naprawdę to zrobi.
Ultimatum. Bo dotychczasowa ambicja nie wystarczała. Bo aktualne osiągnięcia - przewyższające dokonania rówieśników, bo przecież Nikolai zawsze starał się bardziej, chcąc zasłużyć na uznanie ojca - to było zbyt mało. Bo Kiryl oczekiwał więcej, zawsze żądał więcej.
I dostawał. Brał wszystko co chciał. Bo był Asenem, do cholery.
 
Kapitulacja była naturalna, wynikała z prostego rachunku zysków i strat. Młody Bułgar nie chciał się uczyć, nie chciał poświęcać kolejnych porcji swego wolnego czasu na dalszą naukę czegoś, do czego w ogóle go nie ciągnęło. Nie chciał tkwić w rodzinnej bibliotece wtedy, gdy jego rówieśnicy przeżywać będą najlepsze chwile. Nie chciał krążyć między domem a kolejnymi kursami wtedy, gdy jego znajomi ruszą w świat, korzystając ze swej młodości. Nie chciał, ale musiał. Musiał, bo myśl o pozbawieniu go rodzinnego skarbu, przepięknego i potężnego Ciernia, bolała. Wydziedziczenie nigdy nie było możliwością, którą rozważał i choć postawienie się ojcu z pewnością nie pozbawiłoby go domu, to i tak straciłby wszystko, na czym mu zależało. Cierń. Rodzinny artefakt, który fascynował go od... Zawsze? Jego obsesja. Jego pragnienie. Jeszcze nim skinął głową wiedział, że przegrał, po raz kolejny przegrał z własnym ojcem.
 
To Kiryl go uczył, zaskakująco cierpliwie wykładając kolejne reguły tej specyficznej dziedziny magii. Teraz, gdy Nikolai się zgodził - czy raczej po prostu podkulił ogon i podporządkował się - mężczyzna znów pełen był wyrozumiałości. Wymagał, ale nie ponaglał. Znosił niepowodzenia i zdawkowo chwalił za sukcesy. Przede wszystkim jednak tłumaczył, tłumaczył, tłumaczył, wskazując jedyną skuteczną ścieżkę do opanowania zaklęć niewizualizowanych żadnym gestem.
 
Przypomnij sobie pierwszy raz, Nikolai. Pierwszy raz, gdy poczułeś tę siłę. Byłeś wtedy u Igora, pamiętasz? Pokłóciliście się o dziewczynę, o tę... Lenę? Zdemolowałeś mu pokój nawet o tym nie wiedząc. Szyby w oknach roztrzaskały się na tysiące kawałków, drewniana szafa, którą tak lubiła matka Igora, poszła w drzazgi. I sam Igor, on też oberwał, prawda? Wyrzuciłeś go na ścianę, ale i tak gorsze były późniejsze problemy ze słuchem. To ciśnienie, wysadziło mu bębenki. Uzdrowiciele z Munga naprawili to, oczywiście, sam Igor też nie miał do ciebie żalu - wręcz się cieszył, bo przecież sam, choć młodszy od ciebie, wcześniej odkrył swój dar - ale ty gryzłeś się tym przez kilka kolejnych tygodni i nie chciałeś przyjąć do wiadomości, że tak się zdarza. Przy całej twojej fascynacji magią, przy całym zaczytywaniu się w zebranych przez nas książkach - wciąż miałeś opory przed próbami okiełznania swej siły. Tłumaczyłem ci, że nic podobnego już się nie stanie, że wszystko szybko opanujesz, ale nie chciałeś mi wierzyć. Każda nieświadomie wzniecona iskra, każde stłuczone naczynie czy sztućce wyrzucone gwałtownie z szuflady - wszystko to utwierdzało cię w przekonaniu, że sobie nie poradzisz.
Z perspektywy czasu to całkiem zabawne, nie sądzisz?

