IndeksIndeks  SzukajSzukaj  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

Share
 

 Stodoła

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : 1, 2  Next
AutorWiadomość
Porunn Fimmel
Porunn Fimmel

Stodoła Empty
PisanieTemat: Stodoła   Stodoła EmptyWto 16 Lut 2016, 02:00



Stodoła


Myśleliście czasami o tym, aby uciec od zgiełku spraw zupełnie przyziemnych, takich jak szkoła czy tocząca się poza murami Hogwartu wojna? Nie? Może powinniście...
Nie każdy wie, że na końcu Hogsmeade znajduje się miejsce zupełnie nieziemskie! Gdy wejdziecie do środka znajdziecie stogi siana, na którym możecie się zdrzemnąć. Jest opuszczona, samotna i piękna.

Chiara di Scarno
Chiara di Scarno

Stodoła Empty
PisanieTemat: Re: Stodoła   Stodoła EmptySob 27 Lut 2016, 20:37

Jej rzekoma śmierć miała też pewne pozytywne efekty, zwłaszcza dla inicjatyw podobnych do tej, którą Chiara podjęła wraz z Timem. Konieczność wymykania się regularnie ze szkoły w celu zdobywania coraz to nowych, coraz to bardziej niebezpiecznych ksiąg o zawartości prawdopodobnie nie do zaakceptowania w rękach siedemnastoletniej uczennicy Hogwartu, nauczyła ją sporo w kwestii znikania niepożądanym ludziom z radaru. I chociaż Lowther swoim zaborczym gestem zwrócił na nich uwagę sporej ilości osób, odrobinę niefortunną, kiedy nosi się z zamiarem zrobienia czegoś nie do końca zgodnego z regulaminem, nie zainterweniowała. Ba, przyłączyła się do zabawy, przyciskając się do jego ciała, zdziwiona, jak dobrze było poczuć ciepło czyjejś dłoni na swojej talii. Dłoni nie należącej do zdradzieckiej świni, dodajmy.
Pomimo tego drobnego incydentu, bez większych przeszkód dostali się do leżącego nieopodal Hogwartu miasteczka i zaopatrzyli się w nim w znaczne ilości alkoholu, które niezwłocznie ukryte zostały w torbie dziewczyny, przynajmniej do czasu, kiedy bezpiecznie będzie się można z nimi obnosić. Nie zamierzała tego dnia korzystać z gościny żadnej z gospód w Hogsmeade. Wolała nie ryzykować. Był piątek i mogli się natknąć na nauczycieli, co nie byłoby fortunnym zbiegiem okoliczności. Ponadto, chciała spędzić trochę czasu z Timem w nieco bardziej intymnej atmosferze. Miała wrażenie, że mają sporo do nadrobienia, a poza tym, wybijanie mu z głowy monogamizmu także wymagało określonych warunków. Nie, nie planowała go bezczelnie uwieść, z resztą w tym momencie nie ceniła aż tak wysoko swoich możliwości, ale te kilka słów rzuconych półżartem o jej włoskim temperamencie, którego charakter zdążył zapomnieć, dotknęło jej czułego miejsca i sprowokowała ją do refleksji.
Na miejsce ich dzisiejszej alkoholowej libacji wybrała więc lokalizację odosobnioną, w której mogliby spędzić odrobinę czasu sam na sam, bez groźby inwigilacji czy nagłej interwencji ze strony grona nauczycielskiego. Na stodołę natknęła się pewnego razu, kiedy błądziła po bocznych uliczkach miasteczka w poszukiwaniu kryjówki, w której spokojnie mogłaby się oddać lekturze tomiszcza o wyjątkowo paskudnej zawartości. I choć wtedy zawahała się przed wejściem, teraz pchnęła drzwi bez większego zastanowienia i użyła różdżki, aby zawiesić kulę światła pod drewnianym sklepieniem.
- Witamy w najlepszym miejscu do nadrabiania wszelakich zaległości. - zwróciła się do chłopaka tonem, którego używa się w reklamach, gestem obejmując pełne słomy, niezbyt czyste wnętrze.
- Rozgość się. - dodała, podchodząc do jednego z potężniejszych snopków w kształcie sześcianu, który miał im posłużyć jako zaimprowizowany stół. Wyciągnęła z toby kilka butelek, postawiła je na jakimś przypadkowym podręczniku, rozłożyła się wygodnie na kolejnej kupce słomy i uśmiechnęła się do przyjaciela leniwie.
- Zanim zaczniemy pić, może ustalmy zasady tego nadrabiania zaległości. Pytanie za pytanie. Jeden kieliszek wódki jako opłata. Dwa kieliszki karne jako konsekwencja odmowy odpowiedzi. Co Ty na to?
Timothy Lowther
Timothy Lowther

Stodoła Empty
PisanieTemat: Re: Stodoła   Stodoła EmptySob 27 Lut 2016, 21:32

Zwracanie uwagi, choćby nawet niefortunne z perspektywy aktualnych planów, wciąż było zabawne. Szczerze mówiąc, gdy tylko był w wystarczająco dobrym nastroju, by w podobne scenki się bawić, Lowther nie znał lepszej rozrywki niż żerowanie na ludzkiej naiwności. Lubił patrzeć na zmieniającą się mimikę zaskoczonych uczniów - cóż, w większości uczennic - na pojawiające się rumieńce czy zmarszczki na czole. Lubił wyśmiewać płonne nadzieje, które czasem zdarzało mu się dla żartu podsycać, oraz ból, jaki potrafił gościć na twarzyczkach, szczególnie tych młodszych, gdy u jego boku pojawiała się kolejna panna. To, czy stojąca u jego boku dziewczyna faktycznie coś dla niego znaczyła nigdy nie było przy tym szczególnie ważne, bo przecież społeczna brać historyjki dorabiała sobie sama. Z perspektywy Tima wystarczyło po prostu się pokazać. Pokazać i dobrze bawić.
Nie żałował więc, że odprowadzały ich kolejne spojrzenia. Zresztą, przecież to i tak tylko przez chwilę - zakładał, że nie mieli bezczelnie przesiadywać na widoku, skoro plany były takie a nie inne. Nie, di Scarno musiała mieć na myśli miejsce pozbawione towarzystwa niepożądanych świadków, w którym mogliby nie tylko pić, ale też - zgodnie ze wspomnianym nadrabianiem zaległości - także szczerze porozmawiać. W efekcie, pomagając Chiarze dźwigać zdobyte po drodze zapasy, wcale nie zdziwił się, gdy opuścili Hogsmeade jedną z wąskich dróżek, by po kilku kolejnych chwilach stanąć na progu stodoły. Pozbawiona przyzwoitości wyobraźnia prędko podsunęła Lowtherowi kilka ciekawych obrazków, których tłem miejsce to jak najbardziej mogła się stać, Tim skwitował je jednak nieznacznym uśmiechem. To nie ten dzień. I nie ta osoba. Chyba.
- Niezmiernie cieszy mnie twoja zapobiegliwość. - Wchodząc do środka ich dzisiejszego azylu rozejrzał się z umiarkowaną tylko ciekawością - stodoła jak stodoła, nie spodziewał się zastać tu jakichś dodatkowych atrakcji - by po krótkich oględzinach ponownie zwrócić się ku Chiarze. - To całkiem przyjemne miejsce, biorąc pod uwagę, że możemy nie być w stanie wrócić na noc. - No co? Nadrabianie zaległości, moi drodzy. To zobowiązuje.
Rozsiadając się na jednej z bardziej obiecujących stert słomy w pobliżu zaimprowizowanego stolika przeciągnął się lekko, nieodłączną fedorę odłożył na bok, rozczochrał przyklapniętą szopę i odetchnął cicho.
- W porządku, brzmi dobrze. Ale... - Podciągając niego rękawy płaszcza sięgnął po wydobyte z torby di Scarno kieliszki - plebejskie jednorazówki, które zorganizowali sobie w zestawie z hurtowymi zakupami - i napełnił je po raz pierwszy, póki co pewną ręką, bez rozlewania choćby jednej kropli. - ...tylko szczere odpowiedzi, nie żadne półprawdy i ogólniki. - Uśmiechnął się nieznacznie. - Możesz zacząć, znaj mą łaskawość.
Nie, żeby którekolwiek z nich mogło to w jakiś sposób kontrolować - zaglądanie sobie wzajemnie do umysłu było nieosiągalne, ale nawet gdyby było inaczej, to byłoby po prostu żałosne, nie o to im przecież chodziło - tym niemniej podobna niepisana umowa mimo wszystko miała swoją wiążącą moc. I tak, był świadom, że wiąże także jego. Surowe zasady sprawdzają się jednak tylko wtedy, gdy dopasowują się do nich obie strony zainteresowane, stąd Lowther gotów był na podobne... Bo ja wiem, poświęcenie?
Chiara di Scarno
Chiara di Scarno

