|
| Gabinet psychologa szkolnego | |
| |
Autor | Wiadomość |
---|
Ben Watts
| Temat: Re: Gabinet psychologa szkolnego Pon 14 Mar 2016, 11:17 | |
| To, co zostało nadwątlone przez nieporozumienie, nie mogło już nabrać takiego samego kształtu. Zaufanie dane zbyt łatwo, mogło też zostać odebrane na pstryknięcie palca – jak miało to miejsce w tym przypadku. Bo choć Marco się starał, przebicie się przez lata nagromadzonej nieufności, podejrzliwości oraz ostrożności i poczucia, że każdy dookoła ma jakiś nadrzędny cel, nie mogło pójść tak łatwo. Muru nie zburzy się w jeden dzień. Woda musi drążyć skałę, jeśli chce ją naruszyć. Szczególnie tak upartą skałę. Ta wizyta wywoływała w Krukonie całą gamę sprzecznych uczuć, przeciągała go na wycieczce po tych niekoniecznie przyjemnych zakamarkach własnej głowy, których normalnie nie chciał oglądać. Bo i po co? A tu pojawił się taki Rowan, któremu z jakiegoś powodu granie na emocjach Bena przychodziło nieco zbyt łatwo – i nie, wcale się to rzeczonemu Szkotowi nie podobało. W końcu lubił mieć kontrolę nad samym sobą, inni uczniowie właśnie z tego go kojarzyli. Z niezmąconego spokoju, chłodnej głowy i rozwiązywania problemów, jeśli się na nie natknął. Najwyraźniej był to jednak tylko front, coś podtrzymywanego w pewnej mierze sztucznie, bo wewnętrznie Watts zbyt często był pieprzonym morzem podczas sztormu, a nie cichą taflą jeziora. Teraz jednak czekał na odpowiedź, zmuszając się, by nie spuścić wzroku z siedzącego za biurkiem mężczyzny – choć rzucił mu wyzwanie korzystając z chwilowej brawury, gdzieś podskórnie był przerażony perspektywą tego, że Marco mógł z niego skorzystać. Amulet trzymany w palcach zdawał się palić wewnętrzną stronę dłoni w ten sam sposób, jak kiedyś zrobiła to różdżka, gdy Ben stracił nad sobą każdy strzęp panowania, gdy obejrzał cudze wspomnienia o matce w Pokoju Życzeń. Mógł sobie syczeć i warczeć do woli, podjudzać, ale nie chciał niczego z tego, co zaproponował. Marco na szczęście się domyślił. Zaraz, domyślił się? Siedział wciąż na miejscu, a nie wychylał się zza biurka z różdżką w ręku? Zmiana na jego twarzy i w tonie głosu nie umknęła Krukonowi. I choć było to bardzo egoistyczne i niezwykle jednostronne, powoli, bardzo nieznacznie skinął głową, gdy Rowan wypowiedział swoją obietnicę. Nie uwierzył w nią od razu, o nie, ale sam fakt, że już gdzieś była... Póki co wystarczył. Nad szczegółami popracują później. Z cichym zaciekawieniem zerknął na fiolki wyciągnięte z szuflady, pojmując, o co chodziło mężczyźnie, jeszcze zanim skończył mówić – w końcu sam kiedyś pomyślał o podobnym zabiegu, gdyby chciał pokazać komuś jak to jest zajrzeć w cudzy umysł. Tylko że... - Próbowałem kiedyś oglądać w myślodsiewni wspomnienia z używania tego czaru – zaczął powoli, wyraźnie z rozmysłem dobierając słowa. - Były moje, ale wydawały się zlepkiem kolorów i dźwięków bez znaczenia. Jakby to wszystko było logiczne i wykonalne tylko, kiedy rzucasz zaklęcie. Cisza, która zaległa, nie była w żaden sposób komfortowa – zwiastowała niepowodzenie i kolejną katastrofę na niewielką skalę. Przynajmniej dopóki Ben nie rozluźnił chwytu na amulecie, rozprostował pogiętego rzemienia i ponownie założył go na szyję. - Ale może inny legilimenta coś z tego zrozumie- dodał, pierwszy raz podczas tej rozmowy nazywając po imieniu to, czym obaj byli. Po pierwszą fiolkę sięgnął wyraźnie walcząc ze sobą i jeszcze zanim przytknął koniec różdżki do głowy, posłał Rowanowi spojrzenie mówiące ni mniej ni więcej a nie spieprz tego. |
| | | Marco A. Rowan
| Temat: Re: Gabinet psychologa szkolnego Pon 14 Mar 2016, 18:22 | |