 
Nie wiedział, ile razy zmuszony był słuchać tych wspomnień i jak wiele razy musiał odtwarzać je sobie sam, rozkładając na czynniki pierwsze to, co wtedy czuł. Spacerując po domowej bibliotece raz po raz wracał do czasów, gdy wciąż jeszcze nie wiedział, jak nad sobą panować i gdy wciąż wpadał przez to w błędne koło frustracji. Kontrola była poza jego zasięgiem i drażniło go to na tyle, że kontrolował się jeszcze mniej. Ognisty temperament Asenowiczów wyciekał z niego przez wszystkie pory jego skóry a on nie potrafił, w żaden sposób nie umiał sobie poradzić z odpowiednim ukierunkowaniem tego, co w nim siedziało.
Ale Kiryl zawsze dostawał przecież to, czego chciał, także nauka Nikolaia musiała więc zakończyć się sukcesem, nie było innej możliwości. Młody Bułgar musiał przyswoić rzucanie zaklęć bez uspokajającego, szorstkiego dotyku rękojeści różdżki - i musiał umieć je wykorzystywać, co przecież wcale nie znaczyło tego samego. Ojca nigdy nie satysfakcjonowały półśrodki, wszystko albo nic, tylko tak mogło być. Nikolai więc nauczył się - i opanował wymaganą zdolność. Po roku potrafił rzucić wszystko, co ojciec mu zadał, po dwóch latach robił to już całkiem sprawnie, ale dopiero po czterech weszło mu to w krew na tyle silnie, by nie musiał się już nad tym zastanawiać. Brak różdżki sam z siebie przypominał schematy, wzbudzał odpowiednie reakcje, stosownie napinał mięśnie. Nonszalancki gest, pstryknięcie palcami, odruchowe machnięcie ręką, gdy różdżki nie było w zasięgu.
 

Nie usłyszał za to pochwały, dostał jednak artefakt. Cierń, którego technicznie już nie potrzebował. Czy to miało jednak jakieś znaczenie? Nauczył się. W pewnym stopniu na pewno spełnił oczekiwania, inaczej przecież nie byłoby mu dane zamknąć zmęczonej dłoni na rzeźbionej rękojeści. A to, że przekonanie o usatysfakcjonowaniu Kiryla wciąż było tylko jego własnymi domysłami i nadziejami, że nie dostał niczego bezpośrednio, że sam składał piękne słowa, które chciał usłyszeć... Nieistotne. Umiał sobie radzić z tym niedosytem. Umiał dusić żal w środku. Był w końcu Asenem, prawda? Potrafił wszystko, co jego przodkowie. Był Asenem. Był taki sam.
Jasmine Vane
Jasmine Vane

Nikolai Asen - magia bezróżdżkowa Empty
PisanieTemat: Re: Nikolai Asen - magia bezróżdżkowa   Nikolai Asen - magia bezróżdżkowa EmptyNie 22 Maj 2016, 18:55

Mam parę obiekcji, a raczej wskazówek do podania, które chciałabym abyś uiściła.
*przynajmniej dwie lekcje opisane dokładnie - jak szły mu próby te pierwsze i jak poszła mu pierwsza lekcja z sukcesem,
*kiedy zmienił nastawienie i czy w ogóle zmienił nastawienie do tego, czy jest mu ta zdolność potrzebna,
*czy ktoś w rodzinie okazywał taką zdolność,
*wytłumacz historię Ciernia - był w posiadaniu ojca, później otrzymał go Nikolai - to znaczy, że ojciec musiał sobie sprawić nową różdżkę? Co się stało z starą różdżką Nikolaia?
*czy zdolność po nauczeniu się objawia się przy gwałtownych emocjach jak złość, smutek i radość?
*czy kiedyś moc wymknęła mu się spod kontroli i w jaki sposób.
Nikolai Asen
Nikolai Asen

Nikolai Asen - magia bezróżdżkowa Empty
PisanieTemat: Re: Nikolai Asen - magia bezróżdżkowa   Nikolai Asen - magia bezróżdżkowa EmptyNie 22 Maj 2016, 20:25

Lekcje

Początki były trudne nie tylko dlatego, że sama zdolność, którą miał przyswoić, była umiejętnością wymuszającą lata praktyki, ale także ze względu na niechęć samego Nikolaia. Choć skapitulował i podporządkował się wymogom ojca, Asen Junior do samych ćwiczeń wcale nie był przekonany. Chciał Ciernia - i to jedyne, czego tak naprawdę potrzebował. Magia bezróżdżkowa wcale nie stała mu się bardziej potrzebna niż przedtem. Wciąż uważał, że jej nie potrzebuje bo... Bo nie. Na Merlina, wciąż przecież chciał móc zamknąć dłoń na rękojeści rodowego artefaktu i w ten sposób rzucać czary. Wywoływanie mocy na pstryknięcie palca? A po co mu to?
W efekcie pierwsze lekcje były pasmem porażek i bezsilnej, często zahaczającej o jawną agresję złości. Złości młodej, nastoletniej, bo Kiryl - nie, ten był spokojny. Raz po raz powtarzał te same instrukcje, podchodził do nich z różnych stron i czekał. Gdy Nikolai uległ już i zgodził się na naukę, podejście ojca zmieniło się diametralnie i na powrót pojawiła się mentorska cierpliwość.
Co nie zmieniało faktu, że młody Bułgar szalał. Zamykając się w domowej bibliotece - z rodzicielem, albo, później, także sam - bez ustanku powtarzał wpojony mu schemat. Przypomnij sobie, kiedy po raz pierwszy ujawniła się twoja magia, przeanalizuj emocje, które ci wtedy towarzyszyły i wywołaj je ponownie, tym razem jednak podporządkowując je swojej woli. Tkwiąc między regałami pełnymi ksiąg Asen zaciskał powieki, zęby i pięści, raz za razem odtwarzając w głowie tę kłótnię, która okazała się katalizatorem. Przypominał sobie zdumienie Igora, jego złość, szok oraz znacznie późniejszy śmiech. Przywoływał w wyobraźni twarzyczkę Leny, która sprowokowała wtedy spięcie. Wracał myślami do płatów tynku, które odpadły wtedy ze ściany pokoju jego przyjaciela i do sińca, jaki rozlał się na plecach Igora. Przede wszystkim jednak kurczowo chwytał się swej złości.
Złości, która nijak jednak nie potrafiła ujawnić się w zaklęciu, nie, kiedy nie towarzyszył temu stosowny gest.
A kiedy się udało? Lekcja jak każda inna, ćwiczenie pod okiem ojca. Kiryl rozsiadł się w jednym z dwóch dużych foteli i czekał, spoglądając na próby Nikolaia z zamyśleniem. Młody zaś robił dokładnie to samo, co przedtem. Nieprawdopodobnie spięty, wracał do chwil, które miały stać się źródłem jego mocy i, podobnie jak przedtem, próbował w jakikolwiek sposób ubrać to w widoczny gołym okiem efekt. Nie miał w głowie żadnych konkretnych schematów, jak to zrobić - ojciec nie dał mu takich gotowców, bo wszystko miało przyjść samo. No, i po prostu przyszło. Nikolai nie zmienił swego podejścia, nie spróbował nowej taktyki - za sukcesem mógł stać jakiś szczegół, którego nie pamiętał, coś nie do końca świadomego, drobny element, który z cichym kliknięciem wskoczył na swoje miejsce. Bułgar nie miał pojęcia, co to mogło być - ani wtedy, ani teraz. Po prostu przyjął stan rzeczy - zadziałało. Nie miał pojęcia, ile prób przedtem przeszedł, ale gdy rzucone samym słowem wingardium leviosa uniosło wreszcie jedną z leżących na biurku ksiąg, wyraźnie wkroczył w nowy etap. Nieistotne, że tom kołysał się chybotliwie w powietrzu i po ledwie kilku sekundach z hukiem spadł z powrotem na stolik. Nieważne, że po tej udanej próbie Nikolai czuł się psychicznie przerzuty, przeczołgany po najgorszej trasie. Nie miało też znaczenia, że nie czuł z tego powodu żadnej dumy.
Tak naprawdę ważne było tylko to, że zrobił kolejny krok ku rodzinnemu skarbowi.

Nastawienie do zdolności

Tak, zmienił je, aczkolwiek posiadanie tej umiejętności wciąż nie budzi w nim szczególnego entuzjazmu. Odkąd zaczął pracę jako pełnoprawny łamacz klątw nie mógł nie docenić praktyczności tego rodzaju magii, wciąż jednak preferuje używanie Ciernia. Z umiejętnością się nie obnosi i nie używa jej, dopóki nie musi.

Zdolność w rodzinie

Każdy jego męski przodek w prostej linii potrafił rzucać zaklęcia bez użycia różdżki, przy czym zawsze był to efekt nieprawdopodobnego wysiłku i ciężkiej pracy, jaki wkładali oni w próby, ćwiczenia. Jednym wychodziło to lepiej, innym gorzej, z entuzjazmem i chęciami też rzecz miała się różnie, każdy jednak był w stanie rzucać w ten sposób choćby najprostsze zaklęcia. 

Cierń

Cytat :
Nie jest egzemplarzem nowym. To jeden z nielicznych przypadków, w których różdżka zakupiona dla jednego właściciela bez trudu przechodzi przez ręce kolejnych potomków pierwszego posiadacza. Przed Nikolaiem z Ciernia, jak przyjęło się nazywać artefakt w rodzinie, korzystał jego ojciec, dziadek, pradziadek - i tak dalej, jeszcze przez cztery pokolenia wstecz. Różdżka przechodzi w ręce kolejnego właściciela wraz ze śmiercią poprzedniego - wcześniej nie podporządkuje się nikomu innemu jak swemu prawowitemu posiadaczowi. 
Wśród Asenów mówi się, że moment, w którym Cierń nie da się ujarzmić nowemu pokoleniu będzie zapowiedzią schyłku rodziny. Ile w tym prawdy trudno powiedzieć - dotychczas różdżka nie miała humorów i potulnie służy rodzinie.

Tyle z karty. Ogólnie każdy Asen, któremu dane było władać Cierniem, miał też na początku zwykłą różdżkę - kupowaną za dzieciaka, taką, którą posługiwał się w swoich pierwszych latach, w szkole. Rodzinny artefakt otrzymywało się najwcześniej w roku uzyskania pełnoletniości. W momencie, w którym zyskuje się prawo do władania Cierniem, dotychczasowa różdżka ląduje w firmowym pudełeczku zamknięta w rodzinnej bibliotece (tak też skończyła różdżka Niko) i czeka, aż właściciel znów po nią sięgnie - chociażby tak, jak Kiryl właśnie, gdy przekazał artefakt Nikolaiowi. Nie kupował wtedy nowej różdżki, tylko po prostu wrócił do tej pierwszej, którą używał za dzieciaka.

Zdolność a emocje i kontrola

W przypadku Nikolaia magia nie ujawnia się pod wpływem emocji. Asen jest horrendalnie porywczy, czasem nadmiernie agresywny - a że był takim też jako nastolatek, to priorytetem stało się pełne okiełznanie mocy. Istnieje, oczywiście, ryzyko, że Niko może kiedyś stracić tę wyrobioną kontrolę, póki co jednak takie rzeczy się nie zdarzały, Bułgar trzyma moc na wodzy. Taka samokontrola jest zresztą charakterystyczna dla większości Asenowiczów - panują nie tylko nad własną magią, ale także dość mocno samczymi, dominującymi charakterami, dawkując swoje prawdziwe ja w takich porcjach, jakie uważają za stosowne.
Jasmine Vane
Jasmine Vane

Nikolai Asen - magia bezróżdżkowa Empty
PisanieTemat: Re: Nikolai Asen - magia bezróżdżkowa   Nikolai Asen - magia bezróżdżkowa EmptySro 25 Maj 2016, 23:01

Tutaj będzie 70% -zaklęcia 3 poziomu, ale najtrudniejsze zaklęcia transmutacyjne mogą sprawiać problem, chociaż nie muszą.
Akcept.
Sponsored content

Nikolai Asen - magia bezróżdżkowa Empty
PisanieTemat: Re: Nikolai Asen - magia bezróżdżkowa   Nikolai Asen - magia bezróżdżkowa Empty

 

Nikolai Asen - magia bezróżdżkowa

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

 Similar topics

-
» Nikolai Asen
» Alex Hall - magia bezróżdżkowa
» Henry Williams - Magia Bezróżdżkowa
» Amycus Carrow - magia bezróżdżkowa
» Mikhail Asen

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Marudersi :: 
Fasolkowo
 :: 
Archiwum
 :: Genetyki
-