Stodoła Empty
PisanieTemat: Re: Stodoła   Stodoła EmptySob 27 Lut 2016, 22:27

Chiara chyba powoli zaczynała przypominać sobie przyjemność, jaką zawsze sprawiały jej te zazdrosne spojrzenia, te wymienianie półgłosem uwagi, te pogardliwe prychnięcia. Być może była to oznaka wynaturzenia jej natury, ale lubiła być przedmiotem zazdrości innych, lubiła budzić kontrowersje. Przynajmniej do pewnego czasu, kiedy uznała takie zachowanie za dziecinne i zrezygnowała z niego na rzecz przepędzania swojej egzystencji pośród książek, pozbawionych możliwości przeżywania podobnych emocji. Teraz jednak budziła się ta uśpiona część jej jestestwa, która pławiła się w świetle niechętnych spojrzeń "koleżanek" ze szkolnej ławy. Przez jakiś czas myślała, że więcej nie zniesie dotyku mężczyzny, rozmów sam na sam z przedstawicielem płci przeciwnej, ale teraz uświadamiała sobie, że nie miała racji. Że czas leczy rany, choćby nie wiem jak były głębokie. A Chiara, choć przcierpiała ostatnie wydarzenia w sposób typowy dla przeciętnej siedemnastolatki, teraz regenerowała się w należytym dla osoby w tak młodym wieku tempie. Pewne elementy jej osobowości były wyjątkowe, ale inne należały do inwentarza, w który wyposażona była większość jej rówieśniczek.
- Przezorny, mój drogi przyjacielu, zawsze ubezpieczony. - odparła żartobliwie, w widoczny sposób nie mając nic przeciwko perspektywie spędzenia z nim nocy poza szkołą, w dużej odległości od innych istot ludzkich, w starej szopie wypełnionej sianem i, aktualnie, alkoholem. Prawdę powiedziawszy, choć nie robiła żadnych konkretnych planów na wieczór, noc ani następujący po niej poranek, pozostawała otwarta i po raz pierwszy od dawna zamierzała dać się ponieść ciągowi wydarzeń. Nie wiedziała przecież, jak to ich nadrabianie zaległości się potoczy i dokąd ich zaprowadzi. Wszystko mogło się wydarzyć, a Chiara była na tyle ciekawską osobą, aby chcieć to zgłębić.
Kiedy z ust Tima wydobyły się słowa zgody, na twarzy Włoszki pojawił się szczery uśmiech. Naprawdę cieszyła się na tę zabawę i chyba potrzebowała trochę ożywienia w swoim monotonnym życiu pełnym zakurzonych książek. I choć tutaj także w powietrzu unosiły się obłoki pyłu, to przynajmniej znajdowała się w przyjemnym i żywym towarzystwie.
- Zgoda. W razie zbyt lakonicznych odpowiedzi masz moje przyzwolenie na używanie form nacisku, które nie narażałyby mnie na bezpośrednie zagrożenie życia lub zdrowia. - zaśmiała się lekko i zaraz zamilkła, mrużąc delikatnie oczy i zastanawiając się, o co też powinna go zapytać, co chciała wiedzieć. Prócz tego, kto jest powodem, dla którego rozważa monogamię, oczywiście. To pytanie wolała zostawić sobie na później, kiedy będą w nieco mniej... racjonalnym stanie.
Chwyciła pomiędzy dwa palce kieliszek, przyglądając się jego zawartości niewidzącym spojrzeniem i rozważając nadal to pierwsze pytanie, jakby miało ono zaważyć na losach całego wieczoru. W końcu przełknęła palący gardło trunek, odchrząknęła i odgarniając drobnymi palcami kosmyki ciemnych włosów z twarzy, zapytała, przywołując na twarz uśmiech.
- Okej, opowiedz mi jedną rzecz, ale taką najdonioślejszą, najbardziej z Twojej perspektywy istotną, która przydarzyła Ci się przez te ostatnich kilka lat. Musze się dowiedzieć, co przegapiłam.
Timothy Lowther
Timothy Lowther

Stodoła Empty
PisanieTemat: Re: Stodoła   Stodoła EmptyNie 28 Lut 2016, 00:18

Przystając na zasady gry zaproponowane przez di Scarno Tim nie zastanawiał się, do czego ich to doprowadzi. Z jak wielkim kacem będą musieli się zmagać? O której oprzytomnieją i wytrzeźwieją na tyle, by móc wrócić do szkoły? Ile niewygodnych słów zdąży do tego czasu paść, ile zostanie wyjawionych sekretów, których żadne z nich nie miało zamiaru tak naprawdę zdradzać? Ile niestosownych gestów wykonają, jak daleko od siebie prześpią noc? Te pytania być może wymagały odpowiedzi, Lowther jednak odpowiadać na nie nie zamierzał. To nie tak, że nigdy tego nie robił - zazwyczaj zastanawiał się nad tym, w co się wplątuje, tylko po prostu bezczelnie ignorował wyciągane wnioski. Teraz jednak nie miał ochoty czegokolwiek analizować, szukać argumentów za i przeciw. Wolał posiedzieć, poczekać, zobaczyć co się stanie, jeśli wypuścić wodze kontroli z rąk. Czy będzie żałował? Być może, ale to nic nowego. Timothy wielu rzeczy przecież nie akceptował, z wieloma swoimi czynami się nie pogodził. Nie miało to jednak najmniejszego znaczenia. Był ciekaw, po prostu. W tej chwili był to wystarczający argument, by pozwolić sobie na absolutny brak rozsądku.
- Powinnaś dać mi to pozwolenie na piśmie - stwierdził więc tymczasem uśmiechając się nieznacznie i rozkładając wygodniej na stercie słomy. Jednocześnie z kieszeni płaszcza wyciągnął paczkę papierosów i zaoferował ją najpierw Chiarze, potem wydobywając porcję nikotyny dla siebie. Palenie w stodole nie było niczym rozsądnym, z tego jednak względu Timothy zamierzał zapalić właśnie teraz - póki jest w pełni świadom, przytomny, zdolny do kontrolowania własnych ruchów. Im więcej będzie w jego krwiobiegu alkoholu tym będzie z tym gorzej, a Lowther nie chciał przecież puścić ich z dymem. Swojego potencjalnego raka płuc musiał więc dokarmić teraz, korzystając z ostatnich chwil jako-takiej odpowiedzialności.
- Po kilkukrotnych zmaganiach się z waszymi babskimi nagle wycofywanymi pozwoleniami, które wieczorem były aktualne a rano już nie, wolę mieć wszystko ładnie na karteczce. Wpinam sobie taką w segregator i mam gotową, w razie gdyby autorka nieoczekiwanie próbowała zanegować nadane mi przez nią prawa. - Wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu rozbawienia. Przezorny zawsze ubezpieczony, czyż nie? Szach, panno di Scarno!
No, ale do rzeczy. Gra. Szczerość za szczerość. Dając pierwszeństwo Chiarze ciekaw był, o co dziewczę go zapyta. Na pewno nie o pannę Whisper, która była jednym z argumentów przemawiających za jego dzisiejszymi początkowymi poszukiwaniami samotności. Di Scarno była cwana, ale Lowther też do głupich nie należał - wiedział, że to pytanie padnie, ale później, gdy odpowiedzi będą padały szybciej niż zostaną przemyślane. Nie, zacząć mieli... Neutralnie, powiedzmy.
- Na Merlina, zaczynamy od tak wysokich lotów? - parsknął cicho usłyszawszy jej pytanie. To zabrzmiało podniośle, nie ma co. Słowo się jednak rzekło, stąd Brytyjczyk nie zamierzał unikać odpowiedzi. To, że milczał przez chwilę, wynikało po prostu z konieczności przemyślenia sprawy. Mówili przecież o nieco ponad dwóch latach, to kawał czasu.
- Nie zostałem wyrzucony z Hogwartu za perwersje? - stwierdził wreszcie pytająco, nie kryjąc jednak rozbawienia. To nie była jego odpowiedź.
- W zeszłe wakacje spędziłem razem z Anniką, moją siostrą, dwa tygodnie w Peru. - To natomiast odpowiedź już była. Tim założył jednak, że musi ją uściślić, bo od kiedy wycieczki miałyby być aż tak ważnymi? - Wiesz, taka wyprawa śladami rodziców. Zawsze powtarzałem, że chcę przejść ich ścieżki, ale Annie dopiero teraz mi na to pozwala i robi za przewodnika. - Wzruszył lekko ramionami. To było ważne, naprawdę ważne. Było tyle miejsc, które chciał zobaczyć, tyle miejsc, które mogły mu przybliżyć pamiętanych jak przez mgłę rodzicieli. To, że siostra wreszcie uznała, że już czas, naprawdę wiele dla niego znaczyło.
Nie pozwolił sobie odpłynąć myślami zbyt daleko. Po krótkiej chwili zamyślenia chrząknął cicho i, wracając do rzeczywistości, sięgnął po swój kieliszek. Osuszył go na raz, skrzywił się - naprawdę rzadko pił, chociaż ostatnio norma ta zaczynała chwiać się w posadach - i odetchnął głęboko. O co powinien zapytać, żeby mało oryginalnie nie odbijać po prostu piłeczki?
- Woltyżerka - rzucił wreszcie może nie do końca oczekiwanie. - Kiedy ostatnio miałaś na nią czas? - Pamiętał, że Chiara opowiadała mu kiedyś o tej swojej miłości i choć nigdy tego nie przyznał, gdzieś tam w duchu chciał zobaczyć, jak to wygląda. Wyobraźnia podpowiadała mu, że fascynująco, więc... Ale nie, tym razem chodziło jednak o coś innego. Proste pytanie, pozornie naprawdę banalne, mogło dostarczyć mu pewnych informacji. Na przykład tego, kiedy - i czy w ogóle - di Scarno miała ostatnio czas dla swoich zainteresowań, dla siebie. A to już było ważne, pozwalało przecież wyciągać jakieś wnioski.
Chiara di Scarno
Chiara di Scarno

Stodoła Empty
PisanieTemat: Re: Stodoła   Stodoła EmptyNie 28 Lut 2016, 14:06

Chiara zazwyczaj także należała do grona osób lubiących prowadzić długie, wewnętrzne debaty zanim podejmowała jakąkolwiek decyzję. I dokąd ją to doprowadziło? W żadne z przyjemnych miejsc, do których chciałaby trafić – to jedno było jasne. Być może więc, nieco spontaniczności od czasu do czasu nie było aż tak szkodliwie, jak zwykła myśleć dawniej. Ta obsesyjna potrzeba kontroli miała w jej przypadku głębokie korzenie i wyczerpujące uzasadnienie, ale ostatecznie gatunek ludzki charakteryzuje ta niesamowita zdolność do zmian. W którą można nie wierzyć, rzecz jasna.
- Widzę, że w zapomnienie poszedł nie tylko mój włoski temperament, ale także wyróżniający się na tle innych dziewcząt charakter. - odparła na jego słowa, jawnie drocząc się z nim i czerpiąc z tego sporo przyjemności - Pozwól więc, że Ci go przypomnę choć częściowo. Czy kiedykolwiek nie dotrzymałam danego słowa albo wycofałam się z umowy? - pytanie, choć zdawało się retoryczne, nie miało takiej odpowiedzi, jakiej można by oczekiwać. Bo tak, niejednokrotnie zdarzyło się jej łamać przyrzeczenia, robić coś zupełnie odwrotnego od tego, co było w planach, pozwalać sobie na swawolę, pomimo wcześniejszych ustaleń. I Tim powinien dobrze o tym wiedzieć, ale, choć jej słowa były jedynie częścią żartu, tego wieczora miała zamiar się ich trzymać. To chyba było częścią tej całej zasady wzajemności, którą respektowała jak nic innego, przynajmniej kiedy miała do czynienia z osobami, na których jej w jakiś sposób zależało.
- Nade wszystko nie mamy jednak żadnych światków. Ty zaś, przynajmniej na pierwszy rzut oka, dysponujesz większą ode mnie siłą i niektóre rzeczy możesz mi narzucić prawem mocniejszego. – dodała po chwili, mrugając do niego okiem. Potem jednak zamilkła, gotowa wysłuchać w skupieniu odpowiedzi na zadane przez siebie pytanie. Może się to wydawać dziwne, biorąc pod uwagę jej dość… niefrasobliwy stosunek do relacji z większością otaczających ją osób, ale była autentycznie ciekawa zarówno tego, co Tim ma do powiedzenia, jak i tego, czego chciałby się dowiedzieć od niej.
Wzruszyła ramionami, do pewnego stopnia zaskoczona jego zdziwieniem. Nie była w nastroju na podchody, nie uważała z reszta Lowthera z osobą, którą w ten sposób można by omamić czy podejść. Wolała pytać o rzeczy, które ją interesowały, niż bawić się w grzeczności. Jeśli chciał, mógł przecież odpowiedzi odmówić, co właściwie działałoby na jej korzyść, bo im szybciej wystawi się na działanie alkoholu, tym szybciej ona będzie mogła przejść do tych naprawdę ciekawych zagadnień. Kiedy skończył mówić, potarła palcami jedną z brwi, co było dla niej charakterystyczne, kiedy się nad czymś zastanawiała.
- Annika. – powtórzyła za nim półgłosem. – To chyba rzadkie imię? – zapytała, właściwie nie zastanawiając się nad tym, czy to w ogóle mieści się w ramach ich gry. Po prostu w jej głowie majaczyła niewyraźnie jakaś twarz, której to miano przypisywała, i choć nie potrafiła powiedzieć niemalże nic więcej na temat tego oblicza, wiedziała jakiemu towarzystwu należy je przypisać. Jej ciemne tęczówki, w słabym świetle przybierające złudną barwę czerni, błądziły badawczo po twarzy chłopaka, jakby mogła z wyrazu jego twarzy cokolwiek wyczytać. Choć przecież nie mógł on nawet podejrzewać, o co właściwie jej chodzi. Chęć wdawania się w jakieś dociekania dotyczące rodziców była czymś, czego ona zwyczajnie nie mogła zrozumieć, więc postanowiła nie dociekać. Jej relacje z przede wszystkim ojcem, ale matką także, były na tyle paskudne, że zaczynała wszystkich mierzyć swoją miarą.
Pytanie, które postanowił jej zadać, było tak rekreacyjne, tak wygodne dla niej, że nawet nie zastanowiła się nad tym, czy może mieć jakieś drugie dno. Na moment zmarszczyła brwi, żeby przypomnieć sobie rzeczywiste daty i nie zmyślać, kiedy nie było takiej potrzeby.
- W te wakacje tylko jeździłam. – zaczęła, obracając w dłoniach kieliszek i wracając w głowie do mniej lub bardziej odległych wspomnień. – Przez ten obóz spędziłam we Włoszech bardzo mało czasu, a w Anglii raczej nie mam po temu okazji. W takim razie musiały już minąć dwa lata. – sama chyba była zdziwioną swoją odpowiedzią. Miała wrażenie, że ten czas uciekł jej jakoś przez palce. – Oczywiście chodzi mi o taki trening z prawdziwego zdarzenia, a nie kilka minut rekreacji. – uściśliła. Wakacje po V roku nauki, właściwie prawie ten sam moment, kiedy jej relacje z Lowtherem uległy rozluźnieniu.
- Co planujesz robić po Hogwarcie? – nad kolejnym pytaniem nie zastanawiała się długo. Zadawszy je, nalała sobie i przyjacielowi po kolejnym kieliszku i szybko przełknęła kolejną dawkę trunku, opłacając tym samym odpowiedź Tima.
Timothy Lowther
Timothy Lowther

Stodoła Empty
PisanieTemat: Re: Stodoła   Stodoła EmptyNie 28 Lut 2016, 17:53

Żart, żart, żart. Nie miał nic przeciwko nadaniu dzisiejszemu spotkaniu właśnie takiego oblicza. To sporo ułatwiało, umożliwiało nieinwazyjne wymienianie tych spostrzeżeń, które mogły być wymienione bez ryzyka okaleczenia się wzajemnie - nie fizycznego, ale bardziej emocjonalnego. To źle dobrane słowa bolą przecież najbardziej, jednak nadając całej rozmowie wymiar jednej wielkiej zabawnej historyjki przywdziewało się tarczę przed jakimikolwiek potknięciami. W tym momencie zaś i Chiara, i Tim podobnej ochrony chyba potrzebowali. Po to, żeby niczego nie zepsuć i nie dołożyć dzisiejszego wieczoru do zestawu tych, których wcale się nie chciało, nie potrzebowało i generalnie omijało szerokim łukiem. Nie, dziś miało być miło, nadrabianie zaległości nie miało tego niszczyć. Dlatego żart. I alkohol. Tylko tak można było za jednym razem poważnie rozmawiać i jednocześnie dobrze się przy tym bawić.
- Ależ skąd - podtrzymał więc beztroską atmosferę swym komentarzem pełnym przesadnego oburzenia. Gdzieżby śmiał coś podobnego insynuować! Chiara była najbardziej prawdomówną i honorową dziewczynką, jaką znał, słowo. Przez myśl mu nie przeszło, by podejrzewać ją ewentualne kłamstewka czy niepełne prawdy... Parsknął śmiechem, tak bardzo było to dalekie od prawdy. W przypadku obojga zresztą, bo sam Lowther też przecież kłamstwami się od czasu do czasu bawił.
Tak czy inaczej, pytania. To o Annikę teoretycznie nie było przewidziane w zasadach gry, ale Tim nie miał nic przeciwko, by odpowiedzieć na nie poza konkurencją. Swoją siostrę kochał szalenie i lubił o niej mówić. Lubił się nią chwalić - w końcu miał kim!
- Tutaj, w Wielkiej Brytanii, rzeczywiście nie spotyka się go często - przytaknął, jednocześnie szperając po kieszeniach spodni. Nie wątpił w to, że zdjęcie swojej starszej siostrzyczki przy sobie ma - zawsze miał - po prostu musiał je znaleźć. - To szwedzkie imię. Moi rodzice dali jej takie, bo ze swoją urodą nie wyglądała na typową Angielkę. - Odnalazłszy fotografię bez wahania wyciągnął ją ku Chiarze. Nieznaczny uśmiech rozjaśniał ostre rysy twarzy blondyneczki i łagodził nieco drapieżny błysk jej oczu. - W moim przypadku zdążyli się już jednak opamiętać.
Nie rozumiał badawczego spojrzenia di Scarno, nie wiedział, jakie myśli się za nim kryją. Co więcej, dostrzegł je przecież tylko przez krótką chwilę, dość krótką, by móc uznać je za przywidzenie. Badawcze? Nie, było normalne. Zwyczajne. Takie jak zawsze. Nie skupiał się na nim, szczególnie, że później zyskał to, co interesowało go bardziej.
Nijak nie skomentował odpowiedzi Włoszki, mimo to rysy stwardniały mu nieco. Dwa lata. Ostatni raz własnym pasjom oddawała się w pełni dwa lata temu, później ograniczając się do powrotów chwilowych, zbyt krótkich, by uznać je za pełnoprawne realizowanie swych zainteresowań. Dwa lata. To cholernie długo, panno di Scarno.
- Podróżować. - Kolejne zadane mu pytanie było natomiast bardzo proste, Lowther przecież doskonale wiedział, czym chce się zajmować, zarówno hobbystycznie, jak i zawodowo. Nie wiedział, jak dokładnie miałby to pogodzić z Mrocznym Znakiem, który chciał przecież zdobyć podobnie jak zapewne Annika, ale... Na Merlina, każdy Śmierciożerca musi się przecież czymś zajmować. Lowther nie zamierzał rezygnować ze swoich zainteresowań, niezależnie po której stronie politycznej miałby się znaleźć. - Na to potrzebuję jednak pieniędzy, myślałem więc o etacie w Ministerstwie. Ze swoim ONMSem... - Fascynacja Timothy'ego tą właśnie dziedziną wiedzy nie była niczym nowym, wszyscy o niej wiedzieli. - ...może załapałbym się do Departamentu Kontroli nad Magicznymi Stworzeniami.
Ponownie sięgając po kieliszek wychylił go na raz, jak poprzednio, oba naczynka - swoje i Chiary - napełniając ponownie jeszcze przed zadaniem pytania. Pytania, które tym razem okazało się zresztą tylko prostym odbiciem piłeczki. Prawda była taka, że ciekawsze, naprawdę interesujące ich tematy mogli poruszyć dopiero za dwa, może trzy kieliszki, zależnie od dzisiejszej podatności.
- A ty? - zapytał więc, kontynuując te niezobowiązujące na razie podchody. - Gdzie widzisz się po zdaniu końcowych egzaminów?
Chiara di Scarno
Chiara di Scarno