| Tak wprawdzie to Marek nie znał Bena. Pierwszy raz o nim usłyszał na zebraniu, a Kai nigdy nie wymienił jego imienia. Nie orientował się jaka opinia przylepiła się do Wattsa, choć z drugiej strony to nie miało znaczenia. Dla niego Ben był jednym z wielu nastolatków wyróżniającym się ambicjami i umiejętnościami. Mógł być pieprzoną oazą spokoju na co dzień, ale tutaj, między nimi, bardzo łatwo o wybuch emocji. Każde słowo musiało być odpowiednio ważone i ostrożnie wypowiedziane, aby wszystkiego nie popsuć. Marco już raz się potknął i widział efekty tego błędu w każdej upływającej sekundzie rozmowy. Być może uda się to odrobić. Miał nadzieję i zamierzał zdobyć zaufanie Wattsa. Warto było, warto będzie go nauczać i mieć u boku, bo już teraz dostrzegał w chłopaku spory potencjał. - Trzeba wiedzieć w jaki sposób patrzeć. - wiele razy przebywał w cudzym umyśle i miał podstawy, aby sądzić, że uda mu się coś odczytać ze wspomnienia. Poświęci im tyle czasu, ile będzie trzeba, bo to jedyny sposób, aby poznać umiejętności chłopaka. Nie wpuści go do swojej głowy, jeśli nie zyska pewności, że przypadkiem nie rozwali mu mózgu. - Słuszna uwaga i podsunąłeś mi pomysł. - odczekał aż Krukon wyciągnie wspomnienie i zahibernuje je w szklanej fiolce. Bez trudu odczytał niemy przekaz bijący z jego oczu. Skinął głową w odpowiedzi i w końcu wziął różdżkę między palce. - Myśli płyną chaotycznie. - dotknął krańcem różdżki prawej skroni i marszczył brwi. - Ważną umiejętnością jest błyskawiczne rozpoznawanie obrazów, selekcjonowanie ich i trafne poszukiwanie tego, którego potrzeba. Zgodzisz się ze mną, prawda? - różdżka zadrżała i błysnęła, gdy odsuwał ją od skroni, ciągnąc za sobą strużkę żyjącego, błękitnego strumienia światła. - Chciałbym, abyś na następne spotkanie streścił mi co ukryte jest w tym wspomnieniu. Ono nie należy do mnie, tylko do kogoś innego. - uprzedził pytanie. - Mam pozwolenie na przechowywanie go w pamięci, a więc nie naruszysz niczyjej prywatności bez zgody. - posłał strumień do fiolki, która pod wpływem wspomnienia zrobiła się ciepła, niemal gorąca. Zakorkował naczynko. - Żeby je odczytać będziesz musiał wczuć się w mój tor zaklęcia i dopiero wtedy uda ci się dotrzeć i zrozumieć czyjeś wspomnienie. To trudne, ale jestem pewien, że to ci nie zaszkodzi. Usprawni twój umysł, utrzymasz wtedy dobrą kondycję mózgu. - poprawił się w fotelu. - Możesz dowolnie korzystać z myśloodsiewni profesora Machiavelliego. Uprzedzę go o tym. - dodał, aby zabrać z barków Bena dodatkowy kłopot. Będą korzystać z myśloodsiewni, dosyć często, jak przeczuwał. - Czy masz do mnie jakieś pytania? |
| | | Ben Watts
| Temat: Re: Gabinet psychologa szkolnego Wto 15 Mar 2016, 22:14 | |
| Nim przytknął różdżkę do skroni, by przelać jedno ze swoich wspomnień do fiolki, Ben odczekał na znak ze strony Rowana, że zrozumiał cichy przekaz. Dopiero wtedy zmarszczył nieco brwi, wybierając spośród obrazów w swojej głowie jeden – jeszcze z czasów nauki z Peterem, niedługo przed tym jak odkrył tajemnicę nauczyciela. Podsuwał mu wtedy przypadkowych czarodziejów i czarownice, a Watts nie chciał dobrowolnie oddawać Markowi wspomnienia kogoś, na kim mu zależało, było to więc najlogiczniejsze rozwiązanie. W fiolce spoczęło kilka błyszczących nitek pełnych wspomnienia o wycieczce w umysł Patricii Wilfred, starszej czarownicy pochodzącej z hrabstwa Bibury, autorki kilku poczytnych tomów o transmutacji – Peter był zbyt zadufany w sobie, by zapraszać do domu byle kogo. A jeśli to konkretne spotkanie pomogło później Benowi w opracowaniu kilku własnych zaklęć z tej dziedziny, cóż. Nie zamierzał narzekać. Podał Rowanowi zakorkowaną fiolkę, odruchowo obracając różdżkę w palcach – teraz kiedy drewno znalazło się w jego dłoni miał problem, by je z powrotem odłożyć, choć nie zamierzał ciskać żadnymi zaklęciami. Z pewną dozą zaintrygowania kiwnął głową, zgadzając się ze słowami mężczyzny, który również zakonserwował jedno ze wspomnień. Perspektywa pracy domowej w