Stodoła Empty
PisanieTemat: Re: Stodoła   Stodoła EmptyPon 29 Lut 2016, 19:37

Nie skomentowała faktu, że nosił przy sobie zdjęcie siostry, choć, z przyczyn oczywistych dla wszystkich, którzy znali nieco lepiej jej rodzinną sytuację, wydało jej się to rzeczą osobliwą. Zwłaszcza jeśli zestawiłoby się to ze sposobem w jaki traktował otaczające go od lat i zainteresowane nim dziewczęta. Wystarczyło jej jednak jedno spojrzenie na fotografię, aby mglisty obraz w jej głowie nabrał ostrych kształtów, wydobytych za pomocą magicznych eliksirów na kartce papieru. Miała nadzieję, że żaden nieostrożny grymas na jej twarzy nie mógł zasugerować Timowi, że rozpoznała Annikę. Bo tak właśnie było, teraz mogła być pewna. I jeśli Tim kochał i szanował ją tak bardzo, jak sugerowało jego zachowanie, istniało spore prawdopodobieństwo, że prędzej czy później i jego spotka w podobnych okolicznościach. Chciała tego czy (co bardziej prawdopodobne) nie. Teraz jednak musiała odsunąć od siebie to ponure przeświadczenie i skoncentrować się na przyjemności jaką, tak przecież od początku planowała, miał jej przynieść ten wieczór.
- Faktycznie, jej wygląd odbiega od standardów typowych dla Wysp Brytyjskich. Ale jest bardzo ładna. - Chiara, choć miała włoskie korzenie, nie przypominała swoich smagłych rodaków i wpasowywała się ze swoją urodą w kanon kraju, w którym od lat mieszkała. Tym niemniej wiedziała co to znaczy się wyróżniać. Najbardziej zawsze mierziło ją to, jak łatwo zostać zapamiętanym. Panna Lowther też wbiła się w pamięć di Scarno właśnie dlatego. Gdyby była jedną z wielu, zapewne utonęłaby dawno w morzu zapomnienia.
Ograniczyła się jedynie do krótkiego komentarza, nie chcąc zagłębiać się w temat, który groził zboczeniem na grząski dla niej grunt. Nie mogła wiedzieć, co Timothy wie lub czego się domyśla. Rosiera uznano za zaginionego i poszukiwano, nie jedna zaś osoba (choć nie wiedząc jak bardzo jest to trafne) oskarżała go o to, że zbiegł aby przyłączyć się do Voldemorta. Powszechnie zaś znany był jej dość bliski związek z tym Ślizgonem. Nade wszystko jednak, skoro ona zapamiętała Annikę, być może jej też pozostała w pamięci ta niewielka grupka uczniów zaproszonych na ślub Bellatrix i pewna ciemnowłosa, szczupła dziewczyna, która dopuściła się morderstwa na starym Potterze.
Refleksja ta zajęła ją na tyle, że nie dostrzegła pierwszej reakcji Tima na swoją odpowiedź. Tak, to prawda, zaniedbywała ostatnimi czasy wiele ze swoich zainteresowań, oddając pierwszeństwo innym. Chyba z niektórych rzeczy wyrosła, inne były niemożliwe do realizowania w warunkach, w których żyła na co dzień. Waltyżerka była jedynie jednym z jej nawet dość licznych hobby i sposób, w jaki zepchnęła ją na dalszy plan w swoim życiu nie stanowił zasady. Wystarczyło spojrzeć na jej fascynację runami, która rozwijała się w tak zawrotnym tempie, jak nigdy wcześniej.
Ne jego odpowiedzi skupiła się już jednak należycie. Nie podzielała jego pasji w stosunku do ONMSu, ale o tym oboje wiedzieli już od lat. Prócz koni nie akceptowała żadnych stworzeń, które nie były gadami. Zdarzało jej się jeszcze robić wyjątki dla pojedynczych przedstawicieli gatunku ludzkiego.
- To brzmi tak... racjonalnie. - odezwała się, jednak dopiero po krótkiej chwili ciszy. Uderzyła ją ta rzeczowa, przemyślana odpowiedź Timothiego. Pewnie dlatego, że do niej nie docierała jakoś bliskość dnia ukończenia szkoły i konieczność zrobienia czegoś ze sobą potem. To znaczy... Miała plan. Ale był on tyle nieprecyzyjny, że w żaden sposób nie dało się go porównać z tym właśnie przedstawionym przez krukona. Nie zdziwiła się, że odbił piłeczkę, choć wolałaby aby tego nie robił. I choć przez moment w jej głowie zaświtała jej możliwość odmowy odpowiedzi, uznała ją za odrobinę zbyt podejrzaną. No i ostatecznie nie chciała skończyć się zanim uzyska odpowiedzi na pytania, które znacznie bardziej ją interesowały.
- Mogłabym wrócić do Włoszech. - odparła głosem, z którego nie udało się jej usunąć powątpiewających tonów. Wiedziała, że taka możliwość nie wchodzi w grę. Zwyczajnie by tego nie zniosła psychicznie. Ta odpowiedź nie mogła zadowolić Lowthera, więc westchnęła ciężko i wzruszyła ramionami. - Prawdę mówiąc, sama nie wiem. Chciałabym po prostu na jakiś czas wyjechać do Skandynawii i poszukać tam śladów run sprzed wieków. Zahaczyć o Islandię, Walię, Irlandię... Nie wiem jednak czy będzie to możliwe ze względu na... moją sytuację rodzinną, może tak to najlepiej ująć. - ta wypowiedź była naznaczona wieloma pauzami, niczym bliznami na jej tak gładkiej zdawałoby się powierzchni. Pytanie, z pozoru przecież łatwe, okazało się dla niej większym wyzwaniem niż myślała. Oczywiście, mogła powiedzieć cokolwiek i udawać, że właśnie taka jest prawda, ale z jakiegoś powodów nagle nabrała potrzeby odrobiny szczerości w swoim pełnym zakłamania życiu. Nie czekając na nic więcej, sięgnęła po kolejny kieliszek, traktując go prawie niczym koło ratunkowe i zaciskając oczy na moment, w którym palący trunek spłynął jej przełykiem do żołądka.
Jak na razie całkiem nieźle się trzymała, wiedziała jednak, że to tylko pozory i tempo kolejnych shotów niedługo się na niej zemści. Prędzej, jeśli będzie zmuszona wstać z miejsca.
- Gdybyś... powiedzmy, że znalazł złotą rybkę i mógł spełnić dowolne trzy swoje życzenia, o co byś poprosił?
Timothy Lowther
Timothy Lowther

Stodoła Empty
PisanieTemat: Re: Stodoła   Stodoła EmptyNie 06 Mar 2016, 18:07

Lekką ręką dzieląc się z Chiarą zdjęciem siostry nie wpadł na to, że di Scarno może Annikę rozpoznać... Czy jednak aby na pewno? Powiązania Włoszki z Rosierem były mu znane podobnie jak innym uczniom, nie było też wielką tajemnicą, jakie zobowiązania pociągało za sobą nazwisko tego nieobecnego teraz w Hogwarcie Ślizgona. Niezależnie, jak wiele rzeczy wciąż pozostawałoby w sferze domysłów, jedno było względnie pewne - mianownik Voldemort nie był dla Evana tak zupełnie obcym, a w efekcie nie był takim także dla Chiary. Uwzględniając swoje własne pochodzenie, poczynania własnych świętej pamięci już rodzicieli oraz aktualną lojalność Anniki - czy Timothy naprawdę nie domyślał się, że jego blondyneczka może zostać rozpoznana? Chyba jednak mógł brać to pod uwagę. Jasne, oszacowanie prawdopodobieństwa było w tej chwili poza jego zasięgiem, ale już sama świadomość, że coś podobnego może się zdarzyć - że di Scarno już gdzieś Annikę widziała, a teraz wspomnienie to połączy ze zdjęciem - chyba musiała mu towarzyszyć. Był w końcu bystry, na Merlina, bystrzejszy niż można by sądzić. Nie zmieniało to jednak w żaden sposób faktu, że niczego po sobie nie pokazał. Jeśli nawet czegoś się domyślił, jeśli zauważył w postawie czy spojrzeniu Chiary jakąkolwiek zmianę - to nie pozwolił sobie na żadną reakcję. Tak, jakby nie było żadnego drugiego dna. Tak, jakby nie było czego zauważać czy się domyślać.
- To prawda - przyznał więc lekko na krótki komentarz di Scarno, jednocześnie uśmiechając się leniwie, z beztroskim rozbawieniem. - Jest tym bardziej reprezentatywnym Lowtherem. Generalnie tym lepszym - parsknął cicho i zaciągnął się niespiesznie papierosem. Moment, w którym dalsze palenie byłoby znacznie bardziej niebezpieczne zbliżał się już wielkimi krokami, Timothy musiał więc dopalić swą porcję nikotyny zanim zupełnie straci kontrolę nad tym, co mówi i robi.
Na wzmiankę o racjonalności wzruszył lekko ramionami. To... No tak, chyba rzeczywiście takie było. Przemyślane. Niemal dorosłe. Z tym, że on wcale przecież tego nie planował, nie w taki sposób, w jaki zwykle układają sobie przyszłość dojrzali, odpowiedzialni ludzie. To nie tak, że świadom swego dorastania usiadł kiedyś przy stoliku, rozłożył przed sobą ulotki prezentujące potencjalne drogi zawodowe i analizując dokładnie wszystkie swoje pragnienia i cele wybrał tę, która była dla niego najlepszą. Nie, on... On się nad tym nie zastanawiał. Chęć podróżowania była dla niego czymś naturalnym, wyssanym z mlekiem matki, czymś, co po śmierci rodzicieli mogło się tylko nasilić. Ciekawość świata została podsycona przez ciekawość własnych rodziców a wizja zwiedzania odległych kątów globu nabrała nowego znaczenia. To nie był plan, tylko przeznaczenie, jedyna ścieżka, którą mógłby podążyć. A Ministerstwo... Cóż, tak jakoś wyszło. Wpadł kiedyś na tę myśl - zupełnie niespodziewanie - ta zaś stopniowo zakorzeniła się w jego głowie i przerodziła w silniejsze postanowienie. W faktyczną chęć zajęcia jakiegoś znaczącego stołka. Racjonalne? Tim stwierdziłby raczej, że jednak przypadkowe.
- To nie brzmi źle - przyznał tymczasem na wyznanie Chiary. Jak dziewczyna łatwo się domyśliła, pierwsza część jej odpowiedzi nie usatysfakcjonowała go ani trochę i nawet jej nie skomentował. Ta druga zaś... - Brak planu to też jakiś plan, a wyjazd mimo wszystko jest zazwyczaj mniej problematyczny, niż w danej chwili się wydaje. Z drugiej strony, jeśli faktycznie coś - ktoś będzie stał ci na drodze, po prostu zabierzemy cię ze sobą, ja i Annika. Wywieziemy cię pod pretekstem wspólnych wakacji i zostawimy w pierwszym miejscu, które przypadnie ci do gustu. - Wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu. Miał słabą głowę i upijał się względnie szybko, ale aktualne rozbawienie było jeszcze rozbawieniem całkiem trzeźwym, niezależnym od krążących we krwi, upominających się powoli o swoje procentów.
- Trzy życzenia... - Po kilku wdechach wypalając fajkę zgasił ją jeszcze w miarę rozsądnie, na najbliższej twardej, niepalnej powierzchni, jednocześnie zdobywając sobie w ten sposób odrobinę czasu na zastanowienie. - O choćby chwilowe wskrzeszenie moich rodziców, bym mógł ich poznać, by mogli mi opowiedzieć to wszystko, czego nie zdążyli - zaczął po chwili, tym samym udowadniając, że kwestia rodziny jest w jego życiu niebywale ważna i powracająca. Może na takiego nie wyglądał, ale Timothy potrafił być typem stadnym, troskliwym i opiekuńczym, dobrym synem i prawdopodobnie także mężem i ojcem. To, że nie próbował tego w żaden sposób nikomu udowodnić to zupełnie inna historia - po prostu nie uważał, by musiał to robić. Bo i po co miałby? I komu? - O to, żebym mógł wrócić do rodzinnego domu. Aktualnie są z tym jakieś problemy, Annika próbuje wywalczyć nasze prawa. I jeszcze... - Uśmiechnął się łobuzersko, nie kryjąc tego, że teraz żartuje... No, przynajmniej w jakimś stopniu. - Może o kobietę. Żebym mimo wszystko miał się z kim ustatkować i dać sobie spokój z tym aktualnym, męczącym stylem życia. - Wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu.
W kolejnej chwili wypił kolejny kieliszek dający mu prawo na zadanie pytania i, ponownie napełniając ich naczynka, skrzywił się lekko. Nie lubił pić, poważnie. Czuł się przy tym jak szmata, a po tym, na przykład następnego ranka - jeszcze gorzej. Ale teraz mieli, powiedzmy, okazję. Znosił więc jakoś to gorąco spływające wzdłuż przełyku i delikatne zamglenie pola widzenia, uznając nawet odważnie, że dziś to całkiem przyjemne.
- Gdybyś mogła w tej chwili znaleźć się gdziekolwiek i z kimkolwiek, gdzie i z kim byś była? - zapytał teoretycznie neutralnie, w praktyce czyniąc wreszcie pierwszy krok ku zagadnieniom drażliwym. Musieli je w końcu poruszyć i, na miłość boską, czemu nie teraz? Przebiegu tego popołudnia i tak nie sposób przewidzieć, Timothy nie miał więc zamiaru bawić się w jakieś dalsze, bardziej subtelne plany docierania do interesujących go kwestii, do tych, które naprawdę się liczyły w kontekście nadrabianych zaległości. Zresztą, choćby nawet chciał popisać się jakimś zmysłem stratega, aktualnie mógł o tym zapomnieć - alkohol robił swoje szybko i skutecznie.
Chiara di Scarno
Chiara di Scarno

Stodoła Empty
PisanieTemat: Re: Stodoła   Stodoła EmptySob 19 Mar 2016, 20:28

Nie pozwoliła sobie na grymas w odpowiedzi na kolejne słowa Timothy'ego. Ani na żaden komentarz. Jej opinia absolutnie nie zgadzała się z tą zwerbalizowaną właśnie przez chłopaka, ale nie miała ochoty dyskutować na ten temat. Już zbyt dobrze wiedziała, że był to temat niebezpieczny. Cóż miała jednak poradzić, że nie uznawała Anniki za bardziej reprezentatywną, pod żadnym względem. Jej gusta można by oczywiście kwestionować, choć przecież wcale nie ograniczała się tylko i wyłącznie do panów, jeśli chodziło o te sprawy, podobnie jak podejście do kwestii kultywowanych przez pannę Lowther wartości i idei. Jakie były, mogła się jedynie domyślać, ale przynależność do grona popleczników Voldemorta dawała Chi pewne o nich pojęcie, niestety niezbyt pochlebne. Cóż, pewnie była jedynie hipokrytką, bo przecież sama także znajdowała się w podobnych kręgach i choć nie było w tym ani odrobinę jej wolnej woli, nie znała historii każdego ze śmierciożerców aby móc znać motywy, jakie nimi kierowały. Nie potrafiła się jednak powstrzymać od odczuwania żywej i natychmiastowej niechęci do każdego, kto tylko wykazywał się jakimiś skłonnościami w tym kierunku.
Była tak pełna wewnętrznych sprzeczności, rozdzierających jej serce i duszę, nieustannych pojedynków żądz i nienawiści, pragnień i obaw, marzeń i koszmarów, że czasem sama nie wiedziała, jak w ogóle ma się w tym odnaleźć. Nie wiedziała, czy to częste, rzadko rozmawiała z kimkolwiek na podobne tematy, ale miała wrażenie, że ona zwykła najbardziej kochać i potrzebować to, co najbardziej ją krzywdziło i niszczyło. I nie potrafiła się z tego zaklętego kręgu uwolnić.
- Nie wiem, czy to ma szanse jakiegokolwiek powodzenia. To zabrzmi staroświecko i nierealnie, ale mój ojciec ma swoje plany i sposoby aby uniemożliwić mi ich pokrzyżowanie. - odparła, wzruszając lekko ramionami. Chociaż propozycja Tima była bardzo miła, uprzejma i gdyby tylko mogła, skorzystałaby z niej bez wahania. Wiele by oddała, żeby taka prosta ucieczka miała szanse na powodzenie w jej przypadku.
Wysłuchała odpowiedzi chłopaka, utwierdzając się tylko w przekonaniu, że rodzina jest dla niego na bardzo wysokim, jeśli nie na pierwszym miejscu w hierarchii wartości i choć nie potrafiła się z tym utożsamić, w pewnym sensie czuła do niego podziw. Dotychczas najczęściej życie stykało ją z jednostkami, dla których ich własne potrzeby, marzenia i plany stały ponad tym, co liczyło się dla najbliższych. Ba, wyżej niż ich dobro, życie i zdrowie. Miło było dla odmiany mieć do czynienia z kimś przyzwoitym, przynajmniej pod tym względem. Uśmiechnęła się dopiero, kiedy wspomniał o kobiecie. Nieco ironicznie, co prawda, ale nie mogła się powstrzymać. Znała go zbyt dobrze. Albo zbyt mało.
Kolejne pytanie przyłapało ją nieprzygotowaną. Zdziwiła się, że nie umie na nie odpowiedzieć. Zdawało się takie proste, takie oczywiste, takie instynktowne.
- Chyba odpowiada mi to gdzie i z kim jestem. Potrzebowałam człowieka, potrzebowałam ucieczki, potrzebowałam Ciebie, prawdę mówiąc. Nie wierzę w spadanie z nieba, nie wydaje mi się, żebyś był aniołem i gdybym chciała Cię poderwać, nie robiłabym tego w tak oklepany i nieskuteczny sposób, ale cieszę się z tego, że mogę spędzać ten wieczór z Tobą. - odparła w końcu czując, że mówi prawdę. Wszystkie inne opcje odpowiedzi, które przychodziły jej do głowy, szybko odrzucała jako mniej atrakcyjne od ich "nadrabiania zaległości".
- Twoje zdrowie. I spotkania. - powiedziała przed wypiciem kolejnego kieliszka, które rozgrzał ją i zarumienił tak blade zawsze policzki. Potrząsnęła głową, chcąc trochę oddalić jeszcze uczucie upojenia, które powoli zaczynało deformować sygnały odbierane przez jej zmysły.
- No to teraz powiedz, co to za kobieta. Skoro sam zacząłeś ten temat. - odezwała się, uśmiechając się odrobinę leniwie i uśmiechając się kącikami oczu, łagodząc ostre rysy twarzy, które stały się tak wyraźne przez nienaturalną szczupłość jej twarzy.
Timothy Lowther
Timothy Lowther

Stodoła Empty
PisanieTemat: Re: Stodoła   Stodoła EmptySob 19 Mar 2016, 22:02

Rozmowa o przynależnościach do takiego czy innego ugrupowania z pewnością nie była tym, czemu powinni się teraz oddawać. Przyjemne popołudnie zadrżałoby w posadach, gdyby na światło dzienne wyszła niechęć Chiary kontrowana przez smakującą gorzko obiektywność. Tak, jak di Scarno nie dałaby się zapewne w tej chwili przekonać do tego, że postać lidera, za którym się podąża, nie zawsze determinuje samego człowieka, tak też Timothy nie potrafiłby zgodzić się z poglądami Włoszki. Coś do powiedzenia w tej kwestii na pewno miało pochodzenie Tima - skoro w żyłach miał krew Smierciożerców, jak miałby tak po prostu ich odrzucić? skoro Śmierciożercami byli ci, których kochał najbardziej na świecie, jak miałby stwierdzić, że są złymi ludźmi? - z drugiej jednak strony chłopak miał przecież swój rozum i wyrabiany samodzielnie światopogląd. Ten ostatni zaś, częściowo uniezależniony od wychowania, sprawiał, że choć Lowther nie był i nigdy nie miał stać się fanatykiem, nie widział powodu, dla którego miałby zamknąć się na możliwości, jakie dawał Voldemort. Mógł nie podzielać wszystkich głoszonych przez Czarnego Pana myśli, ale... Wiecie, sprawa była prosta. Na świecie nie było ludzi w pełni dobrych. Nie i już. To silne przekonanie, które Tim poznał zarówno poprzez słowa starszej siostry, jak też wskutek własnych rozważań, sprawiało że Krukon nie widział nic złego w opowiedzeniu się po tej konkretnej stronie. Prawda była taka, że każdy dążył przede wszystkim do własnego, szeroko rozumianego szczęścia. Jeśli jednych zadowalało poświęcanie się dla innych, często niewdzięcznych - w porządku. Nie każdy jednak był do tego stworzony, zaś prawo do życia w zgodzie ze sobą przysługiwało każdemu.
Podobnych dywagacji nie mieli jednak toczyć werbalnie, otwarta wymiana poglądów nie była w tej chwili możliwa. I dobrze. Dobrze, bo dzięki temu nie musieli się obawiać, że sami na własne życzenie zepsują to, co dzisiaj mogli powoli odbudować. Uszkodzone przez czas relacje miały szansę powstać, jeśli tylko na drodze nie stanie im przypadkowe, nieopatrzne słowo. A teraz nie stanie, prawda? Przynajmniej nie było tego w planach.
- Nie doceniasz nasz. - Timothy uśmiechnął się więc łobuzersko i wzruszył lekko ramionami. Ojciec? Na każdego znajdzie się sposób, słowo. Kwestia odpowiednich proporcji między determinacją a urokiem osobistym i zdolnościami. - W tym momencie chciałbym pokazać ci, że to możliwe choćby tylko po to, by udowodnić ci, że nie z takimi rzeczami umiemy sobie z Anniką radzić. Że ja umiem sobie radzić. - Timothy uniósł brwi znacząco by w kolejnej chwili roześmiać się krótko. Wyzwanie? Ależ skąd.
Nieco trudniej przyszło mu natomiast ustosunkować się do uzyskanej od Chiary odpowiedzi. Teoretycznie jej słowa mile łechtały jego męskie ego - hej, każdy chciałby coś podobnego usłyszeć - z drugiej jednak strony nie tego się spodziewał. Sądził... Cóż, ich ścieżki przecież z jakiegoś powodu się rozeszły i choćby przez wzgląd na to oczekiwał nieco innych słów. Nie zmieniało to jednak faktu, że zamglony alkoholem umysł szybko odcedził elementy niepotrzebne sprawiając, że wargi Krukona wykrzywiły się w nieznacznym, szczerze rozbawionym uśmiechu.
- Gdyby porównywanie mnie do anioła tak bardzo mnie nie bawiło, mógłbym się niemal poczuć urażonym - skomentował bezceremonialnie i parsknął cicho. Nie, oczywiście, że nie. Anioł to naprawdę ostatnie określenie, jakim go nazywano - i jakie sam wobec siebie by użył. Etat skrzydlatego opiekuna wymagał przecież posiadania zestawu określonych cech, których Timothy nie miał... Lub po prostu nie widział potrzeby, by się z nimi obnosić i dzielić z kim popadnie. - Tym niemniej cieszę się, że mam takie wyczucie czasu. Lubię być przydatnym. Lubię, gdy kobietom jest ze mną dobrze. - Z dwuznacznościami nawet się nie krył, co dla Chiary nie powinno być jednak niczym zaskakującym. Zakładając, że przez czas tej krótkiej separacji nie zapomniała o tym, jakim był - a raczej na to nie wyglądało, pamiętała go zapewne tak, jak i on pamiętał ją - z pewnością była przygotowana, że prędzej czy później Tim wróci do swych zwyczajowych gierek. Zresztą - wróci? Przecież on zastosował je od samego początku, zwracając na siebie uwagę di Scarno w taki a nie inny sposób.
Poświęcając krótką chwilę na wychylenie kolejnej kolejki razem z dziewczyną - sprawiedliwe picie kieliszków równolegle z zadawaniem pytania nagle przestało mieć jakieś większe znaczenie, podobnie jak liczenie, ile już tak naprawdę w siebie wlali - na zadane przez Włoszkę pytanie uśmiechnął się tylko leniwie. Krążący w żyłach alkohol trochę ułatwił udzielenie odpowiedzi.
- Nie wiem. Może Whipser. A może nie - odpowiedział spokojnie opierając się przy tym wygodniej o belę siana za plecami. Zaskakujące było to, że jego odpowiedź rzeczywiście była szczera. Z tym, że to nie niepewność przez niego przemawiała - Timothy mało czego był tak pewien jak tego, że gdyby Wanda wreszcie na cokolwiek się zdecydowała, to w jednej chwili znalazłby się u jej boku, zaryzykowałby, spróbował. Nie, w tym momencie wchodziło w grę raczej pytanie, jak długo by wytrzymał. Panna prefekt przyciągała go przecież tak samo silnie, jak często - ostatnio coraz częściej - go drażniła. Wahanie wynikało więc z rozsądku, ze zwykłego pytania czy warto? Bo przecież Tim doskonale wiedział, że składanie i dotrzymywanie obietnic to nie jego specjalność, przynajmniej dotychczas. Tam, gdzie on mógł sobie próbować, ktoś mógł traktować to... Inaczej. Zazwyczaj to nie miało znaczenia, oczywiście, ale w przypadku Wandy Lowther ostatnim, czego by chciał, to jej krzywdy. Była jedną z tych nielicznych, o których naprawdę się troszczył i których samopoczucie mimo wszystko cenił.
W tym momencie gra nieco wyłamała się z narzuconych jej zasad, przeradzając się w zwykłą rozmowę. Wciąż padały pytania, wciąż zalewano je alkoholem, ale już niekoniecznie równolegle, w odpowiednich, stałych proporcjach.
- A ty, di Scarno? - zapytał więc Timothy, nie traktując już tego jednak jako pytania konkursowego. Nieudzielenie odpowiedzi w tym momencie nie wiązało się z konsekwencjami, przynajmniej Tim nie wymagałby wyrównania odmowy dodatkową kolejką. - Co z Rosierem? Szczerze mówiąc, przy ostatnim pytaniu spodziewałem się raczej... - Wzruszył lekko ramionami, resztę pozostawiając w domyśle. Bo przecież to oczywiste, czego się spodziewał - że Chiara go wspomni, dokładnie tak, jak zwykle robią to zranione dziewczęta, porzucone przez kogoś, kto porzucić ich nie powinien.
Chiara di Scarno
Chiara di Scarno

Stodoła Empty
PisanieTemat: Re: Stodoła   Stodoła EmptyNie 20 Mar 2016, 20:16

Niewątpliwie jak na razie byli zbyt trzeźwi, aby schodzić na równie grząskie tematy. Zwłaszcza Chiara, która miała zbyt wiele do ukrycia. Jej przypadek był dość szczególny i takie też było podejście do całej sprawy. I wcale nie zarzucała nikomu, że jest zły albo że coś, co robi jest złe, Nie. Ona sama nie była święta, absolutnie, i jeśli chodzi o jej moralność, wyznawane wartości i idee, także nie można by jej stawiać za przykład. Żyła tak, jak chciała i robiła to, co chciała. Jeśli miała taką możliwość, oczywiście. I to było głównym powodem, dla którego tak niechętna była wobec śmierciożerców. Nie potrafiła zrozumieć dlaczego ktoś, kto ma inną możliwość, chciałby oddać swoje życie, swoją wolność, swoją swobodę wyboru w ręce człowieka, który nie ma dla niego żadnego szacunku, który potrafi patrzeć na niego jedynie jak na narzędzie i który chętniejszy jest do karania niż nagradzania. Ona, która nie pragnęła niczego bardziej niż prawa do samostanowienia o swoim życiu, nie znajdowała żadnego sensu w angażowaniu się w coś, co jest niebezpieczne i oznacza nałożenie na siebie kolejnych ograniczeń. Ale co ona tak wiedziała o świecie.
- W takim razie chętnie pozwolę wam czynić waszą magię. I od razu pomyślcie nad zapłatą za wasze, za Twoje usługi. - uśmiechnęła się przy tym ni to wyzywająco, nie to drwiąco. Ona też nie zamierzała niczego zmieniać w swoim podejściu do Tima. To, że wspomniał o jakiejś tam dziewczynie nie oznaczało, że ona nagle przestanie z nim flirtować. Nie była aż tak grzeczna. W ogóle nie była grzeczna. To, czy wierzyła w powodzenie słów chłopaka, to inna sprawa. Nie potrafiła wyobrazić sobie żadnych argumentów, które mogłyby przekonać jej ojca do zmiany jego planów, jakiekolwiek one były. No chyba, że w przeciągu najbliższego półrocza postanowi ją wydziedziczyć i dać jej wolną rękę.
Roześmiała się, słysząc jego słowa. Po raz kolejny. Tak dawno się nie śmiała, że aż dziwiła się słysząc ten dźwięk. Ale czuła się dobrze, lepiej niż od bardzo długiego czasu. Towarzystwo książek było edukujące i bezpieczne, ale nie dawało takich, hm, wrażeń.
-Oj, nie wątpię. I jak zwykle mnie nie zawodzisz w tej kwestii. - dlaczego miałaby się nie przyłączyć do tej jego gry? Nie czuła się nieswobodnie, nie była świętoszkowata ani niewinna. I nawet gdyby chciała udawać to kogo jak kogo, ale Tima by nie oszukała.
I o ile ta relacja między nimi, tak szybko powracająca na tory, którymi biegła praktycznie od zawsze nie stanowiła dla niej żadnego szoku, to już odpowiedź chłopaka na zadane mu pytanie tak. Jej brwi uniosły się odrobinę i poczuła nawet coś, jak ukłucie zazdrości, do którego nie miała oczywiście żadnego prawa, ale przecież uczucia nie potrzebują żadnych uprawnień ani autoryzacji, aby po prostu się pojawiać w najmniej odpowiednich momentach.
- Whisper. - powtórzyła za nim, starając się nie nasycać tego słowa żadnymi konkretnymi emocjami. Znała Wandę, a jakże, ostatecznie od lat spały w tym samym dormitorium, ale nigdy nie nawiązała z nią bliższej relacji.
- Ta dziewczyna albo skutecznie pozbywa się swoich kolejnych męskich podbojów, albo ma nieopisanego pecha w kwestii partnerów. - odważyła się powiedzieć, nalewając kolejną kolejkę wódki do kieliszków i w ten sposób unikając patrzenia na Tima. Nie krytykowała jej, nie miała podstaw, nie próbowała dyskredytować, bo nie chciała psuć sobie ani Lowtherowi wieczoru, po prostu częstotliwość z jaką byli panny Whisper jakoś się dematerializowali była niepokojąca. Ale przecież sama była z kimś, kto z Hogwartu nagle wyparował, więc lepiej było gryźć się w język, żeby nie wyjść na hipokrytkę.
Całe więc szczęście, że Tim swoim pytaniem dał jej możliwość nie wypowiadania się szerzej na temat jego zauroczenia Wandą. Kurczę, tych grząskich tematów robiło się jakoś coraz więcej. Może jednak trochę się zmienili, dorośli, skoro nagle tyle kwestii zyskało status tabu.
- Jestem może głupsza niż się wydaję, ale nie jestem totalną idiotką. Przez jakiś czas mogę się czymś truć, ale wiem kiedy to odstawić, zanim mnie zniszczy do cna. - odparła, cynicznym dość tonem. Z perspektywy czasu dostrzegała rzeczy, na które wcześniej była ślepa. Albo które po prostu ignorowała, bo nie czuła się gotowa, aby się z nimi zmierzyć. Rosier porzucił ją znacznie wcześniej niż Hogwart, I znacznie bardziej brutalnie, znacznie mniej po ludzku.
- Nie wątpię, że jeszcze kiedyś się z nim zobaczę, ale nie będzie to moja inicjatywa. Nie należę do kobiet, które można zdradzać. Ani do takich, które dla faceta są gotowe się zeszmacić. - to nie był temat, który podejmowała z chęcią czy przyjemnością, ale w jakiś nieopisany sposób wypowiedzenie tych słów przyniosło jej ulgę. Dotychczas nikt właściwie nie wiedział, co się stało pomiędzy nią, a Evanem. Nie zamierzała podejmować jakiejś osobistej vendetty czy ogłaszać się jego śmiertelnym wrogiem. Mógł robić, co chciał. Lepiej jednak, by nie liczył już więcej na jej uczucie.
- A Ty, gdzie i z kim najchętniej byś się teraz znajdował?
Timothy Lowther
Timothy Lowther

Stodoła Empty
PisanieTemat: Re: Stodoła   Stodoła EmptyWto 22 Mar 2016, 20:00

Flirt. Flirt był zabawą, z której Timothy nie zamierzał rezygnować, tym bardziej jeśli grę tę toczyć mógł di Scarno. Przecież to tym zwróciła kiedyś jego uwagę - tym, jak doskonale znała te wszystkie zasady nieprzyzwoitości. Nie ujmując niczego jej atrakcyjności, ówczesnej konkurencji pozbyła się przede wszystkim ciętym językiem. Szczerze mówiąc, bawiła się wtedy Lowtherem jak chciała, a on jeszcze cieszył się z tego jak dziecko. Oczywiście, to nie miało prawa przerodzić się w nic większego - ani wtedy, ani, z perspektywy dzisiejszego wieczoru, także teraz - ale nie zmieniało to faktu, że Krukon chętnie wrócił do ówczesnej intonacji i zabarwienia rozmów czy spotkać. Z tym, że teraz było... Inaczej. I paradoksalnie chyba przyjemniej. Chłopak wciąż nie miał wstydu, wciąż był sobie w stanie wyobrazić, że mogą znaleźć się z Chiarą w sytuacji co najmniej dwuznacznej, ale jednocześnie łączył to ze zwykłą, ludzką sympatią. Kiedyś jeden i drugi sektor relacji międzyludzkich był u niego oddzielony - albo kogoś lubi, albo kończy z kimś w łóżku, żadnych zestawów all inclusive - teraz jednak granice te się zacierały. W efekcie di Scarno-kumpela i di Scarno-kochanka stały się jedną osobą, osobą, z którą czas spędzało mu się naprawdę przyjemnie i przy której uśmiech nie był wystudiowanym grymasem, bronią cwaniaczka, a rzeczywistym wyrazem szczęścia.
Uśmiech ten przy tym nigdzie się nie wybierał. Nawet wtedy, gdy sięgnęli wreszcie po nieco bardziej grząskie tematy. Nawet wtedy, gdy w sielankę wkradły się nazwiska Whisper i Rosiera. Nawet wtedy, gdy na twarzyczce Włoszki odmalowało się zdumienie a potem delikatna niechęć. No, albo coś w tym stylu - Lowther nie ręczył w tej chwili za swe zdolności poznawcze i umiejętność odpowiedniego interpretowania ludzkiej mimiki.
- Mówisz tak, jakby ze mną była inaczej - parsknął cicho z nieskrywanym rozbawieniem. W porządku, może jego partnerki nie znikały, nie dosłownie, ale czy przypadkiem też się ich nie pozbywał? Pozbywał się i stąd przyklejona mu metka. Że cham. Ze arogant. Że bardzo wiele innych określeń, które przytaczał z chęcią, wyręczając tym samym innych od szukania kolejnych obelg. - Jakbym był wiernym mężem, partnerem, samotnym tylko dlatego, że zostałem nieszczęśliwym wdowcem... Albo cokolwiek. - Pokręcił głową i zaśmiał się krótko. Nie, nie był kimś takim. Ponadto trudno stwierdzić, czy kiedykolwiek miał zostać. Jasne, marzył o własnej o rodzinie, o kobiecie, dla której zdolny byłby stanąć przeciw całemu światu i rozszarpać go na strzępy - ale nawet pragnąc tego nie był w stanie zapewnić, że będzie w stanie... Wiecie. Zupełnie zrezygnować z aktualnego trybu życia. Że oduczy się oglądania za pięknem, że świadomie odrzuci wszystko, co miał teraz. Jeśli już chciano by doszukać się w Timie przyzwoitości, to poszukiwania może warto byłoby zacząć właśnie tutaj - w jego świadomości, gotowości do przyznania otwarcie, jakie ma wady i przyjęcia na klatę ewentualnych konsekwencji podobnego wyznania.
Zrozumiał jednak co Chiara chciała mu przekazać. Powstrzymała się od wypowiedzenia wprost, że, przykładowo, nie uważa Wandy za odpowiednią dla Tima dziewczynę - i hej, z uznaniem patrzył na tę wstrzemięźliwość w słowach - tym niemniej Lowther jakoś to zinterpretował. Jakoś, czyli tak, że di Scarno nie pochwalała. Albo przynajmniej nie była pewna, czy powinna pochwalać. Bo to nie była reakcja hej, to świetna wiadomość, będę trzymać za was kciuki. Nie, to był jeden wielki znak zapytania nad głową Włoszki.
Podobny zresztą do tego, który można było wyobrazić sobie nad głową Brytyjczyka po wyjaśnieniach Chiary. O głupotę dziewczyny nigdy nie posądzał, teoretycznie więc nie powinien w jej słowa wątpić, ale... Cóż. Wątpił. Wątpił, bo miał jakieś tam swoje doświadczenia, jakiś swój zestaw nagromadzonych spostrzeżeń i na ich podstawie trudno mu było uwierzyć w tak zdecydowane zerwanie z kimś, kto przecież coś chyba dla niej znaczył. Argumenty wysuwane przez Włoszkę były silne, ton dziewczyny też raczej nie sugerował braku pewności, nic z tego nie współgrało jednak raczej z obserwacjami własnymi Tima - i stąd ostrożne zdumienie. Ostatecznie jedyną kobietą, w której siłę i samowystarczalność wierzył bezsprzecznie, była Annika - co do innych wciąż musiał się jeszcze nauczyć, zrozumieć, poznać na własnej skórze.
- Nie sugerowałem nic takiego - stwierdził jednak póki co, unosząc brwi delikatnie. Wargi ponownie wykrzywił mu nieznaczny, rozleniwiony uśmiech. - Co więcej, może wręcz powinienem się od ciebie uczyć. Wiesz, rezygnować z gierek, w które bawić się na przykład nie warto. - Wzruszył lekko ramionami. To nie tak, że uważał, że walka o Whisper to strata czasu - wcale tak nie sądził, nie zamierzał tak łatwo odpuścić. Chyba. Cholera, po prostu nie był pewien, zbyt wiele wątków kończyło się u niego nie kropką, a znakiem zapytania właśnie.
Mimowolnie sięgnął po papierosa. Tak, teoretycznie miał nie palić po alkoholu, bo koordynacja nie ta i tak dalej. Teraz jednak podobnie rozsądne uwagi stały się mało ważne. Chciał zapalić to zapali, nie ważne, że otoczenie raczej nie było do tego najlepsze.
- Nie wiem - przyznał tymczasem na ostatnie pytanie Chiary, zapalając jednocześnie nową porcję nikotyny cichym zaklęciem i pyknięciem różdżką. - Poważnie, nie mam pojęcia. Tutaj z tobą na przykład jest mi zajebiście - rzucił bezceremonialnie, tym razem jednak nie w ramach jakichkolwiek gierek, ale po prostu zwykłego stwierdzania faktu. - Z drugiej strony jest jeszcze Wanda. Krańce świata, które mógłbym zwiedzić. Ja... - zaśmiał się krótko, odrobinę wymuszenie. - ...zaczynam mieć problemy z decyzyjnością jak kobieta w ciąży. - Oparł się wygodniej, odchylił głowę i wypuścił kłąb dymu wprost ku sufitowi stodoły. Swej wypowiedzi nie zakończył też żadnym pytaniem, przy czym to nie słów mu raczej zabrakło, nie ciekawości, a po prostu... Wystarczającego skupienia na dotychczasowych zasadach gry. Pytanie zadane przez di Scarno okazało się być trudniejszym niż się wydawało i wyraźnie wytrąciła Tima z równowagi.
Nessy Temple
Nessy Temple

Stodoła Empty
PisanieTemat: Re: Stodoła   Stodoła EmptyWto 25 Wrz 2018, 23:06

Nie wiedziała, która była godzina, czy nadal był szósty kwietnia, czy jakimś mistycznym sposobem czas zaczął płynąć dalej i szybciej, nie informując jej o tym. Nie chcąc zastanawiać się nad tym zbyt dużo, postanowiła dalej leżeć.  Wpatrując się w granatowy baldachim i uznając ogromnego kaca za pokutę, szansę zadość uczynienia wczorajszym zdarzeniom.
Co się w zasadzie wczoraj wydarzyło? Starała sobie przypomnieć. Był Kieł, błonia, ławeczka, to cholerne pytanie, które nigdy nie powinno między nimi paść. Potem uciekła, nie gonił jej, pozwolił odejść, to dobrze, gdyby zrobił chociaż jeden krok, zawołał ją, złapał za rękę, nie dałaby rady, wykrzyczałaby mu to wszystko w twarz dobitniej, bardziej. Powiedziałaby, że kocha kogoś innego Remusa, Nicolasa, kogokolwiek, byle tylko dobić, zabić ostatni płomyk nadziei, by kiedy skończy się jego żałoba, był już wolny. Jak dobrze, że za nią nie poszedł, jak dobrze. Potem biegła po schodach, tak szybko i długo, że myślała, że serce wyskoczy jej z piersi, że umrze tam na zawał, że świat się nagle skończy. Zrobiło jej się ciemno przed oczami, a kiedy je otworzyła zobaczyć Taneshę i jej przestraszoną twarz. Nie pamięta jak znalazły się w Łazience Prefektów z bezdenną butelką wina. Potem była już tylko piana i bąbelki, bąbelki i piana. Przy powrocie do dormitorium sprawa się komplikowała, Nessy pamięta, że była zgrabna i cicha jak gepard, chociaż jej współlokatorki zdają się temu zaprzeczać, według ich wersji historii, wtarabaniła robiąc raban na schodach i budząc wszystkie roczniki, potem kazała sobie podać sowę i mamroczącą jaka to z niej bystra bestyjka napisała „zaszyfrowany” list do Resy, który wysłała za pomocą kanarka. Słysząc to wszystko Nessy miała ochotę zwrócić wszystkie soki żołądkowe i resztki czerwonego wina zalegające od rana w jej żołądku.
Nie pojawiła się dzisiaj na lekcjach. Wszystkim kazała wykręcać ją indiańską chorobą. Kaca jak najbardziej można było za takiego uznać. Dopiero koło siedemnastej, kiedy przypomniała sobie o korkach z Remusem, klnąc na własną głupotę wypiła dwie fiolki eliksiru na kaca, po czym pobiegła na spotkanie z Gryfonem.
Po korepetycjach, wiedziona zatartymi ciągle pijackimi wspomnieniami ruszyła w stronę Hogsmead. Nie pamiętała gdzie dokładnie umówiła się z Gryfonką, ale czuła, że było to daleko od tego piekielnego zamku. Kiedy więc na drodze do wyjścia z terenów szkolnych spotkała dwóch znajomych Krukonów proponujących jej podrzucenie do wioski, zgodziła się posyłając w ich stronę promienne uśmiechy, które mimo wszystkich wydarzeń dnia wczorajszego zdawały się wyglądać prawie prawdziwie. Dzięki wsparciu chłopaków udało jej się oszczędzić prawie godzinny mozolny spacer do wioski, czas ten postanowiła spożytkować dobrze, wybierając wino na jej kolejny z rzędu babski wieczór.
Z dwiema butelkami pod pachą,  ruszyła w stronę stodoły. To miejsce jakoś rok temu pokazał jej pewien Gryfon, chcący mówiąc prosto i dobitnie dobrać się jej do majtek. Plan się nie powiódł bo, nie pamięta, ale chyba pojawiła się jego zazdrosna dziewczyna, a może jakiś inny konkurent? Tak czy siak po wielu krzykach Nessy została tam wtedy sama z dużą ilością alkoholu i stogami siana, które okazały się idealne na drzemkę i leczenie kaca.
Wchodząc do środka rozgląda się dookoła.
- Resa jesteś? – Woła mimowolnie krzywiąc się na brzmienie własnego zbyt głośnego głosu.
Resa Anderson
Resa Anderson

Stodoła Empty
PisanieTemat: Re: Stodoła   Stodoła EmptySro 26 Wrz 2018, 12:20

Uzbrojona w butelkę taniego wina zgrabnie upchniętą do torebki tak by kształtem nie zdradzała niecnych zamiarów Gryfonki, szła dróżką prowadzącą do Hogsmeade. Była świeżo po treningu, świadczyły o tym trochę wilgotne włosy, zapach brzoskwiniowego żelu pod prysznic, który niewidzialną powłoką pokrywał jej skórę oraz energiczne ruchy pobudzonej wysiłkiem fizycznym dziewczyny. Zaczerwienione policzki były wynikiem szybkiego marszu, była bowiem z całą pewnością spóźniona. Nie przebrała się nawet w nic wyjściowego, dlatego miejsce spotkania było jej niezwykle na rękę, stodoła nie wymagała od niej nic więcej niż szkolny mundurek, w tym momencie przykryty płaszczykiem aby nie zwracać na siebie nadmiernie uwagi.
Wiadomość Nessy zakoczyła Anderson, ale nie do końca ją zdziwiła. Możliwe, że tego typu związłość wypowiedzi, jaką wykazała w swojej sowie była wynikiem braku czasu, ale mogła też oznaczać nienajlepszy humor szczególnie kiedy w grę wchodził alkohol. Nie chciała martwić się na zapas, ale miała nienajlepsze przeczucia.
Stodoła była miejscem, o którym dużo słyszała, a w którym nigdy nie była. Miejscem schadzek, azylem dla zagubionych dusz, czasem menelnią, w której można było się paskudnie sponiewierać. Czy tak właśnie skończą? Oby nie, jutro z samego rana miała trening, musieli przecież zdążyć przed tym całym pogrzebem...
Z daleka widziała drobną postać wchodzącą do środka przez duże drewniane wrota, które skrzypnęły na tyle głośno, że nawet ona dosłyszała ten dźwięk. Przyspieszyła kroku, słysząc swoje imię, a będąc tuż przy stodole, zwolniła, uważniej stawiając kroki. Po cichu zaszła Agnes od tyłu i objęła ją w pasie, licząc, że trochę ją nastraszy, a jednocześnie odezwała się, nie chcąc zarobić z łokcia albo, co gorsza, zaklęcia.
Jestem. – uśmiechnęła się i z kieszeni pa kulłaszcza wyciągnęła różdżkę. – Pelgolau – w pomieszczeniu pojawiła się świetlista kula, ciepłym blaskiem oświetlając snopki siana, a na ścianach malując różnokształtne cienie. Umiejscowiła ją w pobliżu dwóch snopków, które, jak jej się zdawało, idealnie nadadzą się by na nich usiąść. Zaklęcie nie dawało ciepła, toteż nie musiała martwić się o to, że niechcący spali stodołę, narażając się na gniew wszystkich tych, którzy mieli w zwyczaju tu przychodzić. Zajęła miejsce na snopku, uprzednio ugniatając go rękoma i z torby wyjęła butelkę wina, choć chyba nie była im ona potrzebna. Nessy była dobrze zaopatrzona.
Skąd ten nagły alarm? – spojrzała na przyjaciółkę, która teraz, oświetlona blaskiem kuli, wydała jej się naprawdę zmęczona. A może to tylko złudzenie? – Bo wątpię żebyś chciała zapijać smutki na myśl o jutrzejszym pogrzebie.
Niepewnie uniosła kącik ust. Cholerny Rosier i jego cholerny pogrzeb. W jakiś niejasny sposób czuła się zobowiązana aby przyjść na ceremonię, choć intuicja podpowiadała jej, że coś jest nie tak. Z drugiej strony podpowiadała jej też, że sięgnięcie po zieloną fasolkę jest dobrym pomysłem, a potem okazało się, że ma w ustach smak trawy. Chciałaby umieć w jakikolwiek sposób odróżniać prawdę od złudzeń...
Sponsored content

Stodoła Empty
PisanieTemat: Re: Stodoła   Stodoła Empty

 

Stodoła

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 2Idź do strony : 1, 2  Next

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Marudersi :: 
Inne Magiczne Miejsca
 :: 
Hogsmeade
 :: 
Uliczki Boczne
-