jakiś dziwny sposób cieszyła Krukona, rozbudzając w nim to samo radosne podniecenie co myśli o zajęciach uzbrajających w nowe, pożyteczne umiejętności. Tak właśnie powinna wyglądać nauka – z indywidualnym podejściem, nauczycielem skupionym na tobie, a nie w masie mniej lub bardziej przeciętnych osób, do których w większości starano się zrównać osoby wybijające się. Właśnie dlatego Ben nie odzywał się zbyt wiele na zajęciach. - Czy profesor Machiavelli wie, co pan potrafi? – spytał w pierwszej kolejności, odbierając fiolkę ze swoim zadaniem. - Albo czy mógłby się domyślić, po co miałbym używać jego myślodsiewni? – doprecyzował, nieco zaniepokojony faktem, że Sebastian mógłby dowiedzieć się czegoś, czego nie powinien. Nawet jeśli był opiekunem Krukonów, Ben wolałby i przed nim utrzymać tajemnicę. Nie powiedział przecież nawet własnemu wujowi. - I ile mam czasu na to zadanie? |
| | | Marco A. Rowan
| Temat: Re: Gabinet psychologa szkolnego Wto 15 Mar 2016, 23:04 | |
| Wyciągnął dłoń po fiolkę, jednocześnie drugą ręką podsuwając mu własną. Miał nadzieję, że ta uczciwa wymiana uspokoi Bena i utwierdzi w przekonaniu, że ma do czynienia z człowiekiem honorowym. Marco był człowiekiem oficjalnie czystym, nieskalanym przestępstwem. Ubierał się elegancko, chcąc zatuszować przeszłość i brudne dłonie. Chciał, aby Ben widział tylko oficjalną wersję, bo tylko jedna osoba widziała tę drugą, mroczniejszą. Ben był uczniem, a Rowan stał się nagle jego nauczycielem w bardzo niebezpiecznym nauczaniu. To, do czego się zobowiązał znacznie wypełni jego wolne chwile. Więcej pracy, więcej wysiłku, a uda mu się nauczyć czegoś młodego człowieka. - Znam profesora Machiavelliego prawie dwadzieścia lat. Jest jedyną osobą na świecie znającą moją tajemnicę. Ty obecnie powiększyłeś to grono. - powiedział tonem pozbawionym emocji. Powiększyło to znaczenie kredytu zaufania jakim go obdarzył. Dwie osoby, jedna sprawdzona, a druga obca. Marco balansował na granicy szaleństwa, skoro zgodził się przekazać tajemnicę chłopcu, który wydając go, mógłby go zniszczyć. Zawsze istniało ryzyko, a póki co Rowan nie miał dowodów, aby spać spokojnie. Wystarczy stracić jego zaufanie, a konsekwencje mogłyby być tragiczne. Sebastian mógł spodziewać się jego wizyty... Marco musi koniecznie dowiedzieć się wszystkiego na temat Bena Wattsa. - Nie sądzę, aby był tym zaciekawiony. Jednakże, jeśli jakimś cudem by się tym zainteresował, owszem, mógłby się domyślić i zachować dla siebie. Nie martw się, gwarantuję ci, że Sebastian nie naruszy twojej prywatności. Powierzyłbym mu swoje życie, a więc nim się nie przejmuj. - tak, wizyta u profesorka stała się nagląca. Podniósł się z fotela, a fiolkę ze wspomnieniem Bena schował do wewnętrznej strony marynarki, którą na siebie właśnie założył. - Tyle, ile potrzebujesz. Dopóki tego nie rozwikłasz, nie ruszymy dalej. - odparł, otwierając okno w gabinecie i wypuszczając na zewnątrz sowę. Stuknął różdżką w papiery na biurku. Co do ostatniej kartki, wszystkie wleciały do teczki z dokumentami, leżącymi w walizeczce, którą wziął do ręki. - Na dzisiaj już koniec. Mam prośbę. - zatrzymał się przed Krukonem. - Następne wiadomości zaczaruj tak, aby można było je odczytać dopiero po dotyku adresata. - nie podawał inkantacji ani wskazówek jak ma to zrobić. Rozmawiał z uczniem Roweny Ravenclaw. Ci radzili sobie sami. - Dziękuję, że przyszedłeś. - wyciągnął do niego prawą rękę i ścisnął. - Do widzenia, Ben. - puścił go przodem i dopiero wtedy opuścił gabinet. Odprowadził Bena wzrokiem, a w następnej kolejności poszedł w przeciwną stronę. Poza mury zamku. [zt x 2] |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Gabinet psychologa szkolnego | |
| |
| | | | Gabinet psychologa szkolnego | |
|
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |